Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Najpopularniejsza powieść Juliusza Verne’a.
Głównym bohaterem jest angielski dżentelmen – PhileasFogg, stateczny, bogaty choć skromny samotnik. Zakłada się o 20.000 funtów szterlingów ze swoimi znajomymi, że objedzie świat wokołow ciągu 80 dni. W podróż rusza z nowo najętym francuskim służącym. Po piętach drepcze im angielski detektyw – Fix, który jest przekonany, że Fogg jest sprawcą kradzieży znacznej kwoty pieniędzy z londyńskiego banku.
Podróż odbywa się za pomocą wielu środków lokomocji, urozmaicona jest przygodami, które przeszkadzają w punktualnym dotarciu do celu.
Kiedy Vernepisał swoją powieść, okrążenie świata w 80 dni było imponującym osiągnięciem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 228
Projekt okładki i stron tytułowych: Anna DamasiewiczRedaktor prowadzący: Agata Paszkowska-PogorzelskaRedaktor techniczny: Agnieszka MatusiakKorekta: Bogusława Jędrasik
Tekst polski na potrzeby niniejszego wydania zaczerpnięto z domeny publicznej. Tłumacz tekstu nieznany.
Copyright © by Dressler Dublin Sp. z o.o., Ożarów Mazowiecki 2019
Zapraszamy na stronę Wydawnictwawww.bellona.pl
Księgarnia internetowawww.swiatksiazki.pl
Dołącz do nas na Facebookuwww.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona
Wydawnictwo Bellona ul. J. Bema 87 01-233 Warszawa tel. +48 22 620 42 91
Dystrybucja Firma Księgarska Olesiejuk Sp. z o.o. 05-850 Ożarów Mazowiecki ul. Poznańska 91 e-mail: [email protected] tel. 22 733 50 10www.olesiejuk.pl
ISBN 978-83-11-15665-4
W roku tysiąc osiemset siedemdziesiątym drugim dom pod numerem siódmym przy Saville Row, Burlington Gardens, w którym w roku tysiąc osiemset czternastym zmarł Sheridan, był zamieszkany przez Phileasa Fogga, członka londyńskiego klubu „Reforma”[1], osobistość wybitną i wielce oryginalną.
Będąc synem słynnego mówcy angielskiego, Phileas Fogg był istotą zagadkową, o której, oprócz tego, że odznaczał się elegancją i urodą, nic więcej nie wiedziano. Mówiono, że jest podobny do Byrona, naturalnie tylko z budowy głowy. Był to Byron z wąsami i faworytami[2]; Byron niepodlegający żadnym cierpieniom, który mógłby żyć sto lat, zupełnie się nie starzejąc.
Anglik od pierwszego rzutu oka, Phileas Fogg nie wyglądał jednakże na londyńczyka. Nie widziano go nigdy ani na giełdzie, ani w banku, ani w żadnym kantorze w City. Nigdy na kanałach lub portach londyńskich nie ukazały się jego statki. Człowiek ten nie należał do żadnego komitetu administracyjnego; nie był ani kupcem, ani przemysłowcem, ani też rolnikiem. Nie zajmował się żadnymi instytucjami publicznymi: ani instytucją królewską Wielkiej Brytanii, ani londyńską, ani instytucją rękodzielników, ani instytucją literacką Wschodu, ani instytucją prawa, ani nawet sztuk pięknych i nauk, będącej pod opieką Jej Królewskiej Mości. Nie należał wreszcie do żadnego stowarzyszenia, których tak wiele posiada stolica Anglii, zaczynając od Stowarzyszenia Harmonica aż do Stowarzyszenia Entomologicznego, założonego w celu wyniszczenia szkodliwych owadów. Phileas Fogg był członkiem klubu „Reforma” i na tym się jego działalność kończyła. Niech nikogo to nie dziwi, że osoba tak zagadkowa została zaliczona do członków tego poważnego stowarzyszenia. Przyjęto go dzięki poleceniu braci Baringów[3], u których miał otwarty kredyt.
Czy Phileas Fogg był bogaty? Niewątpliwie. Ale w jaki sposób zdobył majątek, o tym najbardziej wtajemniczeni nie wiedzieli; a do niego samego nikt nie ośmielił się zwrócić z podobnym pytaniem.
Nie był rozrzutny ani też skąpy, gdyż chętnie spieszył z datkami, gdy szło o rzecz szlachetną lub użyteczną. Czynił to zwykle po cichu, bezimiennie. Phileas Fogg nie należał do ludzi towarzyskich. Mówił bardzo mało i wydawał się osobnikiem nader tajemniczym. Czy pan Fogg kiedyś podróżował? Tak należałoby przypuszczać, gdyż nikt nie znał lepiej od niego wszystkich części świata. Nie było miejsca, nawet najbardziej oddalonego, o którym by nie mógł udzielić szczegółowych objaśnień. Nieraz w kilku słowach, krótko i jasno wypowiedzianych, zbijał krążące w klubie wiadomości o zaginionych podróżnikach. Wynajdywał prawdziwe przyczyny i jego słowa zwykle się sprawdzały, jak gdyby był jasnowidzem. Faktem jednak było, że w ciągu wielu lat pan Fogg nie opuszczał Londynu. Nigdzie też nie bywał i ci, co go znali bliżej, utrzymywali, że odbywał codziennie tylko jedną drogę, a mianowicie z domu do klubu, a z klubu do domu.
Jedyną jego rozrywką było czytywanie dzienników i grywanie w wista[4]. Grywał zazwyczaj szczęśliwie, a wygraną przeznaczał na cele dobroczynne. Gra sama przez się wydawała mu się walką, w której przeszkody pokonywał z niewzruszonym spokojem, cechującym całą jego naturę. O jego rodzinie nie wiedziano nic ani też o krewnych i przyjaciołach; mieszkał samotnie we własnym domu przy Saville Row; do usługi miał jednego służącego. Obiad i śniadanie spożywał w klubie, samotnie, o jednej i tej samej godzinie, na jednym i tym samym miejscu, nie zwracając uwagi na otoczenie. Dziesięć godzin doby spędzał u siebie, dokąd wracał zwykle o północy, resztę zaś czasu w klubie. Miał tam wyjątkowe względy. Wybierano dla niego najlepsze potrawy, które podawano na najwykwintniejszej porcelanie i najcieńszym obrusie. Wytworne wina podawano mu w najdroższych kielichach. Jeżeli życie prowadzone w ten sposób można nazwać dziwacznym, to dziwaczność ta, trzeba przyznać, była bardzo wygodna.
Dom przy ulicy Saville Row, chociaż nie był urządzony ze zbytkiem, posiadał jednak wszelkie wygody. Od swego jedynego służącego pan Fogg wymagał punktualności i niezwykłej sumienności. Tego właśnie dnia, a było to drugiego października, odprawił Jamesa Forstera, ponieważ ten podał mu wodę do golenia o trzy stopnie za chłodną. Oczekiwał właśnie przybycia nowego służącego, który miał się zjawić pomiędzy jedenastą a wpół do dwunastej.
Phileas Fogg, z rękoma opartymi na kolanach, z głową podniesioną, śledził wskazówki zegara, pokazującego godziny, minuty, sekundy, dni i pory roku. Gdy zegar wybił oznaczoną godzinę, pan Fogg powstał, by udać się do klubu. W tej chwili zapukano do drzwi. Był to zwolniony ze służby James Forster.
– Przyszedł nowy służący – oznajmił.
W drzwiach ukazał się człowiek lat mniej więcej trzydziestu.
– Jesteś Francuzem i nazywasz się John? – spytał go Phileas Fogg.
– Nazywam się Jan, do usług – odrzekł nowo przybyły – Jan Obieżyświat. Sądzę, że jestem uczciwym człowiekiem, panie, i uprawiam kilka rzemiosł. Byłem wędrownym śpiewakiem, ujeżdżaczem cyrkowym, linoskoczkiem, później zostałem nauczycielem gimnastyki, a następnie, by się stać pożyteczniejszym dla społeczeństwa – sierżantem. Pięć lat minęło od chwili, gdy opuściłem Francję, a chcąc zakosztować życia rodzinnego, zostałem lokajem w Anglii. Obecnie jestem bez pracy i dowiedziawszy się, że u pana wakuje posada, przyszedłem ofiarować swoje usługi.
– Podobasz mi się, Obieżyświecie. Polecono mi cię. Czy znasz moje wymagania?
– Tak, panie.
– Dobrze więc, która teraz godzina?
– Jedenasta dwadzieścia dwie – odpowiedział Obieżyświat, wyciągając z kieszeni olbrzymi srebrny zegarek.
– Twój zegarek się spóźnia – oznajmił pan Fogg.
– Wybacz panie, ale to niemożliwe.
– Spóźnia się o cztery minuty. Mniejsza z tym, wystarczy, że zapamiętasz różnicę. Od tej więc chwili, to jest w środę, drugiego października tysiąc osiemset siedemdziesiątego drugiego roku, o godzinie jedenastej dwadzieścia dziewięć rano, przyjmuję cię do służby.
Rzekłszy to, pan Fogg wstał, włożył kapelusz na głowę i wyszedł bez słowa.
Obieżyświat niebawem usłyszał dwukrotne trzaśnięcie drzwiami. Pierwsze oznajmiało wyjście jego nowego pana, drugie zaś jego poprzednika, Jamesa Forstera.
Obieżyświat pozostał sam w mieszkaniu.
1klub „Reforma” – londyński klub dżentelmenów o liberalnych poglądach politycznych, zał. w 1836 roku.
2faworyty (daw.) – bokobrody.
3bracia Baringowie – tu: Barings Bank, najstarszy brytyjski bank inwestycyjny, założony przez kupiecko-bankierską rodzinę Baringów; istniał w latach 1762–1995.
4wist – gra karciana dla czterech osób, poprzednik brydża.
„Na honor – pomyślał sobie Obieżyświat, trochę zbity z tropu – u pani Tussaud widziałem osoby bardzo podobne do mego nowego pana”.
Trzeba dodać, że „osoby” pani Tussaud były to figury woskowe, łudząco naśladujące żywych ludzi.
Podczas krótkiej rozmowy Obieżyświat badał swego nowego pana. Był to mężczyzna liczący około czterdziestu lat, o wyglądzie szlachetnym, słusznego wzrostu, niezbyt otyły, o blond włosach i faworytach, o twarzy bladej i pięknych zębach. Odznaczał się równowagą umysłu, spokojny, flegmatyczny, z okiem jasnym, badawczym, był typowym Anglikiem o zimnej krwi, tak często spotykanym w Zjednoczonym Królestwie.
W każdym położeniu zachowywał równowagę. Oszczędzał swoje siły fizyczne. Wybierał zawsze najkrótszą drogę, unikał wszelkich zbytecznych ruchów, nigdy się niczym nie przejmował ani nie wzruszał. Nigdy się nie spieszył, zawsze przychodził w porę. Żył samotnie, z dala od stosunków społecznych.
Co do Jana, zwanego Obieżyświatem, był to paryżanin z krwi i kości, od pięciu lat mieszkał w Anglii, pełnił obowiązki lokaja, na próżno poszukując pana, do którego mógłby się przywiązać. Obieżyświat nie miał nic wspólnego z Frontinem lub Mascarillem[5], typem śmiesznego lokaja o chudych plecach i zadartym nosie. Był to chłopak poczciwy, o miłej powierzchowności, wydatnych ustach, dobry i uczynny. Oczy miał niebieskie, cerę zdrową, twarz dość pełną, pierś szeroką i muskuły doskonale wyćwiczone przez gimnastykę. Włosy miał bujne, koloru ciemnego. Podczas gdy starożytni rzeźbiarze znali dwadzieścia osiem sposobów układania włosów Minerwy, on miał tylko jeden jedyny, a mianowicie: trzy ruchy grzebienia i fryzura była gotowa.
Czy dwa tak różne charaktery, pana i służącego, zgodzą się wzajemnie? Obieżyświat nie mógł na to odpowiedzieć. Przepędziwszy burzliwie młodość, marzył o spokoju. Słysząc wiele o angielskiej systematyczności i przysłowiowym spokoju dżentelmenów, przybył szukać szczęścia w Anglii. Ale dotychczas los mu nie sprzyjał, nigdzie nie mógł dłużej zagrzać miejsca. Zmienił już dziesięciu panów, gdyż żaden nie odpowiadał jego upodobaniom. Byli to bowiem fantaści, amatorzy przygód i podróży. Jego ostatni pan, młody lord Longsferry, członek Parlamentu, po spędzeniu nocy w restauracji, wrócił do domu niesiony wpół przez policjanta. Wobec tego zachowania służący zrobił swemu panu kilka uwag, za co został uwolniony ze służby. Dowiedziawszy się, że pan Fogg poszukuje służącego, zasięgnął wiadomości o sposobie prowadzenia się tego pana. Osoba, której życie było tak regularne, która nigdy nie podróżowała, nie oddalała się z domu, przypadła mu bardzo do gustu. Ofiarował swe usługi i, jak już wiadomo, został przyjęty.
Pozostawszy sam w mieszkaniu po odejściu pana Fogga, Obieżyświat zaczął się rozglądać po całym domu. Nic nie uszło jego uwadze, od piwnic aż do strychu. Wszystko bardzo mu się podobało w tym surowym, czystym i wygodnie urządzonym domu. Robił na nim wrażenie oświetlonej i ogrzanej gazem muszli. Przeznaczony dla niego pokoik, znajdujący się na drugim piętrze, również mu się podobał. Z pokojami na dole łączyły go dzwonki elektryczne i tuby. Na kominku stał zegar elektryczny, który dokładnie odpowiadał zegarowi w sypialni pana Fogga; zegary te jednocześnie wybijały każdą sekundę.
– Podoba mi się tu! – mówił do siebie z zadowoleniem.
Nad zegarem wisiała jakaś kartka, był to harmonogram jego przyszłych zajęć; wszystko przewidziane, zapisane, nie zapomniano o najdrobniejszym zajęciu; każda chwila była wypełniona. O godzinie ósmej rano pan Fogg wstawał, a o ósmej minut dwadzieścia jadł pierwsze śniadanie, woda do golenia powinna zostać podana o dziesiątej trzydzieści siedem, robić fryzurę zwykł o dziesiątej pięćdziesiąt i tak dalej.
Co się tyczy garderoby pana domu, to była wzorowo utrzymywana. Każda para spodni, każdy tużurek[6] lub kamizelka były numerowane i zapisywane do rejestru, z zaznaczeniem pory roku, w której powinny zostać użyte. Słowem, dom przy ulicy Saville Row, za czasów słynnego Sheridana będący wzorem bezładu, w chwili obecnej był przybytkiem wygody i elegancji.
Nie widziano tam ani biblioteki, ani książek, gdyż w klubie „Reforma” były na usługi członków dwie czytelnie: jedna, złożona z dzieł beletrystycznych, druga – z prawnych i poświęconych polityce. W sypialni stała kasa ogniotrwała. Nie było tam nigdzie żadnej broni, żadnych przyborów myśliwskich. Wszystko świadczyło o spokojnym i regularnym życiu gospodarza. Obszedłszy wszystkie kąty domu, Obieżyświat z zadowoleniem zatarł ręce i jego szeroka twarz rozpromieniła się uśmiechem.
– Podoba mi się tu – mruknął do siebie. – Tego mi było potrzeba. Ależ mój pan to prawdziwy automat. Dobrze więc, nie mam nic przeciwko temu, by go obsługiwać.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
5Frontin, Mascarill – postacie służących z dawnych komedii francuskich.
6tużurek (daw., z fr. tout jour: każdego dnia, codzienny) – surdut codziennego użytku; element męskiego stroju w II połowie XIX wieku, pełniący funkcję dzisiejszej marynarki, ale sięgający do połowy uda.