Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
25 osób interesuje się tą książką
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 592
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Trzymaj!
Faith podniosła wzrok i spojrzała na dłoń siostry, w której ta trzymała niebieską filiżankę z porcelany.
Odebrała ciepłą filiżankę i objęła ją chłodnymi dłońmi. Z powrotem spuściła wzrok na swoje stopy, którymi delikatnie odpychała się od ziemi, wprawiając w ruch starą huśtawkę, która znajdowała się za domem jej siostry. Grace i jej mąż Malcolm nie mieli jeszcze dzieci, ale podwójna huśtawka już czekała na przyszłych użytkowników. Teraz było to ulubione miejsce Faith.
Grace usiadła na drugiej huśtawce i wpatrywała się w ścianę swojego białego domku, który z zewnątrz prezentował się idealnie. Wnętrze też było niczego sobie. Od dziecka marzyła o idealnym domku na przedmieściach, w którym będzie wiodła piękne życie u boku ukochanego męża. Nikt tylko nie ostrzega sześciolatki, że aby spełnić marzenia o idealnym domku, trzeba wziąć hipotekę, która potem będzie wisiała nad głową przez większość życia.
Kątem oka spojrzała na młodszą siostrę. Nie znosiła, gdy Faith milczała, ale siłą też nie zmusi jej do gadania. Otworzy się, gdy będzie chciała.
– Faith – zaczęła ostrożnie – porozmawiaj ze mną. Teraz. Nie zrobiłaś tego wcześniej, to zrób to teraz.
Zawsze starała się być dobrą starszą siostrą. Robiła wszystko, aby Faith wiedziała, że może przyjść do niej ze wszystkim. Przez większość czasu to się sprawdzało, ale gdy Faith wyjechała na studia i postanowiła żyć pełnią życia, całkowicie straciła siostrę z zasięgu wzroku. Zaczęły się z nią dziać niepokojące rzeczy. Jej rozsądna dotąd siostra podejmowała coraz więcej głupich decyzji, których racjonalność widziała już jedynie ona sama. I nikogo nie chciała słuchać.
Faith spojrzała kątem oka na siostrę. Gdy były młodsze, widziała zewnętrzne podobieństwo, ale z czasem zaczęło się ono zatracać. Grace była bardzo naturalna. Makijaż ograniczała do minimum i nigdy nie farbowała swoich włosów o odcieniu popielatego blondu. Jasnozielone oczy podkreślała jedynie tuszem do rzęs. Nie dbała o to, jak wygląda jej ciało i w co się ubiera. Skoro znalazła męża, który kochał ją za to, jaka była, nie musiała nic w sobie zmieniać. Faith też robiła kiedyś tylko delikatny make-up, ale zmieniło się to w okresie liceum i eskalowało, gdy wyprowadziła się na studia. Zaczęła mocniej się malować, farbować włosy, ubierać się w sposób, który podkreślał jej idealną figurę. Teraz podobieństwa między nimi nie można było dostrzec gołym okiem. Z dwóch słodkich blondyneczek została tylko jedna. Faith aktualnie zafarbowała swoje włosy na modny odcień szarości z czarnymi refleksami od nasady i ścięła je do ramion. Intensywniejsze zielone oczy podkreślała mocnym makijażem, a zobaczenie jej ust bez krwistoczerwonej pomadki graniczyło z cudem.
– Nie ma o czym. Stało się.
– Faith, nie można żyć tak, jak żyjesz. Rozumiesz, co zrobiłaś? Rodzice się postarali, wszyscy zjechali się z różnych stron kraju, a ty odstawiłaś dziecinne przedstawienie w stylu Faith! Wszystkich rozczarowałaś! Zachowałaś się jak rozkapryszona gówniara! Nigdy taka nie byłaś! Stąpałaś twardo po ziemi!
– Nadal stąpam! Po prostu dotarło do mnie, że nie będę niczyją marionetką i życie, które mnie czeka, nie jest zgodne z tym, co sobie założyłam.
– Faith, masz dwadzieścia trzy lata, a czasami zachowujesz się jak dziecko! Skończyłaś dobre studia i myślałam, że one cię nauczyły, że w życiu tego, co chcemy, nie dostajemy nigdy podanego na złotej tacy. Czasami musimy wybrać mniejsze zło. Kto jak kto, ale ty powinnaś doskonale zdawać sobie z tego sprawę!
Faith prychnęła pod nosem.
– Ja właśnie nie chciałam tego mniejszego zła. Nie chciałam też dużego zła i nie chciałam życia, które sprawi, że będę nieszczęśliwa.
Grace wzięła głęboki wdech.
– Skoro nie chciałaś ślubu, to dlaczego nie poszłaś do Olivera? Nie przyszłaś porozmawiać z rodzicami. Ze mną. Może byśmy ci pomogli. Jestem pewna, że pomoglibyśmy ci znaleźć dobre rozwiązanie! Ślub można było przesunąć!
– Jakbyś nie znała rodziców. Jakbyś nie znała matki! Kazałaby mi nie odstawiać szopki! Oliver powiedziałby coś w stylu, że poprzewracało mi się w głowie. Przecież od początku powtarzał, że jak wyjadę i pójdę na studia, poprzewraca mi się w głowie! Ty pewnie kazałabyś mi zrobić tabelkę zalet i wad posiadania męża. Prawda? Co by mi to dało? Nic! Nadal byłabym w tym samym miejscu, co byłam.
– Prościej było uciec sprzed ołtarza?
Wzruszyła teatralnie ramionami.
– Przynajmniej mieliście widowisko, którego nigdy nie zapomnicie.
Pokręciła z niedowierzaniem głową. Spoglądała na siostrę i jej nie poznawała.
– Faith, życie to nie jest zabawa! Kiedy ty w końcu pojmiesz, że musisz zacząć brać odpowiedzialność za to, co robisz? Musisz się ogarnąć, bo obecnie nie masz pracy, rodzice są na ciebie wściekli, rodzina ma cię na językach, a Oliver jest w totalnej rozsypce! Na dodatek wszyscy dookoła o nas mówią, a sama wiesz, czym to może się skończyć!
– Zastanawiam się, co jest dla was wszystkich gorsze. Co gadają ludzie czy biedny Oliver, który płacze w poduszkę?
– Nie mów do mnie z tą swoją chorą wyższością. Jestem twoją siostrą i chcę ci pomóc. Jakbyś nie zauważyła, ja jedyna chcę z tobą rozmawiać i dzięki mnie masz gdzie mieszkać! Nie rozumiem, skąd ten pomysł przyszedł ci do głowy. Planowałaś to wszystko?
– Tak! Kurwa, planowałam skompromitować naszą rodzinę! Przestań przez moment myśleć wartościami, które wyznajesz, a postaw się na moim miejscu. Różnimy się, jakbyś tego jeszcze nie zauważyła, i ja jestem impulsywna. Podejmuję decyzje pod wpływem chwili. W tamtym momencie nie było dla mnie innej opcji. Całe życie, ktoś mi coś narzuca i powtarza, jak mam żyć! Nie jestem tobą i nie potrafię być marionetką. Dłużej nie dawałam rady. Pamiętasz już, jak to było z Oliverem, czy zapomniałaś? Grace, proszę, spójrz na to wszystko z mojej perspektywy. Ja dłużej tak nie mogłam.
– Nie wiem, jak to jest być tobą, i czasami nie rozumiem tego, co krąży ci po głowie. Nie rozumiem, czego oczekujesz. Gdy byłaś dzieckiem i marzyłaś o księciu na białym koniu i pałacu, było to słodkie, ale teraz, gdy jesteś dorosła i musisz brać odpowiedzialność za to, co robisz, jest to żałosne. Faith nie rozumiesz, co zrobiłaś?
Miała wrażenie, że ta odwlekana w czasie rozmowa z siostrą nie miała sensu. Do Grace nic nie docierało. Faith mówiła jedno, a Grace rozumiała to po swojemu.
– Uciekłam sprzed ołtarza! – krzyknęła. – Nie chciałam brać ślubu. Od kilku tygodni starałam się wam powiedzieć, że nie jestem gotowa, że nie dam rady, ale nikt mnie nie słuchał. Pamiętasz, jak ci powiedziałam, że nie chcę ugrząźć w domu i być kurą domową? Kazałaś mi nie dramatyzować. Właśnie o tym mówiłam. Nikt mnie nie słuchał. Dla was miałam zrobić to, czego ode mnie oczekiwaliście. Nie wychodzić poza szereg! Wrócić tutaj i na nowo wieść to nudne i pozbawione sensu życie! Idiotyczna egzystencja do końca dni.
– Bo robiłaś taką zawrotną karierę i chcieliśmy cię jej pozbawić?
Machnęła ręką; siostra i tak nic nie rozumiała. Grace na każdym kroku uderzała w jej aktualny brak pracy. Sytuacja na rynku nie była kolorowa, a Faith starała się znaleźć pracę w zawodzie, co było trudne bez posiadania znajomości. Grace nigdy nie marzyła o karierze. Dla niej liczyło się uwicie ciepłego gniazdka i dbanie o domowe ognisko.
– Nie machaj mi tu ręką! Przepraszam! To, co powiedziałam, było niegrzeczne.
Faith wbiła łokcie w kolana i pozwoliła włosom zasłonić twarz. Grace miała w jednym rację: w tym momencie nie miała nic. Rodzice wściekli, siostra jej nie rozumiała, nie miała faceta, pracy ani swojego miejsca na ziemi. Od kilkunastu dni myślała o spakowaniu się i wyjeździe. Ucieczka była prosta, ale oznaczała słabość i przyznanie się do porażki, a to nie leżało w jej naturze.
– Dobrze, może też zawaliłam – szepnęła Grace. – Zadowolona? Nie słuchałam twojego wołania o pomoc. Brałam to za przedślubny stres. Lepiej?
– To i tak nie ma sensu. Nic nie zrozumiesz!
– To wytłumacz to tak, abym zrozumiała.
– A później pójdziesz do matki i będziecie rozkładać wszystko na czynniki pierwsze?
Grace miała silniejszą relację z ich matką, co wielokrotnie podkreślała zarówno Carla, jak i jej starsza córka.
– Przysięgam, że zostanie to między nami. Wiele twoich sekretów zachowałam dla siebie i teraz znowu to zrobię.
Wpatrywała się w herbatkę, która stygła w jej dłoniach. Wzięła głęboki wdech.
– Ja po prostu nie chciałam zapuścić tutaj korzeni. Bałam się stagnacji. Powrotu do tego, od czego uciekłam. Wiedziałam, że Oliver nie będzie chciał się stąd wyprowadzić, a ja nie byłabym w stanie tutaj mieszkać ani jednego dnia dłużej. Zbyt wiele wspomnień.
– Ciesz się, że mieszkamy w Connecticut, a nie w zapyziałej dziurze w Nebrasce, której nawet nie ma na mapie.
Spiorunowała siostrę wzrokiem.
– Już nic nie komentuję.
– Chodzi mi o to, że Ollie nigdy nie zgodziłby się, abym pracowała w Nowym Jorku. To by się wiązało z moją ciągłą nieobecnością. Dla niego powinnam być tu, na miejscu. Czasami miałam ochotę go udusić, gdy słyszałam, jak powtarzał, że nie może się doczekać, gdy będę jego żoną i osiądziemy sobie jak para starców w naszym uroczym domku. On zarobi na dom, a ja będę go prowadziła. Fajnie, tylko to nie jest życie dla mnie. Ja muszę być w ruchu. Muszę coś robić, bo inaczej oszaleję. Wiem, że tobie to sprawia przyjemność. Wiem, że mama kochała zajmować się domem i nami, ale ja nie jestem waszym klonem. Gdy na studiach zaznałam tego wolnego życia, które było mi przez tak długi okres odbierane, zapragnęłam go jeszcze bardziej. Ja dłużej nie potrafię udawać, że jestem szczęśliwa!
– Rozmawiałaś z nim o tym? Powiedziałaś mu, jak ty widzisz wasze wspólne życie?
– Jak grochem o ścianę. Uważał, że dramatyzuję, wymyślam i poprzewracało mi się w głowie. On chce mieć typową żonę, a nie karierowiczkę goniącą za dolarami. Gdy temat się wyczerpywał, zaczynał się temat mojego wyglądu i tego, że nie jestem już nastolatką i mogłabym zacząć zachowywać się jak kobieta, przestać tak się malować i zacząć brać przykład z ciebie. Następnie wkraczaliśmy na temat: po co marnowałam te wszystkie lata na studia? Przecież głupiutką żoną łatwiej się manipuluje. Bez urazy, Grace.
– Nie rusza mnie to.
– Tak że wszystko się we mnie skumulowało. Do końca starałam się przekonywać samą siebie, że przecież nie będzie tak źle, ale jak zobaczyłam go przed tym ołtarzem… nie było innego wyjścia, jak brać nogi za pas i spieprzać, gdzie raki zimują.
Grace przyjrzała się siostrze. Kiedyś Faith rzeczywiście była inna. Skromna, delikatna i wrażliwa. W takiej dziewczynie zakochał się Oliver. Ale pewnego dnia Faith zaczęła przeistaczać się w pewną siebie kobietę, która na pierwszym miejscu stawiała swoje własne potrzeby. Od tego momentu zgrana dotąd para zaczęła się sprzeczać. Faith, która nigdy nie podnosiła głosu, zaczęła głośno krzyczeć, tupać nogami i przeklinać. Wszyscy byli świadkami, jak na ich oczach rodzi się ktoś zupełnie inny. Rodzice i Oliver mieli nadzieję, że gdy wróci do domu, wszystko wróci też do normy, ale, jak widać, nowa Faith zakorzeniła się w niej na dobre i nie zamierzała już dopuszczać do głosu tej starej.
– Faith, czy ty go w ogóle kochasz? Wiem, że kiedyś go kochałaś. Powtarzałaś to wielokrotnie, ale pewnego dnia zamilkłaś. Jak jest teraz?
Milczała. Siedziała spokojnie, odpychając stopy od trawiastego podłoża.
– Wiem, że śmiesznie to zabrzmi po tym, co zrobiłam, ale go szanuję. Odegrał ważną rolę w moim życiu, ale nie, Grace, ja go już chyba nie kocham.
– Chyba?
– Coś czuję, ale nie wiem, czy to nie jest przyzwyczajenie.
Była zaskoczona jej słowami.
– Czy wskoczyłabym w ogień, by go ratować? Zaczekałabym, aż przyjedzie straż pożarna i wyciągnie go z płonącego domu.
– Chryste! Skąd ci to przychodzi do głowy?!
– Spytałaś – odpowiedziałam. Wiem, że wyrządziłam mu krzywdę. Skrzywiłam go pewnie na parę ładnych lat i będzie się teraz bał zaufać jakiejkolwiek kobiecie, ale nie miałam innego wyjścia, Grace.
– Ostentacyjne rzucenie pierścionka w twarz Olivera też nie było mądrym posunięciem.
Delikatnie się uśmiechnęła.
– Może widziałam za dużo filmów.
– Dobrze ci radzę, nie mów tego przy rodzicach.
– Zapewne jeszcze kilka dni nie będą się do mnie odzywać.
Grace westchnęła. To ona zaproponowała rodzicom, że pierwsza z nią porozmawia. Gdy do głosu dochodziła ich matka, Faith wybuchała zbyt szybko i dochodziło do niepotrzebnej awantury.
– Właściwie tata już się pogodził z tym, co miało miejsce. Nie dziwię mu się. W końcu zawsze był dla ciebie pobłażliwy. Mamie musisz dać więcej czasu. Wiesz, że nie znosi być na językach sąsiadów i rodziny, gdy chodzi o coś negatywnego. A do tego dochodzi zbłaźnienie się w oczach pastora, którego była ulubioną wierną.
Faith cicho się zaśmiała.
– Tak demonizujesz naszą społeczność, ale ja też nie przypominam połowy mieszkających w naszej dzielnicy kobiet. Owszem, siedzę i prowadzę dom, ale zdarzy mi się złapać jakąś dorywczą zdalną pracę. Do kościoła chodzę w nie każdą niedzielę, o co mama suszy mi głowę, ale po prostu chcę w te niedziele posiedzieć z Malcolmem w domu. Mieszkamy w Greenwich! Mamy godzinę drogi do centrum Manhattanu, a ty robisz z nas zapyziałą dziurę. Tyle razy ci powtarzałam, że mieliśmy ogromne szczęście! Wiesz, że naszym marzeniem mogła być Nebraska. – Zaśmiała się.
– Bo ten perymetr zachowuje się jak wyjęta spod prawa enklawa – mruknęła. – Wszyscy się znają, wszyscy się spotykają, wszyscy chcą wszystko wiedzieć, wszyscy chcą być rodziną i popychają dzieci w ramiona dzieci sąsiadów. Nie znoszę tego! Pragnę anonimowości, a to mi dawało mieszkanie godzinę drogi stąd!
Grace cicho się zaśmiała. Czasami dramaturgia budowana przez jej siostrę była komiczna. Przerażała ją prozaiczność normalnego życia.
– Mogę jeszcze zostać u was przez kilka dni?
– Możesz u nas zostać, jak długo tylko będziesz chciała.
– Aż tak długo tutaj nie zabawię. Muszę znaleźć nowe mieszkanie w Nowym Jorku.
– Możemy umówić się tak, że najpierw znajdziesz pracę, aby mieć za co opłacić rachunki, a potem poszukasz mieszkania? Będzie prościej.
– Byłam ostatnio na kilku rozmowach. Liczę, że niedługo ktoś się do mnie odezwie. Jeżeli nie, wezmę znowu cokolwiek, aby mieć kasę, i będę szukała czegoś innego.
– Zawsze myślałam, że analityków ryzyka finansowego przyjmują z pocałowaniem ręki.
– Ja też. Dopóki nie zetknęłam się z bolesną rzeczywistością gospodarki, którą rządzą koneksje i nepotyzm.
– Zły pomysł, aby wspominać ci o tym, że tata wciąż nie znalazł nowej księgowej do warsztatu, prawda?
Spojrzała na Grace z ukosa.
– Masz rację. Praca z twoim byłym, niedoszłym mężem będzie źle wyglądała.
– Fatalnie. Mam w planach go unikać. A poza tym nie jestem, kurwa, księgową!
– A porozmawiasz z nim? Wyjaśnisz mu, co tobą kierowało?
– A jest jakiś sens? Nie zrozumie nic z tego, co mu powiem. Będzie tylko słyszał to, co chce usłyszeć. Zrobi ze mnie złą wiedźmę i potem poleci z płaczem najpierw do swojej matki, a potem do naszej. Swoją drogą, dopiero teraz zobaczyłam, jaka silna jest jego więź z Jennifer. Ta kobieta cały czas była obecna w naszym życiu, a Ollie był na każde jej skinienie.
Grace zrobiła dwuznaczną minę.
– Tata właśnie tego się obawiał.
– Czego?
– Że w kryzysowych momentach Ollie będzie wybierał ją, a nie ciebie. Po jej stronie będzie stawał, a nie po twojej.
– Dlaczego rozmawiacie o tym między sobą, a mnie to omija?
– Może dlatego, że byłaś kilkanaście tygodni temu na tyle niezrównoważona emocjonalnie, że nie dało się z tobą normalnie rozmawiać. Nadal nam nie powiedziałaś, co działo się wtedy w twoim życiu, że wyglądałaś jak śmierć!
– Miałam trudny okres.
– Wyglądałaś jak kostucha.
– Dziękuję, nie ma to jak usłyszeć ciepłe słowa z ust starszej siostry.
– Ktoś musi przekazywać te bolesne wieści. Niestety padło na mnie. Wiesz, jak trudno jest mieć oko nie tylko na swoje życie, ale i na twoje?
– To, że jesteś moją starszą siostrą, nie obliguje cię do niańczenia mnie, mówiłam ci to kilkakrotnie.
– Troszczę się o ciebie. Gdybym nie chciała, miałabym na ciebie wywalone.
Spiorunowała siostrę wzrokiem.
– Grace Alice Wingard! Cóż to za okropne słownictwo!
Szturchnęła siostrę w chude ramię. Jeszcze niedawno Faith bardzo źle wyglądała, sporo schudła i Grace nie widziała, aby cokolwiek jadła, ale ostatnio chyba przytyła parę kilo. Nadal była chuda, ale nie przerażała wyglądem. Wyglądała normalnie, jak dawna Faith.
Młodsza z sióstr przyłożyła do ust filiżankę i upiła łyk letniej herbaty. Poczuła w ustach gorzki smak. Skrzywiła się.
– Dolałaś wódki do herbaty?!
Spojrzała na nią skruszona.
– Myślałam, że będę musiała ciągnąć cię za język.
Roześmiała się.
– Wiesz, ile bym musiała wypić takich herbatek, aby ci wszystko wyśpiewać?
– Nie wiem! Wiem, że masz mocną głowę, ale nie wiem, jak bardzo.
– Grace, zaczynam się ciebie bać. – Sięgnęła do kieszeni skórzanej kurtki, którą miała narzuconą na ramiona. Na wyświetlaczu pojawiło się połączenie przychodzące z nieznanego numeru. Odstawiła filiżankę na trawnik i poderwała się z huśtawki, dając siostrze znać, że musi to odebrać. – Faith Arrington.
– Dzień dobry, Faith, z tej strony Violet Marks z firmy Grey by Daven. Spotkałyśmy się dwa tygodnie temu na rozmowie kwalifikacyjnej.
Serce na moment stanęło jej w piersi. Przypomniała sobie rozmowę w pięknej marmurowej salce konferencyjnej z przemiłą Violet, która uważnie jej słuchała, robiła liczne notatki i prawie na wszystko przytakiwała z uśmiechem. Samo zaproszenie na rozmowę było dla niej wielkim zaszczytem.
– Tak! Oczywiście, że pamiętam! Jak się miewasz, Violet?
– Bardzo dobrze, dziękuję, że pytasz. Dzwonię, bo mam dla ciebie bardzo dobre wieści. Podczas rozmowy wywarłaś bardzo duże wrażenie i chcielibyśmy mieć cię w swoim zespole finansowym, na pełen etat, jako analityka ryzyka finansowego. Czy nadal jesteś zainteresowania podjęciem u nas pracy, Faith?
Omal nie wyskoczyła do góry. Liczyła, że ktoś do niej w końcu oddzwoni, ale nie spodziewała się, że będzie ją chciało zatrudnić Grey by Daven. Było to jej marzenie, ale sądziła, że nie do zrealizowania na początku zawodowej kariery. W Davenport zatrudniani byli tylko najlepsi z najlepszych, a to oznaczało, że nie była przeciętna. Była doskonała!
– Tak! Oczywiście! Nie wierzę w to, co mówisz. To jest jak sen!
Usłyszała cichy śmiech Violet.
Przez ciało przeszły dreszcze. Zabrakło jej tchu. Dostała pracę w Grey by Daven. Najlepszej firmie w kraju! Ostatnio uważała swoje życie za pasmo porażek, ale w końcu widziała wschodzące na horyzoncie słońce.
– Cieszę się razem z tobą. Wiem, że dzwonię dość późno, ale mamy tutaj dużo pracy i dział finansowy bardzo by chciał, abyś mogła zacząć pracować od poniedziałku.
– Od tego poniedziałku?!
– Tak. Czy byłby to jakiś problem?
– Nie! Najmniejszy!
Nawet jakby był, zrobiłaby wszystko, aby tak nie było.
– A teraz jeszcze jedna kwestia. Czy jesteś dzisiaj dostępna? Pracuję do czwartej i byłoby idealnie, gdybyś znalazła chwilę i mogła do mnie podjechać, abyśmy dopełniły formalności. Zaoszczędziłoby nam to czasu w poniedziałek. Domyślam się, że tempo jest zawrotne, ale nie skłamię, jeśli powiem, że u nas to norma. Pracujemy na najwyższych obrotach!
Obróciła się i spojrzała na Grace, która z zaciekawieniem wpatrywała się w rozemocjonowaną siostrę. Już dawno nikt jej takiej nie widział. Już dawno nikt nie widział, aby tak szczerze się uśmiechała!
– Jestem teraz w Greenwich. Powinnam za maksymalnie półtorej godziny być w twoim gabinecie.
– Fantastycznie! Poinformuję ochronę o twoim przybyciu i poproszę, aby skierowali cię bezpośrednio do mojego gabinetu. Dzisiaj, jak i ostatnio, dostaniesz przepustkę gościa, ale na poniedziałek przygotujemy ci już przepustkę pracownika, która będzie uprawniała cię do pełnego funkcjonowania w strukturze firmy.
– Super! Bardzo dziękuję, Violet.
– To ja dziękuję. Do zobaczenia, Faith. Z niecierpliwością na ciebie czekam!
Rozłączyła się. Odwróciła się i spojrzała na Grace. Z trudem pohamowała łzy, które ze szczęścia napłynęły jej do oczu.
– Dostałam pracę! – Podskoczyła.
– Co?! Już?! Gdzie?!
Już dawno nie targało nią tyle pozytywnych emocji, co w tej chwili. Była nimi wypełniona po brzegi. Grace poderwała się z huśtawki, a Faith wskoczyła jej w ramiona. Nie ukrywała, że widok młodszej siostry w takim nastroju koił jej zaniepokojone serce.
Faith złapała oddech.
– Jako analityk. – Wzięła wdech. – W Grey by Daven.
– W tym Grey by Daven?!
Energicznie pokiwała głową.
– Ty naprawdę urodziłaś się pod jakąś szczęśliwą gwiazdą. Z tarapatów wykaraskałaś się szybciej, niż sądziłam.
– Tak, dziękuję, że mi gratulujesz, ale już przestań, bo się zaczerwienię!
Grace się zaśmiała.
– Wiesz, że jestem z ciebie dumna. Nie muszę ci tego powtarzać na każdym kroku.
– Pożyczysz mi auto? Muszę jechać dopełnić formalności.
– Tak, jasne. Jechać z tobą?
Rzuciła jej groźne spojrzenie.
– Grace, oszalałaś, prawda?
– Pytam z troski.
– To nie pytaj! Jakby to wyglądało, jakbym pojawiła się z siostrą?! Wrócę pewnie wieczorem. Możesz jeszcze nic nikomu nie mówić? Znaczy, Malcolm może się dowiedzieć, ale tylko on.
– Tak, oczywiście. Jedź ostrożnie i takie tam.
Ucałowała siostrę w policzek i pobiegła do domu. Musiała się przebrać. Spodnie z dziurami raczej nie były dobrym wyborem na pierwszy dzień w pracy.
∞∞∞
Centralna siedziba Grey by Daven mieściła się w trzydziestodwukondygnacyjnym budynku z czarnego szkła przy Park Avenue. Budynek robił imponujące wrażenie na każdym, kto pojawiał się tutaj po raz pierwszy. Gdy przyszła na rozmowę, stanęła po drugiej stronie ulicy, zadarła głowę i patrzyła na sam szczyt budynku, na którym właśnie lądował helikopter. Była pewna, że na prywatnym lądowisku wylądował sam zarządzający całym tym przepychem.
Przed suwanymi drzwiami wzięła głęboki wdech. W holu dominował czarny i biały marmur, przez który miejscami przebijały jeszcze złote dodatki. Naprzeciw wejścia wielkie złote litery oznajmiały, w jakim miejscu się znalazło. Pod napisami znajdował się długi kontuar recepcjonistek, które kierowały każdego obcego w pierwszej kolejności do ochrony. Ta dokonywała sprawdzenia i dopiero po prześwietleniu wydawała przepustkę i przepuszczała do wind, które znajdowały się za wykrywaczami metalu. Inną drogę przebywali pracownicy, którzy kierowali się do wind po drugiej stronie kontuaru ochrony, przechodząc jedynie przez bramkę z czytnikiem do skanowania przepustki pracownika.
Faith od razu pokierowała się do kontuaru ochrony. Dobrze zbudowany Afroamerykanin, który aktualnie był wolny, podniósł wzrok i uważnie się jej przyjrzał.
– W czym mogę pomóc?
– Faith Arrington. Violet Marks z działu HR miała poinformować panów, że przyjdę dzisiaj do niej, aby sfinalizować formalności związane z zatrudnieniem w dziale finansów.
– Panna Arrington. – Rozpromienił się. – Wszystko już jasne! Witamy na pokładzie!
– Bardzo mi miło. Wystarczy Faith.
– Jestem Oscar i jestem kierownikiem dziennej zmiany ochrony. Będziemy spotykać się zawsze, gdy będzie pani zaczynała pracę i kończyła ją o ludzkiej porze.
– To się jeszcze okaże. – Uśmiechnęła się.
Podał jej przepustkę gościa.
– Na poniedziałek zrobimy przepustkę pracownika. Możemy zrobić od razu zdjęcie?
– Tak, oczywiście.
Zaprowadził ją do ciemnego pomieszczenia, które znajdowało się za kontuarem. Usadził ją na krzesełku i zapalił światło. Przeczesała włosy paznokciami, delikatnie się uśmiechnęła i zdjęcie do jej nowej przepustki do lepszego życia było gotowe. Oscar pożegnał ją uśmiechem i pokierował w stronę windy, którą miała wjechać na jedenaste z trzydziestu dwóch pięter.
Winda była pełna mężczyzn w eleganckich garniturach i kobiet w gustownych sukienkach w stonowanych kolorach lub w klasycznych garsonkach. Faith na ich tle stanowiła kolorowy kleks w swoim szmaragdowym płaszczu, pod którym miała sięgającą łydek musztardową sukienkę z długim rękawem. Jedynym jej minusem był rząd marynarskich guzików na prawym boku, które trzeba było zapinać i rozpinać. Była już pewna, o co zapyta w drugiej kolejności Violet, gdy będą finalizować sprawę jej zatrudnienia.
Wysiadła jako jedna z pierwszych osób. Pokierowała się bezpośrednio do gabinetu Violet, który znajdował się na końcu surowego korytarza z marmuru. Jej szpilki głośno dudniły o podłogę. Nie dało się jej nie słyszeć. Cicho zapukała do drzwi z ciemnego drewna i gdy usłyszała stłumione zaproszenie, weszła do środka.
Violet siedziała za biurkiem z ciemnego drewna, które stało pod oknem. Panował tutaj pedantyczny porządek. Wszystko miało swoje miejsce. Białe ściany zasłonięte były w dwóch miejscach czarno-białymi obrazami, przedstawiającymi dzikie krajobrazy. Jej gabinet składał się z pierwszej części, w której pracowała, i z drugiej, prowadzącej do salki, w której ostatnio odbywała się ich rozmowa.
– Faith! Cieszę się, że już jesteś.
Violet była kobietą po pięćdziesiątce o szczupłej talii, ale szerokich biodrach, które starała się ukryć pod sukienkami. Miała brązowe włosy. Podobnie jak ostatnim razem miała je spięte w delikatnego koczka. Oczy miała ciemnobrązowe. Stawiała na bardzo delikatny makijaż. Na paciorkowym łańcuszku miała zawieszone okulary.
– Nie było problemów z wejściem?
– Nie, Oscar był bardzo pomocny.
– Oscar to fantastyczny gość! Pracuje tutaj od samego początku, podobnie jak ja. Nazywamy siebie dinozaurami. Mimo że firma funkcjonuje od dziesięciu lat, to kiedyś nie było nas tutaj. Pan Davenport miał malutkie biuro przy Lexington, gdzie ledwo się wszyscy mieściliśmy. Osiem miesięcy po założeniu firmy kupił ten budynek i w pierwszą rocznicę oficjalnie się tutaj przenieśliśmy.
– Dużo osób pracuje z panem Davenportem jeszcze od czasów tamtego małego biura?
– Garstka. W każdym dziale jest nas może po maksymalnie dwie osoby. – Obeszła biurko i zaprosiła Faith do małego drewnianego stolika. Rozłożyła przed sobą wszystkie dokumenty. – Wyglądasz na zdenerwowaną.
– Nadal nie wierzę, że do mnie zadzwoniłaś.
– Nie mogliśmy do ciebie nie zadzwonić. Masz idealne kwalifikacje. Dobre wykształcenie, twoja otwartość i chęć rozwoju przekonały mnie do ciebie. Rzadko obsadzamy kogoś na tak ważnym stanowisku, gdy jest zaraz po studiach, ale miałam co do ciebie przeczucie. Liczę, że ci się u nas spodoba i nie będziesz chciała wymienić nas na nikogo innego.
– To dla mnie ogromne wyróżnienie! Zrobię wszystko, aby cię nie rozczarować.
Violet przytaknęła z uśmiechem. Wróciła do swoich papierów.
– Mogę o coś zapytać?
– Oczywiście! Musimy rozmawiać. Musisz poznać nas i zasady panujące w firmie.
– Chodzi o to, że gdy jechałam windą, czułam się jak kolorowy kleks. Czy jest jakiś dress code, o którym powinnam wiedzieć?
Cicho się zaśmiała.
– Nie. Panuje tutaj dowolność ubioru. Pan Davenport nie narzuca nam swojego zdania co do stroju. Nie przeszkadza mu nawet, gdy ktoś przychodzi w wyciągniętych dresach, chyba że tego dnia ma się odbyć jakieś ważne spotkanie, wtedy wskazane jest, aby mieć pod ręką zapasowe ubranie, w którym będzie można pokazać się wśród eleganckich ludzi.
– Czyli mogę chodzić ubrana jak dzisiaj?
W sumie jedynie to nadawało się w jej mniemaniu na spotkanie z Violet. Większość swoich rzeczy miała wciąż popakowane w torby po ostatniej przeprowadzce z Nowego Jorku do Grace. Wyciągnęła pierwszą lepszą sukienkę.
– Nawet wskazane, abyś pozostała sobą. – Violet uśmiechnęła się. – W porządku. Zacznijmy od najważniejszych dokumentów. Kilka klauzul poufności, klauzula o zakazie konkurencji, sankcjach karnych, ryzyko i twoje obowiązki. Zapoznaj się na spokojnie i podpisz wszystkie, gdy będziesz gotowa.
Sumiennie przeczytała wszystkie. Nic nie było zaskakujące. Greyson Davenport po prostu dbał o swój interes. Po ustaniu stosunku pracy przez dwa lata nie mogła pracować na takim samym stanowisku u konkurencji, chyba że pan Davenport wyraziłby na to zgodę. Podpisała wszystkie dokumenty i podsunęła je z powrotem w stronę Violet.
– Twoja umowa o pracę.
Przyjemnie było mieć w dłoniach umowę o pracę. Do tej pory wykonywała jedynie zlecenia i nie miała jeszcze okazji pracować na stałej umowie z doskonałym pakietem socjalnym. Wczytała się w umowę i w korzyści, jakie z niej płynęły. Praca dla Greysona wiązała się z ogromną ilością profitów. Violet sama nawet wtrąciła słówko o szkoleniach, które są wysyłane z działu podnoszenia kwalifikacji. Koszty udziału pokrywała firma i można było uczestniczyć w nieograniczonej liczbie szkoleń. Można było także na własną rękę szukać szkoleń, które umknęły działowi, i podsyłać informację o chęci wzięcia udziału, a oni wszystko załatwiali.
Greyson oferował liczne premie, które były uzależnione od różnych rzeczy. Co kwartał cały dział dostawał premię za wyniki pracy, ale i pracownicy mogli uzyskać premię indywidualną za osiągnięcia na rzecz firmy. Oczywiście były również profity w postaci dodatków na święta, urodziny i doskonały pakiet medyczny, który pokrywał chyba wszystkie możliwe badania oraz zabiegi. Pan Davenport rzeczywiście dbał o swoich pracowników.
– Ile?! – Podniosła niekontrolowanie głos.
Violet spojrzała na nią wystraszona.
– Coś nie tak?
– Nie! Ja po prostu zobaczyłam honorarium.
– Jest za niskie? To twoja praca i podstawowe stanowisko, nie kierownicze…
– Nie! Poczekaj! Pracownik, który dopiero co przychodzi do firmy na analityka, dostaje dwieście sześćdziesiąt tysięcy rocznie? To prawie dwadzieścia dwa tysiące miesięcznie! Ja po prostu jestem w szoku! To ogrom pieniędzy.
Violet delikatnie się uśmiechnęła.
– To płaca podstawowa. Do tego dochodzą premie kwartalne i miesięczne za wyniki w pracy.
– Chyba mam zawał!
Violet zaśmiała się melodyjnie.
– Kochanie, coś ci powiem w tajemnicy. Pracuj dokładnie, nie odwalaj żadnych numerów, a będziesz żyła tutaj jak pączek w maśle. Mam dwoje dzieci, które bez kredytu studenckiego wysłałam na studia i pomagałam im finansowo, gdy tego potrzebowali, a sama żyłam na bardzo wygodnym poziomie. Każdemu mówię, że jeżeli ma szansę, powinien przychodzić i próbować zatrudnić się w Grey by Daven.
– Chryste! Umrę tutaj przy biurku!
Obie się roześmiały.
– Pamiętaj, że są jeszcze awanse, a to też pociąga za sobą podwyżki.
Z uśmiechem na twarzy złożyła podpis pod umową i podsunęła go, szczerząc się jak mysz do sera, w stronę Violet.
– Faith, witaj na pokładzie!
– Zacumowałam na długo, tak czuję.
Jeszcze dzisiaj rano, gdy leżała na łóżku w pokoju gościnnym swojej siostry, widziała same ciemny chmury, które wisiały nad jej życiem. Porzuciła narzeczonego, rodzina z nią nie rozmawiała i mieli ją za lekkomyślną i okrutną. Na dodatek po ostatnio domkniętych zleceniach, wykonywanych jako wolny strzelec, nie miała nic nowego. Kończyły jej się pieniądze i była zmuszona wyprowadzić się z wynajmowanego do tej pory mieszkania na Brooklynie. Grace zaoferowała, że do ślubu może pomieszkać u niej i Malcolma, a potem będzie miała już męża i będą razem starali się wszystko ogarniać. Teraz powinna leżeć na słonecznej plaży w Miami i wygrzewać kości u boku świeżo poślubionego Olivera, ale… miała nieco inny plan na siebie. Rzeczywistość okazała się lepsza. Siedziała naprzeciw uroczej Violet i podpisała najważniejszy dokument w życiu.
– Kilka informacji organizacyjnych. – Violet sprowadziła ją z powrotem na ziemię. – Pracę możesz zacząć w przedziale od siódmej do dziewiątej. Oczywiście możesz przyjść później, po uzgodnieniu tego ze swoim przełożonym. Pracujemy oficjalnie po osiem godzin dziennie, ale możesz wyrabiać nadgodziny, które, uzasadnione, są również dodatkowo płatne. Dział finansowy znajduje się na dwudziestym czwartym i dwudziestym piątym piętrze. Ty będziesz pracowała na dwudziestym piątym. Vine, którego poznałaś na rozmowie kwalifikacyjnej, jest dyrektorem całego działu, a pod nim jest jeszcze kierownik działu. W twoim przypadku będzie to Nina Hastings. Można powiedzieć, że obie zaczynacie od zera, bo Nina wróciła do nas wczoraj po urlopie macierzyńskim. Podobno odhaczała dni jak więzień przed zakończeniem odsiadki. Opieka nad bliźniętami okazała się cięższa niż kierowanie działem.
– Myślę, że się dogadamy. – Uśmiechnęła się.
– Mam pomysł. Zaprowadzę cię do działu, poznasz się z Niną, a w drodze będziemy rozmawiać.
Zebrała swoje rzeczy i dokumenty. Violet z pogodnym uśmiechem czekała na nią przy otwartych drzwiach.
– Normalnie Nina byłaby obecna na spotkaniu rekrutacyjnym, ale ze względu na jej nieobecność decyzję o twoim zatrudnieniu wraz ze mną podjął Vine. W funkcjonowanie działu wprowadzi cię Nina. Ja jeszcze mogę powiedzieć, że co trzy miesiące wasi przełożeni przysyłają do działu HR karty oceny pracownika. Pracownicy, którzy dostają ocenę „A” oraz „B” nie muszą o nic się martwić. Problemy zaczynają się od „C”. Startujemy od rozmowy, poszukiwania, w czym tkwi problem. Jeżeli to nie pomaga, a oceny spadają, jesteśmy zmuszeni do zakończenia naszej współpracy.
– Naturalnie.
– Wszystkie dokumenty poświadczające twoje kwalifikacje i doświadczenie dostarczyłaś nam ostatnio i jak ci powiedziałam, pozwoliłam je sobie zatrzymać i dołączę je do twoich akt.
– W porządku.
– Wybacz, że pytam, ale masz kogoś?
Spojrzała na nią zaskoczona. Czy powinna wspomnieć, że kilka dni temu porzuciła narzeczonego przed ołtarzem.
– Zawsze zadaję to pytanie, a to dlatego, że romanse w pracy są dopuszczane do momentu, aż nie zaczynacie prać brudów na forum firmy i nie eskalujecie konfliktu. Robicie to po cichu i gdy się rozstajecie, zachowujecie kamienną twarz i nie wylewacie nawzajem żali i brudów.
– Tak, oczywiście. Nikogo nie mam, ale na razie nie chcę się pakować w żaden związek.
Violet cicho się zaśmiała.
– Wiele razy to słyszałam, a potem widziałam te same osoby w objęciach innego pracownika. Masz dzieci? Podpiąć kogoś pod twoje ubezpieczenie?
– Nie, nie mam, i ich też na razie nie planuję.
– To samo mówiła Nina, gdy ją zatrudniałam trzy lata temu. – Zaśmiała się. – W budynku nie można palić. Mamy bardzo wrażliwe czujniki dymu. Możesz wychodzić na papierosa przed budynek. Nie możesz też przyjść do pracy pijana ani pod wpływem narkotyków. Ochrona bardzo tego pilnuje i stara się już na wejściu wyłapać takiego delikwenta. Zawsze jest jedno ostrzeżenie, a drugie to dyscyplinarne zwolnienie. Robimy testy na obecność narkotyków. Nie znacie dnia ani godziny.
– O to nie muszę się martwić.
– Każdemu zdarza się przyjść po weekendzie na kacu, ale dbaj o to, aby w poniedziałek być wypoczętą i gotową do pracy.
– Naturalnie.
Jechały windą w górę.
– I jeszcze jedno. Pan Greyson Davenport przeważnie nie opuszcza ostatniego piętra, na którym ma swój gabinet, ale zdarza się, że przechadza się po działach. Przeważnie odwiedza kierowników i dyrektorów. Omawia z nimi różne kwestie. Gdy go zobaczysz, nie doskakuj do niego i nie dziękuj mu za daną szansę. Nie spoufalaj się z nim. Bardzo tego nie lubi. Ceni sobie prywatność.
– Oczywiście. Profesjonalizm przede wszystkim.
– Wyglądasz na bardzo poważną i twardo stąpającą po ziemi młodą osobę, ale muszę to powiedzieć. Mieliśmy wiele przypadków kobiet, które zatrudniały się tutaj tylko ze względu na niego.
Twardo stąpająca i mądra kobieta. Faith zastanowiła się, czy nadal by tak uważała, gdyby dowiedziała się, co zrobiła w ostatnią sobotę.
– Spokojnie. Przyszłam tutaj w konkretnym celu. Mam za sobą burzliwą relację i przede wszystkim potrzebuję skupić się na pracy i sobie.
– Bardzo mnie to cieszy. Czuję, że będziesz doskonały nabytkiem.
Winda się zatrzymała. Wyszły do holu, który na pierwszy rzut oka wyglądał tak samo jak piętro HR-u, ale było tutaj więcej życia. Przed szklanymi drzwiami, odgradzającymi część pracowniczą od wejściowej, znajdował się marmurowy kontuar recepcjonistki. Kobieta stała teraz do nich tyłem i poprawiała ułożenie kolorowych tulipanów w kryształowym wazonie.
– Toalety są na końcu tego korytarza. – Wskazała korytarz po lewej stronie. – Pierwsze drzwi po prawej to pokój socjalny, w którym możecie trzymać swoje jedzenie, zrobić sobie kawę, herbatę. Na ósmym piętrze jest ogromna pracownicza stołówka. Wygląda trochę jak ta, którą pewnie pamiętasz ze szkoły. Możesz kupować jedzenie codziennie lub w poszczególne dni albo wykupić miesięczny karnet. Wówczas posiłki będą na ciebie czekały gotowe do odbioru w pudełkach tak, że będzie można je zjeść w dowolnym miejscu.
– Świetna sprawa.
– Przeważnie jednak każdy korzysta ze stołówki. Doskonała okazja do integracji.
– To prawda.
– Na końcu korytarza znajduje się księgowość firmy. Zajmują się naszymi wynagrodzeniami. Więcej powie ci z pewnością Nina.
Violet podniosła wzrok i spojrzała na niezainteresowaną nimi kobietę.
– Isla! – zawołała ją po imieniu.
Kobieta odwróciła się na pięcie. Miała burzę kręconych złotych włosów i pogodny piękny uśmiech, który podkreśliła wiśniową pomadką. Kwiecista sukienka w stylu lat sześćdziesiątych leżała na niej doskonale. Na oko Faith oceniła, że jest o kilka lat starsza od niej.
– Cześć, Violet! – Uśmiechnęła się.
– Faith, poznaj Islę. Faith jest waszą nową analityczką.
– To na ciebie czekaliśmy! – Pisnęła entuzjastycznie. – Faith, cieszę się, że będziesz z nami pracowała. Ja pracuję tutaj. – Wskazała na swój kontuar. – Dbam, aby dopływały do was wszystkie informacje i nikt niepożądany nie zakłócał waszego spokoju. Mam też dostęp do waszych kalendarzy, w których zaznaczam ważne spotkania działu i firmy, ale pewnie w tej kwestii nic jeszcze nie wiesz, bo od tego jest Nina!
– Isla dużo mówi. – Violet cicho się zaśmiała.
– Chodź, poznasz resztę zespołu! – Isla złapała ją pod rękę. – Piękna sukienka! W ogóle jesteś śliczna!
– Dziękuję – szepnęła speszona.
Nowa koleżanka pchnęła drzwi i wszystkie trzy weszły do pomieszczenia, w którym spod sufitu płynęła muzyka. Czy ona właśnie słyszała najnowszą piosenkę Justina Biebera?
– W naszym dziale wszyscy są ze sobą po imieniu bez względu na zajmowane stanowisko. Będziesz miała trochę do zapamiętania, ale szybko ogarniesz.
Główne pomieszczenie trochę przypominało jej open space w redakcji. Pełno otwartych biurek, które zastawione było osobistymi bibelotami, i bajeczny widok na Park Avenue. Naprzeciw wejścia znajdowały się szklane gabinety, które co prawda posiadały żaluzje, ale wszędzie były one podciągnięte do góry. W rogu pomieszczenia znajdowała się szklana salka konferencyjna.
– Jest i Nina! Nina! – zawołała ją Isla.
Nina wyszła akurat z gabinetu, połączonego z salką konferencyjną. Była kobietą po trzydziestce o prostych jak struny mahoniowych włosach. Na czubek głowy wsunięte miała kocie okulary korekcyjne. Na bardzo szczupłej twarzy wyróżniały się czekoladowe oczy. Zgrabne nogi podkreśliła cygaretkami, a na górę założyła koszulę oversize.
– Nina, przedstawiam ci twoją nową analityczkę ryzyka finansowego! – Violet się uśmiechnęła. – Nina Hastings – wskazała. – Faith Arrington!
– Musisz mnie wprawiać w jeszcze większe kompleksy? – spytała, spoglądając na Violet. – Nie bez powodu noszę te namioty! – Zaśmiała się. – Faith, bardzo miło mi cię poznać!
Faith wyciągała właśnie rękę, ale Nina zaskoczyła ją, wyciągając w jej stronę ramiona i ostrożnie ją do siebie przytulając. Pachniała Chanel 5.
– Nina jest fantastyczną przełożoną. Jebie nas, gdy trzeba, ale przeważnie traktuje nas jak swoją rodzinę. – Isla cicho się zaśmiała.
– Mogłabyś chociaż pierwszego dnia udawać, że jesteśmy tutaj normalni?
– Obracacie cyferkami. Nikt z was nie jest normalny!
– Boże, jaka jesteś chuda! Nie mogę na ciebie patrzeć! – Zaśmiała się. – Nigdy nie daj się namówić na dzieci, skoro masz taką figurę! Nigdy!
– Zapamiętam to sobie! Też świetnie wyglądasz.
– Zmieniłabyś zdanie, gdybym założyła bardziej obcisłą bluzkę. – Uśmiechnęła się. – Vi, mogę ją już porwać, czy macie coś jeszcze do omówienia?
– Jest już twoja. Już dzisiaj życzę ci udanej pracy i gdybyś miała dodatkowe pytania, wiesz, gdzie mnie szukać… Och, nie powiedziałam ci o garażu!
– Spokojnie, nie powinnam z niego korzystać.
– Złapię cię w takim razie w poniedziałek, i szybko to omówimy.
– Tam straszy! Jak nie musisz, nie parkuj w nim! – mruknęła Isla.
– Isla! – skarciła ją Violet. – Bzdury opowiadasz!
– Wcale nie! Sama idź i się przekonaj. Po ostatnim razie zaczęłam jeździć metrem.
Violet pokręciła głową.
– Do zobaczenia, jesteś w dobrych rękach.
– Zaraz ją sobie tutaj schrupiemy. – Nina mrugnęła do niej porozumiewawczo.
Violet ruszyła w kierunku windy.
– Spokojnie, nie gryziemy! Czasami połykami w całości. Violet przesłała mi twoje dokumenty. Columbia. Bardzo dobrze. Podobała mi się twoja aplikacja. Vine podjął naprawdę dobrą decyzję, przyjmując cię do mojego zespołu. Isla oprowadzi cię po wszystkich zakamarkach poza naszym działem, a ja pokażę ci twoje stanowisko pracy.
– Mogę wam towarzyszyć?
– Chodź. Isla lubi nasze towarzystwo.
– Siedzę sama na tym korytarzu, nie dziwota, że zaczęła odbijać mi palma!
Zaśmiały się.
– Jak już pewnie słyszałaś, nasz dział pracuje na dwóch piętrach. Szybkie wprowadzenie. Centralą nazywany jest potocznie ten budynek. Tutaj podejmowane są wszystkie kluczowe decyzje dotyczące głównych działalności tej firmy, ale i firm, które weszły z czasem w skład Grey by Daven. Centrala interesuje cię jak najmniej. My zajmujemy się firmami, które pan Davenport pozyskuje do swojego portfolio. Dzisiaj tak ogólnikowo, więcej omówimy sobie w poniedziałek, ale na przykład Grey wymyśla sobie, że chce kupić gorzelnię wódki. Ostatnio miał taki pomysł, więc nie zdziwię się, jak niedługo od pomysłu przejdzie do realizacji celu. O swoim pomyśle informuje dział pozyskiwania, oni znajdują gorzelnię i wysyłają nam historię tej firmy. Teraz wchodzisz ty i musisz prześledzić ich historię i zobaczyć, czy po wejściu w skład Grey by Daven będziemy na nich zarabiać, czy będziemy stratni. Ile możemy na początku zaryzykować, aby później zyskać. W pierwszych tygodniach pracy, gdy będziesz miała gotowy raport, przysyłasz go do mnie. Sprawdzam, wprowadzamy ewentualne poprawki i wysyłamy go do prawników, którzy już zajmują się przedstawieniem wszystkiego szefowi. Po okresie wdrożenia nie wysyłasz mi już swoich raportów, nie omawiasz ze mną swojej każdej sprawy, chyba że masz wątpliwości. Jestem waszą przełożoną, ale kładę spory nacisk na waszą samodzielną pracę. Tak w skrócie. Najczęściej nasz język przekładają mu prawnicy. Zdarza się też, że chce kogoś z nas poznać osobiście. Zwłaszcza gdy przewidujemy zbyt duże ryzyko wejścia w dany interes. Pszczółki, które tutaj widzisz – machnęła ręką na biurka stojące po całym pomieszczeniu – zajmują się analizą firm, które już mamy. Gdy gorzelnia staje się własnością Grey by Daven, przestajesz się nią interesować, a odpowiedzialny za nią staje się na przykład Ben. – Wskazała na szatyna, który trzymał nogi na biurku i przyjaźnie do niej machnął, nie podnosząc wzroku znad monitora.
– Na razie wszystko jasne.
– Świetnie. Chodź, zobaczysz swoje miejsce pracy.
Obróciły się i ruszyły w stronę szklanego gabinetu, który znajdował się w prostej linii od drzwi wejściowych na salę.
– Będę miała gabinet?! – spytała zaskoczona.
– Violet ci nie wspomniała?
Pokręciła przecząco głową.
Nina złapała za klamkę i pchnęła szklane skrzydło do środka, zapraszając ją gestem ręki do środka.
– Witaj w swoim nowym domu.
Gabinet był niewielki, ale bardzo przytulny. Tyłem do panoramicznego okna stało biurko, a przed nim dwa niskie fotele ze skóry. Prawa ściana składała się z regałów, na których stały książki oraz segregatory. Po lewej stronie znajdowała się mała szafa, pewnie na ubrania mogące się przydać w przypadku niespodziewanego spotkania, krótka kanapa oraz stolik kawowy z misą owoców i miseczką czekoladowych cukierków.
– Gdy Violet powiedziała, że dzisiaj przyjdziesz, nie miałam pojęcia, co lubisz, i wzięłam kilka najpopularniejszych owoców i trochę cukierków, ale jak powiesz, co jadasz, będę na przyszły tydzień lepiej przygotowana.
– Jej! Isla, to naprawdę niepotrzebne!
– Isla uwielbia nas rozpieszczać i musisz jej pozwolić. Zwłaszcza że robi to za nie swoje pieniądze. – Nina zaśmiała się.
– OK, wszystko jasne.
– Możesz zrobić tutaj przemeblowanie. Od teraz to twoje miejsce pracy. Ja jestem za ścianą, a po drugiej stronie masz gabinet naszego głównego księgowego. Z nim rozliczamy zaliczki, które pobieramy na zakup jakichś urządzeń, z nim rozliczamy faktury za służbowe kolacje itp. Zawsze ma zaciągnięte rolety i nie lubi gości, którzy wpadają bez konkretnego celu. Pod drzwiami ma skrzynkę. Możesz tam wrzucać faktury w kopercie z dopiskiem, od kogo i na co wydałaś pieniądze. Kasetkę z pieniędzmi trzyma Isla. Obok Finna jest gabinet Kierana, naszego działowego informatyka, który pomoże ci z komputerem, gdy coś padnie, ale też pomaga nam, gdy sprawdzamy jakąś firmę i coś nam nie pasuje. Kontroluje ich wtedy od tej mniej legalnej strony. Dalej są gabinety analityków, którzy zajmują się tym samym co ty i pewnie chętnie ci pomogą na początku wejść w nasz rytm. Mój gabinet jest zawsze otwarty. Służę pomocą w każdej kwestii.
– Nawet złamanego serca. Mieliśmy straszne problemy, jak odeszła na macierzyński.
– Dzwonili na mój prywatny numer, a gdy przestałam odbierać komórkę, dobrali się do stacjonarnego! Z mojej strony to na dzisiaj tyle. Nie będę cię zamęczała w twój ostatni wolny piątek. Cieszę się, że będziesz z nami pracowała i wszystkie szczegóły dogramy w poniedziałek. Ja uciekam na zebranie, które organizuje z niewiadomego powodu Vine, a ciebie zostawiam z Islą, która z pewnością dobrze się tobą zajmie.
– Wydam już Faith wszystkie rzeczy, dobrze?
– Tak, oczywiście. Będziesz miała weekend na oswojenie się. Do zobaczenia w poniedziałek.
Nina się oddaliła. Faith spojrzała na Islę i pogodnie się uśmiechnęła.
– Cieszę się, że do nas dołączasz. Twoja poprzedniczka miała z czterdzieści kilka lat i nikogo nie lubiła.
– Dlaczego odeszła? Jeżeli mogę wiedzieć.
– Odeszła, bo nie dogadywała się z resztą zespołu. Taki to typ człowieka, czego ona nie potrafi, kim to ona nie jest, a my możemy jej czyścić buty. Miała wysokie oceny kwartalne, ale wpłynęło kilka skarg na jej zachowanie i miała nieprzyjemną rozmowę z Violet. Możliwe, że jestem autorką jednej skargi. Gdyby coś cię ciekawiło, nie wahaj się pytać. Jestem skarbnicą plotek. Na każdym piętrze znajdziesz taką Islę. Wymieniamy się między sobą gorącymi ploteczkami. Pójdziemy do Kierana po sprzęt dla ciebie.
Wyszły z gabinetu i weszły bez pukania do Kierana, który podobnie jak księgowy siedział ze spuszczonymi roletami. Kieran był niepokorną duszą. Ubrany cały na czarno, z nogami zarzuconymi na ogromne biurko stojące pod ścianą. Na ścianach wisiały plakaty rockowych zespołów. Całe pomieszczenie pełne było pancernych szafek oraz cicho pracujących serwerów. Na pierwszy rzut oka jego gabinet wydawał się większy od połączonego z salką konferencyjną gabinetu Niny.
Kieran nawet nie zwrócił na nie uwagi. Palce lawirowały nad klawiaturą. Gęste włosy miał zebrane na czubku głowy w śmieszną małą kiteczkę, która sterczała jak antenka.
– Kieran, poznaj Faith. Od poniedziałku zaczyna u nas pracę.
Potrzebował kilkunastu długich sekund, aby zareagować. Obrócił się energicznie na krześle i stanął przed nią. Był trochę wyższy i całkiem nieźle zbudowany.
– Nowa analityczka. Kieran, fajnie poznać.
– Faith.
Wymienili szybkie uściski.
– Wydasz nam służbowy sprzęt dla Faith?
– Jasna sprawa. – Podszedł do jednej z pancernych szaf i zasłonił klawiaturę do wpisania hasła. – Czarny, biały czy srebrny? – spytał, otwierając zamek na cyfrowym panelu.
Spojrzała zaskoczona na Islę.
– Jaki chcesz kolor sprzętu – szepnęła.
– Czarny.
– Robi się. Wszystko jest skonfigurowane. Po pierwszym logowaniu zmień ustawione przeze mnie hasła na własne. Nikomu ich nie podawaj. Hasła musisz zmieniać w każdy piątek po skończonej pracy. Mam nadzieję, że będziesz kreatywniejsza niż Isla, która pewnie dzisiaj zmieni hasło z nowyjork202 pisane małymi literami na takie samo, ale wielkimi, aby za tydzień zmienić znowu na małe.
Faith się roześmiała.
– Isla, czego w „zmieniaj hasło na nowe co tydzień” nie rozumiesz?
– Tego, że pewnie bym go nie zapamiętała, a nie można go nigdzie zapisywać.
– Obyś ty miała lepszą pamięć. Po pierwszym logowaniu wszystko będzie ze sobą skonfigurowane. – Podał jej pierwsze urządzenie w skórzanym etui. – Tablet. A jak zmienisz hasło w piątek na tablecie, to automatycznie na innych urządzeniach też się zmieni. Nie musisz zmieniać we wszystkich, jak to Isla robiła na początku.
– Zabawne! On jest taki dla mnie zawsze!
– Służbowy telefon.
Telefon był bardzo smukły i miał około sześciu cali wielkości. Starała się przypasować wygląd do znanej marki, ale nie potrafiła. Kieran, wracając do szafy i widząc jej zainteresowanie, postanowił jej to wyjaśnić.
– To technologia Davenporta. Pracujemy na urządzeniach, które wyprodukował w jednej ze swoich fabryk. System operacyjny sam budowałem od podstaw. W razie zgrzytów masz ze wszystkich działów najbliżej do twórcy.
– Zbudowałeś to i pracujesz w dziale finansowym? – Spojrzała na niego zaciekawiona.
– Pracował w dziele IT, ale rok temu wyzwał wszystkich od idiotów i kretynów, wdarł się bez słowa do gabinetu Davenporta i powiedział, że jeżeli chce, aby został, musi przenieść go do innego działu, bo banda idiotów, z którymi dzieli piętro, tylko obniża poziom jego geniuszu. Przyszedł do nas, bo był tutaj jedyny wolny gabinet, który zaakceptował.
– Względny spokój. Nikt nie truje mi dupy i nie pracuję już z tymi idiotami.
– Nie zrozumiesz go – szepnęła jej na ucho Isla.
– Laptop. – Wyjął trzecie urządzenie. – Smart watch.
– Serio?
– Davenport lubi nas rozpieszczać, gdy dobrze pracujemy. – Isla uśmiechnęła się jak złowieszczy chochlik.
– W telefonie masz wpisane numery do najważniejszych osób. Dzisiaj założę ci pocztę i podłączę ci zdalnie pod twój komputer.
Usiadł przy komputerze i zaczął szybko stukać w klawiaturę.
– Faith Arrington – mruknął do siebie pod nosem.
Isla machnęła ręka, aby go zignorowała. Często mówił do siebie.
– To twoja poczta służbowa. – Podstawił jej pod nos adres.
– W porządku. W działanie służbowych komunikatorów w poniedziałek wprowadzi cię Isla, jak podłączę pocztę.
– Spoko. W takim razie dzięki.
– Do poniedziałku.
– Sprzęty możesz zabierać do domu, ale gdyby zostały skradzione, niezwłocznie musisz skontaktować się z ochroną lub Kieranem, aby wszystko zablokowali.
– Dotyczy to również zostawienia w metrze przez ogólne nieogarnięcie życia! Tak zrobiła Isla – krzyknął, zanim zamknęły się za nimi drzwi.
– My tak zawsze – wyjaśniła.
Przeprowadziła ją jeszcze po całym piętrze, pokazując pokój socjalny, księgowość oraz toalety, i na tym skończyły dzisiejszą wycieczkę.
– Więcej w poniedziałek. Ja zawsze przychodzę na siódmą trzydzieści i wychodzę chwilę przed czwartą, gdy życie tutaj zamiera. Większość działu przychodzi na ósmą, ale mogłabyś w poniedziałek przyjść na siódmą, ja też bym tak przyszła, to miałybyśmy godzinę na spokojne wprowadzenie cię we wszystkie szczegóły.
– Świetny pomysł.
– Super! To chyba na tyle. Wycieczka na dzisiaj skończona. Cieszę się, że będziesz z nami pracowała.
– Ja też.
– Mieszkasz w okolicy?
– Aktualnie w Greenwich, ale na dniach się przeprowadzam.
– Midtown. – Pokręciła głową. – Nie polecam. Zamieniłam z East Village i bardzo żałuję. Niebawem chyba tam wrócę.
Pusta winda czekała, aż Faith do niej wsiądzie. Pożegnała się z nową koleżanką i wsiadła do metalowej puszki. Przyłożyła głowę do chłodnego metalu i przymknęła powieki. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Może Grace miała rację, że urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą? Jednego była pewna: po burzy zawsze wyjdzie słońce. Tylko na jak długo?
Przez niemal całą sobotę Faith przeglądała ogłoszenia wynajmu mieszkań. Udało jej się umówić na oglądanie trzech już na niedzielę. Chciała jak najszybciej wyprowadzić się od siostry i wrócić do Nowego Jorku, gdzie będzie mogła żyć na własny rachunek i według własnych zasad. Praca u Davenporta pozwalała jej na bezpieczeństwo finansowe i znalezienie mieszkania o nieco wyższym standardzie niż te, które podnajmowała do tej pory.
Drugie mieszkanie, które oglądała w niedzielę, okazało się strzałem w dziesiątkę i od razu je przyklepała. Okolica przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Jeszcze miesiąc temu przez myśl by jej nie przeszło, że będzie mogła pozwolić sobie na wynajęcie mieszkania przy Central Park West. Było to urocze mieszkano z jedną sypialnią, jadalnią połączoną z aneksem kuchennym, salonem, jedną łazienką i ogromną garderobą. Cena przeraziła jej siostrę, ale zapewniła Grace, że teraz stać ją na odrobinę luksusu w stylu West Side. W poniedziałek po pracy miała odebrać klucze. W sumie była już spakowana, bo po powrocie do siostry nawet nie zdążyła się dobrze rozpakować. Malcolm i Grace obiecali, że w poniedziałek wieczorem podjadą z jej rzeczami do mieszkania i pomogą w przeniesieniu wszystkiego, czego będzie potrzebowała.
Przez cały weekend nie znalazła chwili na kontakt z rodzicami i byłym narzeczonym. Jej mama dzwoniła kilka razy, ale odrzuciła wszystkie połączenia. Spróbowała następnie przez Grace, ale ta, przeszkolona w nieudzielaniu tym razem informacji, powiedziała jedynie matce, że Faith siedzi zamknięta w pokoju i z nikim nie chce rozmawiać. Młodsza z sióstr na razie nie chciała, aby rodzina wiedziała o nowej pracy i powrocie do Wielkiego Jabłka. Czuła, że zaczną jej suszyć głowę, iż za szybko się pozbierała. Możliwe. Ale nie zamierzała żyć w stagnacji. Podjęła taką, a nie inną decyzję i teraz musiała zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów.
W poniedziałek Malcolm był tak uprzejmy, że podrzucił ją do Nowego Jorku. Przed wejściem spotkała Islę, która z dużym kubkiem kawy ospale próbowała przejechać kartą po czytniku. Jak widać, nie należała do radosnych o tak wczesnej porze. Siły nabierała dopiero w późniejszych godzinach. Faith odebrała swoją firmową przepustkę, w którą wpatrywała się przez całą drogę windą na dwudzieste piąte piętro. O siódmej rano pracowników można było policzyć na palcach jednej ręki. Gdy chwilę po siódmej Isla zabrała nową koleżankę na wycieczkę po firmie, pracowników przybywało i zaczynał roznosić się gwar. Odwiedziły słynną kantynę, udały się na niższe piętro finansów, poznała dział prawny oraz patentowy. Przez całą drogę Isla opowiadała o zaletach pracy w tej firmie. Sama pracowała już cztery lata i nie zamieniłaby tej firmy na żadną inną. Po wycieczce Isla skrupulatnie zaczęła wprowadzać ją w kalendarz oraz inne firmowe aplikacje, z których na co dzień miała korzystać. Informacji był ogrom. Faith starała się robić notatki, ale bała się, że czegoś zapomniała spisać. Isla jednak zapewniała ją, że nie musi się martwić, bo w razie, gdyby coś wyleciało jej z głowy, ona chętnie jej to przypomni.
Gdy szkolenie z Islą się skończyło, wpadła Nina, która zaczęła jej w szerszym kontekście opowiadać o jej pracy, organizacji pracy całego działu i kilkukrotnie powtórzyła to, co o pracy w Grey by Daven mówiła już Isla. Zapewniła ją, aby nie bała się prosić o pomoc, bo sama kiedyś zaczynała i wie, że taki natłok informacji potrafi z początku przytłoczyć.
Kiedy została w końcu sama, odchyliła się w krześle i wzięła kilka głębokich wdechów. Przy ostatnim jej skrzynka cicho piknęła, zwiastując nadejście nowej wiadomości. Nina przysłała jej pierwsze zadanie. W końcu mogła się sprawdzić.
∞∞∞
Trzy tygodnie w Grey by Daven minęły Faith w zawrotnym tempie. Nie ogarniała, kiedy kończy się tydzień. Była w szoku, gdy w jej progu pojawiała się po raz kolejny Isla i przypominała o zmianie hasła. Pracy miała sporo, ale bardzo ją lubiła i szybko wbiła się w panujący rytm. Powoli zaczynała poznawać ludzi, których znała jedynie z maili. Podczas codziennego lunchu Isla zawsze przedstawiała jej kogoś nowego, a ten ktoś podawał jej swój numer, który wklepywała do kontaktów. Liczba nowych twarzy i imion do zapamiętania rosła w zawrotnym tempie, ale tego potrzebowała: pracy, która pozwoli jej zapomnieć o przeszłości. Chociaż na chwilę. Nawet jeśli wiedziała, że od niektórych spraw po prostu nie ucieknie.
W piątek chwilę po szesnastej spakowała swoją torbę i ruszyła w stronę windy. Do pracy przychodziła chwilę po siódmej i wychodziła chwilę po szesnastej. Taki rytm towarzyszył jej w ostatnich dniach. Nie musieli wyrabiać dodatkowych nadgodzin, ale Nina ostatnio chodziła i mówiła, że Davenport szykuje coś wielkiego i pewnie na dniach dział pozyskiwania zasypie ich pracą, która będzie do wykonania na wczoraj.
Isla już opuściła swoje stanowisko. Faith wbiła wzrok w ekran prywatnego telefonu. Miała kilka wiadomości od matki, które przez ostatnie trzy tygodnie ignorowała. Nie mogła wiecznie zachowywać się jak tchórz. To nie było w jej stylu. Akurat gdy zamierzała odpisać na wiadomość, na ekranie pojawiło się zdjęcie pogodnie uśmiechniętej mamy. Cicho jęknęła i wsiadając do windy, przycisnęła telefon do ucha.
– Cześć, mamo.
– Faith! Na litość boską! Dlaczego nie odbierasz telefonu? Od prawie miesiąca nie raczysz do nas nawet zadzwonić!
Nie robiła tego, bo wiedziała, że rozmowa zejdzie na jej ucieczkę sprzed ołtarza.
– Byłam w pracy. Zajęta.
– Właśnie! Dlaczego o tym, że masz nową pracę, dowiaduję się od twojej siostry? Dlaczego o niczym nam nie mówisz? Dlaczego zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia? O tym, że przeprowadziłaś się do Nowego Jorku, dowiedziałam się – dla odmiany – od Malcolma!
– Bo jestem dorosła.
– I zobacz, dokąd cię zaprowadziła ta twoja dorosłość!
Jęknęła, uderzając głową o chłodny metal windy. Dlatego unikała rozmowy.
– Z ojcem jesteśmy w Nowym Jorku. Chcemy się z tobą spotkać i porozmawiać.
– Jak to? Jesteście w mieście?
Ogarnęło ją przerażenie. Jej matka jak ognia unikała pojawiania się w wielkim mieście. Nie zjawiła się nawet na rozdaniu dyplomów, gdy kończyła studia. Musiała doprowadzić ją do ostateczności, skoro złamała swoją żelazną zasadę.
– Nie chciałaś przyjechać do nas, przyjechaliśmy do ciebie.
– Byłaś na mnie obrażona – przypomniała.
– Nie wyolbrzymiaj – westchnęła. – Na dworze leje jak z cebra. Siedzimy z ojcem w jakieś restauracji. Wyślę ci namiary. Czekamy na ciebie! Tylko nie każ na siebie czekać kolejnych trzech tygodni.
Rozłączyła się.
– Kurwa! – mruknęła pod nosem.
Wybrała kolejny numer i ponownie przycisnęła telefon do ucha.
– Halo?
– Dlaczego mi nie napisałaś, że rodzice do mnie jadą?
– Co?! Nic nie wiedziałam! Ostrzegłabym cię!
– Jasne.
– Halo, Faith! Słabo cię słychać!
– Już nic. Zadzwonię później.
Rozłączyła się. Uderzyła skronią o metalową ścianę windy.
– Rzucę się pod rozpędzone auto – mruknęła pod nosem.
– Istnieje szansa, że pani przeżyje. Lepsze będzie rzucenie się z ostatniego piętra.
Gwałtownie się wyprostowała. Wsiadła do windy, która już jechała na dół, i nawet nie rozejrzała się, czy ma współpasażerów. Była zbyt zaabsorbowana sytuacją ze swoimi rodzicami. Obróciła głowę w tym samym czasie, w którym windą gwałtownie szarpnęło. Zahamowała z piskiem między piętrami. Światła nad głową zamigotały i na chwilę zgasły, aby za moment włączyło się zasilanie awaryjne. Nad miastem szalała burza i ulewny deszcz. Zapewne budynek oberwał piorunem, a oni stanęli. Czyżby jednak szczęśliwa gwiazda postanowiła znowu o sobie przypomnieć?
Zapaliło się mgliste awaryjne światło, ale winda nie ruszyła. Spojrzała w przeciwległy róg windy i zamarła. Nogi zrobiły jej się jak z waty. Jednak szczęśliwa gwiazda wzięła sobie dzisiaj wolne.
Ekran podświetlił jego zgrabną twarz. Wysoki na ponad metr dziewięćdziesiąt i idealnie zbudowany niczym grecki bóg. Tak go opisywali. Od niemal trzech lat nie schodził z czołowych pozycji rankingu najprzystojniejszych żyjących mężczyzn. Trudno było się dziwić. Był nim. Wiele kobiet padało mu do stóp, a on robił wszystko, aby o nim mówiono. Czarne włosy były mocniej przystrzyżone na bokach niż grzywa, którą zaczesywał wysoko do góry. Intensywnie niebieskie oczy były skupione na ekranie telefonu. Długie rzęsy rzucały cień na jego powieki. Zgrabna szczęka przyozdobiona była idealnie wypielęgnowanym kilkudniowym zarostem, który był jego znakiem rozpoznawczym.
Greyson Davenport. Król tego przybytku we własnej osobie.
Przez trzy tygodnie nie spotkała go ani razu. Nie przemknął nawet tym samym korytarzem. Akurat dzisiaj musieli spotkać się w windzie. Na domiar złego w niej utknąć, a on musiał być świadkiem jej rozmowy z matką.
– Dałem znać ochronie. Już zajmują się naprawieniem awarii.
– Świetnie. – Uśmiechnęła się.
Wsunął dłonie do idealnie skrojonego granatowego garnituru. Wbił w nią swoje łowne spojrzenie. Czuła, jak lustruje każdy fragment jej ciała. Nie była nieśmiała wobec mężczyzn, lubiła, gdy ją adorowali, ale kompletnie nie wiedziała, jak ma zachowywać się przy Davenporcie. Owiany legendą niczym mityczny stwór był z jednej strony gloryfikowany, a z drugiej demonizowany. Pracownicy go uwielbiali, ale też i się go bali. Nie warto było zaleźć mu za skórę, bo nikt dobrze na tym nie wyszedł. Musiała jednak wziąć się w garść i pokazać się od tej dobrej strony, by zatrzeć to niefortunne pierwsze wrażenie, które pewnie zrobiła w momencie wejścia do windy.
– Od dawna pani dla mnie pracuje? Chyba nie mieliśmy okazji się poznać.
Miała ochotę rzucić kąśliwą uwagę, bo połowa firmy nie miała okazji poznać go osobiście, ale to był taki mały szczegół.
– Od trzech tygodni – przyznała. Wyciągnęła rękę w jego stronę. – Faith Arrington. Nowa analityk ryzyka finansowego.
Uścisnął ją. Przeszły ją chłodne dreszcze. Jego drapieżne oczy utkwiły w niej jeszcze mocniej.
– A więc to pani.
– Słucham?
– W ostatnim tygodniu usłyszałem dużo ciepłych słów na pani temat od działu pozyskiwania i działu prawnego. Cenią sobie pani profesjonalizm oraz bardzo szybką i skrupulatną pracę.
– Och! Dziękuję. Miło to słyszeć.
– Cieszę się, że szybko się pani tutaj odnalazła.
– Atmosfera jest fantastyczna – przyznała.
Greyson spuścił wzrok i spojrzał na ekran, na którym pojawiła się nowa wiadomość. Mięśnie jego twarzy wyraźnie się napięły.
– Wygląda na to, że posiedzimy tutaj trochę dłużej.
– Jak to?!
Nie było to jej pierwsze zacięcie się w windzie. Może to był już jej piąty raz, ale nigdy nie utknęła z szefem wszystkich szefów, a to przyprawiało człowieka o zawrót głowy.
– Technicy robią, co mogą, ale może trwać to trochę dłużej, niż powinno.
– Dwadzieścia minut?
– Godzina. Maksymalnie półtorej.
– Och! Rozumiem.
Podniósł wzrok, a ona robiła wszystko, aby ukryć wielki uśmiech, który wykwitł na jej twarzy. Wyciągnęła z tylnej kieszeni cygaretek telefon.
– Muszę zadzwonić.
Machnął ręką, że ma wolną drogę. Odchyliła lekko głowę i patrzyła w migającą żaróweczkę lampy.
– Halo? Faith, jesteś w drodze?
– Słuchaj, mamo, utknęłam w windzie. Spóźnię się. Nawet dwie godziny. Nie wiem, czy jest sens, abyście z tatą tyle czekali. Może wrócicie do domu, a ja wpadnę do was w weekend?
– Faith! Nie! Co ty kombinujesz?!
– Nic! Przecież nie zepsułam windy. Stanęła. Może piorun uderzył w budynek? Nie wiem! Nie znam się! Nie robię wam przecież na złość. – Uśmiechnęła się dwuznacznie.
– Po tobie ostatnio można spodziewać się wszystkiego! Nie wymigasz się, moja panno, od rozmowy z nami! Będziemy siedzieć w tej restauracji, aż łaskawie się tutaj pojawisz.
Wywróciła oczami.
– Mamo…
– Nie, Faith! Skoro rzeczywiście siedzisz w tej windzie, zrób wszystko, aby jak najszybciej z niej wyjść! A jeżeli znowu kłamiesz, to znajdź w sobie resztkę godności i przyznaj się do błędu.
– Jak wyjdę, to przyjadę. Owocnego zapuszczania korzeni.
Rozłączyła się, słysząc, jak matka zaczyna swój wywód. Spojrzała spod kotary rzęs na Greysona, który delikatnie uśmiechał się pod nosem.
– Przepraszam. Nie powinien być pan tego świadkiem.
– Ciężkie relacje z rodziną?
– Powiedzmy.
– Z pewnością nie jest tak źle. Nie wygląda pani na kogoś, kto z premedytacją zarżnął kota sąsiadki i stara się zrzucić winę na kogoś innego.
– Zrobiłam coś, co wystawiło na szwank dobre imię mojej matki, właściwie całej rodziny, i nie może pogodzić się z towarzyską gafą.
Zaciekawiła go.
– Poszłaś do łóżka z mężem przyjaciółki swojej matki?
Dyskretnie mu się przyjrzała. Jeszcze chwilę temu zwracał się do niej per pani i nagle przeszedł do mniej oficjalnego tonu. Niewiele osób mogło zwracać się do niego po imieniu. On stosował różne formy w zależności, jakie były relacje z danym pracownikiem, ale jeszcze nie doświadczyła tak płynnego przejścia z pani na ty.
– Gorzej.
– Może być gorzej? Zrobiłaś z jej przyjaciółki lesbijkę?
– Jeszcze gorzej. – Zaśmiała się.
– Zaintrygowałaś mnie. Chętnie się dowiem, czym teraz można wpędzić matkę do grobu. Wydawało mi się, że moja rodzina ze mną przeszła już wszystko.
Rozbawił ją. Założyła dłonie na piersi i delikatnie się uśmiechnęła. Nie powinna się z nim spoufalać. Był jej najwyższym przełożonym, który znany był z tego, że miał drastyczne wahania nastroju. Choć dzisiaj wydawał się być w całkiem dobrym humorze. Wolała go bawić, niż zderzyć się z jego podłym nastrojem.
– Uciekłam sprzed ołtarza.
Wydarzyło się coś, czego się nie spodziewała. Greyson wybuchł spontanicznym i melodyjnym śmiechem. Chichotał przez kilka chwil, aż w końcu się opanował.
– Kiedy to było?
– Prawie miesiąc temu i od tamtej pory unikam rodziców, a zwłaszcza mojej mamy, która nie może się pogodzić z tym, co zrobiłam. Na moje nieszczęście mój były narzeczony to syn przyjaciółki mojej matki.
– A narzeczony? Kontaktuje się?
– Leczy rany. Znaczy dzwoni do mnie, ale ja niekoniecznie jestem chętna do rozmowy. Do tej pory zbywałam rodziców, ale chyba mieli już dość i dzisiaj wpadli z wizytą. Nie ukrywam, że liczyłam, że zrezygnują z oczekiwania na mnie tyle czasu, ale są zawzięci.
– Ile masz lat?
Spojrzała na niego zaskoczona.
– Pytam, bo nie pasujesz mi do typu mężatki.
– Dwadzieścia trzy.
– Długo byliście ze sobą?
– Prawie siedem lat.
– Siedem lat?!
– Lata przelatują nam tak szybko, że czasami tego nie dostrzegamy.
– Zmarnowałaś siedem lat na człowieka, którego porzuciłaś przed ołtarzem? Wcześniej nie widziałaś, że jest z nim coś nie tak?
– Nie wiem – odpowiedziała. A właściwie nie chciała o tym rozmawiać, a już na pewno nie z nim.
Obawiała się, że zacznie drążyć temat, ale dostał kolejną wiadomość i skupił się na pisaniu odpowiedzi. Był zajęty przez kilka dobrych minut.
Światło nad ich głowami zamigotało i wyłączył się zapasowy agregat, a włączyło się właściwe zasilanie. Winda cicho piknęła, szarpnęła i zaczęła jechać w dół. Jednak nie spóźni się aż tyle na spotkanie z rodzicami.
Greyson delikatnie uśmiechnął się pod nosem.
– Zawsze możesz zostać w biurze i poczekać z godzinę.
– Zaczęłam to rozważać.
Winda zatrzymała się na parterze. Za drzwiami dostrzegła ochronę Davenporta oraz kilku techników, którzy brali udział w sprowadzeniu ich z powrotem na parter.
– Miło było pana poznać, panie Davenport.
– Wzajemnie, panno Arrington.
Posłała mu ostatni delikatny uśmiech i ruszyła w stronę wyjścia, szukając w torebce parasola. Czuła na sobie jego przeszywający wzrok, ale się nie odwróciła. Bardzo chciała, ale z całych sił zmobilizowała się do tego, by zmierzać pewnym krokiem przed siebie.
Rodzice czekali na nią w małej restauracji przy Drugiej Ulicy. Siedzieli zaraz przy oknie, więc trudno było ich nie dostrzec. Jej mama popijała wolno herbatę z filiżanki, a jej ojciec wpatrywał się w do połowy pełną szklankę mrożonej herbaty. Weszła do środka i strzepała na zewnątrz krople wody, które zdążyły osiąść na materiale parasola. Jej matka uniosła rękę i pomachała w jej stronę, aby na pewno ich nie przeoczyła i nie uciekła z restauracji.
– Mogliście zamówić – mruknęła, podchodząc do stolika.
– Woleliśmy poczekać na ciebie.
W pierwszej kolejności spojrzała na matkę, która w ostatnim czasie schudła kilka kilogramów. Była pewna, że to jej wina. Dostarczyła jej taką dawkę adrenaliny i emocji, że kobieta z przejęcia przestała jeść. Po matce obie córki odziedziczyły kolor włosów. Carla Arrington przeważnie nosiła włosy upięte w koka lub wysokiego kucyka i rzadko pokazywała się publicznie w rozpuszczonych. Niebieskich oczu nie odziedziczyła żadna z córek. Wokół oczu pojawiało się coraz więcej zmarszczek, które jej pasowały i dodawały uroku. Carla preferowała spódnice do łydek oraz bluzki z zabudowanym dekoltem.
– Czy ty w ogóle coś jesz?!
– Tak – mruknęła.
– Cześć, Faith! – Ojciec wstał ze swojego miejsca i ucałował córkę w czubek głowy. Jego brązowe włosy posiwiały mocniej od czasu, gdy ostatni raz go widziała. Zgolił też brodę, którą zapuszczał przed weselem. Z budowy ciała się nie zmienił. Wciąż był barczystym i postawnym mężczyzną, który na spokojnie ochroniłby swoim ciałem obie swoje córki, co zawsze im powtarzał. Po ojcu jego dwie pociechy odziedziczyły zielone oczy. Grace miała bardziej płowy odcień, a Faith bardzo intensywny pigment wpadający w szmaragd.
Usiadła naprzeciw rodziców. Kelner przyniósł karty. Zgodnie wybrali klasyczny makaron w pomidorach. Nie przyszli tutaj jeść, a karcić swoją córkę, która przez ostatnie tygodnie zawzięcie milczała. Faith wiedziała, że na trzeźwo tego nie przełknie, dlatego zamówiła sobie kieliszek wina.
– Grace wspominała, że pracujesz w Grey by Daven.
Przytaknęła ojcu.
– Jako analityk. Fantastyczna praca. Świetni ludzie. Bardzo dobra gaża.
– I wynajęłaś mieszkanie na West Side.
Ponownie mu przytaknęła.
– Szkoda, że musimy dowiadywać się tego od twojej siostry, bo ty nie raczysz zadzwonić do swoich rodziców.
– Chciałam dać wam czas. Wiem, że to, co zrobiłam, bardzo was dotknęło, i uważałam, że jeżeli się wycofam, pozwoli wam to zaleczyć rany.
Carla prychnęła pod nosem.
– Sądzisz, że po czymś takim jest to w ogóle możliwe?!
– Carla, rozmawialiśmy. Spokojnie.
– Ale ja nie potrafię być spokojna, Robert!
– Dlatego się nie odzywałam.
– Zachowujesz się, jakby nic się nie stało! Uciekasz sprzed ołtarza jak rozkapryszona nastolatka i nazajutrz znajdujesz nową pracę, mieszkanie i żyjesz, jakby nic się nie wydarzyło!
– A mam to rozpamiętywać?! Przykro mi, ale nie zamierzam! Podjęłam taką, a nie inną decyzję! Zawsze wpajaliście mi i Grace, że mamy dążyć do szczęścia, i właśnie to robię. Nie byłam szczęśliwa z Oliverem. Ograniczał mnie! Chciał zrobić ze mnie kogoś, kim nie jestem! Starałam się z wami o tym porozmawiać, ale nic do was nie docierało. Do ciebie nic nie docierało!
– Faith, nie odzywaj się tym tonem do matki!
– Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co najlepszego zrobiłaś? Rodzina Olivera wzięła nas na języki. Ośmieszyłaś nas przed sąsiadami! Jennifer nie chce ze mną rozmawiać! Z kilku słów, które wyrzuciła pod moim adresem, wywnioskowałam, że Oliver jest w rozsypce! Pastor nic nie mówi, ale widzę, jak na mnie patrzy! Ośmieszyłaś naszą rodzinę.