Shades of Revenge - Ewelina Kwiatek, Magdalena Jachnik - ebook + audiobook
BESTSELLER

Shades of Revenge ebook i audiobook

Ewelina Kwiatek, Magdalena Jachnik

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Chloe Eaton i jej brat Michael przez całe życie byli przekonani, że wyjazdy ich ojca są związane z delegacjami w pracy. Nie mieli pojęcia, że mężczyzna jest prezesem klubu motocyklowego. W dniu, kiedy dowiadują się prawdy, ich świat wywraca się do góry nogami. 

Prezes mianuje syna na swojego następcę. Chłopak po skończeniu osiemnastu lat wyjeżdża. Chloe udaje się z tym pogodzić i prowadzi zwyczajne życie. Gdy kończy studia, snuje plany na przyszłość. Jednak jeden telefon od brata wszystko zmienia. 

Dziewczyna dowiaduje się, że jej ojciec został zamordowany. Ta szokująca informacja sprawia, że Chloe staje się częścią motocyklowego świata, czego nigdy by się nie spodziewała.

Kobieta planuje zemstę na potencjalnym mordercy ojca. Żeby jej dokonać, będzie musiała zdobyć zaufanie Theo Bensona – wiceprezesa klubu Dark Knights. 

Opis pochodzi od wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 280

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 5 min

Lektor: Magdalena Jachnik
Oceny
4,3 (306 ocen)
185
63
28
22
8
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AgaWiktoria

Z braku laku…

Hmm... czekałam, pomysł dobry, ale mnie nie wciągnęła w ogóle. Bohaterowie mało wyraziści, akcja słaba
70
Tamtamo

Z braku laku…

Oj. Pomysł był dobry ale wykonanie zawiodło. Począwszy od błędów językowych, mieszania czasów w ramach jednego ustępu, po kiepskie rozpisanie opowieści, która bardziej przypomina streszczenie niż powieść. Autorki prześlizgnęły się po klubie motocyklowym traktując go jako tło dla rodzeństwa. Nie dowiedzieliśmy się niczego o członkach gangu. Byli niczym statyści filmowi. Nie wykorzystano możliwości jaką dawało wprowadzenie do gangu dorosłego już syna prezesa. Dowiedzieliśmy się, że przeszedł szkolenie i był na cenzurowanym. To trochę mało. Książka bardziej przypomina zarys powieści.
40
kartii

Nie polecam

nawet nie wiem co napisac...dawno nie czytałam tak słabej książki, pomysł był nawet dobry, ale wykonanie już słabiutkie, cały czas miałam wrażenie ze czytam jakieś streszczenie, wszystko dzialo sie w glowach bohaterow, a dialogi jak juz sie pojawialy to były bardzo skromniutkie i na poziomie szkoły podstawowej
20
madlenna1

Nie polecam

Psni Jachnik powinna zarzucic pisanie ..
20
Ruddaa

Z braku laku…

Jeso jakie to bylo nudne!!!!!!
10

Popularność




Copyright © 2022

Ewelina Kwiatek & Magdalena Jachnik

Wydawnictwo NieZwykłe

All rights reserved

Wszelkie prawa zastrzeżone

Redakcja:

Anna Adamczyk

Korekta:

Wiktoria Kulak

Karolina Piekarska

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8320-312-6

Prolog

Chloe

Znacie to uczucie ekscytacji, kiedy macie przed sobą ważną misję, gdy czeka was podróż w nieznane? Gdy nie wiecie, czego się spodziewać, ale mimo to emocje w was buzują, grożąc wybuchem? O tak, ja znam to aż za dobrze. Z jednej strony, na samą myśl o tym, co ma się wydarzyć, czuję się, jakbym miała eksplodować od nadmiaru energii, a przez moje ciało przepływa fala entuzjazmu i ogromnego pobudzenia, ale z drugiej – nie mogę się pozbyć tego dziwnego uczucia, które zalęgło się gdzieś głęboko we mnie. Im bardziej chcę je zepchnąć w ciemną otchłań, by zniknęło, tym częściej mi o sobie przypomina. Nie jest na tyle mocne, by mnie sparaliżować, ale wiem, że ono cały czas tam jest.

Strach.

Obawa przed nieznanym.

Nigdy nie spodziewałam się, że stanę przed tak ważnym zadaniem, które jednocześnie będzie tak bardzo niebezpieczne. Wszystko zależało ode mnie, każdy mój ruch, każdy gest, każde słowo musiało być dokładnie przemyślane, ponieważ nie było miejsca na pomyłki. Wiedziałam, że na początku będę bacznie obserwowana, jak zwierzę w klatce, po którym nie wiadomo, czego się spodziewać. Nie miałam co do tego żadnych wątpliwości, bo pewnie na ich miejscu postąpiłabym tak samo. Jednak to ode mnie zależało powodzenie tej misji i oby udało mi się doprowadzić sprawy do samego końca. Oczywiście to nie tak, że w siebie nie wierzyłam, ponieważ doskonale znałam swoje możliwości. Przez ostatni miesiąc byłam do tego skrupulatnie przygotowywana, analizowałam wiele różnych scenariuszy, uczyłam się działania pod presją, tak by w obliczu zagrożenia nie zdradzić się od razu. Na początku nie było mi łatwo, bo głęboko zakorzenione odruchy dawały o sobie znać, jednak z dnia na dzień, pod czujnym okiem Michaela, nabierałam wprawy i radziłam sobie ze wszystkim coraz lepiej. Trwało to do zeszłego tygodnia, gdy stwierdził, że jestem gotowa.

Czy martwił się o mnie? Jeśli tak, to starał się mi tego nie okazywać. Dlaczego? Może dlatego, by mnie dodatkowo nie stresować? Chociaż, gdy myślę o tym dłużej, to dochodzę do wniosku, że nie zgodziłby się na ten pomysł, gdyby nie miał choć dziewięćdziesięcioprocentowej pewności, że nasz plan może wypalić. Lepsze to niż nic. Tak więc stoję tu, czekając na to, co ma za chwilę nadejść.

Czy czuję ekscytację?

Tak. I to jaką…

Czy wiem, co mnie czeka?

Zdecydowanie nie.

Nieważne, ile scenariuszy przeanalizowałam, zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystko można przewidzieć, gdy w równaniu jest tak wiele niewiadomych. Od ponad miesiąca przygotowywałam się do tej misji i mam za dużo do stracenia, aby teraz wątpić we własne możliwości.

Jestem siostrą Michaela, więc kto inny miałby tego dokonać? To nasza zemsta, krew za krew.

Mam na imię Chloe, a to moja historia.

Rozdział 1

Chloe

Od małego ja i mój brat byliśmy wychowywani głównie przez mamę, która była dla nas wszystkim. Starała się, jak mogła, byśmy mieli to, czego potrzebujemy, dawała nam poczucie bezpieczeństwa i otaczała bezgraniczną miłością. Jako dziecko nie rozumiałam, dlaczego moje koleżanki mają oboje rodziców, którzy o nie dbają i bawią się z nimi, a my nie.

Mama i tata razem – niby nic niezwykłego, ale było to pojęcie rodziny, którego nie rozumiałam. Widziałam radość w ich oczach, gdy opowiadały o kolejnej wycieczce, na którą zostały zabrane. O wczasach, na które wspólnie wyjeżdżali, zabawach na plaży, budowaniu zamków z piasku. O wieczorach spędzonych na graniu w gry planszowe albo oglądaniu bajek. Nie mogłam powiedzieć, że żadnej z tych rzeczy nie zaznałam, ponieważ byłoby to kłamstwo, ale to nie była moja codzienność. Czy czułam nutkę zazdrości? W pewnym stopniu tak. My od zawsze byliśmy tylko we troje.

Ojciec oczywiście był obecny w naszym życiu, ale bardziej jako gość. Nie mogłam więc pobiec do niego, gdy rozbiłam kolano, goniąc brata, bo znów mnie zaczepiał albo gdy po raz pierwszy spadłam z roweru i nabiłam sobie guza. Przyjeżdżał w odwiedziny tylko raz w miesiącu i spędzał z nami cały weekend, poświęcając nam każdą minutę swojego cennego czasu, próbując w ten sposób wynagrodzić swoją nieobecność. Starałam się doceniać te dni i chłonęłam je całą sobą, zapisując każdą chwilę głęboko w pamięci. Jednak nic nie mogłam poradzić na to, że każdy jego wyjazd wywoływał u mnie niewyobrażalny ból. Jakby wraz z nim odrywano mi kawałek mojego dziecięcego serca. Bo jak wytłumaczyć to czterolatce tak, by zrozumiała? Tego chyba nikt nie potrafiłby racjonalnie zrobić tak, aby nie odbiło się to na mojej świadomości.

– Gdzie idziesz? – Złapałam go za kolano, a z moich oczu wydobywały się łzy. Gdy tylko poczuł moje małe rączki, przykucnął przede mną.

– Wiesz, córciu, tatuś musi teraz jechać w delegację, ale za miesiąc znów będziemy razem. – Po raz kolejny usłyszałam to samo zapewnienie.

– Wiem, ale mi jest tak bardzo smutno. Nie jedź!

– Takie księżniczki, jak ty, nie powinny płakać.

– Dobrze, tatku, będę dzielna. – Spuściłam główkę, wbijając wzrok w tenisówki.

Po każdym takim weekendzie żyłam nadzieją, że już wkrótce znów się zobaczymy, bo tylko ona sprawiała, że byłam w stanie przetrwać ból rozstania. Ale nie zmieniało to faktu, że tęskniłam. I to bardzo… Nic nie mogło zapełnić tej pustki. Na szczęście ojciec należał do bardzo słownych mężczyzn i ani razu nie złamał swojej obietnicy. Więc zawsze wyczekiwałam i odliczałam dni do naszego kolejnego spotkania.

Gdy już przyjeżdżał, większość czasu spędzaliśmy w domu. Małym, przytulnym i niczym niewyróżniającym się. Był dla nas idealnym schronieniem. Rzadko kiedy z niego wychodziliśmy, chyba że na ogród mieszczący się z tyłu, z daleka od wścibskich oczu sąsiadów. Każdy weekend, kiedy tata był z nami, wyglądał tak samo. Parkował swoim zdezelowanym, starym pick-upem na podjeździe, bawił się z nami, podczas gdy mama szykowała obiad. Przy wspólnych posiłkach było mnóstwo wygłupów, śmiechów i żartów. Popołudniami oglądaliśmy razem bajki w telewizji, potem pomagał nam przy kąpieli, a na koniec czytał na dobranoc albo opowiadał wymyślane przez siebie historyjki.

Przez chwilę mogłam doświadczyć tego, co moje koleżanki miały na co dzień. Posiadałam rodzinę, o której skrycie marzyłam. To był nasz czas, magiczne chwile, które starałam się zapamiętać, zatrzymać na zawsze, by w gorszych momentach móc do nich wracać.

***

Jako kilkulatka wielokrotnie poruszałam temat naszej rodziny w rozmowach z mamą. Za każdym razem przebiegały one bardzo podobnie:

– Mamuś, dlaczego tata nie może mieszkać z nami cały czas? Tęsknię za nim tak mocno – zaczynałam głosem pełnym stłumionych emocji, które szukały ujścia.

– Chloe, skarbie, mówiłam ci już, że tatuś ma pracę, która polega na tym, że musi często wyjeżdżać w delegacje – odpowiadała mama, ani na moment nie spoglądając w moje oczy, jakby bała się wyjawić prawdę. Chyba po pewnym czasie były to już zdania wypowiadane niemalże automatycznie.

– Wiem o tym, ale przecież pracę można zawsze zmienić. Dlaczego nie może być bliżej nas? – Nie dawałam jej spokoju, ale tak bardzo pragnęłam to wszystko zrozumieć.

– Kochanie, to nie jest tak łatwe, jak może ci się wydawać. Przyjdzie taki moment, kiedy podrośniesz i będziesz trochę starsza, gdy razem z tatą porozmawiamy z wami i wszystko wytłumaczymy. Musisz mi uwierzyć, jeśli mówię ci, że to, co robimy, decyzje, które podjęliśmy, miały na celu wyłącznie wasze dobro. Nigdy nie wybaczylibyśmy sobie, gdyby coś się wam stało. Wiem, że dla ciebie to tylko puste słowa, ale kiedyś wszystko zrozumiesz. – Tym razem mama i tak powiedziała więcej niż zazwyczaj. Choć w jednym miała rację – mój dziecięcy umysł nie był w stanie przetworzyć tego, co później usłyszałam. Dałam jej jednak spokój. Przynajmniej na razie. Wiedziałam, że kiedyś jeszcze do tego wrócę.

– No dobrze… – odparłam, nie chcąc już ciągnąć jej za język, gdyż byłam pewna, że i tak nic więcej nie wskóram.

– Skoro już sobie to wyjaśniłyśmy, zmykaj i poszukaj Michaela, za dziesięć minut obiad. – Uśmiechnęła się do mnie, ale wiedziałam, że nie był to szczery uśmiech, bo nie sięgał jej oczu. Myślę, że trochę bała się tego, że już wkrótce przyjdzie pora na szczerą rozmowę. Rozmowę, na którą nie była gotowa. Nie spodziewałam się, że gdy ta chwila nadejdzie, zmiecie z powierzchni wszystko to, co udało nam się zbudować przez lata.

***

Pamiętam, jak pewnej soboty, gdy akurat był z nami tato, mamie zepsuł się samochód. Wracała akurat z zakupów, kiedy spod maski zaczął wydobywać się biały dym. Ledwo udało jej się dojechać do domu. Nasz ojciec, jak na prawdziwego mężczyznę przystało, potrafił naprawić dosłownie wszystko, a garaż, który znajdował się na tyłach domu, zaopatrzony był w najpotrzebniejsze narzędzia. Zaparkował w nim auto mamy, podniósł maskę, uprzednio się odsuwając, zanim chmura gorącej pary zdążyłaby buchnąć mu prosto w twarz. Tu zajrzał, tam coś postukał i już wiedział, co jest nie tak. Poprosił mamę o kartkę i długopis, po czym zapisał na niej kilka słów i podał jej, mówiąc:

– Jessica, tu masz listę rzeczy, które będą mi potrzebne. Jak tylko mi je przywieziesz, zaraz zabiorę się do pracy. – Zbliżył się i skradł jej szybkiego buziaka.

Mama niechętnie się od niego odsunęła i na odchodne posłała wymowne spojrzenie. Ech, czasem ich nie rozumiałam… Wzięła pick-upa taty i pojechała do najbliższego sklepu motoryzacyjnego oddalonego zaledwie dwie mile od naszego domu. Nie było jej dwadzieścia minut. Gdy wróciła i przekazała mu zakupy, spojrzeliśmy razem z Michaelem na uśmiechniętą twarz taty, który po chwili powiedział do nas:

– Kto z was, maluchy, chce mi dziś pomagać? Chyba przyszła pora, abym czegoś was nauczył. – Jak na komendę, zerwaliśmy się na równe nogi i pobiegliśmy w kierunku oddalającego się taty.

– Ja, ja!!! – krzyczeliśmy jedno przez drugie tak, by nas usłyszał.

Pierwszy w garażu, zaraz po naszym tacie, zjawił się oczywiście Michael. Był starszy ode mnie o trzy lata i dużo szybszy, co bardzo często wykorzystywał. Mimo że starałam się ze wszystkich sił mu dorównać, nic to nie dawało.

– Podejdźcie bliżej, z takiej odległości niczego nie zobaczycie, a ja chciałbym, żebyście wiedzieli, o czym mówię. Widzicie? Ta metalowa kratka to chłodnica, która pomaga utrzymać odpowiednią temperaturę silnika – zaczął swój wywód tata, a my słuchaliśmy jego słów jak zaczarowani. – A ten gumowy wężyk doprowadza płyn chłodzący do silnika. I to on odpowiada za dzisiejszą usterkę. Przypatrzcie się dokładnie, a zobaczycie pęknięcie, o, dokładnie tutaj. Widzicie? – Wskazał palcem na uszkodzony fragment. – Wystarczy wymienić wężyk na nowy i po kłopocie. Chloe, podaj mi torbę, którą przywiozła mama, a ty, Mike, przynieś mi ten różowy płyn… – kontynuował swoim niskim głosem, rozdzielając nam zadania.

– A co teraz będziemy robić? – zapytał brat, który wykonał polecenie i aż rwał się do dalszej pomocy. Wcale mu się nie dziwiłam, przecież był chłopakiem, a oni lubili bawić się samochodami.

– Tym razem będziecie się tylko przyglądać, ale następnym razem pozwolę wam się trochę pobrudzić – powiedział i poklepał Mike’a po ramieniu, a mi puścił oczko, żebym nie poczuła się pominięta.

– Ale, tato, ja nie lubię się brudzić, jestem księżniczką, pamiętasz? – zaoponowałam pospiesznie. Chociaż wcale tak nie uważałam, to chciałam, aby zabiegał o moje zaangażowanie. Tak bardzo potrzebowałam czuć się kochana i akceptowana przez niego. Tego pragnęłam najbardziej.

– Pamiętaj, Chloe, nawet tak śliczne dziewczynki jak ty powinny potrafić o siebie zadbać. Świat nie jest taki, jak ci się wydaje i nie można ciągle polegać na innych. Więc zapamiętaj moje słowa – mówiąc to, cmoknął mnie w główkę i zastygł na chwilę, jakby nad czymś intensywnie rozmyślał. Szybko wrócił do siebie i wziął się za naprawę, która zajęła mu dosłownie kwadrans. Przez cały czas nie spuszczaliśmy z niego wzroku, z zaciekawieniem obserwując każdy jego ruch.

Właśnie w tym momencie, gdy mieliśmy coś tylko naszego, coś, co nas spajało i równocześnie odróżniało od innych rodzin, narodziła się moja miłość do motoryzacji.

Rozdział 2

Chloe

Jamestown

10 lat później

– Nie możesz zabrać go ze sobą, po prostu nie możesz! – Głos mamy, przepełniony strachem i jednocześnie złością, przebijał się przez ściany sypialni. Stałam na korytarzu i nie mogłam zmusić swojego ciała do jakiegokolwiek ruchu. Nigdy w życiu nie słyszałam jej tak wzburzonej. To nie było do niej podobne. Ona zawsze stanowiła oazę spokoju, ale w tym momencie ewidentnie jej cierpliwość została wystawiona na próbę. Byłam święcie przekonana, że chodziło o coś bardzo ważnego.

– Nie taka była umowa! – krzyczał tata. To był pierwszy raz, kiedy w naszym domu podniósł głos. – Wiedziałaś od samego początku, że w końcu ten moment nadejdzie. Nie utrudniaj tego jeszcze bardziej. Czekałem, byłem cierpliwy, ale nie możemy już dłużej ich okłamywać. Muszą poznać prawdę. Mike jest na tyle dorosły, bym mógł wprowadzić go do rodziny. Za rok skończy osiemnaście lat, będzie sam o sobie decydował, a ja chcę mieć go przy sobie. Ma przejąć po mnie władzę, a żeby to zrobić, musi być tam ze mną, nie da się tego dokonać na odległość. Dobrze wiesz, że zrobię wszystko, by go chronić, ale muszę go też nauczyć, jak sam ma się bronić. Decyzja zapadła siedemnaście lat temu, więc czy ci się to podoba, czy nie, musimy im powiedzieć. Od ciebie jedynie zależy, w jaki sposób to zrobimy, żebyś później tego nie żałowała!

Po tych słowach miałam jeszcze większy mętlik w głowie. Ojciec chce zabrać Mike’a do rodziny? Do jakiej rodziny? Przecież to my byliśmy rodziną. Dlaczego to wszystko się dzieje? O co w tym wszystkim chodzi? Ciche chrząknięcie odrywa mnie od kotłujących się w mojej głowie myśli.

– Chodź, Chloe, chyba czeka nas poważna rozmowa z rodzicami. Lepiej dla nas, żeby nie wiedzieli, że podsłuchiwałaś. – Mój brat starał się uśmiechnąć, ale cała jego postawa jasno pokazywała, że on również był zdezorientowany i poddenerwowany.

– Ale ty też podsłuchiwałeś. – Patrzyłam na niego z ukosa.

– Jestem starszy i chyba mam do tego prawo.

– To, że urodziłeś się szybciej, nie ma w tej chwili znaczenia.

– A jednak. – Dał mi kuksańca w ramię.

Już wkrótce mieliśmy poznać całą prawdę, ale żadne z nas nie było gotowe na bombę, jaką zrzucili na nas rodzice.

***

Po tamtej rozmowie nic już nie było takie samo, ale nareszcie poznaliśmy prawdę. Wszystko powoli układało się w spójną całość, choć nie obyło się bez ogromnego szoku. Pamiętam, jak mama starała się trzymać emocje w ryzach, ale nie potrafiła ukryć łez zbierających się w kącikach oczu. Nigdy nie zapomnę wyrazu jej twarzy, gdy ojciec zaczął opowiadać nam swoją historię. Bezsilność, strach i niepewność, te wszystkie emocje przebijały się przez nią. Co jakiś czas wtrącała kilka zdań, ale większości dowiedzieliśmy się od niego.

– Musicie zrozumieć, że to nie był dla nas łatwy okres – zaczął ojciec. – Oba kluby: Outlaw Runners MC i Dark Knights MC, które działały wtedy w Cleveland i na obrzeżach miasta, były w stanie wojny. Walka toczyła się o wysoką stawkę: o teren i wpływy. Mnóstwo braci straciło życie, krew lała się strumieniami, a my byliśmy o krok od wybicia siebie nawzajem. Wasza mama i ja byliśmy ze sobą już od roku, gdy dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży. Spłynęła na mnie niewyobrażalna radość i szczęście, ale nie mogłem pozwolić na to, by ktokolwiek dowiedział się o niej i o naszym dziecku, bo od razu stałaby się łatwym celem. Jesteście moją jedyną słabością. Wtedy czasy były całkiem inne. Nie mogłem też opuścić klubu, to nie działa w ten sposób, nie można się tak po prostu z niego wypisać, więc musiałem znaleźć inny sposób. Załatwiłem waszej mamie fałszywe dokumenty i wywiozłem na tyle daleko, by nie groziło jej niebezpieczeństwo, lecz na tyle blisko, żebym mógł odwiedzać regularnie ją i nasze dziecko bez wzbudzania podejrzeń. – Musiałam przyznać, że tego się nie spodziewałam. Mój ojciec i klub motocyklowy? Przecież takie rzeczy nie działy się w prawdziwym życiu. Co z jego delegacjami, skoro właśnie tym mydlili nam oczy przez te wszystkie lata? Proszę, niech mnie ktoś obudzi, niech się okaże, że to tylko głupi sen!, pomyślałam.

– Gdy wasz tata poinformował mnie, że wyjeżdżamy, poczułam ulgę. – Głos mamy był cichy, zaledwie odrobinę głośniejszy od szeptu. – Myślałam, że jedzie ze mną, że skończył z klubem i razem stworzymy prawdziwą rodzinę. Wiedziałam, że niełatwo byłoby mu zerwać z przeszłością, ale miałam nadzieję, łudziłam się… – Czułam, że myślami była gdzie indziej, wspomnienia zalewały ją falami, a ona z trudem utrzymywała się na powierzchni. – Nie mogłam zabronić mu całkowicie kontaktów z Mikiem, więc doszliśmy do porozumienia. On obiecał, że będzie go regularnie odwiedzał, że będzie najlepszym ojcem pod słońcem. Wierzyłam mu i nie miałam wątpliwości, że dotrzyma danego mi słowa. W międzyczasie pojawiłaś się ty, Chloe, a ja zgodziłam się na to, że gdy dorośniecie, opowiemy wam o wszystkim i sami zdecydujecie, co z tym zrobicie. Kocham was tak bardzo, ale zrobiłam to dla waszego bezpieczeństwa. Nie mogłam inaczej, nie potrafiłam… – zakończyła wypowiedź, a z jej oczu płynęły łzy.

Wiedziałam, że obwiniała się o to, że tyle lat trzymała nas w niewiedzy i karmiła kłamstwami. Ale nie byłam w stanie jej oceniać, choć czułam głównie żal i gniew. Jak mogłabym ją za to winić? Przecież to ona była przy mnie za każdym razem, gdy się skaleczyłam, to ona tuliła mnie i pocieszała, kiedy zdechł mój króliczek. Była przy mnie zawsze, gdy tego potrzebowałam, wspierała i podnosiła na duchu. Mogłam się jej zwierzyć z każdej tajemnicy, a ona nigdy nie dawała mi odczuć, że są to dla niej nic nieznaczące błahostki. Domyślałam się jedynie, przed jak trudną decyzją stanęła w tamtym czasie. Czy miałam udane dzieciństwo? Oprócz wiecznie nieobecnego ojca dostawaliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy, i przynajmniej byliśmy bezpieczni. Kto wie, co by się stało, gdybyśmy zostali razem z nim w Cleveland? Może już dawno temu zostalibyśmy ofiarami klubowych porachunków? Potajemnie obejrzałam kilka odcinków Synów Anarchii i wiedziałam, że to nie byli zwyczajni ludzie, o nie. Jeśli w serialu było choć ziarnko prawdy, to aż się bałam pomyśleć, jakie nielegalne interesy prowadzili.

Ale mój tato? Przecież był taki troskliwy, cierpliwy i opiekuńczy. Nie mogłam uwierzyć, że ten człowiek byłby w stanie zrobić coś złego, a tym bardziej należeć do gangu. Cholera, miałam coraz większy chaos w głowie…

– Wiem, że to dla was spory szok i macie wiele informacji do przetworzenia, ale od ponad piętnastu lat jestem prezesem Outlaw Runners MC1. – Że co? No tego już za wiele! – Po dwóch latach od rozpoczęcia walki o teren i tuzinach trupów udało nam się zawrzeć sojusz. Straciliśmy wielu braci i naszego prezesa, więc to ja przejąłem po nim tę funkcję. Byłem w klubie od momentu jego powstania, więc ta decyzja była jednogłośna. Musieliśmy to zakończyć. Doszliśmy do porozumienia, podzieliliśmy teren i od tamtej pory panuje względny spokój. Staramy się nie wchodzić sobie w drogę, ponieważ odbudowanie wszystkiego zajęło nam kilka kolejnych lat. Klub to całe moje życie, więc z jednej strony byli moi bracia, a z drugiej wy, moja rodzina. A teraz przyszedł moment, żeby Mike wkroczył w nasze szeregi, bo to on przejmie po mnie całą spuściznę. – Po tych słowach nie mogłam się już opanować. Wstałam z naszej kanapy w salonie i pobiegłam w kierunku schodów, odprowadzana nawoływaniem rodziców. Chciałam się schować w moim pokoju i pozwolić łzom płynąć w spokoju. Kolejna osoba miała mnie wkrótce opuścić… Mój brat, który zawsze stawał w mojej obronie, gdy ktoś w szkole mi dokuczał, który bił się z każdym chłopakiem, który mnie obrażał. Został nam rok, a potem…

Nie wiedziałam, co będzie potem, i na samą myśl o tym czułam niewyobrażalny ból w piersi.

Rozdział 3

Michael

Właśnie skończyłem siedemnaście lat. To miał być zwyczajny dzień, jak każdy inny. Tato niespodziewanie się u nas zjawił, z czego ogromnie się cieszyłem. Myślałem, że chciał świętować razem z nami moje urodziny, ale nie przyszłoby mi do głowy, że powód jego wizyty był całkowicie odmienny.

Kiedy rodzice dość długo nie wracali z sypialni, choć podobno chcieli tylko ze sobą chwilę porozmawiać, ogromnie się zmartwiłem i chciałem podsłuchać, o czym tak zawzięcie dyskutowali. Kiedy wszedłem po schodach, natknąłem się na moją młodszą siostrzyczkę Chloe. Niby była dopiero nastolatką, ale czasami wydawało mi się, że potrafiła zrozumieć więcej ode mnie. Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę. Piękne blond włosy sięgały prawie do pasa, a filigranowa figura, śliczna buzia i błękitne, pełne ufności oczy, upewniały mnie w tym, że będzie miała powodzenie u chłopaków. Ale ja zawsze będę pilnował, aby nikt jej nie skrzywdził.

Wpadliśmy na ten sam przebiegły plan. Stała nieopodal drzwi i wytężała słuch. Zrobiłem to, co ona, ale tak, żeby mnie nie zauważyła. Kiedy usłyszałem podniesione głosy moich rodziców wydobywające się przez drzwi pokoju, wiedziałem, że działo się coś niedobrego. Nigdy dotąd takie sytuacje nie miały miejsca w naszej rodzinie. Byłem od paru lat świadomy tego, że nasz ojciec wcale nie jeździł w delegacje, bo parokrotnie udało mi się usłyszeć fragmenty rozmów, które prowadzili, kiedy wydawało im się, że już spałem. Skradałem się wtedy po cichu i stałem przy wejściu do kuchni, a oni zawzięcie dyskutowali, zanim kładli się spać. Nigdy nie usłyszałem żadnych konkretów, ale wiedziałem, że jest coś, o czym nam nie mówią. Kiedy tato u nas nocował, nawet nie spali w jednym łóżku, ale czasami w nocy zakradał się do sypialni mamy i zostawał tam do rana.

Nie byłem tak naiwny, jak Chloe. Wiedziałem, że coś tu nie gra.

Gdy tylko do moich uszu dotarły słowa ojca, który podniesionym tonem oznajmił, że ma zamiar mnie ze sobą zabrać, poczułem, jak cały mój dotychczasowy świat się rozpada. Nie byłem gotowy, aby opuścić mamę i siostrę. Kto się nimi zajmie, kiedy będzie im coś groziło? Dorastałem z myślą, że muszę być głową naszej rodziny. Nie innej, a tej tutaj. Tej, którą doskonale znałem.

Zaciskałem pięści tak mocno, że gdy spojrzałem w dół, uzmysłowiłem sobie, że moje knykcie zrobiły się sine. W pierwszej chwili chciałem uciec, ale kiedy pod moimi powiekami pojawiły się łzy, poluzowałem dłonie i wytarłem policzki. Nie mogłem być słaby, tym bardziej przy siostrze. Podszedłem bliżej Chloe, bo nie powinienem pozwolić, aby usłyszała za dużo. Sam byłem w tak ogromnym szoku, więc nawet sobie nie wyobrażałem, jakie myśli krążyły teraz po jej głowie.

– Chodź, Chloe, chyba czeka nas poważna rozmowa z rodzicami. Lepiej dla nas, żeby nie wiedzieli, że podsłuchiwałaś. – Wymuszam uśmiech, aby chociaż trochę ją uspokoić, ale każdy mięsień w moim ciele się spiął. Czułem przerażający strach przed nieznanym.

– Ale ty też podsłuchiwałeś. – Popatrzyła na mnie z wyrazem buntu wypisanym na twarzy.

– Jestem starszy i chyba mam do tego prawo.

– To, że urodziłeś się szybciej, nie ma w tej chwili znaczenia.

– A jednak. – Uderzyłem ją lekko w ramię i złapałem za drobną dłoń, ciągnąc za sobą po schodach.

Kiedy siedziałem na kanapie i przysłuchiwałem się temu, co nasi rodzice właśnie nam oznajmiali, zastanawiałem się, czy słuch mnie nie mylił albo czy nie znajdowałem się w jakimś dziwnym śnie lub alternatywnej rzeczywistości. W głowie dudniły mi tylko wybiórcze słowa: gangi, wojna, prezes. Tyle lat kłamstw, a teraz, kurwa, wyobrażali sobie, że podejmą decyzję za nas? Za mnie? Miałem tak po prostu z nim wyjechać i zostawić dwie kobiety, które kochałem najbardziej na świecie? Zaciskałem szczękę tak mocno, że odnosiłem wrażenie, jakby żuchwa miała mi zaraz pęknąć i czułem, jak na czole pojawiła się żyłka, która intensywnie pulsowała, wywołując ból w okolicy skroni.

Zerknąłem z ukosa na siostrzyczkę i widziałem, że dłużej już tego nie wytrzyma. W jej oczach byłem w stanie dostrzec kłębiące się emocje. Jak na zawołanie, zerwała się na równe nogi i wybiegła. W pierwszym momencie odruchowo chciałem za nią pobiec, ale uzmysłowiłem sobie, że jeśli to zrobię, niczego więcej z nich nie wyciągnę.

– O co tu chodzi? – wyrzucam z siebie naprędce, zanim zabraknie mi odwagi.

– Synu, jesteś już dorosły, więc nie zamierzam owijać w bawełnę. Za rok wyjedziesz ze mną, nauczę cię wszystkiego, abyś był gotów przejąć moje stanowisko.

– Ja muszę zostać tutaj…

– To nie podlega dyskusji – odpowiedział ojciec tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Kto zajmie się mamą i Chloe? – Musiałem mieć pewność, że poradzą sobie beze mnie. – Nie mogę ich tak po prostu zostawić.

– Kiedy przejdziesz szkolenie, nie będziesz się o to bał. Będziesz silniejszy i nikt ci się nie postawi. Tylko musisz pamiętać, że Chloe nie może mieć do czynienia z tymi ludźmi, jest zbyt delikatna i naiwna. Oni nie są tacy jak ty. Kobiety w naszym świecie nie mają prawa głosu i nie są traktowane na równi z mężczyznami. Mają za zadanie nas wspierać i trwać przy naszym boku – Po tych słowach zaczyna przedstawiać mi swój plan. Dowiedziałem się od niego, jak to ma wyglądać i jak wielkie daje mi możliwości. Chciałbym dalej ciągnąć tę rozmowę, spróbować odwieść go od tego poronionego pomysłu, ale doszedłem do wniosku, że to bez sensu. Przecież i tak nic bym nie wskórał, bo on już dawno podjął decyzję. Jednak w duchu przyznałem sam przed sobą, choć dość niechętnie, że to mogło być najbardziej ekscytujące doświadczenie w moim życiu.

Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego, że w ułamku sekundy wszystko może się tak łatwo zjebać.

Rozdział 4

Chloe

Jamestown

5 lat później

Po tym, jak Mike wyjechał i zasilił szeregi Outlaw, nasz kontakt stał się ograniczony. On zagłębiał się w interesy klubu, ja chodziłam do szkoły i starałam się jakoś trzymać. Nie miał mnie kto wesprzeć rozmową, a tym bardziej przygotować i wprowadzić w nadchodzącą dorosłość. Informacje, jakimi zaskoczyli nas rodzice, i jego wyprowadzka sprawiły, że również ja się zmieniłam. Już nie byłam tą słodką i niewinną Chloe, przez większość czasu przywdziewałam maskę zimnej suki, która miała w dupie zdanie innych. Tylko moja przyjaciółka, Rachel, z którą kumplowałam się od przeszło dziesięciu lat, znała mnie na tyle, że wiedziała, kiedy zaczynałam udawać kogoś całkiem innego, kogoś, kim nie byłam. I choć niezbyt jej się to podobało, to starała się zatrzymywać komentarze dla siebie. Pomimo, że byłyśmy ze sobą naprawdę blisko, to nie podzieliłam się z nią informacjami na temat ojca i klubu. To miała być tajemnica i tego się trzymałam. W tej jednej, jedynej kwestii z rozmysłem ją okłamywałam. Ufałam Rachel, może nie tak bardzo, jak bratu, ale jak miałabym jej to wytłumaczyć? Nie da się tak po prostu zrzucić na kogoś takiej bomby i oczekiwać, że ta nie wyrządzi żadnych szkód. Więc część rzeczy przemilczałam, a pytana o Michaela, zbywałam ją wymyślaną na szybko bajeczką. Wiedziałam, że bardzo się jej podobał, może nawet się w nim podkochiwała, ale od takiego człowieka, jakim się stał, lepiej trzymać się z daleka. On pewnie świadomie by jej nie skrzywdził, ale za pozostałych członków gangu nie mogłam ręczyć.

Imprezowałam na potęgę, piłam i uprawiałam seks. Zazwyczaj były to jednorazowe numerki, niezobowiązujące znajomości. Lubiłam to i nie wstydziłam się o tym mówić. Choć czasem, gdy dłużej się nad tym zastanawiałam, dochodziłam do wniosku, że mogła to być forma buntu. Do pewnego momentu to mój brat pilnował, bym nie przekraczała granicy, dbał o to, żeby żadne głupoty nie przyszły mi do głowy, więc gdy wyjechał, chyba instynktownie chciałam robić to, czego on by nie pochwalał. Chciałam, aby w jakikolwiek sposób poczuł się winny. Bo przecież to on mnie zostawił.

A związki? Nie byłam w żadnym poważnym, ponieważ nie znosiłam czuć się ograniczana, a poza tym nie trafił się jeszcze nikt, wobec kogo żywiłabym zainteresowanie trwające dłużej niż sam stosunek. A jeśli o to chodzi… To nie tak, że chodziłam do łóżka z każdym napotkanym przez siebie facetem. Przecież każda kobieta powinna się szanować i mieć jasno określone standardy. Ale jak już natrafiałam na odpowiedniego kandydata, to, co wyprawialiśmy w łóżku albo na tylnym siedzeniu auta, można określić w jeden sposób: zero zahamowań.

Czas spędzony z ojcem i bratem sprawił, że moim hobby stała się motoryzacja. Uwielbiałam majstrować przy samochodach i dzięki dawnemu znajomemu Mike’a udało mi się załapać na weekendy w warsztacie jego wujka. To zajęcie dawało mi poczucie spełnienia, przywoływało wszystkie godziny spędzone w naszym garażu. Śmieszne, co? Choć obaj mężczyźni mnie opuścili, to nadal podświadomie chciałam być blisko nich, a tylko w ten sposób mogłam się przez chwilę poczuć tak, jakby wciąż byli obecni.

Nigdy nie twierdziłam, że byłam typową dziewczyną, bo większość moich koleżanek nie mogła uwierzyć w to, że dorabiałam, naprawiając auta. One wolały kelnerowanie, a ja nie krytykowałam ich wyborów. Wiedziałam, że nie nadaję się do takiej pracy, ponieważ czując na sobie rozbierający mnie wzrok obślizgłych, pijanych facetów, którzy uważali się za Bóg wie kogo, nie byłabym w stanie się powstrzymać. To nie skończyłoby się dobrze. Oczywiście dla nich, nie dla mnie, bo mój wybuchowy charakterek lubił się uaktywniać właśnie w takich sytuacjach.

Zresztą różniłam się od pozostałych znanych mi dziewczyn w wielu kwestiach, a to właściwie interesowało mnie tyle co nic.

1 MC – skrót od Motorcycle Club (przyp. aut.).