1444. Krucjata polskiego króla - Artur Foryt - ebook

1444. Krucjata polskiego króla ebook

Foryt Artur

0,0

Opis

W desperackim ataku na janczarów broniących sułtana osmańskiego Murada II dopełnił się los młodego króla Władysława III, nazwanego później „Warneńczykiem”. Rozstrzygnął się także wynik jego antytureckiej wyprawy. Bitwa, rozegrana pod Warną w dniach 10 i 11 listopada 1444 roku, to jedno z najważniejszych wydarzeń późnośredniowiecznej Europy. Była ona końcowym epizodem kampanii nazywanej niekiedy „ostatnią krucjatą”, którą prowadzili wspólnie król, wojewoda siedmiogrodzki Jan Hunyady i kardynał Julian Cesarini.

Praca przybliża historię antymuzułmańskich i antyosmańskich krucjat XIV i XV wieku, ukazuje udział w nich Królestwa Polskiego i Polaków oraz analizuje ich skutki dla narodów bałkańskich i całej Europy. Opisywane wydarzenia osadzone są z jednej strony w kontekście wypraw krzyżowych, z drugiej zaś ideologii muzułmańskiej świętej wojny oraz kulturowych, politycznych i gospodarczych powiązań ówczesnych państw i ludów. Książka pokazuje, jak wyglądał wówczas konflikt Krzyża z Półksiężycem, zwłaszcza po upadku państw krzyżowców w Ziemi Świętej, i jakie miał znaczenie dla przebiegu wojen z Imperium Osmańskim.

W książce znajdują się liczne materiały graficzne: mapy, schematy bitew i marszruty wojsk oraz ponad 60 rycin i zdjęć. Niezwykle wartościowym dodatkiem jest przetłumaczony na język polski fragment Dawnych kronik Anglii Jana de Wavrin, opisujący bitwę pod Warną.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 381

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright by Wydawnictwo Astra s.c., Kraków 2019

Wszystkie prawa zastrzeżone. Poza uczciwym, osobistym korzystaniem w celu nauki, badań, analizy albo oceny, przewidzianym w Ustawie o Prawach Autorskich, Projektowych i Patentowych z 1988 r., żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w bazach danych ani transmitowana w żadnej postaci ani żadnymi środkami przekazu – elektronicznie, elektrycznie, chemicznie, mechanicznie, optycznie, przez fotokopie ani w żaden inny sposób – bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

Tłumaczenie fragmentuDawnych kronik Anglii: Artur Foryt

Koncepcja: Jacek Małkowski

Redakcja: Aleksandra Marczuk Marcin Grabski

Konsultacja merytoryczna: mgr Krzysztof Dobosz

Zdjęcie na okładce: Stanisław Chlebowski,Śmierć Władysława Jagiellończyka pod Warną, 1875, Alamy/Indigo Images

Wydanie I Kraków 2019

ISBN 978-83-66625-10-5

Wydawnictwo Astra 31-026 Kraków ul. Radziwiłłowska 26/2 tel. 12 292 07 30

www.wydawnictwo-astra.plwww.facebook.com/[email protected]

Prowadzimy sprzedaż wysyłkowąwww.wydawnictwo-astra.pl

Mojej ukochanej Mamie, dzięki której dotarłem pod Warnę

Wstęp

Dziesiątego listopada 1444 roku na polach pod Warną rozegrała się bitwa między armią chrześcijańską i osmańską, uznawana niekiedy za epilog ostatniej w dziejach antymuzułmańskiej krucjaty chrześcijan. Wyprawa warneńska nie była wprawdzie wielką ekspedycją na miarę wcześniejszych wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej, ale do dziś pozostaje jednym z najbardziej znanych i najczęściej analizowanych wydarzeń militarnych końca średniowiecza, także ze względu na międzynarodowy skład walczących w bitwie armii. Obok Węgrów, tworzących rdzeń chrześcijańskiego wojska, w wojnie 1444 roku i w bitwie pod Warną wzięli udział nieliczni Polacy, ale także Czesi, Wołosi, Niemcy, Włosi i Bułgarzy, by wymienić tylko tych wspominanych w kronikach, listach i przekazach z epoki. Na innych frontach bałkańskich z Osmanami walczyli wówczas także Grecy z Peloponezu i Albańczycy, a w cieśninach operowała flota chrześcijańska złożona z galer papieskich, weneckich, burgundzkich, dubrownickich i bizantyjskich. Pomimo tego kampania okazała się porażką, a bitwa pod Warną zakończyła się zwycięstwem muzułmanów, rozbiciem wojsk chrześcijańskich oraz utratą podsycanych jeszcze nie tak dawno nadziei na wyparcie Osmanów z Europy i ocalenie resztek Bizancjum.

Czy klęska pod Warną rzeczywiście była końcem epoki krucjat? Jest w tym stwierdzeniu wiele słuszności. Nawet jeśli określenie „ostatnia krucjata” można z dużym powodzeniem odnosić do innych wypraw, także tych po pamiętnej dacie 1444 roku, to właśnie ekspedycja warneńska urasta do rangi symbolu ze względu na analogie z ostatnimi wyprawami krzyżowymi do Ziemi Świętej oraz wciąż ważną ideologią krucjatową. Tak jak dla epoki krucjat palestyńskich do rangi ostatniego symbolu urastają nieudane wyprawy Ludwika Świętego i Edwarda Długonogiego z lat 1270–1272, poprzedzające późniejszy upadek Akki, ostatniej stolicy krzyżowców w Ziemi Świętej, tak klęska krucjaty polskiego króla z 1444 roku okazała się ostatnią w średniowieczu międzynarodową próbą ratowania zagrożonego Konstantynopola. Upadek stolicy Bizancjum w maju 1453 roku, niespełna dziewięć lat po bitwie pod Warną, stał się dla chrześcijan i muzułmanów końcem kolejnego etapu we wzajemnych zmaganiach. W tym kontekście należało zatem prześledzić narodziny i rozwój ideologii krucjatowej, zwłaszcza w odniesieniu do dżihadu, idei wiązanej, nie do końca precyzyjnie, z muzułmańską świętą wojną z niewiernymi, jak również do działalności muzułmańskich gazich – oba te czynniki stały bowiem u podstaw powstania i rozwoju państwa Osmanów. Kwestie te nabierają szczególnego znaczenia w odniesieniu do chrześcijańskiego etosu rycerskiego oraz krucjatowego, nadal istotnego w czasach Warny.

Władysław Warneńczyk na rycinie Walerego Eljasza-Radzikowskiego, XIX wiek.Wikimedia Commons/Kpalion

O bitwie i kampanii 1444 roku napisano już wiele, zwłaszcza w kontekście polityczno-wojskowym, wielokrotnie też pod wieloma aspektami przebadano dostępne źródła chrześcijańskie i muzułmańskie. Na ich podstawie w polskich i obcojęzycznych publikacjach analizowano przyczyny, przebieg i skutki obu związanych ze sobą czasowo i przestrzennie wypraw bułgarskich z lat 1443–1444. Kontrowersje dotyczyły przede wszystkim podejścia do tych zagadnień historyków polskich. Obok opinii wysuwających na pierwszy plan kwestie żarliwości wiary i gloryfikujących wkład polskiego rycerstwa w ruch krucjatowy, wciąż istnieją poglądy odmienne, pokazujące w zaangażowaniu Królestwa Polskiego na Węgrzech i na Bałkanach poważny błąd polityczny.

Jest jeszcze jedna przyczyna, która każe spojrzeć na kampanię inaczej niż tylko na kolejną w długim szeregu porażek chrześcijaństwa w starciu z islamem. To aura tajemniczości spowijająca postać jej nominalnego wodza – króla polskiego i węgierskiego Władysława III Jagiellończyka, zwanego później Warneńczykiem, o którym już piętnastowieczne opinie były niejednoznaczne. Obok osądów podnoszących jego pobożność, ujmujący styl bycia, szlachetność i łagodność, odwagę, poświęcenie czy rycerskość, były inne, skrajnie odmienne. Według nich monarcha miał być krzywoprzysięzcą, łamiącym dopiero co zawarty traktat, nierozważnym zapaleńcem winnym klęski w zwycięskiej już niemal bitwie, wreszcie lubieżnikiem nurzającym się w rozpuście. Sylwetka pechowego bohatera spod Warny jest tym samym pełna sprzeczności i wymyka się jednoznacznym ocenom, także w kontekście pewnych dyskusyjnych lub wręcz sensacyjnych teorii związanych z królem.

Nie da się jednak zaprzeczyć, że krucjata 1444 roku od wieków łączona jest nierozerwalnie z postacią Władysława Warneńczyka, który dzięki temu pozostaje prawdopodobnie najbardziej znanym spośród polskich monarchów. Od stuleci powstają na jego temat książki, upamiętniają go wiersze, pomniki i obrazy. Na jego cześć jedna z wiosek w Bułgarii otrzymała nazwę Vladislavovo (dzisiaj dzielnica Warny – Vladislav Varnenczik). Monarcha patronuje też niezliczonym ulicom, placom, instytucjom, przedsiębiorstwom i klubom. Jego prawdziwe oraz rzekome dokonania uwieczniono w legendach, podaniach i opowieściach, a o wpływ jego niezależnych lub wymuszonych działań na wypadki spierają się historycy, publicyści i łowcy sensacji, a niektórzy nawet doszukują się śladów jego powarneńskich losów.

