The Office. Opowieść o kultowym serialu - Andy Greene - ebook

The Office. Opowieść o kultowym serialu ebook

Greene Andy

4,4

Opis

Wcześniej nieznane historie zza kulis kultowego serialu, opowiedziane przez jego

twórców, scenarzystów i aktorów

Kiedy ostatnio widzieliście się z Jimem, Pam, Dwightem, Michaelem i resztą pracowników Dunder

Mifflin? Być może w 2013 roku, kiedy wyemitowano finalny sezon serialu… a może wczoraj

wieczorem, kiedy obejrzeliście trzy odcinki z rzędu. Tak czy inaczej, długo po pierwszej emisji ten

sitcom nadal cieszy się niesłabnącą popularnością, a jego fani szukają kolejnych informacji o

ulubionym serialu.

Andy Greene w swojej książce, napisanej na podstawie szczegółowych badań i wywiadów,

zabierze czytelników za kulisy serialu. Przypomni ulubione sceny i odcinki i opisze historię ich

powstania, a także opowie o wcześniej nieznanych szczegółach związanych z serialem, takich jak

walka o jego utrzymanie na antenie, gdy NBC chciało zrezygnować z emisji po zaledwie sześciu

odcinkach.

Ta książka jest prawdziwą gratką dla wszystkich fanów serialu, który zmienił nie tylko oblicze

telewizji i popkultury, lecz również to, jak postrzegamy pracę w biurze.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 594

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (25 ocen)
16
4
5
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
asamax

Nie oderwiesz się od lektury

Dla fanów serialu, dużo ciekawostek
00
Valril

Nie oderwiesz się od lektury

Pozycja obowiązkowa dla fanów serialu. Fajna perspektywa.
00

Popularność




Andy Greene The Office. Opowieść o kultowym serialu Tytuł oryginału The Office. The Untold Story of Greatest Sitcom of the 2000s ISBN Copyright © 2020 by Andy Greene All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form. This edition published by arrangement with Dutton, an imprint of Penguin Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC. Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., 2022 Copyright © for this edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2022All rights reserved Redakcja Paulina Jeske-Choińska Korekta Daria Kozierska, Julia Młodzińska Projekt typograficzny i łamanie Teodor Jeske-Choiński Projekt okładki Sarah Oberrender Ilustracja na okładce Vi-An Nguen Zdjęcie autora na okładce Sacha Lecca Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Dla mojego ojca, który nauczył mnie, że zawsze jest jakieś wyjścieDla mojego ojca, który nauczył mnie, że zawsze jest jakieś wyjście

Od autora

Niniejsza książka powstała na podstawie licznych źródeł, przede wszystkim niemal dziewięćdziesięciu wywiadów z aktorami, autorami, reżyserami, producentami i członkami zespołu, a także osobami z Hollywoodu, krytykami telewizyjnymi, a nawet pracownikami Greater Scranton Chamber of Commerce. Ponieważ nie ze wszystkimi mogłem się spotkać, wykorzystałem materiały archiwalne, w tym wywiady, które przeprowadziłem w poprzedniej dekadzie, kiedy pracowałem dla „Rolling Stone”, dodatkowe materiały dołączone do wydania DVD, a także archiwalne wywiady z ludźmi, którzy byli zaangażowani w produkcję serialu. W nawiasach umieściłem pomocne komentarze. Lista źródeł znajduje się na końcu książki.

Obsada

Aktorzy

Devon Abner (Devon White, sezony 1, 2 i 9)

Leslie David Baker (Stanley Hudson, sezony 1–9)

Brian Baumgartner (Kevin Malone, sezony 1–9)

Creed Bratton (Creed Bratton, sezony 1–9)

Andy Buckley (David Wallace, sezony 2–6, 8 i 9)

Steve Carell (Michael Scott, sezony 1–7 i 9)

Clark Duke (Clark Green, sezon 9)

Idris Elba (Charles Miner, sezon 5)

Will Ferrell (Deangelo Vickers, sezon 7)

Jenna Fischer (Pam Beesly Halpert, sezony 1–9)

Kate Flannery (Meredith Palmer, sezony 1–9)

Beth Grant (Melvina, sezony 4 i 9)

Melora Hardin (Jan Levinson, sezony 1–5, 7 i 9)

Ed Helms (Andy Bernard, sezony 3–9)

Hidetoshi Imura (Hidetoshi Hasagawa, sezony 3–9)

Rashida Jones (Karen Filippelli, sezony 3–5 i 7)

Mindy Kaling (Kelly Kapoor/scenarzystka, sezony 1–9)

Ellie Kemper (Erin Hannon, sezony 5–9)

Angela Kinsey (Angela Martin, sezony 1–9)

John Krasinski (Jim Halpert, sezony 1–9)

Paul Lieberstein (Toby Flenderson/scenarzysta, sezony 1–9)

B.J. Novak (Ryan Howard/scenarzysta, sezony 1–9)

Oscar Nuñez (Oscar Martinez, sezony 1–9)

Mark Proksch (Nate Nickerson, sezony 7–9)

Craig Robinson (Darryl Philbin, sezony 1–9)

Karly Rothenberg (Madge Madsen, sezony 1–8)

Amy Ryan (Holly Flax, sezony 4, 5 i 7)

Robert Shafer (Bob Vance, sezony 2–7 i 9)

Phyllis Smith (Phyllis Lapin Vance, sezony 1–9)

James Spader (Robert California, sezony 7 i 8)

Calvin Tenner (Lester/Calvin/Glenn, sezony 2–9)

Rainn Wilson (Dwight Schrute, sezony 1–9)

Christopher T. Wood (menadżer Chili’s, sezon 2)

Zach Woods (Gabe Lewis, sezony 6–9)

Scenarzyści

Jen Celotta (sezony 2–6)

Danny Chun (sezony 6–8)

Lee Eisenberg (sezony 2–6)

Owen Ellickson (sezony 8 i 9)

Anthony Farrell (sezony 4 i 5)

Brent Forrester (sezony 3–9)

Amelie Gillette (sezony 7 i 8)

Warren Lieberstein (sezony 5–9)

Peter Ocko (sezon 7)

Michael Schur (sezony 1–5)

Aaron Shure (sezony 5–8)

Justin Spitzer (sezony 3–9)

Gene Stupnitsky (sezony 2–6)

Halsted Sullivan (sezony 5–9)

Caroline Williams (sezon 3)

Larry Wilmore (sezony 2 i 3)

Reżyserzy

J.J. Abrams

Jeff Blitz

Paul Feig

Tucker Gates

Bryan Gordon

Ken Kwapis

Ken Whittingham

Producenci

Steve Burgess

Randy Cordray

Greg Daniels

Ben Silverman

Teri Weinberg

Twórcy

Shelley Adajian (malarka)

Carey Bennett (kostiumografka)

Kelly Cantley (pierwsza asystentka reżysera)

Roxxi Dott (stylistka fryzur)

Randall Einhorn (reżyser/operator telewizyjny)

Briton W. Erwin (kierownik postprodukcji)

Kim Ferry (stylistka fryzur)

Michael Gallenberg (scenograf)

Sergio Giacoman (usługi gastronomiczne)

Richard Gonzales (drugi asystent reżysera)

Lisa Hans-Wolf (makijażystka)

Donald Lee Harris (scenograf)

Dean Holland (montażysta)

Allison Jones (kierowniczka obsady)

Jason Kessler (koordynator do spraw scenariusza)

Rusty Mahmood (pierwszy asystent reżysera)

Ben Patrick (dźwiękowiec)

Alysia Raycraft (kostiumografka)

David Rogers (montażysta)

Henry Saine (grafik)

Claire Scanlon (montażystka)

Peter Smokler (operator telewizyjny)

Matt Sohn (operator telewizyjny/kamerzysta)

Kasia Trojak (druga asystentka reżysera)

Mary Wall (asystentka Grega Danielsa)

Brian Wittle (operator mikrofonu/dźwiękowiec)

Dyrektorzy NBC/GE/FOX

Bob Greenblatt (prezes NBC Entertainment)

Jeff Immelt (dyrektor generalny GE)

Kevin Reilly (dyrektor NBC Entertainment Division)

Stacey Snider (prezeska i dyrektorka generalna 20th Century Fox)

Jeff Zucker (dyrektor generalny NBCUniversal)

Krytycy telewizyjni i internetowi

Myles McNutt (AV Club)

Nathan Rabin (AV Club)

Alan Sepinwall (Newark „Star-Ledger”/HitFix/Uproxx)

Rob Sheffield („Rolling Stone”)

Jennie Tan (administratorka strony OfficeTally.com)

THE GREATER SCRANTON CHAMBER OF COMMERCE

Robert Durkin (prezes i dyrektor generalny)

Mari Potis (dyrektorka do spraw członkostwa i wydarzeń)

Autor piosenki „That One Night”

Todd Fancey (gitarzysta zespołu New Pornographers)

Biuro — wersja brytyjska

Ash Atalla (producent)

Ricky Gervais (David Brent/współtwórca)

Anil Gupta (producent wykonawczy)

Andy Hollis (operator telewizyjny)

Ewen MacIntosh (Keith)

Stephen Merchant (współtwórca)

Jon Plowman (producent wykonawczy)

Wstęp: Amerykańskie miejsce pracy

Przez dziewięć sezonów Biura w magazynie przedsiębiorstwa Dunder Mifflin nakręcono sceny o przeróżnej tematyce, od brutalnego roastu kierownika regionalnego Michaela Scotta z udziałem wszystkich pracowników po imprezę w stylu kasyna, na której sprzedawca papieru Jim Halpert wreszcie zebrał się na odwagę, by wyznać Pam Beesly, że już od dawna jest w niej beznadziejnie zakochany. Jednak latem 2011 roku, kiedy siódmy sezon dobiegał końca, odbyło się w nim dużo smutniejsze wydarzenie: prawdziwa impreza pożegnalna Steve’a Carella.

Przez cały dzień, w którym Carell nagrywał końcowe sceny w roli Michaela Scotta, członkowie obsady próbowali powstrzymać prawdziwe łzy. Dali im upust dopiero później, kiedy wygłaszał przemówienie pożegnalne, stojąc obok ogromnego tortu w kształcie słynnego już kubka z napisem Najlepszy Szef Na Świecie, gabloty z koszulką hokejową Dunder Mifflin i czterech kwadratowych pizz z jego ulubionej pizzerii — Barone’s. Ktoś nawet przewidział, że bez płaczu się nie obejdzie, i umieścił pudełko chusteczek na czerwonym stole obok mikrofonu Carella.

Przed prowizorycznym podestem stłoczyli się niemal wszyscy, którzy pracowali przy projekcie, między innymi John Krasinski, Jenna Fischer, Ed Helms, Mindy Kaling i Rainn Wilson (ubrany w ulubioną musztardową koszulę granej przez siebie postaci — pseudoamiszowskiego hodowcę buraków, Dwighta Schrute’a). Carell podziękował wszystkim zespołom z osobna, próbując poprawić humor zebranym po tym przytłaczającym dniu. „Za ekipę, która zmontowała ten podest”, powiedział. „Jest duży, sztywny i mógłbym siedzieć na nim przez cały dzień”. I wtedy, przy zaledwie delikatnej sugestii ze strony Carella, wszyscy radośnie wykrzyknęli słowa (odrobinę zbyt śmiałe jak na dzisiejsze standardy): „Tak powiedziała!”.

Dopiero kiedy podziękował już wszystkim („Za rekwizytorów i charakteryzatorów: dzięki Wam coś tak małego urosło do tak ogromnych rozmiarów”… „Tak powiedziała!”; „Za producentów: dzięki, że potrafiliście włożyć ręce w tyle rzeczy naraz”… „Tak powiedziała!”), odłożył kartkę z przygotowanymi żartami, zdjął okulary i nagle, podobnie jak w wielu odcinkach Biura, atmosfera zmieniła się z głupkowatej na poważną, wręcz wyciskającą łzy.

„Tak naprawdę nic nie przygotowałem”, powiedział. „To dla mnie bardzo trudny moment, a te siedem lat to był naprawdę wspaniały czas. Kilka dni temu, kiedy zaczęło już to do mnie docierać, rozmawiałem z [moją żoną] Nancy i ona powiedziała słowa, które świetnie podsumowują ten moment: »W tym serialu zawiera się twoja zawodowa tożsamość«, co oczywiście wiedziałem, po czym dodała zwyczajnie: »A ci ludzie są twoimi przyjaciółmi«. I tyle. Jesteście moimi przyjaciółmi”.

Przy tych ostatnich słowach Carell tak bardzo się wzruszył, że ledwo udało mu się je wydusić. W pośpiechu opuścił podest i podszedł do swojej żony. Ktoś powiedział nawet: „Kochamy Cię, Steve”. „Pamiętam, że ktoś próbował zaintonować przemówienie »O Kapitanie! Mój Kapitanie«”, mówi Kate Flannery, która wcieliła się w postać Meredith Palmer, uzależnionej od alkoholu pracowniczki działu zaopatrzenia. „John Krasinski odwiódł nas od tego. Sądzę, że byłoby to zbyt krępujące dla Steve’a, to był dla niego bardzo emocjonalny moment. Podarowaliśmy mu album ze starymi zdjęciami. Każdy z nas otrzymał od Steve’a po roleksie z grawerunkiem. Noszę swój do dziś, ponieważ przypomina mi, że wszystko, co się wtedy wydarzyło, wydarzyło się naprawdę. Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, w końcu w branży telewizyjnej wszystko jest takie ulotne, ale my byliśmy jak rodzina. Naprawdę byliśmy jak rodzina”.

Kiedy siedem lat wcześniej członkowie tej rodziny pierwszy raz się zebrali, aby nakręcić pilotażowy odcinek Biura, Carell był najbardziej rozpoznawaną postacią. Być może dlatego, że wszyscy pozostali byli całkowicie nieznani, a wielu z nich wciąż utrzymywało się z normalnej pracy. Carell skończył właśnie sześcioletnią współpracę w roli korespondenta w programie Daily Show, a jego próby wkręcenia się do świata sitcomów, takich jak Watching Ellie Julii Louis-Dreyfus i Come to Papa Toma Papy, zakończyły się katastrofą. Żaden z seriali nie wywarł żadnego wrażenia na telewidzach i NBC zdjęła je z anteny po zaledwie kilku tygodniach.

Kiedy 24 marca 2005 roku wyemitowano premierowy odcinek Biura, wydawało się, że czeka je podobny los. Pilot był praktycznie odtworzeniem przełomowego brytyjskiego serialu stworzonego przez Ricky’ego Gervaisa i Stephena Merchanta. Krytycy nie zostawili na nim suchej nitki i orzekli, że jest zaledwie bladą, bezsensowną kopią oryginału. Projekt uratował właśnie Carell, który w drugim sezonie przemienił Michaela Scotta z niepokornego dupka w przytłoczonego samotnością, desperacko poszukującego miłości uroczego gamonia.

Po imprezie pożegnalnej Carella serial ciągnął się jeszcze przez dwa sezony, ale już wtedy większość obsady zdawała sobie sprawę, że Biuro bez Michaela Scotta to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie. Liczba głównych postaci w ostatnim sezonie urosła do dziewiętnastu, co tylko podkreślało fakt, że, jak ujął to jeden ze scenarzystów, Michael Scott był „postacią dźwigającą ciężar”, bez której serial nie mógł przetrwać bez względu na to, ile osób producenci upchną w biurze Dunder Mifflin.

Jednak z czasem nieprzyjemny posmak dwóch ostatnich lat zniknął i Biuro znalazło się na zasłużonym miejscu wśród najlepszych sitcomów wszech czasów, takich jak Kocham Lucy, Kroniki Seinfelda, Zdrówko i Simpsonowie. (Jednakże, w przeciwieństwie do nich, Biuro nakręcono z „jednej kamery”, z perspektywy ekipy kręcącej serial dokumentalny). Co tydzień bary w całym kraju zapełniają się młodymi ludźmi rywalizującymi w quizach z wiedzy o serialu. Comedy Central i Nick at Nite emitują powtórki niemal codziennie. Nie tak dawno Comcast wyłożył pół miliona dolarów na prawa do transmisji w 2021 roku, które zakupił od Netfliksa, dzięki czemu Biuro może stać się główną atrakcją platformy. (Netflix nie podaje statystyk do publicznej wiadomości, ale według nieoficjalnych informacji Biuro jest wciąż ich najchętniej oglądanym programem, zostawiając w tyle nawet Przyjaciół i oryginalne produkcje platformy, takie jak Stranger Things, Czarne lustro czy Orange Is the New Black).

Serial zadebiutował na antenie w czasie, kiedy poza kilkoma perełkami, typu Bogaci bankruci czy Luzaki i kujony, nic nie zapowiadało pojawienia się w telewizji czegokolwiek wartego obejrzenia. Po wielu latach żałosnych prób sklonowania Przyjaciół stacje telewizyjne ratowały się mdłymi, schematycznymi sitcomami, takimi jak Jim wie lepiej, On, ona i dzieciaki czy George Lopez, z tandetnymi efektami dźwiękowymi, przemądrzałymi dzieciakami i sztucznym śmiechem, który wybuchał w głośnikach po każdym, nawet najbardziej żenującym dowcipie. Wtedy na scenie pojawił się parodiujący dokument serial o przygnębiającym życiu, często zdesperowanych pracowników firmy sprzedającej papier.

Amelie Gillette (scenarzystka, sezony 7 i 8): W tamtym czasie w telewizji Biuro było jedyne w swoim rodzaju. Humoru było niewiele i zwykle opierał się na sarkazmie. Postacie wyglądały jak zwykli ludzie, co było bardzo nietypowe, zwłaszcza w wypadku sitcomu. Okazało się, że można było stworzyć coś romantycznego bez dramaturgii i jednocześnie realistycznego, wiarygodnego, mimo że całość nakręcono w stylu programu dokumentalnego, który ma sprawić, że widz faktycznie wierzy, że ogląda prawdziwe wydarzenia.

Jen Celotta (scenarzystka, sezony 2–6):Biuro przemawiało do ludzi, ponieważ wielu z nich naprawdę nudziło się w pracy. Oglądając, myśleli sobie: „Rzeczywiście, tak to wygląda. Wiem, jak to jest siedzieć za biurkiem obok kogoś, z kim poza pracą wcale niekoniecznie chciałbym się przyjaźnić”.

Lee Eisenberg (scenarzysta, sezony 2–6): Bardzo podobało nam się żenujące poczucie humoru. Niewykluczone, że ten serial jest najbardziej żenującym ze wszystkich żenujących seriali komediowych, ale jest w nim również bardzo przekonujący wątek romantyczny. Nigdy wcześniej nie zrobiono tak wciągającego i zabawnego serialu, w którym jednocześnie pojawiał się prawdziwy wątek miłosny. Widzowie naprawdę przejmowali się losami bohaterów.

Gene Stupnitsky (scenarzysta, sezony 2–6): W pewnym sensie serial przypominał mi Przyjaciół. Wzbudzał jednocześnie śmiech i troskę. Bardzo trudno jest sprawić, żeby widzowie naprawdę przejmowali się losami bohaterów.

Ken Kwapis (reżyser): Humor w Biurze miał być behawioralny. Wątki nie opierały się na żartach. Bawić miało zachowanie bohaterów. Sądzę, że jedną z tajnych broni było to, że suchy miał być nie tylko humor, ale cały serial. Dosłownie suchy. I nie ma w nim żadnej muzyki.

J.J. Abrams (reżyser): Wydaje mi się, że Ricky [Gervais] i Stephen [Merchant] stworzyli coś równie uniwersalnego, jak Sanford and Son czy All in the Family [sitcomy importowane z Wielkiej Brytanii]. Istnieje kilka archetypicznych motywów — bycie nieudacznikiem, dzielenie mieszkania z fanatykiem lub praca w biurze z ludźmi, których musimy traktować jak własną rodzinę — które sprawdzą się wszędzie. Oczywiście zarówno David Brent, jak i Michael Scott reprezentowali bardzo powszechny typ niemożliwego do zniesienia, chamskiego znajomego z pracy. Pomysł ten jest tak idealny i kryje tyle potencjału, że prawdopodobnie sprawdziłby się w każdym środowisku.

Clark Duke (Clark Green, sezon 9): W Biurze udało się odtworzyć to, co tak bardzo lubię w filmach Roberta Altmana, który nie bał się nudy ani ciszy. To dwa potężne narzędzia, jeśli się wie, jak ich użyć. Ponadto ludzie uwielbiają oglądać seriale o bogaczach, lecz rzadko kiedy widzi się coś o ludziach z klasy średniej, mieszkających w centrum kraju. Serial nie opowiadał również o realizowaniu przerośniętych ambicji. W wielu serialach ludzie próbują być coraz lepsi albo stawiają sobie jakiś wielki cel i starają się go osiągnąć, ale życie większości ludzi wcale tak nie wygląda. Biuro wcale nie jest o tym. Jest o codziennym życiu.

Oscar Nuñez (Oscar Martinez, sezony 1–9): Najwspanialsze sitcomy dawnych czasów były oparte na bardzo prostych założeniach. W centrum były postacie. Taksówka jest po prostu pieprzoną taksówką, bar jest zwykłym barem — a Biuro biurem. I tyle.

Larry Wilmore (scenarzysta, sezony 2 i 3):Biuro wprowadziło do telewizji nowy rytm. Pokazało, że nie trzeba trzymać się sprawdzonych schematów. Mnóstwo sitcomów budowano na farsie. Zawsze było tak samo: „O, tego się na pewno nie spodziewają”. Humor w Biurze był sytuacyjny i bardzo prosty. Samo spojrzenie Jima w kamerę było śmiesznie, kawały nie były potrzebne.

Jenna Fischer (Pam Beesly Halpert, sezony 1–9): Mieliśmy tę przewagę, że przecieraliśmy szlaki na nieznanych obszarach świata komedii, tak jak wcześniej twórcy The Larry Sanders Show, Bogatych bankrutów czy Luzaków i kujonów. Był to przełomowy moment, ale trzeba oddać, że powyższe sitcomy również miały w tym swój udział, bo to one dały początek nowemu trendowi.

Melora Hardin (Jan Levinson, sezony 1–5, 7 i 9): Jestem absolutnie przekonana, że ten serial nie mógłby się pojawić w żadnym innym momencie. Wtedy aktorzy, wśród nich ja, i w ogóle cały show-biznes zaczynał gardzić programami z gatunku reality TV. Wszyscy mówiliśmy: „Te programy są fatalne, do kitu”, ponieważ wiedzieliśmy, że reality TV ma się nijak do rzeczywistości. Wszystko w nich jest wyreżyserowane. Jednocześnie wydaje mi się, że to one przygotowały świat na nasz serial, ponieważ przypomina on dokument, choć jest całkowicie zmyślony. Co prawda graliśmy konkretne postacie, jednak żyły one w zmyślonym świecie, który miał wyglądać na prawdziwy i rzeczywiście takim się wydawał. Myślę, że gdyby nie reality TV, Amerykanie nie wiedzieliby, jak ugryźć Biuro. Ich reakcją byłoby po prostu: „Co to ma być?”. Nie zrozumieliby go.

Jason Kessler (koordynator scenariusza): Reality TV przygotowało ludzi na Biuro. W telewizji leciały programy typu Kawaler do wzięcia czy Survivor [w Polsce emitowany pod nazwą Ryzykanci], w których akcję przerywano ujęciami uczestników opowiadających do kamery o swoich wewnętrznych doznaniach na temat tego, co akurat działo się w programie. Kiedy widzowie obeznali się już z tym schematem, pomysł na stworzenie komedii w tym stylu był prawdziwie genialny. Dzięki temu w Biurze można było umieścić humorystyczne scenki, które nie rozgrywają się na pierwszym planie, ale w tle. Może to być jakiś mały gest albo dowcip. Zupełnie jak w reality show, kiedy widzisz na drugim planie coś zabawnego i mówisz sobie: „No proszę, to ciekawe”. Widzowi łatwiej jest dostrzec takie detale, kiedy jest już zaznajomiony z formułą programu.

Paul Feig (reżyser): Ludzie znali reality TV, ale nigdy nie oglądali komedii w takim wydaniu. To dzięki YouTube’owi nauczyliśmy się postrzegać pewne rzeczy inaczej. Dzięki tej platformie ludzie chętnie oglądają filmiki nakręcone przez zwykłych ludzi, które wcale nie muszą być śmieszne. W poprzedniej erze seriale i filmy komediowe opierały się przede wszystkim na żartach. Wstęp, puenta i przerysowane, frywolne i przemądrzałe postacie, jak ze sztuki Neila Simona. Wtedy pojawił się YouTube i filmiki o prawdziwym życiu oraz Biuro, w którym humor jest całkowicie sytuacyjny. Opiera się na interakcji między bohaterami. Sporo widzów, zwłaszcza z młodego pokolenia, ma już dość dowcipów i klasycznego humoru. Żarty stały się irytujące.

Larry Wilmore: Najbardziej interesujące momenty serialu to te, w których zapada cisza. Ujęcia ukazujące przez szybę Mi­chaela, siedzącego samotnie w swoim biurze, potrafią być bardzo wzruszające. Innym razem patrzymy na siedzącą za biurkiem, bijącą się z myślami Pam, niepotrafiącą wybrać między swoim chłopakiem a tym gościem w biurze, który się w niej podkochuje. Jest też Stanley, wykończony uwagami Michaela. Nawet nie chce mu się nic mówić, jest po prostu wykończony. Zawsze mnie to rozśmiesza.

Alan Sepinwall (krytyk telewizyjny, Newark „Star-Led­ger”/HitFix/Uproxx/„Rolling Stone”): Unikalność serialu polega na tym, że Jim i Pam są typową parą bohaterów, wokół której zbudowana jest fabuła. To za nich trzymamy kciuki, to ich historie postępują do przodu. Jednak to nie oni odpowiadają za humor serialu. Pam to w zasadzie zwykła kobieta. Jim jest bystry i jego głównym zajęciem jest żartowanie sobie z Dwighta i Michaela, do tego często spogląda prosto w kamerę — na nas. Jednak to Michael i Dwight wywołują uśmiechy na naszych twarzach. Jest jak w filmie braci Marx: mamy młodą kobietę i zalotnika. To oni tworzą fabułę filmu, lecz tak naprawdę idziemy do kina dla Groucho, Harpo i Chico.

Paul Feig: Zanim pojawiło się Biuro, wszystkie seriale komediowe musiały być albo inteligentnie napisane, albo zwariowane i sprośne. Tymczasem w Biurze oglądamy zwykłych ludzi, aczkolwiek tak naprawdę dziwacznych, którzy znajdują się w takich samych sytuacjach życiowych, co my i nasi dziwni współpracownicy. Ty możesz utożsamiać się z Jimem Halpertem. Ktoś inny będzie Pam Beesly, zwykłą kobietą, pracującą w biurze, która codziennie myśli sobie: „Ludzie w mojej pracy są naprawdę popierdoleni”. Takie coś świetnie trafia do widzów. Czują się wtajemniczeni w ten żart, ponieważ ich życia to właśnie taki żart. Nie znajdują się pod ostrzałem niekończących się dowcipów.

Nathan Rabin (krytyk telewizyjny, AV Club): Zarówno wersja brytyjska, jak i amerykańska mają w sobie coś z patosu. Wiele seriali napisano tak, by wpływały na naszą ambicję. Oglądamy w nich atrakcyjnych ludzi, którzy mieszkają w fajnych miejscach, mają ciekawe życia i interesujące prace. A tu pojawia się serial, w którym nawet najbardziej lubiane i spełnione zawodowo postacie mają przygnębiającą robotę i żyją w przygnębiającym świecie.

Rob Sheffield (krytyk telewizyjny, „Rolling Stone”): Dla mnie Michael Scott jest archetypem postaci telewizyjnej tamtej dekady stworzonej na założeniu, że władzę sprawuje kompletny idiota, taki jak George W. Bush. Nie sposób wyobrazić sobie Michaela Scotta jako pracownika biurowego niższego szczebla. Taki ktoś nie byłby zdolny wykonywać jakiejkolwiek prawdziwej pracy, tak samo jak George W. Bush nie mógłby piastować żadnego innego stanowiska niż prezydenta. Jego postać stała się prototypem postaci komediowej tamtej ery, która pojawiała się nie tylko w telewizji, ale i w filmach, takich jak Legenda telewizji czy Ricky Bobby — Demon prędkości. Bohatera Demona prędkości granego przez Willa Ferrella można podsumować słowami: „Człowiek, który potrafi liczyć tylko do jednego”. Właśnie takimi postaciami są George W. Bush i Michael Scott.

Aaron Shure (scenarzysta, sezony 5–8): Według mojej prywatnej teorii Biuro odniosło ogromny sukces, ponieważ w tym samym czasie prezydentem Stanów Zjednoczonych był Bush. Serial odpowiadał na pytanie: „Co się dzieje, kiedy u władzy znajduje się osoba niekompetentna?”. W moim odczuciu podstawowa słabość Michaela Scotta polegała na tym, że w jego głowie znajdował się swego rodzaju przełącznik między trybami i gdyby go użyć, większości jego niepowodzeń dałoby się uniknąć. Tryb, na który go ustawiono, brzmiał: „Twoi pracownicy mogą być i powinni być twoimi przyjaciółmi”. Gdyby ktoś go przełączył, nie miałby tylu problemów i nie byłoby tylu historyjek do pokazania. Sądzę, że dzisiaj Biuro cieszy się tak dużą popularnością, ponieważ w obecnych czasach inaczej widzimy kwestie związane z brakiem kompetencji i tym, kto i dlaczego znajduje się u władzy.

Clark Duke: Serial był chwilami tak bezlitośnie prawdziwy, że nie jestem pewien, czy moglibyśmy go zrobić w obecnych czasach. Mam wrażenie, że wiele produkcji, jakie ukazały się po Biurze, nawet takie jak Parks and Recreation, były z natury bardziej pozytywne. Tymczasem ja lubię mroczny charakter Biura. Dlatego tak bardzo mi się podoba.

Oscar Nuñez: Jak tylko dostaliśmy ten serial, wiedziałem, że trafiliśmy w dziesiątkę. Już nigdy nie wyprodukujemy tak dobrego sitcomu. Nie sposób zrobić nic lepszego.

Creed Bratton (Creed Bratton, sezony 1–9): Nie pamiętam, który to był sezon, ale pewnego dnia siedzieliśmy wszyscy na planie i Steve powiedział do nas: „Nigdy nie będzie nam już tak dobrze jak teraz”. Rzucanie ogólnikowych, patetycznych stwierdzeń nie było w jego stylu, ale wtedy zrobił wyjątek. Pomyślałem sobie: „Pewnie ma rację”. I rzeczywiście, miał rację. Już nigdy nie zagramy w takim serialu jak ten. To po prostu niemożliwe.

1. Oryginalne Biuro

Fascynowało mnie uczucie zażenowania.

Jeszcze długo zanim Ricky Gervais i Stephen Merchant się spotkali i stworzyli Biuro, obaj pracowali w różnych biurach w Londynie. Gervais — który przez większość lat osiemdziesiątych bezskutecznie próbował zostać wokalistą na miarę George’a Michaela —w 1989 roku przyjął posadę asystenta organizatora imprez na Uniwersytecie Londyńskim. W tym czasie Merchant pałętał się po mieście, chwytając się różnych, nieciekawych i słabo płatnych zajęć, i z desperacją poszukiwał pracy, w której mógłby wykorzystać swój talent do komedii. Wiele lat później ich doświadczenia przy tworzeniu Biura okazały się nieocenione.

Ricky Gervais (David Brent/współtwórca serialu): Byłem zadowolony ze swojego życia. Lubiłem swoją pracę i miałem tam kumpli. Po pracy chodziliśmy do baru na drinka. Mówi się, że życie w telewizji to prawdziwe życie, lecz pozbawione tego, co nudne. Tymczasem ja miałem obsesję na punkcie nudy w biurze. Miałem obsesję na punkcie najdrobniejszych szczegółów sytuacji, w których ktoś popełnia faux pas albo mówi słaby żart, po którym zalega krępująca cisza. Fascynowało mnie uczucie zażenowania.

Stephen Merchant (współtwórca serialu): Jednym z moich pierwszych zajęć była praca w dziale reklamacji firmy realizującej zamówienia przez pocztę elektroniczną. Często schodziłem do magazynu i musiałem radzić sobie z ludźmi, którzy w nim pracowali. Zacząłem się interesować podziałem na pracowników biurowych i fizycznych. Wydawało mi się, że potrafiłem z nimi rozmawiać, ponieważ wychowałem się w podobnych warunkach, co oni. Lecz jestem pewien, że nie uważali mnie za jednego ze swoich. Pracowałem również w organizacjach charytatywnych, gdzie moim zadaniem było zaklejanie kopert. Pamiętam, że dowcipy i humor były niezbędne, aby dotrwać do końca dnia.

W 1997 roku Gervais dostał pracę w początkującej stacji radiowej XFM.

Ricky Gervais: Moim zadaniem było pisanie tekstów dla didżejów, ale ponieważ byłem na to zbyt leniwy, chodziłem tam osobiście i sam opowiadałem różne dowcipy. Po prostu wchodziłem do studia i się wygłupiałem. Wśród słuchaczy radia znalazł się ktoś z Channel 4 i zaproponowano mi występy w The 11 O’Clock Show, który był jak Saturday Night Live, tylko bez cenzury. Była to parodia telewizyjnych wiadomości. Miałem grać rzetelnego reportera, lecz zawsze wtrącałem własne zdanie i wygadywałem jakieś głupoty. W ten sposób stałem się znany.

Stephen Merchant: Ciągnęło mnie do radia. Trochę doświadczenia nabrałem jeszcze za czasów szkolnych. Któregoś dnia przeczytałem w czasopiśmie muzycznym o nowej rozgłośni radiowej XFM, której właśnie udało się uzyskać licencję. Wysłałem im moje CV i list motywacyjny z nadzieją, że będą mieli dla mnie jakąś pracę. Wezwali mnie na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko asystenta Ricky’ego. Później żartowałem sobie, że pewnie moje CV akurat jako pierwsze wpadło mu pod rękę. Ricky pewnie zgodziłby się ze mną, gdybym powiedział, że zawsze szedł po linii najmniejszego oporu. Kiedy się spotkaliśmy, powiedział: „Tak naprawdę nie za bardzo wiem, co tu robię. Dostałem tę posadę dzięki dobrej gadce. Mam trochę doświadczenia w radiu. Jeśli ty pomożesz mi, ja pomogę tobie”. Kiedy zacząłem pracę, obaj bardzo dużo wygłupialiśmy się w biurze i z czasem bardzo się polubiliśmy.

Mniej więcej w tym czasie w głowie Gervaisa pojawił się pomysł postaci Davida Brenta, ekscentrycznego menadżera.

Stephen Merchant: Z tego, co pamiętam, Ricky zapisywał spostrzeżenia na temat osób, które spotykał w biurze przez te wszystkie lata. Jedną z nich był gość, który lubił żartować, a potem nagle stawał się bardzo poważny. W ten sposób powstał klasyczny skecz, w którym mówi do recepcjonistki: „W ten weekend urządzam grilla. Powinienem wyhamować trochę z hamburgerami, staram się dbać o linię”. Sekretarka odpowiada coś w rodzaju: „No, tak”. I wtedy on mówi: „Co, tak? Uważasz, że jestem gruby?”. W innej scenie przeprowadza rozmowę kwalifikacyjną, w której w nieprzyzwoity sposób gapi się na swoją rozmówczynię.

Ricky Gervais: David Brent był dla mnie jak Frankenstein wszystkich mężczyzn, których poznałem i dla których pracowałem. Kiedy miałem siedemnaście lat, poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną do jednego z tych urzędów, gdzie dają pracę, bo szukałem czegoś na wakacje. Oprócz mnie był jeszcze jeden gość. I wtedy podszedł do nas jeden facet i powiedział: „Ja nie wciskam gównianych posad. Kiedy przychodzi do mnie dwóch gości…”. Następnie zadzwonił do swojego kumpla i powiedział: „Cześć, to ja. Mam dla ciebie dwóch gości. Tak, nadają się idealnie. Oczywiście, że mają skończone osiemnaście lat”. Pamiętam, że pomyślałem sobie wtedy: „Chwileczkę, mamy mu ufać, ponieważ okłamał swojego kolegę? Dziwny sposób na przypodobanie się dwóch obcym ludziom”. Ta sytuacja również miała wpływ na postać Brenta.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki