Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Sonia jest piękną młodą kobietą i obiektem pożądania kilku wysokich rangą oficerów. Dziewczyna bawi się mężczyznami, flirtując po kolei z każdym z nich. Po upojnej nocy spędzonej z Armandem wyjeżdża za granicę. Tam spotyka Leo, który podstępem wywozi ją do willi Zorbiego – obrzydliwego, tłustego Araba. Sparaliżowana strachem dziewczyna nie potrafi zareagować. Zorbi przetrzymuje Sonię, a dziewczyna podejrzewa, że zamierza sprzedać ją do burdelu. Boi się, że zostanie zgwałcona. Postanawia uciec…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 61
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
REDAKCJA: Zuzanna Gościcka-Miotk
KOREKTA: Alicja Maszkowska
OKŁADKA: Paulina Radomska-Skierkowska
SKŁAD: Katarzyna Dambiec
© Hanna Maria Janina Kasperska i Novae Res s.c. 2014
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Zdjęcia krajobrazu Wybrzeża Szmaragdowego (str. 9, 20, 29, 51), okolic Paryża (str. 56, 64) i Paryża (str. 79), zamieszczone w książce, zostały wykonane przez autorkę i pochodzą ze zbiorów własnych.
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-7942-191-6
NOVAE RES – WYDAWNICTWO INNOWACYJNE
al. Zwycięstwa 96/98, 81-451 Gdynia
tel.: 58 698 21 61, e-mail: [email protected], http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Wydawnictwo Novae Res jest partnerem Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego w Gdyni.
Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o. | Legimi.com
Przetrwać w czasie... to opowieść o kobiecie zmagającej się z przeciwnościami losu. O przeszkodach, jakie niesie życie.
Moja bohaterka pozostała anonimowa w świetle prawa. Jej pochodzenie nie miało znaczenia. Narodowość, kraj – również. Była Europejką jak większość występujących w tej książce postaci.
Spotkała ludzi, których najmniej się spodziewała. I takich, że znajomość z nimi przyprawiała o trwogę.
Uwikłana w przypadkowe sytuacje, musiała sama się z nich wydostać. Nie mogła liczyć na niczyją pomoc. W zasięgu ręki nie było przyjaciół, znajomych. Otaczali ją obcy ludzie, których spotkała czy poznała w Gilzen. I nie byli oni kluczem do przetrwania w trudnych sytuacjach, lecz śrubą wkręcającą ją w różne tarapaty. Kluczem do przetrwania w czasie była ona – jej intuicja, refleks i spokój, niezbędny przy obserwowaniu ludzi.
Świat żydowski był zupełnie inny – fascynujący dla obserwatora z boku. Inteligencja, wykształcenie na wysokim poziomie, znajomość języków obcych – to wyróżniało Żydów rozsianych po całym świecie. I łączyła ich jedność, wzajemna pomoc – ważne elementy w ich życiu. Mężczyźni mieli swój świat, wyidealizowane poglądy. Ich kobiety nie brały udziału w spotkaniach, mimo to nie stronili od nich. Byli samotni, najczęściej z wyboru albo z przypadku. I wielu takich moja bohaterka poznała.
Świat polskich emigrantów nie wzbudzał sympatii. Pazerni na pieniądze nie wykazywali jedności. Dążyli do celu „po trupach”, aby jak najwięcej zagarnąć dla siebie. Zadziorni, konfliktowi, pozbawieni elokwencji, pracowitości, uczciwości – bez wyższego wykształcenia. Nie znali języków obcych, co utrudniało porozumiewanie się z nimi.
Świat innych przybyszy budził mieszane uczucia. Najważniejsze, że nie stwarzali problemów we wzajemnych kontaktach. Tolerancyjni przechodzili łagodnie obok codziennych spraw. Życzliwi, uczynni nie komplikowali życia sobie ani innym.
Niemiecki świat intrygował. Zachowanie Niemców wzbudzało podziw i szacunek. Byli pracowici, punktualni, dokładni, obowiązkowi – to cechy, które ich wyróżniały w codziennym życiu. I tego samego oczekiwali od innych. Stanowili dość liczną – obok żydowskiej – grupę, na którą można było liczyć w potrzebie, niezależnie od statusu społecznego.
Budzisz się o świcie każdego dnia
I nie wiesz, co będzie.
Plan się powiedzie czy pryśnie -
Jak sen, jak myśl ulotna,
Jak powiew wiatru.
Niepewność przeraża -
Jaka będzie przyszłość.
Życie toczy się dalej,
Mgliste dni mijają,
Mimo pułapek tkwisz w zawieszeniu,
Uciekasz, biegniesz naprzód, wciąż dalej,
Aby żyć – przetrwać -
Niezależnie od sytuacji.
Do gabinetu pułkownika weszła młoda kobieta. Spojrzała na długi stół przykryty bordowym suknem. Po obu jego stronach stały masywne krzesła. Na końcu stołu znajdowało się biurko, na którym leżały przeróżne papiery i przybory do pisania. Pośród nich było widać trzy telefony.
Przy biurku siedział mężczyzna w podeszłym wieku. Na głowie sterczały przerzedzone blond włosy, lekko siwiejące na skroniach. Na pociągłej twarzy osadzone na nosie okulary przykrywały smętne, ale wnikliwe oczy.
Sonia dostrzegła skupienie na jego twarzy. A on – zamyślony – nawet nie zwrócił uwagi, że weszła do gabinetu.
– Można? – spytała. – Panie pułkowniku...
Nagle mężczyzna poderwał się z krzesła. Na jej widok z trudem opanował wzruszenie.
– Nie spodziewałem się tak pięknej kobiety – powiedział. – Wiedziałem... poinformowali mnie, że pani przyjdzie ale... jestem zaskoczony, oczywiście mile, pani urodą. Proszę usiąść – odsunął ciężkie krzesło. – Pani...
– ...Sonia – szepnęła i podała rękę.
– Omówimy pewne sprawy. Pani wie, że muszę porozmawiać z pułkownikiem Edgarem?
Skinęła głową, uśmiechając się tajemniczo.
Pułkownik kontynuował rozmowę:
– Przygotuje on dokumenty dla pani. Proszę dostarczyć mi dane... Spotkamy się najpóźniej pojutrze. Powiadomię panią telefonicznie...
– Oczywiście, pułkowniku, ale... wyjadę dopiero za pięć miesięcy. Wcześniej nie mogę.
Sonia była wdzięczna pułkownikowi Edgarowi za przygotowanie dokumentów bez jej udziału. Ten mężczyzna fascynował ją, więc unikała częstych spotkań z nim. Jego powierzchowność i sposób bycia działały na nią niczym magnes. Oboje wyczuwali przyciągające fluidy, które między nimi krążyły. Dla pułkownika Edgara była gotowa zrezygnować z Armanda. Ale nie chciała angażować się, aby nie wzbudzać podejrzeń i zazdrości u pułkownika Berniego. Wolała poskromić swoją namiętność do Edgara, aby uniknąć zatargu z Bernim.
– Proszę, tu są dokumenty potrzebne przy wyjeździe. Soniu... uważaj na siebie. Kocham cię... – powiedział pułkownik Berni.
– Wiem. Nic z tego. Masz żonę, a ja... ulokowałam uczucia gdzie indziej.
– I tego najbardziej nie mogę znieść. Kochasz jego zamiast mnie.
– Nie rozmawiajmy na ten temat. Nie zmienię obiektu uczuć tylko dlatego, że ty tego chcesz.
– Nie zamierzam niczego zmieniać w twoim życiu. Pragnę cię, pożądam do szaleństwa... Soniu, możesz spotykać się ze mną...
– Nie chcę. Nie mogę dzielić uczucia na dwie strony, to niezgodne z moimi zasadami. Wyjadę, a ty... ochłoniesz z emocji...
– Chciałbym cię zatrzymać...
– Nie możesz.
– Wiem. Nie mam wpływu na bieg wydarzeń i pracę, zwłaszcza twoją.
– Tak już jest, że sama decyduję o sobie – odpowiedziała spokojnie Sonia.
– Czy on... Armando wie, że wyjeżdżasz? – spytał pułkownik.
– Wiesz, że to niemożliwe.
– A nie zdradzisz się nieopatrznym gestem?
– Dyskretnie wysunę się z jego objęć...
– Szkoda, że nie z moich... Wiesz, że to będzie dla ciebie dłuższy pobyt. Co mu powiesz?
– Poradzę sobie, bez obaw – powiedziała lakonicznie Sonia.
Pułkownik podszedł do niej.
– Masz załatwione noclegi, wyżywienie. Po prostu wszystko tam, gdzie jedziesz... Na lotnisku będzie czekać pani Berta...
– Gdyby coś nie wyszło i...
– Masz telefonować, najlepiej z automatu...
– Oczywiście, pułkowniku...
– ... Berni, po prostu Berni... Soniu, zapomniałaś?
– Nie, nie zapomniałam. Tu?... Nie mogę.
– Możesz. Jesteśmy sami, we dwoje.
Podszedł do drzwi, zamknął je na klucz. Zbliżył się do Soni. Ująwszy ją za rękę, pociągnął ku sobie.
– Pocałuj mnie – rzekł stanowczo. – Nie chcesz?
– Tak na zawołanie? – spytała.
– Więc ja to zrobię – powiedział Berni, zniecierpliwiony jej obojętnością.
Pułkownik objął ją. Mocno przytulił. I nie wypuszczając z objęć, przywarł wargami do jej ust.
Sonia nawet nie drgnęła. Nie broniła się przed jego natarczywością. Oddała pocałunek bez entuzjazmu. I choć nie odwzajemniała jego uczuć, on wciąż jej pożądał. Pragnął kochać. I co? Otrzymywał tylko namiastkę tego, czego pragnął – chłodne pocałunki bez namiętności i pieszczoty pozbawione szaleńczego erotyzmu. Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak jest. Dlaczego nie ulega mu, jak inne kobiety? On – wyższy rangą oficer, odpowiedzialny za innych, decydujący w wielu sprawach, nie może zdobyć tak pięknej kobiety jak Sonia. Dlaczego? – zastanawiał się każdego dnia. Irytowało go to ciągłe zabieganie o jej względy. Wyniosła, oschła, a zarazem oszałamiająco piękna, drażniła jego męską dumę.
Pożądał jej do szaleństwa. Żebrał o miłość, pocałunki, spotkanie. Jak obłąkany krążył wokół niej. Jak potulny pies czołgał się u jej stóp. A ona nie zwracała uwagi na jego umizgi.
Dobrze, że nikt tego nie widział – pomyślał. – Jak bym się czuł, gdyby podwładni dostrzegli....