Devil's Game - Wylde Joanna - ebook
BESTSELLER

Devil's Game ebook

Wylde Joanna

4,6

Opis

Liam „Hunter” Blake nienawidzi Reapersów. Zrobi wszystko, żeby zadać odwiecznym wrogom swojego Klubu jak najdotkliwszy cios. Okazja nadarza się sama. Liam szybko się orientuje, że, aby pokrzyżować Reapersom plany, wcale nie będzie musiał używać siły.

 

Emma Lou Hayes – córka Prezydenta Reapersów – okazuje się łatwym celem. Spodobała się Liamowi, kiedy tylko ją zobaczył, a teraz mężczyzna ma powód, żeby ją sobie wziąć.

 

Życie uczuciowe Emmy to prawdziwa ruina. Nadopiekuńczy ojciec skutecznie utrudnia jej randkowanie. Mężczyźni z Klubu trzymają się od niej z daleka, obawiając się swojego Prezydenta. Więc kiedy przystojny nieznajomy okazuje zainteresowanie jej osobą, dziewczyna nie waha się ani chwili.

 

W końcu spotkała mężczyznę, który nie obawia się jej ojca. Idealnego faceta.

 

A może tak jej się tylko wydaje.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 419

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (1030 ocen)
724
224
58
20
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Monikalimonka

Nie oderwiesz się od lektury

Wciągająca historia, trzeciej już odsłony motocyklistow tylko ,że nie Reapersów ale  MC Devil’s Jacks. Bohaterami są,Emma Lou Hayes córka prezydenta MC Re­apers. Na początku trochę naiwna i niewinna dziewczyna  z czasem przeobraża się silną kobietę. On Liam „Hunter” Blake należy do Mc Devil’s Jacks lojalny wobec klubu zawsze gotowy bronić swoich braci motocyklistów. Jest kłamcą na zawołanie. Dostaje nietypowe zadanie jako przystojniak ma rozkochać w sobie córkę Prezydenta Reapersów Emmę . Prawie mu się udaje, plan idzie nie po jego myśli .Emma to piękna i mądra kobieta która wkradła się w jego umysł i od  razu zawróciła mu w głowie. Czy jest możliwe aby dwa kluby pozwoliły na związek dwóch zwaśnionych ze sobą stron? Hunter staje przed trudną decyzją być lojalnym wobec braci ,czy ciągnąć w ukryciu romans z Emmą. Książka o motocyklistach  z cyklu New Adult . Czytało się  szybko i płynnie dosłownie chwilkę. Wciągnęłam się w fabułę i czekam na następną Historię  
30
EwelinaM1630

Nie oderwiesz się od lektury

rewelacja
10
Asis1987

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna książka.
00
katierina

Dobrze spędzony czas

Równie dobra jak wcześniejsze części.
00
AgaKoz2801

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo lubię wracać do tej historii
00

Popularność




Tytuł oryginału

Devil’s Game

Copyright © 2014 by Joanna Wylde

All rights reserved

Copyright © for Polish edition

Wydawnictwo NieZwykłe

Oświęcim 2020

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Redakcja:

Joanna Tykarska

Korekta:

Justyna Nowak

Marta Bronicka

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Przygotowanie okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8178-739-0

Prolog

Osiem lat wcześniejCoeur d’Alene w stanie Idaho

Em

– Na miłość boską, są jak łasice w rui. Zaraz się porzygam.

Skinęłam głową, zgadzając się w stu procentach z siostrą. Zwymiotowanie było jedyną rozsądną reakcją na taki widok. Stałyśmy w jadalni połączonej z kuchnią przesuwanymi drzwiami i patrzyłyśmy na rodziców. Tata posadził mamę na blacie kuchennym, a ona objęła go w talii nogami. Tak głęboko wsadzał jej język do gardła, że powinna się już udławić.

– Zdajecie sobie sprawę, że was widzimy, prawda? – zapytała głośno Kit.

Tato odwrócił głowę i na nas spojrzał. Mama mrugnęła, ale nie miała na tyle wstydu, żeby się zarumienić.

– Poświęćcie dziesięć minut na poprawienie włosów czy coś – powiedział. – A potem wróćcie na śniadanie.

Kit burknęła coś pod nosem. Miała temperament taty. Wielka szkoda, że mnie ominął. Zawsze przestrzegałam zasad. Moja siostra mówiła, że jestem córeczką tatusia, i pewnie miała rację, ale naprawdę nie lubiłam go wnerwiać.

– Nie chcę się spóźnić pierwszego dnia szkoły – oświadczyła. – Możecie się pieprzyć w każdej chwili, a rozpoczęcie roku szkolnego zdarza się raz. Jestem głodna.

Tata niespiesznie odsunął się od mamy. Odwróciwszy się w naszą stronę, skrzyżował ręce na piersi. Jego tatuaże opowiadały setki historii i większość moich przyjaciół czuła się nieswojo w jego obecności. Nie pomagała też czarna skórzana kuta1 z barwami klubowymi2 MC Reapers.

Autentyczne z nas szczęściary – ojciec nie mógł być nudnym tatuśkiem pracującym w banku. Oj nie. Nasz musiał być Prezydentem klubu motocyklowego. Według mojej najlepszej przyjaciółki Quinn, mój tata był twardym sukinsynem. Wiedziałam, że zawsze stanie w mojej obronie, i w głębi serca cieszyłam się, że razem z nim w pakiecie dostałam Reapersów. Widok tatuaży i naszywek taty sprawiał, że czułam się bezpieczna, ale pod żadnym pozorem nie zamierzałam tego przyznawać.

Nie zmieniało to faktu, że praktycznie uprawiali seks w kuchni na naszych oczach. Obrzydliwe. Jezu, robiłam kanapki na tym blacie. Gdzie niby miałam teraz przygotowywać śniadania? Obrzydliwe.

– Chociaż raz – zaczęła Kit, mrużąc oczy – moglibyście zachowywać się jak normalni rodzice i ignorować się nawzajem podczas posiłku.

– Nudy – mruknął tata, również mrużąc oczy.

Wymieniłam spojrzenia z matką, która się skrzywiła. Zaczyna się… Tata i Kit kłócili się dosłownie o wszystko. Mama powiedziała, że mają identyczne charaktery, i niestety miała rację. Była spoiwem, dzięki któremu nasza rodzina działała jak dobrze naoliwiona maszyna, łagodziła konflikty, zanim wymknęły się spod kontroli.

– Nie lubię nudy – dodał. – Idź do łazienki, zrób w niej cokolwiek dziewczyny robią, a potem możesz wrócić na dół. Mój dom, moje zasady.

Złapałam Kit za łokieć, zanim rzuciła się ojcu do gardła. Miała tylko dwanaście lat, a ja czternaście, ale nigdy nie ustępowała. Czasami to było dobre… Musiała jednak nauczyć się wybierać bitwy.

– Po prostu chodźmy na górę – syknęłam.

– Są za starzy, żeby pieprzyć się w kuchni!

– Nie pieprzymy się – odparował. – A nawet jeżeli, to nie jest twój interes, dzieciaku.

Wbiłam palce w ramię Kit. Wypchnęłam siostrę z jadalni i zaciągnęłam po schodach do mojego pokoju. Usłyszałam, jak tata się śmieje, a mama piszczy.

– Są obrzydliwi – parsknęła Kit, opadając na moje łóżko.

Miałyśmy własne pokoje, ale większość czasu spędzała w moim, ponieważ był większy. Do okna sięgała gałąź, po której mogłyśmy wymknąć się z domu… Nie żebyśmy kiedykolwiek spróbowały, ale Kit miała wielkie plany odnośnie do szkoły średniej.

– Wiem – odpowiedziałam – ale tata ma rację. To jego dom.

– Przynajmniej skończyłaś głupie gimnazjum – powiedziała, wzdychając ciężko. – Nie mogę uwierzyć, że mnie zostawiłaś! To niesprawiedliwe.

– Jeszcze tylko rok i też będziesz w liceum – rzuciłam na pocieszenie.

Skorzystałam z wolnej chwili i przyjrzałam się swoim włosom w lustrze toaletki, którą mama podarowała mi na trzynaste urodziny. Przez lata należała do niej. Jako mała dziewczynka uwielbiałam siadać przy niej. Nakładałam makijaż i udawałam księżniczkę.

– Pierwszy rok w nowej szkole to porażka – zapewniłam.

– Bije na głowę ósmą klasę – prychnęła siostra. – I tak niewiele zdziałasz. Naprawdę wierzysz, że tata pozwoli ci na randki?

– Oczywiście, że tak – odparowałam, chociaż miałam wątpliwości.

Tata bywał trudny…

Kit już otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale zamknęła je, gdy dotarł do nas ryk harleyów na podjeździe.

– Co, do cholery? – zapytałam, podchodząc do okna.

Na zewnątrz zatrzymało się sześciu Reapersów – we wtorek o wpół do ósmej. Niedobrze. Faceci z Klubu nie byli rannymi ptaszkami.

– Kurde – mruknęła Kit – pewnie coś się dzieje.

Spojrzałyśmy na siebie i zastanawiałam się, czy poczuła takie same mdłości jak ja. W naszym świecie „coś się dzieje” mogło oznaczać dosłownie wszystko. Tata generalnie nie pozwalał, aby interesy klubowe rzutowały na nasze życie rodzinne, ale dorastałam w Klubie i wiedziałam, że to zły znak, jeżeli bez ostrzeżenia pojawia się jedna trzecia braci.

– Schodzę na dół – powiedziała Kit ponurym głosem.

Pokręciłam głową.

– Daj spokój, i tak ci nie pozwolą zostać.

– Pieprzyć to.

Zeszłyśmy po schodach jak młodociani przestępcy. Spodziewałam się, że usłyszę ściszone głosy, poczuję napięcie wiszące w powietrzu, które pojawia się tylko wtedy, gdy wszystko się rozpada. Zamiast tego usłyszałam śmiech mężczyzn rozmawiających w kuchni. Weszłyśmy do jadalni i zobaczyłyśmy wujka Ducka siedzącego przy stole. Mama podała mu filiżankę kawy. Tata siedział obok niego razem z Rugerem – bardzo seksownym młodym prospectem, który należał do Klubu od czterech miesięcy.

