Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Perry Mason – nowy serial produkcji HBO z książkowym bohaterem
Perry Mason spotyka państwa Newberrych na wakacyjnym rejsie. To nowobogaccy, którym bardzo zależy na wprowadzeniu córki w odpowiednie kręgi towarzyskie. Pani Newberry podejrzewa, że mąż zdefraudował świeżo zdobyte pieniądze, i zwraca się o pomoc do Masona. Kiedy jednak pan Newberry ginie za burtą, przy której stoi jego żona trzymająca w rękach wypchany pieniędzmi pas męża, nawet Perry zaczyna wątpić w jej niewinność.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 312
POSTACIE
PERRY MASON – sławny adwokat, który wraca do pracy po wczasach na Hawajach – i to szybciej, niż się spodziewał
DELLA STREET – wierna i niezastąpiona sekretarka Masona, która nie przepada za panią Newberry, za to przepada... bez śladu
ANNA NEWBERRY – dla Belle jest kochaną mamą, dla Perry’ego Masona klientką, a dla reszty z nas – zagadką
CARL NEWBERRY – człowiek o fałszywym nazwisku... ojczym Belle i zmora Morgana Evesa
BELLE NEWBERRY – dziewczyna nowoczesna i spontaniczna, która zakochuje się w mężczyźnie z lepszego towarzystwa
ROY HUNGERFORD – niezwykle rzadki okaz: niezepsuty bywalec salonów, zakochany w Belle
EVELYN WHITING – zagadkowa pielęgniarka o kasztanowych włosach
ROGER CARTMAN – połamany pacjent Evelyn Whiting
CHARLES WHITMORE DAIL – prezes Products Refining Company i kawał nadętego sztywniaka
CELINDA DAIL – jego córka, „zepsuta, bogata i bezwzględna”, szczególnie w swych staraniach o Roya Hungerforda
PAUL DRAKE – wszędobylski detektyw, który pomaga Perry’emu Masonowi rozwikłać tajemnicę morderstwa na statku
MARJORY TRENTON – niebieskooka blondynka z dobrze zatuszowaną przeszłością
CUSTER ROONEY – żonaty bawidamek z szerokim gestem
MARIAN WHITING – prawdomówna, lecz naiwna siostra Evelyn
MORGAN EVES – oszust, który z niejednego pieca chleb kradł
DONALDSON P. SCUDDER – trochę zbyt pewny siebie zastępca prokuratora okręgowego
AILEEN FELL – nauczycielka o słabych nerwach i jeszcze słabszym wzroku
Rozdział 1
Perry Mason stał oparty o barierkę i obserwował, jak czarna wstęga wody pomiędzy statkiem a pirsem staje się coraz szersza. Ludzie na pomoście machali na pożegnanie chustkami i kapeluszami. Rozległ się donośny gwizd i w ruch poszły śruby, burząc i pieniąc wodę, po chwili jednak ucichły. Na pokładzie nagle zapanowała cisza, w oddali dało się słyszeć łagodny śpiew wyspiarek. Mijały minuty, odgłosy znad brzegu cichły. Mason spoglądał na coraz mniejszą portową wieżę, powoli ginącą wśród świateł Honolulu, patrzył na ciche sylwetki gór wznoszących się ku gwiazdom. Z każdą chwilą szmer wody wzdłuż burty wydawał się głośniejszy.
Della Street, sekretarka Masona, zacisnęła mocno palce na jego dłoni spoczywającej na barierce.
– Rany, szefie, nigdy tego nie zapomnę. Ten ogrom, ta cisza. Poruszające.
Przytaknął, przesuwając palcami po naszyjniku z kwiatów.
– Chcesz zostać? – zapytał.
– Nie... ale nigdy tego nie zapomnę.
W głosie Masona dało się słyszeć podekscytowanie.
– To był wspaniały wyjazd, ale nie mogę się doczekać powrotu. Cywilizacja skomercjalizowała to miejsce – powiedział, wskazując szerokim ruchem ręki Waikiki Beach – na szczęście jednak nie potrafi go zniszczyć. Ludzie są tu serdeczni, klimat łagodny, czas płynie wolno, jakby niepostrzeżenie. Zostawiam to wszystko, żeby wrócić do zgiełku miasta, do dzwoniącego telefonu i wycia klaksonów, do klientów, którzy oczekują ode mnie lojalności, a sami mnie okłamują i... nie mogę się doczekać.
– Wiem, szefie – pokiwała głową ze zrozumieniem.
Silniki pracowały coraz szybciej, statek mknął do przodu. Naszyjniki z kwiatów na piersiach pasażerów zaczęły trzepotać na wietrze. Mason patrzył przez chwilę na linię świateł ciągnących się wzdłuż ciemnego brzegu, potem spojrzał w dół, na spienioną biel wody. Z dolnego pokładu posypały się naszyjniki. Wisiały przez chwilę w powietrzu, kolorowe kręgi na tle czarnej toni, po czym spadały gwałtownie do wody i już po chwili znikały w oddali. To pasażerowie ochoczo dopełniali starego hawajskiego zwyczaju.
– Powinni poczekać, aż dopłyniemy do Diamond Head – rzekł Mason pobłażliwym tonem człowieka, który dawno nauczył się akceptować ludzką naturę. – Woda zabierze te kwiaty z powrotem do portu.
Stali we dwoje wsparci łokciami na barierce i spoglądali na głowy i ramiona ludzi wychylających się za burtę na dolnych pokładach.
– Tam jest ta para, którą widzieliśmy wczoraj w chińskiej restauracji – zauważył Mason.
Della Street podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem.
– Jestem z tą kobietą w pokoju – poinformowała. – Była w kabinie, kiedy przynieśli mi bagaż.
– Kto to taki?
– Nazywa się Belle Newberry. Jej ojciec i matka są w trzysta dwadzieścia jeden.
– A jej chłopak?
– Roy Amboy Hungerford – odparła Della. – Tylko że to nie jest jej chłopak.
– Daj spokój – powiedział Mason. – Widziałem, jak na nią wczoraj patrzył, kiedy tańczyli.
– Zdziwiłbyś się, co w tropikach mężczyźni potrafią wyrabiać ze spojrzeniem – roześmiała się Della. – Zwróciłeś uwagę na wysoką brunetkę o niebieskich oczach, w białej atłasowej sukience, tę obwieszoną kwiatami? Stała z ojcem tam na...
– Tak, wiem która – wtrącił Mason. – Co z nią?
– Wydaje mi się, że rości sobie pewne prawa do Hungerforda – stwierdziła Della Street. – To Celinda Dail. Jej ojciec to C. Whitmore Dail – jeżeli to ma jakieś znaczenie. Są bajecznie bogaci. Mają wielki apartament na pokładzie A.
– No, no – odrzekł Mason, uśmiechając się do niej. – Widzę, że nie próżnujesz. To co, rzucamy naszyjniki?
Skinęła głową.
– Zachowam jeden na kolację kapitańską. Poproszę stewarda, żeby włożył go do lodówki.
Oboje wrzucili kwiaty do ciemnej wody.
– Jak to jest – zapytała Della, gdy ostatni naszyjnik Masona zniknął w ciemnościach – że to, co normalnie uważamy za przesądy, tutaj wydaje się takie prawdziwe?
– To dlatego, że wierzy w to tylu ludzi – odparł. – Mocna wiara to namacalna, nadprzyrodzona siła. Przypomnij sobie te wszystkie opowieści o ludziach, którzy pogwałcili tutejsze obyczaje, a potem spotkało ich nieszczęście. Tysiące ludzi wiedziało, że pogwałcono tabu. Wszyscy oni wierzyli, że prędzej czy później sprawcy przytrafi się coś złego.
– Coś jak hipnoza?
– Powiedzmy.
– Idą rodzice Belle – zauważyła Della. – Pewnie będą chcieli, żeby ich przedstawić.
Mason odwrócił głowę w stronę niskiego, drobnego mężczyzny koło pięćdziesiątki, bez kapelusza, o szerokim czole i przeszywającym spojrzeniu. Kobieta u jego boku wyglądała dużo młodziej. Sylwetkę miała szczupłą, zgrabną, a krok długi i lekki. Przez chwilę studiowała brązowymi oczami twarz Masona, potem przeniosła wzrok na Dellę Street. Skinęła głową i się uśmiechnęła. Mężczyzna jednak w ogóle ich nie zauważył.
Mason przyglądał się obojgu, gdy przechodzili obok. On wpatrywał się w ciemną zasłonę nocy za burtą statku, ona bez skrępowania mierzyła wzrokiem współpasażerów.
– Poznałaś ją? – zapytał Mason.
– Tak. Byli przez chwilę w kabinie.
Mason jeszcze raz spojrzał na parę stojącą na dolnym pokładzie.
– Jeżeli Celinda Dail rzeczywiście ma jakieś plany względem Hungerforda, to może powinna się pospieszyć, zanim ktoś ją uprzedzi. Dziwne, ta Belle kogoś mi przypomina, ale nie wiem kogo. Mam wrażenie, że już ją gdzieś widziałem.
Della Street roześmiała się.
– To samo powiedziałeś wczoraj, aż sama zaczęłam się zastanawiać, czy jej skądś nie znam. W końcu dzisiaj ją zapytałam.
– Była kiedyś u nas w biurze? – zapytał adwokat. – Albo zasiadała w ławie przysięgłych?
– Nie. Po prostu jest łudząco podobna do...
– Do Winnie Joyce, tej aktorki! – wykrzyknął mężczyzna.
Della Street kiwnęła twierdząco.
– Mają podobne rysy twarzy, a w dodatku Belle czesze się tak, jakby chciała się jeszcze bardziej upodobnić do Joyce. Wydaje mi się, że mniej lub bardziej świadomie naśladuje jej styl. Chyba trochę ulega czarowi Hollywood.
– Jak wszyscy – odparł z uśmiechem Mason – z Hollywood włącznie.
– Słuchaj, poszukam stewarda i poproszę go, żeby włożył mój naszyjnik do lodówki. Do jutra, szefie.
Oddaliła się szybkim krokiem. Mason stał sam, wsparty na barierce, i spoglądał na urywane sygnały świetlne, napawając się wonią ciepłego, tropikalnego powietrza. Na pokładach zrobiło się cicho i pusto, zmęczeni długim dniem pasażerowie udali się do kabin. Nagle obrócił się gwałtownie, słysząc kobiecy głos wypowiadający jego nazwisko.
– Dobry wieczór panu, panie Mason. Nazywam się Newberry. Moja córka jest w jednej kabinie z pana sekretarką, więc wszystko o panu wiem. Spostrzegłam tu pana wcześniej, kiedy przechodziłam. Chciałabym... chciałabym się pana poradzić.
– Jako prawnika? – zapytał Mason.
Przytaknęła. Mason przyglądał się jej uważnym, spokojnym wzrokiem.
– Chodzi o moją córkę, Belle – powiedziała.
Adwokat uśmiechnął się.
– Obawiam się, że zaszło nieporozumienie. Nie zajmuję się doradztwem prawnym. Moja specjalność to procesy, głównie sprawy o morderstwo. Jestem przekonany, że pani córka nie zrobiła niczego, co wymagałoby mojej pomocy.
– Proszę mi nie odmawiać. Jestem pewna, że potrafi mi pan pomóc. Nie zajmie to panu dużo czasu, a dla Belle może znaczyć bardzo, bardzo wiele.
Mason wyczuł w jej głosie nutę histerii.
– No dobrze – odparł. – Proszę mówić. Mogę pani wysłuchać. Może coś doradzę. Co takiego zrobiła Belle?
– Nie ona. Mój mąż.
– W takim razie co takiego zrobił ojciec Belle...
– On nie jest jej ojcem – przerwała mu. – Belle jest moją córką z poprzedniego małżeństwa.
– Ale zdaje się, że nosi nazwisko Newberry? – zapytał Mason, nieco zdziwiony.
– To nie tak – odparła. – To my nosimy to nazwisko.
– Nie rozumiem.
– Już panu tłumaczę – kontynuowała w pośpiechu. – Mój mąż nazywa się Moar. Jeszcze dwa miesiące temu byłam panią Moar. Potem mąż, ni stąd, ni zowąd, zmienił nazwisko. Stał się Carlem W. Newberr. Dosłownie z dnia na dzień rzucił pracę księgowego w Products Refining Company. Przeprowadziliśmy się w pośpiechu do innego miasta i mieszkaliśmy tam przez jakiś czas pod nazwiskiem Newberry, później popłynęliśmy do Honolulu i spędziliśmy tam sześć tygodni. Mój mąż zabronił nam w ogóle wspominać o poprzednim nazwisku, choćby nie wiem co.
Mason spoglądał na nią z rosnącym zaciekawieniem.
– Rzucił pracę dość nagle.
– Tak, wyszedł z biura i już nigdy do niego nie wrócił.
– To raczej nietypowe zachowanie – zauważył prawnik.
Kobieta podeszła bliżej. Położyła mu rękę na przegubie dłoni i powoli zacisnęła palce, aż zbielała jej skóra na kłykciach.
– Belle niczego nie podejrzewała. To młoda, nowoczesna kobieta, to niezwykłe, jaka potrafi być romantyczna i cyniczna jednocześnie. Przez rok domagała się, żeby zmienić jej nazwisko na Moar. Twierdziła, że czuje się zakłopotana, gdy musi przedstawiać swoją mamę jako panią Moar, a potem tłumaczyć, że Carl jest jej ojczymem. Dlatego bardzo się ucieszyła, gdy mój mąż oznajmił, że zmieniamy nazwisko.
– Ma dobre relacje z pani mężem? – zapytał Mason.
– Uwielbia go. Czasami mam wrażenie, że rozumie go lepiej niż ja. Carl do pewnego stopnia zawsze był dla mnie zagadką. Jest bardzo skryty i opanowany. Ale Belle jest jego oczkiem w głowie. Jeszcze do niedawna nigdy nie narzekał na brak możliwości, jednak jakiś czas temu zaczął. Nie miał dość pieniędzy, by sprawić, żeby Belle mogła się obracać we właściwych sferach. Bolało go, że moja córka nie ma odpowiednich ubrań. Że nie może sobie pozwolić na podróże...