Piękna historia - Susan Carlisle - ebook + książka

Piękna historia ebook

Carlisle Susan

3,5
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Lily Evans, z zawodu chirurg transplantolog, trzyma emocje na wodzy i nie traci zimnej krwi. Wpada jednak w panikę, gdy jej szpital w Miami odwiedza Max James, znany w środowisku lekarz o opinii playboya, dla którego kiedyś omal nie straciła głowy. Walczy z sobą, by tym razem ich relacja nie wyszła poza sprawy zawodowe. Jednak Max ma w sobie coś, co nadal ją intryguje. W końcu poddaje się jego urokowi. Dzięki niemu jej życie staje się pełne śmiechu i radości. Może szkoda, że Max wkrótce ma wyjechać...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 171

Oceny
3,5 (4 oceny)
0
2
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
2323aga

Całkiem niezła

Całkiem niezły Harlequin
00

Popularność




Susan Carlisle

Piękna historia

Tłumaczenie:

Monika Krasucka

Tytuł oryginału: From Florida Fling to Forever

Pierwsze wydanie: Harlequin Medical Romance, 2022

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2021 by Susan Carlisle

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Medical są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-276-9932-9

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

- Spójrzcie. Taśma chirurgiczna musi ściśle przylegać do miejsca, w którym wykonaliśmy cięcie, ale nie może uciskać naczyń krwionośnych – tłumaczyła doktor Lily Evans, pokazując studentom, jak to zrobić. Oddała szczypce instrumentariuszce i sięgnęła po pędzelek z aplikatorem.

Lekarz, który jej asystował, odchylił szczypcami brzeg taśmy, a gdy Lily nałożyła klej, delikatnie przyłożył go do tkanki i uniósł następny róg, a potem następny, aż miejsce zespolenia zostało osłonięte.

Lily przechodziła do omawiania kolejnego etapu operacji, kiedy w sali rozległo się charakterystyczne kliknięcie i z głośnika popłynął męski głos:

- Warto zaaplikować klej tkankowy także na zewnątrz, wzdłuż krawędzi.

Wstrzymała oddech. Znała ten głos. Choć ostatni raz słyszała go piętnaście miesięcy temu, pamiętała jego charakterystyczną ciepłą barwę.

Doktor Maxwell James. To on tym zmysłowym głosem szeptał jej do ucha czułe słówka, kiedy wędrował ustami po jej szyi, by wreszcie dotrzeć do ust.

Temperatura w sali zapewniała komfort, ale Lily zrobiło się gorąco. Tyle czasu, a Max wciąż na nią działa. Otrząsnęła się i spojrzała w stronę przeszklenia, za którym znajdował się pokój obserwacyjny. Dostrzegła go natychmiast. Max w ciemnym garniturze i białej koszuli rozpiętej pod szyją stał obok stołu, przy którym siedziały dwie osoby. W mowie jego ciała była nonszalancja.

Mężnie wytrzymała spojrzenie niebieskich oczu, które śniły jej się po nocach. Co on w sobie ma, że tak ją zaintrygował? I to od pierwszej chwili, gdy zobaczyła go na konferencji. Nie ona jedna była podatna na jego urok. Wiedziała, jak reagują na niego kobiety, więc trzymała się od niego z dala. Nie potrzebowała faceta na jedną noc, szukała kogoś na stałe. Partnera, bratniej duszy, towarzysza na dobre i na złe, któremu będzie mogła zaufać. A Max miał w środowisku transplantologów opinię playboya. W życiu Lily nie było miejsca dla takich jak on. Raz się potknęła, ale to się nie liczy…

Max uśmiechnął się kącikiem ust.

Dość tych głupot. Pacjent czeka, a ona się rozprasza. Przeszczep sam się nie zrobi. Nie czas i nie miejsce na wspominki. Tamta noc nie powinna była się zdarzyć, ale stało się. Trudno.

Dała sobie sekundę na ochłonięcie i wróciła do przerwanej procedury. Musi wykonać tę operację po mistrzowsku. Korciło ją, by ostentacyjnie zlekceważyć radę Maxa i nie nakładać kolejnej warstwy kleju, ale dała za wygraną i posmarowała brzegi również z wierzchu. W końcu to on wynalazł ten klej, więc chyba wie, co mówi.

Prywatnie mogą być z innej bajki, ale na gruncie zawodowym mają szansę stworzyć zgrany duet. Lily wynalazła plaster Skintec, a Max klej Vseal, które zrewolucjonizowały metodę zespajania naczyń krwionośnych. Zostali za to uhonorowani nagrodą za Medyczny Wynalazek Roku. Pewnie dlatego Max tu przyjechał. Tylko po co z takim wyprzedzeniem? Ceremonia ma siodbyć dopiero za dziesięć dni.

Miała ochotę warknąć. Co za ironia losu! Jej największe zawodowe osiągnięcie już zawsze będzie na łączone z Maxem. A wszystko dlatego, że jej były chłopak okazał się skończonym draniem i akurat wtedy ją zostawił. Nie da się ukryć, że w jej życiu był to wyjątkowo podły czas. Na samo wspomnienie aż się wzdrygnęła. Jedyna nadzieja, że Max okaże się dyskretny. Odesłała wspomnienia na samo dno niepamięci i skupiła się na zadaniu.

- Dobrze, sprawdźmy, czy w miejscu zespolenia nie pojawi się krwawienie – powiedziała. Studenci śledzili każdy jej ruch. – Dzięki zastosowaniu tej innowacyjnej procedury liczba krwawień zmniejszyła się o dziewięćdziesiąt procent. – Jej wynalazek zapewnił spadek o pięćdziesiąt procent, resztę załatwił klej tkankowy Maxa.

Koniec z myśleniem o panu doktorze. Oby nie zobaczyła go do dnia wręczenia nagród.

Godzinę później rozmawiała z rodzicami nastoletniego pacjenta. Miała dla nich same dobre wiadomości.

- Operacja przebiegła bez komplikacji, wątroba podjęła pracę, ale muszą państwo pamiętać, że najbliższe dwie doby będą krytyczne – uprzedziła. – Jeśli Taylor przetrwa je w tak dobrym stanie jak teraz, to wróżę mu długie życie.

- Pani doktor, serdecznie dziękuję! – Matka chłopaka objęła ją i przytuliła.

- Proszę nie dziękować. Trzymajmy kciuki za Tylora!

Kiedy chwilę później szła do swojego gabinetu, myślała o tym, że takie spontaniczne gesty są cenną nagrodą. Widząc radość pacjentów lub ich bliskich, czuła, że dzięki swojej pracy może zmienić czyjeś życie na lepsze.

Jeśli coś mąciło poczucie satysfakcji, to obawa, że wpadnie na Maxa. Liczyła się z tym, że przyjedzie tutaj i miała zamiar przygotować się psychicznie do spotkania. W tej chwili nie była na nie gotowa.

Na szczęście do wręczenia nagród zostało sporo czasu. Wykorzysta go najlepiej jak się da i gdy przyjdzie jej stanąć oko w oko z Maxem, zachowa zimną krew. Do tej pory unikała go jak ognia. Rezygnowała z udziału w konferencjach naukowych, na których mógł się pojawić i albo wysyłała kogoś w zastępstwie, ale uczestniczyła w nich zdalnie. Dziś szczęście ją opuściło.

Zadzwoniła komórka, na ekranie wyświetlił się numer doktor Lee, ordynator transplantologii Szpitala Uniwersyteckiego w Miami.

- Tak?

- Lily, możesz do mnie zajrzeć?

- Właśnie zaczynamy obchód. Przyjdę później, dobrze?

- Wolałabym teraz. To nie potrwa długo.

Uprzejmy, ale zdecydowany ton szefowej nie zostawiał złudzeń, że nie ma sensu dyskutować.

Doktor Lee siedziała za biurkiem, a miejsce naprzeciw niej zajął Max. Kiedy Lily weszła do środka, wstał. Jej zdradzieckie serce od razu zabiło szybciej.

Stał na tyle blisko, że mogła mu się dyskretnie przyjrzeć. Prawie się nie zmienił, jedynie na skroniach przybyło mu srebrnych nitek. Nie wyglądał przez to starzej, tylko dostojniej. Wyraz jego oczu też pozostał taki sam. Nadal błyszczały humorem, zupełnie jakby ich właścicielowi wszystko wydawało się zabawne. Od tych łobuzerskich uśmiechów zmarszczki mimiczne wokół jego ust pogłębiły się, ale to dodało mu uroku. Na samą myśl, jak bardzo musi wydawać mu się śmieszna, przebiegł ją nieprzyjemny dreszcz. Tymczasem Max uśmiechnął się jakby nigdy nic.

Starała się zignorować przyjemne ciepło. Zirytowana zacisnęła zęby. Nie chciała, by zorientował się, co się z nią dzieje. Jakoś musi wytrzymać do ceremonii wręczenia nagród, a potem on wyjedzie i będzie miała święty spokój.

Pokrzepiona tą myślą, ściągnęła łopatki. Poradzi sobie. Z nim też. Na szczęście Max zapędził się do jej świata, czyli to ona, nie on, stoi na twardym gruncie.

- Znasz doktora Jamesa, prawda? – zaczęła ordynator. – Doktor chce zostać u nas do dnia rozdania nagród i pyta, czy w tym czasie może dołączyć do naszego zespołu od przeszczepów nerek, bo chciałby zobaczyć, jak pracujemy. Powiedziałam, że zajmiesz się nim i go wdrożysz.

- Z przyjemnością. – Zmusiła się do uśmiechu.

- Dziękuję. Doktorze, zostawiam pana w rękach doktor Evans, a ja wracam do pracy. – Doktor Lee odebrała telefon, który dzwonił już od paru chwil.

- Oczywiście. Z przyjemnością oddam się w ręce pani doktor – skwitował Max.

Lily poczuła wściekłość. Aluzja, na którą sobie pozwolił, była nie na miejscu. Zwłaszcza że tym razem na pewno nie dojdzie między nimi do prywatnych kontaktów.

- Widzimy się jutro. Znajdziesz mnie na oddziale – poinformowała, gdy wyszli z gabinetu. – Czyli tam.

- Nie masz teraz obchodu? – zapytał.

- Mam. I jestem spóźniona – rzuciła opryskliwie.

- Jeśli nie masz nic przeciwko, dołączę, dobrze?

Zirytowana zerknęła na zamknięte drzwi gabinetu szefowej. Czy ten cały Max musi być tak namolny? Podczas konferencji dał jej do zrozumienia, że nie chce kontynuowania znajomości. Skąd więc to nagłe zainteresowanie?

- Chcesz, to dołączaj… – Wzruszyła ramionami.

Szli przeszklonym korytarzem i nie odzywali się do siebie. Max czuł, że Lily najchętniej uwolniłaby się od jego towarzystwa. Nie oczekiwał, że rzuci mu się w ramiona, ale liczył na bardziej przyjacielskie powitanie.

- Lily, co się dzieje? Naprawdę miło cię znów widzieć.

Zatrzymała się i zmroziła go spojrzeniem.

- Posłuchaj, przykro mi, że stało się to, co się stało. Zbłaźniłam się. To nie powinno się wydarzyć. – Spuściła wzrok. – Byłam wtedy w kiepskiej formie, za dużo wypiłam. – Pokręciła głową. – Sama się sobie dziwię, bo się nie upijam. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żeby cię zaczepić. Nigdy tego nie robię. Możemy przejść nad tym do porządku dziennego?

- Hej, hej! – Cofnął się i uniósł ręce. – Nie zamierzałem sprowokować takiej tyrady! Chciałem tylko nawiązać uprzejmą rozmowę. Przywitać się.

Wyglądała na zbitą z tropu. Chętnie by ją przytulił i pocieszył, ale wolał nie ryzykować. Naprawdę wciąż rozpamiętywała ich wspólną, no, prawie wspólną, noc?

- Zacznijmy wszystko od początku. Zgoda?

Spojrzała na niego niepewnie. To spotkanie wytrąciło ją z równowagi. Zdenerwowało. I sprawiło dużą przykrość.

Max cierpliwie czekał na odpowiedź, ale ona uparcie milczała, postanowił więc zajść ją od innej strony.

- Dziś w operacyjnej zrobiłaś kawał świetnej roboty.

- Dzięki – mruknęła i poszła dalej.

- Przepraszam, jeśli wyrwałem się przed szereg, podpowiadając, jak aplikować klej. Nie chciałem podważać twoich kompetencji.

- Nic się nie stało. Najważniejszy jest pacjent, nie ja.

- Pełna zgoda. A skoro o dobru pacjentów mowa, gratuluję nagrody za wynalazek.

- Nawzajem.

Przyjrzał jej się dyskretnie. Chyba trochę wyluzowała, z czego wniosek, że dopóki poruszali tematy medyczne, czuła się swobodnie. A gdy dotykali spraw osobistych, robiła się nerwowa. Naprawdę jest aż tak przeczulona?

Z korytarza skręcili na klatkę schodową i ruszyli na górę. Lily szła przodem, miał więc okazję podziwiać jej figurę. Pierwszy raz zobaczył ją pięć temu, na konferencji. Wpadła mu w oko, ale nie miał okazji jej poznać. Sposobność nadarzyła się ponad rok temu, ale nie wszystko poszło po jego myśli. Jak widać, ona też nie ma dobrych wspomnień.

Nie łudził się, że może mieć szanse u poważnej pani doktor, dlatego był zaskoczony, gdy go zaczepiła na imprezie. Niestety, po obiecującym początku nastąpił fatalny finał. Pełni zapału dotarli do pokoju i wtedy… jej urwał się film, a jego wezwali do szpitala. Potem już jej nie spotkał. Nie wzięła udziału w żadnym z medycznych wydarzeń, w których uczestniczył. I nagle okazało się, że oboje zostaną nagrodzeni. Na wieść o tym jego ojciec, kierujący rodzinną firmą James Company, wpadł na pomysł współpracy.

- Słuchaj, Max, pogadaj z tą doktor Evans. Ona wynalazła taśmę, ty klej. Aż się prosi, żeby sprzedawać to w pakiecie.

Zgodził się, bo czuł, że jak wszystko pójdzie dobrze, będzie mógł nawiązać z Lily bliższy kontakt.

- Zabawny zbieg okoliczności, że w tym roku przyznano nam nagrodę ex equo – zaczął.

- Nie widzę w tym nic zabawnego – ucięła.

Nim zdążył zareagować, pchnęła drzwi i weszła na oddział, gdzie czekało na nią troje lekarzy gotowych do rozpoczęcia obchodu. Na jej widok wszyscy się uśmiechnęli.

- Cześć! Przepraszam za spóźnienie, ale wezwała mnie szefowa. To jest doktor Max James, który do nas dołączy. – Machnęła niedbale w jego stronę. – Od kogo zaczynamy?

Maxowi nie umknęły zaskoczone spojrzenia lekarzy, dwóch mężczyzn i kobiety. Za to Lily nie interesowała się nim w ogóle i niezwłocznie rozpoczęła obchód.

- Saro, jak pan Truman?

- Lepiej. Wyniki w normie. Chodzi po korytarzu.

- Jasne… – Lily zerknęła na ekran tabletu, po czym zapukała do drzwi. Weszła dopiero, gdy usłyszała „proszę”. – Dzień dobry, panie Truman. Słyszałam, że jest pan supergwiazdą naszego oddziału. Pani doktor – zwróciła się do koleżanki – proszę przekazać naszemu wzorowemu pacjentowi dobrą wiadomość.

- Jutro rano wypisujemy pana do domu.

- Dziękuję! – rozpromienił się starszy pan. – Małżonka się ucieszy.

- A ja zapraszam na kontrolę za pół roku. Tylko proszę, do tego czasu żadnych tańców i hulanek – zaznaczyła.

- Z tańcami zaczekam do wesela córki, ale pewnie jej to nie ucieszy. Tancerz ze mnie marny.

- Obawiam się, że tu nie pomogę. Jestem chirurgiem, nie nauczycielką tańca. I dobrze, bo czego jak czego, ale talentu do tańca to ja nie mam. – Śmiała się, a Max z przyjemnością słuchał jej głosu. – Doktor Locke przygotuje panu wypis, a my widzimy się za sześć miesięcy.

W sali obok czekała na nich pacjentka. Lily wysłuchała raportu lekarza prowadzącego i zbadawszy chorą, zapewniła ją, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Gdy przystanęli przed następnymi drzwiami, spochmurniała.

- Jak się miewa pan Roth? – zwróciła się do drugiego z lekarzy. Ten zaś zerknął do karty pacjenta, jednak Max od razu wyczuł, że to ruch pozorny.

- Nadal gorączkuje bez wyraźnej przyczyny. Zrobiliśmy tomografię, rentgen, wzięliśmy krew do badań.

- Jakieś sugestie co do dalszej diagnostyki?

- Moim zdaniem rezonans magnetyczny – podsunął jeden z lekarzy.

- Biopsja – dodał drugi.

- Zgadzam się – stwierdziła doktor Sara Locke.

- Ja też się zgadzam, ale zanim podejmiemy decyzje, zbadam pana Rotha. – Weszli do środka. – Pozwoli pan?

Osłuchała pacjenta, po czym z uwagą przestudiowała przyczepioną do łóżka kartę i zapytała, czy coś go boli.

- Nie, nic.

- Proszę pana, nazywam się James i jestem lekarzem w zespole doktor Evans. Czy mogę spojrzeć na szew pooperacyjny?

Po chwili wahania Lily przedstawiła go pacjentowi:

- Doktor James pracuje w Nowym Jorku, specjalizuje się w przeszczepach wątroby. Czy doktor może pana zbadać?

- Wszystko mi jedno, kto mnie ogląda. Byle pomógł.

- Proszę się nie martwić – Lily położyła rękę na jego ramieniu. – Będzie dobrze. Poradzimy sobie z tym.

Max nie zauważył zewnętrznych śladów infekcji.

- Dotknę szwu. Niech pan powie, jak coś zaboli – polecił i zaczął delikatnie uciskać brzuch chorego. Wyglądało na to, że szew się zagoił, a wątroba nie jest powiększona. – Proszę się położyć na prawym boku. A teraz na lewym. Dziękuję. Może się pan położyć na plecach.

- Panie Roth, obiecuję, że znajdziemy przyczynę i wkrótce poczuje się pan lepiej – zapewniła Lily.

- Mógłbym zerknąć na wyniki badania krwi? – poprosił Max, gdy wyszli na korytarz. – Kiedy był przeszczep?

- Osiem tygodni temu – odparła Lily.

- Białe krwinki w normie – stwierdził, zerknąwszy na ekran tableta, który podał mu lekarz prowadzący. – Czyli to nie stan zapalny. Sugerowałbym zmniejszenie dawki leku zapobiegającemu odrzuceniu przeszczepu i zmianę antybiotyku na silniejszy. Za dwanaście godzin zbadajcie krew. Miałem kilka podobnych przypadków i to podziałało.

- Brzmi to sensownie – przyznała Lily. – Zmienimy lek i dawkowanie. Jak za trzy dni nie będzie poprawy, wejdziemy z czymś bardziej inwazyjnym. Zajmij się tym, dobrze? – poprosiła lekarza prowadzącego.

Przez kolejne pół godziny kontynuowali obchód. Max był zaskoczony tempem, w jakim pacjenci po przeszczepach zdrowieją. Niewykluczone, że tajemnicą sukcesu Lily są świetne relacje z pacjentami i zespołem.

Obchód dobiegł końca i lekarze się rozeszli.

- Jestem ci wdzięczna za pomoc z tym pacjentem. Powoli zaczynały kończyć się nam pomysły – przyznała Lily, gdy zostali z sami.

- Oby mój okazał się trafiony.

- Poważnie chcesz przesiedzieć w szpitalu cały pobyt w Miami? – Po raz pierwszy spojrzała mu w oczy.

- Cały nie, ale chcę zobaczyć, jak działa twój program. Mam nadzieję, że się tu czegoś nauczę.

- Chyba się wynudzisz. Nie wolisz pójść na plażę?

- To jest zaproszenie? – Uśmiechnął się, zadowolony, że wreszcie zapytała o coś osobistego.

- Nie!

- Daj spokój! Nie samą pracą człowiek żyje, trzeba kiedyś odpocząć, a gdzie lepiej odpoczniesz niż na plaży?

Otworzyła usta, ale nie dał jej dojść do słowa.

- Wiem, wiem, jutro od rana masz pacjentów.

- Właśnie. Gabinet jest w sąsiednim budynku. Jak przyjdziesz, zapytaj w rejestracji, gdzie mnie znaleźć.

- W takim razie od jutra!

Był pierwszą osobą, którą zobaczyła. Zdawało się, że jest w swoim żywiole, gdy gawędził z rejestratorką, przejętą zainteresowaniem tak przystojnego mężczyzny. Słyszała jej zalotny śmiech. Cóż, Max się nie zmienił. Jeszcze zanim go poznała, słyszała, że ciągnie się za nim opinia flirciarza. To dyskwalifikowało go w jej oczach.

Mimo to przez lata obserwowała go dyskretnie i wbrew rozsądkowi ciągnęło ją do niego jak ćmę do płonącej świecy. Max miał w sobie coś, co ją intrygowało. Wszystkim podobał się jego luz. Ona również poddała się jego urokowi. Była wtedy słaba, bardzo słaba.

- Dzień dobry! – Z uśmiechem podał jej kubek. – Herbata. Jakoś mi nie wyglądasz na kawoszkę.

Już ją zdążył zaszufladkować?

- Dziękuję – mruknęła.

- Na zdrowie. Jakich masz dziś pacjentów? Będzie jakiś trudny przypadek? – pytał, gdy szli do gabinetu.

- Trudno przewidzieć. W większości to pacjenci pooperacyjni, ale jeden przypadek może cię zainteresować.

- Dzień dobry, pani doktor – przywitała ją pielęgniarka. – Pierwszy pacjent już czeka.

- Dziękuję, Carol. – Lily odstawiła kubek i wzięła tablet.

Max niechętnie rozstał się ze swoją kawą, aby pójść z Lily do gabinetu, w którym czekała pacjentka.

- Dzień dobry, pani Sandoz. Jak się pani czuje?

- O niebo lepiej niż przed przeszczepem.

- Bardzo się cieszę.

- A wie pani, jaki ja jestem zadowolony? – wtrącił pan Sandoz. – Pani doktor, dzięki pani odzyskałem żonę.

- Cieszę się niezmiernie. Proszę państwa, to mój kolega doktor James, który wizytuje nasz oddział.

Max posłał pani Sandoz jeden ze swoich zniewalających uśmiechów, a jej aż oczy pojaśniały. Za to Lily nie mogła powstrzymać się od refleksji, że jeśli chodzi o kobiety, Max żadnej nie odpuści.

- Chciałabym panią osłuchać – zwróciła się do pacjentki, przejrzawszy jej elektroniczną kartę. – Na prześwietleniach wszystko wygląda świetnie.

Max wziął tablet i podczas gdy badała pacjentkę, przeglądał na nim kartę. A kiedy Lily poprosiła, by kobieta położyła się na leżance, pomógł jej tam wejść.

- Świeży szef pooperacyjny powoduje dyskomfort. Pacjenci często się na to skarżą – mówił, podtrzymując plecy pani Sandoz, gdy ta powoli kładła się na leżance.

Lily doceniła jego troskę i bodaj pierwszy raz pozwoliła sobie na odrobinę cieplejsze uczucia. Nie analizowała ich jednak i skupiła uwagę na pacjentce, która odsłoniła długą różową szramę biegnącą od boku do boku.

- Wygląda bardzo dobrze – orzekła.

- Ale jeszcze mnie ciągnie. Czuję ją przy każdym ruchu – poskarżyła się pacjentka.

- Chwilę potrwa, zanim się zagoi. Najważniejsze, że pani stan ogólny jest bardzo dobry. Może pani prowadzić samochód. Zapraszam ponownie za trzy miesiące z kompletem badań.

- Przejrzałem jej kartę – powiedział Max, gdy wyszli z gabinetu. – Widziałem, że użyłaś mojego kleju.

- Jest bardzo dobry – przyznała, przewracając oczami.

- Czuję się zaszczycony. Pochwała z ust tak znakomitego chirurga to duża sprawa.

Lily prychnęła i weszła do kolejnego gabinetu.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY