11,99 zł
Król Diamandis nie rozumie, dlaczego jego asystentka Katerina Floros odeszła z pracy nagle i bez wyjaśnień, ale nie docieka przyczyn. Zaczyna się niepokoić dopiero kilka miesięcy później, gdy jego siostra donosi mu, że widziała Katerinę w Atenach, w zaawansowanej ciąży. Diamandis natychmiast ją odnajduje i jego przypuszczenia się potwierdzają – będzie ojcem. W tej sytuacji nalega, by Katerina wróciła z nim do pałacu i została jego żoną. Tyle że choć Diamandis jest królem i wiele może, to nie może jej obiecać tej jedynej rzeczy, której ona pragnie – miłości…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 158
Lorraine Hall
Dam ci wszystko
Tłumaczenie:
Anna Dobrzańska-Gadowska
Zdaniem króla Diamandisa Agonasa królewskie śluby były prawdziwym koszmarem.
Opinia ta nie odnosiła się jednak do ślubu jego siostry, zaginionej księżniczki, która dopiero niedawno wróciła na łono rodziny. W innych okolicznościach władca uznałby całą tę sprawę za mocno dyskusyjną, ponieważ, po pierwsze, Zandra i jej narzeczony kilka miesięcy temu uciekli do Aten, aby tam wziąć ślub, a po drugie, informacja o ciąży księżniczki sprawiła, że datę formalnej ceremonii trzeba było przyspieszyć.
Tak czy inaczej, Diamandis szybko odkrył, że jest skłonny pójść na znaczne ustępstwa ze względu na siostrę, a powodem tego podejścia był fakt, że przez blisko dwadzieścia lat uważał ją za zmarłą. Kto nie chciałby nadrobić straconego czasu? I jaki król nie chciałby spełnić wszystkich życzeń ukochanej siostry, a jednocześnie księżniczki?
Patrzył na nią teraz, przechadzając się po swoim gabinecie. Prawie cała ich rodzina została wymordowana podczas próby krwawego zamachu stanu przed dwudziestu laty, jednak monarchia przetrwała gwałtowny atak i Diamandisa koronowano niedługo po śmierci jego rodziców oraz braci. Zandrze udało się wymknąć z rąk zamachowców z pomocą młodziutkiego służącego, ale straciła pamięć i długi czas żyła na ulicach Aten przekonana, że jest sierotą.
Ten sam młody służący, Lysias Balaskas, teraz miliarder i mąż Zandry, kilka miesięcy wcześniej przywiózł księżniczkę do Kalyvy, dzięki czemu dziewczyna wróciła wreszcie do domu. Diamandis wiedział, że Zandra jest jego siostrą, wszystkie ewentualne wątpliwości w tej sprawie rozwiały jednak wyniki badaań DNA, lecz czasami nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że ma do czynienia z dwoma różnymi osobami – malutką dziewczyneczką, którą znał przez pierwsze cztery lata jej życia, oraz kobietą, której kompletnie nie rozumiał.
– Nie zgadniesz, kogo widziałam w Atenach!
Na szczęście Zandra nie zawiesiła głosu i nie kazała mu naprawdę zgadywać.
– Katerinę!
Diamandis nie zesztywniał, ponieważ już dawno temu nauczył się skutecznie maskować wszelkie oznaki zaskoczenia, lecz przez głowę natychmiast przemknęła mu myśl, że jego była asystentka nieraz wprawiała go w zdumienie. Również wtedy, gdy porzuciła pracę, zostawiając tylko krótki pożegnalny list.
– Co to ma wspólnego z przygotowaniami do ceremonii ślubnej? – zagadnął chłodno.
Jego ton bynajmniej nie zbił z tropu jego siostry, pewnie dlatego, że absolutnie nie brakowało jej asertywności.
– Nic, ale pomyślałam, że być może udało mi się rozwiązać zagadkę jej zniknięcia.
– Naprawdę? – Diamandis miał pewne podejrzenia, nie zamierzał jednak dzielić się nimi ani z siostrą, ani z kimkolwiek innym.
– Spotkałam ją w sklepie z artykułami dla niemowląt. Była w bardziej zaawansowanej ciąży niż ja i starannie unikała mojego wzroku, więc nie podeszłam do niej. Trochę to wszystko dziwne, bo przecież kiedy pracowała dla ciebie, praktycznie nie wychodziła z biura, więc…
Sztucznie neutralny ton księżniczki nagle się zmienił, a jej ciemne oczy dosłownie przygwoździły brata.
– Nie miałeś z tym chyba nic wspólnego, prawda?
– Z czym? – wykrztusił z trudem.
Zandra wymownie przewróciła oczami.
– Z tym, że możesz być ojcem jej dziecka, skarbie.
Diamandis wyprostował się i zmierzył ją pełnym oburzenia spojrzeniem.
– Jestem królem Kalyvy.
– Więc?
Była zupełnie nieznośna, naprawdę…
– Nie jestem ojcem dziecka Kateriny. Uciekła stąd pod osłoną nocy, ładnych kilka miesięcy temu, i od tamtego czasu nie miałem z nią żadnego kontaktu.
– Właśnie. – Zandra pokiwała głową. – Wyjechała sześć miesięcy temu, najprawdopodobniej mniej więcej w momencie, kiedy upewniła się, że jest w ciąży, a to oznacza, że chyba coś jest na rzeczy, nie wydaje ci się?
– Daję ci słowo, że nie mam nic wspólnego z sytuacją, w jakiej się znalazła, niezależnie od tego, jaka ona jest – oznajmił z naciskiem.
Siostra króla wzruszyła ramionami i oparła dłonie na zaokrąglonym brzuchu, a jej brat musiał zdobyć się na spory wysiłek, by nie wyobrazić sobie Kateriny w tym samym stanie. Był przecież królem i gdyby tamta nieszczęsna noc doprowadziła do powołania do życia dziecka, jego niezwykle sprawna i energiczna asystentka bez wątpienia powiadomiłaby go o tym i zażądała odpowiedniej rekompensaty.
I, co oczywiste, problem zostałby niezwłocznie rozwiązany, a ucieczka Kateriny byłaby najzupełniej zbędnym gestem. Na dodatek świadczącym o nierozsądku i krótkowzroczności, a żadnej z tych cech nie można było przypisać Katerinie.
– Mam mnóstwo zajęć, moja droga – powiedział. – Czy jest jeszcze coś, o czym chciałabyś porozmawiać?
Popatrzyła na niego uważnie, badawczo. Nie miał pojęcia, czego szukała w jego twarzy, ani czy to znalazła.
Podeszła i musnęła jego policzek pocałunkiem.
– Nie – odparła. – Do zobaczenia na kolacji.
Wyszła, a Diamandis pozostał dokładnie w tym samym miejscu, powtarzając sobie, że to po prostu niemożliwe.
Niestety, diagnoza Zandry była trafna – życie Kateriny w roli jego asystentki było trudne i praktycznie całkowicie ograniczone do zajęć zawodowych. Kiedy niby miałaby nawiązać jakiś romans? Zresztą nawet gdyby miała dość czasu, by to zrobić, Diamandis szybko by się o tym dowiedział.
Wszystko to razem oznaczało, że musiał coś zrobić, niezależnie od tego, jak niewiarygodna wydawała mu się cała sytuacja. Dlatego, kiedy jego nowy asystent stanął w progu, król nawet na niego nie spojrzał.
– Lecę do Aten – rzekł tylko. – Proszę zorganizować moją podróż, natychmiast.
– Dzielny książę stanął przed księżniczką i groźnym smokiem i jednym potężnym ruchem miecza uratował księżniczkę od pewnej śmierci.
Katerina Floros nie znosiła tej opowieści, chociaż dzieci z jej klasy szczerze ją uwielbiały. Współczuła smokowi, który najprawdopodobniej robił to, co robią smoki, do chwili, gdy nagle zjawił się książę i wszystko zepsuł.
Spojrzała w okno i zobaczyła gromadzących się pod bramą rodziców, którzy po długim dniu pracy przyszli zabrać dzieci do domu. Trudno jej było uwierzyć, że niedługo sama będzie musiała wziąć na siebie te same obowiązki.
Kiedy wszystkie dzieci zostały odebrane i większość pracowników centrum opieki też wyszła, Katerina pozbierała swoje rzeczy i zajęła się porządkowaniem biurka. Gdy drzwi skrzypnęły, podniosła głowę i uśmiechnęła się na widok swojej szefowej, dyrektorki centrum i swojego osobistego anioła stróża.
– Już niedługo, co? – Fifi delikatnie poklepała przyjaciółkę po brzuchu.
Katerina szczerze nie znosiła, kiedy ktoś to robił, ale Fifi była najprawdziwszym aniołem – dała jej pracę i bez mrugnięcia okiem pozwalała wychodzić wcześniej z pracy, by nie spóźniła się na lekarską wizytę. Razem wyszły z budynku prosto w pochmurny wieczór, pożegnały się i Katerina pojechała do domu.
Zaparkowała na ulicy przed swoim blokiem w nieco podejrzanej dzielnicy na obrzeżach Aten. Nie był to pałac, nic z tych rzeczy, a mieszkanie można by śmiało nazwać dziurą, ale była to własna dziura Kateriny, dziura, za którą płaciła samodzielnie zarobionymi pieniędzmi.
Nie miała najmniejszego zamiaru pójść w ślady matki. Kochała swoje dziecko już teraz, zanim przyszło na świat, i jeśli nawet początki życia samotnej matki zapowiadały się ciężko, wolała pogodnie patrzeć w przyszłość. Miłość była zdecydowanie lepsza niż sekrety i pieniądze, i Katerina była gotowa pokonać wszelkie trudności.
Weszła po schodach na drugie piętro, mamrocząc pod nosem przekleństwa. Była głodna i ledwie żywa ze zmęczenia, i marzyła wyłącznie o tym, by jak najszybciej zjeść kolację w wannie. Wyjęła klucze z torby, otworzyła drzwi, weszła do środka i zamarła.
Powietrze przesycone było obcym zapachem, czymś… Czymś bardzo męskim. Z sercem bijącym jak u wyścigowego konia przytrzymała wciąż uchylone drzwi i zacisnęła palce wokół kluczy, zdecydowana bronić się wszelkimi dostępnymi środkami, chociaż wewnętrzny głos podpowiadał jej, że w tym wypadku skazana jest na porażkę.
Był tutaj, w jej mieszkaniu. Król Kalyvy siedział na jej kanapie. Jej były szef. I nie tylko szef. Katerina powoli opuściła ręce i oparła je na brzuchu, zupełnie jakby miała jakąś szansę, by ukryć przed nim swój stan. Miała przygotowane kłamstwo, właśnie na taką okazję, a jednak…
Diamandis podniósł się powoli, swoim wzrostem i szerokimi ramionami blokując słabe światło z zawieszonej pod sufitem fluorescencyjnej lampy. Ciemne włosy miał brutalnie krótko ostrzyżone, jak zwykle, a ciemne brwi i oczy surowe, jak zwykle. Muskularną sylwetkę podkreślał krój jednego z jego czarnych garniturów, bez których nigdy nigdzie się nie ruszał.
Katerina czuła, że nie ma siły, by stawić mu czoło, szczególnie że potrzebowałaby naprawdę dużo energii, by sprostać temu wyzwaniu. Diamandis zawsze powtarzał wszystkim, którzy chcieli i nie chcieli słuchać, że nie zamierza się żenić ani mieć dzieci, więc na ten drobny wypadek w jego planach po prostu nie było miejsca, i tyle.
Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że wszystkie konsekwencje „drobnego wypadku” poniesie ona sama, nikt inny, i nie wyobrażała sobie, by miała uchylać się od odpowiedzialności. Nie zamierzała obciążać własnymi błędami swoich dzieci, tak jak robiła to jej matka i dlatego odeszła, woląc samodzielnie poradzić sobie z sytuacją.
Była przekonana, że po jej zniknięciu Diamandis natychmiast o wszystkim zapomni, ale chyba się pomyliła.
– Czy naprawdę upłynęło już aż tyle czasu, że zdążyła pani zapomnieć o regułach protokołu, panno Floros? – odezwał się.
Bez trudu rozpoznała ten chłodny, pełen dystansu ton, umiejętnie maskujący wściekłość, której większość ludzi nigdy by się nie domyśliła. Niestety, Katerina dobrze wiedziała, co się pod nim kryje.
– W obecności króla powinna pani złożyć wymagany etykietą ukłon.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Tytuł oryginału: Pregnant at the Palace Altar
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2023
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2023 by Lorraine Hall
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-8342-904-5
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek