Pochwała cienia - Jun'ichirō Tanizaki - ebook + książka

Pochwała cienia ebook

Tanizaki Jun'ichirō

4,2

Opis

Słynny esej z 1933 roku poświęcony japońskiej estetyce, tłumaczony na wiele języków, studiowany na wydziałach architektury i historii sztuki na całym świecie. Japoński pisarz próbuje zdefiniować w nim podstawy japońskiej estetyki, odwołując się do kategorii cienia jako metafory wieloznaczności, ulotności i przemijalności. Wychodząc od spostrzeżeń dotyczących budowy japońskiego domu czy kształtu przedmiotów codziennego użytku, Tanizaki zastanawia się nad tym, co charakteryzuje japońską estetykę, i jak wyraża się w niej stosunek do egzystencji. Książka poprzedzona wstępem Henryka Lipszyca.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 77

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (77 ocen)
29
35
10
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
malgorzata-jask

Nie oderwiesz się od lektury

Niewielka książeczka o czasach, które przeminęły i o spojrzeniu na estetykę, które zanika. Wyjaśnia japońskie pojęcie estetyki, które jest zupełnie inne niż nasze współczesne. Warte przeczytania szczególnie dla osób interesujących się sztuką i estetyką. Znajdziemy tu wyjaśnienie zupełnie innego spojrzenia na estetykę, takiego które jest zupełnie inne niż to, które mamy dziś, czyli pochwałę światła. Pomaga zrozumieć sztukę, estetykę, modę i spojrzenie na piękno.
00
Paulaa16

Dobrze spędzony czas

Bardzo ciekawa książka o kulturze japońskiej, warto przeczytać. 😁
00
Absenteista

Całkiem niezła

pochwała cienia jest dość specyficzna lektura. To magiczna opowieść o tym co minęło i o tym jaka rolę odgrywa cień w kulturze japońskiej. niestety to również narzekanie boomera że kiedyś to było albo 'jakbysmy pierwsi wynaleźli coś to byłoby lepsze' . Mam trudny stosunek do tej ksiazki l, bo gdyby nie nie te narzekania, których autor jest świadom to ta lektura byłaby idealna na niedzielna poobiednia sieste.
00
kataeflor

Nie oderwiesz się od lektury

Owszem nieco archaiczny, ale czyta się jednym tchem i w sumie lektura jest dość ożywcza. Polecam choćby dla chwili refleksji ;)
00
and47

Całkiem niezła

Pozycja dla japonofilów Esej nieco już archaiczny ale dobrze się czyta
00

Popularność




Po­chwa­ła cie­nia

La­ka

Jest w Kio­to słyn­na re­stau­ra­cja Wa­ran­ji-ya. Urok jej po­le­gał na tym mię­dzy in­ny­mi, że w po­miesz­cze­niach dla go­ści jesz­cze do nie­daw­na za­miast elek­trycz­ne­go świa­tła uży­wa­no sta­ro­mod­nych świecz­ni­ków. Kie­dy jed­nak po dłuż­szej prze­rwie od­wie­dzi­łem ją wio­sną te­go ro­ku, za­miast świecz­ni­ków zo­ba­czy­łem sto­ją­ce lam­py, wzo­ro­wa­ne na opra­wio­nych pa­pie­rem la­ta­ren­kach. Spy­ta­łem wła­ści­cie­li, kie­dy wpro­wa­dzi­li tę in­no­wa­cję i usły­sza­łem, że w po­przed­nim ro­ku. Po­noć klien­ci skar­ży­li się, że świa­tło świec jest za sła­be, więc – jak mi wy­ja­śni­li – nie mie­li wyj­ścia i mu­sie­li wpro­wa­dzić tę zmia­nę. Po­spie­szy­li przy tym z za­pew­nie­niem, że je­śli ta­kie jest mo­je ży­cze­nie, chęt­nie przy­nio­są świecz­nik, jak daw­niej. Po­nie­waż po­sze­dłem dla tej głów­nie przy­jem­no­ści, rze­czy­wi­ście o to po­pro­si­łem. Zda­łem so­bie wów­czas spra­wę, że do­pie­ro w przy­mglo­nym bla­dym świe­tle ja­poń­ska la­ka uka­zu­je w peł­ni swo­je pięk­no. Sa­lo­ni­ki w Wa­ran­ji-ya są roz­mia­rów nie­wiel­kie­go, przy­tul­ne­go po­ko­ju do ce­re­mo­nii her­ba­ty, ma­ją oko­ło dwu­na­stu me­trów kwa­dra­to­wych po­wierzch­ni, dla­te­go na­wet w elek­trycz­nym świe­tle jest tam ra­czej mrocz­no i na fi­la­rach bocz­nych kra­wę­dzi wnę­ki oraz na jej gór­nym bel­ko­wa­niu gra­ją od­bla­ski ciem­ne­go świa­tła, stwa­rza­jąc nie­zwy­kły efekt. Ale do­pie­ro kie­dy za­mie­nio­no lam­pę elek­trycz­ną na da­ją­ce słab­sze świa­tło świe­ce, doj­rza­łem w sprzę­tach o po­wierzch­ni z la­ki praw­dzi­wą głę­bię, za­sty­głą ma­sę przy­wo­dzą­cą na myśl po­wierzch­nię sta­wu, od­kry­łem w od­bla­skach drga­ją­cych pło­mie­ni ich no­wy czar. Zro­zu­mia­łem, że nie­przy­pad­ko­wo na­si przod­ko­wie tak bar­dzo upodo­ba­li so­bie po­łysk przed­mio­tów kry­tych la­ką.

Mój przy­ja­ciel Sa­bar­wal twier­dzi, że w In­diach wciąż jesz­cze na­czy­nia z ce­ra­mi­ki trak­tu­je się z lek­ce­wa­że­niem i że znacz­nie wy­żej ce­nio­ne są wy­ro­by z la­ki. My, prze­ciw­nie, po­za pa­te­ra­mi do po­da­wa­nia po­traw i czar­ka­mi do zup, uży­wa­my pra­wie wy­łącz­nie ce­ra­mi­ki. Wy­ro­by z la­ki, mo­że z wy­jąt­kiem for­mal­nych oka­zji i ce­re­mo­nii pa­rze­nia her­ba­ty, zwy­kli­śmy trak­to­wać ja­ko po­spo­li­te, po­zba­wio­ne praw­dzi­wej ele­gan­cji, ale przy­pusz­czam, że mia­ła na to wpływ mię­dzy in­ny­mi owa „ja­sność”, któ­rą wnio­sły no­wo­cze­sne urzą­dze­nia oświe­tle­nio­we. Istot­nie, to ciem­ność wy­do­by­wa uro­dę la­ki. Wpraw­dzie po­ja­wi­ło się ostat­nio coś ta­kie­go jak „bia­ła la­ka”, tra­dy­cyj­nie jed­nak, przy po­kry­wa­niu wy­ro­bów la­ką, sto­so­wa­no naj­czę­ściej czerń, brąz lub czer­wień, uzy­sku­jąc wła­ści­wy od­cień bar­wy przez wie­lo­krot­ne po­wle­ka­nie war­stwa­mi „ciem­no­ści”, co mu­sia­ło być na­tu­ral­nym re­zul­ta­tem dłu­go­trwa­łe­go prze­by­wa­nia w mro­ku. Kie­dy dzi­siaj oglą­da­my szka­tuł­ki, pul­pi­ty do pi­sa­nia al­bo pół­ki kry­te war­stwa­mi gład­kiej, wo­sko­wej la­ki, ozda­bia­ne jesz­cze do­dat­ko­wo ja­skra­wą in­kru­sta­cją ze zło­tych lub srebr­nych płat­ków, wy­da­ją się nam iry­tu­ją­ce, ba, wręcz nie­smacz­ne w swej po­spo­li­to­ści. Ale spró­buj­my wy­obra­zić so­bie, że prze­strzeń, w któ­rej znaj­du­ją się te przed­mio­ty, po­grą­ży­ła się na­gle w mro­ku, wszyst­ko do­ko­ła zo­sta­ło po­kry­te czer­nią, a świa­tło elek­trycz­ne lub pro­mie­nie sło­necz­ne za­stą­pio­no po­je­dyn­czą lam­pą lub świe­cą. Oka­za­ło­by się, że te wy­zy­wa­ją­co krzy­kli­we przed­mio­ty na­bie­ra­ją głę­bi, zy­sku­ją do­sto­jeń­stwo i wy­ra­fi­no­wa­nie. Kie­dy daw­ni mi­strzo­wie rze­mio­sła po­kry­wa­li swo­je na­czy­nia la­ką i ozda­bia­li je szla­chet­nym krusz­cem, mu­sie­li nie­wąt­pli­wie mieć na uwa­dze mrocz­ność po­miesz­czeń i dą­żyć do osią­gnię­cia efek­tu świa­do­mi ni­kło­ści świa­tła, na ja­kie by­li ska­za­ni. Moż­na się do­my­ślać, że, sza­fu­jąc hoj­nie zło­tem, bra­li pod uwa­gę rów­nież to, jak za­lśni ono w ciem­no­ści, jak in­ten­syw­nie bę­dzie się w nich od­bi­jać świa­tło.

Wy­ro­bów z la­ki zdo­bio­nych ma­lo­wi­dła­mi ze sprosz­ko­wa­ne­go zło­ta nie oglą­da się w ca­łej oka­za­ło­ści, w peł­nym świe­tle. Win­ny one spo­czy­wać w ciem­nym miej­scu tak, że­by moż­na by­ło ku nim spo­glą­dać od cza­su do cza­su, w mia­rę jak re­fleks bla­de­go świa­tła uwi­docz­ni któ­ryś z de­ta­li. Ich pysz­ne, ba­jecz­nie wzo­rzy­ste de­se­nie po­zo­sta­ją w znacz­nej czę­ści w cie­niu i ka­żą nam je­dy­nie do­my­ślać się le­d­wie su­ge­ro­wa­nych ta­jem­nych głę­bi. Po­ły­sku­ją­ca po­wierzch­nia la­ki, kie­dy przy­glą­da­my się jej w ciem­no­ści, od­bi­ja mi­go­czą­ce świa­tło świe­cy, za­po­wia­da­jąc nie­spo­dzie­wa­ne po­dmu­chy wia­tru, któ­ry od cza­su do cza­su po­sta­na­wia zło­żyć nam wi­zy­tę w ci­chym po­ko­ju, spra­wia­jąc, że mi­mo wo­li po­grą­ża­my się w za­du­mie. Gdy­by w tym ocie­nio­nym wnę­trzu nie by­ło przed­mio­tów z la­ki, sen­ny świat zro­dzo­ny z ta­jem­ni­cze­go świa­tła lam­py lub świe­cy, któ­re­go mi­go­ta­nie wy­zna­cza puls no­cy, stra­cił­by wie­le ze swe­go cza­ru.

Ko­rek­ta: Ewa Ślu­sar­czyk

Pro­jekt gra­ficz­ny, skład i ła­ma­nie: Prze­mek Dę­bow­ski

Kon­wer­sja do for­ma­tów EPUB i MO­BI: Mał­go­rza­ta Wi­dła

Ka­li­gra­fia na okład­ce: Ma­sa­ka­zu Miy­ana­ga

Co­py­ri­ght © for the in­tro­duc­tion by Hen­ryk Lip­szyc, 2016

Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Hen­ryk Lip­szyc, 2016

Pier­wo­druk tek­stu Ta­ni­za­kie­go uka­zał się w an­to­lo­gii Es­te­ty­ka ja­poń­ska. Es­te­ty­ka ży­cia i pięk­no umie­ra­nia pod re­dak­cją Kry­sty­ny Wil­ko­szew­skiej, Kra­ków 2005.

ISBN 978-83-66147-45-4

Wy­daw­nic­two Ka­rak­ter

ul. Gra­bow­skie­go 13/1

31-126 Kra­ków,

ka­rak­ter.pl