20,00 zł
Inspektor towarzystwa asekuracyjnego wysłany z misją zbadania losów rozbitego na skałach statku. Kiedy przypływ odcina mu drogę powrotu na ląd, musi przetrwać noc… w uroczym towarzystwie.
Urocze love story. Grupka przypadkowych wczasowiczów zwiedzających wrak okrętu i inspektor morski dokonujący spisu strat poniesionych przez armatora przez nieuwagę zostają na statku dłużej, niż to rozsądne. Przypływ oznacza, że czeka ich wiele godzin spędzonych wspólnie. Jedna z turystek jest wyjątkowej urody, noc jest ciemna i zimna, wzmagający się wiatr i fale oznaczają prawdziwe niebezpieczeństwo — w scenie tej widać grę romantyczną stylistyką, ale Maupassant szybko kontruje ją swoimi zwykłymi, cynicznymi sposobami.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Guy de Maupassant
Opuszczony okręt
tłum. anonimowy
Epoka: Modernizm Rodzaj: Epika Gatunek: Nowela
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 19
tłum. anonimowy
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-3522-1
Było to wczoraj, 31-go grudnia.
Spożywałem właśnie śniadanie z moim starym przyjacielem, Jerzym Garin. Służący mój przyniósł mu list, którego koperta pokrytą była obcemi markami i pieczęciami.
Jerzy zapytał mnie:
— Czy pozwolisz?
— Bardzo cię proszę.
Zabrał się do czytania ośmiu stron zapisanych pismem angielskiem pokoślawionem w różne strony. Czytał powoli z głęboką uwagą, z zainteresowaniem, jakie wkłada się w rzeczy serdecznie nas obchodzące.
Potem położył list na rogu kominka i rzekł:
— Proszę cię, oto dziwne zdarzenie, o którem nigdy ci nie opowiadałem, historya trochę sentymentalna, a która mnie się istotnie zdarzyła. — Och! dziwny byłto ów dzień nowego roku, owego nowego roku! Jest temu lat dwadzieścia.... miałem wówczas trzydzieści lat a teraz mam ich pięćdziesiąt.
Byłem inspektorem morskiego towarzystwa asekuracyjnego, które obecnie prowadzę. Zamierzałem spędzić w Paryżu dzień 1-go stycznia jak to jest w zwyczaju, dzień ten uważać za uroczyste święto, kiedy otrzymałem list od dyrektora polecający mi udać się bezzwłocznie na wyspę Ré, gdzie właśnie rozbił się jeden trójmasztowiec ze Saint-Nazaire, asekurowany u nas. Była wtedy ósma godzina rano. Udałem się koło godziny dziesiątej, żeby odebrać instrukcyę i tego samego wieczora wsiadłem na express, który na drugi dzień wysadził mię w La Rochelle, w dzień 31-go grudnia.
Miałem przed sobą dwie godziny do odejścia łodzi na wyspę Ré. Udałem się na spacer po mieście. Dziwne jest zaprawdę i o wielkim charakterze to miasto La Rochelle, ze swojemi krętemi ulicami jak labirynt, o chodnikach biegnących pod galeryami bez końca, galeryami o arkadach podobnych jak na ulicy Rivoli, tylko nizkich, te przytłumione tajemnicze galerye i arkady, które zdają się być sporządzone i pozostałe jakby ozdoba dawnych spiskowców, starożytna i porywająca ozdoba dawnych wojen, tych dzikich, a bohaterskich wojen religijnych.
Jestto stara siedziba hugenocka, poważna, ponura, bez przepychu, nie posiadająca żadnego z tych wspaniałych pomników, które czynią Rouen tak wspaniałem, a zwracającem uwagę swoją surową fizyognomią, miasto zaciekłych wojowników, gdzie rodziły się różne fanatyzmy, miasto gdzie wybujała wiara kalwinistów i gdzie urodził się spisek czterech sierżantów.