Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Trzecia część trylogii rozgrywającej się w świecie nowojorskich gangsterów
Miałam po co żyć. Gdy tylko go zobaczyłam, od razu wiedziałam. Jego oczy mnie zahipnotyzują. Jego usta omamią najpiękniejszymi obietnicami. A jego ciało? Będzie mnie zniewalało.
Jeśli jednak Corrado Capitani sądził, że mnie przekona, że jest uczciwym człowiekiem, srogo się mylił. Gdy tylko go ujrzałam, wiedziałam jedno. Jego oczy skrywały zepsute serce. Z jego ust sączyły się kłamstwa. A jego ciało? Zostało stworzone do zadawania bólu. Nie zesłały go niebiosa. Zjawił się, by zabrać mnie prosto do piekła. Miałem za kogo umierać.
Za głowę Alcini Parisi wyznaczono wysoką nagrodę, ale jak dotąd nie pozwoliła się nikomu złapać. Sądziła, że nikt jej nigdy nie znajdzie, dopóki nie spotkała mnie. Wołali na mnie Skorpion, bo słynąłem z bezwzględności wobec moich nieprzyjaciół. Jednak ona nie była wrogiem, ale bronią w moich rękach i postanowiłem, że będzie należeć do mnie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 418
Tytuł oryginału: Mercenary
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja: Małgorzata Burakiewicz
Redaktor prowadzący: Aleksandra Janecka
Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Beata Kozieł
Fotografia wykorzystana na okładce
© oussama el biad/Shutterstock
Copyright © 2020 by Bella Di Corte
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2021
© for the Polish translation by Kaja Burakiewicz
ISBN 978-83-287-1873-9
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Dla wszystkich Alcin tego świata.
Promieniejecie wewnętrznym światłem,
niech świeci jasno…
Po co masz tańczyć z gościem przez dziesięć rund,
skoro możesz go znokautować jednym ciosem?
ROCKY MARCIANO
Ta książka jest wytworem wyobraźni autorki.
Wszystkie imiona, zdarzenia i miejsca zostały przez nią wymyślone, oprócz tych, które są ogólnie znane i istnieją naprawdę. Jakiekolwiek podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest niezamierzone i całkowicie przypadkowe.
Autorka dołożyła jednak wszelkich starań, żeby wszystkie wymyślone przez nią miejsca, sklepy i lokalizacje były jak najbardziej wiarygodne i bez zgrzytów wpisywały się w regionalny krajobraz. Wszystkie wzmianki o produktach wymienionych z nazwy, dziełach sztuki czy znanych markach pojawiły się w tekście, żeby nadać książce realizmu i są wynikiem osobistych preferencji autorki oraz wyrazem uznania dla kunsztu i wysokiej jakości, jaką prezentują. Autorka nie otrzymała żadnego wynagrodzenia – ani pieniężnego, ani rzeczowego – za użycie nazw produktów, dzieł sztuki czy nazw firm, a wzmianki o nich nie mają na celu reklamy wyżej wymienionych. Za treść odpowiada wyłącznie autorka.
Ważne:
Książka zawiera drastyczne opisy scen seksu i przemocy i jest przeznaczona dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.
Członkowie rodziny Faustich, którzy pojawiają się na kartach tej książki lub są w niej wspomniani.
Marzio Fausti (nieżyjący) był głową owianego złą sławą włoskiego klanu Faustich. Jego synowie to: Luca, Ettore, Lothario, Osvaldo i Niccolò.
Najstarszy syn Marzio, Luca Fausti, siedzi w więzieniu. Jego synowie to: Brando, Rocco, Dario i Romeo.
Brando Fausti jest mężem Scarlett Rose Fausti.
Rocco Fausti jest mężem Rosarii Fausti.
Romeo Fausti jest młodszym bratem Brando i Rocco.
Guido Fausti: żołnierz rodziny Faustich.
Tito Sala, lekarz spowinowacony z rodziną Faustich. Jest mężem Loli Fausti.
BOHATEROWIE, KTÓRZY POJAWIAJĄ SIĘ W TRYLOGII GANGSTERZY NOWEGO JORKU
LUPO
Arturo Lupo Scarpone
Głowa rodziny Scarpone, jednego z pięciu nowojorskich klanów mafijnych.
Synowie Arturo to: Vittorio Lupo Scarpone (z matki Noemi) i Achille Scarpone (z matki Bambi).
Vittorio Lupo Scarpone
Jest synem Arturo i Noemi.
Żona – Mariposa Flores Macchiavello.
Dziadek Pasquale Ranieri był światowej sławy sycylijskim prozaikiem i poetą.
Pasquale Ranieri miał pięć córek, wszystkie, poza Noemi, mieszkają we Włoszech. Córki: Noemi Ranieri Scarpone, Stella, Eloise, Candelora i Veronica.
Vittorio ma jednego brata – Achille Scarpone.
Vittorio/Mac posługuje się następującymi imionami i przydomkami: Capo (przydomek, który nadała mu Mari), Amadeo (tak zwraca się do niego jego rodzina we Włoszech), Mac Macchiavello (tego imienia i nazwiska używa w Nowym Jorku i na świecie) lub zwyczajnie Duch.
Achille Scarpone
Jest synem Arturo i Bambi.
Jego synowie to: Armino, Justo, Gino i Vito. (W Lupo z imienia wspominam tylko Armino i Vito).
Achille ma jednego brata – Vittorio Lupo Scarpone.
Tito Sala (mąż Loli Fausti) jest kuzynem Pasquale Ranieri.
CASH
Cashel Cash Kelly
Żona – Keely Ryan Kelly.
Dzieci Casha i Keely – Connolly i Ryan Kelly.
Brat Keely – Harrison „Chłoptaś Harry” Ryan.
Emilio Capitani
Nestor rodu Capitanich, jednego z pięciu syndykatów w Nowym Jorku.
Żona – Teresa Capitani.
Córki Emilio i Teresy: Concetta (która jest matką Bianki), Emilia i Luna
Silvio i Silvio Junior Napoli
Silvio Senior jest jednym z zastępców Emilio Capitaniego.
Junior jest żołnierzem mafii.
Inne postaci, które pojawiają się w książce
Adriano Lima
Kuzyn Corrado Capitaniego, jest jednym z capo rodziny Capitanich.
Nunzio Bruno
Corrado Capitani zna go od dziecka. Urodził się na Sycylii i jest członkiem lokalnej mafii.
Nicodemo Leonardi
Corrado Capitani zna go od dziecka. Urodził się na Sycylii, ale nie jest członkiem mafii.
Calcedonio Badalamenti, zastępca Corrado Capitaniego.
Francesco di Pisa, jest consigliere Corrado Capitaniego.
Carmine Messina,jest consigliere Corrado Capitaniego.
Vito,jest bliskim kolegą Silvio, a także ojcem chrzestnym Juniora i jednym z caporodziny Capitanich.
Baggio, jest członkiem ekipy Adriano. Pod nieobecność Adriano zostaje awansowany na capo.
RODZINA PARISICH
Giuseppe i Angela Parisi
Córki – Alcina (Alchena) i Anna.
Giuseppe i Angela mieszkają w Forza d’Agrò na Sycylii.
Boss (Ojciec Chrzestny lub Don) – głowa rodziny.
Consigliere – główny doradca Ojca Chrzestnego.
Zastępca– drugi w hierarchii po bossie.
Capo (lub caporegime) – kapitan lub porucznik zbrojnego ramienia rodziny. Capo dowodzi oddziałem żołnierzy i odpowiada bezpośrednio przed Donem lub jego zastępcą.
Żołnierze – najniżsi w hierarchii rodziny. To oni odwalają czarną robotę w nadziei na wyróżnienie i awans. Od żołnierzy wymaga się przede wszystkim pełnej lojalności.
Współpracownicy – nie należą do rodziny, z rodziną łączą ich głównie relacje biznesowe. Współpracownikiem może zostać każdy, ale wstąpić do rodziny mogą tylko Włosi i Sycylijczycy.
Pozwólcie, że się przedstawię.
Nazywam się Corrado Alessandro Capitani, ale możecie mówić mi Skorpion, a nawet Don Corrado.
Do mojego drugiego nazwiska – Palermo – nie zamierzam się przyznawać.
Dlaczego?
Bo ono nigdy, kurwa, nie przyznało się do mnie.
W chwili gdy ten łajdak zaczął uciekać na mój widok, na niebie wisiał księżyc, a ja zrozumiałem, że moje życie nigdy już nie będzie takie samo.
Byłem w Vegas z moim kuzynem Bugsym. Prowadził Paradiso, jedno z najbardziej znanych kasyn w mieście, zlokalizowane tuż przy głównym bulwarze. Jego dziadek był młodszym bratem mojego dziadka i choć mieszkali w różnych stanach – mój w Nowym Jorku, a jego w Vegas – na swoich terytoriach każdy z nich sprawował rządy twardej ręki.
Bez ich zgody i wiedzy nic nie miało prawa się wydarzyć. Za samowolę czy niesubordynację groziła surowa kara, a wiedzieli wszystko o wszystkich i nawet najmniejszy ruch nie mógł ujść ich uwadze. Zwłaszcza jeśli był ryzykowny i mógł się stać zarzewiem kolejnej wojny.
Nie bez powodu Giordano Capitani nosił przydomek Bugsy. Był równie brutalny, co słynny gangster, i kurewsko porywczy. Trzeba jednak przyznać, że jeśli tracił cierpliwość, zwykle miał ku temu ważny powód.
Skurwiel, którego właśnie lał do nieprzytomności na skraju pustynnej drogi, zasłużył sobie na każdy cios kijem baseballowym. Bugsy przyłapał go na stręczycielstwie w swoim własnym kasynie. Wcześniej, skurwiel, był jego dobrym kumplem.
Nasi dziadkowie należeli do starej szkoły, w której obowiązywała koronna zasada – kobietą się nie handluje, chyba że ona sama dokonuje aktu sprzedaży siebie.
No i Bugsy nie wytrzymał. Dopadł gówniarza, zanim poprosił swojego dziadka o zgodę na sprzątnięcie faceta. Gnojek miał szczęście, że nie zginął od razu, wiedział, że Bugsy nie kropnie go u siebie w kasynie.
Bugsy śledził go jednak aż do tego miejsca i zepchnął jego wóz z drogi na pustynię.
Ten drugi dupek zaczął uciekać, zostawiając za sobą chmurę pyłu. Dokąd leciał? Kto to, kurwa, może wiedzieć? Może z powrotem do samochodu, który Bugsy zepchnął z drogi, ale ślady jego kroków wiodły w innym kierunku. Dookoła aż po horyzont rozpościerała się pustynia. Poza kaktusami i zwierzyną, która wychodziła na żer dopiero w nocy, bo rozum jej podpowiadał, że nie ma sensu sterczeć po próżnicy w palącym słońcu, nie było tu zupełnie nic.
Oprócz dupka, który przede mną uciekał. Najwyraźniej był głupszy od pustynnych zwierząt.
Okazało się, że ten skurwiel stręczyciel nie był sam. Jego kumpel puścił serię w kierunku okazałego kaktusa. Albo nie potrafił strzelać, albo stracił panowanie nad bronią, bo trzęsły mu się ręce. Spojrzał na pusty magazynek, zerknął na mnie, po czym rzucił spluwę na ziemię i pędem puścił się przed siebie.
Taki się jeszcze nie urodził, któremu udałoby się przede mną uciec. Byłem zbyt szybki i potrafiłem tropić do skutku. A każdą z moich ofiar wysyłałem do piekła.
„Po co masz tańczyć z gościem przez dziesięć rund, skoro możesz go znokautować jednym ciosem” – to było moje życiowe motto.
Tak właśnie planowałem postąpić z tym dupkiem. Niewykluczone, że obszedłbym się z nim łagodniej, ale okazał się tchórzem i dlatego ta noc nie mogła się dla niego dobrze skończyć. W swoich eleganckich butach miałem pełno piasku i zaczęło mnie to irytować. Mogłem to zakończyć jednym ruchem – spluwa w tylnej kieszeni spodni była odbezpieczona – ale niegodnie jest strzelać człowiekowi w plecy. Zamierzałem spojrzeć mu w twarz.
Gdyby okazał się sprytniejszy ode mnie, spotkalibyśmy się ponownie albo to ja skończyłbym w plastikowym worku. Do tej pory nikomu jednak się to jeszcze nie udało, wciąż stałem na własnych nogach.
Miałem dość gierek, więc wyciągnąłem rękę i złapałem go za kołnierz. Był niski, ale potężnie zbudowany. Usiłował wyrwać się z mojego uścisku i pewnie żałował, że ma na sobie drogą koszulę z porządnego materiału zamiast taniej szmaty z supermarketu. Zarobił na nią, handlując kobietami.
Oddychał ciężko, w powietrzu zapachniało czosnkiem. Zamykał i otwierał usta, usiłując coś powiedzieć, ale z powodu braku kondycji i tego, że kołnierzyk ciasno oplatał mu szyję, zdołał tylko wyrzęzić coś niezrozumiałego.
– Ucieczka nie ma sensu – powiedziałem głośno i wyraźnie. – Tu nic nie ma.
Podniósł ręce do góry, więc puściłem go i pozwoliłem, żeby przede mną stanął. Jak mężczyzna, twarzą w twarz.
Odwrócił się powoli. W dłoni trzymał komórkę. Na wyświetlaczu zobaczyłem zdjęcie, na którym widać było mnie i Bugsy’ego. Bugsy trzyma w ręku kij baseballowy i roztrzaskuje nim kolana stręczyciela. Ja stoję obok i się przyglądam.
Ten skurwiel zdążył już wysłać to zdjęcie do kilku osób.
Uśmiechnąłem się do niego w blasku księżyca. Zmrużył oczy i spojrzał na tatuaż, który zdobił moją dłoń i szyję.
– Niech Bóg ma mnie w swojej opiece – powiedział i się przeżegnał.
Koleś właśnie wypadł z gry, ale dla mnie zabawa dopiero się rozpoczynała. Pełnia na niebie zwiastowała niewyobrażalne szaleństwo. Czułem, jak przenika do mojego krwiobiegu, zmuszając mnie do naciśnięcia spustu.
Bing!
Bam!
Bum!
Koniec gry.
Skorpion wygrywa.
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz