Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy wiecie, skąd się biorą dzieci w świecie zwierząt i roślin? Organizmy żywe rozmnażają się na tyle różnych sposobów, że można dostać od tego zawrotu głowy! Dzięki tej książce poznacie fascynujące sposoby rozmnażania zwierząt i roślin... w lesie, na łące i pod wodą!
Czy to prawda, że skarabeusz uwodzi wybrankę kulką kupy, a ślimak jest zarówno mamą, jak i tatą? Szymon Drobniak – biolog i laureat Nagrody Naukowej „Polityki” – w zabawny i rzetelny sposób opisuje sposoby na zdobywanie zainteresowania partnerek w świecie roślin i zwierząt.
Czy bakterie też chodzą na randki? A jak randkują rośliny, skoro nie potrafią chodzić? Dlaczego pod koniec romantycznej kolacji para jeżozwierzy wzajemnie na siebie siusia? Kiedy i po co tata błazenek zamienia się w mamę? I dlaczego właściwie rozwielitki oraz bdelloidalne wrotki nie potrzebują chłopaków?
O autorze: SZYMON DROBNIAK – biolog ewolucyjny i zoolog. Pracował na całym świecie: od kostarykańskiej dżungli (gdzie badał oszałamiające kolory tropikalnych kolibrów) do szwedzkiej tajgi arktycznej (gdzie podglądał żyjące w niezwykłych rodzinach sójki syberyjskie). Po kilku latach spędzonych na szwajcarskim Uniwersytecie w Zurychu oraz szwedzkim Uniwersytecie w Uppsali wrócił do Polski i aktualnie pracuje w Instytucie Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest także członkiem zespołu zoologów ewolucyjnych pracujących na australijskim Uniwersytecie Nowej Południowej Walii w Sydney. Czasami w swojej pracy zamienia się w matematyka: wynajduje nowe sposoby patrzenia na biologiczny świat, korzystając tylko z komputera i matematycznych równań.
Autor kilkudziesięciu artykułów naukowych. Wydał też niedawno książkę Co nas może zabić w mieście. Jego teksty można znaleźć m.in. w „Gazecie Wyborczej”, miesięczniku „Focus”, „Tygodniku Powszechnym”, a ostatnio nawet w kulinarnym magazynie „Kukbuk”. Nauka to zresztą nie jedyne jego zainteresowanie – jako Drobne Kreski tworzy artystyczne wizje naukowego świata w postaci ilustracji, infografik i filmów.
W 2018 r. został laureatem Nagród Naukowych Tygodnika „POLITYKA” w kategorii „Nauki o życiu” przyznawanych za wybitne osiągnięcia oraz popularyzację nauki. W 2015 roku został zwycięzcą polskiej edycji międzynarodowego konkursu dla popularyzatorów nauki FameLab (opowiadając o zdradzających swoich mężów sikorkach!). Popularyzacja nauki to zresztą jego drugi zawód: prowadzi też warsztaty z dziećmi i dorosłymi, organizuje cykliczne Tygodnie Ewolucji w Krakowie, jest też członkiem zarządu Stowarzyszenia Rzecznicy Nauki, grupy Evoke oraz współtwórcą inicjatywy Nauka dla Przyrody, a do tego wszystkiego jest naukowym stand-uperem.
O ilustratorce: MARIA ŁEPKOWSKA – graficzka i ilustratorka. Studiowała na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wegetarianka, która nieustannie poszukuje sposobów na bardziej ekologiczne życie w mieście. W wolnym czasie rysuje komiksy, ogląda filmy z Davidem Attenborough i uprawia swój balkonowy ogródek.
Spis treści:
Wstęp
Diablica - Bardzo mały tata
Sikorka modra - W pogodni za DNA
Skarabeusz - Miłość kupą się toczy
Panda - Zerowa namiętność
Mucha tyczkooka - Randka na patyku
Rozwielitka - Niepotrzebni mężczyźni
Ślimak winniczek - Mamotata czyli dwa w jednym
Błazenek - Czary-mary z taty mama
Jeżozwierz - Randkowanie i siusianie
Kaczka krzyżówka - Korkociąg i dziwaczka
Wywilżna karłowata - Kontrola umysłu
Dwulistnik muszy - Prawie jak mucha
Logidezja czyli Koliber łopatoogonowy - Kto pod kim dołki kopie
Modliszka - Odgryzaczka głów
Żółw skórzasty - Jak mieć syna zamiast córki
Kukułka - Zawody w pchnięciu jajem
Bakterie - Urodziny kserokopii
Świtezianka - Nie ma róży bez kolców
Pszczoła - Wybuchowe siusiaki
Grzebitoród amerykański - Porodówka na plecach
Lądzień czerwonatka - Pluszowe pajączki
Batalion - Spryciarze wygrywają
Kolczatka - Kująca ekstrawagancja
Altannik - Podryw na superchatę
Tasiemiec - Kolejny mamotatuś
Ślimak bananowy - Miłosne odgryzanie
Golec - Całe życie pod ziemią
Wąż pończosznik - W kupie raźniej
Tulipan i każdy inny kwiat
Macroscelides Micus - Monogamia: trudny wybór
Wrotki bdelloidalne czyli panom dziękujemy
Postscriptum
AMORY, ZALOTY I PODBOJE czyli niesamowite historie o rozmnażaniu w świecie przyrody
Szymon Drobniak & Maria Łepkowska
ISBN 978-83-62965-54-0 (książka papierowa)
ISBN 978-83-67356-02-2 (ebook)
ISBN 978-83-67356-03-9 (audiobook - czyta Wiktor Zborowski)
rok wydania audiobooka i ebooka: 2022
www.babaryba.pl
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 69
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Text © Szymon Drobniak, 2018 Illustrations © Maria Łepkowska, 2018 This edition © Babaryba, 2022
Opieka redakcyjna: Marek Włodarski Konsultacje merytoryczne: dr Aneta Arct Skład i opracowanie graficzne: Maria Łepkowska Korekta: Katarzyna Szajowska
ISBN 978-83-67356-02-2 WARSZAWA 2022
Wydawnictwo BABARYBA
www.babaryba.pl
Wersję elektroniczą przygotowano w systemie Zecer
Gdybyście zapytali jakiegokolwiek biologa, czyli osobę, która zajmuje się badaniem organizmów żywych (roślin, zwierząt i ludzi), co jest najbardziej fascynującego w jego pracy, to z dużym prawdopodobieństwem odpowie, że podglądanie rozmnażania. Nic zresztą dziwnego, bo wszystkie żywe istoty to robią! Oprócz, oczywiście, jedzenia, chodzenia, biegania, wydalania (czyli robienia kupy), czy obserwowania świata. Okazuje się bowiem, że organizm żywy w pewnym momencie swojego życia po prostu chce się rozmnożyć, czyli najzwyczajniej w świecie chce mieć dzieci.
Wiecie zapewne dobrze, że swoje życie zawdzięczacie również rozmnażaniu. Przecież ludzie to także istoty żywe, które chodzą, jedzą, biegają, wydalają, obserwują świat oraz właśnie: rozmnażają się. U ludzi – podobnie jak u zwierząt i roślin – do rozmnażania dochodzi, gdy specjalna komórka (taka mikroskopijna cząstka naszego ciała), zwana jajeczkiem, łączy się z inną, dużo mniejszą komórką, zwaną plemnikiem. Jajeczka produkują mamy, a plemniki – ojcowie.
Jajeczko to najczęściej nieruchoma kulka, która spokojnie czeka sobie na plemnik – czasami wewnątrz mamy (na przykład u ludzi i ptaków), a czasami zupełnie na zewnątrz (na przykład u żab czy ryb). Sam plemnik wygląda często jak mała kijanka: ma ogonek i jest dostarczany przez tatę w pobliże jajeczka. Po połączeniu się plemnika i jajeczka powstaje zarodek – malutka wersja przyszłego człowieka (lub zwierzątka czy roślinki). U ludzi zarodek rośnie w brzuchu mamy, aż do momentu, gdy jest gotowy urodzić się jako malutkie dzieciątko.
W przyrodzie występuje wiele sposobów rozmnażania i narodzin. Czasami dzieci zamiast wychodzić z brzucha mamy, wyskakują z jajek, na przykład u ptaków czy jaszczurek. Kiedy indziej dziecko w ogóle nie wyskakuje znikąd, tylko śpi sobie spokojnie, czekając na dogodny moment, by zacząć rosnąć. Robią tak na przykład nasionka, czyli dzieci roślin. Zanim jednak zarodek się pojawi – mama i tata muszą się spotkać, poznać i pokochać. A zwierzęta i rośliny rozmnażają się na tyle różnych sposobów, że można aż dostać od tego zawrotu głowy! Czy zdajecie sobie sprawę, że nawet bakterie chodzą na randki? A czy wiecie, że romantyczna kolacja pana jeżozwierza i pani jeżozwierzowej kończy się ich wzajemnym obsikiwaniem? Nie możemy też nie wspomnieć o ślimakach, które są mamą i tatą w jednym, a w dodatku strzelają do siebie na randce strzałami!
Tak wygląda zwyczajna codzienność randkowania i rozmnażania się żywych organizmów w świecie, który istnieje tuż obok: w lesie, w jeziorze, a nawet na najbliższym trawniku. Wybierzmy się więc razem do fascynującego świata zwierząt, o jakim dotąd jeszcze nie słyszeliście!
Haplophryne mollis tak brzydka, że się goli
Diablica
bardzo mały tata
Są miejsca na kuli ziemskiej, gdzie umówienie się na randkę nie należy do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych zadań. A znalezienie kandydata na męża czy żonę jest tam nie lada wyzwaniem. Dzieje się tak na przykład bardzo głęboko w oceanie, gdzie jest pusto, ciemno i zimno, gdzie nie dociera już żadne światło, a woda jest niemal lodowata. Znalezienie w takim miejscu taty dla swoich dzieci wymaga wiele wysiłku i szczęścia, dlatego wiele zwierząt głębinowych stara się raz złapanego kandydata nie wypuszczać. Mistrzynią takiej strategii jest tak zwana diablica – dziwna ryba żyjąca głęboko w Oceanie Atlantyckim. Potrafi ona tak dobrze się ukryć, że bardzo długo ludzie nie zdawali sobie sprawy z jej istnienia. Gdy już ją odkryto i sfotografowano – okazało się, że jest niesamowicie brzydka: czarnobrązową skórę pokrywały liczne krostki-wyrostki.
Diablica to prawdziwa czarownica rybiego świata. Na pierwszy rzut oka może wyglądać dość przerażająco z powodu ogromnej, zajmującej większość głowy paszczy, najeżonej drobnymi jak szpilki zębami. Nie jest jednak niebezpieczna, tak naprawdę jest dość leniwa i powolna. Ponieważ w morskiej głębinie brakuje jedzenia, diablica musi mieć wielki pysk, by łatwo złapać wszystko, co nieopatrznie do niej podpłynie. Ma też na głowie specjalny świecący narząd przypominający maleńki lampion, który ułatwia jej polowanie, wabiąc na pożarcie mniejsze rybki. Niektóre diablice dorastają do imponujących rozmiarów – mogą mieć nawet metr długości – wyglądają zupełnie jak wielka pływająca beczka z ostrymi zębami i olbrzymim pyskiem.
Potencjalni mężowie diablic są znacznie od nich mniejsi i przypominają przerośnięte kijanki. Przez długi czas jedyne widziane osobniki diablic to były właśnie wielkie, brzydkie samice. Gdy więc samiec odnajdzie już swoją przyszłą żonę, wie, że za żadne skarby nie może jej zostawić. W końcu tylko ona może wyprodukować jajeczka, z których potem wyrosną jego dzieci. Wgryza się więc w nią i od tej pory podróżują już tylko razem. Diablica oczywiście nie ma nic przeciwko temu, w końcu ona też potrzebuje męża do urodzenia małych rybek. Z czasem tatuś przestaje jeść i zrasta się ze swoją wybranką, podkradając z jej krwi wszystko, czego potrzebuje do życia. Pozostaje z niego tylko maleńka wypustka wystająca z brzucha wielkiej żony, służąca wyłącznie do produkcji plemników, dzięki którym powstają jego kolejne nowe dzieci. Samice diablic nie są egoistkami i często pozwalają więcej niż jednemu tatusiowi przyczepić się do siebie. Kiedy człowiekowi uda się złowić mamę diablicę, często nie widać nawet przyrośniętych do niej samczyków – wyglądają identycznie jak wszystkie inne wypustki, którymi jest pokryta.
Co ciekawe, diablicowi mężowie to niejedyni goście, z jakimi podróżują diablice przez głębiny oceanu. Ich malutkie światełko, którymi przywabiają jedzenie, rozjaśnia mrok właśnie dzięki pasażerom na gapę – milionom maleńkich świecących bakterii. Mieszkają one wewnątrz świecącego narządu diablicy i w zamian za przytulne miejsce do życia produkują zimne, zielonkawe światło.
Cyanistes caeruleus od jednego woli wielu
Sikorka modra
w pogoni za DNA
Ptaki to piękne i pracowite stworzenia. Niektóre z nich przez całe życie mają tylko jednego partnera. Wydawać by się więc mogło, że to wzorowi rodzice… Nawet nie muszą uczyć się kołysanek, bo po prostu ćwierkając swoim dzieciom, usypiają je śpiewem każdego dnia. Wiosną każda para wygląda jak zakochana, co to od rana do nocy miłośnie sobie ćwierka. Ale czy jest tak aby na pewno?
Wierzcie lub nie, lecz naukowcy bardzo długo dawali się oszukiwać ptakom, w końcu te załatwiają swoje małżeńskie sprawy ukryte gdzieś wysoko w gałęziach drzew.
Wszystko się zmieniło, gdy badacze dobrali się do ptasich genów. Geny to takie jakby małe programy komputerowe. Każdy żywy organizm ma ich w sobie mnóstwo. To właśnie oprogramowanie (czyli geny) decyduje o naszym wyglądzie i umiejętnościach. Jeden program mówi, że mamy mieć brązowe oczy, inny z kolei, że mamy być duzi i rzucać daleko kamieniami.
Programy zapisujemy na pendrivie USB albo na komputerze, a geny zapisujemy w DNA. Każdy z nas połowę tego DNA dostaje od mamy, a połowę od taty, tak żeby było sprawiedliwie. No i właśnie gdy naukowcy zaczęli sprawdzać DNA dzieci sikorek modrych, zauważyli, że część z nich miała, i owszem, geny od mamy, ale nie miała genów swojego taty! Miała za to geny innych samczyków!
Jest takie powiedzenie, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze. A że sikorki nie mają pieniędzy, to pewnie chodzi o najlepsze geny (czyli o najlepsze oprogramowanie). Zachowanie sikorzych mam to w sumie całkiem logiczna kalkulacja.
Zacznijmy od tego, że przyszłych mężów jest niewielu. Każda sikorka by chciała mieć tego najfajniejszego z najlepszymi genami, ale oni dość szybko zostają zajęci przez najsprytniejsze samice. Zostają ci ciut gorsi, no i oczywiście totalne fajtłapy. Te panie, którym trafią się gorsi mężowie, mają tylko jedno wyjście. Upatrują sobie już zajętego faceta wśród tych supersamców, czekają, aż będzie sam, i podlatują do niego na krótką, ekspresową randkę. Zanim ich własny mąż się zorientuje, już są z powrotem. Biedny samczyk nie wie, że niedługo będzie wychowywał dzieci nie tylko swoje, ale też jakiegoś obcego supersamca. Po takiej ekspresowej randce samica składa kilka jaj zapłodnionych przez wybranego przez nią przystojniaka.
Nie każdej sikorce uchodzi to na sucho. Jeśli mąż takiej niesfornej żony zorientuje się, że zrobiła coś za jego plecami, najczęściej zostawia ją z całym gniazdem na głowie i odlatuje. Sprawa jest poważna, bo samiczka nie jest w stanie sama zaopiekować się dziećmi. Najczęściej kończy się to śmiercią części lub wszystkich sikorzątek.
Scarabaeus sacer chodzi z kupą na spacer
Skarabeusz
miłość kupą się toczy
Skarabeusze, rodzaj żuków żyjących w północnej Afryce i południowej Europie, tak naprawdę marzą tylko o jednym: o dużej ilości pachnącej i wilgotnej kupy. Kupa może być dowolna, chociaż największym wzięciem cieszą się te końskie i owcze, rzadziej zaś krowie.
Ulubionym zajęciem skarabeuszy jest lepienie pięknych i gładziutkich kulek z kupy. Jest to ciężkie zadanie, dlatego zajmuje sporo czasu. Trzeba najpierw odgryźć spory kawałek, a następnie go turlać i ubijać, aż zamieni się w piękną kuleczkę.
Turlają i samce, i samiczki – taka kulka kupy to nie tylko potencjalny prezent ślubny, ale także spiżarnia. Skarabeusze żywią się kupą innych zwierząt i ulepione z niej kulki to tak naprawdę ich zapasy jedzenia.
Gdy w skarabeuszowym życiu przychodzi czas na dzieci, samce i samiczki toczą specjalne kulki, ciut większe i gładsze, zrobione z bardziej rozdrobnionej kupy. Nie jest powiedziane, kto taką kulkę robi, a kto dostaje. Czasami para lepi sobie kulkę wspólnie i wspólnie ją toczy (samiczka zawsze kulkę ciągnie, a samczyk pcha). Czasami samiczka – gdy zobaczy samca ze szczególnie urodziwą kulką – przyłącza się do niego.
Kulka kupy to nie wszystko. Ważny jest też dom, dlatego skarabeusze kopią głębokie norki.
Para skarabeuszy wtacza swoją małżeńską kulkę do takiej norki i tam przez kilka dni sobie romantycznie randkują, podjadając po trochu kupę. Jak tylko amory się skończą, samczyk odchodzi szukać kolejnych samiczek (lub toczyć kolejne kulki), a samiczka zostaje w norce. Podjadając kupę z kulki, ugniata ją tak, że zamienia się ona w niewielką gruszkę z wgłębieniem.
Do tego wgłębienia samiczka składa zapłodnione jajeczko, a następnie przysypuje norkę i ucieka. Z jajeczka wykluwa się larwa (u chrząszczy nazywa się ona pędrakiem), która żywi się zostawioną… kulką kupy. Larwa otacza się w końcu kokonem i po jakimś czasie zmienia w dorosłego skarabeusza, który zaczyna szukać sobie własnych kupowych kulek.
Okazuje się, że skarabeusze to nie tylko świetni rzeźbiarze (kupy). Aby zorientować się w terenie, zwłaszcza w nocy, chrząszcze wykorzystują niezwykłą nawigację: swoje położenie określają na podstawie ułożenia Drogi Mlecznej na niebie!
Jest to o tyle niezwykłe, że do tej pory naukowcy byli pewni, że tylko ptaki i ludzie potrafią się posługiwać gwiazdami, by odnajdywać drogę. Skarabeusze to pierwsze owady (i pierwsze bezkręgowce), u których odkryto tę niezwykłą umiejętność. Najwyraźniej przetoczenie kulki kupy z jednego miejsca na drugie wymaga nadzwyczajnych zdolności orientacji w terenie!
Ailuropoda melanoleuca prawie jak czarna i biała kukiełka
Panda
zerowa namiętność
Pandy to niedźwiedzie naprawdę wyjątkowe. Na wolności żyją obecnie tylko w kilku bardzo małych koloniach w Chinach. W niewoli – w wielu ogrodach zoologicznych na całym świecie. Podstawowym problemem pandy jest jej wymieranie. Jest to jeden z najbardziej zagrożonych gatunków na świecie, nie bez powodu panda stała się symbolem międzynarodowej organizacji ekologicznej WWF (Światowego Funduszu na rzecz Przyrody). Dużym problemem pandy są też jej zwyczaje miłosne, a raczej ich brak. Spośród wszystkich niedźwiedzi jest to chyba najmniej namiętne zwierzę.
Zacznijmy od tego, że panda może i chce randkować, ale tylko przez bardzo krótki czas w roku. Jak na zagrożone wyginięciem zwierzę jest to dziwny i niebezpieczny zwyczaj. Zresztą dopóki pandami nie zainteresowali się ludzie, to zwierzęta te miały się świetnie i nic im nie groziło.
Ten romantyczny czas, kiedy pandzie chce się randkować, trwa z reguły dwa, trzy dni w roku i w naturalnych warunkach wypada w okolicach kwietnia lub maja. Samice pand w tym okresie stają się wyjątkowo pobudzone (każdy, kto widział pandę, wie, że słowo „pobudzona” niekoniecznie dobrze opisuje to zwierzę). Jeśli wszystko się uda, czyli w te dwa dni znajdzie się kandydat na męża, panda zachodzi w ciążę i po sześciu miesiącach rodzi małe, różowe, nagie i ślepe pandziątka. Dzieci pand często rodzą się jako bliźnięta. Niestety, ponieważ panda gromadzi bardzo mało tłuszczu, nie potrafi wykarmić mlekiem dwóch niedźwiadków, więc tylko jeden przeżywa.
Miłosne zwyczaje pand są nam teraz dobrze znane i potrafimy wykorzystać je na tyle, że pandy od czasu do czasu rozmnażają się w ogrodach zoologicznych. Kiedyś jednak, kiedy naukowcy nie do końca rozumieli ich miłosne potrzeby, próbowano najróżniejszych sposobów na zachęcenie ich do zbliżenia. Stosowano na przykład projekcje filmów pokazujących inne pandy na randce.
Niestety, wszystko to okazywało się mało skuteczne. Dopiero żmudne badania i obserwacje pand w warunkach naturalnych pokazały, że tak naprawdę wszystko z nimi jest w porządku, po prostu one tylko kilka razy w roku mają ochotę na amory.
Panda jako gatunek tak bardzo zagrożony wyginięciem była jednym z pierwszych zwierząt rozmnażanych in vitro, czyli całkowicie przy pomocy człowieka. W czasie takiego in vitro naukowcy w specjalnym laboratorium starają się połączyć jajeczko mamy pandy z plemnikiem taty pandy i następnie wszczepić takie połączenie pandziej mamie.
Aby zabezpieczyć się przed utratą pewnych pandzich genów, w różnych ogrodach zoologicznych zachowano jajeczka i plemniki wielu pand, nawet takich już nieżyjących. Bezpieczne i zamrożone czekają na stosowny moment, kiedy będą potrzebne w ratowaniu przed wyginięciem tego pociesznego i pięknego zwierzaka.
Teleopsis dalmanni z teleskopem wprost do pani
Mucha tyczkooka
randka na patyku
Randkowanie ma u zwierząt zawsze jeden najważniejszy cel: znalezienie partnera z najlepszymi genami do przekazania przyszłym dzieciom. Wydaje się, że to proste zadanie, ale skąd właściwie samiczka ma wiedzieć, który z samców jest tym najlepszym? Na pewno odpadają takie kryteria wyboru jak grubość portfela, markowe ciuchy, szybki samochód czy wielki dom – mało które zwierzęta mogą sobie na to wszystko pozwolić. Wachlarz możliwości, które wykorzystują samczyki różnych zwierząt, by jak najbardziej przypodobać się samiczkom, jest jednak równie imponujący. Prym wiedzie afrykańska mucha tyczkooka, ulubiony gatunek wszystkich biologów zajmujących się owadzim rozmnażaniem.
Samce much tyczkookich to prawdziwe latające oczy na tyczkach! Oczy tyczkookich chłopaków umieszczone są bowiem na końcach długich wyrostków, przez co samczyki wyglądają trochę jak latające litery T. Niesamowite jest, w jaki sposób powstają tyczki tyczkookich panów. Taka mucha zaraz po wyjściu z jajeczka jest jeszcze miękka, więc szybko to wykorzystuje. Samiec połyka duże ilości powietrza, ale zamiast kierować je do brzucha, wpycha to powietrze do głowy, gdzie przechodzi ono obok oczu i nadmuchuje znajdujące się za oczami długie baloniki. Te zaś rosną i wydłużają się do momentu, aż samiec jest usatysfakcjonowany długością swoich napompowanych tyczek.
Umieszczenie oczu na takich długich tyczkach może wydawać się dość kłopotliwym rozwiązaniem, muchy jednak radzą sobie z tym doskonale. Dzięki tyczkom mają nawet lepsze pole widzenia! Tyczki pełnią jednak także ważniejszą rolę – są rodzajem odznaki, dzięki której samica może ocenić samca, czy będzie dobrym kandydatem na ojca jej dzieci. Chłopaki zresztą jej to mocno ułatwiają: każdego dnia gromadzą się i siadają na zwisających nad wodą nitkach trawy lub drobnych korzonkach. Jeśli jakiś samczyk nie pasuje rozmiarem do reszty grupy i ma wyraźnie krótsze tyczki, jest szybko wyganiany z grupy. Taki pokaz siły zawsze wygląda podobnie: dwa samczyki stają naprzeciwko siebie i porównują nawzajem długość swoich tyczek. Często pomagają sobie, szeroko rozstawiając przednie nogi, żeby sprawiać wrażenie jeszcze większych. Samiec z krótszymi tyczkami z reguły sam odlatuje, nie dochodzi więc do bijatyki, wszystko odbywa się bardzo kulturalnie.
No dobrze, ale co takiego otrzymuje samiczka w zamian za wybranie pana z najbardziej rozsuniętymi oczami? Okazuje się, że sporo. Taki „szeroki” samiec cechuje się z reguły lepszym zdrowiem i lepiej radzi sobie z wrogami. Samo to, że był w stanie przeżyć z oczami umieszczonymi tak daleko od siebie, mówi dużo o jego zaradności. Samiczka spodziewa się więc, że jego „supercechy” przejdą na dzieci, a potem na wnuki i prawnuki… Dla przyszłej mamy rachunek jest prosty: skoro ten samiec radził sobie tak dobrze do tej pory, to lepiej wybrać jego niż słabowitego przeciętniaka.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki