Niebezpieczni mężczyźni - K.C. Hiddenstorm, Paulina Zalecka, Camille Gale, E. Raj, Karolina Jurga, Ludka Skrzydlewska, Sandra Robins, Monika Skabara, Agata Sobczak, Nana Bekher - ebook

Opis

Czy można się oprzeć niegrzecznym chłopcom? Nawet jeśli bywają niebezpieczni, to przecież są także... pociągający!

Niepokorni mężczyźni zawładnęli światem gorących romansów. Przekorni, buntowniczy, zadziorni, pełni nonszalancji – rozpalają wyobraźnię czytelniczek. Dziesięć opowiadań znanych polskich autorek, a w nich zdeterminowani mafiosi, szaleni motocykliści, niepoprawni kobieciarze, bezwzględni płatni zabójcy, nieobliczalni stalkerzy oraz dranie z krwi i kości. Ta antologia jest niebezpiecznie wciągająca!

K.C. Hiddenstorm, Paulina Zalecka, Camille Gale, E. Raj, Karolina Jurga, Ludka Skrzydlewska, Sandra Robins, Monika Skabara, Agata Sobczak, Nana Bekher – dziesięć niezwykłych pisarek i dziesięć portretów facetów rodem z najodważniejszych nocnych fantazji. Czy będzie to przerażający koszmar, czy sen, z którego nie zechcesz się obudzić? Jedno jest pewnie – ta lektura to wulkan emocji. Odważysz się na to spotkanie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 420

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (123 oceny)
48
34
26
13
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Gonia125

Nie oderwiesz się od lektury

Super opowiadania
00
paumok

Całkiem niezła

Fajne ale za krótkie opowiadanka …
00
Hanle

Nie oderwiesz się od lektury

Antologia "Niebezpieczni mężczyźni" napisana przez dziesięć polskich autorek jest jedną z najlepszych, jaką miałam okazję czytać. Jestem pod ogromnym wrażeniem tych opowiadań, ponieważ wszystkie bardzo mi się spodobały, a to mi się nie często zdarza przy czytaniu antologii.  Wszystkie autorki trzymały się tematyki niebezpiecznych mężczyzn. Stworzyły bohaterów, przy których tajemnica, adrenalina i strach to ich drugie imię. A sceny erotyczne były tak świetnie tu opisane, że rumieńce są gwarantowane. Chciałam wybrać jedno najlepsze ale nie potrafię 🙈♥️.  "Sponsor" Moniki Skabora to bardzo świetne opowiadanie. Miało w sobie niesamowitą chemię między bohaterami, którzy byli rewelacyjnie wykreowani. Niebezpieczną sytuację i scenę, w trakcie której szybsze bicie serca gwarantowane. Młody biznesmen dostaje zaproszenie na bal charytatywny z osobą towarzyszącą. A wcześniej, podczas wieczoru w klubie poznaje pewną kobietę która ma ogromne problemy finansowe. Za dodatkową opłatą oddaje mu się...
00
AgnieszkaChandlarska

Nie oderwiesz się od lektury

To było dobre. Serdecznie polecam.
00
Natalia16W

Całkiem niezła

Niektóre historie świetne. Szkoda że tak krótkie, najbardziej podobało mi się opowiadanie Ludki Skrzydlewskiej "Obrońca" chętnie przeczytałabym całą książkę. Bardzo fajne też opowiadania N. Bekher, S. Robins i A. Sobczak. Według mnie najsłabsze to "Egzekutor" i "Drapieżnik". W "Egzekutorze" tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi i co jest prawda, nie mój klimat totalnie. Za to w "Draniu" Nino jest niesamowicie irytującymi zrzucając całą winę na Corę.
00

Popularność



Podobne


Sponsor

Monika Skabara

1

Wystarczyła tylko chwila, tyle, co przejście z samochodu do chłodnego biura, a cała koszula kleiła mi się do ciała. Pieprzone Miami. Pieprzona Floryda! Wychowałem się w chłodnym Chicago i mimo że od kilku lat prowadziłem firmę właśnie tu, nie potrafiłem przywyknąć do temperatur, które latem są zabójcze.

Gdy tylko rozsunęły się drzwi windy, przeszedłem szybkim krokiem przez hol. Bez słowa minąłem panią Tuckers, która na mój widok zerwała się na równe nogi, i z trzaśnięciem zamknąłem za sobą drzwi do gabinetu.

Miałem ochotę zedrzeć z siebie marynarkę i koszulę, ale za piętnaście minut zaczynałem telekonferencję. Usiadłem w fotelu, włączyłem komputer i zacząłem się logować na wszystkie niezbędne aplikacje. Sekretarka cicho zapukała i wsunęła się do środka prawie bezszelestnie. Postawiała przede mną kawę i odezwała się niemal szeptem:

– Panie Ömerze, po telekonferencji ma pan godzinę, aby się przygotować na spotkanie z panem Yuzu. Pana matka dzwoni od kilkudziesięciu minut, żądając rozmowy, a inżynier Rougue zapowiedział się na drugą. – Nerwowo przewijała palcem informacje zapisane na tablecie.

Zerknąłem na nią przelotnie. Mimo swojego wieku była do tej pory najlepszą sekretarką, jaka stanęła na mojej drodze. Ułożona, po sześćdziesiątce, potrafiła zapanować nad dużo młodszym zespołem. Dzięki niej wpadłem na pomysł, aby wprowadzić w firmie dress code. Mężczyźni byli zobowiązani do noszenia garniturów, a kobiety garsonek, białych koszul zapiętych pod szyję i spódnic za kolano, a nawet do połowy łydki. Dzięki temu żadna z nich nie wydawała mi się atrakcyjna i na razie żadna nie zawróciła mi w głowie na tyle, abym rozciągnął ją na swoim biurku. Nie była to zbyt popularna metoda zarządzania firmą, ale skoro działała, nie zamierzałem z niej rezygnować. Upiłem łyk idealnie zaparzonej kawy.

– Proszę zadzwonić do pana Yilmaza. Będzie mi potrzebny podczas tego spotkania.

– Czy poprosić też panią Julię?

– A czy wspominałem o niej? – Wymownie uniosłem brew.

Kobieta drgnęła i spuściła głowę.

– Przepraszam, proszę pana. Czy coś jeszcze?

– To wszystko, pani Tuckers.

Skinęła głową i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi. Boże, czy ludzie zawsze muszą zadawać pytania, nawet jak wiedzą, że cholernie nie lubię, gdy wychodzą z inicjatywą? Nie znosiłem tego. Dobry pracownik to taki, który bez szemrania i zbędnego gadania robi to, co mu każę.

Zerknąłem na zegar wiszący na ścianie naprzeciwko biura i uruchomiłem aplikację. Na monitorze pojawili się kontrahenci i rozpoczęliśmy spotkanie.

Po dwóch godzinach intensywnych rozmów, których finał był dla mnie więcej niż zadowalający, zamknąłem komputer i odchyliłem się na fotelu, rozciągając zesztywniałe mięśnie. Strzeliłem karkiem, ruszając szyją w prawo i w lewo. Jeszcze tylko jakieś sześć cholernych godzin i wyrwę się z biura. Zarządzanie holdingiem nigdy nie było moim planem na życie, ale odkąd ojciec wpadł na ten genialny pomysł, by czasowo mi go przekazać, cała firma spadła na moje barki.

Ktoś zapukał głośno do drzwi i nie czekając na pozwolenie, wszedł do środka. Kemal jak zwykle miał gdzieś obowiązujące w firmie zasady. Zamiast garnituru włożył spodnie khaki, mokasyny i koszulę, której rękawy podwinął za łokcie.

– Czy ty choć raz mógłbyś się ubrać stosownie do wagi spotkania?

– A czy ty choć raz mógłbyś wyluzować?

– Jesteśmy w pracy – warknąłem.

– No właśnie. W pracy, a nie w zakonie. – Rozsiadł się przy stole konferencyjnym. – Czemu Yuzu zażądał spotkania?

– Transport ma opóźnienie. – Skrzywiłem się.

– Kurwa… – Potarł ręką szczękę. – Dużo na tym straci?

– On nie. – Wyciągnąłem z biurka niezbędne dokumenty i dołączyłem do niego przy stole. – Umowa go chroni, to my na tym stracimy.

– Dużo?

– Za dużo – westchnąłem.

Ciche pukanie przerwało naszą rozmowę. Pani Tuckers wprowadziła do środka postawnego, szpakowatego mężczyznę. Podszedł do nas, uścisnęliśmy sobie dłonie, siedliśmy przy stole i rozpoczęliśmy negocjacje, aby dał nam jeszcze jeden kredyt zaufania.

– Myślę, że dojdziemy do porozumienia. – Yuzu zaczął się podnosić. – Moi prawnicy przygotują stosowne dokumenty. Przyznaję, Ömer, że prześcignąłeś swojego ojca. Staruszek bez wątpienia jest z ciebie dumny.

– Pewnie ma pan rację. – Skinąłem głową.

– W takim razie, skoro udało nam się załatwić ten problem, pozwól, że zaproponuję ci, mój chłopcze, coś, co zacieśni naszą znajomość.

– Co ma pan na myśli? – zapytałem, węsząc podstęp.

– Za trzy dni moja żona wyprawia bal charytatywny. Mam nadzieję, że nie odmówisz i pojawisz się na nim z osobą towarzyszącą.

Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Dobrze wiedziałem, co robił Yuzu. Od lat przyjaźnił się z moimi rodzicami. Miałem przeczucie, że matka maczała palce w tym pomyśle. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że nie biorę udziału w żadnych spotkaniach tego typu. Tym bardziej z osobą towarzyszącą.

