Sekcja M: IV. Z deszczu pod rynnę - Christina Larsson  - ebook + audiobook
BESTSELLER

Sekcja M: IV. Z deszczu pod rynnę ebook i audiobook

Christina Larsson

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

11 osób interesuje się tą książką

Opis

Niektórzy ludzie zasługują na karę, inni zasługują jedynie na śmierć.

Nora Feller poznała mroczną prawdę na temat Sekcji M i postanowiła odejść. Rozpoczyna nowe życie i podejmuje pracę w wydziale zabójstw Komisariatu Policji w Halmstad.

Gdy w willi znajdującej się w eleganckiej dzielnicy Frösakull eksploduje bomba, Nora jedzie na miejsce. Zaczyna odkrywać szokujący proceder bestialskiego traktowania i wykorzystywania kobiet. Jednocześnie odnosi wrażenie, że ktoś ją obserwuje i śledzi. Czy zdołała się uwolnić od Sekcji M?

„Z deszczu pod rynnę” to czwarta część serii kryminałów szwedzkiej pisarki Christiny Larsson. Jej książki sprzedały się w blisko półmilionowym nakładzie i ukazały w Hiszpanii, Portugalii czy Finlandii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 198

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 20 min

Oceny
4,1 (135 ocen)
59
43
19
13
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
zbiboll

Całkiem niezła

historia przewidywalna, momentami wręcz nudna. 4 tomy książki można by spakować w 1 by nie rozciągać fabuły na siłę. Po przeczytaniu 4 tomu nie wzbudziło to we mnie żadnych uczuć. Książka o której zapomnę.
00
Angelka93

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo wciągająca seria.. polecam
00
Renulka328

Dobrze spędzony czas

spodziewałam się innego zakończenia 😏
00

Popularność




Tytuł oryginału: Sektion M – Ur askan i elden

Przekład z języka szwedzkiego: Wojciech Łygaś

Copyright © Christina Larsson, 2022

This edition: © Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S, Copenhagen 2022

Projekt graficzny okładki: Nils Olsson

Redakcja: Witold Kowalczyk

Korekta: Joanna Kłos

ISBN 978-91-8034-075-5

Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.

Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S | Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K

www.gyldendal.dk

www.wordaudio.se

ROZDZIAŁ 1

Rok 2020

Charlotte Victorin zamknęła grubą na prawie dziesięć centymetrów teczkę z dokumentami i rozsiadła się wygodnie w fotelu. Na jej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia. Już wiedziała, kto będzie kolejnym celem: mężczyzna, który w pełni na to zasłużył. Fakt, że mieszka w Halmstad, gdzie w miejscowym wydziale zabójstw pracuje Nora Feller, należy uznać za dodatkowy plus. Czyżby sobie wyobrażała, że tym sposobem im się wymknie? Charlotte się roześmiała. Jeśli tak, bardzo się myliła.

Wyjęła z teczki płytę CD, włożyła ją do odtwarzacza i wcisnęła play. Nadal używała tej przestarzałej technologii, ale korzystanie z niej nie pozostawiało żadnych śladów ani na komputerze, ani w internecie.

Z początku na ekranie ukazał się zamazany obraz z szumem w tle. Po kilku sekundach pojawiła się na nim postać ciemnoskórej kobiety, prawdopodobnie afrykańskiego pochodzenia. Oczy miała przewiązane opaską i siedziała na brzegu łóżka. Na nogach miała czarne, sięgające ud, lakierowane buty, na szyi szal, ubrana była w seksowną bieliznę stylizowaną na służbowy ubiór stewardes. Palce na prześcieradle zaciskała tak mocno, że pobielały jej knykcie. Co chwilę zagryzała wargę i coraz szybciej oddychała. Charlotte nie miała wątpliwości: kobieta czegoś się bała.

Nagle w kadrze pojawił się około sześćdziesięcioletni mężczyzna. Miał sporą nadwagę, na stopach zrolowane skarpetki i wyglądał tak, jakby nigdy nie uprawiał żadnego sportu. Poza tym był całkiem nagi. Członek zwisał mu luźno. Charlotte poczuła, jak ogarnia ją obrzydzenie. Blade ciało mężczyzny nasuwało jej na myśl rosnące ciasto.

Mężczyzna ujął kobietę za brodę. Jej ciało gwałtownie się naprężyło.

– Ssij – wycedził, a gdy kobieta nie zareagowała, złapał ją za włosy i przycisnął podbrzusze do jej ust. – Ssij go, suko – powtórzył.

Kobieta otworzyła usta i zaczęła szukać dłonią jego członka, a gdy go znalazła, objęła go ustami. Mężczyzna poruszał nim najpierw powoli, a potem coraz szybciej. Przez cały czas jęczał, a jednocześnie mocno trzymał kobietę rękami za głowę i pilnował, żeby robiła to w tempie, które najbardziej mu odpowiadało. Po pewnym czasie zwolnił uchwyt, chwycił kobietę za ramiona i wycofał się z jej ust. Kobieta, która mogła ważyć nie więcej niż pięćdziesiąt kilogramów, zakrztusiła się i zwymiotowała. Mężczyzna wymierzył jej mocny cios w twarz i zmusił ją, żeby położyła się na łóżku. Leżała więc nieruchomo z rękami wyciągniętymi wzdłuż ciała. Spod opaski na oczach wydostała się pojedyncza łza i spłynęła po policzku. Mężczyzna usiadł kobiecie na twarzy i przycisnął odbytnicę do jej ust i nosa. Kobieta szarpała się i kopała, ale nie mogła poruszyć rękami, bo mężczyzna przyciskał je nogami do łóżka. Na nagraniu wyraźnie było widać, że kobieta nie może oddychać. Mężczyzna odsunął się trochę do tyłu, a wtedy kobieta zaczerpnęła gwałtownie powietrza i znowu próbowała się oswobodzić. Niestety, ręce cały czas miała przyciśnięte jego kolanami. W pewnym momencie chwycił w dłoń swoje genitalia i włożył jej do ust.

– Nie ruszaj się, kurwo! – krzyknął. Kobieta zrobiła posłusznie, co kazał, leżała całkiem nieruchomo. Mężczyzna odchylił się, żeby widzieć jej twarz. Uderzył ją w szczękę, a potem zaczął ją klepać po policzkach. Najpierw słabo, potem coraz mocniej, ale kobieta już się nie ruszała.

Charlotte wyłączyła nagranie. Więcej nie musiała oglądać. Ten człowiek nie zasługiwał na to, żeby dalej żyć. Takich jak on jest więcej. Żaden z nich nie zasługuje na życie.

ROZDZIAŁ 2

Trójca. Tak siebie określali. Trzej mężczyźni posiadający władzę, pieniądze i dostęp do informacji. On, Ingemar Wallin, był sędzią i prezesem Sądu Najwyższego, Hans Bjurman – właścicielem globalnego koncernu stalowego, a Johan Thorén – szefem wydziału prawnego Komendy Głównej Policji. Pozycja, jaką zajmowali w społeczeństwie, gwarantowała, że nikt nie będzie kwestionował ich decyzji ani działań, dzięki czemu bez problemu wprowadzą do istniejącego systemu prawnego system równoległy – tyle że ukryty. To on wpadł na ten pomysł i zaproponował go dwóm pozostałym. Zrobił to pół żartem, pół serio, ale obaj od razu się zgodzili. Każdy z nich widział na co dzień, że społeczeństwo nie jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności. Sprawcy przestępstw unikali kar dzięki łapówkom, lukom prawnym, z braku pieniędzy na prowadzenie szczegółowych dochodzeń przez władze i policję albo z powodu błędnych decyzji podejmowanych przez niedoświadczonych śledczych. Na planowanie i przygotowanie działalności poświęcili kilka lat, a kiedy byli gotowi, powołali do życia Sekcję M – mobilną jednostkę śledczą złożoną ze starannie wyselekcjonowanych fachowców. Nikt się nawet nie domyślał, że każdy z nich pełnił podwójną funkcję.

Z czasem sekcja zaczęła odnosić sukcesy. Mieli stuprocentową wykrywalność. Niestety, po pewnym czasie ich działalność jakby wymknęła się Trójcy z rąk, co doprowadziło do tego, że musieli podjąć decyzję o rozwiązaniu sekcji i zakończeniu jej działalności. Jeden z nich, Thorén, stanął na czele jednoosobowej komisji śledczej, która doszła do wniosku, że działalność Sekcji M generuje zbyt wysokie koszty, a ekipy prowadzące bieżące śledztwa w zupełności sobie radzą. Wniosek nasuwał się sam: Sekcję M należy rozwiązać. Podjęcie decyzji zabrało im kilka tygodni.

Wallin stał przed wejściem do kompleksu zwanego Rosenbad, w którym mieściła się siedziba szwedzkiego rządu. Wzniesiony w secesyjnym stylu budynek z białego i jasnoczerwonego piaskowca wyglądał jak późnogotycki wenecki pałac stojący nad wodą. Minister sprawiedliwości zaprosił go na rozmowę w sprawie Sekcji M. Wezwał go jako prezesa Sądu Najwyższego, eksperta w dziedzinie prawa.

Kierowca taksówki jechał jak idiota. Pomylił trasę, utknął w miejscu, w którym prowadzone były roboty drogowe, i musiał nadłożyć drogi. Wallin się spóźnił, czego bardzo nie lubił. Przez to tak się zdenerwował, że dostał mdłości i odczuwał kłucie w piersi. Nie był przyzwyczajony do takich wrażeń. Kiedy w końcu przeszedł przez kontrolę bezpieczeństwa, zaprowadzono go do sali, w której przy owalnym stole czekały wezwane na to spotkanie osoby. Minister sprawiedliwości siedział na eksponowanym miejscu. Po jednej stronie siedziała sekretarka, po drugiej szef Centralnego Urzędu Śledczego. Wallin popatrzył na pozostałe osoby, żeby sprawdzić, kto przyszedł. Obecni byli: jego przyjaciel z Trójcy, Johan Thorén, szef komisji wewnętrznej Komendy Głównej Policji i szef policji na region zachodniej Szwecji. Były też trzy inne osoby, których nie znał. Domyślił się jednak z napisów widniejących na stojących przed nimi tabliczkach, że byli politykami i wchodzili w skład rady doradczo-kontrolnej przy ministrze, która miała wgląd w działalność policji.

– Witam – zaczął minister, wskazując Wallinowi ostatnie puste krzesło, jakie pozostało przy stole. Wallin podziękował, przywitał się skinieniem głowy z pozostałym osobami i popatrzył im w oczy. Twarze mieli poważne, w pokoju panowała napięta atmosfera. Minister chrząknął i kontynuował z poważną miną: – Witam serdecznie. Wezwałem państwa na to spotkanie, ponieważ posiadacie rozległą wiedzę o naszym systemie sprawiedliwości. Mam na myśli zarówno kręgi prawnicze, jak i te, które nie działają w szeroko pojętym systemie sprawiedliwości. – Przed słowem „prawnicze” minister zerknął na Wallina, a potem przeniósł wzrok na przedstawicieli policji. Zerknął do notatek, chrząknął i kontynuował: – Utworzona przed trzema laty Sekcja M była pod wieloma względami jednostką unikalną. Podjęty przez nas eksperyment powiódł się o wiele lepiej, niż mogliśmy się spodziewać. Model i struktura takich działających punktowo jednostek rozpowszechniła się na cały świat, a Szwecja stała się dla wielu krajów państwem wzorcowym. Statystyka wykrywalności przestępstw przez tę sekcję wynosi prawie sto procent. Jest więc skuteczna, ale za to kosztowna. Z drugiej strony należałoby zadać sobie pytanie, czy sprawiedliwość powinna mieć cenę.

Minister zrobił sztuczną przerwę, żeby jego słowa zapadły zebranym w pamięć.

– Jako minister sprawiedliwości uważam, że nie. Dlatego byłem, oględnie rzecz ujmując, zdumiony, gdy dotarła do mnie wiadomość, że po krótkim i szybkim zbadaniu sprawy wystąpiono z wnioskiem o rozwiązanie sekcji.

Minister obrzucił pytającym wzrokiem Thoréna, który poprawił okulary w złotych oprawkach. Na jego twarzy malowało się napięcie. Teraz! – zaapelował do niego w myślach Wallin. To ta chwila. Nie ustępuj.

– Sekcja M była czymś w rodzaju eksperymentu – zaczął Thorén, wstając z krzesła. – Mobilną ekipą śledczą z szerokimi kompetencjami i uprawnieniami. To prawda, że wszystkie śledztwa, do których zostali wezwani, doprowadzili do końca, a na dodatek zrobili to w miarę szybko. W obliczu takich osiągnięć łatwo jest się dać porwać entuzjazmowi, ale, jak to zwykle bywa, wszystko ma swoje wady i zalety. Każde prowadzone przez sekcję śledztwo kosztuje przeciętnie trzydzieści pięć milionów koron. Sprawy, które im przydzielano, ograniczały się do rozwiązywania zagadek śmierci osób, które zostały zamordowane z premedytacją, ale bez udziału zorganizowanych grup przestępczych. Z analizy raportu wynika, że Sekcja M rzeczywiście odniosła wiele sukcesów, ale powinna zostać rozwiązana ze względów finansowych. A ponieważ nie prowadzi aktualnie żadnego śledztwa, stało się to w trybie natychmiastowym.

Po tych słowach Thorén usiadł na krześle, jakby chciał dać do zrozumienia, że nie ma nic więcej do powiedzenia.

Zwięźle, jasno i wyraźnie, pochwalił go w myślach Wallin. Decyzja o rozwiązaniu sekcji była słuszna, a zebrane argumenty brzmiały rozsądnie i logicznie. Ciężar, jaki leżał mu na piersi, trochę zelżał, ale Wallin wiedział, że to jeszcze nie koniec.

Minister uśmiechnął się powściągliwie.

– Komisja wewnętrzna jest przeciwnego zdania, podobnie jak członkowie Rady Doradczej przy Komendzie Głównej Policji. Sekcja M nie tylko wykonała wyjątkowo efektywną pracę, ale także przysporzyła Szwecji sławy, o czym nie wolno nam zapominać. Kontaktowali się ze mną w tej sprawie ministrowie sprawiedliwości innych państw. Byli zdziwieni decyzją o nagłym rozwiązaniu sekcji i zakończeniu jej działalności. Ani ja, ani żadna z obecnych tu osób nie potrafiliśmy udzielić wiarygodnych i satysfakcjonujących wyjaśnień, dlaczego tak się stało.

Szef Centralnego Urzędu Śledczego dał znak, że też chciałby coś powiedzieć. Minister udzielił mu głosu.

– Uważam, że był to skuteczny, acz kosztowny pomysł. Pokazaliśmy jako policja, co moglibyśmy osiągnąć, ile zbrodni wykryć, gdybyśmy dysponowali nieograniczonymi funduszami na działalność. Niestety, rzeczywistość jest całkiem inna, więc jeśli nasze państwo nie może przeznaczyć na działalność sekcji większych środków, nie ma sensu, żeby ją dalej utrzymywać. Uważam więc, że decyzja o jej rozwiązaniu była słuszna.

Minister zmarszczył czoło, jakby się nad czymś zastanawiał. Wallin, który już wcześniej się z nim spotykał, wiedział, że to tylko gra. Minister zachowywał się tak tylko wtedy, gdy już wcześniej coś postanowił, ale udawał, że wsłuchuje się w opinię swoich ekspertów, korzysta z ich wiedzy i doświadczenia i dopiero potem podejmuje ostateczną decyzję. Znowu poczuł kłucie w piersi. Z trudem się opanował, żeby nie spojrzeć Thorénowi w oczy.

Minister znowu chrząknął. Pochylił się lekko do przodu, oparł łokcie o stół i zetknął końcówki palców obu dłoni.

– Rząd uważa, że w sprawie Sekcji M i jej dalszego funkcjonowania należy podążać drogą pośrednią. Sekcja M posiada bardzo precyzyjnie ustalony zakres swoich kompetencji. Byłoby fatalnie, gdybyśmy nie chcieli tego wykorzystać. Sekcja nie zostanie więc rozwiązana, ale od tej pory będzie funkcjonować jako organ doradczy. Z jej wiedzy i doświadczenia będą mogły korzystać organa policji w całym kraju, konsultując się z jej członkami, a w razie potrzeby prosząc ich o wsparcie przy rozwiązywaniu skomplikowanych śledztw.

Minister rozejrzał się po zebranych zimnym, twardym wzrokiem, który mówił, że nie ma zamiaru słuchać żadnych kontrargumentów, bo decyzja zapadła.

Niech to szlag! – jęknął w myślach Wallin. Jeszcze przed chwilą był pewien, że jest po sprawie i sekcja zostanie rozwiązana. Teraz Charlotte będzie triumfować. Na szczęście Nora jest poza jej zasięgiem. Mona opowiadała mu, że Nora dobrze się czuje w swojej nowej pracy w Halmstad. O decyzji ministra będzie musiał poinformować Bjurmana. Kłucie w piersi stawało się coraz silniejsze, z trudem oddychał.

Jednak bardziej niepokoiła go nieunikniona rozmowa z Charlotte. Broń, którą stworzył i którą dysponował, ponownie zwróciła się przeciwko niemu i całej Trójcy. Mógł się tylko pocieszać faktem, że Charlotte nie wie o ich istnieniu i lepiej, by w przyszłości też się niczego nie dowiedziała.

Minister zakończył spotkanie i wyszedł. Wallin cicho westchnął. Najprawdopodobniej to tylko kwestia czasu, gdy Charlotte wyniucha, jaką rolę cała ich trójka odegrała w powołaniu do życia i finansowaniu Sekcji M.

ROZDZIAŁ 3

Charlotte siedziała przed komputerem z wyświetlonym na ekranie zdjęciem paszportowym Oskara Levina. Zastanawiała się, jaką śmierć mu zadać. Na pewno nie powinna być bezbolesna, niech kona jak najdłużej. Może zastosować tak zwane palestyńskie powieszenie? Wyobraziła sobie, jak wiąże mu ręce na plecach i zawiesza go na haku pod sufitem z wykręconymi do tyłu ramionami. Mogłaby też powiesić go za członka. Tak, to dobry pomysł. Po paru dniach, na sam koniec, przecięłaby mu nożem tętnicę szyjną, żeby się wykrwawił na śmierć.

Nagle głośniki komputera wydały charakterystyczny dźwięk i obraz się zmienił. Charlotte ujrzała Norę, która siedziała na kanapie w dużym pokoju z telefonem przy uchu. Pogłośniła, żeby lepiej słyszeć. Kamerka, którą umieściła na suficie w jej pokoju, świetnie się sprawdziła. Obraz na ekranie był prawie krystalicznie jasny. Gdyby zrobiła zbliżenie, mogłaby zobaczyć włoski w jej nozdrzach. Gorzej było z dźwiękiem, ponieważ zamontowane w pokoju urządzenie nie funkcjonowało najlepiej. Jakość dźwięku była znacznie gorsza od jakości obrazu.

– Ależ mamo, ja dalej nie wiem, skąd znasz Wallina? Nie powiedziałaś mi prawdy.

Charlotte się uśmiechnęła. Nora naprawdę jest idiotką. Gdyby tylko znała tę prawdę… Wallin to jej ojciec. Ciekawe, dlaczego matka nie chce jej o tym powiedzieć. Nie słyszała, co kobieta odpowiedziała, ale zauważyła, że Nora nie była zadowolona z odpowiedzi. Wstała z kanapy i zaczęła chodzić po pokoju.

– Twierdzisz, że to twój znajomy z dawnych czasów? Nie kupuję tego. Chcę poznać prawdę.

Charlotte widziała po minie Nory, że jest bardzo sfrustrowana. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Ubaw miała po pachy.

– W wiadomościach mówili, że Sekcja M, która pół roku temu została rozwiązana, wznowi działalność i będzie pełnić funkcję doradczą. Czytałam w internecie, że zadecydował o tym minister sprawiedliwości przy wsparciu między innymi sędziego Ingemara Wallina, który jest prezesem Sądu Najwyższego i uczestniczył w podejmowaniu tej decyzji jako ekspert. Sekcja M to naprawdę dziwni ludzie. Co Wallin ma z nimi wspólnego?

Nora ponownie usiadła na brzegu kanapy. Biły od niej złość i frustracja.

– No dobrze – powiedziała po wysłuchaniu słów swojej matki w telefonie i w odpowiedzi podniosła głos: – W takim razie sama go o to zapytam. Może od niego dowiem się prawdy.

Nora wykonała ruch, jakby chciała się rozłączyć, ale jednak się rozmyśliła. Ramiona jej opadły i cała się skuliła. Wyglądało to tak, jakby cała złość nagle z niej wyparowała. Charlotte zastanawiała się, co powiedziała Mona Feller, i klęła w myślach, że nie zainstalowała podsłuchu w telefonie Nory. Teraz mogłaby usłyszeć całą rozmowę.

– No dobrze, przepraszam. Obiecuję, że tego nie zrobię. A jeśli chodzi o Sekcję M, to cała ta sprawa jest po prostu nienormalna. Nie wierzę w zbieg okoliczności. Przez wszystkie lata pracy w policji przekonałam się, że coś takiego jak przypadek albo zbieg okoliczności nie istnieje.

Nora wsłuchiwała się przez dłuższy czas w słowa matki, po czym głęboko westchnęła.

– Wiem, wiem. Nie, nie pracuję, więc nie muszę się tym przejmować. Ja tylko nie wiem, z kim powinnam o tym porozmawiać, i czy w ogóle ktoś będzie miał ochotę mnie wysłuchać. Trudno mi tylko zapomnieć o pracy w sekcji. Tam się działy różne rzeczy. Wiem, że powtarzam to na okrągło, ale jestem absolutnie pewna, że oni fabrykowali dowody, żeby wysłać sprawców zbrodni do więzienia. Rozwiązaliśmy wszystkie sprawy, jakie nam zlecono. Mieliśmy rewelacyjne wyniki. To wprost idealna sytuacja, żeby dostać więcej środków na działalność. Przez cały czas szło nam aż za dobrze, ale uświadomiłam to sobie dopiero później. Wiele się nad tym zastanawiałam. W sekcji byłam nowa, więc robiłam po prostu to, co mi kazano. Wiesz, co ci powiem? Żaden z oskarżonych nigdy się nie przyznał do zarzucanych mu czynów. Za każdym razem twierdzili, że ktoś chciał ich wrobić, żeby trafili za kraty. Ale nasze dowody były zawsze tak mocne, że nikt tych podejrzanych nie słuchał. Członkowie sekcji mną manipulowali, ale nie wiem, dlaczego to robili. Przy okazji: jak to się stało, że dostałam tę pracę?

Bo jesteś walnięta, droga Noro – odparła w myślach Charlotte i pokręciła głową. Rozumiesz wszystkich z wyjątkiem siebie. Powinnaś to wiedzieć.

– Nie, chcę po prostu dalej żyć i pracować – stwierdziła stłumionym głosem Nora i westchnęła. – Miałam nadzieję, że tak się stanie, gdy zrezygnowałam z pracy w sekcji, którą później rozwiązano. Bardzo się ucieszyłam, gdy zostałam śledczą w Halmstad. Poczułam się tak, jakbym nagle znalazła się w bezpiecznym otoczeniu, w domu. Kiedy jednak usłyszałam w wiadomościach, że sekcja została reaktywowana i w jej kontekście pojawiło się nazwisko Wallin, wszystko się we mnie wywróciło. Teraz nawet nie wiem, czy powinnam się bać. Rozumiesz?

Nora wysłuchała odpowiedzi i ugryzła się w wargę.

– Okej, spróbuję sobie odpuścić i zostawić to za sobą. Czasem nerwy płatają nam figla. Przepraszam, mamo. Kocham cię. Dziękuję, że jesteś. Muszę kończyć.

Nora rozłączyła się i odłożyła telefon na stolik. Oparła się plecami o poduszki i zamknęła oczy. Charlotte obserwowała ją przez długą chwilę, jakby czekała, aż Nora zacznie coś robić. Ponieważ jednak dalej tak siedziała, Charlotte wyłączyła emitowany przez kamerkę obraz.

– Oby ci się udało – powiedziała. – Jeśli naprawdę sądzisz, że możesz się mnie pozbyć, jesteś głupsza, niż myślałam.

ROZDZIAŁ 4

Ledwo Nora weszła do siedziby policji w Halmstad przy ulicy Norra Källegatan, ktoś ją spytał, czy to prawda, że zamierza wrócić do Sekcji M. Odniosła wrażenie, że wszyscy już wiedzą o reaktywacji jednostki. Dział personalny zadzwonił z informacją, że zaoferowano jej pracę. Podobną wiadomość znalazła w swojej skrzynce e-mailowej. Na żadne z zapytań nawet nie odpowiedziała. Kiedy dotarła na piętro, na którym mieścił się wydział zabójstw, weszła do pokoju i zdjęła kurtkę. W tym momencie zjawiła się jej przełożona, Katarina Willius. Stanęła w progu i powiedziała, że chciałaby z nią porozmawiać. Od razu przeszła do rzeczy:

– Bardzo dobrze nam się z tobą współpracuje. Jesteś dla nas cennym nabytkiem, koledzy cię lubią i należycie wywiązujesz się ze swoich obowiązków. Dzwonili do mnie z działu personalnego Komendy Głównej Policji. Próbowali się z tobą skontaktować, ale bez powodzenia. Chodzi o Sekcję M.

Nora poczuła gwałtowne kłucie w piersi. Wystarczyło, że usłyszała nazwę „Sekcja M”, i od razu rozbolał ją żołądek.

– Przekaż im, że nie jestem zainteresowana – odparła. Na szczęście głos jej się nie załamał. Willius popatrzyła na nią i lekko zmarszczyła czoło.

– Nie chcesz nawet sprawdzić, co ci oferują?

Nora pokręciła głową.

– Nie muszę. Nie ma takiej rzeczy, która mogłaby mnie nakłonić do powrotu do Sekcji M. W Halmstad czuję się bardzo dobrze.

– No cóż, jeśli tak uważasz… Powinnaś się jednak przygotować na to, że w centrali nie będą zachwyceni twoją odmową.

– Będą musieli się z nią pogodzić. Nie zmienię decyzji, za żadną cenę. To też możesz im przekazać.

– Okej – odparła Willius, patrząc na nią badawczym wzrokiem. – Przekażę im twoją odpowiedź.

– To dobrze – powiedziała Nora. Miała nadzieję, że rozmowa dobiegła końca, ale Willius nadal stała przy drzwiach z dłonią na klamce. – Z czysto egoistycznych powodów nie będę cię do niczego namawiała, ale niewiele osób odrzuciłoby taką propozycję. Wielu policjantom marzy się taka fucha, bo dzięki niej można zrobić karierę.

– To świetnie – odparła Nora, unosząc wzrok. – W takim razie dział personalny będzie mógł uszczęśliwić kogoś innego. Chętnych nie zabranie.

Willius się uśmiechnęła i skinęła głową.

– W takim razie już wiem, czego chcesz – stwierdziła. Zerknęła na zegarek i dodała: – Za pięć minut odprawa. Do zobaczenia.

Po tych słowach wyszła z pokoju.

Nora z ulgą wyjęła swój telefon komórkowy, notes oraz długopis i poszła do sali, w której siedzieli pozostali członkowie ekipy śledczej. Rozmawiali ze sobą i popijali kawę z kubków. Kiedy stanęła w drzwiach, zapadła cisza. Trwała tylko kilka sekund, ale jej wydała się nieskończenie długa. Usiadła na jednym z wolnych krzeseł i czekała, aż odprawa się zacznie. Pewnie znowu zostanie zasypana pytaniami o Sekcję M. Podobnie było na początku, gdy przyszła tu pół roku temu. Ponieważ jednak udzielała wymijających odpowiedzi albo szybko zmieniała temat rozmowy, sytuacja z czasem się uspokoiła. Do wszystkich w końcu dotarło, że nie chce opowiadać o swojej poprzedniej pracy.

Głęboko westchnęła, czuła na sobie spojrzenia zebranych osób.

– Moja odpowiedź brzmi „nie” – powiedziała, chociaż nikt jej o to nie spytał. – Nie zamierzam wracać do Sekcji M. To wszystko, co mam na ten temat do powiedzenia.

Spojrzała błagalnym wzrokiem na Willius, która skinęła głową.

– Okej, w takim razie wszyscy już znamy twoje zdanie w tej sprawie – odezwała się, przerzucając leżące na biurku papiery. – Ostatniej nocy spłonął kolejny samochód w Andersbergu. Sprawą zajmują się Andreas Bergman i David Zoll. Pojawiła się informacja o białym albo jasnym wozie meblowym, który krążył po porcie. Widziano go koło wjazdu na prom kursujący między Halmstad a Grenå. Prawdopodobnie chodzi o paserstwo albo handel narkotykami. Nora i Ulf Alexandersson zajmą się tą sprawą.

Nora spojrzała na Ulfa, który skinął jej głową i uniósł kciuk. Lubiła z nim współpracować, bo był partnerem spokojnym, rozważnym i godnym zaufania. Poza tym nigdy się nie wywyższał. Miał trzydzieści pięć lat i dwójkę dzieci, a zważywszy na to, jak mówił o swojej żonie, był szczęśliwy w małżeństwie. Nora wiedziała, że zawsze może na niego liczyć.

Myślami wróciła na chwilę do swojej pracy w Sekcji M. Teraz, gdy już tam nie pracowała, nie mogła zrozumieć, dlaczego w ogóle starała się tam dostać. A właściwie wiedziała. Jej życie wyglądało tak, jakby było postawione na głowie. Śledztwo, przy którym pracowała w Katrineholm, zupełnie się posypało i prawie ze wszystkimi się skłóciła. Jej facet, Kristian, zaczął się zachowywać jak zwykły gnojek, a gdy postanowiła z nim zerwać, nie chciał się z tym pogodzić, zaczął ją śledzić i nękać. Żeby się od niego uwolnić, musiała zmienić numer telefonu i wyprowadzić się z miasta, bo on też był policjantem i pracował w tej samej komendzie, co ona.

Im częściej o tym myślała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że odpowiedź, jakiej udzieliła swojej szefowej w sprawie ewentualnego powrotu do Sekcji M, była jak najbardziej słuszna. Przysięgła sobie, że zrobi wszystko, żeby nigdy i za żadną cenę nie mieć z tamtymi ludźmi więcej do czynienia. Bez względu na to, co jej oferowano, nie zamierzała przyjąć tej propozycji. Postanowiła też, że jeśli spróbują przenieść ją na siłę, złoży wypowiedzenie i odejdzie z policji na dobre. Pracy w Szwecji nie brakuje. Na samą myśl o tym, że znowu musiałaby pracować z Petroviciem i Charlotte, przechodził ją dreszcz i robiło jej się niedobrze.

ROZDZIAŁ 5

Charlotte naciągnęła na głowę kominiarkę, włożyła rękawiczki, zabrała leżący na fotelu pasażera plecak i wysiadła z wozu. Przez ostatnie dziesięć minut siedziała w ciemnościach z wyłączonym sinikiem i zgaszonymi światłami, więc była pewna, że nikt jej nie zauważył. W tym czasie nie przejechał obok niej ani jeden samochód, nie zauważyła też przechodniów ani ludzi, którzy wyszli na spacer z psem. Minęła dwudziesta trzecia, ale w większości stojących w willowej dzielnicy domów nadal paliło się światło. Wcześniej zrobiła rundę po osiedlu, ale użyła do tego volkswagena caddy, który miał na bocznych drzwiach logo Domowej Opieki Medycznej. W czasie tego objazdu zatrzymała się koło latarni stojącej przed willą należącą do Oskara Levina, podeszła do niej i ją kopnęła. Latarnia zgasła. Listopad to odpowiedni miesiąc, jeśli ktoś chce się poruszać po takiej dzielnicy niezauważony. Szybko robi się ciemno i ludzie wolą siedzieć w domach niż chodzić po ulicach. Zaletą Stenhuggeriet – eleganckiej dzielnicy Halmstad, w której mieszkał Levin – było to, że wszystkie rozległe posesje, na których stały duże wille, otoczone były wysokimi murami.

Charlotte wstrzymała oddech i zaczęła nasłuchiwać, ale słyszała jedynie swój oddech. Puls jej gwałtownie skoczył, krew szybciej krążyła w żyłach. Dopiero teraz czuła, że żyje! Zabawa się zaczęła i Charlotte wiedziała, że to ona podejmuje decyzje. Jest dyrygentką, rozstrzyga o tym, kto zasługuje na śmierć, kogo trzeba ukarać, bo stawia się ponad innymi i wydaje mu się, że dzięki pieniądzom albo pozycji w społeczeństwie może kontrolować system. To, co planowała zrobić, przypominało jej zabawę w Pana Boga.

Levin nadal przebywał w swojej restauracji. Charlotte kazała obserwować to miejsce do czasu, aż sama wykona zadanie. Skulona podbiegła do kutej bramy prowadzącej do ogrodu Levina i ostrożnie nacisnęła klamkę. Bała się, że brama zaskrzypi, ale na szczęście zawiasy były naoliwione. Szybko zamknęła ją za sobą, przeszła przez ogród i stanęła przed drzwiami. Żeby włamać się do środka, użyła elektrycznego wytrycha. Urządzenie do uruchamiania i blokowania alarmu znajdowało się w przedpokoju, po lewej stronie. Wiedziała, że jeśli alarm nie zostanie wyłączony, uruchomi się pod dwóch minutach od wejścia do willi. Wykonała kilka niezbędnych czynności i system pokazał, że przechodzi na zasilanie z baterii. Ostrożnie poluzowała pokrywę i wstrzyknęła do środka kilka kropel kleju epoksydowego, żeby odciąć baterie od systemu. Światełko w centralce zgasło. Charlotte opuściła pokrywę na poprzednie miejsce i kilka razy głęboko westchnęła, żeby zapanować nad nerwami. Zaletą obowiązującej w Szwecji zasady otwartości jest to, że na każdym budynku znajduje się schemat, który można zeskanować i zapisać w pamięci telefonu. Wyjęła z tylnej kieszeni latarkę i podświetlając podłogę, poszła do gabinetu Levina. Nie miała zbyt wiele czasu. Jeśli prąd znów popłynie, centralka ponownie uruchomi system alarmowy.

Zdjęła plecak, wyjęła z niego laptopa i uruchomiła komputer Levina. Najpierw musiała ustalić jego adres IP, żeby na krótki czas przejąć uprawnienia administratora. Ten głupek nie miał nawet hasła zabezpieczającego. Weszła w menu, kliknęła w „System” i wybrała „Zdalne ustawienia”. Potem weszła w „Panel kontrolny”, kliknęła w „Zaporę sieciową” i postawiła krzyżyk na kratce ze słowem „Wyłącz”. Otwarła swojego laptopa, weszła w menu „Start”, wpisała numer IP przypisany do komputera Levina i nacisnęła funkcję „Połącz”. Wszystko działało jak należy, ale jej dudniło w skroniach i cała była zlana potem. Zaschło jej w gardle, ale czuła się tak, jakby wokół niej unosiły się kłęby pary. Od tego momentu albo ona, albo ktoś z Sekcji M będzie mógł zdalnie zmieniać ustawienia w komputerze Levina. Uśmiechnęła się do siebie. Już wkrótce policja dowie się z historii logowania, że Levin szukał w internecie informacji o tym, jak zbudować bombę rurową.

Kiedy było po wszystkim, włożyła laptopa z powrotem do plecaka, wyłączyła komputer Levina i poszła na piętro, gdzie znajdowała się sypialnia. Weszła do przylegającej do pokoju łazienki, otworzyła szafkę i znowu się uśmiechnęła. Ludzie są jednak bardzo przewidywalni. W szafce po lewej stronie znalazła dużą golarkę, nożyki, płyn po goleniu i szklankę z niebieską szczoteczką do zębów. Po prawej stronie stała taka sama szklanka z różową szczoteczką. Na każdej z nich znajdowało się z pewnością mnóstwo odcisków palców. Zadowolona z siebie włożyła jedną ze szklanek do papierowej torebki i schowała ją do plecaka. Wyszła tą samą drogą, którą przyszła. Przy samochodzie kilka razy głęboko odetchnęła, żeby się odprężyć. Jutro będą ją trochę boleć mięśnie, jak po treningu.

Odjeżdżając spod willi, pomyślała o Petroviciu. Kiedy usłyszał, że będzie musiał wrócić do pracy w Sekcji M, był bardzo niezadowolony.

– Poinformowałem nasz dział personalny, że nie jestem zainteresowany – próbował argumentować. – Szukam innej pracy. Nie chcę wracać. Nigdy więcej. Zrobiłem swoje i wystarczy. Odpokutowałem wszystkie winy. Poszukaj sobie innego lokaja.

Charlotte podeszła do niego, położyła mu dłoń na rozporku i objęła go palcami. Nie za bardzo, ale na tyle mocno, żeby poczuł. Petrović próbował się uwolnić, więc mu to umożliwiła, chociaż czuła, że członek mu zesztywniał. Uśmiechnęła się i odparła:

– Nie chcę nikogo innego i w dziale personalnym dobrze o tym wiedzą. Nie dostaniesz nowego przydziału.

– W takim razie zostanę ochroniarzem albo siądę na kasie w sklepie.

– Powinieneś pomyśleć o swoich dzieciach. Pewnie mają króliczka i pieska? Byłoby im przykro, gdyby zwierzątkom stało się coś złego, prawda?

– Poradzą sobie bez zwierzątek. Ja też. Proszę cię, Charlotte… błagam. Pozwól mi odejść. Zatrudnij kogoś, kto będzie chciał tu pracować.

Charlotte nie przestawała się do niego uśmiechać.

– Jak ty sobie poradzisz bez żony i dzieci?

– O czym ty mówisz?

Charlotte wzruszyła ramionami.

– Naprawdę nie rozumiesz? Nie udawaj głupka. Dostaliśmy nowej zlecenie w Halmstad. Wszystko zaplanowałam i przygotowałam. Spotkamy się w naszym biurze w komendzie policji pojutrze o dziewiątej rano. Nie spóźnij się. Simon i Alba też przyjdą. Do tego czasu masz załatwić czerwone audi A5 sportback i kilka innych rzeczy. Dostaniesz listę ze szczegółowym spisem.

– A co z Norą i Carlem?

– Nora pracuje w Halmstad. Jak wiesz, do nas trafiła tylko na pewien czas. Aston wrócił do policji bezpieczeństwa. Jeśli będzie nam potrzebny śledczy i lekarz medycyny sądowej, na pewno kogoś znajdziemy, bo takich fachowców nie brakuje. Na szczęście tym nie musisz się martwić, sama się tym zajmę. Oboje byli w naszej sekcji tylko na pokaz, żeby otoczenie patrzyło na nas przychylnym wzrokiem. Legitymizowali naszą pracę, chociaż o tym nie wiedzieli.

– Jesteś pewna? Carl i Nora kwestionowali wiele rzeczy, które działy się w naszych śledztwach.

Charlotte westchnęła i rozłożyła ręce.

– Ale teraz już ich z nami nie ma. Od tej pory będziemy pracować według naszego, a właściwie mojego uznania.

Petrović obrzucił ją długim spojrzeniem i skinął zrezygnowany głową, ale Charlotte zdążyła zauważyć w jego oczach coś, co jej się nie spodobało. Było to coś w rodzaju ukrytego sprzeciwu, hardej przekory. Kiedyś to z niego wyciągnie.

Przejazd samochodem spod willi Levina do centrum Halmstad zajął jej niecały kwadrans. Zaparkowała, podeszła do samochodu, z którego Petrović obserwował restaurację Levina, i usiadła na miejscu pasażera.

– Co słychać? – spytała.

– Nic szczególnego. W termosie jest kawa. Wszystko załatwiłaś?

– Zgodnie z planem – odparła. Poziom adrenaliny znacznie opadł i chciało jej się pić. Skusiłaby się na cokolwiek, nawet lurowatą kawę. Nalała więc sobie do kubka czarnego napoju i wypiła kilka łyków.

– Levin jest w lokalu z trzema innymi osobami. Pewnie siedzą w jego chambre séparéé w piwnicy i żrą.

– Dobrze byłoby posłuchać, o czym rozmawiają, ale ich radosne życie i tak się wkrótce skończy.

Charlotte wyjęła telefon, odszukała w nim numer Simona i zadzwoniła. Bauer odebrał, jeszcze zanim wybrzmiał pierwszy sygnał.

– Wszystko pod kontrolą – oznajmił spokojnym tonem. – Nie miałem problemu z chwilowym odłączeniem systemu. Bomba jest już na miejscu.

– Świetnie – pochwaliła go Charlotte. Była naprawdę zadowolona. Wszystko poszło zgodnie z planem. Odwróciła się do Petrovicia.

– Wracam do siebie. Kiedy personel zamknie lokal i pójdzie do domu, wejdziesz tam z Simonem poszukać kluczy.

Charlotte wysiadła i poszła do swojego wozu. Zamierzała wrócić prosto do domu i położyć się spać, żeby wypocząć przed następnym dniem, ale nie mogła się powstrzymać i najpierw pojechała na Muraregatan.

Ulice były niemal puste. Silne podmuchy wiatru sprawiały, że rzęsisty deszcz coraz mocniej uderzał o szybę samochodu. Wycieraczki pracowały monotonnie, więc Charlotte włączyła radio, żeby nie słyszeć ich jednostajnego ruchu. Kilka minut później jej oczom ukazała się ceglana ściana wielorodzinnego domu z lat siedemdziesiątych. Co za paskudztwo! Zatrzymała samochód i wyłączyła silnik. W oknie na drugim piętrze paliło się światło. Dwupokojowe mieszkanie należało do Nory. Niedawno je kupiła.

Przez pewien czas czekała z nadzieją, że ją zobaczy, ale po dwudziestu minutach zrezygnowała i ruszyła do Göteborga. Przez całą drogę powrotną myślała o Wallinie. Czuła, jak ogarnia ją coraz większa radość. Kiedyś to on wszystkim kierował, teraz jego rolę przejęła ona. Próbował się jej pozbyć, ale ona nigdy mu nie odpuści. Wie, kto pociągał za sznurki, i teraz to on będzie tańczył, jak mu zagra.

ROZDZIAŁ 6

Wallin spoglądał przez panoramiczne okno. Mrużył oczy, żeby w coraz gęstszych ciemnościach lepiej widzieć. Morze przybrało ciemnoszary kolor, zwieńczone grzywaczami fale uderzały o skalne ściany. Nagie gałęzie drzew poruszały się w porywistym wietrze jak czarne czułki, które w nieustającym wysiłku próbują dosięgnąć w ciemnościach czegoś, czego nigdy nie dosięgną. Uderzenia wiatru wywoływały drżenie szyb. Takie zjawiska atmosferyczne zwykły wywoływać w Wallinie poczucie, że jest częścią potęgi przyrody, z dala od wyasfaltowanych ulic Sztokholmu, dziwek, kryminalistów i innych pasożytów, którzy nie zasługują na to, żeby żyć. Posiadłość nie była oświetlona, bo sam tak postanowił. Mógł się tu odprężyć, odseparować od wszystkich nieszczęść świata. Domek letniskowy był jego przystanią, ucieczką od ludzi. Rzadko tu kogokolwiek zapraszał, ale dzisiaj zrobił wyjątek. Odwrócił się i spojrzał na obu mężczyzn, którzy wpatrywali się w niego z napięciem.

– Z tego, co widzę, mamy dwa rozwiązania – zaczął Thorén. – Mój kontakt w dziale personalnym doniósł mi, że Petrović nie chciał wrócić do Sekcji M, wolał poszukać sobie innej pracy, ale Charlotte się temu sprzeciwiła, bo Petrović jest dobrym śledczym. Charlotte zna jego przeszłość i ma na niego haki, więc facet nie ma innego wyjścia. Ale… – Thorén zrobił przerwę, uniósł palec i kontynuował: – Moglibyśmy dać mu wybór. Jeśli zajmie się Charlotte, obiecamy mu, że usuniemy wszystkie zebrane przeciwko niemu dowody. Dzięki temu sam będzie mógł zadecydować o swoim dalszym życiu. Myślę, że mógłby na coś takiego pójść.

– Mówisz o mojej córce – zaprotestował Wallin.

– Nad którą straciłeś kontrolę – stwierdził Bjurman, drugi z jego gości. – Charlotte to tykająca bomba. O jakim drugim rozwiązaniu myślałeś? – spytał, kierując to pytanie do Thoréna.

– Charlotte wykonuje dobrą robotę – stwierdził Thorén. – Robi to, co jej zlecaliśmy. Eliminuje wybrane osoby lub wymierza im karę, jeśli nie dokonały tego władze ani powołane do tego organa. Mówiąc w skrócie: wymierza im sprawiedliwość. A właśnie na tym nam zależało.

Wallin chrząknął nieznacznie.

– Masz rację. Charlotte żąda tylko tego, żeby sama mogła wybierać zadania. Mamy długą listę potencjalnych celów i zebraliśmy wszystkie informacje związane z tymi osobami. Myślę, że moglibyśmy przekazać jej część tych materiałów, żeby poczuła, że to ona podejmuje decyzje, kogo wyeliminować. Dla nas to przecież bez znaczenia. Najważniejsze jest to, żeby te typy otrzymały taką karę, na jaką zasługują.

– A nie uważasz, że jeśli przekażemy jej zbyt wiele informacji, może to być niebezpieczne dla nas? – zastanawiał się Bjurman. – Przecież ona nie wie, jak długa ta nasza lista jest. Chociaż sami wybraliśmy te nazwiska, to byłby dla nas prawdziwy koszmar, gdyby Charlotte postanowiła obrócić ten fakt przeciwko nam. Nie, moim zdaniem to zbyt ryzykowne. Może lepsze jest pierwsze rozwiązanie, to znaczy eliminacja Charlotte przez Petrovicia? Lepsze przynajmniej dla naszej Trójcy.

– Nie – zaprotestował Wallin. – Nie po to powołaliśmy tę sekcję, żeby rozwiązywać ją po kilku latach. Charlotte nie wie o waszym istnieniu. Jest przekonana, że za wszystkim stoję sam. Jestem więc za tym, żebyśmy pozwolili jej kontynuować naszą misję. Za każdym razem będziemy jej zlecać do wykonania jedynie po jednym zadaniu, tak jak przedtem. Tylko ostatnim razem dałem jej do wyboru dwa zadania, żeby ją uspokoić i czymś zająć, aż nasza trójka zdecyduje, co z tym dalej począć. Jakie jest wasze zdanie?

Bjurman i Thorén wymienili się długimi spojrzeniami. Bjurman skinął głową na znak, że się zgadza.

– Podzielam twoje zdanie, ale jeśli coś pójdzie nie tak albo jeśli Charlotte zacznie się stawiać, złożymy Petroviciowi tę drugą propozycję.

– Zgadzam się z tobą – powiedział Thorén.

– W takim razie postanowione – stwierdził z ulgą Wallin. – Niech kontynuuje działalność. Na razie.

ROZDZIAŁ 7

Charlotte poczuła dobrze znany zapach taniej pasty do podłogi. Wreszcie wróciła tam, gdzie było jej miejsce. Minęła siódma rano, a ona stała przy wejściu do siedziby policji przy Ernst Fontells Plats w Göteborgu. Ruch jak na tę porę dnia był niewielki. Podeszła do portierni, przeciągnęła kartę przez czytnik i wbiła kod. Rozległ się cichy szum, drzwi się otworzyły i weszła do środka. Przeszła przez znajdującą się za szybą bramkę obrotową, minęła kilkoro drzwi, przy których znowu musiała użyć karty elektronicznej, i wjechała windą na piętro. Od razu poczuła dreszcz emocji, który przypominał erotyczne doznanie. Przebywała w miejscu, w którym wszystkim się wydaje, że wiedzą, czym się zajmuje, chociaż w rzeczywistości nie mają o niczym pojęcia. Ludzie, których spotykała na korytarzach, pozdrawiali ją słowem lub skinieniem głowy. W ich oczach widziała wymuszony respekt, zazdrość i brak życzliwości. Wszyscy wiedzieli, że należy do Sekcji M. Z trudem powstrzymywała się od śmiechu. Tak, im się tylko wydaje, że wiedzą, kim jest.