Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kendra, Emma Jo i Vega to trzy przyjaciółki, które regularnie rzucają sobie wyzwania. Tym razem wypadła kolej na Kendrę. Realizacja zadania kończy się namiętną nocą z ledwo co poznanym mężczyzną. Nazajutrz jednak życie toczy się jak dawniej, ale kobieta nie może całkiem uwolnić się od wspomnień. Sprawa komplikuje się, gdy Kendra ponownie spotyka swojego nocnego kochanka w pracy…
„Randka w ciemno” to pierwszy tom serii erotycznej Elli Andrup o życiu współczesnych kobiet w wielkim mieście. Do czego może doprowadzić ich niewinna gra w wyzwania?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 198
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Kendras blind date
Przekład z języka duńskiego: Dorota Rozmarynowska
Copyright © L. Sherman, 2023
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2023
Projekt graficzny okładki: Rikke Ella Andrup
Redakcja: Justyna Kukian
Korekta: Aneta Iwan
ISBN 978-87-0237-499-5
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Prolog
Chodzę nerwowo po mieszkaniu. Kendra wybiegła w złości już kilka godzin temu. Nie zadzwoniła ani nie napisała. Nie odpisuje na moje esemesy. Kurde, ale jestem głupi. Dlaczego pozwoliłem jej odejść? Idiota ze mnie. Dlaczego nic nie powiedziałem ani nie zrobiłem czegoś, żeby ją zatrzymać? Czy już ją straciłem? Nie, nie pozwolę na to. Muszę ją tylko odnaleźć, a potem wszystko przegadamy.
Gdy dzwonię po raz trzeci, Vega nadal twierdzi, że Kendra nie odzywała się ani do niej, ani do Emmy Jo. Kurczę, co robić? Jak, do cholery, mam do niej dotrzeć? Z frustracji rwę włosy z głowy, przeklinam i walę pięścią w ścianę. Nie pomaga. Muszę znaleźć Kendrę.
W pośpiechu łapię jeszcze w przedpokoju kluczyki do samochodu i schodzę na parking podziemny. Nie podoba mi się, że muszę to zrobić, ale wyszukuję numer i dzwonię do Aslana, jednocześnie wrzucam bieg.
– Halo – odzywa się szorstki głos.
– Aslan… Tu Logan, od Kendry… – Nie kończę, Aslan mi przerywa.
– Przecież wiem, do licha, kim jesteś. Czego? – Teraz już brzmi nie tyle szorstko, ile odpychająco.
– Czy jest u ciebie Kendra? – pytam i nienawidzę się za to. Powiedz, że nie, po prostu odpowiedz: nie! Właściwie jednak mam nadzieję, że potwierdzi, wtedy wiedziałbym przynajmniej, gdzie ona jest.
– Kendra? Nie, no co ty. Nie musisz jej od razu podejrzewać o… Ale co się dzieje? Dlaczego, do cholery, dzwonisz i pytasz o nią? – Złość Aslana nagle zamienia się w niepokój. – Coś jej się stało? Ostrzegam, jeśli przez ciebie…
Przerywam połączenie i jadę w kierunku mieszkania Kendry.
Już z daleka widzę wysoki apartamentowiec. Zaczyna mnie ogarniać niezrozumiały lęk, jakbym spóźniał się na jakieś ważne wydarzenie. Parkuję samochód na pierwszym wolnym miejscu, chociaż jest przeznaczone dla niepełnosprawnych. Wysiadam i zerkam w górę na budynek.
Wokół panuje cisza. Zmroziło mnie. Moje serce przestaje bić. Krew odpływa z mózgu i od razu zaczyna mi się kręcić w głowie. Na balkonie mieszkania Kendry dostrzegam dwie stojące obok siebie postaci. Trzymają się za ręce, ale to nie dlatego świat wokół mnie zaczyna się rozpadać. Ci ludzie stoją po niewłaściwej stronie poręczy.
– Kendra! Nie, Kendra!!! Nie skacz! – Zaczynam biec i zauważam Jimmy’ego. W desperacji krzyczę do niego. Może jemu uda się ją powstrzymać. – Jimmy, pomóż jej… Kendra!!!
Widzę po jej ruchach, że zanim zrobiła krok do przodu, usłyszała mnie. Jest jednak za późno. Nie da się jej uratować. Dziewczyna spada już w kierunku bezlitosnego chodnika.
Moje serce zastyga. Czuję się, jakby ktoś wyrwał mi je z piersi. Krzyczę głośno i nieprzytomnie. Kendra rzuciła się w to samo powietrze, w którym teraz rozchodzi się mój krzyk. Gdyby tylko słowa mogły schwytać tę najpiękniejszą, najcudowniejszą istotę, jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem, a potem oddać mi ją całą i zdrową.
To oznacza dla mnie koniec życia.
Kendra chce umrzeć u mych stóp. Zamykam oczy i czekam na odgłos zderzenia jej ciała z ziemią…
Rozdział 1
Krystaliczny dźwięk uderzających o siebie kieliszków ginie w okrzykach wznoszonych przez nas toastów. Przez chwilę zalega cisza, w trakcie której delektujemy się bogatym bukietem wina, po czym niemal chórem wzdychamy zadowolone.
Emma Jo odzywa się jako pierwsza.
– Ostatnio trudno nam było umówić się na takie spotkanie. Zdaję sobie sprawę, że jestem pracoholiczką, ale właśnie dlatego potrzebuję was, dziewczyny. Z kim innym miałabym obgadywać swoich kolegów z biura? – Śmieje się, ale wiemy z Vegą, że mówi, co myśli. Nie jest łatwo wytrzymać w pracy z tyranizującymi kolegami, którzy nagminnie kradną ci pomysły i przypisują sobie twoje sukcesy.
– Nie musisz przecież czekać na nasze winne wieczory, żeby sobie ulżyć. Jeśli mam potrzebę, piję również i we wtorek, ale masz zupełną rację… – Vega przerywa na chwilkę, żeby przełknąć łyk wina. – Też uważam, że wszystko ciągle kręci się wokół pracy. Kiedy, do cholery, będę mieć dość czasu, żeby znaleźć sobie faceta? Jak tak dalej pójdzie, to pewnie wypadnie na kogoś z pracy i szczerze mówiąc, nie chcę tego. Nie, dziękuję!
Wznosimy toast, żeby w ten sposób zamanifestować nasze poparcie dla jej słów.
– À propos facetów. Naprawdę nic ciekawego nie dzieje się w waszym życiu? Mam ochotę posłuchać o waszych szalonych eskapadach. Wiecie przecież, że jestem ich ciekawa, bo sama raczej nie korzystam z tego typu przyjemności.
– Ostatnio mam dość wszystkich facetów, a nawet jeśli jakiś się zbliża, zabijam go wzrokiem, tak że nie, żadnych działań na moim froncie – podkreśla Emma Jo. – A co tam u naszej beauty queen? Zazwyczaj już po kilku dniach znajdujesz sobie nową ofiarę. Przyznaj się, kogo teraz trzymasz na muszce?
– Nikogo szczególnego. Mam przerwę… Te flirty, randki, romanse zaczynają mnie męczyć… – ucina Vega, ale widać po niej, że jeszcze nie skończyła. Trzeba jedynie pozwolić jej na zebranie myśli. – Nigdy nie sądziłam, że takie słowa w ogóle przejdą mi przez usta, ale… Wydaje mi się, że mam ochotę na coś więcej. Dłuższy związek z romantycznymi kolacjami. Spacery. Dziki, spontaniczny seks… – dodaje, a my wybuchamy śmiechem.
– To znaczy, że może właśnie odkryłaś swój nowy cel. Za dużo było w tych przygodach melodramatu rodem z tanich romansideł… – chichocze Emma Jo. – Choć to w ogóle do ciebie niepodobne… Ale czemu nie? Go for it, girl! Niestety jednak takie postanowienie nie nadaje się na wyzwanie!
– No właśnie, przecież… – piszczy Vega w uniesieniu – czas na wyzwanie! Czyja teraz kolej?
Mnie także zaczyna wciągać ten nastrój, podekscytowana czekam na coś wyjątkowego. Wyzwania przyjmujemy zwykle na zmianę. Musimy zawsze – niezależnie od ich rodzaju – zaakceptować je i wykonać z należytą starannością. Już pięć lat wymyślamy sobie nawzajem różne zadania. Mimo że niektóre z nich kończyły się katastrofą, nie dajemy za wygraną. Dzięki wyzwaniom bardziej się do siebie zbliżyłyśmy, choć kilka razy mało brakowało, a byśmy się przez nie pokłóciły.
Nagle, zupełnie bez żadnego powodu Emma Jo wybucha zaraźliwym śmiechem i po chwili śmiejemy się razem. Kiedy w końcu odzyskuje oddech, mówi:
– Sorry, ale przypomniało mi się, jak cię aresztowano, Kendra. Chciałam wtedy, żebyś kupiła jakiś seksgadżet. – Emma znowu zaczyna chichotać.
Pamiętam tę sytuację aż za dobrze.
– Oj nie, choćbym bardzo chciała, nigdy tego nie zapomnę… – Niespodziewany rumieniec pojawia się na moich policzkach. – Naprawdę próbowałam wymazać ten dzień z pamięci – dodaję, chowając twarz w dłoniach, podczas gdy Emma Jo i Vega zwijają się ze śmiechu.
– Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że odważysz się coś ukraść! Nasza mała, niewinna i nieśmiała Kendra, która zawsze jest taka poprawna, pewnego dnia przemieniła się w złodziejaszka – dodaje Emma, śmiejąc się do utraty tchu. – Można powiedzieć, że miałaś dwa wyzwania w jednym.
– No wiesz, nie mogłam tak po prostu pójść do kasy i kupić sztucznego penisa albo jeszcze coś gorszego – wyrzucam z siebie i przypominam sobie, jak w tamtym sklepie ogarnęła mnie panika. Co miałam zrobić? Nie znałam asortymentu, więc albo musiałam poprosić o pomoc, albo… Tak, po prostu wzięłam pierwszą lepszą rzecz. Nigdy nie wycofałabym się z wyzwania, a już na pewno nie wtedy, gdy za niewykonanie zadania grozi fundowanie dziewczynom wycieczki do Londynu, z zakupami włącznie.
– Jasne, pierwszą lepszą. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu, nie? Dasz radę powiedzieć na głos pas ze sztucznym penisem? Ze wszystkich gadżetów musiałaś akurat wybrać pas z penisem… – W roześmianym głosie Vegi słychać podziw i zażenowanie. – Kurczę, o czym ty wtedy myślałaś?
– Wzięłam coś z półki i schowałam do torby. Nie miałam pojęcia, co to było. Przecież nie mogłam wiedzieć, że sprzedawca cały czas obserwował mnie przez kamerę – próbuję się tłumaczyć, bo mimo że to wyzwanie uznawałam za jedną z katastrof, na jego wspomnienie też się uśmiecham.
– Nie zapomnę miny policjantów, gdy po ciebie przyjechałyśmy na posterunek. Oni też ledwo się powstrzymywali od śmiechu. Jestem przekonana, że gdybyś tylko chciała, mogłabyś któregoś z nich zaliczyć. Faceci w mundurach są przecież seksowni. – Vega wzdycha znacząco.
– Pewnie myśleli, że jestem jakąś perwersyjną suką, a do tego tchórzliwą, która wstydzi się kupować seksgadżety. Może faceci w mundurach są seksowni, ale ja wolę ich trzymać na bezpieczną odległość – podkreślam, machając rękami w geście odmowy, żeby wyraźnie pokazać, co o tym myślę.
– Shit… idzie ojczulek – szepcze Emma Jo, śmiejąc się.
– Dobry wieczór, drogie panie.
Uśmiecham się lekko, słysząc ten głęboki i ciepły głos. Nasz ulubiony kelner podszedł do małego, okrągłego stolika, który zajmujemy w popularnej, dość zatłoczonej restauracji. Wiemy dokładnie, co zaraz powie.
– Nie dość że jesteście moimi ulubionymi, najpiękniejszymi klientkami, to jeszcze najgłośniejszymi – mówi, uśmiechając się. – Drogie panie, dobrze wiecie, co chcę wam przekazać… Bardzo proszę, weźcie pod uwagę obecność innych gości i rozmawiajcie trochę ciszej.
– Bardzo mi przykro, panie szefie – odpowiada Vega formalnym tonem. – Nie chciałyśmy przeszkadzać. Będziemy ciszej.
– Dziękuję. To niezmiernie miło – mówi, przejmując ton Vegi, ale zaraz dodaje szeptem: – Ciekaw jestem, kto dziś dostanie kolejne wyzwanie.
Gdy ponownie zostajemy same, Emma Jo wraca do rozmowy o facetach w mundurach:
– Przypominam sobie tamtych przystojnych ratowników medycznych z karetki pogotowia, tacy mogliby mnie czule przebadać…
– Ach, ja też ich pamiętam… A ty, Kendra, pamiętasz? Gdy wzięłaś na celownik mój lęk wysokości i zażądałaś, żebym przeszła się po rusztowaniu.
Teraz już nie mogę się powstrzymać od śmiechu, ale próbuję mówić cicho:
– Pewnie, rany… Ty cykorze! Dałabyś radę, gdybyś nie była taką drama queen, wpadłaś w histerię. Przecież wcale nie było aż tak wysoko.
– Nie, dziękuję, dziesięciocentymetrowe szpilki w zupełności mi wystarczają – podsumowuje Vega, która z zasady nie lubi tracić gruntu pod nogami. Dosłownie. Próbowałyśmy kiedyś namówić ją na przejażdżkę przeszkloną windą zewnętrzną. Poddałyśmy się w momencie, gdy zagroziła, że spuści nam wpierdol, zupełnie na poważnie.
– Fajni byli ci dwaj ratownicy z karetki, szczególnie potem, gdy już dali mi leki przeciwbólowe! – dodaje Vega.
Wszystkie wybuchamy śmiechem, a ja wyobrażam sobie, jak nasz kelner właśnie marszczy brwi.
– Nie byłaś całkiem przytomna, do tego złamana ręka i skręcona kostka. Naprawdę… – szydzi z Vegi Emma Jo, jakby złamana ręka to nie było nic wielkiego.
– Zdajesz sobie sprawę, że do tej pory zawsze, gdy robi się zimno, mam problemy z tą sztywną kostką? A masz pojęcie, jak trudno chodzi się w szpilkach po takiej kontuzji? – Vega sili się na powagę, ale nie sposób się z niej nie śmiać.
– Weź lepiej ciasteczko na otarcie łez! Możesz pożyczyć ode mnie konwersy. Nie rozumiem, jak ty w ogóle możesz codziennie chodzić w butach na obcasach – naśmiewa się Emma Jo.
– Tu chodzi o styl i klasę, więc nigdy nie włożyłabym twoich konwersów z tym samym przekonaniem co ty. Wszystkie też dobrze wiemy, że ty raczej nie powinnaś zakładać designerskich butów – odpala Vega.
– Na pewno byłabym wdzięczna za farmakologię, jaką dostałaś wtedy w karetce, gdy robiłyśmy sobie tatuaże. Cholera, ale bolało – dodaje Emma. Zupełnie nieświadomie podnoszę rękę i dotykam skóry za uchem, gdzie pięknym, kaligraficznym pismem zapisane są dwa słowa.
– A teraz – Vega nagle promieniuje przesadnym entuzjazmem – przyszła pora na nowe wyzwanie, a ja wymyśliłam idealne dla Kendry.
– Ej, ostatnio też byłam ja. Teraz to chyba na ciebie kolej, Vega – próbuję się wykręcić, ale dobrze wiem, że mi się nie uda. Umówiłyśmy się przecież, że musimy przyjmować rzucane nam wyzwania.
– Może i tak, ale to zadanie po prostu musisz wykonać. – Vega błyskawicznie mnie ucisza. Dumnie przedstawia nam szczegóły swojego pomysłu. – W piątek wystroimy cię jak należy i pójdziesz na randkę w ciemno, a dokładnie na speed dating.
– Co?! No weź!
– Ależ tak… Masz dość odwagi?
Rozdział 2
– Kendra, poczekaj tu chwilę, a ja w tym czasie przyniosę więcej białego wina. – Kroki Vegi oddalają się w korytarzu prowadzącym do kuchni. Słyszę, jak otwiera lodówkę.
Macham rękami, żeby lakier do paznokci szybciej wyschnął. Teraz już powinno być w porządku. Vega dała z siebie wszystko, żeby zapewnić mi perfekcyjny look, a ja w stu procentach polegam na jej umiejętnościach. Powiedziałam jej, że nie chcę wyglądać jak prostytutka, więc spróbowała podkreślić mój naturalny wdzięk: francuski manicure, neutralny make-up, duże, miękkie loki zebrane w pozornie niesfornym koku. Aby uwydatnić moją opaleniznę, zostawiła kilka opadających na ramiona pukli włosów. Wybrała mi również sukienkę. Stwierdziła, że nikt nie przejdzie obojętnie obok tego mroźnoniebieskiego jedwabiu. Sądzę jednak, że trochę przesadza.
Vega wraca z winem, po czym wciska mi do ręki pełny kieliszek.
– Pij, mała! Wyglądasz, jakbyś tego potrzebowała!
Maczam usta w lodowatym drinku i od razu czuję, jak przechodzą mnie ciarki, choć alkohol zostawia po sobie ciepły ślad. Jest lepiej, niż się spodziewałam, a dzięki odpowiedniej ilości alkoholu i doświadczeniu Vegi w dziedzinie mody i urody czuję się nie tylko zmysłowo, ale i seksownie. Nadal nie jestem do końca przekonana do tego wyzwania, ale spróbować trzeba.
Dawno nie byłam na żadnej randce, a jeszcze dawniej w poważnym związku, dlatego muszę wycisnąć z wieczoru tyle, ile się tylko da. Dlaczego właściwie speed dating w ciemno? Sama nazwa brzmi dziwacznie. Poza tym muszę przyznać, że choć to może być zwykłe uprzedzenie, zastanawiam się, co za typ ludzi przychodzi na takie imprezy.
Vega wydarła się na mnie ostatnio, gdy po raz kolejny dyskutowałyśmy na ten temat. Stwierdziła, że ciskam kiepskimi wymówkami. Speed dating to podobno idealne rozwiązanie dla zagonionych facetów, którzy nie mają czasu na przesiadywanie co weekend w barach ani na czatowanie na portalach randkowych. Tymi słowami ucina dyskusję.
– Taksówka już przyjechała. – Lekko podenerwowany głos Vegi wyrywa mnie z zamyślenia. Przyjaciółka przytula mnie pospiesznie i całuje w policzek. Mam wrażenie, że jest równie spięta jak ja.
– Powodzenia. To na pewno będzie cudowny wieczór!
Zanim zamknie za mną drzwi, chwytam jeszcze swoją laskę i zmierzam w stronę schodów. Na dole słyszę, że na zewnątrz ktoś wysiada z auta. To pewnie dobrze znany mi kierowca taksówki Emanuel chce się ze mną przywitać. Ciepłą dłonią łapie mnie za ramię, żeby bezpiecznie zaprowadzić mnie do samochodu. Moje zmysły skupiają się na zapachu wody po goleniu, której zawsze używa.
– Witaj, bogini! Wyglądasz przecudownie! Kim jest ten szczęściarz? – dopytuje się Emanuel, a jednocześnie, jak przystało na dżentelmena, pomaga mi wsiąść do auta.
– Nie wiem, Emanuelu – odpowiadam szczerze, siląc się na uśmiech.
***
Gdy docieram na miejsce, ktoś prowadzi mnie do stołu z jednym krzesłem, na którym ostrożnie siadam. Gospodyni zapewnia mnie, że mężczyzna, który usiądzie po przeciwnej stronie, będzie widział równie niewiele przez wiszącą między nami zasłonę. Świadomość, że pozostanę anonimowa, uspokaja mnie. Jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli i będzie słabo, tak jak się spodziewam, wymknę się po cichu tak, że nikt nie zdąży mnie zauważyć.
Czekając na początek przedstawienia, wsłuchuję się w otaczające mnie dźwięki. Próbuję nastawić się pozytywnie, ale zdenerwowanie i wątpliwości są silniejsze. Zbieram się w sobie, bo nie uśmiecha mi się finansować dziewczynom wycieczki do Londynu. Nigdy nic nie wiadomo. Czyż nie dlatego właśnie zaczęłyśmy stawiać sobie nawzajem wyzwania? Żeby żyć ciut intensywniej, próbować rzeczy, których inaczej byśmy nie zrobiły. Pamiętając więc o tych wszystkich fajnych zadaniach, próbuję wziąć się w garść.
Pierwszy facet, który siada przede mną, sprawia wrażenie miłego. Grzecznie pyta, czym się zajmuję i czym się interesuję. Dobrze, że nie pyta o coś tak banalnego jak na przykład wygląd. Odwzajemniam pytania i szybko wyłania się obraz dobrego ojca rodziny, porzuconego przez żonę dla innego. Sam teraz zajmuje się dwójką dzieci i w ogóle nie kryje, że nadal całym sercem kocha byłą żonę. Robi mi się go okropnie żal, ale to oczywiste, że sporo czasu musi jeszcze upłynąć, nim będzie gotowy na kolejny związek. Wszystko, co mówi, w jakimś sensie dotyczy jego byłej. Kiedy słyszę dzwonek zapowiadający zmianę partnera, grzecznie mu dziękuję za poświęcony czas i odsyłam go dalej. Okej, pierwsze koty za płoty. Nie tak źle, właściwie trochę nudno. Muszę jeszcze dać szansę kilku kolejnym, żeby móc powiedzieć, że zaliczyłam.
Następny mężczyzna to całkowite przeciwieństwo poprzedniego. Już z daleka czuć zapach taniej wody kolońskiej. Nie trzeba go widzieć, żeby poczuć jego arogancję. Instynkt podpowiada mi, że musi być nieprzyjemny dla kobiet. Może to zabrzmieć jak uprzedzenie, ale moje przeczucia zazwyczaj się sprawdzają. Opowiada płytkie i sprośne żarty. Mówi ciągle o sobie, z jednym wyjątkiem, gdy pyta, czy mam duże cycki i czy miałabym ochotę pójść z nim do łóżka. Nie ma wątpliwości, że sam uważa się za dar niebios dla kobiet. Gdy odsyłam go dalej, jeszcze zanim dobiega nas sygnał o zmianie, od razu słyszę urazę w jego zmienionym głosie.
Ogarnia mnie znużenie i zastanawiam się, czy to był najlepszy pomysł. Pojawia się myśl o wyjściu, ale postanawiam zostać, bo przecież cena za wycofanie się z wyzwania jest dość wysoka.
Kiedy kolejny facet zajmuje miejsce naprzeciwko, moje zmysły skupiają się na przyjemnej woni jego perfum. Nieświadomie biorę głęboki oddech, aby zapach mnie przeniknął.
– Dobry wieczór – odzywa się niskim, szorstkim głosem i od razu pobudza moją wyobraźnię. – Mam na imię Logan… – Milknie, czekając na moją reakcję.
Najpierw odchrząkuję, po czym odpowiadam przejęta:
– Dobry wieczór, mam na imię Kendra. Miło cię poznać.
– I nawzajem. Mogę zapytać, co cię tu sprowadza? Brałaś już udział w takiej zabawie?
– Nie, nigdy – wyrwało mi się trochę za szybko. – To jest… Hm, może trochę dziwne, ale… Moje przyjaciółki rzuciły mi wyzwanie. Polegało właśnie na wzięciu udziału w takim wydarzeniu oraz oczywiście znalezieniu fajnego chłopaka. Muszę przyznać, że już miałam wychodzić, bo pierwsze dwa spotkania nie okazały się wielkim sukcesem…
– Do trzech razy sztuka, nie tak się mówi?
Aha, teraz na pewno się uśmiecha.
– Cieszę się zatem, że zostałaś. Ja też jestem tu pierwszy raz i chyba też nie do końca tu pasuję. Może to zabrzmi mało oryginalnie, ale zaryzykuję… Wydajesz się fajna.
Choć faktycznie nie popisał się kreatywnością, poddaję się jego urokowi.
– Mogę cię o coś zapytać?
– Oczywiście! Inaczej nigdy nie przejdziemy do kolejnego etapu – odpowiadam rozbawiona, próbując go w ten sposób zachęcić.
Rozmowa zaczyna się toczyć. Pyta, co sprawia mi w życiu największą przyjemność, a ja bez zastanowienia odpowiadam, że radość dzieci. Kiedy reaguje ciepłym śmiechem, znowu mi się wydaje, że ma w sobie coś, co mnie przyciąga.
Po chwili słyszymy dźwięk oznajmiający zmianę partnerów. Co robić? Nie dam sobie odebrać takiej szansy. Nie chcę ryzykować kolejnych spotkań z facetami, których interesuje jedynie rozmiar mojego stanika. Muszę działać, zanim odejdzie.
– Co powiesz na poszukanie jakiegoś innego, bardziej odpowiedniego na taką rozmowę miejsca? – pytam, jednocześnie przyłapuję się na tym, że nerwowo stukam obcasem o podłogę. Może jednak lepiej było zagadnąć, czy nie interesuje go przypadkiem rozmiar mojej bielizny. Teraz albo nigdy.
– Bardzo chętnie – odpowiada trochę zbyt ochoczo, a mnie nawet śmieszy ten jego przesadny entuzjazm.
Ogarnia się jednak i dodaje:
– Możemy się spotkać na zewnątrz. Wydaje mi się, że są tutaj dwa oddzielne wyjścia. Jak cię rozpoznam?
Zupełnie zapomniałam, że przecież jeszcze mnie nie widział, przez moje ciało przechodzi dreszcz niepokoju. A może powinnam powiedzieć mu o tym już teraz… Nie, nie czas na zastanawianie się, mówię więc szybko: – Błękitna sukienka, której nie da się przeoczyć – a w myślach dodaję jeszcze „i stanik w rozmiarze 75B”. Szybko wstaję, żeby nie pożałować zbyt pochopnej decyzji. Nieźle, tak bezpośrednia i zadziorna zazwyczaj nie jestem.
Stoję tyłem do budynku. Ciepłe wieczorne powietrze delikatnie pieści moją skórę. Szal wisi na ramieniu i zakrywa laskę, którą trzymam w dłoni. Nie dlatego, że się wstydzę, ale nie chcę ryzykować, że na jej widok chłopak zawróci i odejdzie. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy facet ucieka przez białą laskę.
– Hm… Masz rację. Takich sukienek powinno się zakazać – szepcze mi do ucha głęboki, męski głos. Ciepło jego ciała łączy się z moim, a zmysły łapczywie wychwytują zapach wody kolońskiej. Uśmiecham się, odwracając się w jego stronę.
– Wyjaw mi prawdę, tu musi być jakaś pułapka – ciągnie. – Czego szuka tak przepiękna kobieta na speed dating w ciemno? – Słyszę, że mówi bez złych intencji, ale jego słowa są jak nóż w serce, czuję, jakbym traciła grunt pod nogami. Pułapka, można i tak to nazwać, wiem już, że zniknie zapewne tak szybko, jak się pojawił. Podtrzymuje mnie za ramię, pyta, czy wszystko okej, ale zwalnia lekko w środku zdania, teraz już zobaczył i wie.
– Tak… Tak, wszystko okej, a największa pułapka to fakt, że jestem niewidoma – próbuję brzmieć pewnie, ale głos łamie mi się lekko przy ostatnim słowie.
Wyczuwam, że robi krok w tył, przygotowuję się zatem na porażkę. Ostry gwizd przeszywa ciszę, tak że prawie podskakuję, potem słyszę odgłos hamulców podjeżdżającego samochodu.
– Nasza kareta przyjechała – mówi Logan bez cienia wahania w głosie, kładzie rękę na moich plecach i prowadzi mnie w stronę krawężnika, a potem od razu do taksówki. Słowo „nasza” dodaje mi otuchy i znowu ożywia motylki w brzuchu. Gdy mężczyzna już siedzi obok mnie w taksówce, podaje kierowcy nazwę restauracji, której nie znam.
– Mam nadzieję, że lubisz tapas, bo mam zamiar dziś wieczorem zapewnić ci masę pyszności.
Motylki w moim brzuchu kotłują się jak oszalałe, budząc w ten sposób całe ciało.
Gdy docieramy do restauracji, wyczuwam dużo różnych przyjemnie pachnących przypraw. Logan trzyma rękę na mojej talii i pewnie prowadzi mnie do wskazanych nam miejsc. Zachowuje się jak dżentelmen, jego ruchy wydają się naturalne, raczej nie traktuje mnie specjalnie, bo jestem niewidoma. Miękkie dywany w restauracji świadczą o jej wysokim standardzie. Krzesła są ciężkie i tapicerowane zarówno na siedzeniu, jak i na oparciu. W lokalu rozbrzmiewa dyskretna muzyka, dopiero po chwili orientuję się, że grana jest na żywo na pianinie gdzieś w głębi sali.
Logan pyta, czy jestem na coś uczulona lub może czegoś nie lubię, a ponieważ odpowiedź brzmi „nie”, zamawia dla nas obojga. Dostajemy zimne, musujące wino, moja głowa staje się lekka. Rozmowa toczy się bez oporu i szybko obejmuje kolejne tematy. Gdy serwują nam jedzenie, Logan przysiada się do mnie. Za każdym razem, gdy bierze coś nowego, najpierw opisuje, z czego się składa, a potem daje mi do posmakowania, prosto do buzi. Nigdy przedtem nie zastanawiałam się nad tym, że jedzenie i seks mogą stanowić taką mieszankę wybuchową. Rozpalam się coraz bardziej. Przez chwilę zostawia swój palec na dłużej na moich ustach, a ja odważnie wylizuję go do sucha. Słyszę, jak mruczy, gdy ostrożnie go podgryzam. Wszystkie moje zmysły pracują intensywnie, a wino jeszcze potęguje ten efekt w całym ciele. Trochę dressingu zostaje mi na brodzie, lecz Logan szybko ociera ją serwetką i zanim reaguję, jego usta już dotykają moich.
Odsuwam się przestraszona, ale od razu żałuję. Pochylam się w jego kierunku, szepcząc:
– Choć już się najadłam, mam jeszcze ochotę na deser… – Znajduję dłonią jego kark i powoli prowadzę palce wzdłuż krawędzi kołnierzyka aż do krawata, za który mocno chwytam, żeby przyciągnąć faceta do siebie. Nasze twarze są tak blisko siebie. Czuję promieniujące od niego ciepło. Nasze usta ponownie się dotykają. Odsuwam się jednak delikatnie i wciągam głęboko powietrze przesiąknięte męskością, wodą kolońską i pożądaniem.
– Oh,fuck… – jęczy cicho, po czym woła do kelnera: – Poproszę rachunek!
***
Jazda taksówką to egzamin z samokontroli. W powietrzu wisi napięcie, a ręka, którą Logan położył na moim kolanie, parzy i rozpala mnie jak pochodnię. Rysuje palcem wskazującym esy-floresy na wewnętrznej części mojego uda. Czuję, że jestem już wilgotna i gotowa.
Gdy taksówka się zatrzymuje, zupełnie nie umiem rozpoznać okolicy. Jakbyśmy byli na podziemnym parkingu, bo każdy nasz krok po wyjściu z samochodu odbija się charakterystycznym dla betonu echem. Stajemy i czekamy na windę. Odkąd opuściliśmy restaurację, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Winda przyjeżdża, a Logan pozdrawia mężczyznę, pewnie jakiegoś sąsiada, ale nie nawiązuje rozmowy. Właściwie nawet nie wiem, czy jesteśmy w windzie sami, dlatego zachowuję spokój, mimo że moje ciało domaga się dotyku dłoni mężczyzny.
Logan kładzie swą ciepłą rękę na moich plecach, jakby słyszał, o czym myślę, aby po chwili przesunąć ją na pośladki, pieszcząc je delikatnie.
Po wyjściu z windy znowu się do kogoś odzywa, co znaczy, że chyba ten człowiek nam w niej towarzyszył. Moje obcasy głośno stukają o posadzkę, która kojarzy mi się z luksusem. Tymczasem Logan, cały czas trzymając rękę na moich plecach, prowadzi mnie do swojego mieszkania.
Wchodzimy do środka. Bierze ode mnie szal i torebkę i gdzieś odkłada. Ciągle milczymy. Pożądanie przejmuje kontrolę i lekko go popycham, aż do ściany. Moje usta znajdują jego, aby połączyć się w namiętnym pocałunku. Nasze ręce wędrują wszędzie, zachłannie badamy siebie nawzajem. Kiedy wreszcie łapiemy oddech, Logan chwyta mnie i podnosi. Splatam nogi wokół jego bioder, a moja cipka, w tej pozycji zupełnie zdemaskowana, pulsuje w kontakcie z jego twardym członkiem. Czuję, że jest tak samo złakniony mnie, jak ja jego.
Przed kolejnym krokiem ściąga mi jeszcze gumkę z włosów, tak że loki opadają na ramiona. Ostrożnie kładzie mnie na stole. Chłód tej powierzchni sprawia przyjemność rozpalonej skórze. Gdy leżę na plecach, Logan stawia moje stopy na blacie, a potem rozchyla kolana. Jestem teraz przed nim obnażona. Sukienkę podciąga do góry i wilgotnymi pocałunkami przesuwa się od brzucha w kierunku łona. Całuje moje wargi sromowe przez cienki materiał majtek, po czym ściąga je ze mnie. Jestem tam gorąca, mokra i nabrzmiała. Przez moje ciało przechodzi dreszcz, kiedy językiem rozdziela większe wargi, zapewniając mi w ten sposób mój pierwszy orgazm. Gdy liże, ssie i wciąga moją łechtaczkę ustami, jednocześnie wsuwa we mnie palec. Z trudem podnoszę się ze stołu na tyle, żeby zanurzyć dłonie w jego włosach, ale orgazm przejmuje kontrolę i wyłącza resztki opanowania. Jęczę głośno i wpycham jego głowę głębiej pomiędzy swoje nogi. Ostatnia fala ekstazy kończy orgazm, po czym zmęczona opadam na stół, puszczając jego miękką czuprynę.
Logan chwyta mnie dłońmi za plecy i podnosi. Zdejmuje mi sukienkę przez głowę, rozpina stanik. Nagle zdaję sobie sprawę, że siedzę całkiem goła na stole w mieszkaniu obcego faceta, który nadal jest w pełni ubrany. Kręci mnie to.
– Gdybyś tylko wiedziała, jaka jesteś piękna – mówi cicho i kładzie rękę na mojej piersi. Drugą całuje, po czym zaczyna oblizywać sutek, który natychmiast twardnieje. Kiedy nagle pieszczota ustaje, czuję niedosyt, ale pojawia się lekki podmuch, dzięki któremu sutek staje się jeszcze twardszy. Następnie, gdy Logan miękko ściska go wargami, wysyła mocne impulsy prosto do mojej cipki. Wydobywa się ze mnie wtedy coś między jękiem a westchnieniem.
– Chcę, żebyś mnie przeleciał! – mówię odważnie. Słowa te brzmią obco i nienaturalnie w moich ustach, ale jednocześnie to najszczersza prawda.
Nagle ze wstydem opanowuję się i przyciągam nogi do siebie. Co ja wyrabiam?! Przecież zazwyczaj taka nie jestem. Czuję, że ta moja potrzeba jest instynktowna, pierwotna, atawistyczna. Nigdy do tej pory tak nie reagowałam na żadnego faceta. W sekundę uświadamiam sobie, że jestem zupełnie naga. To, co mnie przed chwilą nakręcało, teraz wydaje się niewłaściwe i niewygodne. Chcąc się zakryć, krzyżuję ręce na piersi.
– Przepraszam, ja… – Co innego mam powiedzieć? Co mogę powiedzieć, żeby nie pomyślał, że jestem jakimś rozkapryszonym dzieciakiem, szczególnie teraz, gdy kończę, zanim skorzystał.
– Wybacz mi – mówi Logan, okrywając moje nagie ciało szalem, a potem mnie obejmuje. Opiera brodę na mojej głowie, głaszcze po włosach. – To ja powinienem przepraszać. Dałem się ponieść i zapomniałem o szacunku. Kendra, naprawdę bardzo cię przepraszam.
– Nie, to ja przepraszam, albo raczej… Ech, może lepiej skończmy z tymi przeprosinami? To magiczne słowo zaraz straci swą moc – stwierdzam, zapominam o wstydzie i wtulam się mocniej w jego silne ramiona. – Podobało mi się… Tak naprawdę bardzo mi się podobało…
– Hmm… Też miałem takie wrażenie – śmieje się cicho i nie rozluźnia uścisku. – Mnie również się podobało.
Próbuję mu wytłumaczyć, że normalnie nie mam w zwyczaju tak się zachowywać.
– To chyba dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do rzucania się w ten sposób w ramiona przystojnych facetów. Najwidoczniej mnie też poniosło.
– Wydaje mi się, że czasem nie należy zbyt wiele rozmyślać. Chodzi o to, żeby niekiedy popróbować czegoś niebezpiecznego, jeśli wiesz, co mam na myśli. – W jego głosie słychać śmiech.
Potakuję, stukając brodą o jego klatkę piersiową. Jeśli nie przyjęłabym wyzwania, nie byłoby mnie tu i tych silnych ramion wokół mojego ciała, jeszcze ciągle lekko drżącego po niedawnym, cudownym orgazmie.
– Myślę, że się nie obrazisz, gdy powiem, mimo że to brzmi banalnie, że jest między nami niezła chemia – mamroczę prosto w jego ładnie pachnącą koszulę. – Przyznasz mi chyba rację?
Tym razem śmieje się tak głośno, że aż szumi mu w piersiach. Przyjemny, seksowny dźwięk. Śmieję się razem z nim.
– No a co teraz myślisz? Czy powinniśmy spróbować zachowywać się porządnie i cywilizowanie, czy może powinniśmy ponownie zachłannie rzucić się na siebie?
Logan lekko mnie od siebie odciąga i bierze moją twarz w swoje dłonie. Czuję, jak mi się przygląda.
– Nie chcę cywilizowanie. Chcę co najmniej jeszcze jeden z tych przecudownych orgazmów – chichoczę jak nastolatka.
– Kurczę, taka odpowiedź mnie cieszy – mamrocze ochryple. Znowu mnie podnosi, przechodzimy szybko przez mieszkanie do sypialni. Kładzie mnie na łóżku. Słyszę dźwięk spadających na podłogę butów, odpinanego rozporka, ciepły, stłumiony dźwięk opadających ubrań. Jego oddech przyspiesza, a potem czuję, jak materac się ugina.
Wraca atmosfera oczekiwania, napięcia i podniecenia. Pożądanie wraca z kosmiczną prędkością, a ja zaciskam ręce na prześcieradle.
– Teraz cię przelecę, mocno i szybko, a potem będę się z tobą kochać. I jeszcze raz, i jeszcze, aż będziesz mnie błagać o litość – mówi rozkazującym tonem, nie ma tu pytań o pozwolenie.
Rozchyla moje nogi i kładzie się na mnie. Jedną ręką sięga do mego krocza, mrucząc z zadowolenia, kiedy odkrywa, jaka jestem mokra. Jego ciało wydaje się takie twarde, ale i miękkie zarazem. Drapiąc go paznokciami, zostawiam bruzdy na jego umięśnionych plecach. Chwyta mnie w nadgarstkach i przekłada mi ręce nad głowę. Jestem teraz całkowicie zdana na jego łaskę. Moje ciało jest w pełni dostępne i czeka z nadzieją, aż je sobie weźmie.
Kiedy wchodzi we mnie, oddycham z ulgą. Porusza się we mnie szybko i gwałtownie – jęczymy teraz już razem, chórem. Całkiem mnie wypełnia, nie jestem pewna, czy go całego zmieszczę, aż do momentu, gdy wyczuwam nadchodzący orgazm. Staję się jeszcze bardziej mokra i pożądam bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Wkrótce łączymy się we wszechmocnym orgazmie, a on jakby rażony prądem wydaje z siebie niski dźwięk i opada na mnie. Dyszy, nie mogąc złapać powietrza. Jego skóra jest wilgotna od potu. Leżymy potem sklejeni, dochodząc do siebie. Oddech cichnie, a serce wraca do swojego zwykłego rytmu. Czuję się zerżnięta.
– Chwileczkę – oznajmia Logan i zostawia mnie samą w łóżku, które nagle wydaje się przeogromne i puste. Wraca do mnie ten nieprzyjemny niepokój, ale staram się go stłamsić. Wsłuchuję się w odgłosy krzątania w pokoju obok, a potem kroków.
– Leż spokojnie. Pomyślałem, że cię umyję.
Nie zdążam odpowiedzieć, a już myjka ślizga się po moim ciele i usuwa resztki potu, nasienia oraz wszelkich płynów. Nieswojo mi, więc chcę się odsunąć, ale wtedy Logan całuje mnie i prosi, bym spokojnie leżała. Decyduję się być posłuszna i staram się bardziej zrelaksować.
– Jeszcze z tobą nie skończyłem, Kendra. Masz siłę na więcej?
Kiedy wstydliwie potakuję, podciąga mnie w górę łóżka, tak bym sięgnęła poręczy u wezgłowia. Przywiązuje moje ręce czymś miękkim, może moim szalem? Jestem znowu bezbronna i bezsilna.
Logan ostrożnie gryzie moje sutki, zostawiając je nabrzmiałe. Jego ręka znowu wędruje na dół pomiędzy moje nogi. Mogłoby się wydawać, że moje ciało ma już dość, ale nic podobnego, tym ruchem budzi je znowu do życia. Palcami delikatnie pieści łechtaczkę. Po takim seksie jestem obolała, więc nie szczędzi czasu, żeby mnie przygotować. Każdy jego dotyk jest spokojny i łagodny. Wkłada do środka palec, masuje, aż znowu robię się tam wilgotna. Wtedy wolno wchodzi we mnie i ostrożnie porusza się w przód i w tył. Czuję, że materiał wokół nadgarstków rozluźnia się, moje dłonie są znowu wolne. Miękko głaszczę plecy Logana. Nasze ciała są splecione ze sobą, tworzymy jedność. Desperacko szukając ciągłego kontaktu, przylegamy do siebie. Intensywność tego doświadczenia pozwala ciału na przyjęcie kolejnego ciepłego, miękkiego orgazmu. Spływa po mnie jak morska piana na brzegu plaży.
Leżymy tak przytuleni do siebie, potem Logan znowu mnie obmywa, a jego delikatne muśnięcia utulają moje zmęczone ciało do snu.
***
Śpimy razem przez godzinę, ale siła przyciągania jest zbyt silna, by zasnąć głęboko. Kiedy Logan wstaje z łóżka, od razu się budzę.
– Przepraszam, nie chciałem ci przeszkadzać. – Słyszę uśmiech w jego głosie i wyczuwam zadowolenie, że już nie śpię.
– Chodź, napijmy się wina.
Bierze mnie za rękę i narzuca na moje ramiona koszulę. Jest długa, sięga mi do połowy ud. Dokładnie ją zapinam, podwijam rękawy, pachnie nim.
– Hmm… – wzdycham.
Mocniej ściska mnie za rękę, prowadzi za sobą. Ostrożnie sadza mnie na wysokim krześle barowym. Siadam cichutko i słyszę, jak wyjmuje kieliszki i butelkę wina.
– Wolisz białe czy czerwone? – pyta.
– Akurat teraz wolę zimne, białe wino. Muszę się trochę schłodzić.
Logan się śmieje, a jego śmiech jest zaraźliwy. Wyciąga korek z butelki. Nalewa wino i przesuwa kieliszek po stole w moją stronę po to, by mi go wsunąć do ręki, a przy okazji delikatnie ją muska.
– Bardzo się cieszę, że to mnie dzisiaj wybrałaś – stwierdza szczerze. – Na zdrowie, droga Kendro.
Z piekącymi policzkami przyłączam się do toastu, po czym zanurzam usta w chłodnym, musującym winie. Smakuje jak eksplozja przyjemnej słodyczy, bąbelków i złaknionego chłodu.
Właściwie nie mam pojęcia, która jest godzina ani jak długo siedzimy w kuchni, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Rozmowa płynie równie wartko jak wino. Logan mówi o swojej pracy. Ma firmę poligraficzną. Zatrudnia sporo ludzi, ale sam pracuje zawsze z domu. Na co dzień biznesu dogląda jego przyjaciel Elliot. Gdy opowiada o tym wszystkim, w jego głosie słyszę dumę.
– Dlaczego sam nie prowadzisz biura? – pytam, bo wyobrażam sobie, że byłby z niego wspaniały biznesmen.
– Trzy lata temu miałem wypadek. – Odpowiedź zadźwięczała mi w uszach jak zimna stal. – Chętnie opowiem ci całą historię, ale jeszcze nie dziś… Jeszcze nie jestem gotowy. Sprawa wygląda tak, że mam na twarzy bliznę i wielokrotnie widziałem, że ludzie czują się… – waha się, nie wiedząc, jakiego słowa użyć – nieswojo w moim towarzystwie. – Pozwala, by słowa wybrzmiały do końca, zanim ponownie podejmuje wątek:
– Z tego powodu na przykład straciłem klientów. Postanowiłem więc, że najlepiej pozwolić Elliotowi zarządzać biurem. Dba o personel, dobrze ich traktuje. Teraz ma wiele do nadrobienia, to jest ostatni moment i on o tym wie.
Odpowiedź Logana rodzi milion kolejnych pytań, ale słyszę, że to nie pora, aby dzielił się ze mną wspomnieniami. Słowo „jeszcze” brzęczy mi głowie. „Jeszcze” nie jest gotowy.
Nie chce dzisiaj o tym rozmawiać, tak powiedział. To znaczy, że chce się ze mną ponownie spotkać. Zaczyna we mnie kiełkować nadzieja.
Kiedy otwieramy kolejną butelkę wina, opowiadam o swojej pracy w wydawnictwie, w którym jako lektorka nagrywam audiobooki. Logan sprawia wrażenie zainteresowanego, zadaje masę pytań. Wspominam również o swojej cukrzycy. Właściwie to nie jest temat, który często poruszam w rozmowie z obcymi, również i teraz robię to jakby przy okazji. Wyczuwa, że nie mam siły wchodzić w szczegóły ani marnować tej pięknej nocy na rozmowę o tym, że jestem niewidoma. Jedyne, czego pragnę w tej chwili, to pobyć zwykłą dziewczyną. Chcę rozmawiać o ważnych dla nas sprawach i pasjonujących rzeczach.
Mimo że od wina zaczyna mi się kręcić w głowie, czuję się dobrze w towarzystwie Logana.
– Pięknie wyglądasz – prawi mi komplement, kiedy pojawia się przerwa w rozmowie. – Twoje oczy są troszkę zamglone, ale fantastycznie błyszczą. Twoje policzki płoną. No i jeszcze włosy, które są potargane w taki sposób, jakby mówiły: „Uprawiałam seks całą noc…”. To jest mega seksowne – podśmiewa się, a ja automatycznie sięgam ręką do włosów, próbując je wygładzić.
– Nie, przestań. Jeszcze nie skończyłem kochać się z tobą, a w takim wydaniu mnie podniecasz.
O rany! Nie mam pojęcia, czy moje ciało zdzierży więcej, choć jego słowa od razu mnie rozgrzewają.