Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gałgankowy pajacyk z kwiaciarni „Florian i Róża” marzy o tym, by – tak jak innymi zabawkami – bawiły się nim dzieci. Te jednak pojawiają się w kwiaciarni rzadko, w dodatku nie ma już pani Róży, a pan Florian jest przygnębiony i nawet zbliżające się święta Bożego Narodzenia nie poprawiają mu humoru.
Gdy nadarza się okazja, pajacyk wymyka się z kwiaciarni. Szybko się przekonuje, że świat na zewnątrz nie zawsze jest przyjazny, spotyka jednak na swojej drodze życzliwe zwierzęta: mysz Parmi, gołębia Kawkę i psa Gusto. Przy nich pajacyk nabiera odwagi i wiary w siebie, aż wreszcie spełnia się jego marzenie – zamieszkuje w domu pani Marysi, gdzie trafia w ręce dzieci. Nie zapomina wówczas o swoich przyjaciołach i o panu Florianie – robi wszystko, by jego szczęście udzieliło się także im.
Pełna ciepła i wzruszeń, okraszona dużą dawką humoru i osadzona w świątecznej scenerii opowieść o szczęściu, przyjaźni i odwadze.
dla dzieci 5-10 lat
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 49
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ilustracje i projekt okładki: Joanna Czarnecka
Copyright © Marta Dębowska
Copyright © Wydawnictwo BIS 2022
ISBN 978-83-7551-775-0
ul. Lędzka 44a
01-446 Warszawa
tel. 22-877-27-05, 22-877-40-33
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwobis.com.pl
W pewnym miasteczku, w kwiaciarni „Florian i Róża”, mieszkał mały pajacyk. Miał drewnianą buzię z okrągłymi, śmiejącymi się oczami, rumiane policzki i kolorowe ubranko uszyte z gałganków, a na głowie czerwoną czapeczkę z czterolistną koniczynką. Przez cały dzień siedział oparty o kasę sklepową. Sprzedawca wołał: „Dziękuję!” i „Zapraszam ponownie!”, a kasa dzwoniła i szumiała na przemian.
Między nogami pajacyka stała miseczka wypełniona cukierkami w różowych i zielonych papierkach. Różowe były truskawkowe, a zielone czekoladowo-miętowe. Każdy kupujący mógł się nimi poczęstować, a kto raz ich spróbował, miał później wielką ochotę do kwiaciarni wrócić. Najchętniej po słodycze sięgały dzieci, które w wielkim skupieniu wybierały smak. Kiedy zauważały pajacyka, wołały:
– Mamo, tato, jaki śliczny pajacyk! Kupisz mi go?
Ale pan Florian pokazywał wtedy przyczepioną do pajacyka karteczkę z napisem „dekoracja” i mówił:
– To mój mały pomocnik! Jest tutaj potrzebny. Widzisz tę czterolistną koniczynkę na jego czapeczce? Przynosi mi szczęście! Nie jest na sprzedaż.
– Szkoda! – odpowiadały maluchy.
A pajacyk odprowadzał je tęsknym wzrokiem do drzwi i myślał: „Ach, dlaczego dzieci przychodzą tutaj tak rzadko?”.
Bo prawda była taka, że pajacyk niczego nie pragnął bardziej, niż pójść z nimi. Mieszkał w kwiaciarni już od wielu lat i chociaż lubił kwiaty i pana Floriana, bardzo mu się tu przykrzyło. Dawniej, kiedy w sklepie pracowała jeszcze pani Róża, było dużo weselej. Słychać było śmiech, żarty, wspólny śpiew. Ale od kiedy sprzedawca został sam, nie nucił już pod nosem. Nawet radio rzadko włączał. Chodził zgarbiony i zamyślony, wyjmował z szuflady stare zdjęcia, a potem długo się w nie wpatrywał. Kiedy zaś kończył pracę, w sklepie robiło się zupełnie cicho i pusto. Jedyną pociechę pajacyk odnajdywał wtedy w wyglądaniu przez sklepowe okno i obserwowaniu, co się dzieje na zewnątrz. Tam zawsze było ciekawie! Warkotały samochody, jeździły rowery, latem dzieci śmigały jak wiatr na hulajnogach, a zimą ciągnęły za sobą sanki.
Najciekawszy wydawał się jednak pajacykowi kolorowy budynek po drugiej stronie ulicy. Był to sklep z zabawkami. Przychodziło tam zawsze mnóstwo dzieci – z rodzicami, z dziadkami. Jaka szkoda, że nie mieszkał właśnie tam! Pajacyk często wyobrażał sobie, że siedzi na półce w tym sklepie i że jakieś dziecko wybiera spośród wszystkich innych zabawek właśnie jego. Ale mijały kolejne lata i nic się nie zmieniało. Tylko kolory na ubraniu pajacyka robiły się coraz bledsze, a włosy na głowie sprzedawcy coraz rzadsze.
O tym, że zaczął się grudzień, pajacyk dowiedział się dzięki kalendarzowi na ścianie i obserwacji świata za oknem. Na wystawach sąsiednich sklepów pojawiły się już pierwsze dekoracje świąteczne, ale u pana Floriana znów niewiele się działo. Nie włączył nawet płyty z kolędami, której dawniej tak chętnie wspólnie słuchali. Pajacyk z nostalgią wspominał czas adwentu z panią Różą i to, jak pysznie pachniały upieczone przez nią pierniczki, które w tym czasie zastępowały cukierki w jego miseczce. Albo to, jak przekomarzała się z panem Florianem, kto przygotował ładniejsze stroiki z gałązek świerku, sosny czy ostrokrzewu. I jak pięknie skrzył się wieczorami śnieg na parapecie, kiedy w oknie wisiały sznury kolorowych lampek, a dzieci przystawały przed nim, wpatrując się z zachwytem w mrugające światełka…
Wyglądało na to, że i w tym roku pajacyk będzie musiał kolejny raz zadowolić się wspomnieniami i obserwacjami ulicy zza szyby. A jednak stało się zupełnie inaczej! Pewnego dnia kwiaciarnia została zamknięta. Przyszli panowie w niebieskich kombinezonach i zaczęli wszystko przestawiać. Wynosili jedne rzeczy, a wnosili drugie, wiercili, stukali, malowali. Ktoś uprzątnął ladę, włożył wszystko do kartonu, a potem postawił go przy uchylonych drzwiach. Pajacyk poczuł na twarzy powiew zimnego powietrza. To była jego szansa! Policzył w myślach do trzech, a potem odbił się mocno i skoczył. Przebiegł kilka kroków, kucnął i schował się pod jakimiś schodami. Nikt niczego nie zauważył.
Na dworze było szaro i mokro. Auta trąbiły, a ludzie chodzili szybkim krokiem, jakby chcieli jak najszybciej uciec od brzydkiej pogody. „Muszę się szybko dostać do sklepu z zabawkami! – pomyślał pajacyk. – Usiądę na którejś półeczce. Jakieś dziecko na pewno mnie zauważy i weźmie ze sobą”.
Dostać się tam – łatwo powiedzieć. Ale jak? Przez szybę ulica wydawała się pajacykowi dużo mniej groźna niż teraz. Westchnął i spojrzał w górę.
– Chciałbym mieć skrzydła – szepnął.
– A miałbyś wtedy odwagę polecieć? – odezwał się ktoś za jego plecami.
Pajacyk odwrócił się i zobaczył gołębia, którego często widywał przechadzającego się pod oknami sklepiku w poszukiwaniu jedzenia. Nie zauważył go wcześniej, bo jego pióra miały kolor kawy z mlekiem, jaką pił czasem pan Florian, więc zupełnie nie rzucał się w oczy wśród topniejącego śniegu dookoła.
– Bałbym się. Ale poleciałbym i tak! – odpowiedział pajacyk po chwili.
– W takim razie wsiadaj! Taką odwagę trzeba wynagrodzić. Dokąd chcesz lecieć?
– O rety, rety! Naprawdę możesz mnie wziąć ze sobą? Bardzo chcę się dostać do tego sklepu po drugiej stronie ulicy.
– A więc w drogę, odważna zabawko… Jak ty masz właściwie na imię?
– Dekoracja! – powiedział z dumą pajacyk.
– Żartowniś z ciebie! Ja jestem Kawka. Trzymaj się mocno!
Pajacyk wdrapał się na grzbiet gołębia, objął go za szyję, wziął głęboki oddech i zamknął oczy. Raz, dwa, trzy… i już frunęli! Chłodny wiatr targał włóczkowe włosy pajacyka. Coś dziwnie łaskotało go w brzuchu i sam nie wiedział, czy to z radości, czy ze strachu. Gdy w końcu otworzył oczy i spojrzał w dół, nie zobaczył ulicy, tylko drzewa i staw.
– To park, w którym mieszkam. Zanim wylądujemy, pokażę ci miasteczko! – wyjaśnił gołąb. – Kto wie, kiedy znów będziesz miał okazję polatać!
Przefrunęli nad dworcem kolejowym, wieżą ratuszową, szkołą, kościołem i kawiarenkami. Wiele budynków było już przystrojonych świątecznie, a na placu w środku miasta krzątali się ciepło ubrani ludzie, montując scenę i ustawiając dookoła niej małe drewniane domki. Gołąb wyjaśnił, że w tym miejscu będzie się odbywać jarmark świąteczny. Zadziwiony pajacyk rozglądał się na wszystkie strony, a jego oczy były okrągłe jak guziki. Gdy wylądowali przed sklepem z zabawkami, z wrażenia aż kręciło mu się w głowie.
– Bardzo ci dziękuję! To było niesamowite!
– Cała przyjemność po mojej stronie – zagruchał gołąb.
– Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć! – zmartwił się pajacyk. – Nie mam nic, co mógłbym ci dać!
– Jeśli mogłem ci pomóc i jesteś szczęśliwy, to i ja jestem – uspokoił go gołąb.
– Chwileczkę, już wiem! Widzisz moją czapeczkę z czterolistną koniczynką? – przypomniał sobie pajacyk. – Pan Florian powiedział, że ona jest wyjątkowa, przynosi szczęście! Na pewno spotka cię dziś coś miłego!
– Właśnie mnie spotkało! Cieszę się, że mogłem sprawić ci radość. Do widzenia! I powodzenia!
Pajacyk patrzył chwilę za odlatującym gołębiem, gdy nagle poczuł na sobie coś zimnego i mokrego. Brrr! To jakiś samochód wjechał w kałużę, rozbryzgując wodę na wszystkie strony. Trzeba stąd szybko uciekać!