Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Serca nie da się oszukać
Trzydziestoletnia Nina Nowak po śmierci swojego chłopaka przeżywa załamanie. Wspomnienia nawiedzają ją w koszmarach, a jedyne ukojenie przynoszą pigułki nasenne. Przykre doświadczenia czynią z niej kogoś zimnego i wyrachowanego – kobietę nie do zdobycia.
Aby wyrwać się z matni, Nina przeprowadza się do Kopenhagi i rozpoczyna karierę jako menedżerka nocnego klubu. Za nic ma gorące spojrzenia oraz propozycje otaczających ją mężczyzn. Realizacja planu, by nigdy nie zdejmować obojętnej maski, przychodzi jej z łatwością. Wszystko zmienia się, gdy w jej klubie pojawia się Kriss.
Mężczyzna okazuje się nad wyraz wytrwałym i godnym przeciwnikiem. Podczas ich pierwszej rozmowy biznesowej nieustannie między nimi iskrzy. Kolejne spotkania niosą emocje, których nie sposób utrzymać na wodzy. Nina nie wie jeszcze, jak bardzo gorąca relacja z Krissem wpłynie na jej życie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 319
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wszystkim moim czytelnikom.
„Żaden z nich nie wie, że zbudowałeś dla mnie piekło Sztyletem w serce dobijają mnie wspomnienia… I przez to jestem całkiem sam…”
Sztyletem w serce – Seni, Inee
Mimo zamkniętych powiek czuję, że ciepłe promienie padają na moją twarz. Jest już przed dwunastą, a ja nie spuściłam rolet, więc słońce może swobodnie rozświetlać moje mieszkanie. Czuję się błogo. Leżę w ciepłym łóżku, otulona miękką kołdrą, i nie spieszę się z rozpoczęciem nowego dnia. Wróciłam o trzeciej w nocy z klubu i chcę trochę odpocząć przed kolejną nocą.
Słyszę ciche pomrukiwanie Lila, który leży w nogach i cierpliwie czeka, kiedy łaskawie wstanę, żeby nakarmić koty. Hugo pewnie wygrzewa się na uszaku – ma już dziesięć lat i jest leniwy.
Pracuję w Gold, najdroższym nocnym klubie w Kopenhadze. Jestem trochę zmęczona takim systemem pracy, ale to jedyna ucieczka przed nocnym horrorem wspomnień. Jestem dobra jako menadżerka. Poza tym odpowiada mi to też z innych względów. Moja kariera zawodowa ma się dobrze, ale za to moje życie uczuciowe kończy się na dwóch kotach. Tylko je kocham.
Od tragicznej śmierci Benna minęły dwa lata. Moje życie legło w gruzach z dnia na dzień. W wieku dwudziestu ośmiu lat pochowałam faceta, z którym byłam w związku tylko, albo aż, dwa lata. To nie był związek idealny, z perspektywy czasu stwierdzam, że był wręcz toksyczny, ale byłam zakochana i uzależniona od niego, nie miałam siły odejść. Zrobił to Benn, w sposób egoistyczny i samolubny – przedawkował heroinę po kolejnej zakrapianej imprezie u swoich znajomych. Wstrząsnęło to mną, kompletnie się załamałam. Nie radziłam sobie z pracą, życiem, nie spałam. Stawałam się wrakiem człowieka. Z pomocą przyszedł Xanax. Zasypiałam tylko na tabletkach. Kiedy ich nie wzięłam, budziłam się zlana potem, zapłakana i z krzykiem, przeżywając coraz to nowe koszmary. W dzień ratował mnie Inozytol w większych dawkach.
Zamknęłam się w sobie. Ogromne wsparcie mojego znajomego Daniela i mojej babci pomogło mi w miarę się pozbierać. Jednak wszystko przypominało mi wspólne życie. Postawiłam na zmianę o sto osiemdziesiąt stopni. W ciągu paru miesięcy złożyłam wypowiedzenie w pracy w Londynie, spakowałam swoje rzeczy, dwa koty i wyjechałam do Kopenhagi. Tu, z pomocą Daniela, objęłam stanowisko menadżerki nocnego klubu. Praca była absorbująca, więc poświęcałam jej dużo czasu, nie pozwalając sobie na rozczulanie się nad sobą. Uciekłam od przeszłości. Uczęszczałam na kurs duńskiego i uczyłam się go z wielką pasją. Moją całą atencję przeznaczyłam na zorganizowanie nowego życia i klub. W Kopenhadze pomału wyszłam z żałoby, ale wspomnienia wracają i nie pozwalają o sobie zapomnieć. W środku cały czas czuję pustkę i nie umiem się otworzyć. W pracy staram się stwarzać pozory normalności, chcę ostatecznie zamknąć tamten rozdział. Leki pomagają mi kontrolować emocje i tworzyć złudzenie obojętności. Jest mi wygodnie, chociaż w głębi serca wiem, że buduję domek z kart.
Od momentu przeprowadzki nie poznałam nikogo, kto wydałby się interesujący – albo tego nie dostrzegłam. Stronię od bliskich relacji damsko-męskich. Pozostaję zdystansowana i oziębła wobec płci przeciwnej. Nie pozwalam nikomu zbliżyć się do siebie. W klubie otacza mnie wielu klientów, ale tych wolę omijać szerokim łukiem, bo nie chcę stać się przygodą na jedną noc. Potrafię rozmawiać z uśmiechem na ustach, ale serce mam rozdarte przez granat. Sztukę udawania i kamuflażu opanowałam do perfekcji.
Szef jest zadowolony z mojej pracy. Stosunki między nami są czysto formalne, a relacje utrzymujemy wyłącznie na płaszczyźnie zawodowej. Jest mu na rękę, że tak bardzo angażuję się w swoje obowiązki.
***
Spod okna dobiega mnie łomot i miauknięcie, co oznacza koniec leżenia. Wstaję, przygotowuję i wypijam świeżo wyciśnięty sok z selera naciowego. Karmię futerka, które, najedzone, postanawiają wrócić do łóżka i zająć moje miejsce. Przygotowuję owocowe śniadanie i siadam w salonie na kanapie, żeby przejrzeć e-maile oraz terminarz na najbliższe dni.
Lubię moje nowe niezależne życie. Sama się do siebie uśmiecham, przeglądając media społecznościowe.
Po śniadaniu i ogarnięciu bieżących spraw postanawiam wskoczyć pod szybki prysznic. Nawijam długie blond włosy na grubą szczotkę, nakładam na twarz ujędrniającą maseczkę, a pod oczy – płatki żelowe. To, że jestem sama, nie oznacza, że o siebie nie dbam. Lubię się rozpieszczać, wyglądać i czuć się seksownie. Chętnie podkreślam swoją figurę ubiorem. Widzę, jak mężczyźni na mnie patrzą. Schlebia mi to, ale jestem jak bryła lodu… i nie dopuszczam do siebie nikogo.
Mimo, że natura poskąpiła mi długich nóg, to mam figurę, której mogą mi pozazdrościć inne dziewczyny. Nie jestem wysoka, mierzę ledwie sto sześćdziesiąt centymetrów, dlatego chodzę w szpilkach. Ważę pięćdziesiąt kilogramów, jestem bardzo zgrabna, a przy tym mam piękny, duży biust, który przyciąga spojrzenia mężczyzn. Odżywiam się zdrowo, stosuję głównie dietę wegetariańską i witariańską. Unikam alkoholu, co nie znaczy, że go wcale nie piję. Raz w tygodniu wpadam na siłownię, żeby odreagować, albo wychodzę na miasto pobiegać.
Kończę makijaż przed lustrem, nakładając czerwoną szminkę na usta, i znów jestem gotowa do odegrania roli twardej, zimnej i niedostępnej kobiety. Wyciskam jeszcze na rękę dwa szczęścia Inozytolu – witaminy B8, dającej lepsze efekty niż niektóre psychotropy.
***
Dzisiaj, trzydziestego września, są urodziny Poli i planujemy to uczcić z dziewczynami w naszym klubie. Ona o tym nie wie, bo to niespodzianka. Chcemy wypić parę drinków po północy i potańczyć trochę. Oczywiście wszystko za zgodą szefa. Ostatnio rzadko bywa w klubie, przede wszystkim dlatego, że biznes przynosi dochody. Wykonuję swoje obowiązki perfekcyjnie, więc dostałam pozwolenie na trochę przyjemności. Bardzo lubię tańczyć przy klubowej muzyce, więc taką przygotowałam na nasze małe nocne party. Jeśli klienci nadal będą, przydzielone dziewczyny się nimi zajmą.
Przed wyjściem przygotowuję sobie jeszcze sałatkę z bogatym miksem surowych warzyw i ziaren, z moim dressingiem.
Chcę się zabawić, zapomnieć, oderwać się od rzeczywistości i poczuć wolna. Wybieram na wieczór biały gorset z prześwitującym, tiulowym pasem na brzuchu i z pionowymi wstawkami koronki. Koronka jest też na miseczkach, więc są trochę ażurowe. Zakładam białe, wycięte, koronkowe figi i samonośne czarne pończochy, także wykończone koronką. Czarna krótka spódnica zakrywa wszystko, jedynie rozporek zdradza, co mam pod spodem. Na gorset nakładam biały, błyszczący, lejący top na ramiączkach, z głębokim dekoltem w kształcie litery V. Czarna dopasowana marynarka świetnie uzupełnia mój ubiór. Jeszcze perfumy Miss Dior i oto jestem gotowa do pracy, a potem zabawy. Zamawiam taksówkę i karmię koty, a potem, mówiąc im, że wrócę bardzo późno, i całuję ich pyszczki. Zakładam płaszcz i zabieram prezent dla Poli, na który złożyłyśmy się wszystkie.
Najpierw czeka mnie praca, więc od razu przechodzę do moich obowiązków. Jestem uporządkowana i precyzyjna, lubię mieć wszystko zapięte na ostatni guzik. O dwudziestej drugiej, wciąż siedząc przed laptopem, aktualizuję info na stronie klubu, rezerwuję stoliki na wieczór kawalerski i zjadam marchewki pokrojone w słupki, orzechy brazylijskie i pistacje. Potem robię rundę po sali, rozmawiając z hostessami o pracy.
Dziewczyny tańczą, paru klientów na sali, wszystko idzie według planu. Z baru zabieram wodę i mierząc gości obojętnym wzrokiem, wracam do siebie. Odbieram telefon od szefa i informuję go, jak wygląda sytuacja. Wreszcie zamykam laptop, bo nie zamierzam wracać już do biura. Biorę moje rzeczy i wychodzę na salę.
Sprawdzam na zapleczu, czy z tortem wszystko OK. Przygotowuję go do zapalenia zimnych ogni na barze. Kiwnięciem głowy przywołuję Petrę z drugiego końca baru.
– Za chwilę wyjdę na salę za Polą. Wypijmy po jednym, bo mam stres przed klientami.
– Co ty? To co pijemy? – pyta roześmiana, wystawiając kieliszki.
– Czystą – mówię krótko.
– Cyk, pyk i masz – śmieje się Petra, podsuwając mi szkło. Odwracamy się plecami do klientów siedzących przed barem i pijemy. Ignoruję wszystkich dookoła.
– Jak znajdę Polę i zacznę mówić, niech Olga przyniesie alkohol, a ty zabierz tort.
– Mówisz i masz, Nina.
Puszczam do Petry oko i uśmiecham się szeroko. Odwracam się i automatycznie poważnieję. Idę w poszukiwaniu Poli, dając znak dziewczynom. Jest i ona – tańczy na sali przed klientem. Biorę mikrofon do ręki. Podchodzę, ciągnę Polę za rękę, a drugą macham do klienta, usprawiedliwiając się. Przyciszam muzykę i zaczynam mówić z uśmiechem, najpierw po duńsku, a potem po angielsku:
– Proszę państwa, nasza koleżanka obchodzi dziś urodziny, więc przepraszamy za niedogodności. Będziemy trochę się bawić. Wszystkiego najlepszego, Pola, od nas wszystkich!!!
Wszyscy patrzą na nas. Dziewczyny się zebrały i śpiewamy Poli sto lat. Pora na tort i drinki. Idziemy do czwórki, zarezerwowanego dla nas stolika.
Włączam muzykę, żeby wszystko wróciło do normy. Obcałowujemy Polę, składamy życzenia i pijemy drinki. Na koniec wręczamy torbę z prezentem.
– Dziewczyny, jesteście kochane. – Wzruszona Pola patrzy na piękne zwisające kolczyki, komplet bielizny i drogie perfumy, którymi się zachwycała, jak byłyśmy na zakupach.
Śmiejemy się, próbujemy tortu. Część dziewczyn wraca do tańców, mają się zmieniać, tylko Pola nie musi, no chyba że będzie chcieć. Kelnerki biorą się do pracy, barmanki idą za bar, a hostessy w ruch.
– Dziewczyny, co chcecie do picia? Idę akurat za bar. Musimy rozruszać ten parkiet. – Unoszę znacząco brwi, uśmiechając się przy tym tajemniczo.
– Szoty i sok! – krzyczą zgodnie.
Wpadam za bar z pełną tacą pustego szkła, kręcąc się, omiatam go wzrokiem. Zarejestrowałam jakiegoś klienta, który siedzi przy końcu blatu – tam, gdzie wchodzimy – i patrzy na mnie. Cholera, ciepło się robi. Odrzucam włosy do tyłu, rozpinam i ściągam marynarkę, żeby zostawić ją tu. Szybko uzupełniam puste szkło na tacy tym, co tylko wpada mi do ręki. Poruszam się przy tym zmysłowo, w rytm muzyki. Alkohol mnie rozluźnia. On wciąż przygląda mi się, a ja, poważna, posyłam mu wymuszony półuśmiech.
– Mogę prosić wodę? – odzywa do mnie po duńsku.
– Jaką? – pytam, patrząc poważnie w jego szare oczy.
– Mineralną, poproszę – odpowiada, wnikliwie mi się przyglądając.
Nalewam i stawiam przed nim szklankę.
– Chciałbym wiedzieć, co lubisz – pyta, wbijając we mnie swoje szare oczy.
Oho, następny, co by sobie chciał porozmawiać. Nie mam ochoty na small talk przy barze, więc wypalam, zabierając tacę:
– Ciepłą wódkę i szarpanie za włosy… – mówię poważnie, posyłając mu wymowne spojrzenie, po czym dodaję: – Ale dzisiaj nie idą w parze… – Znikam, nie dając mu czasu na odpowiedź.
Wypiłyśmy kolejną kolejkę, żartujemy i śmiejemy się. Zaczynamy tańczyć przy naszym stoliku w rytm Hurricane Ofenbach i Elli Henderson. Kolejną kolejkę przynosi hostessa.
Po pewnym czasie wbiegam za bar. Uśmiecham się do Petry, poruszając biodrami do melodii i kiwając rękami w górę.
– Nina, widzę, że dobrze się bawisz. – Śmieje się ze mnie.
– Trochę mi się zaczyna odklejać. – Wzruszam rozbawiona ramionami, kręcąc pupą małe ósemki. Nalewam znowu pełną tacę.
Klient, jak siedział, tak siedzi i dalej się przygląda. Konfrontuję jego spojrzenie z moim. Przesuwam się z tacą bliżej niego, nie spuszczając z niego wzroku.
– Napij się ze mną wódki, proszę – mówi, podsuwając mi jeden kieliszek. Drugi unosi w moją stronę. – Widzę w twoich oczach, że bawisz się całkiem nieźle.
– Widzę w twoich oczach, że robi się niebezpiecznie… – Uśmiecham się, patrząc mu prosto w źrenice i wypijam szota bez mrugnięcia. Odchodzę od baru z kolejną porcją drinków.
Tańczymy z dziewczynami na parkiecie, zapominając o wszystkim. Klienci obserwują, jak szalejemy. Wyginamy się z Polą i śmiejemy. Podchodzimy do rury na małym podeście, śpiewając nasz hymn: Flowers Miley Cyrus. Obydwie zaczynamy się przy nim zmysłowo poruszać. Kątem oka widzę, ilu klientów na nas patrzy. Impreza trwa w najlepsze. Dziewczyny przyniosły kolejne drinki i wołają nas na kolejkę. Pijemy, tańczymy.
Wychodzę do toalety. Myję ręce, patrząc w lustro. Czuję, że jestem już dość pijana, powinnam przystopować. Może nawet jestem bardzo pijana – chyba nie potrafię tego sama ocenić.
W korytarzu przed toaletami widzę klienta od wódki. Patrzy, jak zbliżam się lekko chwiejnym krokiem i poruszam przy tym zmysłowo biodrami.
– Chyba masz dość? – zagaduje mnie.
– Chyba czas wracać do żony? – ironizuję.
– Chcę ci pomóc – ciągnie.
– Zbierasz dupy jak pokemony? A ja cię nie słucham, świetnie SAMA radzę sobie ze sobą, jak widzisz! – odpowiadam, uśmiechając się ironicznie, i wymijam go w drodze do baru.
Zabieram dwie butelki: wódkę i ciemny likier ziołowy. Wchodząc na salę, spotykam mężczyznę, który patrzy na mnie z lekko zaskoczonym uśmiechem. Z gracją kłaniam się jak księżniczka i idę do stolika, żeby rozlać alkohol do kieliszków. Tańczymy jeszcze trochę i pijemy mieszane szoty. Kiedy się kończą, idę do baru, a jakiś pijany klient wpada na mnie niechcący, wylewając na mnie całego drinka. Cienki top niebezpiecznie przylega do moich piersi i robi się prawie przezroczysty… Mam dość. Piorunuję go wzrokiem i odchodzę na bar.
– Zadzwoń po taxi, niunia, jestem zalana na dwa sposoby. Zamknijcie klub z ochroną. – Wskazuję głową top i śmieję się, przechylając głowę do tyłu.
– Nina, szybko się urządziłaś, jutro masz kaca giganta, kochana. – Petra gładzi mnie po ramieniu, po czym zamawia mi przejazd.
– No, ale to będzie dopiero jutro – śmieję się sama z siebie, wkładając marynarkę, i zabieram torebkę oraz płaszcz. – Żegnajcie! – macham całej obsłudze baru jak królowa.
Kriss
Co za wieczór. Ronn zadzwonił, czy mogę skontrolować klub dzisiaj pod jego nieobecność. Tancerki chciały zrobić małą imprezę urodzinową. Zgodziłem się. Jest tam Nina… Ona nie dostrzega mężczyzn. Piękna, zdolna, lecz niedostępna i oziębła. Dzisiaj zwróciła na mnie uwagę, ale tylko dlatego, że piła. Zazwyczaj mnie nie zauważa. Czuć dystans i chłód. Jestem ciekawy, czy będzie coś z tego pamiętać…
***
Wychodzę przed klub po auto, bo Nina już się zbiera. Klient wylał na nią drinka i jej top zrobił się prześwitujący, co wyprowadziło mnie z równowagi i chciałem zabić tego typa… Podjeżdżam. Ona stoi przed wejściem. Widać, że jest bardzo pijana.
– Proszę do auta. – Otwieram jej drzwi.
– Hmm, jakie ładne i drogie taxi. – Śmieje się i lekko chwieje na szpilkach.
Pomagam jej usiąść obok kierowcy, bo ma problemy z równowagą.
– Jak masz na imię, panie kierowco całą noc mnie obserwujący? – pyta rozbawiona.
– Kriss – odpowiadam. – A ty? – To pytanie retoryczne, przecież wiem, kim jest.
– Nina. Jestem pijana Nina, proszę mnie nie wykorzystywać. – Chichocze, mrugając zalotnie.
– Nie mam w zwyczaju sypiać z pijanymi kobietami, a tym bardziej ich wykorzystywać. – Zerkam, jak próbuje zmienić stację radiową na kokpicie.
– Jaka szkoda! – Podgłaśnia muzykę, śpiewając.
Dojeżdżamy. Zatrzymuję auto, pomagam jej wysiąść. Jest w jeszcze gorszym stanie i muszę jej pomóc otworzyć główne drzwi kluczem.
– Nino, sama nie trafisz, pomogę ci – mówię.
W windzie wcisnęła swoje piętro, ale miała duże trudności z utrzymaniu równowagi. Podtrzymywałem ją w pasie. Potem wprowadziłem ją do mieszkania i ściągnąłem z niej płaszcz i marynarkę. Zaprowadziłem do salonu i posadziłem na kanapie.
Zasypia na siedząco. Ściągam z jej stóp szpilki i unoszę nogi.
– Lepiej, jak będziesz spała w ubraniu – proponuję. Śpi, nie słyszy.
Po chwili zaczyna wstawać, jednak jeszcze czuwa. Chce ściągnąć mokry top… Do cholery, muszę jej pomóc i robię to. Moim oczom ukazują się piękne piersi w białym gorsecie. O cholera, nie kontroluję mojego wzwodu… Próbuje rozpiąć guzik w spódnicy, ale nie udaje jej się, więc jej pomagam. Czuję jej perfumy, uderzają mi do głowy. Zamykam oczy i głęboko wciągam zapach, upajając się nim. Rozpiąłem wreszcie guzik i rozsuwam suwak, obejmując ją. Tego się dzisiaj nie spodziewałem. Ona siedzi bezwładnie, patrząc na mnie pustymi niebieskimi oczami. Ma piękne usta, a ja mam ochotę ją pocałować…
– Chcesz ściągnąć spódnicę, czy tak cię zostawić, Nina? – pytam, próbując zapanować nad drżeniem głosu.
– Bez – mamrocze ze spuszczoną głową.
Nabieram głęboko powietrza, bo boję się tego, co zobaczę. Zsuwam jej tę ciasną kieckę. Moim oczom ukazują się koronkowa bielizna i pończochy. Do cholery, mam ochotę ją zerżnąć. Teraz, pomimo, że jest nieprzytomna i pewnie mnie za to znienawidzi. Przełykam głośno ślinę. Układam ją na kanapie w wygodnej pozycji. Patrzę na nią ostatni raz i nakrywam ją kocem. Zatrzaskuję drzwi wyjściowe od zewnątrz. Wypuszczam ciężko powietrze i zbiegam po schodach z szóstego piętra, jak najszybciej się da, żeby o niej nie myśleć.
Dzień po imprezie jest bardzo trudny, noc w pracy też. Kac gigant to kara za dobrą zabawę. Wstałam nakarmić koty o ósmej, a potem spałam do trzeciej. Kiedy się przebudzałam, piłam hektolitry wody. W końcu się zwlokłam, wzięłam prysznic i wypiłam sok pomarańczowy, przygotowując się do wyjścia.
W pracy bez nowości, taki standard. Śmiejemy się z imprezy i naszych wygłupów. Okazuje się, że mało pamiętam, a właściwie pamiętam tylko pracę przed imprezą i jej początek. Potem czarna dziura. Dużo wypiłam, aż za dużo, i do tego kombinacja z lekami. Jestem wykończona i wyglądam chyba okropnie, choć starałam się to ukryć pod makijażem. Dziewczyny prezentują się trochę lepiej, na szczęście. Kawa mi nie pomogła, oczy się same zamykają, ale jakoś wytrzymuję do końca.
Na razie dość alkoholu. Wolę tabletki. Praca bez alkoholu i wyskoków daje mi kontrolę nad sobą.
***
Siedzę na kanapie, głaszcząc śpiące koty. Mam jeszcze chwilę przed wyjściem do klubu. Dzwoni mój telefon, zapomniałam zabrać służbowy… To Petra, nasza barmanka i moja dobra znajoma.
– Słucham, Petra, co się dzieje?
– Cześć, Nina, nie obudziłam cię?
– Cześć, ależ skąd – odpowiadam. – Mów, o co chodzi?
– Zapomniałaś telefonu służbowego. Wydzwaniał, więc odebrałam. Dziś przyjeżdża nowa dziewczyna na próbę do pracy, będzie o godzinę później.
– Dziękuję ci, Petra. Masz u mnie piwo…
– Dzięki i zapamiętam to sobie na przyszłość, widzimy się wieczorem.
– Pa, Peti. Dziękuję za telefon.
Po rozmowie wybieram strój do pracy na dzisiejszą noc. Noc jak w każdym klubie. Dziś czeka mnie jeszcze spotkanie organizacyjne z klientem o dwudziestej trzeciej. Mam nadzieję, że szybko się z tym uporam i uda mi się wyjść wcześniej. Nawet nie wiem, z kim dokładnie mam rozmawiać, bo szef to organizował. Decyduję się na granatową ołówkową spódnicę z długim rozporkiem, czarny, satynowy, dopasowany gorset i czarną, dłuższą marynarkę. Czarne szpilki dopełniają mój ubiór, choć w klubie raczej nie będę rzucać się w oczy przy naszych tancerkach i hostessach…
Ostatni raz spoglądam w lustro, doszukując się przypadkowych niedoskonałości, poprawiam szminkę i idę do kuchni. Karmię wygłodniałe futerka, szykuję im jedzenie na noc. Zaczynam zbierać się do pracy. Biorę płaszcz i delikatny szal. Idę do auta. Jesień jest pochmurna i wietrzna, ale dość ciepła. Pogoda szybko się zmienia, po poobiednim słońcu dawno nie ma śladu, ale czego się spodziewać na początku października. Naciągam szal na głowę, żeby wilgotne powietrze nie zrobiło z moich włosów grzywy lwa i ruszam do klubu.
Jak zwykle jestem przed czasem, więc mam chwilę na sok pomarańczowy. Za godzinę ma się zjawić nowa tancerka na próbę. Mam ją wprowadzić i wyjaśnić panujące u nas zasady. Oby nie było z nią problemów.
Witałam się z dziewczętami przy barze, po czym zabieram swój sok i zmierzam do garderoby tancerek.
– Hej, jesteśmy w komplecie? Dzisiaj na próbę przyjdzie nowa, więc przyjmijcie ją dobrze. Przyprowadzę ją później. – Dziewczyny kiwają głowami i wracają do ćwiczenia układów tanecznych.
Zagaduję ochroniarzy o nowego, którego dziś brakuje.
Potem zaczepiam Polę i pytam, czy wszystko w porządku między dziewczynami. Z nią dogaduję się najlepiej, bo jest najdłużej w zespole i potrafi mnie rozśmieszyć jak mało kto. Pola pochodzi z Łotwy, jednak dziadków miała z Polski i dzięki temu rozmawiamy po polsku. Ma dwadzieścia cztery lata i typowo słowiański typ urody: brązowe oczy, niezbyt jasne blond włosy. Jest chuda, mojego wzrostu. Pracuje w klubie dwa lata dłużej ode mnie. Bywa zamknięta w sobie, ale znalazłyśmy wspólny język. Czasami spędzamy razem czas wolny. Ona nie puszcza się z klientami po pracy. W klubie dziewczyny tylko tańczą i nie świadczą żadnych usług seksualnych za pieniądze. Ja oficjalnie nic nie wiem i nie podejmuję tematu. Każda w wolnym czasie robi to, co chce, oby im to nie przysporzyło problemów.
Przeglądam faktury, grafik spotkań, maile, po czym zerkam na zegarek – już dwudziesta pierwsza. O tej godzinie mam przeprowadzić rozmowę kwalifikacyjną.
Wchodzę na salę i siadam na wysokim krześle barowym. Zamawiam wodę z cytryną i przeglądam zamówienia barowe.
W tle leci muzyka, dziewczyny krążą po sali, klienci zaczynają się pojawiać. Po chwili słyszę głos dobiegający zza moich pleców:
– Dobry wieczór, jestem Gabriela i mam spotkanie w sprawie pracy tancerki.
Jest dość chuda i wysoka, ma włosy do ramion w kolorze mahoniowym. Bardzo ładna twarz, oczy brązowe, młoda i taka niewinna. Klientom będzie się podobać.
– Witaj, jestem Nina, będzie lepiej, jak będziesz mówić mi po imieniu, tak będzie łatwiej. Jestem menadżerką i, tak jak mówiłam przez telefon, możesz dzisiaj bez zobowiązań przepracować wieczór. – Podsuwam jej kartkę z cenami drinków, cenami tańców VIP i wynagrodzeniem, jakie dostanie za dzisiejszą noc oraz z ogólnymi zasadami.
Kątem oka spoglądam na nią i uśmiecham się, po czym proponuję jej kawę, żeby mogła przeczytać wszystko na spokojnie.
Uśmiecha się niepewnie i pochyla lekko głowę nad kartką. Przyjechała tu, mając już zapewniony start – mieszkanie. Musi tylko wykazać się umiejętnościami tanecznymi, ale także marketingowymi.
– Kolację zamawiają dziewczyny, więc z nimi uzgodnij, co chcesz jeść – na koszt firmy. Do mieszkania pójdziecie po pracy, jeśli nie masz się dziś gdzie przespać. Tancerki wychodzą po kolei, żeby tańczyć przy rurze do pole dance. Raz w tygodniu dziewczyny ćwiczą nowe układy, więc możesz się uczyć od nich i ćwiczyć z nimi. Wynagrodzenie – tak jak masz na papierze, plus procent za pokoje VIP i drinki.
– Dobrze, mam parę pytań.
– Pytaj, o co chcesz, po to tu jestem – odpowiadam zachęcająco.
– Czy na sali trzeba się rozbierać do topless?
– Nie, górę ściągasz tylko w pokojach VIP na życzenie klienta. Czasem wcale nie musisz tego robić, tylko rozmawiasz, czasem facet masuje ci zmęczone stopy, a czasem go pocieszasz. Wszystko zależy od typu klienta. Musisz wyczuć, czego chce – wyjaśniam.
– Czy klienci mogą dotykać tancerki?
– Nie, nie mogą na sali dotykać dziewczyn. W pokojach VIP zależy to od ciebie – odpowiadam z nieśmiałym uśmiechem. Co robią za zamkniętymi drzwiami, całkowicie mnie nie interesuje.
– Czy napiwki muszę oddawać? – pyta Gabriela.
– Napiwki są twoje – kwituję.
– Czy mogę prosić o pożyczenie jakichś butów?
– Jasne, na pewno znajdziemy jakieś niskie szpilki. Zaprowadzę cię do dziewczyn i one pomogą ci ze wszystkim, możesz też śmiało przyjść do mnie.
– Ok. Dziękuję bardzo.
Wstaję od baru i ruszamy w stronę pokoju dziewcząt. Zostawiłam Gabi z nimi, bo wiem, że w tym gronie nic się jej nie stanie.
Wracając przez salę z garderoby, widzę mojego szefa. Ronn jest koło pięćdziesiątki, szpakowaty, przystojny, wysoki i żonaty. Łączą nas stosunki czysto służbowe. Stoi przy barze z wysokim, dobrze zbudowanym brunetem, prawdopodobnie to klient, z którym mam spotkanie, żeby uzgodnić warunki imprezy. Kiedy mnie widzi, kiwa ręką w moją stronę. Zbliżam się do nich, a wtedy mężczyzna stojący obok szefa obraca się w moją stronę.
Nasze oczy się spotykają. Spogląda na mnie, a ja czuję się jak sparaliżowana, aż mnie przeszły ciarki. Zaskoczona, mam parę sekund, żeby opanować się i uspokoić myśli, nim dołączę do nich. On nie spuszcza ze mnie wzroku. Patrzy mi prosto w oczy, pewny siebie. Nawet, kiedy staję przed nimi, nie przestaje prześwietlać mnie swoimi szarymi tęczówkami.
– Kriss, pozwól, że przedstawię ci Ninę, menadżerkę klubu. To z nią będziesz współpracował. Nina mówi doskonale po angielsku i duńsku.
Nie spuszczając ze mnie szarych oczu, mężczyzna wyciąga do mnie rękę na przywitanie.
– Kriss Mc Berger, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie przyjemna. – Przy słowie „przyjemna” uśmiecha się lekko i tajemniczo.
– Miło mi pana poznać, panie Mc Berger, mam nadzieję, że spełnimy pańskie oczekiwania – odpowiadam oficjalnie, siląc się na lekki uśmiech. Staram się skoncentrować na uporządkowaniu myśli. Facet przystojny, jak wielu, ale żaden nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Muszę szybko zapomnieć o jego spojrzeniu, omawiając z szefem bieżące sprawy. Szare oczy nie przestają mnie obserwować… Coś w nich mnie niepokoi, ale muszę przecież być profesjonalistką.
– Szefie, przygotowałam ogólny konspekt dla pana Mc Bergera, mam go w moim biurze. Może przyniosę go, żebyśmy mogli wszystko przedyskutować? – pytam, licząc na aprobatę szefa, a tym samym na zyskanie czasu na zebranie myśli. Jednak Ronn mnie zaskakuje.
– Nina, poradzisz sobie sama doskonale. Ja muszę wracać natychmiast do domu, myślę, że obejdziecie się beze mnie. Kriss, jesteśmy w kontakcie, zostawiam cię z pełną odpowiedzialnością w dobrych rękach. – Ściska dłoń znajomemu i wychodzi.
Stara zagrywka szefa – wszystko zostawia na moich barkach. Wie dobrze, że wszystko dopnę na ostatni guzik. No nic, poradzę sobie. Oby typ ofertę zaakceptował i szybko się go pozbędę. Zostaliśmy sami, więc od razu przechodzę do rozmowy.
– Tak jak wspominałam, ofertę mam w moim biurze, proszę za mną, tam możemy omówić warunki i nanieść poprawki. – Taksuje mnie wzrokiem.
– Z całą przyjemnością, ale pod warunkiem, że będziesz mówiła do mnie po imieniu, Nino. – Na jego twarzy znów pojawia się tajemniczy uśmiech.
Czy on flirtuje ze mną, czy to jego normalny styl rozmowy? Nie wiem, ale muszę się wysilić, żeby się skupić na pracy.
– Zgadzam się, Kriss – odpowiadam krótko, po czym zwracam się do barmanki z prośbą o dwie kawy i każę je przynieść do mojego biura. Odwracam głowę w jego stronę i ręką wskazuję kierunek, w którym mamy iść, a on kiwa głową. Przechodzimy przez salę migającą kolorowymi światłami i zapełnioną klientami oraz tańczącymi dziewczynami.
Moje biuro nie jest urządzone z przepychem, normalny gabinet, nie ma nic wspólnego z nocnym klubem. Stoi tu zwykłe biurko do pracy, na nim komputer, obok fotele, w kącie mała skórzana kanapa i stolik kawowy. Otwieram drzwi, wchodzę do środka i zapraszam klienta.
W jaśniejszym świetle wygląda jeszcze lepiej, cholera – myślę. Jest brunetem z trochę dłuższymi, dobrze ostrzyżonymi, lekko falującymi włosami, ułożonymi starannie na żel. Ma piękne oczy, szare, ale takie jasne i przenikliwe, rzęsy i brwi czarne, jasną karnację. Jest gładko ogolony. Szczęka mocna, usta dość pełne, aż mnie zastanawia, jak smakują. Wysoki, około metr osiemdziesiąt, zadbany, wysportowana sylwetka rysuje się pod dobrze skrojonym garniturem. Rozpięta koszula odkrywa delikatnie wyćwiczony tors, wyłania się spod niej tatuaż – moje oczy bezwiednie lustrują jego ciało… Emanuje od niego pewność siebie i opanowanie. To typ, który może mieć każdą kobietę i pewnie ma. Jego oczy elektryzują mnie, czuję, jak przesuwa po mnie swój wzrok. Staram się opanować. Wpatruje się we mnie, kiedy podaję mu teczkę z ofertą. Nina, ogarnij się, bo przecież jesteś w pracy, a to tylko klient – karcę się w myślach…
– Usiądź, proszę, i zapoznaj się z ofertą. – Onieśmiela mnie jego pewność siebie. Poprawiam włosy, potem marynarkę. Przechodzę za biurko, siadam, zyskując tym dystans między nami. Zakładam okulary i otwieram laptop. Przeglądam pocztę.
W końcu zyskałam trochę czasu na zebranie myśli do dalszej rozmowy. Moja reakcja na niego bardzo mnie zaskoczyła. Dawno nie działał tak na mnie żaden mężczyzna. Skupiam się na tym, że jesteśmy tu w sprawie oferty. Musiał oderwać ode mnie wzrok i spojrzeć na papiery, żeby się z nimi zapoznać. Otworzył teczkę. Przegląda dokumenty w skupieniu. Ja także otwieram swoją, żeby jeszcze raz wszystko przeanalizować. Po paru minutach kładzie papiery na biurku i znowu zaczyna się mi przyglądać. Odchyla się w fotelu i mówi:
– Oferta mi odpowiada, ale chciałbym dodać parę punktów.
– Oczywiście, pozwól, że od razu je umieszczę. – Zaczynam notować w laptopie jego zmiany i dodatkowe ustalenia. Po jakimś czasie oferta jest dopięta.
– Masz wolną rękę na działanie – mówi, wbijając we mnie swój wzrok.
– Dziękuję za zaufanie – odpowiadam, siląc się na blady uśmiech, ale nie odrywam wzroku od laptopa.
Za niecałe dwa miesiące ma się odbyć tu impreza zamknięta dla czterdziestu osób, wystawna, więc w grafik klubu wpisuję rezerwację lokalu i wstęp prywatny za okazaniem zaproszenia. Na stronie klubu przy dacie piąty grudnia zaznaczam, że lokal będzie nieczynny.
Dostajemy naszą kawę. Podnoszę filiżankę do ust i muszę zapanować nad drżeniem ręki. Co się ze mną dzieje, do cholery – myślę. Muszę się kontrolować. Jest mi ciepło, aż za ciepło, rozprasza mnie, kiedy na mnie patrzy. Kontroluj się Nina, do cholery – powtarzam w myślach.
– Będę potrzebowała listę gości, Kriss – stwierdzam spod okularów.
– Oczywiście, otrzymasz ją – odpowiada.
– Catering, alkohole? Mam wolną rękę, więc nie muszę się ograniczać z budżetem? – patrzę na niego pytająco. Kiwa głową, przytakując. – Jak wybiorę zaproszenia, wyślę ci je do akceptacji. Chcesz formę papierową czy tylko elektroniczną?
– Tylko elektroniczną.
Kiedy uzupełniam wszystkie informacje, on pije kawę i pisze do kogoś, więc mogę skupić się nad moimi obowiązkami.
– Dobrze, Kriss, mamy na siebie namiary, więc jesteśmy w kontakcie.
– Oczywiście, Nino. – Patrząc mi w oczy, wyciągnął wizytówkę ze swojego portfela i podaje mi ją do ręki.
– Dziękuję bardzo za spotkanie i życzę miłego wieczoru – mówię, podając mu dłoń.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Będę zaglądał do Ronna częściej, więc będziemy mogli omawiać szczegóły – odpowiada, ściskając pewnie, ale delikatnie moje palce. Patrzy mi głęboko w oczy.
Wreszcie wychodzi, ku mojemu zadowoleniu. Mogę zerwać się wcześniej z pracy.
Kriss
Dzisiaj z Ronnem obgadaliśmy imprezę dla moich kontrahentów. Spotkanie z Niną nie wypadło tak, jak się spodziewałem. Patrzyłem na nią, a ona zachowywała się, jakbyśmy się nie znali. Była zdystansowana i nie dawała po sobie niczego poznać, nawet jak Ronn odszedł. Grała czy naprawdę nie pamięta? Nie mogę jej usunąć z moich myśli od tamtej nocy w klubie. Jej widok w bieliźnie wbity mam głęboko w pamięć. Łapię się na tym, że często o niej myślę. Cieszę się, że będę miał okazję z nią współpracować, to będzie dobry czas na poznanie jej i rozbicie tego muru, który postawiła dookoła siebie. Niemożliwe, żeby taka piękna kobieta była oziębła jak góra lodowa. Zrobię wszystko, żeby ją zdobyć, musi być moja, bo oszaleję. Jeszcze żadna kobieta nie wywarła na mnie takiego wrażenia jak ona, opętała mnie. Ale przede wszystkim żadna kobieta nie oparła mi się. Szukam pretekstu, żeby bywać u Ronna w klubie i móc ją spotykać.
Kolejne noce w klubie mijają, jak zwykle, w wirze pracy. Dziś mam znowu spotkanie z Mc Bergerem, o czym dowiaduję się od szefa w ostatniej chwili:
– Za pół godziny będzie tu Kriss, chce z tobą omówić jakieś szczegóły.
– Nie mógł telefonicznie albo e-mailem?
– Chce osobiście coś z tobą uzgodnić, Nina. To mój dobry znajomy, więc postaraj się.
– Kiedyś się nie postarałam? – Patrzę na niego pytająco.
Biorę się za moje obowiązki, siedząc z laptopem przy barze na hokerze. Nagle zza pleców słyszę:
– Dobry wieczór, Nino, miło cię znowu widzieć – wita się pewnym głosem, zadowolony.
Wstaję ze stołka i oficjalnie podaję mu dłoń.
– Dobry wieczór, Kriss. – Ściska ją delikatnie, przedłużając tę chwilę. Czuję, jak przenika mnie jego ciepło. Patrzy na mnie z wyraźnym zainteresowaniem. Jestem dziś ubrana w krótką, dopasowaną czarną spódnicę, gorset i marynarkę. Włosy mam rozpuszczone, założone za ucho.
Uśmiecham się nieśmiało, ściągając okulary.
– Usiądź, proszę – pokazuję mu hoker obok mojego.
– Wolałbym bardziej ustronne miejsce, Nino – mówi, patrząc mi głęboko w oczy.
Jego spojrzenie ma w sobie coś, czego jeszcze nie znam, budzi we mnie nieoczekiwany i zaskakujący niepokój.
– Oczywiście, tu jest dość tłoczno i głośno – stwierdzam zdawkowo, zamykając laptop.
– Mogę ci zaproponować coś do picia? – pytam.
– Szkocką, proszę.
– Petra, poproszę szkocką i wodę dla mnie do mojego biura – rzucam, po czym ruszam, a on za mną.
Nim rozsiedliśmy się przy moim biurku, kelnerka przynosi nam zamówienie.
– Pięknie wyglądasz, Nino – komplementuje mnie Kriss, sącząc alkohol.
– Dziękuję bardzo. Może omówimy to, po co przyszedłeś? – Staram się pozostać nieporuszona i formalna.
– Jako, że moi goście pochodzą z różnych krajów, chcę, żeby wszystkie kelnerki i tancerki rozmawiały po angielsku. Sporządziłem też listę gości.
– Dobrze, coś jeszcze?
– Nie, Nino, to wszystko. – Uśmiecha się do mnie tajemniczo znad szklaneczki. Patrzy mi głęboko w oczy, jakby chciał mnie zahipnotyzować…
Zerkam na niego lekko zaskoczona. Nie rozumiem, po co się tu fatygował. Lekko unoszę jedną brew.
– Chciałem napić się szkockiej w twoim towarzystwie, Nino – mówi, jakby czytał moje myśli, i posyła mi tajemniczy uśmiech.
Przeglądam mój Facebook, udając, że pracuję, żeby dać mu do zrozumienia, że jestem zajęta. Ze strony zawodowej współpraca przebiega bez zarzutu. Gdyby nie jego zainteresowanie moją osobą… To mnie trochę niepokoi i napawa strachem, a zarazem ekscytuje.
Chciałam zajrzeć na salę i zobaczyć, jak ta nowa Gabriela sobie radzi. Niestety, dopóki mam tu Mc Bergera, muszę poświęcić mu moją uwagę. On nie wydaje się spieszyć, patrzy na mnie dłuższą chwilę, po czym mówi:
– Świetnie się z tobą pracuje. Nie dziwię się, że Ronn jest tak zadowolony z twojej pracy. Wszystko sprawnie przygotowałaś i ostateczna propozycja jest dobra. Nie muszę sobie zawracać tym głowy. Masz wolną rękę.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Nina
ISBN: 978-83-8313-718-6
© Joanna Kielar i Wydawnictwo Novae Res 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Maria Bickmann-Dębińska
KOREKTA: Anna Jakubek
OKŁADKA: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk