Sięgając marzeń - Daria Twarożek - ebook
NOWOŚĆ

Sięgając marzeń ebook

Daria Twarożek

3,9

22 osoby interesują się tą książką

Opis

Dwa różne światy, jedno wspólne marzenie

Dla Weroniki Skalskiej wiadomość, że została wybrana kapitanką drużyny taneczno-muzycznej w prestiżowym warszawskim liceum, to jak spełnienie marzeń. Jest tylko jedno „ale”… Musi współpracować z Michałem Grasso, liderem drużyny sportowej z łatką kobieciarza, którego pewność siebie doprowadza ją do szału.

Kiedy ich wzajemne złośliwości przyciągają uwagę dyrektora, oboje zostają zmuszeni do współpracy i… udawania pary! Wspólne marzenia, treningi i rywalizacja budzą w nich nieoczekiwane emocje. Jak potoczy się ta skomplikowana relacja?

„Sięgając marzeń” to opowieść o młodych ludziach, którzy pragną dotrzeć na sam szczyt – i o wszystkim, co muszą poświęcić, by ich pragnienia się spełniły.

W oddali słyszę odgłosy z hali sportowej. (..) Idę tam z czystej ciekawości. Trening ma akurat drużyna piłkarska. Stoję w drzwiach hali, obserwując. (…) Mam tylko nadzieję, że są to normalni chłopacy naładowani testosteronem oraz chęcią zwycięstwa i nie trafi się jakiś idiota z głupim uśmieszkiem i gadką typu...
– To jest trening zamknięty, laleczko. Pomóc ci znaleźć wyjście? – Nie są to jednak moje myśli, a czyjeś słowa. Odwracam się. Przede mną stoi koleś wyższy o głowę ode mnie, ubrany w krótkie czarne spodenki i bluzkę z czerwoną siódemką na środku. (…) Spoglądam na jego twarz i widzę jeden z tych głupich uśmieszków, jakie faceci mają dla kobiet według nich mało inteligentnych; takich, które po takim uśmiechu zaczynają szczerzyć zęby, bawić się kosmykami włosów i chichrać się, opowiadając jakieś bzdury, byleby tylko ciągnąć konwersację. (…) Ożeż, kurwa: piłkarz – idiota z głupim uśmieszkiem i gadką jak się patrzy. Czy ja muszę mieć takie „szczęście”?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 311

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (19 ocen)
10
3
2
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Angelika35

Z braku laku…

??? Ogólnie cała książka nic specjalnego, bez polotu, bez treści, bez chemii... (Temat raka i braku kontaktu i nagle jendnak można się akontaktowac - bez sensu) ALE to zakończenie - które jest epilogiem - beznadzieja... Chyba miał on na celu "przyciągnąć" do kolejnej części ale na mnie podziałał odwrotnie...
30
Ewelkamr

Dobrze spędzony czas

Nigdzie nie napisane że bedzie drugi tom. Czytając miałam wrażenie że akcja skacze wątek zaczęty nie skończony! Bardzo naciągane. Próba pokazania USA w Polsce ale bardzo nie udana. Bohaterowie co tu dużo mówić naciagani
10
Martulka888
(edytowany)

Całkiem niezła

Wybierając tą pozycję nie spodziewałam się wielkiej literatury, ale czegoś lekkiego, łatwego i przyjemnego. Faktycznie to dostałam, ale mam wrażenie że to jest tak bardzo naciągane. Taka poprawnie napisana historia na wattpad. Próba przeniesienia amerykańskich realiów na Polskę, nie do końca trafna🙈 Chyba najbardziej denerwowało mnie to, że akcja skacze i miałam wrażenie że coś mnie ominęło🙈 jak komuś się nudzi to jest do połknięcia😉
10
Buska18

Nie oderwiesz się od lektury

Super. Czekam na ciąg dalszy. Polecam.
00
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Historia którą pokochacie Polecam
00


Podobne


Daria Twarożek

Sięgając marzeń

Najbliższym.

Za to, że są.

Dziękuję.

Drogi Czytelniku,

każdy z nas ma swoje marzenia.

Ty jedno z moich właśnie trzymasz w swoich rękach.

Mam nadzieję, że Ci się spodoba.

Rozdział 1

Weronika

To jest trening zamknięty, laleczko. Pomóc ci znaleźć wyjście?

– Halo, Karolina? Gdzie jesteś? Stoję przed budynkiem. Tak, naszej szkoły. Wyjdziesz po mnie? Okej, czekam. – Rozłączam się i spoglądam przed siebie.

Ogrom tego miejsca mnie zachwyca i jednocześnie lekko przeraża. Wiem, że to jedyna taka szkoła średnia w Polsce, ale w porównaniu z moją dotychczasową jest jak centrum handlowe. Czteropiętrowy, półokrągły budynek rzuca cień na równie półokrągłe schody wejściowe. Przez wielkie na całe ściany okna widać uczniów przemierzających korytarze w poszukiwaniu sal wykładowych. Inni sprawdzają, co jest napisane na tablicach informacyjnych, a gdzieniegdzie tworzą się grupki pierwszoroczniaków. Kto by pomyślał, że przez kolejny rok ten budynek będzie moim domem. Wszystko nowe, obce. Szkoła, ludzie. Kilkaset kilometrów od rodziny. Mimo to cieszę się, że nowy rozdział rozpoczynam z moją najlepszą przyjaciółką, która przyjechała tutaj wcześniej. O wiele raźniej jest zaczynać wszystko od zera z bratnią duszą obok. To ona mnie namówiła, by przenieść się do innej szkoły z dala od wszystkiego, co znajome. „Jesteśmy w końcu pełnoletnie, wyjazd dobrze nam zrobi, zwłaszcza tobie” – mówiła. Oby miała rację.

– Weronikaaaa!!!! – Karolina rzuca mi się na szyję, a jej blond kucyk uderza mnie prosto w twarz. Śmieję się z jej reakcji i oczywiście odwzajemniam uścisk.

– Tak tęskniłam. – Spogląda na mnie, jakbyśmy się nie widziały milion lat.

– Ja również. Wakacje bez najlepszej psiapsi to nie wakacje. Jak podróż? Muszę ci tyle opowiedzieć. Wiesz, jest pewien chłopak i na razie to nic na poważnie, ale mówię ci…

Wyciągam dłoń w uciszającym geście.

– Karola, spokojnie – przerywam jej już na samym początku, bo gdy zacznie opowiadać jakąś historię, to na pewno szybko jej nie skończy. Taki charakter. Spogląda na mnie w bezruchu. – Porozmawiamy o wszystkim później, bo nie chcę się spóźnić na rozmowę z dyrektorem, którą sama mi zorganizowałaś, pamiętasz? W końcu mam poprowadzić zespół do zwycięstwa. Coraz bardziej jestem przekonana, że przyjazd tu, by objąć stanowisko kapitana w grupie taneczno-muzycznej, był dobrym pomysłem. Może pozwoli mi zapomnieć o tym, co się wydarzyło. A po drugie, znam historię o wysokim blondynie, bo mi nawijałaś o nim przez godzinę przez telefon.

Karolina pomaga mi zabrać się z torbami i prowadzi mnie w kierunku schodów.

– Dobra, ale to było tydzień temu, nie masz najświeższych informacji. – Uśmiecha się do mnie ironicznie. – Chodź już, zaprowadzę cię, żebyś rzeczywiście się nie spóźniła, ale po drodze zostawimy to w naszym pokoju. – Wskazuje na moje bagaże.

Wchodzimy przez wielkie szklane drzwi, nad którymi, na beżowej elewacji, widnieje wielki stalowy napis „Elite Talent School”. Mkniemy przez labirynt korytarzy, wśród przeszklonych ścian. Widzę przez nie parking, na którym jeszcze przed chwilą czekałam na Karolinę. Po drugiej stronie ukazuje mi się piękny ogród niczym z bajki. Brukowana i kręta dróżka zakręca i znika wśród zasadzonych kwiatów. Wysokie i szerokie krawężniki po obu stronach ścieżki tworzą swoisty murek, który skrzętnie wykorzystują uczniowie na posiadówki między zajęciami, wystawiając się na działanie promieni słonecznych lub siedząc po turecku i wkuwając materiał na egzamin. Nie sądziłam, że ta szkoła jest taka wielka. Trochę mnie to przytłacza. Karolina chyba to widzi, bo od razu obejmuje mnie ramieniem.

– Oswoisz się. – Kładzie mi głowę na ramieniu. – Przecież zawsze dawałyśmy sobie radę razem. – To fakt. Przyjaźnimy się, odkąd pamiętam. Jesteśmy jak ogień i woda. Może dlatego nasza przyjaźń wciąż trwa, bo się uzupełniamy. Mówi się, że przyjaciele to anioły z niewidzialnymi skrzydłami. To ona była ze mną w tych najgorszych chwilach i to jej pomysł, bym zmieniła szkołę razem z nią. Uciekłam z piekła, gdzie wszystko mi przypominało o tym, co się wydarzyło. Karolinę, z jej ocenami, to i na Harvard by przyjęli z otwartymi ramionami. Ja natomiast muszę porozmawiać jeszcze z dyrektorem szkoły. Moją bajką w przeciwieństwie do mojej przyjaciółki jest taniec i śpiew, choć pomaga mi, występując ze mną.

– Mam nadzieję, że uda ci się wykopać Anetę z funkcji kapitana drużyny tanecznej. To wredna zołza. Myśli, że jest najlepsza, a jakoś nie wygrywa żadnych konkursów. Nie to, co ty. – Jej głos wyrywa mnie z zamyślenia.

– Jak to? – Zatrzymuję się na środku korytarza, a krok później tak samo robi Karolina. – To szkoła ma kapitana drużyny tanecznej? – Spoglądam na nią wzrokiem żądającym wyjaśnień. To ona wysyłała nasze dokumenty potrzebne do rekrutacji.

– Nie patrz tak na mnie – odpowiada, zakładając ręce na biodra – przecież nie skłamałam. Mówiłam ci, że potrzebują kapitana drużyny tanecznej, a nie, że go nie mają. – Tłumaczy mi to jak małemu dziecku, by zmniejszyć mój gniew. – Poza tym taka szkoła jak Elite Talent School nie wygrała żadnego konkursu. Żad-ne-go – powtarza, sylabizując. – Trudno się dziwić, że dyrektor chce z tobą porozmawiać. Ty w naszym regionie osiągnęłaś wszystko. Więc chodź i nie marudź. – Ciągnie mnie za rękę, nie widząc z mojej strony żadnej reakcji.

Przewracam oczami i po chwili ruszamy dalej. Po drodze mijamy sale lekcyjne, w dali widać wielkie schody, które prowadzą do pokoi sypialnianych, tak jak mówiła. Zauważam niedaleko sale treningowe. Nie mogę się doczekać, aby je zobaczyć i zacząć ćwiczyć.

***

W końcu docieramy do gabinetu dyrektora. Witam się z jego sekretarką, a po chwili wychodzi do nas mężczyzna po czterdziestce, w garniturze z krawatem. Na jego ciemnych włosach widać gdzieniegdzie siwe kosmyki, a okulary i broda dodają mu powagi.

– Kawy? Herbaty? – pyta, gdy wchodzimy do jego gabinetu.

– Poproszę wodę – odpowiadam.

Dyrektor spogląda na sekretarkę, a ona jakby czytała w jego myślach, bo bez słowa wychodzi i po chwili przynosi dla mnie wodę, a dla niego czarną kawę.

– Nazywam się Albert Fiodor. Jestem dyrektorem tej szkoły – zaczyna mówić, siedząc naprzeciw mnie przy swoim biurku. Jego gabinet jest utrzymany w staromodnym stylu. Kremowe ściany, takie jak w całej szkole, komponują się z ciemnymi meblami z poprzedniej epoki. – Pani Karolina Pisarska wysłała wasze podania o przyjęcie do naszej szkoły i, powiem szczerze, jestem pod wrażeniem pani osiągnięć. Trzeba mieć wysokie umiejętności, by utrzymać przez kilka lat z rzędu pierwsze miejsce w województwie. Dziwi mnie tylko, że dopiero na ostatnim roku zdecydowała się pani powalczyć z najlepszymi w Polsce i za granicą. – Spogląda na mnie znad okularów.

– Tak jak pan wspominał, w moim regionie zdobyłam wszystkie nagrody. Chcę się rozwijać i zdobywać nową wiedzę i doświadczenia. Państwa szkoła organizuje jedyne zawody, które dają szanse rywalizacji w konkursach międzynarodowych. To jest mój cel. Chciałabym wygrywać z najlepszymi w Europie, czego nie mogłam realizować w mojej poprzedniej szkole, na Mazurach – odpowiadam, mówiąc półprawdę, dlaczego chciałam opuścić tamto miejsce. Przecież nie powiem mu, że uciekam przed potworem, który w jednej chwili chciał zniszczyć mnie i moje życie. I gdy myślałam, że się już nie podniosę, z pomocą przyszła Karolina, podsuwając pomysł wyjazdu. Z perspektywy czasu sądzę, że nie był on głupi.

Dyrektor, patrząc znad okularów, przegląda moje podanie o przyjęcie do Elite Talent School.

– Naprawdę imponujące osiągnięcia – mówi, przeglądając kolejne strony.

Trochę ich jest, bo od dziecka uwielbiam tańczyć i śpiewać. Zaczynałam od parkietu w naszym rodzinnym drewnianym domu nad jeziorem, a skończyłam, występując na galach, plebiscytach, różnej rangi imprezach. Puchary, medale i podziękowania już nie mieszczą się w moim pokoju. Za pierwszy mikrofon służył mi dezodorant, a za statyw – miotła. Teraz mam swój własny mikrofon, z literą W – od pierwszej litery mojego imienia, wysadzany mieniącymi się białymi kamyczkami. Prezent od rodziców, mój talizman szczęścia. Zawsze, gdy ogarnia mnie trema, biorę go do ręki i wtedy zaczynam czuć, jak wypełnia mnie siła i pewność siebie. Wiem, że wierzą we mnie, w moje marzenia i zdolności. Pan Fiodor odkłada dokumenty i spokojnym, zdecydowanym głosem zaczyna mówić, cały czas gestykulując ręką, w której nadal trzyma zdjęte przed chwilą okulary.

– Zaakceptowałem pani prośbę o przyjęcie do naszej szkoły z dwóch powodów. Po pierwsze, byłem bardzo zaskoczony tak dużą liczbą osiągnięć w tak młodym wieku. Po drugie zaś w naszej szkole mamy zbyt mało sukcesów w tej dziedzinie. Jak pani wie, nasza szkoła jest – jak na razie – jedyną taką w Polsce. Nazywamy ją kuźnią talentów: przychodzą do nas utalentowane młode osoby, które chcą rozwijać swoje zdolności, a my im udostępniamy narzędzia, wysokiej klasy pedagogów oraz możliwość wyjazdów, które dla mogą sprawić, że nastąpi przełom w ich karierze. – W tym momencie robi pauzę, wstaje i podchodzi do ściany. Wcześniej nie miałam okazji się przyjrzeć, co się na niej znajduje. Widnieją tam dyplomy oraz zdjęcia dyrektora z uczniami. – Pani Alicja Zaworska – kontynuuje – dzięki naszej międzynarodowej wymianie uczniów rozpoczęła się jej kariera w Indiach. Tak jak pani wie, filie naszych szkół są w różnych krajach. Dzięki wymianie uczniów między nimi mają oni możliwość rozwijać się, spojrzeć na swoją dziedzinę z innej perspektywy oraz niejednokrotnie kultury. Są takie sytuacje jak u pani Alicji – zauważył ją łowca talentów i tak do dziś gra w Bollywood. Z tego, co wiem, zazwyczaj jest obsadzana w roli czarnego charakteru i cudzoziemki, która chce głównej bohaterce odbić partnera, ale na końcu i tak się jej to nie udaje, bo przecież cudzoziemka nie może odbić pięknej Hindusce mężczyzny. – Uśmiecha się sarkastycznie. Podchodzi do kolejnego zdjęcia. – Pan Tomasz Bielik, wybitny umysł ścisły. Nasz „pewniak” we wszystkich konkursach matematyczno-fizycznych. Jego historia podobna jest do historii pani Alicji: wygrane mistrzostwa, wyjazd do naszej filii w Stanach Zjednoczonych i od momentu ukończenia szkoły jest pracownikiem NASA. – Dyrektor bierze głęboki oddech i przechodzi do meritum. – Jeśli się na panią zdecydujemy, będzie pani rywalizować z najlepszymi. W pani dziedzinie, tak samo jak w piłkarskiej, wygrana w Wielkim Finale jest równoznaczna z angażem i pracą we Włoszech; u pani jest to renomowane studio sceniczno-wokalne La Lega. – Słysząc nazwę mojego ulubionego studia, niemal spadam z krzesła. Znam na pamięć wszystkie filmiki wstawiane na profil mojego ukochanego zespołu. To jak spełnienie marzeń! Mimo wszystko staram się dalej słuchać dyrektora. – Natomiast kapitan formacji piłkarskiej ma zapewnione miejsce we włoskiej pierwszej lidze. Dlatego musicie ściśle współpracować, bo wasze dziedziny stanowią dla nas całość. Jedność. Punktacje z występów sumuje się z wynikiem meczu. Występy odbywają się przed meczem inauguracyjnym, w czasie przerw, a także na zakończenie całej imprezy – tłumaczy, a ja czuję rosnącą ekscytację. – Ponadto będzie pani reprezentowała naszą szkołę nie tylko w rozgrywkach, lecz także na oficjalnych szkolnych przyjęciach. Pojawiają się na nim władze wszystkich szkół oraz uczniowie, którzy biorą udział w zawodach. – Przytakuję, by wiedział, że nadążam za wszystkimi nowościami, o których mi mówi. – Tak się składa, że w tym roku rozpoczęcie rozgrywek odbędzie się w naszej szkole, więc liczę na naprawdę wysoki poziom. – Odwraca się do mnie, opierając się o niską komodę, w której prawdopodobnie trzyma dokumenty.

– Zapewne wie pani, że w pani dziedzinie, którą jest występ sceniczny, mamy już kapitana: panią Anetę Wryk. Jednak nasza szkoła jest rozliczana z osiągnięć, a niestety, statystyki przemawiają na jej niekorzyść. Ja jako dyrektor muszę dbać o utrzymywanie wysokiego poziomu szkoły. Jestem też za dawaniem drugiej szansy. Dlatego pierwszy miesiąc dla was będzie decydujący. Ma pani czas na zapoznanie się z zasadami panującymi w szkole i w pani dziedzinie. Ogłosiłem konkurs, w którym będziecie panie rywalizować. Powołaliśmy również komisję składającą się z wysokiej klasy pedagogów – oczywiście spoza naszej szkoły, by nie było podejrzeń o faworyzowanie. Komisja ta będzie oceniać wasze umiejętności: ruch sceniczny, głos i jego skalę oraz choreografię, a także umiejętność przewodniczenia drużynie tanecznej. Wyniki tych wewnątrzszkolnych zawodów zadecydują o tym, która z was będzie prowadzić naszą szkołę – ku zwycięstwom, mam nadzieję. – Siada przy swoim biurku i czeka na moją reakcję.

– Postaram pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnię, że moje umiejętności są wystarczające, by objąć to stanowisko. – Dyrektor uśmiecha się łagodnie.

– Życzę powodzenia. A teraz już pani nie zatrzymuję. Jutro pierwszy dzień szkoły, a jeszcze musi pani ją trochę poznać. – Podnosi się, a ja idę w jego ślady. Podaje mi dłoń, a ja jemu i wychodzę z gabinetu.

***

Stoję na korytarzu i nie dostrzegam Karoliny. Miała na mnie czekać pod gabinetem. Patrzę na zegarek. Spotkanie z dyrektorem trochę się przedłużyło. Na pewno nie chciało jej się czekać. Świetnie! Na bank zgubię się w tym labiryncie korytarzy. Przecież każdy wygląda tak samo. W oddali słyszę odgłosy z hali sportowej. Pamiętam, że mijaliśmy ją w drodze do gabinetu dyrektora. Idę tam z czystej ciekawości. Trening ma akurat drużyna piłkarska. Stoję w drzwiach hali, obserwując. Prędzej czy później muszę się z nimi zapoznać, bo będziemy jednym wielkim teamem. Wygrane podnoszą „statystyki”, o których wspominał dyrektor. Mam tylko nadzieję, że są to normalni chłopacy naładowani testosteronem oraz chęcią zwycięstwa i nie trafi się jakiś idiota z głupim uśmieszkiem i gadką typu…

– To jest trening zamknięty, laleczko. Pomóc ci znaleźć wyjście? – Nie są to jednak moje myśli, a czyjeś słowa. Odwracam się. Przede mną stoi koleś wyższy o głowę ode mnie, ubrany w krótkie czarne spodenki i bluzkę z czerwoną siódemką na środku. W rękach trzyma piłkę. Czarne, krótkie po bokach włosy idealnie komponują się z jego strojem oraz widoczną, wakacyjną jeszcze opalenizną. Całą rękę ma w tatuażach. Spoglądam na jego twarz i widzę jeden z tych głupich uśmieszków, jakie faceci mają dla kobiet według nich mało inteligentnych; takich, które po takim uśmiechu zaczynają szczerzyć zęby, bawić się kosmykami włosów i chichrać się, opowiadając jakieś bzdury, byleby tylko ciągnąć konwersację. Mnie natomiast w głowie krąży cały czas jego tekst. „To jest trening zamknięty, laleczko. Pomóc ci znaleźć wyjście?”. Ożeż, kurwa: piłkarz – idiota z głupim uśmieszkiem i gadką jak się patrzy. Czy ja muszę mieć takie „szczęście”?

Rozdział 2

Michał

No to do zobaczenia na randce, Weroniko.

– A co? Robisz za przewodnika? – Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. A raczej nie byłem do takich przyzwyczajony. Sięgająca mi do ramienia ciemna blondynka z kucykiem i dużymi niebieskimi oczyma, które aktualnie przeszywają mnie złowrogo na wylot, czeka, aż przestanę się do niej odzywać, i przewraca wzrokiem na każdy mój tekst. To mnie tylko jeszcze bardziej nakręca.

– Nie, ale mogę nim zostać dla ciebie. – Widzę, że tym tekstem jeszcze bardziej ją denerwuję, co wywołuje uśmiech na mojej twarzy. To dla mnie nowa sytuacja, ale zaczyna mi się podobać. Kto by pomyślał.

– Nie, dziękuję, nawet gdybym potrzebowała pomocy, to ciebie bym o nią nie poprosiła. – Już rusza w kierunku sali, gdy ją zatrzymuję.

– Nie słyszałaś, że sala jest zamknięta, bo odbywają się treningi? – Drugą połowę zdania kończę już na sali, idąc za zadziorną laską, którą przed chwilą poznałem. Chwytam ją za rękę, a ona się wyrywa, tak jakby moja dłoń ją parzyła. W jej oczach widzę przerażenie i strach nieadekwatny do zaistniałej sytuacji. Dziwi mnie jej reakcja.

– Powiedziałam ci, że nie potrzebuję twojej pomocy, więc się odczep – powtarza, gdy przy moim ramieniu pojawia się Aneta, jakżeby inaczej.

– Co to za dziewczyna? – pyta. Każda w szkole na mnie leci, ale Aneta jest jak rzep. Nie odstępuje mnie na krok i kontroluje. Nie podoba mi się to wcale, ale inne laski przychodzą i odchodzą, a ona nadal jest, mimo że jej o to nie proszę ani nic nie obiecuję.

– Dobrze, że państwa widzę razem. – Dołącza do nas dyrektor. – Poznajcie się: pani Aneta Wryk, aktualny kapitan reprezentacji taneczno-muzycznej, oraz pan Michał Grasso, kapitan reprezentacji piłki nożnej, a to pani Weronika Skalska. – Pan Albert przedstawia nas, gestykulując ręką. – Pani Weronika ma takie same prawa jak wy do korzystania z sali do ćwiczeń i przebywania w nich podczas treningów. – Nowo poznana dziewczyna spogląda na mnie z ironicznym uśmiechem na twarzy. – Została także poinformowana w sprawie konkursu. A teraz wybaczcie państwo, ale mam umówione spotkanie. – Dyrektor odchodzi w kierunku jednego z profesorów. Czyli to jest dziewczyna, która chce zająć pozycję Anety. Wcześniej nie interesował mnie ten cały konkurs, ale teraz zaczyna mnie to ciekawić. Aneta nigdy nie była w takiej sytuacji, by musiała rywalizować o stanowisko. A panienka stojąca naprzeciwko mnie wygląda na taką, która nie da łatwo za wygraną.

– Czyli to ty chcesz mnie wygryźć ze stanowiska kapitana? Sorry, ale poziom szkoły miejskiej – mówi Aneta, pokazując rękoma na siebie – różni się zdecydowanie od poziomu szkoły wiejskiej, z której ty pochodzisz. – Pokazuje na nią. Aneta do miłych osób nie należy. Jej słowa na temat Weroniki sprawiają, że mam chęć się dowiedzieć więcej o tej dziewczynie, która od razu odpowiada Anecie.

– Jak to się mówi u nas, „krowa, która dużo muczy, mało mleka daje”, czyli jakbyś nie zrozumiała, wolę rywalizować na parkiecie niż na głupie teksty. – Auć! To musiało zaboleć. – A co do mojego poziomu, ocenią go sędziowie, ale skoro w ogóle jest ten konkurs, to znaczy, że twój poziom na pewno nie spełnia wymogów tego „miejskiego”. Widzę, że powiedzenie „rude to wredne” ma jednak w sobie coś z prawdy. – Mówiąc to, Weronika uśmiecha się i gdyby nie to, że nie jesteśmy sami na tej sali, to Aneta pewnie by się na nią rzuciła, 1:0 dla nowej. – A teraz wybaczcie, ale mam inne sprawy do załatwienia. – Dziewczyna oddala się od nas, chwilę obserwuje trening i znika za drzwiami. Tymi samymi, w których próbowałem jej zatarasować wejście. Aneta mówi coś, ale w ogóle jej nie słucham, a kiedy pyta mnie o zdanie, jak zwykle mówię, że nie mam czasu, i wracam na trening. Po nim szybki i zimny prysznic na orzeźwienie.

***

Idąc po książki potrzebne na zajęcia, znów ją spotykam. Stoi przy swojej szafce i wkłada tam podręczniki. Podchodzę do niej, kiedy już ją niemal zamyka.

– I znów się widzimy. – Uśmiecham się do niej, opierając się jedną ręką o inne szafki, a drugą trzymając plecak na ramieniu.

– Tutaj też mi nie wolno przebywać? – pyta poważnym tonem.

– Myślałem, że się zastanowiłaś – odpowiadam. Im bardziej denerwuję tę dziewczynę, tym bardziej sprawia mi to radość.

– Nad czym?

– Bym został twoim przewodnikiem. – Teraz to i nawet moje oczy się śmieją, gdy z irytacji mocniej trzaska drzwiczkami od swojej szafki.

– Słuchaj. Nie jestem jedyną „nową dziewczyną” w tej szkole. Poszukaj sobie jakieś innej. Jak sobie nalepisz plakietkę „kapitan drużyny”, to na pewno każda na to poleci. – Obok nas pojawia się inna dziewczyna. Kojarzę ją, chyba ma na imię Karolina. – To jest mój przewodnik, więc ty swoimi umiejętnościami obdarz kogoś innego w potrzebie. – Uśmiecha się sztucznie. Bierze pod ramię swoją koleżankę i oddala się, nie pozwalając jej nawet dojść do słowa. Chwilę później obok mojej szafki pojawia się Tymon, mój najlepszy przyjaciel. Jedyny prawdziwy.

– Stary, musisz mi pomóc – zaczyna. – Pamiętasz, jak ci mówiłem, że spodobała mi się taka jedna? – pyta i już widzę, że coś kombinuje. Znamy się nie od dziś.

– Pewnie, że kojarzę.

– No właśnie. Udało mi się z nią umówić na randkę – tłumaczy, a ja klepię go w plecy.

– No to świetnie, brachu. A w czym mam ci pomóc? Coś zorganizować? – Cieszę się razem z nim.

– Nie zorganizować. Uczestniczyć – mówi coraz ciszej, czekając na moją reakcję.

– Słucham? – Myślałem, że źle usłyszałem. Jednak nie.

– No bo to podwójna randka. No wiesz, żeby było raźniej, ona weźmie swoją przyjaciółkę, a ja ciebie.

– Nie ma mowy – odpowiadam zdecydowanie.

– Michał…

– Nie bawię się w takie rzeczy, Tymon, wiesz o tym, później ta jej przyjaciółka za dużo sobie pomyśli i uczepi się mnie jak Aneta. Nie, dziękuję – mówię zdecydowanie.

– Nie pomyśli sobie. Karolina jej wytłumaczy tak jak ja tobie.

– Karolina?

– Tak. – Tymon chwyta mnie za ramiona i odwraca o sto osiemdziesiąt stopni, i pokazuje dwie dziewczyny w oddali. – To jest Karolina, a obok niej jej koleżanka. Nie wiem, jak ma na imię, bo dopiero przyjechała, ale… – Nie kończy, bo z ust wymyka mi się jej imię.

– Weronika… – szepczę sam do siebie, ale Tymon też to słyszy.

– Co? – Spogląda na mnie skonsternowany.

– Nic, nic. Zmieniam zdanie. Pójdę na tę podwójną randkę – mówię mu, a on stoi jak wryty.

– Serio? – pyta, bo nie wierzy, że udało mu się mnie namówić.

– Serio. Tylko nie mów ani jednej, ani drugiej, który z twoich kolegów idzie na randkę. – Spoglądam na niego poważnie, by wiedział, że nie żartuję.

– Dlaczego? – Patrzy na mnie z zaciekawieniem, a ja od momentu, kiedy pokazał mi, o kogo chodzi, nie spuszczam z niej wzroku. Stoi na końcu holu razem ze swoją koleżanką i rozmawiają. Jest za daleko, by widzieć, że się na nią gapię.

– Chodź na taras na piętrze, to ci wszystko wytłumaczę – mówię Tymonowi i ruszamy w kierunku schodów. No to do zobaczenia na randce, Weroniko. Śmieję się sam do siebie.

Rozdział 3

Michał

Co ona tu robi tak wcześnie rano?

Słoneczny poranek jeszcze bardziej mnie zmotywował do ćwiczeń. Uwielbiam trenować w samotności, gdy cała szkoła jeszcze śpi. Jednak gdy tylko wchodzę na halę, widzę, że wczoraj wieczorem próbę miał zespół muzyczny. Świadczą o tym rozłożone gitary, fortepian i inne instrumenty. Wkurzyłbym się, gdyby nie fakt, że usłyszałem dźwięk otwieranych po drugiej stronie hali drzwi. Chowam się, by nikt mnie nie zauważył. Moim oczom ukazuje się Weronika. Co ona tu robi tak wcześnie rano? Podchodzi do sprzętów, przegląda zapiski melodii przy nich zostawione. Siada przy fortepianie i zaczyna grać. Melodia, która w hali przystosowanej akustycznie nie tylko do rozgrywek piłkarskich, lecz także do koncertów i imprez muzycznych, brzmi przepięknie. Delikatne i powolne dźwięki przybierają na sile i przyspieszają. Rozpoznaję utwór: Yiruma – River Flows in You. Jest tak skupiona na grze, że gdybym nawet do niej podszedł, nie zauważyłaby tego. W jej grze widać lata praktyki. Kończy grać melodię, a ja po raz pierwszy wolę się wycofać, niż z nią porozmawiać. Na to przyjdzie jeszcze czas.

Rozdział 4

Weronika

Ja go nie znoszę. Więc jak mam z nim wytrzymać na randce?

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56

Sięgając marzeń

ISBN: 978-83-8373-645-7

© Daria Twarożek i Wydawnictwo Novae Res 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Agata Sawicka-Korgol

KOREKTA: Anna Miotke

OKŁADKA: Magdalena Czmochowska

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek