Umówmy się na randkę - Sheri WhiteFeather - ebook

Umówmy się na randkę ebook

Sheri Whitefeather

3,5
11,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

“- Często o tobie myślałam. Pewnie nie powinnam tego mówić, ale wyobraziłam sobie, że dziś zabiorę cię z sobą do domu. - Czy to zaproszenie? - Nie wiem. Wiem tylko, że ta myśl do mnie powraca. - Może to kolejna fantazja, jak te z młodości. - Tak, z pewnością. Chociaż mogłoby to być ekscytujące...”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 166

Rok wydania: 2023

Oceny
3,5 (4 oceny)
1
0
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Sheri WhiteFeather

Umówmy się na randkę

Tłumaczenie:

Katarzyna Ciążyńska

Tytuł oryginału: Out of the Friend Zone

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2022

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2022 by Katherine Garbera

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-073-8

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Bailey Mitchell rozejrzała się po sali balowej w słynnym Beverly Hills Hotel urządzonym w stylu art deco. Salę zapełniali jej rówieśnicy. Dla kogoś, kto jej nie znał, Bailey mogła uchodzić na spokojną i opanowaną. Miała na sobie elegancką małą czarną, włosy spięte w modny kok. Tymczasem tak bardzo się denerwowała, że nie była w stanie normalnie oddychać.

Przyszła na spotkanie swojego rocznika z liceum piętnaście lat po maturze. Bailey była uznaną scenarzystką, niezależną i samodzielną, a tymczasem czuła się tu jak nastolatka, którą znów można zastraszyć. Plakietka z nazwiskiem nie pomagała. Nie znosiła swojego zdjęcia z klasy maturalnej, a teraz miała je przypięte na piersi.

Czy tylko ona zjawiła się tu sama? A może tylko ona czuła się samotna? Żałowała, że Margot, jej najlepsza przyjaciółka, wyjechała. Na szczęście zdąży na drugi dzień spotkania, na piknik w Griffith Park. Tego wieczoru Bailey występowała solo.

Powiedziała sobie wcześniej, że musi tu przyjść, stawić czoło przeszłości, pokazać tym dupkom, którzy ją zastraszali, że nie będzie chowała się po kątach. Tymczasem właśnie stała w kącie, sącząc chardonnay. Co prawda dopiero przyjechała. Czy zostanie na kolację?

Oczywiście, że tak, inaczej nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Miała nadzieję, że nie zacznie się jąkać, gdy już otworzy usta. To się zaczęło w liceum, kiedy się z niej wyśmiewano. Chodziła na liczne terapie, mimo to pod wpływem stresu jąkanie powracało.

Zlustrowała tłum, szukając wzrokiem Wade’a Butlera. Był na liście gości, widziała, że potwierdził obecność. W szkole poza Margot był jej jedynym sojusznikiem. Z niego też się podśmiewano, więc zwykle trzymał się na uboczu. Był geniuszem komputerowym, który przychodził jej na ratunek, gdy zauważył, że ktoś jej dokucza. Nosił długi czarny płaszcz i wojskowe buty.

Dzieciaki w innych szkołach też się tak ubierały, taka panowała wówczas moda. W ich prywatnej szkole wydawało się to nie na miejscu. W ostatniej klasie został aresztowany za włamanie się na strony FBI. Zyskał dostęp do ich plików i przy okazji rozwikłał kilka nierozwiązanych dotąd spraw związanych z cyberprzestępstwami.

Niestety na FBI nie zrobiło to wrażenia. Wade miał wtedy osiemnaście lat, więc jako dorosły spędził pięć lat w więzieniu. W tej chwili był programistą komputerowym, konsultantem do spraw bezpieczeństwa w sieci oraz mówcą. Sławnym miliarderem. Jak to się w życiu plecie! Teraz nawet FBI korzystało z jego usług.

Bailey nie widziała go od dnia, gdy wyprowadzono go w kajdankach, choć ostatnio czytała o nim w sieci i w magazynie Entrepreneur. Sądząc ze zdjęć, Wade się zmienił. Zamiast obszernego płaszcza i glanów nosił modne garnitury. Wyglądał świetnie.

Bailey nadal szukała go wzrokiem. W sali nie brakowało eleganckich mężczyzn. Beverly West Academy, w skrócie Bev West, zaliczała się do najlepszych prywatnych szkół w Los Angeles. Większość uczniów pochodziło z zamożnych rodzin. Wade nie był wówczas ani bogaty, ani biedny. Należał do tych, których rodzice musieli coś poświęcić, by posłać dziecko do tej szkoły. Swoją drogą niewiele wiedziała o jego rodzinie, poza tym, że jego matka zmarła, zanim trafił do Bev West, i wychowywał go ojczym.

Rzadko mówił o sobie. Czasami jadał lunch z Bailey i Margot, zwykle jednak siedział pochylony nad komputerem. Poza szkołą się nie widywali.

Nagle Bailey poczuła, że ktoś zbliża się do niej od tyłu. Pewnie facet. Jeden z tych chłopaków, którzy próbowali umówić się z nią na randkę, by poznać jej matkę uważaną za symbol seksu. Zwykle to dziewczyny jej dokuczały, za to wielu chłopców wprawiało ją w zakłopotanie.

Zakręciła się na pięcie i stanęła twarzą w twarz z Wade’em. Gdy się uśmiechnął, omal się nie rozpłynęła. Był przystojny i dobrze zbudowany, jego rysy nabrały męskości. Jasnobrązowe włosy zgodnie z modą zaczesywał do tyłu, ale to szare oczy z zielonymi plamkami zwracały jej uwagę.

- Cześć, Baily – powiedział. – Kawał czasu.

- Cześć, Wade. – Z trudem łapała oddech. Wade miał na sobie ciemny garnitur, a na nadgarstku wysadzany brylantami zegarek. W ręce trzymał kieliszek z wódką albo tequilą. – Cieszę się, że tu jesteś.

- Ja też się cieszę, że cię widzę. – Patrzył na nią z wyraźną aprobatą. – Wyglądasz olśniewająco.

- Dziękuję, tobie też nic nie brakuje. – Nie wiedziała, co powiedzieć. Kiedyś się w nim podkochiwała. – Co u ciebie?

- Poza tym, że poddano mnie resocjalizacji? – Wzruszył ramionami. – Mam nadzieję, że nie pokażą zdjęcia policyjnego, jak zrobią pokaz slajdów. To nie było moja najlepsza chwila.

- A ja mam nadzieję, że nie pokażą tego koszmarnego zdjęcia, które zrobiła mi Shayla Lewis. Potem wysłała je mejlem do znajomych, żeby przesłali je dalej. – Dziś pisaliby esemesy, wówczas bardziej popularne były mejle. Na zdjęciu Shayli Bailey przebierała się w sali gimnastycznej i widać było fragment pupy. – Nie było tam mojej twarzy, ale Shayla postarała się, żeby wszyscy wiedzieli, że to ja. – Skrzywiła się. – Czemu ja ci to mówię? Na pewno je widziałeś?

- Nie, nikt mi tego nie przysłał.

- Mogłeś się włamać do komputera Shayli. – Dla niego to byłaby pestka.

- Nigdy nie brałbym udziału w czymś, co miałoby cię upokorzyć.

Te słowa ją poruszyły.

- Dziękuję. Wiele nie straciłeś. Nie jestem dziewczyną z plakatu, jak moja mama. – W tym właśnie rzecz. Bailey dokuczano, ponieważ jej matkę, sławną aktorkę, uznano za jedną z najseksowniejszych kobiet na świecie. Bailey była nieśmiała i niezręczna.

- Czy Shayla dziś tu jest? Jeśli tak, powinnaś jej zrobić kompromitujące zdjęcie i je upublicznić – zasugerował.

- Jest, zauważyłam ją, jak brałam identyfikator. Należy do komitetu organizacyjnego.

Wade zerknął na środek sali, gdzie zbierali się koledzy.

- Nie widzę jej. Jest stara, brzydka i ma brodawki?

Bailey się zaśmiała.

- Jest atrakcyjna jak zawsze. Stworzyli z mężem męską markę odzieżową, która odniosła sukces.

- Przypomnij mi, żebym nigdy nie nosił ich ciuchów. Czemu się tu kryjemy, zamiast uczestniczyć w koktajlu?

- Mam koktajl. – Wypiła łyk. – Ty też.

- Racja. Pewnie stojąc w kącie, jesteśmy jak para z balu maturalnego.

Czy to znaczy, że może pocałować go na dobranoc? Zawsze chciała to zrobić.

- Gdybyś nie zauważył, to jest szkolne spotkanie, nie bal maturalny.

- Tak, nie było mnie wtedy. A ty poszłaś?

- Nie, też nie. – Tyle że on siedział w więzieniu, więc miał lepszą wymówkę. – Nikt mnie nie zaprosił, a ja i tak nie miałam ochoty iść. Zanim dołączymy do reszty, chcę ci coś powiedzieć. Zakładam organizację non-profit.

- Prosisz mnie o donację? – Uniósł brwi.

- Tak. Słyniesz z filantropii. – Czytała o tym, ile dobrych rzeczy zrobił. – Zaniedbałabym swoje obowiązki, gdybym cię nie poprosiła. Ale pomyślałam też, że powinnam to zrobić, zanim dołączymy do tych, którzy nam dokuczali.

- Czemu? Masz zamiar walczyć ze znęcaniem się nad słabszymi?

- Tak. To będzie Fundacja „Uwolnij swoje serce”. Tworzę forum online, gdzie ludzie mogą się podzielić swoimi historiami, połączyć się z innymi, którzy przeżywają trudne chwile albo przeprosić tych, których skrzywdzili. Chcę też otworzyć centrum edukacyjne i zorganizować miejsce, gdzie nękane dzieci będą mogły bezpiecznie się spotykać.

- Oczywiście, że na to wpłacę. Zachęcę też innych, jeśli chcesz.

- Dziękuję, wspaniale byłoby to nagłośnić. – Puls jej przyspieszył. – Będziesz na jutrzejszym pikniku? Może wtedy jeszcze o tym porozmawiamy.

- Jasne. Nie wybierałem się co prawda, ale możemy się tam spotkać. Mieszkam w Bay Area, jutro lecę do domu. Już dawno wyniosłem się z LA.

- A ja wciąż tu mieszkam. Na Laurel Canyon. Wiem, że się wyprowadziłeś. Na twoich profilach w mediach społecznościowych wymieniasz San Francisco jako miejsce zamieszkania. – W części Pacific Hights znanej jako Billionaires Row. Wade sąsiadował z innymi gigantami nowoczesnych technologii.

Spojrzał znów na salę. Mimo upływu lat ci, którzy byli dawniej popularni, trzymali się razem. Królowa spotkania, otoczona przez dawny dwór, miała papierową koronę, którą ktoś dla żartu włożył jej na głowę.

- Rozmawiałaś o fundacji z komitetem organizacyjnym?

- Nie. Jeszcze tego nie upubliczniłam. Kiedy fundacja zacznie działać, mam zamiar napisać o swoich doświadczeniach. Niektóre szczegóły zachowam dla siebie. Przyszłam tu, żeby pokazać, że nie jestem tchórzem. – Urwała, by zebrać myśli. – Wiedz, że twoja słynna hojność nie jest jedynym powodem, dla którego chciałam cię zobaczyć. Chciałam się spotkać z bohaterem moich szkolnych lat. Tylko ty stawałeś w mojej obronie.

Naskoczył nawet na Randalla Kincaida, wulgarnego chłopaka, który z niej pokpiwał. Pchnął go na szafkę, co skończyło się bójką. Jak na chudzielca zadał mu niezły cios.

- Przeze mnie zostałeś na dwa tygodnie zawieszony.

- Ojczym się na mnie wściekł. Martwił się, że mogę mieć przez to problem z dostaniem się do college’u. Ja się tym nie przejmowałem. Miałem więcej czasu na zaplanowanie kolejnego kroku Banity.

Banita był jego nastoletnim alter ego i pseudonimem, jakiego używał, gdy włamywał się na konta FBI, i na blogu, gdzie przechwalał się, że rozwiązał ich nierozwiązane sprawy.

- Nawet nie wiesz, jacy byliśmy zszokowani, kiedy się okazało, że to ty – powiedziała. Legenda Banity urosła wtedy do rozmiarów eposu. – Niektórzy z tych, którzy ci dokuczali, byli fanami Banity. Nie mieli pojęcia, że haker, którego podziwiają, to właśnie ty.

- Nikt się nie zorientował poza agentami FBI, którzy w końcu mnie dopadli. Teraz to już nieważne. – Zamieszał drinka. – Już nie jestem tamtym chłopakiem.

- Masz wciąż wytatuowany na nadgarstku kod komputera? – Trudno to było dostrzec pod długimi rękawami koszuli i marynarki.

Uniósł rękę, diamenty w zegarku złapały światło.

- Mam. – Spojrzał na jej krótką sukienkę. – Ty nie ukrywasz żadnych tatuaży?

Potrząsnęła głową. Żałowała, że nie wytatuowała całego ciała, by się przed nim pochwalić. Nagle poczuła chęć, by zabrać go z sobą do domu i do łóżka.

Poważnie? Naprawdę coś takiego chodzi jej po głowie? Nie miała zwyczaju wdawać się w bezsensowne romanse. Miała dotąd tylko paru kochanków. Zawsze z rozwagą podchodziła do seksu, a teraz z Wade’em chciała zaszaleć.

- Chyba powinniśmy wejść do jaskini lwa – powiedział. – Zaraz otworzą bufet. DJ szykuje sprzęt. Pewnie puści muzykę naszej młodości.

Bailey z trudem odsuwała od siebie nieprzystojne myśli.

- Playlistę, którą zapamiętamy na zawsze.

- Zgadza się. – Wyciągnął rękę. – Idziemy?

Wzięła go pod ramię, wciąż walcząc z zakazanymi emocjami. Nigdy nie spełniła swego marzenia, by go pocałować, a teraz pragnęła się z nim kochać.

Wade z przyjemnością patrzył na Bailey. W bufecie nałożyła sobie pełny talerz. Mimo to był przekonany, że jej oczy są większe niż żołądek. Zauważył też, że próbowała każdego dania niczym krytyk kulinarny.

Siedzieli przy stoliku z dawnymi kolegami, którzy w szkole traktowali ich normalnie, skupiali się na nauce i unikali konfrontacji. Ci, którzy ich krzywdzili, zajmowali miejsca po drugiej stronie sali, robili dużo szumu i niezliczone selfie.

Wade nie rozumiał, dlaczego na swoją ofiarę wybrali Bailey. Jakie to miało znaczenie, że jej matka była gwiazdą? Połowa rodziców ich kolegów była związana z przemysłem filmowym. Bailey była cichą i spokojną dziewczynką. Shayla Lewis i Randall Kincaid zadawali sobie wiele trudu, by jej dokuczyć, przez nich zaczęła się jąkać. Pamiętał, jak starała się mówić przy nich normalnie.

Dla Wade’a zawsze była piękna. Jej długie jasne włosy i duże niebieskie oczy nadal robiły na nim wrażenie.

Jej pomysł stworzenia fundacji walczącej z nękaniem uważał za znakomity. Bailey wykorzystała swoją energię na coś pozytywnego, on też starał się to robić. Jednak powrót do LA i przypomnienie wczesnej młodości go przytłoczyło. Nie tyle wspomnienie bycia ofiarą, ile rodzinna tajemnica, którą w sobie nosił.

Kiedyś był normalnym dzieciakiem. Po śmierci matki, gdy poznał prawdę na temat biologicznego ojca, stał się odludkiem. Wyśmiewano się z niego, nazywając go dziwakiem. Jedyną ucieczką przed bolesną rzeczywistością był komputer i przeistaczanie się w Banitę.

Nachylił się do Bailey i szepnął:

- Muszę ci coś wyznać. Włamałem się do komputera Shayli.

- Więc jednak widziałeś moje zdjęcie?

- Nie, ale trochę jej namieszałem w plikach. Usunąłem nawet jej prace semestralne. Uznałem, że po tym, co ci zrobiła, zasłużyła na to.

- O mój Boże, Wade. – Bailey odłożyła widelec. – Doceniam to, ale dwa minusy nie tworzą plusa.

- Wiem. To nie byłem ja, to Banita.

Ich oczy się spotkały. Wade prawie nie słyszał toczących się wokół rozmów, dźwięki muzyki też gdzieś odpłynęły. Całą uwagę skupił na Bailey. Kiedyś chciał się z nią spotykać, lecz brakowało mu odwagi, by zaprosić ją na randkę. Może teraz się uda? Tyle że nie zamierzał się wiązać. Nie unikał kobiet, ale jego romanse były dyskretne. Chronił swoją prywatność. Nie potrafił odgadnąć, jak podchodzi do tego Bailey.

- Lubisz grzyby? – spytała po chwili.

- Czemu pytasz? – Spojrzał na nadziewaną szpinakiem pieczarkę, którą jadła. – Czy te są halucynogenne?

- Mam nadzieję, że nie. Zjadłam już dwa. Pomyślałam, że powinieneś spróbować. Nie widzę ich na twoim talerzu.

- Lubię grzyby.

- Spróbuj. – Podsunęła mu widelec do ust. – Ostrożnie, jest gorący.

Nie tak gorący, jak fakt, że go karmiła. Podała mu drugi kęs, a gdy skończyli, wyobraził sobie, że właśnie przeżył gorący romans z dziewczyną swoich chłopięcych marzeń.

- Smaczny? – spytała.

- Tak. – Nie powinien posuwać się myślą za daleko. By nie stracić głowy, sięgnął po serwetkę i zaczął słuchać muzyki. Grali „Bulwar niespełnionych marzeń” zespołu Green Day. Piosenkę o samotności. Czy to znak?

- To był mój hymn w liceum – wyznała Bailey.

- Mój też. – Słuchał jej setki razy, siedząc samotnie w zaciemnionym pokoju. Ojczym, dyrektor handlowy o imieniu Carl, wciąż mu powtarzał, by wpuścił do pokoju słońce. Ostatecznie to Carl wyjawił mu prawdę na temat jego biologicznego ojca.

- Wiele nas wtedy łączyło. – Bailey westchnęła.

Nie był pewien, czy Bailey ma rację, poza tym, że oboje byli ofiarami. Chyba że ona też coś ukrywała. Gdy on zakończył wędrówkę ścieżkami przeszłości, nie oglądał się za siebie. Zrobił wszystko, by chronić swój sekret.

Bailey zerknęła na niego. Podobało mu się, jak luźne kosmyki otaczały jej twarz. Włosy spięła w niedbały kok. Gdyby nie oryginalne spinki, wyglądałaby, jakby właśnie wstała z łóżka. Nie wiedział, czy trzymają kok na miejscu, czy są ozdobą. Chętnie by je zdjął, by się o tym przekonać. Może później poprosi ją do tańca.

- Zdziwiłem się, że przyszłaś tu sama. Sądziłem, że będziesz z Margot. W szkole trzymałyście się razem. Widziałem na Instagramie, że zaręczyła się z twoim bratem. A może za niego wyszła.

Spojrzała na niego rozbawiona.

- Śledzisz mnie i moją rodzinę w sieci?

- Nikogo nie śledzę. Oglądałem tylko zdjęcia. Chciałem tylko dowiedzieć się czegoś o tobie przed spotkaniem.

- Czemu mnie po prostu nie obserwujesz?

- Mogę ci zadać to samo pytanie. Ty też mnie nie obserwujesz, a mimo to grzebałaś w moich kontach w necie. Nieważne. Ludzie wciąż się podglądają.

- To prawda, ale ja jestem zwykłym użytkownikiem, który czuje się zagubiony, ilekroć format się zmienia, nie takim specjalistą jak ty.

- Jeśli znów poczujesz się zagubiona, zadzwoń do mnie. – Miał pretekst, by jej podać numer swojego telefonu.

Wpisała go do swojego i odwdzięczyła się numerem. Gdyby zrobili to w liceum, może zaczęliby umawiać się na randki. Czy to nie skomplikowałoby ich sytuacji?

- Zastanawiam się, czy przyznać się Shayli, że włamałem się do jej komputera – powiedział Wade.

- Po co miałbyś to robić?

- Powiedziałaś, że dwa minusy nie dają plusa. – Zmarszczył czoło, wracając do wspomnień. – Bardzo chciałem bronić twojego honoru, ale nie musiałem zniżać się do jej poziomu.

- Nie wydaje mi się, żeby czegoś żałowała. Wiem teraz o wiele więcej niż wtedy, kiedy byliśmy młodsi. Podejrzewam, że w jej życiu stało się coś, co spowodowało takie zachowanie.

- Trudno powiedzieć, skąd w niej było tyle okrucieństwa. Ja z kolei uważałem się za pożytecznego hakera. Odkryłem bezbronność FBI, przechwalając się, jak łatwo dostać się do ich systemu. Zabawne, bo kiedy mnie aresztowali, nie widziałem w swoim działaniu nic złego. Myślałem, że powinni być mi wdzięczni.

- Teraz cię doceniają. – Lekko się uśmiechnęła. – Jesteś jednym z topowych konsultantów w swojej dziedzinie. Może powinnam napisać o tobie scenariusz.

Serce zabiło mu mocniej. Ostatnia rzecz, jakiej sobie życzył, to aby Bailey grzebała w jego życiorysie.

- Traciłabyś czas. Nikt nie chciałby oglądać takiego filmu.

- Mógłbyś być interesującym bohaterem, ale musiałbyś mi pomóc w pisaniu.

Czyli nigdy do tego nie dojdzie, pomyślał. Nigdy by nie zaryzykował. Dość, że ofiary ojca zostały bohaterami programu telewizyjnego, podczas którego zastanawiano się, kto oddał im pieniądze ukradzione przez jego ojca.

Bailey spojrzała na swój talerz.

- Za dużo sobie nałożyłam. Chcesz trochę?

- Nie, dzięki. Mam dość.

Muzyka umilkła.

- Co się stało?

- Przygotowują pokaz zdjęć, spójrz, kto go zapowie.

Wade zobaczył idącą na podwyższenie Shaylę. Sunęła po parkiecie jak królowa balu.

- Założę się, że sama wyznaczyła się do tej roli.

- Zawsze była mistrzynią ceremonii.

- Tak, cóż, zanim ten wieczór się skończy, porozmawiam z nią. Przyznam się, co zrobiłem, ale powiem też, że nie zapomniałem, co zrobiła tobie.

- Wystąpisz w moim imieniu?

- Miałem nadzieję, że do mnie dołączysz. Może to będzie dla niej motywacja, żeby cię przeprosić, a przynajmniej okazać skruchę. Choć tyle jest ci winna.

Bailey wciągnęła powietrze.

- A może byśmy razem do niej podeszli?

- Nie przyszliśmy tu po to, żeby zniknąć w tle. – Spojrzał jej w oczy. – Przyszliśmy, żeby pokazać, że jesteśmy silni. Mądrzy, seksowni i dorośli.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY