Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dziennik pisany wierszem, oparty na splocie przeciwieństw. Bezruchowi wychodzi tu naprzeciw dynamika, zbiorowości – pojedynczość, klasycyzmowi – rewolucyjność, a koturnowości – bunt, melancholia, ironia. Poetka, wytrawna triathlonistka, dotyka ekstremów i przekracza je, aby z zewnątrz przyglądać się temu, co w centrum. Granice mają u niej wymiar również dosłowny. Urban podróżuje po Europie: od Portugalii, przez Hiszpanię, Węgry, Chorwację i Serbię, aż do Brukseli. Porozumiewa się w kilku językach, które przenikają do wierszy, wzmacniając ich idiolektalne brzmienie. Indywidualny charakter tej poezji ujawnia się też w jej tonie: ostentacyjnie prywatnym, bezpośrednim, wręcz obcesowym. Poetka używa szybkostrzelnych słów i wersów krótkich niczym sztylet, z którego ostrza spada się prosto w przepaść. Wygramolić się z niej będzie można jedynie drogą lektury. Swoją drogą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 27
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
WOLNOŚCI
nieocalenie
maju
nie przywiązuj się
do języka ojczystego
język ojczysty
to przekleństwo
zapomnij go
znajdzie się inny
który lepiej
będzie pasował do iskier
twoich oczu
do uśmiechu
nowa logika
pisze się
z pijacka
gadanie
jak usiąść
i machnąć opowiadanie
na kieszonkowy konkurs literacki
skoro nie da się pisać
mówiąc
kleją mi się oczy
mam powyżej uszu
szkolnych spraw
biegam za wolno
i nie wiem już
w co wierzyć
piję żelazo
nie jem chleba
nie wiem
gdzie kończy się kraj
a gdzie tożsamość
nie wiem
dlaczego wiśnie
nie kwitną przez cały rok
i dlaczego pokrzywy
nie parzą w zimie
przytrzymaj się płotu
twój angielski kuleje
pola szachownicy są
za małe
nie mieścisz się w nich
masz coraz więcej nóg
i rąk
wiem
przyjdzie nowy język
wskaże cię
ocali?
prom
jeśli już osiągniesz
cel
to co (jak sądziłaś) było ci potrzebne
przestaniesz szukać?
a może lepiej
byłoby
nie korzystać z promu
nawet jeśli
to pójście na łatwiznę
tak czy siak
gdziekolwiek trafisz
nie będzie to
twoje miejsce
które zawsze na ciebie czeka
dokąd zawsze wracasz
bo nie trzeba iść
na koniec świata
po samotność
i rozczarowanie
sport
mówię w kółko to samo
jakby ta mantra
miała mi pomóc
zrozumieć
co się dzieje
co się stało
jakby magia powtórzeń
gwarantowała olśnienie
odpowiedź na pytanie
czy mam zmienić
dyscyplinę
czy ciebie
cacanki
obym się myliła
jest piątek
wniebowzięcie nmp
od świtu biją dzwony
w świątecznym rytmie
świerków i sosen
po burzy
złotej zawierusze
częstoskurczu serca
zapach kadzidła
sucha woń kocanki
masz być we wtorek
środę
może mi przywieziesz
superdrogie supertriathlonowe okulary przeciwsłoneczne
ogolony
wypachniony
z uśmiechem
znajdziesz mnie
chociaż nie znasz adresu
przyjedziesz rowerem
a może auto weźmiesz
na moją wyspę
obiecasz
że pójdziesz do psychiatry
przysięgniesz
że mnie potrzebujesz
że nie możesz żyć
beze mnie
podróże wyjazdy
sto lat w szczęściu i radości
obiecanki
obiecanki
płodność
a co jeśli to kolejna wpadka
śniło ci się że mama wzięła cię do ginekologa
zgubiłeś portfel dwa tygodnie temu
co jeśli zgubę i ciążę łączy kosmiczny sznur
nie czujesz tego
ale ostatnio też nie czułeś
maraton zmęczenie zmiana klimatu
wmawiasz sobie
miesiączkę dostanę jutro
ja jebię
to nieludzkie
mieć dzieci
nie chcesz ich chcieć
strach pomyśleć
kiedy czas na panikę
czas na aptekę
ty nie masz czasu
przecież dziś
taka fajna pogoda
dobrze się biegało
po śniadaniu
kawie herbacie
w tym miesiącu
masz dwa maratony
nie trać głowy
nawet jeśli straciłeś
portfel
z nowym dowodem
i resztą dokumentów
właśnie przeczytałeś
książkę z poezją
nie twoją poezją
chcesz jej
chcesz urodzić
książkę
bajka
wbijamy do miasta
które powinniśmy ominąć
dotrzeć do domu
i spać
kiedy czas spać
płaczę
dziś nie zostanę
złote popołudnie
jak wampir
przyssałeś się do piwa
király utca
pachnie pizza
zdejmujesz salami
i zlizujesz z niej ser
po wegetariańsku
wokół
wielobarwny rój przechodnie
łapiemy błyski
coraz krótszego dnia
angielskojęzyczne hordy
piotrusiów panów
też są głodne
zamawiają po kilka
kawałków pizzy
pijemy szampana
na liszt ferenc tér
przy írok boltja
jestem tu obca
a może jestem w domu
tylko potrzebuję mostu
co drugą ulicę
znam tu po imieniu
(czy coś świętujemy?)
((może coś świętujemy))
sugárút jak daleki kosmos
moja dłoń w twojej dłoni
jest ciałem obcym
kiedy wsiądziemy do samochodu
będzie noc
będziesz zmęczony
zachce ci się bzykać
na autostradzie
w aucie
albo na poboczu