Sezon na drwala - Monika Wilhelmi - ebook

Sezon na drwala ebook

Monika Wilhelmi

4,1
42,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ogłaszam otwarcie sezonu drwala! Mam zamiar rąbać, aż iskry polecą, i cieszyć się wolną miłością. Zakaz swatania i przyprowadzania poważnych kandydatów. Przez najbliższe kilka miesięcy planuję tylko się bzykać. Jeszcze nie wiem, jak się to robi i gdzie szuka się chętnych na seks, ale to drobiazg.
Iga ma 37 lat, pełnoletniego syna i właśnie rozwiodła się z mężem. Jako świeżo upieczona singielka stawia przed sobą zadanie: odkryć na nowo swoją seksualność! W końcu była w tym samym związku od piętnastego roku życia. Musiała szybko dorosnąć i nigdy nie miała czasu się wyszaleć. Kiedy, jak nie teraz?
Zasada jest jedna: zero poważnych relacji i stałych związków! Pora na nowe cielesne doznania i pikantny seks bez zobowiązań, najlepiej z wieloma mężczyznami.
Tylko jak znaleźć odpowiednich partnerów, kiedy nie ma się pojęcia, jakimi prawami rządzi się dzisiejszy świat randek? Jak się wkrótce okaże, kryje on przed Igą wiele niespodzianek

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 364

Oceny
4,1 (14 ocen)
8
2
2
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ruddaa

Z braku laku…

nie porwała mnie 🤷‍♀️
00
Izabela_1977

Nie oderwiesz się od lektury

kobieta po rozwodzie traci głowę, co ona wyprawia 😋 szukanie ideału to ciężka praca, perypetie i kłopoty, a jak odpuścisz to cud się staje 😂🤣
00
Gosia101158

Nie oderwiesz się od lektury

Zwariowana, zakręcona ale cudowna
00
KarolinaGudel

Całkiem niezła

Z trudem przebrnęłam przez książkę. Mam wrażenie jakby pisała ją nastolatka. Jedne wątki bez sensu rozwinięte, inne kończą się jeszcze zanim się zaczęły. Ciężko się ją czytało.
00
jakiza

Nie oderwiesz się od lektury

story of my life... Tylko ten ostatni jakoś pojawić się nie chce;)
00


Podobne


Au­torka: Mo­nika Wil­lemi
Re­dak­cja: Ewa Bier­nacka
Ko­rekta: Ta­mara Książ­czak-Przy­bysz, Ka­ta­rzyna Zioła-Ze­mczak
Pro­jekt gra­ficzny okładki: Emi­lia Pryśko
Skład: Iza­bela Kruź­lak
Zdję­cie na okładce: © mar­cjul­[email protected] / De­po­sit­pho­tos
Re­dak­tor pro­wa­dząca: Na­ta­lia Ostap­ko­wicz
Kie­row­nik re­dak­cji: Agnieszka Gó­recka
© Co­py­ri­ght by Mo­nika Wil­lemi © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal
Ta książka jest fik­cją li­te­racką. Ja­kie­kol­wiek po­do­bień­stwo do rze­czy­wi­stych osób, ży­wych lub zmar­łych, au­ten­tycz­nych miejsc, wy­da­rzeń lub zja­wisk jest czy­sto przy­pad­kowe. Bo­ha­te­ro­wie i wy­da­rze­nia opi­sane w tej książce są two­rem wy­obraźni au­torki bądź zo­stały zna­cząco prze­two­rzone pod ką­tem wy­ko­rzy­sta­nia w po­wie­ści.
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Żadna część tej książki nie może być po­wie­lana lub prze­ka­zy­wana w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgody wy­dawcy, z wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­menty tek­stu.
Biel­sko-Biała 2023
Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o. ul. Za­pora 25 43-382 Biel­sko-Biała tel. 338282828, fax 338282829pas­cal@pas­cal.plwww.pas­cal.pl
ISBN 978-83-8317-132-6
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

SIER­PIEŃ

Sąd

Dwa­dzie­ścia trzy mi­nuty i pięć se­kund – tyle za­jęło sę­dzi­nie pod­su­mo­wa­nie mo­ich dwu­dzie­stu dwóch lat z Paw­łem, w tym osiem­na­stu lat na­szego mał­żeń­stwa. Z po­wodu dwóch od­ręb­nie pro­wa­dzo­nych go­spo­darstw do­mo­wych, za­niku więzi ero­tycz­nej oraz emo­cjo­nal­nej, jak i peł­no­let­nio­ści syna, uzy­ska­li­śmy roz­wód na pierw­szej roz­pra­wie. Ufff! Uśmiech­nę­li­śmy się do sie­bie. Jest suk­ces. Tylko czy na pewno?

W każ­dym ra­zie nic nie stoi już na dro­dze do no­wego ży­cia.

– Idziemy na kawę? – spy­tał mnie były mąż.

Wy­bu­chłam śmie­chem. Pa­weł był rów­nie roz­ba­wiony i mru­gnął do mnie po­ro­zu­mie­waw­czo.

– Pod­ry­wasz mnie chwilę po roz­wo­dzie? Dzięki, ale nie. Idę na mia­sto, mu­szę so­bie ku­pić nową książkę na otar­cie łez. – Pu­ści­łam do niego oczko i uśmiech­nę­łam się szel­mow­sko.

– Mogę pod­rzu­cić cię do cen­trum. Auto pew­nie, jak za­wsze, za­par­ko­wa­łaś pod ga­le­rią?

– Dzięki, po­trze­buję spa­ceru.

– Iga, za­raz bę­dzie lało. Chmura goni chmurę. Na pewno?

– Tak, na bank. Ma lać do­piero za go­dzinę, więc spo­koj­nie.

– Jak so­bie chcesz, upar­ciu­chu. Cu­dow­nego dnia i wszyst­kiego do­brego. Dzię­kuję, że zgo­dzi­łaś się za­ła­twić sprawę raz-dwa. Magda nie lubi ta­kich nie­ja­snych sy­tu­acji. Kie­dyś przez dwa lata jej były ją zwo­dził. Mó­wił, że jest w trak­cie roz­wodu, a oka­zało się, że pro­wa­dził rów­no­le­gle dwa domy. W so­botę le­cimy na Ma­derę. Prze­każ, pro­szę, Be­nia­mi­nowi, że po­mogę mu w prze­pro­wadzce, jak obie­ca­łem, ale do­piero jak wrócę z urlopu. Trzy­maj się, po­wo­dze­nia.

Do­brze, że od razu so­bie po­szedł, bo już mi się ci­snęło na usta, że pani wy­włoka, skoro cią­gle bie­rze się za żo­na­tych, nie po­winna się dzi­wić, że jest wiecz­nie tą drugą. Nie­pew­ność na­gle jej prze­szka­dza! Przez rok sy­piała z za­ję­tym fa­ce­tem, który wszę­dzie ze mną by­wał. Wsta­wia­li­śmy na Fa­ce­bo­oka zdję­cia z wy­cie­czek, wa­ka­cji i po­ca­łun­ków o za­cho­dzie słońca, więc mu­siała zołza wie­dzieć, że roz­wala coś do­brego, bo sy­tu­acja była ja­sna. Ce­lowo ła­do­wała się w ro­mans z żo­na­tym. Ech, fa­ceci cza­sem są kom­plet­nie ślepi. W su­mie to sama sie­bie ob­ra­żam przy oka­zji – by­łam z nim tyle lat i nie przy­szło mi do głowy, że wy­bra­łam idiotę.

Ko­niec, pa, do wi­dze­nia. Mój eks od­szedł do ko­chanki, za chwilę żony za­pewne, bo w jego po­ukła­da­nym świe­cie wszystko musi być sfor­ma­li­zo­wane i po bo­żemu. Tylko jak to się stało, że pan prawy i etyczny zdra­dzał mnie od po­nad roku? W su­mie sama nie by­łam bez winy, bo w tym cza­sie po­zna­łam Bła­żeja i stra­ci­łam głowę z po­wodu jego ero­tycz­nej wir­tu­oze­rii. Znów by­łam do­piesz­czona, ko­chana, mia­łam or­gazm za or­ga­zmem. Z Paw­łem też seks był nie­zły, ale Bła­żej ro­bił z moim cia­łem coś nie­sa­mo­wi­tego. Uwiel­bia­łam na­sze ukrad­kowe spo­tka­nia w jego miesz­ka­niu i kra­dzione chwile w ho­te­lach, na mo­ich wy­jaz­do­wych au­dy­tach.

Tak, zgu­bi­li­śmy sie­bie i na­wet nie za­uwa­ży­li­śmy, że je­ste­śmy obok, bo każde miało ro­mans. Dziś wy­daje się to za­bawne. Kom­bi­no­wa­li­śmy, jak tu się z kimś spo­tkać na boku, a druga strona była bar­dzo za­do­wo­lona, bo na­gle miała czas na swoją randkę. I trwa­łoby to pew­nie jesz­cze tro­chę, gdyby nie Magda. Po­sta­no­wiła po­wie­dzieć mi prawdę, że mąż już mnie nie ko­cha. Ku­rew­sko za­bo­lało! Do­brze, że wredna sucz przy­słała mi SMS-a, bo w re­alu to bym ją chyba po­wle­kła za włosy, tak mnie to wzbu­rzyło. Pa­weł był mocno zmie­szany całą ak­cją, a ja nie wie­dzia­łam, czy chcę na­dal z nim być i wal­czyć o szcze­niacką mi­łość i ro­dzinę. Po­sta­no­wi­li­śmy się roz­stać.

Dziś w są­dzie było ciężko, gdy mu­sie­li­śmy po­twier­dzić, że już się nie ko­chamy. Oboje, ze­zna­jąc to, mie­li­śmy nie­wy­raźne miny. Mąż był za­wsze moim przy­ja­cie­lem, było nam do­brze i w ży­ciu, i w łóżku, jed­nak po dwu­dzie­stu la­tach za­chciało nam się no­wo­ści i in­nej na­mięt­no­ści. Czy było warto, jesz­cze nie wiem. Mam na­dzieję, że tak.

Spa­cer

Gdy wcho­dzi­łam w po­łu­dnie do sądu, na dwo­rze było duszno i wy­jąt­kowo go­rąco. Upalna koń­cówka sierp­nia. Gdy zo­sta­wia­łam gmach za ple­cami, czu­łam cu­downy ze­fi­rek i ode­tchnę­łam pełną pier­sią. Po­my­śla­łam, że to sym­bo­liczne. Za­czy­na­łam nowe ży­cie.

Ener­gicz­nie ru­szy­łam do cen­trum mia­sta od­kry­wać, co los ma mi do po­wie­dze­nia. Idąc, za­czę­łam dyk­to­wać ko­mórce SMS-a do wszyst­kich za­in­te­re­so­wa­nych, czyli do ro­dzi­ców, przy­ja­ció­łek i brata: „Je­stem cała i zdrowa, szybko po­szło. Od dziś za­czy­nam ży­cie sin­gla. Nie za bar­dzo wiem, co czuję. Przy­tu­la­nie i wspar­cie mile wi­dziane. Ko­cham was”.

Po chwili za­częły przy­cho­dzić pierw­sze wia­do­mo­ści: emo­ti­kony z ser­dusz­kami, słowa wspar­cia i po­cie­chy. Tata, jak za­wsze ra­cjo­nalny, na­pi­sał, że to moja de­cy­zja, któ­rej nie ro­zu­mie, ale mnie ko­cha. I że mam syna, dla któ­rego po­win­nam być przy­kła­dem, i tak da­lej.

Znali mnie, więc nikt nie za­dzwo­nił. Wszy­scy wie­dzieli, że i tak nie od­biorę, póki to ta­kie świeże.

Szłam, a my­śli od­pły­wały mi ku prze­szło­ści. Uśmie­cha­łam się do prze­chod­niów. Czu­łam bło­gość. Wy­rwa­łam się z pu­łapki pu­stego związku. Niby wszystko było do­brze, ale od lat by­li­śmy dla sie­bie bar­dziej jak kum­ple niż ko­chan­ko­wie. Co­dzienna ru­tyna, brak czasu na in­tym­ność. Tak na­prawdę dom był już tylko sy­pial­nią dla na­szej trójki. W maju Be­nia­min za­ko­mu­ni­ko­wał, że zde­cy­do­wał się na stu­dia w sto­licy, więc od po­łowy wrze­śnia zo­sta­niemy sami. W re­wanżu my go po­in­for­mo­wa­li­śmy, że w miesz­ka­niu zo­staję tylko ja, bo się roz­wo­dzimy, a tata z nową dziew­czyną ku­pują dom pod mia­stem. Po­pa­trzył na nas groź­nie, a po chwili nas wy­śmiał i stwier­dził, że wresz­cie prze­sta­jemy uda­wać i że w końcu za­cho­wu­jemy się jak do­ro­śli. Ko­cham go, choć jak nikt po­trafi mi do­wa­lić jed­nym cel­nym zda­niem.

Na­gle lu­nęło tak, że mia­łam mo­krą bie­li­znę. Let­nia su­kienka w parę se­kund prze­mo­kła i ob­le­piła moje ciało. Ulica przy­po­mi­nała rzekę. Ir­ra­cjo­nal­nie po­sta­no­wi­łam szu­kać schro­nie­nia. Ra­tun­kiem wy­dały mi się drzwi bramy jed­nej z ka­mie­nic. Ja­kiś męż­czy­zna uchy­lił wła­śnie ma­sywne wrota, by wejść do środka. Wpa­dłam na niego, nim mi je za­mknął przed no­sem. Chcia­łam ura­to­wać za­war­tość to­rebki od uto­nię­cia. Bez sensu, bo i tak wszystko było już mo­kre.

Fa­cet był wy­soki i bar­czy­sty. Sku­tecz­nie za­ta­ra­so­wał przej­ście, więc mu­sia­łam się prze­ci­snąć obok niego, by do­paść su­chej bramy.

Ude­rzył mnie jego za­pach. Za­wsze by­łam kiep­ska w roz­róż­nia­niu per­fum, ale on pach­niał bo­sko, słoń­cem i desz­czem jed­no­cze­śnie oraz sobą. Spoj­rzał na mnie lekko roz­ba­wiony, a ja za­nie­mó­wi­łam, pa­trząc z za­chwy­tem w jego nie­bie­skie oczy.

Od­kąd pa­mię­tam, mia­łam fan­ta­zję ero­tyczną, by ko­chać się z nie­zna­jo­mym w bra­mie, w stru­gach desz­czu. Gdy więc za­czął mnie ca­ło­wać i do­ty­kać, od­da­łam mu się z pło­mien­nym en­tu­zja­zmem.

Jego cie­płe ręce gła­dziły mnie po szyi i pier­siach. Chwy­cił mnie za po­śla­dek, a drugą ręką roz­piął pa­sek i za­mek w swo­ich spodniach. Pod­cią­gnął mi su­kienkę, by się­gnąć do maj­tek, któ­rych dziś nie mia­łam. Uśmiech­nął się, ob­ró­cił ple­cami do sie­bie i wszedł we mnie. Jego pe­nis był go­rący, twardy, pa­so­wał ide­al­nie. Ni­gdy nie czu­łam ta­kiego pod­nie­ce­nia. Wcho­dząc we mnie raz za ra­zem, ca­ło­wał mnie po szyi i pod­gry­zał de­li­kat­nie uszy. Skoń­czy­łam z krzy­kiem przy czwar­tym lub pią­tym pchnię­ciu. Mia­łam gę­sią skórkę na ca­łym ciele, drża­łam, z tru­dem ła­pa­łam od­dech. On skoń­czył chwilę póź­niej. Ob­ró­cił mnie do sie­bie i znów na­mięt­nie po­ca­ło­wał. Czy ja śni­łam?

Dzwo­nek do­mo­fonu przy­wró­cił nas do re­al­no­ści, drzwi się otwo­rzyły i z wielką paczką wła­do­wał się ku­rier. Wy­ko­rzy­sta­łam mo­ment i ucie­kłam w deszcz przez uchy­lone drzwi. Zo­sta­wi­łam mo­jego nie­ziem­skiego ko­chanka z opusz­czo­nymi spodniami, w bra­mie z ku­rie­rem.

Śmia­łam się jak wa­riatka. Bie­głam w desz­czu i nisz­czy­łam nowe san­dały, ska­cząc jak trzy­latka po ka­łu­żach. By­łam już pewna, że roz­wód był ab­so­lut­nie do­brą de­cy­zją, a na mnie czeka piękne ży­cie pełne nie­spo­dzia­nek. Go­dzinę po roz­wo­dzie zre­ali­zo­wa­łam fan­ta­zję ho­łu­bioną od dwu­dzie­stu lat. Pa­weł ni­gdy nie chciał ko­chać się w desz­czu i bar­dzo do­brze, bo wła­śnie prze­ży­łam naj­bar­dziej nie­sa­mo­wity seks w ży­ciu. To wspo­mnie­nie to po­czą­tek no­wego roz­działu. Wi­taj, sin­gielko! Mo­żesz le­gal­nie ko­chać się, z kim ze­chcesz!

Wie­czór

Sie­dzia­łam w moim uko­cha­nym fo­telu, z książką i kub­kiem go­rą­cej her­baty na sto­liku. Jed­nak na­wet nie otwo­rzy­łam książki, bo wciąż wra­ca­łam my­ślą do chwili, gdy nie­zna­jomy wsu­wał we mnie ku­tasa, do tych emo­cji i pa­sji, z jaką mnie pie­przył. Czu­łam za­pach desz­czu i znów ro­bi­łam się wil­gotna. Tę­sk­ni­łam do or­ga­zmu, który przy­szedł tak lekko i na­tych­miast.

A po­tem za­czę­łam się za­sta­na­wiać, czy ja do cho­lery je­stem nor­malna? Ma­rzę o ob­cym go­ściu, za­miast ra­cjo­nal­nie po­my­śleć o swoim kre­tyń­skim za­cho­wa­niu. Stop, speł­ni­łam ma­rze­nie, więc su­per, ale dla­czego bez gumy? Ja­sna cho­lera, czy on był zdrowy? Kurna, z rana po­bie­gnę zro­bić so­bie kom­plek­sowe ba­da­nia. Brawo ja! A tyle na­ga­da­łam Be­nia­mi­nowi o od­po­wie­dzial­nym sek­sie: „Myśl, na­wet gdy emo­cje biorą górę”! Nie ma co, da­łam nie­zły po­pis.

Przez po­nad dwa­dzie­ścia lat ży­cia mia­łam jed­nego ko­chanka. Oka­zji do sko­ków w bok mnó­stwo, ale nie in­te­re­so­wali mnie obcy fa­ceci. Na­wet gdy ja­kiś mi się spodo­bał i mia­łam ochotę na seks, to wra­ca­łam do domu i ko­cha­łam się z mę­żem. Nie czu­łam naj­mniej­szej po­trzeby spraw­dze­nia, jak to jest z kim in­nym.

Dziś wie­dzia­łam, że to zdrada Pawła do­pro­wa­dziła do mo­jej. Prze­stał być uważny na moje po­trzeby, za­czął upra­wiać ru­ty­nowo seks w środy, piątki i nie­dzielę wie­czo­rem i przy­sta­wać na ini­cjo­wane przeze mnie szyb­kie po­ranne nu­merki. Nic po­nad to. Prze­stał mnie za­uwa­żać. Zro­biło się nudno. Z pracy wra­cał do domu go­dzinę, dwie póź­niej. Za­czął grać w te­nisa w so­bot­nie przed­po­łu­dnia, za­miast jeź­dzić z nami w góry. Do czasu, gdy po­znał Magdę, wo­lał wra­cać, na­wet w środku nocy, by za­snąć wtu­lony we mnie, póź­niej już dzwo­nił o dzie­wią­tej wie­czo­rem, że pada i idzie się prze­spać do ho­telu.

Nie wie­dzia­łam, że ma ro­mans, na­wet ob­ser­wu­jąc tyle zmian. Mówi się, że ko­biety czują, wie­dzą ta­kie rze­czy. Ja nie po­czu­łam albo po­czu­łam i wy­bra­łam drogę na skróty, idąc do łóżka z Bła­że­jem.

W syl­we­stra ga­dał z kimś kil­ka­na­ście mi­nut, tuż po pół­nocy. Niby to jego mama za­jęła mu tyle czasu. Wtedy po raz pierw­szy po­czu­łam fałsz. Na im­pre­zie ra­zem z nami ba­wił się wtedy Bła­żej. Wy­cią­gnę­łam go ci­cha­czem do mo­jego auta za­par­ko­wa­nego ulicę da­lej i po­zwo­li­łam się prze­le­cieć. To nie był pierw­szy raz. Od dwóch mie­sięcy spo­ty­ka­li­śmy się ukrad­kiem.

Gdy wró­ci­łam po pół­go­dzi­nie, cała czer­wona i pach­nąca sek­sem, Pa­weł pił z Ka­ro­lem i na­wet nie za­uwa­żył, że mnie nie ma. Klep­nął mnie w ty­łek i po­pro­sił, że­bym im przy­nio­sła coś do je­dze­nia.

Póź­niej wszystko po­to­czyło się bły­ska­wicz­nie. Magda nie wy­trzy­mała. Zdo­była mój nu­mer i za­częła do mnie pi­sać, a ja, przy­parta do muru, mu­sia­łam coś z tym fan­tem zro­bić. I za­pa­dła de­cy­zja – roz­wód.

Ja­koś mnie to wszystko za­sko­czyło. Roz­pa­dła się re­la­cja z Bła­że­jem, a dziś za­li­czy­łam seks z ob­cym przy­pad­ko­wym fa­ce­tem. Chyba się po­gu­bi­łam. Czy ja wiem, do­kąd zmie­rzam, kim je­stem?

Może na Di­scor­dzie na­pi­sa­ła­bym do Moni? Pod­po­wie­dzia­łaby mi, co zro­bić. Do­brze, że były ta­kie fajne osoby w na­szej Men­tal­way­an­dii. Co­ty­go­dniowe spo­tka­nia z Mo­niką otwo­rzyły mnie na nowe do­zna­nia, na szu­ka­nie swo­ich stref przy­jem­no­ści. Zro­zu­mia­łam, jak czę­sto przej­mu­jemy się tym, co o nas my­ślą inni, za­miast po pro­stu cie­szyć się sek­sem. Po­pro­szę ją o kon­sul­ta­cje. Kur­czę, chyba tro­chę się po­gu­bi­łam. Jak się na­zy­wał jej ka­nał na Tik­Toku? Ach tak, Pi­kantna Edu­ka­cja. Po­sta­no­wi­łam, że nim za­dzwo­nię, po­szu­kam ja­kichś pod­po­wie­dzi. Czas na edu­ka­cję sek­su­alną dla sin­gielki lat trzy­dzie­ści sie­dem, która pla­nuje od­kryć seks na nowo.

Gdy z te­le­fonu roz­brzmiał głos Mo­niki: „Czy wie­cie, jak po­więk­szyć pe­nisa w pięć mi­nut?”, do­biegł mnie gło­śny śmiech, a na pod­łogę po­sy­pały się ja­kieś przed­mioty.

– Ma­muś, le­d­wie się roz­wio­dłaś, a już tra­fi­łaś na go­ścia z mar­nym sprzę­tem? – wy­char­czał, wy­jąc ze śmie­chu, mój syn.

– Be­nek, uspo­kój się, pro­szę. Ja tu się edu­kuję! Po­sta­no­wi­łam na nowo za­cząć ko­rzy­stać z przy­jem­no­ści ży­cia.

– Gdzie ty się edu­ku­jesz? Na Tik­Toku? Za­wsze wo­la­łaś coś po­czy­tać. Skąd ten po­mysł?

– Idę z du­chem czasu. A tak na se­rio, na Men­tal­way­an­dii po­zna­łam świetną men­torkę w kwe­stiach seksu. Jest po psy­cho­lo­gii i sek­su­olo­gii, pro­wa­dzi Pi­kantną Edu­ka­cję w róż­nych me­diach spo­łecz­no­ścio­wych. Na­grywa pro­ste fil­miki o sek­sie, nie­głu­pie, z dy­stan­sem. Dają do my­śle­nia. Do­wie­dzia­łam się, że or­gazm łech­tacz­kowy jest nor­malny i taki ma więk­szość ko­biet, a pe­nis jest mi­łym do­dat­kiem, choć cza­sem bar­dzo po­żą­da­nym.

– Ma­muś, li­to­ści. Je­stem peł­no­letni i też już wiem co nieco.

– Nie ma po­wodu, że­byś nie mógł wie­dzieć wię­cej. Twoja part­nerka na pewno mi po­dzię­kuje, jak się do­wie, że za­dba­łam o to, że­byś wi­dział co, gdzie i dla­czego, i że pod­sy­łam ci rze­telne ma­te­riały edu­ka­cyjne. – Pu­ści­łam do syna oczko.

– Ha ha! Ja­sne! A ja na­gle, jak wu­jek Olek, stwier­dzę, że pe­nisy to moja mi­łość, i stra­cisz prze­wagę. Bo na pe­ni­sach to ja się znam le­piej.

– Mo­jego bra­ciszka zo­staw w spo­koju. A dziew­czyny bie­ga­jące z go­łym tył­kiem po na­szym domu to ro­zu­miem były te­sty na pra­wi­dłową orien­ta­cję sek­su­alną? Tak?

– Do­bra, pod­daję się. W su­mie za nie­całą go­dzinę wpad­nie Anka i może zo­sta­nie do rana. Nie masz nic prze­ciwko temu?

– Ko­cha­nie, gdyby nie to, że to twoje ostat­nie dni w domu, to bym cię pro­siła o usta­la­nie wcze­śniej ta­kich atrak­cji ze mną. Dziś ci wy­ba­czam. Prośba: wolę mu­zykę od po­ję­ki­wa­nia, a z tego, co ko­ja­rzę, to ona była ostat­nio dość gło­śna.

– Po­my­ślę o ja­kiejś mu­zyce. Chyba że chcia­ła­byś po­słu­chać kon­kret­nej płyty, to daj znać, bo bę­dzie gło­śniej niż ci­szej, je­śli ma za­głu­szyć Ankę!

– Wie­dzia­łam, że to ona. Obie­cuję ci, że jak ja ko­goś po­znam, a ty aku­rat bę­dziesz w domu, to też za­dbam o oprawę mu­zyczną. Do­bra, ko­cha­nie, skoro mamy mało czasu do wa­szego spo­tka­nia, to zróbmy szybko cie­płą ko­la­cję. I w so­botę masz wolną chatę. Dziew­czyny zor­ga­ni­zo­wały mi im­prezę roz­wo­dową, co­kol­wiek to zna­czy.

Fajny był ten mój syn. By­łam z niego bar­dzo dumna. Na ra­zie nie miał po­ję­cia, jak wy­gląda do­bra re­la­cja, bar­dziej szu­kał za­spo­ko­je­nia i eks­pe­ry­men­to­wał. Przy­po­mi­nał mi mo­jego brata. Olek w jego wieku też głów­nie do­świad­czał. Ale gdy się za­ko­chał, to od razu się zmie­nił, doj­rzał. Już my­śle­li­śmy, że bę­dzie wiecz­nym Pio­tru­siem Pa­nem.

Be­nek na ra­zie głów­nie in­te­re­so­wał się swoim pro­jek­tem NFT. Ślę­czał nad gra­fi­kami i two­rzył ja­kiś świat, który przy­po­mi­nał mi me­ta­wer­sum. By­łam cie­kawa, co mu z tego wyj­dzie. Na by­cie bab­cią by­łam jesz­cze za młoda, więc może do­brze, że bar­dziej po­chła­niała go praca, a za chwilę za­pewne stu­dia.

Tak jak ja, ła­two na­wią­zy­wał re­la­cje i tak jak ja, rzadko chciał je po­głę­biać. Po­zor­nie otwarty, opo­wia­dał o wszyst­kim, a tak na­prawdę po­trze­bo­wał wielu go­dzin roz­mów, by się otwo­rzyć. Uparty jak osioł, bro­nił swo­ich po­my­słów i od za­wsze był nie­za­leżny. Nie pro­sił nas o pie­nią­dze, ale o in­we­sty­cje w jego po­my­sły. Temu ni­gdy nie po­tra­fi­li­śmy się oprzeć, bo dużo faj­niej było być in­we­sto­rem i po­ma­gać re­ali­zo­wać kon­kretny pro­jekt, niż sły­szeć: „Ma­muś, po­trze­buję kasę na coś tam”.

Do­bra, pora ro­bić ko­la­cję, to po­ga­damy so­bie tro­chę, nim przyj­dzie pani ha­ła­su­jąca.

Mama

Dzwo­nek do drzwi. So­bota, siódma rano, kogo po­rą­bało? Zwle­kłam się z łóżka, bo szansa, że Be­nia­min otwo­rzy, była ze­rowa.

A jed­nak mnie ubiegł i wi­tał się z kimś ra­do­śnie w drzwiach.

– Bab­cia! A to nie­spo­dzianka! Zo­sta­niesz dłu­żej? Wła­śnie lecę na mały spa­ring z chło­pa­kami, ale wrócę koło dwu­na­stej.

– Be­nuś, wpa­dłam tylko na szybką kawę z mamą. Jak chcesz po­ga­dać, to przyjdź póź­niej do nas – po­wie­działa moja mama, tro­chę za­wie­dziona.

– Bab­ciu, to wpadnę koło osiem­na­stej. Mama idzie dziś na im­prezę z sa­ba­tem. Zo­stał­bym sam, a tak ra­zem w coś za­gramy i zjemy ko­la­cję? Co? Do dzie­wią­tej mam czas, póź­niej je­stem umó­wiony.

– Czyżby pan­nie krzy­czą­cej było mało lub wy­szła nie­na­sy­cona? – za­py­ta­łam zza jego ple­ców. – Cześć, ma­muś, już ro­bię nam kawkę, taką pyszną, jak lu­bisz.

– Mam szar­lotkę – z uśmie­chem po­wie­działa mama.

– No co ty! A ja wy­cho­dzę! Ma­muś, bła­gam, zo­staw mi ka­wa­łek.

– Za­sta­no­wię się – dro­czy­łam się z sy­nem. – Baw się do­brze z chło­pa­kami, pa!

O co cho­dzi? Mama tak rano, bez uprze­dze­nia? Po­czu­łam zde­ner­wo­wa­nie – to nie w jej stylu. Tylko spo­koj­nie, za­raz się wszyst­kiego do­wiem.

– Ma­muś, cał­kiem się cie­bie nie spo­dzie­wa­łam. Coś się stało?

– Tak, wpa­dłam po­ga­dać. Mar­twię się o cie­bie i chcę wie­dzieć, jak so­bie ra­dzisz z tą całą sy­tu­acją.

– Mamo, mia­łam po­nad pół roku, żeby się oswoić z my­ślą o roz­wo­dzie. Pa­weł pra­wie od razu za­miesz­kał z Magdą. Luz, na­prawdę!

– Nie wy­daje mi się. Wiesz, mogę się my­lić. Tak so­bie po­my­śla­łam, że zo­sta­niesz za chwilę zu­peł­nie sama, a ty ni­gdy sama nie miesz­ka­łaś. Boję się, że po­znasz byle kogo i za­miesz­kasz z nim ze stra­chu. Boję się, że ko­lejny fa­cet cię oszuka, jak Pa­weł. Więc przy­szłam, żeby ci po­wie­dzieć, że bar­dzo cię ko­cham, i że co­kol­wiek byś nie wy­my­śliła, na­wet bar­dzo głu­piego, to się nie zmieni. Za­wsze mo­żesz li­czyć na mnie i na tatę. Pa­mię­taj – za­wsze. I mo­żesz przyjść po­ma­ru­dzić, gdy bę­dziesz smutna. Nic się nie zmie­niło.

– Mamo, bar­dzo cię ko­cham. Wiem, że mogę na was li­czyć. Za­wsze by­li­ście obok i cze­ka­li­ście na sy­gnał ode mnie czy Olka, że po­trze­bu­jemy po­mocy. Nie pa­ko­wa­li­ście się nam w ży­cie i po­zwa­la­li­ście na sa­mo­dzielne wy­bory. Je­stem wam za to ogrom­nie wdzięczna. Te­raz dam so­bie radę. I to nie do końca jest tak, że Pa­weł mnie oszu­kał, nie by­łam bez winy. Mó­wi­łam wam – też mia­łam ko­chanka.

– To był tylko sku­tek jego wcze­śniej­szego kłam­stwa. Iga, ja pa­mię­tam, jak bar­dzo cię za­wiódł, kiedy się do­wie­dzia­łaś, co zro­bił z Be­nia­mi­nem. Wi­dzia­łam, jak się sta­rasz. Wtedy znisz­czył wa­szą re­la­cję. To kłam­stwo było mię­dzy wami przez ko­lejne lata, aż do­pro­wa­dziło do zdrady i roz­sta­nia. Od po­czątku bu­do­wa­li­ście na kłam­stwie. Tego się nie da za­po­mnieć.

– Ma­muś, ja ni­gdy tak na to nie pa­trzy­łam. Wiesz, nie było mi lekko. Wtedy po raz pierw­szy z tatą po­wie­dzie­li­ście, że je­żeli będę chciała odejść od Pawła, to zro­zu­mie­cie. Nie po­tra­fi­łam tego zro­bić i za­brać Ben­kowi taty. Wy­da­wało mi się to zbyt błahe jako po­wód do roz­sta­nia. Te­raz do mnie do­tarło, że na­sza re­la­cja wtedy ru­nęła, a ja na siłę pró­bo­wa­łam ją utrzy­mać.

– Z boku wi­dać wię­cej, ko­cha­nie. Poza tym, my z tatą ob­ser­wu­jemy cię całe twoje ży­cie i te­raz wiemy, że pro­ble­mem nie jest roz­wód, tylko to, że zo­sta­niesz sama. Be­nia­min miał wąt­pli­wo­ści, czy nie zmie­nić uczelni.

– Mamo, co ty opo­wia­dasz?

– Za­sta­na­wiał się, czy zo­stać w domu, czy le­piej, jak bę­dziesz miała prze­strzeń do rand­ko­wa­nia. To bar­dzo mą­dry chło­piec. Po­wie­dzia­łam mu, że prę­dzej czy póź­niej i tak się wy­pro­wa­dzi, więc szkoda, by re­zy­gno­wał ze swo­ich ma­rzeń. Po­świę­ca­nie się dla ko­goś ni­gdy nie jest do­bre. Tra­cimy wtedy część sie­bie, na­ra­stają w nas pre­ten­sje i żal, a tym szko­dzimy mi­ło­ści.

– Dzię­kuję, też bym mu to po­wie­działa, gdyby ra­czył ze mną po­roz­ma­wiać.

– Nie bądź za­zdro­sna! W końcu od ma­lut­kiego wy­cho­wy­wa­li­śmy go po tro­chu wszy­scy. Po­trze­bo­wał się wy­ga­dać. Wy­słu­cha­li­śmy go z tatą, a on, sam zresztą, do­szedł do wnio­sku, że jed­nak nie zmieni pla­nów.

– Tego by jesz­cze bra­ko­wało. Nic mi nie bę­dzie, dam so­bie radę. Nie wiem, czy je­stem go­towa na re­la­cję, ra­czej nie. Może po­znam kilku fa­ce­tów, wy­sza­leję się, za­li­czę drugą mło­dość, któ­rej ni­gdy nie mia­łam. Mamo, nie martw się.

– Wiem, ko­cha­nie. Z tatą chcemy tylko, że­byś wie­działa, że je­ste­śmy i że cię wspie­ramy. Je­żeli mu­sisz, to po­sza­lej. Ja­koś to prze­ży­jemy. Za­dbaj o sie­bie. Za­bez­pie­czaj się, pro­szę.

– No wiesz! Mamo, ja zwa­riuję, czuję się jak uczniak. Wiem, jak się za­bez­pie­czać, nie martw się, je­stem do­ro­sła. Pijmy kawę, jedzmy pyszną szar­lotkę i opo­wiedz mi, co tam u was!

Jak ja ją ko­cha­łam! Moja ma­muś. Uff, jed­nak by­łam kre­tynką: „Wiem, jak się za­bez­pie­czać”? Tylko jak przy­szło co do czego, to z pierw­szym lep­szym w bra­mie, bez ni­czego. Kurde! Zro­bi­ła­bym to jesz­cze raz. Ten fa­cet bę­dzie mi się śnił po no­cach. Te nie­sa­mo­wite nie­bie­skie oczy i jego pe­nis, gdy mnie wy­peł­niał swym go­rą­cem. Mrrr. Chcia­łam jesz­cze.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki