Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ptasie opowieści to bilet na wyprawę w świat niekiedy już zapomniany. Wędrując przez kartki tej książki, nagle znajdziemy się w krainie, która w subtelny sposób pozwoli nam dostrzec, co w życiu jest mniej ważne, a co najważniejsze.
To książka w twardej oprawie pięknie ilustrowana dziełami autorki – artystki tworzącej jako Aya art.
„Moim życzeniem jest, aby książka Ptasie opowieści stała się dla Was inspiracją do przepięknej podróży, w kaloszach lub na bosaka, po lesie lub własnym ogrodzie, aby przyjrzeć się fascynującej przyrodzie. Nagle, z uśmiechem na buzi, odkryjecie prawdziwy świat, który istnieje obok Was.” (Anna Maria Sędzia).
„Wszystkiego nauczyłam się sama... bo nikt nie zobaczył w małej Ani kiełkujących potencjałów...” – mówi o sobie Aya art.
Anna Maria Sędziak (z domu Cherubin), czyli Aya art, urodziła się 8 marca roku nieznanego we Wrocławiu. To artystka wielu płaszczyzn. Malarka, pisarka, poetka, estetka, znawca ludzkiej psychologii oraz niewątpliwie wielbicielka otaczającej nas przyrody.
Z wykształcenia leśnik, germanistka, nauczycielka, wieloletnia tłumaczka, na stałe mieszkająca w Danii.
O swojej książce „Ptasie opowieści” mówi:
„Jest to pierwsza praca, z której jestem tak naprawdę w pełni zadowolona...”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 59
Ilustracja na okładce i w środku: Anna Maria Sędziak
Projekt okładki: EJ Design
Projekt graficzny środka, skład do druku: EJ Design
Redakcja: Magdalena Kaletka
Korekta: Weronika Król-Łęgowska, Anna Strakowska
Przygotowanie wersji elektronicznej: Epubeum
Copyright © by Anna Maria Sędziak 2023
Copyright © by Pan Wydawca 2023
ISBN 978-83-67473-81-1
wydanie 1
Gdańsk 2023
Pan Wydawca sp. z o.o.
ul. Wały Piastowskie 1/1508
80-855 Gdańsk
PanWydawca.pl
Ptasie obserwatorium, Wrobliniec, leśniczówka, 2011 r.
Dziękuję
mojemu Tacie, Tadeuszowi – za wiarę we mnie i przekazanie najcenniejszych wartości życiowych;
mojemu Mężowi, Wiesławowi – za prawdziwą miłość;
mojemu – naszemu – Synowi, Michałowi – za to, że cały czas mogę być dumną mamą.
Książkę dedykuję Mai.
– No to wkrótce odlatujjjeeemy – zaświergotał radośnie Kacper i zamachał energicznie skrzydełkami.
– Nie rób jeszcze więcej wiatru! – wrzasnął Janik i o mało nie spadł z gałęzi. – Cały czas w przeciągach – narzekał dalej i przytulając się coraz bardziej do sąsiada, rozpychał się, nie patrząc na innych.
– No i zaraz wszyscy spadniemy, jak się będziesz tak rozpychał! – zapiszczał cieniutko Liam.
– Ha, ha, ha, ha, ha, przecież masz skrzydła! – zaśmiał się Kacper. – No chyba że nie i do ciepłych krajów jedziesz pociągiem – dodał, nadal głośno się śmiejąc. Wszystkie ptaki wybuchły gromkim śmiechem i nagle zaczęły się przekomarzać, które z nich ma mocniejsze i piękniejsze skrzydełka i jak daleko potrafi lecieć bez odpoczynku.
Zrobił się niesamowity gwar. Jedne ćwierkały bez ustanku, drugie łapały oddech po każdym zdaniu, bo wiatr i emocje zatykały im dzióbki.
– Ciszaaaaaa! – Głos Victora był donośny. – Nie macie się o co kłócić? Czy nie warto tego czasu poświecić na przygotowania do odlotu?
Wszystkie ptaki w jednej chwili umilkły i popatrzyły na niego z wielkim szacunkiem.
Oto Victor. Najstarszy i najmądrzejszy. Ile razy on już był za morzami! Wszyscy uwielbiali słuchać jego opowieści, kiedy to letnimi wieczorami na ich leśnej polanie zbierały się wszystkie ptaszki i przed snem opowiadały sobie przeżycia z całego dnia. Wtedy Victor często opowiadał tak długo, aż gwiazdy wyszły na niebo i mrugając oczkami, stały bez ruchu. Może one też go słuchały?
– Czeka nas bardzo długa podróż – zaczął Victor, przerywając ciszę. – Dla wielu z was będzie to pierwsza wyprawa i dlatego proszę o uważne słuchanie wszystkich rad, które na pewno wam się przydadzą w czasie podróży.
– A kiedy odlatujemy? – pisnął Liam.
Victor spojrzał na niego uważnie, potem na niebo i rzekł: – Pamiętasz, jak było latem?
– Tak, było bardzo ciepło i przyjemnie, a teraz jest zimno i wieje zły wiatr – powiedział Liam i smutno opuścił główkę.
– Ten wiatr nie jest zły, to dobry wiatr. To on roznosi wasz śpiew po łąkach, po lesie. Ten wiatr przenosi nasionka kwiatów i ziół. Ten wiatr osusza twoje skrzydełka po deszczu – zwrócił się do małego Liama Victor – i rozgania chmury na niebie, odsłaniając słońce, które ogrzewa ciebie i ziemię, aby nowe rośliny mogły rosnąć… I ten właśnie wiatr powie nam dokładnie, kiedy będziemy mogli już odlecieć, a będzie to wtedy, kiedy będzie on już bardzo zimny.
Oczka małego Liama wpatrywały się w mądrego Victora i błyszczały z zachwytu. „Jaki on mądry ten Victor” – myślał mały Liam.
Wszystkie ptaszki kiwały twierdząco główkami i czekały w milczeniu na dalsze opowieści w ten mglisty, chłodny wieczór.
– Victor! – wrzasnął nagle Kacper cienkim świergotem. – Opowiedz nam jeszcze raz, jak to było wiosną.
– Tak, tak, tak! Prosimy bardzo! – krzyczały inne ptaki. Powstał wielki hałas w koronach drzew, bo zaczęły nadlatywać też inne ciekawskie ptaki, które chciały posłuchać.
Victor poprawił się na gałęzi, przeciągnął się sentymentalnie i zaczął opowiadać:
– Wiosną było cudownie. Bardzo wczesnym rankiem, kiedy jeszcze słońce spało, budziłem całą polanę. Wystarczyło, żebym raz gwizdnął, a wszyscy mieszkańcy natychmiast się budzili i zaczynało się wielkie śpiewanie. Śpiewaliśmy wszyscy. Wszystkie ptaszki, te małe i te większe…
– A o czym śpiewaliście? – spytał, przerywając opowieść, ciekawski Liam.
– Nie przerywaj, jak starsi mówią! Trochę dobrych manier, kolego. – Wyprężył się dumnie Kacper i spojrzał znacząco na Victora.
– Wiem, że jesteście ciekawi. – Victor poprawił okulary. – Pytać zawsze można, a nawet należy, tylko zawsze powinno się poczekać na swoją kolej – rzekł z przyjacielskim uśmiechem Victor, poprawiając znowu okulary. – Śpiewaliśmy o słońcu, o wietrze i o szczęściu, jakie mamy…
Mały Liam nieśmiało podniósł skrzydełko, chcąc znowu o coś zapytać.
– Proszę, co chciałbyś wiedzieć? – Victor wskazał na niego swym wielkim skrzydłem.
– Chciałem się tylko zapytać, jakie szczęście mieliście, co to jest i gdzie można takie coś kupić? – spytał tak nieśmiało, cichutkim głosikiem, że ledwo było go słychać.
Wszystkie większe ptaki wybuchły gromkim śmiechem. Mały Liam przestraszony, opuścił główkę, a jego malutkie, czarne oczka zaszkliły się od łez.
– Jak wam nie wstyd? – Victor zwrócił się ostro do śmiejących się ptaków. – To tak się traktuje swoich kolegów, przyjaciół? Przecież Liam jest mały i nie wie jeszcze tyle, co wy, starsi. Zamiast się śmiać, powinniście otoczyć go opieką i zawsze służyć pomocą, dlatego że jest mniejszy, młodszy i jeszcze nie wie tyle, co wy, starsi. Pokażcie mu, że może na was polegać i zawsze znajdzie się ktoś, kto wyciągnie rękę, pomoże i wytłumaczy…
Wszystkie ptaszki ucichły i pospuszczały główki. Zrobiło im się bardzo wstyd. Zapadła cisza.
– A ja uważam, że Liam jest niezmiernie odważny – powiedział Victor, przerywając tę nieznośną ciszę.
Mały Liam podniósł główkę, spoglądając z zaciekawieniem na Victora.
– Liam wam pokazał, że pomimo iż jest mały, nie boi się zapytać przy tylu większych i starszych kolegach. Brawo, Liam!
I tu Victor zaczął bić głośno brawo, a za nim wszystkie ptaszki. Zrobiło się głośno. Oczka małego Liama rozbłysnęły radośnie i aż pisnął z zachwytu. Gdy gwar ucichł, Victor radosnym głosem zwrócił się do Liama:
– To teraz powiedz, odważny Liamie, jeszcze raz, o co pytałeś?
Liam wyprostował się, wyciągnął główkę wyżej niż zwykle i pięknym, czystym świergotem rzekł:
– Pytałem, jakie szczęście mieliście, co to jest i gdzie można takie coś kupić?
Victor z mądrą miną zwrócił się do Liama:
– Rozejrzyj się dookoła. Widzisz te piękne drzewa? Widzisz niebo i przecudne kolory na nim? Co czujesz, gdy na to patrzysz? – spytał.
– Jest mi tak wesoło, że chcę wylecieć w górę, najwyżej, jak potrafię – odpowiedział Liam jednym tchem.
– No widzisz, to właśnie jest to szczęście. To wszystko, co ciebie otacza, to szczęście. To, że możesz się rano obudzić i oglądać te piękne widoki. To, że możesz latać, bo jesteś wolny, i możesz codziennie lecieć coraz wyżej, aż do gwiazd…
– A te ptaki, które nie widzą? To one już nie są szczęśliwe? – spytał smutno Liam.
– Tak, to bardzo przykre, że one nie mogą zobaczyć tego, co my widzimy, ale one też są szczęśliwe, bo słyszą, czują i mogą śpiewać – zaczął Victor, nie patrząc na Liama. – Słyszą śpiewy innych ptaków, czują ciepły, dobry wiatr i wiedzą, że jest jakiś przyjaciel w pobliżu, na przykład taki mały Liam – tu spojrzał na niego – który pomoże w każdej chwili i opowie, jak wygląda niebo, drzewa, kwiaty i słońce na leśnej polanie… – Głos Victora był ciepły i miękki jak mech w świerkowym lesie.
– A jakie ty masz szczęście? – spytał donośnym głosem Liam, patrząc ciekawie na Victora.
– Moje szczęście to moje życie – odrzekł pewnie Victor. – Jestem szczęśliwy, od kiedy pamiętam, bo nawet wtedy, kiedy było ciemno, mokro i było mi smutno, pomyślałem sobie, że niedługo znowu będzie świeciło słońce, a ja będę dalej mógł latać i śpiewać… – mówił ciepło Victor rozmarzonym głosem.
– To szczęścia nie można kupić? – Liam pytał dalej ciekawy. Victor spojrzał na niego przyjaźnie i rzekł bardzo poważnie: – Nie. Prawdziwego szczęścia nie można kupić. Szczęście to dar, który każdy dostaje od życia za darmo i wtedy to już od ciebie zależy, czy będziesz potrafił to szczęście zobaczyć wokół siebie. Szczęście się nigdy nie pogniewa i nigdy cię nie opuści, chyba że ty sam nie będziesz go chciał. To właśnie od ciebie zależy, czy będziesz szczęśliwy. Czy będziesz umiał się cieszyć tym, co ciebie otacza. Będziesz dobry, miły i uśmiechnięty – to właśnie są najlepsi przyjaciele twojego szczęścia… No ale na dzisiaj to już koniec. Miałem opowiedzieć wam o wiośnie, a tu wyszło coś innego – przerwał Victor swoją opowieść, uśmiechając się szeroko. – Idziemy spać, moi przyjaciele. Jutro też jest dzień – powiedział do wszystkich mieszkańców leśnej polany i zeskoczył z dębowego konaru, rozkładając swoje duże skrzydła, po czym wzbił się prawie bezszelestnie w górę i zniknął w szarościach lasu.
Wszystkie ptaszki zaczęły cichutko świergotać, mówiły sobie „dobranoc” i chwilę później zrobiło się całkiem cicho.
Mały Liam wtulił się w swoje piórka, jeszcze raz spojrzał na niebo i pomyślał: „To nic, że jest mi troszkę zimno. Jutro skoro świt zaświeci słońce i znów mnie ogrzeje” – kichnął i zasnął…
Następnego dnia późnym wieczorem wszyscy mieszkańcy leśnej polany zajęli miejsca wokół. Lekki wietrzyk chłodził ciepłą łąkę i leciutko poruszał złotymi liśćmi na drzewach. Ptaszki siedzące ciasno na gałęzi wyglądały jak kolorowe koraliki na grubej nici. Opowiadając sobie śmieszne historyjki, przekomarzały się ze sobą, które z nich ma więcej piórek i które z nich ma je piękniejsze.
– Moje piórka są najśliczniejsze. – Mikkel aż wyprostował skrzydełka w paradnej postawie, obracając się dwa razy dookoła siebie tak, aby wszyscy mogli go jak najlepiej obejrzeć.
Wszyscy patrzyli na niego z nieukrywanym zachwytem, jak puszy się, dumnie zerkając jak gdyby nigdy nic na gromadnie zebraną publiczność.
Tak. To prawda. Mikkel miał śliczne, kolorowe i puszyste piórka. Często się nimi w ten sposób chwalił i wręcz uwielbiał, jak inni patrzyli na niego z zachwytem.
– Piękne masz te piórka, takie kolorowe i błyszczące – mówiły z zachwytem i lekką zazdrością inne ptaszki do dumnego Mikkela.
– Wiem, wiem. Wszyscy mi to mówią – odparł niedbale i jakby od niechcenia.
Wokół Mikkela zrobiło się tłoczno, bo wszystkie ptaszki chciały popatrzeć.
Po drugiej stronie polany Victor siedział na drzewie i przyglądał się tej paradzie urody Mikkela. Gwizdnął nagle doniośle. Zrobiło się cicho, a chwilkę później większa część ptaków powróciła na swoje miejsca.
– Witam was wszystkich ponownie po ciężkim dniu – zaczął Victor. – Widzę, że wszystkim podobają się piórka Mikkela.
– Tak, tak, oj bardzo! – Słychać było głosy innych ptaków.
– On jest najśliczniejszy, bo jego piórka są takie kolorowe. – Słychać było wychwalanie.
– A jakie puszyste i błyszczące – dodała pewna ptasia dama.
– Tak, to prawda – przyznał Victor. – Mikkel, a czy ty pamiętasz, co wczoraj mówiłem? – Victor spojrzał pytająco w kierunku Mikkela.
– Yyyy, no, coś tam chyba trochę pamiętam, albo nie pamiętam, sam nie wiem, taki byłem wczoraj zmęczony – odpowiedział szybko Mikkel, nie patrząc na Victora.
– Tak, tak. Rozumiem. – Victor uśmiechnął się lekko. – Cały dzień fruwania męczy – dodał.
– Nooo. Pół dnia musiałem wytrzepywać kurz z moich piórek, bo ten głupi wiatr nadmuchał mi tego kurzu, jak siedziałem rano przy drodze, przyglądając się sobie w kałuży – mówił jednym tchem.
– To co jeszcze robiłeś wczoraj oprócz tego? – spytał Victor.
– Nooo, uff… – Mikkel otarł skrzydłem czoło. – Yyyy, od rana do południa przyglądałem się sobie w kałuży, a potem do wieczora wytrzepywałem kurz z piórek – odparł dumnie Mikkel, paradnie prężąc znowu swoje skrzydełka.
– To bardzo się chwali, że tak dbasz o swoje piórka i swój wygląd, ale czy nie pomyślałeś o tym, aby pomóc innym przy pakowaniu, sprzątaniu? Przecież niedługo odlatujemy.
– Eeeee tam, dadzą sobie radę beze mnie. Ja muszę patrzeć, żeby mi się piórka nie posklejały i nie zniszczyły. – Mikkel odpowiadając, nie ustawał w przygładzaniu swoich piórek. – Przecież tam, w ciepłych krajach, są podobno takie kolorowe ptaszki jak ja. Ja muszę być najpiękniejszy i nic mnie nie obchodzi jakieś pakowanie – zakończył Mikkel.
– A to bardzo nieładnie, Mikkel, że tak myślisz. – Victor poprawił okulary i mówił dalej: – Tam, w ciepłych krajach, widziałem różne ptaki. – Victor spojrzał w niebo. – Niektóre z nich były tak pięknie ubarwione, że nie można było oczu oderwać – powiedział.
– Piękniejsze niż ja??? – prawie z płaczem pisnął przestraszony Mikkel.
– Czy piękniejsze? One były inne niż ty – mówił Victor, patrząc już na daleki horyzont.
– One były barwne jak mieniąca się kolorami tęcza, a ich śpiew był słodki jak nektar z rajskich kwiatów, ale były inne niż ty. – Tu spojrzał wymownie na Mikkela.
– Ja jestem kolorowy jak tęcza i potrafię cudnie śpiewać. – Nie przestawał się chwalić Mikkel.
– Tak, wiem, ale one jednak były inne, a wiesz dlaczego? – spytał Victor.
Wszystkie ptaki słuchały ciekawie rozmowy, wychylając się jeden przez drugiego, żeby lepiej widzieć.
– Nie, no właśnie nie wiem i chcę się bardzo dowiedzieć. – Mikkel niecierpliwie wiercił się na gałęzi i zaczął tupać małymi nóżkami ze zdenerwowania.
– Te ptaszki były inne niż ty, ponieważ nie zwracały uwagi na siebie i swoje piórka – mówił Victor, patrząc na Mikkela.
– Pracowały od świtu do nocy, ale nie czesząc swoje piórka, tylko pomagając innym. Budując własne gniazdka, sprzątając w nich. I dlatego były inne niż ty. Ich cała uroda była w tym, co robią, jakimi ptaszkami są dla innych… – zakończył.
Zapadła kompletna cisza. Wszystkie ptaki patrzyły na Mikkela, a on z otwartym dzióbkiem patrzył na Victora. Był taki zdziwiony, że chyba jeszcze nikt go takim nie widział.
– To znaczy, że ja jestem nikim? To znaczy, że nie jestem piękny? – pytał przerażony Mikkel.
– To wcale nie znaczy, że jesteś nikim, tylko ty chyba zapomniałeś, że oprócz ciebie istnieją inne, ważne rzeczy. Musisz wiedzieć, że wszystkie ptaki żyją w grupach i sobie wzajemnie pomagają. Często te zwykłe, szare i z matowymi piórkami są takie piękne, że najpiękniejsze na świecie, a wiesz dlaczego? – spytał.
– Nie, nie wiem – odpowiedział cicho Mikkel.
– Bo te ptaszki są pożyteczne, czyli robią coś dla innych. Są pomocne i życzliwe. I właśnie dlatego są najpiękniejsze. Nie jest ważne, drogi Mikkelu, jakie mamy piórka. Najważniejsze w życiu jest to, kim jesteśmy, i czy widzimy więcej niż czubek własnego dzioba, rozumiesz? Nieładnie jest się chwalić, co się ma, bo można komuś zrobić przykrość, a ty chyba nie chcesz nikomu zrobić przykrości, prawda? – Victor uśmiechając się lekko, spojrzał na Mikkela.
– Nie, nie chcę – odpowiedział cicho Mikkel ze spuszczoną główką.
Rozbrzmiały głośne brawa. Cała leśna polana biła brawo zagubionemu trochę Mikkelowi, który zrozumiał, że uroda to nie wszystko.
– Wiedziałem, że z ciebie jest mądry ptaszek, Mikkelu. Brawo! – powiedział dumny Victor, klaszcząc z innymi ptakami.
Wszystkiego nauczyłam się sama… bo nikt nie zobaczył w małej Ani kiełkujących potencjałów… – mówi o sobie Aya art.
Anna Maria Sędziak (z domu Cherubin), czyli Aya art, urodziła się 8 marca roku nieznanego we Wrocławiu.
Anna Maria to artystka wielu płaszczyzn. Malarka, pisarka, poetka, estetka, znawca ludzkiej psychologii oraz niewątpliwie wielbicielka otaczającej nas przyrody. Z wykształcenia leśnik, germanistka, nauczycielka, wieloletnia tłumaczka, na stałe mieszkająca w Danii.
O swojej książce Ptasie opowieści mówi: Jest to pierwsza praca, z której jestem tak naprawdę w pełni zadowolona…