Kemal ścisnął mi ramię i odezwał się zza moich pleców:

– Tylko on może przyjść? Panie Yuzu, rani pan moje uczucia. – Nie potrafił zachować powagi, ale tym razem doceniałem to, że próbuje wyciągnąć mnie z opresji. – Przecież pan wie, że z tego ponuraka kiepski kompan do zabawy.

– Kemal, Kemal, ty szalony chłopaku. Nigdy się nie zmienisz. Oczywiście i ty czuj się zaproszony. – Roześmiał się serdecznie. – Przyślę oficjalne zaproszenia. A teraz pozwólcie, że starszy pan wróci do siebie.

Gdy tylko za mężczyzną zamknęły się drzwi, opadłem ciężko na fotel, wydając przy tym głośny jęk zawodu.

– Kiedyś zabiję matkę za wpieprzanie się w moje życie!

– Stary, wyluzuj. Może się okaże, że nie będzie tak źle.

– Nie? To powiedz mi, cwaniaku, skąd niby mam wytrzasnąć kobietę, która będzie się nadawać na taką imprezę, a po wszystkim nie będzie oczekiwać pierścionka i deklaracji?

– Coś się wymyśli. – Wyszczerzył się.

– Optymista – burknąłem.

– Pamiętasz, że dzisiaj wychodzimy do Black Mirror? – powiedział ciszej, nachylając się nieznacznie w moim kierunku?

– Pewnie. To jedyny pozytywny punkt dzisiejszego dnia.

* * *

Największym plusem klubu Black Mirror, poza klimatyzacją i dokładnie wyselekcjonowanymi klientami, była anonimowość. Każdy z nas ubrany w czarny garnitur miał na twarzy czarną maskę. Przytłumione oświetlenie, skąpo odziane dziewczyny roznoszące drinki i seksowne tancerki wijące się na scenie jak w transie.

Przechyliłem szklaneczkę i pozwoliłem, by lekko iskrzące się pikantne nuty whisky zmieszały się z jej delikatną owocową słodyczą, gdy spływały w dół mojego przełyku, paląc i rozgrzewając wnętrze.

– Mam dla ciebie nową zabaweczkę. – Luna opadła na fotel przy moim stoliku.

Jej białe włosy były znakiem rozpoznawczym. Każdy wiedział, że jest opiekunką dziewczyn pracujących w klubie, i to głównie od niej zależało, czy i jaka tancerka padnie przed tobą na kolana.

– Dobra jest? – mruknąłem.

– Przecież wiesz, że dla ciebie wybieram tylko te wyjątkowe.

– A ta? Czym ona się wyróżnia spośród wszystkich twoich dziewczyn?

– To jej pierwszy raz. – Uśmiechnęła się pod nosem.

– Pierwszy raz? – Poczułem, jak puls mi przyspiesza. – No chyba mi nie powiesz, że to dziewica? Nie bawię się w takie akcje, Luna.

– No coś ty. – Pokręciła głową. – To jej pierwszy i raczej jedyny występ. Ona potrzebowała kasy, a ja świeżej krwi na dzisiaj. Kto wie, może jej się spodoba i zostanie tu na dłużej? – Przeciągnęła paznokciem po pełnej dolnej wardze.

– A może w końcu ty dasz się namówić i sama dla mnie zatańczysz. – Nachyliłem się ku niej.

– Nie stać cię na mnie. – Wybuchnęła perlistym śmiechem. – Chcesz poznać Nadię?

– Jeśli zaręczasz, że zna się na rzeczy…

Dopiłem trunek i ruszyłem za Luną w kierunku pokoi dla VIP-ów.

– Baw się dobrze. I bądź dla niej miły. – Puściła mi oko i wyszła, zostawiając mnie samego w pomieszczeniu rozjaśnionym nikłym światłem padającym na niewielką scenę.

Miły? Miałem ochotę prychnąć pod nosem. Ja i pojęcie miły nie szliśmy w parze. Rozsiadłem się wygodnie na sofie umiejscowionej tuż przed sceną. Rozległa się zmysłowa muzyka i do rury na środku podestu zbliżyła się drobna, szczupła dziewczyna, ubrana w czarny koronkowy gorset, tiulową spódnicę baletnicy, pończochy trzymające się na jedwabnych wstążeczkach i niepozostawiające miejsca dla wyobraźni mikroskopijne stringi. Mimo że przez krótką chwilę wyglądała, jakby się wahała, pewnym chwytem złapała rurę i spojrzała w moim kierunku. Czarne jak heban włosy miękkimi falami opadały jej aż do pasa, a czerwone pełne usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu. Misterna koronkowa maska zakrywała jej oczy, odsłaniając jedynie czubek nosa. Nadia zaczęła swój show, wirując i wijąc się na rurze. W krótkim czasie gorset pofrunął na ziemię. Jej pełne piersi i sterczące sutki sprawiły, że nie mogłem oderwać od nich wzroku. Zsunęła się z gracją z rury i idąc na klęczkach w moim kierunku, wyginała ciało w seksownych pozach. Oblizałem spierzchnięte usta i walczyłem z chęcią poprawienia kutasa, który napierał na sztywny materiał spodni. Nigdy wcześniej nie spotkałem kobiety, której fizyczność zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie. Nie potrafiłem przestać na nią patrzeć. Myślałem jedynie o tym, jak zajebiście byłoby móc poczuć jej usta na sobie.

Dziewczyna zatrzymała się o krok ode mnie. Wyciągnęła delikatną dłoń i przejechała paznokciami w kolorze krwistej czerwieni po moim udzie. Zassałem powietrze, czując na sobie jej dotyk. Uśmiechnęła się triumfalnie, gdy zauważyła, jak na mnie działa. W moje nozdrza wdarł się odurzający zapach jaśminu.

– Dopłacę za usługi ekstra – wymruczałem.

Cofnęła dłoń i potrząsnęła głową.

– Naprawdę dobrze ci zapłacę – namawiałem, ale osiągnąłem tyle, że zacisnęła usta w wąską kreskę i podniosła się z kolan.

– Miałam tylko zatańczyć – odezwała się cichym melodyjnym głosem, ale widziałem, że się waha.

– Serio? – Przekrzywiłem głowę. – Wszystkie tak mówicie na początku zabawy.

– Nie jestem dziwką. – Znów zacisnęła usta.

– Ty potrzebujesz kasy, a ja mam ochotę na niezobowiązujące pieprzenie. Możemy więc pomóc sobie nawzajem. To uczciwy układ, Nadio – szepnąłem, podnosząc się i przyciągając jej ciało.

Ku mojemu zdziwieniu nie wyrwała się. Zadarła lekko głowę i oblizała usta.

– Nie zgadzam się na żadną perwersję, jasne?

– Tylko seks. – Zgodziłem się bez wahania. Ta mała miała w sobie coś takiego… I te perfumy! Mieszały mi w głowie!

Uniosła drobną dłoń i powoli odgarnęła mi włosy z czoła. Nachyliłem się i powoli posmakowałem jej miękkich, wilgotnych warg. Dziewczyna zadrżała, ale zachęcająco rozchyliła usta. O tak! To było zaproszenie do zabawy. Objąłem dłońmi jej twarz i wpiłem się w jej wargi, a z mojego wnętrza wyrwało się warknięcie. Smakowała czymś słodkim, a jej ciało idealnie wpasowało się w moje. Zjechałem ustami niżej, znacząc mokrym śladem linię jej żuchwy i dalej szyję, obojczyk i linię piersi – idealnych piersi zakończonych sterczącymi różowymi sutkami. Gdy wziąłem pierwszy z nich w usta i lekko przygryzłem, Nadia jęknęła i przyciągnęła mnie do siebie. Błądziłem dłońmi po gładkim ciele, po kolei pozbywając się części jej garderoby, aż w końcu stała przede mną naga, lekko zarumieniona. Zostawiłem jedynie maskę. Dzięki temu żadne z nas nie wiedziało, jak wygląda to drugie. To jeszcze bardziej podgrzewało i tak gorącą atmosferę.

Sięgnąłem dłonią do guzików koszuli, ale zatrzymała mnie, kręcąc głową.

– Pozwól mi… – szepnęła i sprawnie zaczęła je rozpinać, sunąc dłońmi po rozpalonej skórze.

Wpatrywałem się jak zaczarowany w jej usta obsypujące mnie pocałunkami, schodzące coraz niżej i niżej. Chwilę później moje spodnie opadły, a kutas wyskoczył z bokserek.

Dziewczyna zgrabnie uklęknęła. Przesunęła ręką w górę i w dół, rozcierając kropelkę preejakulatu, która zebrała się na koniuszku. Patrząc mi prosto w oczy, pochyliła się i wzięła go w usta. Odchyliłem głowę i syknąłem, czując wilgotne, gorące wargi zaciskające się na moim fiucie. Wplotłem ręce w jej włosy i nadałem jej ruchom odpowiadające mi tempo. Dziewczyna wiedziała, jak zrobić laskę, której na pewno prędko nie zapomnę. Gdy czułem, że jestem już blisko, jednym ruchem podniosłem ją z kolan i posadziłem na sobie, zmuszając, by oplotła mnie w pasie nogami.

Całowaliśmy się żarliwie, gdy niosłem ją w stronę sofy. Opadłem na kanapę, pozwalając jej, by została na górze. Potarłem palcami jej cipkę, z zachwytem odkrywając, jaka jest mokra. Nałożyłem prezerwatywę, uniosłem jej biodra i wbiłem się w nią jednym płynnym ruchem. Oboje na moment zastygliśmy. Aksamitne wnętrze zacisnęło się na mnie i pulsując, zachęcało do ostrego pieprzenia. Nadia oparła dłonie o moją klatkę piersiową, wpiła się w moje usta i zaczęła mnie ostro ujeżdżać. Szybkie, gładkie ruchy, świszczące oddechy i otulający nas jaśminowy zapach. Świat zewnętrzny przestał istnieć. Nie było firmy, kłopotów i wkurwiającej matki. Liczyło się tylko to, jak doskonale do siebie pasujemy.

Pot spływał po naszych ciałach. Czułem, że ona jest już blisko. Przekręciwszy nas oboje, wsparłem ją o oparcie kanapy. Chwyciłem ją mocno za włosy, zmuszając tym samym, żeby wypięła dla mnie swój zgrabny tyłek. Ten widok zrekompensował wszystkie niedogodności ostatnich tygodni. Szczupłe ramiona drżały, a palce konwulsyjnie zaciskały się na materiale, gdy pieprzyłem ją, jakby jutra miało nie być.

– O Boże! – Wygięła ciało, które przeszywały kolejne dreszcze. – Ja… ja zaraz…

Przyspieszyłem, gubiąc na moment oddech. Pierwszy raz widziałem tak szczytującą kobietę. Dziewczyna całkowicie poddała się ogarniającej ją rozkoszy.

– Tak! – krzyknęła, a jej cipka momentalnie zaczęła zaciskać się na moim kutasie.

Odleciałem. Chwyciłem jej biodra i ryknąłem, wbijając się w nią po same jaja. Oboje padliśmy na kanapę, dysząc ciężko. Nadia spojrzała na mnie z na wpół przymkniętych powiek. Wiedziałem, co znaczy ten wzrok u kobiety. One zawsze oczekiwały przytulania, pocałunków i obietnic. Dlatego z żadną nigdy się nie związałem.

– Mała – wymruczałem – to był chyba najlepszy seks w moim życiu.

Jej usta drgnęły nieznaczenie.

– Pytanie, czy ja jestem taka dobra, czy ty tak niewiele cipek zaliczyłeś w swoim życiu.

Powinienem się obrazić za jej przytyk, ale zamiast tego wybuchnąłem śmiechem. Podniosłem się i zacząłem zbierać porozrzucane części garderoby.

– Jeśli jeszcze kiedyś będziesz potrzebować kasy… – zacząłem – Luna da ci mój numer. Odezwij się, może znowu pomożemy sobie nawzajem. – Zapiąłem ostatni guzik koszuli i odwróciłem się w stronę kanapy, ale ona okazała się pusta. Nadia wyszła bezszelestnie.

Opuściłem pokój zaspokojony, ale nadal czułem niedosyt, choć sam nie wiedziałem, czego mi tak naprawdę brakuje. Luna zmaterializowała się tuż przy mnie.

– Już skończyłeś? – wymruczała mi do ucha.

– A wyglądam, jakbym potrzebował powtórki? – warknąłem.

Zaborczym gestem przyciągnąłem ją do siebie. Jedną dłonią ścisnąłem jej biodro, drugą wplotłem w jedwabiste włosy. Przysunąłem usta i zawisłem nad jej wargami, które rozciągnęły się w drapieżnym uśmiechu.

– A sprostałeś jej wymaganiom, ogierze? – wyszeptała i delikatnie skubnęła moją dolną wargę.

– Nie igraj ze mną, Luna, nie jestem w nastroju. – Zacisnąłem szczękę, czując, jak mój kutas znowu tężeje przez to nieoczekiwane spotkanie.

– Ömer… a ja myślę, że jesteś więcej niż w nastroju. – Przesunęła dłonią po twardym już fiucie. – Możemy coś na to zaradzić, jeśli tylko masz siłę i ochotę.

– W końcu się namyśliłaś? – mruknąłem z nadzieją.

Luna była jak dotąd jedyną kobietą, która skutecznie unikała wskoczenia do mojego łóżka.

– Coś ci powiem. – Przyciągnęła mnie do siebie i szepnęła na ucho: – Gdybyś zamiast fiuta miał cipkę, to nie wahałabym się ani przez moment. Ale jesteś facetem, a mnie kutasy nie kręcą. – Puściła mnie i wybuchnęła perlistym śmiechem.

Stałem jak zamurowany. Tego się nie spodziewałem.

– Dziewczyny mogą dołączyć do ciebie w apartamencie. – Spojrzała przez ramię i puściła do mnie oko. – Te dwie na pewno zmęczą cię tak, jak lubisz – dodała i odeszła, kręcąc biodrami.

Warknąłem pod nosem i wsiadłem do samochodu. Kierowca zawiózł mnie prosto do domu. Gdybym nie miał przed sobą wizji porannego wstawania, to do panienek dołączyłaby whisky. Niestety nie mogłem sobie na to pozwolić i całonocne pieprzenie musiało wystarczyć. Nie dawało mi spokoju to dziwne uczucie pustki, a zapach jaśminu, który wciąż utrzymywał się na mojej skórze, mieszał mi w głowie.

2

Każdy dzień zaczynał się tak samo. Byłem królem rutyny i uwielbiałem to, jak idealnie poukładane mam życie. Powstrzymując warczenie, wysiadłem z windy i szybkim krokiem przemierzyłem hol. Przystanąłem w pół kroku i zatrzymałem się przy biurku sekretarki.

Pani Tuckers nie zerwała się na mój widok jak zawsze. Z bladą, lekko poszarzałą twarzą wpatrywała się w ekran monitora. Odchrząknąłem, przywracając ją do rzeczywistości.

– Och, pan Ömer. – Podniosła się niemrawo. – Zaraz przyniosę panu kawę – powiedziała cichym głosem.

Przesunąłem palcem po szyi, rozluźniając nieco kołnierzyk, który wydawał się wyjątkowo ciasny.

– Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć? – Wpatrywałem się w nią uważnie.

– Ja… – Jej twarz stała się kredowobiała, gdy nerwowo przełknęła ślinę. – Muszę na kilka dni położyć się do szpitala, moje badania…

– Stop. – Wyciągnąłem dłoń, nakazując jej milczenie. – Nie interesują mnie szczegóły.

– Tak, oczywiście.

– Proszę załatwić zastępstwo na czas swojej nieobecności i uporać się z problemem.

– Dziękuję, proszę pana. Właściwie to znam kogoś, kto idealnie nadawałby się na zastępstwo.

Spojrzałem na nią z powątpiewaniem, po czym zerknąłem na zegarek. Od trzech minut powinienem być w swoim biurze i pić kawę. Skrzywiłem się. Cóż za bezsensowna strata czasu.

– Pani Tuckers, nie interesuje mnie to, traci pani mój czas. Proszę wprowadzić tę osobę w pracę i dać znać w dziale kadr, jak długo planuje pani okres leczenia. A za trzy minuty chcę widzieć moją kawę. – Odszedłem w kierunku biura, pozostawiając ją stojącą przy biurku.

W życiu bym się nie przyznał, że zrobiło mi się jej szkoda, bo naprawdę kiepsko wyglądała. Zamknąłem drzwi biura i wybrałem numer Julii – odezwała się po dwóch sygnałach.

– Ömer, co mogę dla ciebie zrobić?

– Pani Tuckers jest chora. Dowiedz się, co jej dolega, i załatw najlepszą opiekę medyczną na koszt firmy.

– Jasne, coś jeszcze? – dodała.

Podświadomie czułem, że czeka, aż zaproszę ją na imprezę państwa Yuzu. Nie zamierzałem tego robić. Ona od zawsze oczekiwała więcej i gdybym pstryknął palcami, rozłożyłaby nogi i z radością urodziła mi gromadkę dzieci. Ale to się nie wydarzy.

– Jeśli będę chciał czegoś jeszcze, to wiesz doskonale, że cię o tym poinformuję. A teraz zrób to, o co cię prosiłem. – Zakończyłem połączenie, nie czekając na jej odpowiedź. Aż za dobrze wiedziałem, że gdybym dał jej dojść do głosu, zaczęłaby swoją starą śpiewkę o tym, jakim jestem chamem i prostakiem.

Sekretarka wsunęła się cichutko do biura i postawiła przede mną kawę.

– Jutro na moje miejsce przyjdzie nowa osoba. Przekazałam jej wszystko, co powinna wiedzieć. Jestem pewna, że pana nie zawiedzie.

– Mam nadzieję.

– Ma na imię Alana i…

– Pani Tuckers – warknąłem. – Proszę przesłać mi jej akta na pocztę. To wszystko. – Odprawiłem ją.

– Oczywiście, panie prezesie. – Wycofała się.

Upiłem łyk kawy i zerknąłem na wiadomość, którą mi wysłała. Pogładziłem kciukiem dolną wargę, czytając CV dziewczyny:

„Alana Walkers,

ur. 10.04.1996 Miami”.

Ze zdjęcia spoglądała na mnie dziewczyna, której grzywka opadała na oczy ukryte za grubymi szkłami okularów w grubych, czarnych oprawkach. Przez tę okropną fryzurę i paskudne okulary ciężko było stwierdzić, czy jest ładna, czy nie. Twarz znaczyło sporo niedoskonałości, a usta zaciśnięte w wąską kreskę dodawały jej lat. Hm… będzie idealna na miejsce pani Tuckers.

Zapowiadał się cholernie długi dzień. Choroba sekretarki w takim momencie była fatalną niedogodnością. Miałem wątpliwości, czy polecona przez nią dziewczyna sprosta zadaniom, które na nią spadną. Pozostało mi jedynie zacisnąć zęby i przetrwać do następnego tygodnia.

3

Od samego rana towarzyszyło mi to dziwne uczucie niepokoju, który osiada gdzieś w środku i nie pozwala wziąć głębokiego oddechu. Gładko pokonywałem kolejne przecznice, bębniąc palcami w rytmie sączących się z głośników dźwięków Do I Wanna Know? Arctic Monkeys. Zatrzymałem się przed wieżowcem i spojrzałem na niego.

Zanim wysiadłem, mój telefon zawibrował, a na ekranie wyświetliło się „Matka”. Tylko tego mi było potrzeba przed pracą. Odebrałem, mimo że jedyne, co chciałem zrobić, to wyłączyć uparcie brzęczące urządzenie.

– Mamo? – przywitałem się.

– Ömer, dlaczego unikasz moich telefonów i zawsze mnie zbywasz, twierdząc, że nie masz czasu?

– Bo nie mam czasu – warknąłem. – Mamo, właśnie idę do pracy. Czy to coś pilnego?

– Chciałam się upewnić, że się wybierasz na bal w sobotę.

Nacisnąłem nasadę nosa, czując zbliżający się ból głowy. A więc miałem rację. Matka maczała palce w moim zaproszeniu.

– Tak, mamo, wybieram się.

– Cudownie! – podniosła głos, nie kryjąc podekscytowania. – Wyślę po Julię moją stylistkę…

– Stop! – przerwałem jej świergot. – Jaką Julię?

– No, twoją…

– Mamo! Julia nie jest moja! Nic mnie z nią nie łączy i nie będzie łączyć! Kiedy w końcu to zrozumiesz?!

– Synu, nie możesz przyjść sam. Co powiedzą ludzie? Musisz w końcu się pokazać z jakąś kobietą, bo zaczną gadać! Synu…

– Przyjdę ze swoją dziewczyną – rzuciłem, niewiele myśląc, byle tylko zakończyć ten niewygodny temat.

– Z dziewczyną?!

– Mamo, muszę kończyć. Odezwę się. – Przerwałem połączenie.

Westchnąłem i potrząsając głową, wysiadłem, a wilgotne upalne powietrze sprawiło, że koszula momentalnie przykleiła mi się do ciała. Skrzywiłem się i szybkim krokiem udałem prosto w kierunku wind. Sunąc na swoje piętro, przymknąłem oczy i starałem się odzyskać wewnętrzny spokój, który był mi niezbędny do prowadzenia rozmów z jednym z najważniejszych klientów.

Winda zadźwięczała, a drzwi otworzyły się, cicho szumiąc. Jak co dzień skierowałem swoje kroki prosto do biura, nie zwracając przy tym uwagi na pracujących dookoła ludzi. Coś było nie tak. Zatrzymałem się w pół kroku i spojrzałem w kierunku biurka pani Tuckers. Gdzie, u licha, podziała się dziewczyna, która miała ją zastąpić?! Zmarszczyłem brwi i warknąłem pod nosem, zduszając przekleństwo. Wpadłem do swojego gabinetu, gotowy zwolnić obie. Nie tolerowałem niesubordynacji.

Drzwi huknęły o ścianę, gdy z rozmachem je otworzyłem. Stojąca przy moim biurku dziewczyna podskoczyła i upuściwszy na biurko porcelanową filiżankę, która rozbiła się na maleńkie kawałeczki, rozlała wszędzie czarny płyn. Kobieta pisnęła i chwyciła się za dłoń, którą najwyraźniej oblała gorącym napojem.

– Boże… – szepnęła i wyciągając z pudełka chusteczki, zaczęła nieudolnie ścierać bałagan, którego narobiła. – Przepraszam, za chwilę to posprzątam…

Westchnąłem i przeczesałem palcami włosy. Ta dziewczyna będzie chodzącą katastrofą. Otaksowałem ją wzrokiem. Czarne, niemal atramentowe włosy upięte w ciasny kok. Zdecydowanie za duża marynarka i za długa spódnica skutecznie uniemożliwiały ocenienie jej figury. Okropne czółenka dopełniały wizerunku, który preferowałem u swoich podwładnych. Skromnie i aseksualnie. Przekrzywiłem głowę, śledząc każdy jej ruch. Rękawem marynarki otarła policzek, a jej ramiona zadrżały. Płakała?

Podszedłem do niej i bez słowa chwyciłem ją za nadgarstek, który zdążył się pokryć ciemnymi plamami. Cholera, faktycznie się oparzyła.

– Proszę to zdjąć, trzeba opatrzyć nadgarstek. – Wyciągnąłem z szafki przy biurku apteczkę i maść na oparzenia.

– Nie trzeba. To nic takiego. – Stała przede mną ze spuszczoną głową, nadal trzymając się za bolące miejsce. Czarna grzywka opadała jej nisko na czoło, zasłaniając oczy ukryte za szkłami okularów.

– Czy ja pytałem panią o zdanie? – odezwałem się. – Proszę zdjąć marynarkę i usiąść. To polecenie służbowe.

Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna, nie podnosząc głowy, wykonała moje polecenie. Zsunęła z ramion marunarkę. Dopiero teraz wyraźnie dostrzegłem, że żakiet był o dwa rozmiary za szeroki i bardzo dobrze maskował jej… walory. Idealnie dopasowana biała koszula nie pozostawiała zbyt wiele miejsca dla wyobraźni. Podszedłem bliżej i wziąłem głęboki wdech, żeby uspokoić drzemiące we mnie zwierzę, które właśnie zobaczyło ofiarę u swoich stóp. Ten zapach… Spojrzałem uważnie na siedzącą kobietę. Już gdzieś go czułem. To nie były jakieś przeciętne perfumy… Jaśmin! Zmrużyłem oczy. Nieee… To niemożliwe.

Przysunąłem sobie drugie krzesło i usiadłem naprzeciwko niej. Przez cały ten czas nie podniosła głowy, uparcie wpatrując się w swoje buty. Malutki lekko zadarty nosek, pełne usta, szczupłe palce zakończone paznokciami pomalowanymi krwistoczerwonym kolorem.

– Pokaż. – Wyciągnąłem dłoń, a ona położyła na niej poparzoną rękę.

Delikatnie obmyłem czerwone miejsce środkiem odkażającym i posmarowałem maścią chłodzącą. Zacisnąłem palce powyżej zaczerwienienia, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.

– A więc jak mam się do ciebie zwracać? Alana? A może wolisz Nadia?

Tak jak przewidywałem, poderwała głowę i po raz pierwszy na mnie spojrzała. Czekoladowe oczy rozszerzyły się, gdy dotarło do niej, kim jestem i skąd ją znam.

– Ja… – zaczęła.

– Nie, teraz ja mówię – przerwałem jej, nadal ściskając jej przedramię. – Kim jesteś i jak, do cholery, udało ci się dostać do tego biura?

– Ciocia, to znaczy pani Tuckers, powiedziała, że mam ją zastąpić…

– Ciocia? – wysyczałem. Odchyliłem się.

Moja sekretarka złamała jedną z moich zasad. Gardziłem nepotyzmem, a ona jawnie wkręciła tu swoją siostrzenicę!

– Oj… – jęknęła i spuściła głowę.

– Patrz na mnie podczas rozmowy. Czas na granie cnotliwej panny minął, gdy przekroczyłaś próg Black Mirror. – Chwyciłem jej podbródek i zmusiłem ją, by na mnie spojrzała.

Uniosła głowę, ale przez tę cholerną grzywkę jej oczy wcale nie były widoczne. Doprowadzało mnie to do szału. Puściłem jej szczękę, zdjąłem grube szkła i odsunąłem na bok czarne pasma.

– Tak lepiej – westchnąłem. – W oczach człowieka kryje się prawda. Jeśli nie widzisz oczu tego, z kim rozmawiasz, to nie będziesz wiedziała, jakie ma intencje. Pani jest tu zagadką, panno Walkers, a ja ich cholernie nie lubię.

– A jest coś, co lubisz? – zapytała, lekko przekrzywiając głowę.

– Lubię, jak ludzie odpowiadają mi na pytania i nie odzywają się niepytani.

W czekoladowych oczach błysnęła uraza, ale dziewczyna zacisnęła usta i wymownie milczała. Hm… Czyli jednak umie być posłuszna. W mojej głowie pojawił się pomysł.

– Przede wszystkim powiedz mi, jak naprawdę masz na imię.

– Alana.

– A Nadia?

– To pseudonim.

– Jesteś artystką?

– Nie. Już nie – dodała ciszej. – Mówiłam ci, potrzebuję kasy.

– Albo jesteś rozrzutna, skoro próbujesz zarabiać w klubie, albo nieporadna. Ile jeszcze potrzebujesz?

– Słucham?

– Zadałem proste pytanie, ile jeszcze potrzebujesz. – Czułem, że znowu zaczynam się irytować. – Wiem, ile zapłaciłem w klubie.

– Już mówiłam, nie jestem taką dziewczyną. Ten jeden raz był błędem. – Zaczęła się podnosić.

Jej policzki zaróżowiły się od emocji, a nozdrza falowały.

– Siadaj! – warknęłam i ściskając jej przedramię, zmusiłem ją, aby z powrotem zajęła miejsce.

Nachyliłem się i złapałem za poręcze krzesła, przysuwając mebel bliżej siebie. Jej nogi znalazły się między moimi kolanami, a ona zesztywniała, próbując odsunąć się jak najdalej.

– Puść mnie – powiedziała stanowczo.

– Jeszcze cię nie trzymam. Odpowiedz mi na trzy pytania. Wtedy cię puszczę.

– A jeśli zacznę krzyczeć? – zapytała, rzucając mi wyzwanie.

– To zwolnię twoją ciotkę – odpowiedziałem beznamiętnie.

– Nie odważysz się! – pisnęła.

– Sprawdź mnie – rzuciłem z przekąsem. – To co? Odpowiesz mi na moje pytania?

Opadła na oparcie fotela wyraźnie pokonana i westchnęła.

– Pytaj.

– Ile kasy potrzebujesz?

– Nie wiem dokładnie, o jaką sumę chodzi. – Uciekła wzrokiem zawstydzona.

– Jak możesz nie wiedzieć? – Nawet nie próbowałem ukryć zaskoczenia.

– No, normalnie. Nie wiem, okej? Zostały ci dwa pytania. – Skrzyżowała ramiona na piersi.

– Na co potrzebujesz kasę? Masz długi? Zbierasz na nowe buty?

Śliczną buzię wykrzywił grymas, gdy usłyszała drugą część mojej wypowiedzi.

– Słuchaj, szefie – wycedziła, akcentując ostatnie słowo. – Nie wiem, z jakimi kobietami zadawałeś się do tej pory, ale zważywszy na to, gdzie się poznaliśmy, to raczej nie były normalnie dziewczyny, a dziwki. Wnioskuję więc, że otaczają cię wyłącznie bogate, zepsute paniusie albo kurwy, które na pstryknięcie palcami zrzucają dla ciebie majtki. Ale wiesz co? Nie każda kobieta taka jest! – Słowa wypadały z jej ust z prędkością karabinu maszynowego. Zaciskała nerwowo dłonie, a z oczu sypały się iskry. Zdecydowanie się wkurzyła.

– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

– Wal się, dupku – warknęła.

– Nie zapominaj się, maleńka. – Nachyliłem się w jej kierunku. – Nadal jestem waszym szefem. – Wyszczerzyłem zęby.

– Potrzebuję kasy na leczenie cioci.

To było jak kubeł zimnej wody. Domyśliłem się, że pani Tuckers jest chora, ale to by sugerowało, że sytuacja jest poważna.

– Firma opłaci jej leczenie. – Odsunąłem ją od siebie i wstałem.

Podszedłem do panoramicznego okna i wyjrzałem na miasto tętniące życie.

– Naprawdę? – szepnęła.

– Naprawdę.

– Gdzie jest haczyk? – zapytała podejrzliwie.

Powoli odwróciłem się w jej stronę. Siedziała w tym samym miejscu, w którym ją zostawiłem przed chwilą, i wpatrywała się we mnie wielkimi oczami. Przygryzła nerwowo dolną wargę, a mnie przez głowę przebiegła myśl, że cholernie chciałbym ponownie spróbować, jak smakuje.

– Haczyk? – zapytałem zaczepnie. Coraz bardziej podobała mi się gra, w którą wciągnąłem niczego nieświadomą dziewczynę.

– Nie wierzę, że robisz to ot tak. – Pokręciła głową.

Mogłem jej powiedzieć, że Julia już się tym zajmuje, ale wtedy nie osiągnąłbym swojego celu.

– Mam jeden warunek. Jeśli go spełnisz, twoja ciotka będzie mieć najlepszą opiekę medyczną w kraju, a wam niczego nie zabraknie.

– Czego ode mnie chcesz? – Jej podejrzliwość była wręcz namacalna.

– W ten weekend przez dwa dni będziesz udawać moją dziewczynę.

Jej piękne, pełne usta ułożyły się w idealne O. Dłuższą chwilę siedziała bez ruchu z wyrazem absolutnego zdumienia na twarzy.

– Ja? Dzie… dziewczynę? – powiedziała cicho.

– Matka wrobiła mnie w uczestnictwo w balu charytatywnym. Potrzebuję partnerki, żeby dała mi w końcu święty spokój i przestała na siłę swatać. A ty będziesz idealna do tej roli. – Wpatrywałem się uważnie w całą gamę uczuć, które malowały się na jej twarzy. – Ale musisz mi dać odpowiedź tu i teraz.

Przygryzła kciuk i zapatrzyła się w jakiś punkt. W końcu oderwała wzrok od tego miejsca i skupiła się na mnie.

– Ale tylko dziewczyną, tak? Nie zamierzam znowu…

– Pieprzyć się ze mną? – skończyłem za nią. – Nie zrobię nic wbrew twojej woli. Masz odegrać rolę idealnej partnerki, która jest zakochana we mnie po same uszy.

– Tyle chyba dam radę zrobić. – Kącik ust drgnął jej nieznacznie.

Podszedłem do niej i wyciągnąłem rękę, aby pomóc jej wstać.

– W takim razie, Alano, jestem Ömer.

Uścisnęła mi rękę, lekko się przy tym czerwieniąc.

– A teraz, kobieto, idź po kawę, bo zmarnowałaś mój poranek, a za chwilę mam spotkanie.

Parsknęła śmiechem i bez słowa wyszła. Jeśli mój plan się powiedzie, wcisnę matce kit, że mam dziewczynę, i może w końcu będę mieć święty spokój.

4

Kemal jak zwykle wszedł do mojego gabinetu bez pukania.

– Bracie. – Rzucił na powitanie i rozsiadł się za stołem. – Kim jest to brzydkie kaczątko za biurkiem pani Tuckers? – Scrollował w telefonie, udając obojętność, ale wiedziałem, że zżera go ciekawość.

– To Alana. – Wzruszyłem ramionami i zacząłem składać dokumenty potrzebne do spotkania.

– A kim jest Alana? – Zerknął na mnie znad ekranu.

Zacisnąłem zęby, słysząc ten przytyk do jej dzisiejszego wyglądu. Ciekawe, czy w Black Mirror też określiłby ją tym mianem.

– W tej chwili sekretarką, która zastępuje panią Tuckers. – Usiadłem koło niego.

– A później? – Uśmiechnął się pod nosem.

– A później odegra rolę mojej dziewczyny na balu u państwa Yuzu. – Wyszczerzyłem się.

– Ona? Ta szara mysza? – Otworzył szeroko oczy. – Matka przetrzepie ci skórę. – Ryknął śmiechem.

– Możliwe, ale jestem prawie pewien, że panna Walkers zagra tam pierwsze skrzypce i przyciągnie uwagę wszystkich.

Kemal przestał się śmiać i lekko przekrzywiwszy głowę, zaczął mi się uważnie przypatrywać.

– Teraz to mnie zaintrygowałeś… Co ty znowu wymyśliłeś, Ömer?

– Przekonasz się, bracie, oj… – Dyskretne pukanie do drzwi przerwało naszą konwersację.

Alana otworzyła i wpuściła do środka naszego gościa, który przyszedł w towarzystwie swojego prawnika. Obaj z zaskoczeniem przyglądali się mojej nowej sekretarce, ale nie skomentowali w żaden sposób tego, jak wygląda.

– Czy przynieść coś… – zaczęła.

– Dziękujemy. Jak będziesz potrzebna, zadzwonię – przerwałem jej i ruchem głowy dałem znak, aby wyszła.

Musiałem się skupić na spotkaniu i podpisaniu umowy, a ta dziewczyna zaczęła zaprzątać moje myśli. Taki stan rzeczy był niedopuszczalny.

Trzy godziny później Kemal wyszedł z naszymi gośćmi, a ja w końcu opadłem na fotel i pozwoliłem sobie na wzięcie głębokiego oddechu. Spojrzałem na fotografię stojącą na biurku. Pośrodku stali moi rodzice, a po ich bokach ja i mój brat, Özgür. Odliczałem miesiące do jego powrotu. Według planu ojca to on miał finalnie przejąć firmę, gdy skończy staż w filii w Stambule. Do tego czasu ten obowiązek spadał na mnie.

Jeśli chciałem wprowadzić ją na salony, to potrzebowała gruntownej metamorfozy. Podrapałem się po brodzie i wyciągnąłem telefon. Wybrałem numer Black Mirror i czekałam na połączenie.

– Halo? – Usłyszałem męski głos.

– Połącz mnie z Luną – warknąłem.

Przez chwilę słyszałem szumy i szuranie. Dopiero po chwili w słuchawce odezwał się gładki głos:

– Tak?

– Luna, potrzebuję twojej pomocy – rzuciłem.

– Ömer? Rozmawialiśmy o tym, nie stać cię na moje usługi, kochanieńki. – Roześmiała się perliście.

– Nie o taką przysługę mi chodzi – burknąłem zniecierpliwiony. – Jesteś najbardziej dyskretną osobą, jaką znam, a potrzebuję kogoś zaufanego do pewnego przedsięwzięcia.

– Hm… – Zrobiła efektowną pauzę. – Załóżmy, że mnie zaintrygowałeś. Czego potrzebujesz?

– Chciałbym, żebyś z przeciętnej dziewczyny zrobiła gwiazdę, którą będę mógł zabrać na oficjalne przyjęcie.

– A coś więcej?

– Pamiętasz Nadię? A może raczej Alanę? – Postanowiłem zaryzykować i zdradzić jej mój plan. – Otóż nasza wspólna znajoma pracuje u mnie jako sekretarka, a ja na jutro potrzebuję partnerki. Zapłacę każdą sumę, żebyś do jutra zrobiła z niej prawdziwą salonową lwicę. Co ty na to?

– Dlaczego akurat ja? Nie masz jakichś koleżanek z wyższych sfer?

– Bo tylko ty jesteś dyskretna i wiem, że potraktujesz moją propozycję jak pracę. A przecież ty nie zdradzasz informacji o swoich klientach z klubu, prawda?

– Dobry z ciebie obserwator. Cóż, to może być ciekawa odskocznia. – Oczami wyobraźni widziałem, jak się uśmiecha. – Zgoda. Wyślę ci sumę i numer konta. Zbieraj się z naszą ptaszyną. Widzimy się za dwadzieścia minut w centrum. Czeka nas długi dzień.

– Nas?!

– No chyba nie sądzisz, że będę się z nią użerać sama. – Wybuchnęła śmiechem i zakończyła połączenie.

Telefon piknął, informując o nadchodzącej wiadomości. Zerknąłem na zaporową sumę i bez zastanowienia przesłałem Lunie pieniądze. Oby cała ta gra była warta świeczki. Byłem gotów na wszystko, byle tylko matka w końcu się ode mnie odczepiła.

Zamknąłem komputer, poskładałem papiery rozłożone na blacie i wyszedłem z gabinetu. Alany nie było przy biurku. Zacisnąłem zęby i pomaszerowałem do pokoju socjalnego. W zasadzie nigdy tu nie bywałem. Pani Tuckers przynosiła mi niezbędne rzeczy do gabinetu. Wszedłem cicho do pomieszczenia i zauważyłam dziewczynę stojącą przy zlewie. Zaciekle zapierała materiał marynarki, którą rano zalała kawą.

– Co ty tu robisz? – zapytałem.

Podskoczyła i złapała się za serce, odwracając się przy tym gwałtownie.

– Jezu, przestraszyłeś mnie! Nie widzisz? Zapieram marynarkę, ale ta cholerna plama nie chce zejść – dodała, patrząc z żalem na mokry materiał.

– To ją wyrzuć. – Wzruszyłem ramionami.

– Wiesz, może wy, bogacze, wywalacie dobre ciuchy, ale ja nie śmierdzę groszem, a to mój najlepszy żakiet – fuknęła.

– Trzymajcie mnie – mruknąłem pod nosem i podszedłem do niej. Wyrwałem jej nieszczęsne ubranie z rąk i wyrzuciłem do stojącego obok kosza na śmieci. – Nie mamy na to czasu.

– Ale… – podniosła głos.

– Żadnego ale! Odkupię ci ten durny ciuch. A teraz chodź, nie mam całego dnia. – Pociągnąłem ją za rękę w kierunku windy.

– Zaczekaj, barbarzyńco! Zostawiłam torebkę!

– Kobiety! – warknąłem i zawróciłem w kierunku recepcji, nie wypuszczając jej ręki.

To było przedziwne uczucie, iść z kimś i trzymać jego dłoń. Małą, delikatną, ciepłą. Nie mogłem się powstrzymać i co chwila zerkałem na nasze splecione palce.

– Możemy już iść. – Alana zabrała torebkę i odwróciła się w moim kierunku.

Zadarła głowę, patrząc mi prosto w oczy. Wyciągnąłem wolną rękę i ostrożnie zdjąłem jej te przeklęte okulary. Zamrugała kilka razy i skupiła na mnie czekoladowe oczy, skanując moją twarz i zawieszając spojrzenie na moich ustach.

– Bez nich wyglądasz dużo lepiej – mruknąłem.

– Coś w tym jest. Jak jesteś taki niewyraźny, to nawet mi się podobasz – odgryzła się, złośliwie uśmiechając się pod nosem.

– Wczoraj nie byłaś taka wyszczekana.

– Wczoraj byłeś klientem. A dzisiaj mam grać twoją dziewczynę. – Puściła do mnie oko. – To dokąd się wybieramy?

– Idziemy tam, gdzie zrobią z ciebie prawdziwą damę?

– Słucham?! – sapnęła oburzona, idąc za mną w kierunku windy.

Drzwi zasunęły się za nami z cichym szumem. Odwróciłem się do niej i przycisnąłem jej ciało do ściany. Chwyciłem czarny pukiel włosów, który wymknął się z ciasnego koka, i owinąłem go sobie wokół palca. Atmosfera zgęstniała, gdy zauważyłam, jak Alana rozchyliła lekko usta i zaczęła wpatrywać się we mnie rozszerzonymi oczami. Pochyliłem się i zaciągnąłem jaśminową wonią, która ją otaczała. Ten zapach zakorzenił się w moich wspomnieniach. Nie potrafiłem pozbyć się go z mojej głowy!

– Nie jesteś stworzona do miejsca, w którym jutro pojawisz się u mego boku. Jeśli mamy być autentyczni, potrzebujesz odrobiny pomocy – szepnąłem, wodząc nosem tuż przy jej szyi.

Powstrzymałem pomruk zadowolenia, gdy zauważyłem jej przyspieszony puls.

– Ömer. – Przełknęła ślinę. – Zgodziłam się być twoją dziewczyną na weekend, ale nie pozwolę zmieniać się w kogoś, kim nie jestem.

– Zaufaj mi, mała, nie pożałujesz – namawiałem.

Przesunąłem dłońmi po talii dziewczyny. Czułem, jak przez jej ciało przebiega dreszcz. Po raz pierwszy zdarzyło mi się stracić poczucie miejsca i czasu, będąc w pracy! Mój kutas drgnął niespokojnie w spodniach. Panna Walker zalazła mi za skórę. Dźwięk windy momentalnie mnie otrzeźwił. Odsunąłem się, z satysfakcją obserwując jej zaróżowione policzki.

– Chodź, nie traćmy czasu.

Pojechaliśmy w miejsce, gdzie na parkingu czekała na nas Luna. Alana zastygła na moment, widząc ją tutaj, ale pozwoliła poprowadzić się dalej.

– Gotowa na wielką metamorfozę? – zapytała blondynka.

– Chyba nie – mruknęła Alana.

– Pomyślałam, że jednak będzie lepiej, jak wrócisz do siebie. Zajmę się naszą ślicznotką, a tobie efekt pokażemy jutro przed imprezą. – Luna buńczucznie uniosła podbródek, rzucając mi nieme wyzwanie.

– Nie lubię niespodzianek. – Zmarszczyłem brwi. To akurat była prawda, nie znosiłem braku kontroli.

* * *

Dopiąłem ostatnie guziki koszuli, poprawiłem krawat, narzuciłem marynarkę i wyszedłem z apartamentu. Ani Luna, ani Alana nie chciały zdradzić, jak im poszło, a mnie aż skręcało z ciekawości. W Black Mirror czarnowłosa dziewczyna wyglądała jak ucieleśnienie bogini seksu. Teraz miała zmienić się w damę. Wierzyłem w Lunę i jej zdolności.

Podjechałem pod obskurną kamienicę i zatrzymałem się przy chodniku. Z powątpiewaniem zerknąłem na brakujące fragmenty tynku na elewacji. To tu mieszka? W takich warunkach? Coś ścisnęło mnie za gardło. To nie było miejsca dla takiej dziewczyny.

Drzwi wejściowe otworzyły się z głośnym skrzypieniem i na schodach pojawiła się Alana. Wysiadłem z samochodu i stanąłem jak wryty na jej widok. O cholera! Wyglądała jak milion dolarów i nie przypominała ociekającej seksem, wyuzdanej dziewczyny z klubu.

Długa czerwona suknia, wspaniale opinająca jej krągłości, ciągnęła się do ziemi. Jednak to rozcięcie niemal do samego biodra przykuwało wzrok. Przód sukni, mimo że zabudowany, cudownie podkreślał jej walory. Dziewczyna uniosła dół kreacji i ostrożnie zeszła po schodach. Delikatne złote sandałki na niebotycznie wysokich obcasach dodały jej kilka centymetrów i teraz, stojąc przede mną, nie zadzierała głowy tak jak wczoraj w windzie. Nachyliłem się i musnąłem ustami jej policzek, a jaśminowy zapach znowu mnie otulił, sprawiając, że na wspomnienie Alany klęczącej w klubie jaja ścisnęły mi się boleśnie.

Odchrząknąłem i lekko się odsunąłem.

– Pięknie wyglądasz.

Przyjrzałem się jej dokładnie. Idealnie wykonany makijaż, włosy ułożone w misterny kok odsłaniające długą, smukłą szyję i kilka wijących się luźnych pasm dodających jej uroku i dziewczęcej delikatności.

– Tobie też nic nie brakuje. – Uniosła jedną brew, otaksowując mnie spojrzeniem. – Faceci w garniturach mają w sobie coś takiego…

– Faceci w garniturach, powiadasz? – Parsknąłem śmiechem. – Wsiadaj. Spóźnianie się nie jest dobrze widziane.

Pomogłem jej wsiąść do samochodu i już po chwili pędziliśmy drogami Miami, kierując się do Key Biscayne. Słońce chyliło się ku zachodowi, tworząc na niebie niezwykły spektakl barw. Alana westchnęła i szeroko otwartymi oczami przypatrywała się zapierającym dech w piersiach widokom, roztaczającym się, gdy przejeżdżaliśmy przez William M Powell Bridge. Odruchowo uścisnąłem jej dłoń. Rzuciła mi szybkie spojrzenie i wróciła do podziwiania zatoki skąpanej w promieniach zachodzącego słońca.

– Hm… W zasadzie wcześniej nie miałem okazji zapytać, ale jeśli się pojawią jakieś pytania, to muszę wiedzieć o tobie coś więcej niż suche fakty z CV – odezwałem się, przerywając ciszę.

– Och. – Skupiła na mnie swoją uwagę. – Masz rację. A co chcesz wiedzieć?

– Masz jakieś pasje? Co lubisz jeść? Co robisz w wolnym czasie? Ulubiona muzyka… No wiesz, takie rzeczy. – Wzruszyłem ramionami.

– Najbardziej lubię kuchnię azjatycką. – Postukała się placem wskazującym w dolną wargę i lekko zmarszczyła brwi. – Kocham taniec i to nim zajmuję się w wolnych chwilach.

– Tańczysz? W sumie miałem już tego przedsmak – rzuciłem z przekąsem, wspominając jej występ sprzed kilku dni. – Gdzie się tego nauczyłaś? Bo domyślam się, że to nie tylko pole dance prawda?

– Od dziecka tańczyłam w balecie. Ciocia dbała, żebym kształciła się w tym kierunku. Ukończyłam Miami City Ballet School, ale z braku kasy… – Westchnęła. – Z tańca nie zapłaciłabym rachunków. Dlatego zamiast na Miami International University of Art and Design poszłam na Miami University, dostałam stypendium rektora i z wyróżnieniem ukończyłam strategię komunikacyjną.

– A co z tańcem?

– Mam małe kameralne studio. Udzielam prywatnych lekcji i uczę pary pierwszego tańca, który mogą wykonać w dniu ślubu. Kilka godzin w tygodniu mam zajęcia z pole dance, jazzu. Ale to są niewielkie zyski po odliczeniu kosztów wynajęcia sali.

– Nie wiem, co powiedzieć. – Przełknąłem gulę. Prawda była taka, że narzekałem na swoje życie, a tak naprawdę nigdy nie miałem takich problemów.

– Nic nie musisz mówić. A ty? Czym zajmujesz się, gdy nie jesteś srogim szefem?

– Srogim szefem? – Parsknąłem śmiechem. – Bardzo ładnie to ujęłaś. Jestem pewien, że moi pracownicy określają mnie bardziej dosadnie.

– Nie zaprzeczam, nie potwierdzam. Więc?

– Posada prezesa to tylko chwilowe zajęcie.

– Och… Nie wiedziałam.

– Jak tylko mój brat będzie gotowy i przyjedzie ze Stambułu, ja wrócę do tego, co chcę robić w życiu. Prowadzenie tej firmy nie jest moim życiowym planem.

– A co masz w planach?

– Z wykształcenia jestem architektem przestrzeni. Chcę przenieść się do Stambułu, z dala od rodziców, i wrócić do tego, co musiałem zostawić.

– Nie wiedziałam… Nie wyglądasz na faceta, który lubi projektować…

– Lubię. Nawet bardzo.

– Ömer?

– Tak.

– A co powiemy, gdy ktoś zapyta, skąd się znamy?

– Powiemy, że połączył nas nieziemski seks – odpowiedziałem z poważną miną, ledwo powstrzymując się od śmiechu na widok jej twarzy, która zastygła wyraźnie zszokowana. – Żartuję! Szkoda, że nie widziałaś swojej miny!

– Bardzo śmieszne. – Skrzywiła się i pokazała mi język.

– Warto było. – Parsknąłem śmiechem. – A tak serio, powiemy, że mamy wspólną znajomą, która nas ze sobą poznała. Zaiskrzyło i tyle.

– W sumie nawet nie musimy kłamać. – Uśmiechnęła się.

– Dokładnie tak. Jeśli nie będziemy wdawać się w szczegóły, to wszystko powinno pójść sprawnie.

5

Zatrzymałem samochód przed okazałą posiadłością, oświetloną milionem światełek rozwieszonych na każdej możliwej powierzchni. Wysiadłem i szybkim krokiem podszedłem do drzwi pasażera. Otworzyłem je i podałem dziewczynie dłoń. Ujęła ją i ostrożnie wysiadła, rozglądając się dookoła z zachwytem.

– Wow – westchnęła.

– Cynthia ma… – Szukałem odpowiedniego słowa. – Pociąg do błyszczących rzeczy i przesady we wszystkim.

Zerknęła na mnie spod na wpół przymkniętych powiek. Pochyliłem się i ostrożnie odgarnąłem jej za ucho zabłąkany pukiel włosów. Dłuższą chwilę staliśmy tak, krzyżując spojrzenia, a między naszymi ciałami przeskakiwały iskry.

– Ömer! – Dobiegł mnie znajomy głos.

Otoczyłem talię Alany ramieniem i skierowałem nas ku matce, która niczym monarchini schodziła ze schodów w towarzystwie ojca i państwa Yuzu.

– Mamo, ojcze, pani Yuzu, panie Yuzu. – Skinąłem im głową na powitanie.

– Synu. – Ojciec jak zwykle utrzymywał dystans.

– Ömer! Cudownie, że zdecydowałeś się do nas dołączyć. – Żona mojego klienta błyszczała jak choinkowa bombka. Jej suknia zdawała się przynajmniej o jeden rozmiar za mała.

– Witajcie. – Jej mąż zachował największą klasę z całej czwórki. Uścisnął mi rękę i złożył krótki pocałunek na dłoni Alany.

– Synku, nie przedstawisz nam swojej towarzyszki? – Oczy matki błyszczały, gdy otaksowywała moją dziewczynę od góry do dołu. Wiedziałem, że szuka jakichś wad, ale nie miała szans. Panna Walkers była idealna.

– To Alana Walkers, moja dziewczyna. Alano, poznaj, proszę, naszych gospodarzy i moich rodziców. – Przedstawiłem ich sobie.

– Ach, kochana, jak miło nam cię poznać. Tak długo czekaliśmy, żeby Ömer w końcu się ustatkował… – zaczęła swoją stałą śpiewkę matka.

– Mamo… – warknąłem ostrzegawczo.

– Co mamo? Co mamo? – Rzuciła mi ostre spojrzenie. – Pozwól matce nacieszyć się tą chwilą.

Potarłem dłonią twarz. Wiedziałem, że matka odstawi jakiś cyrk.

– Alano, mam tyle pytań! Ajajaj, najlepiej będzie, jeśli mnie odwiedzisz, wtedy będziemy mogły spokojnie porozmawiać, lepiej się poznać – trajkotała.

Że co?! Tego nie przewidziałem. Alana zerknęła na mnie lekko spanikowana.

– Fatma, daj dzieciom spokój – fuknęła na nią pani Yuzu. – Nie możesz ich tak osaczać. Zobacz, dziewczyna aż zbladła. Chodź, przywitamy pozostałych gości. A wy – rzuciła do nas – wejdźcie do środka i bawcie się dobrze, kochani.

Matka zacisnęła usta w wąską kreskę, ale nie miałem najmniejszych wątpliwości, że to był dopiero początek naszych problemów. A ja naiwnie myślałem, że teraz da mi spokój.

Trzymając się za ręce, weszliśmy do środka. Na sali balowej przygrywał już zespół, a w jadalni goście powoli zajmowali wyznaczone miejsca. Usiedliśmy przy stole i z ulgą odkryłem, że moim sąsiadem będzie Kemal. Tyle dobrego w tym całym ambarasie.

– Twoja mama chyba nam nie odpuści, co? – szepnęła Alana, nachylając się w moim kierunku.

– Coś wymyślę. Nie martw się. – Objąłem ją i przyciągnąłem do siebie. – To tylko weekend. Później wywiążę się ze swojej części umowy.

– Okej. – Dotknęła opuszkami palców mojego policzka. – Wyluzuj. Jesteś strasznie spięty.

– Nie znoszę takich imprez – odpowiedziałem szczerze i przymknąłem oczy, czując jej delikatny dotyk.

– Och, jakie gołąbeczki! – Głos Kemala wyrwał nas z uroczej bańki, w której na moment się zamknęliśmy.

– Ciebie też miło widzieć, bracie. – Odwróciłem się i zamarłem, widząc u jego boku Julię. – Julia?

– Ömer. – Długonoga blondynka skinęła głową, utkwiwszy nienawistne spojrzenie w Alanie. Cholera, jeszcze tego tu brakowało. – A kto to?

– Alano, poznaj Julię, naszą szefową działu PR. Julio, to Alana, moja dziewczyna. – Kłamstwo zataczało coraz szerszy krąg, a miało być tylko wybiegiem, który na chwilę zahamuje zapędy mojej matki.

– Dziewczyna?! – zapiszczała blondynka. – Przecież od zawsze deklarowałeś, że nie bawisz się w związki.

– Bo się nie bawi – odezwała się Alana melodyjnym głosem. – Ömer jest dużym facetem, a tacy nie bawią się w niepoważne historie, prawda, kochanie? – Położyła dłoń na moim karku i zaczęła bawić się końcówkami włosów.

– A co ty możesz wiedzieć? – Julia stała sztywno.

– Najwidoczniej więcej niż ty. – Panna Walkers zdawała się kompletnie nie brać do siebie jej złości.

– Julio, nie rób scen – warknął Kemal, odsuwając dla niej krzesło. – Siadaj.

Naburmuszona fuknęła pod nosem i usiadła, ostentacyjnie odwracając od nas głowę.

– Stary, nie miałeś kogo zabrać? – zapytałem przyjaciela najciszej, jak się dało.

– Sama mi to zaproponowała. Z braku laku… – Wzruszył ramionami. – Nie sądziłem, że zrobi jakąś scenę.

Westchnąłem. Znając Julię, to dopiero początek. To nawet nie było preludium tego, co ta wariatka potrafi. Postanowiłem, że najbezpieczniej będzie ją ignorować. Jedliśmy kolację we względnym spokoju. Alana, o dziwo, zbywała złośliwe docinki blondynki siedzącej naprzeciwko. Kemal tylko kręcił głową, najwyraźniej zażenowany takim obrotem spraw.

Z ulgą przyjąłem moment, w którym orkiestra zaczęła przygrywać, a pierwsze pary wyszły na parkiet. Dotknąłem uda mojej partnerki i przesunąłem dłoń w górę. Poczułem, że drgnęła. Nachyliłem się ku niej i szepnąłem:

– Zatańczymy?

Uniosła na mnie czekoladowe oczy i delikatnie się uśmiechnęła.

– Z przyjemnością.

Z gracją tancerki pozwoliła poprowadzić się na parkiet. Jedną dłoń położyłam tuż powyżej linii jej pośladków, a drugą złapałem za jej rękę i przyłożyłem ją sobie do serca. Dla wszystkich gapiów, którzy skupili na nas wzrok, był to jasny przekaz. Alana była moja. Pewnym krokiem prowadziłem ją po parkiecie. Wirowaliśmy wraz z muzyką i na moment świat zewnętrzny przestał istnieć. Nie widziałem otaczających nas gości. Wpatrywałem się w ciemne oczy, które teraz błyszczały radosną ekscytacją. Musnąłem jej policzek i ukryłem głowę w okolicy ucha.

– Dopiero teraz widzę cię szczęśliwą – wymruczałem.

– Bo to jest to, co kocham najbardziej na świecie.

Uniosłem głowę i odgarnąłem z jej policzka wijące się pasemko włosów. Rozchyliła lekko usta i roziskrzonym spojrzeniem wodziła wzrokiem po mojej twarzy. Gdy jej oczy zatrzymały się na dłuższą chwilę na moich ustach, nie potrafiłem się powstrzymać. Nie myśląc dłużej, pochyliłem się i skubnąłem jej dolną wargę. Gdy oddała pocałunek, wpiłem się w jej usta. Miałem gdzieś, że ludzie się gapią. Całowaliśmy się pośrodku parkietu jak para napalonych nastolatków. Dopiero gwiżdżący Kemal sprowadził mnie na ziemię.

Alana wpatrywała się we mnie rozszerzonymi oczami, a jej policzki był cudownie zaróżowione.

– Chyba zrobiliśmy niezły show – szepnęła, rozglądając się nieśmiało po sali.

Ludzie wpatrywali się w nas z zaciekawieniem. Część uśmiechała się szeroko, inni wydawali się zdziwieni, ale najlepszą minę miała moja matka, która stała nieopodal i wyglądała tak, jakby za chwilę miała paść trupem.

– Myślę, że powinniśmy się stąd ulotnić – powiedziałem cicho i poprowadziłem ją w kierunku naszego stolika.

– Skoczę tylko do toalety i zaraz wracam, dobrze? – Zabrała swoją torbkę i poszła w stronę łazienek dla gości.

Odprowadzałem ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła mi z oczu.

– Jesteś pewien, że to wszystko jest tylko na pokaz? – Kemal klepnął mnie w ramię, stając przy mnie.

– Jestem pewien – odparłem, choć wcale tak nie czułem.

– Jasne, oszukuj się, bracie. Nie jestem ślepy. – Parsknął śmiechem. – Ta mała zalazła ci za skórę.

– Och, zamknij się – warknąłem. – Będziemy się zmywać. A gdzie twoja partnerka? – Rozejrzałem się, nigdzie nie widząc blond złośnicy.

– Julia? A nie wiem. Była raczej kiepską towarzyszką, więc nie zwróciłem uwagi, gdzie i kiedy zniknęła. – Wzruszył ramionami.

Nieprzyjemny dreszcz przebiegł przez moje ciało. Intuicja nigdy mnie nie zawodziła, a teraz podpowiadała mi, że coś jest nie tak. Strach ścisnął mnie za gardło, gdy zauważyłem Julię wchodzącą na salę. Na pierwszy rzut oka wyglądała normalnie, ale jej oczy… błyszczały w bardzo niepokojący sposób. Podszedłem do niej szybkim krokiem i chwyciłem ją za nadgarstek.

– Gdzie Alana? – warknąłem groźnie, zerkając w kierunku drzwi.

– Twoja mała zabaweczka? Nie wiem. – Uśmiechnęła się zimno i z wyrachowaniem. – Może powinieneś lepiej jej pilnować?

– Jeśli coś jej zrobiłaś… – Niewypowiedziana groźba zawisła w powietrzu.

Julia wyrwała przedramię i przycisnęła je do piersi, patrząc na mnie z wyrzutem.

– Jest dla ciebie aż taka ważna? Ta dziwka nie zasługuje na kogoś takiego jak ty! – pisnęła.

– To ostatni raz, kiedy powiedziałaś o niej coś złego. – Nachyliłem się w jej kierunku, a ona cofnęła sią nieznacznie, czując bijący ode mnie gniew. – W poniedziałek twoich rzeczy ma nie być w biurze. Prawnik dostarczy ci wypowiedzenie.

– Ale…

– Jesteś skończona. – Ominąłem ją i wypadłem na korytarz.

Pobiegłem do toalety dla kobiet i nie patrząc na zszokowanych gości, wszedłem do środka.

– Alana! – krzyknąłem, ale odpowiedziała mi cisza.

Kurwa! Czułem, że coś się stało! Wypadłem na zewnątrz, rozglądając się dookoła. Nigdzie jej nie było. Pobiegłem na patio. Zatrzymałem się przy balustradzie i wytężyłem słuch. Ciemność rozjaśniały wiszące wszędzie światełka, a ciszę nocy zakłócały przytłumione odgłosy dobiegające z wnętrza posiadłości.

– Znalazłeś ją? – Kemal jak zawsze wyrósł tuż przy mnie.

– Nie. Julia coś zrobiła… – Strach ścisnął mnie za gardło.

Gdzieś z oddali dobiegł mnie stłumiony krzyk. Alana! Zerwałem się i popędziłem w tamtą stronę. Zatrzymałem się na końcu ścieżki, w miejscu, gdzie kończyła się oświetlona część ogrodu. Nasłuchiwałem przed chwilę.

– Puszczajcie, gnoje! – doleciał mnie okrzyk pełen bólu i wściekłości.

Pobiegłem prowadzony tymi odgłosami. Przy szopce na narzędzia zauważyłem poruszające się cienie. Nie zastanawiając się ani chwili, ruszyłem w ich kierunku. Chwyciłem pierwszego, który stał bliżej, i trzasnąłem go w szczękę, posyłając na ziemię.

Pod ścianą budynku leżała skulona Alana, a nad nią wisiał drugi z napastników. Oderwałem go od dziewczyny i zacząłem okładać pięściami, aż z jego twarzy została krwawa miazga.

– Ömer! – Dobiegł mnie jej słaby głos.

Odrzuciłem nieprzytomnego faceta i dopadłem do drżącej postaci. Jej sukienka była cała w strzępach, a włosy w nieładzie. Ciało miała umorusane ziemią, a z podrapanych kończyn sączyła się krew. Klęknąłem przy niej i ostrożnie wziąłem ją w ramiona. Dopiero wtedy jej ciałem wstrząsnął szloch.

– Przyszedłeś po mnie. – Płakała.

– No pewnie, mała, kto jak nie ja. – Objąłem ją, uważając, by nie sprawić jej bólu. – Zabije tych skuriwieli – warknąłem.

– Ömer! Alana! – Lekko zdyszany Kemal podbiegł do nas. – Kurwa, co tu się wydarzyło?!

Jego spojrzenie spoczęło na poturbowanej dziewczynie.

– Wezwij policję, zanim stracę resztki opanowania i sam wymierzę sprawiedliwość – wycedziłem.

Okryłem Alanę marynarką, a ona wtuliła się w moje ramiona. Gwałtownie odwróciłem się, słysząc, że jeden z napastników jęczy, próbując się podnieść. Podszedłem do niego, kucnąłem i chwyciłem za poły koszuli.

– Kto was nasłał? – zapytałem, walcząc z chęcią ponownego przywalenia w jego parszywą gębę.

– Wal się – wypluł mężczyzna.

– Wiesz, kim jestem? – Gdy na jego twarzy mignęło zrozumienie, ryknąłem: – Jestem Ömer Allen, a ty podniosłeś rękę na moją kobietę! Wiesz, co powinienem teraz z tobą zrobić?

Niedoszły gwałciciel zbladł, wpatrując się we mnie szeroko otwartymi oczami.

– Kto was wynajął? – zapytał Kemal stojący tuż obok.

– Jakaś blondynka. Powiedziała, że tamta dziewczyna… – Skinął głową w kierunku Alany. – …jest dziwką i każdy może skorzystać.

Przeklęta Julia!

– Zabiję ją! – zagroziłem Kemalowi.

– Bracie. – Położył mi rękę na ramieniu. – Policja jest już w drodze. Julia zapłaci za to, co zrobiła. Ci dwaj też.

Nozdrza mi falowały, a dłonie zacisnęły się w pięści. Policja… Tej trójce należało się coś o wiele gorszego niż areszt. Pałałem żądzą mordu!

Niebieskie policyjne światła błysnęły i po chwili z radiowozów wybiegli gliniarze. Zrobiło się zamieszanie, a z posiadłości wyszli pierwsi gapie. Na schodach prowadzących do ogrodu zebrała się duża grupa gości, którzy pokazywali nas sobie palcami i szeptali.

– Pani będzie musiała złożyć zeznania. – Głos funkcjonariusza wyrwał mnie z zamyślenia.

– Ta pani wraca teraz ze mną do domu. Obejrzy ją lekarz, a na zeznania przyjedziemy jutro w towarzystwie naszego prawnika – odpowiedziałem twardo i przyciągnąłem do siebie dziewczynę.

– Ale, proszę pana… – zaczął policjant, lecz zamilkł, widząc mój wzrok. – Dobrze, proszę przyjechać jutro rano.

– Możesz iść? – zapytałem.

– Chyba… chyba tak – odszepnęła.

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Obrońca

Ludka Skrzydlewska

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Monika Skabara | Sponsor
Ludka Skrzydlewska | Obrońca
Nana Bekher | Drań
Karolina Jurga | Drapieżnik
K.C. Hiddenstorm | Egzekutor
Paulina Zalecka | Motocyklista
Agata Sobczak | Prześladowca
E. Raj | Snajper
Sandra Robins | Skazaniec
Camille Gale | Ochroniarz
Spis treści:
Karta redakcyjna

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Joanna Pawłowska

Redakcja: Jolanta Olejniczak-Kulan

Korekta: Katarzyna Kusojć

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © Tyshchenko Photography / Shutterstock.com

Sponsor © 2021 by Monika Skabara

Obrońca © 2021 by Ludmiła Skrzydlewska

Drań © 2021 by Nana Bekher

Drapieżnik © 2021 by Karolina Jurga

Egzekutor © 2021 by K.C. Hiddenstorm

Motocyklista © 2021 by Paulina Zalecka

Prześladowca © 2021 by Agata Sobczak

Snajper © 2021 by E. Raj

Skazaniec © 2021 by Sandra Robins

Ochroniarz © 2021 by Camille Gale

Copyright © 2021, Niegrzeczne Książki an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2021

ISBN 978-83-67069-18-2

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek