Wojna Crier - Varela Nina - ebook + książka

Wojna Crier ebook

Varela Nina

3,7

Opis

Pierwsza część dylogii fantasy o miłości dwóch dziewczyn – jednej ludzkiej, a drugiej stworzonej przez człowieka - która może być początkiem rewolucji. Obowiązkowa lektura nie tylko dla fanów Gry o tron i Westworld.

Wojna Gatunków spustoszyła królestwo Rabu. Automatony, zaprojektowane początkowo jako zabawki dla członków rodziny królewskiej, przejęły władzę nad światem i uczyniły z ludzi niewolników.

Ayla, której rodzina zginęła podczas wojny, marzy, by pomścić swoich bliskich. Jest służącą na dworze znienawidzonego władcy i ma prosty plan – chce zabić jego córkę, księżniczkę Crier.

Doskonała i nieskazitelnie piękna następczyni tronu zostanie wkrótce żoną pełnego mrocznych tajemnic Scyre Kinoka. Automatonka nigdy wcześniej nie kwestionowała decyzji ojca, ani jego stylu sprawowania władzy. Do czasu aż poznała Aylę i zrozumiała, że ten, którego zawsze podziwiała, wcale niej jest tak dobrotliwym królem, jak myślała.

W Rabu narasta niepokój, ludzie nie chcą już dłużej znosić jarzma „robotów”. Crier pragnie pokoju, ale każdy jej wybór wydaje się prowadzić do wojny…

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 419

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (24 oceny)
6
7
8
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
annast1910

Z braku laku…

Połączenie fantasy z science fiction, wojna gatunków, automatony i delikatny romans wlw. Brzmi jak coś, czego do tej pory nie czytałam (cyborgi towarzyszyły mi jedynie w "Sadze księżycowej" Merissy Meyer - polecam!). Sięgnęłam więc po "W0jnę Crier" Niny Varely - książkę, o której było głośno podczas zagranicznej premiery. I niestety, nie porwała mnie. Książka zaczyna się masą informacji o postaciach, świecie i panujących w nim zasadach. Poznajemy dwie główne bohaterki - Aylę, człowieka, i Crier, automatona. Ayla utraciła swoją rodzinę, o co obwinia ojca Crier i chce dokonać z€msty na jego córce. Gdy los splata ich ścieżki, nie sięga jednak po br®oń - zamiast tego wkupuje się w łaski półrobota i wnika w zamknięty krąg rządzących. Z czasem coraz bardziej zapomina o swojej misji, a jej uczucia zmieniają się w te nie do końca chciane. Wspomniana już duża ilość informacji na początku książki to nie jedyny jej problem. Postaci są płaskie i tak naprawdę nie polubiłam żadnej z nich, nikomu ...
20
ShemmerAleksandra

Z braku laku…

Zanudziłam się nią, oczekiwałam czegoś lepszego.
10
patikolaczyk

Całkiem niezła

Ciekawy pomysł na świat.
10
Panserkatt

Całkiem niezła

Fajny koncept, może nie do końca wykorzystany potencjał, ale dobrze się czyta
00
Oliwiapolis18

Z braku laku…

Totalnie bez szału i zmarnowany potencjał
00

Popularność




Tytuł oryginału: Crier’s War

Redakcja: Dorota Kielczyk

Redaktor prowadzący: Agata Then

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Beata Kozieł, Monika Kociuba

Jacket art and design by David Curtis

Jacket © 2019 by HarperCollins Publishers

© 2019 by Glasstown Entertainment, LLC

© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2023

© for the Polish translation by Kinga Markiewicz

Drogi Czytelniku/Droga Czytelniczko!

Ta książka porusza tematy i opisuje zachowania, które mogą urazić odbiorców, bądź wywołać niepokój, dlatego zalecamy ostrożność podczas czytania.

Wszystkie wydarzenia i postaci przedstawione w książce są fikcyjne. 

Ostrzeżenie dotyczące treści: przemoc, śmierć, żałoba.

ISBN 978-83-287-2914-8

You&YA

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2023

–fragment–

Wszystkim queerowym czytelnikom.

Zasługujecie na każdą przygodę.

CHRONOLOGIA ZDARZEŃ

ERA PRZED AUTOMATONAMI

ERA 900, ROK 7 – POCZĄTEK PANOWANIA THEI

Królowa Thea, Bezdzietna Królowa, władczyni całej Zulli, pragnie dziecka.

Zakłada w pałacu Królewską Akademię Kreatorów.

ROK 911

Kreator Thomas Wren powołuje do życia Kierę, pierwszego automatona.

ROK 915

Posiadanie wyszkolonego automatona wzbudza wściekłość wśród ludzkich elit.

Kiera staje się niebezpieczna i niestabilna.

ROK 917

Thomas Wren zostaje aresztowany za próbę zabicia Kiery.

ROK 920

W trakcie pobytu w więzieniu Wren udoskonala sercokamień, alchemiczny klejnot, który zasila automatony, i rozpoczyna jego produkcję na masową skalę.

Wren zostaje ułaskawiony przez królową.

Zakłada Żelazne Serce, kopalnię sercokamienia.

ROK 921

Automatony zaczynają buntować się przeciwko swoim ludzkim twórcom.

ROK 924

Automaton Neo zabija swoją ludzką twórczynię i ucieka, przedtem nawołuje innych, aby sięgnęli po broń.

Rozpoczyna się pierwsza zorganizowana rewolta automatonów.

Wybucha wojna między automatonami a ludźmi.

LATA 924–929 – WOJNA GATUNKÓW

Neo z grupą automatonów zabija Thomasa Wrena i przejmuje kontrolę nad kopalnią.

Kiera zwraca się przeciwko królowej Thei; królowa ją zabija.

Automaton Tayol dokonuje skrytobójczego ataku na królową Theę.

Bieg wojny się zmienia, automatony zwyciężają.

POCZĄTEK ERY AUTOMATONÓW

ROK 1–2

Tayol próbuje podzielić ziemie i zasoby pomiędzy automatony z grupy rządzącej.

Zulla pogrąża się w chaosie; dochodzi do licznych najazdów automatonów na wioski ludzi.

ROK 3

Tayol zostaje suwerenem Zulli.

Neo powołuje do życia Strażników Serca: automatony, które poświęcają wszystko ochronie Żelaznego Serca.

ROK 5

Ludzka kobieta Siena powołuje do życia automatonkę, która nie potrzebuje krwi ani sercokamienia.

Siena nadaje dziewczynce imię Yora i utrzymuje jej istnienie w tajemnicy.

ROK 6

Automatony wywodzące się z górniczego rejonu Varn proklamują niepodległość i odrębność względem reszty kraju.

ROK 7

Suweren Tayol ustanawia Tradycjonalizm.

Zleca stworzenie następcy – Hesoda.

ROK 10

Król automatonów Fierven rośnie w siłę w Varn.

ROK 31

Córka Sieny, Clara, rodzi bliźnięta Aylę i Storme.

Hesod zostaje suwerenem Zulli i tworzy Czerwoną Radę.

Zleca stworzenie następczyni – Crier.

ROK 40

Suweren wydaje rozkaz do ataku na wioskę Delan.

ROK 43

Scyre Kinok publikuje pierwsze pamflety na temat Rozłamu, to nowy ruch będący antytezą Tradycjonalizmu.

ROK 44

Scyre Kinok zaczyna zdobywać poparcie wśród automatonów z Rabu.

Król automatonów Fierven z Varn zostaje zamordowany.Jego córka Junn wstępuje na tron.

ROK 46

Ruch Rozłamu rośnie w siłę.

Scyre Kinok dąży do sojuszu z suwerenem Hesodem.

Scyre Kinok i lady Crier zostają narzeczonymi.

ROK 47 – CZASY OBECNE

Żyła kiedyś królowa imieniem Thea. W dwudziestym pierwszym roku jej życia postanowiono, że powinna urodzić dziecko. Zgodnie z tradycją Starej Zulli królowa udała się do samotni na czas przygotowań do poczęcia. Jej ciało było oczyszczane codziennymi kąpielami w mleku i solnej lawendzie, a królowa regularnie spożywała korzeń niebieskiej dary. Służki wplotły w jej włosy symboliczne wstążki i białe kwiaty. Ludzie w dziewiątej erze wierzyli, że niemal całkowity odpoczynek, szczególnie od wykonywania królewskich obowiązków, jest konieczny, aby począć dziecko. Te wierzenia nie miały jednak żadnego oparcia w nauce Organiki, ponieważ obecnie wiadomo, że ludzie są w stanie sprowadzać na świat kolejnych przedstawicieli swojego gatunku w niemal każdych okolicznościach i o każdej porze, dając początek nowemu życiu, bez względu na to, czy tego chcą, czy nie, zupełnie jak w przypadku pleniących się wszędzie chwastów.

Niemniej jednak królowa Thea była wyjątkiem. Według wszystkich podań z tamtego okresu – włączając w to zapiski Bryn, jej osobistej akuszerki – królowa po pewnym czasie została uznana za bezpłodną. Mimo to Thea – z Bryn i jedną służką – zamknęła się w swoich komnatach i poprosiła o siedem dodatkowych tygodni przygotowań, po których przez trzy miesiące miała dzielić łoże z królem Aedelem. Powtórzyła ten cykl jeszcze dwukrotnie, zanim oficjalnie zaakceptowała fakt, że nie jest w stanie począć dziecka.

W siódmym roku dziewiątej ery, po budzącej podejrzenia śmierci króla Aedela, Thea ogłosiła, że jeśli któryś z kreatorów stworzy dla niej dziecko – idealną imitację człowieka – do końca życia będzie otrzymywał wynagrodzenie w złocie i zasiądzie po prawicy tronu.

I tak jak to mają w zwyczaju ludzie, którzy wspierają się na chwiejnych filarach intuicji i namiętności, kreatorzy uznali tę prośbę za niemożliwą do spełnienia. Mylili się.

Z POCZĄTKU ERY AUTOMATONÓW AUTORSTWA EOKA Z RODU MEADORÓW, 2234610907, ROK 4 ERY AUTOMATONÓW

JESIEŃ,ROK 47 ERY AUTOMATONÓW

1

Gdy była jeszcze mała i delikatna, a świeżo utkaną skórę nadal miała po stworzeniu miękką i lśniącą, ojciec Crier powiedział:

– Zawsze patrz im w oczy. Tylko tak sprawdzisz, czy dany twór jest człowiekiem, czy nie. To widać w ich oczach.

Crier myślała, że jej ojciec, suweren Hesod, posłużył się metaforą. I chodziło o to, że ludzie posiadają wyjątkowe moce. Miłość, niczym płonącą latarnię w ich sercach. Głód, płynny żar w ich brzuchach. Dusze, mroczne studnie w ich oczach.

Oczywiście, z czasem nauczyła się, że to wcale nie metafora.

Gdy promienie wpadały do oczu automatona, tęczówki lśniły złotem. Na ułamek sekundy widać było odbicie, załamanie światła, podobnie jak nocą w kocich ślepiach. Ten przebłysk złota wystarczył, aby wiedzieć, że oczy nie należą do człowieka.

Ludzkie oczy pochłaniały światło w całości.

Crier naliczyła cztery pulsujące serca: jedna królica i trzy młode.

Las falował wokół niej, korony drzew pochylały się ku sobie, a tuż u jej stóp znajdowała się królicza nora, ciepła jama ukryta pod ziemią przed wilkami i lisami… ale nie przed nią.

Stała w absolutnym bezruchu, wsłuchując się w cztery maleńkie serca bijące spod warstwy ziemi tak szybko, że brzmiało to jak bzyczenie pszczół w ulu. Przechyliła głowę zafascynowana stłumionym szumem, który wydają z siebie żywe organy. Gdyby się skupiła, usłyszałaby powietrze przenikające przez cztery pary płuc wielkości kciuka. Jak wszystkie automatony, została zaprojektowana tak, aby wychwytywać nawet najcichsze odległe dźwięki.

Znajdowała się w głębi lasu, gdzie brzask nie zdążył jeszcze oświetlić leśnego runa – idealna pora na polowanie. Nie żeby Crier odczuwała radość z tego powodu.

Polowanie było rytuałem ludzi, tak starym, że większość już go nie odprawiała. Hesod jednak, jako Tradycjonalista i zapalony historyk z powołania, miał głęboki szacunek dla ludzkich tradycji i mitologii. Gdy Crier została stworzona, namaścił jej czoło winem i miodem, co miało zapewnić szczęście. W wieku trzynastu lat dostała od niego srebrną suknię z wyhaftowanymi fazami księżyca. Gdy zaś kazał jej poślubić Kinoka, scyre z Gór Zachodnich, nie poczynił przygotowań do wyprawy do warsztatu kreatora, gdzie – zgodnie z tradycją automatonów – miała zaprojektować i stworzyć symboliczny podarunek dla przyszłego męża. Zamiast tego urządził polowanie.

A to znaczyło, że Crier nie jest w lesie sama. Gdzieś tam, ukryty za zasłoną cieni i drzew, jej narzeczony Kinok również polował.

Kinoka uważano za swego rodzaju bohatera wojennego. Został stworzony długo po zakończeniu Wojny Gatunków, ale od tamtej pory, w ciągu pięćdziesięciu lat, wybuchały liczne rebelie, małe i duże. Jedną z największych była seria zamachów nazywanych Powstaniami Południowymi. Bunt został stłumiony niemal w pojedynkę przez pomysłowego Kinoka.

Oprócz tego należał również do założycieli i zwierzchników Rozłamu – nowego ugrupowania politycznego, które chciało doprowadzić do jeszcze głębszego podziału między automatonami a ludźmi. I to dosłownie. Zamierzali zbudować nową stolicę automatonów na Dalekiej Północy – na terytorium, które nie nadawało się do zamieszkania przez gatunek ludzki. Nie chcieli funkcjonować w obecnej – Yannie, niegdyś należącej do ludzi. Co za niedorzeczny pomysł. Nie trzeba być córką władcy, aby wiedzieć, że zbudowanie całego miasta wymaga dziesiątek, setek tysięcy, a może nawet miliona kufrów pełnych złota. Niby po co poświęcać tyle czasu i pieniędzy na tak daremny wysiłek? Czysta fantazja.

Zanim trzy lata temu Kinok utworzył Rozłam, pełnił funkcję Strażnika Żelaznego Serca. Ochrona kopalni wytwarzającej sercokamień była świętym obowiązkiem, a on pierwszy w dziejach zdecydował się porzucić swoje stanowisko. Rzecz jasna, wywołało to wiele pytań i spekulacji wśród automatonów. Krążyły domysły, że został wydalony, wygnany za popełnienie jakiegoś poważnego przestępstwa. Kinok jednak utrzymywał, że odszedł z powodu rozdźwięku w poglądach na temat losu ich gatunku. Nikomu nie udało się znaleźć innej niepokojącej przyczyny.

Gdy któregoś razu Crier spytała go o przeszłość, udzielił wymijającej odpowiedzi. „To były mroczne czasy”, powiedział. „Niewielu z nas widziało światło”. Nie miała pojęcia, co to tak naprawdę znaczy. Może niepotrzebnie wszystko komplikowała: w końcu mieszkał pod ziemią.

Mimo to tajemnice, za które odpowiadał – dotyczące Żelaznego Serca, mechanizmu działania kopalni i jej dokładnego położenia w zachodnim paśmie gór – z założenia uczyniły go potężnym i odmiennym. Wielu członków rady jej ojca – „czerwonych dłoni” suwerena, jak ich nazywano – lgnęło do niego. Podobnie jak Hesod, Kinok miał w sobie pewną siłę przyciągania, oddziaływał na innych jak magnes. Hesod jednak wyróżniał się jowialnością i zachowywał pogodę ducha, Kinok natomiast emanował powagą. Kontrolował swoje emocje i bywał milczący, a Hesod był głośny, porywczy i arogancki. I zdeterminowany, aby wydać swoją córkę za Kinoka, pomimo plotek i spekulacji. A może właśnie z ich powodu.

Wiele miesięcy przed przyjazdem młodzieńca Crier i jej ojciec udali się na spacer wzdłuż morskich klifów.

– Poplecznicy Kinoka są nieliczni i rozproszeni, ale on zwiększa swoje wpływy szybciej, niż sądziłem – wyjaśnił.

Słuchała uważnie, próbując zrozumieć jego tok myślenia. Słyszała o wiecach organizowanych przez Kinoka, o ile słowo „wiec” w ogóle można uznać za właściwe. Zasadniczo rzecz ujmując, chodziło o spotkania grupy intelektualistów, w trakcie których automatony mogły wymieniać się poglądami, rozmawiać o polityce oraz postępie technologicznym.

– Ojcze, scyre Kinok jest filozofem, nie politykiem – zauważyła Crier. – Nie stanowi żadnego zagrożenia dla twojej władzy.

Było późne lato, a bezchmurne niebo miało kolor niebieskiej ostróżki. Crier bardzo sobie ceniła długie, nieśpieszne spacery w towarzystwie ojca. Kolekcjonowała te chwile jak drogocenne kamienie szlachetne, piękne przedmioty, które obraca się w palcach i podziwia ich blask. Wyczekiwała tych spotkań każdego dnia. To był ich czas, mogła czerpać mądrość tylko od niego – z dala od Czerwonej Rady i jej nauk.

– Owszem, ale jego filozofia zyskuje zwolenników wśród stworzonych, a to ja muszę nad nimi sprawować władzę, a ponadto ich chronić. To także twój obowiązek. Trzeba przekonać go do wstąpienia na łono rodziny. Dla zmniejszenia podziałów.

Crier przystanęła przy kępie morzokwiatów – właśnie zakwitły na krawędzi klifu.

– Ale skoro nie zgadza się z doktryną Tradycjonalizmu, to z całą pewnością nie przystanie na proponowany przez ciebie związek.

Nie potrafiła się jeszcze zmusić do wypowiedzenia słowa „małżeństwo”.

– Można spojrzeć na to w ten sposób, ale mam powód, aby przypuszczać, że skorzysta z tej szansy. Zapewni mu ona władzę i status. A nam stabilność i dostęp do informacji. Będziemy mogli w porę odkryć plany Rozłamu, po czym je udaremnić.

– A zatem nie zgadzasz się z poglądami Rozłamu – skwitowała Crier.

Hesod wykręcił się od konkretnej odpowiedzi.

– Ich poglądy na temat ludzkości są zbyt ekstremalne jak na mój gust. Podporządkowanie sobie poddanych to jedno, ale zachowywanie się tak, jakby oni nie istnieli, to coś zupełnie innego. Musimy kształtować strategię polityczną, posiłkując się prawdą na temat tego, skąd pochodzimy. Nie zostaliśmy stworzeni w próżni, mamy swoją historię. Jeśli ktoś uważa, że nie jesteśmy w stanie uczyć się na podstawie istniejących struktur stworzonych przez ludzi, przejawia wielką ignorancję.

– Skoro uważasz Rozłam za zbyt ekstremalny… to czy w takim razie uznałbyś jego przywódcę za niebezpiecznego? – spytała.

– Nie – odparł chłodnym tonem. A następnie dodał: – Jeszcze nie.

Crier w końcu pojęła w czym rzecz. Miała być opatrunkiem na ranę – na razie małą i płytką, ale niosącą ryzyko, że się zaogni. To mikroskopijna ryska na skądinąd niepodważalnych, żelaznych rządach Hesoda, jego kontroli nad całą Zullą, począwszy od wschodniego morza, a skończywszy na zachodnich pasmach gór – nie licząc odrębnego terytorium Varn. Stanowiło część Zulli, ale panowała tam oddzielna monarchia z królową Junn na czele. Królową Dzieckiem. Szaloną Królową. Zjadaczką Kości.

Hesod nie potrzebował kolejnych konfliktów. Pragnął zjednoczenia.

Chciał zachować tę samą rzecz, której pragnął Kinok: władzę.

Gałęzie nad głową Crier były już w połowie ogołocone przed zbliżającą się zimą, ale drzewa rosły tak gęsto, że niemal w całości przesłaniały słabe szare światło, otulając poszycie cieniem. Liście nad głową wyglądały jak wytrawione w miedzi, jak falujące dłonie w odcieniach czerwonych, pomarańczowych i koloru polerowanego złota. Te leżące pod stopami były jasnobrązowe, martwe. Crier czuła zapach wilgotnej ziemi i palącego się drewna, piżmową woń zwierząt, ostry aromat sosny i żywicy. W niczym nie przypominało to cierpkiego zapachu morskiego powietrza, który poznała, mieszkając na lodowato zimnych wybrzeżach morza Steorran. Posmaku soli na języku. Intensywnej woni ryb i gnijących wodorostów.

Dotarcie do tej części lasu zajmowało pół dnia, a Crier była w okolicy tylko raz, niemal pięć lat temu. Tak samo jak ludzie ojciec również uwielbiał polowania na jelenie. Pamiętała, że tamtego wieczoru zjadła kilka kęsów pikantnej, mocno doprawionej dziczyzny – napełniła żołądek jedzeniem, którego nie potrzebowała. To był bardziej rytuał niż prawdziwy posiłek. Tradycjonalizm wyznawany przez ojca polegał na stosowaniu ludzkich nawyków i zwyczajów w codziennym życiu. Mówił, że nadawało mu to znaczenie. W większości przypadków Crier rozumiała istotę przekonań Hesoda. To dlatego nazywała go „ojcem”, choć przecież nigdy nie miała matki i nie doświadczyła narodzin. Jej powstanie zlecono, a ona sama została stworzona.

W odróżnieniu od ludzi, jedyne, czego tak naprawdę potrzebowały automatony, to sercokamień. Podczas gdy ludzkie organizmy odżywiały się mięsem i zbożem, funkcjonowanie ciał automatonów zależało od sercokamienia: specjalnego czerwonego minerału, nasyconego alchemiczną energią. Surowy kamień był wydobywany w głębokich kopalniach w zachodnich pasmach gór, a następnie transmutowany przez alchemików w potężną magiczną substancję. Właśnie w ten sposób Thomas Wren, największy ze wszystkich ludzkich alchemików, stworzył sercokamień niemal sto lat wcześniej, gdy zaprojektował Kierę – pierwszego automatona. Współczesne automatony nadal były konstruowane według tej metody.

Crier przemykała przez zarośla, trzymając się najgłębszych cieni. Jej stopy nie wydawały żadnych dźwięków w zetknięciu z gałązkami, suchymi liśćmi czy rdzawym dywanem sosnowych igieł. Nic nie zdołałoby usłyszeć, jak się zbliża. Ani jeleń, ani łoś. Ani nawet drugi automaton. Zatrzymywała się co parę chwil i wsłuchiwała w otoczenie: odgłosy wydawane przez zwierzątka czmychające w poszyciu, szum wiatru, nawoływanie ptaków i krakanie starych wron. Uważała, aby utrzymać tętno na odpowiednim poziomie. Gdyby nagle podskoczyło, uruchomiłby się sygnał alarmowy, w zakresie słyszalnym wyłącznie dla automatonów, a wtedy strażnicy rzuciliby się jej na ratunek.

Ceremonialny łuk ciążył jej w dłoni. Został wyrzeźbiony z jednego kawałka mahoniu, wypolerowany i pokryty inkrustacjami ze złota, klejnotów i zwierzęcych kości. Trzy strzały schowane w kołczanie na jej plecach były równie piękne. Jedna miała żelazny grot, druga srebrny, trzecia kościany. Żelazo symbolizowało siłę i władzę, srebro pomyślność, kość dwa ciała złączone w jedno.

Trzask. Crier w mgnieniu oka odwróciła się na pięcie, naciągając cięciwę, gotowa do oddania strzału – ale stanęła oko w oko z Kinokiem. Zastygł, częściowo ukryty za masywnym pniem dębu. Połowę twarzy miał pogrążoną w cieniu, resztę zaś w szarawym świetle. Za każdym razem, gdy go widziała, czyli jakieś dziesięć razy dziennie, odkąd zamieszkał w komnatach dla gości jej ojca, przypominała sobie, jaki jest przystojny. Jak wszystkie automatony, był wysoki i silny, o szerokich barkach, piękniejszy od najpiękniejszego ludzkiego mężczyzny. Tak został stworzony. Jego twarz przypominała dzieło sztuki: wysokie kości policzkowe, ostra jak brzytwa linia żuchwy, wąski, spiczasty nos. Skóra smagła, o odcień jaśniejsza od karnacji Crier, ciemne włosy krótko przycięte. Spojrzenie jego brązowych oczu było bystre i przenikliwe. Oczu naukowca, politycznego przywódcy. Jej narzeczonego, który właśnie celował strzałą zakończoną żelaznym grotem prosto w czoło swojej przyszłej żony.

Był taki moment – tak krótki i ulotny, że kiedy później o nim myślała, nie miała pewności, czy naprawdę się wydarzył – w którym opuściła swój łuk, a Kinok nie opuścił. W tej jednej chwili, gdy spoglądali sobie prosto w oczy, Crier ogarnęło ledwie wyczuwalne zdenerwowanie.

Kinok z uśmiechem opuścił łuk, a ona dała sobie w myślach reprymendę za to, że zachowała się jak głupia gęś.

– Lady Crier – powiedział, nie przestając się uśmiechać. – Chyba nie wolno nam przebywać w swoim towarzystwie, dopóki polowanie nie dobiegnie końca… ale na pewno jesteś lepszą rozmówczynią niż leśne ptaki. Ustrzeliłaś już coś?

– Jeszcze nie – odparła. – Liczę na to, że trafię jelenia.

Zęby Kinoka błysnęły w kolejnym szerokim uśmiechu.

– A ja lisa.

– A to dlaczego?

– Są szybsze od jeleni, mniejsze od wilków i sprytniejsze od kruków. Lubię wyzwania.

– Rozumiem. – Przestąpiła z nogi na nogę; usłyszała, jak w oddali królik przedziera się przez poszycie. Pstrokaty cień padający na twarz i ramiona Kinoka przypominał cętki na szarym umaszczeniu konia. Narzeczony nie odrywał od niej wzroku, w kącikach jego idealnie wykrojonych ust nadal krył się nikły uśmiech. – W takim razie życzę powodzenia w starciu z lisem, scyre – powiedziała, szykując się do wyśledzenia królika. – Celnego strzału.

– Właściwie to chciałem ci pogratulować, milady – zagaił niespodziewanie. – Tutaj, kiedy jesteśmy z dala od… pałacu. Słyszałem, że przekonałaś suwerena, aby pozwolił ci wziąć udział w zebraniu Czerwonej Rady, które ma się odbyć w przyszłym tygodniu.

Crier ugryzła się w język, próbując zapanować nad ekscytacją. Po latach niemal błagania, ojciec zgodził się, aby wzięła udział w zebraniu rady. Latami studiowała historię, filozofię, teorię polityki. Przeczytała, raz i drugi, tyle książek, ile pomieściłoby kilka bibliotek. Pisała eseje, listy i nierzadko gorączkowe manifesty. Aż w końcu otrzymała pozwolenie, żeby zająć miejsce wśród Czerwonych Dłoni. Może będzie jej nawet dane przedstawić kilka propozycji reform. Jako córka władcy miała pełne prawo do uczestnictwa w Czerwonej Radzie. Stanowiła jej nieodłączną część, tak jak filary. Została do tego stworzona.

– Chyba masz rację – ciągnął Kinok. – Czytałem list otwarty, który wysłałaś do członkini rady, Reyki. Z propozycją nowego podziału przedstawicielstwa w Czerwonej Radzie. Nie mylisz się, mówiąc, że choć każdy z dystryktów w obrębie Zulli ma swojego reprezentanta, to w radzie nie dochodzą do głosu wszystkie systemy wartości.

– Przeczytałeś to? – Crier przeniosła wzrok na jego twarz. – Nikt tego nie czytał. Śmiem twierdzić, że Reyka również tego nie zrobiła.

Nie udało jej się powstrzymać nuty goryczy w głosie. Wydawało jej się, że ze wszystkich ludzi to właśnie Reyka jej wysłucha. Argumentowała, że w miejscach, gdzie występują duże skupiska ludzi, ich interesy powinny być brane pod uwagę przez członków rady jej ojca. Kiedy Kinok wspomniał o „systemach wartości”, pomyślała, że może bardziej chodziło mu o te własne – które próbował narzucić w całym kraju za pomocą Rozłamu – niż o wartości ludzkich obywateli.

Mimo wszystko schlebiało jej, że przeczytał list. Oznaczało to, że jej słowa miały większą moc i szerszy zasięg, niż zdawała sobie z tego sprawę.

Od Reyki niestety nie dostała odpowiedzi, więc zakładała najgorsze. Radna pewnie uważała ją za głupią i naiwną. Czasami Crier zastanawiała się, czy ojciec też tak ją postrzegał. W końcu od dawna jej odmawiał uczestnictwa w obradach.

Reyka jednak zawsze miała do niej pewną słabość. Jako najdłużej zasiadająca w radzie członkini od zawsze istniała w życiu Crier i dość często odwiedzała pałac. Gdy Crier była młodsza, Reyka przynosiła jej drobne prezenty ze swoich podróży: buteleczki słodko pachnących olejków do włosów, pozytywkę wielkości paznokcia, przedziwny rarytas – kandyzowany sercokamień.

Crier myślała o niej tak, jak ludzkie dzieci w bajkach myślą o swoich babciach. Ale nie mogła tego powiedzieć jej ani nikomu innemu. To była taka słaba dziecinna fantazja. Zatrzymała więc ten sekret dla siebie, bo sprawiał, że czuła w środku przyjemne ciepło.

– Cóż… – Kinok zrobił krok naprzód, a światło prześlizgnęło się po jego twarzy. Stąpał bezgłośnie po dywanie uschniętych liści. – Przeczytałem list dwa razy. I zgadzam się z jego treścią. Czerwone Ręce nie powinny być wybierane wyłącznie na podstawie dystryktu. To prowadzi do zaburzenia równowagi i stronniczości. Napomknęłaś o tym problemie swojemu ojcu?

– Tak – odparła przyciszonym głosem. – Nie wykazał się zbytnim zrozumieniem.

– Możemy nad tym popracować. – Wzruszył ramionami na widok jej zaskoczenia. – W końcu mamy się pobrać, czyż nie? Jestem po twojej stronie, lady Crier, tak jak ty jesteś po mojej. Prawda?

– Prawda – zgodziła się, wpatrując się w niego z zaciekawieniem.

Jakie nowe możliwości czekały na nią w tym małżeństwie? Od miesięcy myślała o nim wyłącznie w kategorii przedłużonego manewru politycznego, nieprzyjemnego, lecz ostatecznie całkiem znośnego, niczym smród gnijącej ryby unoszący się w morskim powietrzu.

Nie przyszło jej do głowy, że oprócz męża mogła też zyskać sojusznika.

– A skoro jesteśmy po tej samej stronie, to powinnaś o czymś wiedzieć. – Kinok zniżył głos, choć byli tu całkiem sami. Oprócz królików i ptaków ani jednej żywej duszy wokół. – Niedawno w stolicy wybuchł skandal. Usłyszałem o tym tylko dlatego, że akurat byłem z Reyką, gdy dotarła do niej ta informacja.

Crier już chciała zapytać o to spotkanie z radną – każdy wiedział, że Reyka nienawidzi wszystkiego, co wiąże się z Rozłamem, w tym Kinoka. Lecz jej uwagę przykuło inne słowo.

– Skandal? – spytała. – Jaki skandal?

– Sabotaż ze strony położnej.

– Jak to? – Zdumiona Crier otworzyła szeroko oczy… Położne stanowiły integralną część procesu Stworzenia. Zostały powołane do życia po to, aby asystować kreatorom. To pośredniczki między kreatorem a projektantem. Pomagały nowo stworzonym automatonom przystosować się do świata zewnętrznego. – Co takiego zrobiła ta położna?

– Podrobiła projekt dziecka dla pewnego arystokraty. I doszło do katastrofy. Dziecko stworzono w zły sposób. Wyglądało bardziej jak zwierzę niż automaton, nie przypominało nawet człowieka. Jego umysł okazał się bardzo groźny, niestabilny. Musieli się go pozbyć przez wzgląd na bezpieczeństwo rodziny tego arystokraty.

– Straszne – wyszeptała Crier. – Czemu położna to zrobiła? Przez obłęd? – Wiedziała, że ta przypadłość trapi niektórych ludzi.

Kinok wzruszył ramionami i pokręcił głową.

– Ale jest coś innego, o czym powinnaś wiedzieć. – W jego głosie dało się słyszeć dziwny ton. Ostrzeżenia? Niepokoju? – To nie było jej pierwsze stworzenie – ciągnął. – Współpracowała ze szlachtą z Rabu od dziesięcioleci.

Nie wiedzieć czemu Crier poczuła się tak, jakby ktoś wywiercił jej dziurę w brzuchu.

– Co to za jedna, scyre? – spytała powoli. – Ta położna. Jak się nazywała?

– Torras. Nazywała się Torras.

Crier ścisnęła swój łuk tak mocno, że aż drewno zatrzeszczało. Znała położną Torras.

To właśnie ona pomogła stworzyć ją samą – córkę Hesoda.

Gdy tylko polowanie dobiegło końca – w sidła złapały się dwa króliki i przepiórka – myśliwi wrócili do pałacu, Crier zaś udała się do swoich komnat i ślęczała nad Podręcznikiem położnej, cienką książką oprawioną w skórę. Natknęła się na tę pozycję w zeszłym roku na targowym stoisku z książkami i kupiła ją z takim entuzjazmem, aż straganiarz wydawał się zaniepokojony. Utwierdziła się w przekonaniu, że w zasadzie nie można popełnić wykroczenia, o którym wspomniał Kinok.

To niemożliwe, żeby ktoś majstrował przy projekcie jej powstania. Odgrywała zbyt ważną rolę.

Poza tym, gdyby coś faktycznie poszło nie tak, gdyby wystąpił jakiś błąd, a ona sama była jakaś inna i dziwna, to przecież już dawno by o tym wiedziała… prawda?

Obowiązkiem ludzkiej położnej jest dbanie o nowo stworzony przydział tak, jakby to było jej własne ludzkie potomstwo.

Obowiązkiem położnej jest zapewnienie nowo stworzonemu przydziałowi sercokamienia, tak jak ludzcy opiekunowie zapewniają swojemu potomstwu mleko.

Obowiązkiem położnej jest upewnienie się, że wewnętrzne mechanizmy nowo stworzonego przydziału zostały uformowane poprawnie i bez wad. Nowo stworzony przydział musi mieć w obrębie klatki piersiowej cztery filary: rozsądek, przewidywanie, organikę oraz intelekt. Podobnie jak ludzkie temperamenty, te cztery filary stanowią podstawę istnienia automatona oraz społeczeństwa jako całości.

Obowiązkiem położnej jest zadbać, aby nowy przydział został stworzony zgodnie z projektem zlecającego. W razie pojawienia się jakichkolwiek rozbieżności, położna musi zgłosić je głównemu zlecającemu oraz głównej położnej i kontynuować opiekę nad nowym przydziałem do czasu podjęcia decyzji.

Obowiązkiem położnej jest stawianie dalszego istnienia nowego przydziału nad swoim własnym.

Obowiązkiem położnej jest stawianie dalszego istnienia nowego przydziału nad wszystkim innym.

W rzadkich przypadkach, jedynie kiedy suweren wyda nakaz terminacji z jednogłośnym poparciem Czerwonej Rady, położna może nagiąć prawo i pozwolić, aby wadliwy przydział został zlikwidowany.

FRAGMENT Z PODRĘCZNIKA POŁOŻNEJ AUTORSTWA POŁOŻNEJ HALLI Z ODDZIAŁU POŁOŻNICZEGO RM437 NIEPODLEGŁEGO PAŃSTWA RABU

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

You&YA

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz