Bad Liar - Aleksandra Kondraciuk - ebook + audiobook + książka

Bad Liar ebook i audiobook

Kondraciuk Aleksandra

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

22 osoby interesują się tą książką

Opis

Pierwszy tom dylogii „Mistake” autorki bestsellerowej powieści Venom! 

Siedemnastoletnia Nessa Queen prowadzi niemalże idealne życie. Ma dobre wyniki w nauce, cudowną przyjaciółkę oraz popularnego w szkole chłopaka. Wkrótce okazuje się, że nie wszystko jest tak perfekcyjne, jak myślała. Jej życie zmienia się, gdy nakrywa chłopaka na zdradzie.

Nessa natychmiast z nim zrywa, jednak Matteo nie zamierza pozwolić jej odejść. Przecież zawsze dostawał to, czego chciał. Nie był przyzwyczajony do odmowy, dlatego zaczyna nękać dziewczynę, błagając o drugą szansę. Nie ma natomiast świadomości, że wszystkiemu przygląda się jego starszy brat.

Michael Holden, widząc, co się dzieje, składa dziewczynie propozycję – układ, z którego oboje będą czerpać korzyści. Plan jest prosty. Mają udawać parę, by dziewczyna pozbyła się natrętnego byłego i odzyskała spokój, a przy okazji Michael odegra się na bracie za to, co kiedyś mu zabrał.

Wszystko idzie dobrze do czasu, aż Nessa odkrywa, że jej nowy chłopak ma sekrety, o jakich jej się nie śniło, a które równocześnie mogą sprawić, że znajdzie się ona w poważnym niebezpieczeństwie.

Nie wszystko jest takie, jak się wydaje, a ich wspólne oszustwo okazuje się złym kłamstwem.

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.                                                                                                                     Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 390

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 31 min

Lektor: Kim Sayar
Oceny
4,1 (534 oceny)
299
101
68
36
30
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
nimfa589

Z braku laku…

Główna bohaterka jest tak irytująca,że tego po prostu nie da się czytać🤦🏻‍♀️Sama historia może i miała jakiś potencjał ale poziom językowy to jakaś masakra.Mnóstwo przekleństw i słabe dialogi.
181
sloneczna

Nie polecam

Niestety, ale to było straszne. Ilość przekleństw, płytkie rozmowy tylko to można znaleźć w tej książce.
161
Olin3k
(edytowany)

Z braku laku…

Wiem, że nic nie wiem 🤷🏻‍♀️ Wiem, że akcja toczy się powoli, dosłownie powoli, ale żeby nie było wytłumaczenia choć w małym stopniu dlaczego Michael zrobił tak jak zrobił? I dlaczego akurat Nessa? Dlaczego akurat ta 17letnia dziewczyna? Znowu pełno pytań, a mało odpowiedzi 😏 Główna bohaterka - Nessa, matko jedyna, ależ ona była irytująca, liczne wulgaryzmy, jakiś dziwny sarkazm i jeszcze ona była dumna z tego, że ma poczucie humoru chociaż go nie ma. Poziom inteligencji bardzo niski, dno! Ona dosłownie zachowywala się jakby miała chorobę umysłową 😳 Myślałam, że autorka poprawiła swój warsztat pisarski, pomyliłam się. Przecież to aż boli jak czyta się książkę z angielskimi imionami i miastami, a mimo wszystko jest tekst "oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek" 🤦🏻‍♀️🤦🏻‍♀️ no już lepiej by wyglądało "oczy przybrały rozmiar piłeczek pingpongowych". Może to przeoczenia autorki albo wydawnictwa, nie wiem. Ja rozumiem, że w tej pozycji mamy bohaterów, którzy mają 17/18 lat, ale p...
151
weronika523

Z braku laku…

Ciężko czytało mi się tą książkę. Taka wattpadowa bardzo. Dialogi byle jakie. Chemii nie czuć. Przeczytać i zapomnieć.
111
Vdrivnnv21

Całkiem niezła

Ta historia ma potencjał ale według mnie książka jest po prostu nie dopracowana, niektóre wątki się nie zgadzają. Zdarzaj się błędy sytuacyjne. Poziom wattpadowy który raczej nie powinien poza tą platformę wychodzić.
91

Popularność




Copyright © 2024

Aleksandra Kondraciuk

Wydawnictwo NieZwykłe

All rights reserved

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Oświęcim 2024

Redakcja:

Magdalena Mieczkowska

Korekta:

Anna Łakuta

Wiktoria Garczewska

Aga Dubicka

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki i grafik:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8362-492-1

Prolog

– Jesteś pewna, że nie chcesz iść? – zapytał mnie po raz kolejny Matteo. Z westchnieniem przymknęłam oczy, poprawiając telefon, który leżał tuż obok mojego ucha. Chłopak od dwudziestu minut usiłował namówić mnie, żebym udała się z nim na największą domówkę w okolicy, organizowaną przez jego kolegę. – Może być fajnie. Napijemy się albo potańczymy – wymieniał. – Albo zrobimy te dwie rzeczy… – mówił dalej, ale ja już od dawna go nie słuchałam. Ostatnie, na co miałam ochotę, to imprezowanie w sobotę, po całym tygodniu, który wyczerpał wszystkie moje baterie społeczne.

– Nie mam ochoty – powtórzyłam to samo, co kilka minut temu. Właściwie to cały czas mu to powtarzałam, ale on uparcie nie chciał słuchać. – Ale możesz iść sam.

– Nessa…

– Naprawdę, możesz iść sam – zapewniłam. Po drugiej stronie usłyszałam westchnienie. Dobrze wiedziałam, jakie słowa usłyszę jako następne.

– Jak myślisz, co ludzie pomyślą, gdy pojawię się na takiej imprezie sam?

Właśnie taki był siedemnastoletni Matteo Holden, czyli mój chłopak. Bał się tego, co pomyślą kumple, jeśli pojawi się sam na domówce. Nie liczyło się dla niego to, że nie miałam ochoty na picie i tańczenie, ale to, że może ucierpieć jego reputacja. Żałosne. Totalnie żałosne. Nie byłam głupia. Dobrze wiedziałam, że to niezdrowy związek. Problem jednak w tym, że młody Holden był jedyną osobą, która się mną zainteresowała. Wystarczyło kilka rozmów, randek i sama nie wiem, w którym dokładnie momencie staliśmy się parą.

To nie miłość, lecz bardziej przyzwyczajenie do drugiej osoby.

– Przepraszam, ale czy naprawdę tak trudno jest ci zrozumieć, że…

– Daruj sobie – prychnął, tym samym mi przerywając, a następnie się rozłączył.

Idiota. Tak po prostu się rozłączył, nie dając mi nawet dojść do słowa!

Przymknęłam oczy, po czym wzięłam głęboki oddech, żeby się jakoś uspokoić. Wkurwił mnie. Przecież nie mógł ode mnie wymagać, że w każdy weekend będę z nim imprezować! To było po prostu chore.

Ale czasami jesteśmy zmuszeni robić coś, czego nie chcemy, tylko po to, by nie zaznać uczucia samotności, która potrafi tak bardzo boleć.

I właśnie ta myśl sprawiła, że po kilku minutach po raz kolejny zrobiłam coś, na co nie miałam ochoty. Wyrzuty sumienia wygrały. Przecież nic mi się nie stanie, jeśli znowu się napiję, prawda? Inne osoby w moim wieku funkcjonowały tak przez cały rok i jakoś żyły. W takim razie dlaczego ja miałabym nie dać rady? W jednej sekundzie podniosłam się z łóżka i bez chwili zastanowienia podeszłam do szafy, by znaleźć w niej coś, w co mogłabym się ubrać. Po chwili wpatrywania się w jej zawartość udało mi się wybrać skórzaną spódniczkę i różowy top, który wyglądał trochę jak gorset.

– Nie dość, że zachowuję się jak dziwka, to jeszcze będę tak wyglądać – mruknęłam pod nosem.

Chociaż „dziwka” to zbyt surowe określenie. Nie kurwiłam się za pieniądze. Ja po prostu lubiłam nadużywać przekleństw i jakoś szczególnie nie starałam się tego zmienić. Lubiłam to, jaka byłam.

Czterdzieści minut później stałam już pod domem Ashtona – kolegi Matteo, który organizował całe to chlanie. Chłopak mieszkał stosunkowo niedaleko ode mnie, więc postawiłam na szybki spacer. Gdy jednak w końcu tam dotarłam, znowu się zniechęciłam, by wejść do środka. Chyba jeszcze nigdy czegoś mi się aż tak nie chciało. Zagryzłam wargę, wpatrując się w willę, z której już na ulicy niosły się dźwięki muzyki. Nienawidziłam takich miejsc. Było tu zbyt wielu ludzi, za którymi nie przepadałam, przez co czułam się niekomfortowo.

Z westchnieniem wyciągnęłam telefon i wysłałam krótką wiadomość do Matteo, w której informowałam go, że zdecydowałam się jednak przyjść.

Nie odpisał. Jak zawsze, gdy był wkurzony. Bardzo mnie tym irytował. Zachowywał się jak dziecko, a to wszystko przez to, że nie chciałam pójść na jakąś tam imprezę.

W końcu po minucie przyglądania się ludziom, którzy wychodzili z budynku, postawiłam krok, a potem następny, aż w końcu znalazłam się w środku. Zmarszczyłam nos, gdy poczułam zapach zioła. To cholerstwo tak śmierdziało i truło, a ludzie nadal je jarali. Czy to nie dziwne, że ci wszyscy nastolatkowie świadomie się wyniszczali? Jestem pewna, że byli świadomi, że substancje, które przyjmowali do organizmu, ich zatruwały, ale mimo to mieli ten fakt gdzieś. Umyślnie niszcząc swój organizm i uzależniając się od przyjmowania tego do płuc.

– Nessa! – usłyszałam krzyk tuż obok ucha. Natychmiast się odwróciłam i dostrzegłam szeroki uśmiech Loli. Moja przyjaciółka była wieczną optymistką i między innymi za to ją uwielbiałam. Jej blond włosy, które sięgały do obojczyków, były teraz wyprostowane, do tego nieskazitelna cera i promienny uśmiech – Lola Stevens była chodzącym ideałem.

– Hej! – Mocno ją do siebie przytuliłam, o mało nie mdlejąc od zapachu jej intensywnych perfum. Zdecydowanie przesadziła z ilością tej cholernej wanilii. Prawdopodobnie gdybym przytulała ją chwilę dłużej, tobym się zrzygała. – Widziałaś gdzieś Matteo? – zapytałam, gdy w końcu się od siebie odsunęłyśmy.

– Chyba jest na górze! – Usiłowała przekrzyczeć muzykę. – Hej, Thea! – krzyknęła i szybko mnie wyminęła, ruszając w jej stronę. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy lekko się zachwiała, ale od upadku uratowała ją nieznana mi dziewczyna.

Pokręciłam głową i w końcu ruszyłam w stronę ogromnych schodów. Dom Ashtona był pierdoloną willą. W samym holu po dwóch stronach rozchodziły się ogromne schody prowadzące na piętro. Obok nich stały wysokie białe filary, które sięgały sufitu. To wszystko sprawiało, że cały ten budynek utrzymany był w starym klimacie.

Zaczęłam wchodzić po schodach. Mijałam pijanych ludzi, którzy ledwo utrzymywali się na własnych nogach, ale mimo to dalej opróżniali kubki pełne alkoholu. Nie mieli dość. Pili do upadłego, zapijając wszelkie smutki. Właśnie tak wyglądało życie nastolatków mojego pokolenia. Nie wiedzieli, jak radzić sobie z problemami, więc zwyczajnie wprowadzali się w stan, który umożliwiał im zapomnienie. W końcu tak było łatwiej, prawda? Jednak mimo tego problem nie znikał. Stawał się jedynie mniej bolesny, ale nadal gdzieś tkwił.

Nadal nas zabijał. Najboleśniejszą śmiercią, jaką dane nam było poznać. Nie fizyczną, ale znacznie gorszą. Taką, która zabijała od środka.

Na mojej twarzy pojawił się grymas, gdy minęłam chłopaka, który właśnie zwymiotował do wazonu wartego zapewne więcej niż mój telefon. Szłam dalej, po kolei zaglądając do pomieszczeń. Większość z nich była zamknięta, prawdopodobnie ze względu na podjęte środki ostrożności. Gdy już miałam się poddać i wrócić na dół, pociągnęłam za klamkę drzwi wiodących do ostatniego pomieszczenia. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy zaczęły się powoli uchylać. Jednak ów uśmiech zniknął równie szybko, co się pojawił, i zastąpił go grymas.

Otworzyłam szeroko oczy i usta, gdy dostrzegłam Matteo. Moje serce zakłuło boleśnie, gdy zauważyłam jego usta na szyi jakiejś dziewczyny, która była jedynie w bieliźnie. Stałam tam jak kołek, nie będąc w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Po prostu tak stałam i patrzyłam, jak jedyna osoba, dla której coś znaczyłam, całuje kogoś innego. Dokładnie tak samo jak kiedyś mnie.

Długowłosa blondynka dostrzegła mnie jako pierwsza. Odskoczyła od bruneta, przez co ten w końcu odwrócił się w moją stronę, by zrozumieć powód jej dziwnego zachowania. Wpatrywałam się w niego, a w moich oczach powoli zbierały się łzy. Dostrzegłam jakąś iskierkę, gdy na mnie spojrzał. Nie wiedziałam, co oznaczała, ale to chyba nie miało znaczenia.

Zdradził mnie.

Jebany mnie, kurwa, zdradził.

– Ness… – zaczął, stawiając krok w moją stronę. Ten jeden ruch mnie otrzeźwił. Pomrugałam szybciej oczami i się cofnęłam. Nie wiedziałam nawet, w którym momencie odwróciłam się i zaczęłam przemieszczać w stronę wyjścia. – Kurwa, zaczekaj!

Zignorowałam jego słowa i dalej biegłam przed siebie. Czułam łzy spływające po policzkach. Nie wiedziałam nawet dlaczego. Przecież nasz związek nigdy nie był wynikiem miłości. Nawet go nie kochałam. Lubiłam to, że zwrócił na mnie uwagę.

Lubiłam zainteresowanie, jakim mnie obdarzał. Jednak z jakiegoś powodu tamten widok mnie zabolał. Nie powinien, ale mimo wszystko sprawiał ból.

Wybiegłam po schodach na trawnik Ashtona i na kogoś wpadłam. Gdyby nie silne dłonie, które objęły moje ciało, zapewne zaliczyłabym bliskie spotkanie z ziemią. Uniosłam wzrok i natrafiłam na ciemne, przeszywające mnie spojrzenie.

Michael Holden wpatrywał się we mnie ze zmarszczonymi brwiami, badając każdy skrawek mojej twarzy.

– Nessa! – usłyszałam krzyk Matteo tuż za swoimi plecami. Jego głos podziałał jak kubeł zimnej wody. Natychmiast odsunęłam się od Michaela i stanęłam metr dalej, po czym w końcu podniosłam wzrok na chłopaka, którego widok teraz tak bardzo mnie obrzydzał. – Daj mi wyjaśnić. Obiecuję, że wszystko ci wytłumaczę…

Coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że naprawdę chciał ze mną porozmawiać. Nie wiedziałam tylko czemu. Całował inną. Zdradził mnie. Co tu niby jeszcze było do wyjaśniania?

– Nie – powiedziałam natychmiast i postawiłam kolejny krok do tyłu. Nie chciałam znajdować się bliżej niego niż to konieczne. Matteo jednak nie dawał za wygraną. Zbliżył się do mnie, chcąc mnie dotknąć, ale zanim zdążył to zrobić, tuż przede mną zmaterializował się Michael.

– Powiedziała „nie”, do kurwy – powiedział lodowatym głosem, od którego przeszły mnie ciarki.

Jego słowa mnie zaskoczyły. W końcu nigdy się do mnie nie odzywał. Ignorował moją obecność, jakbym była powietrzem. Wiele razy nawet zastanawiałam się, czy on w ogóle wiedział, że chodziłam z jego bratem. Ostatecznie doszłam do wniosku, że miał na mnie bardziej wyjebane niż ja na niego.

– To moja dziewczyna, więc się łaskawie nie wtrącaj – rzucił Matteo, spoglądając na mnie zza starszego brata. Na jego nieszczęście, a moje szczęście, Michael był wyższy i masywniejszy, przez co młodszy Holden miał ograniczony widok.

Na mojej twarzy pojawił się grymas. Nie. Nie mógł mnie już tak nazywać. Nie on. Nie po tym, co zrobił.

– Była – poprawiłam, a następnie przełknęłam ślinę. Byłam pewna, że rozmazał mi się tusz do rzęs, ale przynajmniej nie płynęły już łzy. To nie było odpowiednie miejsce na okazywanie emocji. A już na pewno nie przed kimś takim jak on. Nie mogłam dać mu tej satysfakcji. Nie mogłam płakać.

Jebany szmaciarz.

– Co? – Na jego twarzy wymalowało się zdezorientowanie. – Ness, daj mi wytłumaczyć.

Chciał wyminąć swojego brata, ale ten niespodziewanie go popchnął, przez co Matteo się zachwiał i – zapewne z powodu wypitego alkoholu i siły uderzenia – upadł na ziemię.

– Powiedziała „nie” – oznajmił. – Jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz, nie będę się powtarzał, tylko ci wpierdolę. Zrozumiałeś, młody? – Nie czekając na jakiekolwiek potwierdzenie, odwrócił się w moją stronę i pochwycił moje spojrzenie. Wstrzymałam powietrze, gdy dostrzegłam, że się do mnie zbliża. Na całe szczęście zatrzymał się w bezpiecznej odległości. W tamtym momencie nie chciałam, by ktoś stał bliżej mnie, niż powinien. – Nic ci nie jest?

Zmarszczyłam brwi, przyglądając się chłopakowi. Michael Holden był dość specyficzną osobą. Nigdy nie miałam lepszej okazji, by z nim porozmawiać, bo chłopak w większości sytuacji zwyczajnie mnie ignorował. Udawał, że nie istnieję.

Dlaczego więc tym razem zdecydował się stanąć w mojej obronie? Co się zmieniło?

– Tak. – Kiwnęłam pośpiesznie głową, orientując się, że zbyt długo zwlekałam z odpowiedzią. – Ja… muszę już wracać.

Ostatnie, czego chciałam, to patrzenie na pijanego Matteo, który za chwilę zapewne wróci do swojej blondynki, by dokończyć to, co zaczął. Jedna sytuacja sprawiła, że zaczęłam go nienawidzić. Całe moje zaufanie i to dziwne uczucie, którym go darzyłam, zwyczajnie wyparowało.

Została tylko nienawiść.

– Odwiozę cię – oznajmił starszy Holden, po czym wskazał dłonią na swój samochód.

Odwróciłam głowę z przerażeniem. Stało tam jebane czarne porsche.

– Wolę się przejść – odparłam od razu. – To tylko kawałek.

Spacer był o wiele lepszą opcją niż jazda takim samochodem, i to do tego z Michaelem. Nie chciałam nawet myśleć o tej niezręcznej ciszy, która panowałaby podczas całej trasy.

– Odwiozę cię – powtórzył po raz kolejny, tym razem otwierając drzwi od strony pasażera. – Nie przyjmuję odmowy. Wsiadaj.

Obejrzałam się za siebie i dostrzegłam bruneta, który usiłował podnieść się na nogi. Znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie pozwoli mi tak po prostu odejść. Będzie chciał rozmawiać, a to ostatnie, na co miałam ochotę.

I być może to właśnie dlatego zdecydowałam się przyjąć propozycję Michaela. Chociaż nie byłam do końca pewna, czy to była propozycja. Coś w tonie jego głosu podpowiadało mi, że gdybym odmówiła, on i tak zmusiłby mnie, żebym wsiadła do tego samochodu. Z westchnieniem odwróciłam się w kierunku nadal czekającego chłopaka, po czym ruszyłam w jego stronę i zajęłam miejsce pasażera. Zaledwie chwilę później, gdy brunet usiadł za kierownicą, ruszyliśmy w stronę mojego domu.

Przez znaczną część podróży wpatrywałam się w jeden punkt. Robiłam wszystko, by uniknąć jakiejkolwiek rozmowy. Emocje wciąż we mnie buzowały, a poza tym mimo wszystko nie czułam się komfortowo w towarzystwie starszego Holdena. Nie znałam go, a teraz wyszło tak, że siedziałam w jego samochodzie. W końcu po dłuższej chwili chłopak postanowił przerwać panującą ciszę.

– Czy on… – zaczął niepewnie. Odwróciłam głowę w jego stronę i czekałam na dalsze słowa. – Czy on cię skrzywdził? – zapytał po chwili ciszy.

Kątem oka widziałam, jak zaciska mocniej dłonie na kierownicy. Oddałabym wszystko, by wiedzieć, co sobie teraz myślał. Byłam cholernie ciekawa, dlaczego zadał akurat to pytanie. O Matteo mogłabym powiedzieć wszystko, ale nigdy nie zmusił mnie do czegoś, na co nie miałam ochoty. Przynajmniej jeśli chodziło o seks.

– Całował się z inną – odparłam cicho, zerkając na mijane budynki. Ledwo zdołałam wydusić z siebie te słowa. Mój były chłopak naprawdę poświęcił tyle miesięcy związku, żeby na końcu mnie zdradzić. Chyba że robił to już wcześniej. Bawił się ze mną w kotka i myszkę, po nocach zaliczając inne.

Był obrzydliwy.

– Idiota – mruknął cicho Michael, co całkowicie zignorowałam.

– Dlaczego upierałeś się, by mnie odwieźć? – zmieniłam temat.

Chłopak przez chwilę milczał, przez co już myślałam, że nie usłyszał mojego pytania. Odwróciłam głowę w jego stronę, by zadać je jeszcze raz. Właśnie wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Michael przesunął wzrokiem po mojej sylwetce, uważnie badając każdy fragment. Nigdzie jednak nie zatrzymał go na dłużej, co było całkowicie odmiennym zachowaniem niż u jego młodszego brata. Matteo uwielbiał oglądać moje ciało.

– Gdy jesteś w takim stroju, prawdopodobieństwo, że jacyś kolesie by cię zaczepiali, jest bardzo wysokie – stwierdził, z powrotem odwracając wzrok na ulicę. Zmarszczyłam brwi, dalej mu się przyglądając.

Co to miało znaczyć, do cholery?

– To znaczy?

Kącik jego ust się uniósł, chłopak jednak nie odpowiedział na moje pytanie.

Gdy w końcu po kilku minutach jazdy przekroczyłam próg domu, natychmiast zamknęłam drzwi na klucz. Wiedziałam, że nikogo nie było. Rodzice wyjechali w sprawach służbowych i mieli wrócić dopiero za dwa tygodnie.

Oparłam się o drzwi, po których chwilę później się osunęłam prosto na podłogę, i natychmiast wybuchnęłam płaczem.

Rozdział 1

Życie miało to do siebie, że część ludzi, których poznaliśmy, okazywała się chujami. No bo jak inaczej wyjaśnić zachowanie takiego Matteo? Dosłownie za rok miał skończyć szkołę, a postępował jak pieprzone dziecko. Nigdy nie naciskałam na ten związek, wręcz przeciwnie. Dawałam chłopakowi mnóstwo swobody, bo zwyczajnie mu ufałam. A kiedy przyszło co do czego, to on całował się z inną laską. Co za pojeb.

– No, kurwa, idiota – podsumowała Lola, gdy następnego dnia opowiedziałam jej całą historię.

– Co nie? – Zaśmiałam się.

Emocje, które towarzyszyły mi wczoraj, już dawno ze mnie zeszły. To głupie zauroczenie Matteo było tylko przyzwyczajeniem, nie miłością. I może dlatego tak łatwo przyszło mi odpuścić naszą relację? W końcu gdybym kogoś kochała, to prawdopodobnie bardziej rozpaczałabym po rozstaniu.

Chociaż może nie?

Byłam zbyt zajebista, żeby płakać za jakimś chujem.

– Ale za to Michael… Bożeee. Umarłam – jęknęła nagle, co trochę mnie zdziwiło, bo przecież moja przyjaciółka nigdy nie podchodziła zbyt emocjonalnie do męskiej części społeczności. Sama nie miała chłopaka i za każdym razem powtarzała, że go nie potrzebuje.

– Jak to?

– No wiesz… – zaczęła, ale nagle urwała.

Westchnęłam ciężko. Skąd miałam wiedzieć?

– No właśnie nie.

Po drugiej stronie nastała cisza, która trwała następne sekundy. W pewnym momencie już nawet myślałam, że blondynka się rozłączyła, ale to właśnie wtedy zaczęła mówić najbardziej popierdolone rzeczy, jakie kiedykolwiek wyszły z jej ust. A o dziwo było ich całkiem sporo.

– To urocze, że cię podwiózł. No bo przecież wcale nie musiał. Poza tym uważam, że pasowalibyście do siebie – stwierdziła w końcu.

A ja o mało co się nie zrzygałam. Dosłownie.

– Chyba nie wytrzeźwiałaś po wczoraj – prychnęłam. Jej spekulacje były zwyczajnie absurdalne. – Ja i on? Proszę cię.

Myliła się. Totalnie do siebie nie pasowaliśmy. To były dwa inne światy, które nigdy nie mogły się połączyć. Byliśmy jak… jak Nutella i ser. Po prostu się ich nie łączyło!

Podniosłam się z łóżka i podeszłam do okna. Pogoda na zewnątrz była całkiem ładna. Zresztą tu prawie zawsze grzało. Lipiec to nieznośny miesiąc pod względem upałów, w styczniu było zimno, a w maju padało najwięcej deszczu. Pogoda wydawała się bardziej bipolarna niż moja mama, gdy wychodziła za ojca.

– No a co? Wyobrażasz sobie minę Matteo, gdyby dowiedział się, że chodzisz z jego bratem? Zesrałby się chyba!

Lola wybuchnęła głośnym śmiechem, podczas gdy ja nadal stałam w tym samym miejscu i obserwowałam widoki zza szyby. Nasz dom był całkiem spory. Przez wielu ludzi nazywany rezydencją. Ogromne podwórko, na którym rosła cała masa kwiatków, o które moja mama dbała czasami bardziej niż o mnie, naprawdę przykuwało wzrok. Nie robiło jednak takiego wrażenia jak brama. Pokaźna rezydencja otoczona wielkim murowanym płotem.

Czułam się trochę jak Roszpunka. Tyle że laska była blondynką. Ale jebać to, w moich wyobrażeniach będzie miała czarne włosy.

– On mnie tylko odwiózł, a ty już wyobrażasz sobie nie wiadomo co – westchnęłam.

– A ten tekst o sukience? To musiało coś znaczyć!

Ta. Chuja znaczyło.

– Lola, ogarnij się – jęknęłam. Miałam już dość tej rozmowy. – Popadasz w jakąś cholerną histerię i jeśli dalej będziesz tak pierdolić, to zwyczajnie się rozłączę – zagroziłam. – I wcale nie żartuję.

Odwróciłam się na pięcie i skierowałam do kuchni, która – tak się składało – znajdowała się na drugim końcu tego cholernego domu. Czasami naprawdę nienawidziłam swojego życia. W sensie było zajebiste, fakt, ale bywały momenty, że stawało się chujowe pod niektórymi względami. A jednym z nich była kuchnia. Chociaż może to wina rozmieszczenia mojego pokoju? Ale co poradzić? Przecież i tak nic z tym nie zrobię, prawda?

– Dobra, spokojnie, nie dramatyzuj tak – powiedziała, a następnie po drugiej stronie zapadła chwilowa cisza. Westchnęłam, dobrze wiedząc, co zaraz usłyszę. – Ale musisz przyznać, że ciało to ma…

Nie dokończyła, bo się rozłączyłam.

Wybacz, Lola.

Michael Holden był zaledwie rok starszy. Został mu ostatni rok nauki w naszym liceum i musiałam przyznać, że jak na razie dobrze wykorzystywał czas w tej szkole. Każdy go znał i tak samo każdy chciał być w jego gronie znajomych. Wszystkie dziewczyny do niego wzdychały (no prawie wszystkie, bo ja nigdy nie zniżyłabym się do takiego poziomu), a on je wszystkie odtrącał. Bracia Holden należeli do elity tej szkoły. Obaj mieli własne ekipy przyjaciół, a w stołówce siadali oddzielnie, co było trochę dziwne, bo przecież byli rodzeństwem. Mimo więzów krwi nigdy nie rozmawiali, gdy nie musieli, a przynajmniej nie w szkole. A kiedy już zaczynali, to zwykle kończyli bardzo szybko, głównie przez Michaela, który nie chciał wdawać się w kłótnie. Z nich dwóch to właśnie starszy Holden był tym rozsądniejszym. Wiedział, że nie może pozwolić sobie na publiczną wymianę zdań, która nie przyniosłaby niczego dobrego i skończyłaby się interwencją nauczycieli. Równocześnie Matteo zwykle nie patrzył na to, co ktoś sobie pomyśli, i zwyczajnie mówił to, co przychodziło mu do głowy.

Byli swoimi przeciwieństwami i każdy to widział.

Zeszłam ze schodów i w końcu zobaczyłam kuchnię. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy otworzyłam lodówkę, a moim oczom ukazało się jedzenie. Uwielbiałam jeść. Oddałabym życie za różnego rodzaju żarcie, a już szczególnie za tajskie. Nie miałam cholernego pojęcia, co oni wsadzali do tych wszystkich dań, ale sprzedałabym własną nerkę, żeby móc jeść to do końca życia. Moja komórka zawibrowała, więc na sekundę przeniosłam wzrok na ekran. W pierwszej kolejności spodziewałam się zobaczyć tam numer Loli i jakie było moje zdziwienie, gdy moim oczom ukazał się numer Matteo. Swoją drogą, powinnam usunąć go z listy kontaktów. Bez chwili zawahania odrzuciłam połączenie, a potem wyciszyłam powiadomienia. Znowu skupiłam się na zawartości lodówki i zaczęłam wyciągać z niej pojedynczo produkty potrzebne do zrobienia zwykłej kanapki.

Kilka minut później zajadałam się tymi pysznościami i oglądałam odcinek Breaking Bad. Przysięgam, że ten serial był jednym z lepszych, jakie kiedykolwiek miałam szansę obejrzeć. Był po prostu zajebisty.

Ciekawe, czy mój nauczyciel chemii też byłby skłonny ze mną gotować?

W pewnym momencie usłyszałam dźwięk świadczący o tym, że ktoś dzwonił domofonem, który znajdował się przed bramą. Była niedziela, godzina dwudziesta druga trzydzieści. Kto normalny miałby do mnie przychodzić o takiej porze? Westchnęłam, ignorując irytujące piszczenie. Nie byłam jeszcze na tyle jebnięta, żeby rozmawiać z kimś, kto dobijał się do posiadłości moich rodziców w środku nocy, no szanujmy się. Oglądałam horrory i wiedziałam, jak to się kończyło, a ja byłam zbyt piękna, by umierać w tak młodym wieku. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy dźwięk ustał. Nie trwało to długo, bo chwilę później znowu go usłyszałam.

A może jednak byłam?

Odstawiłam talerz z kanapkami na stolik, a chwilę później kliknęłam przycisk, który łączył mnie z kimś, kto stał kilkanaście metrów dalej, za bramą.

– Tak, słucham?

– Nessa, porozmawiajmy – usłyszałam ten kurewsko irytujący głos swojego eks.

W sumie to mogłam się spodziewać, że w końcu tu przyjdzie. Cały dzień ignorowałam jego głupie telefony, więc w końcu zjawił się tutaj osobiście. Idiota.

– Chyba nie mamy o czym, nie sądzisz?

– Sądzę, że mamy – oznajmił natychmiast. – Jest mi naprawdę przy…

Nie dokończył, bo się rozłączyłam. Miałam go naprawdę dość. A do tego przerwał mi oglądanie ulubionego serialu, przez co nienawidziłam go jeszcze bardziej. Już miałam wrócić na niesamowicie wygodną kanapę, gdy znowu usłyszałam to cholernie irytujące brzęczenie.

– Wkurwiasz mnie, wiesz? – powiedziałam od razu, gdy odebrałam.

– Daj mi wszystko wyjaśnić – kontynuował swoje gadanie. – To było nieporozumienie, naprawdę.

– Nieporozumienie? – prychnęłam. To była chyba najgłupsza wymówka na zdradę, jaką kiedykolwiek usłyszałam. – Czy ty siebie, kurwa, słyszysz? Nieporozumienie to może być wtedy, gdy babka w sklepie nie wyda ci tyle kasy, ile trzeba, a nie pierdolona zdrada!

I znowu się rozłączyłam. Tym razem miałam nadzieję, że już po raz ostatni.

Ale nadzieja chyba leciała ze mną w chuja.

– Wypierdalaj – powiedziałam od razu po odebraniu.

– Ness…

– I mnie tak, kurwa, nie nazywaj! – krzyknęłam. – Jesteś szmaciarzem, wiesz? Nadajesz się tylko do burdelu, więc tam idź.

– Jezu, Queen, nie przesadzaj – rzucił lekko podniesionym głosem. Ta wymiana zdań chyba zaczynała go powoli denerwować. – Zachowujesz się jak dziecko. Porozmawiajmy, proszę.

Przez chwilę się nie odzywałam, analizując wszystko, co mogłabym mu powiedzieć, gdybyśmy spotkali się w cztery oczy. Może to wcale nie był taki zły pomysł? Mogłabym mu na przykład powiedzieć, jak wielkim jest chujem. A gdybym patrzyła mu w oczy, mówiąc to, wtedy chyba byłoby śmieszniej. Ostatecznie jednak stwierdziłam, że mi się nie chce, więc powiedziałam jedyny tekst, który przyszedł mi wtedy do głowy i był całkiem odpowiedni, zważając na okoliczności.

– Jeśli jeszcze raz tu przyjdziesz, to zadzwonię na psy – odparłam i już miałam się rozłączyć, ale wtedy dotarło do mnie coś bardzo ważnego: nie powinno się kończyć rozmowy takim tekstem, bo to niekulturalne. I właśnie dlatego, tak jak przystało na córkę dzianych starych, po chwili dodałam: – Wypierdalaj.

I dopiero wtedy się rozłączyłam.

Nessa Queen – jak zawsze pełna kulturka.

Rozdział 2

Wyglądało na to, że moje groźby o policji w jakiś magiczny sposób zadziałały, bo przez cały poniedziałek Matteo się do mnie nie odezwał. A przynajmniej na razie. Przez pierwsze godziny spędzone w szkole wyczuwałam na sobie jego spojrzenie. Nie byłam głupia. Doskonale wiedziałam, że chłopak tylko czekał na idealny moment, żeby do mnie podejść i porozmawiać. Oczywiście to się nie wydarzy. Zakończyłam z nim wszystko, co kiedyś rozpoczęłam. Możliwe, że było to trochę dziwne, bo przecież minęło dopiero kilka dni, które w zupełności wystarczyły. Odzwyczaiłam się od niego szybciej, niż przypuszczałam. I szczerze? Było mi z tym dobrze. Nawet bardzo. Było to moim przekleństwem i równocześnie zbawieniem.

„Zakochiwałam się” w każdym chłopaku, który zwrócił na mnie uwagę. Nieważne, czy był brunetem, blondynem, czy był nerdem, czy sportowcem. Wystarczył zaledwie jeden uśmiech i dłuższe spojrzenie w oczy, żebym przepadła na następne dni. Mój mózg nie rozumiał, że to nic szczególnego i nie powinnam była tak na to wszystko reagować. Próbowałam nad tym panować, ale mi nie wychodziło. Zawsze kończyłam w związku bądź z obsesją, która mijała równie szybko, co się pojawiła.

Tak samo było z Matteo.

Zainteresował się mną i to wystarczyło, żebym przepadła. A jego zdrada była wystarczająca, żebym wyszła z bańki, w której żyłam. Prawdziwy świat oblał mnie wodą, dzięki czemu przejrzałam na oczy. Matteo Holden wcale nie był tak idealny, jak go sobie na początku wyobrażałam. Miał wady. Jak każdy zresztą.

– Ness! – usłyszałam krzyk przyjaciółki.

Z książkami w ręce odwróciłam się do tyłu i napotkałam jej radosny wzrok, co było dla mnie zaskoczeniem. Przecież byłyśmy w szkole, a to było niczym więzienie. Nie powinna się tak cieszyć.

– Co tam? – zapytałam, gdy tylko znalazła się obok mnie. Razem zaczęłyśmy kierować się w stronę stołówki. Przez te kilka godzin zdążyłam zgłodnieć.

– Mam dla ciebie świetną propozycję – zaczęła podekscytowana, a ja już wiedziałam, że to będzie coś okropnego. Lola zwykle miała koszmarne pomysły. Chociaż czasami zdarzały się te mądre. Ale były one rzadkością. Naprawdę rzadkością.

– Co znowu?

– Ja plus ty równa się zakupy. Dzisiaj. O osiemnastej – oznajmiła.

– Lola, skarbie. Chyba musisz zapisać się na korepetycje z matematyki, bo nie umiesz najprostszych obliczeń.

Każdy, kto znał mnie choć trochę dłużej, wiedział, że ja i zakupy to totalne przeciwieństwa. Nie wiedziałam, co musiałoby się wydarzyć, żebym z własnej woli wybrała się do miejsca, gdzie ludzie dobrowolnie wydawali swoje pieniądze. Nie to, że byłam skąpa i wolałam oszczędzać, bo tak nie było, ale ja po prostu nienawidziłam chodzić po sklepach i wybierać ubrań. To pieprzona katorga.

– No proszę… Thea nie chce ze mną iść.

Nie no, zajebiście. Nie dość, że chciała, żebym szła z nią na zakupy, to dodatkowo byłam tą drugą opcją. Po prostu wspaniale! Niech sama sobie idzie, bo Nessa Queen nie jest pieprzonym starym telefonem, który się uruchamia, gdy nowy przestaje działać.

– To masz problem. – Wzruszyłam ramionami i ruszyłam dalej w stronę stołówki.

– Oho – powiedziała nagle. Zaskoczenie w jej głosie sprawiło, że niemal od razu odwróciłam się ponownie. I wtedy go zobaczyłam. Matteo szybkim krokiem zmierzał w moją stronę. Ja pierdolę. Jeszcze jego mi tutaj brakowało.– Chyba obie mamy problem, skarbie.

– Problem to on będzie miał, jeśli odezwie się do mnie jeszcze raz – prychnęłam, a następnie wzięłam pod ramię blondynkę, całkowicie ignorując fakt, że przecież miałam udawać obrażoną za to, że jako pierwsza nie dostałam propozycji zakupów. Prawdopodobnie i tak bym odmówiła, ale chodziło tu o zasadę.

Jebana niepisana zasada, którą ona złamała.

– Nessa – usłyszałam jego irytujący głos tuż za plecami. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele. Jak to możliwe, że kiedyś uważałam ten głos za niewyobrażalnie przyjemny do słuchania? Przecież on brzmiał jak pierdolony odkurzacz! – Możemy…

Nie dokończył, bo w tym samym momencie odezwałam się ja, po raz kolejny popisując się swoim jakże wyszukanym słownictwem.

– Spierdalaj, Matteo – rzuciłam, a następnie, zanim odeszłam, pokazałam mu środkowy palec.

Była to jedna z bardziej dziecinnych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłam. W końcu dorośli i odpowiedzialni ludzie rozwiązywali problemy cywilizowaną rozmową, a nie kłótnią.

Całe szczęście nie byłam dorosła. A już szczególnie odpowiedzialna.

– Myślisz, że w końcu odpuści? – zapytała Lola.

Matteo był tym typem człowieka, który nie znał słowa „nie”. Miał dzianych starych i dosłownie zawsze dostawał to, czego chciał. Nie mówię, że chciał taki być, ale zwyczajnie tak został wychowany. Z tego więc wniosek nasuwał się jeden.

To nie jego wina, że był taki spierdolony.

– Myślę, że nie.

Znałam go wystarczająco długo, by wiedzieć, że będzie drążył temat do momentu, aż wyjdę za mąż. Właśnie taki był Matteo Holden. Rozpieszczony bachor, który chce mieć wszystko i nie jest przyzwyczajony do odmowy. Ale na całe szczęście ja go do niej przyzwyczaję.

W końcu weszłyśmy do jedynego pomieszczenia w szkole, gdzie większość uczniów spotykała się w jednym miejscu – stołówka szkolna. Właśnie tu podział na grupy był najbardziej zauważalny. W samym centrum znajdował się stolik słynnej elity. Chyba w każdej szkole były takie osoby, które popularność zyskały z powodu wyglądu czy pieniędzy. U nas miały one jedno i drugie. Michael Holden należał do najpopularniejszej grupki w tej szkole. On i jego przyjaciele: Nate, Will, Xander i Aiden. Pieprzona elita. Teoretycznie nic do nich nie miałam, bo w sumie nigdy nie było okazji, by z nimi porozmawiać.

Mimo że nie znałam Michaela, to i tak go nie lubiłam. Tak po prostu było. Coś mi w gościu zwyczajnie nie pasowało. To trochę dziwne, ale każdy z nas ma jakąś taką swoją aurę. Niektórzy wręcz przyciągają do siebie ludzi. Nie tyle zachowaniem, ile sposobem bycia. Inni z kolei odstraszają na kilometr. Michael zaliczał się do tej drugiej grupy. I właśnie dlatego unikałam go jak ognia.

Kilka minut później razem z Lolą zajmowałyśmy miejsce przy naszym ulubionym stoliku, który znajdował się po drugiej stronie całej sali, z dala od miejsca, gdzie siedział Matteo. Przypadek? Oczywiście, że nie. Po prostu nie chciałam zwymiotować jedzenia, które bym zjadła, tylko dlatego, że gdzieś na horyzoncie jego brzydka i zdradziecka twarz zakłułaby mnie w oczy.

– Czy tylko mi się wydaje, czy zamieniamy się w te samotne dziewczyny, których nikt nie lubi? – zapytała z przerażeniem moja przyjaciółka.

Przewróciłam oczami, a następnie zaczęłam mieszać sos do swojej sałatki.

– Jeśli chcesz, możesz iść do dziewczyn. – Wzruszyłam ramionami. Tak naprawdę nie potrzebowałam jej towarzystwa. Równie dobrze sama mogłam zjeść lunch. Przecież miałam już siedemnaście lat. Nie bałam się Matteo i jego natarczywości. Umiałam radzić sobie z facetami.

Co nie zmieniało tego, że jako pierwsza z całej tej szkoły dałam mu kosza, co skutkowało tym, że zaczął za mną biegać jak piesek. Satysfakcja byłaby nie do opisania, gdyby nie fakt, że cholernie mnie to irytowało.

– Ale tam siedzi Matteo – oznajmiła. – Nie będę przebywała z nim w tak małej przestrzeni.

– Ja też nie.

– No to chuj – westchnęła. – Jesteśmy skazane na samotność.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Lola była tym typem dziewczyny, która uwielbiała być otoczona ludźmi. Samotny tryb życia do niej nie pasował w odróżnieniu ode mnie. Nie przeszkadzało mi, gdy byłam sama. Kiedyś może i tak, ale wiele miesięcy temu naprawdę polubiłam spędzać ze sobą czas. Odkryłam, że moje towarzystwo było znacznie przyjemniejsze niż towarzystwo przyjaciół, którzy tylko udawali, że mnie lubią, bo spotykałam się z osobą, która była popularna.

– Mamy siebie, co nie? – Uśmiechnęłam się, biorąc do ust kawałek jedzenia.

– I nikogo więcej nie potrzebuję.

Wiedziałam, że kłamała, ale nie zamierzałam ciągnąć tematu. Nie trzymałam jej tutaj siłą. Jeśli tylko by chciała, to mogłaby usiąść z tą swoją Theą czy inną koleżanką. Równocześnie wiedziałam, że tego nie zrobi.

– Nessa… – zaczęła powoli Lola, po kilku chwilach ciszy. Już wtedy zaczynałam domyślać się, o co mogło jej chodzić.

– Co tam? – Podniosłam na nią wzrok, przeżuwając sałatę. To było chore, że kilka warzyw i dobry sos mogły smakować tak dobrze. Niebo w gębie.

– Skoro nie masz już chłopaka…

I już wiedziałam, do czego dążyła.

– Nie – wtrąciłam natychmiast.

– Nawet nie wiesz, o co chciałam zapytać – oburzyła się blondynka.

Westchnęłam i posłałam jej znaczące spojrzenie. Obie wiedziałyśmy, co chciała powiedzieć.

– Nie umówię się z twoim bratem, Lola – oznajmiłam. – I skończ ciągnąć ten temat.

– No ale dlaczego? – Dziewczyna widocznie posmutniała, ale ja mimo to pozostałam twarda.

– Nie wiem, kurwa. Bo ma szesnaście lat? – prychnęłam.

Odkąd pamiętam, Lola miała jeden cel w swoim życiu. Chciała, żebyśmy były rodziną, i zamierzała to osiągnąć w bardzo prosty sposób. A przynajmniej prosty dla niej. Moja najlepsza przyjaciółka bowiem z całych sił próbowała spiknąć mnie ze swoim szesnastoletnim bratem – Justinem. A gdy dowiedziała się, że młody Stevens się we mnie podkochiwał, to stała się jeszcze bardziej zdeterminowana, by to osiągnąć.

– Wiek to tylko liczba – oznajmiła poważnie. – Za kilkanaście lat nie będzie między wami żadnej różnicy.

– Skończ, Lola – powiedziałam poważnie. – To już chora obsesja. Poza tym prędzej wrócę do Matteo, niż będę z twoim irytującym bratem nerdem – skłamałam.

Tak naprawdę wolałam już być z tym kujonem Justinem, niż tak bardzo się ośmieszyć i wrócić do faceta, który mnie zdradził.

– Justin nie jest nerdem – oburzyła się.

Czasami to, jak broniła brata, wydawało się dla mnie czymś niesamowitym. Mieli ze sobą jakąś dziwną więź, przez którą byli skłonni zrobić dla siebie wszystko. Wyglądała inaczej niż w większości seriali, które oglądałam. W tym przypadku rodzina była najważniejsza i chyba nawet nigdy nie widziałam, żeby się kłócili. Ostro pojebane.

– Próbujesz oszukać siebie czy mnie? – Zaśmiałam się. – On gra w Fortnite, Lola. To już samo mówi za siebie.

– Ja też gram – odparła niemal natychmiast. – Czasami – dodała po chwili.

– To co innego.

Miałam już dość tego tematu. Wolałam spokojnie zjeść sałatkę i przeżyć jakoś resztę tego dnia. Szczególnie że na wieczór zaplanowałam sobie maraton Zmierzchu.

Odkręciłam butelkę wody i wzięłam łyk. W sumie zrobiłam to bardziej po to, żeby nie musieć nic mówić do przyjaciółki. Znałam ją i wiedziałam, że byłaby skłonna gadać o tym, jak cudownie moje życie mogłoby się zmienić, gdybym tylko zechciała być w związku z Justinem.

– Lepiej się nie odwracaj – odezwała się nagle Lola.

Czy ja naprawdę prosiłam o tak wiele? Chciałam zjeść ten pieprzony lunch i iść na lekcje.

– Nie zamierzam. – Chwilę później naprzeciwko mnie usiadł Matteo, razem ze swoim jedzeniem, a następnie posłał mi delikatny uśmiech i jak gdyby nigdy nic zaczął, kurwa, jeść. Tak jakby wszystko było po staremu. Problem w tym, że nie było. – Co ty odpierdalasz?

O mało co nie wybuchnęłam śmiechem na ten widok.

– Jem – odparł.

Zmarszczyłam brwi, spoglądając na przyjaciółkę, która prawie dusiła się przez powstrzymywany śmiech. Zdrajczyni. Powinna mnie teraz ratować.

– Nie możesz gdzieś indziej? – prychnęłam. – Posłuchaj, zaczynasz mnie irytować. Zerwaliśmy, do cholery. Mam ci to przeliterować, żebyś zrozumiał?

– Nie zgadzam się – powiedział nagle, odkładając sztućce. Teraz całą swoją uwagę skupił na mnie.

– To chyba nie zależy od ciebie. – Odchyliłam się delikatnie do tyłu i założyłam ręce na piersi. – Nie jesteśmy już razem, więc spierdalaj.

– Nie widzę nigdzie twojego nowego chłopaka, więc myślę, że jednak jesteśmy.

Właśnie w tym momencie zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tym, gdzie był Matteo, gdy rozdawali mózgi. Prawdopodobnie w kolejce po głupotę. Przysięgam, że jeszcze nigdy nie spotkałam tak pojebanej osoby. Jemu dosłownie brakowało komórek, które były odpowiedzialne za łączenie kropek! Pierdolonej piątej klepki!

– To, że go nie widzisz, nie znaczy, że go nie ma – odezwała się nagle moja przyjaciółka.

Wytrzeszczyłam oczy i natychmiast odwróciłam się w jej stronę.

Co ona, do cholery, wygadywała?!

– Co ty… – Chciałam dokończyć niecenzuralnym słowem, ale w tym samym czasie poczułam ból na łydce. Jebana mnie uderzyła!

– Co? – zdziwił się brunet. W sumie to nie on jeden. Chłopak natychmiast odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi najbardziej nienawistne spojrzenie, jakie kiedykolwiek miałam okazję widzieć. Mimo to całkowicie je zignorowałam, dalej masując obolałą nogę. Jak to możliwe, że taka drobna dziewczyna miała tyle siły? – Minęły zaledwie trzy dni, a ty już masz nowego? Żartujesz sobie? – Oburzenie w jego głosie było wręcz żenujące.

Kątem oka spojrzałam na Lolę, która posłała mi jedno z tych spojrzeń, przez które wiedziałam, że nie ma odwrotu. Skłamała i teraz byłam zmuszona ciągnąć to do końca, żeby nie wpaść.

W końcu westchnęłam i odparłam:

– Masz z tym jakiś problem?

I właśnie tymi słowami przypieczętowałam swój los.

– Tak! – Chłopak natychmiast się podniósł, przez co teraz patrzył na mnie z góry. Nie wiem, co było dla mnie bardziej satysfakcjonujące: jego złość czy fakt, że uwierzył w tak słabe kłamstwo. – Jak mogłaś tak szybko o nas zapomnieć?

No teraz to się wkurwiłam.

– Jakich, kurwa, „nas”?! – krzyknęłam, gwałtownie podnosząc się na równe nogi, przez co jedzenie prawie spadło na podłogę. Czułam na sobie coraz więcej spojrzeń, ale w tym momencie mi to nie przeszkadzało. Musiałam wyrzucić z siebie to, co tak długo tłumiłam. – Nigdy nie było „nas”, nie rozumiesz?! Zdradziłeś mnie, do cholery, więc jesteś ostatnią osobą na tej pierdolonej planecie, która może mówić mi coś takiego!

Gdy tylko wykrzyczałam te słowa, zdałam sobie sprawę, jak głośno to zrobiłam. Sam Matteo zastygł w bezruchu i wpatrywał się we mnie w szoku. Wzięłam głęboki oddech, po czym złapałam za rękę Lolę, zmuszając ją do wstania. Miałam dość tego miejsca i mojego psychicznego byłego, który nie dawał mi spokoju.

– Nessa… – Znowu ten okropny głos.

– Wypierdalaj! – warknęłam, a następnie zrobiłam coś, czego sama po sobie bym się nie spodziewała. Wzięłam butelkę wody i podeszłam do Matteo tylko po to, by całą jej zawartość wylać prosto na niego. Gdy woda zetknęła się z jego koszulką, która teraz przylepiała się do skóry, brunet natychmiast ode mnie odskoczył.

A ja odwróciłam się na pięcie i razem z Lolą ruszyłyśmy do wyjścia, ignorując dziesiątki par oczu, które teraz się we mnie wpatrywały. Wszystkie ze zdziwieniem bądź przerażeniem.

A jedne z zaciekawieniem.

***

Późnym wieczorem, gdy tylko dotarłam do domu, znowu powitała mnie ta sama pustka. Byłam tylko ja i ściany pustej rezydencji mojej rodziny. Jako dziecko brakowało mi obecności rodziców. Przez swoją pracę bardzo często gdzieś wyjeżdżali. Tata był prawnikiem, który za cel postawił sobie to, by cały świat poznał jego imię. Natomiast mama była reżyserką, przez co często jeździła na plan filmowy. W tym czasie ich jedyna córka zostawała z opiekunką. Po jakimś czasie w końcu przywykłam do tego i w sumie nawet pokochałam taki tryb życia.

Samotność nie była taka przytłaczająca, gdy w końcu odnajdywało się w niej samego siebie.

Mogłabym robić, co tylko chciałam. Urządzić ogromną domówkę. Palić różne rzeczy i wypić całe wino z piwniczki. Ale ja taka nie byłam. Zamiast tego całymi dniami czytałam albo oglądałam filmy. Właśnie tak wyglądało moje życie. I nie zamieniłabym go na żadne inne.

Równo o dwudziestej drugiej trzydzieści sześć usłyszałam dzwonek do drzwi. Chociaż może mi się przesłyszało? Przecież wyraźnie pamiętałam, że zamykałam bramę. Nie było nawet takiej możliwości, żeby ktoś mógł przez nią przejść, i w dodatku tylko po to, by zadzwonić pieprzonym dzwonkiem do drzwi. Chociaż ostatnio miałam jakieś problemy ze słuchem i obstawiałam, że to przez swojego byłego chłopaka, który uprzykrzał mi życie, zmuszając do słuchania swojego pierdolenia. I właśnie dlatego zignorowałam dźwięk i znowu skierowałam spojrzenie na ekran wielkiego telewizora. Salon był najlepszą częścią tego domu.

Wepchnęłam do ust kolejną garść popcornu, czekając, aż Bella w końcu zauważy Edwarda, który już za chwilę będzie wchodził do stołówki.

Znałam ten scenariusz na pamięć.

Bella już miała zapytać Jessicę o to, kim oni są, ale w tym samym momencie dzwonek znowu dał o sobie znać. Ktoś ewidentnie stał na moim tarasie i dobijał się do mojego domu. Jeśli to seryjny morderca, to trochę chujowo, bo serio chciałam po raz kolejny obejrzeć ten jakże wybitny film. Może gdybym go poprosiła, to przeniósłby plan morderstwa na następną godzinę? Albo kto wie, może obejrzałby ze mną całą serię? Przez takiego zabójcę to mogłabym zostać zamordowana.

W końcu westchnęłam, a następnie zatrzymałam film i ruszyłam w stronę wejścia. I właśnie wtedy przypomniałam sobie, że dawno temu Matteo dostał klucze do mojego domu od rodziców, którzy bali się zostawić mnie tutaj samą. Teraz to wszystko nabierało sensu. Ten idiota znowu mnie nachodził.

Wkurwiona już otwierałam drzwi, by powiedzieć mu, co myślałam o jego krzywej mordzie, i w tamtym momencie zatkało mnie jebane kakao. Pieprzony Michael Holden, starszy brat mojego psychicznego eks i najprzystojniejszy chłopak w całej szkole, stał na moim tarasie. Po prostu, kurwa, stał.

Był to chyba czwarty raz w życiu, kiedy znajdowałam się jakiś metr od niego. Jeszcze trochę i pomyślę, że ma obsesję na moim punkcie.

– Co tu robisz? – zapytałam, marszcząc brwi. – Jeśli jest z tobą Matteo, to dzwonię na psy.

Kącik jego ust nieznacznie się uniósł.

– Spokojnie, jestem sam – zapewnił.

– Jak tu wlazłeś? Brama była zamknięta – stwierdziłam. Matteo miał klucze, ale wątpię, że po tej całej akcji dobrowolnie by mi je oddał, a już szczególnie nie oddałby ich swojemu bratu.

– Zabrałem mu klucze, żeby nie nachodził cię jeszcze częściej – powiedział, w tym samym czasie wyciągając je z kieszeni.

Wystawiłam dłoń, na którą chłopak powoli opuścił moją własność. Czy to właśnie po to tutaj przyszedł? A nawet jeśli chciał mi je oddać, to… dlaczego? Przecież nigdy nie rozmawialiśmy. Czasami nawet się zastanawiałam, czy on wiedział w ogóle o moim istnieniu. Więc dlaczego?

– Dziękuję, ale nie musiałeś ich tutaj przynosić. Mogłeś mi je dać po prostu w szkole i też byłoby spoko. – Wzruszyłam ramionami.

Ta rozmowa robiła się trochę drętwa i najchętniej bym ją zakończyła. Uśmiechnęłam się nieznacznie. Byłam już gotowa zamknąć drzwi i nawet powoli je przechyliłam, ale w tym samym czasie chłopak złapał za nie i przytrzymał. Zdziwiłam się na ten ruch.

Kurwa, a może on jest seryjnym mordercą?

– Czego chcesz? Jestem trochę zajęta – rzuciłam oschłym tonem. Tak naprawdę nie wiedziałam, jakie miał zamiary względem mnie. Może to był jakiś dziwny spisek, który uknuł Matteo? Pewności co do tego nie miałam.

– Porozmawiać.

– Porozmawiać? – powtórzyłam.

– Tak. Daj mi pięć minut i sobie pójdę.

Nie wiem, co było bardziej pojebane. To, że pierdolony Michael Holden stał sobie na moim tarasie w środku nocy, czy fakt, że chciał gadać.

Chociaż wydaje mi się, że żadna z tych rzeczy nie była dziwniejsza od mojej reakcji.

Bo oto ja, Nessa Queen, wpuściłam do domu typa, z którym rozmawiałam raz w życiu.