9,99 zł
Szejk Rayad Rostam, kuzyn króla, jest żołnierzem i poświęca życie służbie krajowi. Pałac odwiedza Sunny McAdams, amerykańska dziennikarka. Zauroczony nią Rayad zaprasza ją do swego azylu na pustyni. Sunny uznaje, że krótka wycieczka dobrze jej zrobi. Nie wie, że w ten sposób rozpoczyna się cudowna podróż do świata zmysłów...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 154
Tłumaczenie:
Po pierwsze, szejk Rayad Rostam miał krew na rękach, po drugie, wyznaczono nagrodę za jego głowę, po trzecie, od lat dźwigał na barkach brzemię. Czasem marzył o spokoju, ale tak długo żył na krawędzi, że innego życia nie znał. Patrząc z okna pałacu na góry wznoszące się nad Bajulem, rwał się do walki, i to mimo bólu w żebrach, pamiątki po niedawnym otarciu się o śmierć.
– Nie wrócisz do swoich obowiązków, Rayad, dopóki lekarz nie wyrazi zgody – oznajmił król.
Rayad nie znosił, gdy ktokolwiek podejmował za niego decyzje. Spoglądał na znajomy krajobraz, starając się pohamować złość.
– Mam tylko złamane żebra.
– Następnym razem możesz odnieść poważniejsze obrażenia, zwłaszcza jeśli zostaniesz zdemaskowany.
Rayad obrócił się twarzą do Rafiqa.
– Wyciągnąłem wnioski z błędu, który popełniłem wiele lat temu. Od tamtej pory nikt nie odkrył mojej tożsamości. A co do bezpieczeństwa… cóż, każdy ryzykuje, wypełniając powinności wobec kraju.
Odchyliwszy się w fotelu, Rafiq pogładził się po brodzie.
– Ty, kuzynie, podejmujesz nadmierne ryzyko, poszukując zabójców, których pewnie nie znajdziesz.
– Nie poddam się, dopóki winnych nie spotka kara.
– A jeśli ich nie znajdziesz?
Rayad wyprostował się, zaciskając pięści.
– Będę ich ścigał do samej śmierci.
– Tego się właśnie obawiam – odrzekł Rafiq. – Posłuchaj. Ja pogodziłem się z tym, że nie poznam prawdziwych okoliczności śmierci mojej matki. Wiem też, że nie ponoszę żadnej winy.
– To co innego, Rafiq. Ty mówisz o wypadku albo samobójstwie, ja o morderstwie.
– Niektórych odpowiedzi nie poznamy, ale żyć trzeba dalej. Powinieneś uszanować swoje dziedzictwo i kontynuować ród.
Niestety to nie wchodziło w grę. Rayad nie potrafił zapomnieć o tragedii, jaka go spotkała.
– W przeciwieństwie do ciebie i twoich braci, moje obowiązki uniemożliwiają mi zawarcie małżeństwa i płodzenie dzieci.
– Jestem władcą naszego kraju – oznajmił Rafiq. – Zain opracował system oszczędzania wody, który zabezpieczy przyszłość Bajulu. Adan jest dowódcą naszych sił zbrojnych. Wszystkim nam udaje się mieć potomstwo i wieść szczęśliwe życie małżeńskie.
Tak, odkąd przybył do pałacu, Rayad codziennie podczas kolacji widział dzieci swych kuzynów oraz Maysę, ciężarną żonę władcy.
– To wspaniale, Rafiq. Ja jednak nie mam ochoty się ustatkować.
Rafiq zmrużył z namysłem oczy.
– Czy do tego stopnia zaślepia cię chęć zemsty, że nie potrzebujesz towarzystwa kobiety?
– Nie żyję w celibacie, ale mało jest kobiet, którym ufam na tyle, żeby zapraszać je do swojego łóżka.
– Kiedy ostatni raz dotykałeś kobiecego ciała?
– Od ośmiu miesięcy infiltruję obozy rebelianckie, zapomniałeś?
Rafiq westchnął głośno.
– Nie. Wykorzystaj czas, kiedy leczysz rany, i znajdź sobie odpowiednią kandydatkę na żonę.
Podobne opinie wygłaszali rodzice Rayada.
– Obawiam się, że w Bajulu szanse na to mam marne. Większość tutejszych kobiet jest zamężna albo za młoda.
– Możesz szukać gdzie indziej. Twój ojciec bez trudu wskaże ci stosowne panny w Dubaju.
Rayad ponownie skierował wzrok na okno. Przez bramę wjechał samochód. Po chwili kierowca okrążył maskę i otworzył tylne drzwi. Ze środka wysiadła szczupła kobieta o długich złocistych włosach. Ubrana była dość konserwatywnie, ale poruszała się z wdziękiem gazeli. Kiedy zdjęła okulary słoneczne, Rayad wstrzymał oddech.
– Spodziewacie się gościa? – zapytał, odrywając spojrzenie od blondynki.
– Owszem – odparł Rafiq.
Rayad wsunął ręce do kieszeni i zaczął przemierzać pokój.
– Czy ma męża?
Król skrzywił się.
– Nie. Ale proszę, żebyś trzymał się od niej na dystans.
Rayad przystanął w pół kroku.
– Dlaczego? Chcesz wziąć ją do swojego łoża?
– Nie. Jak wiesz, jestem szczęśliwie żonaty.
– To prawda. – Rayad nie oparł się pokusie, by podrażnić się z kuzynem. – Ale może postanowiłeś przywrócić starodawny zwyczaj i założyć harem?
Rafiq posłał mu groźne spojrzenie.
– Ta kobieta to szwagierka Adana, twojego dowódcy. Jeżeli się jej narazisz, będziesz miał z nim do czynienia, a także z jego żoną, Piper.
Rayad wzruszył ramionami.
– Jak ma na imię?
– Sunny. Sunny McAdams. Jest dziennikarką. I wątpię, żeby kusił ją romans z tobą. O ile się orientuję, niedawno zakończyła związek z kolegą z pracy.
Czy namiętność nie jest najlepszym lekiem na złamane serce, oczywiście jeśli obie strony tego pragną? Bo on, Rayad, nigdy żadnej kobiety do niczego nie zmuszał.
– Doceniam twoje rady, kuzynie – rzekł, ruszając do drzwi. – I zapewniam cię, że wezmę je pod uwagę.
– To dobrze. Proponuję, abyś…
Rayad zamknął za sobą drzwi, zanim król dokończył. Chciał powitać gościa. Czasem marzył o odpoczynku, o tym, by na moment zapomnieć o zemście. Uwielbiał wszelkie wyzwania, fantazje erotyczne, seks. Kiedy upatrzył sobie cel, zawsze go osiągał. Ale jedna rzecz ciągle pozostawała poza jego zasięgiem…
Odsuwając bolesne wspomnienia, uznał, że złotowłosa warta jest tego, by ją lepiej poznać. Jeżeli oboje stwierdzą, że do siebie nie pasują, trudno. Jeżeli natomiast zaiskrzy między nimi, to czeka go cudowna podróż do świata zmysłowych rozkoszy… i krótka ucieczka od grzechów przeszłości.
Chociaż górzysty krajobraz zapierał dech w piersi, a pałac był jak z bajki, Sunny McAdams nie była w nastroju do podziwiana czegokolwiek. Marzyła jedynie o chwili samotności, o cichym miejscu, w którym mogłaby odpocząć, nabrać sił, znów stać się przebojową kobietą, którą kiedyś była.
Kilka miesięcy temu po raz pierwszy przyjechała do Bajulu, małego kraju na Bliskim Wschodzie, by odwiedzić swoją siostrę bliźniaczkę Piper, która wyszła za mąż za prawdziwego arabskiego księcia. Wtedy cieszyła się życiem, miała stałą pracę oraz świetnego faceta. Dwa tygodnie później wszystko się zawaliło. Dziś była smutna i samotna, zmęczona, ale nie pokonana. Nawet ci, co próbowali, nie zdołali jej złamać.
Dziwne, ale odniosła wrażenie, że ktoś ją obserwuje. No cóż, od czasu porwania ciągle żyła w stresie. Potrzebowała teraz kogoś bliskiego. Z siostrą bardzo się różniły, ale jedna drugą potrafiła wyczuć nawet na odległość. Ta tajemnicza więź sprawiła, że Piper zaprosiła Sunny do siebie na czas nieokreślony.
Wysiadłszy z samochodu, Sunny przystanęła. Nie miała siły sięgnąć po bagaż składający się z niedużej walizki i torby podręcznej, na szczęście zajął się nim służący w białej szacie. Jako osoba, która wiele czasu spędza w drodze, nauczyła się podróżować lekko. Na ogół wystarczały jej bojówki i kilka T-shirtów. Dziś miała na sobie czarne spodnie i białą, zapinaną na guziki koszulę. Dawno nie była tak wystrojona.
Po chwili dwaj strażnicy otworzyli podwójne drewniane drzwi i Sunny wkroczyła do pałacu Mehdich. Idąc za służącym, który niósł jej bagaże, mijała złote rzeźby i wspaniałe obrazy na ścianach.
Służący zatrzymał się przy schodach i postawił walizkę na lśniącej kamiennej posadzce.
– Zechce pani poczekać – zwrócił się do Sunny. – Zawiadomię pani siostrę.
Sunny nie bardzo rozumiała, dlaczego Piper nie zeszła na dół. Na pewno nie zapomniała o jej wizycie. Z drugiej strony siostra niedawno została matką. Może ma pilne obowiązki, takie jak zmiana pieluszki.
Minuty płynęły. Sunny przechadzała się tam i z powrotem, podziwiając obrazy przedstawiające członków rodziny królewskiej, między innymi obecnego władcę, przystojnego króla Rafiqa Mehdiego, oraz jego eleganckiego brata Zaina. Zatrzymała się przy portrecie Adana, najmłodszego z królewskich braci, pilota, a zarazem swojego szwagra. Piper poślubiła niezłe ciacho, a malarz wiernie odtworzył każdy szczegół jego twarzy.
Sunny pochyliła się, by odczytać nazwisko artysty, i ze zdumieniem zobaczyła podpis siostry. Zaczęła ponownie oglądać obrazy. No proszę! Autorką wszystkich była Piper. Siostra wreszcie spełniła swoje marzenie – i w dodatku została księżniczką.
– Niesamowite! W końcu wyrwałaś się z kleszczy dziadka… – wyszeptała.
– A to nie lada wyzwanie, prawda?
Sunny instynktownie przycisnęła rękę do szyi i odwróciła się. Zobaczyła mężczyznę o przenikliwym spojrzeniu. Jego krótko przystrzyżone czarne włosy, beżowe bojówki, czarny T-shirt opinający muskularny tors oraz brązowe buty z cholewkami wskazywały na wojskowego, choć przeczył temu kilkudniowy zarost.
Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem. Był tajemniczy, seksowny…
Ponieważ się nie odzywał, wyciągnęła rękę.
– Jestem Sunny McAdams. A pan…?
– Miło mi panią poznać.
Skrzyżowała ręce na piersi, jakby próbowała się chronić przed jego siłą i urokiem.
– Mam zgadywać, kim pan jest?
– Rayad – odrzekł z powagą.
Wpatrywał się w nią intensywnie, jakby usiłował przejrzeć ją na wylot. Miała nadzieję, że nie zdoła. Nie chciała, by obcy człowiek poznał jej myśli.
Przechyliwszy głowę, wbiła w niego wzrok. Niech zobaczy, że wcale jej nie onieśmiela.
– Rayad? Bez nazwiska?
– Przyjechałaś!
Sunny przeniosła spojrzenie z obcego na swoją ciemnowłosą niebieskooką siostrę, która biegła po schodach. Zanim Piper zbiegła na dół, tajemniczy Rayad znikł.
– Tak się cieszę, że już jesteś!
– Ja też. – Sunny uściskała siostrę. – Nawet nie wiesz, jaka ci jestem wdzięczna, że mogę tu chwilę pobyć.
– Możesz, ile tylko zechcesz. – Piper zmrużyła oczy. – Wyglądasz strasznie.
– Dzięki, siostruniu. – To by tłumaczyło, dlaczego Rayad przyglądał się jej tak natarczywie. – Ale mogłabyś mnie nie obrażać.
Piper wywróciła oczy do sufitu.
– Wyglądasz na okropnie zmęczoną.
– Potrzebuję słońca i snu. Kilka zabiegów pielęgnacyjnych też by się przydało.
– Trafiłaś pod właściwy adres. – Piper uśmiechnęła się szeroko. – Zanim się obejrzysz, znów będziesz piękna i młoda.
Sunny poczuła się tak, jakby czas się cofnął, jakby mimo braku matki ona i Piper nie miały żadnych trosk czy zmartwień.
– Dobra, dobra, Pookie.
Siostra skrzywiła się.
– Błagam, Sunshine, nie mów tak przy moim mężu.
– Umówmy się: ty nie mówisz do mnie Sunshine, a ja do ciebie Pookie.
– Okej, w porządku. – Piper wzięła siostrę pod rękę. – Zaprowadzę cię do pokoju. Będziesz w apartamencie na parterze zarezerwowanym dla wyjątkowych gości.
– Potrzebuję tylko łóżka i wanny – odparła Sunny. Nieprawda, potrzebowała prywatności.
– Będziesz je miała – oznajmiła Piper, prowadząc siostrę długim korytarzem. – I własny ogród. – Wkrótce zatrzymała się przed lśniącymi drewnianymi drzwiami. – Proszę. – Otworzyła je na oścież. – Pokój godny księżniczki. A przynajmniej siostry księżniczki.
Sunny weszła do środka i wstrzymała oddech na widok ogromnego łóżka z fantazyjnie rzeźbionym wezgłowiem oraz czerwoną atłasową narzutą. Obok stały dwa fotele obite czerwono-złotym brokatem.
– Gdzie mój diadem?
– Służący zaraz przyniesie – odparła ze śmiechem Piper. – Łazienka jest na prawo, z ogromną wanną i wielką kabiną prysznicową, w której bez trudu mogłabyś zmieścić się z kochankiem. Lub dziesięcioma.
Dziesięcioma? Sunny westchnęła. Nie miała nawet jednego. Nagle zobaczyła przed oczami przystojnego Rayada. O nie! Potrząsnęła głową. Obraz znikł. Niestety nie potrafiła pozbyć się wizji ciemnej komórki, do której wtrącili ją bandyci. Bała się, że tamto koszmarne wydarzenie zaważy na jej życiu.
– Masz chwilę, żeby pogadać, czy musisz wracać do dziecka albo książęcych obowiązków? – spytała siostrę.
Piper usiadła na złotej sofie.
– Drzemka Sama potrwa jeszcze pół godziny.
Sunny usiadła obok.
– Jak się miewa mój siostrzeniec?
– Jest energicznym ośmiomiesięcznym bobasem. Dość wcześnie zaczął raczkować i teraz, przytrzymując się mebli, usiłuje podciągnąć się na nóżki. – Piper promieniała matczyną dumą.
– Rozumiem, że od czasu adopcji nie mieliście problemów?
– Żadnych. Wszyscy sądzą, że Sam jest moim synem.
– Bo jest.
– Tak, masz rację. – Piper uśmiechnęła się. – Wiesz, nie tylko jestem matką, ale zostałam również oficjalną portrecistką. Niełatwo pogodzić nowe obowiązki, ale służba i Adan pomagają mi przy dziecku. Właśnie dwa dni temu skończyłam jego portret…
– Oglądałam w holu twoje obrazy. Są piękne. Jak to dobrze, że odeszłaś z firmy dziadka i wreszcie zaczęłaś robić to, o czym marzyłaś.
– Gdybym nie spotkała Adana, pewnie nadal pracowałabym jako ambasadorka dobrej woli. Ale to dzięki pracy poznałam mojego męża.
Sunny poczuła lekkie ukłucie zazdrości.
– Któremu zaczęłaś okazywać tony dobrej woli?
Siostry wybuchnęły śmiechem.
– Dość o mnie – rzekła Piper. – Powiedz, jak ty sobie radzisz?
Sunny wzdrygnęła się; nie chciała opowiadać o tym, co doprowadziło do jej zerwania z Cameronem. Horror, który przeżyła, wciąż ją prześladował.
– Lepiej, niż kiedy ostatni raz rozmawiałyśmy. Minęła mi już złość. Jestem na etapie akceptacji. – Wiedziała jednak, że nigdy do końca nie pogodzi się z tym, że kochanek ją porzucił, kiedy go najbardziej potrzebowała.
– To nie twoja wina – powiedziała Piper, jakby czytała w jej myślach. – Nie zasługiwał na ciebie.
– Starał się.
– Widocznie za mało, a to znaczy, że jest głupi.
– Miał wyrzuty sumienia, że nie było go ze mną i nie zdołał mnie obronić.
– Przestań go usprawiedliwiać. Zostałaś brutalnie zaatakowana i porwana. Trudno po czymś takim otrząsnąć się w dzień lub dwa. Mnie by Adan na pewno nie opuścił.
– Chyba nie mówiłaś Adanowi…?
Piper potrząsnęła głową.
– Nie. On sądzi, że przyjechałaś tutaj z powodu złamanego serca. Nie lubię mieć przed mężem tajemnic, ale dałam ci słowo, że nikomu nic nie powiem.
– Dzięki. – Sunny wiedziała, że może liczyć na dyskrecję siostry. – Moi szefowie postanowili nie nagłaśniać sprawy.
– Boją się, że ich pozwiesz?
– Nie, szanują moją prywatność. Wiedzą, że jeśli sprawa wyjdzie na jaw, dziennikarze rzucą się na mnie jak sępy. – Sunny westchnęła. – Wiesz, powtarzam sobie, że znaliśmy ryzyko, zajmowaliśmy się tematem od trzech lat. Chciwość rodzi przestępców, ale człowiek nie wie, kim są, dopóki nie spotka ich w ciemnej uliczce. Wystarczy chwila nieuwagi i śmierć staje ci przed oczami.
Piper objęła siostrę.
– Kiedy podejmiesz znów pracę, mam nadzieję, że nie będziesz jeździć w niebezpieczne rejony.
Sunny sama się nad tym zastanawiała, ale na razie wolała nie dzielić się z siostrą przemyśleniami.
– To będzie zależało od moich szefów. O ile przyjmą mnie z powrotem po dwumiesięcznej przerwie.
– Przyjmą, i to z otwartymi ramionami. Wciąż masz mieszkanie w Atlancie?
– Nie. Kiedy byłam u dziadków, skończyła mi się umowa najmu. Wszystkie rzeczy mam w magazynie w Charlestonie.
– Możesz tam na stałe zamieszkać. Domek gościnny, który zajmowałam, stoi pusty…
– Kocham staruszków, ale nie. Jeśli ograniczę wyjazdy do terenu Stanów, wtedy wrócę do Atlanty.
– Zrób tak. Przestanę się bać, że ugryzł cię jadowity wąż, kiedy przedzierałaś się przez dżunglę w Amazonii.
Sunny nie zdołała ukryć ziewnięcia. Widząc to, Piper poderwała się na nogi.
– Jesteś niewyspana. Zdrzemnij się.
Gdyby to było takie proste! Od czasu porwania Sunny cierpiała na bezsenność, a kiedy w końcu udawało jej się zapaść w sen, dręczyły ją koszmary.
– Lepiej nie, bo nie zasnę w nocy.
– To chociaż zrób sobie kąpiel, a potem przyjdź na kolację.
Sunny wstała i przeciągnęła się.
– A propos kolacji, kto na niej będzie?
– Wszyscy. Oczywiście mój mąż, Zain z Madison oraz dziećmi, niedawno wrócili z Los Angeles, a także król Rafiq z ciężarną królową Maysą. I jeszcze kuzyn, Rayad Rostam, który przyjechał dwa dni temu.
To ten tajemniczy obcy…
– Skoro nazywa się Rostam, a nie Mehdi, to z kim jest spokrewniony? – zapytała Sunny.
– Chyba jego ojciec i poprzednia królowa byli rodzeństwem. Niewiele więcej wiem. Ale poznasz Rayada wieczorem, więc…
– Już go poznałam – wtrąciła Sunny – kiedy czekałam na ciebie w holu. Zamieniliśmy dwa słowa.
Twarz Piper pojaśniała.
– Jest niesamowicie przystojny, prawda?
– Nie zauważyłam – skłamała Sunny. – A ty jako młoda mężatka też nie powinnaś zwracać uwagi na takie rzeczy.
– Jestem mężatką, ale nie jestem ślepa. Ty też nie.
– Okej, facet jest niesamowicie przystojny. Zadowolona?
Najwyraźniej to nie usatysfakcjonowało Piper.
– Powinniście się… zaprzyjaźnić. Z tego, co się orientuję, Rayad jest wolny.
Sunny uniosła rękę.
– Przestań. Nie szukam faceta.
– Nie każę ci za niego wychodzić. Po prostu mogłabyś się trochę rozerwać po tym, jak ten dupek cię zostawił.
– To za szybko – odparła Sunny. – Dopiero się rozstałam z Cameronem. – I rany jeszcze się nie zagoiły, te, o których dopiero zamierzała powiedzieć siostrze.
– Ale nie byłaś w nim szaleńczo zakochana.
Tak, właśnie w ten sposób Sunny się pocieszała. Jednak i tak czuła się zraniona.
– Kochanie, błagam cię…
Spojrzenie Piper złagodniało.
– Spróbuj wrócić do świata żywych, Sunny. Nie mówię, że masz się przespać z Rayadem, po prostu ciesz się jego towarzystwem i nie myśl o kłopotach. Aha, mieszka za ścianą, w sąsiednim pokoju.
– Nie ma własnego domu?
– Pewnie ma, i to pałac. Ale Rafiq nalegał, aby Rayad zamieszkał tutaj, dopóki nie wydobrzeje po wypadku.
Po wypadku? Hm, wyglądał na okaz zdrowia.
– A co sobie uszkodził?
Piper wyszczerzyła zęby.
– Nie wiem, sama go zapytaj. Albo poproś, żeby ci pokazał.
Sunny wzruszyła ramionami.
– Nie pociągają mnie silne milczące typy.
– Kogo ty oszukujesz, Sunshine? – Piper skierowała się do drzwi. – Pomijając Camerona, tylko tacy cię pociągali.
Psiakość, siostra ma rację!
– Nie waż się mnie swatać, Pookie!
Piper obróciła się gwałtownie.
– Obiecałaś tak nie mówić.
– Ty też obiecałaś.
– Okej, żadnych Pookie i Sunshine.
– Żadnych.
– I żadnej zabawy w swatkę – dodała Piper. – Chociaż Madison mówi, że Rayad to naprawdę fajny gość.
Po wyjściu siostry Sunny przysiadła na brzegu łóżka i ściągnęła buty. Odgadła, że Rayad Rostam to wojak. To jej powinno wystarczyć, jednak wrodzona ciekawość była silniejsza. Sunny korciło, by zedrzeć z niego kolejne maskujące warstwy, zobaczyć, co naprawdę się pod nimi kryje. Oczywiście korciło nie jako kobietę, lecz dziennikarkę. A nawet gdyby się okazało, że Rayad pociąga ją fizycznie, nic by z tego nie wynikło. Nie wyobrażała sobie, aby pociągała go tak zdystansowana zalękniona kobieta, jaką się stała. Nawet ktoś tak miły i porządny jak Cameron nie mógł z nią wytrzymać.
Czy Rayad był miłym porządnym człowiekiem? Raczej w to wątpiła.
Tytuł oryginału: One Hot Desert Night
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2015
Redaktor serii: Ewa Godycka
Korekta: Urszula Gołębiewska
© 2015 by Kristi Goldberg
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2017
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-276-2824-4
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.