9,99 zł
Eva otrzyma spadek, jeśli w określonym terminie wyjdzie za mąż. Kyle, wykonawca testamentu, różnymi sposobami zniechęca do ślubu kandydatów na jej męża. Ożeni się z nią, a kiedy warunki testamentu zostaną spełnione, rozwiodą się. Popełnia jednak jeden błąd: spędzają razem noc...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 159
Tłumaczenie:
Kyle Messena przez zmrużone oczy patrzył na samochód podjeżdżający pod kościół stojący na wzgórzu w Dolphin Bay. Z limuzyny wysiadła otulona białym tiulem panna moda. Uniesiony wiatrem welon na moment zasłonił jej twarz, ale promienie słońca rozjaśniały płowe włosy.
Serce zabiło mu mocniej. Zdawało się, że czas zwolnił, a nawet się zatrzymał, gdy Kyle zadumał się nad tym, że mimo jego wysiłków, by zapobiec ślubowi Evy Atraeus z mężczyzną, który żenił się z nią z czysto materialnych względów, Eva najzwyczajniej go oszukała i ślub, któremu się sprzeciwiał, właśnie się odbywał.
Dwoma krokami wyszedł z atramentowego cienia starego dębu w upalny dzień nowozelandzkiego lata chwilę przed tym, nim powiew od oceanu zmiótł welon z twarzy panny młodej. To nie była Eva.
Ulga uwolniła ogromne napięcie, w którym żył od śmierci żony i małego synka. Śmierci, którym powinien był zapobiec.
Niechciana tęsknota rosła w nim od miesięcy, odkąd powierzono mu obowiązek dopilnowania, by dziedziczka fortuny rodu Atraeusów wyszła za mąż zgodnie z drakońską klauzulą w testamencie jej ojczyma. Aby przejąć kontrolę nad swoim dziedzictwem, Eva miała poślubić członka rodu Messenów albo mężczyznę, który szczerze pragnął właśnie jej, a nie jej pieniędzy.
Kyle miał świadomość, że jego przebiegły wuj Mario powierzył mu tę rolę, chcąc doprowadzić do tego, by to on poślubił kobietę, której kiedyś pragnął, a potem porzucił. Niezdolny zaakceptować ewentualności, że jedyna kobieta, której nie był w stanie zapomnieć, poślubi innego, Kyle nie potrafił wujowi odmówić.
Wiatr zwiał welon panny młodej na bok, odkrywając, że była nieco zaokrąglona. Włosy miała kilka odcieni jaśniejsze niż Eva. Kyle był gotowy odejść, gdy biały sportowy samochód z nazwą firmy Evy „Ślub idealny” na drzwiach zajechał przed kościół.
Eva w bladoróżowej marynarce podkreślającej jej atuty wysiadła i zamknęła drzwi z przesadnym trzaskiem.
Z komórką przy uchu założyła na ramię pasek bladoróżowej torebki i ruszyła w stronę kościoła, zgrabnie i niepokojąco seksownie poruszając się w sandałach na wysokich obcasach. Była trochę za niska, by zrobić karierę na wybiegu, lecz dzięki zgrabnej kobiecej sylwetce, wysokim kościom policzkowym i egzotycznym ciemnym oczom osiągnęła sukces jako fotomodelka. Przez lata fascynowała autorów kolumn plotkarskich i zawróciła w głowie niezliczonym mężczyznom. W tym Kyle’owi.
Nagle Kyle poczuł jakże znajome napięcie.
Ledwie dostrzegalne wahanie Evy świadczyło o tym, że go dojrzała. Gdy państwo młodzi z gośćmi weszli do kościoła, Eva zakończyła rozmowę i przystanęła w cieniu dębu, wrzuciła telefon do torebki i zmierzyła Kyle’a spojrzeniem.
– Co robisz na moim ślubie?
Zdusił irytację. Specjalnie podkreśliła dwa ostatnie słowa. Tak, to miał być dzień jej ślubu. To zrozumiałe, że jest zirytowana, bo mu zapobiegł, proponując kandydatowi na pana młodego lukratywną pracę w Dubaju. Pośpiech, z jakim Jeremy przyjął jego ofertę, oraz wrażenie, że zrobił to z ulgą, usprawiedliwiały interwencję Kyle’a.
– Nie powinnaś była przygotowywać się do ślubu, który, jak świetnie wiedziałaś, nie wchodził w rachubę.
Jej oczy zabłysły.
– A jeśli byłam zakochana?
Kyle uniósł brwi.
– Po całych czterech tygodniach?
– Doskonale wiesz, że nie potrzeba nawet tyle czasu. – Urwała, jej policzki się zaczerwieniły. Spuściła wzrok i wyjęła z torebki ciemne okulary. – Chcę wiedzieć, co tu robisz. Chyba nie przyjechałeś, żeby znów się ze mną kłócić.
Splótł ramiona na piersi.
– Jeśli sądzisz, że możesz mnie wyrzucić, zapomnij o tym. Jestem gościem pana młodego. Zajmuję się jego finansami.
Wzięła głęboki oddech, on zaś z fascynacją obserwował jej twarz, na której irytację zastąpił piękny szeroki uśmiech, taki jak ten zdobiący okładki magazynów i plakaty.
– A już myślałam, że chciałeś się przekonać, czy w ostatniej chwili nie znalazłam sobie nowego męża.
Zmarszczył czoło, czując delikatny zapach jej perfum. Siłą woli powściągnął impuls, by się do niej zbliżyć.
– Moim zadaniem nie jest powstrzymanie cię przed małżeństwem.
Przekrzywiła głowę, patrząc na niego chłodno.
– Nie, twoim zadaniem jest powstrzymanie mnie przed poślubieniem wybranego przeze mnie mężczyzny.
– Musisz lepiej wybierać. – Niestety wszyscy trzej dotychczasowi kandydaci odczuwali brak gotówki i byli chętni podpisać umowę, która ograniczała okres trwania małżeństwa do dwóch lat, zgodnie z wymogiem testamentu. Kyle czuł się zobowiązany, by zapobiec tym ślubom.
– Jeremy był idealnym materiałem na męża. Atrakcyjny, ujmujący, miał dobrą pracę, jego…
– Motyw był ewidentnie finansowy.
– Potrzebował pieniędzy, żeby spłacić długi. Co w tym złego?
– Mario przewróciłby się w grobie, gdybyś wyszła za hazardzistę.
Zapadła lodowata cisza, podkreślona przez płynące z kościoła dźwięki marsza weselnego.
– Jeśli mam wyjść za kogoś, kogo ty uznasz za odpowiedniego, to może powinieneś mi kogoś wybrać. Tyle że muszę go poślubić do – zerknęła na różowy zegarek na nadgarstku – przyszłego miesiąca. Bo dzięki tobie na wyjście za mąż zostały mi trzy tygodnie. Jeśli tego nie zrobię, będę czekała na spadek trzynaście lat.
Niezależnie od postanowienia, by oprzeć się naciskowi ze strony Evy, poczuł wyrzuty sumienia.
Dla niego kobiety i związki zawsze stanowiły trudny temat. Swobodniej czuł się w świecie operacji wojskowych czy rzeczowym świecie rodzinnego biznesu bankowego. Potrafił posługiwać się bronią i znał się na taktyce operacyjnej, potrafił liczyć i znał się na rynkach finansowych. Miłość i odpowiedzialność – oraz łączące się z tym poczucie winy – były czymś, czego by znów nie zaryzykował.
– Nie jest moim zamiarem niedopuszczenie do tego, żebyś otrzymała spadek.
Uśmiech Evy zgasł.
– Nie – odparła cicho. – Ale na to wychodzi.
Zakręciwszy się na pięcie, pomaszerowała do samochodu.
Kyle ściągnął brwi. Głos Evy brzmiał, jakby była bliska łez. W całej historii ich relacji tylko dwa razy widział, jak płakała. Oczywiście na pogrzebie Maria niespełna rok wcześniej. Drugi raz miało to miejsce, kiedy Kyle miał dziewiętnaście lat. A konkretnie tego ranka, gdy Mario zmieszał ich z błotem za namiętne chwile na plaży w Dolphin Bay.
Wspomnienie powróciło. Romantyczny nastrój gorącego zmierzchu, księżycowa poświata, gwar rodzinnej imprezy w oddali, gdy Eva objęła go za szyję. Wziął głęboki oddech, czując zapach jej włosów. Pochylił głowę i uległ pokusie, która dręczyła go przez całe lato. Pocałował ją…
Gdyby Mario nie szukał Evy, posunęliby się o wiele dalej. Rozmowa z nim tamtego wieczoru była krótka i ostra. Siedemnastoletnia Eva była piękna, lecz była też dzieckiem z dysfunkcyjnej rodziny, potrzebowała ochrony i poczucia bezpieczeństwa, a nie uwiedzenia. Mario nie wchodził w szczegóły, ale wiadomość, jaką mu przekazał, była jasna. Eva jest niedostępna.
Aż do tej pory.
Kyle nie miał złudzeń co do tego, dlaczego Mario wykonał zwrot i powierzył mu rolę opiekuna jedynej córki, choć latami traktował go jak zagrożenie. Eva z uporem opierała się próbom ojczyma, który próbował jej znaleźć solidnego męża spośród synów bogatych biznesmenów. Zmuszony do zmiany taktyki Mario przełknął obiekcje do „dzikich Messenów” i chciał wyswatać Evę z którymś ze starszych braci Kyle’a, Gabrielem lub Nickiem. Gdy i ta strategia zawiodła, bo Gabe i Nick poślubili inne kobiety, zaś młodszy brat Kyle’a Damian od lat miał dziewczynę, Mario zgodził się ostatecznie uwzględnić Kyle’a jako swojego zięcia.
Nie spuszczając wzroku z Evy, Kyle szedł w stronę maserati. Powinien wracać do Auckland, do swojego zapracowanego i świetnie zorganizowanego życia. Jeśli ruszy natychmiast, może zdąży na kolację z Elise, koleżanką z innego banku, z którą spotykał się od czasu do czasu, głównie na służbowych imprezach.
Kiedy jednak dotarł do maserati, który stał tuż za autem Evy, nie mógł się pozbyć wrażenia, że w nagłym odejściu Evy było coś nieszczerego. Wpadło mu nawet do głowy, że udawała wzruszenie. W końcu chodziła na lekcje aktorstwa. Była na tyle dobra, że zaproponowano jej rolę w telenoweli. Odrzuciła ją, gdyż kolidowało to z jej planem założenia firmy zajmującej się organizowaniem ślubów.
Przekonany, że dał się oszukać, Kyle wrzucił kluczyki do kieszeni. Istniał tylko jeden powód, dla którego Eva mogła chcieć wzbudzić w nim poczucie winy. Już znalazła nowego kandydata na męża. Do końca wyznaczonego przez Maria terminu zostały trzy tygodnie.
Usłyszawszy końcówkę rozmowy Evy z niejakim Troyem, Kyle nabrał pewności co do swoich podejrzeń. Zacisnął zęby. Troy Kendal, jeśli się nie mylił. Gwiazdor sportu, którego poznała przed niespełna tygodniem. Ni stąd, ni zowąd zazdrość, którą z trudem tłumił, gdyż była równie pozbawiona sensu jak pożądanie, z pełną siłą obudziła się do życia. Jeśli Eva płakała, to były krokodyle łzy.
Chciała się go pozbyć.
Jednak zmienił zdanie i czekał, aż Eva zakończy rozmowę i schowa telefon do torebki.
– Musimy porozmawiać.
– Zdawało mi się, że mamy to za sobą.
Wrzuciła torebkę na miejsce pasażera, zdjęła okulary i spojrzała na zegarek, subtelnie podkreślając, że się spieszy. Bez okularów, z jasnymi kosmykami po bokach twarzy, wydawała się młodsza i dziwnie bezbronna, choć wiedział, że to złudzenie.
– Znalazłem rozwiązanie twojego problemu. Jeśli poślubisz Messenę, nie ma żadnych innych warunków poza tym, że małżeństwo może trwać najkrócej dwa lata.
Zmarszczyła czoło, jakby słyszała to po raz pierwszy.
– Nawet gdybym chciała to zrobić, byłoby to niemożliwe. Gabriel i Nick się ożenili, a Damian jest zajęty.
Kyle zacisnął zęby. Eva jak zwykle pominęła go w tej wyliczance. Jakby nigdy nie trzymali się za ręce, jakby nigdy nie objęła go i nie pocałowała.
– Jest jeszcze jeden Messena – odrzekł, tracąc cierpliwość. – Ja. Moglibyśmy zawrzeć małżeństwo na papierze.
Przełknęła złośliwości, które chciała rzucić Kyle’owi w twarz. Nie wiedziała, czemu tak gwałtownie na niego reaguje. Wcześniejsze próby ojczyma, by wydać ją za jednego z Messenów, ledwie ją dotknęły.
Przed rokiem, gdy poznała testament Maria i dotarł do niej sens tego jednego zdania, tak się przeraziła, że miała ochotę schować się pod biurko prawnika. Pomysł, by Kyle, jedyny wolny z braci Messenów, jedyny mężczyzna, który ją odtrącił, czuł się w obowiązku ją poślubić, był żenujący.
– Nie potrzebuję twojej litości.
Na sekundę wiatr ustał, zamykając ich w pełnej napięcia ciszy, którą powoli wypełniało ponadczasowe piękno płynących z kościoła słów małżeńskiej przysięgi.
– Ale potrzebujesz męża. Po dwóch latach, kiedy otrzymasz spadek, możemy się rozwieść.
Chłodne racjonalne rozwiązanie było niczym cios w samo serce. Kyle, były żołnierz elitarnej jednostki Special Air Service, miał stalowo niebieskie oczy, którym nic nie umykało. Był wysoki i dobrze zbudowany, nosił krótko ostrzyżone włosy. Na jego twarzy widać było ślady lat spędzonych w wojsku, co fascynowało kobiety.
Mężczyźni z rodzin Messenów i Atraeusów mieli tę samą cechę – byli nadzwyczaj odpowiedzialni. U Kyle’a szło to w parze z przenikliwością, która działała Evie na nerwy. Wydawał się z góry znać jej zamiary. Na dodatek była pewna, że pozbył się niektórych kandydatów na jej męża, zastraszając ich, oczywiście w granicach prawa.
Pomysł papierowego małżeństwa z Kyle’em nie powinien jej poruszyć. Wcześnie się nauczyła, by unikać prawdziwych związków. Prawdę mówiąc, nie ufałaby żadnemu związkowi, gdyby pewnego wieczoru przed dwunastoma laty Mario i jego żona nie znaleźli jej na ulicy w pobliżu ich rezydencji.
Gdy się dowiedzieli, że właśnie uciekła z domu, bo jej ojczym miał lepkie ręce, zadzwonili do opieki społecznej. Zamiast oddać ją do kolejnej instytucji opiekuńczej, Mario wykonał szereg telefonów do „ważnych osób, które znał”, dzięki czemu Eva mogła u nich zostać.
Mimo jej wycofania i chłodnej neutralności, które pozwoliły jej przetrwać w licznych rodzinach zastępczych, Mario i Teresa zaoferowali jej spokojną miłość, która dotąd była jej nieznana i nieco ją przerażała. Gdy wreszcie zaproponowali, że ją zaadoptują, nie wiedziała, co zrobić. Tyle razy doznała zawodu. Bała się, że jeśli zmięknie i uwierzy, że zasługuje na miłość, w tym samym momencie to wszystko zostanie jej odebrane.
W końcu zrozumiała, że Mario dotrzymuje słowa. Przełamał opór Evy, która podpisała dokumenty i przestała być Evą Rushton, uciekinierką, a stała się Evą Atraeus, członkiem licznej, przyjaznej i otwartej rodziny.
Jednak jej transformacja nie była całkowita. Obserwując trzy małżeństwa matki, które się rozpadły, a potem, w wieku lat siedemnastu, poznając powód tych rozstań, Eva postanowiła, że nigdy nie będzie tak bezbronna.
