Psychocybernetyka. Zasady kreatywnego życia - Maxwell Maltz - ebook

Psychocybernetyka. Zasady kreatywnego życia ebook

Maltz Maxwell

0,0

Opis

Kontynuacja klasycznej publikacji.

Praktyczny, inspirujący zestaw zadań, ćwiczeń i zaleceń skorelowanych z treścią i kompozycją słynnej „Psychocybernetyki”.

Sugestywny, perswazyjny i niezwykle pomocny autorski przewodnik po zasadach i metodach psychocybernetyki:

  • Pomaga odkryć, budować i doskonalić obraz siebie
  • Kształtuje moc i odwagę samodzielnego myślenia
  • Odblokowuje i wyzwala kreatywną osobowość
  • Uczy wyznaczać i realizować wartościowe cele
  • Daje siłę do zwalczania porażek
  • Prowadzi do sukcesu i zwycięstwa

Dr Maxwell Maltz to dwudziestowieczny chirurg plastyczny i psychoterapeuta, autor wydanej na świecie w ponad 35 milionach egzemplarzy, klasycznej książki Psychocybernetyka. Wykorzystując dokonania z dziedziny cybernetyki Norberta Wienera, opracował oraz realizował w praktyce przełomową w dziedzinie psychologii koncepcję „obrazu siebie”. Stanowi ona ― w przekonaniu Autora ― klucz do ludzkiej osobowości i ludzkich zachowań. Jakość obrazu siebie określa granice indywidualnych osiągnięć; każda osoba, budując i poszerzając obraz siebie, wyznacza przestrzeń tego, co dla niej staje się możliwe. Realizując właściwe życiowe cele, osiąga sukces, poczucie spełnienia i szczęście.

Trwający nieprzerwanie światowy sukces Psychocybernetyki – w polskim przekładzie dostępnej w edycjach Wydawnictwa Studio Emka – jest spowodowany m.in. niezwykle trafnym i efektywnym połączeniem warstwy teoretycznej z częścią praktyczną. To najlepsze świadectwo skuteczności metody doktora Maltza. Z takim samym zaufaniem należy odnieść się do przedstawianej obecnie kolejnej jego publikacji Psychocybernetyka. Zasady kreatywnego życia. Ta kontynuacja fundamentalnego dzieła jest tekstem wieloelementowym. Prezentuje, ale równocześnie atrakcyjnie i przystępnie przypomina, odtwarza i rozbudowuje wątek terapeutyczny, wsparty licznymi, opisanymi przez Autora, a także przez samych czytelników, przypadkami wykorzystania z sukcesem porad i dyrektyw zawartych w klasycznej Psychocybernetyce.

Psychocybernetyka. Zasady kreatywnego życia to książka zarówno dla tych, którzy znają już podstawowe dzieło doktora Maltza i pragną, kierowani jego autorytetem, z satysfakcją pogłębić studia nad sobą, jak i dla tych, którym metoda Autora, skoncentrowana wokół obrazu siebie, nie jest jeszcze znana. Praktyczne wykorzystanie klarownego, kilkupoziomowego procesu terapeutycznego – który M. Maltz przedstawia w kolejnych rozdziałach, skomponowanych konsekwentnie z urozmaiconych, komplementarnych segmentów – zapewni każdemu nieocenione wsparcie w dążeniu do zbudowania własnym wysiłkiem satysfakcjonującego i szczęśliwego życia.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 296

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: Psy­cho-Cy­ber­ne­tics. Prin­ci­ples for Cre­ative Li­ving
Prze­kład: Wi­told Tu­ro­pol­ski
Pro­jekt okładki: MDE­SIGN Mi­chał Du­ława
Re­dak­cja i ko­rekta: Ha­lina Tchó­rzew­ska-Ka­bata, Mi­chał Ka­bata
Co­py­ri­ght © 2022 by The Psy­cho-Cy­ber­ne­tics Fo­un­da­tion. All ri­ghts re­se­rved.
Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Stu­dio EMKA War­szawa 2024
Wszel­kie prawa, łącz­nie z pra­wem do re­pro­duk­cji tek­stów i ilu­stra­cji w ca­ło­ści lub w czę­ści, w ja­kiej­kol­wiek for­mie – za­strze­żone.
Wy­daw­nic­two Stu­dio EMKAwy­daw­nic­two@stu­dio­emka.com.pl
www.stu­dio­emka.com.pl
ISBN 978-83-68064-14-8
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Roz­dział 1

Twoim naj­lep­szym przy­ja­cie­lem jest twój ob­raz sie­bie

Zło­żo­ność ży­cia w dzi­siej­szym świe­cie nie jest ta­jem­nicą dla my­ślą­cych lu­dzi. Każ­dego dnia je­ste­śmy uwi­kłani w chaos i walkę, a wielu to­nie we wzbu­rzo­nym mo­rzu kło­po­tów. Ale inni prze­ży­wają – i roz­wi­jają się.

Po­tra­fią się roz­wi­jać po­mimo nie­sprzy­ja­ją­cych oko­licz­no­ści. Naj­od­por­niej­sze z tych zde­ter­mi­no­wa­nych osób w mo­men­tach stresu się­gają w głąb sie­bie po coś wię­cej. Czym jest to coś wię­cej? To siła na­pę­dowa, ukryty skarb – to ob­raz sie­bie.

Prę­dzej czy póź­niej każdy do­świad­cza kon­fliktu, po­rażki, a na­wet ka­ta­strofy, ale czy to po­wód do pe­sy­mi­zmu? Ab­so­lut­nie nie! Pe­sy­mizm nic ci nie da; ni­we­czy twoją siłę ży­ciową i osła­bia twoje zdrowe pra­gnie­nia. Je­steś w sta­nie re­ali­stycz­nie po­strze­gać trud­no­ści i pro­blemy ży­ciowe – bez pe­sy­mi­zmu, bez uża­la­nia się nad sobą, bez za­ła­my­wa­nia się pod wpły­wem po­czu­cia niż­szo­ści.

Nie­dawno otrzy­ma­łem na­stę­pu­jący list.

Drogi Dok­to­rze Maltz,

pro­szę po­zwo­lić mi wy­ra­zić moją wdzięcz­ność za to, że mo­głam po­znać lep­szy spo­sób ży­cia dzięki pań­skiej książce za­ty­tu­ło­wa­nej „Psy­cho­cy­ber­ne­tyka”.

Nie mam wąt­pli­wo­ści co do war­to­ści pań­skiej książki. Stu­dio­wa­łam psy­cho­lo­gię i wy­daje mi się, że czy­ta­jąc pań­ską książkę, pod­świa­do­mie te­sto­wa­łam w gło­wie wszystko, o czym Pan w niej mówi.

Książka jest na­pi­sana tak pro­stym ję­zy­kiem, że na­wet małe dziecko mo­głoby ją zro­zu­mieć.

Dla mnie jako osoby cier­pią­cej na pa­ra­li­żu­jącą cho­robę, dys­tro­fię mię­śniową, jest nie­zwy­kle ważne, by mój umysł był wolny od ne­ga­tyw­nych my­śli i urazy!

Ko­rzy­stam więc z „Psy­cho­cy­ber­ne­tyki” jak z pod­ręcz­nika do co­dzien­nego użytku i cza­sami mam wra­że­nie, że kiedy nie pa­trzę, ktoś wpro­wa­dza do niej nowe frag­menty.

Oby wielu in­nych lu­dzi mo­gło każ­dego dnia zna­leźć po­cie­sze­nie, wie­dzę i lep­szy spo­sób na ży­cie, tak jak ja zna­la­złam dzięki Panu i Pań­skiej „Psy­cho­cy­ber­ne­tyce”!

Za lep­szy dzień

Je­anne San­ders

Przy­ta­czam ten in­spi­ru­jący list, aby­ście mo­gli, dro­dzy czy­tel­niku i czy­tel­niczko, spoj­rzeć na swoje pro­blemy z od­po­wied­niej per­spek­tywy i po­czuć mo­ty­wa­cję do wznie­sie­nia się po­nad nie. Po­waż­nie za­sta­nów się nad tym, co cię wzmocni, co po­może z uf­no­ścią sta­wić czoła ży­cio­wym wy­zwa­niom – nad swoim ob­ra­zem sie­bie.

Za­in­try­go­wały mnie słowa tej ko­biety i za­py­ta­łem ją, czy mo­głaby mi na­pi­sać coś wię­cej o so­bie. Oto jej hi­sto­ria.

HI­STO­RIA PRZY­PADKU

Być może po­win­nam za­cząć od tego, że je­stem bar­dzo wdzięczna za to, że mogę wy­ra­zić moją ra­dość i po­czu­cie speł­nie­nia jako w pełni zin­te­gro­wana osoba.

To, czym chcę się z Pa­nem po­dzie­lić, jest bar­dzo oso­bi­ste i pełne emo­cji. Kiedy po­my­ślę, jak jedna książka zmie­niła cały mój styl ży­cia i cha­rak­ter mo­ich ży­cio­wych do­świad­czeń, to czy można się dzi­wić, że chcę opo­wie­dzieć Panu moją hi­sto­rię, ma­jąc na­dzieję, że inni lu­dzie też się do­wie­dzą, że ist­nieje lep­szy spo­sób ży­cia!

Uro­dzi­łam się w Pro­vi­dence, w sta­nie Ken­tucky, 1 paź­dzier­nika 1924 roku, jako pełna ży­cia, zdrowa, nor­malna, wa­żąca cztery ki­lo­gramy dziew­czynka. Gdy mia­łam dzie­sięć lat roz­po­znano u mnie dys­tro­fię mię­śniową.

Jedno z mo­ich naj­wcze­śniej­szych wspo­mnień, które po­zo­sta­wiło głę­boką bli­znę, miało miej­sce wkrótce po po­sta­wie­niu tej dia­gnozy. Usły­sza­łam, jak le­karz mówi moim ro­dzi­com, że rów­nie do­brze mo­gliby mnie za­brać ze szkoły, po­nie­waż zo­stał mi nie­cały rok ży­cia. To prze­ży­cie było bo­le­sne i na­zna­czone wiel­kim stra­chem, a oka­zało się tylko jed­nym z wielu bru­tal­nych do­świad­czeń, któ­rych do­zna­łam.

Moje zdol­no­ści mo­to­ryczne za­częły stop­niowo słab­nąć. Co­raz czę­ściej się po­ty­ka­łam i było mi co­raz trud­niej cho­dzić. Jed­no­cze­śnie za­czę­łam mieć duże trud­no­ści w po­słu­gi­wa­niu się rę­kami.

Dzięki ko­cha­ją­cym i ro­zu­mie­ją­cym ro­dzi­com roz­po­czę­łam po­dróż, która miała trwać dwa­dzie­ścia lat – pró­bo­wa­łam so­bie ra­dzić z po­stę­pu­jącą, pa­ra­li­żu­jącą i wy­nisz­cza­jącą cho­robą, dys­tro­fią mię­śniową.

Wiele lat spę­dzi­łam w szpi­ta­lach, w gip­so­wych gor­se­tach, na te­ra­piach, po­now­nie ucząc się cho­dzić. W końcu do­sta­łam spe­cjal­nie skon­stru­owane buty ze sta­lo­wymi or­te­zami, po­ma­ga­ją­cymi w cho­dze­niu. Z każ­dym dniem było co­raz bar­dziej oczy­wi­ste, że całe moje ciało staje się co­raz słab­sze.

Po­tem na­stą­pił okres wiel­kiego znie­chę­ce­nia. W tam­tym cza­sie nie wie­dzia­łam, jak piękne może być ży­cie umy­słowe, gdy ma się tak wiel­kie pro­blemy fi­zyczne. Czyn­no­ści, które dla in­nych były pro­ste, dla mnie oka­zy­wały się po­wo­dem ogrom­nej fru­stra­cji. Spę­dzi­łam wiele go­dzin, ucząc się wią­zać buty. Za­pi­na­nie gu­zi­ków i po­słu­gi­wa­nie się zam­kami bły­ska­wicz­nymi na­dal jest dla mnie bar­dzo trudne.

Po­mimo wielu prze­szkód udało mi się zdo­być wy­kształ­ce­nie, ukoń­czy­łam col­lege. Na­stęp­nie przez dzie­sięć lat uczy­łam w Mi­chi­gan w szko­łach pu­blicz­nych oraz przez trzy lata w rzą­do­wym przed­szkolu dla dzieci pra­cu­ją­cych ma­tek. To przed­szkole miało po­móc mat­kom za­an­ga­żo­wa­nym w prace zwią­zane z wojną pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej.

Kiedy mia­łam dwa­dzie­ścia pięć lat, po­wie­dziano mi, że mu­szę przejść ope­ra­cję obu ko­stek u nóg, bo ina­czej będę mu­siała spę­dzić resztę ży­cia na wózku in­wa­lidz­kim.

Po po­twor­nych mę­czar­niach zwią­za­nych z tymi ope­ra­cjami, po pra­wie roku unie­ru­cho­mie­nia w gip­sie i na wózku in­wa­lidz­kim oraz po dal­szej fi­zjo­te­ra­pii mu­sia­łam znowu uczyć się cho­dzić. Ale na­uka cho­dze­nia wią­zała się z zu­peł­nie no­wym spo­so­bem po­ru­sza­nia no­gami. Ope­ra­cje usta­bi­li­zo­wały moje stawy sko­kowe i po­łą­czyły wszyst­kie te stawy w je­den główny trzon ko­ści, co po­zwo­liło mi cho­dzić bez po­mocy apa­ra­tów or­to­pe­dycz­nych.

Po raz pierw­szy od dwu­dzie­stu lat mo­głam obejść się bez cięż­kich, sta­lo­wych or­tez. Mi­nęło wiele mie­sięcy, za­nim by­łam w sta­nie stać przez dłuż­szy czas. Mi­nęło kilka lat, za­nim mo­głam wró­cić do pracy.

Mimo że w prze­wa­ża­ją­cym stop­niu ope­ra­cje za­koń­czyły się suk­ce­sem, bli­zny psy­chiczne po­zo­stały. Te psy­chiczne bli­zny stały się dla mnie więk­szym pro­ble­mem niż nie­peł­no­spraw­ność fi­zyczna. Bra­ko­wało mi pew­no­ści sie­bie, po­czu­cia wła­snej war­to­ści, sa­mo­dziel­no­ści i no­si­łam w so­bie wielki kom­pleks niż­szo­ści. Stra­ci­łam po­czu­cie kie­runku i celu w ży­ciu.

Na tym eta­pie mo­jego ży­cia wiele życz­li­wych osób, w tym z mo­jej ro­dziny, pró­bo­wało mi po­móc. Każdą wolną chwilę wy­peł­niały mi in­spi­ru­jące książki i de­spe­rac­kie po­szu­ki­wa­nia wska­zó­wek w róż­nego ro­dzaju sys­te­mach fi­lo­zo­ficz­nych. Stu­dio­wa­łam wszystko, od bud­dy­zmu po me­dy­ta­cję trans­cen­den­talną. Zgłę­bia­łam na­wet sta­ro­żytne Wedy. Pew­nego dnia, pod­czas szpe­ra­nia wśród ksią­żek w lo­kal­nej księ­garni, mój wzrok przy­cią­gnęła książka pod ty­tu­łem Psy­cho­cy­ber­ne­tyka. Ten ty­tuł mnie za­cie­ka­wił. Nie wie­dzia­łam, co ozna­cza. Sprze­daw­czyni po­wie­działa mi, że cią­gle musi za­ma­wiać nowe eg­zem­pla­rze, bo to jedna z naj­le­piej sprze­da­ją­cych się ksią­żek w jej księ­garni. Nie trzeba było mnie dłu­żej prze­ko­ny­wać. Ku­pi­łam książkę, a gdy za­czę­łam ją czy­tać, nie by­łam w sta­nie się od niej ode­rwać. Po raz pierw­szy w ży­ciu za­czę­łam ro­zu­mieć wła­sne za­cho­wa­nie. Na­gle zna­la­złam od­po­wie­dzi, któ­rych szu­ka­łam.

Kiedy skoń­czy­łam czy­tać książkę, po­sta­no­wi­łam, że pew­nego dnia spo­tkam się z jej au­to­rem, dok­to­rem Ma­xwel­lem Malt­zem. Nie mia­łam po­ję­cia, jak mo­głoby dojść do tego spo­tka­nia, ale wie­dzia­łam, że mu­szę po­wie­dzieć dok­to­rowi Malt­zowi o wdzięcz­no­ści za nowy po­czą­tek mo­jego ży­cia.

Przez ko­lejne lata Psy­cho­cy­ber­ne­tyka dok­tora Ma­xwella Maltza, świa­to­wej sławy chi­rurga pla­stycz­nego, słu­żyła mi jako pod­ręcz­nik do dzia­ła­nia. Książka ta opi­suje kon­kretne me­tody i pro­ce­dury sto­so­wane z po­wo­dze­niem przez ty­siące osób. Po­dob­nie jak w moim przy­padku, rów­nież u in­nych lu­dzi me­tody te przy­no­siły nie­by­wałe zmiany. Ale, jak pi­sze dok­tor Maltz, każdy z nas od­po­wiada za wła­sne ży­cie. Moc do­ko­na­nia zmiany leży w nas sa­mych.

Dzięki tej książce prze­ko­na­łam się, jak to jest pro­wa­dzić bar­dziej sa­tys­fak­cjo­nu­jące, po­ży­teczne i szczę­śliwe ży­cie. Moje ne­ga­tywne na­sta­wie­nie za­mie­ni­łam na „po­czu­cie zwy­cię­stwa”, na pew­ność, że mogę osią­gnąć wszystko, co mój umysł po­trafi so­bie wy­obra­zić i w co może uwie­rzyć. To, co dla in­nych wy­daje się cu­dem, jest po pro­stu moją pracą nad zmianą wła­snego ob­razu sie­bie.

Sta­łam się swego ro­dzaju fe­no­me­nem me­dycz­nym. Wszy­scy le­ka­rze, któ­rzy mnie ba­dali, twier­dzili, że nie mam fi­zycz­nej, mię­śnio­wej zdol­no­ści do cho­dze­nia. Z me­dycz­nego punktu wi­dze­nia moje cho­dze­nie zdaje się nie mieć lo­gicz­nego wy­tłu­ma­cze­nia.

Nie­dawno zo­sta­łam uznana za „Nie­peł­no­sprawną Czynną Za­wo­dowo Ko­bietę Roku” na do­rocz­nym zjeź­dzie or­ga­ni­za­cji Pi­lot In­ter­na­tio­nal, który od­był się w St. Pe­ters­burg na Flo­ry­dzie. Na­grodę tę spon­so­rują wspól­nie Pi­lot In­ter­na­tio­nal i Pre­zy­dencki Ko­mi­tet ds. Za­trud­nia­nia Osób Nie­peł­no­spraw­nych. Pi­lot In­ter­na­tio­nal to or­ga­ni­za­cja zrze­sza­jąca ko­biety, wzo­ro­wana na klu­bach ro­ta­riań­skich.

Wła­śnie zo­sta­łam po­wo­łana do zor­ga­ni­zo­wa­nego przez gu­ber­na­tora Askewa ze­społu współ­pra­cu­ją­cego z prasą w za­kre­sie pu­blicz­nego przed­sta­wia­nia kwe­stii za­trud­nie­nia osób nie­peł­no­spraw­nych w sta­nie Flo­ryda.

Dzięki mo­jej pracy w te­le­wi­zji mia­łam szczę­ście i przy­jem­ność pra­co­wać z wie­loma zna­nymi oso­bi­sto­ściami z naj­róż­niej­szych dzie­dzin ży­cia. Wśród nich był też dok­tor Maltz. W końcu mia­łam moż­li­wość wy­ra­że­nia mu mo­jej wdzięcz­no­ści za wszystko, co zro­biła dla mnie Psy­cho­cy­ber­ne­tyka.

Jak pi­sze dok­tor Maltz w swo­jej książce, ob­raz sie­bie zmie­nia się na lep­sze lub gor­sze nie za sprawą sa­mego in­te­lektu ani sa­mej wie­dzy for­mal­nej, ale na sku­tek „do­świad­cza­nia”. „Świa­do­mie lub nie­świa­do­mie kształ­tu­jemy nasz ob­raz sie­bie po­przez na­sze twór­cze do­świad­cze­nia”. „Mo­żemy go zmie­nić w ten sam spo­sób”. Nie je­ste­śmy uczeni mi­ło­ści, ale gdy jej „do­świad­czamy”, sta­jemy się zdrowsi, szczę­śliwsi i le­piej przy­sto­so­wani. „Nasz obecny stan pew­no­ści sie­bie i opa­no­wa­nia jest efek­tem tego, czego do­świad­czy­li­śmy, a nie tego, czego na­uczy­li­śmy się w sen­sie in­te­lek­tu­al­nym”, twier­dzi dok­tor Maltz.

Chcia­ła­bym za­koń­czyć, cy­tu­jąc inny wielki umysł, Wil­liama Ja­mesa, au­tora Ewan­ge­lii re­lak­sa­cji:

„Nie­zrów­naną, roz­myślną drogą do po­gody du­cha, je­śli utra­ci­li­śmy spon­ta­niczną po­godę du­cha, jest po­godne sie­dze­nie, po­godne roz­glą­da­nie się, dzia­ła­nie i mó­wie­nie tak, jak­by­śmy już od­zy­skali po­godę du­cha... Je­śli bę­dziemy dzia­łać tak, jak­by­śmy mieli lep­sze uczu­cia, to na­sze złe uczu­cia wkrótce same znikną”.

Po­wyż­sza krótka au­to­bio­gra­fia zo­stała na­pi­sana z wiel­kim uwiel­bie­niem dla dok­tora Ma­xwella Maltza i jego żony Anne i może zo­stać wy­ko­rzy­stana w każdy spo­sób z po­żyt­kiem dla mo­ich bliź­nich.

Je­anne San­ders

Moc two­jego ob­razu sie­bie

Przy­ta­czam ten list w ca­ło­ści, po­nie­waż po­mimo ewi­dent­nie cięż­kich ułom­no­ści fi­zycz­nych, ta nie­zwy­kła ko­bieta tak nie­sa­mo­wi­cie ukie­run­ko­wała swoją ener­gię, re­ali­zu­jąc swój po­ten­cjał po­przez kon­struk­tywne za­sto­so­wa­nie zdro­wych za­sad.

Tak, ona cho­dzi i pro­wa­dzi sa­mo­chód. Nie ma mię­śni w no­gach, a mimo to cho­dzi. Cud? Nie, to nie jest de­mon­stra­cja zja­wisk nad­przy­ro­dzo­nych, ale praw­dzi­wej we­wnętrz­nej mocy. Z me­dycz­nego punktu wi­dze­nia taka nie­peł­no­spraw­ność mię­śniowa nie po­winna po­zwo­lić jej cho­dzić, a mimo to ona się nie znie­chę­ciła – i znów cho­dzi. Dzięki ja­kiej sile? Tej siły nie wi­dać, ale jest nie­od­łączną czę­ścią jej ob­razu sie­bie.

Je­anne i jej mąż Pe­ter są dzi­siaj ser­decz­nymi przy­ja­ciółmi mo­jej żony i mo­imi. Je­anne nie czuje się po­krzyw­dzona i ni­gdy nie sły­sza­łem, by uża­lała się nad sobą. Jest pełna opty­mi­zmu, przy­ja­zna i od­po­wie­dzialna.

To wspa­niałe zwy­cię­stwo umy­słu nad ma­te­rią! Wspa­niały przy­kład uzdra­wia­ją­cego, ży­wego ognia men­tal­nej siły woli! Wspa­niały po­kaz po­tęgi ob­razu sie­bie!

A co z twoim ob­ra­zem sie­bie? Czy każ­dego dnia bu­du­jesz jego we­wnętrzne mię­śnie za po­mocą ćwi­czeń? Czy roz­grze­wasz je tak sta­ran­nie jak sil­nik swego sa­mo­chodu w mroźny dzień? Być może po­wiesz, że mu­sisz dbać o swój sa­mo­chód, bo dzięki niemu mo­żesz do­trzeć w różne miej­sca. No cóż, tak samo jest z twoim ob­ra­zem sie­bie.

I te­raz po­ja­wia się py­ta­nie: Jak bu­do­wać swój ob­raz sie­bie, aby spro­stać wy­zwa­niom ży­cia?

Naj­pierw prze­stu­diuj moją teo­rię twór­czej psy­cho­cy­ber­ne­tyki i spró­buj zro­zu­mieć zdu­mie­wa­jącą siłę, która tkwi w twoim ob­ra­zie sie­bie. „Cy­ber­ne­tyka” (w luź­nym tłu­ma­cze­niu z grec­kiego) ozna­cza „ster­nika, który kie­ruje stat­kiem do portu”. Słowo „psy­cho­cy­ber­ne­tyka”, które uku­łem, ozna­cza „kie­ro­wa­nie umy­słem do pro­duk­tyw­nego, uży­tecz­nego celu, aby można było do­trzeć do naj­wspa­nial­szego portu na świe­cie, ja­kim jest spo­kój umy­słu”.

Wa­dliwy ob­raz sie­bie może ne­ga­tyw­nie wpły­nąć na ja­kość two­jego ży­cia, po­mimo do­sko­na­łej mo­ty­wa­cji i siły woli. W isto­cie, je­śli twoje ży­cie nie układa się naj­le­piej, źró­dłem two­ich pro­ble­mów jest praw­do­po­dob­nie wa­dliwy ob­raz sie­bie. Mo­żesz jed­nak zmie­nić ten men­talny ob­raz dzięki psy­cho­cy­ber­ne­tyce. Mo­żesz zbu­do­wać nową wi­zję sie­bie.

Mu­sisz zro­zu­mieć sie­bie, ale to nie ozna­cza nie­zdro­wego roz­dra­py­wa­nia prze­szło­ści, po­grą­ża­nia się w wy­rzu­tach su­mie­nia i po­czu­ciu winy. Twoja prze­szłość jest czę­ścią tego, kim je­steś dzi­siaj. Mimo to, je­śli bę­dziesz cią­gle roz­pa­mię­ty­wać to, co było wczo­raj, na­dal bę­dziesz nie­szczę­śliwą osobą. Za­miast tego skon­cen­truj się na tym, co jest dzi­siaj i na swo­jej przy­szło­ści. Zbu­duj nowy ob­raz sie­bie, aby skie­ro­wać się w stronę ta­kiej osoby, jaką chcesz się stać. Twoje do­tych­cza­sowe za­cho­wa­nia są zbu­do­wane wo­kół prze­szłego ob­razu sie­bie, na który au­to­ma­tycz­nie re­agu­jesz. Two­rząc po­zy­tywny ob­raz sie­bie z tam­tego ne­ga­tyw­nego ob­razu sie­bie, prze­kształ­casz swoje au­to­ma­tyczne za­cho­wa­nie z ne­ga­tyw­nego na po­zy­tywne.

Ży­cie ma cel i nie je­ste­śmy na tym świe­cie przez przy­pa­dek. Mu­simy – z prze­szło­ścią się­ga­jącą gwiezd­nego pyłu i przy­szło­ścią do­cho­dzącą do wiecz­no­ści – zna­leźć cel w ży­ciu. Tylko de­fi­niu­jąc re­ali­styczne cele i dą­żąc do nich, uzy­sku­jemy po­czu­cie kie­runku, które może uchro­nić nas przed bez­ce­lo­wo­ścią i pustką. Ko­rzy­sta­jąc z na­szych błę­dów i wy­ko­rzy­stu­jąc na­sze do­świad­cze­nia do wła­ści­wej in­ter­pre­ta­cji dro­go­wska­zów, które na­po­ty­kamy, po­dą­żamy w war­tym tego trudu kie­runku.

Kie­ru­nek ten jest zde­ter­mi­no­wany przez na­turę na­szego men­tal­nego ob­razu sie­bie. I na ogół re­agu­jemy na to po­czu­cie na­szej praw­dzi­wej war­to­ści, które, choć su­biek­tywne, zo­stało w nas za­pro­gra­mo­wane. W znacz­nie więk­szym stop­niu, niż wielu lu­dzi zdaje so­bie z tego sprawę, styl ży­cia jest z góry prze­są­dzony przez na­wy­kowe re­ak­cje pły­nące z ob­razu sie­bie.

Ta pod­sta­wowa kon­cep­cja sie­bie spra­wia, że mamy skłon­ność do wy­pad­ków, do szczę­ścia, do od­prę­ża­nia się albo do po­ra­żek. W za­leż­no­ści od ob­razu sie­bie re­agu­jemy au­to­ma­tycz­nie, gdy ktoś na­ci­ska przy­ci­ski, które uru­cha­miają na­sze uwa­run­ko­wane od­ru­chy. Te od­ru­chy nie mają pod­stawy w rze­czy­wi­sto­ści, ale w tym, co na­sza wy­obraź­nia przed­sta­wia nam jako rze­czy­wi­stość. Gdy na­sze re­ak­cje na rze­czy­wi­stość są cał­kiem nie­re­ali­styczne, zra­żamy do sie­bie in­nych. Więk­szość lu­dzi z obawą od­suwa się od osoby, która my­śli, że jest Na­po­le­onem.

Eks­cy­tu­jące jest to, że z wy­jąt­kiem osób z po­waż­nymi za­bu­rze­niami psy­chicz­nymi, które wy­ma­gają pro­fe­sjo­nal­nej po­mocy, ten nie­zwy­kle istotny ob­raz sie­bie jest czymś, co mo­żemy zmie­nić. W przy­padku więk­szo­ści lu­dzi psy­cho­cy­ber­ne­tyka za­pew­nia na­rzę­dzia do prze­kształ­ce­nia ży­cia po­przez zbu­do­wa­nie no­wego, sil­nego ob­razu sie­bie.

I po­dob­nie jak Je­anne San­ders, nie­peł­no­sprawna fi­zycz­nie, ale emo­cjo­nal­nie od­ważna ko­bieta, ty rów­nież mo­żesz to zro­bić.

Za­ło­że­nia

Zmie­nia­jąc ob­raz sie­bie w po­zy­tywny spo­sób, po­pra­wiamy ja­kość na­szego ży­cia.

W na­szej mocy jest wy­zna­cza­nie so­bie re­ali­stycz­nych ce­lów i dą­że­nie do nich.

Kiedy od­kry­wamy na­sze braki, mu­simy zdo­być się na od­wagę, aby wznieść się po­nad nie.

Na­sze we­wnętrzne zmiany za­czną się za­ko­rze­niać, gdy zdamy so­bie sprawę ze stop­nia kon­troli, jaką mo­żemy nad nimi spra­wo­wać.

Te pod­sta­wowe za­ło­że­nia nie mają za­sto­so­wa­nia do osób z po­waż­nymi za­bu­rze­niami psy­chicz­nymi. Jed­nak więk­szość osób, dzia­ła­jąc w myśl tych za­ło­żeń, po­winna być w sta­nie po­czuć nową na­dzieję na nowe ży­cie.

Me­toda

Co ważne, czy­nimy roz­róż­nie­nie mię­dzy osobą, którą je­ste­śmy, a osobą, którą chcie­li­by­śmy się stać.

W związku z tym zda­jemy so­bie sprawę z po­trzeby zmiany na­szego obec­nego za­cho­wa­nia lub na­szych obec­nych ide­ałów.

For­mu­łu­jemy war­to­ściowe cele w za­sięgu na­szych wro­dzo­nych i roz­wi­nię­tych zdol­no­ści.

Świa­do­mie an­ga­żu­jemy się w te nowe twór­cze cele.

Siła na­szego za­an­ga­żo­wa­nia bę­dzie de­cy­do­wać o szyb­ko­ści i spraw­no­ści, z jaką do­cho­dzimy do na­szych ce­lów.

Na­sze błędy (ne­ga­tywne in­for­ma­cje zwrotne) służą nam jako po­moc w ucze­niu się i do­dat­kowo mo­ty­wują nas do roz­woju.

Py­ta­nia i od­po­wie­dzi

P. Czy je­stem ro­bo­tem kon­tro­lo­wa­nym przez przy­ci­ski, które wci­skają inni lu­dzie? Czy tylko re­aguję, za­miast sa­mo­dziel­nie ini­cjo­wać dzia­ła­nie? Jaka jest na­tura mo­ich we­wnętrz­nych, au­to­ma­tycz­nych re­ak­cji?

O. Ty­powe „przy­ci­ski” obej­mują na­stę­pu­jące rze­czy:

Po­li­tyka. Moja par­tia ma za­wsze ra­cję. Zwo­len­nicy in­nych par­tii za­wsze się mylą, albo, w naj­lep­szym ra­zie, są wpro­wa­dzeni w błąd.

Re­li­gia. Moja re­li­gia jest tą praw­dziwą, oświe­coną re­li­gią. Inne wy­zna­nia są he­re­tyc­kie, a ich człon­ko­wie upar­cie wy­znają błędne do­gmaty.

Każdy pro­dukt, który ku­puję, jest try­um­fem traf­nej oceny. Kry­ty­ku­jąc mój za­kup, ob­ra­żasz moją in­te­li­gen­cję. Ku­pu­jąc inne ar­ty­kuły, ujaw­niasz swoją głu­potę.

Tak, ku­puję kon­kretne marki. Czy nie wszy­scy są świa­domi ich wyż­szo­ści?

Co ci do tego, że za dużo palę lub piję? Czego można ocze­ki­wać od za­co­fa­nego ob­co­kra­jowca?

Nie mam swo­body w wy­bo­rze odzieży. No­szę to, co jest „modne”.

Co roku ku­puję nowy sa­mo­chód. Tak się robi. Ko­rzy­sta­nie z karty kre­dy­to­wej nie wy­daje się tak dro­gie, jak wy­da­wa­nie go­tówki.

Pi­cie okre­ślo­nej marki whi­sky czyni ze mnie osobę dys­tyn­go­waną.

Omi­jam dra­biny, uni­kam czar­nych ko­tów i no­szę ze sobą kró­li­czą łapkę.

Aby za­pew­nić so­bie szczę­ście, wrzu­cam mo­nety do studni ży­czeń. Stłu­czone lu­stro lub roz­sy­pana sól psuje mi na­strój.

P. Co jest pod­sta­wo­wym klu­czem do oso­bo­wo­ści i za­cho­wa­nia?

O. Ob­raz sie­bie.

P. Co się sta­nie, gdy zmie­nisz ten ob­raz?

O. Zmie­nisz swoją oso­bo­wość i za­cho­wa­nie.

P. A gdy po­sze­rzysz swój ob­raz sie­bie?

O. Po­sze­rzysz cały ob­szar oso­bi­stych moż­li­wo­ści.

P. Co po­wo­duje skłon­ność do wy­pad­ków, nie­po­wo­dzeń itd.?

O. Ne­ga­tywny ob­raz sie­bie.

P. Dla­czego „siła po­zy­tyw­nego my­śle­nia” po­maga nie­któ­rym oso­bom, a in­nym nie?

O. Je­śli ob­raz sie­bie jest wa­dliwy, to samo po­zy­tywne my­śle­nie nie za­działa.

P. Czy można wy­ja­śnić obecną kom­po­zy­cję ob­razu sie­bie jako da­nej osoby?

O. Ob­raz sie­bie od­zwier­cie­dla twór­cze do­świad­cze­nia suk­ce­sów, ne­ga­tywne do­świad­cze­nia po­ra­żek oraz po­wta­rza­nie w umy­śle tych suk­ce­sów lub po­ra­żek.

P. Jak można kształ­to­wać zdrow­szy ob­raz sie­bie?

O. Po­przez od­czu­wa­nie i wy­obra­ża­nie so­bie fak­tycz­nych suk­ce­sów oraz wy­zna­cza­nie in­spi­ru­ją­cych ce­lów w od­nie­sie­niu do no­wej kon­cep­cji sie­bie.

P. Jak można roz­wi­nąć na­wyk sku­tecz­nego do­świad­cza­nia, je­śli nie do­świad­czyło się uczu­cia suk­cesu?

O. Je­śli po­tra­fisz wy­obra­zić so­bie suk­ces żywo i ze szcze­gó­łami, to jest on dla cie­bie re­alny i może wy­wo­łać twoje nowe od­czu­cia do­ty­czące sie­bie.

P. Dla­czego wy­obra­żone do­świad­cze­nie zmie­nia ob­raz sa­mego sie­bie?

O. Ludzki układ ner­wowy nie po­trafi od­róż­nić rze­czy­wi­stego do­świad­cze­nia od do­świad­cze­nia barw­nie i szcze­gó­łowo wy­obra­żo­nego.

P. Czy sama lek­tura Psy­cho­cy­ber­ne­tyki zmieni mój ob­raz sie­bie?

O. Nie, sama lek­tura, na­wet uważna, nie wy­star­czy. Tymi tech­ni­kami trzeba żyć, trzeba je od­czu­wać i re­ago­wać na nie twór­czo i sta­now­czo.

Za­da­nie do­mowe

Po­ni­żej znaj­dziesz wię­cej py­tań i od­po­wie­dzi, ale naj­pierw krót­kie za­da­nie: Co dla cie­bie ozna­cza suk­ces?

To ważne, czym jest dla cie­bie suk­ces, więc nie spiesz się i sta­ran­nie upo­rząd­kuj swoje my­śli. Weź kilka kar­tek pa­pieru lub no­tat­nik, za­opatrz się w dłu­go­pis – i do dzieła.

Od­po­wiedz tak, jakby to był kurs do­mowy, a ty je­steś w po­dwój­nej roli ucznia i na­uczy­ciela, ale mu­sisz mieć po­czu­cie, że so­bie po­ra­dzisz. Pisz ze szcze­gó­łami. Twoje swo­bodne my­śli i wolne sko­ja­rze­nia na te­mat zna­cze­nia suk­cesu prze­łożą się, w pew­nym stop­niu, na fun­da­men­talne siły kształ­tu­jące roz­wój i ukie­run­ko­wa­nie two­jego ob­razu sie­bie.

Kilka idei?

Te py­ta­nia i od­po­wie­dzi są je­dy­nie ogól­nymi wska­zów­kami. Mu­sisz oce­nić suk­ces po swo­jemu – w prze­ciw­nym ra­zie ćwi­cze­nie to nie mia­łoby sensu.

Tak czy ina­czej roz­waż na­stę­pu­jące my­śli na te­mat suk­cesu.

• Masz spo­kój, od­czu­wasz za­do­wo­le­nie i wraż­li­wość na in­nych lu­dzi; ży­jesz z ener­gią, ra­do­śnie, bez nie­uza­sad­nio­nych ocze­ki­wań co do wy­ra­ża­nia sie­bie.

• Za­sta­na­wiasz się nad swoją zdol­no­ścią do po­zby­wa­nia się tego, co nie jest nie­zbędne, od­su­wa­nia od sie­bie rze­czy ba­nal­nych oraz znaj­do­wa­nia czasu na au­to­ana­lizę, me­dy­ta­cję i sa­mo­re­ali­za­cję.

• Roz­wa­żasz wznie­sie­nie się po­nad ta­kie ogra­ni­cze­nia jak lęk i uraza, aby do­trzeć do naj­pięk­niej­szej strony swo­jej oso­bo­wo­ści: ak­cep­tu­ją­cej sie­bie, cie­płej i ko­cha­ją­cej osoby, którą cza­sami je­steś.

• Za­kła­dasz, że dzięki za­ab­sor­bo­wa­niu in­nymi ludźmi nie­mal cał­ko­wi­cie po­zby­wasz się ego i tym sa­mym przy­czy­niasz się do szczę­ścia in­nych, wzbo­ga­casz ich, jed­no­cze­śnie wzbo­ga­ca­jąc sie­bie w tej in­te­rak­cji.

Jak mó­wi­łem, to są tylko moż­li­wo­ści. Nie po­zwól, żeby te my­śli zdo­mi­no­wały twoją au­to­ek­spre­sję lub ha­mo­wały twój wła­sny tok my­śle­nia o suk­ce­sie.

Koń­czysz to za­da­nie, ale praw­do­po­dob­nie masz wię­cej py­tań, które wy­ma­gają od­po­wie­dzi. Po­wróćmy za­tem do na­szych stu­diów nad na­turą ob­razu men­tal­nego, który jest klu­czowy dla two­jego przy­szłego do­bra.

Py­ta­nia i od­po­wie­dzi

P. Je­śli cho­dzi o na­sze au­to­ma­tyczne re­ak­cje uru­cha­miane przez pewne „przy­ci­ski”, to jak mo­żemy unik­nąć tych kom­pul­syw­nych, nad­mier­nie kon­for­mi­stycz­nych za­cho­wań?

O. Od­kry­wa­jąc i bu­du­jąc swoje praw­dziwe ja.

P. A czym jest to praw­dziwe ja?

O. To bez­cenny rdzeń na­szej oso­bo­wo­ści, który jest czę­sto ukryty pod wie­loma war­stwami obron­nych za­cho­wań.

P.  A ob­raz sie­bie?

O. To men­talny sche­mat tego, jaką je­steś osobą.

P.  Co kształ­tuje ten ob­raz?

O. Na­sze prze­ko­na­nia, w tym na­sze wcze­śniej­sze suk­cesy i po­rażki, re­ak­cje in­nych lu­dzi, wy­ma­ga­nia na­szej kul­tury oraz to, czego się na­uczy­li­śmy na pod­sta­wie wcze­śniej­szych do­świad­czeń.

P.  Jak re­agu­jemy na ten ob­raz?

O. Rzadko, je­śli kie­dy­kol­wiek, kwe­stio­nu­jemy jego za­sad­ność, bez względu na to, jak nie­praw­dziwe lub ir­ra­cjo­nalne są jego skład­niki.

P.  Czym w na­szym ży­ciu rzą­dzi ten men­talny ob­raz?

O. Ob­raz sie­bie rzą­dzi na­szym sty­lem ży­cia, de­ter­mi­nuje na­sze uczu­cia i dzia­ła­nia. Na­sze za­cho­wa­nie jest od­zwier­cie­dle­niem tego, co o so­bie my­ślimy.

P. Jak mo­żemy zmie­nić na­szą oso­bo­wość?

O. Zmie­nia­jąc nasz ob­raz sie­bie. Do­póki tego nie zro­bimy, wszel­kie zmiany będą tylko chwi­lowe.

P. Czy „po­zy­tywne my­śle­nie” może być bar­dziej de­cy­du­jące niż ob­raz sie­bie?

O. Po­zy­tywne my­śle­nie jest uży­tecz­nym na­rzę­dziem do zmiany ob­razu sie­bie, ale samo w so­bie nie zmieni oso­bo­wo­ści.

P. Jak można za­ak­cep­to­wać nową ideę?

O. Nie bę­dzie to sta­no­wiło pro­blemu, je­śli ta idea jest zgodna z obec­nymi prze­ko­na­niami.

P. Czy nowa idea wy­woła w nas zmianę, je­śli nie jest zgodna z na­szymi pod­sta­wo­wymi prze­ko­na­niami?

O. Od­rzu­camy ją bez żad­nej zmiany. Jest za­sad­ni­cza róż­nica mię­dzy prze­ko­na­niem, że „je­stem nie­udacz­ni­kiem”, a stwier­dze­niem faktu, że „nie udało mi się zdać tego eg­za­minu”. W pierw­szym przy­padku ob­raz sie­bie jest bez­na­dziej­nie słaby. W dru­gim przy­padku mamy obiek­tywny ob­raz sie­bie, który jest w sta­nie za­ak­cep­to­wać po­rażkę, a na­stęp­nie może wznieść się po­nad nią, aby cie­szyć się przy­szłymi suk­ce­sami.

P. Co się dzieje, kiedy ktoś my­śli, że jest brzydki?

O. Za­cho­wuje się tak, jakby to była prawda, i ma po­czu­cie, że jest od­py­cha­jący dla in­nych.

P. Czy to prze­ko­na­nie ma ja­kiś zwią­zek z róż­nicą mię­dzy „je­stem nie­udacz­ni­kiem” a „nie udało mi się zdać tego eg­za­minu”?

O. Tak. Osoba z sil­nym ob­ra­zem sie­bie może za­ak­cep­to­wać fakt, że nie jest Ru­dol­fem Va­len­tino, i mimo to na­dal bę­dzie od­czu­wać dumę ze swego nie­do­sko­na­łego wy­glądu.

P. Ja­kie są skład­niki sil­nego ob­razu sie­bie?

O. Te skład­niki to: sza­cu­nek dla sie­bie, wiara w sie­bie, pew­ność sie­bie, życz­li­wość.

P. Czy da się stwier­dzić, kiedy ten ob­raz jest od­po­wiedni?

O. Gdy na­sze wy­obra­że­nie sie­bie jest bez­pieczne, mo­żemy śmiało wy­ra­żać swoje po­glądy, sku­tecz­nie dzia­łać i wspie­rać sie­bie po­mimo kry­tyki.

P. Kiedy ob­raz sie­bie jest nie­od­po­wiedni?

O. Gdy ob­raz sie­bie jest słaby, od­czu­wamy lęk i wstyd. Wy­co­fu­jemy się z twór­czej eks­pre­sji i bro­nimy się po­przez uni­ka­nie lub wro­gość.

P. Kiedy cie­szymy się ży­ciem?

O. Gdy roz­wi­jamy się emo­cjo­nal­nie, po­przez ra­dość, po­przez wiarę w sie­bie, po­przez kon­struk­tywną ofen­syw­ność.

P. Jak tłu­mimy nasz roz­wój emo­cjo­nalny?

O. Po­przez za­ha­mo­wa­nia i po­tę­pia­nie sie­bie.

P. Czy nor­malne ludz­kie za­cho­wa­nie obej­muje nie­na­wiść, po­czu­cie winy i de­struk­cyj­ność?

O. Waż­niej­sze jest to, że obej­muje silny in­stynkt ży­cia i roz­woju.

P. Jak działa ten in­stynkt ży­cia?

O. Po­przez Twór­czy Me­cha­nizm.

P. Czym jest ten Twór­czy Me­cha­nizm?

O. Jest to dą­żąca do celu część mó­zgu i układu ner­wo­wego, za­pro­gra­mo­wana przez umysł i dzia­ła­jąca spon­ta­nicz­nie.

P. Czy ten me­cha­nizm jest zdolny do roz­róż­nia­nia, co jest dla nas do­bre, a co złe?

O. Dzia­ła­jąc bez­oso­bowo, nasz Twór­czy Me­cha­nizm działa na na­szą ko­rzyść albo prze­ciwko nam, w za­leż­no­ści od na­tury ce­lów wbu­do­wa­nych w nasz ob­raz sie­bie.

P. Co po­wo­duje dzia­ła­nie tego me­cha­ni­zmu?

O. Wy­raź­nie okre­ślone cele.

P. W jaki spo­sób cele są wpro­wa­dzane do tego me­cha­ni­zmu?

O. Po­przez ob­razy men­talne, które two­rzymy.

P. Co jest naj­bar­dziej fun­da­men­tal­nym ob­ra­zem, jaki można umie­ścić w tym me­cha­ni­zmie?

O. Naj­bar­dziej fun­da­men­tal­nym ob­ra­zem jest ob­raz sie­bie.

P. Co znaj­dzie się w cen­trum tego ob­razu?

O. Na­sze naj­cen­niej­sze cele.

P. W jaki spo­sób ob­raz sie­bie pro­wa­dzi do osią­gnię­cia tych ce­lów?

O. Okre­śla­jąc wska­zówki do­ty­czące ich osią­gnię­cia.

P. Ja­kiego ro­dzaju dane prze­twa­rza ten me­cha­nizm?

O. Na­sze my­śli, prze­ko­na­nia, in­ter­pre­ta­cje.

P. Co się sta­nie, je­śli bę­dziemy wpro­wa­dzać do tego me­cha­ni­zmu ne­ga­tywne dane?

O. Me­cha­nizm bę­dzie two­rzył ne­ga­tywne re­ak­cje. Ope­ra­to­rzy kom­pu­te­rów mó­wią: „wrzu­cisz śmieci, do­sta­niesz śmieci”. Śmieci wpro­wa­dzone do kom­pu­tera wy­cho­dzą jako te same śmieci. Je­śli bę­dziesz wrzu­cał „śmieci” do swo­jego Twór­czego Me­cha­ni­zmu, to z pew­no­ścią efek­tem nie bę­dzie za­pach róż.

P. Czy mo­żemy prze­kształ­cić ten Twór­czy Me­cha­nizm z me­cha­ni­zmu po­rażki w me­cha­nizm suk­cesu?

O. Tak, je­śli bę­dziemy roz­wi­jać nowe, po­zy­tywne wzorce my­śle­nia i wy­obraźni.

P. W jaki spo­sób po­prawi to nasz spo­sób ży­cia?

O. Po­przez ufor­mo­wa­nie się sil­niej­szego ob­razu sie­bie i prze­kształ­ce­nie na­szego zwy­kłego Twór­czego Me­cha­ni­zmu w me­cha­nizm suk­cesu.

Pod­su­mo­wa­nie

Pod­su­mujmy naj­waż­niej­sze za­gad­nie­nia omó­wione w tym roz­dziale.

Chcemy wzmoc­nić na­szą de­ter­mi­na­cję i wzbo­ga­cić na­sze ży­cie, sku­pia­jąc się na pod­sta­wo­wym ele­men­cie oso­bo­wo­ści – ob­ra­zie sie­bie. Ten men­talny ob­raz jest fun­da­men­tem, na któ­rym bu­du­jesz struk­turę swo­jej oso­bo­wo­ści. Twoje poj­mo­wa­nie tego, jaką je­steś osobą, de­ter­mi­nuje spo­sób two­jego dzia­ła­nia i kształ­tuje twoją obiek­tywną oso­bo­wość.

Za­tem je­śli mo­żesz zmie­nić swoje uprze­dze­nia i in­ter­pre­ta­cje skła­da­jące się na twój ob­raz sie­bie, mo­żesz zmie­nić swój spo­sób ży­cia.

Sta­jesz się swoim wła­snym chi­rur­giem pla­stycz­nym. Usu­wasz swoje we­wnętrzne bli­zny i przy­my­kasz oczy na swoje bli­zny ze­wnętrzne.

Ro­bisz to, wpro­wa­dza­jąc po­zy­tywne dane do swo­jego bez­oso­bo­wego Twór­czego Me­cha­ni­zmu i bu­du­jąc swój ob­raz sie­bie jako sil­nej i zdro­wej osoby. Twór­czy Me­cha­nizm, twoje we­wnętrzne na­rzę­dzie, je­śli bę­dzie otrzy­my­wał po­zy­tywne dane, bę­dzie wier­nie dzia­łał jako me­cha­nizm suk­cesu i bę­dzie au­to­ma­tycz­nie pro­wa­dził cię w stronę ko­lej­nych fal pew­no­ści sie­bie i po­czu­cia wła­snej war­to­ści.

Oczy­wi­ście, je­śli bę­dziesz wpro­wa­dzać ne­ga­tywne dane do tego Twór­czego Me­cha­ni­zmu, to bę­dzie on dzia­łał prze­ciwko to­bie, a nie dla cie­bie. Jak tego unik­nąć? Bu­du­jąc zdrowy ob­raz sie­bie. Ma­jąc do­bry men­talny ob­raz sie­bie, wpro­wa­dzasz tym sa­mym po­zy­tywne dane do au­to­ma­tycz­nego ser­wo­me­cha­ni­zmu, który bę­dzie dzia­łał jako me­cha­nizm suk­cesu.

Ty być może my­ślisz, że je­steś „nie­wier­nym To­ma­szem”, za­twar­dzia­łym cy­ni­kiem? A ty je­steś może tak po­grą­żona w pe­sy­mi­zmie, że ne­gu­jesz moż­li­wość zmiany? Może uwa­żasz, że gdyby na­stą­piła emo­cjo­nalna zmiana i ude­rzyła cię mię­dzy oczy, to na­wet byś nie mru­gnęła?

Po­zwolę so­bie za­cy­to­wać inny list, tym ra­zem z Ka­nady.

Drogi Dok­to­rze Maltz,

jak wspo­mnia­łem pod­czas na­szej krót­kiej roz­mo­wie po Pań­skim dzi­siej­szym wy­kła­dzie na te­mat psy­cho­cy­ber­ne­tyki i sa­mo­re­ali­za­cji, znam ko­goś, komu ura­to­wał pan ży­cie. Czło­wiek ten miał kiep­ski ob­raz sie­bie, nie miał żad­nych ce­lów, miał nie­wiele pra­gnień oraz „cięż­kie brze­mię” do udźwi­gnię­cia. Był oj­cem dwóch ma­łych chłop­ców, wy­ko­ny­wał ru­ty­nową, mo­no­tonną pracę w fir­mie bez żad­nych moż­li­wo­ści roz­woju, a do tego jesz­cze za­czął re­gu­lar­nie pa­lić ma­ri­hu­anę. Nie po­cho­dził z ubo­giego śro­do­wi­ska, ale nie miał żad­nego men­tora, który by mu ob­ja­śnił wielki se­kret jego wła­snego umy­słu.

Czło­wiek ten cią­gle „cze­goś” szu­kał i ni­gdy tego nie znaj­do­wał. Z pew­no­ścią wy­ni­kało to wy­łącz­nie z tego, że nie miał po­ję­cia, w ja­kim kie­runku iść ani ja­kich na­rzę­dzi użyć, aby osią­gnąć po­sta­wione cele. Pew­nego dnia, około dwóch lat temu, w jego ży­ciu na­stą­pił punkt zwrotny. Za­sta­wił swój dom, aby wejść w nową dzie­dzinę dzia­łal­no­ści, rzu­cił pracę, ale na­dal nie miał pew­no­ści ani wska­zó­wek. W obec­no­ści żony (uko­cha­nej z dzie­ciń­stwa) za­pa­lił „jo­inta”, bo my­ślał, że być może uda mu się po­ko­nać de­pre­sję.

Wręcz prze­ciw­nie, jego pierw­szą re­ak­cją było do­głębne do­cie­ka­nie przy­czyn swo­ich nie­po­wo­dzeń, na za­sa­dzie „kto, kiedy i dla­czego”. Prze­słu­chi­wa­nie sa­mego sie­bie osią­gnęło punkt, w któ­rym jego ży­cie stało się wręcz jed­nym wiel­kim zna­kiem za­py­ta­nia. Po bez­sen­nej nocy, pod­czas któ­rej tra­wił go pa­niczny lęk i je­dy­nym wyj­ściem wy­da­wało się sa­mo­bój­stwo, życz­liwy le­karz ro­dzinny za­apli­ko­wał mu środki uspo­ka­ja­jące, aby mógł za­znać kilku chwil ner­wo­wego snu.

Cho­ciaż dzia­ła­nie prosz­ków ustą­piło po prze­bu­dze­niu, stan, w który wszedł pod ich wpły­wem, trwał przez cztery mie­siące. Mi­łość do ży­cia cał­kiem znik­nęła, mi­łość do ro­dziny zma­lała do zera, a na pierw­szy plan w jego gło­wie wy­su­nęły się py­ta­nia eg­zy­sten­cjalne: „Skąd się tu wzią­łem?”, „Co ja tu ro­bię?” i „Po co mi to wszystko?”.

Ro­dzina nic nie zna­czyła, drzewa nic nie zna­czyły, lu­dzie nic nie zna­czyli, świat nic nie zna­czył. To było pie­kło!!!

Wtedy przy­po­mniał so­bie pań­ską książkę „Psy­cho­cy­ber­ne­tyka” i wszystko za­częło sta­wać się dla niego na po­wrót in­te­re­su­jące. Był spo­sób na to, by zmie­nić swój ob­raz sie­bie, po­pra­wić ob­raz sie­bie. Był spo­sób na to, by po­kie­ro­wać swoim ży­ciem. Był spo­sób na to, by ko­chać, by cie­szyć się po­wo­dze­niem – to wszystko tam było!!! W jego sy­tu­acji psy­chia­tra nie mógł po­móc – były ta­kie próby, ale bez­sku­teczne – po­nie­waż nie­po­kój tego czło­wieka wy­ni­kał z cze­goś wię­cej niż tylko fi­zjo­lo­gicz­nej de­pre­sji. Psy­chia­tra nie wie­dział, że tym, czego ten czło­wiek po­trze­buje, jest lep­sza opi­nia o so­bie tu i te­raz, są cele na te­raz i na przy­szłość, a nie ana­li­zo­wa­nie prze­szło­ści. Ten czło­wiek po­trze­bo­wał celu oraz świa­do­mo­ści, że ist­nieje z okre­ślo­nego po­wodu, a to mógł zna­leźć je­dy­nie w swoim ob­ra­zie sie­bie.

Pod­su­mo­wu­jąc (na­prawdę chcia­łem na­pi­sać krótko): Suk­ces, jaki ten czło­wiek od­niósł w swoim ży­ciu po­przez zbu­do­wa­nie sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cego ob­razu sie­bie, po­przez sta­wia­nie so­bie re­ali­stycz­nych ce­lów i kie­ro­wa­nie wła­snym umy­słem, jest wy­łącz­nie za­sługą dok­tora Ma­xwella Maltza i jego książki. Kie­dyś był to przy­pa­dek bez­na­dziejny, jed­nak osta­tecz­nie ten czło­wiek od­niósł suk­ces wraz ze swoją, cią­gle roz­wi­ja­jącą się firmą, która ofe­ruje ku­ra­cje od­chu­dza­jące i po­maga lu­dziom w sa­mo­re­ali­za­cji; obec­nie jest kan­dy­da­tem na rad­nego w swo­jej miej­sco­wo­ści w Ka­na­dzie. Ma dwa­dzie­ścia dzie­więć lat i za­trud­nia w swoim przed­się­bior­stwie czter­dzie­stu pra­cow­ni­ków. Na­zywa się C. H. i oczy­wi­ście to ja nim je­stem...

Bar­dzo Panu dzię­kuję. Ogrom­nym za­szczy­tem było dla mnie to, że mo­głem Pana po­znać.

Z sza­cun­kiem i wdzięcz­no­ścią

C. H.

Nowe ży­cie dzięki no­wemu ob­ra­zowi sie­bie? Tak, można to zro­bić po­przez oso­bi­ste za­sto­so­wa­nie tech­nik twór­czej psy­cho­cy­ber­ne­tyki.

Ty rów­nież to mo­żesz zro­bić.

Wska­zówki

1. Po­patrz na sie­bie w lu­strze, ale spójrz poza swoją twarz – w swoje we­wnętrzne ja.

2. Ten ob­raz sa­mego sie­bie nie rzą­dzi tobą; to ty nim rzą­dzisz. Two­rząc swój men­talny plan, kształ­tu­jesz swój los w ka­te­go­riach wła­snych pla­nów i ma­rzeń. Je­steś mę­żem stanu, „oj­cem za­ło­ży­cie­lem” i na­da­jesz so­bie Kartę Praw.

3. Bu­duj ob­raz sie­bie na pod­sta­wie swo­ich wcze­śniej­szych suk­ce­sów, a stwo­rzysz szczę­śliwą, cie­szącą się po­wo­dze­niem osobę.

4. Je­śli bu­du­jesz ob­raz sie­bie na pod­sta­wie swo­ich wcze­śniej­szych po­ra­żek, znie­kształ­casz ten ob­raz men­tal­nie i kła­dziesz pod­wa­liny pod fru­stra­cję i nie­szczę­ście.

5. Nie mo­żesz my­śleć po­zy­tyw­nie, ma­jąc ne­ga­tywne prze­ko­na­nia; po­dob­nie jak nie mo­żesz my­śleć ne­ga­tyw­nie, ma­jąc kon­struk­tywne prze­ko­na­nia.

6. Za­po­mnij o swoim wieku. Mo­żesz zmie­nić swoją kon­cep­cję sie­bie w każ­dym wieku. Uciek­nij z gro­bowca prze­szło­ści i wznieś dumny po­mnik przy­szło­ści.

7. Twój ob­raz sie­bie musi mieć ja­kieś pod­stawy w rze­czy­wi­sto­ści. Mu­sisz wie­rzyć, że twój ob­raz sie­bie pa­suje do two­jego spo­sobu wi­dze­nia spraw.

8. Pierw­szym kro­kiem w two­rze­niu no­wego ob­razu sie­bie jest wznie­sie­nie się po­nad ne­ga­ty­wizm i prze­ko­na­nie sie­bie, że moż­liwe jest bo­gat­sze, peł­niej­sze ży­cie dzięki sile ob­razu sie­bie.

Za­sady, któ­rymi warto kie­ro­wać się w ży­ciu

1. Twój ob­raz sie­bie musi za­le­żeć tylko od cie­bie, a nie od ko­goś in­nego; nie po­wi­nien być ogra­ni­czony pa­nu­jącą kul­turą, ani znie­wo­lony żad­nym po­ro­zu­mie­niem.

2. Utwórz spółkę mię­dzy swoim ze­wnętrz­nym i we­wnętrz­nym ja; za­wsze dzia­łaj­cie ra­zem na za­sa­dzie peł­nego part­ner­stwa.

3. Każ­dego dnia po­wta­rzaj so­bie, że je­steś na tym świe­cie, aby cie­szyć się po­wo­dze­niem, a nie po­grą­żać się w po­raż­kach.

4. Kiedy na­tra­fiasz na opór, sta­raj się jesz­cze bar­dziej i wspie­raj je­dyną rzecz, na którą mo­żesz li­czyć: wła­sną wiarę w sie­bie.

5. Twój cel na wszyst­kie dni i pory roku: roz­wi­jaj swój ob­raz sie­bie.

6. Co­dzien­nie do­strze­gaj swoją wiel­kość, a po­zbę­dziesz się lęku przed kon­ku­ren­cją.

7. Nie­dba­nie o sie­bie jest fał­szywą ideą. Nie po­zwól, by ta­kie fan­ta­zje od­cią­gnęły cię od pod­sta­wo­wej siły w twoim ży­ciu: wiary w sie­bie.

8. Każ­dego dnia sta­raj się two­rzyć w swoim wnę­trzu przy­jemny kli­mat, w któ­rym słońce ogrzewa cię od środka i nie wieją hu­ra­gany.

9. Co­dzien­nie uru­cha­miaj swój me­cha­nizm suk­cesu. Roz­pa­laj go pew­no­ścią sie­bie, en­tu­zja­zmem i in­spi­ru­ją­cymi ce­lami – w twoim wnę­trzu nie bra­kuje pa­liwa i nie trzeba go oszczę­dzać.

Ćwi­cze­nie

Sie­dzisz w przy­tul­nym te­atrze swo­jego umy­słu, od­prę­żasz się, ma­rzysz, masz za­mknięte oczy, me­dy­tu­jesz w zie­lo­nej oa­zie.

Wi­dzisz wy­świe­tlone wiel­kimi li­te­rami słowo OB­RAZ; wy­obra­żasz so­bie to słowo i wi­dzisz sie­bie, jak pi­szesz je na pa­pie­rze ołów­kiem lub dłu­go­pi­sem albo na lu­strze szminką. Masz dla sie­bie wia­do­mość, która jest waż­niej­sza dla cie­bie od wszyst­kich wia­do­mo­ści w te­le­wi­zji.

Mó­wisz do sie­bie:

„Nie będę ma­łym, dwu­dzie­sto­cen­ty­me­tro­wym, sfru­stro­wa­nym sobą, kiedy mogę czuć, że mam trzy me­try, wy­ko­rzy­stu­jąc pew­ność sie­bie z po­przed­nich suk­ce­sów. Dziś i ju­tro – i każ­dego dnia – będę usu­wać z umy­słu wszystko, co nie­istotne, i będę się kon­cen­tro­wać na rze­czach fun­da­men­tal­nych; będę czer­pać z po­zy­tyw­nej, cie­szą­cej się po­wo­dze­niem strony swo­jej oso­bo­wo­ści. Będę wal­czyć o utrzy­ma­nie wiary w sie­bie”.

MY­ŚLI PO­MOCNE W ŻY­CIU

Wszystko zmieni się na lep­sze, kiedy ty się zmie­nisz. Wy­rzek­nij się bier­no­ści. Przyj­mij ak­tywne po­dej­ście do ży­cia.

Zdrowy ob­raz sie­bie jest twoim naj­lep­szym przy­ja­cie­lem. Ale tak jak mu­sisz wiele z sie­bie da­wać w przy­jaźni, aby ją utrzy­mać, mu­sisz też z ca­łego serca wiele z sie­bie da­wać swo­jemu sta­łemu to­wa­rzy­szowi, swemu ob­ra­zowi sie­bie. Je­śli bę­dziesz tak ro­bić, to twój ob­raz sie­bie wes­prze cię w każ­dym kry­zy­sie – i ni­gdy nie po­czu­jesz się sa­mot­nie ani nie­ade­kwat­nie.

Roz­dział 2

Stań się pro­fe­sjo­nal­nym czło­wie­kiem suk­cesu

Obecne czasy to epoka spe­cja­li­za­cji. W miarę jak lu­dzie i ma­szyny po­szu­kują roz­wią­zań dla ca­łej zło­żo­no­ści spo­łe­czeń­stwa tech­no­lo­gicz­nego, ich umie­jęt­no­ści stają się co­raz bar­dziej wy­spe­cja­li­zo­wane. Lu­dzie wy­ko­nują dziś za­wody, które wy­ma­gają co­raz wię­cej umy­sło­wej kon­troli i oso­bi­stego wy­siłku.

Umie­jęt­no­ści za­wo­dowe są nie­zbędne dla roz­woju na­szej no­wo­cze­snej kul­tury. Jed­nak same umie­jęt­no­ści za­wo­dowe nie do­pro­wa­dzą lu­dzi do szczę­ścia. Po­trzeba cze­goś wię­cej: in­dy­wi­du­al­nych cech, kon­cep­cji, wzor­ców wy­obraźni, po­staw. Wszystko spro­wa­dza się do tego: mu­sisz być kimś wię­cej niż tylko pro­fe­sjo­na­li­stą w swoim fa­chu, aby kwa­li­fi­ko­wać się do oby­wa­tel­stwa w wiel­kiej kra­inie we­wnętrz­nego spo­koju i opa­no­wa­nia. Mu­sisz stać się pro­fe­sjo­nal­nym czło­wie­kiem suk­cesu.

Dzięki tej książce mo­żesz wziąć udział w eks­cy­tu­ją­cej przy­go­dzie w te­atrze swo­jego umy­słu. Do­strój się we­wnętrz­nie i ob­ser­wuj, jak się ten spek­takl roz­wija.

HI­STO­RIA PRZY­PADKU

DOK­TOR: Ile ma pan lat?

WIL­LIAMS: Dwa­dzie­ścia sie­dem.

DOK­TOR: A ile ma pan wzro­stu?

WIL­LIAMS: Metr dzie­więć­dzie­siąt.

DOK­TOR: I jaki jest pana pro­blem? Pro­szę mi po­wie­dzieć, co pana skło­niło do wi­zyty u mnie.

WIL­LIAMS: Mam okropny kom­pleks niż­szo­ści.

DOK­TOR: Co pan przez to ro­zu­mie?

WIL­LIAMS: Cały czas prze­śla­duje mnie lęk. W dzień i w nocy.

DOK­TOR: Czego się pan boi?

WIL­LIAMS: Tego, że po­niosę po­rażkę jako czło­wiek. Na­wet tu­taj, w pań­skim ga­bi­ne­cie, czuję się nie­swojo.

DOK­TOR: Dla­czego?

WIL­LIAMS: Nie wiem, ale za­wsze je­stem spięty. Uwa­żam, żeby nie na­dep­nąć in­nym na od­cisk.

DOK­TOR: Jest pan żo­naty?

WIL­LIAMS: Tak, mam dwójkę dzieci – pię­cio­let­nią córkę i trzy­let­niego synka.

DOK­TOR: A co robi pań­ska żona?

WIL­LIAMS: Zaj­muje się do­mem.

DOK­TOR: Jaki jest pana za­wód?

WIL­LIAMS: Stu­diuję w szkole pro­gra­mo­wa­nia kom­pu­te­ro­wego – uczę się pro­gra­mo­wać w róż­nych ję­zy­kach.

DOK­TOR: A czy ko­mu­ni­kuje się pan ze swoim we­wnętrz­nym kom­pu­te­rem?

WIL­LIAMS: Nie wiem. Praw­do­po­dob­nie nie. Ko­mu­ni­ka­cja z sobą jest trudna. Chyba w ogóle sie­bie nie do­ce­niam.

DOK­TOR: Pro­szę mi coś po­wie­dzieć o resz­cie swo­jej ro­dziny.

WIL­LIAMS: Mam dwie sio­stry. Jedna pra­cuje w opiece spo­łecz­nej, a druga jest w domu z moją matką.

DOK­TOR: A pań­ski oj­ciec?

WIL­LIAMS: Nie wi­dzia­łem go od wielu lat. Pew­nego dnia po pro­stu wy­szedł z domu i nie wró­cił.

DOK­TOR: Ma pan metr dzie­więć­dzie­siąt wzro­stu?

WIL­LIAMS: Tak.

DOK­TOR: Kiedy pa­trzy pan w lu­stro, to co pan wi­dzi?

WIL­LIAMS: Sie­bie.

DOK­TOR: Oczy­wi­ście, ale ja­kiego sie­bie?

WIL­LIAMS: Tę ze­wnętrzną część. Moje we­wnętrzne ja pró­buje roz­ka­zy­wać mo­jemu ze­wnętrz­nemu ja.

DOK­TOR: I co panu mówi ten we­wnętrzny czło­wiek?

WIL­LIAMS: Żeby się nie bać.

DOK­TOR: Niech mi pan po­wie, jak duży jest ten pana we­wnętrzny czło­wiek?

WIL­LIAMS: Mniej wię­cej taki (roz­suwa nieco kciuk i pa­lec wska­zu­jący). Ma może osiem cen­ty­me­trów.

DOK­TOR: Dla­czego tylko osiem cen­ty­me­trów?

WIL­LIAMS: Może dla­tego że po­cho­dzę z roz­bi­tej ro­dziny.

DOK­TOR: Czy jest pan wraż­liwy?

WIL­LIAMS: Tak, je­stem nie­śmiały. Od szes­na­stego roku ży­cia. Po je­de­na­stu la­tach je­stem taki sam.

DOK­TOR: I czuje się pan od­po­wie­dzialny za swój roz­bity dom?

WIL­LIAMS: Nie, ale jest we mnie ja­kaś ba­riera.

DOK­TOR: A ja­kie ma pan re­la­cje z żoną?

WIL­LIAMS: Moje trud­no­ści emo­cjo­nalne mnie przy­tła­czają. Wy­cho­wu­jąc dzieci, nie wiem, czy je­stem w sta­nie dać im to, czego po­trze­bują.

DOK­TOR: Czy daje pan swo­jej żo­nie to, czego ona po­trze­buje?

WIL­LIAMS: Spra­wiam jej kło­poty.

DOK­TOR: W jaki spo­sób?

WIL­LIAMS: Gu­bię się w lo­chu swo­jego umy­słu. Zni­kam i znaj­duję ulgę u in­nej ko­biety.

DOK­TOR: Czy to na­prawdę przy­nosi ulgę?

WIL­LIAMS: Nie.

DOK­TOR: Ja­kie ma pan obec­nie do­chody?

WIL­LIAMS: Żyję z za­siłku. Nie mam wyż­szego wy­kształ­ce­nia, ukoń­czy­łem tylko szkołę śred­nią. Po za­pi­sa­niu się na kurs in­for­ma­tyczny, po­my­śla­łem, że pójdę na stu­dia. Ale moje ży­cie nie ma sta­łego rytmu – są tylko wzloty i upadki. Cza­sami, gdy je­stem sam, wpa­dam w taką de­pre­sję, że pła­czę. Mam metr dzie­więć­dzie­siąt wzro­stu, a pła­czę jak małe dziecko.

DOK­TOR: Dla­czego pan pła­cze?

WIL­LIAMS: Cały czas się boję, że mnie zwol­nią, na­wet je­śli mam pracę, która po­zwala mi utrzy­mać ro­dzinę.

DOK­TOR: Czy był pan na woj­nie?

WIL­LIAMS: Tak, ko­rzy­stam z za­siłku dla we­te­ra­nów wo­jen­nych i z po­życzki stu­denc­kiej na udział w kur­sie kom­pu­te­ro­wym. Tkwię po uszy w dłu­gach.

DOK­TOR: Co pana naj­bar­dziej mar­twi?

WIL­LIAMS: To, że nie umiem do­ce­nić daru ży­cia i ro­bić po­stę­pów każ­dego dnia. Chciał­bym utoż­sa­mić się z wszech­świa­tem.

DOK­TOR: W po­rządku. Ale czy pan wie, co musi pan zro­bić, aby osią­gnąć taką toż­sa­mość?

WIL­LIAMS: Mu­szę do­ce­nić to, że żyję.

DOK­TOR: A co sprawi, że coś ta­kiego pan po­czuje?

IL­LIAMS: Po­zby­cie się mo­ich lę­ków.

DOK­TOR: Ja­kiej pod­sta­wo­wej rze­czy panu bra­kuje?

WIL­LIAMS: Praw­dzi­wego ist­nie­nia.

DOK­TOR: Do­brze, ale czy może mi pan po­wie­dzieć, co pan ro­zu­mie przez „praw­dziwe ist­nie­nie”?

WIL­LIAMS: Pełne po­zna­nie sie­bie.

DOK­TOR: Jaki jest pod­sta­wowy skład­nik po­zna­nia sa­mego sie­bie?

WIL­LIAMS: By­cie szczę­śli­wym z sa­mym sobą.

DOK­TOR: A co jest pod­sta­wo­wym skład­ni­kiem szczę­ścia?

WIL­LIAMS: By­cie szcze­rym ze sobą.

DOK­TOR: Czy pan nie­na­wi­dzi sie­bie?

WIL­LIAMS: I tak, i nie.

DOK­TOR: Czy ma pan od­wagę?

WIL­LIAMS: My­ślę, że tak.

DOK­TOR: Czy ak­cep­tuje pan sie­bie?

WIL­LIAMS: Tylko wtedy, gdy coś do­brze zro­bię.

DOK­TOR: A czy ma pan współ­czu­cie dla sie­bie?

WIL­LIAMS: Nie, nie mam dla sie­bie współ­czu­cia.

DOK­TOR: Dla­czego nie?