20,00 zł
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Johann Wolfgang von Goethe
Ptaszki podług Arystofanesa
tłum. Leszek Kożuchowski
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Dramat Gatunek: Komedia
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 38
tłum. Leszek Kożuchowski
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-3230-5
Och! niebezpieczna ścieżka —! o! nieszczęsna droga!
Pst! znów go słyszę! Hop!
Houp!
Na jakążeś zbłąkał się1 skałę?
Oj! biedaż2 mi, bieda!
Cierpliwości! mój przyjacielu!
Utkwiłem w cierniach i głogu!
Tylko powoli!
O jakiż śliski, zwodniczy ten mech! zawraca mi się głowa3; spadnę w przepaść!
Tylko spokojnie! spuść się na dół! Tu widzę łączkę!
Spadam — lecę!
Tylko cicho! Zaraz idę!
Ojej! spadłem!
Poczekaj! ja cię podźwignę!
O zwodzicielu! Włóczęgo-Szyjołomie, oby cię bogowie zaprzepaścili!
Czemu wrzeszczysz?
Przeklinam cię!
Otóż tu jest Muscus cyperoides politrichocarpomanidoides4.
Dobije mnie!
A ta Lichen canescens figerrimus5, co za nędzna figura!
Potrzaskałem wszystkie kości!
Widzisz, jaką pociechą i podporą jest umiejętność! I w nadpowietrznych sferach i na najszorstszej6 skale człowiek umiejętny znajdzie zabawę7.
Obyś na dnie morskiem8 układał zbiór muszli, a ja tam był, skąd przyszedłem.
Słabyżeś9! a przecież tak czyste, tak lekkie jest to górskie powietrze.
Ani je pierśmi10 zachwycić.
Zauważałeś, jaki przecudny widok?
Cóż mi on pomoże?
Zimnyś11 jak głaz.
Gdy mnie dreszcz przejmie: teraz całym12 w potach.
To zdrowo. schodząc Ręczę ci, żeśmy w właściwem13 miejscu.
Wolałbym, żebyśmy byli na dole.
Wszakżeśmy szli najbliższą drogą.
Najprostsza, ale o kilka godzin dłuższa. Z utrudzenia i bólu ani się ruszyć mogę! Ach! ojojoj!
Przecież nie rozpadłeś się w kawałki. podnosi go
Oby każdy szukający szczęścia w zmianach, takie jak ja zrobił doświadczenie!
Upamiętaj się14! Upamiętaj się!
Przynajmniej mieliśmy co jeść i pić.
Umhu!15 Z cudzej kieszeni lub z cudzego stołu!
W zimie nie zaznaliśmy chłodu.
Dopókiśmy w łóżkach leżeli16.
Ani trudów; a pewnym ludziom gorzej było jak nam, co jak szaleni uganiamy po świecie, by jakieś urojone dziwadła w najdziwaczniejszy sposób pochwycić.
Nasze dzieje w tych krótkich zawarte słowach: nie było sposobu dłużej osiedzieć się w mieście. Bo chociaż wcale skromnemi były nasze żądania, to i tych nawet nie zaspokajano; — prace nasze płacono sowicie, lecz my tem potrzeb naszych pokryć nie mogli. Żyliśmy właściwym nam trybem, a rzadko znaleźć mogliśmy odpowiednie nam towarzystwo. Słowem wzdychaliśmy do jakiej nowej krainy, kędy17 by była inna postać rzeczy.
A idąc tą drogą przedziwnieśmy sobie byt polepszyli18!
Skutek uwieńcza zabiegi. Wielkie zasługi w nowszych czasach rzadko już zostają w utajeniu; — są dzienniki, które bezzwłocznie każdy czyn wzniosły unieśmiertelniają. — Słyszeliśmy, że na szczycie tej niebotycznej góry puszczyk mieszka, którego wszystko19 nie zadawalnia20; dlatego mu też ogromne przyczytujem21 umiejętności. — W całym kraju słynie pod imieniem: „Krytyka”. Całe dnie przesiaduje w domu, badając to, co wczoraj inni zdziałali, a zawsze nierównie22 rzutniejszy jak każdy wracający z sali obrad publicznych. — Domniemywamy się23, że wszystkie miasta, chociaż w nocy tylko, jak ów diabeł kulawy — zapewne zwiedził, a więc będzie nam mógł wskazać miejsce, kędy by się przyjemnie żyć dało. — Patrz! patrz no tam, jakie to prześliczne mury! Istotnie! jakby je rusałki wyczarowały!
Już znowu się unosisz nad kupą starych kamieni?
Nieochybnie24 on tam mieszka. — He! he! puszczyku! he! he! panie puszczyku! Nie masz nikogo w domu?
Panowie! Moi panowie! Jak mam zaszczyt25? skąd przybywacie? Jakaż miła niespodzianka?
Przychodzim poznać pana Puszczyka.
Prawieśmy karki poskręcali, by pozyskać zaszczyt służenia mu.
Czegóż się nie czyni dla poznania tak wielkiego męża? Miłem będzie panu mojemu, przybycie wasze. — Jakkolwiek tego nie okazuje, bardzo lubi, by go odwiedzano.
Czy waćpan u niego w obowiązku26?
Tak to, dopóki mi się zdawać27 będzie.
A jakże się waćpan zowie?
Zowią mnie: Postępowiczem.
Postępowiczem?!
A z rodu jestem — papuga!
To bym się łacniej domyślił.
Kontentże waść z pana swego?