27,00 zł
Czy fanka świąt Bożego Narodzenia jest w stanie zmienić nastawienie kogoś, kto ich nie cierpi, i przy okazji poznać co to miłość?
„Wygrana miłość” autorstwa Noello to wzruszająca opowieść romantyczna z nieoczekiwanymi zwrotami akcji w świątecznej atmosferze.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 32
Zdjęcie na okładce: geralt, Pixabay
Redakcja: Krzysztof Szudek
Korekta: Anna Strakowska
Projekt okładki: EJ Design
Copyright ® by Noello
Copyright ® by Pan Wydawca 2021
ISBN 978-83-66670-26-6
ebook na podstawie wersji drukowanej (wyd. I)
Gdańsk 2021
Pan Wydawca Sp. z o.o.
ul. Wały Piastowskie 1/1508
80-855 Gdańsk
PanWydawca.pl
KonwersjaEpubeum
Dzień dobry paniom. Ewentualnie – gdyby jakimś trafem ta książka trafiła w ręce męskiej części społeczeństwa – cześć, panowie. Właśnie skończyły się święta Bożego Narodzenia. Smutno. Albo i nie. Cieszę się już na nowy rok. Te święta nie były niestety takie same jak zawsze. Wirus, strach, zachowywanie dystansu. Wcześniej zwykle spędzaliśmy Wigilię i Boże Narodzenie w gronie rodzinnym, drugi dzień świąt ze znajomymi. Często nowymi. Przy takich spotkaniach nieraz pojawiały się opowiadania o naszych rodzinach czy też o tym, jak ktoś kogoś poznał. Ponieważ w te święta nie było takiej okazji, przyszło mi do głowy, żeby zacząć spisywać te już wcześniej usłyszane. I oto w rezultacie powstało to opowiadanie, być może jako pierwsze z wielu. Co prawda pamięć jest ulotna i niektóre fakty trzeba było twórczo zrekonstruować, ale zasadniczo sądzę, że udało mi się uchwycić sedno opowieści w niezmienionym kształcie.
Było piękne, słoneczne wrześniowe popołudnie. Wracałam właśnie z ostatniego egzaminu. Zdanego. Specjalizacja. Od teraz byłam pielęgniarką specjalistką. Ha, nie byle co!
Ale od początku. Pozwólcie, że się przedstawię. Na imię mam Kasia, mam dwadzieścia parę lat (początek drugiej połowy trzydziestki, ale kto by tam dokładnie liczył). Jestem dość wysoka – pełne sto siedemdziesiąt dwa centymetry wzrostu, tu i ówdzie lekko zaokrąglona. Farbowana blondynka. Generalnie uchodzę za raczej ładną, ale bez przesady, znam wiele ładniejszych dziewczyn. Tym, co mnie wyróżnia, według mojego brata Jacka, jest uśmiech. Ktoś kiedyś powiedział, że u dentysty nie muszę nawet otwierać ust. Wystarczy, że się uśmiechnę, i od razu można sprawdzić stan mojego uzębienia. Drugą cechą, która mnie charakteryzuje, jest wieczny optymizm. Mnie nie da się zdołować. Wszędzie i we wszystkim jestem w stanie znaleźć jakieś pozytywy.
Mieszkam w niedużym mieście w Polsce. Niecałe trzydzieści tysięcy mieszkańców, brak większych zakładów pracy. Sympatyczne miasteczko, w którym od lat mieszkają moi rodzice, starsza siostra Iwona ze swoja rodziną i młodszy brat Jacek (aczkolwiek on bardziej z doskoku – studiuje elektronikę na politechnice). Jest też mały szpital, w którym po Nowym Roku mam rozpocząć pracę. Żeby nie było – to nie jest moja pierwsza praca, pracowałam już w szpitalu podczas robienia specjalizacji, ale ta będzie pierwszą na stanowisku pielęgniarki specjalistki. A na razie długi urlop. Praca i specjalizacja to dość wyczerpujące połączenie.
Wracając jednak do mojej rodziny – tata jest już na emeryturze, choć nie usiedzi w domu i ciągle gdzieś dorabia, a mama pracuje w urzędzie. Za kilka lat przejdzie na emeryturę. Starsza siostra jest nauczycielką. Mieszka ze swoim mężem i kilkuletnią córką. Moją siostrzenicą Izą. Oczko w głowie całej rodziny. Uwielbiam ją. No i na koniec mój brat Jacek. Student politechniki. Dowcipniś. Nie jestem w stanie policzyć, ile razy wyciął mi jakiś kawał. Ale i tak go kocham. Zresztą kocham całą moją rodzinę. Razem z wszystkimi ciociami, wujkami, kuzynami, kuzynkami – a mam ich naprawdę sporo.
Jak już wspomniałam, wracałam do domu. Na dworcu autobusowym nikt na mnie nie czekał. Nic dziwnego, ponieważ nikomu nie powiedziałam, kiedy dokładnie przyjadę. Będzie niespodzianka. Stwierdziłam, że najwyżej wezmę taksówkę. No i tu prawdziwa niespodzianka. Ani jednej taksówki na dworcu. Zero. Nic. Tak – niektóre niespodzianki są naprawdę niespodziewane. I tu właśnie włącza się mój optymizm. Nie ma taksówki? Nie ma. Jest piękny dzień? Jest. Nie mam wielkiego bagażu? No, tu sprawa sporna, ale walizka jest na dużych kółkach, więc nie jest źle. Postanowiłam zatem, że do domu pójdę pieszo. To w sumie tylko pół godziny piechotą, a spacer dobrze mi zrobi.