Sugar high - Małgorzata Bylica - ebook + książka

Sugar high ebook

Bylica Małgorzata

3,8

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Emilia przylatuje z Paryża na pogrzeb swojego byłego chłopaka, Eryka – toksycznego narcyza, o którym długo nie mogła zapomnieć. Podczas pobytu w Polsce spotyka dawnego kolegę – Aleksa, który z nieatrakcyjnego nerda zmienił się w przystojnego i zadbanego mężczyznę. Między tą dwójką iskrzy i gdy ta znajomość zaczyna się rozwijać w bardzo dobrym kierunku, niespodziewanie powraca stalker z przeszłości Emilii. Sytuację dodatkowo komplikuje niejasna relacja Emilii z Osmanem Anwardem – mrocznym właścicielem hotelu, w którym pracuje. Nie bez znaczenia są także trzy kobiety w otoczeniu Emilii: Liwia, nieco nadopiekuńcza starsza siostra, Nadia, dawna przyjaciółka, i ekscentryczna Violet, kuzynka Eryka.

Czy dziewczyna znajdzie prawdziwą miłość w tych zawiłych relacjach?

Nie jest to przewidywalna, jednowymiarowa historia miłosna, ale złożona opowieść o trudnych relacjach i sile namiętności z sekretami w tle.

Małgorzata Bylica − z wykształcenia filolog języka angielskiego, prywatnie żona i mama dwójki wspaniałych dzieci. Pracowała m.in. w szkole podstawowej i w korporacji. Miłośniczka romansów, powieści NA i thrillerów. Prowadzi bookstagram o nazwie @osobisty.spis.tresci. Relaksuje się jeżdżąc na rowerku stacjonarnym, uwielbia pić kawę i przelewać na papier rodzące się w niej opowieści.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 289

Oceny
3,8 (24 oceny)
8
10
0
4
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
dabrowskaczyta

Nie oderwiesz się od lektury

Kolejna cudownie napisana książka wpadła pod moje skromne skrzydełka. Jestem z niej dumna. Powieść porusza bardzo trudne wątki. Strata, strach, stalker, przyjaźń, kłamstwa, agresja. Wydaje mi się, że o czymś zapomniałam, ale może to i dobrze, będziecie mogli odkryć to czytając. Książkę przeczytałam w jeden dzień. Bardzo fajnie napisana I chciałabym przeczytać więcej książek autorki. Z całego serca dziękuję, że mogłam zaopiekować się tym debiutem. Emilia nasza główna bohaterka przylatuje na pogrzeb swojego byłego chłopaka. I tam właśnie spotyka znajomego z klasy Aleksa, który wcześniej nie był tak umięśniony. Między tą dwójką zaczyna iskrzyć tylko, że główną przeszkodą jest odległość. Emilia nie chce wracać do Polski a Aleks nie zostawi rodzinnego biznesu i nie przeprowadzi się do Paryża. Kiedy ich relacja idzie w dobrym kierunku i kiedy okazuje się, że ich więź jest na tyle silna, że nic nie da rady jej zniszczyć powraca stalker z przed lat. Dodatkowo życie i związek Emili komplikuje...
10
Monika309

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
10
Nesaa

Dobrze spędzony czas

Współpraca reklamowa Główna bohaterka Emilia mieszka w Paryżu. Musi jednak wrócić do Polski na pogrzeb swojego byłego chłopaka. Spotyka tam swojego dawnego kolegę z którym nawiązuje głęboką więź. Przez swoją przeszłość, Emilia nie ma łatwo w związkach, podświadomie niszczy każdą, miłosną relacje. Aby wyjść na prostą musi pożegnać się z przeszłością, a nie pomaga jej w tym wiadomość od stalkera, który niszczył jej związek z dawnych lat. Małgorzata Bylica napisała świetną książkę, która od samego początku pochłania czytelnika. Od pierwszych kartek się coś dzieje przez co wkraczamy w świat Emilii z wielkim rozmachem. Całą powieść była napisana logicznie, bohaterka wybierała mądrze, tak jakbyśmy sami mieli podejmować decyzje, chociaż uwielbiam Dark romanse i trudne relacje, w tej książce jest to wielkim plusem, że tu Emilia nie działa pochopnie. Trzymałam kciuki za właściciela hotelu ale najrozsądniejszą opcją był ptyś. Uważam, że książka była tak dobrze napisana i przemyślana, iż za...
00
Magdulka79

Dobrze spędzony czas

Trochę za bardzo pokręcona, ale w porządku.
00
Patty_or_Pysia

Dobrze spędzony czas

Ksiazkowa_Patty Miałam okazję przeczytać debiut autorki jakim jest „Sugar High”. Zaczęłam w wersji papierowej, potem czytałam na telefonie i jakoś nie mogłam się w nią z początku wkręcić. Ale od czwartego rozdziału czytało się już płynnie. Emilia była w przeszłości w bardzo toksycznej relacji z Erykiem. Na szczęście pewne wydarzenie doprowadza do ich rozstania, a dziewczyna wyjeżdża do Paryża. Po kilku latach dostaje wiadomość, że jej ex nie żyje i ma przyjechać na jego pogrzeb. Tak też robi, wracając na chwilę do Polski. Na miejscu spotyka dawnego znajomego, Aleksa, który z brzydkiego kaczątka wyrósł na dostojnego łabędzia. Uwierzcie, jego postać można polubić zaraz po jego poznaniu. Rodzi się między nimi więź, lecą iskry ale… Los postanawia ich przetestować. Podczas tych zawirowań pojawia się pytanie, czy coś z tego wyjdzie? Emilia zamknęła się w sobie po poprzednim związku i przez to jej charakter był dość często… denerwujący? Zachowywała się jakby sama nie wiedziała, czego d...
00

Popularność



Podobne


Copyright © Małgorzata Bylica, 2024

Projekt okładki

Agnieszka Zawadka

Zdjęcia na okładce

LIGHTFIELD STUDIOS (Adobe.stock),

Pendraw (Adobe.Stock)

Redaktorka prowadząca

Marta Burzyńska

Redakcja

Magdalena Białek

Korekta

Alicja Matyjas

ISBN 978-83-8352-492-4

Warszawa 2024

Wszystkim tym,

którzy mają spokój

wypisany na twarzy,

a w sercu furię.

I

Zastanawiam się, która jest godzina. Telefon zostawiłam w torebce w aucie, a teraz naprawdę by mi się przydał. Przypuszczam, że może być koło pierwszej, może wpół do drugiej w nocy… Nie wiem, jak to się stało, że utknęłam z Erykiem na parkingu. Nie wiem, kiedy stał się takim zazdrosnym dupkiem i kiedy ta noc wymknęła mi się spod kontroli.

Do miejsca, w którym stoimy, dochodzą pomruki imprezy, na której jeszcze chwilę wcześniej bawiliśmy się z resztą gości. Eryk rozmawia z kimś przez telefon, a ja zerkam na wielkie okna willi oświetlone kolorowymi światłami. Gdyby tylko ktoś przyszedł…

– Masz mi coś do powiedzenia?! – Krzyk Eryka boleśnie sprowadza mnie na ziemię.

– Eryku, mówiłam ci, że nie wiem, kto wysyła te SMS-y… − oznajmiam łagodnie. Miałam nadzieję, że się uspokoił, ale najwyraźniej to była tylko cisza przed burzą.

– Przestań pieprzyć! − grzmi, a mnie aż zmraża. Otulam się ramionami, bo wstrząsa mną dreszcz. Nie wiem, czy z chłodu, czy ze strachu.

– Proszę cię, wejdźmy do środka, to urodziny Nadii… – mówię błagalnym tonem. – Porozmawiamy jutro, jak wytrzeźwiejesz… − Łapię go za rękę, ale on się wyrywa, odpycha mnie i odchodzi.

Przeklinam pod nosem. Przełykam gulę, która rośnie mi w gardle. Jestem na granicy płaczu, ale ostatkiem sił próbuję zapobiec katastrofie i zachować spokój. Może jeśli uda mi się opanować emocje, to wszystko będzie dobrze. Obserwuję go w napięciu. Eryk chodzi nerwowo w kółko, mrucząc coś do siebie. Jego niespokojny krok, sposób, w jaki przeciąga dłonią po krótkich, ciemnych włosach, jak zaciska szczęki. Każdy gest zdradza furię, która w nim płonie. Nagle odwraca się i prześwietla mnie chłodnymi, niebieskimi oczami. Podchodzi i łapie moją twarz w swoje duże dłonie. Zamieram.

– Jeśli tam wrócisz, to z nami koniec, rozumiesz?!

Wstrzymuję oddech i kiwam głową, kiedy wrzeszczy mi w twarz. Przeraża mnie… Jeszcze przez sekundę albo dwie Eryk patrzy na mnie tak, jakby nie wiedział, gdzie się znajduje ani co robi. Przez jego oczy przebiega przebłysk świadomości i wtedy mnie puszcza.

– Przepraszam, Emi, nie wiem, co się ze mną dzieje. To przez te SMS-y… – Łapie się za głowę, a jego twarz wykrzywia grymas. Nie poznaję go, nie wiem, co się z nim dzieje. Wygląda, jakby opuściły go siły albo jakby tracił zmysły.

Zagryzam wargę. Dłużej już nie mogę wytrzymać. Przykucam, kulę się i wybucham płaczem. Dyszę ciężko, a napięcie ogarnia całe moje ciało. Chociaż noc jest ciepła, czuję, że drżę. Obejmuję się mocniej ramionami, chcąc zebrać się w sobie, jednak poczucie bezradności mnie paraliżuje. Kieruję wzrok ku górze. Niebo nadal spowijają deszczowe chmury. Gdzieś za nimi niewyraźnie majaczy księżyc. Wydawało mi się, że to tylko mżawka, ale zdaję sobie sprawę, iż jestem cała przemoczona. Sukienka lepi mi się do ciała. Ściągam dłonią wilgotne włosy i przekładam je na ramię. Przymykam powieki. Chcę tylko, żeby to się już skończyło: ta noc, ta impreza, krzyki Eryka, te SMS-y…

Jeszcze godzinę wcześniej piłam z Nadią shoty przy barze, potem przyszedł Eryk i pokazał mi na telefonie nową wiadomość. Zdjęcie, na którym widać czerwoną podwiązkę. Nadia wymyśliła, żeby wszystkie dziewczyny dzisiaj takie założyły, zatem ta wcale nie musiała być moja, ale najwyraźniej tyle wystarczyło, żeby przemówić do wyobraźni zazdrosnego chłopaka. Potem wyszliśmy na zewnątrz. Miałam nadzieję, że rześkie powietrze nieco go ostudzi, ale był zbyt nabuzowany. Pociągnął mnie za rękę i dotarliśmy tutaj – na pustkowie z jednym murowanym garażem, pod którego dachem udaje mi się schronić przed deszczem.

Dźwięk zbliżających się kroków wybudza mnie z letargu. Otwieram szeroko oczy i gwałtownie łapię powietrze do płuc. Zastygam w oczekiwaniu na to, co się wydarzy.

– Przepraszam. – Eryk staje w odległości kilku centymetrów ode mnie, a ja odwracam twarz.

– Popatrz na mnie, Emila – przywołuje mnie z powrotem. – Kocham cię. – Jego oddech pali wonią alkoholu i papierosów.

– Przepraszam… Wróć ze mną… Proszę, jedźmy do mnie.

Zamykam oczy. Eryk przywiera do mnie. Moje piersi falują pospiesznie w płytkich, nieregularnych oddechach. Z trudem przełykam ślinę. Jego wzrok prześlizguje się po mojej skórze. Zakłada mi pasmo włosów za ucho i muska ustami szyję. Wciąż słychać pomruki imprezy mieszające się z dźwiękiem kropel spływających po rynnie i szumem drzew na wietrze. W tej chwili kocham go i nienawidzę jednocześnie. Poddaję się:

– Dobrze, jedźmy.

Wsiadając z nim do samochodu, czuję, jakbym dotarła na krawędź klifu. Przeraża mnie to, co widzę. Przeraża mnie to, w jakim miejscu jestem. Ostatnio nie poznaję Eryka. Jest bardziej nieobecny, a przez te SMS-y ciągle się nakręca. Już dawno chciałam to zgłosić na policję. To się chyba nazywa stalking, ale on nie chce o tym słyszeć.

Odpala auto i włącza ogrzewanie. Przyjemny powiew ciepłego powietrza działa na mnie kojąco, co w połączeniu z drinkiem, którego wypiłam jakiś czas temu, wprawia mnie w ospały nastrój. Zmęczenie narasta. Pragnę już tylko znaleźć się w domu, w ciepłym łóżku. Mam dość wrażeń na dziś. Jestem wyczerpana.

Ruszamy. Komórka Eryka dzwoni, ale on ignoruje połączenie i chowa telefon do kieszeni bluzy. Spoglądam za szybę. Dociera do mnie, że nawet nie pożegnałam się z Nadią. Jutro na pewno będzie miała do mnie żal, ale udamy, że nic się nie stało. Ostatnio tak właśnie wygląda relacja między nami, lecz kiedyś było inaczej. Nie miałyśmy przed sobą tajemnic, byłyśmy blisko i sama nie wiem, kiedy szwy naszej przyjaźni jakoś tak się rozeszły. To był jej wieczór.

Uśmiecham się na wspomnienie początku imprezy, było jej naprawdę do twarzy w tej szmaragdowej sukience. Podkreślała kasztanowy kolor jej włosów i zieleń oczu. Wzdycham z żalem, że ta noc tak się kończy. Mam nadzieję, że moja przyjaciółka dobrze się bawi.

Sprawdzam telefon i z ulgą stwierdzam, że mam tylko nową wiadomość od mojej siostry:

Widziałam relację na IG, niezła impreza. Daj znać, jakbyś potrzebowała podwózki. Baw się dobrze!

Liwia jest ode mnie starsza i lubi mieć wszystko pod kontrolą, a w szczególności mnie. Czasem zachowuje się bardziej jak matka niż starsza siostra. Nie przepada ani za Nadią, ani za Erykiem, a mnie denerwuje to, że nie popiera moich wyborów. Funkcjonuje poza nawiasem naszego towarzystwa. Kupuje ciuchy w second handzie, słucha mocnego brzmienia i chodzi swoimi drogami. Jednak pod tą surową powierzchownością kryje się najbardziej opiekuńcza osoba, jaką znam.

Mój chłopak łapie moje spojrzenie i uśmiecha się lekko. Sprawia wrażenie spokojniejszego. Chyba go odzyskuję.

– Wszystko okej? – Zerka spod zmarszczonych brwi.

– Tak, to tylko Liwia… − odpowiadam.

„Żadnych niepokojących wiadomości” – dopowiada głos w mojej głowie.

Doskonale wiem, o co pyta Eryk, ale nie zamierzam przywoływać chociażby cienia wspomnienia tamtych SMS-ów. Kładzie rękę na moim kolanie i jego ciepło mnie przenika. Dobrze znany zapach otula przemoczone ciało jak koc.

– Wiolka nocuje dzisiaj u koleżanki, więc nikt nam nie będzie przeszkadzał. – Uśmiecha się uśmiechem godnym samego diabła, a ja wywracam oczami i kręcę głową. Patrzę na jego idealny profil. Ma w sobie urok, któremu nie sposób się oprzeć, i pewnie dlatego tak łatwo mu wybaczam.

– Wiesz, że twoja kuzynka mi nie przeszkadza – informuję go.

– Tak, wiem, kotku, że ją lubisz. Nikt nie jest idealny, ale i tak cię kocham – droczy się ze mną, a ja w odpowiedzi parskam śmiechem.

– Daj jej spokój, to jeszcze dzieciak…− Jak zwykle wstawiam się za Wiolką.

– Wkurwiający dzieciak.

– Nie jest taka zła… − odpowiadam łagodnie sennym głosem.

Wiolka jest od nas młodsza i od kilku lat spędza z nami każde wakacje. Z Erykiem są do siebie bardzo podobni i pewnie dlatego mam do niej taką słabość. Zawsze się ze sobą kłócili, ale ostatnio mam wrażenie, że ich konflikt eskalował. Zwykle to ja odgrywam rolę rozjemcy, lecz powoli zaczyna mnie to już męczyć.

Przymykam oczy, ogrania mnie zmęczenie. Długie światła reflektorów przecinają głęboką ciemność sierpniowej nocy. Minęło pewnie jakieś pięć minut, a ja czuję, jakby to była wieczność. Jestem tak zmęczona, że na chwilę odpływam. Łudzę się, że wszystko będzie dobrze. Ale nie jest.

* * *

Siedem lat później…

Budzi mnie blade światło sączące się przez szparę między roletami. Wyciągam rękę po telefon i palcem rysuję ślad na ekranie. Dochodzi szósta trzydzieści. Powinnam wstać, ale nie znajduję w sobie siły. „To już dzisiaj” – myślę. Żołądek ściska mi się boleśnie. Dopiero teraz włącza się budzik, który natychmiast wyciszam. Znów biorę do ręki telefon, ale na odgłos otwieranych drzwi gwałtownie wrzucam go pod kołdrę.

– Cześć, siostra, wstałaś już? – Do pokoju wchodzi Liwia, niosąc dwa kubki z kawą.

Kiedy siada na rogu łóżka, jej flanelowa piżama w kwiaty wkomponowuje się w równie kwiecistą pościel, którą dostałam od niej na poprzednie urodziny. Wzdycha, rzucając mi pełne współczucia spojrzenie.

– Jak się czujesz?

– Dobrze – chrypię, podnosząc się do pozycji siedzącej za sprawą intensywnego zapachu kawy.

– Ja na twoim miejscu czułabym się strasznie. To okropne, co spotkało Eryka. Pewnie bym się załamała, gdybym dowiedziała się, że miłość mojego życia… – urywa w połowie zdania.

– Pewnie tak – odpowiadam, odkładając kubek na nocny stolik.

Chowam uczucia głęboko w środku i przyjmuję najbardziej nonszalancką postawę, na jaką mnie stać, a Liwia spuszcza wzrok. Nic nie może poradzić na to, że bezkompromisowy instynkt starszej siostry każe jej zrobić wszystko, aby mnie pocieszyć. Nawet jeśli marnie jej to wychodzi.

– Mogę ci jakoś pomóc?

– Tak, możesz już wyjść, bo chciałabym skorzystać z toalety… – Przeciągam się ostentacyjnie.

Jestem wdzięczna za jej wsparcie, ale ostatnie, czego mi teraz potrzeba, to pozwolić się jej torturować troską.

– Dzięki za kawę. – Prostuję się i wymierzam w nią wyczekujące spojrzenie.

W końcu wymięka. Wypuszcza głośno powietrze, wstaje i z rezygnacją kieruje się do wyjścia.„Nareszcie” – myślę zadowolona z siebie, gdy ona niespodziewanie zatrzymuje się w drzwiach i odwraca, ponownie zwraca się do mnie z tą swoją zatroskaną miną:

– Nie jesteś sama, możesz na mnie…

– Idź już, bo się posikam!

Wzdryga się i ze zbolałą miną zamyka za sobą drzwi, zostawiając mnie w końcu samą. W tej samej chwili podrywam się jak rażona prądem, chcąc zaspokoić niemal kompulsywną potrzebę odczytania wiadomości po raz kolejny. Dostałam ją kilka dni wcześniej i treść znałam już na pamięć, ale żeby w to uwierzyć, za każdym razem muszę czytać ją od nowa:

Eryk nie żyje! Pogrzeb dwudziestego trzeciego. Przyleć!

* * *

Podczas podróży mnóstwo rzeczy może pójść nie tak, lecz nie tym razem. Wszystko idzie jak z płatka. Kierowca ubera przyjeżdża punktualnie autem tak pachnącym, jakby właśnie wyjechało z myjni. Jest małomówny, a jego spokojny styl jazdy całkiem mi odpowiada. Samochód włącza się do strumienia pojazdów zmierzających w tym samym kierunku, ja zaś podziwiam rozmyty w deszczu krajobraz Paryża. Zachwyca mnie haussmannowski styl nowoczesnej metropolii z monumentalnymi mostami, placami i estetycznymi bulwarami tonącymi tego dnia w opadach. Mimo że na samym początku we Francji czułam się wyobcowana, to ani przez chwilę nie żałowałam wyjazdu, ponieważ dzięki niemu ostatnie nieszczęścia, jakie miały miejsce w moim życiu, stały się dla mnie odległą historią.

Na dworzec Porte Maillot docieram przed czasem. W autokarze zajmuję miejsce przy wyjściu, licząc na to, że nikt się do mnie nie przysiądzie. Gdy ruszamy, niemal natychmiast zapadam się głęboko w fotel, szczelnie otulając bluzą izolującą mnie od chłodnego powiewu klimatyzacji. Monotonny dźwięk silnika wprawia mnie w senny nastrój. Odsuwam na margines swojego umysłu myśli, które dotąd nie dawały mi spokoju, i odpływam na chwilę, pozwalając fali zmęczenia zapanować nade mną.

Odkąd dowiedziałam się o śmierci Eryka, nie sypiam dobrze, co zresztą jest całkiem zrozumiałe. Liwia się nie myliła, mówiąc, że był miłością mojego życia. Nasz związek nosił wszystkie cechy romantycznej miłości: był namiętny, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji i skończył się dramatem. Rozstaliśmy się kilka lat wcześniej, ale z jakiegoś niejasnego dla mnie samej powodu nigdy do końca nie zamknęłam tych drzwi. Stały uchylone tak, abym w chwilach słabości mogła pławić się we wspomnieniach uczucia, jakie kiedyś nas łączyło, i łudzić się, że jest do czego wracać. Aż do teraz.

Sen trwa krótko, ale wystarczająco, żebym się zregenerowała. Kiedy otwieram oczy, widzę, że zniknął już wielkomiejski horyzont, co oznacza, iż za chwilę dojedziemy do portu lotniczego.

Marszczę czoło, przesuwając się w kolejce. Wszystko przez Nadię… To ona poinformowała mnie o pogrzebie. Nie widziałyśmy się od roku, ale nasze drogi rozjechały się dużo wcześniej. Była moją przyjaciółką, częścią mojego dawnego życia, które zostawiłam za sobą, wyjeżdżając do Paryża. Od dawna oddalałyśmy się od siebie, ale teraz to było coś więcej. Nie umiem uchwycić momentu, w którym nasze spotkania zaczęły mi ciążyć. Czy działo się tak jeszcze przed wypadkiem? Nie zmienia to faktu, że zna mnie prawie tak dobrze jak Liwia i że kiedyś była dla mnie jedną z najważniejszych osób na świecie.

Oczekiwanie na odprawę paszportową przebiega w spokojnej atmosferze i kiedy ciśnienie opada, ja także się rozluźniam. Mój żołądek się rozkurcza, więc jestem w stanie zjeść kanapkę kupioną na lotnisku. Przez chwilę nie myślę o niczym, delektując się tym stanem, aż względną ciszę i spokój panujące w pomieszczeniu przerywa radosny chichot. Odruchowo kieruję wzrok w stronę rozbawionej dziewczyny – ani szczególnie ładnej, ani brzydkiej.

To, co rzuca się w oczy, to burza jej blond loków, które co jakiś czas uwodzicielsko odgarnia z twarzy. Siedzi z kokieteryjnie przechyloną głową, wpatrując się maślanymi oczami w chłopaka, który ze swoją aparycją śmiało mógłby być modelem i reklamować bieliznę jakiejś znanej marki. Co jakiś czas błyszczy uśmiechem, dyskretnie dotykając jej dłoni czubkiem palców. Ze swoimi rozanielonymi minami roztaczają wokół siebie aurę romantyczności, a ich widok wywołuje we mnie wspomnienia…

* * *

Ostatnia sobota sierpnia. Ognisko w lasku po koncercie. W powietrzu niesie się woń wina i papierosów, słychać trzask ognia. Zegarek na telefonie wskazuje dwudziestą pierwszą czterdzieści. Poprawiam sukienkę, która pije mnie w biuście. Pożyczyłam ją od Nadii z myślą o koncercie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że później będzie ognisko. Teraz czuję się w niej trochę głupio i do tego robi mi się chłodno.

Co chwilę zerkam na telefon. Kręcę się w kółko, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Emocje przejmują nade mną kontrolę. W końcu biorę łyk wina od koleżanki mojej siostry. Ta jest już nieźle wstawiona, więc lepiej zabrać od niej butelkę. W smaku jest okropne, ale muszę się trochę wyluzować. Zerkam na Eryka i nabieram powietrza w płuca. Tak naprawdę jestem tu tylko dla niego. Jak zwykle otaczają go ludzie.

Eryk lubi być w centrum uwagi. Nie, to on sam stanowi centrum uwagi. Jest jedną z tych osób, która jak słońce przyciąga do siebie innych, a ci tańczą wokół niego.

Dla mnie to nie jest zwykła sierpniowa noc. Dla mnie to szansa, na którą czekałam już od roku. Tyle razy odtwarzałam w głowie tę chwilę, że nie wiem już, ile zostało prawdziwych wspomnień, a ile z tego dodała moja wyobraźnia. Nie jestem pewna, czy to ja przyciągnęłam go wzrokiem, czy kiedy odwróciłam się, on już na mnie patrzył. Dzieliło nas parę metrów. Eryk stał przy wejściu do szkoły. Pod naporem jego wzroku nogi mi zmiękły, jakbym była żelkiem, na którego on miał ogromną ochotę. Z opuszczoną głową podeszłam bliżej. Otworzył przede mną drzwi i chyba siłą woli jeszcze raz przyciągnął moje spojrzenie. Uśmiechnął się, a wtedy ja przepadłam.

Od tamtej chwili budziłam się i zasypiałam z myślą o nim. Byłam tam, gdzie bywał i on, łapałam każdą okazję, żeby być blisko. To uczucie zagnieździło się w najbardziej niespodziewanych rejonach mojego ciała i stopniowo przejmowało nade mną kontrolę. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Za każdym razem, gdy był dla mnie miły, zastanawiałam się, czy to dlatego, że jestem siostrą Liwii, a oni znają się i chodzą do równoległych klas, czy może jednak mnie też lubi. Wtedy tliła się we mnie nadzieja, że kiedyś uda mi się do niego zbliżyć i sprawić, żeby naprawdę mnie zauważył, a potem z siłą lawiny spadały na mnie wszystkie wątpliwości: jestem od niego młodsza, on może mieć każdą dziewczynę, pewnie po prostu jest uprzejmy. Ta miłość karmiona niepewnością i domysłami całkiem mną owładnęła. Za długo już żyłam tym uczuciem, które powoli zaczynało mi ciążyć, więc postanowiłam działać.

Zewsząd otacza mnie mrok rozproszony przez płomień ogniska. Biorę kolejny łyk wina, krzywię się i ocieram usta wierzchem dłoni. „Teraz albo nigdy” – myślę i odkładam butelkę na bok. Serce wali mi jak oszalałe, kiedy stawiam kroki w kierunku Eryka. Muskulaturą przypomina mężczyznę, ale młodzieńcze rysy nadają mu chłopięcego wyglądu. Jego oczy błyszczą – to pewnie blask ogniska się w nich odbija. Przyciąga mnie, a ja nie umiem mu się oprzeć.

Ktoś do mnie zagaduje. „Hej, nie znamy się…”, „Cześć, miło mi, ale teraz nie dam rady…” Spławiam go najmilej, jak potrafię. To naprawdę nie jest dobry moment, bo całą swoją energię koncentruję na tym, żeby nie stchórzyć. Idę dalej. Przedzieram się przez grupkę chłopaków otaczających Eryka. W uszach mi szumi, w ustach robi się sucho, ale jestem zdeterminowana. Nie mogę się wycofać, bo nie mam siły dłużej mierzyć się z tą niepewnością.

Zdesperowana pociągam Eryka za rękę, żeby oderwać go od reszty towarzystwa w ustronne miejsce. Pod palcami wyczuwam jego umięśnione ramiona i przeszywa mnie dreszcz. Może za sprawą alkoholu, a może wiedziona młodzieńczym impulsem przyciągam go do siebie, a on mi na to pozwala. Chłopcy śmieją się, gwiżdżą i robią całe to swoje zwierzęce show, które Eryk zdaje się ignorować. Kręci tylko przekornie głową i uśmiecha się półgębkiem.

Kiedy jesteśmy już tylko we dwoje i nasze spojrzenia się spotykają, ogarnia mnie niemoc. Zapominam o wszystkim, co miałam mu powiedzieć. Każde mądre słowo ulatuje z mojej głowy. Zgrywać niedostępnej też już raczej nie mogę, bo właśnie wyszłam z inicjatywą i kompletnie nie wiem, co zrobić dalej. Zamiast wyznawać mu cokolwiek, biorę jego przystojną twarz w dłonie. Eryk nie ułatwia sprawy, nie odzywając się. Przez sekundę, a może dłużej, patrzy na mnie rozbawiony, z błyskiem w oczach. Krew gotuje się we mnie, a w głowie panuje chaos w oczekiwaniu na jego reakcję.

W końcu uśmiecha się zadziornie i patrzy na mnie tak, jakby chciał mi powiedzieć: „Od początku to byłaś ty”. Przywiera do mnie ustami. Smakuje jak te wakacje: słońcem i wiatrem, i czymś jeszcze, czego nie potrafię nazwać. Dociera do mnie, że to się dzieje naprawdę… Zalewa mnie fala słodyczy tak nagła i intensywna, że boję się, że zaraz zemdleję. Eryk obejmuje mnie i przyciska do siebie, aż wszystko we mnie buzuje. Chcę być jeszcze bliżej, chłonąć go w całości i nie odrywać się od niego. W tamtym momencie liczymy się tylko my.

Liwia odradzała mi tę znajomość, tłumacząc, że to nie jest chłopak dla mnie – cokolwiek miało to znaczyć. Nie posłuchałam siostry. Zresztą począwszy od tego dnia, słucham już tylko Eryka i głosu serca, a te synchronizują się ze sobą na kolejnych kilka lat.

Na początku sama nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Byłam od niego młodsza. Mógł mieć każdą dziewczynę, ale wybrał mnie. Dlatego przy nim czułam się wyjątkowa i to dzięki niemu zaczęłam świecić jaśniej. Uformował mnie, jakbym była kawałkiem gliny w jego rękach, jednak z czasem straciłam przez to własne kontury. Jak bumerang wracało do mnie pytanie, które przez te wszystkie lata próbowałam stłumić: dlaczego wybrał mnie?…

Ta wizja rozpala mnie boleśnie i dopiero, gdy wywołują mój lot do boardingu, wracam do rzeczywistości. Wlokę się za resztą podróżnych podążających w tym samym kierunku. Wzdycham – chyba głośniej, niż zamierzałam, bo kilka osób omiata mnie wzrokiem. Mam to gdzieś. Za kilka godzin będę w Polsce i nigdy więcej ich nie spotkam.

* * *

Po wejściu do mieszkania wspomnienia uderzają mnie jak zaduch. Całe dzieciństwo zamknięte w małym lokalu na pierwszym piętrze. Aż przechodzą mnie dreszcze. Stoi puste od czasu przeprowadzki mamy i Jeremiego na wieś, czekając na okazje takie jak ta – kiedy ja lub Liwia przyjeżdżamy do Polski.

Wchodzę do swojego pokoju, gdzie czuję się spokojna i bezpieczna. Na ścianie nadal wisi fotografia z Nadią z komersu, obok zdjęcie z Liwią z wakacji. Kiedyś było ich tu też mnóstwo z Erykiem, teraz nie ma ani jednego. Z regału uśmiechają się do mnie nieco zapomniane i przykurzone grzbiety książek. Magiczne drzewo, Harry Potter, cała seria Słodkich kłamstewek, Devil’s night… Łóżko otulają gęsto rozłożone poduszki, a wśród nich mój pluszowy wilczek, wypłowiały i sfatygowany, wciąż pachnący dzieciństwem. Opadam na nie, tuląc do siebie maskotkę.

Gdy patrzę na plamę na suficie, która pamięta jeszcze czasy, gdy moim ulubionym kolorem był różowy, przypominają mi się słowa Liwii: „był miłością twojego życia.” Kąciki moich ust opadają, a do oczu napływają łzy. Długo trzymałam nerwy na wodzy, ale teraz pozwalam sobie na słabość. Mam ochotę całkiem się rozkleić albo wejść pod prysznic i zostać tam na rok, ale boję się, że jeśli dam się porwać tej fali rozpaczy, to nie będę w stanie pójść na pogrzeb. Ból zaczyna wciągać mnie jak czarna dziura i wtedy mój telefon brzęczy. W najlepszym możliwym momencie dzwoni do mnie siostra, odwracając moją uwagę. „Weź się w garść” – upominam się w myślach. „Najgorsze przed tobą”.

* * *

Kręta ścieżka prowadząca do kaplicy, z obu stron otoczona topolami, odcina brunatne nieużytki od drogi. Posępna szarość przysłania niebo, niosąc ze sobą chłód. Wierzchołki drzew górują nade mną. Od zawsze uważałam to miejsce za ponure, a dziś wrażenie to potęguje moja osobista tragedia.

Kaplica jest ciemna, staroświecka i śmierdzi w niej kadzidłami. Wchodzę do środka i zajmuję miejsce z tyłu na masywnej, drewnianej ławie. Rozglądając się wokół, dostrzegam kilku znajomych.

Bliźniaczki Nikola i Angela, stojące obok siebie, różniące się tak bardzo, że nikt nie odgadłby, że w ogóle są siostrami. Proste i bezpośrednie jak uśmiech dziecka. Swoim poczuciem humoru i dobrocią zawsze poprawiały atmosferę w grupie. Chodziłyśmy razem do klasy w podstawówce i mam mnóstwo związanych z nimi ciepłych wspomnień. Nikola podkochiwała się w Eryku, jak większość dziewczyn w naszym otoczeniu. Pewnie przyszła tu dziś z sentymentu.

Rozpoznaję skórzaną kurtkę Natana, z którą nie rozstaje się od szkoły średniej. Z podpuchniętymi oczami, kilkudniowym zarostem i zaczerwienioną od płaczu twarzą wygląda na zdruzgotanego. On i Eryk przyjaźnili się od zawsze. Czasem zastanawiałam się, jak to możliwe, że Natan zawsze był na zawołanie, gdy Eryk go potrzebował. Mieli swoją paczkę, ale tych dwóch zawsze trzymało się razem. Może łączyła ich silna więź, a może zawdzięczał Erykowi coś ważnego i miał wobec niego dług do spłacenia? Tego nie byłam pewna, bo każdy z nas miał swoje tajemnice. Odkąd rozstałam się z Erykiem, Natan wrogo się do mnie odnosi. Nie mam mu tego za złe. Uważam, że kieruje nim źle pojęta lojalność wobec przyjaciela. Nie przepadaliśmy za sobą, ale teraz jest mi go po prostu żal.

Później dostrzegam Nadię w beżowym, dopasowanym płaszczu i rozszerzanych spodniach. Wygląda nowocześnie i elegancko. Włosy, krótsze niż ostatnio, miękko układają się na ramionach, a ona wydaje się jeszcze szczuplejsza. Także mnie zauważa i przywołuje wzrokiem do siebie, a ja bez chwili wahania podchodzę do przyjaciółki. Lodowatą dłonią z perfekcyjnym manicurem dotyka mojej ręki. Nie wiem dlaczego, ale w pierwszym odruchu cofam dłoń. Ostatecznie ulegam i złączam się z nią w pełnym dramaturgii uścisku.

Kiedy udaje mi się osiągnąć względny spokój, podnoszę wzrok, szukając czegoś, co mogłoby odciągnąć moją uwagę od mszy żałobnej. Z miejsca, w którym siedzę, nie mogę zobaczyć wdowy po Eryku. Nadia mówiła mi kiedyś, że gdy się uśmiecha, widać jej dziąsła. Mój mózg tak bardzo uczepił się tej myśli, że nie mogę wyrzucić jej z głowy, nawet w chwili takiej jak ta.

* * *

Na cmentarzu żarty się kończą. Rozpaczliwy płacz przypomina o bezsilności wobec nieuniknionego i nic nie jest w stanie zagłuszyć tych dźwięków udręki. Stoję sztywno. Nerwowo okręcam na palcu pierścionek, gdy powoli zaczyna do mnie docierać, że to już naprawdę koniec, że już nigdy więcej nie zobaczę Eryka. Co innego nie być razem, żyć w innych krajach, ale śmierć była absolutnym końcem. Aż do tej chwili czułam, że nie powinnam uzurpować sobie prawa do cierpienia po jego śmierci, bo nie był już mój.

Teraz granice się rozmywają, a serce nabrzmiałe od bólu zupełnie nie słuchała głosu rozsądku. Przywołuję w myślach wspomnienie jego dłoni, ust, języka, aż upiorny dźwięk dzwonków mszalnych wyrwa mnie z tej nostalgicznej podróży. Znikają piasek i morze, a ja znów jestem na cmentarzu.

Kręci mi się w głowie i dociera do mnie, że nie poczuję już ciepła jego skóry i może nikt już nie sprawi, że przeszyje mnie ten dreszcz emocji. Oczy mam zamglone i ledwo jestem w stanie wykonać kilka kroków przed siebie, bo czuję, jakbym grzęzła w mule, który trzyma mnie za nogi i nie chce puścić.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI