Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Poznaj przepełnioną erotyzmem historię Laury i Marco!
Laura to niepewna dziewczyna, którą nie może się uwolnić od kompleksów związanych z własnym ciałem i zdarzeniami z przeszłości. W trakcie wizyty w rodzinnej Norwegii babcia poleca jej stronę internetową o literaturze erotycznej, gdzie dziewczyna poznaje mężczyznę, o którym zupełnie nic nie wie. Po powrocie do Hiszpanii koleżanki zachęcają ją, by uwolniła się od ograniczeń i zrealizowała z nim swoje fantazje. Czy Laura, alias „Rozpieszczona Kotka”, będzie w stanie udać się na randkę, aby „Devil69” spełnił najskrytsze z jej marzeń?
Marco nigdy nie miał trudności w kontaktach z płcią przeciwną. Jest przystojny, pochodzi z dobrej rodziny, radzi sobie w interesach, opór napotyka jedynie w miłości. Pod wpływem przeszłości naznaczonej zdradami nie dowierza kobietom i nie szuka poważnego związku, nie chcąc, by znowu ktoś złamał mu serce. Za namową kolegi z pracy umawia się przez internet z dziewczyną, słyszał bowiem, że z tak wygłodniałymi kobietami bardzo łatwo jest zaliczyć przygodę na jedną noc. Jak dwie tak odmienne osobowości odnajdą się w prawdziwym życiu i ze sobą?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 503
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 12 godz. 24 min
Tytuł oryginału: Trece Fantasías, Vol 1
Przekład z języka hiszpańskiego: Matylda Kot
Copyright © Rose Gate, 2022
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2022
Projekt graficzny okładki: Marien Fernandez Sabariego
Redakcja: Katarzyna Grabowska
Korekta: Aneta Iwan
ISBN 978-91-8034-526-2
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Co ja tu, u diabła, robię? I dlaczego ciągle zadaję sobie to pytanie?
W zdenerwowaniu poruszam lewą nogą. Siedzę sama przy barze i czuję się niezręcznie.
Czy aby nie przesadziłam z makijażem? Czy ubrałam się, jak należy? Czego się po mnie spodziewa? Czy jak mnie zobaczy, będzie rozczarowany?
Wątpliwości kłębią mi się w myślach, które wirują i wirują… Choć raz za razem powraca do mnie to samo pytanie…
Co ja tu, u diabła, robię? Kto mi kazał przyjść na tę randkę?
Rzecz jasna, akurat na to pytanie znam odpowiedź: moje niezmordowane przyjaciółki i równie nienasycona ciekawość. Wspólnie stworzyły idealną mieszankę, za sprawą której ja, Rozpieszczona Kotka, postanowiłam umówić się z gościem o nicku Devil69.
Rozpieszczona Kotka? Tego dnia, kiedy zdecydowałam się na taki nick, musiało mi kompletnie odbić. Bo też jaka dwudziestosześcioletnia niezależna i samotnie mieszkająca singielka wybrałaby taką nazwę użytkowniczki? W sumie to nie był mój pierwszy pomysł, lecz po wypróbowaniu wszystkich wariantów, które miały dla mnie jakieś znaczenie, i stwierdzeniu, że są już zajęte, przyszło mi wybierać między mnóstwem durnych propozycji zasugerowanych przez komputer babci, bo nikt ich jeszcze nie użył, co zresztą nie dziwiło. Babcia, od której to wszystko się zaczęło – na myśl o niej i wszystkim, co dla mnie zrobiła, zawsze wzbierała we mnie fala czułości. Kiedy pokazała mi inne życie – a przede wszystkim forum, którego teraz byłam miłośniczką – otworzyła mi oczy na nowy świat, w którym potrzebowałam pseudonimu. W końcu zdecydowałam się na jedną z trzech możliwości, jakie automatycznie podsunęło mi forum. „A oto nominowani do Oscara w kategorii «najbardziej tandetny nick»: Rozpieszczona Kotka, Rozrywkowa Beza i Gorąca Szpicruta”.
Beza brzmiała zbyt cukierniczo, a Szpicruta niezbyt pasowała do mojej osobowości, więc wybrałam tak zwane najmniejsze zło. Zresztą chodziło tylko o to, by poczatować w gronie kobiet uzależnionych od książek tak samo jak ja. Ten, kto te ksywy wymyślał, musiał się chyba nieźle bawić. Skąd miałam wiedzieć, że wybrany nick zawiedzie mnie na randkę w ciemno? Inaczej pewnie bardziej wysiliłabym mózgownicę, ale jak to mówią – co się stało, to się nie odstanie. No i teraz siedziałam przy barze i czekałam, aż jakiś nieznajomy poszerzy moje seksualne horyzonty.
Gonitwa myśli nie zwalniała, więc postanowiłam rozważyć jedną z zasadniczych kwestii życiowych. Kim jestem i co ja tu robię?
Nazywam się Laura i jestem zwyczajną dziewczyną – taką, jakich wiele można spotkać na ulicy. Mam metr sześćdziesiąt osiem wzrostu i teraz – dzięki sporym wysiłkom – mogę powiedzieć, że ważę sześćdziesiąt jeden kilo. A o wysiłkach wspominam, bo mniej więcej dwa lata temu ważyłam siedemdziesiąt osiem kilo.
Nigdy nie byłam tak szczupła jak laski na wybiegach, a w liceum zaczęłam przybierać na wadze i nie przestałam, aż doszłam do rozmiaru 44–46. Kiedy zaczynałam studia, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Byłam niczym duch, podobnie zresztą jak w szkole średniej, choć tam przynajmniej próbowano się do mnie zbliżyć ze względu na moje dobre stopnie. Zawsze byłam typową kujonką. Uczyłam się z entuzjazmem, a liczby zawsze mnie fascynowały, więc wszyscy próbowali się ze mną zaprzyjaźnić, bo a nuż pomogę im w pracy domowej albo dam odpisać lekcje.
Po szkole zdecydowałam się na studia związane z liczbami: ekonomię. Zawsze lubiłam kwestie związane z logiką, a gdy dołożyć do tego nieco tabelkowe – jak to nazywała moja siostra Ilke – i perfekcjonistyczne usposobienie, taki wybór był mi pisany. W matmie nic nie zawodzi, dwa i dwa zawsze równać się będzie cztery.
Pierwszego dnia studiów, kiedy wybrałam sobie miejsce na zajęciach z ekonomii, nie wiedziałam, że dwa miejsca dalej na prawo usiądzie Rodrigo: pierwszy i jedyny chłopak, który przykuł moją uwagę i stał się bohaterem moich romantycznych snów.
Nigdy nie zwrócił na mnie uwagi, ani na pierwszym, ani na drugim, ani na trzecim roku. Dla niego byłam absolutnie niewidoczna. Ale jak tu go winić? Kto by zawiesił oko na grubiutkiej kujonce z pierwszej ławki?
Trzy pierwsze lata studiów upłynęły mi bez chwały i bez bólu. Dla wszystkich byłam niezauważalna i mało z kim się kumplowałam, bo w relacjach towarzyskich krępował mnie wstyd związany z nadwagą. Zbytnio się przejmowałam tym, co ludzie mogliby pomyśleć. Jechałam na uczelnię, uważałam na zajęciach, a kiedy się kończyły, wracałam do domu. Popołudniami udzielałam dzieciom korepetycji, aby pomóc własnym rodzicom w sfinansowaniu mojej nauki, a następnie uczyłam się jak szalona, by ich nie rozczarować i wyrwać jakieś stypendium. Autobusem na uniwersytet i z powrotem do domu – w ten sposób płynęło mi życie przez trzy lata, które minęły bardzo szybko. Tak żyłam za dnia, nocami zaś angażowałam się w gorące romanse, w których to ja byłam główną bohaterką, Rodrigo z kolei popularnym chłopakiem, który w końcu zwracał na mnie uwagę, po czym żyliśmy razem długo i szczęśliwie.
Na ostatnim roku, zachęcana przez dziekana, przyłączyłam się do grupy studentów udzielających pomocy tym, którym nauka szła gorzej lub mieli określone problemy z jakimś przedmiotem. Na zawsze zapamiętam ten dzień, gdy profesor Muñoz powiedział:
– Lauro, po zajęciach czekam na ciebie w gabinecie.
Przez cały ranek byłam podenerwowana, zachodząc w głowę, co też zrobiłam nie tak, że profesor Muñoz wezwał mnie do siebie. Żaden inny wykładowca na Wydziale Ekonomii nie wzbudzał takiego strachu, cieszył się też sławą człowieka twardego i nieugiętego. Tak się trzęsłam, że nie mogłam zjeść śniadania. Czułam, jak zaciska mi się węzeł w żołądku, który pod koniec ranka zaczął wręcz burczeć. Ledwo miałam czas, więc na pięć minut przed spotkaniem z profesorem Muñozem poszłam do bufetu. Poprosiłam o duże americano z lodem. Obsługujący chłopak wykazał się szczodrością i zrobił mi podwójną porcję w wysokiej szklance. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością. W bufecie było tłoczno, o tej porze jadło tam wielu studentów. Zanurzyłam się w rozmyślaniach. Czego może ode mnie chcieć pan Muñoz? Byłam tak rozkojarzona, że odwracając się, nie spostrzegłam, że tuż za mną stoi w kolejce następna osoba, więc niechcący i nie będąc w stanie tego uniknąć, zderzyłam się z nią, oblewając sobie kawą nieskazitelnie białą bluzkę.
I to nie tak, że się odrobinę poplamiłam, o nie. Gdy już coś robiłam, to od razu na całego. Nie była to więc byle plamka: na mojej bluzce wykwitła matka wszystkich plam. Tak ogromna, że miałam wręcz pewność, że specjaliści byliby w stanie ją zinterpretować. A jakby tego było mało, akurat włożyłam „tę” bluzkę! Przed rokiem pasowała jak ulał, ale teraz za sprawą dodatkowych kilogramów z lata zrobiła się niesamowicie obcisła. Przede wszystkim na piersiach: zupełnie tak, jakbym dźwigała tam dwa melony, które za moment rozsadzą bluzkę. Dlaczego włożyłam ją akurat dziś?
Muszę przyznać, że Bóg w swojej nieskończonej szczodrości obdarzył mnie dwoma wspaniałymi przymiotami: mózgiem oraz biustem w rozmiarze sto dziesięć.
I tak oto stałam z niemożliwą do ukrycia potworną plamą na bluzce, która groziła, że lada chwila nie wytrzyma i zupełnie się rozchełsta. Nawet sobie wyobrażałam, jak robię się cała zielona i zamieniam w komiksowego Hulka. A w głowie już mi się kotłowało: co jeszcze może pójść nie tak? I właśnie tych magicznych słów potrzebowały moje sutki, aby się objawić w pełnej krasie. Wywołane połączeniem kostek lodu i zimnej kawy, wylazły niczym ślimaki na deszczu. Fenomenalnie! I co teraz?
Spojrzałam na zegarek. Pora iść, ale nie mogłam się tak pokazać. Popędziłam do łazienki i spróbowałam sprać plamę, ale – co było do przewidzenia – tylko pogorszyłam sytuację. Bluzka była jeszcze bardziej przemoczona, sutki zaś bynajmniej się nie uspokoiły i przypominały teraz dwa sople lodu, które zaraz rozedrą tkaninę. Zapewne stan moich nerwów nie ułatwiał sytuacji, a cała krew nabiegła mi akurat w te punkty anatomiczne.
Stanęłam przy suszarce do rąk w nadziei, że to rozwiąże sprawę, ale ku mojemu przerażeniu urządzenie postanowiło nie zadziałać. Aby się uspokoić, spojrzałam w lustro, lecz widok, który tam ujrzałam, nie mógłby przedstawiać się żałośniej. A do tego nie miałam choćby nędznej kurtki, by coś na siebie narzucić. Nabrałam powietrza i spróbowałam zapanować nad sobą. „Myśl, Lauro, myśl. Jakoś da się to ukryć…” W mózgu zapaliła mi się żarówka. To było jedyne dostępne rozwiązanie i właśnie postanowiłam je zastosować. Z całą godnością, na jaką mogłam się zdobyć, chwyciłam teczkę i przycisnęłam ją do piersi. Przy odrobinie szczęścia rozmowa będzie krótka i profesor niczego nie dostrzeże. Wystarczyło, bym nie ruszała teczką, słuchała tego, co będzie miał do powiedzenia, i czym prędzej wyszła bez szwanku.
Rzuciłam się biegiem jak szalona, aby nie spóźnić się jeszcze bardziej: profesor Muñoz to człowiek uparty, do tego z obsesją na punkcie punktualności, ja zaś byłam już dziesięć minut po czasie.
Kiedy dotarłam pod drzwi gabinetu, prezentowałam się żałośnie: ubrudzona, spocona, a po tym, jak wbiegłam trzy piętra po schodach, włosy lepiły mi się do twarzy. Gdybym przynajmniej uprawiała jakiś sport, nie czułabym się tak wykończona. Mój „nadbagaż” i brak kondycji rzucały się w oczy i właśnie zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie mam poważny problem.
Gabinet mieścił się na końcu długiego korytarza, którego posadzkę pokrywała typowa stara, błyszcząca mozaika, która przez lata została wydeptana i teraz odbijała się w niej moja sylwetka. Dotarłam pod stare drzwi w kolorze drewna, na których widniał napis „prof. Muñoz”. Wzięłam głęboki wdech, przeżegnałam się i zapukałam w oczekiwaniu na wezwanie.
– Proszę.
Głos pana Muñoza zarezonował wewnątrz pomieszczenia. Obróciłam gałkę u drzwi i przełknęłam ślinę, zamykając oczy.
Kiedy otworzyłam drzwi i jednocześnie powieki, zdarzyło się coś, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewała. Wewnątrz, na krześle naprzeciwko profesora, siedział on: Rodrigo, bohater wszystkich moich snów i nocnych fantazji. Wchodząc, z wrażenia i zmieszania zahaczyłam niechcący teczką o futrynę drzwi. Byłam tak rozdygotana, że pozwoliłam, by wypadła mi z rąk na podłogę i tylko spoglądałam za nią z przerażeniem i zdumieniem. Rodrigo podskoczył jak sprężyna, by pomóc mi ją podnieść, i w jednej chwili oboje się schyliliśmy. Musiałam za wszelką cenę odzyskać teczkę, była dla mnie jedynym ratunkiem, tylko dzięki niej mogłam uniknąć całkowitego kataklizmu.
Rodrigo okazał się ode mnie szybszy i chwycił ją w palce. Gdy z tym swoim cudownym i uprzejmym uśmiechem podniósł na mnie wzrok, oczy zrobiły mu się wielkie ze zdziwienia. Jego spojrzenie się zmieniło, przestało być takie słodkie, a zrobiło się bardziej intensywne, źrenice rozszerzyły się, przesłaniając barwę tęczówki. Patrzył na mnie, a raczej –na nie. Moje olbrzymie cycki znajdowały się wprost przed nim, akurat na wysokości jego pięknych brązowych oczu, całe mokre i oblane kawą. A jakby tego było mało, moje sutki wznosiły się groźnie niczym groty strzał, jakby zapowiadały, że jeśli Rodrigo nie przestanie się w nie wgapiać, wykolą mu oko.
Nie wyobrażałam sobie, by moja sytuacja mogła się jeszcze pogorszyć. Ale jak mówi prawo Murphy’ego, grzanka zawsze spada smarowanym na dół. A moja wręcz plasnęła. Guzik tuż nad moimi piersiami, który ledwie je spinał i przez cały ranek zachowywał spokój, po mistrzowsku trzymając się na cienkiej nitce, postanowił przydać całej scenie nieco dramatyzmu. Nikczemny, spełnił swoją groźbę i tę właśnie chwilę wybrał, by wystrzelić wprost w prawe oko Rodriga…
– Boże drogi! – zawołał profesor Muñoz, słysząc okrzyk bólu chłopaka.
Korzystając z tego, że Rodrigo zasłonił oko dłońmi, wyrwałam mu teczkę i niby tarczą osłoniłam nią swoje szalone cycki, a następnie spróbowałam biedakowi jakoś pomóc. Po tym, jak detalicznie przypatrzył się najbardziej wyróżniającej się części mojej anatomii, dostał to, na co zasłużył, wtykając nos w nieswoje sprawy.
– Nic ci nie jest? – spytałam smętnie, czerwona jak pomidor.
– Matko kochana, nigdy nie myślałem, że mnie coś takiego spotka. Że też guzik mnie zaatakował za patrzenie w niezły dekolt. Należało mi się za nieokrzesanie. – Uśmiechnął się spokojnie z szelmowskim błyskiem w nienaruszonym oku.
– Panie Durán, apeluję o odrobinę powagi! – zawołał profesor Muñoz. – Wszystko w porządku, chłopcze?
Rodrigo skinął głową i podźwignął się z podłogi, prawą ręką zasłaniając oko, w które trafił guzik.
– Ojej, naprawdę bardzo mi przykro. Nie mogę uwierzyć, że też coś podobnego mogło się wydarzyć. Mogę ci jakoś pomóc? – Czułam się okropnie skrępowana, nie wiedziałam, co mam zrobić, co powiedzieć, ledwie byłam w stanie coś wykrztusić. W tej zielonej koszulce polo i piaskowych spodniach był tak przystojny, że wszystko we mnie aż dygotało.
– Ależ oczywiście, że możesz coś dla mnie zrobić, piękna – odparł z kpiącym spojrzeniem Rodrigo. – Prawda, panie Muñoz? Dlatego tu w ogóle jesteśmy, czyż nie?
Matko kochana, „piękna”? Naprawdę tak się do mnie zwrócił? Miałam zrobić coś dla Rodriga, a pan Muñoz o tym wiedział? Przesuwałam wzrokiem to na jednego, to na drugiego, nic przy tym nie pojmując.
– Proszę usiąść, panno García, już wyjaśniam.
Zajęłam miejsce na wolnym krześle obok Rodriga. Czułam swój przyspieszony oddech, świadoma, że on siedzi tak blisko i intensywnie się we mnie wpatruje. Profesor zaczął tłumaczyć mi powód, dla którego mnie wezwał. Najwyraźniej przedmiot, którego nauczał, sprawiał Rodrigowi trudności, i uznał, że przydałoby mu się pewne wsparcie. A że ja na tych zajęciach radziłam sobie bardzo dobrze, pojawił się pomysł, bym to ja pomogła Rodrigowi w ostatnim trymestrze zajęć. Kiedy pan Muñoz skończył wyjaśniać sytuację, musiałam mieć ciekawą minę. Niby ja miałam pomóc Rodrigowi, by mógł się podciągnąć z zaawansowanej ekonomii? Odniosłam wrażenie, że mój świat właśnie stanął na głowie.
Nie żeby Rodrigo był przeciętniakiem – wysoki, mierzący metr osiemdziesiąt pięć chłopak, brązowooki szczupły blondyn w okularach intelektualisty – ale zawsze otaczał go wianuszek innych osób. Wyróżniał go pewien magnetyzm, był urodzonym liderem. Jednym z tych ludzi, którzy emanują poczuciem bezpieczeństwa, kimś, kogo chcielibyśmy mieć w naszym życiu. Ja zaś gorączkowo tego pragnęłam. Od trzech lat niepodzielnie królował we wszystkich moich snach, a teraz zyskiwałam możliwość przebywania z nim codziennie sam na sam. Nie mogłam zmarnować takiej okazji. A może jednak? Czy zdołam przełamać własną nieśmiałość i zawalczyć o Rodriga? Co masz do stracenia? Najwyżej odmówi. Spoglądał na mnie z zaciekawieniem w oczekiwaniu na odpowiedź. Musiałam wziąć się w garść, bo inaczej nigdy w życiu nic by mi się nie trafiło! Ku własnemu zdziwieniu wypaliłam:
– Oczywiście, proszę pana. Może pan na mnie liczyć.
– Niczego innego się nie spodziewałem, panno García – oznajmił.
Zebrałam się na odwagę i spojrzałam na Rodriga. Już nie trzymał się za oko, lecz przyglądał mi się z nieprzeniknioną miną. W przypływie śmiałości wyprostowałam się na krześle i z fałszywą pewnością w głosie powiedziałam:
– Zaczynamy jutro o siedemnastej w bibliotece. Nie spóźnij się.
– Doskonale, Lauro. Bo nazywasz się Laura, prawda? – Uśmiech miał zniewalający.
Przytaknęłam jak głupia, cała szczęśliwa, że zna moje imię.
– A zatem do jutra, do piątej. Teraz muszę iść. Umówiłem się i już jestem spóźniony. – Wstał z krzesła, podszedł do mnie, przykucnął i wyszeptał mi do ucha: – A, i doszyj sobie porządnie te guziki, żeby mnie jutro znów nie zaatakowały. – Wyciągnął ku mnie dłoń i ją otworzył. – Weź, chyba dość już dostałem za zaglądanie ci w balkon i przypatrywanie się tym pięknym kwiatom.
– Panie Durán, proszę! – zawołał profesor Muñoz. Nauczyciel miał bardzo wyczulony słuch.
Kiedy odebrałam guzik od Rodriga, ten wstał i mrugnął do mnie nienaruszonym okiem. Serce tak mocno mi łomotało, że przycisnęłam teczkę do piersi z obawy, by nic mi już nie strzeliło.
Wyszłam z gabinetu profesora z poczuciem, że koniec końców ten katastrofalny dzień okazał się najlepszym w moim życiu. Dzięki kawie, zbyt obcisłej bluzce i nieposkromionemu guzikowi Rodrigo zajrzał mi w dekolt, powiedział do mnie „piękna”, miałam udzielać mu indywidualnych lekcji, a przecież jeszcze kilka minut temu nawet bym sobie tego nie wyobrażała. Z nieznajomej stałam się osobistą korepetytorką.
Od tej chwili dzień za dniem umawialiśmy się z Rodrigiem o piątej w bibliotece. Pomagałam mu, cierpliwie tłumaczyłam wszystko, czego nie rozumiał, wspierałam przy przydzielonych zadaniach, a on w rewanżu się ze mną wygłupiał. Siedemnasta stała się moją ulubioną porą dnia, oto bowiem chłopak z moich snów spotykał się ze mną i rzucał jakimś komplementem, a ja przez te półtorej godziny w bibliotece czułam się jak ktoś wyjątkowy.
Choćby przez tę krótką chwilę byłam królową świata. Nieważne, że przy innych okazjach Rodrigo mnie ignorował, że zachowywał się tak, jakbym nie istniała – było to dla mnie zupełnie nieistotne. Zdawałam sobie sprawę, że nie należę do grona jego znajomych, że wszystko, na co mogłam liczyć poza czterema ścianami biblioteki, to pozdrowienie nieznacznym ruchem podbródka. Ale to było nieważne. Na własnych złudzeniach zdążyłam już wznieść zamek z podręczników do ekonomii, gdzie sama byłam księżniczką, Rodrigo zaś księciem z bajki.
Jego oceny zaczęły się poprawiać, a nim się spostrzegliśmy, pracowaliśmy już nad materiałem do egzaminów końcowych. W tych dniach biblioteka uniwersytecka była otwarta dwadzieścia cztery godziny na dobę, umożliwiając studentom naukę o każdej porze dnia i nocy. Egzamin końcowy z zaawansowanej ekonomii był tuż-tuż, więc Rodrigo zaproponował, byśmy wzięli ze sobą kanapki i zostali na miejscu. Jak mówił, w ten sposób nie musielibyśmy się spieszyć i moglibyśmy spokojnie uczyć się do późna. Kolacja z Rodrigiem? Jak mogłam odmówić? Zgodziłam się, powiedziałam, że może na mnie liczyć, nie mogłam odpuścić takiego spotkania z mężczyzną, którego pragnęłam najbardziej na całym świecie. Nie wiedziałam, kiedy znowu nadarzy mi się taka okazja, więc musiałam z niej skorzystać.
Uznałam, że to szczególny dzień, w związku z czym zależało mi, by wyglądać pięknie. Chciałam pokazać, że pomimo zbędnych kilogramów mogę mu się podobać. Dłuższą chwilę się szykowałam, by ostatecznie odstawić się zdecydowanie bardziej niż na co dzień.
Włożyłam długą suknię w kolorze mchu, zapinaną na małe guziczki, które biegły rzędem od piersi aż po kostki. Wiedziałam, że kolorystycznie pasuje, współgrała bowiem z barwą moich oczu. Pozwoliłam, by moje włosy w odcieniu ciemny blond wyschły na powietrzu, dzięki czemu obramowały mi twarz delikatnymi falami. Nigdy się nie malowałam, ale tego dnia nałożyłam odrobinę tuszu, który wydłużył moje gęste rzęsy. Dzieło zwieńczyły dwa pociągnięcia różem po policzkach i brzoskwiniowy błyszczyk na usta. Nie chciałam zbytnio podkreślać warg: są dość duże i gdybym zbytnio je podmalowała, z całej twarzy widać byłoby wyłącznie usta.
Dopełniłam look letnimi sandałami z rzemykiem i odrobiną olejku jaśminowego. Wprost uwielbiałam ten słodki i świeży aromat, zawsze więc nosiłam go przy sobie.
Zgodnie z tym, co ustaliliśmy, o dziewiętnastej stawiłam się w bibliotece i rozłożyłam wszystkie książki na naszym stole w narożniku sali. Przez ostatnie miesiące mieliśmy tam własny kącik, z którym wiązały się najcudowniejsze wspomnienia wymienianych z Rodrigiem uśmiechów.
Usiadłam prosto na krześle i czekałam, aż się zjawi. Po dwóch minutach w wejściu do biblioteki ujrzałam jego sylwetkę. Był taki przystojny… Z wilgotnymi włosami sprawiał wrażenie, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica, i miał na sobie białą koszulkę polo, w której wyglądał szałowo.
Boże, był totalnie zniewalający. Na jego widok aż mi ślinka ciekła. Popatrzyłam na niego, a on otaksował mnie wzrokiem od stóp do głów. Czy słusznie w jego spojrzeniu dopatrywałam się podziwu? Chyba podobało mu się to, co miał przed sobą, w co trudno było uwierzyć. Wiedziałam, że to niemożliwe, by ktoś zwrócił na mnie uwagę – a już na pewno nie on – mimo że w głębi duszy tego właśnie pragnęłam najbardziej na całym świecie.
Uśmiechnął się kącikiem ust, a mnie dusza roztopiła się jak masło. Jakiś węzeł ściskał mnie w środku i sprawiał, że w brzuchu zawirowało mi milion motyli.
– Matko kochana! Lauro, wyglądasz przepięknie! Co ty zrobiłaś? Nie sposób się będzie skoncentrować. Te guziki dobrze się trzymają? Nie chcę ponownie mieć z nimi do czynienia.
Wszystko to brzmiało tak słodko i zabawnie… Czy mi się zdawało, czy on mnie podrywał?
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego zza wytuszowanych rzęs.
– Spokojnie, Rodrigo, poprosiłam o ekstra wzmocnienie, by już cię nie atakowały. Bierzemy się do nauki? – Na to akurat miałam teraz najmniejszą ochotę, ale pamiętałam o celu spotkania.
I właśnie na nauce upłynęły nam kolejne trzy godziny. O dwudziestej drugiej byliśmy wykończeni.
– Zrobimy przerwę, by coś zjeść? Nie wiem, jak u ciebie, ale mnie kiszki grają marsza – oznajmił, przykładając dłonie do brzucha.
– Jasne, ja też zgłodniałam.
Wyszliśmy i usiedliśmy na trawniku kampusu. Zjedliśmy w milczeniu w świetle gwiazd i księżyca. Dobrze się przy nim czułam. Rodrigo spuścił wzrok i spytał:
– Paliłaś kiedyś, Lauro? Zrobiłaś kiedykolwiek w życiu coś śmiesznego albo niestosownego? – Leżał na trawie, opierając się na łokciu.
– Nie, nigdy nie paliłam! Nie cierpię tytoniu! – Mówiłam prawdę. Uważałam papierosy za marnowanie czasu, zdrowia i pieniędzy, za totalną głupotę. – Nigdy w życiu bym nie zapaliła.
Uśmiechnął się na taką odpowiedź.
– Nie chodziło mi o tytoń. – Uniósł brwi. – Czasami patrzę na ciebie i tak sobie myślę… Jest taka niewinna, taka doskonała: żyje w bańce świętości, pomaga innym, zgarnia dobre oceny, prawie z nikim nie utrzymuje kontaktów. Ta purytańska doskonałość cię nie męczy? Zdarza się, byś robiła coś niestosownego, byś posunęła się do granic?
Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, sprawił, że całe moje życie wydało się głupie i nudne. Możliwe, że tak było i że do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy. Okazałam się więc nie tylko gruba i nieistotna, ale na dodatek głupia i nudna. Wspaniale, czego więcej chcieć. Zawstydzona, lekko pochyliłam głowę i wyszeptałam: – Nie.
– Tak też mi się zdawało, Laurita. A nie myślałaś, że mogłabyś kiedyś dla odmiany zrobić coś szalonego i fajnego? – W dalszym ciągu świdrował mnie spojrzeniem, jak gdyby wyczekując, aż coś powiem. Wobec braku odpowiedzi włożył rękę do kieszeni, wyciągnął coś i na moich oczach obrócił to w palcach. Następnie wstał. – Chodź, idziemy.
Podał mi rękę i też się podniosłam. Szłam za nim jak automat, zastanawiając się, co takiego zechce mi pokazać Rodrigo.
Zaprowadził mnie w ciemny, oddalony zakątek. W dłoni trzymał coś w rodzaju papierosa samoróbki. Wsunął go sobie w usta i przypalił. Głęboko się zaciągnął i powoli wypuścił dym. Pachniało inaczej, zupełnie nie jak tytoń. Zaraz mi go podał.
– Spróbuj, raz w życiu zaryzykuj.
Podał mi dymiącego skręta. Pomyślałam, że może to rzemieślnicze cygaro, wytwarzane ręcznie, ale bałam się dopytać. Rodrigo chciał się ze mną czymś podzielić, więc wreszcie powiedziałam sobie: Czemu nie? Zaryzykuj, Lauro. Odważyłam się i spróbowałam powtórzyć ruchy, który wcześniej wykonał Rodrigo.
Wsunęłam papierosa do ust i zaciągnęłam się głęboko.
Poczułam, jak pachnący dym zalewa mi usta i schodzi w dół krtani, wypełniając mnie od środka. Kiedy jednak doszedł do płuc, zaniosłam się wściekłym kaszlem.
– Ćśśś. Na luzie, Laurita. Małymi buszkami, to twój pierwszy raz. Nie bądź łapczywa. – W jego spojrzeniu było coś intrygującego.
– Przepraszam, ja... ja nigdy... – zaczęłam i przygryzłam wargę.
– Spokojnie, wiem. – Uśmiechnął się. – I bardzo się cieszę, że jestem pierwszy. Spróbujemy czegoś delikatniejszego, wydaje mi się, że ci się to spodoba. Otwórz usta i zamknij oczy. Zaufaj mi, a zabiorę cię w podróż w nieznane. Zobaczysz, że będzie ci dobrze.
Głos Rodriga brzmiał tak sugestywnie, że dałam się ponieść. Zamknęłam oczy i ustąpiłam, z początku z oporami, byłam sztywna jak kij. To Rodrigo – mówiłam sobie – co się może stać? Usłyszałam, jak ponownie głęboko się zaciąga, i poczułam, że się do mnie przysuwa. Zbliżył swoje wargi do moich, ale ich nie dotknął, po czym stopniowo wypuścił dym, który wsunął mi się prosto do ust.
– Wciągnij ostrożnie – powiedział. I wciągnęłam, wessałam to wszystko, co był mi gotów przekazać, bo byłam spragniona, spragniona miłości, zrozumienia, nowych doznań, a przede wszystkim spragniona jego. – O, tak, doskonale, śliczna – szepnął.
Poczułam, jak jego palce gładzą mnie po włosach i odgarniają niesforne kosmyki za uszy. Graliśmy dalej: on brał buchy i wypuszczał mi je w usta, a ja łapczywie się zaciągałam. Stopniowo poczułam, jak się odklejam, i zaczęłam się odprężać. Ciało zdawało mi się teraz lekkie niczym piórko, unosiłam się, latałam. Wdychałam powietrze, które przepływało z jego ust do moich, czułam się żywa i zmysłowa.
W tym hipnotycznym transie Rodrigo przywarł torsem do mojej piersi. Moje sutki powoli zaczęły się rozbudzać, twardniejąc pod jego dotykiem, i poczułam, jak już przez to, że poczułam jego oddech na swym ciele i jego ciepło tak blisko mnie, zaczyna pulsować mi srom.
Chwilę później się odsunął, między nami przeciągnął podmuch powietrza, od którego poczułam zimny dreszcz, i zatęskniłam za jego ciepłem. Usłyszałam, jak odrzuca niedopałek tego wspaniałego papierosa i go depcze, dobitnie wyznaczając kres tego magicznego momentu, który dopiero co nas połączył. Sama pragnęłabym, by ta chwila szczęścia nigdy się nie skończyła.
– Otwórz oczy, śliczna – powiedział, bacznie się we mnie wpatrując. – Smakował ci pierwszy skręt maryśki? – Głos miał teraz chrapliwy i zmysłowy. – Sądząc po twojej minie i całej reszcie, powiedziałbym, że owszem.
– Słucham? – Otworzyłam na wpół zaspane oczy. Czułam się jak na chmurze: rozluźniona, delikatna i odsłonięta.
– Tak, na to wygląda, że ci się podobało. – Rodrigo patrzył na mnie szklistymi oczami, w których znać było triumf. – Ale musimy wracać do nauki, jutro ważny egzamin. Jazda.
Wziął mnie za rękę i poprowadził z powrotem do biblioteki. Czułam się rozpalona, jak gdybym oglądała świat z nieba, jak gdybym się rozdwoiła, a moja dusza przyglądała się wszystkiemu z zewnątrz.
– Rodrigo, muszę pójść do łazienki, żeby się odświeżyć, zanim zaczniemy. Mogę cię na moment przeprosić?
Skinął głową i poszedł czekać na mnie w naszym kącie biblioteki.
Poszłam do toalety i spojrzałam na siebie w lustrze. Któż to na mnie spoglądał zza tych długich i gęstych rzęs? Czyje były te zielone oczy, które zmysłowo patrzyły na moje odbicie? Czyje pełne wargi, które aż prosiły się o całowanie? To byłam ja? Kim była ta Laura, którą widziałam w lustrze?
Rozpięłam dwa pierwsze guziki sukienki i zwilżyłam twarz, kark oraz dekolt. Sutki nadal miałam twarde, wciąż wciskały się w delikatną tkaninę. Czy on to zauważył? Spojrzałam na nie jak zahipnotyzowana i dotknęłam ich przez ubranie. Z moich ust dobyło się stęknięcie. Były bardzo twarde i wrażliwe. Matko kochana, nigdy mi się to nie zdarzyło. Lauro, ogarnij się – powiedziałam sobie. Co się z tobą dzieje? Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że wypalenie skręta może tak zadziałać, że człowiek staje się od tego taki uwrażliwiony i podatny. Czy to samo działo się z Rodrigiem?
Ogarnij się, Lauro – przypomniałam sobie raz jeszcze. Pora na naukę. Nie podobasz mu się, chciał tylko zachować się uprzejmie, chciał, byś spróbowała czegoś nowego. Ty jesteś Laura, a on Rodrigo. Bądź realistką, on jest dla ciebie nieosiągalny.
I z takim właśnie przekonaniem wyszłam z łazienki, gotowa usiąść z nim do nauki.
Gdy wróciłam do stołu, spostrzegłam, że jego spojrzenie mijało się z moimi oczami i wędrowało w stronę dekoltu, a usta wykrzywił w uśmiechu.
– Proszę, Laurita, co też znowu ci się stało w łazience z tymi niesfornymi guziczkami? Sprawiły ci trudność i nie mogłaś ich z powrotem zapiąć?
I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że po odświeżeniu się zupełnie o nich zapomniałam. Spojrzałam w dół: widać było rowek, a moje piersi z całych sił starały się wyrwać na wolność. Wyczuwając rozpalone spojrzenie Rodriga, moje sutki na nowo się zbudziły i zesztywniały przed jego rozbawionymi oczami. Ciepło, które zrodziło się między moimi nogami, poczęło podchodzić do góry ku mojej twarzy. Poruszyłam dłońmi, chcąc zapiąć guziki, lecz wtedy Rodrigo powstrzymał mnie tymi słowy:
– Nie, nie rób tego. – Jego głos zabrzmiał niesamowicie władczo. – Skrywanie takich cudów natury powinno być przestępstwem. Zostaw tę suknię tak, jak jest, Laurita, wyglądasz przepysznie. – Jego spojrzenie wciąż nie odrywało się od moich piersi, a teraz pociemniało. – Chodź, usiądź obok mnie i uczmy się, bo mamy jeszcze trochę materiału.
Usiadłam i poczułam, jak Rodrigo się do mnie przysuwa. Udem coraz bliżej mojego uda, ramieniem muskając moje ramię… w takich warunkach nie miałam szans się skupić. Przez godzinę rozpraszałam się i czułam absolutnie wszystko. Jego spojrzenie parzyło mi skórę. Kiedy niechcący trącał mnie palcami albo dotykał, by mi coś pokazać, przebiegała przeze mnie iskra elektryczna. Mój mózg nie był w stanie działać, czuł tylko, jak rośnie we mnie coraz to większe pożądanie, które biło między moimi udami. Nieważne jak, ale musiałam ten ogień ugasić, potrzebowałam wytchnienia. Zacisnęłam uda w nadziei, że zapanuję nad tym niepokojem, ale nic to nie dało. Po kilku nieudanych próbach spostrzegłam, że Rodrigo zamilkł; nie patrzył już w notatki, lecz gapił się na mnie.
Tym razem nie przypatrywał się moim piersiom ani twarzy – jego spojrzenie biegło ku udom, jak gdyby zdał sobie sprawę z tego, co próbowałam zrobić. Gdy zobaczył, że na niego patrzę, uśmiechnął się, uniósł palec wskazujący i przesunął nim po rancie mojego dekoltu, delikatnie gładząc odsłoniętą skórę. Następnie wstał, podał mi rękę i powiedział:
– Chodź za mną.
Choćby i na koniec świata – pomyślałam.
Nawet się nie zawahałam, o nic nie spytałam. Niczym marionetka poszłam za nim między bibliotecznymi regałami, nie wiedząc, co też zamierza. Była już północ i zrobiło się prawie pusto. Zaprowadził mnie w najbardziej oddalony i bezludny zakątek. Nikogo, tylko on i ja. Spojrzał na mnie i położył mi palec na ustach, bez słów dając mi do zrozumienia, że mam być cicho, że mogą nas usłyszeć, że to tajemnica, której oboje musimy strzec.
Byłam odwrócona plecami do regału i nieco podenerwowana tym, co miało nastąpić. Czy w końcu mnie pocałuje? Czy tak wyczekiwany pierwszy pocałunek przytrafi mi się właśnie z nim? Powoli podniósł ręce, jak gdyby dając mi czas na przywyknięcie do sytuacji. Zręcznymi palcami dopadł guzików, które skrywały moje krągłości, i zaczął je rozpinać. Byłam cicho, nie wiedząc, co robić ani co powiedzieć, zupełnie jak widz, który ogląda film. Mój oddech przyspieszył, kiedy jego dłonie zaczęły pieścić przez stanik moje piersi. Wówczas chwycił je i uwolnił spod tkaniny. Przyjrzał im się łapczywie, złapał mnie za sutki i mocno ścisnął je w palcach. Już miałam krzyknąć, lecz krzyk uwiązł mi w gardle, gdy ujrzałam w jego oczach ostrzeżenie. Zabolało mnie, ale też podnieciło. Czułam, jak między udami robię się wilgotna.
Ponownie je ścisnął w palcach i mocno wykręcił, jednocześnie się do mnie uśmiechając.
Poczułam, jak krew z całego ciała zbiera mi się w piersiach. Wtedy pochylił głowę i zaczął ssać. Ssał, jak gdyby to była kwestia życia i śmierci, nie przestawał. Za bardzo mnie podniecał. Wpierw mi się to podobało, ale potem zaczęło mnie to niesamowicie boleć, podczas gdy on ssał coraz intensywniej, jednocześnie wpijając się palcami w moją delikatną skórę. Kiedy nie mogłam już wytrzymać z bólu, przerwał. Ja przygryzałam od środka policzek, aby nie krzyczeć, i teraz poczułam w ustach posmak krwi.
– Mmmm, masz wspaniałe cycki. A teraz drugi.
Patrzyłam z przerażeniem, jak chwyta w usta mój drugi sutek i obchodzi się z nim tak samo jak z pierwszym. Czułam ból, ból i jeszcze więcej bólu, a pośród tego wszystkiego ukłucia rozkoszy. Bardzo dziwne i niepokojące uczucie. Zagryzałam wargi, aby znieść to, co mi robił. Nie rozumiałam nic a nic, to był mój pierwszy kontakt z jakimkolwiek chłopakiem i nie wiedziałam, czego się spodziewać. Wtem Rodrigo podniósł wzrok i spojrzał mi w oczy.
– Wspaniale, że cię tak naznaczyłem. Popatrz na swoje sutki, zrobiły się cudownie purpurowe. Jutro, kiedy się obudzisz i zobaczysz te ślady, będziesz wiedziała, kto ci to zrobił i jak się przy tym bawił. – To powiedziawszy, chwycił moje piersi i mocno je ścisnął, miażdżąc je między palcami. Chciałam krzyknąć, ale ze wstydu nie mogłam. – A kiedy zobaczysz moje ślady na swoich cyckach, będziesz wiedziała, że tej nocy należały one do mnie.
Pod wpływem świadomości, że w każdej chwili ktoś nas może przyuważyć, serce zaczęło mi łomotać jak opętane. Jego uśmiech nie był już szelmowski – stał się odległy i bezwzględny. Chwycił za dół sukienki, uniósł i podwinął ją do wysokości pasa.
– Teraz na coś się przydaj i ją przytrzymaj – rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ogarnął mnie paniczny strach. Ten Rodrigo, którego miałam przed sobą, wydawał się kimś obcym. – I to już, bo tylko pogorszysz sytuację.
Drżącymi dłońmi złapałam tkaninę, tak jak mi kazał. Opadł na kolana, wsadził mi nos między uda i wciągnął powietrze. Potem zadarł wzrok, spoglądając mi prosto w oczy, i przesunął mi dłonią po udach. Złapał za majtki w miejscu, gdzie zasłaniały mi pochwę, i mocnym pociągnięciem rozerwał. Osuwająca się gumka podrażniała mi skórę. Tak, Rodrigo klęczał przed moimi udami, wąchał mój srom i zdzierał ze mnie majtki w uczelnianej bibliotece. Ja zaś stałam bez ruchu, patrzyłam na niego i pozwalałam na to wszystko.
Wykrzywił usta w diabelskim uśmieszku.
– Czuję, jaka jesteś rozpalona, rozkładaj nogi.
I posłuchałam go. Nie chciałam, ale zrobiłam to natychmiast, pozwalając, by zrobił ze mną, co tylko będzie chciał. Nagle, bez ostrzeżenia, włożył we mnie dwa palce. Z gardła wyrwał mi się głośny jęk. Posłał mi jednak ostrzegawcze spojrzenie, jak gdyby mówił: „Nie chcę słyszeć ani piśnięcia”, więc zamilkłam i ponownie zagryzłam wargi. To, co mi zrobił, zabolało, nigdy dotąd z nikim nie byłam, jako pierwszy wszedł ze mną w tak intymny kontakt.
Wyjął palce z mojej pochwy, podsunął je sobie pod nos i powąchał. Były wilgotne i błyszczały. Następnie przyłożył drugą rękę do moich ust i zmusił mnie, bym je otworzyła. Zbliżył palce, które dopiero co były we mnie, i wsunął mi je do środka.
– Nie patrz tak na mnie, Lauro. Wiem, że chcesz, przecież cię wąchałem. Całą noc widzę, jak pragniesz tego niczym suka z cieczką, a teraz zachowasz się jak suka i zrobisz wszystko, co ci powiem. Otwieraj usta i ssij. Wyczyść mi palce z twoich soków, suczko, żeby nie został po tobie ślad.
Z początku się zawahałam. A więc tak to wyglądało między mężczyznami i kobietami? Nawet mnie nie pocałował. Marzył mi się słodki pocałunek jego ust, a tymczasem raz mnie uszczypnął, dwa razy wpił mi się w sutki, rozerwał mi majtki, a teraz kazał mi ssać sobie palce pokryte moim własnym śluzem. Byłam zdezorientowana. Ale to był mój Rodrigo, prawda? Niebiański książę z moich snów. Przede wszystkim pragnęłam go zaspokoić, pragnęłam, by był mój. Tak więc zrobiłam, co kazał, otworzyłam usta i wypełniłam rozkaz. Oblizałam mu palce, wpierw delikatnie, lecz on ścisnął mnie mocno za szczękę, domagając się więcej, i zaczęłam ssać tak, jakby od tego zależało moje życie.
– Lubisz to, szmato, co? Wiedziałem to od chwili, gdy po raz pierwszy zobaczyłem, jak przede mną klęczysz, jak ci się te ogromne cycki wylewały z zaplamionej i obcisłej koszulinki. Wiedziałem, że ci się spodoba, że polubisz ostry seks. Nie przejmuj się, sprawię, że spełnią się wszystkie twoje marzenia. Klękaj i otwórz te śliczne usta obciągary.
Zmroziło mnie. Rodrigo, książę z marzeń, nazwał mnie szmatą? Co tu się działo? Miałam klękać? Poczułam mocne pociągnięcie za ramiona w dół. Zatoczyłam się i upadłam na kolana. Gdy podniosłam wzrok, ujrzałam przed sobą Rodriga, który rozpinał właśnie spodnie i opuszczał slipy.
– Otwieraj buzię, Lauro, ale to, kurwa, już.
Wciąż nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale go posłuchałam, a wtedy on chwycił mnie za włosy i gwałtownie wepchnął mi członek w usta.
Ledwie mogłam oddychać, brakowało mi powietrza i paliło mnie w płucach, podczas gdy on młócił jak szalony. Mocno zbierało mnie na wymioty, ale on dalej bez wytchnienia pieprzył mnie w usta. Stękał, pocił się i robił to coraz mocniej. Nagle przestał i powiedział:
– Podnieś się. – Czym prędzej posłuchałam, przekonana, że tortury dobiegły końca. – A teraz masz być cichutko jak trusia albo wszyscy zobaczą i usłyszą, jaka z ciebie wywłoka, zedrę z ciebie sukienkę i wystawię cię na środek biblioteki bez majtek i z cyckami na wierzchu. Oj, będzie ubaw, jak zobaczą taką Lauritę.
W tym momencie chciałam umrzeć. Gdzie się podział zabawny i uroczy chłopiec? Jak mógł wygadywać takie rzeczy? Paraliżował mnie strach. Już nie czułam się zmysłowo, tylko nieczysto i podle. Czemu mi to wszystko robił?
– Otwieraj usta, suko. – Po twarzy zaczęły mi spływać łzy. – Otwieraj, kurwa, mówię, albo zerwę ci guziki i wygonię na korytarz. Wybierasz.
Otworzyłam usta, a on wcisnął w nie zwinięte w kłębek moje majtki. Na podniebieniu poczułam smak mojego podniecenia, które zdążyło już przeminąć.
– Bardzo dobrze, doskonale. A teraz dźwignij swoje grube udo na półkę, oprzyj nogę i się dla mnie otwórz. Jesteś naprawdę spora, ale od środka bardzo ciasna, więc albo ułatwisz mi dojście, albo będzie gorzej.
Wypełniłam jego polecenia jak automat, bez słowa protestu. Ogromnie się bałam. Postawiłam prawą stopę na wskazanej półce, uniosłam ręce nad głowę, aby chwycić się regału, i stanęłam bez ruchu. Wyciągnął kutasa i przyglądał mi się, jednocześnie się dotykając. Ja też na niego patrzyłam, nie mogłam oderwać wzroku od tej części jego ciała. Nigdy z nikim nie byłam, więc nie miałam z czym porównywać, jeśli nie liczyć jakichś zdjęć w internecie albo filmików, które czasami wysyłają ci przez WhatsAppa, ale w tym momencie wydało mi się, że jest gruby i wielki. Boże, to mnie zaboli jeszcze bardziej.
Wtem ponownie podciągnął mi sukienkę na udach, przystawił główkę kutasa do wejścia do mojej prawie w ogóle niezwilżonej pochwy i jednym pchnięciem we mnie wszedł.
Majtki stłumiły mój okrzyk bólu. Po policzkach potoczyły mi się łzy. Czułam się złamana i upokorzona. Czułam, jak bez wytchnienia pakuje mi go i wyciąga, jednocześnie sięgając ustami do moich sutków i ssąc je z zapamiętaniem, jak gdyby chciał je połknąć. Trwało to zaledwie pięć minut, lecz mnie się zdało wiecznością. Zaczęły nim szarpać wstrząsy, potem fale gorącego wytrysku zalały mnie od środka. Otworzył usta i w ramach zwieńczenia ugryzł mnie w prawą pierś, pozostawiając ślad zębów obok prawego sutka. Kiedy skończył, polizał powstały znak, wciągnął slipki oraz spodnie i powiedział:
– Dzięki, najdroższa Laurito, było fenomenalnie. Powodzenia na jutrzejszym egzaminie. Aha, twoje majtki wezmę sobie w nagrodę. A jeśli przyjdzie ci do głowy komukolwiek opowiedzieć o tym, co się tu zdarzyło, zapewniam cię, że cały kampus się dowie, jaka z ciebie kurwa. Żegnam, Laurita.
I tak mnie zostawił, z cieknącą pomiędzy udami strugą jego nasienia, sprawiając, że poczułam się samotna, zbrukana i przybita. Jak mogłam być taka głupia, by pomyśleć, że ktoś taki jak ja spodoba się komuś takiemu jak on? Dlaczego mi to wszystko zrobił? Bardzo proste: bo mógł, bo dziewczyny mojego pokroju nie chodziły z chłopakami takimi jak on.
Zebrałam się w sobie, na ile mogłam, i poszłam pozbierać rzeczy. Teraz nic mi już nie pozostało. Zniszczył tę odrobinę osobowości, jaką miałam, ograbił mnie z dziewictwa, pozbawił godności, szacunku i miłości do samej siebie. Zdruzgotana i z podeptanym sercem wróciłam do domu.
Po powrocie nie chciałam się z nikim widzieć i poszłam prosto pod prysznic. Ponad godzinę stałam pod strumieniem gorącej wody, mydląc się do upadłego. Chciałam zetrzeć z ciała wszelkie wspomnienie po nim, chciałam na nowo poczuć się czysta. Szorowałam więc i szorowałam, aby pozbyć się jego zapachu i spróbować usunąć jego ślady. Ale nie mogłam. Tak jak przewidział, sutki miałam posiniałe, a znaki po jego palcach znaczyły moje piersi, które wyglądały, jakby tkwiły za kratami więzienia jego uścisku. Na prawej piersi widniał bardzo wyraźny odcisk jego zębów. Jak ja się miałam po tym wszystkim pozbierać? Czułam się jak szmaciana lalka, byłam do niczego.
Znienacka przestawiłam prysznic z gorącej na zimną wodę i poczułam, jak lodowate igły wbijają mi się w ciało. Musiałam ochłodzić umysł. Jak sobie poradzić z tą nocą?
Zakręciłam kran, cała dygotałam z zimna. Owinęłam się miękkim ręcznikiem i osuszyłam, energicznie trąc ciało. Lustro łazienkowe pokrywała para. Może i lepiej, że nie widziałam odpychającego obrazka, jaki czekałby tam na mnie. Włożyłam piżamę i poszłam prosto do swojego pokoju, który współdzieliłam z moją siostrą Ilke. Na szczęście już spała.
Wślizgnęłam się bezszelestnie, by jej nie obudzić, wpakowałam się pod kołdrę i zaczęłam cicho płakać. Nie chciałam, by ktokolwiek mnie usłyszał.
Sąsiednie łóżko zaskrzypiało pod ciężarem mojej siostry, która obróciła się na materacu.
– Lauri, już wróciłaś? – Była zaspana.
– Tak, Ilke, spokojnie. Śpij już, późno jest.
Lecz ona się podniosła, jak gdyby przeczuwała, że coś mi jest, wpakowała mi się do łóżka i mnie przytuliła.
– Nie przejmuj się, Lauri. Ten egzamin jutro pójdzie ci jak z płatka, uczyłaś się do niego i uczyłaś. A poza tym to ty jesteś ta bystra. Jutro wszystko potoczy się dobrze, egzaminy końcowe pozdajesz fantastycznie, bo jesteś genialna, a potem będziesz mogła zostać, kim tylko zechcesz. Będziesz panią własnego losu, a to jest bezcenne.
To powiedziawszy, ucałowała mnie w czubek głowy i natychmiast zasnęła.
Jak to możliwe, że taka smarkula znajdowała takie mądre słowa? Musiałam odciąć się od tego, co się stało, i skupić na tym, co naprawdę istotne, czyli na egzaminach. Zawsze byłam roztropna i nie zamierzałam pozwolić, by nazajutrz czy to Rodrigo, czy ktokolwiek inny zagroził mojej przyszłości – bez względu na to, jak bolesne było dla mnie to, co się wydarzyło.
Nie mogłam zasnąć. To była długa noc, ostatecznie jednak lekki oddech Ilke i delikatny aromat cynamonu i pomarańczy, jaki roztaczała, uspokoiły mnie na tyle, że zapadłam w sen, który pozwolił mi choć trochę wypocząć przez tych parę godzin dzielących mnie od świtu.
Egzaminy końcowe poszły mi dobrze, zgodnie z oczekiwaniami.
Na ceremonii zakończenia studiów rodzice i siostra płakali z dumy, gdy wykładowcy w uznaniu dobrych wyników w nauce poświęcili mi honorową wzmiankę. Zostałam absolwentką roku.
Skończyłam studia, miałam dwadzieścia dwa lata i doskonale wiedziałam, czego chcę: w dalszym ciągu się rozwijać i zapomnieć o facetach.
W tym okresie marzyłam o zrobieniu studiów MBA na uczelni biznesowej IESE, choć były one bardzo drogie i zdawałam sobie sprawę, że przy dochodach rodziców nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Poza tym moja siostra również studiowała. Kiedy jednak spytali mnie, co teraz chcę robić, podzieliłam się z nimi moim marzeniem, świadoma, że jest ono nie do spełnienia. Powiedziałam, by się nie przejmowali, że znajdę sobie pracę i będę oszczędzać, aż stać mnie będzie na opłacenie sobie dalszej nauki.
Następnego dnia rodzice bez mojej wiedzy poszli do banku, aby poprosić o pożyczkę pod zastaw naszego mieszkania. Dla nich najważniejsze było, bym zrealizowała swój plan.
Kiedy wrócili, od razu przekazali mi nowinę. Zbaraniałam ze zdziwienia.
– Jak możecie robić coś takiego, skoro i tak ledwo wiążecie koniec z końcem?
– Nie przejmuj się, Lauro – odparła matka. – Jeśli dzięki temu odzyskasz radość ducha, będzie to dla nas wystarczający powód. Odkąd skończyłaś studia, jesteś taka milkliwa, masz pochmurne spojrzenie. Wyglądasz, jakbyś była najsmutniejszą kobietą na świecie.
Gdybyś tylko wiedziała – pomyślałam. Po zdarzeniu z Rodrigiem w bibliotece nie przypominałam dawnej siebie. Jeśli do tej pory byłam nieśmiała, to teraz na dodatek stałam się nieufna. Nie chciałam nigdzie wychodzić i – jak powiedziała matka – zrobiłam się potwornie smutna. Pożerającą mnie od środka pustkę kompensowałam sobie, jeszcze bardziej się objadając.
Chciałam zrobić te studia MBA, bo wiedziałam, że pomogą mi w realizacji celu, że mnie zmotywują. Marzyłam o tym, by pracować jako dyrektorka finansowa w wielkiej korporacji, co – jeśli jest się kimś takim jak ja – wydaje się niemalże niemożliwe. Nie należałam do rodziny z klasy wyższej, nie miałam odpowiednich przyjaciół i licznych znajomości, zresztą mój wygląd też nie ułatwiał bezwzględnej wspinaczki na szczyt, więc pozostawało mi pilnie się uczyć i stworzyć własną sieć kontaktów na prestiżowej uczelni. A w Barcelonie w tym celu szło się albo na ESADE, albo na IESE.
– Och, mamo, nie wiem, jak ci dziękować. Obiecuję, że kiedy tylko dostanę porządną pracę, zwrócę ci to z naddatkiem – oznajmiłam ze łzami w oczach.
– Nie przejmuj się, naprawdę, córeczko. Mnie tylko zależy, byś była szczęśliwa! Niech no tylko twoje oczy zalśnią dawnym blaskiem i nadzieją. Taka jesteś śliczna, że nie możesz się ciągle smucić.
Śliczna? Ta moja matka jest chyba ślepa. Ona, owszem, była piękna, podobnie jak moja siostra, która odziedziczyła po niej nordycką urodę. Wyglądały jak dwie krople wody: wysokie, szczupłe, platynowe blondynki, z niedużym, acz bardzo ładnym biustem i wielkimi, niebieskimi oczami. Nie mogłyby być bardziej do siebie podobne, nawet gdyby były bliźniaczkami.
Ojciec zakochał się w niej po uszy pewnego lata w Benidormie. Przeżyli ognisty wakacyjny romans, wskutek czego Inga, która dopiero co skończyła szesnaście lat, zaszła w ciążę. Mój ojciec miał wtedy lat dwadzieścia dwa i pracował jako kelner w jednym z hoteli. Postąpił, jak trzeba: poprosił ją o rękę, aby zaradzić temu, co zrobili. A zrobili mnie. Miesiąc później pobrali się podczas kameralnej ceremonii, na której rodzice matki się nie pojawili.
Sama ledwie mówiła po hiszpańsku, tego lata wraz z wujostwem i pięć lat starszą od siebie kuzynką przyjechała do Hiszpanii na wakacje. Po dwóch tygodniach pobytu poznała mojego ojca i zatracili się w niesamowicie namiętnym romansie. Kiedy bliscy spostrzegli, że źle się czuje i wymiotuje codziennie, zaniepokojeni zabrali ją do szpitala, gdzie potwierdzono ciążę. Od tej chwili wszystko potoczyło się błyskawicznie. Matka nie wróciła do Norwegii, lecz została z moim ojcem w Hiszpanii. Gdy sezon letni dobiegł końca, przeprowadzili się do domu babci w Barcelonie. Matka pomagała jej w prowadzeniu należącego do niej osiedlowego sklepu spożywczego, ojciec zaś w barcelońskim hotelu zatrudnił się przy tym, co umiał najlepiej, został kelnerem.
Teraz matka miała trzydzieści osiem lat i prowadziła sklep odzieżowy, który z czasem zajął miejsce babcinego spożywczaka. Trzy lata po mnie na świat przyszła moja siostra Ilke. Wziąwszy pod uwagę sytuację finansową, uznali, że dwójka im wystarczy.
Ilke była moim przeciwieństwem – gorąca głowa, istny wulkan energii. Podobnie jak mama lubiła modę, do tego spotykała się ze znajomymi, chodziła na siłownię i umawiała się z chłopakami. Byłyśmy naprawdę jak ogień i woda.
– Ej, co się stało? – spytała Ilke, kiedy zobaczyła moją zapłakaną twarz.
– Nic takiego, siostrzyczko, mama opłaci mi studia MBA, abym mogła spełnić swoje marzenia.
Spojrzałam na nią z błąkającym się w kąciku ust cieniem uśmiechu i rozłożyłam ręce, spodziewając się, że mnie uściska. Pobiegła co sił w nogach i rzuciła mi się w ramiona.
– Ale to fantastycznie, Lauri! Czekaj, mamo, szybko, wyciągaj aparat. Lauri się znowu uśmiechnęła! – Pod wpływem okazywanego przez siostrę entuzjazmu uśmiech mi się poszerzył, ona zaś zaczęła podskakiwać w moich ramionach. – To trzeba uczcić, dziś wieczorem wychodzimy! – oznajmiła z przekonaniem.
– Ilke, przecież wiesz, że tego nie lubię. Może zjadłybyśmy spokojnie kolację w domu, a potem już sobie pójdziesz ze znajomymi?
Ilke spojrzała na mnie, jakby wyrosły mi dwie głowy.
– Nie, siostrzyczko, nic podobnego. Dziś swój wieczór mają siostry, swój wieczór mają dziewczyny, więc mowy nie ma. Dziś bawimy się razem i bardzo mnie to cieszy. Odkąd zaczęłaś studia, niczego takiego nie robiłyśmy.
Patrzyła na mnie błagalnie niczym kot ze Shreka. Jak mogłabym jej odmówić, skoro miała rację?
– W porządku, Ilke, ale nigdzie nie wychodźmy, okej?
Miała rację, dawno nie spędziłyśmy razem wieczoru, toteż było super. Długo rozmawiałyśmy o planach na przyszłość, o tym, jak wyobrażamy sobie nasze przyszłe życie. Po tym wieczorze obiecałam sobie: nikt już nie sprawi, bym się poczuła jak ktoś niewart zachodu. Nie będzie drugiego Rodriga, to ja zostanę panią własnego losu i uczynię to, co będzie trzeba, aby zrealizować swoje cele.
We wrześniu rozpoczęłam studia MBA i była to najlepsza decyzja, jaką w życiu podjęłam. Tam nikt nie widział we mnie tłustego kujona, nie różniłam się od innych, a wiele osób okazywało podziw dla moich spostrzeżeń na zajęciach i moich ocen. Po raz pierwszy czułam, że się zintegrowałam, i po trochu zaczęłam wysuwać się ze skorupy.
Zakumplowałam się z paroma dziewczynami i zaczęłyśmy od czasu do czasu wychodzić na drinka. Nabierałam pewności siebie.
Studia MBA trwały dziewiętnaście miesięcy, z których zdążyło już upłynąć dwanaście. Drugi rok mijał równie dobrze. W dalszym ciągu otrzymywałam świetne oceny, co zwróciło na mnie uwagę profesorów. Przed końcem kursu pojawiła się oferta praktyk w firmie w Norwegii. Wiedząc, że mam podwójne obywatelstwo, w pierwszej kolejności przedstawili ją właśnie mnie. Była to propozycja nie do odrzucenia. Dzięki temu, że matka w dzieciństwie uczyła nas swojego języka, teraz oferta zdawała się jakby pisana wprost dla mnie. Co więcej, w Oslo, gdzie znajdowała się siedziba spółki, mieszkała moja druga babcia. Chodziło o kilkunastomiesięczne zastępstwo na czas urlopu macierzyńskiego w czołowej firmie z branży kosmetycznej, planującej dalszy rozwój.
Ale z tych Norweżek szczęściary! Po urodzeniu dziecka dostają ponad rok urlopu. A tymczasem w Hiszpanii po szesnastu tygodniach musisz wracać do pracy – pomyślałam.
Byłam przekonana, że babcia bardzo się ucieszy, bo wyglądało na to, że praca już na mnie czeka.
W domu wiadomość zrobiła sporą niespodziankę. Ja, która ledwo co wychylałam nos za próg, znienacka oświadczyłam, że wyjeżdżam do Norwegii. Ale w sumie wszyscy się ucieszyli; zwłaszcza mama, gdy powiedziałam, że zamieszkam u jej matki. Co innego tata, zawsze byłam jego ulubienicą i łączyła nas szczególna więź. Trochę trwało, nim się z tym pogodził, koniec końców jednak zdał sobie sprawę, że to dla mnie okazja, której nie mogłam nie wykorzystać.
Ilke zupełnie zwariowała i cały czas mi powtarzała, bym korzystała, a w Norwegii jest tylu przystojnych facetów, że powinnam sobie na coś pozwolić. Zapowiedziała wręcz, że jeśli mam jej przywieźć jakąś pamiątkę, to niech to będzie wiking. Ta moja siostrzyczka i jej pomysły…
Wreszcie nadszedł wielki dzień. Wszyscy odprowadzili mnie na lotnisko, wyściskali i kazali obiecać, że będę codziennie dzwonić. Pośród śmiechów i łez ruszyłam ku nowemu przeznaczeniu.
Norwegio, przybywam!
Babcia Ragna czekała na mnie na lotnisku. Imię pasowało jej jak ulał: Ragna po norwesku oznacza boginię wojny. I oto stała niczym walkiria, prosta jak strzała i z nieco zmarszczonym czołem. Ktoś byłby gotów uznać, że nie cieszy się z mojego przyjazdu, lecz ja wiedziałam, że to tylko poza.
Stanowiła nieco starszą wersję mojej matki, o na poły posiwiałych, na poły jeszcze platynowych włosach, tak zresztą zmieszanych, że praktycznie nie sposób było orzec, czy rzeczywiście miała siwiznę. Na jej twarzy dał się zauważyć upływ czasu. W znaczących jej skórę drobnych zmarszczkach widniały ślady wszystkiego, co przeżyła, lecz w dalszym ciągu była piękna. A zresztą, jak na babcię była młoda: urodziła moją matkę, gdy miała dwadzieścia lat, i wciąż trzymała się bardzo dobrze.
W końcu mnie dostrzegła. Jej wyraz twarzy zmienił się natychmiast, w niebieskich oczach rozbłysła radość. Babcia rozłożyła ramiona i powiedziała:
– Chodź tu, Ásynju.
Uwielbiałam, jak to słowo brzmiało z jej ust, nazywała mnie tak od dzieciństwa. Babcia jest Islandką, a ásynju to po islandzku „bogini”. Nie do uwierzenia! Ja – bogini? Może jeszcze, kiedy byłam mała, ale teraz musiałaby to być bogini jedzenia... Ale w porządku, skoro babcia uważała, że jestem boginią, jak miałabym się jej sprzeciwić?
– Bestemor,jeg har savnet deg. – W pierwszych słowach po norwesku oznajmiłam: „Babciu, tęskniłam za tobą”.
Zlustrowała mnie od góry do dołu z wysokości swoich stu siedemdziesięciu ośmiu centymetrów.
– Och, Ásynju, co ty najlepszego zrobiłaś? – spytała ze smutkiem w głosie. – Jak możesz się tak sama krzywdzić? – Teraz jej spojrzenie zasnuły żal i troska. – Pamiętasz, skarbie, co ci mówiłam, jak dzwoniłam do ciebie, kiedy byłaś jeszcze mała? Twoje ciało to świątynia. A ty mocno swoją zaniedbałaś, zajmowałaś się tylko dachem, czyli głową, ale co z tym wszystkim, co go podtrzymuje? Trzeba to zmienić, Ásynju. Zajmę się tobą i zobaczysz, że dodatkowe kilogramy są jak plecak pełen kamieni na twoich ramionach. Uwolnię cię od nich, bo są czymś niepotrzebnym, tylko ci utrudniają drogę. Pomogę ci sprawić, by twoja świątynia była równie silna, jak twoja dusza. Tak jest, już ja się tym zajmę.
A kiedy babcia coś mówiła, nie było miejsca na sprzeciw, tak więc skinęłam tylko głową i zmilczałam. Wiedziałam, że ma rację: za bardzo się zapuściłam i przyszła pora, by to zmienić.
I tak właśnie zaczęło się moje nowe życie. Babcia zaczęła dbać o każdy jego aspekt. Czułam się jak ktoś, kto stracił orientację w terenie, po czym znienacka napotkał na swojej drodze przewodnika. Na początek zajęła się moim żywieniem i kondycją fizyczną. Dzień w dzień wstawała ze mną o piątej nad ranem i zmuszała, bym szła z nią na godzinny spacer. Wtedy jej rytm wydawał mi się piekielny. Zajęło to ponad miesiąc, nim się do niej dostroiłam, ale ostatecznie się udało. Za dwa tygodnie miałam zacząć pracę w firmie. Postanowiłam bowiem przyjechać półtora miesiąca wcześniej, aby móc się zaaklimatyzować, wyszlifować z babcią język i zaadaptować się do życia w Norwegii.
Dziadek zmarł przed pięcioma laty, a babcia dalej chciała tam mieszkać. Matka ileś razy próbowała ją namówić, by przeniosła się do Hiszpanii, ale na próżno. Jako silna i niezależna kobieta babcia ani myślała rezygnować ze swobody.
To były piękne dni. W każde popołudnie uprawiałyśmy razem jogę, nauczyła mnie medytować i uspokajać moje zmory poprzez odpowiedni oddech. Sama ćwiczyła jogę już od ponad dwudziestu lat, mówiła, że działała na jej duszę niczym balsam i pomagała jej zapanować nad smutkiem po stracie dziadka, a zarazem pozwalała utrzymać się w formie. To fakt, jak na swój wiek miała fantastyczne ciało. Na jej widok każdy gotów byłby uznać, że ma do czynienia z eksmodelką. Była zdrowa, silna, piękna i odznaczała się giętkością, której wielu mogłoby jej pozazdrościć.
– Ásynju – odezwała się pewnego dnia, kiedy po sesji jogi piłyśmy herbatę – podobają ci się faceci?
Zaczęłam kaszleć jak szalona, a herbata, którą właśnie piłam, wyleciała mi znienacka ustami i nosem. Boże jedyny, jak moja babcia doszła do takiego wniosku?
– Bestemor, nie jestem lesbijką! Jak ci to mogło przyjść do głowy? – Na mojej twarzy malowało się ogromne zdumienie.
– To nic takiego, skarbie. Jeżeli podobają ci się kobiety, to moja sąsiadka ma wspaniałą wnuczkę w twoim wieku, która jest, jak to się teraz mówi, wyluzowana, a do tego bardzo urocza. Więc jak chcesz, mogę ci ją przedstawić.
– Dość, bestemor. Proszę, przestań. Nie jestem lesbijką, po prostu nie zależy mi na związku – powiedziałam, wpatrując się we własne buty.
– Bo nigdy nic nie mówiłaś mi o chłopcach i nie wiedziałam, czy w ogóle miałaś już jakiegoś narzeczonego czy partnera. A w twoim wieku to trochę dziwne, nie uważasz?
Babcia patrzyła na mnie podejrzliwie, jak gdyby potrafiła obnażyć moją duszę, ja zaś poczułam, że nadeszła pora. Przyszedł czas, by zrzucić z siebie ciężar, podzielić się z kimś bólem, który męczył moje serce. Potrzebowałam, by ktoś mnie wysłuchał, powstrzymując się od oceniania.
Wyjaśniłam jej wszystko, co dwa lata wcześniej przydarzyło mi się z Rodrigiem. Jak mnie zwiódł, jak z księcia z marzeń stał się tych marzeń niszczycielem, jak koszmarny był mój pierwszy i jedyny raz, jak poczułam się przez niego plugawa, a wreszcie – jak zamknęłam swoje serce w skorupie i odtąd nie pozwalałam mu stamtąd choćby wyjrzeć. Zatraciłam się w nauce, a pociechy szukałam w jedzeniu, choć ostatecznie i tak czułam się nieszczęśliwa i żałosna.
Babcia nie powiedziała nic i wysłuchała mnie do końca. Zawstydzona podniosłam wzrok i ujrzałam, jak po policzkach spływają jej dwie łzy. W jej spojrzeniu nie widać było żalu, lecz zrozumienie i determinację. Pięści aż zbielały jej od siły, z jaką ściskała koc, który miała na kolanach. Zwolniła chwyt i z czułością pogładziła mnie po twarzy.
– Ásynju, bardzo się cieszę, że tu jesteś i podzieliłaś się ze mną swoim bólem. Nie zasłużyłaś sobie na to, co zrobił ci ten chłopak. Ani ty, ani nikt inny nie zasługuje, by go tak traktować, gdy jedyną przewiną jest to, że oddajesz się komuś, kogo kochasz. – Głos miała spokojny i opanowany, chociaż dało się wyczuć, że była rozwścieczona. – Złamał ci twoje drogie serduszko, a gdybym tam była, ukręciłabym mu te jego drogocenne jajca. – Słysząc zaciekłość babci, nie mogłam się nie uśmiechnąć. – Pomyśl, córuś, że życie wyświadczyło ci przysługę. Nauczyło cię, że czasami w osobach, które uważamy za najcudowniejsze, kryje się prawdziwa brzydota, pokazało ci w porę, kim on naprawdę był, i oszczędziło ci cierpienia, bo nie zostaliście parą i nie zmarnował ci życia. – Chwyciła mnie za ramię, a ja rozluźniłam się w jej uścisku. – Teraz już doskonale wiesz, czego w życiu nie chcesz, ta historia cię wzmocniła i pomogła ci jako kobiecie obrać ścieżkę wyzwolenia. Nawet jeśli teraz tego nie dostrzegasz, oswobodziła cię z niewidzialnych więzów, przez które tyle kobiet na co dzień cierpi, które oplatają je niczym pajęczyna, a gdy one zdadzą sobie wreszcie z tego sprawę, życie zdążyło je przemielić i nic już się nie da zrobić. A teraz spójrz tylko na siebie, ledwie miesiąc minął, odkąd przyjechałaś, a już prowadzisz zdrowsze życie i musimy wybrać się na zakupy, bo zrzuciłaś dziesięć kilo, i to naprawdę coś fantastycznego. Uwolnimy cię od wszystkiego, co toksyczne, i stworzymy ci nową przyszłość, pełną szczęścia, nadziei i dobrych wspomnień. Dziś zaczyna się dla ciebie nowe jutro.
Przytuliłam się do niej, ucałowałam ją i spojrzałam jej w oczy.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem – nigdy dotąd nie spojrzałam na swoje przeżycia z takiej perspektywy. Babcia miała rację, w tym momencie jasno to pojęłam. Poczułam się tak, jakby z plecaka z kamieniami, o którym wspomniała, wysypała się cała zawartość, i po raz pierwszy od dwóch lat się roześmiałam. Zaczęłam od lekkiego uśmiechu, a po chwili rechotałam na całego. Wstałam i zaczęłam kręcić się w kółko. Wolna. Byłam wolna. Doznałam czegoś w rodzaju katharsis, które wypełniło moje serce. Śmiałam się, a do oczu napływały mi łzy, a gdy się przelały, stały się łzami ulgi, zrozumienia, akceptacji i czystej swobody.
Padłam na kolana na ziemię i objęłam babcię w nogach. Pogładziła mnie po włosach i zaczęła nucić piosenkę, którą śpiewała mi, gdy byłam mała.
– Dziękuję, bestemor, naprawdę ci dziękuję. Dziś rodzi się nowa Laura.
I tak się właśnie stało, nikt ani nic w tym momencie nie zdołałoby mnie powstrzymać.
Nadszedł pierwszy dzień mojej pracy w charakterze asystentki dyrektora finansowego firmy Naturlig Kosmetikk. Przez ostatnie osiem lat spółka wypracowała sobie na norweskim rynku silną pozycję. Wszystkie jej produkty były naturalne i powstawały z roślin, które rosły tylko tutaj. Stopniowo firma przetarła sobie szlak i teraz zaczynała ekspansję na rynek europejski.
Przez pierwsze sześć miesięcy wszystko układało się fantastycznie, znalazłam sobie w pracy przyjaciółkę i zaczęłyśmy razem chodzić popołudniami na siłownię, którą miałyśmy w pracy. Marit była zwariowana i uwielbiała zabawę, bardzo kręcili ją Hiszpanie, ale jeszcze bardziej Haans, syn szefa. Można powiedzieć, że stopniowo zaczęłam rozkwitać, a wręcz dostrzegłam, że koledzy w firmie zaczęli spoglądać na mnie inaczej, z podziwem. Tak bardzo się to różniło od spojrzeń, jakie przyciągałam do tej pory w Hiszpanii.
Parę razy któryś z kolegów usiłował zaprosić mnie na randkę, ale po licznych odpowiedziach odmownych odpuścili. Chciałam skupić się na karierze, to jeszcze nie był ten moment.
Pewnego dnia, gdy po pracy wróciłam do domu babci, zastałam ją przed komputerem, gdzie bardzo się z czegoś śmiała.
– Co robisz, bestemor?
Spojrzała na mnie z szelmowskim uśmieszkiem i klepnęła w siedzenie krzesła obok.
– Chodź tu, słonko, siadaj. Coś ci pokażę. Przeczytaj, co jest na ekranie.
I pokazała mi coś, czego w życiu bym się nie spodziewała: fragment powieści erotycznej. Pod tekstem figurowały liczne komentarze kobiet – każda pisała pod nader sugestywnym nickiem – dzielących się wrażeniami z opisanej sceny, doznaniami, jakie w nich wywołała jej lektura, i opowiadających, czy spróbowały potem czegoś, co pojawiało się w tekście. Gdy któraś odpowiadała, że tak, forum zapełniało się komentarzami z pytaniami, jak było. Oto kompletnie otwarte i nieskrępowane kobiety rozmawiały bez wstydu i z radością o seksie. Patrzyłam na forum poświęcone powieściom erotycznym, a jedną z użytkowniczek była moja babcia!
W moich oczach malowało się wielkie zdumienie, nie byłam w stanie wykrztusić choćby słowa, toteż babcia postanowiła odezwać się pierwsza.
– Kiedy umarł twój dziadek, czułam się bardzo samotnie. Byłam smutna i przybita, apatyczna i nie miałam na nic ochoty. Był wręcz czas, że przyszło mi do głowy, by porzucić Norwegię i przenieść się do was, do Hiszpanii. Lecz wtedy, pewnego dnia na zajęciach z jogi, poznałam fantastyczną kobietę. Tak jak ja, była wdową, tyle że Hiszpanką. Po lekcji wypiłyśmy razem herbatę. Opowiedziała mi, jak trudno było jej z mężem przenieść się do kraju, w którym niczego nie znali, choćby nawet języka; że jedyne, co łagodziło jej ból rozłąki z ziemią ojczystą, to fakt, że była tu z miłością swojego życia. Jej także niełatwo było pogodzić się ze śmiercią swojego Faustino, lecz parę miesięcy po tym, jak odszedł, odkryła coś, co przyniosło jej ulgę, pociechę, a z czasem i sporą rozrywkę: literaturę erotyczną. Pomogła jej wydobyć się z mroku, w którym się pogrążyła, sprawiła, że zaczęła chodzić na prezentacje książek i stała się bardzo zaangażowaną czytelniczką.
Patrzyłam na nią zbaraniała. Moja babcia – forumowiczka i czytelniczka powieści erotycznych. Tego nic nie przebije.
Opowiadała mi w najlepsze, a ja siedziałam cicho jak trusia, możliwe wręcz, że zapomniałam o tym, by oddychać.
– Aby zająć czymś wolne chwile, zapisała się na kurs informatyki. Zakochała się w internecie, który ukazał jej nieskończone możliwości. Postanowiła zrobić coś dla siebie i dla innych kobiet i założyła hiszpańskojęzyczne forum elrinconerotico.com, kącik służący wymianie książek i dzieleniu się opiniami i wrażeniami z lektury. Dzięki temu była zajęta, a na dodatek czuła się odrobinę bliżej Hiszpanii. Tego dnia namówiła mnie, bym też spróbowała, i tak zrobiłam. I faktycznie – moje życie się zmieniło. Może też byś spróbowała? To bardzo proste, rejestrujesz się i już. Jest sekcja z darmowymi książkami do ściągnięcia, może któraś wzbudzi twoje zainteresowanie i sprawi, że spojrzysz na seks z zupełnie odmiennej perspektywy niż ta, którą ci przedstawił ten kretyn z uczelni.
Patrzyła na mnie pytającym, pełnym nadziei spojrzeniem, a ja nie wiedziałam, co zrobić. Czy naprawdę rozmawiałam o tym z własną babcią?
– Daj mi się nad tym zastanowić, okej? W tym momencie jestem w szoku, muszę to przemyśleć. Idę do kuchni umyć naczynia, może mi się przejaśni w głowie.
Odwróciłam się i uśmiechnęłam. Co za kobieta z tej mojej babci!
Tak naprawdę nie musiałam się długo zastanawiać. Co miałam do stracenia? Poza tym, jak mówiła babcia, a nuż dowiem się czegoś nowego albo wręcz raz jeszcze zainteresuję się seksem. Coś w mojej głowie zaskoczyło, być może ciekawość. Był to początek czegoś nie do powstrzymania. Pozostało mi jeszcze osiem miesięcy pobytu w Norwegii, które w pełni wykorzystałam. Zainteresowałam się sportem, intensywnie pracowałam, a do tego przeczytałam wszystkie książki polecone mi przez te cudowne kobiety.
Praca była fantastyczna, ja zaś coraz bardziej nabierałam formy. Wyraźnie wyszczuplałam i teraz nosiłam rozmiar 38–40. Czułam się wspaniale, tak jak to zapowiedziała babcia: byłam zdrowa, silna, a i całkiem ładna, nie ma co ukrywać. Szef był mną zachwycony, ale nie robiłam sobie nadziei na pozostanie w firmie. Brakowało wakatów, tak więc wiedziałam, że niebawem się pożegnamy.
Ostatniego dnia, przed zakończeniem pracy, wezwał mnie do gabinetu.