Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dwudziesty pierwszy wiek. Wszyscy zalatani, śpieszący, ścigający się z czasem. Jak tu jeszcze znaleźć chwilę na przeczytanie dobrej książki? Zmęczeni po pracy i licznych innych obowiązkach padamy na twarz, a najlepiej odpoczywamy przy telewizji lub w Internecie. A książka? Kto na to ma czas? Może co najwyżej co trzeci emeryt. Jestem emerytką, ale nie znaczy to, że ta książka jest tylko dla emerytów. Wręcz przeciwnie. Chciałabym zaprezentować moją biblioteczkę „w pigułce”. Mam sporo książek dotyczących duchowości Kościoła katolickiego, które w ostatnich latach przeczytałam. Ponieważ ich treść jest jak „skarb znaleziony na roli”, postanowiłam je rozpowszechnić, przedstawiając zwłaszcza te strony, które są dla mnie szczególnie bliskie, a dają nadzieję i pokój serca. Mamy pokój mimo drastycznego podziału między Polakami. Hybrydowe podjazdy reżimu Łukaszenki dodatkowo jeszcze próbują nas podłamać i przestraszyć. Przez nasze położenie geograficzne niemal od początku istnienia państwa Mieszka I narażeni jesteśmy niestety na wszelkiego rodzaju konflikty zewnętrzne. Cieszmy się zatem słońcem, wiatrem i deszczem, świergotem ptaków i wonią kwiatów i ziół. Cieszmy się przyjaźnią z Bogiem, niech nic i nikt nam tego nie zakłóca. Co będzie potem? Nie wiadomo, ale miejmy wiarę i nadzieję, a najwięcej miłości i dobra w sobie. „Zło dobrem zwyciężaj”. Życie jest bardzo krótkie, a przed nami wieczność. Jaka będzie? To zależy od nas teraz. Śpieszmy się kochać ludzi, bo odchodzą tak szybko...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 96
ilustracja na okładce: depositphotos.com
projekt okładki: RED Monika Brankiewicz
redakcja: Monika Turała
korekta: Jacek Molka
projekt graficzny środka, skład do druku: RED Monika Brankiewicz
przygotowanie wersji elektronicznej: Epubeum
© copyright by Elżbieta Stanek 2024© copyright by Pan Wydawca 2024
ISBN 978-83-67910-80-4
wydanie 1Gdańsk 2024
Pan Wydawca sp. z o. o.ul. Wały Piastowskie 1/150880-855 GdańskPanWydawca.pl
Mojemu synowi
i całej rodzinie
Chciałabym zaprezentować moją biblioteczkę „w pigułce”. Posiadam sporo książek dotyczących teologii duchowości, które w ostatnich latach przeczytałam. Ponieważ ich treść jest jak „skarb znaleziony na roli”, postanowiłam je rozpowszechnić i przedstawić, zwłaszcza te strony, które są dla mnie szczególnie bliskie, które dają nadzieję i pokój serca.
Mieliśmy tzw. pandemię COVID-19 (2019-2022). Teraz mamy wojnę na Ukrainie, tuż przy naszej wschodniej granicy. Jest czas chaosu i niepewności, czas licznych kryzysów, chociażby kryzysu energetycznego, finansowego, politycznego, klimatycznego, migracyjnego, kulturowego, religijnego, ale najbardziej zdaje się w nas uderzać kryzys społeczno-egzystencjonalny czy cywilizacyjny („cywilizacja śmierci”). Tak zwana poprawność polityczna czy społeczna, w myśl której wszelka wielorakość płci i inne ciekawostki ideologii LGBT+, pragną wyznaczyć – a niejednokrotnie już wyznaczają – swoje przywództwo w świecie zachodnim i z coraz brutalniejszą siłą próbują zadomowić się na dobre w Polsce. Zdegenerowana sytuacja dzisiaj na świecie – przede wszystkim w Europie i Ameryce – przypomina historię upadku Cesarstwa Rzymskiego. Zaczęła się ona już wówczas, gdy upadała moralność jego mieszkańców i zapanował wszechobecny dekadentyzm – schyłkowość we wszystkich wymiarach życia. Czy tego fetoru nie odczuwa się już w naszym świecie?! Na to pytanie każdy sam musi sobie odpowiedzieć. Na pewno mamy czas wzmożonych lęków o naszą przyszłość, a nawet teraźniejszość. Czy to dobry moment, aby „skryć się” w ciszy czytanej książki? Myślę, że jeżeli jest to książka budująca, wzmacniająca naszą nadzieję na lepsze jutro czy nawet lepsze dzisiaj, jeżeli bardziej uwrażliwia nas na piękno i dobro, na wiarę i miłość – to zdecydowanie jest to czas bardzo odpowiedni. Można nawet powiedzieć – czas ostateczny. Niech więc w tych Zeszytach mówią do nas święci, błogosławieni, słudzy Boży, papieże, egzorcyści, mistycy i stygmatycy, wizjonerzy, charyzmatycy, duchowni, wierni świeccy i… dziennikarze.
Życzę sobie i wszystkim czytającym tę oryginalną pracę kompilacyjną, aby towarzyszyło nam wszystkim światło Ducha Świętego. Chciałabym, aby każdy czytający poniższe teksty znalazł swój „skarb”. Książka ta tchnie miłością, wiarą i nadzieją – zachęca czytelników do rozwoju duchowego, przede wszystkim do rozwoju duchowości chrześcijańskiej. Niewystarczające są bowiem dla człowieka „chleb i igrzyska”! Pracę tę poświęcam dla dobra Kościoła świętego jako cichy robotnik świecki na rogatkach Winnicy Pańskiej. Niech stanowi zachętę do przeczytania omawianych pozycji książkowych w całości.
Elżbieta Stanek
W swoim miłosierdziu Jezus – Syn Boga żywego pozwolił dopełnić ludziom (dla ich przyszłej chwały w niebie) „braków” w Jego udręce, jaką przeszedł na ziemi, i to zarówno w udręce psychicznej (głównie w Wielki Czwartek), jak i w udręce fizycznej (głównie w Wielki Piątek). O nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek Nowy Testament milczy. Milczy nie dlatego, że wówczas wycieńczony Jezus odpoczywał, ale milczy wobec ohydy i ogromu okrucieństwa, o którym zmartwychwstały Jezus wspomniał nielicznym świętym. Dowiemy się o wszystkim na Sądzie Ostatecznym. Ale najpierw musisz uwierzyć w ten sąd – sąd Boży, sąd Boga nad człowiekiem – każdym. Nikt nie zdoła się uchylić przed Jego sprawiedliwością. Nie będzie przedawnienia. Należy pamiętać, że Bóg jest nie tylko miłosierny, lecz także sprawiedliwy. Jego sprawiedliwość różni się od sprawiedliwości ziemskich sędziów zasadniczo i diametralnie. Bóg nie może się wyrzec swojej sprawiedliwości, jak nie może wyrzec się swojego miłosierdzia. Bóg nie może się przecież wyrzec samego siebie. Ta książka to między innymi wyraz mojej wdzięczności Bogu, że obudził mnie ze stanu podobnego do letargu i odnalazł mnie jak zagubioną owieczkę z przypowieści Jezusa, po prostu – nawrócił. Szczególnie bliska jest dla mnie opowieść Jezusa o tej zaginionej owcy: Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: «Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zagubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: ”Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”. Powiadam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (Łk 15,3-7) 1.
Można by zapytać Mistrza: ale dlaczego owce są na pustyni? Przecież na pustyni nie ma trawy – ich codziennego pożywienia. Może te owce (99 owiec) nie potrzebują już tego pokarmu – prostego, materialnego – bo są już dobrze odżywione pokarmem innym – duchowym, pokarmem z Nieba – po prostu miłością Bożą, tożsamą z miłością Pasterza? Te 99 owiec pozostałych na pustyni cierpliwie czeka na swojego Pasterza. Są nasycone Jego miłością. Boski Mistrz nie potrzebuje się o nie martwić, gdyż zna owce swoje. Ale dlaczego Pasterz zaprowadził sto owiec na pustynię? Czy może dlatego, że chciał je wypróbować? Jeżeli tak, to 99 owiec zdało swój egzamin bardzo dobrze, a jedna tego egzaminu nie zdała i zaginęła. Królestwo Boże miała obok siebie, a nie widziała tego, nie dotarło to do jej uszu i powonienia. Musiała być chyba najbardziej okaleczona z wszystkich owiec na świecie. Ponadto, jak można się zgubić na pustyni? Na pustyni nie ma domów, nie ma drzew i żadnej innej roślinności. Jest pusto. Nic. Piasek i piasek wokoło aż po horyzont, może to być najwyżej piasek ruchomy i… miraże, wytwory własnej wyobraźni i własnych pragnień. Jest sucho i pusto. Jak tu się można zgubić? Chyba tylko, upierając się wedle swojej własnej woli i idąc ślepo przed siebie w nieznane, w zamęt, w zaparte, może i w środek burzy piaskowej? Znamienne jest u Łukasza, że Pasterz nie zgubił owcy – tej jednej, lecz ona sama zaginęła. Pasterz – Mistrz – Bóg dał jej wolną wolę, a ona wybrała i poszła w zamęt – w objęcia złego ducha, który jak lew ryczący krążył wokół niej, aż ją złapał. Ale Mistrz nasz nie zostawił jej Złemu. Nawet wtedy, gdy była już prawie w objęciach Złego – uratował ją. Pewnie była cała pobita, pokaleczona, ranna, miała całe poszarpane futerko – to nic. Pasterz ją opatrzył i zaniósł w bezpieczne miejsce do domu. Następnie zaprosił przyjaciół i sąsiadów, aby razem się radować z uratowania tej jedynej, krnąbrnej owieczki. Miłość Boga – Pasterza jest nie tylko miłosierna, ale jest niepojęta! Apostoł Mateusz podaje nieco inny wymiar tej samej przypowieści Jezusa (Mt 18,12-14 – Owca zabłąkana). Gdy u Łukasza owce się pasą na pustyni i tam toczy się cała akcja, to u Mateusza cały teatr zdarzeń rozgrywa się w górach. Wiadomo, że górale pasą owce w górach, na pastwiskach górskich, na stokach, na halach. Wyniesienie owiec na góry kojarzy się z wyniesieniem człowieka na wyżyny wiary i kontemplacji. To tak, jak gdyby wznieść się na górę Karmel. Jednakże i na takich wyżynach zawsze należy czuwać. Czuwać i modlić się. Modlitwa jest tarczą przeciwko Złemu. I tak jak przypowieść Jezusa opowiedziana przez Łukasza, jak gdyby rysuje linię poziomą nad piaskiem pustynnym, to ta sama przypowieść opisana przez apostoła Mateusza, jak gdyby wznosi się prostopadłą linią w górę. Tu piasek, tam skała… Jak gdyby narysowany w eterze krzyż…
* * *
Proś Boga o skuteczne błogosławieństwa w ślad za starotestamentowym Jabesem:
Boże, obdarz mnie swoimi błogosławieństwami, które są tak liczne, ale może się okazać, że ja nie jestem zdolny przyjąć ich wszystkich. Dlaczego? Jestem ograniczony. A poza tym często nie potrafię tych błogosławieństw przyjąć i wprowadzić w życie, bo ich nie dostrzegam. Moje możliwości przyjmowania i dostrzegania Twoich błogosławieństw są ograniczone. Dlatego daj mi potrzebne łaski, abym umiał je przyjąć i nimi żyć. Zwłaszcza wówczas, kiedy w życiu będzie działo się coś, co nie będzie po mojej myśli. Zwłaszcza wówczas, kiedy Twoje błogosławieństwa będą ukryte w trudnych sytuacjach oraz złączone ze spotkaniem trudnych ludzi. Proszę, mój Boże: Poszerz moje serce, aby umiało przyjąć nie tylko to, co jest dobre, ale również i to, co jest trudne i złe. Spraw, Boże, aby moja postawa była podobna do postawy sprawiedliwego Hioba, który na atak swojej żony, podważającej zasadność pozostawania wiernym Bogu, odpowiada: „Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?” (Hi 2,10). Hiob ufał Bogu niezależnie od tego, czego doświadczał. Na pewno nie było to łatwe, ale to była konkretna decyzja, jaką Hiob powziął. Ufam mojemu Bogu we wszystkim, również w tym, co dla mnie jest trudne i czego nie jestem w stanie zrozumieć 2.
* * *
Kontroluj swoje myśli! Z chaosu przeróżnych przesuwających się myśli wybieraj tylko te najlepsze, najpożyteczniejsze dla twojej duszy. Na nich się tylko zatrzymuj, na nich skupiaj. Wszystkie inne odrzucaj świadomie jak najprędzej, aby szatan czy inny zły duch nie zdążył użyć ich jako skutecznej pokusy. Od myśli się wszystko zaczyna. W sercu duszy masz przeróżne myśli. Wybieraj te najlepsze. Pamiętaj o słowach Jezusa: Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym (Mk 7,20-23). Nie bądź nieczystym. Nie bądź duchowo trędowatym. Niektórzy ludzie oddaleni od Boga i żyjący tak, jakby Boga nie było, ignorując całkowicie Dekalog i wszelkie normy kościelne oraz wiary – myślą sobie w ten sposób: i tak wszystko się kiedyś skończy wraz ze śmiercią i ustaną wszelkie zmartwienia. Ale tak nie jest! Żyją w wielkim błędzie! Jest pewne, że dusza jest nieśmiertelna (pewne dla osoby wierzącej). A skoro tak, to po śmierci człowieka będzie tak samo istniała, jak za jego życia na ziemi. Istniała, ale czy żyła? Otóż nie! Zupełnie inaczej. Dusza osoby wierzącej w Trójjedynego Boga będzie wiecznym światłem nieustannie jaśniejącym, radosnym, pełnym pokoju i miłości, dążącym nieustannie ku górze. Natomiast dusza osoby wzgardzającej Bogiem będzie nieustannie ciemniała i smutniała w wiecznym cierpieniu. Będzie nieustannie spadała w przepaść, czeluść, która się nigdy nie kończy, jak gdyby w kosmiczną czarną dziurę – bo nie może być końca upadku nieśmiertelnej duszy, która wzgardziła Bogiem. Lucyfer, gdy został strącony z Nieba mocą Boga – przez Archanioła Michała – po swoim gigantycznym nieposłuszeństwie Bogu (nie będę służył – chociaż miał tylko pomagać człowiekowi, gdy zostanie już stworzony), spadł na ziemię. Gdy się zorientował, że jest na niej, a nie w Niebie, zaczął tutaj królować, tak jak tego pragnął. Myślę, że dusza, która wzgardziła Bogiem, wzgardziła Jego miłością – i to miłością miłosierną – po śmierci spada już nie na ziemię, bo na niej żyła, ale niżej i niżej, w nieskończoną przepaść, która nie ma dna, w nieskończoność. Spadając, nieskończenie się spala, ale nie miłością, tylko cierpieniem i bólem, nieskończonym bólem i nienawiścią. Są tylko dwie drogi – w górę do Nieba i w dół – w przepaść, czeluść, piekło, smutek, cierpienie i nienawiść. Niebo to miejsce – stan duszy, tak jak piekło jest miejscem – stanem duszy. Ale jakże odmienne to miejsca – stany! Gdyby każdy człowiek miał wyrytą w sercu świadomość takiego „końca”, które de facto się nie kończy… Niech każdy spyta swojego sumienia: czy warto by było? Czy warto tak bardzo ryzykować? Życie na ziemi jest jak ulotna chwilka, natomiast poza nią – jest nieskończonością i wiecznością. Czy wybierasz zatem wieczną radość i pokój, czy wieczny ból i niepokój? Odpowiedz sobie i pomyśl (memento mori – „pamiętaj o śmierci”) – Bóg dał ci rozum, a nie tylko serce, właśnie po to, żebyś mógł sobie samemu odpowiedzieć na te pytania. A także dał ci wolną wolę, żebyś mógł sam w swojej wolności wybrać. Quo vadis? („Dokąd idziesz?”) Co wybierasz?! Wiedz, że póki żyjesz na ziemi, możesz zawsze się jeszcze nawrócić, ale skąd możesz mieć pewność, że za chwilę bądź tej nocy nagle nie umrzesz? I czy zdążysz doskonale żałować za swoje grzechy, aby się oczyścić przed Bogiem w sakramencie pokuty? Bo w chwili śmierci właśnie staniesz przed Jego obliczem i już wtedy dokona się prawdziwy sąd nad tobą. Czy warto tak ryzykować i swoje nawrócenie przeciągać i przeciągać w czasie? Czas jest tylko tu – na ziemi – abyśmy mogli wzrastać w cnotach, by móc w chwili śmierci spojrzeć ze spokojem na światło Boga. Całe nasze życie na ziemi jest dla tej właśnie chwili, która tak naprawdę nie jest chwilką, bo według niektórych mistyków istnieje taki stan jak wstrzymanie czasu w chwili naszej śmierci. Nie bądź hazardzistą – nie ryzykuj. Tu chodzi o twoją wieczność. To nie gra. To nie zabawa. To real. To prawdziwa walka na śmierć i życie. Śmierć wieczną lub życie wieczne. To walka z siłami ciemności. Nie z samym człowiekiem, ale z ciemnymi siłami, jakie w nim są. A są w każdym – mniejsze, większe lub nawet gigantyczne (jak chociażby w osobach opętanych). Zastanów się. Pomyśl. Nawróć się!
Prorok Eliasz jest najwspanialszym przedstawicielem całej tradycji prorockiej 3 – tak rozpoczyna w słowie Od redakcji Damian Sochacki OCD, redaktor naczelny „Głosu Karmelu”. Jego słowa i czyny były surowe, spontaniczne i całkowicie prawdziwe – kontynuuje karmelita. On kochał Boga, prawdziwego i bliskiego JESTEM. Był przekonany, że tylko JESTEM istnieje, że nie ma innych bóstw. Eliasz chciał jedynie zdemaskować kłamstwo, jakie często niesie ze sobą kompromis między światem i Bogiem. „Importowane” bóstwa były czcigodnym pretekstem do usprawiedliwienia zmiany standardów moralności: w praktyce okazywały się przyczyną inwolucji kulturowej i cywilizacyjnej, cofaniem człowieka do poziomu bezrozumnych zwierząt. Prawdziwy Bóg opowiedział o sobie Mojżeszowi, udowodnił swoją miłość i pokazał drogę szczęścia. Eliaszowi natomiast odpowiedział w ciszy łagodnego powiewu, że ta Miłość jest łagodna i cierpliwa, chociaż przenosi góry i uspokaja wzburzone fale morskie. Być może dlatego prorok z Karmelu został wybrany na zwiastuna Mesjasza.
Zakon karmelitański czerpie duchowe inspiracje od proroków Eliasza i Elizeusza – rozpoczyna swą książkę biblista, karmelita bosy Piotr Nyk – którzy wraz ze swoimi uczniami prowadzili życie oddane Bogu w pobliżu góry Karmel w Palestynie (ok. 200 m n.p.m. nad Morzem Śródziemnym). Współcześnie na jej szczycie znajduje się latarnia morska dla portu Hajfa oraz klasztor „Stella Maris” – główne sanktuarium Zakonu Karmelitów Bosych. Położenie góry Karmel ze wspaniałymi widokami lazurowego morza oraz ośnieżonych szczytów Hermonu od wieków sprzyjało modlitwie i kontemplacji. Zgodnie z treścią biblijną to właśnie w dolinach potoków spływających ze wzgórz Karmelu przebywał często prorok Eliasz, a po nim Elizeusz (IX wiek przed Chrystusem), którzy gromadzili wokół siebie uczniów, tzw. synów prorockich (por. 1 Krl 17,3; 18,19-44; 21,18; 2 Krl 1,9-15; 2,25; 4,25; 6,1). Odkrycia archeologiczne pozwalają uznać, że na Karmelu już od IV wieku istniał klasztor, a w grotach skalnych mnisi bizantyjscy prowadzili życie ascetyczne. Eremici karmelitańscy, którzy zmuszeni byli emigrować do Europy po upadku państwa krzyżowców w XIII wieku, byli przekonani, że w tym miejscu życie eremickie na górze Karmel trwało nieprzerwanie od czasów Eliasza i jego uczniów. Kim byli ci, których pojawienie się w historii biblijnej było tak nagłe jak ogień powstający z niewidzialnej iskry? Pierwsza Księga Królewska wprowadza proroka Eliasza w historię biblijną w dramatyczny i nagły sposób. Dzieje się to w powiązaniu z zapowiedzią trzyletniej suszy jako kary za przylgnięcie Izraelitów do kananejskiego bożka wegetacji i płodności, zwanego Baalem. Tenże prorok, pochodzący z Tiszbe w Gileadzie, pojawia się rzeczywiście jak błyskawica na jasnym niebie. Nie ma wzmianki o jego ojcu, o rodzinie ani też o prorockim powołaniu. Prorok Eliasz, wysłannik Boga Jahwe, od razu wyposażony był w nadludzką i boską moc czynienia cudów. Jego imię oznacza równocześnie program jego działania. Hebrajskie imię Elijahu odpowiada zdaniu: „Moim Bogiem jest Jahwe”. Prawdę tych słów Eliasz wyraził całą swoją osobą oraz swoim działaniem. Można powiedzieć, że niejako wykrzyczał ją Izraelitom z połowy IX wieku przed Chrystusem 4 – podkreśla autor tej książki.
Eliasz działał w Izraelu, czyli w północnej części dawnego Dawidowego imperium, powstałego po recesji Jeroboama I, syna Salomona, która wraz z dziesięcioma północnymi pokoleniami oderwała się od Judy i Jerozolimy w 922 roku przed Chrystusem. Czasy Eliasza i Elizeusza były okresem pogłębiającego się kryzysu religijnego, polegającego na przyjmowaniu przez Izraelitów zwyczajów i wierzeń sąsiednich ludów kananejskich, do których należeli m.in. Fenicjanie, Edomici czy Moabici. Izraelici spokrewnieni byli z owymi ludami poprzez wspólne semickie pochodzenie i podobieństwo języka. Nie do końca ukształtowany monoteizm teoretyczny, który wykluczałby całkowicie istnienie innych bóstw, o co walczyli z naciskiem król Jozjasz w swojej reformie z końca VII wieku przed Chrystusem oraz prorocy okresu klasycznego (Jeremiasz, Deuteroizajasz i Ezechiel), był przyczyną tego, że Izraelici łatwo skłaniali się do uznania innych bóstw lub szukania u nich pomocy. Izraelici czasów Eliasza i Elizeusza nie posiadali jeszcze wiary, jaka kilka wieków później wyraziła się w wyznaniu: Jahwe jest Bogiem, a poza Nim nie ma innego, które przytacza Księga Powtórzonego Prawa (4,35), w najmłodszej tradycji Pięcioksięgu, powstałej po reformie króla Jozjasza. Do kryzysu wiary w czasach poprzedzających pojawienie się Eliasza i Elizeusza przyczyniła się ponadto zmiana sprawowania władzy nad Izraelitami. Następcy tronu nie musieli być już więcej charyzmatycznymi przywódcami, powoływanymi bezpośrednio przez Boga, jakimi byli sędziowie i pierwsi dwaj królowie, lecz stali się dziedzicznymi władcami. Dbając o swoje dynastie, musieli prowadzić własną politykę, niejednokrotnie także poprzez małżeństwa z pogańskimi księżniczkami. Przykładem jest Izebel, żona izraelskiego króla Achaba, współczesnego Eliaszowi, pochodząca z fenickiego Tyru. Z tego też powodu władcy izraelscy musieli wchodzić w przeróżne przymierza i alianse z wyznawcami innych religii. Wiemy, że już Salomon posiadał wiele żon, w tym nawet z Egiptu, którym pozwalano czcić swoje bóstwa. Z tego względu przy świątyni jerozolimskiej, a także potem w świątyniach państwa północnego, budowane były ołtarze dla innych bogów. W takim oto kontekście historii Bóg powołał Eliasza i Elizeusza, w których imionach zawarte jest słowo o „moim Bogu” – Eli. Powołanie Elizeusza, podobnie jak Eliasza, posiada nadprzyrodzony i boski początek. Prorok Eliasz otrzymał od Boga podczas objawienia na Horebie nakaz, aby Elizeusza, syna Szafata, z Abel-Mechola powołać i namaścić na swojego następcę (1 Krl 19,16). Opowiadanie o powołaniu Elizeusza potwierdza jego nieoczekiwaną i nadprzyrodzoną inspirację, gdyż Elizeusz był rolnikiem. Nie należał zatem do uczniów prorockich i nie zamierzał wstąpić w ślady Eliasza. Powołanie zastaje go nagle podczas orki na polu. Eliasz, podchodząc do niego, symbolicznym gestem zarzuca swój płaszcz na jego ramiona, co oznaczało, że zagarnia go w swoją służbę i że uznaje go za swego syna duchowego. Pamiętajmy – pisze autor – że pod koniec życia Eliasza, podczas wniebowzięcia, Elizeusz upomni się znowu o ten płaszcz na znak kontynuacji jego misji prorockiej. Podobnie dwie części ducha Eliasza, o które prosi Elizeusz, mają znaczenie otrzymania dziedzictwa duchowego po Eliaszu. Obydwaj prorocy powołani zostali przez Boga do tego, aby podjąć bezkompromisową walkę o pierwszeństwo Boga Jahwe w życiu Izraelitów, których urzekła pseudoatrakcyjność kultu Baala, i którym przysłoniła ona prawdę o potędze i wyjątkowości ich własnego Boga.
Gorliwość w służbie dla Boga Eliasz wyraził w znanym zdaniu: Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Jahwe, Boga Zastępów (1 Krl 19,10.14). Zdanie to stało się inspiracją i mottem życia karmelitów, umieszczonym przez nich w herbie zakonu. Żarliwość o chwałę Boga Zastępów, którą rozpalony był prorok Eliasz, wyrosła z Jego słuchania i posłuszeństwa słowu Boga. Wyprowadziły go one z miejsca jego zamieszkania w Tiszbe, w Gileadzie, i postawiły przed izraelskim królem Achabem. Jemu to Eliasz w imieniu Jahwe ogłosił nadchodzącą klęskę suszy jako karę za odstępstwo od Jahwe na korzyść kananejskiego bożka Baala (por. 1 Krl 17,1). Wrażliwość na głos i słowo Boga, które zrodziło w sercu Eliasza wewnętrzny nakaz do ogłoszenia tego słowa królowi jako odpowiedzialnemu za cały lud izraelski, to cecha charakterystyczna proroków, nazywanych w Księgach Królewskich także mężami Bożymi – jak zauważa autor tej książki. Ich wewnętrzne wyczulenie i zrozumienie słowa Bożego sprawiło, że słowo Boga było jednocześnie swoistym wydarzeniem, (…) przynagleniem do czynu i do proklamacji tego słowa. Słowo Boga, zgodnie z hebrajskim znaczeniem rzeczownika słowo, staje się dla proroka swoistym wydarzeniem, które stwarza nową rzeczywistość najpierw w jego wnętrzu, a kiedy jest proklamowane – także w widzialnym świecie. Jak uważa autor, przez posłuszeństwo słowu Boga, które nigdy nie niszczy ludzkiej wolności, dokonują się wielkie rzeczy. Jednakże ci, którzy za nim podążają, zostają poddani próbom, aby ich posłuszeństwo okazało się wierne do końca. Z tego też powodu po ogłoszeniu kary Bożej Pan Bóg poleca Eliaszowi udać się na miejsce pustynne, znajdujące się po drugiej stronie Jordanu, w dolinie potoku Kerit (por. 1 Krl 17,3) 5.
Przypomina autor, że pustynia zawsze uważana była przez Izraelitów za miejsce próby i walki wewnętrznej, które miały na celu umocnienie i przygotowanie do przyjęcia większych łask. Miejsce pustynne naprzeciw Jordanu, do którego udał się Eliasz, jest geograficznie niemal tym samym miejscem, w którym dziewięć wieków później w posłuszeństwie Bogu i Jego słowu hartowali się Jan Chrzciciel, zwany drugim Eliaszem, oraz sam Syn Boży, Jezus Chrystus – zauważa autor. Wszyscy oni – kontynuuje – na pustyni doświadczali, że każde słowo, które pochodzi z ust Bożych, staje się pokarmem zdolnym dać życie (por. Mt 4,4). Na odludnym miejscu przy potoku Kerit Eliasz doświadcza cudów Bożej opieki. Jak Izraelitom podczas wędrówki przez pustynię Bóg zsyłał każdego ranka mannę, czyli chleb niebieski, a wieczorem – przepiórki, czyli mięso, tak też i Eliasz rankiem otrzymuje chleb, a wieczorem mięso (por. Wj 16,8.12 n. oraz 1 Krl 17,6). Usługują mu zwierzęta, a dokładnie – kruk… W dolinie potoku Kerit Eliasz żyje z nimi w harmonii. Zanurzenie się i ukrycie w miłości, czyli w praktykowaniu miłości bezinteresownej i czystej, prowadzi do harmonii wewnętrznej i jedności ze światem – w istocie jest posłuszeństwem Bogu i Jego słowu – jak pisze karmelita. Posłuszeństwo słowu Boga prowadzi Eliasza do odkrycia jeszcze większych cudów Bożej Opatrzności. Bóg ponownie nakazuje mu wyruszyć w drogę i udać się na tereny pogańskie, do leżącej na północy Sarepty Sydońskiej (por. 1 Krl 17,9) 6.
Uboga wdowa, której zapasy żywności się kończą, ma doświadczyć wraz z Eliaszem, czym jest posłuszeństwo słowu Pana. Groziła jej i jej synowi śmierć głodowa. Eliasz umocniony słowem Boga, pokarmem dającym życie, poleca jej, aby najpierw przygotowała dla niego skromny posiłek, a potem dla siebie i swego syna. Aby ją przekonać, odwołuje się do proroctwa Jahwe, zapewniającego, że w jej domu dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię (1 Krl 17,14). Wdowa uwierzyła słowu Eliasza, uznając w nim proroka Jahwe i męża Bożego i wykonała jego polecenie. Cudowne znaki Bożej Opatrzności towarzyszą Eliaszowi od czasu, gdy z posłuszeństwa Słowu Boga udał się do potoku Kerit oraz do Sarepty Sydońskiej.
Następnie Eliasz zostaje postawiony przed nowym wyzwaniem, które staje się okazją do kolejnego cudu. Oto zapada na ciężką chorobę i umiera syn wdowy, która przyjęła Eliasza w gościnę (por. 1 Krl 17,17). W swej głębokiej wrażliwości i wyrobionej ostrości widzenia Eliasz odczuwa całą boleść matki, trzymającej przy piersiach martwego syna. Wolno nam wyobrazić sobie opisywaną scenę – sugeruje autor – na podobieństwo słynnej Piety Michała Anioła. W niej dziewicza Matka Maryja ze spuszczoną głową i oczyma pełnymi łez wpatruje się w umęczone ciało swego jedynego syna, Jezusa Chrystusa. Podobny obraz ukazał się oczom Eliasza i wzruszył go do tego stopnia, że cierpienie kobiety stało się jego własnym cierpieniem. Zabrawszy chłopca do górnego pokoju, w którym mieszkał podczas gościny u wdowy, położył go na swoim łóżku. Po czym zwrócił się do Boga w modlitwie, w której wypowiedział skargę wdowy jak swoją własną skargę przeciw Bogu… Jahwe, mój Boże! Czyż także na wdowę, u której znalazłem schronienie, sprowadzasz nieszczęście, pozwalając na śmierć jej syna? Następnie Eliasz wykonuje zaskakującą czynność, mającą na celu ożywienie zmarłego dziecka. Polega ona na trzykrotnym rozciągnięciu się nad ciałem dziecka. Po jej spełnieniu Eliasz powrócił do modlitwy, prosząc Boga o to, aby dusza chłopca wróciła do wnętrza jego ciała. I ono ożyło. Dokonał się cud zmartwychwstania, który możemy odczytać jako zapowiedź przyszłego zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, który jako jedyny własną mocą pokonał śmierć. Żarliwość i bezkompromisowość w służbie dla Boga nieodłącznie związane są z próbami oraz kryzysami wiary 7 – jak podkreśla karmelita.
Zdecydowane kroczenie za Bogiem i posłuszeństwo Jego wskazaniom wprowadza w oczyszczenia duchowe „ciemnej nocy” (por. św. Jan od Krzyża), dzięki którym i poprzez które Bóg prowadzi do światła. W życiu Eliasza również jest taki trudny czas ciemności i swoistej „pozytywnej dezintegracji” 8 – jak określił autor. A zwłaszcza, gdy słyszymy z ust Eliasza: Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków! (1 Krl 19,4). Gdzie podział się pełen autorytetu prorok, który po złożeniu ofiary na górze Karmel wyniszczył 450 proroków Baala, 400 proroków Aszery (por. 1 Krl 18,19.40)? 9– pyta autor. Ciemności przemiany wewnętrznej, pośród których Pan mówi do Eliasza, przedstawia scena objawienia się Boga na górze Horeb (por. 1 Krl 19,8-14). Ponieważ zgodnie z przekonaniem autorów Starego Testamentu nie można Boga oglądać twarzą w twarz, ukazuje się On Eliaszowi, tak jak niegdyś Mojżeszowi na tej samej górze jako „Bóg przechodzący obok” (por. Wj 33,22) 10. Eliasz dostrzega przychodzącego Boga w odgłosie łagodnego wiatru, czyli w łagodnym szeleście, w ciszy… Tak Jahwe odkrywa przed Eliaszem swoje nowe oblicze, to, że jest Kimś całkowicie innym. Łagodność powiewu, w którym Bóg objawił się Eliaszowi na górze Horeb, wypełnia człowieka oddanego we wszystkim Panu 11 – jak pięknie ujął to karmelita.
Prorocki płaszcz przekazany ostatecznie Elizeuszowi podczas wniebowzięcia Eliasza staje się „magicznym narzędziem”, za pomocą którego najpierw Eliasz, a potem Elizeusz rozdzielają wody Jordanu (por. 2 Krl 2,1-18). Rozdzielenie wód Jordanu przez mężów Bożych ma symboliczne znaczenie, które nawiązuje do rozdzielenia wód przez Mojżesza (por. Wj 14,21-27) i przez Jozuego (por. Joz 3,1-4,24). Ponieważ Mojżesz i Eliasz byli osobami wybranymi przez Boga i mieli do wypełnienia szczególne zadanie, Bóg obdarzył ich swoim Duchem, który zstępował na innych 12– jak stwierdza autor. Było to możliwe nie dzięki ich własnej mocy, lecz z postanowienia Boga, który był źródłem owego Ducha. Tak było w przypadku Mojżesza, którego duch udzielił się Eldadowi i Medadowi (por. Lb 11, 16-17.24-26) i tak było w przypadku Eliasza, którego duch zstąpił na Elizeusza (2 Krl 2,15). Zanim prorok Eliasz został wzięty do nieba, Elizeusz, spodziewając się jego odejścia z tej ziemi, poprosił o dwie części jego ducha (2 Krl 2,9). Badacze Pisma Świętego podkreślają, że w wyrażeniu dwie części mamy do czynienia z terminologią dotyczącą dziedziczenia. Niezwykłość Eliaszowego dziedzictwa ujawnia się w tym, że jego duch żyje i działa w Elizeuszu. Niektóre z cudów Elizeusza zdają się być powtórzeniem tego, co zdziałał Eliasz. Ponieważ Eliasz został wzięty do nieba, tradycje biblijna oraz rabiniczna przekazywały, że jego działalność nie ustała wraz z wniebowzięciem. Z przekonania o aktywności Eliasza po jego wniebowzięciu wyrosły także proroctwa o jego niezwykłej roli przygotowania Izraela na przyjście Pana, na szczególny sąd Boży nad Izraelem 13.
W Posłowiu autor interesująco ujmuje, że eremici łacińscy z góry Karmel, którzy po opanowaniu Ziemi Świętej przez muzułmanów zmuszeni zostali do emigracji, przynieśli ze sobą do Europy wielką gorliwość w służbie Bogu, jaką żyli w miejscach uświęconych obecnością proroka Eliasza. Tradycja biblijna nazywa Eliasza prorokiem jak ogień (por. Syr 48,1). Żyjąc w obecności Boga, który jest jak ogień, Eliasz zostaje przeniknięty gorliwością o Jego chwałę, która oddziałuje na innych ludzi. Nie chodzi tutaj o wspaniałe cuda, które zdziałał, lecz o gorliwość i żarliwość płonącą w jego sercu 14 – jak podkreśla karmelita. Zauważa, że Bóg przeprowadził proroka Eliasza przez ogień bolesnego oczyszczenia i wewnętrznych kryzysów i można powiedzieć, że dlatego stał się prorokiem jak ogień, gdyż pozwolił, aby Bóg wewnętrznie go przepalił i aby jego wnętrze stało się jedno z boskim ogniem. Święty Jan od Krzyża – którego przywołuje tu karmelita – ową przemianę ukazał za pomocą obrazu drewna wrzuconego do ognia. Człowiek nie stanie się jedno z Bogiem, czyli nie stanie się ogniem, dopóki nie pozwoli Bogu działać, tzn. dopóki nie podda się przepaleniu wewnętrznemu. Według św. Jana od Krzyża z grzesznych pragnień i skłonności dogłębnie oczyścić może tylko Żywy Płomień Miłości samego Boga (por. ŻPM 1). Nasz Pan Jezus Chrystus, chociaż nie potrzebował oczyszczenia, to jednak dla zbawienia człowieka pozwolił przeprowadzić się przez ogień największych cierpień. Ponieważ Jego serce było płonącym ogniem miłości, poniosło nasze grzechy na drzewo krzyża. Ewangelia przypomina, że o tym właśnie Jego odejściu z tego świata toczyła się rozmowa z Eliaszem i Mojżeszem na Górze Przemienienia (por. Łk 9,31) – górze Tabor. Przyglądając się życiu proroka jak ogień, pozwalajmy działać Bogu w naszych duszach, abyśmy jak On ukryci przy potoku Kerit, czyli ukryci w miłości, mogli spożywać owoce i zasoby ziemi Karmelu (Jr 2,7) 15 – zaprasza autor tej książki. Niech kontemplacja Boga jak ognista strzała, o której pisał Mikołaj z Narbone, prowadzi wszystkich duchowych synów i córki Eliasza ku coraz większej wzajemnej miłości. Duchowi synowie i córki Eliasza zawsze chcieli być przyobleczeni w czystość serca. W Karmelu symbolizuje tobiały płaszcz 16.
1 Wszystkie cytaty biblijne za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań – Warszawa 1990.
2 Józef Witko OFM, Jabes. Modlitwa i błogosławieństwo, które zmieniają życie, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2019, s. 127-128.
3 Piotr Nyk OCD, Eliasz Tiszbita, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2018, s. 5.
4 Tamże, s. 5-6, 9-13, 15-16.
5 Tamże, s. 17-18, 21-26, 29-31, 39, 41-42, 73-74 i 81.
6 Tamże, s. 25-26.
7 Tamże, s. 39.
8 Tamże, s. 40.
9 Tamże.
10 Tamże.
11 Tamże, s. 41-42.
12 Tamże, s. 73-74.
13 Tamże, s. 74, 77-78.
14 Tamże, s. 81-82.
15 Tamże, s. 82.
16 Tamże, s. 83.