Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W mafijnym świecie miłość możesz wybrać tylko raz, o ile w ogóle będzie Ci to dane
Daniel miał tylko jedno zadanie – rozkochać w sobie Olivię, córkę policjanta, i tym samym zrealizować plan będący częścią gangsterskich porachunków. Pewny swoich uwodzicielskich zdolności, był przekonany, że bez problemu osiągnie cel. Z dnia na dzień wszystko zaczyna się jednak komplikować, bowiem do walki o uczucie dziewczyny dołącza kolejny gracz – Marcel, starszy brat Daniela. Każdy z nich ma swoje własne ukryte motywy i ambicje. A Olivia nie zdaje sobie sprawy, że będzie musiała dokonać wyboru, który zaważy na całym jej przyszłym życiu…
W tym kipiącym od emocji trójkącie miłość od nienawiści dzieli tylko cienka granica. Kto mówi prawdę, a kto nie potrafi wyplątać się z sieci kłamstw? Kto zwycięży w grze o najwyższą stawkę, a kto straci wszystko?
Jedno jest pewne: gdy w grę wchodzi prawdziwe uczucie, nie ma miejsca na kompromisy.
– Twoim zadaniem będzie ona. – Podał nam zdjęcie kobiety, bez żadnych wyjaśnień.
Gdy ją zobaczyłem, uderzyła mnie fala gorąca. Dziewczyna miała drobną budowę ciała, lecz widać było po jej sylwetce, że wie, co to sport. Jej oczy błyszczały jak diamenty. Gdybym powiedział, że nie zrobiła na mnie wrażenia, skłamałbym. Ukradkiem zauważyłem w oczach mojego brata iskrę, która pojawiała się u niego za każdym razem, gdy wpadła mu w oko kolejna laska. Problem jest taki, że szybko się nimi nudzi.
– To córka Wilczyka. Masz ją rozkochać w sobie. Rób, co musisz, byle tylko zadanie wykonać – dokończył ojciec bez owijania w bawełnę.
– I to wszystko? – odpowiedział brat z wyszczerzonymi zębami. – Bułka z masłem. Zajmie mi to góra dobę i będzie moja.
Paulina Hanus
Absolwentka biotechnologii roślin, mieszkanka Wrocławia. Za swoją siłę uważa miłość, przyjaźń i rodzinę. Pierwszym krokiem do poznania duszących się w niej emocji było rozpoczęcie przygody z pisarstwem. „Zerwany układ” traktuje jako lustro własnej osobowości. W swoim debiucie literackim starała się sprawnie połączyć gorące pożądanie z trzymającym w napięciu thrillerem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 353
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Mojemu Rafałowi. Za wsparcie i to, że każdego dnia pozwalasz mi zakochiwać się w Tobie na nowo.
Całą noc nie spałem. Krople deszczu stukały o szybę okna w moim lofcie jak pojebane. Niby nic, ale jak się popiło cały poprzedni wieczór, to wkurzało nawet samo myślenie. Czułem, jak krew pulsuje mi w żyłach, rozpalając mnie od środka, a serce wyjątkowo głośno dzisiaj bije. Mówiłem, że te jego nalewki to sam spiryt zabarwiony delikatnie, aby czasem nie popsuć smaku. Jakiego smaku?! Że też dałem się namówić… Kiedy tylko wstałem, wiedziałem, że będzie to ciężki dzień. A pogoda jeszcze tego nie ułatwiała. Promienie słońca wpadały przez nie do końca zasłonięte okna prosto na moją twarz. Usta miałem wysuszone i popękane, czułem na nich jeszcze colę z poprzedniego dnia, a moje jasne włosy były przesiąknięte dymem z papierosów. Na samą myśl o wczorajszym powietrzu, gęstym od dymu papierosowego, zrobiło mi się niedobrze. Gdybym mógł, to wypierdoliłbym całe to ścierwo z powierzchni ziemi. Od małego nienawidziłem smrodu fajek, niestety u mnie w rodzinie palili wszyscy poza mamą.
Mój ojciec, senior rodu – Diego Martinez – nienawidzi, kiedy musi czekać na swoich ludzi, cierpliwość nie jest jego mocną stroną, więc wolałem nie zwlekać za długo, bo nawet dla własnego syna nie miałby litości. To człowiek, którego wszyscy szanują, ale tylko dlatego że jest zdolny do złych rzeczy i nie ma dla niego żadnych granic – gdyby mógł coś na tym zyskać, sprzedałby własne dzieci. Doskonale wiedziałem, że za jego plecami wszyscy modlą się, aby zdechł. Mimo że jestem jego potomkiem, wcale nie mam o nim lepszego zdania. Ostatnimi czasy coraz częściej mnie denerwuje. Kiedyś bym za niego życie oddał, ale odkąd nie ma mamy, życie ludzkie, a w szczególności kobiece, przestało być dla ojca nietykalne.
Rodzice poznali się pewnego lata w rodzinnym mieście ojca, Barcelonie, gdzie mama spędzała wakacje. Któregoś wieczoru wracała do hotelu sama, bo jej stuknięte siostry postanowiły urwać się z nowo poznanymi Hiszpanami, nie informując jej o tym. W drodze powrotnej z klubu zgubiła się wśród ciemnych alejek i, błądząc po mieście, dosłownie wpadła w ramiona swojego przyszłego męża. Bariera językowa początkowo bardzo utrudniała im dalszy kontakt, jednak ojca to nie powstrzymało przed zdobyciem kobiety, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia, w dodatku z wzajemnością. Po roku męczarni nauczył się polskiego i opuścił Hiszpanię, by założyć rodzinę w Polsce.
Zwinąłem się z łóżka niechętnie, chwyciłem pierwszą z brzegu polówkę i jeansy. Sprawdziłem, czy mam wszystko, i zgarnąłem z wieszaka skórzaną kurtkę. Jak najszybciej poszedłem do auta, które jak zawsze stało zaparkowane pod blokiem, odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon.
Ojciec zawsze dostaje to, czego chce, nawet jeśli musi wziąć to siłą. Tym razem postanowił dać się wykazać mojemu młodszemu bratu, Danielowi. Do tej pory to ja odwalałem robotę za nas dwoje, ale odkąd mój brat skończył dwadzieścia jeden lat, ojciec postanowił wprowadzić go w „rodzinny interes”, choć prawdę mówiąc, nie sądzę, aby się w nim odnalazł. Młody zatrzymał się na poziomie piętnastolatka, w głowie ma tylko imprezy i dziewczyny. Kiedy ujrzy jakąś przedstawicielkę płci pięknej w krótkiej spódniczce albo z wyeksponowanymi piersiami, zachowuje się, jakby jego mózg przestał funkcjonować.
Podjechałem pod warsztat i od razu zauważyłem czarne bmw juniora. Durny dzieciak ledwo zdał prawko, w dodatku jeździ jak wariat, bo – jak on to mówi – „może” i myśli, że uda mu się ujarzmić taką bestię. W warsztacie ojciec przy swoim biurku popijał whisky, a brat, oparty o regał, patrzył na mnie z rozbawieniem.
– I co, Marcel? Znowu drugi. Twój tandetny pojazd nie może równać się z moim czarnym diabłem.
Miałem ochotę mu zajebać, zawsze był cwany tylko w gadce, a jak przychodziło co do czego, to pierwszy leciał do rodziców, żeby mu pomogli. Ale zanim cokolwiek zdążyłem odpowiedzieć, ojciec udzielił mu reprymendy.
– Wystarczy! Koniec z waszymi szczeniackimi zabawami.
Już dawno nie widziałem go takiego wkurzonego, ktoś musiał porządnie zajść mu za skórę. Rozluźniłem się i zająłem miejsce, czekając na ciąg dalszy tej szopki.
– Daniel, przyszedł czas, aby się wykazać. Zadanie będziesz miał banalne, patrząc na listę twoich podbojów, którą się tak nieustannie chwalisz. – Cały ojciec, bezpośredni aż do bólu.
Brat spojrzał na mnie, a ja już miałem pewność, że nawet on nie wiedział, o co chodzi. Ojciec od zawsze był tajemniczy. Wszyscy jego współpracownicy wiedzieli tylko to, co chciał, żeby wiedzieli, czyli niezbędne minimum. Od zawsze wyznawał zasadę, że wiedza jest złotem i póki on ma ją w garści, może być górą nad przeciwnikiem.
– Twoim zadaniem będzie ona. – Podał nam zdjęcie kobiety, bez żadnych wyjaśnień.
Gdy ją zobaczyłem, uderzyła mnie fala gorąca. Dziewczyna miała drobną budowę ciała, lecz widać było po jej sylwetce, że wie, co to sport. Wyglądała na szczęśliwą. Jej oczy błyszczały jak diamenty. Gdybym powiedział, że nie zrobiła na mnie wrażenia, skłamałbym. Ukradkiem zauważyłem w oczach mojego brata iskrę, która pojawiała się u niego za każdym razem, gdy wpadła mu w oko kolejna laska. Problem jest taki, że szybko się nimi nudził.
– To córka Wilczyka. Masz ją rozkochać w sobie. Rób, co musisz, byle tylko zadanie wykonać – dokończył ojciec bez owijania w bawełnę.
– I to wszystko? – odpowiedział brat z wyszczerzonymi zębami. –Bułka z masłem. Zajmie mi to góra dobę i będzie moja.
Daniel oparł się o krzesło, założył ręce za głowę i czekał na odpowiedź ojca. Jedno trzeba mu przyznać – pewny z niego skurwysynek.
– Nie wyraziłem się wystarczająco jasno. Masz zdobyć jej serce, sprawić, że świata nie będzie widziała poza tobą. Jak będzie trzeba, to nawet jej się oświadczysz! – doprecyzował wkurwiony Martinez, przyjmując jedną z tych swoich stanowczych min. – A ty, Marcel, dopilnujesz, aby brat wywiązał się z tego zadania. I pamiętaj, że to ciebie rozliczę, jeśli pójdzie coś nie tak!
Nagle świadomość wróciła, a moje myśli przestały mieć znaczenie.
– Co?! Dlaczego mam być jego niańką? – Nie wytrzymałem, wiedziałem, że z ojcem nie ma dyskusji i jego działania są zawsze przemyślane, ale byłem też świadomy, że pilnowanie Daniela nie będzie przyjemną zabawą. Sto razy wolałbym jechać z ekipą na wymianę towaru, niż go niańczyć. To istna burza hormonów i impulsywnych zachowań, a jakby tego było mało, jest królem złych pomysłów. – To jakiś żart?
– Czy ja, kurwa, wyglądam, jakbym żartował? – Wkurwienie ojca sięgnęło wyżyn, a ja już wiedziałem, że powinienem ugryźć się w język. – Znacie Wilczyka. – Kiwnąłem głową. – Pożałuje tego, co zrobił. Nikt nie będzie się tak zachowywał, dopóki ja tu rządzę. Może i jestem stary, ale jeśli myślicie, że to coś zmienia, to się, kurwa, mylicie.
Nakreślając nam sytuację, sięgnął po butelkę whisky i rozlał ją do trzech szklanek, tym samym sugerując, żebyśmy się z nim napili.
– Zobaczymy, ile jego córeczka jest dla niego warta. I ostrzegam was, nie zamierzam przebierać w środkach!
Nie mogłem uwierzyć, jak głupi był Borys Wilczyk, który myślał, że ujdzie mu to wszystko płazem. Jedno wiedziałem na pewno – nie jest to pierwszy lepszy glina, który da sobie w kaszę dmuchać. Daniel musi rozegrać to z głową, bo w innym wypadku nie złapiemy tego skurwysyna za jaja. Lubiłem ostrą zabawę. Gdyby nie fakt, że będę niańką, opiekunem i nauczycielem w jednym, na pewno bawiłbym się wyśmienicie. Wiedziałem, że życie tej dziewczyny zmieni się w momencie, kiedy na jej drodze pojawi się mój brat, ale nie wiedziałem, że moje również…
Jeszcze dwie minuty. Tylko dwie minuty dzieliły mnie od opuszczenia tej cholernej sali, w której każdy gra miłego, a tak naprawdę za plecami nadaje na wszystkich.
Kiedy rozbrzmiał dzwonek, wszyscy poderwali się do wyjścia. Już miałam przejść przez te drewniane wrota od sali dające mi wolność aż do poniedziałku, ale profesor Logan przywołał mnie do siebie. To, co usłyszałam, wzbudziło we mnie jeszcze większy gniew, który próbowałam przydusić. Tym razem postanowiłam przestać milczeć.
Zanim weszłam do domu z zamiarem rozpętania trzeciej wojny światowej, spojrzałam na niego i nie mogłam uwierzyć. Kiedyś ten dom był pełen miłości i uśmiechu. Teraz… jest przepełniony tajemnicami, które w końcu nas zniszczą. Wzięłam trzy wdechy i weszłam do środka.
Zimny wiatr chłodził moją skórę, dając ukojenie, jednak gniew, który we mnie buzował, ciągle dawał o sobie znać. Przechodząc przez próg, potknęłam się o dwie małe walizki. Przepełniła mnie obawa, że w końcu doszło do tego, o czym myślałam od dawna. Kiedy usłyszałam głosy, długo się nie zastanawiałam i wpadłam do salonu. To, co ujrzałam, sprawiło, że przetarłam oczy ze zdumienia.
Moja mama siedziała na wyspie kuchennej, trzymając w prawej ręce wielki kieliszek od wina. Czy to nie trochę za wcześnie na picie? Był co prawda piątek, ale dopiero niewiele po trzynastej.
– O, już jesteś, Liv. – Ojciec przytulił mnie na przywitanie. Na początku denerwowało mnie to, że wszyscy skracają moje imię. Kiedy już wiedziałam, że i tak z nimi nie wygram, odpuściłam. Zdałam sobie sprawę, że zawsze może być gorzej…
– Nie za wcześnie na picie? – spytałam, ignorując ojca.
Mama na co dzień nie pozwala sobie na relaks, bo prawie całe swoje życie prywatne i zawodowe spędza na sali sądowej. To właśnie tam poznali się z ojcem. Wtedy był jeszcze zwykłym śledczym kryminalnym, którego podziwiałam. Dwa lata temu awansował na zastępcę komendanta i wtedy wszystko się zaczęło. Jego znikanie nie tylko w dzień, ale i w nocy. Do tej pory nie mogę zapomnieć łez mamy, która nie miała siły, aby jeszcze po pracy grać twardą kobietę. Kiedy najbardziej go potrzebowała, on załatwiał jakieś swoje interesy, a ja patrzyłam na to wszystko i czułam się bezsilna.
– Oj, kochanie, nie przesadzaj. To tylko jedna lampka wina. Poza tym mamy ci coś ważnego do powiedzenia i myślę, że to ci się spodoba.
Spojrzałam na nią niepewnie. Co oni tym razem wymyślili? Ostatnim razem, kiedy byli tacy szczęśliwi, oznajmili mi, że ojciec dostał awans. Co teraz? Będzie kandydował na prezydenta? A może mama wreszcie przejrzała na oczy i zrobi z nim porządek? Jedno wiedziałam na pewno, patrząc na kieliszek wina w ręce mamy – nie będę miała rodzeństwa. Jeden brat mi wystarczy, właściwie to jakby go nie było. Zjawia się tylko wtedy, kiedy mu wygodnie i ma w nosie, co się dzieje w domu. Karierowicz się znalazł. Z rozmyślań wyrwało mnie to, co mama mi oznajmiła.
– Możesz powtórzyć? Gdzie się wybieracie? – spytałam, nie dowierzając.
– Mówiłam, że tato i ja wyjeżdżamy. Na cały weekend w góry. Postanowiliśmy przypomnieć sobie, jak to było kiedyś. Przed tymi wszystkimi problemami. Jesteś już duża, więc stwierdziliśmy, że pewnie i tak byś z nami nie pojechała. – Moja mama jest mistrzynią dedukcji. Uwielbiam jej instynkt macierzyński i to, że nigdy do niczego mnie nie zmuszała.
– Jesteście pewni, że wytrzymacie całe trzy dni bez pracy, kłótni, i to jeszcze we dwoje w jednym pomieszczeniu? – trochę się z nimi droczyłam, odwdzięczając się tym samym za to, że traktują mnie momentami jak małe dziecko.
– Olivia, nie przesadzaj, to, że czasami z mamą się kłócimy, nie znaczy, że się nie kochamy. Niestety, ale takie jest życie, gdy pracuje się w policji. Praca zawsze odbija się na rodzinie. Wiem, że nawaliłem, ale staram się. – Ojciec i te jego wywody. Mimowolnie przewróciłam oczami.
– Tak, jasne, a kto był u mojego profesora z prośbą o drugą szansę na napisanie kolokwium? – Ojciec otworzył szeroko oczy. – Myślałeś, że się nie dowiem? Od jednej trói świat się nie zawali. A ty jak zwykle musisz wtrącić swoje trzy grosze – wybuchnęłam i wyrzuciłam z siebie wszystko, co leżało mi na sercu. – Kiedyś byłeś dla mnie wzorem. Chciałam być jak ty. Nawet myślałam o zostaniu policjantką, ale teraz widzę, że dobrze zrobiłam, wybierając inną drogę.
– Przepraszam, twój profesor to mój stary znajomy ze szkoły, miał u mnie dług. Pomyślałem, że mogę go odebrać, pomagając ci. Nie chciałem źle. – Widać było, że żałuje. To jedna z tych cech, które odziedziczyłam po rodzicach. Oboje świetnie czytają ludzi.
– Olivia, wyjeżdżamy za godzinę – oznajmiła mama. – Nie rozwal domu, bo będziesz całe wakacje pracować, aby naprawić szkody. Zresztą wiesz, jak to działa. I tym razem brat ci nie pomoże.
Kiedyś rodzice zostawili nam dom na weekend. Niestety impreza wymknęła się spod kontroli i ucierpiały ściany w kuchni i salonie, telewizor i stolik kawowy. Musieliśmy z Mikołajem pracować całe wakacje, aby oddać koszty naprawy. A jakby tego było mało, rodzice postanowili kupić inne, droższe rzeczy, zmieniając przy tym wystrój, bo tamten im się już znudził. Mogę się założyć, że gdyby nie nasza impreza, nigdy by nie zrobili tego remontu. Wypominają nam to za każdym razem, kiedy pyskujemy, dając do zrozumienia, że pamiętają. A ja dalej mimo wszystko czułam wyrzuty sumienia, że pozwoliliśmy na taki finał domówki.
Gdy drzwi zamknęły się za rodzicami, zjechały się moje dwie przyjaciółki. Uwielbiałam spędzać z nimi czas. Mimo że wszystkie trzy byłyśmy różne, świetnie się uzupełniałyśmy. Zaczęłyśmy się szykować na imprezę, narzekając, jak to zwykle baby, na rodziców, facetów i inne pierdoły, żeby tylko sobie ulżyć. Majka jest naszą stylistką i jak zwykle miała swoją wizję wyglądu każdej z nas. Od czasu do czasu dajemy jej się ubrać, tylko dlatego że wtedy cały tydzień chodzi jak nakręcona, a my mamy spokój. Wera za to, tak jak ja, uwielbia wygodny i praktyczny styl. Gdyby nie to, że Majka zrzędziłaby całą drogę, włożyłybyśmy dres i adidasy.
Dojechałyśmy pod klub, a ja dalej czułam się nieswojo, i to nie przez to, że miałam na sobie – moim zdaniem – za krótką sukienkę. Odkąd wyszłyśmy z domu, cały czas miałam wrażenie, że ktoś za nami jedzie. Czułam na sobie wzrok, nie wiedziałam czyj, ale zamierzałam się dowiedzieć.
Gdy bramkarz klubu wpuścił nas w końcu do środka, postanowiłam wyłączyć na chwilę swój zmysł szpiegowski i dać sobie trochę luzu. Sytuacja w domu i na uczelni sprawiła, że całe życie i entuzjazm, jakie w sobie miałam, zaczęły gasnąć. I gdyby nie to, że mogłam odreagować na sali treningowej, to już dawno znalazłabym się w szpitalu psychiatrycznym.
– Olivia, wiem, że coś cię gryzie, ale daj na luz. Spójrz, starzy wyjechali na weekend. Możesz robić, co chcesz. Masz dwadzieścia cztery lata, życie ci ucieknie, jak będziesz ciągle taka zgorzkniała. – Cała Majka, bezpośrednia i do bólu szczera. – Nawet najlepszy makijaż nie pomoże, jak będziesz ciągle chodzić naburmuszona.
– Majka, twój makijaż potrafi zdziałać cuda, więc niestraszne mi odrzucenie przez społeczeństwo. – I wszystkie nagle wybuchnęłyśmy śmiechem.
– Obie wiemy, że to nieprawda.
I niestety musiałam przyznać jej rację. Majka może i ma talent do stylizacji i projektowania ubrań, ale kompletnie nie zna się na makijażu. Dla niej korektor i podkład do twarzy to to samo. A kiedy uświadomiłyśmy ją, jaka jest przyjęta przez makijażystki różnica między tymi dwoma produktami, zmierzyła nas wzrokiem i zmieniła temat na wygodniejszy.
– To co, dziewczyny, po jednym shocie i idziemy na parkiet? – Werka bezapelacyjnie zawsze wie, czego nam potrzeba. Jest z nas trzech najstarsza i zdecydowanie najbardziej odpowiedzialna, ponieważ jej mama zmarła, gdy ona była nastolatką, ojciec ciężko pracował i to właśnie na nią spadła opieka nad młodszym rodzeństwem. Dlatego postanowiła, że chce pracować zdalnie, a że komputery zawsze były jej bliskie, to połączyła przyjemne z pożytecznym i skończyła studia informatyczne. Dziś mija rok od otrzymania dyplomu i to właśnie jeden z powodów, dla których wybrałyśmy się na miasto.
– Poprosimy trzy shoty. – Werka złożyła zamówienie u barmana, a kiedy mężczyzna miał się już odwrócić, Majka dołożyła swoje trzy grosze:
– I jeszcze trzy tequile z cytryną, jeśli można. – Spiorunowałam ją wzrokiem, na co ona z uśmiechem na twarzy odpowiedziała: – Nie możemy być dłużne Werce shota, bo nam będzie wypominać. Ja swój dług właśnie spłaciłam, a ty?
Przewróciłam oczami i dałam się jej wciągnąć w tę grę, mimo iż wiedziałam, że jutro będę tego gorzko żałować.
– W takim razie ja również wezmę trzy tequile. – Posłałam uśmiech barmanowi, który on odwzajemnił, szykując w międzyczasie dziewięć największych kieliszków do shotów. Na raz wypiłyśmy wszystkie trzy trunki i poszłyśmy na parkiet.
Na początku bawiłam się świetnie, ale po dłuższej chwili znowu to poczułam. Czyjś wzrok spoczywał na mnie. Zaczęłam się rozglądać, ale jak zwykle w Lunie w piątkowy wieczór bawiła się masa ludzi. Na parkiecie każdy ocierał się o siebie, przez co miałam ograniczone pole widzenia. To uczucie zaczęło działać mi na nerwy, paraliżowało mnie, psując tym samym zabawę…
W końcu się zatrzymały przed jednym z klubów. Niech to szlag, to jedna z ulubionych dyskotek mojej byłej – Nadii. Miałem nadzieję, że jej nie spotkam, bo urwałbym mojemu bratu łeb za to, że muszę go niańczyć.
– Skup się, młody. Szybka akcja, wchodzisz tam i robisz te swoje sztuczki magiczne w stylu bidibobidi bum czy coś i spadamy. Nie mam zamiaru spotkać tam Nadii, rozumiesz? – wytłumaczyłem mu najprościej, jak się da. – Będę cały czas w pobliżu jakby co, ale tak, aby nie wpadać w wasze pole widzenia.
Patrząc na niego, już wiedziałem, że prędko stamtąd nie wyjdziemy, a kiedy pomachał mi złotą kartą ojca, byłem pewny, że moje przeczucie mnie nie myli.
– Nie ma sprawy, brat, robimy, co trzeba, i spadamy. Noc jeszcze młoda, a ja mam na później umówioną koleżankę.
I znów ten jego wyszczerz od ucha do ucha. Urody to on po matce na pewno nie odziedziczył. Cały Daniel, nie przepuści żadnej okazji. W końcu nieczęsto dostaje się no limit od seniora na karcie bez żadnych konsekwencji. Gdyby nie to, że ojciec to właśnie mnie urwałby łeb za spartolenie roboty, sam poszedłbym w tango.
Kiedy nasz cel wszedł razem z koleżankami do klubu, wyszliśmy z auta i udaliśmy się do bocznego wejścia. Żaden z nas nie był na tyle głupi, żeby stać w tej kolejce przed klubem, poza tym są pewne plusy bycia znanym na dzielnicy. Z Nadią wielokrotnie korzystaliśmy z bocznych wejść i wyjść. Dzięki temu mogliśmy przemieszczać się niezauważenie.
Po wejściu do klubu udaliśmy się na piętro, z którego lepiej widać całą salę, dzięki czemu mogliśmy szybko zlokalizować dziewczynę. Wnętrze klubu, jak co piątkowy wieczór, tętniło życiem. Każdy balkon oraz wszystkie stoliki VIP-owskie były przepełnione. Na barze jak zwykle barmani ledwo się wyrabiali z drinkami. Jak to mówi nasz ojciec: „Hajs się musi zgadzać”. To powiedzenie było jednym z kilku, jakich używał, ale zdecydowanie najbardziej ulubionym.
Po krótkiej chwili znalazłem ją na parkiecie. Tańczyła między koleżankami, robiąc jakieś pokraczne ruchy. Kolorowe światła reflektorów opadały prosto na jej buzię. Musiałem przyznać, że mimo swojego oryginalnego tańca wyglądała obłędnie w tej czarnej, przylegającej do ciała sukience. Kiedy ocknąłem się z rozmyślań, zauważyłem, że Daniel gdzieś się zmył. Nie wróżyło to niczego dobrego, ale doskonale wiedziałem, gdzie go znajdę.
Karta poszła w ruch. A gdy dotarłem do baru, czekały już na mnie shoty.
– Dajesz, braciszku. Pokaż, jak się bawią mężczyźni z naszej rodziny. – Podał mi kieliszek i oczekiwał na moją reakcję. Wiedziałem, że nie ma sensu się z nim spierać, bo i tak zrobi to, co będzie chciał. Dlatego niewiele myśląc, podniosłem kieliszek w górę i wypiłem na raz niebieski trunek. Pomyślałem sobie, że przecież mi też się coś należy w ramach rekompensaty za to, że muszę pilnować gnojka.
– Dobra, stary, nabrałeś odwagi, teraz idź! – Wypchnąłem go na parkiet, a sam zamówiłem piwo i patrzyłem na poczynania brata.
Na początku trochę miałem ubaw z jego podchodów. Taki cwany lis, a nie wie, jak zwabić ofiarę. Nie zastanawiając się dłużej, postanowiłem pomóc szczęściu i przechodząc, szturchnąłem dziewczynę, która wpadła prosto w ręce Daniela. Trzymając nadal piwo w ręce, ulokowałem się na schodach, tak żeby dalej mieć na oku tego gagatka.
Po chwili młody wyszukał mnie w tłumie i podszedł do mnie.
– Marcel, debil z ciebie, wiesz, już ją prawie miałem. Badałem grunt, a ty… Wszystko zepsułeś. – Oburzony stanął obok i zabrał mi piwo. Zachowywał się jak rozpieszczone dziecko.
– Ja? Stary, ona nie zauważyłaby cię, nawet jeśli miałaby okulary. Co ty pierdolisz? Zbierasz się jak seicento do wyprzedzania.
Brat spojrzał na mnie jak na debila. Niby taki znawca motoryzacji, a nie wie, o co mi chodzi. Postanowiłem nie trzymać go dłużej w tej niewiedzy i wytłumaczyłem, jak na starszego brata przystało:
– Niby depczesz do przodu, a efektów nie widać.
– Jak jesteś taki cwany, to sam idź i pokaż mi, jak to się robi.
Wiem, że mnie prowokował, ale nie tym razem. Za mało wypiłem, żeby dać mu się wrobić.
– O nie, brachu. To twoje zadanie, nie moje. Wiesz, w sumie to moja robota może być całkiem zabawna, patrząc na to, jaka z ciebie sierota – cisnąłem go dalej, wiedząc, że to jak bawienie się granatem. A kiedy wybuchnie, nie będzie co zbierać.
Młody próbował mi się odgryźć, ale przestałem go słuchać, gdy w kącie sali dostrzegłem Nadię. Cholera, a byłem już taki szczęśliwy, że nigdzie jej nie ma. Jest nie tylko moją byłą, ale także córką wspólnika mojego ojca. Tak, wiem, nie należę do najmądrzejszych osób, ale nigdy się nie oszukiwałem.
Nagle ktoś mną szarpnął i wyrwał mnie z rozmyślań.
– Słuchasz, co do ciebie mówię, czy już całkiem zachlałeś pałę?
– Muszę spadać. Nadia przyszła. Jakby pytała cię o mnie, to powiedz, że jesteś sam. Rozumiesz? Nie chce mi się z nią gadać. A gdy dowie się, jakie mamy zadanie, na pewno będzie chciała nam pokrzyżować plany w zemście za to, że ją zostawiłem. – Nie czekając na odpowiedź brata, ruszyłem przed siebie z dala od kobiety, która aż kipi złością za każdym razem, gdy mnie widzi.
Zajęty ucieczką pierwszy raz straciłem czujność, i to jeszcze w najmniej odpowiednim momencie. W efekcie wpadłem na kogoś i kiedy już miałem się odwrócić, i zwyzywać osobę, która śmiała stanąć mi na drodze, zobaczyłem ją. W jednej chwili jej niebieskozielone oczy przeszyły mnie na wskroś. Już miałem coś powiedzieć, jednak ona była pierwsza.
– Uważaj następnym razem, bo mogłeś komuś krzywdę zrobić. To nie wyścigi na gokarcie, tylko klub, w którym ludzie się bawią. A ty wpadasz w nich jak w kręgle. – Jej buzia mimo złości promieniała. A mi nagle odebrało mowę. Jednak trwało to tylko chwilę, ponieważ nie zamierzałem być dłużny jej uszczypliwości i odpłaciłem się tym samym:
– Gdybyś nie chodziła z głową w chmurach, to mogłabyś mnie ominąć. Następnym razem zejdź na ziemię i niebo zostaw dla lotników.
Widziałem, że chciała coś powiedzieć, ale w tej samej chwili ktoś pociągnął ją w drugą stronę, a ja zostałem pośrodku sali sam. No prawie sam, bo za plecami poczułem oddech kobiety. Kobiety, której unikałem od początku przekroczenia progu tej budy.
Już miałam mu pokazać, że nie zrobił na mnie wrażenia i powiedzieć, co myślę o takich tanich tekścikach wyszukanych w przeglądarce, kiedy nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie w stronę toalet.
– Kto to był, Liv? Znasz go? – zaatakowała mnie Majka.
– Masz nam tutaj zaraz powiedzieć, skąd znasz Marcela Martineza! – dodała Weronika.
Obie z Majką patrzyłyśmy na nią i zastanawiałyśmy się, skąd go zna. Co taki dupek jak on ma wspólnego z moją przyjaciółką? Będzie musiała nam wszystko wyśpiewać jak na spowiedzi, bo w przeciwieństwie do niej, nie odpuszczamy tak łatwo.
– Ja go nie znam, ale coś czuję, że Weronika ma nam coś do powiedzenia.
Patrzyłyśmy na nią z niedowierzaniem. Doskonale wiedziała, że jej się to nie upiecze. Wzięłyśmy ją do naszego pokoju zwierzeń, czyli klubowych toalet. Sprawdziłyśmy, czy wszystkie kabiny są puste, zamknęłyśmy drzwi na zasuwkę i przyparłyśmy Werkę do ściany.
– Kim jest ten cały Marcel? I skąd go znasz? Bo nie chce mi się wierzyć, że taki dupek mógłby być twoim kolegą.
Weronika długo się nie wahała i postanowiła nam powiedzieć wszystko, co wie. A ja nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
– Mój Grzesiek nie zajmuje się tym, o czym zawsze wam mówiłam. Tak naprawdę pracę stracił już dawno temu. Od jakiegoś roku pracuje dorywczo jako kierowca u ojca Marcela, dostaje zlecenia na przewóz jakichś rzeczy busem raz na kilka dni. Czasem wozi w dzień, a czasami późno w nocy. Od samego początku mi się to nie podobało, ale nie miałam podstaw, żeby zrobić mu awanturę, a pieniądze dostaje niemałe. Kiedyś musiałam go odebrać spod ich willi i tam mnie przedstawił Marcelowi. Widziałam go wtedy pierwszy i ostatni raz, ale dobrze zapamiętałam jego buźkę.
– Pomińmy fakt, że okłamywałaś nas tyle czasu… Znasz takiego przystojniaka i jeszcze mi o tym nie powiedziałaś?! Gdyby nie to przypadkowe spotkanie, zapewne wszystko zachowałabyś dla siebie! A jeśli to mógł być mój przyszły mąż? W ogóle nie dbasz o swoją przyjaciółkę – poirytowana Majka zaatakowała Weronikę swoimi wywodami.
– Majka, ty i związki nie idziecie w parze, a co dopiero małżeństwo. Daj już spokój. Wera nie musi nam się spowiadać. To nie na tym polega przyjaźń – musiałam przystopować koleżankę. Czasami, jak Maja się rozpędzi, nie panuje nad słownictwem i emocjami. Kiedyś mi się to podobało i w sumie za to ją polubiłam, jednak z biegiem czasu stało się denerwujące.
– Dziewczyny, nie wiem o nim nic oprócz tego, co powiedziałam. No i w sumie tego, że jego rodzina ma sporo kontaktów, a on sam jest nieźle rozchwytywany przez dziewczyny na mieście. Ale to mogą być zwykłe plotki.
Trzeba przyznać, że facet jest przystojny – pomyślałam. Zresztą która dziewczyna nie marzy o blondynie z niebieskimi oczami?
– No to niezły nam się ananasek trafił. – Podekscytowanie Majki nie zna granic. Już widziałam te jej maślane oczy. Niestety obie mamy tendencję do przyciągania kłopotów, jednak różnica między nami jest taka, że ja wiem, kiedy powiedzieć „dość”.
– Dobra, chodźmy już na parkiet, bo nie po to dałam się wcisnąć w tę kieckę, żeby teraz całą noc spędzić w toalecie. Dziewczyny, mamy co świętować i żaden dupek mi tego nie zepsuje. Przecież nie codziennie odbiera się dyplom. I w związku z tym, Werka, stawiasz kolejkę. – Chcąc uniknąć jej sprzeciwu, wypadłam z toalety jak z procy.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Zerwany układ. Seria: Złamane serce #1
ISBN: 978-83-8219-846-1
© Paulina Hanus i Wydawnictwo Novae Res 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Marta Grochowska
Korekta: Anna Jakubek
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek