9,99 zł
Doktor Eva Veracruz oraz jej nowy telewizyjny partner, doktor Mark O’Donnell, przed kamerami tworzą parę doskonałą. Poza kamerami bywa różnie. Evę często denerwuje jego arogancja, Marka fascynuje, ale i przeraża jej pewność siebie. Żadne z nich nie marzy teraz o romansie - Eva jest od niedawna wdową, Mark się właśnie rozwiódł – oboje jednak odkrywają, że nie mogą się doczekać kolejnego spotkania...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 157
Tłumaczenie:
Doktor Eva Veracruz spoglądała na zegar. Z sali studia przygotowanej do nagrania kolejnego odcinka programu „Zapytaj lekarza” dobiegał podniecony gwar sadowiącej się publiczności. To dobry znak. Za to nie było gościa tego wieczoru, a to wróżyło fatalnie.
– Phil, gdzie on jest? Gdzie jest ta nasza gwiazda, która ma nam podbić słupki sondażowe?
Phil, wydawca programu, wzruszył ramionami.
– Zdąży.
– Ludzie oczekują od nas rzetelnej informacji medycznej, i ja szanuję ich oczekiwania. Wydawało mi się, że i tobie na tym zależy.
– Jeżeli nasza oglądalność nie podskoczy, widzowie nie dostaną żadnych informacji. Ani rzetelnych, ani marnych.
Talk show „Zapytaj lekarza” emitowała telewizja lokalna, ale zważywszy, że działo się to w Nowym Orleanie, rzesza telewidzów była liczna. Do Evy docierały pogłoski, że programem interesują się inne stacje telewizyjne. Większe i lepsze, to jasne. Jednak było to wcześniej, zanim konkurencyjna stacja wyskoczyła z reality show emitowanym w tym samym czasie antenowym.
Sponsorzy nie byli zachwyceni. Jak mieli sprzedawać balsam na odparzone niemowlęce pupy, skoro nikt nie oglądał ich reklam?
– Spoko – odezwał się Phil. – Gruntownie go sprawdziłem. Doktor O’Donnell to ceniony specjalista medycyny ratunkowej. Zdobył rozgłos dzięki autorskiej metodzie rozpoznawania zawałów serca u kobiet.
– Potrafi mówić przed kamerami?
– Ty masz go do tego nakłonić.
Nie znała O’Donnella, więc nie miała okazji ocenić, czy ma dar mówienia, ale sama w roli prowadzącej czuła się silna. Phil zerknął na zegar.
– Graj na zwłokę i miej oko na wejście.
– Jasne. – Gdy rozbrzmiał motyw otwierający program, weszła do sali, w pośpiechu układając w myślach tekst powitania. W innych odcinkach na początek opowiadała publiczności o gościu, ale jeśli się nie zjawi…
Pomachała zebranym, kątem oka spoglądając na monitor, by zobaczyć, jak się prezentuje. Kruczoczarne loki lekko oblepiające twarz, bo wilgotne powietrze przeniknęło nawet do studia, szkarłatna sukienka i czerwona pomadka na wargach nałożona przez telewizyjną wizażystkę, jakby jej już i tak wydatne wargi wymagały podkreślania.
– Miło mi państwa powitać w kolejnym odcinku programu „Zapytaj lekarza”. To bardzo ważny odcinek, który na pewno zainteresuje wszystkie zapracowane kobiety, bo dzisiaj porozmawiamy o zawale mięśnia sercowego. Dowiemy się, jakie są jego zwiastuny i objawy.
Kątem oka dostrzegła Phila, który wskazywał majaczącą w mroku sylwetkę. Eva odzyskała pewność siebie.
– Nasz gość jest ekspertem w tej dziedzinie. Przywitajmy doktora Marka O’Donnella z pogotowia ratunkowego przy Crescent Street.
Gdy gość wszedł do studia, oklaski zdecydowanie się nasiliły. Phil osiągnął swój cel. Niemal dwa metry wzrostu, oczy błękitne jak Morze Egejskie, na pewno dzięki barwnym szkłom kontaktowym, kasztanowe włosy.
Nie w jej typie, ona woli facetów o bardziej surowej urodzie. Jednak od dłuższego czasu nie miała kontaktu z żadnym typem i stąd zapewne wzięła się jej reakcja na O’Donnella. Tak, pociągały ją silne osobowości. Skoro już to wie, to tym bardziej musi trzymać się od niego z daleka. Jeszcze nie dojrzała do nowego mężczyzny, bo ciągle nie mogła się otrząsnąć po stracie tego ostatniego.
Po otwierającej melodii przyszedł czas na nagraną poprzedniego dnia informację z numerem kontaktowym pogotowia w Nowym Orleanie.
Gdy Mark O’Donnell podchodził do fotela, publiczność zamarła, mimo że nawet nie spojrzał w jej stronę. Szedł krokiem człowieka, który uważa się za właściciela tego miejsca.
Drugi raz na tak pewnego siebie faceta się nie nabierze! Oceniając po ubraniu, uznała go za buntownika, faceta, który łamie zasady, co oznaczało, że łamie serca kobietom, które w swojej naiwności za bardzo się do niego zbliżą.
W programie należało się pokazywać w garniturze, a on wystąpił w fartuchu lekarskim nałożonym na strój operacyjny. W świetle reflektorów biel jego fartucha oraz jej szytego na miarę białego żakietu mogłaby zdominować cały obraz. Widziała, jak producent przestawia kamery, by ratować jakość nagrania. Jak mu pomóc?
Gdy Mark O’Donnell stanął przed swoim fotelem, zatrzymała go gestem.
– Proszę coś powiedzieć, żeby dźwiękowiec sprawdził mikrofon – poprosiła.
– Coś – powtórzył zbity z tropu.
Skrzywiła się lekko. Ten odcinek może się okazać poważnym wyzwaniem. Trzeba będzie pokazać go jako człowieka stworzonego do występów w telewizji, podsuwając odpowiedzi na pytania, które sama mu zada, i uczonymi informacjami wypełniając chwile, kiedy zamilknie. Oglądalność programu poszybuje w górę, a jego powtórka zostanie ponownie wyemitowana w sezonie urlopowym.
Czy to rzeczywiście dopiero dwa lata, odkąd zerwała ze środowiskiem szpitalnym na rzecz telewizyjnego targowiska? Od tej pory dużo się nauczyła. Ponaglana wrodzoną ambicją chciała wspiąć się na wyższy poziom: na platformę ogólnonarodową. Jej agent uważał, że zanim wszyscy się dowiedzą o spadających notowaniach „Lekarza”, warto rozpuścić wici, że Eva Veracruz jest zainteresowana programami większymi i lepszymi.
Ale z drugiej strony decyzja o karierze telewizyjnej byłaby zarazem decyzją o porzuceniu praktyki lekarskiej na zawsze. To chyba dobrze, bo podążając nowo wybraną drogą celebrytki, już nie będzie się łudziła myślami o powrocie do medycyny.
Czy da jej to poczucie spełnienia? Czy nie będzie jej żal, że już nie może przedstawiać się jako lekarz?
Eva, skup się na tym, co teraz, nie myśl o przyszłości. Najważniejsza jest rozmowa z tym przystojniakiem o klasycznej urodzie i twarzy bez wyrazu.
– Witam pana w programie „Zapytaj lekarza”. – Zamiast podać mu rękę, rozpięła biały żakiet, po czym odłożyła go na oparcie fotela. Zwracając się do kamery, przesunęła dłonią po całej długości sukienki. – Ubrałam się dzisiaj na czerwono dla podkreślenia wagi edukacji w kwestii objawów zawału serca u kobiet – wyjaśniła.
Starała się nie myśleć, że sukienka jest nieco przyciasna, ale wybrała akurat ją, by żakiet lepiej się układał.
– Ilekroć wasz wzrok padnie na czerwoną sukienkę, przypomnicie sobie wczesne symptomy zawału serca. Wasza wczesna reakcja może uratować życie bliskim. Doktorze, mam rację?
Mark O’Donnell nie spuszczał z niej wzroku, ale w końcu przemówił:
– Tak.
Wyjątkowo lakonicznie. Zanosi się na bardzo trudną wymianę zdań. Najchętniej zamieniłaby te niebieskie oczęta na lekarza wygadanego, znającego się na rzeczy, bez względu na urodę. Ale skoro już musi przez to brnąć, to niech z tego też coś ma. Będzie cieszyć oczy jego widokiem.
Gestem poprosiła, by zajął miejsce w fotelu, ale on odczekał, aż usiądzie pierwsza. Dobre maniery czy podejrzliwość, która mu nie pozwala działać pochopnie?
Mimo dużego doświadczenia oraz znajomości języka ciała nie była pewna, ale podejrzewała to drugie.
Świadoma, jak obcisła jest jej sukienka, usiadła tak, by kamera nie celowała prosto na jej dekolt… czyli przodem do doktora O’Donnella. Odległość między fotelami gościa i osoby prowadzącej przewidziano tak, by w odbiorze widzów stwarzała pozory bliskości oraz zaufania.
– Proszę nam powiedzieć, jak wyglądają statystyki występowania zawałów u kobiet i u mężczyzn.
Nie precyzowała pytania, mając pewność, że rozwinie każdą jego odpowiedź. Właśnie temu przypisywano sukces programu: jej umiejętności szybkiego myślenia. Szkoda, że nie okresowi, który spędziła w ośrodku uzależnień w Nowym Orleanie, przyjmując pacjentów z ulicy.
Do tej pory szefostwo pomijało milczeniem proponowany przez nią mocny program poświęcony uzależnieniom, ale postanowiła postawić na swoim, gdy przyjdzie pora renegocjacji jej kontraktu. Zaproponuje cały cykl, zaczynający się od zaakceptowania faktu uzależnienia przez bliskich chorego, przez prewencję i konsekwencje, opcje terapeutyczne, aż do skuteczności walki z uzależnieniem.
Z jednej strony tysiące ludzi potrzebują takich informacji, z drugiej tyle samo od nich stroni.
W tej chwili jednak ma inny problem, bo doktor O’Donnell unika kamer.
Po koszmarnej nocy walczył z otępieniem. Żeby wykrzesać trochę energii, patrzył na siedzącą przed nim kobietę: jakie włosy, jaki biust i te kuszące wargi. Aż się proszą, żeby…
– Dużo kobiet zgłasza się do waszej placówki ze świadomością, że mają zawał?
To już drugie pytanie, jakie mu zadała, a on nie odpowiedział nawet na pierwsze.
No, O’Donnell, weź się w garść.
– Przyjmujemy mniej kobiet niż mężczyzn z podejrzeniem zawału, ale to wcale nie znaczy, że nie przytrafia się to takiej samej liczbie kobiet. Przez lata uważano, że zawały częściej występują u mężczyzn, ale okazuje się, że kobiety po prostu nie były prawidłowo diagnozowane.
Prowadząca pokiwała głową, jakby miała do czynienia z dzieckiem potrzebującym zachęty.
– W rzeczywistości zawał mięśnia sercowego to zabójca kobiet numer jeden, prawda?
– Tak, bez wątpienia. – Przypomniała mu się kobieta, która zgłosiła się poprzedniego wieczoru. Uparł się, by zrobiono jej EKG, mimo że twierdziła, że to tylko przeziębienie.
– Proszę nam opowiedzieć o symptomach, które po kolei wyświetlimy na monitorze – poprosiła doktor Veracruz.
Z trudem myślał o niej jako o lekarzu. Taki z niej lekarz, jak z niego primabalerina. Jak jej na imię? Edna, Ella? Eva!
Wygląda jak Eva. W każdym obfitym calu. Może ma doktorat z dziennikarstwa albo z telewizji? Czy można zrobić doktorat z prowadzenia programów telewizyjnych?
Taka kobieta z długimi dyndającymi kolczykami w uszach i dekoltem głębszym niż Wielki Kanion na pewno mdleje na sam widok krwi.
Przeczytał pierwszy punkt na monitorze. Zadyszka. Przeniósł wzrok na kamerę, tak jak uczył go spec od public relations, gdy podczas studiów należał do drużyny futbolowej, i szeroko się uśmiechnął.
– Oto najważniejsze sygnały zagrażającego zawału.
Zignorował jej wysoko uniesione brwi.
– Jeżeli poczujecie się tak, jakbyście przebiegły cały maraton bez chwili odpoczynku albo nie możecie głęboko odetchnąć, jedźcie do szpitala. To może być zawał.
Jego teatralny ton rozbawił publiczność. Jeśli się śmieją, to znaczy, że słuchają, a jeśli słuchają, to czegoś się uczą. Zgodził się wystąpić w tym talk show, ponieważ był to program edukacyjny. Na zawał zmarła jego ukochana babcia. Gdyby o tym wiedziała, gdyby wiedzieli jej opiekunowie, być może dalej by żyła. Dla niego i dla jego siostry. W świecie pozorów, w którym obracali się ich rodzice, wysoko postawieni w hierarchii towarzyskiej, babcia była ich jedynym łącznikiem z rzeczywistością.
Zorientował się, że publiczność czeka.
– Jeśli czujecie, że macie miękkie kolana i kręci się wam w głowie, i nie dacie rady dojść do ołtarza, żeby powiedzieć „tak”, jedźcie do szpitala. To może być zawał.
Kątem oka zauważył, że doktor Veracruz wygodniej usiadła w fotelu, co oznaczało, że usuwa się w cień.
– Jeśli was mdli, ale nie z przejedzenia w Dzielnicy Francuskiej, jedźcie do szpitala. To może być zawał. Jeśli męczy was zgaga, nie zwalajcie na kreolską potrawkę szwagierki, jedźcie do szpitala. To może być zawał.
Zawahał się, czując pustkę w głowie. Jak to ująć? Doktor Veracruz wyprostowała się, dyskretnym gestem dając kamerzyście znak, by przesunął kamerę na ich dwoje.
– Jeśli bolą was plecy – podjęła z uśmiechem – jakbyście przez całą noc tańczyły tango, a nie podniosłyście nawet filiżanki z herbatą, jedźcie do szpitala. To może być zawał.
Rzuciła mu porozumiewawcze spojrzenie, jakby już wcześniej to zaplanowali.
– I objaw klasyczny. Jeśli macie uczucie, że słoń usiadł wam na piersi, jedźcie do szpitala. To może być zawał.
Pochylił się, dając do zrozumienia, że teraz jego kolej.
– Przy pierwszych oznakach weźcie aspirynę. Starannie ją rozgryźcie, bo możecie nie być w stanie jej przełknąć.
Doktor Veracruz niemal weszła mu w zdanie.
– A jak już ją weźmiecie, jedźcie do szpitala. Bo… – Wyciągnęła ramię w stronę publiczności.
– To może być zawał! – odparła chórem sala.
Mark złożył dłonie i z powagą spojrzał w kamerę, by przykuć uwagę telewidzów.
– Drugi największy problem z zawałami u kobiet to to, że swoimi dolegliwościami nie chcą nikomu zawracać głowy. Drogie panie, uczcie się od chłopców. Jesteście bardzo ważne, więc należy się wam uwaga innych. Wasi bliscy na pewno by woleli, żebyście żyły i miały wzdęcie, niż gdybyście umarły, bo nie chciałyście nikomu sprawić kłopotu, więc przy pierwszych objawach zgłaszajcie się do szpitala.
– Pamiętajcie – odezwała się doktor Veracruz – nie wolno wam wtedy prowadzić auta. Wezwijcie karetkę. Dobrze mówię, doktorze?
– Dobrze – przytaknął. Nikt mu nie zarzuci, że nie umie grać w zespole.
Doktor Veracruz kiwnęła głową z aprobatą.
– Oddajemy głos naszemu sponsorowi.
Gdy wyłączyli mikrofony, popatrzyła na swojego gościa z uznaniem. Zmieniła o nim zdanie.
– Możemy sobie pogratulować – oznajmiła, dodając: – Nie mieliśmy okazji się przedstawić. Eva Veracruz.
– Mark. Przepraszam za spóźnienie. Już miałem wychodzić, kiedy przywieziono nam nowy przypadek.
– To pewnie nic niezwykłego na oddziale ratunkowym.
– Fakt. – Dotknął nogawki stroju operacyjnego. – Nawet się nie przebierałem, żeby nie spóźnić się jeszcze bardziej. Więcej tak się nie pokażę.
Znowu dodała mu jeden punkt. Jak tak dalej pójdzie, będzie zmuszona go polubić.
– Teraz krótka część na pytania i odpowiedzi, a potem zakończenie. Może byśmy… – Nim zaproponowała spotkanie przy kawie, wszedł jej w słowo.
– Jakim cudem odpowiadasz na pytania związane z medycyną, nie będąc lekarzem?
– Jak mam to rozumieć? – obruszyła się, doskonale wiedząc, co miał na myśli.
Tak, nie wygląda jak typowy lekarz, a telewizyjne wizażystki, by podbić oglądalność, robią wszystko, żeby podkreślić jej warunki fizyczne. Ale dlaczego miałaby ukrywać swą kobiecość? Chyba pora, by kobiety przestały udowadniać, że można mieć i intelekt, i duży biust.
Producent dawał im znaki.
– Na żywo… – Na palcach odliczył od pięciu do jednego.
Pokazała Markowi, by wstał z fotela. Sama też się podniosła, czując, że powinna poprawić sukienkę, która niebezpiecznie podjechała do góry. Obciąganie sukienki teraz jeszcze bardziej przyciągnęłoby uwagę widzów.
Z mikrofonem w dłoni zwróciła się do kamery.
– Nasz specjalista odpowie teraz na pytania publiczności. Telewidzowie mogą wysyłać mejle na adres podany u dołu ekranu.
Ta część programu wymagała od niej ogromnej dyscypliny czasowej, zwłaszcza że spodziewała się wielu pytań. Zawsze jednak zdarzało się co najmniej jedno, jak nie więcej, zbyt osobistych. Często zachęceni obecnością kamer ludzie mówili za długo. Wówczas jej zadaniem było w kulturalny sposób skrócić ich wypowiedź. Czasami wychodziło to lepiej, kiedy indziej gorzej.
Gdyby to od niej zależało, zrezygnowałaby z tej części programu. Podeszła bliżej publiczności, czując, że Mark podąża za nią.
– Czy są pytania? Słuchamy.
Pierwszy podniósł rękę mężczyzna z ekipy producenta, który usadowił go na widowni, by narzucił ton pytań inteligentnych i krótkich. Nie była zachwycona tym wybiegiem, ale nie do niej należało reżyserowanie programów, o czym często jej przypominano. Ma być ekspertem, gadającą głową, a nie szefem. Jej honorarium i tak pokrywa dużo więcej niż koszty pobytu babci w domu opieki oraz spłatę ogromnej pożyczki na studia.
Język ciała kobiety podskakującej w trzecim rzędzie mówił, że jest gotowa opowiedzieć telewidzom o wszystkich swoich chorobach i nic jej nie powstrzyma.
Eva udawała, że jej nie widzi. Spoglądając ponad jej wymachującym ramieniem, przyznała głos asystentowi producenta, ale nim do niego podeszła, Mark podsunął mikrofon kobiecie z trzeciego rzędu.
Objął ją, by nie podskakiwała, czym utrudnił zadanie kamerzyście. Gdy zapytał:
– Jaki ma pani problem? – Eva pomyślała, że kobieta zemdleje z wrażenia.
Gdyby doszło do omdlenia na wizji, mogliby stracić wszystkich sponsorów. Ale kobieta mocno chwyciła mikrofon. Kątem oka Eva dostrzegła przerażenie na twarzy dźwiękowca, który jak szalony przesuwał suwaki na konsolecie, by obniżyć natężenie dźwięku, zanim jej głos rozwali wszystkie głośniki. Jednak Mark ujął jej dłoń i odsunął mikrofon na odpowiednią odległość.
Kobieta była czerwona jak burak.
– Jak byłam małą dziewczynką… – Głos się jej załamał.
– Proszę głęboko oddychać – polecił jej Mark.
Uśmiechnęła się smętnie.
– Jak się czymś zdenerwuję, to czuję, że serce zaraz mi z piersi wyskoczy, a potem nagle staje, a mnie kręci się w głowie.
Mark podtrzymał ją mocniej.
– Teraz też pani się tak czuje? Zdarzało się pani zemdleć?
– Raz albo dwa.
– Proszę usiąść. – Wyjął z kieszeni stetoskop i z uśmiechem zapytał: – Mogę panią osłuchać?
Nie kryjąc zachwytu, kobieta przytaknęła.
To facet z charyzmą, nie ma wątpliwości. Nadal ją bolało, że nie jest postrzegana jako prawdziwy lekarz. To, że jest się ładnym, w jego przypadku przystojnym, nie upoważnia do sprawiania przykrości innym.
Podczas gdy Mark badał kobietę, producent wydał polecenie najazdu kamery na Evę, oczekując, że wypełni pusty czas.
– Podczas takiego badania lekarz nasłuchuje kilku rzeczy, między innymi miarowego bicia serca.
Wie to nawet dziecko, ale w takiej sytuacji trzeba mówić cokolwiek, by akcja się toczyła dalej. Skoro Mark znalazł sobie pacjentkę na jej terytorium, nie pozostawało nic innego, jak postarać się, by na wizji nie zapadła głucha cisza. Przydaje się wtedy każda inteligentna informacja.
Spoglądając na publiczność, spróbowała odebrać swojemu gościowi kontrolę nad programem.
– Doktor O’Donnell bada tę panią, ale czy są jeszcze pytania?
Młody człowiek tuż przed nią wstał.
– Mój syn od jakiegoś czasu ma takie same objawy jak ta pani – oznajmił. – Lekarz stwierdził u niego szmery sercowe i zalecił dodatkowe badania, zanim pozwoli mu wrócić do gry w piłkę. Chłopak od małego uprawia różne sporty. Prawdę mówiąc, tylko sport trzyma go w szkole. Jak mam wytłumaczyć nastolatkowi, który do tej pory nie miał problemów zdrowotnych, że musi zrezygnować ze sportu?
To jedno z tych pytań, na które nie ma pocieszającej odpowiedzi. Westchnęła.
Mark zaskoczył ją, odpowiadając z widowni:
– Uprawianie sportu ze schorzeniami wrodzonymi jest tematem zażartej dyskusji. Wielu lekarzy zdaje sobie sprawę z wagi sportu w rozwoju dziecka. Niech się państwo postarają znaleźć lekarza, który zrobi wszystko, żeby wasz syn nie musiał schodzić z boiska.
Nie, to nie jest dobra odpowiedź. Dała znak, by kamera skierowała się w jej stronę.
– Proszę zauważyć, że na ten temat toczy się dyskusja. Osobiście nie ryzykowałabym życia mojego dziecka z powodu sportu.
– Takie podejście rodzica jest zrozumiałe. Bardzo trudno ustalić, gdzie przebiega granica między bezpieczeństwem dziecka a jego prawidłowym rozwojem przygotowującym go do wszechstronnej dojrzałości. Przed takim wyborem staje większość rodziców.
Producent, skulony pod kamerą, dawał rozpaczliwe znaki, że czas się skończył. Eva kątem oka spojrzała na studyjny zegar. Jak to się stało?
– Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć każdy rodzic. Kochane mamy, pamiętajcie, nie będziecie mogły opiekować się potomstwem, jeśli najpierw nie zaopiekujecie się sobą. Więc jeśli uznacie, że macie zawał, jedźcie do szpitala. Dziękuję za udział w programie. Pytajcie, a my odpowiemy na pytania. Do zobaczenia w jutrzejszym odcinku.
Była przekonana, że dobrze rozegrała temat dnia, więc dlaczego Phil się krzywił?
Przyjrzawszy się zegarowi, stwierdziła, że program trwał minutę dłużej. To wyjaśnia zdenerwowanie producenta. Gdy zastanawiała się, która reklama się nie ukazała, zgasło czerwone światełko kamery. Trzeba się będzie tłumaczyć przez wściekłym sponsorem i dać mu dodatkowy czas na antenie, bo każdy sponsor jest na wagę złota. Każde cięcie w budżecie oznaczałoby, że byliby skazani nagrywać program telefonami komórkowymi.
Muszę być dla niego uprzejma, pomyślała, mimo że postawił na głowie cały show.
– Dziękuję za…
– Mówiłaś poważnie?
O co mu chodzi?
– Oczywiście. Zawsze mówię poważnie.
Mąż nieraz jej mówił, że powinna wyluzować, ale to nie leżało w jej charakterze. Jej mąż. Nareszcie może myśleć o nim bez rozdzierającego bólu w sercu. Żeby jeszcze w duszy mogła się poczuć rozgrzeszona…
– Co konkretnie masz na myśli? – zapytała.
Być może nie spodobały się jej popisy Marka przed publicznością albo chce się na nim odegrać za swojego męża, ale poczuła, że się w niej zagotowało.
– To, że się spóźniłeś godzinę i nie mieliśmy czasu się przygotować? – ciągnęła, wskazując drogę do wyjścia. – Czy że improwizowałeś, zamiast trzymać się punktów na monitorze? Gdybyśmy oboje nie wykazali się wyobraźnią, mogło się skończyć katastrofą. Czy może chodzi ci o to, że nie jestem prawdziwym lekarzem?
Serce waliło jej jak młotem i szumiało w uszach.
– Uważasz, że nie byłam poważna, kiedy postanowiłeś zbadać kogoś na widowni, a my, cała reszta i telewidzowie, musieliśmy czekać, aż ją osłuchasz? Taki ożywczy przerywnik na pewno się publiczności spodobał. Jak i to, co doradziłeś temu ojcu. Żeby pozwolił chłopakowi robić, co zechce, wbrew opinii lekarza. Jakim prawem?!
– Słucham? – zapytał, nieznacznie się uśmiechając.
– Jakim prawem? – powtórzyła wzburzona. – Jakim prawem podważasz opinię drugiego lekarza?
– Sądzę, że lekarz tego chłopaka się nie obrazi.
– Skąd wiesz?
Uśmiechnął się bezczelnie.
– Bo to ja nim jestem.
– Co takiego?!
– Jestem lekarzem tego chłopca. – Wzruszył ramionami. – Poprosiłem kolegę, żeby przyszedł, no wiesz, żeby mnie wspierał moralnie. Obiecał, że wyskoczy z jakimś pytaniem, gdyby show się nie kleił. I to zrobił. Ma u mnie piwo.
Chyba po raz pierwszy w życiu odebrało jej głos.
– Zdaje się, że i tobie powinienem postawić piwo.
– Z kim jak z kim, ale z tobą na pewno nie pójdę na piwo – prychnęła.
– Aj, aj! – Mrugnął do niej. – To chyba znaczy „nie, dziękuję”.
– Nie, nie „nie, dziękuję”, a nigdy w życiu, kolego.
– Trudno. – Spojrzał na zegar. – Muszę pędzić. Myślałem, że to fajna zabawa, ale chyba się pomyliłem.
Mark oczekuje, że ona wyprowadzi go z błędu? Patrzyła na niego spode łba. Nie oczekiwał.
– Pouczające doświadczenie – rzekł poważnie i kierując się do wyjścia uniósł brwi. – Jak na lekarkę z telewizora jesteś całkiem niezła.
Tytuł oryginału: When the Cameras Stop Rolling…
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2013
Redaktor serii: Ewa Godycka
Opracowanie redakcyjne: Ewa Godycka
Korekta: Roma Sachnowska
© 2013 by Connie Cox
© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2014
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Medical są zastrzeżone.
Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Harlequin Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-276-0738-6
MEDICAL – 562
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com