Poczuła zapach wody kolońskiej Kyle’a, a zaraz potem ucisk w żołądku. To jej problem. Choć nie miała pojęcia, skąd to napięcie, które powinno było umrzeć śmiercią naturalną przed laty, gdy Kyle ją zostawił. Nie spędzili razem wiele czasu, poza młodzieńczym zauroczeniem nic ich nie łączyło. Po paru latach Kyle poślubił inną kobietę, więc Eva wiedziała, że to, co razem przeżyli, dla niego nie znaczyło tyle co dla niej.
Teraz, na skutek jego interwencji, zostały jej trzy tygodnie na znalezienie męża…
Znów poczuła napięcie, jak wtedy, gdy Jeremy ją poinformował, że wycofuje się z umowy, lecz teraz towarzyszyła temu panika. Mario Atraeus nie mógł wybrać lepszego strażnika nieoczekiwanego zapisu w testamencie.
Była tak blisko ślubu, a teraz Jeremy uciekł jak przestraszony królik. Nie potrafiła udowodnić, że to Kyle przygotował ofertę pracy, by pozbyć się Jeremy’ego. Wiedziała tylko, że już dwa razy posłużył się tym sposobem. Ilekroć zdołała kogoś skłonić, by ją poślubił, Kyle wkraczał do akcji.
Dlaczego nie dopuszczał do tego, by poślubiła odpowiedniego kandydata, którego na dodatek darzyła sympatią, pozostawało dla niej niewiadomą. Zważywszy na ich przeszłość, sądziłaby raczej, że Kyle z radością pozbędzie się narzuconej mu odpowiedzialności.
Ściągając brwi na myśl o krótkim namiętnym interludium, które ich połączyło przed jedenastoma laty, spojrzała na Kyle’a.
– Dziękuję, ale nie.
Opadła na fotel samochodu sportowego i zamknęła drzwi. Silnik obudził się do życia z rykiem. Ze ściśniętym gardłem, poruszona tym, że Kyle miał czelność zaoferować jej swą litość, nacisnęła gaz i skręciła, ruszając w stronę hotelu, gdzie miało odbyć się wesele.
Na myśl, że to miejsce było naznaczone wspomnieniami Kyle’a i jego jedynego pocałunku, zacisnęła zęby. Tworząc firmę zajmującą się organizacją ślubów, musiała być pragmatyczna. Hotel Dolphin Bay należał do rodziny i oferował jej spore zniżki. Musiałaby być pozbawiona rozumu, by z tego nie korzystać.
Wciąż gotując się ze złości, weszła do hotelu, by nadzorować bajkowe wesele, które byłoby jej weselem, gdyby Jeremy nie wziął nóg za pas.
A raczej gdyby Kyle nie załatwił mu świetnej pracy w Dubaju. Wzięła głęboki oddech i przejrzała się w jednym z eleganckich luster dekorujących ściany. To, co w nim ujrzała, dodało jej pewności siebie. Ostatnio z trudem panowała nad emocjami, płakała z byle powodu. Miała ochotę oglądać komedie romantyczne i źle sypiała.
Niczego jednak nie było po niej widać. Wyglądała na spokojną i opanowaną. Burzę jasnych włosów ujarzmiła, układając je w kok, figurę ukryła pod skromnym kostiumem w pastelowym różu, tworząc biznesowy, a jednocześnie niepozbawiony kobiecych akcentów wizerunek.
Dzięki temu nie konkurowała z panną młodą ani gośćmi płci żeńskiej. Nauczyła się tego podczas pierwszego organizowanego przez siebie ślubu, kiedy pan młody zdawał się bardziej zainteresowany właśnie nią i panna młoda odwołała ślub.
Weszła do sali, gdzie urządzano przyjęcie, i pozdrowiła kelnerów. Dojrzała cień współczucia w profesjonalnym zwykle spojrzeniu szefa sali krążącego wokół lodowej rzeźby łabędzi, którą lekkomyślnie zamówiła na swoje niedoszłe wesele.
Ekstrawagancki pięciopiętrowy tort weselny, połyskujący białym lukrem i udekorowany kwiatami, które wyglądały jak prawdziwe, zatrzymał ją w pół kroku. Ni stąd, ni zowąd obudziły się w niej emocje, które z całych sił starała się zdusić. Pragnęła zapamiętać ten dzień do końca życia. I niestety go zapamięta, bo trudno będzie zapomnieć, że perfekcyjne wesele, które dla siebie zaplanowała, będzie uroczystością innej panny młodej.
Bolał ją brzuch z powodu paniki i bezradności wywołanych determinacją Kyle’a, by zapobiec jej wysiłkom mającym na celu znalezienie męża. Zakręciła się na pięcie i ruszyła do kuchni.
Wzięła się w garść, pchnęła drzwi i wkroczyła do pomieszczenia o lśniących białych ścianach i stalowych blatach. Radosny stukot naczyń i szmer rozmów natychmiast ustały. Kiedy w jej stronę popłynęły wyrazy współczucia, Eva poczuła ucisk w piersi i łzy pod powiekami. Biorąc pod uwagę fakt, że nie kochała Jeremy’ego i gdyby nie klauzula w testamencie Maria, nie wybierałaby się za mąż, były to bezsensowne emocje. Celem ojczyma było jedynie zapewnienie jej takiego szczęścia, jakie dzielił z żoną. Które, czy tego pragnęła, czy nie, jego zdaniem jej się należało.
Do chwili, gdy zaczęła planować ślub, uważała, że Mario się mylił, sądząc, że wzbudzi w niej chęć do zamążpójścia. A jednak każdy szczegół planu, z którym musiała się skonfrontować, podkreślał brutalną rzeczywistość i to, czego nie mogła mieć: szczęścia do końca życia, które obiecuje prawdziwa miłość, a przede wszystkim szczęśliwej konsekwencji tej miłości, czyli dzieci.
Od ukończenia siedemnastego roku życia wiedziała, że z powodu rzadkiej wady genetycznej nie może mieć dzieci. Wada ta okazała się fatalna dla jej siostry bliźniaczki i dwojga rodzeństwa, co ją zniechęciło do myśli o małżeństwie. Istniało prawdopodobieństwo, że kiedyś spotka kogoś, komu jej wada nie będzie przeszkadzała i kto zgodzi się na adopcję. Jednak nie mogła pogodzić się z faktem, że w genach nosi śmierć.
Popełniła błąd, ulegając pokusie zaplanowania ślubu i wesela, które miało się nijak do małżeństwa na papierze. Otworzyła puszkę Pandory pełną tęsknot, które, jak sądziła, zostawiła już za sobą. Powinna była ograniczyć się do ceremonii w urzędzie. Bez emocji i zamieszania.
Przywołała na twarz uśmiech i przemierzając dużą, wypełnioną krzątaniną kuchnię, pomachała do jej szefa, Jerome’a, paryżanina z dwoma gwiazdkami Michelina. Jerome zaplanował dla niej menu. Posłał jej spojrzenie, w którym złość łączyła się ze współczuciem, choć wiedział, że zdołała sprzedać wesele parze, której w związku z ciążą panny młodej zależało na czasie.
Wzdrygnęła się. Urocza panna młoda ma nie tylko idealne wesele, ale też oczekuje dziecka.
Z profesjonalnym uśmiechem na twarzy wyjęła z torebki menu i przejrzała je z szefem kuchni. Wszystkie kwestie związane z tym ślubem zdawały się wręcz nienormalnie perfekcyjne. Sumiennie podziwiała górę ciasteczek, które dekorował Jerome – jej ulubiony zakazany przysmak – po czym uciekła do sali recepcyjnej, nim Jerome odłożył nóż do lukrowania, by ją uściskać na pocieszenie.
Drzwi kuchni zamknęły się za nią ze świstem. Nieobecnym wzrokiem patrzyła na śnieżnobiałe obrusy z adamaszku, lśniące kryształowe żyrandole i bogactwo białych róż. Nie miała pojęcia, czemu Kyle ma nad nią taką władzę. Nie trwała przecież pogrążona w pierwszej bolesnej przesadnie sentymentalnej miłości, która dopadła ją w wieku lat siedemnastu. Przecież już go nie pragnęła.
Gdy goście weselni zaczęli wlewać się przez drzwi, sięgnęła do torebki i wyjęła najbardziej niekorzystne okulary, jakie udało jej się kupić. Włożyła je na nos. Szkła były w nich zwyczajne, nie lecznicze, za to ciężka ciemna oprawa miała odwrócić od niej uwagę.
Z uśmiechem na twarzy obeszła główną salę, którą udekorowała ze swoją asystentką Jacintą. Kelnerzy na srebrnych tacach ustawiali kieliszki z wyjątkowo dobrym szampanem, który sama wybrała. W sali obok czekały tace z jej ulubionymi tartinkami.
Przyjęcie było wykwintne aż do bólu. Skoro miało to być jej wesele, zadbała o każdy detal, nie szczędząc wydatków. Teraz jedynym pocieszeniem było to, że sprzedała je za dobrą cenę. Za trzy tygodnie, jeśli wciąż pozostanie panną, będzie rozpaczliwie potrzebowała pieniędzy, by utrzymać dom i firmę.
Drzwi kuchni za jej plecami otworzyły się. Goście zajmowali miejsca przy stolikach. Jacinta Doyle, jej reprezentacyjna i kompetentna asystentka, przystanęła obok Evy. Objęła ją pełnym współczucia spojrzeniem, ale zachowywała się profesjonalnie.
– Kto to jest?
Irytujące podniecenie, które pragnęła zignorować, sprawiło, że zastygła w bezruchu. Poprawiła ciężkie okulary i marszcząc czoło, spojrzała na wypełniającą się gośćmi salę. Na widok Kyle’a jej nastrój gwałtownie się pogorszył.
– O kim właściwie mówisz? Tu jest setka gości.
– Ale ciacho. – Jacinta była dziewczyną, która co tydzień pokazywała się z innym mężczyzną. Teatralnym gestem położyła rękę na piersi, po czym wskazała na Kyle’a. – Zakochałam się.
W jednej chwili Eva się zirytowała.
– Myślałam, że spotykasz się z jakimś Geraldo.
– Gerardem. Wiza mu się skończyła, pieniądze też. – Wzruszyła ramionami. – Wrócił do Francji.
Eva udawała, że jest skupiona na liście rzeczy do zrobienia.
– Nie zakochuj się w Kyle’u, to strata czasu. Jest dla ciebie za stary, i nie jest rozrywkowym typem.
– Jak stary?
Irytacja zmieniła się w coś, czego nie potrafiła nazwać.
– Ma trzydzieści lat – mruknęła.
– Nie powiedziałabym, że to starość. To raczej… interesujące.
– Zapomnij o Kyle’u Messenie – odparła Eva. – Jest zajęty.
Jacinta spojrzała na nią z ciekawością, która mówiła Evie, że odezwała się ostrzej, niż zamierzała.
– Kyle Messena. Wydawało mi się, że skądś go znam. Czy to nie on stracił żonę i dziecko w jakimś ataku terrorystycznym? Ale to było lata temu. – Znacząco wróciła wzrokiem do Kyle’a, podkreślając fakt, że może na niego patrzeć, kiedy chce i jak długo chce.
Rozdrażniona Eva spojrzała na zegarek.
– Mamy dziesięć minut spóźnienia – oznajmiła szorstko. – Sprawdź, co u szefa kuchni. Ja czegoś się napiję i porozmawiam z muzykami. Jeżeli szczęście nam dopisze, wyjdziemy stąd przed północą.
Po raz ostatni, rzucając wzrokiem na Kyle’a, Jacinta zamknęła teczkę zrezygnowana.
– Nie ma sprawy.
A jednak jest problem, pomyślała Eva. Problem, którego się nie spodziewała. Z niepojętych dla niej powodów zainteresowanie Jacinty Kyle’em wywołało w niej gwałtowną reakcję, której doświadczyła tylko raz, przed laty, gdy się dowiedziała, że Kyle spotyka się z dziewczyną.
Potrzebowała ciszy, by przeprowadzić z sobą poważną rozmowę. Pozwoliła sobie na niedopuszczalną tęsknotę, a co więcej, ogarnęła ją szalona zazdrość o mężczyznę, którego wolałaby wcale nie spotykać.
Tytuł oryginału: Needed: One Convenient Husband
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2016
Redaktor serii: Ewa Godycka
Korekta: Urszula Gołębiewska
© 2016 by Fiona Gillibrand
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2017
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-276-2825-1
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.