Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nie codziennie spotyka się tygrysa. A już z pewnością nie tygrysa w garniturze i krawacie, zwłaszcza takiego, który informuje cię, że losy świata spoczywają w twoich rękach.
Tom zawsze czuł się inny niż pozostali mieszkańcy dzielnicy Chinatown w San Francisco. Nie ma jednak pojęcia, jak bardzo się od nich różni, dopóki nie odkrywa, że jest następcą istot władających magią, zwanych Strażnikami. Od stuleci kolejni Strażnicy chronią potężnego talizmanu, który może albo przynieść światu pokój, albo go zniszczyć. Teraz bezpieczeństwo talizmanu jest zagrożone.
Obecny Strażnik – tygrys Pan Hu – ma za zadanie przygotować Toma do starcia z siłami zła. Na szczęście w tej walce mają swoich sojuszników: wyjętą spod prawa smoczycę i psotną małpę. Problem tylko w tym, że Tom wcale nie chce być uczniem tygrysa, a reszcie towarzystwa daleko do zgranej drużyny.
Czy uda im się zjednoczyć siły, zanim będzie za późno? Czy nastolatek, który dopiero uczy się życia , stanie na wysokości zadania?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 176
Tytuł oryginału: The Tiger’s Apprentice
Redaktor prowadzący: Barbara Czechowska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Redakcja: Maria Dobosiewicz
Korekta: Katarzyna Szajowska, Lingventa
Cover art © Fiona Hsieh
Dark clouds © joerngebhardt68/Shutterstock.com
Copyright © 2003 by Laurence Yep. Published by arrangement with Macadamia Literary Agency and Curtis Brown, Ltd.
© for the Polish translation by Ewa Ziembińska
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2023
ISBN 978-83-287-2820-2
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2023
–fragment–
Dla Jessego, czarodzieja piłki nożnej
Wszystkie włoski w wąsach i koziej bródce Pana Hu zadrgały w chwili, gdy miał wejść do swojego sklepiku z antykami, a z zasady ufał własnym wibrysom, kiedy ostrzegały go przed kłopotami na horyzoncie. Udał więc, że szuka klucza, a w tym czasie przygotowywał zaklęcie, które miało mu nadać bojową postać. Nie wymówił tylko ostatniego słowa inkantacji. Dzięki temu, po jego wypowiedzeniu, transformacja dokona się w mgnieniu oka. Czując się przygotowany na wszelkie nieprzyjemne niespodzianki, przekręcił klucz w drzwiach wejściowych i wszedł do środka.
Listonosz wciskał pocztę przez otwór na listy i kiedy Pan Hu przykucnął, żeby wszystko pozbierać, obrzucił czujnym wzrokiem pokój dzienny, ale nikt się tam nie czaił, a jedynym zapachem, który wykrył jego nos, była zwykła woń kurzu.
Odłożywszy korespondencję, ruszył tak cicho, jakby znów przemierzał dżunglę swego klanu. Przemknął między meblami, urnami i osobliwymi bibelotami do mieszkania na tyłach sklepu, gdzie również nie znalazł żadnych intruzów. Lecz mały sejf stał otworem, a jego migotliwa, kosztowna zawartość leżała porozrzucana na podłodze jak śmieci.
To nie zwyczajni złodziejaszkowie obeszli system zabezpieczeń jego sklepu wraz z zaklęciami ochronnymi, ale dlaczego zostawili kosztowności, które przyniosłyby im majątek?
Kiedy się nad tym zastanawiał, kątem oka zauważył blask ekranu komputera. Z przerażeniem zobaczył, że złodzieje otworzyli bazę danych jego klientów z adresami i dokonanymi zakupami. Czyżby włamywacze szukali kolejnych ofiar?
Powściągając gniew, podnosił po kolei z podłogi każdy pierścień, naszyjnik i broszkę, porównywał ze spisem w komputerze, po czym chował z powrotem do sejfu. Po piętnastu minutach metodycznego sprawdzania odkrył, że brakuje jednego jaja Fabergé, stworzonego dla cara Rosji. Wykonane ze złota i emalii dzieło sztuki było warte miliony, ale równie cenna była wysadzana diamentami tiara, która leżała obok jego buta. Cóż takiego wyjątkowego miało w sobie jajo Fabergé, że stało się bardziej pożądane od tiary?
Skradziono także niedużą jadeitową figurkę jajowatej góry. Wykonana w okupowanej Japonii, była warta co najwyżej tysiąc pięćset dolarów, ułamek wartości jaja Fabergé. Jedyne, co je łączyło, to kształt.
I właśnie ten fakt spowodował, że wibrysy Pana Hu zjeżyły się, jakby poraził go piorun.
Nie, nie, nie! – pomyślał. Przecież nie mogli tego szukać tutaj, prawda?
Próbując rozwiać tę straszną wątpliwość, rozszerzył poszukiwania o kolejne jajowate przedmioty i odkrył, że z pokoju dziennego zniknęła oprawiona w ramkę wiktoriańska sylwetka Humpty Dumpty’ego oraz bukowe jajko do cerowania z lat pięćdziesiątych. Ustalenie, co zginęło, zajęłoby mu wiele dni, ale był przekonany, że każdy skradziony przedmiot będzie w jakimś stopniu przypominać jajo.
Oprócz zwykłych antyków w sklepie można było dostać również wyjątkowo rzadkie magiczne przedmioty. Czy złodzieje liczyli, że w tej przypadkowej zbieraninie łupów znajdą największy na świecie skarb, coś niewiarygodnie starego, coś, co może odmienić losy całego świata? Przez tysiąclecia ludzie i potwory szukali tego w Chinach. Niedobrze, że poszukiwania przeniosły się teraz za ocean, do miejsc takich jak San Francisco.
Co gorsza, nazwisko jego dawnej nauczycielki, Pani Lee, znajdowało się na liście klientów, którą przejrzeli złodzieje. Przeklinał się za to, że nie wykasował wszystkich zapisów łączących ją ze sklepem. Regularnie kupowała zaklęte przedmioty od jego wuja, poprzedniego właściciela, i choć żaden z tych przedmiotów nie był tym, czego szukali złodzieje, możliwe, że włamią się do jej domu, żeby sprawdzić, co jeszcze ma w swojej kolekcji.
Odkąd Pan Hu odziedziczył sklep wuja i wrócił do miasta, nie zdobył się na to, by ją odwiedzić. Pani Lee kiedyś była dla niego zastępczą matką i mentorką. Nie chciała, żeby odchodził walczyć w wojnie swojego klanu. Twierdziła, że praktyki, które u niej odbywał, były ważniejsze niż wszelkie zobowiązania wynikające z więzów krwi, ale ku jej głębokiemu rozczarowaniu Pan Hu upierał się, że honor nakazuje mu odejść. W rezultacie nie rozstali się w najlepszych stosunkach.
Miał nadzieję, że jego obawy są nieuzasadnione. Pani Lee chroniła swój dom za pomocą potężnej magii i złodziejom nie byłoby łatwo zakłócić jej spokoju, lecz mimo wszystko powinien ją uprzedzić, żeby zachowała czujność.
Właśnie próbował się do niej dodzwonić. Bał się, a jednocześnie bardzo chciał znów usłyszeć jej chłodny głos, ale telefon stacjonarny był zajęty, a na liście klientów nie było jej numeru komórkowego.
Więc pół godziny później, kiedy wszystko znalazło się z powrotem w sejfie, a on rzucił jeszcze silniejsze czary ochronne, znów spróbował zadzwonić, jednak telefon wciąż był zajęty. Wówczas Pan Hu uznał, że Pani Lee pewnie używa linii telefonicznej do połączenia komputera z internetem.
Będzie musiał ją ostrzec osobiście.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz