Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland. Rzeka miłości - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - Barbara Cartland - ebook

Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland. Rzeka miłości - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland ebook

Barbara Cartland

3,9
9,99 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Dla Dashera nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza kobiety. Pojawiały się w jego życiu w takiej liczbie, że nawet najwytrawniejsze plotkarki straciły rachubę. Niezwykłe w jego przygodach miłosnych jest to, że kobiety, z którymi się rozstawał, rzadko były rozżalone czy choćby tylko obrażone. Wyjątkowo przystojny książe Darleston wraz z przyjaciółmi wyrusza swoim jachtem do Egiptu. Towarzyszy mu niedawno poznana Lili - młoda, piękna, ale bardzo wyrafinowana wdowa, która snuje konkretne plany przyszłości związane z księciem. Jest on nią bardzo zainteresowany i oczarowany jej wdziękami, ale dzieje się to tylko do momentu poznania w Egipcie córki misjonarza. Nagle dowiadują się oni, że są wiecznie związani ze sobą i że byli kochankami w innym poprzednim życiu w Egipcie i wielu innych, a teraz los złączył ich razem po raz kolejny nad brzegiem Nilu, rzeki Wiecznej miłości.

"... Nauka miłości w ramionach księcia była boska i budziła taki zachwyt Irisy, że uznała iż działa na nich magiczny urok, w który zawsze wierzyli Egipcjanie..."

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 166

Oceny
3,9 (7 ocen)
2
2
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność



Podobne


Barbara Cartland

Rzeka miłości

SAGA Egmont

Rzeka miłości

tytuł oryginału River of Love

przełożyła Michał Przeczek

Cover font: Copyright (c) 2010-2012 by Claus Eggers Sørensen ([email protected]), with Reserved Font Name ‘Playfair’

Copyright © 1981, 2018 Barbara Cartland i SAGA

Wszystkie prawa zastrzeżone

ISBN: 9788711728116

1. Wydanie w formie e-booka, 2018

Format: EPUB 2.0

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą SAGA oraz autora.

SAGA Books, spółka wydawnictwa Egmont

Od Autorki

Starożytny Egipt odwiedzało wielu Greków, ale to Rzymianie rozpoczęli kolekcjonowanie egipskich starożytności, a sfinksy i posągi faraonów zdobiły pałace rzymskich cesarzy.

Europejskie zapotrzebowanie na antyki w początkach lat trzydziestych XIX wieku zachęcało do rabowania grobowców. W ten sposób zgromadzono ogromne kolekcje w British Museum, Luwrze, Berlinie i in. Jednak Dolina Królów wzbudzała niewielkie zainteresowanie aż do 1922 r., kiedy to Howard Carter, prowadzący prace finansowane przez lorda Caernarvona, odkrył grobowiec Tutenchamona.

Podczas pierwszego pobytu w Luksorze w latach dwudziestych spotkałam Howarda Cartera przy grobowcu i widziałam olśniewającą wystawę skarbów, które zeń wydobyto.

Zauroczenie, jakiego doznałam podczas drugiej wizyty, w trzydzieści z górą lat później, przekształciło się w swoiste przeżycie duchowe, które usiłuję przedstawić w niniejszej powieści.

Rozdział 1

Rok 1892

Muszę ci coś powiedzieć.

Książę Darleston, który właśnie leniwie rozmyślał, że powinien wrócić do własnej sypialni, wstał.

— O co chodzi? — zapytał.

— Edward Thetford poprosił mnie o rękę!

— Sądzę, że mądrze postąpiłabyś, przyjmując jego oświadczyny, Myrtle — rzekł książę po chwili. — Jest nieco pompatyczny, ale przy tym bogaty i dobroduszny.

Przez chwilę panowało milczenie.

— Przypuszczam, że ty nie ożenisz się ze mną? — zapytała z wahaniem lady Garforth.

Książę uśmiechnął się.

— Nie pamiętam, kto to powiedział — Oscar Wilde czy Lillie Langtry — że dobry kochanek jest złym mężem.

— Powiedział to książę Walii! — odparła Myrtle Garforth. — I to naturalnie prawda, jeśli chodzi o niego.

— Ze mną byłoby podobnie.

— Jesteśmy tacy szczęśliwi — powiedziała Myrtle głosem, w którym było słychać łzy — a ja cię kocham, Dasher, wiesz o tym doskonale.

— Thetford będzie dobrym mężem. Czy on wie o nas?

— Jestem pewna, że się domyśla, ale nie wspomina o tym, no i naturalnie nie stawia mi kłopotliwych pytań!

Książę roześmiał się.

— O ile go znam, zobaczy tylko tyle, ile będzie chciał widzieć, a resztę zignoruje. Myrtle, wyjdź za niego. Owiniesz go sobie wokół małego palca i dostaniesz brylanty Thetfordów — bardzo piękne, o ile wiem.

Ponownie zapadła cisza.

— Och, Dasher! — wykrzyknęła nagle lady Garforth i przytuliła twarz do jego ramienia.

Książę objął ją myśląc, że to naprawdę miła osóbka i że bardzo ją lubi.

Ich związek, pełen namiętności, a równocześnie przyjaźni, trwał od pięciu miesięcy. Książę nie mógł się jednak oprzeć wrażeniu, że miłość Myrtle wiąże go z nią, a jeżeli bał się czegokolwiek, to właśnie przywiązania.

Przydomek księcia — Dashera — był wyjątkowo trafny; zyskał go już w dniu swych urodzin.

Ojciec Dashera, czwarty książę Darleston przyglądał się właśnie, jak jego koń mija celownik na torze wyścigowym w Epsom, wyprzedzając resztę stawki o całą długość, kiedy zbliżył się jego majordomus, przedarłszy się przez gęsty tłum przed Klubem Jeździeckim.

Przez chwilę trudno mu się było dostać do chlebodawcy, który przyjmował od znajomych gratulacje z racji zwycięstwa.

— Znakomita robota!

— Wspaniałe zwycięstwo!

— Błękitna Wstęga Toru, nikt bardziej na nią nie zasłużył!

Książę wybierał się właśnie zobaczyć, jak ważą jego dżokeja, kiedy dostrzegł obok siebie majordomusa.

— Proszę wybaczyć, Wasza Wysokość.

— O co chodzi, Hunter?

— Jej Wysokość powiła właśnie syna.

— Syna? — wykrzyknął książę, a jego podniesiony głos zwrócił uwagę stojących w pobliżu. — Syn! Nareszcie! — krzyczał dalej.

Najbliżsi przyjaciele podchwycili okrzyk wiedząc, że po dochowaniu się czterech córek książę ponad wszystko pragnął syna.

Potem roześmiał się, aż zatrzęsło się jego potężne ciało.

— Syn, i to trzy tygodnie przed terminem! — wykrzyknął. — Zdaje mi się, że to też będzie niezły Dasher!

Od tej pory markiza Darleston nigdy nie nazywano inaczej.

Zgodnie ze zwyczajem nadano mu na chrzcie imiona po dziadku, rodzicach chrzestnych oraz ulubionym bracie matki, ale on tak z imienia, jak i charakteru pozostał Dasherem.

Był wyjątkowo przystojny — kiedy opuszczał Eton wydawało się, że niewiele kobiet potrafi się oprzeć jego zniewalającemu uśmiechowi i twarzy o niewątpliwie łobuzerskim wyrazie.

Łatwo było pojąć dlaczego.

Nie chodziło tylko o jego wygląd, pozycję społeczną i ogromne bogactwa rodziny Darleston. Głównie liczyło się to, że życie traktował jak podniecającą, zabawną przygodę.

— Z czego, u diabła, tak się cieszysz? — pytali go nieraz przyjaciele, kiedy promieniał radością, której oni nie mieli w nadmiarze.

A to oznaczało tylko, że dla Dashera nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza kobiety.

Gdy był nieco starszy, pojawiały się w jego życiu w takiej liczbie, że nawet najwytrawniejsze plotkarki straciły rachubę.

Dziwne i niezwykłe było w jego przygodach miłosnych to, że kobiety, które kochał przelotnie, rzadko były rozżalone czy choćby tylko obrażone, gdy się z nimi rozstawał.

Wiele z nich na pewno bolało serce, ale w jakiś przedziwny sposób myślały o Dasherze z wdzięcznością, ponieważ dał im szczęście, i gotowe były bronić go przed krytyką ze strony wrogów.

Oczywiście, wiele osób, zwłaszcza mężczyzn, zazdrościło mu, ale miał też dużo przyjaciół, zainteresowanych nim jako człowiekiem, a także jego osiągnięciami — raczej w dziedzinie sportu niż miłości.

Niewiele było takich dyscyplin sportu, w których Dasher by się nie udzielał. Zgłaszał do wyścigów swoje konie, startował nawet w Wielkiej Narodowej, wyrobił sobie nazwisko na boiskach polo.

Pływał na własnym jachcie w regatach w Cowes i niewiele brakowało, by utonął podczas próby bicia rekordu w wiosłowaniu na kajaku.

Jako szybki bowlerb został wybrany kapitanem Pierwszej Jedenastki w Eton, był właścicielem charta zwyciężającego w wyścigach psów i, rzecz jasna, trzymał psy do polowania na lisy.

Polowania w jego dobrach stały się znacznie bardziej atrakcyjne, odkąd odziedziczył tytuł, a nie dalej niż w zeszłym roku książę Walii oświadczył, że woli polować w Darle Castle niż gdziekolwiek indziej.

Wszystkie te zajęcia, jakkolwiek bardzo liczne, pozwalały jednak Dasherowi znaleźć czas na jeszcze bardziej intensywne korzystanie z życia.

Ktoś kiedyś powiedział: „Wygląda na to, że on ściga się z czasem albo goni za czymś, co, jak sądzi, może stracić, jeśli się nie pośpieszy”.

Niewykluczone, że ta właśnie myśl nasunęła się teraz Myrtle Garforth.

— Czego oczekujesz od swojej żony, Dasher? — zapytała.

— Nie mam zamiaru się żenić — odrzekł książę.

— Ale wcześniej czy później będziesz musiał. Nie zapominaj, że twój ojciec miął cztery córki, zanim ty przyszedłeś na świat.

— Moi krewni nie pozwalają mi o tym zapomnieć!

Szczerze przyznawał przed sobą, że był rozpieszczany jako dziecko. Cztery siostry zachwycały się nim, a ojciec był przekonany, że słońce i księżyc świecą wyłącznie dla Dashera.

Pamiętał, jak matka mówiła, kiedy był bardzo mały:

— Nie wolno wam go zepsuć. Jeśli pozwoli mu się na wszystko, będzie nie do wytrzymania, kiedy dorośnie.

Jeśli książę nie stał się całkiem nieznośny, to dlatego, że był wyjątkowo inteligentny.

Wiedział doskonale, że miał szczęście, iż przyszedł na świat w rodzinie szanowanej i podziwianej przez wszystkich, nie wyłączając domu królewskiego. Nawet królowa, bardzo krytyczna wobec arystokratów, zwłaszcza tych, którzy otaczali jej syna, nie potrafiła nic zarzucić czwartemu księciu Darleston i jego żonie.

I chociaż z pewnością donoszono jej o niektórych co bardziej ekstrawaganckich wyczynach obecnego księcia, traktowała go w sposób niezwykle wyrozumiały, jak niemal żadnego z młodych ludzi w jego wieku.

Krytycy księcia stwierdzali kwaśno, że Jej Królewska Mość zawsze była czuła na pochlebstwa.

Tymczasem książę nie schlebiał królowej. Rozmawiał z nią po prostu tak jak z każdą kobietą, którą uznał za atrakcyjną oraz interesującą.

I tak jak wszystkie kobiety, królowa reagowała na to jak kwiat rozchylający płatki do słońca.

Jedyny w zasadzie problem w jego życiu dałoby się określić jako dążenie do uniknięcia małżeństwa z jedną z niezliczonych kobiet, zdecydowanych za wszelką cenę związać go na całe życie ze sobą albo ze swoją córką.

— Dasher, pewnego dnia zakochasz się — oświadczyła Myrtle Garforth.

W pierwszej chwili naprawdę zaskoczyła księcia.

— Czy sugerujesz, że nigdy wcześniej nie byłem zakochany? — zapytał.

— Ja tego nie sugeruję. Stwierdzam fakt!

Książę już chciał się jej roześmiać w twarz, uważając jej słowa za absurd, ale nagle uderzyła go myśl, że to może być prawda.

Sądził zawsze, że jest zakochany, kiedy tylko pociągnęła go jakaś piękna buzia i widok wpatrzonych w niego oczu wyrażających jawne zaproszenie.

Kiedy reagował na nie i czuł trudną do zwalczenia ochotę pocałowania prowokujących warg, mówił sobie, że oto znowu dosięgła go strzała Kupidyna i że jest zakochany!

Teraz, oceniając z perspektywy czasu to, co było jedynie krótkotrwałym zauroczeniem, ekstazą mijającą z wolna, ale nieubłaganie, zastanawiał się, czy przypadkiem Myrtle nie ma racji.

Ona zaś zdawała sobie sprawę, że zabiła mu klina.

— Kocham cię, Dasher; wiem, że będę cię kochała całe życie i nie poznam nigdy mężczyzny, który by ci dorównał. Ale nie jestem na tyle głupia, by sądzić, że to, co ty czujesz do mnie, okaże się trwałe — powiedziała sadowiąc się wygodniej.

— Skąd możesz wiedzieć? — zapytał książę.

— Ponieważ, najdroższy, nigdy nie zakochałeś się miłością, od pierwszej chwili dającą kobiecie i mężczyźnie natchnienie i przekonanie, że za to uczucie gotowi są oddać życie.

— Wiem, co masz na myśli — zauważył książę — ale czy istotnie sądzisz, że taka miłość — miłość poetów, muzyków, romantyków — może się przydarzyć komuś takiemu jak ja? Jestem poszukiwaczem przygód.

— Oczywiście że tak — zgodziła się Myrtle. — Ale tylko dlatego, że jeszcze nie znalazłeś tego, czego szukasz.

— Z całą pewnością nie szukam miłości, jeśli o to ci chodzi — ostro odpowiedział książę. — Przyznaję, że jest coś w tym, co mówisz, ale w zupełności wystarcza mi to, co znajduję — i co mi daje radość.

Mocno otoczył ramieniem miękkie ciało Myrtle, a ona objęła go za szyję, jakby chciała przyciągnąć do siebie jego głowę. Nagle zmieniła zamiar.

— Kocham cię, Dasher — powiedziała — więc chciałabym, byś znalazł prawdziwe szczęście. I mam wrażenie, choć naturalnie mogę się mylić, że któregoś dnia tak się stanie.

— Kiedy je znajdę, dam ci znać! — rzucił lekko książę.

— Ja mówię poważnie. Dajesz innym tyle szczęścia na tak wiele sposobów, że życzę ci, byś znalazł największe szczęście, jakie może osiągnąć ludzka istota, to znaczy prawdziwą miłość.

— Chcesz mi popsuć humor — poskarżył się książę. — Jak widzę, sądzisz, że czegoś mi brakuje! Wiesz równie dobrze jak ja, że jeśli tak jest, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by to znaleźć — i zdobyć!

— Mam nadzieję, że tak się stanie — rzekła Myrtle — ale może byłoby sprawiedliwiej, gdybyś poniósł porażkę. Osiągnąłeś już zbyt wiele.

— Teraz jestem całkiem pewny, że chcesz mnie ukarać za to, iż poradziłem ci, żebyś wyszła za Thetforda! — wykrzyknął.

— To nie było zbyt uprzejme z twojej strony — oświadczyła Myrtle — Pragnę jedynie, żebyś miał wszystko, co najlepsze w życiu.

— Sądzę, że już mam.

Zapadła cisza — książę myślał nad tym, co powiedziała.

Niepokoiło go, że mogła mieć rację.

Zawsze był taki pewny, że wszystko, czego zapragnął, jest w zasięgu jego możliwości — cieszyło go, gdy musiał walczyć o to, czego pożądał, gdyż w głębi ducha zawsze był przekonany, że wcześniej czy później okaże się zwycięzcą.

Nawet teraz nie był w stanie uwierzyć, że istnieje jakiś rodzaj miłości, którego dotychczas nie zaznał.

Myślał o kobietach, których urokowi ulegał, jeżeli to było właściwe określenie, oraz o przyjemności, jakiej razem zaznali.

Wspólnie przeżywane podniecenie przypominało czasem sztuczne ognie na tle ciemnego nieba, innym razem kwiaty rosnące przy brzegu jeziora i pluskanie fali na złotym piasku.

Miłość — przeżył wiele różnych rodzajów miłości, ale zawsze jej płomienie, początkowo gorące, zmieniały się w nikłe ogniki.

— Czemu miałbym szukać czegoś innego? — wyzywająco zapytał książę.

— Zmusiłam cię do zastanowienia — przeniknął do jego myśli miękki głos — a to już samo w sobie jest osiągnięciem.

— Sprawiasz, że czuję się kimś nie w normie — powiedział kwaśno.

— Nie, ale innym! — zaprzeczyła Myrtle. — Królem, Wodzem, Faraonem, absolutnie odmiennym od przeciętnych mężczyzn, jakich znałam.

Nastąpiła krótka chwila milczenia. Potem książę rzekł:

— Czy to rzeczywiście prawda?

— Oczywiście że tak — odparła Myrtle. — Z pewnością masz świadomość, Dasher, że nie ma drugiego takiego jak ty. Właśnie to jest w tobie takie ekscytujące. Sprawiasz, że ludzie traktują cię jak istotę z innej epoki albo z innego świata.

Zaśmiała się lekko.

— A może przeżyłeś — jak to się nazywa, kiedy ktoś żył wcześniej i odrodził się w innym wcieleniu? — zapytała.

— Reinkarnacja.

— Tak, właśnie — zgodziła się Myrtle. — Może przeżyłeś reinkarnację, a dawniej byłeś, jak mówiłam, królem w jakimś kraju Wschodu albo faraonem w Egipcie.

— Albo niewolnikiem, albo małpą, albo płazem! — rzucił żartobliwie książę.

— Nie, to by było niemożliwe! — wykrzyknęła Myrtle. — Na to jesteś stanowczo zbyt uzdolniony.

Książę postanowił nie wpadać w poważny ton.

— I to wszystko dlatego, że zasugerowałem, iż powinnaś przyjąć oświadczyny Edwarda Thetforda! — rzucił.

— A ty odmówiłeś poślubienia mnie!

— Chcę, żebyś mnie nadal kochała — rzekł książę — a to z pewnością by się zmieniło, gdybym został twoim mężem.

— To byłoby lepsze — nawet za cenę mąk zazdrości, takich, jakie przeżywa księżna Aleksandra — niż utracić cię zupełnie.

Nie odpowiedział.

— A zatem doskonale, poślubię Edwarda. Ale proszę, Dasher, zapomnijmy o nim jeszcze na moment — dodała po chwili.

Książę nie mógł oprzeć się prośbie dźwięczącej w jej głosie. Obrócił się, przyciągnął ją do siebie, a jego usta spoczęły na jej wargach.

Ale nawet kiedy ją całował, zadawał sobie pytanie: „Gdzie znajduje się miłość, jakiej nie zaznałem?”

Harry Settingham spał mocno, kiedy poczuł, że ktoś rozsuwa portiery, i jeszcze zanim otworzył oczy, pomyślał, że jest strasznie zmęczony.

Położył się bardzo późno, być może wypił za dużo doskonałego wina Dashera; w każdym razie w tej chwili na pewno nie miał ochoty witać kolejnego dnia.

Nagle zdał sobie sprawę, że to nie lokaj rozsunął zasłony, wpuszczając do pokoju słoneczne światło; był to ktoś dużo postawniejszy; a teraz podszedł i usiadł na krawędzi jego łóżka.

— Dasher! — wykrzyknął. — Czego chcesz tak wcześnie?

— Chcę z tobą pomówić, Harry.

Z niemałym wysiłkiem Harry szerzej otworzył oczy.

— O czym? Która godzina?

— Około szóstej, jak sądzę.

— Szósta? Wielki Boże, Dasher, co się stało?

— Zdecydowałem się wyruszyć na wyprawę badawczą i chcę, abyś pojechał ze mną!

— Wyprawa badawcza?

Harry Settingham z wysiłkiem poprawił się na poduszkach.

— Co cię ugryzło? — zapytał.

— Nic mnie nie ugryzło — odparł książę. — Postanowiłem jedynie oderwać się od tego wszystkiego, co robię tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, z tak monotonną regularnością.

— Myślę, że chyba zwariowałeś! — wykrzyknął Harry Settingham. — Trudno sobie wyobrazić coś mniej monotonnego niż twoje życie! W ubiegłym tygodniu polowałeś w Yorkshire, jutro znowu mamy pojechać na polowanie, jeśli ziemia nie będzie zbyt twarda, a ty mówisz o wyjeździe!

— Natychmiast wyjeżdżam do Egiptu!

— Egipt! — wrzasnął Harry. — Po co, u diaska?

— Myślę, że to będzie ciekawe. Chcę zobaczyć kraj faraonów.

— Nie jestem pewien, czy życzę sobie oglądać kupę starożytnych ruin — rzekł Harry. — Bertie był tam w zeszłym roku i uznał, że to nudy, wyjąwszy niektóre tancerki w Kairze.

— Nie o takie rozrywki mi chodzi — rzekł książę. — Mówię poważnie, Harry. Zamierzam wgłębić się w przeszłość Egiptu i zobaczyć trochę świata.

— Czy znudziła ci się Myrtle? — zapytał Harry, jakby nagle skojarzył sobie fakty.

— Myrtle bardzo mi się podoba — zdecydowanie odparł książę — ale Thetford poprosił, by wyszła za niego, a ja jej poradziłem, aby się zgodziła.

— A więc jednak stanął na starcie — zauważył Harry. — Kiedy zająłeś miejsce u boku Myrtle, założyliśmy się w White’s, że zrezygnuje.

— Możesz być zupełnie pewny, że każdy wniosek, do jakiego dochodzą bywalcy White’s, jest nieodmiennie fałszywy!

Harry roześmiał się.

— W gruncie rzeczy chodzi o to, że nie lubisz, kiedy oni rozmawiają o twoich osobistych sprawach. Dobry Boże, Dasher, pomyśl, że wnosisz trochę wesołości do ich nudnego skądinąd życia, rozjaśniasz je.

Książę także się roześmiał, jakby dłużej nie mógł się powstrzymać.

— Przypuszczam, że w tej kwestii masz rację — zauważył — ale jeszcze nie przyjąłeś mojego zaproszenia.

— Aby jechać z tobą do Egiptu? Oczywiście, jeżeli mnie potrzebujesz. Kogo jeszcze zamierzasz zabrać?

— Sam nie wiem. Chcę to z tobą przedyskutować.

— O tej porannej godzinie?

— Ponieważ zamierzam wyjechać jak najszybciej, zaproszenia trzeba wysłać bez zwłoki.

Harry oparł głowę na poduszce i roześmiał się.

— Dasher, to jesteś cały ty! Większość ludzi, wyruszając na dłuższy czas, zwłaszcza do miejsc, których nigdy przedtem nie widzieli, przygotowuje się do tego miesiącami. W porządku, wygrałeś! Nie będę narzekał, że pozbawiłeś mnie snu.

— Odbijesz to sobie podczas podróży — oświadczył książę bez cienia współczucia. — A teraz, kto może okazać się zabawny przez dość długi czas?

Nastąpiła godzinna dyskusja, w której wyniku wybrali ostatecznie cztery osoby.

Harry Settingham przez całe życie był najbliższym przyjacielem księcia. Razem znaleźli się w Eton, razem poszli do Oksfordu i przez trzy lata służyli w przybocznej kawalerii, dopóki książę nie odziedziczył tytułu.

Chociaż doceniał koleżeńskie stosunki w pułku, tęsknił za emocjami wojny, których nie było mu dane poznać, bo brygada przyboczna rzadko bywała wysyłana za granicę.

Obozy i manewry to nie było to samo — Harry wiedział, że książę niecierpliwie czekał na moment, kiedy umrze jego ojciec, a on będzie mógł z godnością, bez wstydu złożyć dymisję.

Ponieważ byli tak bliskimi przyjaciółmi, oczywiste było, że Harry Settingham pójdzie za przykładem księcia.

Powszechnie uważano, że Harry nieco hamuje Dashera, ale tylko Settingham wiedział, że w rzeczywistości nikt nie ma wpływu na tego człowieka, tak wyjątkowego zwłaszcza pod względem intelektualnym.

Myrtle Garforth podejrzewała, że książę nigdy nie był zakochany — Harry zaś był tego pewien.

Uważał za rzecz mało prawdopodobną, by Dasher spotkał kiedyś kobietę, która by go w pełni zadowoliła; wiele pań dostarczało mu fizycznej satysfakcji, ale nie potrafiło zapanować nad jego umysłem tak jak nad ciałem.

Teraz, słuchając jak książę planuje wyprawę do Egiptu, pomyślał, że należało tego oczekiwać, skoro zainteresowanie Dashera dla Myrtle Garforth wyraźnie gasło.

Zawsze lubił Myrtle i uważał ją za jedną z najmilszych i najbardziej wyrozumiałych wśród wielu pięknych pań, z jakimi książę romansował.

Była uprzejma dla innych kobiet i dla przyjaciół księcia; Harry nigdy nie słyszał, by złośliwie lub niesympatycznie mówiła o innych.

Z drugiej strony jednak jej inteligencja była raczej przeciętna; Myrtle nie czytała także zbyt wiele.

Było to typowe dla większości kobiet — ich edukację powierzano źle opłacanym guwernantkom, mającym uczyć wszystkich przedmiotów objętych programem.

Taki był zwykły, powszechnie akceptowany sposób postępowania w arystokratycznych domach, gdzie każdego pensa wydawano na synów i możliwie jak najmniej na córki.

Przebywające w pokoju nauki, bez styczności z normalnym, codziennym życiem aż do dnia debiutu w towarzystwie, dziewczęta miały rozkwitać jak kwiaty, a następnie, w ciągu roku lub dwóch od chwili wejścia w świat, wyjść za mąż za człowieka z odpowiedniej sfery.

Takie małżeństwa były, rzecz jasna, aranżowane przez matki niewiele, jeśli w ogóle, liczące się z uczuciami córek.

Dopiero mając obrączkę na palcu i mogąc się cieszyć towarzystwem innych młodych mężatek, uczyły się wyrafinowania i swobody towarzyskiej, jakich od nich oczekiwano.

Zadziwiające — myślał często Harry — że istotnie stawały się eleganckie i dowcipne, ogłada zaś i polor towarzyski pozwalały im brylować także za granicą.

Damy otaczające księcia Walii były przykładem tych pięknych cech, a Dasher i Harry, chociaż prawie o całe pokolenie młodsi, oczekiwali identycznych walorów od swoich rówieśniczek.

Szkoda Myrtle — pomyślał Harry — ale jej miejsce z pewnością wkrótce zostanie zajęte.

Głośno zaś zapytał:

— Czy faktycznie zamierzasz włączyć do swojej grupy lady Cairns?

Kiedy książę po raz pierwszy wymienił to nazwisko, Harry zawahał się, bo podejrzewał, że mimo wyjątkowej urody lady Cairns nie jest tak miła jak Myrtle.

Lily Cairns wyraźnie zainteresowała księcia w zeszłym tygodniu, kiedy to został jej przedstawiony w Marlborough House.

Ponieważ wcześniej mieszkała na północy, w Londynie była osobą nową, ale w jej wyglądzie nie było nic prowincjonalnego.

Dziewczyna o kasztanowych włosach, białej skórze i trochę zagadkowym wyrazie oczu zwróciła uwagę wszystkich, także księcia Walii.

— Czy to pierwsza wizyta pani w Marlborough House? — Harry usłyszał pytanie, które Jego Królewska Wysokość zadał głębokim, nieco gardłowym głosem. — Domyślam się, że właśnie przybyła pani do Londynu.

— Dotychczas mieszkałam w Szkocji, Sire.

— Czy „kraina haggisu”c jest tak atrakcyjna, że dla niej zaniedbywała pani nas, mieszkańców południa?

Lily obdarzyła podstarzałego księcia kuszącym uśmiechem.

— Teraz, kiedy zostałam wdową, po prostu wróciłam do domu, Sire.

W miarę upływu czasu Harry widział, jak książę Darleston grawituje w stronę tego kąta pokoju, w którym prym wiodła lady Cairns.

Wówczas sobie tego nie uświadamiał, ale dziś wiedział, że w owej chwili przypieczętowany został los Myrtle, a Dashera jeszcze raz pociągnęła nowa, piękna buzia.

— Lily Cairns tak długo mieszkała w Szkocji, że powinna być w pewnym stopniu przyzwyczajona do surowych warunków, chociaż nie spodziewam się, by na pokładzie „Mermaid” było niewygodnie — rzekł teraz z powagą książę, odpowiadając na pytanie Harry’ego.

— Mam nadzieję, że nie — powiedział Harry. — Jeśli mam cierpieć niewygody, to ani myślę jechać z tobą.

— Po tym wyjątkowo samolubnym stwierdzeniu — odparł książę — zabiorę cię na przejażdżkę na wielbłądzie w samym sercu pustyni. Stajesz się mięczakiem, Harry, i z pewnością dobrze ci zrobi wspinaczka na szczyt jednej z piramid.

— Odmawiam dalszej rozmowy na temat tej absurdalnej wycieczki — oświadczył Harry. — Chcę jeszcze pospać. Zorganizuj wszystko tak, jak uważasz za stosowne — zabierz każdego, kogo uznasz za dość zabawnego, tak abyś nie czuł się śmiertelnie znudzony po upływie dwudziestu czterech godzin; a ja, o mistrzu, gotów jestem podporządkować się twym rozkazom!

Książę roześmiał się.

— W porządku, Harry, idź spać. Przygotuję wszystko, włącznie z powabną hurysą, która będzie cię zabawiać.

— Może poszukasz jej w Kairze — odrzekł Harry. — Pamiętaj, Dasher, że kobiety nie prezentują się najkorzystniej, kiedy cierpią na morską chorobę.

Książę znowu się roześmiał, podszedł do okna by zaciągnąć zasłony, i opuścił pokój.

Harry zamknął oczy, ale nie zasnął od razu.

Myślał, że to typowe dla Dashera — ni stąd, ni zowąd przenosić się na nowe pastwisko.

Właśnie takie pomysły budziły jego zainteresowanie, gdy jako mały chłopiec chodził na wagary; bez najmniejszego wahania rzucał się w nową przygodę nie zastanawiając się, czy zakończy się powodzeniem, czy fiaskiem.

Harry uważał, że właśnie ta cecha czyniła obcowanie z Dasherem tak ciekawym. Doszedł do wniosku, że w gruncie rzeczy jest zaskakujące, iż ostatni pomysł nie przyszedł mu do głowy wcześniej.

Minął już prawie rok od czasu, kiedy to książę ni stąd, ni zowąd postanowił zrobić coś, czego nikt się nie spodziewał.

Powodem jego niemal uregulowanego trybu życia było to, że przed Myrtle przeżył bardzo gorący romans z żoną pewnego słynnego polityka, trwający siedem czy osiem miesięcy.