Zemsta Herobrine'a - Jim Anotsu - ebook + książka

Zemsta Herobrine'a ebook

Jim Anotsu

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Największa bitwa w historii Minecrafta.

Okrutny Herobrine przejął władzę w Overworldzie. Pod jego rządami wszechświat Minecrafta zaczyna się rozpadać. To nie wszystko - Herobrine chce zlikwidować granicę między grą a rzeczywistością i zniszczyć również nasz świat.

Tymczasem do Overworldu trafia nastoletnia Bia. Razem z tajemniczym Vincentem postanawiają stanąć do walki z duchem Netheru i jego mroczną armią. Bia nie wie, że nowy przyjaciel coś przed nią ukrywa?

Kim tak naprawdę jest Vincent?

 

Czy Gracze mają szanse w tym starciu?

Czy ocalą Overworld przed zagładą?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 133

Oceny
4,7 (16 ocen)
13
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nal­ny: A Vin­ga­nça de He­ro­bri­ne

Au­tor: Jim Anot­su

Tłu­ma­cze­nie z ję­zy­ka an­giel­skie­go: Ta­ma­ra Wo­iń­ska

Re­dak­cja: Pra­cow­nia CO­GI­TO

Ko­rek­ta: Agniesz­ka Pło­skon­ka

Opra­co­wa­nie gra­ficz­ne okład­ki: Stu­dio KA­RAN­DASZ

Skład: IMK

Re­dak­tor pro­wa­dzą­ca: Agniesz­ka Pie­trzak

Re­dak­tor na­czel­na: Agniesz­ka Het­nał

A VIN­GA­NÇA DE HE­RO­BRI­NE

Co­py­ri­ght © Jim Anot­su

Ori­gi­nal­ly pu­bli­shed in Por­tu­gu­ese in Bra­zil by Edi­to­ra Nemo.

Ri­ghts to this edi­tion ne­go­tia­ted with Au­tên­ti­ca Edi­to­ra Ltda via agent Pa­tri­cia Se­ibel.

This book is not au­tho­ri­zed or spon­so­red by Mi­cro­soft Cor­po­ra­tion, Mo­jang AB, Notch De­ve­lop­ment AB, or Scho­la­stic Cor­po­ra­tion, or any other per­son or en­ti­ty owning or con­trol­ling ri­ghts in the Mi­ne­craft name, tra­de­mark, or co­py­ri­ghts. Mi­ne­craft® is a re­gi­ste­red tra­de­mark of Mo­jang AB.

Co­py­ri­ght for the Po­lish edi­tion © Wy­daw­nic­two Pas­cal

Co­py­ri­ght for the co­ver art © Ca­rol Oli­ve­ira (on il­lu­stra­tions by Vic­tó­ria Qu­eiroz/Vic­Ty­co­on)

Ta książ­ka jest fik­cją li­te­rac­ką. Ja­kie­kol­wiek po­do­bień­stwo do rze­czy­wi­stych osób, ży­wych lub zmar­łych, au­ten­tycz­nych miejsc, wy­da­rzeń lub zja­wisk jest czy­sto przy­pad­ko­we. Bo­ha­te­ro­wie i wy­da­rze­nia opi­sa­ne w tej książ­ce są two­rem wy­obraź­ni au­to­ra bądź zo­sta­ły zna­czą­co prze­two­rzo­ne pod ką­tem wy­ko­rzy­sta­nia w po­wie­ści.

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej książ­ki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, za wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.

Biel­sko-Bia­ła 2017

Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o.

ul. Za­po­ra 25

43-382 Biel­sko-Bia­ła

tel. 338282828, fax 338282829

pas­cal@pas­cal.pl

www.pas­cal.pl

ISBN 978-83-8103-013-7

Przygotowanie eBooka: Jarosław Jabłoński

DZIEWCZYNA I PIKSELE

ROZDZIAŁ 1

KOLEJNY POCZĄTEK

Nie­któ­rzy lu­dzie uwiel­bia­ją cze­ko­la­dę. Są tacy, któ­rzy lu­bią rap. In­nym spra­wia przy­jem­ność wcze­sne wsta­wa­nie w nie­dzie­lę (wiem, wiem, też tego nie ro­zu­miem). A ja lu­bi­łam gry kom­pu­te­ro­we: Le­ague of Le­gends, World of War­craft, DotA. Gra­łam we wszyst­kie, ale od za­wsze naj­bar­dziej lu­bi­łam Mi­ne­cra­fta. Spę­dza­łam go­dzi­ny, bu­du­jąc domy, za­bi­ja­jąc po­two­ry i szu­ka­jąc po­ży­wie­nia. Z pew­no­ścią nie­któ­rzy nie wi­dzą w tym ni­cze­go faj­ne­go, ale ta gra jest na­praw­dę uza­leż­nia­ją­ca. I wła­śnie uza­leż­nie­nie od Over­worl­du spra­wi­ło, że zna­la­złam się w ta­kiej sy­tu­acji. Może jed­nak bę­dzie le­piej, je­śli za­cznę od po­cząt­ku…

To był dzień jak co dzień. Wy­bie­głam ze szko­ły i szyb­ko po­szłam do domu, żeby zdą­żyć po­grać jesz­cze tro­chę przed obia­dem. Do­tar­łam tam w pięć mi­nut, wje­cha­łam win­dą, we­szłam do miesz­ka­nia, wzię­łam coś z lo­dów­ki i usia­dłam przed kom­pu­te­rem w swo­im po­ko­ju. Usły­sza­łam, jak mama krzy­czy, że zno­wu zo­sta­wi­łam swo­je rze­czy na pod­ło­dze.

– Bia – po­wie­dzia­ła, wcho­dząc do po­ko­ju. – Je­dze­nie go­to­we. Przyjdź nie­dłu­go.

Kiw­nę­łam gło­wą. 

– Tyl­ko pięć mi­nut, pro­szę!

Za­wsze gra­łam dłu­żej niż pięć mi­nut. Je­że­li nie uda­ło mi się po­grać przed obia­dem, dłu­go nie mia­łam póź­niej oka­zji, po­nie­waż mu­sia­łam od­ro­bić pra­cę do­mo­wą. Kie­dy ma się trzy­na­ście lat, pro­blem po­le­ga na tym, że jest się już bli­sko by­cia nie­za­leż­nym i ro­bie­nia tego, na co ma się ocho­tę. Jed­no­cze­śnie jed­nak jest się od tego wciąż ba­aar­dzo da­le­ko. To pra­wie taka sama sy­tu­acja, jak­by jeż wy­cią­gał łap­ki, żeby do­tknąć księ­ży­ca.

Okej, może to nie naj­lep­sze po­rów­na­nie, ale po­win­ni­ście zro­zu­mieć, ja­kie mia­łam od­czu­cia wo­bec mło­do­ści i doj­rze­wa­nia.

Zdję­łam bluz­kę, w któ­rej by­łam w szko­le, i wło­ży­łam zno­szo­ny T-shirt z Lin­kin Park. Gdy tyl­ko kom­pu­ter od­pa­lił, za­lo­go­wa­łam się do gry, trzy­ma­jąc kciu­ki, żeby ja­kiś grie­fer nie zdą­żył zbu­rzyć mo­ich bu­dow­li. Grie­fe­rzy byli naj­więk­szym za­gro­że­niem dla cy­fro­we­go świa­ta. Cały swój czas w grze po­świę­ca­li na utrud­nia­nie ży­cia in­nym gra­czom, nisz­cząc wszyst­ko, co tam­tym uda­ło się stwo­rzyć. W cią­gu ostat­nich kil­ku dni wpro­wa­dzi­li strasz­ny za­męt. Gra­cze z ca­łe­go świa­ta na­rze­ka­li na tych trol­li, ale na­wet twór­cy Mi­ne­cra­fta nie bar­dzo wie­dzie­li, co się tak na­praw­dę dzie­je.

– Bła­gam, Mi­ne­craf­cie – wy­szep­ta­łam. – W imię sa­me­go Not­cha, nie po­zwól, żeby roz­wa­li­li mój za­mek.

Ktoś wła­mał się na ser­we­ry Mi­ne­cra­fta. Nie moż­na było uzy­skać do­stę­pu do nie­któ­rych map, nie wia­do­mo skąd na­gle po­ja­wia­ły się całe hor­dy po­two­rów, któ­rych nie uda­wa­ło się zwal­czyć, a por­ta­le Ne­the­ru otwie­ra­ły się znie­nac­ka w dziw­nych miej­scach. Ża­den z gra­czy nie pa­mię­tał tak dziw­nej sy­tu­acji od cza­sów, kie­dy troll, któ­ry na­zwał się Czer­wo­nym Kró­lem, pró­bo­wał prze­jąć pa­no­wa­nie nad Over­worl­dem.

Szczę­śli­wie żad­na z mo­ich bu­dow­li nie ucier­pia­ła od ostat­nie­go lo­go­wa­nia. Za­mek, do któ­re­go do­bu­do­wa­łam dzie­sięć wież i set­ki tu­ne­li, wciąż stał nie­na­ru­szo­ny, po­dob­nie jak za­gro­da dla owiec i krów oraz pięk­ny wo­do­spad.

W po­bli­żu mo­je­go domu krę­cił się cre­eper. Po pierw­sze, było to do prze­wi­dze­nia. Po dru­gie, z ła­two­ścią mo­głam wy­koń­czyć tego zie­leń­ca.

Wy­glą­da­ło na to, że w moim cy­fro­wym świe­cie wszyst­ko było w po­rząd­ku. Po­stać, któ­rą gra­łam, opie­ko­wa­ła się zie­mią i zwie­rzę­ta­mi. Wy­da­wa­ło się, że to zwy­czaj­ny dzień w Over­worl­dzie.

Z pre­me­dy­ta­cją uży­wam sło­wa „wy­da­wa­ło się”, po­nie­waż wszyst­ko zmie­ni­ło się w ułam­ku se­kun­dy.

Ob­raz na ekra­nie za­stygł i mimo że pró­bo­wa­łam róż­nych sztu­czek, nie chciał wró­cić do nor­my. Po­cząt­ko­wo są­dzi­łam, że to ja­kaś uster­ka sprzę­tu, ale na­gle ekran zro­bił się zie­lo­ny i zo­ba­czy­łam na nim nie­koń­czą­ce się se­kwen­cje zer i je­dy­nek.

– Mamo! Ro­bi­łaś coś z ro­ute­rem? – krzyk­nę­łam gło­śno.

Kil­ka razy ude­rzy­łam w obu­do­wę kom­pu­te­ra. Na­ci­snę­łam każ­dy kla­wisz, ale to rów­nież nie przy­nio­sło efek­tu.

Już mia­łam wy­jąć wtycz­kę z gniazd­ka i roz­wią­zać pro­blem tym pro­stym ru­chem, kie­dy ekran roz­bły­snął jesz­cze ja­śniej­szym świa­tłem. Zie­lo­na łuna za­la­ła cały po­kój, zmu­sza­jąc mnie do za­mknię­cia oczu. Mia­łam wra­że­nie, że to naj­dłu­żej trwa­ją­ca chwi­la mo­je­go ży­cia. Wszyst­ko dzia­ło się w zwol­nio­nym tem­pie. Czu­łam, jak­bym pły­nę­ła pod prąd, a moje cia­ło wcią­ga­ne było pod po­wierzch­nię wody.

Krzyk­nę­łam.

Hor­ror trwał na­dal. Rę­ka­mi pró­bo­wa­łam do­się­gnąć cze­goś, cze­go mo­gła­bym się zła­pać, ale nie­wi­dzial­na siła, któ­ra mnie cią­gnę­ła, nie chcia­ła mnie wy­pu­ścić. Za­le­wa­ły mnie fale zie­lo­ne­go mo­rza. Na­gle zro­bi­ło się ciem­no, a po­tem prze­sta­łam już czuć co­kol­wiek.

FUNKCJONOWANIE OVERWORLDU

CZĘŚĆ PIERW­SZA: Over­world

Au­tor: Punk-Prin­ces­s166

Blo­ki, z któ­rych zbu­do­wa­ny jest Over­world, są tak samo re­al­ne jak zie­mia, ka­mie­nie i tra­wa w praw­dzi­wym świe­cie. Ła­two moż­na dać się zwieść, my­śląc, że stwo­rze­nia prze­mie­rza­ją­ce Over­world nie ist­nie­ją. To był­by jed­nak wiel­ki błąd. W Over­worl­dzie słoń­ce wscho­dzi, świe­ci i za­cho­dzi. Po­tem wy­cho­dzi księ­życ. A ra­zem z księ­ży­cem wy­cho­dzą po­two­ry.

Mu­sisz zwra­cać szcze­gól­ną uwa­gę na to, żeby przed wscho­dem księ­ży­ca do­brze się na­jeść i wy­po­cząć, po­nie­waż mo­żesz się spo­dzie­wać, że do two­ich drzwi za­pu­ka­ją róż­ne noc­ne stwo­ry.

W Over­worl­dzie nie po­trze­bu­jesz młot­ka ani gwoź­dzi, szlifierek czy pił, za pomocą których można coś wyprodu­ko­wać. Wy­star­czy tyl­ko w od­po­wied­niej ko­lej­no­ści i wła­ści­wie je łą­cząc, umie­ścić po­szcze­gól­ne ma­te­ria­ły na sto­le rze­mieśl­ni­czym. Tym spo­so­bem moż­na wy­pro­du­ko­wać wszyst­ko, po­cząw­szy od cze­goś tak pro­ste­go jak mi­ska, a skoń­czyw­szy na przed­mio­tach tak zło­żo­nych jak sta­tyw al­che­micz­ny.

Więk­szość z pod­sta­wo­wych su­row­ców, ja­kich po­trze­bu­jesz: że­la­zo, wę­giel, zło­to i dia­men­ty, moż­na zna­leźć głę­bo­ko we­wnątrz nie­któ­rych skał. Su­row­ców tych mo­żesz użyć do pro­duk­cji przed­mio­tów lub mie­czy i zbroi, któ­re po­mo­gą ci w wal­ce prze­ciw naj­więk­szym nie­bez­pie­czeń­stwom, ja­kie przy­no­si noc.

W cią­gu dnia ży­cie w Over­worl­dzie bywa spo­koj­ne i ci­che. Moż­na pa­sać kro­wy, sa­dzić wa­rzy­wa, piec cia­sta i pod­bie­rać jaj­ka. Gracz przy­go­to­wa­ny na wszyst­ko to szczę­śli­wy gracz. Ale żeby się do­brze przy­go­to­wać, na­le­ży naj­pierw sta­wić czo­ła wie­lu wy­zwa­niom i nie­bez­pie­czeń­stwom.

ROZDZIAŁ 2

NOWY ŚWIAT

Tak wła­śnie wy­glą­dał po­czą­tek. Moje oczy przy­zwy­cza­ja­ły się po­wo­li do świa­tła. Skó­rę mia­łam roz­grza­ną od słoń­ca, a w ustach czu­łam cha­rak­te­ry­stycz­ny smak zie­mi. Nie mia­łam bla­de­go po­ję­cia, jak do­sta­łam się w miej­sce, w któ­rym się znaj­do­wa­łam, ale je­że­li cze­goś mo­głam być pew­na, to tego, że wkra­czam na ścież­kę nie­bez­piecz­nej przy­go­dy.

Wciąż tro­chę zdez­o­rien­to­wa­na, wsta­łam i spoj­rza­łam na świat, któ­ry się przede mną roz­cią­gał. Wie­le razy na ekra­nie kom­pu­te­ra wi­dzia­łam te cią­gną­ce się po ho­ry­zont, zbu­do­wa­ne z blo­ków kształ­ty. Drze­wa, ka­mie­nie, zwie­rzę­ta, a na­wet słoń­ce… roz­po­zna­łam je wszyst­kie. Nie wie­dzia­łam, ja­kim cu­dem się tu zna­la­złam, ani jak mo­głam się stąd wy­do­stać. Jed­no wie­dzia­łam na pew­no – by­łam w Over­worl­dzie.

Spoj­rza­łam na znaj­du­ją­cy się nie­opo­dal las. Po­czu­łam ulgę, że nie po­ja­wi­łam się w środ­ku lasu albo że nie wy­lą­do­wa­łam tu w nocy. Wte­dy wszę­dzie ro­iło­by się od po­two­rów, a ja nie mia­łam prze­cież przy so­bie na­wet drew­nia­ne­go mie­cza. Po­ja­wie­nie się w po­zy­tyw­nym bio­mie było do­brym po­cząt­kiem. Pod tym wzglę­dem sprzy­ja­ło mi szczę­ście.

Nie mia­łam po­ję­cia, któ­ra była go­dzi­na ani kie­dy za­pad­nie zmrok, więc za­czę­łam błą­dzić bez celu, pró­bu­jąc zna­leźć ja­kie­kol­wiek schro­nie­nie. Zda­wa­łam so­bie spra­wę z tego, że to klu­czo­wa spra­wa: zna­leźć miej­sce, w któ­rym moż­na się ukryć przed stwo­ra­mi, po­ja­wia­ją­cy­mi się wraz z na­dej­ściem nocy. Krą­ży­łam jesz­cze przez chwi­lę, sta­ra­jąc się usta­lić swo­je po­ło­że­nie. Na­stęp­nie wzię­łam głę­bo­ki od­dech i skie­ro­wa­łam się w kie­run­ku słoń­ca. Jak na ra­zie nie było tu źle, ale mia­łam dziw­ne prze­czu­cie, że nie­dłu­go sy­tu­acja się od­mie­ni.

Pró­bo­wa­łam so­bie przy­po­mnieć, jak się tu w ogó­le zna­la­złam. Pa­mię­ta­łam cy­fry na mo­ni­to­rze, zie­lo­ne świa­tło i to prze­dziw­ne uczu­cie wcią­ga­nia. Za­sta­na­wia­łam się, czy mama usły­sza­ła moje krzy­ki. Je­że­li tak się sta­ło, z pew­no­ścią w domu pa­no­wał te­raz ar­ma­ge­don, wy­dzwa­nia­nie na po­li­cję i tak da­lej. Zde­cy­do­wa­łam, że jak naj­szyb­ciej mu­szę zna­leźć dro­gę po­wrot­ną.

Przez oko­ło pół go­dzi­ny wę­dro­wa­łam w stro­nę słoń­ca. Mar­twił mnie fakt, że po­wo­li scho­dzi­ło co­raz ni­żej ku li­nii ho­ry­zon­tu. Po dro­dze ze­bra­łam kil­ka owo­ców. Mia­ły słod­ka­wy smak. Kie­dy prze­łknę­łam kęs, na mo­ment zdrę­twiał mi ję­zyk. Jed­nak bio­rąc pod uwa­gę, że to cy­fro­we je­dze­nie, w su­mie nie było ta­kie złe. Wła­śnie wgry­za­łam się w jabł­ko, kie­dy po swo­jej le­wej stro­nie usły­sza­łam prze­kleń­stwo.

Nie by­łam tu sama.

Wy­rzu­ci­łam nie­do­je­dzo­ny owoc i skie­ro­wa­łam się w stro­nę, z któ­rej do­bie­gał głos. Usły­sza­łam też do­cho­dzą­cy stam­tąd inny dźwięk. Brzmiał jak la­ser z fil­mu fan­ta­stycz­no-na­uko­we­go. Ci­cho i ostroż­nie sta­wia­łam kro­ki, pró­bu­jąc zo­rien­to­wać się, czy ten ktoś to wróg, czy przy­ja­ciel. Schy­li­łam się i pod­nio­słam z zie­mi ka­mień. Dość ża­ło­sna broń, ale lep­sza taka niż żad­na. Kie­dy by­łam już bli­sko, od­gło­sy sta­ły się le­piej sły­szal­ne i wy­raź­niej­sze. Przed sobą mia­łam stro­me urwi­sko, ostro opa­da­ją­ce w dół wzgó­rza. Zbli­ży­łam się do kra­wę­dzi i zer­k­nę­łam, żeby spraw­dzić, co się dzie­je.

Na sa­mym dole stał chło­piec, praw­dzi­wy czło­wiek, jak ja. Miał na so­bie dżin­sy i czer­wo­ną blu­zę z kap­tu­rem, a w dło­ni trzy­mał ol­brzy­mi, wy­ku­ty z że­la­za miecz. Wal­czył z gi­gan­tycz­nym po­two­rem o fio­le­to­wych oczach i dłu­gich ra­mio­nach. Ten stwór prze­ra­ził­by do­słow­nie każ­de­go gra­cza. Chło­pak wal­czył z en­der­ma­nem! Po­je­dy­nek był za­cię­ty. Za­kap­tu­rzo­ny dzie­ciak świet­nie wła­dał mie­czem. Za­dał po­two­ro­wi kil­ka cio­sów, uchy­la­jąc się przed jego rę­ka­mi, za­koń­czo­ny­mi dłu­gi­mi pa­zu­ra­mi.

Mach­nął mie­czem i od­rą­bał po­two­ro­wi ra­mię. En­der­man za­wył z bólu i te­le­por­to­wał się w inne miej­sce. Chło­pak pod­biegł do nie­go, za­cie­kle i bez­li­to­śnie wy­ma­chu­jąc bro­nią. Po­twór pró­bo­wał ucie­kać, ale był zbyt po­ra­nio­ny i jego umie­jęt­ność te­le­por­ta­cji wy­raź­nie osła­bła.

W pew­nej chwi­li en­der­man po­now­nie znik­nął. Cze­ka­łam, aż zno­wu się po­ja­wi, jesz­cze bli­żej chłop­ca w czer­wo­nej blu­zie, ale tak się nie sta­ło. Usły­sza­łam za to cha­rak­te­ry­stycz­ny od­głos, któ­ry wy­da­wał. Brzmiał jak ude­rze­nie gi­gan­tycz­ne­go bata prze­ci­na­ją­ce­go po­wie­trze. Zda­łam so­bie spra­wę, że po­twór stoi tuż za mną.

Od­wró­ci­łam się i spoj­rza­łam wprost w świ­dru­ją­ce fio­le­to­we oczy. En­der­man wy­cią­gał ku mnie rękę, któ­ra mu zo­sta­ła, pró­bu­jąc mnie do­się­gnąć. Za­klę­łam naj­gor­szym sło­wem, któ­re przy­szło mi do gło­wy, od­wró­ci­łam się na pię­cie, nie ma­jąc jed­nak więk­szej na­dziei na uciecz­kę.

Po­tknę­łam się i spa­dłam wprost w stro­me urwi­sko. Po­czu­łam pod sobą wil­got­ną zie­mię. Sta­cza­łam się po wzgó­rzu, bo­le­śnie ude­rza­jąc o wy­sta­ją­ce z nie­go ka­mie­nie. Mia­łam na­dzie­ję, że nie po­ła­mię ko­ści, ale i tak krzy­cza­łam z ca­łych sił. Za­trzy­ma­łam się u stóp wznie­sie­nia. Wszyst­ko wy­da­rzy­ło się tak szyb­ko, że krę­ci­ło mi się w gło­wie i chcia­ło mi się wy­mio­to­wać.

Za­klę­łam.

– Na­stęp­nym ra­zem jadę win­dą – wy­mam­ro­ta­łam sama do sie­bie.

Z miej­sca, w któ­rym le­ża­łam, nie mo­głam tego wy­raź­nie zo­ba­czyć, ale wy­czu­wa­łam, że en­der­man tym ra­zem te­le­por­to­wał się tuż przed za­kap­tu­rzo­nym dzie­cia­kiem. Te­raz jed­nak to chło­pak miał prze­wa­gę. Za­mie­rzył się mie­czem i za­ata­ko­wał po­two­ra. Wciąż by­łam moc­no za­krę­co­na po upad­ku, więc nie wi­dzia­łam za do­brze, co się dzie­je. W pew­nym mo­men­cie do­strze­głam je­dy­nie, jak gło­wa en­der­ma­na spa­da na zie­mię i tur­la się obok mnie, zo­sta­wia­jąc za sobą krwa­wy ślad.

Pró­bo­wa­łam wstać i coś po­wie­dzieć, ale było mi tak nie­do­brze, że nie mo­głam się ru­szyć. Ta­jem­ni­czy chło­pak pod­szedł do en­der­ma­na i wbił mu miecz w klat­kę pier­sio­wą. Na­stęp­nie ukląkł i wło­żył dłoń w cia­ło po­two­ra. Do­my­śla­łam się, cze­go szu­ka. Z wnętrz­no­ści en­der­ma­na wy­jął dużą per­łę – Per­łę Kre­su. To ona była źró­dłem mocy stwo­ra i sta­no­wi­ła praw­dzi­wy skarb dla każ­de­go gra­cza.

Chło­piec od­wró­cił się w moją stro­nę i po raz pierw­szy na mnie spoj­rzał. Miał nie­mal zło­te wło­sy i ja­sne duże oczy. Ale jego twarz była po­zba­wio­na wy­ra­zu. Wy­glą­dał na oso­bę, któ­ra ni­g­dy się nie uśmie­cha.

Otwo­rzy­łam usta, pró­bu­jąc wy­du­sić z sie­bie ja­kieś sło­wo, ale je­dy­ne, na co by­łam w sta­nie się zdo­być, to ża­ło­sna pró­ba zmu­sze­nia się do uśmie­chu. Nim to się jed­nak sta­ło, zu­peł­nie nie­spo­dzie­wa­nie zwró­ci­łam całą za­war­tość żo­łąd­ka.

To nie był miły wi­dok.

ROZDZIAŁ 3

BLISKIE SPOTKANIA W OVERWORLDZIE

Pod­nie­sie­nie się z zie­mi za­bra­ło mi pra­wie mi­nu­tę. Bo­la­ła mnie gło­wa, a ręce mia­łam brud­ne i po­ra­nio­ne. Za­kap­tu­rzo­ny dzie­ciak wpa­try­wał się we mnie, sto­jąc w cał­ko­wi­tym bez­ru­chu. Kie­dy w koń­cu prze­sta­łam wy­mio­to­wać, zro­bił krok w moją stro­nę.

– Też je­steś Gra­czem – po­wie­dział zim­nym, spo­koj­nym to­nem. – Jak się tu do­sta­łaś? Je­steś tu z kimś jesz­cze?

– Nie. Nie mam po­ję­cia, jak się tu zna­la­złam. Gra­łam w Mi­ne­cra­fta w swo­im po­ko­ju, a po­tem po­ja­wi­łam się tu­taj.

Chło­pak wy­jął z kie­sze­ni szmat­kę i wy­czy­ścił miecz. To samo zro­bił z per­łą, któ­rą na­stęp­nie wło­żył do le­żą­ce­go nie­opo­dal ple­ca­ka. Za­pew­ne odło­żył go przed wal­ką z en­der­ma­nem. Był bar­dzo skru­pu­lat­ny i zor­ga­ni­zo­wa­ny. Każ­dy jego ruch wy­da­wał się z góry za­pla­no­wa­ny.

– Mia­łaś szczę­ście, że po­ja­wi­łaś się tu­taj, a nie w żad­nym in­nym miej­scu – ode­zwał się. – Więk­szość Over­worl­du zo­sta­ła daw­no znisz­czo­na przez He­ro­bri­ne’a i jego słu­gu­sów.

Ro­ze­śmia­łam się, nie­co sko­ło­wa­na. 

– Przez He­ro­bri­ne’a? – po­wtó­rzy­łam. – Wszy­scy wie­dzą, że to tyl­ko le­gen­da. Ktoś go wy­my­ślił, żeby od­stra­szyć no­wych gra­czy.

– Więk­szość lu­dzi są­dzi rów­nież, że nie moż­na prze­nik­nąć do cy­fro­we­go świa­ta – od­pa­ro­wał chło­piec. – A jed­nak nam dwoj­gu się uda­ło. He­ro­bri­ne ist­nie­je i jest strasz­niej­szy, niż mo­gła­byś so­bie wy­obra­zić. Jest jak ma­szy­na za­pro­gra­mo­wa­na na znisz­cze­nie do­kład­nie wszyst­kie­go.

Dzie­ciak miał ra­cję. Po wszyst­kim, co mi się przy­tra­fi­ło i co do tej pory wi­dzia­łam, nie mo­głam z całą pew­no­ścią za­ło­żyć, że He­ro­bri­ne jest je­dy­nie le­gen­dą. Z dru­giej stro­ny, je­że­li ist­niał na­praw­dę, by­ła­by to naj­gor­sza moż­li­wa in­for­ma­cja. Zna­łam jego hi­sto­rię i re­pu­ta­cję isto­ty, któ­rej bali się wszy­scy gra­cze. Sły­sza­łam, jak ob­ser­wo­wał gra­ją­cych, de­pra­wo­wał i psuł wszyst­kich i wszyst­ko, co spo­tkał na swej dro­dze, przej­mo­wał kon­tro­lę nad po­two­ra­mi i jak na­wet naj­bar­dziej nie­win­ne isto­ty za­mie­niał w za­bój­ców.

– Czy to dla­te­go ostat­nio było tyle pro­ble­mów z grą? – za­in­te­re­so­wa­łam się. – Całe za­stę­py po­two­rów, por­ta­le Ne­the­ru otwie­ra­ją­ce się w dziw­nych miej­scach i zni­ka­ją­ce mapy?

Chło­pak nie od­po­wie­dział. Za­rzu­cił ba­gaż na ple­cy i od­szedł. Nie mia­łam in­ne­go wyj­ścia, jak tyl­ko pójść za nim. Nie sko­men­to­wał tego, więc uzna­łam, że nie miał nic prze­ciw­ko mo­je­mu to­wa­rzy­stwu.

Nie­bo po­czer­wie­nia­ło – znak, że nie­ba­wem za­pad­nie zmrok. Mu­sie­li­śmy zna­leźć do tego cza­su schro­nie­nie.

– Czy­li tam­ta stro­na też od­czu­ła zmia­ny – wy­mam­ro­tał na­gle chło­pak, zwra­ca­jąc się ra­czej do sie­bie niż do mnie. – Ob­szar Mi­ne­cra­fta do­stęp­ny dla gra­czy to te­ren na sa­mych obrze­żach Over­worl­du. My znaj­du­je­my się głę­bo­ko, w sa­mym ser­cu gry, więc je­że­li gra­cze też od­czu­wa­ją wpływ tego, co tu się dzie­je, ozna­cza to, że zo­sta­ło nam nie­wie­le cza­su.

Szli­śmy jesz­cze przez chwi­lę. Tra­wa, któ­rą mie­li­śmy pod sto­pa­mi, za­mie­ni­ła się w zni­ka­ją­cą za ho­ry­zon­tem ka­mie­ni­stą rów­ni­nę. Nie było tu zwie­rząt i drzew. Był to nie­za­miesz­ka­ny ob­szar usia­ny ko­ść­mi mar­twych mo­bów. Chło­pak wy­tłu­ma­czył mi, że to dzie­ło He­ro­bri­ne’a i że wie­le lat temu w tym miej­scu sta­ła wio­ska peł­na Ste­ve’ów, prze­cięt­nych, pra­co­wi­tych mo­bów, któ­re wy­mor­do­wa­no. Po­zo­sta­ły po nich tyl­ko ko­ści, któ­re z ja­kie­goś po­wo­du nie roz­ło­ży­ły się na pik­se­le.

Wsu­nę­łam dło­nie w kie­sze­nie i za­da­łam py­ta­nie, któ­re drę­czy­ło mnie od dłuż­sze­go cza­su:

– Co się sta­nie, je­że­li He­ro­bri­ne do­trze do obrze­ży Over­worl­du, o któ­rych wspo­mnia­łeś? Miej­sca, w któ­rym lu­dzie roz­gry­wa­ją Mi­ne­cra­fta?

– Wte­dy wy­gra – stwier­dził krót­ko. – He­ro­bri­ne nie chce pa­no­wać wy­łącz­nie nad Over­worl­dem. Gdy tyl­ko skoń­czy tu­taj, prze­nik­nie do in­nych czę­ści In­ter­ne­tu i za­wład­nie każ­dą sfe­rą cy­fro­we­go świa­ta. Ro­zu­miesz, jak po­waż­na jest sy­tu­acja?

Ro­zu­mia­łam bar­dzo do­brze. Praw­dzi­wy świat był zjed­no­czo­ny za po­mo­cą ka­bli, da­nych i sie­ci. Każ­dy czło­wiek w ja­kiś spo­sób był po­łą­czo­ny z ne­tem. Przy­po­mnia­łam so­bie in­cy­dent, w któ­rym pra­cow­nik in­sty­tu­cji zwią­za­nej z bez­pie­czeń­stwem na­ro­do­wym otwar­cie przy­znał, że rząd szpie­gu­je swo­ich oby­wa­te­li za po­mo­cą In­ter­ne­tu, pod­słu­chu­jąc i ar­chi­wi­zu­jąc każ­dy ich ruch. Trud­no było so­bie wy­obra­zić, co zro­bił­by z taką wła­dzą He­ro­bri­ne. Gdy­by osią­gnął swój cel, kon­tro­lo­wał­by wszyst­ko, po­cząw­szy od te­le­fo­nów, a skoń­czyw­szy na ra­kie­tach ją­dro­wych. By­li­by­śmy w nie­złych ta­ra­pa­tach.

– Czy moż­na go ja­koś po­ko­nać? – za­py­ta­łam.

– Pró­bu­ję od lat. Mam na­dzie­ję, że znaj­dę spo­sób. W in­nym wy­pad­ku wszy­scy zgi­nie­my.

Szli­śmy, nie od­zy­wa­jąc się do sie­bie. Prze­tra­wia­łam sło­wa chłop­ca. Wszyst­ko te­raz wy­da­wa­ło się bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce. To już nie była nie­win­na gra kom­pu­te­ro­wa. Wie­dząc, że He­ro­bri­ne’owi uda­ło się uciec, zda­wa­łam so­bie spra­wę, że ucier­pieć może każ­dy: moja ro­dzi­na, moje mia­sto, szko­ła i całe moje ży­cie. Po raz pierw­szy, od­kąd po­ja­wi­łam się w Over­worl­dzie, za­pra­gnę­łam zna­leźć się z po­wro­tem w domu.

– Je­ste­śmy na miej­scu – ode­zwał się chło­pak. Ukląkł i ostroż­nie od­su­nął ka­mień. Pod spodem znaj­do­wa­ła się do­brze oświe­tlo­na spi­ral­na klat­ka scho­do­wa, wy­da­ją­ca się bez koń­ca scho­dzić w dół. – To moja kry­jów­ka. Przy­naj­mniej na ra­zie. Chodź­my. Na dole mam tro­chę je­dze­nia.

– Tego mi te­raz trze­ba – od­po­wie­dzia­łam.

Nie­bo było już nie­mal czar­ne. Za­czę­ły po­ja­wiać się na nim pierw­sze gwiaz­dy, a z od­da­li do­szły nas od­gło­sy po­two­rów. Za­drża­łam i skie­ro­wa­łam się po scho­dach w dół. Mój to­wa­rzysz za­krył wej­ście ka­mie­niem. Zro­bi­ło się ci­cho jak w gro­bie. Kie­dy chło­piec na­gle się ode­zwał, jego głos, mimo że mó­wił szep­tem, roz­szedł się gło­śno i zło­wiesz­czo.

– A tak à pro­pos, mam na imię Vin­cent.

ROZDZIAŁ 4

PODZIEMNE ROZMOWY

Na dole znaj­do­wa­ło się duże po­miesz­cze­nie z kil­ko­ma so­fa­mi i łóż­ka­mi oraz drew­nia­nym sto­łem. W każ­dym ką­cie le­ża­ła broń, jak­by dzie­ciak szy­ko­wał się na woj­nę. Do­strze­głam mie­cze, tar­cze, łuki, to­po­ry i kil­ka sztuk in­nej bro­ni, któ­rej ni­g­dy nie wi­dzia­łam w Mi­ne­craf­cie. Vin­cent wy­ja­śnił, że to tyl­ko jed­na z jego kry­jó­wek, miej­sce, w któ­rym mógł od­po­cząć przed dal­szą wal­ką prze­ciw­ko He­ro­bri­ne’owi.

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej

Spis tre­ści

DZIEW­CZY­NA I PIK­SE­LE

KO­LEJ­NY PO­CZĄ­TEK (roz­dział 1)

NOWY ŚWIAT (roz­dział 2)

BLI­SKIE SPO­TKA­NIA W OVER­WORL­DZIE (roz­dział 3)

POD­ZIEM­NE ROZ­MO­WY (roz­dział 4)

WYJ­ŚCIE Z POD­ZIE­MI (roz­dział 5)

NIE­USTA­JĄ­CY PO­ŚCIG (roz­dział 6)

EKS­PLO­ZJE I PO­ŚCI­GI (roz­dział 7)

MOST SIĘ WALI (roz­dział 8)

PO­ŚCIG CIEM­NĄ NOCĄ (roz­dział 9)

PAN SA­ŁA­TA I PRZY­JA­CIE­LE (roz­dział 10)

CZER­WO­NY KRÓL (roz­dział 11)

SMOK ENDU (roz­dział 12)

ROZ­MO­WY W NA­MIO­CIE (roz­dział 13)

WĄT­PLI­WO­ŚCI (roz­dział 14)

OBIET­NI­CA (roz­dział 15)

PO­LO­WA­NIE NA HE­RO­BRI­NE’A 

PO­CZĄ­TEK KO­LEJ­NEJ PO­DRÓ­ŻY (roz­dział 16)

PA­JĄ­KI, ZAM­KI I OT­CHŁAŃ (roz­dział 17)

CY­FRY NA NIE­BIE (roz­dział 18)

EN­TER I ŚWIA­TŁO ZGA­SŁO (roz­dział 19)

ISKIER­KA NA­DZIEI (roz­dział 20)

ZJA­WA NE­THE­RU (roz­dział 21)

OSTAT­NIE SŁO­WA (roz­dział 22)

ZOM­BIE PIG­MAN (roz­dział 23)

ZA­GIĘ­CIE CZA­SU (roz­dział 24)

NOWA STRA­TE­GIA (roz­dział 25)

END (roz­dział 26)

PRZE­KAZ NA ŻYWO (roz­dział 27)

ZJED­NO­CZE­NI GRA­CZE (ży­cie po bi­twie)

POZA OVER­WORL­DEM (do­dat­ki)

PO­DZIĘ­KO­WA­NIA