Catch me - Aleksandra Rudaś - ebook + audiobook

Catch me ebook i audiobook

Rudaś Aleksandra

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Kontynuacja historii bohaterów powieści Heal Me.

 

Po czterech latach spędzonych w więzieniu Luke wychodzi na wolność. Chłopak próbuje sobie wszystko na nowo poukładać, chociaż nie jest to łatwe, ponieważ ktoś bardzo nie chce, żeby zapomniał o przeszłości. Nieznany nadawca wysyła mu listy z pogróżkami.

 

Tymczasem Naomi żyje własnym życiem. Studiuje i jest w szczęśliwym związku. Jednak przeszłość wraca też do niej, kiedy w miasteczku dochodzi do kolejnego zabójstwa, dokładnie w tym samym czasie, gdy Luke wychodzi z więzienia. 

 

Na tym jednak jeszcze nie koniec. Dziewczyna w dniu swoich urodzin dostaje makabryczną przesyłkę. Postanawia więc połączyć siły z Lukiem i jego paczką, aby znaleźć mordercę. 

 

Czy ta dwójka znowu zbliży się do siebie? Czy wydarzyło się między nimi już tak wiele, że nigdy nie będzie to możliwe?

 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.              Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 492

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 12 godz. 47 min

Lektor: Paulina Sobiś
Oceny
4,6 (49 ocen)
35
8
6
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Katemrowczynsky

Całkiem niezła

Tak jak w pierwszej części trochę się męczyłam. Pod koniec czytałam tylko dialogi i czułam jakbym nie mogła dotrwać do końca. Zakończenie uratowało wszystko i zaciekawiło bardziej niż cała książka.
10
zocha_samocha0930

Nie oderwiesz się od lektury

dużo intryg, super się czytało
00
Patkahi

Dobrze spędzony czas

potrzebuje kolejnego tomu na już…
00
jkozaryn28

Nie oderwiesz się od lektury

O wow
00
boberekgosiaczek

Dobrze spędzony czas

Naprawdę mnie wciągnęła ta historia i nie spodziewałam się takiego zakończenia kolejnej części czekam na dalszy ciąg wydarzeń
00

Popularność




Copyright © for the text by Aleksandra Rudaś

Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2024

All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone

Redakcja: Anna Strączyńska

Korekta: Katarzyna Dziedzicka, Anna Miotke, Monika Fabiszak

Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek

ISBN 978-83-8362-675-8 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2024

Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek

Trigger warning

Książka zawiera fragmenty, które mogą być nieodpowiednie dla niektórych czytelników. Porusza trudne tematy, dlatego czytanie jej zaleca się czytelnikom dojrzałym emocjonalnie.

Zachowania bohaterów zostały stworzone na potrzeby książki. Nie utożsamiam się z ich opiniami i słowami. Bohaterowie są osobami, które w przeszłości wiele przeszły, a przedstawione tu zachowania są wykreowane jako skutek tych przeżyć.

Wraz z rozwojem wydarzeń ich poczynania staną się jaśniejsze.

Nie popieram zachowań, które opisuję w fikcji literackiej. Proszę, nie powtarzajcie ich w życiu realnym.

Występujące motywy:

zabójstwo

stalker

narkotyki

Prolog

1.12.2021

Luke

Gdyby ktoś zapytał, czego najbardziej żałuję, najpewniej powiedziałbym, że jest to liceum. Nie chodziło tylko o sprawę zabójstwa Taylora, ale o to, jakim człowiekiem byłem w tamtym czasie. Ciągle nosiłem maskę, która nie pozwalała nikomu wkroczyć do mojego świata. Otoczyłem się tajemnicami – stały się karą za ciąg przyczynowo-skutkowy, na który zapracowałem. Sam byłem sobie winien. Uważałem, że pan i władca, Luke White, nigdy nie zostanie złapany. Często usprawiedliwiałem swoje zachowania chęcią uratowania bliskich. Dopiero teraz widziałem, jak się myliłem. Odrzuciłem szansę na spokojne życie, prosząc o karę, która doszczętnie mnie zniszczyła. Czy było nią więzienie? Cierniem, który codziennie wbijał mi się w serce, była samotność. Tak określiłbym ostatnie lata. Wpadłem w sidła osamotnienia, które ściskały moje serce. Nie pomogła maska. Nie działały kłódki, które lata temu założyłem na własne istnienie.

Jestem Luke White i nie jestem panem swojego życia. Nigdy nim nie byłem.

– Cześć, młody, dzisiaj wielki dzień.

Uniosłem głowę i zerknąłem na Victora, który wszedł do naszej celi. Uśmiechnął się wrednie w stronę strażnika, który uwolnił go z kajdanek, i powiedział ironiczne „dziękuję”. Pokiwałem głową, a potem wróciłem do pakowania rzeczy do pudła.

– Czy ja wiem? Życie tam wydaje się takie… abstrakcyjne – oznajmiłem, obserwując, jak mężczyzna wyjmuje z tajnej skrytki papierosa i odpala go od zapalniczki, którą od dawna ukrywał przed strażnikami.

Po tym, jak jakiś idiota podpalił swoją pościel, palenie zostało tu surowo zakazane. Oczywiście nikt nie trzymał się zasad.

– Ile razy powtarzałem, żebyś nie wyrażał się w moją stronę takim słownictwem? – rzucił oskarżycielsko, zaszczycając mnie krótkim spojrzeniem.

W głosie mężczyzny wyczuwałem porcję sarkazmu. Podczas pierwszego roku pobytu w więzieniu bałem się Victora, ale z czasem zdałem sobie sprawę, że po prostu nie mogę przeholować. Nadszedł moment, że stał się moim przewodnikiem. Właśnie dzięki niemu przetrwałem piekło, które sam sobie zgotowałem.

– Pamiętaj przynosić mi fajki – przypomniał.

– Pamiętam. Chodzi o to, że nie mam pojęcia, jak mnie przyjmą. – Poprawiłem opadające na czoło włosy. Wiedziałem, że już nigdy się tu nie pojawię, jednak przytaknięcie wydawało się najlepszą opcją.

Niemal cztery lata minęły tak szybko, że nie wiedziałem, kiedy to nastąpiło. Pierwszego dnia modliłem się, by to był już koniec. Teraz nie czułem się gotowy. Bałem się ludzi stojących po drugiej stronie. Od pierwszego dnia pobytu za kratkami wiedziałem, że w momencie trafienia tutaj straciłem sporą część znajomych.

Najbardziej bolała całkowita strata rodziców. Nie przychodzili nawet w moje urodziny. Zupełnie przestali mnie odwiedzać. Oznajmili tylko, że zostawiają mi pieniądze, które powinny wystarczyć na dwa lata po wyjściu. Dalej miałem radzić sobie sam. Brak bliskich i zszargana opinia sprawiały, że nie miałem pojęcia, po co w ogóle mam stąd wychodzić. Życie wydawało się grą, którą miałem przejść na najwyższym poziomie trudności – nie do pokonania.

– Miej ich w dupie. Chuj cię obchodzą inni. To nie ich zasrany interes, kim jesteś i skąd pochodzisz.

Życiowe rady Victora były budujące. Pomijając fakt, że siedział za zabójstwo żony. Zarzekał się, że go wrobiono, a tej kobiety nie kochał od dnia, w którym został zmuszony ją poślubić. Przydzielanie ludzi do cel było dziwne.

– Zdaję sobie sprawę…

– Kurwa, nie bądź baba, bo zaraz ci przypierdolę. – Wypuścił dym papierosowy z ust.

Był to naturalny sposób porozumiewania się Victora, mimo wszystko po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz. Kilka dni temu człowiek mający z nim do czynienia trafił do więziennego szpitala.

– Co tak patrzysz? Mam nauczyć cię zasad, które już dawno powinieneś rozumieć?

Nie odezwałem się, wykłócanie się z towarzyszem z celi nie miało sensu.

Wkładałem rzeczy do pudła i obserwowałem ukradkiem to, co robił mężczyzna. Miał wyjść za jakieś dziesięć lat, choć nie powinien nigdy. Miał dobrego prawnika. Tak samo jak ja. Dzięki temu nie trafiłem tu na dziesięć lat, jak wskazywał akt oskarżenia. Ława przysięgłych okazała litość i uznała, że cztery stanowczo wystarczą.

Tak, siedziałem tu prawie cztery lata. Odsiadka zaczęła się szóstego czerwca dwa tysiące osiemnastego roku. W związku z dobrym sprawowaniem odpuszczono mi ostatnie sześć miesięcy kary.

W końcu mogłem wyjść.

– Pamiętaj też o whisky – rzucił surowo mężczyzna.

Kiwnąłem głową, dając mu znać, że pamiętam umowę.

Spojrzałem w bok i sięgnąłem w stronę półki. Zacisnąłem palce na kartce, którą najchętniej wyrzuciłbym ze swojego życia. Codziennie chciałem porwać ją na kawałki i udawać, że nic takiego nie miało miejsca. Dostałem ten list jakiś tydzień temu, jakby osoba, która go wysłała, doskonale zdawała sobie sprawę, że niedługo wychodzę.

Ten pieprzony kawałek papieru nie dawał mi żyć. Upewnił mnie w tym, że nic już nie będzie takie jak kiedyś.

Błędy młodości będą ciągnąć się za tobą do końca. Pamiętaj o naszej umowie. To nie był koniec. Za błędy młodości zapłacicie krwią.

ROZDZIAŁ 1

Naomi

Życie potrafi zaskakiwać. Bywa, że błahostka okazuje się ważniejsza niż coś, co znamy. Sytuacja może się odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni w najmniej spodziewanym momencie. Plany, tak bardzo odległe od spełnienia, łatwo mogą się ziścić. Najsłabszy uczeń ma szansę zostać lekarzem, a ten najpilniejszy wylądować na ulicy. Wszystko zależy od tego, jakie kroki postawimy. Efekt motyla prześladuje nas od początku naszych dni. Chyba każdy zna kultowe produkcje o podróżach w czasie. Zwykle taka przejażdżka w przeszłość wiąże się z szeregiem konsekwencji oddziałujących na życie bohatera. Nie wiadomo, do czego doprowadzi dana sytuacja ani gdzie wylądujemy za kilka lat. Być może założymy kochającą się rodzinę, będziemy mieli psa, pracę, jednak równie dobrze możemy wylądować w grobie. Robienie planów na kilka lat w przód nie ma sensu, bo nic nie jest pewne. Dlatego musimy się nauczyć żyć spontanicznie i nie zwracać uwagi na słowa, tylko na to, w co wierzymy i kim jesteśmy.

– Moja mała córeczka w końcu przyjechała do domu! – Ojciec stanął w progu, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który uwidocznił zmarszczki mimiczne.

Odwzajemniłam gest, poprawiając torbę na ramieniu. Stresowałam się powrotami. Każdy przyjazd do domu przywoływał obrazy z czasów, gdy nie było tak kolorowo. W mojej głowie wciąż kłębiły się czarne myśli mogące zniszczyć nawet najpiękniejsze dni.

Nie zważając na to głupie uczucie, po prostu podeszłam do ojca i się w niego wtuliłam.

– Już nie taka mała, niedługo kończę studia – oznajmiłam, chcąc podkreślić swoją dorosłość.

Ostatnie lata minęły zaskakująco szybko i zanim się obejrzałam, powoli kończyłam edukację. Za mną były studia undergraduate1, a przede mną jeszcze JD2. Po świętach czekało mnie ostatnie pół roku zajęć, a później znalezienie odpowiedniej praktyki. Dokładniej mówiąc – zajęcie posady w kancelarii ojca i zdobywanie stażu. Na taki układ się zgodziłam, choć na początku było to dla mnie nie do pomyślenia. Nie chciałam korzystać z pomocy ojca, ale teraz wydawało się to dużym ułatwieniem.

Już nie byłam rozwydrzoną Naomi, która obrażała się na cały świat. Pomimo lęków chciałam dać szansę tym, którzy na to zasługiwali.

– Dla mnie zawsze będziesz mała. Jak tam zajęcia?

Wzięłam głęboki wdech. Nie byłam fanką uczenia się, choć kiedyś naprawdę to lubiłam. Edukacja na uczelni wyższej wyglądała zupełnie inaczej niż w liceum. Wszystko trzeba było robić samodzielnie, a konsultacje z prowadzącymi odbywały się w określonych godzinach. Tylko podczas nich można było rozwiać wątpliwości pojawiające się w trakcie przyswajania wiedzy. Nie było wielu terminów poprawkowych, a rachunki za semestry i wynajem mieszkania niezmiernie bolały. Stypendium wystarczało jedynie na pokrycie czesnego. Oczywiście tata mi pomagał, ale nie chciałam zbytnio go obciążać, więc dorabiałam jako niania.

– Ostatni rok daje o sobie znać – rzuciłam, wchodząc do pokoju.

Pobyt w domu był relaksujący. Pewnego rodzaju tęsknota za tym miejscem istniała we mnie od początku studiów. Nigdy nie sądziłam, że będą mi towarzyszyć podobne emocje, jednak wspomnienia wciąż do mnie wracały. Czasem lubiłam wieczorem siadać z kubkiem herbaty w fotelu i przypominać sobie dawne chwile.

– Witaj, kochanie! Jak ja cię dawno nie widziałam – oznajmiła z szerokim uśmiechem Marta, wychodząc z kuchni.

Mimowolnie wróciłam myślami do naszego ostatniego spotkania. Urządziliśmy rodzinnego grilla, na który przyjechała też moja siostra. Nie darzyła Marty wielką sympatią, jednak zdawała sobie sprawę, że musi dać jej szansę. Dlatego wpadała tu na miesiąc w każde wakacje.

– Ciebie również miło widzieć, Marta – odparłam, uśmiechając się nieznacznie.

Nie było mowy, bym nazywała ją mamą, lecz stałyśmy się pewnego rodzaju przyjaciółkami, które mówiły sobie więcej niż obcym ludziom. Nie przypuszczałabym, że do tego dojdzie. Przez jakiś czas odrzucałam od siebie myśl, że ta kobieta może stać się dla mnie kimś bliskim.

W ciągu tych czterech lat starałam się odbudować kontakt z mamą. Odblokowałam się na jej partnera, przez co bywałam dość częstym gościem ich domu w Anglii. To bardzo poprawiło naszą relację. Przyznanie się do błędów stanowi naprawdę ważną część dojrzałości. Zrozumiałam to dopiero, gdy pokonałam swój upór. W końcu dostrzegłam, że czasem sama stwarzałam problemy.

– Gdzie zgubiłaś Nate’a? – zapytała Marta, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.

No tak, to chyba największa zmiana, jaka zaszła w ciągu ostatnich czterech lat.

– Pojechał do domu, Alice też wróciła do siebie.

Moje relacje z przyjacielem również uległy zmianie – ewoluowały w coś, czego się zupełnie nie spodziewałam. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że nie warto się wiecznie bać, a życie jest zbyt krótkie, by ciągle mówić „nie”. Czasem warto zaryzykować, zamiast bić się w pierś z myślą „Co by było, gdyby?”. Zamiast narzekać, trzeba zacząć działać i stać się panem swojego losu.

Po wiadomości Nate’a, która mocno namieszała mi w głowie, postanowiłam zastanowić się nad łączącą nas relacją. Tkwiłam w zawieszeniu, które nie pozwalało mi dopuścić do siebie prawdy. Ja i Nate zawsze byliśmy dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi. Stanowiliśmy doskonale dopasowane do siebie elementy układanki. W końcu odrzuciłam strach i postanowiłam dać szansę wszechświatowi. Nasza relacja zmieniała się powoli. Poważna rozmowa dała początek temu, co zawiązało się między nami później. Randkowaliśmy przez prawie dwa lata, bo chłopak rozumiał, że potrzebowałam czasu na akceptację tego, co zmieniło mnie na zawsze.

Naomi Becker, żyj dla nas.

– Sylwestra spędzicie razem? – zapytał ojciec.

Odruchowo kiwnęłam głową. To było oczywiste. Od kilku lat byliśmy nierozłączni, a nasza tradycja trwała. Ten dzień stanowił wyznacznik dla kolejnego roku – z kim go spędziłeś, z tym będziesz trwał w następnym. Tylko jeden rok, gdy świętowałam ten wieczór w towarzystwie innej osoby, zaprzeczał temu zabobonowi.

– Oj, nie będzie go spędzać ze starymi zgredami – oznajmiła Marta, kładąc dłoń na ramieniu taty.

Dzięki temu, że różniło nas jakieś dwadzieścia lat, zdołałam złapać z nią lepszy kontakt, choć czasem potrafiła działać mi na nerwy.

– Rok temu byłaś u mamy. Co się stało, że teraz przyjechałaś tutaj? – zapytał ojciec.

Mimowolnie przygryzłam wnętrze policzka. Nie lubiłam przebywać tu w tym okresie. Kojarzyło mi się to z wydarzeniami sprzed czterech lat… Każdy przepłakany wieczór, moment zatrzymania drużyny w areszcie. Uczestniczyłam nawet w rozprawie sądowej.

Nazywam się Luke White i przyznaję się do postawionych mi zarzutów.

Postępowanie ciągnęło się do zakończenia roku szkolnego. Oskarżyciel uznał moje zeznania za mało znaczące dla sprawy, a Luke poprosił mojego ojca, by mnie w to nie mieszał. Dzięki temu zeznania ograniczyły się do tych, które złożyłam na posterunku policji. Nie zostałam na ogłoszenie werdyktu. Nie byłam w stanie. Kiedy poznałam datę, wyjechałam z Nate’em na wakacje do matki. Musiałam odseparować się od tego wszystkiego.

Nie chciałaś patrzeć, jak niszczy sobie życie.

– Nie mogę wiecznie uciekać – oznajmiłam cicho, zerkając na Martę.

Taka była prawda – cząstka mnie zawsze będzie należeć do tego miejsca i nikt tego nie zmieni. Tu wychowali mnie rodzice i tu przeżyłam większość lat edukacji. Nawet te niemiłe wspomnienia rozegrały się w tym miejscu. To tutaj zyskałam przyjaciół i wrogów. To miasto było we mnie, a ja w nim. Nie mogłam wiecznie uciekać przed czymś, co mnie ukształtowało.

– Wiesz, że Tori… – zaczął ojciec, ale zamilkł, gdy zauważył moje spojrzenie.

Wciąż docierały do mnie wszelkie informacje. Nawet te, które odsuwałam jak najdalej od siebie. Rodzina Tori złożyła apelację, a dziewczyna mogła się starać o wcześniejsze zwolnienie. Choć sąd spojrzał na sprawę łagodniej z uwagi na to, co zrobił Taylor, Tori została skazana na dziesięć lat odsiadki.

Kilku chłopaków z drużyny również otrzymało kary. Większość z nich przypłaciła zmowę milczenia wyłącznie wyrokiem w zawieszeniu, który wiązał się z wykonaniem krótkich prac społecznych. Najmocniej odpowiedziały trzy osoby.

Luke’a pogrążyło nagranie, które wyciekło przed procesem. Przyznał się do postawionych mu zarzutów. Nie miał nawet zamiaru się przed tym bronić.

– Może nie będziemy jej męczyć. – Marta położyła dłonie na ramionach mojego ojca, a ja posłałam jej krótki uśmiech.

Zdawałam sobie sprawę, że tata chciał po prostu porozmawiać, jednak nie miałam siły na wysłuchiwanie takich wieści – psychicznej ani fizycznej. Zbyt wiele nocy przepłakałam. Naprawdę pragnęłam, by to wszystko było zamkniętym rozdziałem w książce pod tytułem Spierdolone życie Naomi Becker.

– Masz rację – przyznał, posyłając mi przepraszające spojrzenie.

Wzięłam głęboki wdech i machnęłam ręką, po czym powoli się podniosłam.

– Nate przyjdzie na ubieranie domu? – dodał ojciec.

Zerknęłam na okno i kiwnęłam głową. To była nasza dawna tradycja, choć kiedyś nie uczestniczył w niej tata.

– Pewnie tak, jeżeli wypuszczą go z domu. W tym roku zjeżdża się więcej osób, ponieważ jego dziadkowie mają pięćdziesiątą rocznicę ślubu dwa dni przed świętami. Więc pewnie się szykują.

– Już? Pamiętam czasy, gdy jego ojciec był jeszcze dzieciakiem, a pani Anderson robiła najlepsze ciasteczka w okolicy. Babcia Nate’a dokarmiała wtedy połowę podwórka – powiedział z uśmiechem tata.

Mimowolnie skierowałam na niego wzrok. Bardzo rzadko wspominał o czasach swojej młodości. Nie był osobą, która lubiła się uzewnętrzniać.

– Do tej pory je robi – odparłam, a na myśl o wypieku moje ślinianki zaczęły mocniej pracować.

– Też chętnie spróbuję czegoś, co tak ochoczo wspominasz – dodała Marta, kładąc dłoń na policzku ojca.

– Mamy nakreślone plany na święta? Nate zaprosił mnie do siebie i chciałabym jakoś pogodzić te dni – zmieniłam temat.

– W sumie nie. Marta spędzi święta tutaj, nie jedzie do Kanady. W związku z tym pewnie pooglądamy filmy, przygotujemy trochę jedzenia. Zaproś go do nas, właściwie jest tak jakby członkiem rodziny – rzucił ojciec.

Wizja wspólnego oglądania filmu – tata w swoim ukochanym fotelu, Marta obok niego, a ja i Nate na kanapie – była totalnie abstrakcyjnym obrazem, choć nie mogłam się doczekać tak spędzonych świąt.

– Myślę, że Nate będzie zadowolony z zaproszenia. Porozmawiam z nim o tym i jakoś się umówimy. Przepraszam was, ale pójdę się odświeżyć i przespać. Chętnie zjem z wami kolację i wtedy porozmawiamy o tym dokładniej. – Chwyciłam w dłonie torby.

– Oczywiście, przygotuję kolację i wszystko zaplanujemy. – Marta kiwnęła głową w stronę bagażu, jakby dawała ojcu znać, żeby pomógł.

– Dziękuję, dam radę – zapewniłam, gdy zauważyłam, że tata się pochyla i chwyta jedną z toreb.

– Na pewno? – Posłał mi pełne troski spojrzenie.

– Nie są takie ciężkie. Zaraz wrócę.

Nie czekając, udałam się na piętro. Czułam, że ciuchy kleją się do mojego ciała po kilkugodzinnej podróży. Sam lot nie trwał długo, w przeciwieństwie do dojazdu na lotnisko i pobytu na nim.

Zamknęłam za sobą drzwi sypialni, wzięłam głęboki wdech i uważnie przeskanowałam wzrokiem pomieszczenie. Uśmiechnęłam się na widok zdjęć i plakatów wiszących na ścianach oraz szpargałów leżących na półkach. Wszystko było takie znajome i moje.

Z drugiej strony nie umiałam się cieszyć, że tutaj jestem. Nie w tym okresie.

Wspomnienia – to one odgrywały rolę zdjęć. Można powiedzieć, że były jeszcze bardziej wyjątkowe niż fotografie. Te pierwsze mogły zostać zniszczone jedynie przez chorobę, a te drugie – wyrzucone, spalone lub zgubione. Obrazy w naszych głowach należą jedynie do nas i nikt nie może ich zmienić. To my mamy nad nimi kontrolę. Pokazują, co zrobiliśmy dobrze, są obrazem naszego życia, choć wiele z nich najchętniej byśmy spalili i zakopali w najciemniejszym miejscu podświadomości.

– Mam już dość tych wszystkich ciast. – Nate pogłaskał się po brzuchu, przez co pokiwałam głową z rozbawieniem. Wyglądał jak kobieta, która gładzi brzuszek ciążowy.

– Nikt nie kazał ci ich jeść.

Prychnął, posyłając mi niewinny uśmiech.

– One mnie wołały. To tak samo jak w przypadku ciebie i tych wszystkich szminek.

Po chwili poczułam ręce chłopaka na swojej talii, przez co automatycznie na niego zerknęłam. Zauważyłam brązową plamę na jego skórze. Sięgnęłam ręką do góry i starłam mu z policzka ślad po cieście.

– To było na później – burknął.

– W to nie wątpię, ale musisz jakoś wyglądać, ludzie patrzą.

Nate prychnął, spoglądając na sweter z dużym napisem I fuck Santa, który dostał na święta od jednego z naszych przyjaciół.

–Ty naprawdę go włożyłeś?

– W końcu to prezent.

Pokiwałam głową z niedowierzaniem, po czym wstałam z kanapy. W końcu musieliśmy się zabrać do roboty. Podeszłam do schodów i wzięłam z nich pudełko, w którym znajdowały się lampki i ozdoby. Kiedyś uwielbiałam stroić dom, ale to się zmieniło. Zaczęłam mieć wrażenie, że przez studia stałam się jeszcze bardziej leniwa.

– Twoi dziadkowie musieli być naprawdę zdziwieni, widząc ten sweter, gdy ich dziś odwiedziłeś. Trzymaj, zaczynamy od choinek. – Podałam chłopakowi jedno z pudełek i wróciłam po kolejne.

Nate westchnął i spojrzał na mnie zrezygnowany. Uśmiechnęłam się słodko, a następnie podeszłam do jednego z drzewek.

– Dziadek jest raczej przyzwyczajony. Babcia powiedziała tylko, żebym nie ubierał się tak na ich imprezę, bo rodzina pewnie tego nie zrozumie – oznajmił, siląc się na udawany surowy ton.

Kiwnęłam głową i związałam włosy w koński ogon, by nie opadały mi na twarz.

– Może zatrudnimy do tego ludzi – rzucił entuzjastycznie chłopak, a ja zerknęłam na niego znacząco. Kiwnął głową i zrobił minę, jakby coś rozjaśniło mu się w umyśle. – No tak, przecież jesteśmy biednymi studentami.

– Zawsze musisz się nagadać, zanim coś zrobisz – skwitowałam.

Nate wyszczerzył się dumnie i nachylił nade mną. Popatrzyłam mu w oczy, a on musnął moje usta.

– Dalej czuję czekoladę, już przesiąknąłeś jej smakiem.

– Jem jej tyle, że można powiedzieć, że stałem się czekoladą.

– Kurde – powiedziałam, gdy spojrzałam na pudełka. Uświadomiłam sobie, że nie mamy taśmy izolacyjnej ani pinezek potrzebnych do zamocowania ozdób. Wycofałam się i odłożyłam pojemnik obok siebie.

– A ty dokąd? – zapytał zdziwiony Nate, przyglądając mi się badawczo.

– Zapomniałam o taśmie. Skoczę szybko do sklepu i zaraz wrócę – zapewniłam.

Chłopak przewrócił zabawnie oczami i prychnął niby z oburzeniem.

– Wiedziałem, że tak będzie. Zrobisz ze mnie pana „ustrój dom”, a sama znikniesz – rzucił aktorsko, na co zaśmiałam się pod nosem.

Cieszę się, że mam go przy sobie.

– Bez taśmy i pinezek niczego nie zrobisz, więc też masz przerwę.

Upuścił pudełko i otrzepał ręce, ale po chwili przygryzł wargę ze zdenerwowania. Wszystkiemu winien był dźwięk rozbijanego szkła, który wydobył się z pojemnika.

– Chyba coś potłukłem. – Nate zrobił minę niewinnego chłopca.

Czasami odnosiłam wrażenie, że on wcale się nie zmieniał. Dojrzewała jedynie jego powłoka, a wnętrze pozostawało takie samo.

– Pana Mikołaja i klej też kupię – rzuciłam, ponieważ wiedziałam, co się rozbiło, i poszłam do domu po kluczyki.

Gdy przemierzałam ulice, zdałam sobie sprawę, że każda z nich wyglądała tak, jak sobie wyobrażałam. Nawet dekoracje na święta były takie same.

– Ojej, Naomi! – rzuciła dziewczyna stojąca przy kasie sklepowej.

Zerknęłam na nią ze zdziwieniem, ponieważ na początku jej nie rozpoznałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to Ronie. Nie przypominała siebie z zakończenia roku szkolnego. Jej kiedyś długie i rude włosy teraz ledwo sięgały do ramion. Posłałam jej szeroki uśmiech, po czym wymieniłam z nią szybki uścisk.

– Jejku, nie wiedziałam, że tu pracujesz.

Podobne rozmowy zawsze wydawały mi się sztuczne. W obliczu spotkania z dawnym znajomym, którego tak naprawdę się nie zna, nigdy nie wiadomo, jak postąpić.

– Od dwóch lat. Zaszłam w ciążę i musiałam sobie trochę pomóc. A u ciebie jak? Opowiadaj! – rzuciła z wyczuwalnym w głosie podekscytowaniem.

Przygryzłam wargę i wypuściłam powietrze. Najwidoczniej spotkanie mnie wprowadziło powiew świeżości w rutynę jej dnia.

– Nie mam teraz czasu, ale możemy się umówić na kawę i trochę ci opowiem. Pewnie więcej dziewczyn wróciło na święta, więc można się umówić większą grupką – odparłam szybko. Nie miałam ochoty na długie rozmowy. Byłam zmęczona strojeniem domu i miałam nadzieję, że to się wkrótce skończy.

– Tak, to cudowny pomysł. – Uśmiechnęła się ciepło, po czym przystąpiła do podliczania moich zakupów. – Za to wszystko wyszło czterdzieści pięć dolarów.

Zdawałam sobie sprawę, że Ronie najpewniej liczy na dłuższą rozmowę. Nie wiedziałam, czy tylko ja czułam niezręczność tej sytuacji.

– Miło było cię zobaczyć i mam nadzieję, że uda nam się jakoś zgadać – rzuciłam, chwytając torbę z zakupami.

Nie czekając na odpowiedź, odwróciłam się i wyszłam ze sklepu. Odetchnęłam, gdy poczułam, jak powiew zimnego powietrza dotyka moich policzków. Udałam się w stronę chodnika, przy którym zaparkowałam, i otworzyłam auto za pomocą doczepionego do kluczy pilota.

W tym momencie pożałowałam, że nie zostałam tam na dłużej.

Nie, w tej chwili pożałowałam wręcz, że tu wróciłam.

Wszystkiemu winne były brązowe oczy i masa wspomnień, które od lat od siebie odsuwałam. Obraz przeszłości wrócił.

Właśnie na niego wpadłam.

ROZDZIAŁ 2

Luke

Czasami musimy odpuścić pomimo tego wszystkiego, co zrobiliśmy. Musimy pójść dalej, by w końcu dotrzeć do wyczekanego celu. Nieraz zauważamy, że najlepszym wyjściem jest wywieszenie białej flagi. Nie warto walczyć o coś, co nie ma prawa bytu. Życie nie jest długie, więc marnowanie go na błahostki jest idiotycznym pomysłem. W pewnych momentach musimy przemyśleć, czy naprawdę jesteśmy szczęśliwi. Może odnosimy jedynie błędne wrażenie – coś daje pozory radości, utrzymując nas w wiecznym oczekiwaniu na więcej. Tak bywa często w związkach, które opierają się już wyłącznie na przyzwyczajeniu. Jesteśmy z kimś z wygody – dzięki temu nie musimy szukać nikogo nowego. Stwarzamy sobie pewnego rodzaju strefę bezpieczeństwa z dobrze znaną osobą. Jednak nie jest to coś, co daje nam spełnienie. Marnujemy czas, zamiast walczyć o pełnię szczęścia. Każdego dnia należy się starać być lepszą wersją siebie, spełniać marzenia i naprawiać własne wady. Życie w każdej sekundzie swojego trwania udziela nam nowych lekcji.

Po wyjściu z więzienia miałem jeden cel – ułożyć swoje życie na nowo. Poskładać układankę, którą zniszczyłem, i doprowadzić swój los do porządku. Zaplanowanie tego było łatwizną, doprowadzenie do skutku wprost przeciwnie, czego właśnie dziś poczułem pierwsze oznaki.

– Dzień dobry, jestem Luke White. Kontaktowałem się z panią w sprawie pokoju – poinformowałem.

Przede mną stała kobieta w średnim wieku. Miała długie, brązowe włosy, a zmarszczki na jej twarzy zdradzały, że przekroczyła sześćdziesiątkę. Nie pasował mi do niej jedynie różowy dres z cekinami, który włożyła – kojarzył się raczej z nastolatką, a nie dojrzałą osobą. Całości dopełniała opaska w panterkę, która ściągała jej włosy do tyłu.

– Oj tak! Czekałam na ciebie, wchodź – oznajmiła z szerokim uśmiechem.

Kiwnąłem głową, przekraczając próg mieszkania. Podążyłem za kobietą i wszedłem z nią do pokoju, na którego ścianach zauważyłem tapetę w panterkę i mnóstwo plakatów przedstawiających jakichś zmarłych już wykonawców.

– Napijesz się czegoś? Herbata? Ziółka? Mam cudowną herbatkę, którą kupiłam u tutejszego zielarza. Stawia na nogi, a najlepiej smakuje z dodatkiem rumu!

– Wystarczy woda, dziękuję – zapewniłem, studiując wzrokiem wystrój mieszkania.

Już po chwili zdołałem wyłonić faworytów starszej kobiety. Musiała być wielką fanką zespołu Queen, ponieważ na plakatach najczęściej pojawiał się Freddie Mercury. Na kilku zagościł też Michael Jackson.

– Proszę.

Od razu zauważyłem, że kolor jej włosów był zasługą farbowania, a w okolicy przedziałka znajdowało się kilka siwych pasm.

– Przez telefon wspomniał pan, że wyszedł właśnie z więzienia – zaczęła, widocznie zaciekawiona tym tematem.

Mimowolnie westchnąłem i z rezygnacją kiwnąłem głową, gdyż od razu pomyślałem, że zostałem skreślony. Zdawałem sobie sprawę, że przeszłość jeszcze długo będzie się za mną ciągnęła. Chociaż mogłem winić za to najbardziej siebie – z jakiegoś powodu wręcz się tym przedstawiałem, jakby pobyt w zakładzie karnym był moją definicją.

Zapłatą za grzechy.

– Tak, dosłownie kilka godzin temu. Pani ogłoszenie wydawało mi się naprawdę interesujące, kiedy zobaczyłem je w Internecie.

Ogłoszenie w sprawie tego pokoju nie było pierwszym, na które odpowiedziałem, ale tylko ta właścicielka się do mnie odezwała. Oczywiście nie miałem zamiaru się do tego przyznawać. Musiałem wypaść dobrze, by nie stracić tej okazji. Nie chciałem się znaleźć pod mostem.

Byłby to dowód, że zniszczyłem swoją przyszłość.

– Rozumiem, ale wolę się w to nie zagłębiać. Takie tematy lepiej poruszać przy kieliszku naleweczki, co na pewno się kiedyś wydarzy – odparła z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

Mimowolnie zmarszczyłem czoło. Ta kobieta była zagadką, a ja z minuty na minutę coraz bardziej obawiałem się o własne życie.

– Co ma pani na myśli? – zapytałem, zerkając na telefon, który odzyskałem po wyjściu z więzienia.

Nie był nowym modelem, przez co aplikacje przestały działać, bo wymagały aktualizacji. Wciąż nadawał się jednak do wykonywania połączeń. Teraz był idealnym sposobem na odwrócenie uwagi od tatuażu czterolistnej koniczynki, który dostrzegłem pod jej okiem.

– Dobrze wiem, że bardzo trudno jest znaleźć mieszkanie, jeżeli ciągnie się za nami bagaż doświadczeń. Ostatnio pokój wynajmowała studentka, która urządziła go po swojemu, więc będzie musiał pan wykonać remont, ale to już we własnym zakresie.

Uniosłem brwi. Nie wiedziałem, że to wszystko potoczy się tak szybko. Nie zdążyłem nawet obejrzeć pomieszczenia, a kobieta już stwierdziła, że tam zamieszkam. Z drugiej strony było już po ósmej wieczorem, był to mój ostatni ratunek, nie licząc szemranych moteli.

– Jestem gotowa przyjmować od pana połowę wymaganej kwoty czynszu, ale jedynie do czasu, gdy znajdzie pan porządną pracę.

To mnie przekonało. Zdawałem sobie sprawę, że moja przeszłość wpłynie na karierę zawodową. Nie musiałem nawet wpisywać tego w CV. Chyba każdy w tym miasteczku znał moje nazwisko i wiedział, że ostatnie lata spędziłem w zakładzie karnym. Znalezienie miejsca do spania będzie przy tym pewnie łatwizną.

– Mógłbym zobaczyć pokój? – zapytałem.

Kobieta kiwnęła głową i zachęciła ruchem ręki, bym ruszył za nią.

Wstałem i posłusznie spełniłem polecenie. Sypialnia znajdowała się na piętrze. Zaskoczył mnie kolor jej drzwi – neonowa żółć wręcz biła po oczach.

– Jak widzisz, jestem nietypową osobą, ale ta dziewczyna przebiła nawet mnie – ostrzegła kobieta, wskazując palcem w stronę pokoju.

Przymknąłem powieki w oczekiwaniu na to, co znajdowało się po drugiej stronie. Pełno różu i pomarańcz… To od razu rzuciło mi się w oczy, a zaraz potem dużo pluszaków i sporych rozmiarów dmuchana lalka, która przypominała faceta. Zmarszczyłem brwi. Po chwili ten pokój zaskoczył mnie jeszcze bardziej. W salonie znajdowało się mnóstwo plakatów piosenkarzy, tu zaś wiele obrazków ukazujących chyba wszystkie pozycje seksualne z Kamasutry. Miałem ochotę uciec, jednak powstrzymywała mnie myśl o spaniu na ulicy. Odetchnąłem z ulgą, gdy sprawdziłem, że obrazy nie są połączone ze ścianą na stałe.

– To była studentka prawa – dodała kobieta.

Po wszystkim, czego doświadczyłem i co usłyszałem, po prostu wybuchnąłem śmiechem, kręcąc głową. To będzie ciekawa noc.

Chociaż przywołanie myśli o pewnej brązowowłosej studentce prawa na pewno nie pozwoli mi spokojnie zasnąć.

Tak jak przypuszczałem – poszukiwanie pracy okazało się trudniejsze niż znalezienie schronienia. Większości pracodawców od razu po usłyszeniu mojego nazwiska przypominała się znana sprawa sprzed lat i fakt, że trafiłem do więzienia. To działało jak idealny odstraszacz. Tak jakby przebywanie w tamtym miejscu nakładało na mnie klątwę, której nigdy nie mógłbym się pozbyć.

Och, Luke White? Odezwiemy się do pana.

– Picie alkoholu przed dwunastą, nieładnie – stwierdziła pani Charms, schodząc schodami z piętra.

Zmarszczyłem czoło i zerknąłem na zegarek, który wskazywał godzinę drugą po południu. Mieszkałem tutaj od tygodnia i zdążyłem zauważyć, że właścicielka była typem śpiocha.

– O nie, znów przespałam swój serial! Teraz się nie dowiem, czy Trevor weźmie ślub z Patricią!

– Który to już odcinek? – zapytałem.

Kobieta wzięła głęboki wdech i nalała do szklanki soku porzeczkowego.

Obserwowałem jej ruchy i uśmiechnąłem się serdecznie, gdy zajęła miejsce obok mnie. Była naprawdę ciekawą osobą. Z biegiem czasu chciałem poznać więcej historii z jej życia, które mocno mnie zaciekawiły. Wygląd kobiety był idealną zmyłką w stosunku do tego, co prezentowała w rozmowie. Chociaż czasami jej opowieści również zaskakiwały.

– Znam go na pamięć, po prostu lubię oglądać, by powspominać. Oglądaliśmy go w czasie, gdy wracaliśmy po służbie do domu – powiedziała, uśmiechając się delikatnie.

Pani Charms pracowała dawniej w wojsku i większość jej opowieści miała związek właśnie z tym czasem. Ta barwna sześćdziesięciotrzylatka należała kiedyś do armii.

– Po chorobie męża nauczyłam się, że najlepiej magazynować wspomnienia.

– Chyba zacznę to praktykować… W takim razie doskonale pani wie, co się stanie z Trevorem i Patricią. – Odstawiłem butelkę po piwie na bok.

Kobieta przyjrzała mi się, posyłając kolejny uprzejmy uśmiech.

– Mimo wszystko lubię poznawać ich historię na nowo. Staram się wyrzucać z pamięci znane mi elementy fabuły. To jak czytanie ulubionej książki. Za każdym razem przeżywasz wszystko na nowo. Niby nie jest to w pełni nieznane, ale za każdym razem łapie za serce. Wiesz co, Luke? Naprawdę cię lubię. Tamta studentka mówiła tylko o swoich sprawach, nie potrafiła…

– Słuchać? Ja również nie umiałem. Nauczyło mnie tego więzienie.

Na myśl o tamtym miejscu w mojej głowie ożywała masa wspomnień z czasów, które nie miały z nim związku. Cała ta wolność i beztroska doprowadziły do masy błędów, za które musiałem odpowiedzieć. Chociaż dopiero teraz mogłem przyznać, że lata spędzone za kratami nauczyły mnie, kim tak naprawdę jestem. Idealnie uzmysłowiły mi wszystkie moje wady. Właśnie dzięki temu zdałem sobie sprawę z tego, w czym popełniałem największe błędy. Uważałem, że życie jest błahe, a wszechświat powinien stać przede mną otworem. Przecież nazywałem się pieprzony Luke White. Wszystko, co robiłem, powinno się zakończyć idealnie. Nie rozumiałem tego, że mogłem się mylić.

Naprawdę byłem pierdolonym demonem, który zszedł na ten świat, by zniszczyć jedno życie. Moje własne.

– Jeszcze sporo lekcji przed tobą – rzekła z ciepłym uśmiechem. – Ciesz się życiem, to moje motto. Nie możesz wiecznie zamartwiać się tym, co było. Wyciągnij z tego lekcję i żyj. Masz dopiero dwadzieścia dwa lata. Weź się za siebie. Ja dziś idę na randkę, więc nie musisz się zastanawiać, gdzie zniknęła ta stara prukwa.

Zaśmiałem się pod nosem i pokiwałem głową, podnosząc się z miejsca. Ta kobieta naprawdę była nieokiełznana. Tak, to jej idealna definicja. W jednej wypowiedzi potrafiła cię ocenić, a potem oznajmić, że za chwilę robi ciasto, więc masz nie jeść niczego innego.

– Spokojnie, oszczędzę ci wrażeń i pójdę na noc do niego.

Zerknąłem na kobietę, która spojrzała na mnie jak na idiotę i poklepała mnie po ramieniu, gdy wstała.

– No co, starsi ludzie też mają potrzeby.

– Nie wątpię. – Kolejny raz zaśmiałem się pod nosem. – Wyciągnąłem z konta trochę pieniędzy na farby. Mam dość tego różu.

Nie chciałem ruszać funduszy zostawionych mi przez rodziców. Powiedzieli mi o nich ostatniego dnia, kiedy oznajmili, że się ode mnie odcinają.

Spokojnie, przelejemy ci trochę pieniędzy, żebyś nie został z niczym, jak już STĄD wyjdziesz.

Te słowa chyba do końca życia wyryją mi się w pamięci. Do tego ton matki, gdy rozglądała się po sali odwiedzin, i obrzydzenie tym, jak bardzo stoczył się ich syn. Środki na życie były ostatnim obowiązkiem, który z dobrego serca postanowili wypełnić.

Jakby pieniądze miały mnie uratować.

Jestem facetem i jak wielu mężczyzn mam problemy z rozróżnianiem kolorów. W związku z tym stanie przed paletą barw było istną udręką. Jaka jest różnica pomiędzy niebiańską bielą i kością słoniową? Kto coś takiego wymyślił? Biel to biel, więc po co komplikować sprawę. Tak samo te wszystkie brązy… Dąb zielony, którego kolor nie ma nic wspólnego z zielenią.

– Może potrzebuje pan pomocy?

Odwróciłem się, słysząc za sobą kobiecy głos, po czym uśmiechnąłem się do blondynki, która do mnie podeszła. Od razu dostrzegłem w jej oczach pewnego rodzaju głód, który mówił mi, że chodziło nie tylko o zwykłą pomoc. Lata bycia na szczycie w szkole nauczyły mnie rozpoznawania takich znaków.

– Dziękuję, właściwie to tak, chciałbym kupić białą farbę. Ach… i brązową – oznajmiłem szybko.

Dziewczyna kiwnęła głową i wzięła palety, na które wcześniej patrzyłem. Nie chciałem się zagłębiać w dalszą rozmowę, by nie dać jej cienia szansy na flirt.

– Mamy szeroki wybór. – Uśmiechnęła się słodko, trzymając deseczki na takiej wysokości, bym miał wzrok skierowany w stronę jej piersi.

Pokiwałem głową i zerknąłem na twarz blondynki.

– To już wiem, ale chcę zwykłą biel i brąz – powiedziałem surowo.

Dziewczyna przygryzła wargę i oblizała usta, patrząc na palety.

Nie miałem ochoty na takie zabawy. Pragnąłem jak najszybciej wrócić do mieszkania i wyremontować sypialnię. Pobyt w więzieniu nauczył mnie również czegoś innego – im szybciej coś zrobisz, tym szybciej masz wolne.

– Chyba wiem, co by się panu spodobało. Mogę pokazać, jak to wszystko będzie wyglądać, ale w magazynie – dodała kokieteryjnym tonem.

Odsunęła od siebie deseczki, po czym puściła mi oczko. Po chwili poprawiła koszulkę i stanęła prosto, a ja zmarszczyłem brwi. Nie rozumiałem, skąd tak nagła zmiana zachowania.

– Dziękuję ci, Emily, za zajęcie się klientem, ale pozwól, że cię wyręczę.

Głos, który dotarł do moich uszu, wydał mi się znajomy, a gdy się odwróciłem, od razu rozpoznałem chłopaka. To ten pierdolony blondyn, którego przez tyle lat chciałem zabić. Dopiero przy końcówce sprawy coś nas zjednoczyło. W trakcie ostatnich etapów śledztwa odpuściliśmy kłótnie i zaczęliśmy współpracować.

Teraz rozumiesz, dlaczego tak naciskałem, żebyś odpuścił tę Becker.

– Ethan? – zapytałem zaskoczony, a on wzruszył ramionami.

– Widzę, że dopiero cię wypuścili, a ty już działasz, no brawo. White się zmienił – rzucił zaczepnie.

Przewróciłem oczami i pokręciłem głową. Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią.

– A z ciebie zrobił się elegancik – odbiłem piłeczkę.

– Chyba nikt z nas nie znajduje się w miejscu, które było jego wymarzonym.

Nie tylko ja odpowiedziałem za błędy. Taki sam los spotkał również wiele osób, które były ze mną na pamiętnej imprezie. Zrzuciliśmy z balkonu ciało Taylora i mąciliśmy, by nikt nie odkrył, kto popełnił zbrodnię. Konsekwencje naszych błędów będą się ciągnąć za nami latami. Ethan, jak widać, nie dostał się na medycynę, i skończył jako kierownik sklepu budowlanego.

– Jak ci się wiedzie?

– Jest spoko, ale moglibyśmy porozmawiać o ckliwych sprawach kiedy indziej? Muszę kupić jeszcze parę rzeczy, a później pomalować pokój – stwierdziłem, a blondyn przyjrzał mi się badawczo. – Zgadamy się kiedyś – dodałem, po czym chwyciłem z półek pierwsze z brzegu farby w wybranych kolorach.

Ethan wziął głęboki wdech, jakby wcale nie chodziło mu o wspominanie ze mną licealnych lat. Wychwyciłem zmianę jego zachowania, która jasno wskazywała na to, że kierowało nim coś zupełnie innego – mrocznego. Chłopak po chwili przeniósł wzrok na mnie i nie miał już zamiaru owijać w bawełnę.

– Ty też? – zapytał.

Zmarszczyłem czoło, nie rozumiejąc, co miał na myśli.

– Czy ty też dostajesz te listy? – doprecyzował.

– Listy? – powtórzyłem.

– Informacje z przeszłości. Chyba też wiesz, kto może je rozsyłać.

W tym momencie zdałem sobie sprawę, że szukanie pracy będzie moim najmniejszym zmartwieniem po wyjściu z tego pierdolonego piekła. Chociaż teraz mogłem nazwać je czyśćcem.

Piekło miało dopiero nadejść.

ROZDZIAŁ 3

Naomi

– Naomi Becker? – zapytał zdziwiony brunet, a ja przełknęłam suchość w gardle.

Wycofałam się, ponieważ znaleźliśmy się zbyt blisko. Spuściłam wzrok, a po chwili znów na niego spojrzałam. Była to chyba osoba, której najbardziej nie chciałam zobaczyć. Właśnie on z całej tej idiotycznej paczki wzbudzał we mnie największe rozgoryczenie. To on najmocniej mieszał. Choć tak naprawdę próbował ratować siostrę.

– Witaj, Ian – odpowiedziałam.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową, rozglądając się po okolicy.

Zmarszczyłam czoło, po czym wzięłam głębszy wdech. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wstrzymywałam powietrze. To spotkanie było na tyle niezręczne, że zapominałam o podstawowych potrzebach życiowych. Wspomnienia odcinały dopływ tlenu do płuc, co powodowało chwilowe zamroczenie. Tak, zdawałam sobie sprawę, że wyolbrzymiam.

– To chyba jakiś zjazd absolwentów. – Zaśmiał się bez humoru, przenosząc na mnie wzrok. Jego oczy były jak lasery, które wypalały mi dziury w ciele. Wyrażały pewnego rodzaju ból i dawały do zrozumienia, że również nie jest zadowolony ze spotkania.

Musiałam stąd uciec… Teraz.

– Większość chyba już wyszła. Luke też, prawda? – rzucił.

To imię. Kolejnych kilka liter wywołujących ciarki na plecach. Wspomnienia i ból, które zostawiłam za sobą.

Pamiętaj, że go przepracowałaś. To zamknięty rozdział, Naomi.

– Nie wiem, nie mam z nim kontaktu – przyznałam zachrypniętym głosem, a po chwili odchrząknęłam i kiwnęłam głową. Stop. Nie byłam już Naomi, która bała się cienia innych ludzi. Dlaczego więc osoba z tamtych czasów przywracała moje dawne nawyki? – Ty jesteś chyba bardziej obeznany w tych wszystkich procesach.

– No tak, twój ojciec odsunął się zaraz po rozprawie.

Błysk w oczach chłopaka dał mi do zrozumienia, że naprawdę o tym nie pamiętał, lecz niechęć rozmowy z nim narastała. Kiwnęłam głową i przygryzłam wargę, szukając w myślach wymówki, by się oddalić.

– Przepraszam cię, ale muszę wracać, ojciec czeka w domu. Muszę dowieźć zakupy, żeby przygotować jedzenie – oznajmiłam, stając prosto.

Zajęcia na temat języka ciała na studiach mówiły, że ludzie przyjmują cię takim, jakim cię widzą. Jeżeli wyglądasz na niepewnego siebie, to inni pomyślą, że taki właśnie jesteś. Musisz sam być tego pewnym.

– Tori próbowała odebrać sobie życie – poinformował cicho.

Wstrzymałam oddech i spuściłam oczy. Targały mną emocje, które towarzyszyły mi w dniu, gdy dowiedziałam się, czego dopuścił się Taylor. Nie chciałam tłumaczyć czynów Tori. Nikt nie powinien odbierać życia drugiej osobie. Tak mówiło prawo…

Nikt z nas jednak nie wiedział, co działo się w głowie tej biednej dziewczyny. Została pozostawiona z myślami, które z dnia na dzień narastały. Najwidoczniej żyło to w niej do dziś. Wątpiłam, by w więzieniu zadbano o pomoc psychologiczną po tym, co przeszła. W tym momencie musiało być jej równie trudno. Bliscy i fani Taylora wciąż gnębili ją za odebranie mu życia. Bronili potwora… Choć tak naprawdę kim w tym wszystkim była Tori?

Kim jesteś w momencie, gdy nie możesz patrzeć na paskudny uśmiech osoby niszczącej twoje życie?

Dla mnie była po prostu zagubioną dziewczyną, która zamiast pomocy dostała zmowę milczenia. Nadal nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nikt nie chciał wyjawić prawdy na temat tego, co zrobił Taylor. Dlaczego nikt nie wsparł Tori, choć każdy wiedział, co się stało?

– Przykro mi.

Dwa słowa. Zbiór liter, który nie brzmi lepiej od „będzie dobrze”. Pewnego rodzaju schemat używany, kiedy nie mamy pojęcia, co powinniśmy powiedzieć. Było to wygodne, ale również żałosne. Tak naprawdę nie wiedziałam, co zrobić. Nieprzyjemne dreszcze przebiegały mi po ciele.

– Powinno być ci przykro – powiedział z wyczuwalną w głosie goryczą.

Uniosłam brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi.

– Co, proszę? – Stanęłam pewniej na nogach, a Ian prychnął i uśmiechnął się wrednie pod nosem.

Niektórzy się nie zmieniają. Albo po prostu udają, że są tacy, jakimi widzą ich inni. Tworzą mur chroniący ich sekrety przed otaczającym światem.

– Broniłaś Luke’a, chociaż doskonale wiedziałaś, co zrobił – rzucił z niechęcią w głosie.

Mimowolnie przymknęłam oczy. W takich momentach przypominałam sobie, dlaczego tak rzadko tu wracałam. Wiele osób nadal żyło tamtą sprawą, a każdy, kto miał coś wspólnego z drużyną koszykarską, w ich opinii był współwinny. Sądzili tak szczególnie nauczyciele. Nadal pamiętam oskarżycielski wzrok historyczki.

Kto wiedział, powinien zostać ukarany przez samego Boga.

– Dobrze wiesz, że nikt z was nie powiedział mi, co się wtedy stało. Broniłeś siostry, bo ją kochasz. Mnie zależało na Luke’u. Zawiązaliście durny pakt milczenia i nie zamierzaliście z niego wyjść. Chciałam, żeby White okazał się niewinny, ale nie wiedziałam, co zaszło. Sąd to rozstrzygnął. Nie mam z Lukiem kontaktu, więc nie rozumiem, skąd twoje oskarżenia. Nie mnie oceniać wasze zachowania. Przyjechałam tu, żeby odwiedzić ojca, a nie wracać do sprawy sprzed lat. Więc, proszę cię, zostaw mnie w spokoju i żyj swoim życiem. Myślę, że powinieneś wspierać siostrę, a nie bawić się w głupie oskarżenia.

Zerknęłam na Iana, który patrzył na mnie w milczeniu. Kiwnęłam głową, a potem go wyminęłam, mając nadzieję, że to koniec tej bezsensownej konwersacji.

– Naomi.

– Czego ode mnie chcesz? – zapytałam, odwracając się do niego przodem.

Mój głos zabrzmiał o wiele bardziej niemiło, niż planowałam. Zdawałam sobie sprawę, że parę osób trafiło już na wolność, ale nie chciałam ponownie przeżywać tego samego.

– Uważaj. – Jakby nigdy nic, wszedł do budynku, zostawiając mnie samą.

Po raz kolejny ktoś najpierw mnie zastrasza, a potem ostrzega przed nieznanym zagrożeniem.

Jak to znajomo brzmi.

– Hej, wszystko w porządku? – Nate wyrwał mnie z zamyślenia.

Spojrzałam na niego i kiwnęłam głową, jednak musiałam wyglądać na trochę niepewną, bo zmarszczył czoło i zerknął na mnie ze zmartwieniem w oczach. Wyciągnęłam rękę w jego stronę, a potem delikatnie ujęłam jego dłoń i zacisnęłam na niej palce. Pochyliłam się i cmoknęłam go w usta, mając nadzieję, że to pomoże.

– Tak, wszystko gra – dodałam. Szybko cofnęłam rękę, po czym wzięłam taśmę i skupiłam się na znalezieniu jej końca.

– Dobrze wiesz, że widzę, gdy kłamiesz. Znam cię od kilkunastu lat i znam twoje gesty. Marszczysz nos i starasz się na mnie nie patrzeć. Proszę, nie okłamuj mnie, bo to w niczym nie pomoże – powiedział.

Westchnęłam głośno, a potem przeniosłam na niego spojrzenie. Odłożyłam taśmę i oparłam się o stolik, na którym zgromadziłam przyrządy potrzebne do przystrojenia podwórza. Musiałam jakoś uspokoić myśli, więc zaczęłam się przyglądać domom sąsiadów.

– Po prostu nie chcę cię martwić.

Nate nie zmienił pozycji, dalej uporczywie się we mnie wpatrywał.

Wypuściłam powietrze i po raz kolejny uciekłam wzrokiem. Nie chciałam się uzewnętrzniać. Ten temat był niezmiernie trudny. Pomimo wielu dni pracy i nieprzespanych nocy, które pomogły uporządkować szufladki w mojej głowie, nadal nosiłam w sobie rany bardzo łatwe do rozdrapania.

– Spotkałam Iana – przyznałam. Przez moje ciało przemknął dziwny dreszcz, co momentalnie spowodowało, że niemal zapomniałam, jak się oddycha.

– Czego chciał? – Nate zapytał tonem, w którym wyczuwalna była niechęć wobec brata Tori.

Przygryzłam wargę i machnęłam ręką. Nie zamierzałam robić z tego spotkania czegoś poważnego.

– Naomi, czego on chciał? – powtórzył.

– A czego może chcieć Ian? Obwinia wszystkich – przyznałam cicho, spoglądając na chłopaka.

Poprawił włosy i kiwnął głową – charakterystyczny tik nerwowy Nate’a.

– Ale nic ci nie zrobił? – Popatrzył na mnie uważnie.

Przewróciłam oczami i oparłam dłonie na jego klatce piersiowej, uśmiechając się szczerze. Pokręciłam głową, a potem pocałowałam podbródek chłopaka. Cieszyłam się, że zrezygnował z zapuszczania brody i wąsów, których ostatnio był miłośnikiem.

– Niczego mi nie zrobił. Jestem dużą dziewczynką, dam radę o siebie zadbać. – Szeroko się uśmiechnęłam, a on pokręcił głową i pstryknął mnie palcem w nos. Uniosłam brew.

– Dobrze wiesz, do czego ostatnio doprowadziłaś. Wolę nie zostawiać cię samej sobie – wypalił, jakby była to najbardziej oczywista sprawa na świecie.

Wywróciłam oczami, uwolniłam się z objęć i znów złapałam taśmę.

– Mówiłem, żebyś przyklejała do końcówki jakiś papierek.

– Widzisz, nie lubię cię słuchać. Taka moja natura. – Mój głos mógł zabrzmieć, jakbym była obrażona.

Zabrał taśmę i za chwilę podał mi odklejony kawałek.

– To wiem, ale się nie obrażaj. Zrobię dzisiaj nasze ulubione naleśniki… Wtedy wybaczysz?

– Nate, to twoje ulubione naleśniki i to ja zawsze je przygotowuję – oznajmiłam z rozbawieniem w głosie. Zmarszczyłam czoło, jednak od razu zrozumiałam aluzję chłopaka.

Posłał mi zwycięski uśmiech.

– Widzisz, jak doskonale się rozumiemy? – stwierdził z dumą, na co parsknęłam śmiechem. – Muszę się upewnić, że jest masło orzechowe. Bez tego to nie to samo. Zamówmy też pizzę.

– Jezu, człowieku, gdzie ty to wszystko mieścisz? – zapytałam, rzucając w niego jedną z papierowych ozdób.

Chłopak uniósł brew, a ja zaśmiałam się pod nosem.

– Większość wydalam, reszta gdzieś tam jest – odparł. – Za atak na mnie tym niebywale niebezpiecznym papierowym przedmiotem masz zakaz podbierania mi koszulek.

– Ej, ale w nich się najlepiej śpi – oznajmiłam zgodnie z prawdą. Odnosiłam wrażenie, że ciuchy produkowane dla mężczyzn są o wiele wygodniejsze.

– Trzeba było pomyśleć, zanim mnie zaatakowałaś. Naraziłaś moje życie na niebezpieczeństwo. Teraz cię przeproszę, ale muszę się upewnić, czy nie krwawię – wyrecytował aktorsko obrażonym tonem, po czym wszedł do budynku.

Zachichotałam, a potem ruszyłam za Nate’em. Po zdjęciu kurtki zajęłam miejsce obok niego.

– Już nie stroimy domu? – zapytałam, gdy rozparł się wygodnie na kanapie.

Posłał mi oskarżycielskie spojrzenie.

– Należy nam się przerwa, Naomi. Ty byłaś w sklepie, a ja doskonale ukryłem dowody zbrodni po pobiciu pana Mikołaja.

– Mieliśmy go skleić – odparłam z rozbawieniem.

Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i mocno złapał mnie za ramiona. Uniosłam brew. Powaga na jego twarzy była wręcz komiczna.

– Mam zdradzić ci sekret?

– No dawaj.

– Podniosłem go i rozbiłem jeszcze bardziej. – Nachylił się nad moim uchem, jakby był to największy sekret ostatnich dni.

Pokręciłam głową, a potem odepchnęłam go, przez co wrócił do wcześniejszej pozycji.

– Opowiedz mi, jak to się stało – poprosiłam.

– Próbowałem naprawić to, co już się stłukło. Niestety mikołaj znów wypadł mi z ręki i zostało po nim kilka części. W takim razie nie mamy czego naprawiać, a resztę ozdób możemy zawiesić jutro. Jest dopiero początek grudnia. Do świąt zostało kilka dni. Nie możemy się przemęczać. Mamy przerwę świąteczną.

– Oczywiście, a teraz musimy obgadać, jak spędzimy święta. Tata zaprasza cię do nas. – Położyłam się obok Nate’a, gdy ten nieco się odsunął.

Mocno mnie objął, by ogrzać swoim ciałem. Dopiero teraz poczułam, jak zmarzłam.

– Myślę, że mogę przyjść w pierwszy dzień wieczorem. Nie chcę zostawiać Alice samej z rodzicami. Ale później możemy coś obejrzeć.

– Może wpadnę do was na śniadanie? Też stęskniłam się za Alice i chętnie porozmawiam z waszymi dziadkami. Później przyjdziemy tu i posiedzimy z ojcem i Martą – zaproponowałam.

Nate odgarnął mi włosy za ucho, przez co automatycznie zerknęłam mu w oczy. Naprawdę był dla mnie ważny.

– Myślę, że to dobry pomysł. Dziadkowie przychodzą głównie na śniadanie. Wymienimy się prezentami, a resztę dnia spędzimy tu w ciepłych piżamkach. – Mocniej mnie w siebie wtulił.

– A teraz drzemka, prawda? – zapytałam, doskonale zdając sobie sprawę, co oznacza jego przytulanie mnie.

– Mówiłem ci już, Naomi, że mamy przerwę świąteczną. Prześpimy się chwilę.

Drzemka wydawała mi się dobrym pomysłem. Spotkałam za dużo duchów przeszłości i czułam, że wyssało to ze mnie siły.

Jedyne o czym chciałam myśleć, to Nate i sen. Z jakiegoś powodu miałam jednak w głowie tylko Luke’a i to, czy naprawdę wyszedł już z więzienia.

1 Studia undergraduate – pierwszy poziom studiów, który trzeba ukończyć, by dostać się do law school (przyp. aut.).

2 JD – studia prawnicze, które prowadzą do uzyskania tytułu Juris Doctor (przyp. aut.).