Musiałam odwrócić wzrok. Bałam się, że zacznę przy nim bełkotać lub spiekę raka. Rugera znałam od kilku lat i ubzdurałam sobie, że wyjdę za niego za mąż. Oczywiście moim zamysłem nie podzieliłam się z tatą. Co to, to nie. Nawet jeżeli byłam jego ukochaną córeczką.

Ruger ukończył liceum rok temu. Quinn mi wyznała, że przyłapała go na rżnięciu jej siostry Nicole w salonie pod nieobecność rodziców. Udawałam, że byłam przerażona, ale zmusiłam ją do podzielenia się ze mną wszystkimi pikantnymi szczegółami… a było ich sporo.

Quinn nie uciekła, kiedy ich zauważyła. Ukryła się, a potem obserwowała numerek, który wcale nie był szybki. Ani trochę. Zdradziła, że Ruger ma przekłutego penisa i że jej siostra płakała przez trzy noce z rzędu, ponieważ do niej nie zadzwonił. Kiedy podrosnę, będzie do mnie dzwonił. Miałam wobec nas wielkie plany.

– Dzień dobry – przywitał się uśmiechnięty Duck.

Nie chciał powiedzieć, dlaczego wołają na niego „kaczka”. Zawsze uważałam, że przypomina starego niedźwiedzia. Dużego i włochatego, co byłoby onieśmielające, gdyby nie bawił się ze mną kiedyś w samolot i nie wykradał mi cukierków.

– Pięknie wyglądasz, Em. Poradzisz sobie w liceum. – Spojrzał na mojego tatę. – Nadal nie mogę uwierzyć, że nasza dziewczynka idzie do ogólniaka.

W mordę jeża!

Nie znosiłam, kiedy robili ze mnie dzieciucha, zwłaszcza na oczach Rugera. Wydawało się, że wszyscy mają mnie za dzieciaka, a przecież skończyłam czternaście lat. Za niecałe dwa będę mogła prowadzić samochód. Cóż, legalnie. Bo po naszym terenie jeździłam już od dawna.

– Doceniam, że przyjechaliście – powiedział tato do chłopaków. – Em, zjedz śniadanie. Podwieziemy cię do szkoły. Nie chcę się spóźnić.

Otworzyłam usta i usłyszałam, jak Kit wydaje z siebie zduszony dźwięk.

– Razem? – szepnęłam przerażona. Miałam nadzieję, że się przesłyszałam.

– Tak – odpowiedział tato, rzucając mi szeroki uśmiech. – Stajesz się młodą kobietą. Pomyślałem, że to niezły pomysł pokazać kutasom w liceum, kim jest twoja rodzina. Trzeba już na samym początku ustalić zasady.

Zakręciło mi się w głowie.

– Tato, jesteś niepoważny! – wybuchnęła Kit. – Jak się wszyscy pojawicie, wystraszycie chłopaków! Em nigdy nie umówi się na randkę!

Uśmiech taty zrobił się dziki.

– Żaden chłystek bojący się jej rodziny nie zasługuje na randkę z Em.

Przełknęłam. To się nie działo. To się po prostu nie działo.

Mama przeczesała palcami jego włosy, a on posadził ją sobie na kolanach. Zawsze tacy byli – wiecznie na siebie napaleni. I jako jedyna potrafiła zmusić tatę do zmiany zdania, zwłaszcza, gdy przesadzał z nadopiekuńczością. Rozumiała, jak to jest być nastolatką.

– Mamo, myślałam, że mnie podwieziesz? – Udało mi się wydusić.

Ze smutkiem pokręciła głową.

– Przepraszam, kochanie. Tata wszystko ustawił – powiedziała. – Zawiozę Kit, a tato wraz z chłopakami odprowadzą cię pod samą szkołę.

– Te małe kutasy muszą zrozumieć, z kim będą miały do czynienia, jeżeli spróbują z tobą zadrzeć – dodał złowieszczym tonem. – Nie chcę ci utrudniać życia, po prostu sam kiedyś byłem nastolatkiem. Chłopaki w tym wieku myślą fiutem, więc dowiedzą się, że go stracą, jeśli będą cię źle traktować. Nie ma to jak pokaz siły.

– Tato, to są jakieś bzdury i dobrze o tym wiesz – wtrąciła Kit, stając w mojej obronie. Dzięki Bogu, bo straciłam zdolność myślenia i poruszania się. – I seksistowskie jak jasna cholera! Em potrafi o siebie zadbać. Nie masz prawa jej tak poniżać! – warknęła.

– Mam wszelkie prawo chronić córkę – oświadczył. Usłyszawszy jego ton, wiedziałam, że to był koniec rozmowy. – Em, jestem twoim ojcem, czy tego chcesz, czy nie, i jestem gotowy na wszystko.

– Nikt nie chce mnie skrzywdzić – wydukałam.

– Ale będą chcieli cię przelecieć – prychnął.

Poczułam, jak moje policzki robią się jaskrawoczerwone, a następnie spuściłam oczy. Byłam zbyt zawstydzona, by spojrzeć na Rugera lub innego brata.

– I ja mam traktować cię jak dorosłą? – zapytał kpiąco. – Niewykonalne, skoro sama wzmianka o seksie sprawia, że się rumienisz. Jeśli nie potrafisz o tym mówić, na pewno nie jesteś na to gotowa. A my dopilnujemy, żeby nikt cię do tego nie zmuszał. Teraz zjedz płatki. Wkrótce wyjeżdżamy.

Zemdliło mnie. Moje życie w liceum dobiegło końca, zanim jeszcze się zaczęło, a on chciał, żebym zjadła płatki?

– Poproszę batonik musli – mruknęłam, piorunując go wzorkiem.

Wzruszył ramionami, a potem zobaczyłam, jak wkłada rękę między uda mamy.

Fuj!

Moje życie było do niczego.

***

Zazwyczaj uwielbiałam przejażdżki z tatą. Nie ma nic lepszego niż siedzenie za nim na motocyklu, zwłaszcza kiedy lecimy autostradą. Kit może i odziedziczyła po nim charakter, ale ja pasuję do jazdy. Oszczędzałam na własny motocykl, odkąd skończyłam sześć lat, i w jego oczach widziałam dumę za każdym razem, gdy błagałam, żeby zabrał mnie ze sobą. Ale dzisiaj po raz pierwszy w życiu tego nie znosiłam.

Podjechaliśmy pod szkołę, za nami było sześciu Reapersów, w tym Ruger, który prawdopodobnie spał z połową dziewcząt z tego liceum. Tata zatrzymał się przed budynkiem w strefie, w której parkowanie było zakazane, a bracia ustawiali się tuż obok nas, tworząc rząd lśniącego chromu.

Wszystkie moje marzenia o cichym, szybkim wejściu przepadły. Jedna z nauczycielek, zapewne przed trzydziestką, stała przy trawniku i wyglądała na zdenerwowaną, ale nie zwróciła uwagi chłopakom, że mają przeparkować maszyny. Po prostu gapiła się na nas, co byłoby zabawne i parsknęłabym śmiechem, gdybym nie była pewna, że mam z nią zajęcia. Zapamiętałam ją z dnia otwartego.

Ruger uśmiechnął się, po czym do niej podszedł. Kobieta spiekła raka. Jasna cholera! Czy w tej szkole była osoba, z którą nie uprawiał seksu? Może powinnam przemyśleć moje plany matrymonialne.

– Okej, dzięki za podwiezienie – powiedziałam znacząco do taty. – Możecie wracać.

– Pokaż mi swoją szafkę – odpowiedział, najwyraźniej zdeterminowany zniszczyć każdą szansę na moje szczęście w ciągu najbliższych czterech lat.

Spojrzałam na niego i dałam z siebie wszystko. Oczy szczeniaka. Zagryzłam wargi jak mała dziewczynka. Wstrzymałam oddech. Mogłam uronić łezkę lub dwie, ale to zajmowało więcej czasu.

– Tatusiu, mogę wejść sama? – zapytałam drżącym głosem. – Dopiąłeś swego.

Bezlitośnie pokręcił głową.

– Nawet nie próbuj – odpowiedział. – Widziałem to wszystko już wcześniej, a w porównaniu z matką jesteś żółtodziobem. Wchodzę do środka. Każdy dzieciak w tej szkole zrozumie, że należysz do Reapersów, i będą odpowiadali przed nami, jeżeli chociaż krzywo na ciebie spojrzą.

Nie wiem, dlaczego próbowałam. Tata był niczym żywioły natury zdeterminowane zniszczyć moje życie. Wszyscy podążali za nami wzrokiem, gdy przechodziliśmy przez drzwi i szliśmy korytarzem. Quinn spojrzała mi w oczy, unosząc brwi. Zrezygnowana wzruszyłam ramionami, szukając szafki 1125. Znajdowała się na pierwszym piętrze w pobliżu szatni chłopaków.

Szatni, z której wynurzyła się drużyna futbolowa po porannym treningu.

Zajebiście!

Moje życie było cholerną katastrofą.

Podniosłam głowę i zobaczyłam, że przygląda nam się Jason, brat mojej przyjaciółki. Chodził do trzeciej klasy i był obrońcą w drużynie. Zawsze się w nim podkochiwałam. Prawdę mówiąc, po cichu liczyłam, że w końcu zauważy we mnie kogoś więcej niż irytującą przyjaciółkę młodszej siostry.

Poważnie – jeśli chciałam, żeby facet pokroju Rugera oddzwonił do mnie, to przecież potrzebowałam praktyki.

– Reed – przywitał się zdawkowo tato. – Ubiegłoroczny sezon mieliście wyśmienity. Jak w tym roku wyglądają sprawy z zespołem?

Jason przełknął ślinę, patrząc na nas.

– Hmm, całkiem nieźle – mruknął.

Otworzywszy szafkę, zapragnęłam zapaść się pod ziemię lub wczołgać do środka i umrzeć. Niestety, nawet taki cudak bez piersi jak ja, nie zmieściłby się w tym metalowym boksie.

– Miło mi to słyszeć – odparł tata.

Pochyliwszy się, pocałował mnie w czoło, po czym przemówił tak głośno, że jego głos poniósł się po całej szkole.

– Udanej nauki w liceum, księżniczko. Daj mi znać, jeśli któryś z tych gości będzie się do ciebie przystawiał, rozumiesz?

Skinęłam głową, modląc się o śmierć. Szybką, miłosierną. Tętniak? Tak, to by wystarczyło.

– Po prostu idź – szepnęłam z desperacją.

– Do zobaczenia wieczorem – rzucił na odchodne.

Barwy na jego plecach ponuro przypominały każdemu dzieciakowi, że moim tatą był Prezydent MC Reapers.

Quinn zbliżyła się do mnie, po czym oparła o szafkę, wytrzeszczając oczy.

– Wow – powiedziała. – Wiesz, że nikt nie zaprosi cię na bal szkolny, prawda? I nigdy, przenigdy nie będziesz uprawiała seksu.

– Wiem – odpowiedziałam płaczliwym głosem.

Oczywiście jeszcze nie chciałam skakać na głęboką wodę – miałam czas, ale fajnie byłoby iść na bal szkolny. Westchnęłam.

– Quinn, umrę jako dziewica.

Skinęła poważnie głową, a oczy miała pełne współczucia.

– Myślę, że to oczywiste. Ale głowa do góry, jest też dobra strona.

– Jaka?

– Zakonnice już nie muszą nosić tych szat pingwina, więc przynajmniej nie będziesz musiała kupować nowych ubrań.

Spojrzałam na Jasona, który patrzył na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa. Mój tata był najgorszym rodzicem na świecie.

Masakra!

***

Osiem lat wcześniejStockton w stanie Kalifornia

Hunter

Natalie otarła usta, po czym spojrzała na mnie, a na jej pięknej twarzy gościł przebiegły i wyrachowany uśmiech. Wepchnąłem miękkiego kutasa w spodnie i zapiąłem rozporek. Odsunąłem się od ceglanej ściany. Dziewczyna wstała, zagryzając wargi. Myślę, że chciała wyglądać seksownie, a wyglądała jak zdesperowana suka.

– No to? – zapytała.

Uniosłem brew.

– No to? – powtórzyłem.

– Yyy… Zastanawiałam się, może mi coś załatwisz?

Kurwa, typowe. Bogate suki. Oczywiście nie byłem zdziwiony. W świecie Natalie zawsze byłem i będę szybkim numerkiem z odpowiednimi kontaktami. To nie był problem. W końcu biznes to biznes, a Nat miała kasy jak lodu.

– Czego chcesz? – zapytałem.

Miałem nadzieję, że nie spodziewała się zniżki za zrobienie laski. Była w porządku, ale nic specjalnego. Leciała na mnie, a kimże byłem, żeby odmówić dziewczynie dobierającej się do mojego fiuta? Zestresowała się i spuściła wzrok. Zanim zdążyła odpowiedzieć, zawibrował mój telefon.

Kelsey. Cholera.

Odebrałem, odwracając się od Natalie.

– Cześć, Kels.

– Jima zwolnili z pracy w fabryce. Musisz szybko wrócić do domu, bo się upił i jestem przerażona.

Napiąłem wszystkie mięśnie i zmrużyłem oczy.

Kutas. Jeśli ją dotknie…

– Będę tam za kilka minut, dobrze? Uspokój się, Kelsey – powiedziałem do swojej przybranej siostry. – Spróbuj wyjść z domu i idź do parku. Jeżeli nie dasz rady, zamknij się w łazience. Poczekaj chwilę. Już do ciebie jadę.

– Okej – szepnęła, a w tle usłyszałem donośny, grzmiący głos Jima.

James Calloway był przybranym ojcem z piekła rodem i skończonym draniem. Zakończyłem połączenie, po czym obojętnie spojrzałem na Natalie. Przekonałem się na własnej skórze, że lepiej nie ufać ludziom i nie okazywać przy nich emocji.

– Muszę wracać do domu – powiedziałem. – Podwieziesz mnie?

Uśmiechnęła się, próbując uchodzić za nieśmiałą i niewinną. Troszkę za późno.

– Oczywiście – odparła, kreśląc małe kółka na ziemi czubkiem buta. Zawsze nosiła te same. Pół godziny temu wydawały się o niebo seksowniejsze. – Ale zanim pójdziemy…

Cholera. Nie miałem na to czasu.

– Daj mi pieprzone kluczyki – rzuciłem zniecierpliwiony.

Otworzyła usta, aby zaprotestować, ale groźnie zmrużyłem oczy. Przez lata dopracowałem śmiercionośny wyraz twarzy i jeszcze nigdy mnie nie zwiódł. Do tego miałem metr dziewięćdziesiąt jeden wzrostu. Byłem strasznym skurwysynem i bawiło mnie zastraszanie dziewczyn.

Nat gwałtownie nabrała powietrza, po czym podała mi kluczyki. Podszedłem do auta, które dziewczyna dostała od ojca na szesnaste urodziny. Wsunąłem się za kierownicę. W innym czasie i w innym miejscu byłbym zachwycony pomrukiem silnika mustanga.

Natalie wskoczyła na siedzenie pasażera, najwyraźniej zaniepokojona, że odjadę bez niej.

Cóż, miała rację, ale nie chciałem narobić zamieszania.

Ostatnim razem, kiedy odciągnąłem Jima od Kelsey, obiecałem mu, że go zabiję, jeśli ponownie się na nią rzuci. Chryste, miała zaledwie trzynaście lat i już spała z nożem pod poduszką.

Targały mną złe przeczucia, czułem w kościach, że coś się stanie, a ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałem, był raport policyjny o skradzionym samochodzie. Pięć minut później zatrzymałem mustanga z piskiem opon przed zniszczonym domem. Budynek w stylu ranczerskim był otoczony wyschniętym trawnikiem, a na werandzie stała zardzewiała huśtawka.

Dzieci Jima dawno się wyprowadziły i podejrzewałem, że straciłby chatę bez zasiłków, które dostawał na mnie i Kels. Pracownicy socjalni nie zauważyli, że jego żona Autumn ulotniła się prawie sześć miesięcy temu. Kto mógłby mieć jej to za złe? Mieszkałem z nim przez krótki czas. Ale zostać tutaj i gnić przez resztę życia u jego boku? Kurwa, nie. Nigdy w życiu. Też bym spierdolił.

Zwykle nie miałem nic przeciwko tej dziurze. Miałem własną przestrzeń i byłem zadowolony. Cała piwnica należała do mnie, chociaż pozwalałem Kelsey spać ze mną. Nie czuła się komfortowo we własnym pokoju na piętrze. Za blisko Jima. Bystre dziecko.

Wyskoczyłem z samochodu, po czym ruszyłem w stronę domu.

– Czekaj! – zawołała Natalie, idąc za mną.

– Tak? – spytałem, nie zwalniając.

Słyszałem, jak Jim coś krzyczy, i zamarłem, próbując zebrać myśli. Jaki był najlepszy plan ataku?

Głośny, brzęczący dźwięk z sąsiedniej posesji wytrącił mnie z równowagi. Nasz sąsiad – starszy gość – znowu pracował nad motocyklami.

– Mówiłeś, że masz towar? – zapytała Nat, uśmiechając się niewyraźnie.

Jezu. Sięgnąłem do kieszeni, wyciągnąłem torebkę i rzuciłem w nią. Mocno.

– Masz – warknąłem. – A teraz wsiadaj do pieprzonego samochodu i spierdalaj.

Poruszała ustami jak złota rybka i poważnie zastanawiałem się, dlaczego pozwoliłem suce ssać mojego fiuta. Potem wrzask Kelsey rozdarł powietrze, a mi zrobiło się czerwono przed oczami. Planowanie było dla pizd – ten dupek zasługiwał na cierpienie.

Wystartowałem w kierunku tylnej bramy, mając nadzieję, że Natalie była na tyle szczęśliwa z gratisów, że zapomni o wszystkim, co widziała i słyszała.

Niech to szlag!

Furtka była zamknięta. Przeskoczyłem wysoki płot, zapewniający prywatność, i zerknąłem na Natalie. Nie zwracała na mnie uwagi, suka była zbyt zajęta szukaniem w trawie torby z przysmakami.

Kelsey ponownie wrzasnęła.

Okrążyłem dom, a następnie wśliznąłem się przez wąskie okno do piwnicy. Jim zawsze zamykał drzwi na klucz. Oczywiście to nie miało znaczenia, bo żaden zamek nie był dla mnie wyzwaniem, jednak w tej chwili nie miałem czasu na zabawę z wytrychami.

Wbiegłem po schodach i skierowałem się prosto do pokoju Kelsey. Zamarłem w drzwiach. Kuliła się na łóżku. Rozdarta do pasa koszulka odsłaniała niewielki, cielisty stanik, który sam kupiłem. Kurwa, najdziwniejsza wyprawa na zakupy w moim życiu.

Na jej policzku dostrzegłem jasnoczerwony odcisk dłoni, a z dolnej wargi sączyła się krew. Jim wisiał nad nią niczym spocony i cuchnący alkoholem knur. Miał już opuszczone spodnie, a cienki kutas podskakiwał jak pijana kobra.

– Zostaw ją w spokoju – warknąłem, okazując buzujący we mnie gniew.

Jim odwrócił się do mnie i chrząknął. Jego czerwony, opuchnięty nos przypominał zgniłego pomidora.

– Albo co?

– Umrzesz – powiedział cichy głos za mną.

Wtedy usłyszałem dźwięk odbezpieczanej spluwy. Wszyscy zamarliśmy, gdy nasz sąsiad wszedł powoli do pokoju. Trzymał pistolet od niechcenia, bardziej jak pilota do telewizora niż broń. Starszy facet – prawdopodobnie pod sześćdziesiątkę – spędzał większość czasu w swoim garażu, gdzie naprawiał motocykle i majstrował przy nich. Później je sprzedawał. Właściwie podziwiałem jego najnowszy projekt i głowiłem się skąd wziąć hajs na to cudeńko.

Burke.

Facet nazywał się Burke. Nie miałem pojęcia, czy to imię, czy nazwisko. Za to byłem pewny, że koleś był twardzielem – nawet z długą, siwiejącą brodą i wyblakłymi tatuażami na ramionach. Dzięki naszywkom na skórzanej kamizelce, z którą nigdy się nie rozstawał, wiedziałem, że należał do MC Devil’s Jacks.

Teraz miałem okazję bliżej przyjrzeć się skórze. Na jednym ramieniu miał czerwonobiałą naszywkę „Burke”, a pod nią „Original”3. Na drugim ramieniu znajdował się romb z napisem „1%”, poniżej był długi rząd mniejszych naszywek z nazwami i datami.

Facet patrzył zimno na Jima i nawet mu ręka nie drgnęła.

– Kelsey, zabieraj się, natychmiast – rozkazałem, nie podnosząc głosu.

Nie znałem Burke’a i nie miałem pojęcia, co planował zrobić, ale mając na uwadze bezpieczeństwo siostry, było mi, kurwa, wszystko jedno, co koleś zrobi Jimowi.

– Rób, co mówi chłopak.

Kelsey skinęła głową, szeroko otwierając oczy. Zsunęła się z łóżka i popędziła do wyjścia.

– Idź do mojego pokoju i poczekaj – powiedziałem siostrze. – Zamknij drzwi. Otwórz tylko mi.

Czas się zatrzymał.

– Co zrobisz? Zastrzelisz mnie? – wybełkotał wojowniczo Jim.

W najlepszych momentach nie był najbystrzejszym człowiekiem, a kiedy się upijał, zamieniał się w kompletnego kretyna.

– To zależy – rzucił Burke.

– Od czego?

– Od kogo – poprawił go Burke. – Wszystko zależy od tego dzieciaka – wycedził, patrząc na mnie. – Synu, chcesz zastrzelić tego dupka?

Spojrzałem na niego zaskoczony. Wyraz twarzy miał zimny i poważny. Burke nie żartował. Cholera. To się działo naprawdę.

– Dobrze się zastanów – dodał Burke. – Pociągnięcia za spust nie można cofnąć. Ale przynajmniej przestaniesz się martwić, że gnój zgwałci twoją siostrę. Sprawię, że jego truchło zniknie.

Jim przesunął po nas przerażonym spojrzeniem.

– Nie słuchaj go – szepnął. – Pójdziesz do więzienia. Dostaniesz karę śmierci.

– Mało prawdopodobne – zakpił Burke. – Calloway, wszyscy mają cię w dupie. Prawdę mówiąc, nie sądzę, żeby chociaż jedna osoba zainteresowała się, czy żyjesz, czy nie. Żona cię porzuciła, dzieci cię nienawidzą, a wnosząc po gazetach walających się na blacie kuchennym, nie masz nawet roboty. Będzie tak, jakbyś nigdy nie istniał. Nie mogło trafić na milszego gościa.

– Pracownicy socjalni – sapnął Jim w desperacji. – Opieka sprawdza dzieciaki. Zauważą.

Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem. Nie widziałem pracowników socjalnych od ponad roku. Gdyby nie czeki od państwa, które Jim przepijał każdego miesiąca, pomyślałbym, że zaginąłem w systemie. Twarz ojczyma poczerwieniała z wściekłości, a ja widziałem dokładnie, w którym momencie przestał myśleć i zapomniał o broni.

– Zabiję cię, gówniarzu – warknął. – Myślisz, że jesteś wyjątkowy, ale jesteś zwykłym śmieciem. Ta twoja mała dziwka też jest śmieciem. Dwa cuchnące śmiecie w moim domu.

– Synu, podejmij szybko decyzję, bo jeszcze raz otworzy mordę, a sam to zrobię – wycedził Burke. – Chcesz go sprzątnąć czy nie?

Czy chciałem go zabić? Pomyślałem o płaczu Kelsey, przypomniałem sobie, jak mi złamał żebra, kiedy nie oddałem mu kasy z dilerki.

Kurwa mać! Zdecydowanie chciałem go zabić.

– Podaj mi broń – powiedziałem, a słowa miały słodki smak.

Jim rzucił się w naszą stronę i nagle rozległ się wystrzał, aż mi w uszach zadzwoniło. Mój przybrany ojciec krzyknął, a potem upadł na podłogę, chwytając się za ramię. Spomiędzy jego palców sączyła się jasnoczerwona krew. Burke nawet nie mrugnął. Po prostu trzymał jedną ręką broń wciąż wycelowaną w Jima, a drugą sięgnął po kolejny pistolet. Wręczył mi gnata, idealnie leżącego w mojej dłoni.

– Wiesz, jak się tym posługiwać? – zapytał.

W odpowiedzi położyłem palec na spuście.

– Wykończ go, synu – dodał Burke, uśmiechając się do mnie niczym dumny ojciec. – Tkwisz w tym za głęboko, więc spraw, żeby przynajmniej było warte ewentualnej odsiadki.

Wycelowałem w pierś Jima i pociągnąłem za spust.

***

Patrząc wstecz, mieszkałem w idealnej dzielnicy. Kurwa, sąsiedzi wszystko mieli w dupie. Wszyscy powoli umieraliśmy i ludzie nawet nie zauważyli, że w przypadku mojego przybranego ojca proces ten został przyspieszony. Nikt nie skarżył się na strzały. Nikt nie zawracał sobie głowy dzwonieniem na policję, kiedy wnosiłem do domu Burke’a rozhisteryzowaną Kelsey.

Nie wyjrzeli na zewnątrz, gdy nieznana furgonetka zatrzymała się przed chatą Jima, a dziesięć minut później odjechała, zabierając pakunek w kształcie ludzkiego ciała owinięty w czarne, plastikowe worki na śmieci.

Jim przestał istnieć. Tak samo jak ja i Kelsey.

Tydzień później mieszkaliśmy już w innym mieście, a dzięki uprzejmości kuzyna Burke’a i jego Lady mieliśmy nowe akty urodzenia. Sąsiad sprzedał mi też motocykl w świetnej cenie. Zapłaciłem mu gotówką, którą znalazłem w portfelu Jima.

Rok później obchodziłem osiemnaste urodziny i oficjalnie zostałem prospectem MC Devil’s Jacks. Burke był ze mnie dumny, jakbym był jego synem z krwi i kości. W pewnym sensie tak było.

Część pierwsza

Rozdział pierwszy

Pięć miesięcy wcześniejCoeur d’Alene, Idaho

Hunter

– Kto, do cholery, w lutym robi pedicure? – zapytał Skid. – Nie zamarzną jej stopy?

– Czy ty w ogóle znasz kobiety? – zapytałem, otwierając puszkę mountain dew.

Jechaliśmy całą noc, żeby tutaj dotrzeć. Naprawdę chciałem się przespać, ale rozkazy Burke’a były jasne.

Znajdź córkę Reese’a „Picnica” Hayesa i opracuj plan działania.

Po tym całym dramacie, który wydarzył się między naszymi Klubami, Burke uparł się, że najwyższy czas wykonać ruch, który być może zmieni przyszłość Devil’s Jacks. Przewaga nad Reapersami miała kluczowe znaczenie – mogła zdecydować, czy przejmiemy władzę w naszym Klubie, czy znajdziemy się w płytkim grobie. Najwyraźniej przewagę miała nam zapewnić ta mała suka. Nie byłem do końca pewien, co planował stary drań, ale zamierzałem wykonać zadanie. Zawsze tak robiłem.

Rzuciłem okiem na zdjęcie przyklejone do deski rozdzielczej, potem ponownie na front salonu.

Ładna dziewczyna.

Według jej strony na Facebooku dzisiejszego ranka spotykała się tutaj z przyjaciółką. Jak tylko podjechaliśmy, od razu zauważyłem jej samochód. Teraz czekaliśmy. Chciałem ją wybadać, może trochę pośledzić. Zrozumieć, kim była, zanim wykonam krok. Istniało tak wiele różnych sposobów, żeby zwieść kobietę, ale odkryłem, że działanie w oparciu o przypuszczenia nie popłaca.

– Znam twoją siostrę – wypalił znienacka Skid.

Wpatrywałem się w niego pustym wzrokiem.

– Zapytałeś, czy znam kobiety. Ona się liczy? Wiesz, palce stóp twojej siostry są urocze jak cholera, ale ona nie łazi po śniegu w klapkach.

– Dlaczego, kurwa, patrzysz na palce mojej siostry, lachociągu?

– Patrzę na dużo więcej niż jej palce u nóg.

– Nie zmuszaj mnie, bym cię zabił, brachu.

Prychnął, wzruszając ramionami.

– Możesz spróbować.

Poprawiłem okulary przeciwsłoneczne, postanawiając drania zignorować. Szyby ciężarówki były przyciemniane, ale podjąłem podstawowe środki ostrożności i zmieniłem swój wygląd. Hipsterska czapka w pełni pasowała do brody, którą zapuściłem do mojej ostatniej roboty. Koszula z długimi rękawami zakrywała dziary. Nawet jeżeli dziewczyna mnie zobaczy, wystarczy szybkie golenie i zmienię się w innego człowieka.

Drzwi salonu otworzyły się i wyszły z niego dwie kobiety. Wyprostowałem się na siedzeniu.

Oto ona.

Emmy Lou Hayes.

– Nasza dziewczyna – powiedziałem, wskazując ją głową.

Gapiła się w telefon i oczywiście na nogach miała klapki. Japonki z wściekło różowej pianki. Zastanawiałem się, jak, u diabła, mogła w ogóle w nich chodzić. Totalne szaleństwo. Przynajmniej chodnik był w większości odśnieżony. Brązowe włosy niedbale związała na czubku głowy – jakże typowe dla dziewczyn. Miała na sobie obcisłe jeansy i czarną skórzaną kurtkę.

Cholera, Em była słodka. O wiele ładniejsza niż jej siostra.

Coś wypadło z jej kieszeni, więc odwróciła się i pochyliła, żeby podnieść.

– Niezły tyłek – oznajmił Skid. – Bardzo słodki. Jeśli będziesz musiał ją przelecieć, przynajmniej zrobisz to z otwartymi oczami, a nie z zamkniętymi jak w przypadku tej ostatniej zdziry, którą posuwałeś dla dobra Klubu.

Prychnąłem, ale trafił w punkt. W tej chwili pieprzenie Em znalazło się na szczycie listy możliwych sposobów zmanipulowania dziewczyny.

Ponownie spojrzała w telefon, machając z roztargnieniem na pożegnanie przyjaciółce. Potem zeszła z krawężnika, prawie upadając na dupę. Jej telefon poturlał się po ziemi, po czym wpadł pod samochód. Widok był przekomiczny. Em zatoczyła się na boki, ale jakimś cudem utrzymała się na nogach. Stłumiłem śmiech, po prostu patrzyłem zahipnotyzowany, jak w końcu złapała pion. Wtedy spojrzała prosto na mnie. Na jej uroczej twarzy odmalowało się zaskoczenie. Uśmiechnęła się promiennie, wzruszając ramionami.

Mój kutas zesztywniał i poczułem przypływ adrenaliny. Zaciągnięcie Emmy Hayes do łóżka stało się najwyższym priorytetem. Wymagało to ode mnie nie lada wyczynu, ale powstrzymałem się i nie otworzyłem drzwi samochodu, nie przerzuciłem dziewczyny przez ramię i nie zabrałem do domu na długi, ostry seks. Zamiast tego rozsiadłem się wygodnie i patrzyłem. Był powód, dla którego w Klubie wołali na mnie Hunter4.

Podniosła jedną nogę, wskazując na paznokcie, a następnie triumfalnie uniosła kciuki w moim kierunku. Potem odwróciła się, by odszukać telefon.

– Chryste, ta laska jest obłąkana – mruknął Skid, ale go zignorowałem.

Podjąwszy decyzję, złapałem telefon i wybrałem numer.

– Burke, właśnie na nią patrzę.

– Masz plan?

– Pracuję nad nim – odpowiedziałem – ale niezależnie od tego, jaki kierunek obierzemy, Emmy Hayes jest moja. Nikt jej nie ruszy, tylko ja.

– Nie pierdol!

– Jakbym śmiał!

– Mam w dupie, jak wykonasz zadanie. Pamiętaj tylko, po której stronie leży twoja lojalność. Nieważne, jak ładna jest suka, na pierwszym miejscu stawiasz barwy klubowe. Jasne? Najpierw Jacksi. Zawsze.

– Najpierw Jacksi – zgodziłem się, patrząc, jak dziewczyna podnosi telefon.

Zapowiadała się zajebista zabawa.

***

ObecnieCoeur d’Alene, Idaho

Em

– Jeżeli dziś wieczorem nie zrobisz niczego w sprawie Paintera, zabukuję bilet, przylecę i skopię ci tyłek.

– Łatwo ci mówić – mruknęłam do mojej siostry. – Nie masz prawa głosu. Nadal jestem na ciebie wkurzona, bo latem nie przyjechałaś do domu.

– Jassneee – wycedziła. – Niech pomyślę… Staż w San Francisco albo kolejne wakacje z wiecznie marudnym staruszkiem… Bardzo kuszące. Gdybyś miała chociaż odrobinę rozumu, byłabyś razem ze mną.

Przewróciłam oczami.

– Kit, to nie jest takie proste.

– Oczywiście, że jest – odparowała ostrym głosem. – To jest aż za proste. Pozwól, że ci zademonstruję: „Tato, zdecydowałam, że chcę żyć na własną rękę. Pogódź się z tym”. Następnie wsiadaj w samochód i jedź na południe.

Westchnęłam.

– To nie jest takie łatwe – powtórzyłam, spoglądając na dom klubowy.

Zbrojownia, należąca kiedyś do Gwardii Narodowej, była w pełni oświetlona niczym latarnia morska o zachodzie słońca. Drzewa otaczające wielki budynek wydawały się znajome jak starzy przyjaciele. Kiedy byłam dzieckiem, chowałam się między nimi, udając wróżkę, lub z innymi dzieciakami bawiliśmy się w kluby motocyklowe… A teraz chłopcy są prawdziwymi Reapersami, a ja wciąż nie poszłam na prawdziwą randkę.

– Nie lubię grymasu rozczarowania na twarzy ojca – powiedziałam, w pełni świadoma, że brzmię marudnie. – Wiesz, że jego oczy robią się lodowate, zanim zacznie walić w ściany?

– Jezu, zachowujesz się, jakbyś była w liceum – odparła Kit. – I co z tego, że się wścieknie? Zawsze tak robi. Wkurza się, wrzeszczy i po sprawie. Postaw się, na litość boską.

– Łatwo ci mówić, jesteś jeszcze smarkulą. Wszystko uchodzi ci na sucho. Ode mnie tata oczekuje więcej.

– Wystarczy – prychnęła. – Nie zamierzam spędzić wieczoru, słuchając, jak użalasz się nad sobą. Jestem młodsza, ale to ty zachowujesz się niczym bachor. Skończ pierdolić!

– To trochę wredne – burknęłam, marszcząc brwi.

– Nie, taka jest rzeczywistość. Masz dwadzieścia dwa lata, a pozwalasz ojcu układać sobie życie. Chcesz być jego małą księżniczką? W porządku. Twój wybór. Ale jeśli tak postępujesz, nie możesz na niego narzekać. Kurwa, w końcu dorośnij! – warknęła, po czym się rozłączyła.

Mogłyśmy gadać godzinami, żartować, kłócić się, ale nigdy nie rzucała słuchawką.

Cholera!

Prawie dostałam zawału serca, słysząc głośne pukanie w okno. Spojrzałam w górę i zobaczyłam moją przyjaciółkę, Marie, stojącą ze skrzyżowanymi rękami.

Już czas.

Wysiadłam z samochodu, a ona mnie przytuliła.

– Nie wyglądasz na podekscytowaną – oceniła z błyskiem w oku. – Wyglądasz, jakby ktoś ukradł ci ostatnie m&m’sy. Wiesz, te czerwone. Zawsze zachowuję je na sam koniec. Są najlepsze.

Wbiłam w nią wzrok.

– Zdajesz sobie sprawę, że jesteś dziwna, prawda?

Zaśmiała się, wzruszając ramionami.

– Mnie to nie przeszkadza. I nie zmieniaj tematu.

– Myślę, że jestem podekscytowana – powiedziałam powoli, chociaż mała pogawędka z Kit wyprowadziła mnie z równowagi. – Painter w końcu zasłużył na pełne barwy i…

Marie rozszerzyła oczy, po czym uśmiechnęła się z drwiną.

– Tylko nie zaczynaj – przerwała mi. – Wiem, że ci się podoba, bo gadasz o tym za każdym razem, gdy jesteś pijana.

Wzruszyłam ramionami.

– Okej, lubię go – przyznałam.

– A on lubi ciebie – odparła Marie. – Ten facet aż się ślini na twój widok.

Odchrząknęłam, a mój uśmiech wyparował. Nie powiedziałam Marie, że miesiąc temu wpadłam na Paintera i złożyłam mu propozycję, z której skorzystałby każdy prawdziwy mężczyzna. Ofertę, którą odrzucił bez mrugnięcia okiem.

Prawda była taka, że na przestrzeni lat próbowałam go uwieść kilka razy. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nie chciał ze mną sypiać, skoro między nami była taka chemia. Wszyscy o tym wiedzieli. Nie spuszczał ze mnie oczu, a kiedy wychodziłam na miasto, groził każdemu, kto tylko spojrzał w moim kierunku. Tato może nie był zachwycony moim ewentualnym związkiem z facetem, ale sam przyznał, że chciałby zobaczyć, jak układam sobie życie z Reaperem.

– Chyba się dowiemy, prawda? – zapytałam, chwytając torebkę. – Przepraszam, że nie pomogłam w przygotowaniach do imprezy. Miałam umówione spotkanie z klientką. Już raz je odwołałam, więc jej paznokcie nie mogły dłużej czekać.

– Nie martw się – powiedziała Marie, obejmując mnie ramieniem.

Ruszyłyśmy w kierunku bramy wychodzącej na dziedziniec, a pomimo moich obaw, nastrój przyjaciółki mi się udzielił. Dzisiejszy wieczór był szczęśliwy – po ponad roku bycia prospectem, Painter zostanie pełnoprawnym memberem5 Klubu.

Pewnie już nim był.

Dosyć późno dotarłam do Zbrojowni, ale już wielokrotnie widziałam przyjęcie do Klubu. Zapewne na początku chłopaki uraczyły go bajeczką, że musi wykonać jakąś gównianą robotę albo że spieprzył coś ważnego. A zanim padł na zawał, zaskoczyli go nowymi naszywkami na kutę. Te naszywki definiowały go na nowo – stawał się Reaperem na całe życie.

A co robiły kobiety?

Organizowały imprezę i żałowałam, że to przegapiłam… To była praca, ale też kupa śmiechu, picie i żarty.

Pomyślałam o mamie, którą pochowaliśmy pięć lat temu. To właśnie przy takich okazjach zawsze najbardziej mi jej brakowało. W jednym z moich najwcześniejszych wspomnień przygotowywała się na imprezę klubową, podczas gdy ja bawiłam się pod stołem na naszym podwórku.

Ta uroczystość była dla Paintera, ale była też spotkaniem mojej nietypowej rodziny, którą bardzo kochałam. Rodziny, która właśnie się powiększała.

– Naprawdę chciałabym, żeby mama z nami była – mruknęłam smutno.

Marie uśmiechnęła się, a potem mocno mnie przytuliła. Następnie minęłyśmy Banksa – prospecta pilnującego domu klubowego – i weszłyśmy na dziedziniec.

***

Chłopaki się spóźniły. W ciągu czterdziestu pięciu minut wypiłam dwa piwa, wymieniając wiadomości z moim znajomym – Liamem. Na żywo go nie spotkałam, komunikowaliśmy się online lub przez SMS-y…

Wiedziałam, że nie był seryjnym mordercą tylko dlatego, że regularnie bywał w kawiarni mojej przyjaciółki Cookie w Portland. Często dodawał wpisy na jej stronie na Facebooku. I w ten sposób zaczęliśmy rozmawiać kilka miesięcy temu. Zareagował na jeden z moich postów, a potem ja skomentowałam jego, aż pewnego dnia wysłał mi prywatną wiadomość, tym samym nawiązując bliższą znajomość.

Cały czas wysyłaliśmy sobie wiadomości. Był zabawny, interesujący i zawsze gotowy mnie wysłuchać. Całkowite przeciwieństwo Paintera. Fajnie było mieć przyjaciela, który nie był powiązany z Klubem.

Liam był miły, normalny i bezpieczny.

Ja: Paintera jeszcze nie ma. Trzymaj za mnie kciuki!!!

Liam: Nie rozumiem, po cholerę zawracasz sobie głowę tym dupkiem. Prawdziwy facet nie siedzi z założonymi rękami, kiedy spotyka właściwą kobietę. Planuje dobrać się jej do majtek.

Ja: Ale z ciebie neandertalczyk. Ktoś jest dziś zrzędliwy.

Liam: Nazywam rzeczy po imieniu. Założę się o sto dolców, że cię wystawi. Nie dlatego, że nie jesteś wspaniała, tylko dlatego, że jest cholerną cipą. Nie widzisz, co się dzieje? On chce uszczęśliwić twojego tatę, a nie ciebie.

Ja: Po której stronie jesteś?!

Liam: Twojej!

Zmarszczyłam brwi, gapiąc się na telefon. Nie bardzo wiedziałam, co odpisać. Liam nie lubił Paintera, poza tym bywał dupkiem. Kiedyś nawet zażartował, że tata przehandluje mnie za sześć kóz i kilka używanych części do harleya. Jak na mój gust przesadził i nie miał racji w sprawie Paintera.

Ja: Nie wiesz wszystkiego.

Liam: Nigdy nie udawałem, że jest inaczej. Ale zasługujesz na kogoś lepszego niż facet, który ignoruje cię przez lata.

Ja: Painter mnie nie ignoruje. To skomplikowane. Powinieneś go zobaczyć, kiedy wychodzimy na miasto. Zawsze się o mnie troszczy.

Liam: Nie, on cię chroni. To jest wielka różnica.

Ponownie zmarszczyłam brwi. To było skomplikowane. Painter, będąc prospectem, nie miewał wolnego czasu. Liam był w błędzie. Z jakiegoś powodu przemilczałam wszystko, co dotyczyło Klubu, chociaż powiedziałam mu, że tata jest bikerem. Cieszyłam się, że przynajmniej jedna osoba w moim życiu nie widzi we mnie córki Prezydenta Klubu.

Cholera, w pewnym sensie Liam był jedyną osobą, przy której byłam sobą.

Ale dzisiaj posunął się za daleko i miałam dość.

Ja: Muszę kończyć.

Wyciszyłam telefon, po czym włożyłam go do kieszeni. Chwyciłam kolejne piwo i zbliżyłam się do Marie i Ladies6 rozbawionych opowiadaną przez nią historią. Mówiła coś o Horsie. W tle grała dobra muzyka, alkohol rozgrzewał i czułam się fantastycznie, pomimo wcześniejszej rozmowy z Liamem.

Co on mógł wiedzieć?

Zamierzałam zakończyć noc w łóżku Paintera.

Albo na jego motocyklu.

Albo z nim pod drzewem.

Cholera, nie obchodziło mnie gdzie, jeżeli tylko zerwie wianuszek i dostanę swoją nagrodę wraz z cudownym podziękowaniem za zabawę. To żenujące, że wciąż byłam dziewicą.

Tata nie był zbyt przyjacielski w stosunku do moich chłopaków. Jedną z jego ulubionych rzeczy było pokazywanie im broni i opowiadanie, co poszczególne naboje mogą zrobić z człowiekiem.

Och, a potem zdarzył się wypadek na polowaniu, po którym miejscowi chłopcy z jakiegoś powodu zaczęli mnie unikać. Teraz flirtowałam tylko z Liamem, co było dość żałosne, biorąc pod uwagę, że mieszkał prawie siedemset kilometrów od Coeur d’Alene.

Dziś wieczorem, powiedziałam sobie. Dziś wieczorem wszystko się zmieni.

***

Minęło kolejne pół godziny, a mężczyzn nadal nie było. Nie stałam i nie czekałam na Paintera. Lubiłam spędzać czas z przyjaciółkami. Większość z nich była Ladies, co oznaczało, że każda z nich związała się z jakimś memberem Klubu. Niektóre były jak ja… zawieszone w próżni. Na przykład Maggs. Jej mężczyzna siedział, więc przyszła sama. Dziś w Zbrojowni nie było dzieci, bo impreza zapewne wyrwie się spod kontroli.

Dostrzegłam grupkę kobiet stłoczonych po drugiej stronie dziedzińca, które czekały na dziką orgię: poszukiwaczki mocnych wrażeń, dziwki klubowe i słodziaki. Niektóre były striptizerkami w Line – barze z cyckami, jak go nazwały chłopaki – a inne były dziewczynami, które przyszły się zabawić.

Wszystkie te kobiety łączyła wspólna cecha… były traktowane jako przygoda na jedną noc, jednorazowe numerki. W ciągu ostatnich kilku lat niejedną z nich przyłapałam w naszej kuchni, jak przygotowywała śniadanie. Taak, tato po śmierci mojej mamy stał się męską dziwką, ale gdy żyła, nigdy jej nie zdradził.

Znałam też kilku mężczyzn – na przykład facet Marie, Horse – którzy trzymali zapięte rozporki. Reszta braci korzystała z okazji. Wszystkie Ladies o tym wiedziały. Nigdy nie zrozumiałam, dlaczego kobieta miałaby coś takiego znosić, ale doszłam do wniosku, że związki innych ludzi nie są moją sprawą.

Usłyszałyśmy ryk podjeżdżających motocykli i po chwili pojawili się bracia. Tata wszedł pierwszy. Patrzyłam, jak się rozgląda, szukając mnie wzrokiem. Napotkał moje spojrzenie i jego twarz rozpłynęła się w uśmiechu, a lodowato niebieskie oczy, które po nim odziedziczyłam, błyszczały dumą. Reszta chłopaków weszła za nim, a potem rozległy się pohukiwania i gwizdy, gdy zjawił się Painter, szczerząc się niczym szalony idiota.

Boże, był taki uroczy.

Krótkie, sterczące, blond włosy, ostre kości policzkowe, szczupły, ale umięśniony, a przy wzroście metr osiemdziesiąt dwa był ode mnie wyższy o dobre piętnaście centymetrów. Oczywiście byłam zachwycona, że nosił kutę na nagiej klacie.

Mniam, co za widok.

Więcej niż raz trzymałam ręce na tej klacie, gdy podwoził mnie motocyklem do domu, i na tym niestety się kończyło. To była kwestia szacunku dla mojego taty. Był Prezydentem Klubu i Painter wiedział, że lepiej niczego ze mną nie zaczynać, jeżeli nie miał poważnych zamiarów.

Szczerze mówiąc – prospekci nie mieli czasu na poważne związki. Przynajmniej tak sobie wmawiałam. Byli zbyt zajęci pilnowaniem motocykli i wykonywaniem niewdzięcznych lub poniżających zadań, które zrzucali na nich członkowie Klubu.

Teraz wszystko się zmieniło.

To przyjęcie było dla Paintera. Zasłużył na trochę zabawy, a chłopaki tego dopilnują. Później zamierzałam mu złożyć specjalne gratulacje. Byłam przekonana, że ta noc należała do nas.

– Co słychać, Emmy Lou? – zapytał Duck, podchodząc i mnie przytulając.

Zmarszczyłam nos. Nienawidziłam tego przezwiska, ale za cholerę nie mogłam się go pozbyć.

– Dobrze – odpowiedziałam. – Masz już piwo? Mam ci przynieść?

– Przynieś, kochanie – mruknął, rozglądając się po dziedzińcu. Wbił wzrok w jedną z dziewczyn. – Kto to? Jest z twoim tatą, czy po prostu przyszła na imprezę?

Skinął w stronę blondynki, która owinęła się wokół mojego ojca jak bluszcz. Wybałuszyłam oczy. Chodziłam z suką do liceum. Byłam w ostatniej klasie, a ona ledwie pierwszakiem. Obrzydliwe. Z niesmakiem wzruszyłam ramionami.

– Do diabła, nie wiem – burknęłam. – Przestałam śledzić jego poczynania.

Mój ton był ostrzejszy, niż zamierzałam, i Duck przyjrzał mi się uważnie.

– Twoje słowa brzmią gorzko, Emmy Lou – upomniał mnie. – Nie masz nastroju na zabawę, wróć do domu. To nie jest impreza rodzinna, a Picnic może pieprzyć, kogo zechce. Nie masz prawa go krytykować.

Westchnęłam, uznając, że miał rację. Tata od śmierci mamy z nikim się nie związał, a jeżeli denerwował mnie przygodny seks, byłam w złym miejscu. Spojrzałam w kierunku Paintera, na którym wisiały dwie blondynki z nogami do nieba, w skąpych szortach i topach.

Cholera, nie, nie, nie.

Nie zamierzałam go zostawiać z tymi zdzirami. Wóz albo przewóz – będzie mój albo z nim skończę. Zostając w Zbrojowni, mogłabym wylądować w jego łóżku. A gdybym wyszła? Painter zaciągnąłby jedną z tych suk, a może obie do wyrka.

– Masz rację, tata wie, co robi – mruknęłam.

Zostawiłam Ducka i poszłam po piwo dla niego. A potem stałam i obserwowałam tłum. Wszędzie, gdzie spojrzałam, widziałam pary. Marie z Horse’em, Bam Bam z Dancer… Ruger i jego numerek tygodnia…

– Jasna cholera! – wybuchnęłam, prawie dławiąc się piwem.

– Co? – zapytał Duck.

– Ruger spotyka się z moją nauczycielką ze szkoły kosmetycznej – parsknęłam. – To taka pizda. Uwaliła mnie trzy razy z rzędu tylko dlatego, że tata do niej nie zadzwonił po tym, jak ją przeleciał.

Duck się roześmiał.

– Dobrze, że ukończyłaś szkołę, ponieważ Ruger też do niej nie zadzwoni.

I tak po prostu wrócił mój dobry nastrój. Brawo, Ruger!

– Pogratuluję Painterowi – rzuciłam.

– Powodzenia – odparł Duck. – Tylko pamiętaj, dzisiaj jest jego święto.

– No przecież wiem. Może pomogę mu świętować? – ni to powiedziałam, ni to zapytałam.

Twarz Ducka spochmurniała.

– Emmy Lou, dzisiejszy wieczór nie jest tą nocą.

– A kiedy nastąpi ta noc? – rzuciłam z przekąsem, wzruszając ramionami. Następnie dopiłam piwo. – Nie martw się. Zawsze o mnie dbałeś, ale jestem dorosła.

– Wiem – odparł Duck – ale niestety, patrząc na ciebie, wciąż widzę dziewczynkę z warkoczykami i lalką.

Przewróciłam oczami. Potem wyrzuciłam swój kubek do śmieci i ruszyłam zdobyć najnowszego Reapera.

***

Painter stał obok ogniska, a dwie dziewczyny nadal na nim wisiały. Zignorowałam je całkowicie, ponieważ były tylko klubowymi dziwkami, a ja byłam córką Prezydenta. Nie zajmowały mojej pozycji i wszyscy o tym wiedzieliśmy. Painter obdarzył mnie powolnym uśmiechem, ale widząc jego szklisty wzrok, miałam dość. Facet był prawie nawalony.

– Hej, Em – powiedział, wyciągając rękę i biorąc mnie w ramiona.

Och, dobrze pachniał. Coś w rodzaju drzewa sandałowego i dymnego zapachu oleju silnikowego. Jego ramiona były umięśnione, a ciało twarde. Jasna cholera. Penisa też miał twardego.

Na początku myślałam, że to moja wyobraźnia. Potem przyciągnął mnie bliżej i znów poczułam jego erekcję. Tak, wiem, wiem. Dziewica. Mała cnotka. Ale nie byłam ignorantką. Wiedziałam cholernie dobrze, co mnie szturcha w brzuch.

Painter puścił mnie, więc mogłam się odsunąć. Byłam wdzięczna, że słońce zaszło, bo spiekłam raka. Coś niemal magicznego zawisło między nami. Spoglądał na mnie, jakbym była najpiękniejszą dziewczyną na ziemi, kobietą, którą planował uznać za własność.

A potem podszedł tato i klepnął go w plecy.

– Gratulacje, synu – rzucił. – Jesteśmy z ciebie dumni.

I tak po prostu Painter odwrócił się ode mnie nieświadomy naszej magii. Tata był mistrzem w niszczeniu mojego życia seksualnego.

Moment, jakiego życia seksualnego, skoro nikogo nie zaliczyłam?

– Baw się dobrze – dodał ojciec. – Jutro odpocznij i zregeneruj siły, potem mamy dla ciebie robotę.

Painter skinął głową, przeczesując dłonią włosy. Jedna z blondynek rzuciła się na niego i mocno pocałowała. Druga przykleiła się do mojego taty.

Cholera.

Ojciec spojrzał na mnie, unosząc brew. Odwróciłam się i odeszłam.

Pieprzyć to.

Miałam swoją dumę.

***

Dwie godziny później byłam pijana. Siedziałyśmy z Maggs w starym domku na drzewie, połączonym z innymi konstrukcjami mostem linowym. Ledwo udało mi się przez niego przejść i nie byłam pewna, czy zdołam zejść bez pomocy.

– Życie jest krótkie – stwierdziła nagle Maggs. Jej wyraz twarzy był smutny.

– Myślisz o Bolcie? – zapytałam.

Skinęła głową.

– Tak. Myślę o nim codziennie, szczególnie na takich imprezach. Mam dość patrzenia, jak wszyscy się bawią, a na mnie w domu czeka tylko wibrator.

Parsknęłam cichym śmiechem, a potem zmusiłam się do powagi.

– Buzzzzzzzz… – zanuciłam z pijacką precyzją. – Dużo zużywasz baterii? Wiem, że tak. Sprawisz, że wibrator przesunie się po stole, jak go odpowiednio nastawisz?

Maggs zaczęła chichotać, a jej chwilowy smutek zniknął. Potem obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Śmiałyśmy się tak mocno, że Maggs stoczyła się z platformy i spadła z hukiem na ziemię.

– Maggs! – krzyknęłam, a następnie zeskoczyłam tak gwałtownie, że prawie się przewróciłam. – Maggs, wszystko w porządku?

Jęknęła, a odwróciwszy się na plecy, spojrzała na mnie zdziwiona. Potem znowu zaczęła rechotać. Ruger i Bam Bam siedzieli blisko ogniska i widzieli całe zajście. Ruger tak się przestraszył, że zrzucił laskę siedzącą mu na kolanach prosto w błoto.

Ponownie nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Tak chichotałam, że rozbolał mnie brzuch. Wiedziałam, że moje zachowanie było niewłaściwe. Maggs mogła złamać sobie kark. Ale jej mina i widok dziwki Rugera – mojej byłej nauczycielki – na ziemi były po prostu komiczne.

– Okej – usłyszałam głęboki głos i spojrzałam na tatę. – Chyba ktoś powinien wracać do domu.

Wyciągnął do mnie ręce i wskoczyłam w jego ramiona, jakbym była dzieckiem. Złapał mnie bez problemu, nadal był równie silny jak dziesięć lat temu. Oczywiście miał zaledwie czterdzieści dwa lata, był dużo młodszy niż większość rodziców moich znajomych.

– Emmy Lou, jesteś pijana w trzy dupy – oznajmił.

– No co ty nie powiesz? – odpowiedziałam radośnie. – Dobrze się bawię.

– Tak, ale już najwyższy czas, żebyś wracała do domu.

– Mówisz poważnie? – spytałam. – Tato, wspaniale, że zawsze o mnie dbasz, ale nie jestem małym dzieckiem. Jestem bezpieczna.

Jego twarz złagodniała.

– Kochanie, ta noc należy do Paintera – powiedział. – Ta impreza jest dla niego. Nawet nie powinnaś przebywać w Zbrojowni.

– Mówisz o jego pieprzonych dziwkach, prawda? – zapytałam zła.

Tata zesztywniał.

– To nie jest twoja sprawa, Em – odparł. – Nic ci nie jest winny.

– Jestem tego świadoma – rzuciłam z goryczą.

Tata westchnął.

– Banks cię odwiezie – zakomunikował. – Nie musisz jeszcze wychodzić, ale przestań pić i zacznij się żegnać. Dobrze?

– Jasne – zakpiłam ponuro i pomyślałam o Kit. – Wiesz, nie muszę cię słuchać! Jestem dorosła.

Moje słowa go zaskoczyły – widziałam to w jego oczach.

– Nie, nie musisz – przyznał. – Ale jesteś na terenie MC i musisz wykonywać rozkazy Prezydenta Klubu. Painter jest teraz Reaperem. Jesteś moją córką, a on jest moim bratem – a dzisiejsza noc należy do braci.

Chciałam tatę odepchnąć. Zamiast tego skinęłam głową, po czym odsunęłam się bez słowa. Wiedział, że byłam wściekła, więc nie próbował mnie objąć. Rozejrzałam się, Maggs wciąż siedziała pod drzewem. Ruger kucał obok niej, pokazując coś na swoim telefonie. Dołączyłam do nich.

– Noah – powiedział Ruger, wyświetlając zdjęcie.

To było ujęcie Rugera, małego chłopca i ładnej kobiety, której nie znałam.

– Twój bratanek? – spytałam. – Słodziak.

– Cholernie uroczy – odparł Ruger. – Obok małego jest Sophie, jego mama. Mieszkają w Seattle i wkrótce tam pojadę, żeby sprawdzić ich nowe mieszkanie. Byłem tam latem, ale nie miałem na to czasu.

Zaskoczył mnie jego ton – Ruger zabrzmiał jakby… tęsknił? Nie, to nie to. Wiele rzeczy można było o nim powiedzieć, ale na pewno za nikim nie tęsknił. Zawsze brał, czego pragnął.

Pochyliłam się, żeby przyjrzeć się bliżej, i prawie upadłam na tyłek. Tata miał rację – naprawdę byłam pijana.

– Maggs, wracam do domu – oświadczyłam. – Zostajesz, czy jedziesz ze mną? Mogę włączyć jakiś film.

– Myślę, że zostanę – odpowiedziała. – Dobrze jest popatrzeć na ludzi. Dancer znalazła opiekunkę dla dzieci i jest zjarana, więc może być zabawnie.

Roześmiałam się. Bez wątpienia warto było zobaczyć upaloną Dancer. Pomachałam im, a potem przeszłam się po dziedzińcu, żegnając z kluczowymi osobami. Jedynej osoby, której nie widziałam był Painter. Złapałam swoje rzeczy i weszłam do budynku, żeby szybko się wysikać przed opuszczeniem Zbrojowni.

Painter stał na korytarzu oparty o ścianę i patrzył na swój telefon. Tym razem nie było żadnych łajdaków ani nadopiekuńczych tatusiów, którzy mogli stanąć mi na drodze.

Idealnie.

Zbliżyłam się do niego, a następnie położyłam dłoń na jego nagiej piersi.

– Hej – wymruczałam, patrząc na niego.

W jego oczach widziałam pożądanie. Pragnął mnie.

– Hej – odparł.

Powoli przesunęłam dłonią przez środek jego klatki piersiowej. Potem rozsunęłam palce na jego wybrzuszeniu w spodniach. Oddech Paintera był płytki.

– Więc, zrobimy to czy nie? – zapytałam bez ogródek. – Jestem zmęczona czekaniem.

Jego oczy pociemniały, a on pochylił się do przodu. Złożył czuły pocałunek na moim czole. Słodki pocałunek, który dajesz małej dziewczynce przed snem. Coś we mnie pękło. Powiedziałabym, że moje serce, ale nie byłam zdruzgotana. Nie. Byłam wkurzona.

Painter przez ostatni rok ciągle za mną łaził. Wychodziłam potańczyć, to odstraszał facetów, którzy próbowali kupić mi drinka. Robiłam zakupy do domu klubowego, to nalegał, że pojedzie ze mną i pomoże mi je rozładować. Przyłapałam go nawet, jak sprawdzał ciśnienie w moich oponach. Podwoził mnie milion razy i, kurwa, nigdy, ale to nigdy nie zrobił niczego sprośnego.

– Pizda z ciebie – wytknęłam mu.

Zdziwiony rozszerzył oczy. Objęłam jego penisa. Był spory i twardy niczym skała. Co za marnotrawstwo.

– Pragniesz mnie. Niestety jesteś zasranym tchórzem lub chcesz więcej czasu na zabawę z dziwkami. Przykro mi, właśnie straciłeś swoją szansę. Pierdol się!

Odwróciłam się, po czym wypadłam na zewnątrz, czując przypływ czegoś… prawie dzikiego? To było wyzwalające. Popatrzyłam na moją rodzinę i zdałam sobie sprawę, że powinnam rozwinąć skrzydła. Byłam kimś więcej niż córką Picnica, szkoda tylko, że nikt tego nie dostrzegał. Zamierzałam im to udowodnić. Painterowi też. Wcześniej czy później zrozumie, że koncertowo spieprzył, i zostanie mu tylko posuwać dziwki.

Byłam już prawie przy bramie, kiedy odkryłam swój fatalny błąd. Zostawiłam torebkę na blacie w łazience. Jęknęłam, zastanawiając się, czy mogę zaryzykować i po nią nie wracać. Nie. Nie ma mowy. Nikt z Klubu nie ruszyłby moich rzeczy, ale nie ufałam przypadkowym sukom.

Odwróciwszy się, skierowałam kroki do budynku, mając nadzieję, że Painter już wyszedł. Nie chciałam teraz na niego patrzeć. Nieważne, jak silna byłam, więcej nie dałabym rady znieść. Po chłopaku nie było ani śladu. Dobra wiadomość. Westchnąwszy z ulgą, weszłam do łazienki i wrosłam w ziemię.

Painter posuwał dziwkę na blacie. Jęczała za każdym razem, jak w nią wchodził. Jej obrzydliwe, czerwone usta były blisko mojej torebki. Żadne z nich mnie nie zauważyło. Chciałam uciec i się schować. Zamiast tego spokojnie zbliżyłam się do blatu, sięgając po torebkę.

Painter nagle zamarł, po czym spojrzał na mnie z przerażeniem. Przesunęłam wzrokiem po jego ciele, od wyrzeźbionej klatki piersiowej do wyblakłych jeansów, których nawet nie ściągnął. Potem odwróciłam się i wyszłam. Słyszałam, jak wykrzykuje moje imię, a dziewczyna piszczy z oburzenia. Nie zwolniłam ani nie obejrzałam się za siebie.

***

Nawet się nie zatrzymałam podczas drogi do domu. Byłabym przeklęta, gdybym poświęciła draniowi chociaż jedną łzę. Nie zasługiwał na mnie.

Kurwa, dlaczego zostawiłam torebkę? Jasne, chciałam z nim skończyć, ale nie w taki upokarzający sposób. Zdecydowałam, że zastrzelę każdą osobę, która okaże mi litość.

Nie tylko tata miał broń.

Banks podrzucił mnie do domu. Wpadłam do środka lekko pijana i wkurzona jak cholera. Historia mojego życia – wszystko zaczynało się układać, więc musiało się spierdolić. I zawsze było to związane z Reapersami. Dobra, uczciwie powiedziawszy, wszystko w moim życiu było związane z Reapersami.

Wyciągnęłam napój z lodówki, a następnie weszłam po schodach do mojego pokoju. Zdjęłam ubranie, po czym wskoczyłam do łóżka. Mój telefon zawibrował. Rozważałam, czy nie zignorować wiadomości, ale przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka.

Liam: Jak impreza? Wiem, że byłem dupkiem. Po prostu zależy mi na twoim szczęściu. Zasługujesz na dobre rzeczy, Em.

Uśmiechnęłam się i z miejsca poczułam się lepiej. W przeciwieństwie do niektórych mężczyzn Liam miał lepsze rzeczy do roboty w sobotni wieczór niż wtykanie kutasa w przypadkowe zdziry. Na przykład wysyłał mi SMS-y.

Oczywiście nigdy go nie spotkałam. Równie dobrze mógł być cholernym draniem, ale przynajmniej tego nie odczułam na własnej skórze.

Ja: Dzisiejszy wieczór był do bani… Najgorsza impreza w historii.

Liam: Rozumiem, że z Painterem nie wyszło?

Ja: Nie. Posuwa jakąś dziwkę, a ja samotnie spędzam kolejną noc. Długa historia.

Liam: Pieprzyć dupka. Jesteś dla niego za dobra – o wiele za dobra dla zasrańca, który nie potrafi o ciebie zawalczyć.

Prawie się rozpłakałam. Liam zawsze wiedział, co napisać.

Ja: Dzięki. Uściski.

Liam: Dziecinko, masz moje pełne wsparcie, ale granicą są uściski w wiadomościach. Wiesz, męska rzecz. Zacznę ci wysyłać uściski i jakiś facet odetnie mi fiuta. Nie mogę ryzykować.

Zachichotałam.

Ja: Cóż, nie chciałabym, żebyś stracił ulubioną zabawkę przez wiadomość tekstową.

Liam: Och, to nie jest zabawka…

Ja: Wierzę na słowo. Co robisz?

Liam: Niewiele. Po prostu spędzam czas, oglądając telewizję i rozmyślając o tobie.

Ja: Jasne :)

Liam: Więc, porzuciłaś nadzieje na związek z Painterem?

Ja: Zdecydowanie. Nawet gdyby teraz przyszedł, byłabym szalona, dając mu kolejną szansę. Nie chcę tego przyznać, ale miałeś rację.

Liam: Zawsze mam rację… A co ze mną?

Ja: To znaczy?

Liam: A może dasz mi szansę?

Zamarłam.

Lubiłam Liama. Bardzo lubiłam, nawet o nim fantazjowałam, zwłaszcza gdy Painter był palantem. Ale to wszystko było… fantazją. Liam był daleko, Liam był bezpieczny, chociaż wiedziałam od Cookie, że koleś był seksowny. Widziałam też kilka jego zdjęć na Facebooku.

Ja: Poważnie?

Liam: Tak. Chcę cię poznać.

Ja: Hmm…

Liam: Bez spiny. Pomyśl o tym. Chciałem tylko, żebyś w końcu zrozumiała, że jestem zainteresowany. Dużo o tobie myślę. Jesteś cholernie piękna, Em, i zabawna. Nie mówię tego, żebyś poczuła się lepiej. Taki jest fakt.

Cholera.

Wow.

Poczułam, że się rumienię i zrobiło mi się ciepło na sercu. Liam był uroczy, ale do tej pory nie pozwalałam sobie na marzenia o nim – nie w taki sposób. Mogłam z nim pogadać o wszystkim. Zawsze miał dla mnie czas i nie próbował mi mówić, co powinnam robić. Ale pod pewnymi względami był dla mnie nierealny.

Ja: Aby na pewno nie jesteś sześćdziesięcioletnim mordercą?

Liam: Daj mi chwilę.

Czekałam, czując dziwne podekscytowanie. Telefon zawibrował i na ekranie pojawił się obraz. Jak mówiłam, już widziałam zdjęcia Liama – profilowe i kilka ujęć w parku.

To było inne.

Strzelił fotkę w łazience. Miał na sobie znoszone jeansy, które wisiały nisko na jego biodrach. Górny guzik spodni był odpięty, drugi prawie. Jego ciemnobrązowe włosy były seksownie potargane. Twarz miał przystojną, ale uznałam, że potrzebuje golenia.

Cholera, gdyby nie miał tatuaży na ramionach i rękach, mógłby uchodzić za gwiazdę boysbandu. Tylko jaki facet w boysbandzie miałby takie mięśnie?

Ponownie spojrzałam na jego jeansy i oczywiście zauważyłam całkiem duże wybrzuszenie.

Cholera, czy on…?

Nie, zdecydowałam. Pewnie tak układały się spodnie. Miałam brudne myśli.

Liam: Nie jestem staruszkiem…

Ja: Widzę!

Liam: Zadzwoń do mnie.

To ogromny krok. Nie byłam pewna, co mam zrobić. Jasne, gadaliśmy na Facebooku i wysyłaliśmy sobie SMS-y. I chyba rozmowa telefoniczna… nie mogła nikomu zaszkodzić, prawda?

Wzięłam głęboki oddech, czując zawroty głowy.

Alkohol czy podniecenie?

Może pod wpływem upojenia mój osąd był fatalny, jednak chciałam do niego zadzwonić. Bardzo chciałam do niego zadzwonić. Przewinęłam listę kontaktów, znajdując numer Liama. Nacisnęłam zielony przycisk i czekałam na połączenie.

Rozdział drugi

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział trzeci

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział czwarty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział piąty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział szósty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział siódmy

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział ósmy

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Część druga

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział dziewiąty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział dziesiąty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział jedenasty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział dwunasty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział trzynasty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział czternasty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział piętnasty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział szesnasty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział siedemnasty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział osiemnasty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Rozdział dziewiętnasty

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Epilog

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Notka autora

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

1 Kuta – kamizelka noszona przez członków klubów motocyklowych (przyp. tłum.).

2 Barwy klubowe – komplet naszywek na kamizelce klubowej. Składają się z przodów i pleców. Określają nazwę, godło i pochodzenie terytorialne klubu, a także funkcję danej osoby (przyp. tłum.).

3 Original – oddział macierzysty danego klubu (przyp. tłum.).

4 Hunter – łowca (przyp. tłum.).

5 Member – członek MC (przyp. tłum.).

6 Lady, Ladies – stałe partnerki członków klubu motocyklowego (przyp. tłum.).