34,00 zł
W „Słowach” Karoliny Serwickiej znajdziesz różne znaczenia i odniesienia do tego… słowa. Słowo jako kod, jako przekaz. Jaka jest świadomość słowa, jaka moc, jaka jego struktura? „To właśnie słowo – napisane, pokazane, usłyszane i przeczytane daje do myślenia, drażni, pobudza lub przynosi ukojenie, przywołuje wspomnienia, zapładnia wyobraźnię, skłania do działania lub refleksji”.
To ono nas rani, boli i może zniszczyć, ale też przynosi otuchę, nadzieję i miłość. Było na początku, JEST i będzie na końcu…
Ta książka rozbudzi Twoją wyobraźnię:
„Litery w »muszelce« – gdy napisać je ręcznie – stają się jej wcieleniem. Bruzdy i rowki zapisane są bowiem literą »m«, jej pusta przestrzeń zapamiętana w »u«, a skręt liter »s« i »z« to jej spirala Fibonacciego. Złącz litery – słyszysz morze?”.
Czytelniku, zanurz się w lekturze i usłysz… SŁOWO!
Karolina Serwicka – kobieta wielu pasji i zainteresowań. Niepoprawnie zakręcona. Z wykształcenia i zawodu – lekarz stomatolog z dużą inklinacją do chirurgii. Pasjonatka nauki, odkryć i języków obcych.Miłośniczka życia, natury (zwłaszcza morza), spacerów, roweru, psiaków westów, kuchni włoskiej… Uwielbia malarstwo (szczególnie Caravaggia, Klimta, van Gogha i Veermera) i muzykę – od Mozarta po smooth jazz. Sama gra na fortepianie, a ostatnio dla własnej uciechy kupiła klarnet i poznaje ze słuchu jego tajniki. W wolnych chwilach, w skali mikrodomowej, rzeźbi w glinie, maluje i rysuje pastelą suchą i olejną. Uwielbia się śmiać i spotykać w życiu wspaniałych ludzi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 36
zdjęcie na okładce: depositphotos.com
redakcja: Anna Strakowska
korekta: Magdalena Osica
projekt graficzny i skład do druku: RED Monika Brankiewicz
Przygotowanie wersji elektronicznej: Epubeum
© copyright by Karolina Serwicka 2024
© copyright by Pan Wydawca 2024
ISBN 978-83-67910-54-5
wydanie 1
Gdańsk 2024
Pan Wydawca sp. z o. o.
PanWydawca.pl
Człowiek ze swej natury jest dość dziwną istotą. Zastanawia się czasem nad rzeczami całkiem przyziemnymi, tkwi obiema nogami w tak zwanej codzienności. Bywa jednak, że tworem tak nieograniczonym, jakim jest myśl, krąży po bezgraniczu kwantowym, dając tym samym dowód na dualizm swej natury.
Próbuje nadać, czy może raczej odgadnąć sens wszystkiego. Zadaje sobie od wieków czy tysiącleci te same pytania: „Kim jestem?”, „Jaka jest natura rzeczy?”. Czym jest bowiem rzeczywistość? Chyba łatwiej określić, czym ona nie jest – na pewno nie jest stałością, nie jest brakiem, nie jest jednoznaczna, nie jest oczywista. Czy jest tym, co widzialne? Namacalne? Rzeczywistość to drzewo za oknem, książki na twojej półce, fotel, na którym siedzisz. Gdzie był ten fotel, zanim go stworzono? Był projektem, myślą – zatem istniał już i był tak zwaną rzeczywistością. Gdzie była treść książek, zanim zostały napisane? Czy możemy powiedzieć, że rzeczywistość zawiera wszystko? A czym jest wszystko?
Tym, co jest przejawione, i tym, co nieprzejawione. To wszystko już istnieje!
Od nas zależy, co chcemy z tej wszystko zawierającej rzeczywistości wydobyć – a to z kolei jest zależne od poziomu naszej świadomości.
To nasza świadomość – ta zwykła, przeciętna, materialna, lub ta przebudzona, znająca naszą prawdziwą naturę – podyktuje nam, co zechcemy wyłonić z „wiecznego teraz”. Takim mianem: „wiecznego teraz” określił kiedyś rzeczywistość współczesny nam pisarz, mówca i filozof Eckhart Tolle. Rzeczywistość jest wieczna, ale jest to stale wieczne teraz. Przeszłość – pozostaje jedynie w naszej pamięci, przyszłość – w naszych wyobrażeniach i planach. Zresztą, jeśli nadejdzie przyszłość, nadejdzie oczekiwany dzień, gdy już nadszedł – jest teraz! O przeszłości – nawet jedynie jako obrazie w myślach – myślimy też teraz! Wszystko, czego doświadczasz, dzieje się w wiecznym teraz. Możemy powiedzieć, że rzeczywistość to świadomość: jesteś, jestem rzeczywistością, bo jestem świadomością. Świadomością zawierającą wszystko.
Zatem rzeczywistość jest obfitością, a nie brakiem. Nie jest też stałością. Nic nie jest stałe. Galaktyki – w ciągłym tańcu mkną z niewyobrażalną dla ludzkiego umysłu prędkością w nicość, w bezkres universum. Miliardy komórek twojego ciała w ciągłym biochemicznym zamęcie. Na bezkresach pustyń Alabamy czy Nowego Meksyku, Sahary czy Gobi zdaje się panować bezruch. Ale to pozory! To właśnie tam wiatr przesuwa miliardy ziaren piasku. A w głowach ludzkich – ależ zamęt! Ileż myśli, projektów, obrazów, emocji. Nie ma stałości! Wszystko drży, zmienia energię. Panta rhei – wszystko płynie, wszystko jest zmienne – powiedział Heraklit z Efezu. Zatem już starożytni poznali naturę rzeczy. „Niepodobna dwakroć wstąpić do tej samej rzeki” – brzmiały inne słowa Heraklita. Nikola Tesla mówił, że gdy chcesz naprawdę poznać naturę rzeczy, myśl w kategoriach energii i wibracji.
Starożytni filozofowie mawiali, że jesteśmy całym kosmosem w ekstatycznym tańcu. Jesteś zarazem tancerzem i tańcem. Jesteś muzyką tegoż tańca, ciągłym przepływem, ruchem w wiecznym teraz.
W jednej ze swoich książek Eckhart Tolle opisuje dzień, gdy z przyjacielem wybrali się na spacer do lasu. Właśnie tam, pośród drzew napotkali szereg starych budynków do wyburzenia porośniętych już krzewami i drzewami. Aby ostrzec ludzi przed zbliżaniem się do niebezpiecznych, kruchych już murów, umieszczono tablicę z napisem: „Wszystkie konstrukcje są nietrwałe”. Pisarz wskazał napis znajomemu i stwierdził, że brzmi jak mądrość znad bram do jakiejś buddyjskiej świątyni. Miał rację, bowiem i ten napis – w jego drugim, głębszym znaczeniu – wskazuje na „naturę rzeczy”. Wszelkie konstrukcje ludzkie są nietrwałe, świat jest w ciągłym ruchu, wszystko się zmienia, płynie.
Grzegorz Turnau w jednej ze swych piosenek śpiewa: „Trwałość, czym jest na świecie trwałość?… Tym, czym brzęczenie kastanietów”. Wiemy zatem, że nasza rzeczywistość to wieczne teraz w ekstatycznym ruchu. To świadomość zawierająca całą przeszłość i przyszłość dziejące się symultanicznie teraz. Świadomość – nieograniczona, wieczna, wszechobecna, wszechmogąca. Rzeczywistość jest zatem Świadomością, Bogiem, wiecznym teraz.
Jeśli zechcemy wybrać się w podróż po rzeczywistości lub opowiedzieć, poznać, przeczytać czy napisać o dopiero co odkrytym jej aspekcie, będziemy potrzebowali narzędzia: jest nim SŁOWO.
Czym jest słowo? Jest to elementarna część mowy. Według „Słownika języka polskiego” PWN słowo może być określane jako:
1.Znak językowy mający jakieś określone znaczenie;
2.Wypowiedź ustna lub pisemna;
3.Przenośnie – obietnica złożona przez kogoś.
Pisemnym odpowiednikiem słowa jest wyraz.
Jednak, gdy to samo pytanie: „czym jest słowo?” zadamy po raz wtóry, szukając odpowiedzi w słowniku etymologicznym, otrzymamy o wiele bogatszą odpowiedź, której kilka kontekstów posłuży nam do naszej wędrówki po rzeczywistości.
Opisuje bowiem, iż słowo to: „cząsteczka mowy złożona z liter lub głosek […], jeden, kilka lub więcej dźwięków, jakie wydajemy ustami lub krtanią ułożonych w pewnym następstwie i wyrażających część jakiegokolwiek pojęcia […], słowo to znak językowy przedmiotu myśli, mogący sygnalizować każdy jednostkowy przedmiot materialny (np. drzewo), pewną treść psychiczną (np. smutek) lub relacje między elementami rzeczywistości (np. i, ale, nad, przy)”.
Słowo to też według tegoż słownika: „sposobność mówienia, mowa, wypowiadanie się pisemne lub ustne”, na przykład „dajcie mu dojść do słowa”, „to pieśń, poemat” […], to „wyrok, prawo”, to „Jezus Chrystus, druga osoba Świętej Trójcy” i dalej: „Słowo staje się ciałem i zwycięża czarta” (1861 SWII), „Syna Bożego zwiemy Słowem, iż przezeń wszystkie rzeczy jakoby za wyrzeczeniem słowa jednego Bóg Ojciec stworzył i wolę swoją przezeń nam objawił” (1915 SWII).
Zostawmy słownikowe definicje, spójrzmy sami. Nieważne, gdzie zaniesie nas wyobraźnia – czy do niepiśmiennych ludów w gąszczach lasów Amazonki, czy tysiące lat wstecz do starożytnych Chin z już bogatą kulturą, medycyną i filozofią, czy na ziemie Mezopotamii lub bezkresne tereny Ameryki do plemion Nawahów – wszyscy posługują się słowem.
Nieważne, ile runęło mocarstw, ilu królów czy cesarzy poszło w niepamięć, ile ważnych starożytnych bibliotek spłonęło – z pewnością odeszły z nimi bardziej lub mniej ważne historie, przekazy. Ale słowo przetrwało.
Niektórzy uparcie twierdzą, iż słowo jest paralelne z człowiekiem. Istnieje, odkąd istnieje człowiek. Tylko w niewielkim kontekście jednak – w kontekście mowy, nadawania znaczeń, konceptualizmu. Słowo współobecne z człowiekiem to tylko niesamowicie wąski zakres, choć dla nas obecnie najbardziej realne i nam bliskie spektrum rzeczywistości naszego języka.
Mówiąc „naszego”, mam na myśli język ludzki – każdy znany operujący jako komunikator zespół znaków mowy. Może nim być język polski, angielski, niemiecki, esperanto, hopi czy arabski. Mimo ich różnorodności są one zaledwie wycinkiem języków rzeczywistości. Słowo bowiem może być też kodem, a z kodów są złożone niezliczone języki składające się na naturę rzeczy. Możemy wszak powiedzieć, że matematyka ma swój język – nie tylko słowa opisujące matematykę z zewnątrz (działania), ale swój wewnętrzny język złożony z kodów – cyfr i działań.
Biologia, biofizyka, biochemia czy fizjologia mają swoje słowa kody, swoje wewnętrzne języki szlaków przemian. Słowem muzyki jest dźwięk – a układ dźwięków, ich kolejność i częstotliwość, a także pauzy to język muzyki.
Zatem możemy powiedzieć, że nasze wieczne teraz, którego doświadczamy, posługuje się nieskończoną liczbą kodów, języków.
Ktoś powie, konstatując: „Ale przecież nie są one złożone ze słów…”. Czy na pewno? To my nie odbieramy ich jako zrozumiałych dla nas słów i nie umiemy połączyć w zrozumiałą całość „naszym językiem”, naszym umysłem. Jeśli muzyk z orkiestry czy dyrygent, pianista czyta przed koncertem partyturę, to słyszy to, co ma zagrać on i orkiestra. Dlaczego? Zna język muzyki, jego słowa – nuty. Czytając nuty, słyszy muzykę, zatem układa je, transformuje, przekształca w dźwięki!
Znany krakowski lekarz Andrzej Szczeklik w jednej ze swych książek opisuje pacjenta z ciężkim stadium amnezji po uszkodzeniu struktur mózgu. Pacjent nie wie, jak się nazywa, skąd jest. Nie zna pojęć, zatem nie zna słów. Uczy się nazywać przedmioty i czynności, bo nie umie się komunikować. Któregoś dnia, gdy już sam się porusza, widzi na szpitalnym korytarzu fortepian – siada przy nim, a spod jego palców zaczyna płynąć piękna muzyka. Pamięta nuty! Po urazie przetrwał język muzyki.
Inny pacjent w podobnym stanie znaleziony przez przechodnia, gdy zasłabł na ulicy, elegancko ubrany starszy pan – na oddziale u doktora Szczeklika nie odpowiada na pytania, jak się nazywa, jak się czuje (pytania zadawane również w formie pisemnej). Zdaje się nie rozumieć pytań po polsku, zatem te same pytania zadawane są w wielu językach – bez skutku. Aż tu któregoś dnia eureka! Pośród szpitalnych sal chodzi kapłan z Komunią Świętą. Zatrzymując się przy łóżkach, modli się po łacinie (lata pięćdziesiąte dwudziestego wieku). Nasz pacjent, elegancki staruszek nagle ożywa, sięga po kartkę i coś do pisania. Umie komunikować się płynnie po łacinie – na oddziale zatem przez kilka pierwszych tygodni może się z nim porozumiewać jedynie ksiądz. Pacjent przy upadku traci pamięć języka ojczystego – ale okazuje się emerytowanym profesorem języka łacińskiego.
Zatem mamy przykłady, iż można posługiwać się nie tylko językiem mowy, ale jak choćby pierwszy pacjent – językiem muzyki.
Wróćmy do pytania, czy też konstatacji – czy te inne języki: matematyki, muzyki, biochemii… są językami? Nie składają się ze słów! Jednak czy na pewno? Jeśli słowo w naszym rozumieniu rozłożymy na głoski, głoski na dźwięki, to zauważymy, że każdy dźwięk ma swoją wibrację, swoją częstotliwość. Już w tym jest muzyką. Częstotliwość można opisać też liczbą – mamy zatem matematykę. Różne języki, różne kody, różne słowa.
Skoro istnieje nieskończona ilość zjawisk tych znanych i nieznanych, przejawionych i nieprzejawionych – to istnieje nieskończona ilość języków tychże rzeczywistości w „ciągle płynącej, wiecznej i zmiennej, kwantowej zupie wszechświata”.
Skoro nieskończona ilość języków „wiecznego teraz”, „kreatywnej świadomości” – to też nieskończona ilość możliwych kodów czy słów.
Wspomnieliśmy wcześniej, iż niektórzy słowo i jego etymologię kojarzą tylko z człowiekiem. Jemu samemu oddają stworzenie słowa, mowy, języka. Teraz wiemy, że myśląc tak, odnosili się – może nieświadomie – jedynie do języka ludzkiego.
Jakże wąski i znikomy to rozdział w językach świadomości, w prawdziwej naturze rzeczy. Słowo nabiera zatem znaczenia głębszego, o wiele bogatszego, pełnego, nieskończonego, nieograniczonego wręcz. Nabiera mocy. Zawiera wszystko i jest zarazem składnikiem, wymiarem, prawem, kodem wszystkiego.
Słowo tak rozumiane jest istotą bytu. Jest wszystkim, buduje, określa i zawiera wszystko, a wszystko jest w nim. To ono tworzy wszechświaty! W jednej ze swych książek Neville Goddard napisał: The word is the desire swimming around in your consciousness seeking embodiment – „Słowo jest pragnieniem krążącym w twojej świadomości, szukającym ucieleśnienia”.
Słowo zatem jest świadomością, jest światłością, życiem.
Teraz bliższe stają się nam słowa z Biblii:
„Na początku było Słowo,
A Słowo było u Boga
I Bogiem było Słowo
Ono było na początku u Boga
Wszystko przez nie się stało
A bez niego nic się nie stało co się stało
A w Nim było życie
A życie było światłością ludzi
A Światłość w ciemności świeci
I ciemność jej nie ogarnia”. (J 1, 1-14)