Sensitive Girl. Tom 2 - Joanna Muc - ebook
NOWOŚĆ

Sensitive Girl. Tom 2 ebook

Muc Joanna

4,4

41 osób interesuje się tą książką

Opis

Vein

Jestem tylko człowiekiem. Czuję jak inni, cierpię jak inni. Może wcześniej jedynie wmawiałem sobie, że jestem twardy jak pozostali mężczyźni w moim klubie motocyklowym. Śmierć przyjaciela, za którą byłem odpowiedzialny, rozbiła mnie, stłamsiła, zniszczyła i nie mogłem sobie z nią poradzić. Nigdy nie chciałem być czarnym charakterem w swojej historii, a i tak się nim stałem.

 

Tara

Sytuacja zmusiła mnie do oddania się w ręce człowieka o dość podejrzanej reputacji. Słyszałam pogłoski o tym, jaki był, czym się zajmował i jak traktował kobiety. Weszłam do jego życia, nie wiedząc, czego się spodziewać, byłam jednak pewna, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Nawet nie przypuszczałam, że pod tym irytującym uśmiechem kryje się załamany człowiek potrzebujący kogoś, kto się nim zaopiekuje. A ja chciałam tylko chronić swoje sekrety i nie mogłam ich wyjawić, aby moi bliscy byli bezpieczni.

 

Kto tak naprawdę jest złą postacią w tej historii? Vein czy Tara? A może oni oboje?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 364

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (46 ocen)
29
9
4
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Guleczka

Nie oderwiesz się od lektury

Mocna ,lepsza od pierwszej części
10
Enust1k

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
10
Bozena_1952

Nie oderwiesz się od lektury

❤️
10
Joannaswiss

Nie oderwiesz się od lektury

Historia o winie, poświęceniu i miłości, która nie powinna się wydarzyć... 💜 Opinia recenzencka 💜 Autorka @piszeiczytam Wydawnictwo @waspos Czy można kochać, gdy jest się złamanym? Czy można zaufać, gdy całe życie uczyło cię, że to błąd? Są książki, które po prostu czytamy. Są też takie, które czujemy każdą komórką ciała, które zapadają w duszę i zostawiają w nas ślad na zawsze. Sensitive Girl to właśnie ta druga kategoria. To opowieść o bólu, winie i strachu, ale także o nadziei, drugich szansach i miłości, która nie jest bajką, jest surowa, prawdziwa i tak bardzo potrzebna. Autorka po raz kolejny udowadnia, że jej historie nie są zwykłymi romansami, to emocjonalne podróże, które rozrywają serce, by potem poskładać je na nowo. Jeśli Ugly Girl była fenomenalna, to Sensitive Girl jest dowodem na to, jak bardzo autorka rozwinęła swój warsztat. Jej styl stał się jeszcze bardziej dojrzały, jeszcze bardziej poruszający, a bohaterowie jeszcze bardziej ludzcy. Vein i Tara to postacie...
10
madzinkal

Nie oderwiesz się od lektury

jest ok
10

Popularność




Copyright © by Joanna Muc, 2024Copyright © Wydawnictwo WasPos, 2025All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Projekt okładki: Adam Buzek

Zdjęcie na okładce i 2 stronie: Adobe Firefly

Wektor przy nagłówkach: Oberholster Venita z Pixabay

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

Wyrażamy zgodę na udostępnianie okładki książki w internecie

ISBN 978-83-8290-720-9

Wydawnictwo WasPosWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Prolog

1. Zanim zemdlejesz, lepiej wejdźmy do środka

2. Zaufałam

3. Wiedziałem, że jest jej dobrze, ale nie tak, jak chciałem!

4. Każda o tym marzy

5. Jeszcze bardziej go zraniłem

6. Naprawdę niewiele rzeczy mogłoby mnie stąd wygonić

7. Cholera, tak bardzo bałam się tego, co ze mną robi

8. To było kurewsko do mnie niepodobne

9. Byłam taka szczęśliwa, że ją mam…

10. Kłamałam…

11. Może Tara mogła mi pomóc

12. Przesadzałem? Być może

13. Sam się, kurwa, o to prosiłem

14. Wiele osób wie, jak trudno jest mieć sekrety

15. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć

16. I miałem zamiar dotrzymać tej obietnicy

17. Prawie go nie poznałam

18. Ten głos, który niejednokrotnie prześladował mnie w myślach

19. Moja słodka dziewczyna…

20. Cieszę się, że do mnie wróciłeś

21. Masz dziecko

22. Tara, co ty przede mną ukrywasz?

23. Ale przede wszystkim dawała mi siłę

24. Nie chcę, żebyś przepraszał

25. Musiałem zgrywać twardziela

26. Nikt nie mógł temu zaprzeczyć

27. Powiedział, że mnie kocha

28. Bang!

29. Śpiąca królewna wreszcie się obudziła

30. Koniec wszystkiego

31. Ufałem jej, kochałem ją

32. Zrób to

33. Oszukał, kurwa, nas wszystkich

34. Cieszę się, że żyjesz

35. Wszystko, ale nie to

36. To był ten dzień

37. Ja byłem ten ładny, a nie ten mądry

38. Życie jest przewrotne

39. To ja byłem za to odpowiedzialny

40. Ale to było nic w porównaniu z tym, co działo się później

41. Tak ma wyglądać moja śmierć

42. Damian

43. Wróciła

44.Poczułam, jak niewidzialny ciężar wreszcie spadł z mojej piersi

Epilog

Prolog

Vein

Czas leciał szybko. Zdecydowanie zbyt szybko, żebym mógł wreszcie poradzić sobie ze świadomością, że to z moich rąk zginął mój przyjaciel.

Ale czy tak właśnie było?

Nie.

Nie radziłem sobie.

– Przyszła – oznajmił jeden z chłopaków, którzy byli moim cieniem.

Chronili mi dupę.

– Już idę – odpowiedziałem.

Byłem naprawdę zaintrygowany tym, co ta dziewczyna chciała mi zaproponować.

Spotykałem się z różnymi szalonymi kobietami, ale jeszcze żadna nie chciała mi się oddać w taki sposób. Była tak zdesperowana, że sama szukała ze mną kontaktu.

Wszedłem do pomieszczenia, w którym na mnie czekała. Stała tyłem do mnie, zdawała się nie słyszeć tego, że się zjawiłem. Patrzyła na obrazy, które były zawieszone na ścianie. Blondynka, z włosami długimi do pasa, lecz z ciemniejszą karnacją. Była ubrana w zieloną sukienkę midi i baletki. Nawet z niewielkiej odległości dostrzegałem, jaka była drobna, najprawdopodobniej nie sięgała mi nawet do piersi.

Oparłem się o filar, przyglądając się jej w skupieniu.

Jeszcze nie widziałem jej twarzy, a już wiedziałem, że wyglądała słodko i niewinnie. Czemu więc chciała mi się sprzedać?

– Nie mam całego dnia, kochanie – odezwałem się wreszcie.

Młoda kobieta podskoczyła w miejscu, od razu odwracając się w moją stronę. Zdecydowanie ją przestraszyłem.

– Cholera – powiedziała jedynie.

Gdybym miał ją określić jednym słowem, byłoby to z pewnością „zajebista”.

Być może mało oryginalne, ale chociaż prawdziwe.

Miała bardzo delikatną urodę, pełne usta, mały nosek, na którym znajdowało się mnóstwo piegów, prawie białe włosy, co wyglądało niezwykle ciekawie, zważywszy na jej ciemniejszą karnację.

Tak jakby anioł puścił się na Ziemi z Latynosem.

– Przyszłaś, ponieważ chciałaś mi coś zaproponować – powiedziałem, by zmusić ją do powiedzenia czegoś więcej, bo jedyne, co robiła, to wpatrywała się we mnie.

I niestety, nie dostrzegłem w tych błękitnych jak bezchmurne niebo oczach zachwytu mną, co zazwyczaj widziałem u dziewcząt. Ona patrzyła na mnie z niepewnością, jakby była nieco zlękniona.

– Tak – mruknęła słabo. – Tak – dodała po sekundzie.

Podszedłem do niej. Uśmiechałem się promiennie.

Jaki facet nie byłby zadowolony, mając przed oczami taką laskę? Może stare dziadki, geje lub… Colossus.

– Dobrze to przemyślałaś? Jak już mi się sprzedasz, to nie będzie odwrotu – oznajmiłem, będąc tak blisko niej, że musiała zadrzeć wysoko głowę, aby móc utrzymać ze mną kontakt wzrokowy.

Przełknęła głośno ślinę i nagle skupiła swoją uwagę na mojej bluzce.

Zdecydowanie nie wyglądała na dziewczynę, która miała zrobić to z własnej woli, coś się za tym kryło. Nie wyglądała jak dziwka. Żeby mi się oddać, przyszła w sukience w jakieś kwiatki.

Być może przed tymi przykrymi wydarzeniami bym się nad tym wszystkim zastanowił. Ale zmieniłem się. W tamtej chwili mnie to nie obchodziło.

– Mam nadzieję, że jesteś świadoma tego, komu się oddajesz – dodałem.

Wiedziałem, że tym, jak na nią naciskałem, nie tylko słownie, ale również fizycznie, dawałem jej maleńki pokaz tego, co będzie, gdy podejmie decyzję.

– Tak, mam tego świadomość – wyszeptała.

Miałem w swoim łóżku wiele kobiet, od tych ognistych, po te bardzo nieśmiałe, a raz nawet trafiłem na dziewicę. Nie czułem, że ona czymkolwiek mnie zaskoczy.

– Jesteś gotowa już teraz? – zapytałem, na co się spięła.

O mało nie wybuchnąłem śmiechem.

Co ta dziewczyna u mnie robiła?

Tara

Miałam w swoim życiu tylko trzy cele.

Pierwszy: być w miarę dobrym człowiekiem.

Drugi: pomóc mamie.

Trzeci: aby Julie była ze mnie dumna.

Stojąc przed tym niezwykle pięknym mężczyzną, który gdy tylko się pojawił, całkowicie obezwładnił moje myśli, mogłam przyznać, że właśnie miałam zamiar sabotować pierwszy i trzeci cel.

Nie byłam dziwką.

Cholera, moje doświadczenie seksualne było naprawdę niewielkie.

Musiałam sprzedać się nie dla siebie, ale po to, by przeżyć.

Mocno zacisnęłam wargi, czując, jak pod powiekami zbierają się zdradzieckie łzy.

Musiałam być silna.

– Musimy ustalić zasady – powiedziałam.

Spróbowałam odsunąć się od niego, lecz przez moment przycisnął się do mnie jeszcze mocniej, tak że ramy obrazu zaczęły wbijać mi się boleśnie w plecy. Brakowało mi tchu. Vein jednak zaśmiał się i dał mi przestrzeń.

Mimo to cały czas taksował mnie uważnym spojrzeniem, uśmiechając się do mnie jak szaleniec.

Przerażał mnie i nawet jego uroda tu nie pomagała.

– Jak się o mnie dowiedziałaś? – zapytał, ponownie opierając się o filar.

– Moja koleżanka Katherine mówiła mi, że lubisz takie rzeczy – odpowiedziałam, zaciskając palce na materiale sukienki. – To znaczy seks… A ja potrzebuję pieniędzy. Oddaję ci siebie. Możesz mieć mnie każdego dnia. Do wieczora. Oprócz niedzieli – mruknęłam, słabo stawiając warunki.

– Rzeczywiście, przez moje łóżko ostatnio przewija się dużo dziewcząt. – Podrapał się po brodzie, na której widniał kilkudniowy zarost.

Vein nie był święty i wiedziałam o tym. Był znany z tego, że przez ostatnie pół roku szalał z różnymi dziewczynami.

– Dlaczego miałbym się zgodzić? – Uśmiechnął się, bo wiedział, że zapędził mnie w kozi róg.

– Potrzebuję pieniędzy, a wiem, kim jesteś, wiem, że możesz mi je dać, każdy w tym mieście wie, czym się zajmujesz. Nie mogę ci dać nic oprócz siebie, nic więcej nie mam. – Wzruszyłam ramionami.

Czułam się źle. Każda kobieta na moim miejscu czułaby się tragicznie. Nie robiłam tego, bo chciałam. Robiłam to, bo nie miałam wyjścia.

– Dobrze, to jesteśmy umówieni. Możesz przyjść już jutro.

1. Zanim zemdlejesz, lepiej wejdźmy do środka

Tara

Zerknęłam na siebie w lustrze.

Nie wyglądałam źle. Udało mi się zrzucić kilka zbędnych kilogramów, ale to dlatego, że czasami nie miałam kiedy zjeść, biegałam po mieszkaniu jak szalona, a do tego żyłam w stresie. Ogromnym.

Nie byłam w stanie przypomnieć sobie, kiedy musiałam tak szybko dorosnąć i z nastolatki stać się kobietą. To znaczy, być może wiedziałam, ale miałam wrażenie, że od tamtego momentu minęło dziesięć lat, a tak naprawdę były to dwa lata. Miałam dwadzieścia jeden lat i musiałam kompletnie zmienić swoje życie.

Parsknęłam do siebie i popukałam się w czoło.

Za pół godziny miałam iść się puścić z jakimś gangsterem, bo byłam biedna jak mysz kościelna. Ale to nie był jedyny powód. Po prostu chciałam żyć. Bo miałam dla kogo.

– Kochanie! Katherine podjechała! – zawołała mama, ale na szczęście nie weszła do mojego pokoju.

Raczej nie chciałaby widzieć jedynej córki w takim wydaniu.

Miałam na sobie biały komplet: biustonosz na szerokich ramiączkach oraz zwykłe majtki. Mogłam stwierdzić, że wyglądam seksownie, pomimo tego, że nie była to wyszukana bielizna, lecz po chwili przypomniało mi się, dla kogo tak się wystroiłam, i musiałam szybko uporać się z odruchem wymiotnym.

Westchnęłam ciężko, wkładając jedną z moich ukochanych sukienek, które sama przerabiałam.

Kochałam kwiaty, wyszywałam je na wszystkich ubraniach.

Zarzuciłam mały plecak na plecy, włożyłam buty i wyszłam, siląc się na promienny uśmiech, aby mama niczego się nie domyśliła.

Chciałam, aby była ze mnie dumna, lecz bycie prostytutką raczej nie było jej wymarzonym zawodem dla mnie.

– Mamuś, uciekam. Wszystko naszykowałam. I kolejny raz bardzo ci dziękuję!

Podbiegłam do niej, cmokając ją w policzek, chcąc jak najszybciej uciec, bo już czułam się wystarczająco podle.

– Nie ma za co. Poradzę sobie. Trzymam kciuki, żeby ci się podobało w tej nowej pracy! – krzyknęła, zanim zamknęłam za sobą drzwi wejściowe.

Po raz kolejny westchnęłam ciężko, czując pod powiekami piekące łzy. Szybko je odgoniłam, musiałam być twarda – nie dla siebie, ale dla najważniejszej osoby w moim życiu.

– Stara, chodź już! – zawołała Katherine, patrząc na mnie z okna samochodu.

Gdy usiadłam na miejscu pasażera, obejrzała mnie z każdej strony, aż na jej ustach wykwitł zadziorny uśmiech.

– Jest okej? – zapytałam.

– Jest zajebiście. Z tym że nie wyglądasz, jakbyś szła na dobre bzykanko, lecz jakbyś szła do swojego lubego na kolację z jego rodzicami. Po prostu wyglądasz ładnie jak zawsze. Mam nadzieję, że chociaż pod tą sukienką masz coś sexy. – Nachyliła się w moją stronę, żeby palcem odchylić materiał na biuście.

Odsunęłam jej ręce, widząc, jak się ze mnie nabija.

– Naszykowałam się – zapewniłam.

– Przestań mieć taką minę. To naprawdę bóg seksu – oznajmiła, odpalając swoje stare auto.

– Kate. – Wywróciłam oczami.

– Wiem, że jesteś cnotką, ale przestań przesadzać. Ludzie umawiają się na seks. Jak wiesz, dla mnie to nie problem. Ale jeśli ma być ci lepiej, to chociaż sobie wmawiaj, że to twój przyjaciel od bzykania – stwierdziła, wzruszając ramionami i rzucając mi uspokajające spojrzenie.

Chyba dostrzegła moje zdenerwowanie.

– Jeszcze do niedawna myślałam, że nie będę w stanie uprawiać seksu bez miłości. Nie mam nic do twojego życia, bo każdy jest, jaki jest, ale to nie mój styl – mruknęłam, skubiąc palcami materiał sukienki.

– Skarbie, znam cię od lat i wiem o tym, ale jesteś w takiej sytuacji, że musisz to zrobić. Dasz radę, spróbuj wyciągnąć z tego choć odrobinę przyjemności A uwierz mi, w jego ramionach odpłynęłam, aż przez chwilę żałowałam, że koleś nie może być mój na zawsze. Ale wiesz, że ja się w związki nie bawię – zachichotała, poprawiając swoje czarne włosy.

Katherine była moją przyjaciółką od dziecka. Różniłyśmy się dosłownie wszystkim, ja byłam biedna, a ona z bogatej rodziny, przynajmniej dopóki nie skończyła osiemnastu lat. Potem uciekła od rodziców, którzy wstąpili do jakiejś sekty i próbowali wciągnąć także ją. Ona była przebojowa, a ja ta rozważna i spokojna. Kate wpadała w kłopoty, a ja ją z nich wyciągałam. Dlatego gdy ja wpadłam w takie większe, największe, była w szoku, razem ze mną. Nikt by się tego nie spodziewał po takiej słodkiej dziewczynce. Ale cóż… nastoletnie życie rządzi się własnymi prawami.

– Troszeczkę się boję, że mnie skrzywdzi, wiesz, Kate… To gangster, a Internet, filmy, książki o takich facetach mówią, że mają swoje fantazje – wyznałam, odczuwając coraz większy stres.

– Spokojnie, skarbie, byłam z nim w łóżku, naprawdę nie będziesz narzekać, obiecuję – powiedziała, zaciskając dłoń na moim kolanie w geście pocieszenia.

Westchnęłam po raz trzeci.

Reszta drogi minęła nam bardzo szybko. Niemal nie mrugnęłam i znalazłyśmy się przed starą kamienicą, od jakiegoś czasu zamieszkiwaną przez faceta, który mnie kupił.

– Będzie dobrze, pamiętaj tylko, że musisz być kocicą, on takie lubi. Pewne siebie i drapieżne – mruknęła, zatrzymując się, bym mogła wyjść.

Pomyślałam, by uciec i nigdy nie wracać, lecz nie mogłam. Nie chodziło tylko o mnie…

– Przyjadę po ciebie o dwudziestej pierwszej – oznajmiła, jak wysiadałam. – Przestań się trząść, to namiętny facet, spodoba ci się! – Usłyszałam, zanim trzasnęłam drzwiami, wyobrażając sobie, że rozwalam jej w ten sposób nos.

Nie byłam taką kobietą i naprawdę miałam nudności. Nie byłoby dobrze, gdybym mu się rozpłakała lub co gorsza, zwymiotowała na niego podczas seksu. Zastanawiałam się, czy zabiłby mnie od razu, gdybym coś takiego zrobiła.

– Dzień dobry – powiedziałam słabo, zdając sobie sprawę, że jestem miła dla ochroniarzy, wielkich w barach i całkowicie łysych, którzy mieli strzec bezpieczeństwa swojego szefa.

Spojrzeli na mnie zaskoczeni, że jestem taka kulturalna, lecz jeden z nich, ten wyglądający groźniej, uśmiechnął się do mnie i skinął głową.

– Ja do Veina – dodałam szybko.

Wpuścili mnie od razu, więc doskonale wiedzieli, że miałam przyjść.

Westchnęłam po raz czwarty.

Wchodziłam na górę po schodach, a serce zaczęło obijać się boleśnie o żebra. Miałam miękkie kolana, byłam bliska omdlenia.

Już zamierzała zapukać, lecz drzwi nagle się otworzyły, a przed moimi oczami pojawił się facet, z którym miałam się pieprzyć bez uczuć oraz który miał mi płacić za ten seks.

O Boże…

– No dzień dobry, kochanie – powitał mnie, a ja zadrżałam.

Westchnęłam po raz piąty.

Vein

Gdy dostałem od ochroniarzy wiadomość, że dziewczyna właśnie do mnie zmierza, postanowiłem wyjść jej naprzeciw.

To było doskonałym pomysłem, ponieważ wyglądała jak słodki mały ratlerek, który przez większość swojego życia drży ze strachu. Chociaż oczywiście była o wiele atrakcyjniejsza. Nadal nie mogłem nadziwić się, jak można było mieć tak jasne włosy i tak ciemną karnacje, a do tego błękitne oczy…

Przełknęła ślinę, tylko mi się przypatrując, jakby całkowicie ją zatkało.

– Zanim zemdlejesz, lepiej wejdźmy do środka.

Niewiele myśląc, złapałem jej mokrą dłoń, najprawdopodobniej spoconą ze stresu, i pociągnąłem dziewczynę za sobą.

I tym razem miała na sobie sukienkę na szerokich ramiączkach, długości do połowy łydki. Wyszywane kwiaty potwierdzały to, że miała jakąś dziwną obsesję na ich punkcie.

Przede wszystkim była naprawdę niska. Mała i drobna. Zdecydowanie w moim guście.

– Może powinienem zaparzyć ci melisę? – zapytałem, dostrzegłszy jej zmieszanie i lęk.

Świdrowała mnie tylko wzrokiem i chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, jak mocno ściska mnie za rękę.

– Ktoś ci uciął język w nocy? – dodałem, gdy doszliśmy do salonu.

Stanąłem przed nią, opuściłem głowę, by cały czas widzieć jej oczy. Widziałem w nich oszołomienie.

– Przepraszam – mruknęła słabo.

– Jak masz na imię?

Puściłem dłoń dziewczyny tylko po to, by dotknąć jej ramion i pomóc jej się rozluźnić.

Cała sytuacja naprawdę mnie bawiła. Nawet święta nie była tak spięta jak ta laska.

– Tara. Teresa – bąknęła i pomimo jej ciemnej karnacji dostrzegłem, jak się zarumieniła.

Mimo to nie spuszczała ze mnie wzroku.

– Ja jednak będę nazywał cię Rumianek. Ilu miałaś partnerów seksualnych? – zapytałem.

Rozszerzyły jej się źrenice, a usta uchyliły, tworząc idealne „o”, co sprawiło, że uśmiechnąłem się od ucha do ucha.

– Jednego – odpowiedziała, a następnie westchnęła.

Tym razem już spuściła wzrok na dywan. Zdecydowanie była zawstydzona.

Laska do tej pory bzykała się z tylko z jednym facetem, a przyszła tu po to, by mi się sprzedać. Intrygowało mnie to, a jednocześnie podniecało. Dziewczyna była słodka i urocza. Drżała bez przerwy, do tego trzymała się mnie wcześniej jak kotwicy.

– Gdzie to zrobimy? – zapytała.

– Od razu chcesz przejść do rzeczy?

2. Zaufałam

Vein

Nie miałem swojego typu kobiecej urody. Nie zwracałem na to szczególnej uwagi. Były dla mnie tylko przekąskami, tak je czule nazywałem. Ale czy to źle? Żadnej nigdy nie wziąłem siłą, zazwyczaj po nocy wychodziły uśmiechnięte i same niczego więcej nie chciały. Nawet taka dziewica Lily, która naprawdę chciała mnie tylko przelecieć. Byłem dla nich tym, kim chciały. Czuły, ostry, delikatny, zachłanny, szalony. To one miały władzę.

Dlatego ta słodka dziewczyna miała być dla mnie odskocznią. Zdarzało się, że kobiety płaciły mi za seks, szczególnie gdy moje życie seksualne dopiero się zaczynało, a ja pomimo tego, że należałem do gangu, zarabiałem również jako cóż… dziwka? Wcale mnie to nie obrażało. Było, jak było, każdy sobie radzi, jak może. Ja miałem jednocześnie przyjemność i kasę.

– Nie wiem. Czy ja mam prawo w ogóle czegoś wymagać? – burknęła, na nowo mi się przyglądając.

Proste, poważne pytanie. Nie potrafiłem na nie odpowiedzieć, bo nie miałem nawet czasu się nad tym zastanowić.

– Niech to płynie samo, okej? Zobaczymy, Rumianku, a teraz usiądź, bo boję się, że przez to, jak drżysz, dojdzie do trzęsienia ziemi. – Delikatnym ruchem pchnąłem ją w tył, tak żeby opadła na kanapę. – Uspokój się, bo przede wszystkim nie dotykam lasek, które patrzą na mnie ze strachem. Przyniosę ci wodę – powiedziałem i ruszyłem do maleńkiej kuchni.

Zaraz po pogrzebie Breeze’ego kupiłem całą kamienicę, na którą już wcześniej miałem oko. Potrzebowałem przestrzeni, chciałem być sam, lecz obiecałem Colossusowi, że chociaż będę miał ochronę. Na tyle mogłem się zgodzić, bo wiedziałem, że Justin nadal jest niebezpieczny. Chociaż udawało mi się czasem wyjść gdzieś samemu, ostatnio ta samotność jednocześnie była mi ostoją oraz czymś, co zabijało mnie od środka.

– Proszę, Rumianku. Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie dać ci czegoś na uspokojenie. Jesteś pewna, że chcesz tutaj być? – Podałem jej szklankę, którą próbowała utrzymać, by nic nie wylać.

– Tak, przepraszam. Nie będę kłamać, nigdy wcześniej nie byłam… – zawahała się, uciekając wzrokiem. – Prostytutką? – Brzmiało to jak pytanie.

– Gdybym chciał się dowiedzieć, czemu chcesz to robić, to pewnie byś mi nie odpowiedziała, prawda? – mruknąłem, siadając na fotelu naprzeciwko niej.

– Czemu miałbyś chcieć to wiedzieć? – Upiła łyk i przejechała językiem po ustach.

Mały ruch, a poważnie na mnie zadziałał.

Była jedną z wielu, nie wyróżniała się aż tak.

Czasem wracał do mnie mrok, który czułem, który mnie rozbrajał, zdarzało mu się mnie pokonać. Był niespodziewany, robiłem wszystko, aby sobie z nim poradzić.

– Dobra, zróbmy to, proszę – rzekła zawstydzona, odstawiając szklankę na stolik.

Zabrzmiało to, jakby mówiła: „im szybciej, tym lepiej”. Ta maleńka istotka nie wiedziała jednak, że nie byłem z tych, którzy wszystko robili szybko. Oczywiście w tych sprawach.

– Okej – skwitowałem mimo to.

Ruszyłem do swojej sypialni. Słyszałem, że podążała za mną. Gdy dotarliśmy na miejsce, przełknęła głośno ślinę. Była zdenerwowana. Znowu. Odwróciłem się w jej stronę. Uśmiechałem się jak debil, bo kręciła mnie jej nieśmiałość.

– Ile masz lat? – zapytałem, przybliżając się do niej.

Oczywiście po raz kolejny zadrżała.

– Dwadzieścia jeden – oznajmiła.

Była młodsza o osiem lat.

Mimo że wyglądała dużo młodziej niż na swój wiek, podobno ja również.

– Wiesz, jak mnie nazywają? – Dotknąłem ponownie jej ramion, robiąc dłońmi kilka kolistych ruchów.

– Vein – odpowiedziała, rumieniąc się.

– Tak, Rumianku – Ująłem jej policzek.

Odkąd dotarła do mojego mieszkania, miałem nieodpartą ochotę, by ją dotykać. Ale nie w taki erotyczny sposób, po części sprawiała, że bardziej chciałem się nią zaopiekować, niż ją pieprzyć. Musiałem przyznać sam przed sobą, że ta dziewczyna mi się podobała.

Przejechałem palcem po jej szyi, na co zachichotała nagle, wprawiając mnie w zaskoczenie. To był uroczy dźwięk, który odbijał się w moich uszach przez kilka sekund.

– Przepraszam. To łaskotki.

Gdy jednak powtórzyłem ruch, ponownie zaśmiała się perliście, tym razem odsuwając się ode moich rąk.

– Zdecydowanie jesteś zaskakującą kobietą – przyznałem.

Świdrowałem ją zaciekawionym wzrokiem, ponieważ różniła się od moich wcześniejszych zdobyczy.

– Raczej bym tego o sobie nie powiedziała, jestem totalnie nijaką osobą. – Spojrzała na mnie z dołu lekko spłoszona.

Być może tak było, nie zaprzeczyłem, ale jak do tej pory robiła na mnie dobre wrażenie. Nawet bardzo.

Ale nie znałem jej, nic o niej nie wiedziałem. Przecież mieliśmy się tylko pieprzyć.

– Usiądź na łóżku – rozkazałem, lekkim ruchem popychając ją do tyłu, tak że walnęła pośladkami o kołdrę.

Westchnęła po raz kolejny i się wzdrygnęła.

Niepewnie spojrzała na mnie spod rzęs. Znowu przez jej twarz przeleciał lęk, a ja mimo swojej reputacji nie ucieszyłem się z tego powodu. Zawsze zależało mi, aby moje kochanki czuły się przy mnie swobodnie. Strach mógł się tutaj pojawiać tylko udawany, żeby rozbudzić zmysły. Laski miały różne fantazje.

Mogłem przestraszyć kogoś na śmierć, ale zupełnie nie podniecało mnie, gdy kobiety się mnie bały.

Ukucnąłem przed nią, po czym delikatnym ruchem odgarnąłem pasma niemal białych włosów za ucho. Przyjrzała mi się podejrzliwie i zmarszczyła nos, który był cały w piegach, na co uśmiechnąłem się szeroko.

– Nie jesteś taki, jak myślałam, że będziesz. Słyszałam trochę plotek… – powiedziała nieśmiało, cały czas trzymając emocje w ryzach.

Jakby w każdej chwili była gotowa na mój atak.

Zaśmiałem się, ponieważ wiedziałam, o jakie plotki jej chodzi, większość z nich była prawdziwa. Byłem mordercą, ale nie krzywdziłem kobiet. Nie byłem takim gangsterem.

– Wolałabyś, abym po prostu się na ciebie rzucił i mocno przeleciał? – zapytałem, chociaż doskonale znałem jej odpowiedź.

Tara

Przez kilka sekund analizowałam jego słowa. Zdecydowanie mieszał mi w głowie. Nie był brutalny jak do tej pory, ani agresywny. Zachowywał się kulturalnie i nawet… Jak gentleman. To sprawiało, że z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej byłam zaskoczona. Spodziewałam się najgorszego, ale być może Katherine miała rację? Może Vein był naprawdę wspaniałym kochankiem.

– Nie wiem – przyznałam szczerze. – Może gdybyś był brutalny, zdusiłoby to moje wyrzuty sumienia? Nigdy nie chciałam zostać… Dziwką? – wypowiadając ostatnie słowo, czułam się, jakby ktoś wsypał mi do gardła coś potwornie gorzkiego.

– Mam tak się zachowywać? – dodał.

Zawstydzał mnie swoją szczerością.

– Nie, chyba nie – mruknęłam.

Postanowiłam.

Wyciągnęłam ręce w jego stronę, dotknęłam jego umięśnionych ramion, badałam ich twardość, unikając jego wzroku, chociaż wiedziałam, że obserwuje mnie z powagą.

– Rumianku, nie musimy dzisiaj tego robić – powiedział pewnie, opierając dłonie na moich kolanach.

Na to oczywiście kolejny raz się wzdrygnęłam, ponieważ jego dotyk nadal był mi obcy.

– Musimy. Chcę to zrobić. To znaczy chcę, by było już po, i tak nie czuję się z tym dobrze. – Przełknęłam ślinę, wciąż dotykając jego ramion. – To nie chodzi o ciebie, po prostu im szybciej do tego dojdzie, tym szybciej będę mogła sobie poradzić z myślą, na co się zgodziłam – dodałam, bojąc się, że moja szczerość go rozjuszy lub jeszcze gorzej, zdenerwuje.

On jednak uśmiechnął się pokrzepiająco, wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę.

To było coś więcej niż podanie ręki. Być może dla niego była to zwyczajna czynność, ale dla mnie znaczyło to, że właśnie burzę ostatnie mury. W końcu nie miałam już wyjścia, zdecydowałam się. Ten gest miał pokazać, że mu zaufam.

Podałam mu dłoń.

Zaufałam.

3. Wiedziałem, że jest jej dobrze, ale nie tak, jak chciałem!

Tara

Zaprowadził mnie do innego pokoju. Tamten wydawał się pusty, stały w nim tylko wielkie łóżko i szafa. W drugim widać było, że zdecydowanie ktoś z niego korzysta.

Przystanęłam, gdy nagle zdałam sobie sprawę z tego, że to jego pokój.

Słyszałam, że żadna laska nigdy nawet nie stanęła w jego progu.

– Dlaczego? – zapytałam, nie dowierzając temu, co się dzieje.

Odwrócił się w moją stronę, puszczając moją dłoń. Oczywiście na jego ustach ukazał się zadziorny uśmiech, do tego uniósł brew, robiąc minę niewiniątka, jakby nie wiedział, o co mi chodzi.

– Vein – powiedziałam, przestając nad sobą panować i zapominając, kogo mam przed sobą.

Jego humory były jednocześnie irytujące i zabawne.

– Rumianku, pomyślałem, że poczujesz się lepiej, jeśli zabiorę cię w miejsce, które jest mi bliskie, abyś nie musiała się aż tak źle czuć, chociaż domyślam się, że i tak jest ci trudno – wyznał, przybliżając się do mnie tylko po to, aby pogłaskać mnie po policzku.

Spięłam się, w dalszym ciągu nie będąc przyzwyczajona do tego, że jakikolwiek mężczyzna mnie dotyka.

Na jego słowa mimowolnie poczułam, jakby kamień spadł mi z serca. Nie rozumiałam, czemu tak się zachowuje, czemu jest taki dobry i miły, że interesuje się moim samopoczuciem. Czy Katherine miała rację?

– Dziękuję – wykrztusiłam jedynie, bo miałam mocno zaciśnięte gardło z emocji.

Widząc moją minę, zaczął masować moje ramiona, aby mnie rozluźnić.

– Chcesz, abym cię pocałował? – zapytał, na co mocno się zarumieniłam.

Unikałam jego wzroku, zawstydzał mnie swoją bezpośredniością, ale też tym, jak mnie… szanował.

– A czy mógłbyś? Nie będę się czuć jak tania…

Przerwał mi nagle, atakując moje usta.

Złapał mnie za kark i przyciągnął do siebie.

Stanęłam na palcach, aby ułatwić mu dostęp, chociaż sama poczułam nagle potrzebę, aby włożyć w ten pocałunek emocje, tylko po to, by zagłuszyć myśli. Na minutkę.

Atakował moje usta jak szalony, wbijał mi palce w kark, cały czas trzymając moją głowę w miejscu, aż w końcu przejechał językiem po wargach, które uchyliłam nieśmiało, za to on, nie czekając na nic, wsunął język i splótł z moim. Całował mnie pospiesznie, namiętnie, ale jednocześnie ktoś mógłby pomyśleć, że znamy się od dawna, że jesteśmy zakochaną parą.

Było to piękne doświadczenie, sprawiało, że było mi gorąco, że pierwszy raz tamtego dnia nie drżałam ze strachu, lecz z emocji. Podniecenie pojawiło się na kilka sekund, lecz szybko uleciało. To było przyjemne, ale cały czas pamiętałam, że to obcy człowiek.

– Jejku – sapnęłam, lekko się odchylając, żeby zaczerpnąć powietrza.

– Jejku – powtórzył, dotykając czołem do mojego, co było zdecydowanie zbyt urocze.

– Moja przyjaciółka miała rację – przyznałam, spoglądając w jego oczy. – Mówiła, że nie powinnam się niczego bać w twoich ramionach, że jesteś dobrym kochankiem – wyznałam nieśmiało.

Oczywiście zachichotał.

– Skąd jesteś? – zapytał, dotykając palcem mojej twarzy.

Delikatnym ruchem muskał moją skórę, tak jakby chciał się jej nauczyć.

– Z Seattle – odpowiedziałam odruchowo, sama będąc zaskoczoną, jak szybko zapomniałam, że powinnam zachować to dla siebie.

Przy tym dziwnym człowieku nagle nie pamiętałam o swoich granicach. Miałam pozostać sekretem.

– Co lubisz w łóżku? Jaki mam dla ciebie być? Jesteś czysta? Jesteś na tabletkach?

Być może to pytanie dla innych nic by nie znaczyło, lecz dla mnie znaczyło wiele. Byłam niedoświadczona w tej kwestii, miałam za sobą jeden związek, uprawiałam seks tylko raz. Nie był to seks, który zapierał dech w piersiach, wręcz odwrotnie. Marzyłam, aby szybko się skończył.

Bolało? Owszem. Czułam się kochana? Wtedy wmawiałam sobie, że tak. Byłam zaślepiona słowami, które tak naprawdę nigdy nie będą miały takiej samej wartość jak gesty i czyny. Zakochana i młoda dałam się jednak ponieść fantazji, bo myślałam, że znalazłam tego jedynego. Ile kobiet na całym świecie tak miało, a potem się zawiodło? Pewnie miliony.

– Ja… – zawahałam się, a ten niesamowity mężczyzna, widząc moją niepewność, od razu przejął pałeczkę.

Zachowywał się, jakby czytał we mnie jak w otwartej księdze. Być może moja mowa ciała zdradzała wszystkie emocje, ale on ani przez chwilę nie pozwolił, bym czuła się z tym źle.

– Na pewno nie jesteś dziewicą, która postanowiła zabawić się w niegrzeczną dziewczynkę, bo założyła się z koleżankami, że słynny Vein odbierze jej cnotę? – Był sarkastyczny, a jednocześnie nadal czule gładził pasma moich włosów.

To pytanie nie zrobiło na mnie wrażenia, prawie parsknęłam śmiechem… Gdyby tylko wiedział, co mnie do tego zmusiło…

– Spokojnie, nie wykorzystuję cię dla zakładu. I oczywiście, że jestem czysta, możesz mi wierzyć, biorę tabletki, przecieżbym tu nie przyszła, gdyby tak nie było – odpowiedziałam szczerze. – Ale czy ty aby na pewno nie jesteś chory? Wiesz, znając twoje ogromne doświadczenie z kobietami…

Przyglądałam się mu, jak powoli przechylił głowę na lewy bok, cały czas przyglądając mi się z zaciekawieniem. Widziałam w jego oczach, jak ogromne wrażenie na nim zrobiłam, skusiłam go jak szatan Adama i Ewę. Domyślałam się, że odbierał mnie jako tajemnicę, którą chciał za wszelką cenę poznać, lub jako prezent, który z każdym dniem będzie odpakowywał.

Jak się z tym czułam? Dziwnie.

– Miałem wiele kobiet, ale ty naprawdę mnie zafascynowałaś, gdy tylko przekroczyłaś próg tego domu. To będzie dobre doświadczenie. I jestem czysty. Będziesz pierwszą kobietą, którą wezmę bez gumy. Jeśli mnie oszukałaś, to stracisz głowę. – Pochylił się i znowu musnął moje wargi.

Delikatnie, jakby mnie czcił. Łatwo było się w tym wszystkim pogubić. Dawał poczucie bliskości, takiej potężnej, jakiej nigdy jeszcze nie zaznałam. Cholera, był prawdziwym, idealnym kochankiem.

– Każdej tak mówisz? – zapytałam, kiedy na chwilę oderwałam się od jego ust, które były niezwykle kuszące, mieszały mi w głowie. – Na pewno. Dlatego tak ochoczo tutaj przychodzą – dodałam, nieśmiało zarzucając mu ręce na szyję.

– Jesteś zabawna. – Zaśmiał się krótko i więcej nic nie powiedział.

Oddałam mu całe swoje ciało. Dałam się ponieść emocjom, które nagle się pojawiły. Nie, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia, chociaż ten facet miał w sobie wszystko, co gubiło kobiety. Ja jednak nie byłam taka głupia, nie mogłam dać się tak omotać. Wiedział, jak grać. Był w tym doskonały.

Utonęłam w jego ramionach.

Vein

Coś mi mówiło, że przy niej musiałem być powolny, czasem w jej oczach dostrzegałem niepewność i panikę, dlatego ją całowałem, chciałem, żeby miała zamknięte oczy, bo to właśnie sprawiało, że mogła przestać myśleć o emocjach, mogła tylko skupić się na odczuwaniu tego, co jej dawałem. A chciałem dać wszystko…

Mając takie doświadczenie z kobietami, skompromitowałbym się, gdybym nie zauważył, że kłamała w kwestii dziewictwa. Sama wprost przyznała, że nie miała zbyt wielu partnerów seksualnych. Dobrze na mnie działała ta myśl, lubiłem kobiety, które szanowały swoje ciało, chociaż lubiłem też te, które czytając mój wzrok, po prostu szybko rozkładały nogi…

Czy jestem pojebany? Owszem. Po prostu kocham kobiety. Wszystkie. Bez wyjątku.

Ten jej nieśmiały dotyk mocno mną wstrząsał. Może to ta jej aura tajemniczości mnie tak przyciągała. Byłem pewny, że coś ukrywa.

Przestałem czekać, pragnąłem dostać wszystko, do czego się zobowiązała. Chciałem dotykać, muskać, chciałem się z nią złączyć, zaciskać palce na jej pięknej opalonej skórze.

Jarałem się nią jak nastolatek.

Przyciągnąłem ją do siebie, czułem, jak mocno bije jej serce, byliśmy niemal złączeni, tylko ubrania nam przeszkadzały.

Nagle ją podniosłem, czego zupełnie się nie spodziewała, i tak po prostu rzuciłem na łóżko, oczywiście tak, aby nic jej się nie stało, a jednocześnie, żeby wpłynęło to na nią pobudzająco.

Wspięła się na poduszki, uważnie przyglądając się moim kolejnym ruchom.

– Nic, co się tutaj dzisiaj stanie, nie musi sprawić, że będziesz się z tym źle czuła, to będzie coś dobrego, nie analizuj, daj się temu ponieść – poprosiłem, ponieważ nie chciałem, żeby nachodziły ją niepotrzebne myśli.

Wiedziałem, że to nie pierwsza lepsza dziewczyna, zauważyłem to od razu.

Skinęła delikatnie głową, chociaż nadal miała niepewność w oczach. Było to miłą odskocznią od tego, co zawsze miałem. Najczęściej to te laski się na mnie rzucały. One chciały być górą, lecz Tara nie.

Rzuciłem jej wyzywające spojrzenie, zachęcając do tej gry, która nas czekała. Zawsze to robiłem.

Zdjąłem koszulkę, która opadła na podłogę, a potem spodnie i pozostałem na moment w bokserkach. Gdy je także ściągnąłem, Tara zaczerwieniła się jeszcze bardziej, próbując nie patrzeć na moje miejsce intymne, co niemal mnie rozbawiło.

Wspiąłem się na łóżko, dotknąłem stóp dziewczyny i szybko pozbyłem się butów. Przejechałem palcami w górę, próbując rozgrzać jej ciało. Nogi miała długie i smukłe. Gdy doszedłem do sukienki, niewiele myśląc, dotknąłem pięknych ud.

– Kurczę – westchnęła, obserwując moje poczynania.

Nie za bardzo wiedziałem, czy to był głos podniecenia, czy wręcz przeciwnie. Zbyt mocno skupiłem się na własnych doznaniach.

– W porządku, skarbie – uspokoiłem ją i siebie przy okazji.

Wspiąłem się po jej ciele, czując jej ciepło, które mnie obezwładniło. Pojawiłem się twarzą przed jej twarzą i ponownej musnąłem jej usta.

Sam sobie mówiłem, abym wyluzował.

Zacząłem całować jej twarz, na co szybko się rozpromieniła, w jej oczach dostrzegałem światło. To wystarczyło, abym wiedział, że muszę przyhamować. Dlatego pochłonąłem ją pocałunkiem. Następnie dłonią zjechałem niżej, aż podwinąłem jej kieckę i dotknąłem majtek.

Tak, zwykłych majtek. Nie stringów.

Drgnęła pode mną, lecz pozwoliła mi na dalszy ruch. Wetknąłem palec pod przyjemny materiał, natrafiając na najbardziej intymne miejsce. Nie była aż tak mokra, jak myślałem, że będzie. Dlatego ponownie ją pocałowałem, wkładając w to naprawdę mnóstwo emocji, które były tylko zwykłą grą, nie rzeczywistością.

Tara walczyła ze sobą, ze swoimi przekonaniami. Byłem tego pewny, dlatego z takim trudem mi się oddawała.

– Jesteś doskonała – powiedziałem.

I być może było to specjalnie, aby ją rozluźnić, lecz nie było to też kłamstwo.

Wreszcie jęknęła z przyjemności.

Serce zaczęło mi bić szybciej, czułem, że wygrywam. Przecież zawsze tak było.

Przyspieszyłem ruchy palców, próbując sprawić, aby była jak najbliżej skraju.

Poddawała mi się.

Byłem nietypowym facetem i nie chciałem wziąć od niej wszystkiego.

Dlatego jej nie rozebrałem. Jej sukienka mnie nakręcała, jej niewinność i zawstydzenie to potęgowały.

Przesunąłem materiał majtek, ustawiłem się, aby wreszcie zatopić się w jej ciepłe. Już sobie wyobrażałem, jak mocno się na mnie zaciśnie…

– W porządku? – zapytałem, zanim w nią wszedłem.

Wiedziałem, że to będzie odpowiednie, chciałem, żeby czuła się pewnie i była gotowa.

– Tak – zaskoczyła mnie, gdy przycisnęła małą dłoń do mojego policzka.

To było rozkoszne, coś, na co nie byłem przygotowany. Takie małe gesty potęgowały bliskość.

Wchodziłem w nią powoli, widząc, jak zaciska powieki z bólu. Nie była dziewicą, bez problemu się otwierała, ale dawno nie miała partnera, a ja wcale nie chciałem sprawić, aby krzyczała, a na pewno nie z bólu. A przynajmniej jeszcze nie teraz.

Drugą dłoń zacisnęła na moim ramieniu, wiedziałem, że pojawią mi się na skórze ślady jej paznokci.

– Powiedz, gdy będę mógł ruszyć. – Pochyliłem się, aby jeszcze mocniej zamknąć ją w swoich ramionach, chciałem, żeby czuła się pewniej.

– Możesz – powiedziała po chwili, na nowo łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.

Ruszyłem się delikatnie. Było przyjemnie, ciepło, miękko i ciasno. Jej ścianki zaciskały się na mnie mocno.

Cały czas muskałem jej usta, co jakiś czas całowałem jej twarz, co sprawiało, że coraz bardziej się rozluźniała. Starałem się robić wszystko, aby doszła przede mną, nawet w końcu zacząłem muskać jej łechtaczkę.

Wiedziałem, że jest jej dobrze, ale nie tak, jak chciałem!

Przyspieszyłem, wiedząc, że jestem blisko, chociaż próbowałem się powstrzymywać, zawsze to kobieta miała pierwszeństwo.

– Możesz to zrobić, Vein – szepnęła mi do ucha.

Przeszedł mnie kolejny dreszcz. Tym razem silniejszy.

Doszedłem.

Kurwa, doszedłem przed nią.

Ba!

Była pierwszą kobietą, która nie osiągnęła ze mną orgazmu.

Kurwa, pierwszą kobietą, która w zupełności mi się nie oddała!

A do tego tak po prostu zaufałem jej, że jest na tabletkach…

Jezu, kurwa, Chryste…

4. Każda o tym marzy

Vein

– Nie doszłaś – zauważyłem, czując się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.

Nigdy, kurwa, mi się to nie zdarzyło! Wiedziałem, że żadna też przy mnie nie udawała, zawsze krzyczały z rozkoszy, zaciskały się na mnie mocno, aż czasem myślałem, że ten mniejszy ja na dole tego nie wytrzyma i wybuchnie.

Co więc się wydarzyło?!

Tak, przeżywałem to.

Tak, nie mogłem w to uwierzyć.

Zrobiłem wszystko, co było trzeba, wiedziałem, że ją rozgrzałem, bo facet, który tego nie robił, był zwykłym chujem. Mężczyzna zawsze powinien sprawdzać, czy kobieta jest wystarczająco gotowa.

Poczułem się, jakby ktoś uderzył mnie w jaja.

Nie KTOŚ, tylko ONA.

– Przepraszam… Ja… – zaczęła lekko zaniepokojona, zapewne moim spojrzeniem, które było gniewne.

Byłem wkurwiony na siebie. Analizowałem, co zrobiłem źle, gdzie popełniłem błąd.

– Nie doszłaś – powiedziałem kolejny raz, jakbym sam nie mógł w to uwierzyć.

– Cholera, to nie twoja wina.

Zaskoczyła mnie ponownie obejmując dłonią mój policzek. Pogładziła go idealnie.

– Byłeś naprawdę świetny, widziałam, że szanujesz mnie i moje ciało, bardzo to doceniam. Nie masz sobie nic do zarzucenia. – Opuściła wzrok onieśmielona. – Ja po prostu… nie jestem taką dziewczyną, która robi to z niedawno poznanym mężczyzną. Było mi bardzo przyjemnie, ale głos w mojej głowie cały czas krzyczał, że zachowuję się jak prostytutka. Pojawiła się blokada, której nie mogłam się pozbyć – wyznała, przestając mnie dotykać.

Wiedziałem, że nie kłamie. Powiedziała szczerze, co czuje. I rozumiałem jej podejście, w końcu nie każda kobieta potrafiła oddać się w stu procentach facetowi, którego widziała drugi raz na oczy. Na pewno to sprawiło, że poczułem do niej szacunek, jeszcze większy niż wcześniej. Było to nietypowe, dotąd nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Miałem gdzieś, ilu laska miała partnerów seksualnych.

Zmusiłem się, żeby wyjść z szoku. Wyglądała, jakby miała zaraz się popłakać. Kurwa, żadna laska nie płakała po seksie ze mną, a ona była bliska załamania, nadal będąc schowana w moich ramionach.

– Heeej…

Powoli z niej wyszedłem, na co jęknęła, jakby ją zabolało. Położyłem się na boku, podkładając jedną rękę pod głowę, a drugą odgarnąłem kilka kosmyków włosów z jej twarzy. Chciałem, aby na mnie spojrzała.

– Nie chcę, abyś źle się czuła z tym, że mi się oddałaś.

– To nie zależy od ciebie, Vein. To się wydarzyło. Wcześniej nigdy bym tego nie zrobiła. Nawet nie pamiętałam już, co to seks – powiedziała, uciekając wzrokiem. – Nie każda dziewczyna marzy o tym, aby się z tobą przespać – dodała, a ja poczułem, jakby znowu ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.

Odsunąłem się nieznacznie. Sam gubiłem się w emocjach, które pojawiały się i znikały.

– Każda o tym marzy – fuknąłem niemiło, ponieważ uraziła moje ego.

Tak, to było gówniarskie…

– Sama tu przyszłaś. Sama zaproponowałaś ten układ, kochanie – dodałem, wstając z łóżka, i zacząłem się ubierać.

Wcale nie kłopotałem się z tym, żeby przynieść jej ręcznik do wytarcia, chociaż zazwyczaj dbałem o kobiety, które pieprzyłem. Nie byłem potworem, a przynajmniej nie w tej kwestii. Zdenerwowała mnie jednak swoim wywodem, dlatego nie chciałem być gentlemanem.

– Masz rację – powiedziała słabo.

Domyślałem się, że znowu ma łzy w oczach, bo ją zraniłem. Dlaczego jednak miałem przejmować się tą dziewczyną? Nie było powodu. Nie robiłem nic przeciw niej.

– Mam ci pomóc dojść? Czy przeprowadzimy drugą rundę? – zapytałem, wiedząc, że ponownie trafiam w czuły punkt.

Tym razem spojrzałem na nią. Wcale nie poczułem dumy, widząc, jak już siedziała, otulając kolana ramionami. Wyglądała jak pokonana, po raz kolejny jej uroda lekko mną wstrząsnęła, chociaż starałem się pozostać na to obojętny.

– Przepraszam, ja… Dawno tego nie robiłam, jestem teraz trochę obolała – przyznała, a w jej oczach dostrzegłem panikę.

Myślała, że nie zrozumiem jej słów, rzucę się na nią znowu i wezmę to, na co się pisała. Gdybym był dupkiem, to pewnie by tak było, lecz… Nie, nie chciałem sprawiać jej bólu.

I sobie. Bo moje ego płakało.

– Idź do łazienki, możesz się tam wytrzeć czy wykąpać. Jak chcesz. Będę w salonie.

Włożyłem bluzkę, następnie rzuciłem Tarze beznamiętne spojrzenie i wyszedłem z pokoju.

Tara

Przyglądałam się, jak wychodzi.

Westchnęłam.

Westchnęłam po raz drugi.

Wzięłam głęboki oddech, czując, jak drżą mi wargi.

Byłam bliska płaczu. Wiedziałam, że mnie to złamie. Miałam świadomość tego, że ten pierwszy raz mnie pokona, na zawsze odmieni moje postrzeganie siebie. Nie wiedziałam tylko, jak traktować to, że ten akt mi się podobał. Był doskonały, było mi przyjemnie, aż podkurczałam palce stóp…

Odrzuciłam te myśli. Chciałam od nich uciec. Dlatego wstałam, złapałam sukienkę i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Poczułam uścisk w sercu, gdy myłam się żelem pod prysznic, którym pachniał Vein. To było dziwne, że będę pachnieć teraz tak samo.

Wyszłam. Cały czas wyglądałam tak samo, jak zanim do tego doszło. Zaczynałam myśleć o tym, że może uda mi się okłamywać siebie, że do tego nie doszło… Sądziłam, że może tak to przetrwam.

– Dziękuję, że mogłam skorzystać z twojej łazienki – powiedziałam grzecznie, byłam dobrze wychowana, a on nadal mimo wszystko nie traktował mnie źle.

– Możesz już iść. Jutro przyjdź o tej samej porze – odparł siedząc i wpatrując się w jakieś dokumenty, które trzymał w dłoniach.

Nie zaszczycił mnie nawet jednym spojrzeniem, dlatego mogłam mu się bezwstydnie przyglądać.

Dostrzegłam zniszczonego chłopaka. Nosił w sobie ból.

Na jego pięknej twarzy malowało się teraz mnóstwo emocji, które umiejętnie przede mną ukrywał. Już wcześniej jednak widziałam złamanych ludzi, których przeszłość nie była kolorowa.

To samo, co na jego obliczu, widziałam, gdy patrzyłam na siebie w lustrze. Coś mi podpowiadało, że być może on jest bardziej złamany niż ja…

Nawet jeśli obraził się za taką głupotę. Gdyby to była normalna, zdrowa relacja, pewnie bym go wyśmiała, żartując sobie z niego do końca dnia, ale wiedziałam, że nie chodziło tylko o to.

– Dobrze, do widzenia – mruknęłam, czując delikatny smutek, że nagle zrobił się taki obojętny.

Prawie wymierzyłam sobie liścia na to odkrycie. Ja już sama się gubiłam w tym, czego chcę.

Nie odpowiedział mi. Minęłam w korytarzu ochroniarzy, którzy z ciekawością mi się przyglądali, jakby wiedzieli, co właśnie robiliśmy. Ale w końcu każdy z nich wiedział, po co do Veina przychodzą takie kobiety…

Po półgodzinie jechania busem w korkach, po pięćdziesięciu wiadomościach od przyjaciółki, której napisałam, że nie musi do mnie przyjeżdżać, weszłam do domu.

– Och, już jesteś, kochanie? Tak wcześnie? – zapytała mama, podchodząc do mnie, aby pocałować mnie w policzek.

– Będę mieć nieregularne godziny pracy – skłamałam.

A może nie?

Przecież tego nie wiedziałam.

– Było okej? – zapytała, a jej oczy rozbłysły z nadzieją.

Wiedziałam, jak bardzo teraz potrzebujemy pieniędzy.

– Jasne, mamo, nawet bardzo. – Uspokoiłam ją uśmiechem, przytulając się do jej miękkiego ciała.

Byłam zawieszona pomiędzy prawda a kłamstwem. Sama nie byłam pewna, co mam o tym wszystkim myśleć, bo Vein mnie nie skrzywdził ani nie zrobił niczego, co by mnie zraniło. Z jednej strony było mi z nim dobrze, a z drugiej – zrobiłam coś, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Miotałam się w swoich myślach.

5. Jeszcze bardziej go zraniłem

Vein

Byłem wkurwiony, dlatego nagłe przybycie mojego przyjaciela nie poprawiło mojego stanu, wręcz przeciwnie.

– Nie wstyd ci, kurwa, non stop pieprzyć się z laskami? Jesteś mi potrzebny, wszystko się posypało, ledwo to utrzymuję – powiedział na jednym wdechu Colossus.

Zawsze, ale to zawsze panował nad swoimi emocjami, rzadko je okazywał, jedynie przy mnie, swojej żonie i wcześniej przy Breeze’em. Wiedziałem, że klub się sypie, byłem pewny, że potrzebował pomocy, aby dorwać tych śmieci. Potrzebowałem jednak czasu, a nikt tego nie rozumiał!

– To nie jest, kurwa, twój interes, co robię ze swoim życiem, a tym bardziej kogo pieprzę – odparłem, starając się trzymać nerwy na wodzy.

Mógł być prezesem klubu, do którego należałem, ale nadal był moim przyjacielem. Szanowałem go, kochałem jak brata, lecz musiał w końcu zrozumieć, że to nie jest odpowiedni moment. Nie czułem się na siłach. Byłem w żałobie.

– Jesteś wiceprezesem, Vein, czy tego chcesz, czy nie. Mnie też jest trudno! – wykrzyknął. Podszedł nagle, złapał mnie za bluzkę i przybliżył swoją twarz do mojej. – Też mi trudno, ale nie chcemy przecież się poddać, ten klub to nasze życie – wysyczał, lecz w dalszym ciągu jego słowa do mnie nie trafiały.

Jego oczy wyrażały wiele emocji: od smutku, przez załamanie, po złość. Musiało być mu trudno odkryć się nawet przede mną, ale ja nadal miałem to gdzieś.

Z irytacją strzepnąłem jego dłonie.

– Nie w tej chwili. Nie teraz – wymamrotałem, wiedząc, jak bardzo ranię go tymi słowami.

Tak, sprawiałem mu ból tak, jakby on był wszystkiemu winny, chociaż zdawałem sobie sprawę, że to nieprawda. Obwiniałem wszystkich, a najbardziej siebie.

Nienawidziłem siebie. Nie mogłem patrzeć na siebie. Brzydziłem się sobą.

– Będę na ciebie czekał, Vein, wiem, że w końcu wrócisz. – Odsunął się ode mnie, jakbym przed chwilą obił mu twarz.

Zraniłem go po raz kolejny, widziałem to. Przez to nienawidziłem siebie jeszcze bardziej. Ale nie panowałem nad tym. Nie byłem w stanie wyjść z tego załamania, wymagał ode mnie za dużo. Może starał się mnie zrozumieć, a może to ja nie rozumiałem, lub raczej nie chciałem go zrozumieć.

– Odejdź – odparłem, posyłając mu pewne spojrzenie.

Jeszcze bardziej go zraniłem.

Zmarszczył brwi i przechylił lekko głowę, przyglądając mi się w skupieniu. On zawsze tak robił, analizował.

Gdy miał już wyjść, nagle odwrócił się przez ramię.

– Ona też za tobą tęskni – powiedział i zniknął za drzwiami.

Przez dobre kilka minut po prostu wpatrywałem się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał.

– Też za tobą tęsknię, laleczko… – powiedziałem sam do siebie.