Warto zatem spojrzeć na dzieje krucjaty warneńskiej w nieco szerszym aspekcie, niż tylko w odniesieniu do konfliktu na Bałkanach. Być może pozwoli to lepiej zrozumieć podejmowane wówczas decyzje oraz przybliżyć okoliczności wypadków 1444 roku nie tylko na tle ideologicznego, politycznego i militarnego konfliktu między wyznawcami Chrystusa i Proroka, ale także w kontekście rywalizacji między samymi chrześcijanami oraz samymi muzułmanami.

Niniejszy głos nie będzie też z pewnością ostatnim.

I

Krzyż i półksiężyc

Oblężenie Antiochii na ilustracji z XV wieku.Wikimedia Commons/Alonso de Mendoza

Pobożne pielgrzymki i święte wojny

Krucjata, zbrojna wyprawa krzyżowa, musiała wywoływać dreszcz emocji jeszcze u uczestników wyprawy warneńskiej, kiedy ekspedycje do Ziemi Świętej wydawały się odległą przeszłością, a przed wojskami Półksiężyca przyszło bronić serca Europy. Samo słowo przywołuje na myśl Święty Krzyż – znak chrześcijańskiej wiary, symbol męczeństwa, poświęcenia i miłości. Czy jednak słusznie krucjaty, kojarzone od wieków z militarną konfrontacją między chrześcijaństwem a islamem, były wojnami w obronie Krzyża? Czy może to krzyż stał się tarczą i osłoną samych krzyżowców? Czy krucjaty były naprawdę niezbędne i nieuniknione? A może chrześcijanom bardziej zaszkodziły, niż pomogły, wykopując przepaść nie tylko między Krzyżem a Półksiężycem, ale także między samymi chrześcijanami odmiennych obrządków? Jak doszło do tego, że pacyfistyczna nauka chrześcijańska uznała ostatecznie jakąkolwiek wojnę za świętą? Czy stało się to na skutek naturalnego procesu, czy pod wpływem obcej – choć może nie do końca – ideologii islamu? Czy to przypadek sprawił, że muzułmański dżihad i chrześcijańska krucjata, dwie ideologie świętej wojny, choć wypływające z różnych źródeł, w tak wielu aspektach są do siebie podobne?

Wszystko zaczęło się przed siedemnastoma stuleciami od podróży na Wschód św. Heleny, matki cesarza Konstantyna Wielkiego.

Matka cesarza, Helena1, na pamiątkę której Konstantyn podniósł do rangi miasta Drepane, niegdyś wieś, nadając miejscowości tej nazwę Helenopolis, otrzymała we śnie szereg proroczych widzeń, i w rezultacie udała się do Jerozolimy. A ponieważ znalazła Jerozolimę pustą, jak mówi Prorok, niby szopa stróża ogrodu, gorliwie poczęła szukać Grobu Chrystusa, w którym złożony – zmartwychwstał. I niełatwo jej to przyszło, jednakże z Bożą pomocą znajduje relikwię. W czym zaś tkwiła trudność, pokrótce opowiem. Otóż w okresie, jaki nastąpił bezpośrednio po Męce Zbawiciela, czciciele i wyznawcy Chrystusa otaczali Jego grobowiec nabożnym szacunkiem. Ci natomiast, którzy od nauki Chrystusa stronili, zasypali to miejsce ziemią i wybudowawszy na nim świątynię ku czci Afrodyty, wystawili tam jej statuę, zacierając pamięć o tym, co to za miejsce. Tak zatem wyglądały wypadki z dawnej przeszłości. Matka cesarza dowiedziała się o tym wszystkim. Kiedy więc kazała usunąć posąg bóstwa, wybrać ziemię z tego miejsca i oczyścić je z nawarstwień, znajduje trzy krzyże w grobie: jeden, najświętszy, na którym rozpięto kiedyś Chrystusa; dwa inne natomiast – na których zmarli ukrzyżowani z Nim razem dwaj łotrowie. Jednocześnie znaleziono również tabliczkę Piłata, na której obwieścił on w różnych językach i za pośrednictwem różnych alfabetów, że ukrzyżowany Chrystus był królem żydowskim. […] W taki więc sposób odnalezione zostało drzewo Krzyża Świętego.

Tymczasem matka cesarza kazała wznieść w miejscu Grobu Świętego wspaniałą świątynię i nazwała ją Nową Jerozolimą, w przeciwstawieniu do owej dawnej i ziejącej pustką ruin. Pewną część Krzyża Świętego poleciła umieścić wewnątrz srebrnej skrzyni i pozostawiła ją na miejscu jako cenną relikwię dla tych, którzy zechcą pamiątkę oglądać2.

Święta Helena na obrazie Cimy da Conegliano, XV wiek.Wikimedia Commons/Aavindraa

Ta budująca opowieść powstała ponad stulecie po opisywanych wydarzeniach. Chociaż sam fakt znalezienia drzewa Prawdziwego Krzyża w Jerozolimie został odnotowany już we wcześniejszych przekazach, to właśnie powyższa wersja zaczęła funkcjonować w świadomości chrześcijan jako moralna podbudowa ich religijności. Umieszczony w jerozolimskiej bazylice Prawdziwy Krzyż, symbol męki Pańskiej, miał się odtąd stać najbardziej czczoną relikwią chrześcijaństwa, nową Arką Przymierza, ucieleśnieniem Bożej Opatrzności. Z czasem zaczęto wierzyć, że armia, przed którą niesiono go w imię Chrystusa, miała pozostać niezwyciężona, a wojny, podejmowane później w obronie wiary chrześcijańskiej, w opinii ówczesnych będące wojnami w obronie Krzyża, stały się „wyprawami krzyżowymi” – krucjatami. Podróż św. Heleny przyczyniła się również do szerokiego rozpropagowania innych, ważnych aspektów religijności chrześcijańskiej – masowego ruchu pielgrzymkowego do Ziemi Świętej oraz kultu świętych relikwii.

Palestyna już wcześniej była miejscem pielgrzymek. Pielgrzymowano tam w II i III wieku, kiedy wyznawanie wiary groziło niekiedy szykanami lub nawet okresowo występującymi prześladowaniami ze strony rzymskich władz państwowych3. Nie istniały żadne ośrodki kultu tych pierwszych chrześcijan, a miasto Jerozolima było kolonią rzymską o nazwie Aelia Capitolina. Teraz wszystko zaczęło się zmieniać. Powstawały kolejne chrześcijańskie bazyliki upamiętniające święte dla chrześcijaństwa miejsca – przede wszystkim w Jerozolimie, ale także w Betlejem czy Nazarecie. Informacje na ich temat przetrwały w coraz częściej spisywanych itinerariach i opisach pątników odwiedzających miejsca biblijne4.

Dla coraz liczniejszej wspólnoty chrześcijan w Imperium Rzymskim Palestyna stawała się Ziemią Świętą jako miejsce narodzin, działalności i śmierci twórcy ich religii. Jej utrzymanie dla przyszłych pokoleń wiernych i pątników stawało się odtąd jednym z prestiżowych celów nowego, chrześcijańskiego Imperium Rzymskiego ze stolicą w Konstantynopolu.

Nikt jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy, że właśnie stopniowo powstawały zręby przyszłej ideologii krucjatowej, a z czasem, w końcu XI wieku, pielgrzymki do Ziemi Świętej miały nabrać charakteru zbrojnych wypraw. Idea „walki w imię Boga” nie wynikała bowiem z zasad chrześcijańskiej teologii. Pismo Święte nie wypowiadało się w tej kwestii jednoznacznie, a miejscami wojownicze przesłanie Starego Testamentu odbiega od pacyfistycznej w swojej wymowie „dobrej nowiny” głoszonej przez Ewangelie. Elity chrześcijańskie pierwszych wieków znalazły jednak rozwiązanie, opierając się na rzymskiej idei „wojny sprawiedliwej”, rozwiniętej w duchu chrześcijańskim zwłaszcza w pismach św. Augustyna. Wojna, nawet ta ofensywna, stawała się wojną sprawiedliwą, jeśli była podejmowana z inicjatywy legalnej – czyli dla chrześcijan prawowiernej – władzy, a jej celem było zaprowadzenie pokoju i ładu Bożego na Ziemi. Stąd już tylko krok dzielił od idei „świętej wojny” w imię Krzyża. Mimo tego aż do XI wieku każda wojna, także ta toczona z innowiercami, była postrzegana przez znaczną część chrześcijańskich teologów, zwłaszcza na Wschodzie, jako zło, a dążenie do jej ograniczenia, chociażby poprzez „rozejm Boży” (treuga Dei), zajmowało umysły i energię wielu myślicieli tamtych czasów.

Również peregrynacja początkowo nie wpisywała się w chrześcijańską tradycję jako nieodłączny element tożsamości wyznawców Chrystusa, a przez część hierarchii Kościoła była traktowana z nieufnością, jako swego rodzaju przeżytek pogaństwa. Już św. Grzegorz z Nyssy pisał w jednym z listów:

Tam, gdzie Pan wzywa błogosławionych do objęcia Królestwa Niebieskiego, nie wymienił wśród dobrych uczynków pielgrzymki do Jerozolimy; tam, gdzie głosi błogosławieństwo, nie objął nim takiej gorliwości. A kto ma rozum, niech rozważy, dlaczego mamy się gorliwie starać o to, co ani nie czyni szczęśliwym, ani nie prowadzi do Królestwa Niebieskiego. I choćby ta rzecz była pożyteczna, i tak nie byłoby dobrze, aby ludzie doskonali starali się o nią. Ponieważ jednak rzecz ta, zbadana dokładnie, przynosi nawet szkodę duchową tym, którzy prowadzą życie ujęte w dokładne reguły, nie zasługuje ona na wielką gorliwość, lecz na największą ostrożność, by ten, co wybrał życie według Boga, nie naraził się na coś z tego, co przynosi szkodę5.

Krytyka idei pielgrzymki (mająca, co ciekawe, pewne podłoże nowotestamentowe6) ze strony niektórych hierarchów nie przeszkodziła we wzrastającej popularności tego rodzaju pobożności. Stopniowo w całym chrześcijańskim świecie powstawały inne ośrodki pielgrzymkowe związane z rozwijającym się kultem świętych i relikwii. Żaden z nich nie mógł jednak konkurować z sanktuariami Ziemi Świętej.

Mapa Jerozolimy z XII wieku.Wikimedia Commons/Geagea

Obszar wschodni Imperium Rzymskiego, zwanego później Bizantyjskim, szczęśliwie przetrwał zawirowania związane z tzw. wielką wędrówką ludów i upadkiem rzymskiego porządku na Zachodzie oraz trudny okres wewnętrznych sporów i konfliktów wyznaniowych. Stopniowo tworzyła się tam nowa ideologia państwowo-religijna utożsamiająca ład Boży z państwem chrześcijańskim, a osobę cesarza – z przedstawicielem Chrystusa na ziemi. Inaczej sytuacja wyglądała na Zachodzie, gdzie w związku z upadkiem jednolitego ośrodka politycznego i powstaniem mozaiki barbarzyńskich królestw (w znacznej mierze pozyskanych przez herezję ariańską7) zwracano się w coraz większym stopniu w stronę papiestwa jako ośrodka jednoczącego prawowierne chrześcijaństwo. Minęły jednak wieki, nim biskupi Rzymu, przekonani o swojej dominującej roli w Kościele, zdobyli się na samodzielną inicjatywę na Wschodzie. Tymczasem konfrontacja chrześcijańskiego świata z obcą jego dogmatom potęgą, wyznającą ekspansywną teologię wojenną, była już kwestią czasu.

Islamski dżihad

Chrześcijanie na Zachodzie i Wschodzie nie dostrzegli, jak na pustyni, położonej w samym centrum Półwyspu Arabskiego, rodziły się nowa religia i nowa uniwersalna potęga. Muhammad, w Europie zwany Mahometem, pochodzący z arabskiego plemienia Kurajszytów, na początku VII wieku zaczął szerzyć wśród swoich współplemieńców trzecią po judaizmie i chrześcijaństwie „religię Księgi” – islam, którego zasady przekazywał mu we śnie archanioł Gabriel. Dla swoich wyznawców stał się odtąd natchnionym przez Boga Prorokiem nowej wiary. W swojej rodzinnej Mekce nie spotkał się jednak z szerszym poparciem, toteż w 622 roku uciekł przed prześladowaniami do Medyny. Była to tzw. hidżra, od której liczona jest nowa era muzułmańska8. Po zdobyciu nowych zwolenników Mahomet rozpoczął nie tylko ideologiczną, ale i zbrojną walkę o zjednoczenie Arabów i Beduinów w jednym, teokratycznym państwie, na którego czele stanął on sam. Jego program sięgał jednak dalej, gdyż nową wiarę miały przyjmować także ludy niearabskie. Zasady islamu, spisywane stopniowo i ujmowane w krótkie i proste wersety (tzw. sury), zostały później złączone w świętej księdze muzułmanów, dla której przyjęła się nazwa wywodząca się od słowa „recytacja” – al-Qur’ān, czyli Koran. Wiele z takich sur wzywało pobożnych wyznawców do nieufności względem innowierców i rozszerzania wiary objawionej aż po krańce ziemi. Muzułmanin miał zatem prawo i obowiązek nawracać siłą na islam niewiernych, co stało się podwaliną późniejszej ideologii dżihadu – wojny w imię Boga przeciwko niemuzułmańskim ludom, czyli swego rodzaju „wojennego misjonarstwa” islamu. Koran głosił bowiem:

Zwalczajcie na drodze Boga

tych, którzy was zwalczają,

lecz nie bądźcie najeźdźcami.

Zaprawdę; Bóg nie miłuje najeźdźców!

I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie,

i wypędzajcie ich,

skąd oni was wypędzili!

– Prześladowanie jest gorsze niż zabicie. –

I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie,

dopóki oni nie będą was tam zwalczać.

Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich!

 – Taka jest odpłata niewiernym! – 9

[…]

Niechże walczą na drodze Boga

ci, którzy za życie tego świata

kupują życie ostateczne!

A kto walczy na drodze Boga

i zostanie zabity albo zwycięży,

otrzyma od Nas nagrodę ogromną10.

[…]

Ci, którzy wierzą,

walczą na drodze Boga,

a ci, którzy nie wierzą,

walczą na drodze Saguta.

Walczcie więc z poplecznikami szatana!11

Tym samym „święta wojna” przeciwko niewiernym zyskała w islamie uzasadnienie teologiczne. Jednak słowo „dżihad”, choć używane było przez pustynnych Beduinów jeszcze w czasach przedislamskich, samo w sobie nie odnosiło się do idei „świętej wojny” za wiarę. Oznaczało tyle co wysiłek, trud, walkę, często jednak interpretowane było jako wewnętrzne zmaganie się z własnymi ułomnościami i słabościami. Muzułmańscy teologowie rozróżniali „wielki dżihad”, pojmowany w sensie moralnym, zalecający zdanie się na wolę Boga, oraz „mały dżihad”, odnoszący się do wysiłków praktycznych zmierzających w tym kierunku, między innymi do walki zbrojnej o rozszerzanie panowania islamu12. Dżihad miał dla prawowiernego muzułmanina duże znaczenie, nie stanowił jednak istoty islamu, opierającego się na pięciu głównych „filarach”: wyznaniu wiary, modlitwie, jałmużnie, poście oraz szczególnie pielgrzymce do Mekki, zwanej po arabsku hadżdż, którą każdy prawowierny muzułmanin powinien odbyć przynajmniej raz w życiu. Nastawienie to było odmienne od chrześcijańskiego, gdzie pielgrzymka przez długie wieki pozostawała inicjatywą „oddolną”, w dodatku dostępną dla nielicznych.

Jeśli rozpatrywać te kwestie w wymiarze teologii, należy zaznaczyć, że pojęcie dżihadu istnieje do dzisiaj w szyickim odłamie islamu jako jeden z dziesięciu „artykułów wiary” stanowiących uzupełnienie pięciu wspomnianych wyżej filarów, choć tu również raczej jako idea walki samodoskonalącej niż w kontekście starcia zbrojnego z niewiernymi. Jeśli natomiast odnieść fenomen dżihadu do czasów wczesnego islamu, to należy podkreślić, iż znaczenie wojenno-misyjne (kital) zyskał on wówczas, gdy w konfrontacji z chrześcijaństwem nabrały rozmachu wielkie podboje wyznawców Proroka. Dżihad był przy tym często traktowany instrumentalnie, jako podbudowa ideologiczna władzy poszczególnych emirów, imamów, sułtanów czy kalifów. Daleko mu było wtedy do dzisiejszego pojmowania tego fenomenu w kontekście integryzmu czy fanatyzmu religijnego, a jeszcze mniej terroryzmu.

Epoka krucjat

Chrześcijanie odwoływali się do ideologii religijnej już w czasie wojny między Bizancjum a wyznającą zoroastryzm Persją na początku VII wieku, toczonej między innymi o Palestynę i Jerozolimę. Dopiero jednak ekspansja islamskiego Kalifatu poza Półwysep Arabski stworzyła podstawy do ideologicznego przekształcenia chrześcijaństwa w kierunku konfrontacji międzywyznaniowej.

Mahomet i jego armia w czasie bitwy pod Uhud w 625 roku, XVI wiek.Wikimedia Commons/Kian

Impet wyznawców Proroka nie słabł. Marnie wyekwipowana i zaopatrzona, nie stosująca też żadnej imponującej taktyki ani strategii, a jednak niesiona żarliwością wiary i słowami sur Koranu armia muzułmanów szła od zwycięstwa do zwycięstwa, rozbijając kolejne wojska, by zajmować miasta i całe kraje. Przez długi czas wyznawcy Proroka parli niemal niepowstrzymanie naprzód. Podbili Palestynę, Syrię, zaatakowali Azję Mniejszą, zajęli Egipt i północną Afrykę, wreszcie przekroczyli Cieśninę Gibraltarską, opanowując wizygocką Hiszpanię, co miało być jedynie wstępem do przejęcia kontroli nad całą Europą Zachodnią i rozciągnięcia panowania aż po granice znanej ówcześnie ziemi. Idea dżihadu, rozumiana już jako obowiązek wojny z innowiercami, zdawała się święcić triumfy. Był to także moment, kiedy potęga Kalifatu osiągnęła apogeum, obejmując na linii wschód–zachód niezmierzony obszar od Atlantyku po granice Indii.

Przyszedł jednak czas, kiedy chrześcijanie byli już zdolni przeciwstawić muzułmanom własną ideologię świętej wojny. Proces ten odbywał się stopniowo, a na jego kształt wpływały nie tylko zwycięstwa muzułmanów i stopniowe spychanie państw chrześcijańskich do defensywy, ale także przeobrażenia w obrębie samego chrześcijaństwa, w większym stopniu na Zachodzie niż na Wschodzie jego ekumeny. Za konieczne uznawano nie tylko obronę chrześcijan przed zalewem islamu i pogaństwa, ale także ideę ekspansywnego szerzenia wiary Chrystusowej mieczem. Stąd tylko krok dzielił od ukształtowania się pojęcia wyprawy krzyżowej.

Już w okresie poprzedzającym właściwe krucjaty palestyńskie, czyli między VIII a XI wiekiem, chrześcijańska Europa Zachodnia zmagała się z islamem na kilku odcinkach. Półwysep Iberyjski, będący obszarem chrześcijańskiej rekonkwisty, stał się ziemią, gdzie walka przybierała już formę konfrontacji ideologicznej, którą śmiało można było uznać za wczesnokrucjatową. Lokalne zwycięstwa chrześcijan nad muzułmanami pod Covadongą (722) czy Poitiers (732) komentowane były jak starcie dwóch systemów religijnych. Przy tym w Hiszpanii leżał ważny ośrodek pątniczy – sanktuarium św. Jakuba Apostoła w Santiago de Compostela, wyrastający na trzeci, po Jerozolimie i Rzymie, cel pielgrzymek chrześcijańskich. Jego spustoszenie przez muzułmanów w 997 roku odbiło się głośnym echem wśród chrześcijan po obu stronach Pirenejów. Chrześcijańscy władcy hiszpańscy, pamiętając dawną aktywność Karolingów na tych obszarach, organizowali zatem intensywną akcję propagandową we Francji, wzywając tamtejsze rycerstwo do przybywania w imię Chrystusa na pomoc. A właśnie we Francji tworzył się w tym czasie etos rycerski, który promieniując na sąsiednie kraje, miał dominować w całym świecie zachodnim niemal do końca średniowiecza.

Jednak na innych frontach, choćby w Italii, islam w walce z wyznawcami Chrystusa wciąż odnosił sukcesy, co było tym łatwiejsze, że państwa chrześcijańskie długo nie mogły się zdobyć na utworzenie wspólnego antyislamskiego frontu13. Pomimo usunięcia muzułmanów z Sardynii i Korsyki ich italski przyczółek na Sycylii przetrwał, a stan anarchii panującej na tych obszarach przez dwa stulecia stanowił dodatkową zachętę dla saraceńskich piratów.

W sierpniu 846 roku muzułmańscy piraci zdobyli i spustoszyli położone pod murami Rzymu bazyliki św. Piotra i św. Pawła14. Profanacja tych sanktuariów nie spowodowała jednak otrzeźwienia. Panujący wówczas papież Sergiusz II również nie zrobił wiele, aby atakowi zapobiec, i dopiero jego następca Leon IV kazał otoczyć obszar wokół Bazyliki św. Piotra fortyfikacjami, co dało początek „Miastu Leonowemu”, czyli dzisiejszej Città del Vaticano. Ten sam papież ogłosił również, że każdy, kto polegnie w obronie Kościoła Chrystusowego, uzyska nagrodę w niebie, a jeden z kolejnych papieży Jan VIII zrównał nawet poległych w obronie Krzyża z męczennikami za wiarę. Było to nowe podejście, zmierzające bezpośrednio w kierunku świętej wojny.

Także na Bliskim Wschodzie sytuacja nabrzmiewała do konfliktu. Dochodziło do prześladowań ludności chrześcijańskiej, choć podobna praktyka była stosowana tam niezwykle rzadko. Zarówno chrześcijanie różnych odłamów, jak i wyznający judaizm Żydzi cieszyli się dotąd w krajach islamskich znaczną swobodą, nawet pod rządami szyickich kalifów zachowując znaczne wpływy, swobodę praktyki, miejsca kultu oraz ciesząc się ochroną państwa. Od X wieku wznowiony został w miarę regularny ruch pielgrzymkowy do Ziemi Świętej, a znajdująca się wciąż w Jerozolimie relikwia Prawdziwego Krzyża przyciągała pątników z różnych zakątków chrześcijańskiego świata. Sytuacja międzynarodowa i wewnętrzna wzbudziła jednak niepokój ludności muzułmańskiej do tego stopnia, że już na początku XI wieku niezrównoważony fatymidzki kalif Al-Hakim15 mógł rozpocząć bezlitosne prześladowania ludności chrześcijańskiej i żydowskiej. Dewastowano, konfiskowano, a nawet burzono kościoły, klasztory i synagogi, zakazywano praktyk religijnych, a niemuzułmanów zmuszano do przechodzenia na islam. Dochodziło też do przypadków „pogromów”. Wreszcie ogłoszono zamiar całkowitego wygnania innowierców. Kulminacyjnym momentem tych działań było zburzenie w 1009 roku Bazyliki Grobu Świętego. Chrześcijanie zdążyli jedynie ukryć samą relikwię Prawdziwego Krzyża w nadziei na lepsze dla ich współwyznawców czasy, które rzeczywiście miały nadejść po kilkudziesięciu latach. Jednak pomimo stopniowego odchodzenia od polityki prześladowań, a nawet ich zaniechania po usunięciu przez samych muzułmanów kontrowersyjnego kalifa, pamięć i gniew w świecie chrześcijańskim przetrwały, przyczyniając się do sięgania po środki zaradcze w celu ochrony ruchu pielgrzymkowego16.

To wszystko zbiegło się w czasie z kolejną muzułmańską inwazją na chrześcijański Wschód, prowadzoną przez lud, z którym walka Krzyża i Półksiężyca miała się kojarzyć już niemal zawsze. Byli nim Turcy seldżuccy. Klęska zadana Bizancjum pod Manzikertem w 1071 roku doprowadziła do zajęcia przez nich niemal całej Azji Mniejszej. W latach 90. XI wieku Seldżucy zagrozili w końcu Konstantynopolowi. To przekonało cesarza Aleksego I Komnena, by zwrócić się o pomoc do Zachodu, co w konsekwencji doprowadziło do słynnego synodu w Clermont w 1095 roku i apelu papieża Urbana II do wyzwolenia Ziemi Świętej:

Ponieważ, o synowie Boży, obiecaliście energiczniej niż zwykle podtrzymywać w waszym środowisku należny pokój, a jeszcze sumienniej przestrzegać praw Kościoła, powinniście dążyć do tego, aby siłę waszej gorliwości obrócić na jaką inną bożą i waszą sprawę. Wszak jest koniecznością, abyście niezwłocznie podążyli z pomocą waszym braciom zamieszkującym na Wschodzie i potrzebującym waszej, niejednokrotnie obiecywanej im pomocy. Na nich zwalili się bowiem, jak o tym większości z was już doniesiono, Turcy i Arabowie, którzy dotarli aż do Morza Śródziemnego, do tego miejsca, które zwie się „Ręką św. Jerzego”, u granic Romanii. Zajmując coraz dalsze ziemie tychże chrześcijan, oni uzyskali nad nimi przewagę, niejednokrotnie rozbijając ich w walce, wielu zabili lub wzięli do niewoli, kościoły porozbijali, a imperium spustoszyli. I jeśli wy spokojnie pobłażać będziecie jeszcze przez pewien czas wszystkim tym gwałtom, oni zwyciężą jeszcze więcej ludzi oddanych Bogu.

Dlatego zwracam się z pokorną prośbą, nie ja, lecz Pan, abyście wy, głosiciele Chrystusowi, częściej nakłaniali wszystkich, do jakiego by kto nie należał stanu, zarówno pieszych, jak i konnych, tak biednych, jak i bogatych, aby oni w porę pomogli wschodnim chrześcijanom i wypędzili z granic chrześcijańskiego świata ludzi tego niecnego rodzaju. Mówię to obecnym, polecam przekazać to nieobecnym. Wszak to nakazuje Chrystus.

Wszystkim idącym tam, w wypadku ich zgonu na lądzie czy na morzu lub w boju z poganami, od tej chwili odpuszczone będą grzechy. To przyrzeczenie idącym daję ja jako upoważniony przez Boga. Jaka byłaby sromota, jeśliby tak nikczemny, zdeprawowany i służący demonom rodzaj ludzi jednakże pokonał przenikniętych wiarą w Boga i opromieniony imieniem Chrystusa ród ludzki. Jaką hańbą okryje się sam Pan, jeśli wy nie pomożecie tym, którzy są takimi samymi wyznawcami Chrystusa jak i my! Niech wystąpią przeciw niewiernym do boju, który należy zacząć, do boju, który powinien przynieść w obfitości łupów, ci, którzy od dawna przywykli nadużywać praw prywatnej wojny przeciw swoim współwyznawcom.

Niech się obecnie staną rycerzami ci, którzy przedtem byli rozbójnikami. Niech obecnie prowadzą sprawiedliwą walkę z barbarzyńcami ci, którzy poprzednio walczyli przeciw braciom i współrodakom. Niech otrzymają teraz wieczną nagrodę ci, którzy dawniej za małą zapłatę byli najemnikami. Niech podwójny honor uwieńcza wysiłki tych, którzy trudzili się ze szkodą ciała i duszy. Kto tu nieszczęśliwy i biedny, tam będzie bogaty, kto tu przeciwnikiem Boga, tam będzie Jemu przyjacielem. Niech zatem idący [do Ziemi Świętej] nie zwlekają, ale, powierzywszy swoje dobra [w godne ręce] i zebrawszy środki na koszty podróży, z końcem zimy, w najbliższą wiosnę, niech z Bogiem żywo wyruszą w drogę17.

Krucjaty, angażujące siły, środki i uwagę całej chrześcijańskiej Europy na dwa stulecia, okazały się fenomenem determinującym losy nie tylko narodów biorących bezpośredni udział w tych zmaganiach. Powody, które skłoniły papieża Urbana II do tego kroku, musiały być różne. Najczęściej przyjmuje się, że obserwując poczynania chrześcijańskiego ludu, wszczynającego nieustanne wojny między sobą, papież uznał za korzystniejsze popchnąć go do walki o odzyskanie chrześcijańskich miejsc świętych.

Synod w Clermont w 1095 roku, XV wiek.Wikimedia Commons/Alonso de Mendoza

Może podobnie na tę kwestię patrzył sam papież, ale należy pamiętać, że najlepsza wymowa nigdy nie przekonałaby nikogo do opuszczenia własnej siedziby, gdyby jednocześnie nie trafiła na podatny grunt. Przeludniona i ideologicznie już przygotowywana do wojny świętej Europa Zachodnia do krucjat po prostu dojrzała, a wzmocniony w ostatnich czasach autorytet Kościoła oraz odpowiednia retoryka miały przekonać tych niezdecydowanych. „Przyjęcie krzyża” i wymarsz na wyprawę dawały teraz odpust zupełny, czego nigdy wcześniej nie praktykowano, a śmierć w walce z niewiernymi zapewniała wiekuiste zbawienie. Jeśli przy tym pamiętać, że człowiek średniowiecza uważał własną ziemską wędrówkę jedynie za wstęp do życia wiecznego, to poryw krucjatowy nie powinien dziwić współczesnego obserwatora.

Era wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej, poniekąd słusznie uważanych za szczytowe natężenie konfrontacji między Krzyżem a Półksiężycem, pozostała przez kolejne stulecia ideałem bohaterstwa, poświęcenia i pobożności krzyżowców. Kolejne krucjaty miały bronić stanu posiadania lub ratować, co jeszcze się dało, z tych państewek przed zalewem zwierających szyki wyznawców Proroka. Takich wielkich, międzynarodowych wypraw krzyżowych wyruszyło osiem18. Poza pierwszą, zakończoną zdobyciem w 1099 roku Jerozolimy i powstaniem państw łacińskich w Syro-Palestynie, żadna już nie osiągnęła swoich celów, a większość zakończyła się katastrofą. Krzyżowcy w obliczu dokonanego przez Saladyna19 zjednoczenia islamskich państw Bliskiego Wschodu pozostali osamotnieni. Nie pomogły im, a wręcz zaszkodziły, próby zastraszenia muzułmanów poprzez ataki na Medynę i Mekkę od strony morza czy sparaliżowania ruchu pielgrzymkowego do tych świętych miast islamu podejmowane przez wichrzycielskiego barona frankijskiego Renalda z Châtillon20. Właśnie te – bardziej niż jakiekolwiek inne – akcje Franków zmobilizowały sułtana do działania, co doprowadziło w końcu do decydującej klęski krzyżowców pod Hittinem 4 lipca 1187 roku. Wojsko chrześcijan zostało zniesione, a jerozolimski król Gwidon z Lusignan wzięty do niewoli. Tam też chrześcijanie utracili ostatecznie relikwię Prawdziwego Krzyża, której już nigdy mieli nie odzyskać. Jak wielkie znaczenie miała ta relikwia dla chrześcijan oraz jak symbolika Krzyża wpływała na umysły wyznawców Chrystusa, uzmysławia przekaz arabskiego kronikarza Abu Szamy, opisującego z muzułmańskiej perspektywy samą bitwę:

Król [Gwidon – A.F.] dostał się w nasze ręce dopiero gdy zostało zabrane drzewo ukrzyżowania, a jest to ten krzyż, który oni postawili i pod który się rzucali i klękali. Według ich mniemania był on z tego samego drzewa, na którym umarł ten, do którego się modlili. Pokryli go czerwonym złotem oraz perłami i przyozdobili szlachetnymi kamieniami. Używano go w dni specjalne wyznaczone jako też podczas szczególnych uroczystości. Kiedy wówczas wynosili go kapłani, biegł każdy do niego i klękał. Nikt nie chciał pozostać w tyle. Krzyż ten właśnie zabrali z sobą, bo czynił ich silnymi w walce, nic innego nie miało [dla nich] takiej wartości, jego utrata zaś znaczyła dla nich więcej aniżeli wzięcie do niewoli króla. Modlili się do niego niczym do Boga. Czoła ich korzyły się przed nim w pyle, a ich wargi głosiły jego chwałę. Dla krzyża tego gotowi byli ponieść każdą ofiarę. Sporządzali inne, jemu podobne, które przechowywali w swoich domach i również mieli je w poszanowaniu. Ale gdy ten wielki krzyż dostał się w nasze ręce i oni się o tym dowiedzieli, żaden z nich nie chciał się ratować. Dlatego poprzez miecz albo niewolę spieszyli na zagładę21.

Utrata najcenniejszej chrześcijańskiej relikwii była dla krzyżowców druzgocąca. Upadek Jerozolimy pozostawał już tylko kwestią czasu, a kapitulacja Świętego Miasta przed Saladynem odbiła się głośnym echem w całym świecie chrześcijańskim. Podjęta przez sułtana Egiptu ofensywa przeciwko państwom krzyżowców już wtedy omal nie doprowadziła do całkowitego upadku ich panowania. Jedynie bohaterska obrona Tyru przez markiza Konrada z Montferratu oraz w miarę szybka interwencja Zachodu w postaci wymarszu wojsk trzeciej krucjaty spowodowały, że krzyżowcy nadal utrzymywali się w Ziemi Świętej22.

Państwa łacinników ze względu na swoje położenie na Wschodzie z dala od obszarów katolickiej Europy były skazane na stałą pomoc z zewnątrz. Wzajemna nieufność między krzyżowcami a Grekami powodowała natomiast, że Bizancjum było skłonne wspierać je jedynie w tych rzadkich przypadkach, kiedy widziało w tym bezpośrednią korzyść, co nie zawsze szło w parze z interesem państw Outremer. Nic zatem dziwnego, że ich współpraca układała się opornie, a bizantyjskie wsparcie dla Franków miało charakter koniunkturalny, nie systemowy. Siłą rzeczy jedyną realną pomoc mógł im dostarczyć Zachód. Na wzajemne relacje frankijsko-greckie cieniem położyła się zaborczość samych krzyżowców. Już trzecia krucjata mogła stanowić dla Greków ostrzeżenie z powodu utraty Cypru na rzecz łacinników. Prawdziwym przełomem w relacjach była jednak następna, czwarta wyprawa krzyżowa, zakończona w 1204 roku zdobyciem przez armię krzyżowców Konstantynopola i utworzeniem w europejskiej części dawnego Bizancjum nowego tworu politycznego – Cesarstwa Łacińskiego. Była to faktycznie defraudacja i kompromitacja samej idei krucjaty jako walki w obronie chrześcijaństwa. Choć w zamierzeniu te „łacińskie Bizancjum” miało przejąć miejsce greckiego w dostarczaniu pomocy krzyżowcom na Wschodzie, to w praktyce stanowiło jedynie dodatkowe obciążenie dla Zachodu, zajmując jego środki i uwagę, potrzebne bardziej w Syro-Palestynie. Mimo że Grecy wrócili do swojej stolicy kilkadziesiąt lat później, w 1261 roku, odnowione Bizancjum już nigdy nie odzyskało swojego dawnego znaczenia. Wieszczyło to rychły upadek łacińskich państw w Ziemi Świętej i Syrii, co nastąpiło w 1291 roku23. Odtąd najbliżej położonym Ziemi Świętej państwem łacińskim był Cypr.

Bezpośrednią reakcją na kompromitację, jaką była ta pierwsza krucjata przeciwko chrześcijanom, stał się ruch puerich, którego pokłosiem była tzw. krucjata dziecięca z 1212 roku. Tłumy nieuzbrojonych i wznoszących pobożne wołania chłopców i dziewcząt, prowadzonych przez swoich młodocianych przywódców, przemierzały Francję, Niemcy i Włochy, kierując się ku portom śródziemnomorskim. Idea wyzwolenia Ziemi Świętej z pomocą „niewiniątek” była jednak równie złudna co naiwna. Tych spośród małych krzyżowców, którym pomimo wszelkich przeciwności udało się wypłynąć, spotkał tragiczny koniec, po części w odmętach morskich, po części na muzułmańskich targowiskach niewolników24.

Dalsza defraudacja samego pojęcia krucjaty dokonywała się stopniowo także na innych frontach, choć dotyczyło to głównie Europy. Pod znakiem Krzyża organizowano wyprawy przeciwko nieochrzczonym pogańskim ludom – zwłaszcza na wschodnich i północnych krańcach Europy – takim jak Połabianie, Pomorzanie, Prusowie, Finowie czy Litwini25. Później nazwę „krucjaty” rozciągnięto także na wyprawy przeciwko samym chrześcijanom uznawanym, słusznie czy też nie, za heretyków. Szczególnie niechlubnie zapisały się krucjaty, a właściwie krwawe pacyfikacje, podejmowane przez rycerstwo francuskie przeciwko katarom, we Francji zwanym najczęściej albigensami, organizowane na terenie Langwedocji w latach 1209–122926, czy przez rycerstwo niemieckie i węgierskie przeciwko husyckim Czechom dwa stulecia później.

Tymczasem tuż po upadku państw krzyżowych w Syro-Palestynie Europa stawała w obliczu kolejnej fali inwazji islamu, której rozmiarów nawet nie potrafiła określić, ale która z bezwględną siłą uderzała teraz w jej granice.

U jej wrót stanęli osmańscy Turcy, z których przybyciem rozpoczynała się nowa era krucjat.

1 Święta Helena (ok. 250 – ok. 330) była matką Konstantyna Wielkiego, odsuniętą przez jego ojca, cesarza Konstancjusza Chlorusa. Popierała chrześcijaństwo, a pod koniec życia została przywołana na dwór przez swego syna, który nadał jej zaszczytny tytuł augusty.
2 Sokrates Scholastyk, Historia Kościoła, tłum. S.J. Kazikowski, Warszawa 1986, s. 109–112.
3 Znane są pielgrzymki do Palestyny odbyte w tym czasie przez biskupa Sardes Melitona, słynnego teologa Orygenesa oraz kapadockiego biskupa Firmiliana. O tych wczesnych pielgrzymkach zob. Do Ziemi Świętej. Najstarsze opisy pielgrzymek do Ziemi Świętej IV–VIII w., wyb., wstęp i oprac. P. Iwaszkiewicz, Kraków 2010, s. 21.
4 Szczególnie wyróżniają się opisy itinerariów i miejsc świętych zawarte w zachowanych relacjach Pielgrzyma z Bordeaux, Egerii, Pielgrzyma z Piacenzy, Teodozjusza i innych. Patrz: Do Ziemi Świętej, passim.
5 Święty Grzegorz z Nyssy, List II: O pielgrzymkach do Jerozolimy [w:] tegoż, Wybór pism, tłum. T. Sinko, s. 225–226.
6 Zob. R. Bulas, Chrześcijańskie itineraria do miejsc świętych od II do VIII wieku, „Vox Patrum” 32 (2000), t. 57, s. 79.
7 Arianizm – odłam chrześcijaństwa powstały w IV wieku wokół poglądów Ariusza, prezbitra Kościoła aleksandryjskiego, na Trójcę Świętą. Potępiony przez ortodoksyjny Kościół jako herezja, zdobył popularność wśród elit barbarzyńskich ludów germańskich, atakujących zachodnie Cesarstwo Rzymskie. Arianizm wyznawali przez długi czas między innymi Goci obu odłamów, Swebowie, Wandalowie i Longobardowie, natomiast Frankowie przyjęli pod koniec V wieku katolicyzm. Dlatego też Francja była nazywana w późniejszych wiekach „najstarszą córą Kościoła”.
8 Latahidżry liczone są według kalendarza księżycowego, różniącego się od stosowanej w Europie rachuby słonecznej, stąd kolejne lata i miesiące „przesuwają się” w miarę upływu czasu w stosunku do kalendarzy juliańskiego i gregoriańskiego.
9Koran, 2,190–191, tłum. J. Bielawski, Warszawa 1986, s. 37.
10 Tamże, 4,74, s. 106.
11 Tamże, 4,76, s. 106.
12 Prawdopodobnie w tym kontekście należałoby rozumieć dość niejasny przekaz późniejszego historyka At-Tabariego (X wiek), odnoszący się do okresu po bitwie morskiej pod Fenikos (tzw. Bitwie Masztów), gdzie flota bizantyjska dowodzona przez samego cesarza Konstansa II poniosła w 655 roku całkowitą klęskę w starciu z Arabami: „Mohammed Ibn Abu Hadifa mówił do ludzi: na Boga, prawdziwie zostawiliśmy naszemu kalifowi dżihad. Mówili ludzie: Jaki dżihad?” (Abu Ga’far Muhammad Ibn Garir At-Tabari, Historia proroków i królów. Z dziejów Bizancjum (do połowy VII w.), tłum., wstęp i oprac. F.A. Jakubowski, Poznań 2011, s. 195).
13 Do legendy przeszły na przykład pokojowe poselstwa między Karolem Wielkim a kalifem Harunem ar-Raszidem, prowadzącym na przełomie VIII i IX wieku bardzo agresywną politykę wobec Bizancjum. Cesarz Karol uzyskał od kalifa przyznanie sobie opieki nad chrześcijanami w Jerozolimie, stąd późniejsza legenda o jego podróży do Świętego Miasta.
14 Zob. Liber Pontificalis CXVII-CXXII. Księga Pontyfików 97–112 (772–891), tłum. M. Jesiotr, B. Frontczak, A. Caba, oprac. M. Ożóg, H. Pietras, Kraków 2015, s. 161–164.
15 Al-Hakim bin Amr Allah – szyicki kalif Egiptu w latach 996–1021. Prawdopodobnie zginął uduszony przez swoich ludzi.
16 Właśnie wtedy, ok. 1060 roku, powstało bractwo szpitalne, które po latach miało stać się pierwszym zakonem rycerskim, znanym na Zachodzie jako zakon szpitalników, w Niemczech i w Polsce – joannitów. Por. B. Gallimard Flavigny, Joannici. Historia Zakonu Maltańskiego, tłum. A. Foryt, Kraków 2017, s. 13–21.
17 Mowa Urbana II zachowana w kronice Fouchera z Chartres; tłum. pol. wg: Teksty źródłowe do nauki historii w szkole, nr 6: Rozwój dążeń uniwersalistycznych, walka papiestwa z cesarstwem i wojny krzyżowe, oprac. J. Żuławiński, Warszawa 1959, s. 28–29.
18 Jest to kalkulacja tradycyjna, obejmująca jedynie największe wyprawy międzynarodowe, gdyż każda większa lub mniejsza ekspedycja do Ziemi Świętej organizowana we własnym zakresie przez danego księcia lub możnowładcę była również krucjatą. Takimi prywatnymi krucjatami były m.in. opiewana w sagach islandzkich wyprawa króla norweskiego Sigurda I Jorsalfara z lat 1107–1110 czy króla Nawarry i hrabiego Szampanii Tybalda IV z lat 1239–1240. W tym kontekście należało też postrzegać krucjatę księcia Henryka Sandomierskiego z ok. 1153 roku, choć o szczegółach militarnych tej akcji niewiele wiadomo.
19 Emir pochodzenia kurdyjskiego (od 1175 roku z tytułem sułtana), założyciel dynastii Ajjubidów, który zdobywszy w 1171 roku władzę nad Egiptem, dokonał zjednoczenia tego kraju z Syrią, pokonał krzyżowców i odzyskał dla islamu Jerozolimę. Zob. ‘Ali ‘Izz ad-Din Ibn al-Athir, Kompletna księga historii. Z czynów sułtana Saladyna, tłum. M. F. Horbowski, J. Maćkowiak, D. Małgowski, Poznań 2007; M.C. Lyons, D.E.P. Jackson, Saladyn. Polityka świętej wojny, tłum. K. Pachniak, Warszawa 2006.
20 Był on czasowo księciem Antiochii iure uxoris (jako mąż tamtejszej księżnej), później zaś, po długoletniej muzułmańskiej niewoli, został seniorem Zajordanii, organizując własną wojnę podjazdową z Saladynem. Został zabity przez tego ostatniego po dostaniu się do niewoli w bitwie pod Hittinem. Por. D. Piwowarczyk, Renald de Châtillon – słoń Chrystusa [w:] tegoż, Słynni rycerze Europy. Rycerze Chrystusa,s. 269–310; G. Schlumberger, Renald z Châtillon, książę Antiochii, senior łacińskiej Zajordanii,tłum. K. Polejowski, Oświęcim 2016.
21 Abu Szama, Księga o dwóch ogrodach, cytat polski za: Islam w feudalnych państwach arabskich i w krajach ościennych (VII–XV w.), wyb., przekł. i oprac. J. Hauziński, Poznań 1976, s. 203. Po bitwie pod Hittinem historia traci z oczu tę relikwię.
22 O podboju Saladyna, zob. m.in.: P. Biziuk, Hittin 1187, Warszawa 2004, M. Małecki, Rogi Hittinu 1187. Z dziejów obecności krzyżowców w Lewancie. Polityka – wojna – prawo – obyczaje, Zabrze–Tarnowskie Góry 2010.
23 Czwarta krucjata jest jednym z najczęściej opracowywanych epizodów z epoki krucjat. Zob. m.in.: J. Kijas, M. Salamon (red.), IV krucjata. Historia – reperkusje – konsekwencje, Kraków 2005; M. Angold, Czwarta krucjata, tłum. B. Spieralska, Warszawa 2006; M. Meschini, 1204. Tajemnica IV wyprawy krzyżowej i podboju Konstantynopola, tłum. M. Myczkowski, Kielce 2007; S. Leśniewski, Konstantynopol 1204, Warszawa 2012; J. Philips, Czwarta krucjata i złupienie Konstantynopola, tłum. M. Józefowicz, N. Rataj, Kraków 2017. Zob. również: Robert de Clary, Zdobycie Konstantynopola, tłum., wstęp i komentarz Z. Pętek, Poznań 1997; Geoffroy de Villehardouin, Zdobycie Konstantynopola, tłum., wstęp i komentarz Z. Pętek, Poznań 2003.
24 O krucjacie dziecięcej, zob. G. Dickson, Krucjata dziecięca. Mroczna tajemnica średniowiecza, tłum. W. Sadkowski, Warszawa 2010.
25 Zob. E. Christiansen, Krucjaty północne, tłum. J. Szczepański, Warszawa 2009.
26 Do legendy przeszły szczególnie słowa opata Amalryka z Cîteaux, który podczas zdobywania Béziers 22 lipca 1209 roku miał w szczególny sposób rozwiązać problem odróżnienia heretyków od mieszkających wśród nich dobrych katolików, mówiąc rycerzom: „Zabijcie ich wszystkich! Bóg rozpozna swoich!”; por. S. O’Shea, Herezja doskonała. Światoburcze życie oraz zagłada średniowiecznych katarów, tłum. H. Szczerkowska, Poznań 2002, s. 80. Istnieje poetycka impresja z XIII wieku na temat tej pierwszej „krucjaty” przeciw albigensom, zob. Wilhelm z Tudeli, Pieśń o kacerskich grodów dobywaniu, czyli jako katarską plagę poskromiono, tłum. R. Jarocka-Nowak i A. Nowak, Sandomierz 2008.

II

Osmanowie

Meczet w Edirne, wybudowany przez Murada II.Wikimedia Commons/Dosseman

Sen Osmana

Migracja kolejnych Turków do Azji Mniejszej w XIII wieku wpisywała się w tradycję poprzednich inwazji tureckich grup etnicznych, od VI stulecia zalewających wschodnie, stepowe kresy Europy. Do walki o stepy popychały je nędza, napór silniejszych plemion ze Wschodu i pustka polityczna, która tworzyła się po ustąpieniu ludów zamieszkujących te obszary lub po ich rozbiciu, czego następstwem była często ich asymilacja z nową warstwą napływową. Tym razem wędrówka Turków wiązała się także z ideologią gazich1 – muzułmańskich bojowników pogranicza będących pod wzmożonym wpływem sufizmu2 i walczących u boku seldżuckiego Sułtanatu Rumu z greckimi, a później także z łacińskimi „niewiernymi”. Z pomocy tych bejów Seldżucy korzystali zresztą od początku swojej obecności w Anatolii – wielu z nich osiągnęło z czasem wysoką pozycję, a niektóre ze stworzonych przez nich państewek awansowały nawet do roli lokalnej potęgi, na przykład księstwa Daniszmendydów3 w Anatolii czy Zengidów w Syrii. Ideały gazich najlepiej ukazane są w tureckich eposach bohaterskich powstałych na kanwie opowieści ludowych z czasów seldżuckich. W najsłynniejszym z nich, Daniszmendname, czternastowieczny autor Arif Ali wkłada w usta tytułowego bohatera słowa:

Otom jest właśnie – rycerz fortuny szczęśliwej,

Melik Daniszmend Gazi, pehlewan4 straszliwy!

Jam jest tym, który giaurów wyplenia jak osty,

więc wystąpcie, by z moim przywitać się ostrzem!

Jam islamu przedmurzem, jam wielkim mocarzem,

Więc wystąpcie zobaczyć, jak władam żelazem,

Bym was wytępił wszystkich, was, co nie wierzycie,

I bym na miejsce guseł wniósł wiarę, słyszycie?5

Dla władców seldżuckich z anatolijskiej Konyi – po klęsce pod Köse Dağ w 1243 roku podporządkowanych mongolskim ilchanom (czyli „chanom [tej] ziemi”) z dynastii Hulagidów – pojawienie się na pograniczu bizantyjskim nowego łańcucha emiratów, czy raczej bejlików, miało być nadzieją na skuteczniejszą obronę i odzyskanie inicjatywy na zachodzie Azji Mniejszej. Takich bejlików powstało wtedy kilkanaście, między innymi Menteşe, Aydın, Saruhan, Karesi czy Karaman. Niektóre z nich szybko upadły, podbite bądź wchłonięte przez silniejszych rywali, inne funkcjonowały nieco dłużej, ale światowa sława czekała tylko jeden z nich, od jego drugiego przedstawiciela zwany Osmanlı.

Sułtanat Rumu, z biegiem czasu targany konfliktami wewnętrznymi, przewrotami i walkami dworskich koterii, popadał w coraz większą zależność od władających Iranem Hulagidów. Ci pod koniec XIII wieku bezpośrednio przejęli władzę polityczną w tym państwie, a ostatnim przedstawicielom rodu Seldżuków do początku następnego stulecia pozostawili honorowy już tylko tytuł sułtana. Tym samym w regionie wytworzyła się polityczna próżnia, gdyż ilchanowie, zajęci walkami na obszarach granicznych swojego ułusu, nie byli w stanie aktywnie angażować się w Anatolii.

Grób Osmana I w Bursie.Alamy/Indigo Images

Dynastia osmańska, która później stała się postrachem Europy i zajęła Konstantynopol, jeszcze około połowy XIII wieku była niewiele znaczącym rodem Turkmenów. Według tureckich przekazów zapisujących najstarszą rodową tradycję Osmanów to Ertuğrul Gazi, ojciec Osmana, był tym, który przybył z turkmeńskiej ojczyzny do Anatolii. Jego klan pochodził z tego samego szczepu Oguzów, do którego należeli Seldżucy, językowo i etnicznie byli oni zatem spokrewnieni z pierwszą falą anatolijskich Turków6. Jak wynika z późniejszych tureckich kronik opisujących początki dynastii osmańskiej, Ertuğrul otrzymał od sułtana miasto Söğüt (dawne Thebasion) w północno-zachodniej części Azji Mniejszej, na obszarze dawnej Bitynii:

[…] Ertugrul z 400 namiotami udał się na ziemie sułtana Ala ad-Dina. Rozbiwszy po drodze przeciwników sułtana, sam stał się władcą. Ertugrul miał trzech synów: Osmana, Gündüza i Sarujaty. Ertugrul posłał swego syna Sarujaty do Ala ad-Dina [mówiąc]: „Niechaj wskazane nam będzie miejsce”. Sułtan Ala ad-Din dał im obwód Sögüt, który znajduje się między Karadża-hisarem a Biledżikiem, koczowiska Tumanidż i Ermenii. Przeszedłszy przez Ankarę, przybyli oni na te ziemie7.

Początki jednego z największych islamskich imperiów były więc bardzo skromne. Gdy jednak po śmierci Ertuğrula niewielkie lenno przejął około 1280 roku8 jego syn Osman, od imienia następcy nazwano nie tylko panującą dynastię, ale także całe państwo9. Mimo że „ojcem założycielem” przyszłego imperium pozostał Ertuğrul10, to Osman nadał mu kierunek ekspansji i wytyczył cele, które zarówno on sam, jak i jego potomkowie realizowali z takim rozmachem.

Pewna opowieść zapisana w starotureckim poemacie Sen Osmana ukazuje, jak sami Turcy postrzegali legendarne początki swojej misji.

Osman Gazi jeszcze jako młodzieniec starał się o rękę córki czcigodnego szejcha sufickiego Edebalego11, ale przez pierwsze dwa lata spotykał się z odmową. Właśnie wtedy, podróżując u boku swojego ojca, miał zagadkowy sen, który następnie opowiedział szejchowi. We śnie tym ujrzał, jak półksiężyc12 wysuwa się z piersi ojca i przenika do jego własnego ciała, z którego następnie wyrasta drzewo, a jego liście przybierają formę sztyletów i kierują się w stronę Konstantynopola. Edebali (Edebalı), rozpoznawszy w Osmanie człowieka, którego potomkom dane będzie odebrać miasto niewiernym, oddał mu za żonę swoją córkę i przepasał jego biodra mieczem gaziego. Ceremonia ta miała się odtąd stać nieodłącznym elementem intronizacji osmańskich sułtanów. Szejch Edebali miał również udzielić Osmanowi rad, a te później wyryto w marmurze:

O mój synu! Teraz jesteś przywódcą!

Odtąd nam przynależny gniew, tobie spokój!

Nam przynależny grzech, tobie łaska!

Nam przynależna obmowa, tobie cierpliwość!

Nam przynależne bezradność i nieprawość, tobie tolerancja!

Nam przynależne swary, tobie sprawiedliwość!

Nam przynależne zazdrość, plotki, oszczerstwa, tobie przebaczenie!

O mój synu!

Nam przynależne podziały, tobie zjednoczenie!

Nam przynależne lenistwo, tobie wola i chęć!

O mój synu!

Bądź cierpliwy, albowiem kwiat nie zakwitnie przed czasem.

Nigdy nie zapominaj:

Niech rozkwitnie człowiek, a rozkwitnie i państwo!

O mój synu!

Twoje brzemię jest ciężkie, twoje zadanie trudne, twoja potęga wisi na włosku!

Niechaj Bóg będzie twoim wsparciem!

Uwierz, że Bóg sprawi, że twój bejlik będzie błogosławiony i zbawienny dla islamu.

Uwierz, że Bóg rozpali twój żar i rozszerzy twój bejlik na dalekie ziemie.

Módl się do Boga, aby dał ci serce i umysł mogące dźwigać twoje brzemię.

Ty i twoi ludzie winniście walczyć waszymi mieczami,

A my, derwisze, musimy medytować i modlić się za was, abyśmy wszyscy mogli osiągnąć nasze cele. Niechaj Bóg będzie twoim wsparciem!13

Chociaż Osman miał trudne zadanie, a naprzeciw siebie silniejszych wrogów, wywiązał się z niego znakomicie. Jego bejlik leżał u samych granic posiadłości bizantyjskich, a początkowe łupieżcze najazdy stopniowo przybierały formę regularnego podboju. Już w 1301 roku Osman podjął próbę zdobycia Nicei (obecnie İznik w Turcji), do niedawna pełniącej funkcję tymczasowej stolicy bizantyjskiej. Zwycięstwo odniesione przez niego nad posiłkami bizantyjskimi 27 lipca 1302 roku na równinie Bafeus niedaleko Nikomedii sprawiło, że właśnie do niego masowo ściągali ci spośród gazich, którzy najbardziej byli spragnieni laurów w świętej wojnie z giaurami. Nieprzypadkowo wspomniana data uchodzi za początek budowy osmańskiego imperium.

Sen Osmana miał teraz szansę się spełnić.

Ku nowym krucjatom

Nigdy wcześniej sytuacja w regionie nie była tak korzystna dla działalności gazich. Cesarstwo Bizantyjskie, wciąż zajmujące zachodnie połacie Azji Mniejszej, było już tylko cieniem swojej dawnej potęgi. Mimo że Grecy w 1261 roku odzyskali Konstantynopol, nie udało im się usunąć krzyżowców z rejonu Morza Egejskiego. Przetrwały nie tylko księstwa i państewka dawnego Cesarstwa Łacińskiego, ale także wyspiarskie i lądowe kolonie przedsiębiorczych republik kupieckich Wenecji i Genui14. Co więcej, od czasów czwartej krucjaty świat grecki wciąż pozostawał podzielony. Utrzymały się władztwo Komnenów w Trapezuncie i despotat Morei na Peloponezie15, swojej odrębności długo broniły Tesaloniki, Epir czy Tesalia, wchłonięte wielkim wysiłkiem przez Bizancjum tylko po to, by wkrótce dostać się w ręce Serbów, a następnie Turków. To w gruncie rzeczy kłopoty Bizancjum z łacinnikami, a zwłaszcza zagrożenie ze strony neapolitańskich Andegawenów i rozwijająca się ekspansja Serbów sprawiły, że prowincje azjatyckie, nadal pozostające w greckich rękach i atakowane przez tureckich gazich, były pozostawione same sobie16. Dodatkowo ponownie uaktywniła się stara bolączka, od stuleci trawiąca wschodnie cesarstwo: walki wewnętrzne, zamachy stanu i przewroty pałacowe, powracające teraz ze zdwojoną siłą. Państwem wstrząsały w XIV wieku liczne konflikty; między innymi w latach 20. między cesarzami Andronikiem II a Andronikiem III, czy trwająca w latach 40. i 50. wieloletnia wojna między rządzącymi w Konstantynopolu Paleologami a ich rywalami Kantakuzenami. Dla obu rodów obecność tureckich bejlików po drugiej stronie Bosforu stanowiła – w ich mniemaniu – potencjalną możliwość korzystnych sojuszy i dostępu do bitnych najemników. Otrzeźwienie przyszło zbyt późno.

Do tego dochodziły dylematy natury religijnej. Nacisk muzułmanów z jednej, a łacinników z drugiej strony doprowadził do powstania dwóch stronnictw: mniejszościowego, wspieranego przez dwór cesarski i dopuszczającego pomoc państw Zachodu przeciwko Turkom w zamian za unię z Kościołem rzymskokatolickim; i większościowego, za którym stał kler prawosławny wraz z wpływowymi klasztorami, sprzeciwiającego się wszelkim ustępstwom w tej kwestii, nawet za cenę podporządkowania państwa muzułmanom. Obie tendencje ścierały się ze sobą niemal do upadku chrześcijańskiego Bizancjum.

Przeciwko porozumieniu ze światem zachodnim przemawiały argumenty natury politycznej. Łacinnicy bowiem, niepomni własnych tragicznych doświadczeń z czasów krucjat oraz coraz większego zagrożenia płynącego z Azji Mniejszej, nadal wydzierali Bizancjum resztki jego ziem. Mimo upadku Cesarstwa Łacińskiego wciąż pielęgnowano na Zachodzie myśl o odzyskaniu Konstantynopola. Bardzo realne plany inwazji na cesarską stolicę, snute przez króla sycylijskiego Karola I Andegaweńskiego, pokrzyżowała dopiero podstępna akcja Michała VIII Paleologa17, który złotem i dyplomacją wspierał antyfrancuskie powstanie na wyspie Sycylii w 1282 roku (nieszpory sycylijskie)18. Nie oznaczało to jednak, że w następnych latach dążenia te zarzucono.

Wkroczenie Rogera de Flor do Konstantynopola, obraz José Moreno Carbonero, XIX wiek.Wikimedia Commons/Alonso de Mendoza

Wrogie działania łacinników dotyczyły zresztą nie tylko stolicy bizantyjskiej. Już w 1305 roku najemna Kompania Katalońska po powrocie z rajdu po Anatolii przeciwko tureckim bejlikom spustoszyła Trację i Macedonię. W następnych latach Katalończycy popadli w konflikt z frankijskim Księstwem Aten, w 1311 roku opanowując je na kilkadziesiąt lat. Ten krok pozwolił rozciągnąć na to państewko zwierzchnictwo dynastii aragońskiej z Sycylii, co dla greckich cesarzy stanowiło jeszcze jedno zagrożenie.

Niedługo później zakon joannitów, zamieniając konie na okręty, wraz z miejscowymi piratami opanował w 1309 roku wyspę Rodos z archipelagiem – formalnie nadal pozostającą pod władzą cesarzy greckich z Bizancjum – aby założyć tam własne państwo zakonne kawalerów rodyjskich. Cesarstwo traciło tym samym najbardziej wysuniętą na południe placówkę. Rodzącej się nowej potędze morskiej joannitów kłody pod nogi rzucały potężne republiki kupieckie Wenecji i Genui, od ponad stulecia aktywne ze względu na swoje interesy handlowe we wschodnim akwenie śródziemnomorskim. Tylko ich wzajemna konkurencja – czy wręcz konflikt – nie doprowadziła do powtórki z czwartej krucjaty przeciwko Bizancjum.

Na to nakładał się ferment polityczny na samych Bałkanach. Przełom XIII i XIV wieku to stopniowe kurczenie się posiadłości łacinników, ale również regres potęgi Carstwa Bułgarii, które nie wytrzymywało konkurencji z Serbami, przeżywającymi pod rządami ostatnich Nemaniczów okres krótkotrwałej, ale widocznej ekspansji, dokonywanej kosztem terytoriów macedońskich, albańskich i greckich. Państwo serbskie w szczytowym okresie swojej potęgi, za rządów Stefana Duszana19, obejmowało znaczny jak na lokalne warunki obszar od Dunaju po Adriatyk i Morze Egejskie, czego wyrazem było ogłoszenie jego władcy w 1346 roku „carem Serbów i Greków”20. To efemeryczne mocarstwo rozpadło się jednak zaraz po śmierci Duszana w 1355 roku, rozdzierane przez miejscowych serbskich dynastów i wielmożów.

Do tego doszedł jeszcze jeden istotny czynnik – zaangażowanie w tym rejonie Królestwa Węgier, rządzonego przez Andegawenów, przeżywających właśnie szczyt swojej gospodarczej, politycznej i kulturowej potęgi. Węgry kierowały większą uwagę i energię w stronę Włoch, Rusi Halickiej oraz Polski, a sprawami bałkańskimi – głównie na obszarze Bośni i Albanii – zajmowały się tylko okazjonalnie. Zagrożenia tureckiego, wiszącego już wówczas nad Europą, nie potrafili dostrzec ani Karol Robert21, ani jego syn i następca Ludwik Wielki (w Polsce nazywany później Węgierskim)22, za co ich następcom przyszło słono zapłacić.

Południowa flanka terytoriów tureckich bejlików pozostawała w miarę bezpieczna23