Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Artem Kovalev postawił wszystko na jedną kartę, żeby schwytać zabójcę swojej matki. Po latach złudnej ciszy wróg przypuszcza atak na jego rodzinę, wykorzystując do tego ludzi, których Artem i jego najbliżsi uważali za przyjaciół. Przyjazd do Polski owocuje nie tylko zdobyciem niepokojących i zaskakujących informacji, ale również poznaniem kobiety, która zupełnie do niego nie pasuje, lecz mimo to – a może właśnie dlatego – rozpala jego zmysły.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 246
Projekt okładki: Justyna Knapik
Redakcja: Marta Stochmiałek
Redaktorka prowadząca: Grażyna Muszyńska
Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Katarzyna Szajowska, Renata Jaśtak
Zdjęcie na okładce © Brilliant Eye
Grafika w tekście:
GarryKillian/Freepik
orchidart/Freepik
© by Natalia Wiktor
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2024
ISBN 978-83-287-3173-8
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2024
–fragment–
Kochanej mamie, która jest moim najwierniejszym czytelnikiem
ARTEM
Wróciłem do swojego domu, do Ukrainy, zaraz po tym, jak odwiedziłem Polskę. Dokładniej mówiąc, odwiedziłem tam Balińskiego. Jechałem do niego z myślą, że zakończymy nasz sojusz. Jednak na całe szczęście okazało się, że nic między mną a Maxem się nie zmieniło. Powiem nawet więcej. Jestem pewien, że zacieśnimy naszą współpracę jeszcze bardziej. Na pewno będzie owocna. Możliwe, że znajdziemy też czas na odnowienie naszej przyjaźni z czasów dzieciństwa. Wiedziałem, że po pewnym czasie wszystko się wyklaruje.
A właśnie! Jeżeli o czasie mowa…
Teraz priorytetem było dla mnie zajęcie się wrogiem numer jeden, przez którego o mało nie ucierpiał mój przyjaciel… Yana Lysenko, ta stara kurwa, której razem z ojcem nie możemy dopaść już od dwudziestu lat. To wręcz nieakceptowalne, by jedna osoba mogła przez tak długi czas mam umykać i cały czas nam zagrażać. Przebiegła kobieta zabiła z zimną krwią moją matkę tylko dlatego, że nie udało jej się zawrócić w głowie mojemu ojcu.
Yana przez wiele lat próbowała zdobyć cały jego majątek i władzę. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że to ona stoi za morderstwem mojej mamy. Ojciec robił wszystko, by ją znaleźć. Niestety na marne. Zasięg jego władzy był niewystarczający. Lysenko nadal chodziła wolno, próbując się dobrać do mojej rodziny z każdej możliwej strony.
Szkody, które wyrządziła do tej pory, jej nie zadowoliły. Teraz próbowała dobrać się do mnie, bo objąłem rządy po tacie. Ta chora wywłoka robiła to wszystko wyłącznie po to, by pokazać ojcu, że odrzucenie jej było błędem, za który będzie płacić do końca życia.
Kobieta miała obsesję na punkcie całej naszej rodziny. Nie mogłem tego dłużej tolerować.
Niestety kolejny raz rozpłynęła się w powietrzu i nikt nie wiedział, gdzie przebywała. Zapłaci za swoje czyny w najgorszy sposób, jaki istnieje.
Po spotkaniu z Ivanem, który był moją prawą ręką w Ukrainie, i ustaleniu najważniejszych spraw bezpieczeństwa ruszyłem do swojej sypialni oraz przylegającej do niej łazienki, by wziąć prysznic.
Ustawiłem wodę i wszedłem pod jej strumień. Przymknąłem oczy ze zmęczenia. Podróż powrotna trwała długo, a ja zamiast się wyciszyć w trakcie jazdy, cały czas rozmyślałem o pewnej dziewczynie.
Łudziłem się, że wyrzucę ją z głowy, bo to nie czas na randkowanie, ale kolejny raz pojawiła się przed moimi oczami pyskata, a także jedyna w swoim rodzaju czarnula.
Wszystkie słowa, które padły z jej ust, każdy jej ruch i zapach, który czułem aż do teraz, siedziały mi nadal w głowie.
Nie sposób ich wymazać.
Czy to możliwe, by ta dziewczyna rozpalała we mnie te wszystkie zmysły z podwójną siłą?
Dzień wcześniej
Wszedłem właśnie do klubu Maxa. Wpuszczono mnie bez problemu, więc może faktycznie Max nie miał z tym nic wspólnego i ktoś go wrabiał? Gdyby kopał pode mną dołki, każdy z jego pracowników wiedziałby, jak wyglądam, i nie dopuściliby do tego, bym mógł swobodnie przebywać w miejscu, które tak dużo dla niego znaczy.
W klubie nie było wielu ludzi, a ja zauważyłem, że nic się tutaj nie zmieniło. Kilka razy imprezowaliśmy z Maxem po zakończonych i udanych biznesach, ale zawsze lądowaliśmy właśnie tam. To miejsce miało w sobie coś, co przyciągało ludzi. Lubiłem tu przebywać.
Podszedłem do baru, rozpiąłem marynarkę i usiadłem na hokerze. Czas umilić sobie oczekiwanie i wypić co nieco.
Właśnie miałem skinąć do barmana, by zamówić napój, ale usłyszałem pewną nieznajomą.
– Jeszcze raz mnie dotkniesz, a stracisz te łapska! Chcę wiedzieć, co z Lilianą! Więc albo mi powiesz, albo stąd wychodzę! – krzyczała.
Odchyliłem się i spojrzałem w stronę korytarza, z którego dochodził hałas.
– Proszę nie robić problemów. Szef będzie zły, jeśli stąd panią wypuścimy – odpowiedział ochroniarz i widziałem po jego zachowaniu, że mężczyzna powstrzymuje się od tego, by nie powiedzieć dziewczynie o kilka słów za dużo.
– W dupie mam Maxa. Rozumiesz? – powiedziała, próbując wyszarpać się z uścisku faceta.
Uniosłem w zdziwieniu brwi, bo coraz bardziej ciekawiły mnie te wszystkie dziwne rzeczy, które dzieją się u mojego partnera biznesowego.
Po chwili jej wzrok padł na mnie. Jej oczy aż błyszczały z wściekłości. Dosłownie jak szmaragdy. Zielone błyszczące kamienie szlachetne. Podobało mi się, jak wyglądała… Ale jeszcze bardziej podobał mi się jej charakterek. Z chęcią bym go utemperował.
– A ty co się gapisz? Może byś pomógł?! Chyba że szkoda ci tego drogiego garnituru? Oni mnie tutaj przetrzymują! – krzyknęła w moją stronę.
Uśmiechnąłem się, bo miałem okazję się do niej zbliżyć. Wstałem więc z krzesła i włożyłem ręce do kieszeni spodni, a następnie podszedłem pewnym, ale nieco wolniejszym krokiem do kobiety.
Była niska, ale mocno zadzierała głowę, by zniwelować tę znaczącą różnicę między nami. Na jej twarzy widziałem, że z niecierpliwością czeka na mój ruch lub słowa, ale ja wolałem sobie poobserwować jeszcze przez chwilę ten niesamowity widok.
– Nawet nie wiem, jak masz na imię – powiedziałem z nadzieją, że kobieta mi je zdradzi.
Przez chwilę zastanawiała, ale w końcu odpowiedziała:
– To jest chyba najmniej ważne. – Zmarszczyła brwi i ukradkiem zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów. – To co, pomożesz mi się stąd wydostać? – zapytała, a ochroniarz, z którym się kłóciła, przewrócił oczami.
– Niestety, nie mogę cię stąd zabrać, ale…
– To się wal i zejdź mi z oczu. – Kobieta nie pozwoliła mi dokończyć.
Niebywała charyzma. Aż chce się ją odkrywać bardziej… i bardziej.
Dziewczyna wyszarpnęła się ochroniarzowi, wyminęła mnie i usiadła w loży, chowając twarz w dłoniach… Musiałem dowiedzieć się o niej czegoś więcej…
Przez pół godziny siedzieliśmy w loży i nie rozmawialiśmy za dużo. Kobieta cały czas nerwowo stukała obcasem o podłogę. Nie mogła się doczekać, aż zobaczy swoją koleżankę.
Kiedy Max wszedł z blondynką do klubu, a czarnula ich zobaczyła, ruszyła w ich stronę i znalazła się przy nich w mgnieniu oka.
– Jezu… Jak dobrze, że jesteś cała – powiedziała i wypuściła powietrze. – Co oni ci zrobili? Zabiję ich wszystkich!
Po chwili czarnowłosa zerknęła na Maxa. Odsunęła się od blondynki i skierowała się do mężczyzny. Waliła pięściami z całej siły w jego klatkę piersiową i krzyczała:
– A ty?! Jak mogłeś do tego dopuścić?
Baliński jej na to pozwalał? Bardzo ciekawe.
Och, spokojnie…
Stanąłem za jej plecami. Chwyciłem ją za ręce od tyłu, przyciągnąłem ją do swojej klaty, bo uznałem, że tak najłatwiej będzie ją uspokoić. Pochyliłem się do jej ucha i szepnąłem tak, by tylko ona usłyszała.
– Popatrz na swoją przyjaciółkę. Nie każ jej stawać pomiędzy tobą a jej chłopakiem. Uspokój się. Później możesz się wyładować na mnie.
Zadziałało.
Uspokoiła się.
Max odchrząknął. Przeniosłem wzrok na niego. Był zimny i ostrzegawczy. Przyjaciółkę swojej kobiety też chronił?
Nie chciałem, ale puściłem ręce dziewczyny. Stanąłem przed Maxem.
– Musimy porozmawiać – powiedział.
– To chodźmy. Myślę, że dziewczyny sobie poradzą same – rzuciłem i przeniosłem wzrok na blondynkę.
Intrygowało mnie, jaka jest kobieta, która potrafi zawładnąć Balińskim.
– W gabinecie? – zapytałem Maxa.
– Porozmawiasz z moją kobietą, Artem. Ona ma dla ciebie pewne informacje.
– Artem? – zapytała blondynka, nie kryjąc zaskoczenia.
Przez dłuższą chwilę przyglądałem się jej twarzy, bo nie miałem pojęcia, skąd ona mogłaby mieć jakiekolwiek informacje. Ale po pewnym czasie wyciągnąłem do niej rękę.
– Miło cię poznać.
Odwzajemniła uścisk dłoni, ale na tym koniec. Nie ufała mi.
Ruszyliśmy do gabinetu, bym mógł dowiedzieć się, o co chodzi.
Godzinę później nie mogłem wyjść z szoku, jak Yana zdołała zbliżyć się niepostrzeżenie do mnie i moich bliskich.
Cała ta akcja mogła skończyć się tragicznie. Nie tylko dla mojej rodziny. Załatwię to. Będzie cierpieć podwójnie.
Max na moją prośbę oddał mi tę sprawę, choć z pewnością nie zapomnę go zaprosić na przedstawienie, w którym to Yana będzie odgrywać główną rolę.
Obecnie
Sprawa się wyjaśniła, a ja nie widziałem już później zielonookiej i pyskatej piękności. Słowa „to się wal” sprawiły, że miałem ochotę ją ustawić, by była grzeczniutka. Ale w jakiś pokręcony sposób podobał mi się jej charakter.
Nigdy żadna kobieta mi się nie przeciwstawiła, a ona wczoraj zrobiła to wielokrotnie, i to tak, że emocje szalały w moim ciele jak tornado.
Zdziwiło mnie również, że Max nie zrobił z dziewczyną porządku, kiedy się na niego rzuciła. Ja nigdy nie pozwoliłbym, żeby ktoś się tak zachował wobec mnie. Ale później wszystko ułożyło mi się w całość.
Max trochę mi poopowiadał, no i okazało się, że przepadł przez blondyneczkę, która swoją drogą jest bardzo mądrą i pewną siebie kobietą.
Niech mój przyjaciel trzyma ją mocno przy sobie, bo skoro potrafiła go zmienić i otworzyć na uczucia, to trzymam za nich kciuki. Należy mu się po wszystkich złych doświadczeniach z dzieciństwa.
Nie wiem, ile stałem pod strumieniem letniej wody, ale w końcu postanowiłem wyjść spod prysznica. Jednak nie przestałem rozmyślać o dziewczynie. Ciekawe, czym się zajmowała, gdzie pracowała i czy miała faceta.
A nawet jeżeli miała, to co mnie to obchodziło? I czemu się irytuję na samą myśl o jakimś kolesiu, w którego ramionach mogłaby się schować, który mógłby spędzać z nią w tym momencie czas i do którego uśmiechałaby się i mu pyskowała?
Kovalev, ochłoń!
Po pewnym czasie zszedłem na parter. Powinienem coś przekąsić, ale nadal byłem nasycony po burgerze, którego zjadłem w trasie. Zresztą był już środek nocy, więc do śniadania niewiele zostało. Postanowiłem zatem rozluźnić się jakimś alkoholem.
Wszedłem do salonu i nalałem do szklanki brandy, które znajdowało się w barku. Potem ruszyłem do mojego ulubionego pomieszczenia w domu. Usiadłem na wygodnym czarnym krześle i spoglądałem na stos dokumentów. Znajdowały się na dużym czarnym biurku i były ułożone równo tuż przed moim nosem. Obejrzałem się na wielkie okna i odetchnąłem, ciesząc się, że wróciłem do swojego królestwa.
Królestwem nazywałem swój gabinet, który miał piękny widok na działkę i las za domem.
Las to dla mnie oaza spokoju. Dlatego nie ma na tyłach domu nic, co mogłoby go zasłaniać.
I nigdy nie będzie.
SARA
Ciągle przekręcałam się z lewego boku na prawy. Był środek nocy. Nie mogłam zasnąć. Wszystkie dzisiejsze wydarzenia były w cholerę stresujące. I użyłam w tym momencie najbardziej przyzwoitych słów, by określić całą tę akcję z porwaniem mojej przyjaciółki.
Dobrze, że Artem mnie powstrzymał, bo byłam w stanie przywalić Maxowi sto razy mocniej! I zrobiłabym to, gdyby nie jego słowa.
No właśnie…
Artem.
Pieprzony adonis, apollo, casanova i ten jebany rycerz na białym koniu w jednym. Och… Mogłam tylko wzdychać, bo nasze drogi się już nie przetną.
A co najważniejsze, nie wiem, czy chciałam, by się przecięły. On należał do innego świata. Chyba nie potrafiłabym żyć z ochroną i świadomością ciągle grożącego mi niebezpieczeństwa… Tak jak moja przyjaciółka. To wymagało poświęcenia.
Tak naprawdę chodziło o to, że…
Nie dam się chłopu usidlić!
Ale chętnie sprawdziłabym jego umiejętności w zaspokajaniu moich potrzeb. Ciekawiło mnie tak bardzo, czy w łóżku również był taki spokojny, wydawać by się mogło nawet, że nudny. Jednak jego pewność siebie i to, jak się do mnie odnosił, były intrygujące.
Straciłam przy nim jednak swoją pewność siebie. Uleciała ze mnie. Ale to pewnie przez ten stres…
Tydzień później
SARA
– Zabierz te papiery i powkładaj do teczek. A to – mój gburowaty kierownik wskazał na kartki – zeskanuj i wyślij mailem do klienta.
Zdecydowanie nie była to praca moich marzeń!
– Tak… Już się robi – odpowiedziałam, jakbym była w wojsku.
Nie miałam energii, by rzucić mu sztuczny uśmiech. Skończyłam z podlizywaniem się. Kierownik nie zasługiwał nawet na to.
Weszłam do sąsiedniego pomieszczenia, by poużalać się nad sobą w akompaniamencie dźwięków skanera.
Po co poszłam na studia, skoro zamiast projektować ogrody, parki i zmieniać nudne krajobrazy w coś niesamowitego, latam z papierami i skanuję gotowce?!
Byłam bardziej niż pewna, że nie wytrzymam w tej pracy za długo.
Trzy miesiące!
Dałam temu burakowi aż pieprzone trzy miesiące.
Jeżeli przez ten czas nie dostanę swojego projektu i cymbał nie pozwoli mi się wykazać jako architektka krajobrazu, nagadam mu i się zwolnię.
Miesiąc później
Niech go szlag trafi!
Tydzień temu, w ostatnim momencie, stary pierdzioch zmienił zdanie. Odebrał mi projekt nowego parku na obrzeżach miasta i dał swojemu siostrzeńcowi, który z pewnością spierdoli to tak jak wszystko wokół siebie.
Kierownik poprawi za tego tłuka wszystkie błędy, a możliwe, że nawet sam to za niego zrobi, by później ten niedouczony chłoptaś zebrał pochwały za nic.
Gdzie tutaj sprawiedliwość?!
Pytam: gdzie?!
Czułam się tak, jakby życie ze mnie kpiło.
Byłam klaunem w cyrku, z którego już dawno powinnam uciekać. Chociaż to porównanie nie pasuje. Klauny są w cyrku potrzebne. Ja w swojej firmie chyba nie za bardzo…
Dwa miesiące później
Jakby tego wszystkiego było mało, odebrano mi mój mały gabinet i zrobiono z niego schowek na archiwizację ukończonych projektów. Papiery okazały się ważniejsze od pracownika.
Zostałam, ładnie mówiąc, wyrzucona na korytarz razem ze swoim odrapanym biurkiem. A co najgorsze, ustawiono je tuż przed gabinetem mojego kierownika. Więc musiałam go od tamtej chwili oglądać przez szklane ściany i drzwi.
To były dla mnie istne tortury.
Całe szczęście, że stary pryk często zamieniał przezroczyste szkło na mleczne, gdy miał jakieś spotkania. Wtedy nie musiałam na niego patrzeć… Życzyłam sobie, by klienci pchali się do niego drzwiami i oknami.
Nadal w pracy wegetowałam. Nie było żadnych niespodzianek i żadnych projektów na moim żałosnym koncie.
Trzy miesiące później
Postanowiłam się zwolnić. Miałam tego wszystkiego po dziurki w nosie. Nic się nie zmieniło. Poprzedniego dnia przygotowałam już sobie nawet wypowiedzenie.
Mój kierownik nadal nie dał mi żadnego zlecenia. Nawet najmniejszego. Czekałam i marnowałam swój czas przez całe trzy miesiące.
Dziwiłam się sobie, że nie zrezygnowałam od razu. Nie wiem, na co liczyłam… Chyba na cud i gwiazdkę z nieba.
Pracodawca nie pozwolił mi się w żadnym stopniu wykazać, więc zakończę to i poszukam nowej pracy, w której ktoś w końcu mnie doceni.
Dlatego też postanowiłam, że jutro spędzę tam ostatni dzień i zabiorę swoje rzeczy. A stary dziad niech się buja.
Od razu po pracy postanowiłam zajrzeć do Liliany. Ochroniarze dobrze mnie znali. Odblokowali dla mnie drzwi, a po chwili już wspinałam się po schodach prowadzących na piętro, na którym znajdował się gabinet Lili i Maxa.
Był czwartek, a klub i tak odwiedziło sporo ludzi. Zastanawiałam się przez chwilę, ile z nich właśnie robiło brudne interesy, a kto naprawdę przyszedł posiedzieć i się odprężyć.
Weszłam do pomieszczenia bez pukania i oczywiście moim oczom ukazał się Max przyssany do ust mojej przyjaciółki.
– W tej chwili się od niej odsuń, Baliński. Teraz jest moja. – Pokręciłam głową na ten widok.
Ale w duchu się ucieszyłam, bo mimo że często dogryzałam mężczyźnie, to wiedziałam, że uszczęśliwił Lilianę.
Rzuciłam torebkę na kanapę i opadłam na nią resztkami sił.
– Ciebie również miło widzieć, Saro. Wpadaj częściej bez zapowiedzi – odpowiedział z ironią Max.
Prychnęłam i teatralnie przewróciłam oczami.
– Widzimy się w mieszkaniu? – zapytała go Lila.
– Idę na zaplecze. Poczekam na ciebie. Wrócimy razem.
Dziewczyna uśmiechnęła się i przytaknęła. Cieszyło mnie, że on tak o nią dba. Lila zasługiwała na to jak nikt inny.
Przyjaciółka obeszła kanapę i usiadła obok mnie.
– Kawy? – zapytała.
– Czystej – mruknęłam.
– Zwolniłaś się? – Uniosła brwi. – Tylko mi nie mów, że jednak tam zostajesz. Nie jesteś tam szczęśliwa.
– Jutro to zrobię – odpowiedziałam, ale widziałam, jak Liliana mruży oczy. – Na pewno to zrobię – próbowałam ją przekonać.
– Powtarzasz to od trzech miesięcy – odparła z grymasem na twarzy.
– Bo dałam temu burakowi trzy miesiące – rzuciłam z irytacją.
– Otwórz coś swojego. – Wzruszyła ramionami moja przyjaciółka.
– Brak klientów, prawie zero doświadczenia, wynajem lokalu i wiele innych opłat. Mówi ci to coś?
– Pomogę ci – zaproponowała Lila.
– Nie chcę się zadłużać. – Założyłam kosmyk włosów za ucho. – Zwłaszcza u dziewczyny faceta, który robi szemrane interesy.
– Sara… – Liliana się wzburzyła.
– Żartowałam. – Zaśmiałam się. – Zwyczajnie nie chcę. Znajdę coś nowego. Muszę sama zapracować na sukces.
– No dobrze – przytaknęła. – Max prowadzi także wiele legalnych…
– Wiem, wiem. – Śmiałam się nadal z jej obronnej postawy. – To co, kawa?
– Kawa.
– Ale na koszt Maxa – dodałam żartobliwie.
Roześmiałyśmy się w tym samym momencie, ale Lila pokręciła głową. Doskonale wiedziała, że tylko się z nią droczyłam.
ARTEM
Ostatnimi czasy moje interesy dość mocno ucierpiały. Chyba każdy, kto siedział w tym biznesie, wie, że raz na jakiś czas trzeba zrobić porządki i przypomnieć ludziom, kto nimi rządzi. Od dwóch miesięcy cały czas ktoś rzucał nam kłody pod nogi. Musiałem non stop naprawiać błędy, które nie powinny się pojawiać.
Yana była coraz bliżej i nie podobało mi się, że nie mogliśmy jej złapać. Dałbym sobie głowę uciąć, że to ona stała za wszystkimi problemami, które teraz mieliśmy.
Właśnie sięgałem po dokumenty, które leżały na biurku, by schować je do szuflady, gdy zauważyłem w niej czerwoną teczkę. Były w niej dokumenty, które znałem wręcz na pamięć.
Sara Gabriela Biel.
Dwudziestosześcioletnia architektka krajobrazu.
Ostatnio musiałem odpuścić uganianie się za tą dziewczyną, ponieważ wszystko zwaliło się na mnie w jednym momencie…
Nie mogłem przestać o niej myśleć. Wiedziałem, że jeśli czegoś z tym nie zrobię, nie będę całkowicie skupiony na pracy.
Następnego dnia miałem znów odwiedzić Balińskiego. Max zadzwonił do mnie rano i powiedział, że podobno mają jakiś trop.
Trochę mnie zdziwiło, że mój wróg ponoć znajdował się teraz w Polsce. Yana nadal tam była? Próbowała nas zmylić?
Ostatnie trzy tygodnie na moim terenie były spokojniejsze. Może faktycznie znowu pojechała mącić gdzie indziej?
Wyjazd będzie miał dwa cele – zebranie informacji i sprawdzenie, jakie szanse mam u Sary.
Kilka godzin później popijałem whiskey z moim kumplem. Był już późny wieczór, a ja powinienem się zbierać do domu. W końcu rano miałem lot do Polski. Razem z Vasylem siedzieliśmy w klubie. Nie spędzaliśmy czasu z innymi imprezowiczami, a raczej w części dla VIP-ów.
Znajdowało się tutaj wszystko to, co powinno – bar, loże, no i przede wszystkim miejsca dla tańczących kobiet. A jeżeli ktoś chciałby poznać bliżej którąś z dziewczyn, to może wziąć ją do jednego z pomieszczeń z dużym i solidnym łóżkiem.
– A więc mówisz, że oddali całość długu? – zapytałem Vasyla.
Vasyl był moim człowiekiem, który zajmował się głównie pilnowaniem dłużników. Jego metody były nieocenione. Zawsze dostawał to, czego chciał.
– Oddali – powiedział i parsknął śmiechem.
Uniosłem brwi.
– Oddali z małą pomocą. – Posłał mi jednoznaczny uśmiech.
– Rozumiem – przytaknąłem. – Cieszę się, że nie mieli wyboru. – Uniosłem kącik ust.
– Może i mieli, ale nie zdążyli wybrać. – Vasyl zapatrzył się na rudowłosą tancerkę.
– Co z Dimą? – zapytałem, również zerkając na wijącą się przy rurze dziewczynę.
Wspomniany przeze mnie mężczyzna pogrywał sobie z nami od dłuższego czasu. Zabrał nasz towar, ale nie radził sobie z jego opyleniem. Był młody i szkoda było mi chłopaka od razu wrzucać do jednego wora z ludźmi, którzy siedzieli w tym bagnie już jakiś czas. Pomyślałem, że potrzebuje ochrzanu, motywacji i może kilku wskazówek, by wychodził z forsą chociaż na zero.
– Dałem mu jeszcze tydzień. Kiedy wrócisz, towar lub pieniądze będą twoje. Załatwię to – odpowiedział i przeniósł wzrok na dwie kobiety, które zaczęły zbliżać się do naszej loży.
Ja też na nie zerknąłem, bo nie miałem ostatnio czasu na przyjemności. Wyglądało na to, że dziewczyny mają ochotę się do nas przyłączyć.
Przejechałem językiem po dolnej wardze, ale gdy zastanowiłem się, czy mam w ogóle ochotę spędzić z nimi czas, zdecydowałem się podnieść z kanapy.
– Artem? – zapytał Vasyl, kompletnie nie rozumiejąc, co robię.
– Zabaw się. Ja muszę już iść.
Nie miałem zamiaru się bardziej tłumaczyć. Nie należałem do wylewnych osób.
Byłem zmęczony. Rano musiałem wcześnie wyjechać, a poza tym przyjaciel chyba nie chciałby słuchać o tym, jak pewna dziewczyna zawładnęła moimi zmysłami.
SARA
Stwierdziłam, że w ostatni dzień pracy włożę najlepsze ciuchy i będę wyglądać jak milion dolarów. Niech zapamiętają sobie, kto ich zostawił. Dlatego założyłam czarną sukienkę, która idealnie podkreślała moje kształty. Miała długi rękaw i duży dekolt.
A niech sobie oglądają!
Włosy zostawiłam rozpuszczone. Moje czarne kłaki lekko się kręciły, więc nie robiłam z nimi nic szczególnego, tylko je rozczesałam. Lekki makijaż powinien również wystarczyć. I tak będą patrzeć na cycki, więc pomalowałam tylko cienkie kreski eyelinerem i wytuszowałam rzęsy.
Był już początek marca. Śnieg stopniał, ale aura nadal była zimowa… Przynajmniej mogłam założyć moje zajebiste skórzane botki na szpilce.
Zerknęłam na telefon i już wiedziałam, że pewnie się spóźnię. Rozbawiło mnie to. Bo co niby się może stać? Zwolnią mnie?
Po pracy miałam zamiar wstąpić do Liliany na kawę i pogaduchy. Może Max ma jakichś bogatych znajomych, którzy nie mają co robić z kasą i szukają architekta? Na pewno ktoś się znajdzie.
Wybicie godziny szesnastej to idealny czas na złożenie wypowiedzenia.
Chwilę wcześniej wykonałam ostatnie skany i pożegnałam się z kserokopiarką, którą nazwałam Katarzyną. Kasia była mi tam najbliższa.
Wstałam zza biurka, by schylić się do torebki po moje wypowiedzenie, i rozmyślałam, jak to wszystko rozegrać, by moje odejście było jak najbardziej spektakularne.
Zamierzałam wejść do gabinetu kierownika i rzucić imbecylowi dokument na biurko. I stary debil pewnie mi odpuści, bo pięć minut później ma zaplanowane kolejne spotkanie, które mnie uratuje przed jego atakiem albo błaganiem, bym została. A ja w trakcie spotkania po prostu się ulotnię.
Czas na nowe przygody!
Stanęłam przed szklanymi drzwiami, które akurat były mleczne, i delikatnie zapukałam.
– Proszę! – krzyknął kierownik.
Weszłam do pomieszczenia, lecz zanim zdążyłam coś powiedzieć, stanęłam w drzwiach dość mocno zdziwiona.
Nowy klient już był w gabinecie. Młody mężczyzna siedział tyłem do wejścia, więc nie mogłam zobaczyć, kto to. Pewnie wszedł, kiedy żegnałam się z Katarzyną.
Nieznajomy zrujnował mój cały plan. Znajdę go i nakopię mu do tyłka…
– Wejdź, Saro. Dobrze, że jesteś. To jest nasz nowy klient, który chciałby, byś wykonała dla niego projekt ogrodu – powiedział z udawanym entuzjazmem mój szef.
Mężczyzna już zacierał rączki, by kolejny raz oddać projekt swojemu siostrzeńcowi. Który swoją drogą jest beztalenciem.
– Z przyjemnością – odparłam, tym samym żegnając się z upragnioną wolnością.
– Wzajemnie – odezwał się mężczyzna, a raczej mój pierwszy potencjalny klient.
Przełknęłam głośno ślinę. Od czasu, kiedy ostatni raz słyszałam ten głos, minęło już kilka tygodni, a kiedy ponownie mogłam się w niego wsłuchiwać, czułam się jak odurzona.
Mężczyzna wstał z krzesła i odwrócił się w moją stronę.
Artem.
Podszedł do mnie i wyciągnął rękę, by się przywitać. Rozchyliłam usta na jego widok i chyba zapomniałam o mruganiu.
O matulu…
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wydawnictwo Akurat
imprint MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz