Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
12 osób interesuje się tą książką
Czwarty tom jednej z najbardziej znanych zagranicznych serii motocyklowych!
Reese „Picnic” Hayes był prezydentem Reapersów i poświęcił się klubowi. Po stracie żony wychowywał dwie córki. Wiedział, że już nigdy nie pokocha żadnej kobiety.
Lubił swoje życie i niezobowiązujące relacje z dziewczynami. Zdecydowanie nie chciał tego zmieniać, tym bardziej z powodu kogoś takiego jak London Armstrong. Problem w tym, że miał na jej punkcie tak jakby obsesję.
London Armstrong oprócz prowadzenia biznesu opiekowała się córką swojej nieodpowiedzialnej kuzynki. Kiedy jej podopieczna wpadła w kłopoty, kobieta mogła poprosić o pomoc tylko jednego człowieka, prezydenta Reapersów.
Owszem, „Picnic” przyspiesza bicie serca London, ale to przecież kryminalista i bandyta.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 423
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału
Reaper’s Stand
Copyright © 2014 by Joanna Wylde
All rights reserved
Copyright © for Polish edition
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2022
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Redakcja:
Joanna Tykarska
Korekta:
Justyna Nowak
Edyta Giersz
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Przygotowanie okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8178-801-4
Coeur d’Alene w stanie Idaho
Dzisiaj
London
Powinnam go zabić, patrząc mu w oczy, czy zwyczajnie strzelić mu w plecy?
Trudny wybór.
Przykucnęłam w kuchni, grzebiąc w torebce, jakbym szukała kluczy. Oczywiście wiedziałam dokładnie, gdzie mam pistolet, ale wyciągnięcie gnata tak od razu wydawało się… nieobyczajne.
Zapach kolacji wypełniał całe pomieszczenie. Na kuchence stało chili z kurczaka, a od dziesięciu minut w piekarniku piekł się pełnoziarnisty chleb kukurydziany – tak jest zdrowiej. Miałam jeszcze dwanaście minut na wykończenie Hayesa, zanim pieczywo się spali.
Reese siedział w jadalni. Czytał magazyn o motocyklach, czekając na jedzenie i popijając ulubione piwo. Kupiłam pół kraty i przywitałam go w drzwiach z jednym zimnym, otwartym i gotowym do spożycia. Teraz kończył drugie.
Nie miałam żadnych złudzeń – dwa piwa nie wystarczą, aby go spowolnić, jeżeli mnie zaatakuje, ani nie złagodzą jego bólu, jeżeli trafię bez pudła. Niemniej człowiek zasługuje na piwo przed śmiercią.
Musnęłam palcami zimny metal. Zamiast broni wyciągnęłam telefon i spojrzałam na zdjęcie Jessiki zrobione w dniu ukończenia szkoły. Patrzyłam na jej śliczną, uśmiechniętą twarz. Tak pełną nadziei i obietnic. Uniosła prawą dłoń, żeby pomachać do obiektywu. Odchyliła mały palec, pokazując błyszczące końcówki nowych akrylowych tipsów. Tak bardzo ich pragnęła na rozdanie świadectw. Nie miałam na nie hajsu, ale przecież nie mogłam dziewczynie odmówić.
Nikt z nas nie spodziewał się, że Jessica ukończy liceum. Do diabła, nawet nie powinna żyć. Matka dziewczyny, moja sukowata kuzynka, brała narkotyki podczas obu ciąż, a jednak Jessie przetrwała… chociaż nie bez szwanku. Miała zaburzenia… słabą samokontrolę, zły osąd. Szybko też popadała w gniew. To wszystko było efektem działania dragów na płód, które rzutuje na całe życie dziecka. Ale przynajmniej żyła. Jej młodsza siostra zmarła na OIOM-ie dwa dni po narodzinach. Nie miała żadnych szans.
Pierdol się, Amber! Pierdol się za wszystko, co uczyniłaś swoim dzieciom.
Spojrzawszy na zegar piekarnika, zdałam sobie sprawę, że zmarnowałam prawie trzy minuty na rozmyślaniu o Jess. Mogłam go zabić po wyciągnięciu chleba, ale odkładanie tego tylko utrudniłoby sprawę. A może wpierw powinnam go nakarmić?
Nie. Dostał piwo. Gdybym siedziała naprzeciwko Reese’a przy posiłku, nigdy bym tego nie zrobiła. Nie mogłabym patrzeć w te niebieskie oczy i się uśmiechać. Nigdy nie byłam dobrą kłamczuchą.
Miniony miesiąc był na zmianę niebem i piekłem, aż w końcu zamienił się w jeden wielki, kiepski żart. Teraz nadszedł czas na jego puentę.
Wyciągnęłam mały pistolet i wsadziłam do kieszeni luźnego swetra, który tak pieczołowicie wybrałam na ten moment. Wyjęłam też klucze, dowód osobisty, gotówkę i wszystko wepchnęłam do jeansów. Tak na wszelki wypadek. Wątpiłam, czy przeżyję noc, ale nadzieja umiera ostatnia. W razie gdybym dostała szansę na ucieczkę, furgonetka była zatankowana i gotowa do jazdy. Oczywiście nie wiedziałam, dokąd się udam.
Później będziesz się tym martwiła.
Gdy weszłam do jadalni, wszystko wzięło w łeb. Reese nie siedział u szczytu stołu, tam, gdzie go zostawiłam. Cholera. Mogłabym mu strzelić w plecy bez ostrzeżenia, gdyby został na miejscu. Teraz siedział zwrócony do mnie, niedbale rozparty na krześle z piwem w dłoni. Przed nim leżał otwarty magazyn. Spojrzał na mnie, posyłając mi kpiący uśmiech.
Boże, kochałam ten jego uśmiech, nawet jeżeli bywał okrutny jak cholera.
– Chcesz porozmawiać? – zapytał, przechylając głowę.
– Nie – mruknęłam, zastanawiając się, co by powiedział, gdybym podzieliła się swoimi myślami.
Rany, Reese, tak mi przykro, że zaraz cię zabiję, ale jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to wiedz, że nienawidzę siebie za to, co ci zrobię – nie jestem pewna, czy w następnej kolejności nie popełnię samobójstwa.
Jednak nie mogłam tego zrobić. Jeszcze nie. Dopiero po zobaczeniu Jessiki na własne oczy. Musiałam się upewnić, że wywiązali się z umowy, a dziewczyna była bezpieczna i zdrowa.
Potem? Kto wie? Po prostu się przekonamy.
Westchnął, spoglądając na moją kieszeń, więc nerwowo położyłam dłoń na broni. Poczułam panikę. Wiedział. Wiedział o wszystkim, wyczytałam to z jego twarzy.
Kurwa. Zawiodłam ją… Nie bądź śmieszna. Skąd miałby wiedzieć?
– Kochanie, wyglądasz, jakbyś potrzebowała wolnego dnia – oznajmił w końcu. – Rozważałaś spa? Może jakiś masaż?
– To zbyt kosztowne – odpowiedziałam automatycznie, powstrzymując histeryczny śmiech.
Taak jasne, bo teraz liczyły się pieniądze…
– Nie sugerowałem, żebyś płaciła – odparł, marszcząc brwi.
– Nie potrzebuję twoich pieniędzy…
– Tak, wiem, jesteś niezależna i to ci się podoba, bla, bla, bla. Pozwól mi coś dla siebie zrobić, chociaż raz.
Cholera. Dlaczego był taki miły?
Poczułam napływające do oczu łzy. Odwróciłam wzrok i zmusiłam się do skupienia. Musiałam go zabić bez ostrzeżenia. Ale siedział przodem do mnie na drugim końcu pokoju, co było większym problemem, niż się wydaje. Pistolety nie są niezawodne, do tego nie miałam doświadczenia.
Musiałam podejść bliżej. Gdybym stanęła za nim i wymasowała mu ramiona, byłoby wystarczająco blisko.
Boże, byłam takim złym człowiekiem.
– Jedzenie będzie za dziesięć minut – poinformowałam. – Wyglądasz na spiętego. Wymasować ci szyję?
Uniósł brew, kiedy zaczęłam okrążać stół.
– Lepiej trzymaj się ode mnie z daleka – wycedził powoli.
Zatrzymałam się.
– Co masz na myśli?
– Kochanie, nie zamierzam ci tego ułatwiać.
Coś ścisnęło mnie w klatce piersiowej. Uśmiechnęłam się słabo, bo – tak jak powiedziałam – jestem beznadziejną kłamczuchą.
– Nie rozumiem.
– Zakładam, że planujesz mi strzelić w tył głowy – ocenił cicho.
Zdałam sobie sprawę, że wcale nie był zrelaksowany. Siedział swobodnie na krześle, ale wszystkie jego solidne mięśnie były napięte. Był gotowy do ataku.
– To zły pomysł. Jeśli strzelisz z bliska, będziesz zbroczona krwią. Ryzykujesz, że wyniesiesz ślady z domu lub poświęcisz czas na jego sprzątanie. Tak czy inaczej, sprawy się skomplikują.
Dobrze. Przynajmniej wszystko wyszło na jaw. Niemal odczułam ulgę. Wyciągnęłam broń i ją uniosłam, uważnie obserwując mężczyznę. Spodziewałam się, że wybuchnie, będzie walczył. Zamiast tego tylko siedział i czekał.
– Śmiało, zrób to – powiedział z uśmiechem. – Pokaż mi, z jakiej gliny jesteś ulepiona.
– Tak mi przykro – wyszeptałam. – Nigdy się nie dowiesz, jak bardzo tego żałuję.
– Więc nie rób tego. Cokolwiek się dzieje, razem to rozwiążemy. Pomogę ci.
– Nie możesz…
Westchnął, po czym spojrzał ponad moim ramieniem i skinął głową.
– To koniec, kochanie – odezwał się jakiś mężczyzna stojący za mną.
Taak. Tak było. Na szczęście zdążyłam pociągnąć za spust, zanim koleś mnie znokautował.
Osiemnaście dni wcześniej
London
Plecy mnie bolały.
Była prawie druga w nocy, a dopiero teraz skończyłam sprzątanie lombardu. Rozleniwiłam się przez ostatnie kilka miesięcy. Za dużo czasu spędzałam na zarządzaniu biznesem, a za mało na myciu łazienek. Zapomniałam, ile wysiłku wymaga szorowanie kibla.
Cóż, czyszczenie toalet, mycie i odkurzanie podłóg, ścieranie kurzu – London’s Cleaning Service zajmowało się wszystkim. I chociaż może nie byliśmy najtańszą załogą w mieście, byliśmy najlepsi. Przekonałam się o tym, ponieważ w ostatnim czasie odrzuciłam więcej zleceń, niż przyjęłam.
Dzięki mojej ciężko wypracowanej reputacji znalezienie nowych klientów było łatwe. Pracowników? Nie tak bardzo. Większość ludzi nie jest fanami spędzania nocy na sprzątaniu po innych, a nawet z moją wyższą niż przeciętna płacą początkową, ludzie mnie wystawiali.
Na przykład dzisiaj.
Dostałam telefon od Anny – jednej z liderek ekipy – z informacją, że przez dwa dni się nie pojawi. A ponieważ życie sprzątaczki to nieustanny urok, spędziłam piątkowy wieczór na zdrapywaniu zaschniętych sików z podłogi w męskiej łazience.
Zachwycająca egzystencja.
Przynajmniej ja i moje bolące plecy wkrótce wczołgamy się do łóżka.
Podjechałam pod dom i zauważyłam niebieską hondę civic zaparkowaną na podjeździe. To był samochód Mellie – najlepszej przyjaciółki mojej młodej kuzynki. Zdałam sobie sprawę, że dziewczyny spędzały razem noc. Powstrzymałam przypływ irytacji. Z jednej strony wolałam, kiedy Jess zawczasu uprzedzała mnie o swoich planach. Z drugiej strony zdarzały się gorsze rzeczy niż dziewczyny w domu w piątkowy wieczór.
Właściwie większość z nich była gorsza.
Boże, tak bardzo kochałam Jessicę, ale była nieznośna. Ponownie przypomniałam sobie, że to nie jej wina. Psychologowie powtarzali, że muszę pomóc jej nauczyć się radzić sobie z ograniczeniami, ponieważ one nie znikną.
Podejmowanie dobrych decyzji nie było mocną stroną Jess. Według ekspertów odpowiedzialna za to część mózgu nie rozwinęła się u niej prawidłowo z powodu romansu jej matki z dragami.
Nie byłam pewna, co o tym myśleć. Wiedziałam, że nie była taka jak inne dzieci. Ale przecież wszyscy musimy nauczyć się radzić sobie na tym świecie. Nikt nie rodzi się z czystym kontem, a Jess nie była już małą dziewczynką.
Otworzyłam frontowe drzwi i zobaczyłam Mellie siedzącą na kanapie z kolanami podciągniętymi do brody. Miała wielkie oczy i ściskała puszkę dietetycznej coli niczym tarczę.
Mój radar rodzica ożył.
– Co tym razem zrobiła?
– Byłyśmy na imprezie – szepnęła. – Około dwudziestej drugiej natknęła się na dziewczyny, które kilka lat temu skończyły szkołę, Terry Fratelli i jej przyjaciółeczki. I zaprosiły nas do Zbrojowni na imprezę MC Reapers.
Zachwiałam się, więc chwyciłam oparcie starego, zielonego fotela.
– Kurwa!
Oczy dziewczyny zrobiły się jeszcze większe. Nie przeklinałam. Wiedziała, że tego nie robię. Nigdy.
– Co było dalej?
Dziewczyna odwróciła wzrok, przygryzając wargę.
– Tak mi przykro, że ją zostawiłam – powiedziała z poczuciem winy wypisanym na twarzy. – Nie chciałam tam iść, a ona mnie nie słuchała. Zaczęła…
Umilkła, a ja sama wypełniłam luki. Jessica uwielbiała wyśmiewać Mel, kiedy ta nie podążała za nią jak dobrze wytresowany szczeniak. Klasyczna Jess. Takie głupie dziecko – nie rozumiałam, w jaki sposób utrzymywała przyjaźń z dziewczyną pokroju Melanie, biorąc pod uwagę rzeczy, które wyczyniała.
– W każdym razie obiecała mi, że napisze, a ja przyrzekłam, że nic nie powiem, dopóki pozostanie ze mną w kontakcie. Ale przestała się odzywać około północy, a wiem, że była naprawdę pijana. Jej wiadomości nie miały nawet sensu. Naprawdę się o nią boję, London.
Ostatnie zdanie wypowiedziała, pociągając nosem. Zdałam sobie sprawę, że biedna dziewczyna była przerażona. Usiadłam obok niej, a następnie mocno ją przytuliłam. Spędzała tu tyle czasu, że była dla mnie jak córka.
– Będzie wkurzona, że ci wygadałam.
– Kochanie, dobrze zrobiłaś – oznajmiłam, przeczesując jej włosy palcami. – Jest samolubnym bachorem, stawiając cię w takiej sytuacji.
– Cóż, w końcu mi wybaczy – mruknęła. Jeszcze raz pociągnęła nosem, po czym się odsunęła i popatrzyła na mnie z drżącym uśmiechem. – Zawsze tak robi.
Odwzajemniłam uśmiech, ale moje myśli były ponure. Dziewczyna była zbyt miła. Czasami żałowałam, że nie kopnęła Jessie w tyłek i nie znalazła nowej najlepszej przyjaciółki. Poczułam wyrzuty sumienia, bo nawet ze swoimi problemami Jess była moim sercem.
– Muszę ją znaleźć – oświadczyłam. – Chcesz tu zostać czy wracasz do domu?
– Mogę tutaj spędzić noc? – zapytała.
Kiwnęłam głową, znając resztę historii. Piątkowe wieczory w domu Mel nie były przyjemne, zwłaszcza w dni wypłaty. Jej tata lubił trochę za bardzo poświętować koniec tygodnia.
– Nie ma sprawy.
***
Dopiero kiedy wsiadłam do furgonetki, spróbowałam dodzwonić się do Bolta Harrisona. Nie chciałam, żeby Mellie słyszała moją rozmowę. Zarządzał Pawns, w którym sprzątałam. Tak się złożyło, że należał do MC Reapers i był ich Wiceprezydentem.
Sześć miesięcy temu podpisałam umowę z Reapersami. Byli jednym z moich najcenniejszych klientów i już przebąkiwali o drugim kontrakcie na Line – klub ze striptizem. Pojawiliśmy się tam kilka razy, kiedy potrzebowali dodatkowej pomocy, i miałam nadzieję, że to rozwinie się w coś większego i stałego.
Początkowo sama kierowałam ekipą w Pawns, ale dwa miesiące temu przekazałam ją Jasonowi, starszemu facetowi, który pracował dla mnie prawie pięć lat. Był niezawodny, ciężko harował i świetnie zarządzał ludźmi.
MC płacił dobrze, a do tego gotówką, co było wygodne. W zamian trzymaliśmy język za zębami, nie rozpowiadając o niczym, co zobaczyliśmy. Tak naprawdę było tego niewiele. Myślałam, że na zapleczu w Line odbywa się prostytucja, ale nigdy nie widziałam żadnych oznak, żeby ktokolwiek był do czegoś zmuszany. Nie moim zadaniem jest mówić dorosłym kobietom, co mają robić z własnymi ciałami. A jednak upewniłam się, aby żadna dziewczyna nie przyszła ze mną do klubu. To, że nie dzwoniłam na policję, nie oznacza, że chciałam, aby moi ludzie zostali w cokolwiek wplątani.
W każdym razie w pierwszej kolejności pomyślałam o Bolcie, skoro chciałam wyciągnąć Jess z kłopotów, w jakie tym razem wpadła. Lubiłam Bolta i czułam się przy nim stosunkowo dobrze, a poza tym był moją jedyną opcją.
Moim drugim kontaktem był Reese Hayes, Prezydent klubu.
Ten człowiek cholernie mnie przerażał i nie wstydziłam się tego przyznać. Coś w nim… Ten sposób, w jaki mierzył mnie wzrokiem… Jakby chciał mnie zjeść, ale nie przy miłej kolacji z kwiatami i przy świecach.
Odrobina siwizny na skroniach wskazywała, że prawdopodobnie był odrobinę starszy ode mnie, ale jego ciało było zbudowane jak u dwudziestolatka. Nie wiem, co bardziej mnie niepokoiło, to, jak bardzo mnie przerażał, czy fakt, jak bardzo mnie podniecał.
Żałosne.
Jeżeli nie musiałam, to z nim nie rozmawiałam.
– Tak? – odebrał Bolt.
Słyszałam muzykę w tle, bardzo głośną.
– Dobry wieczór, panie Harrison.
– Czy jest sens powtarzania ci, żebyś zwracała się do mnie Bolt?
Uśmiechnęłabym się, gdybym nie była tak zestresowana – prowadziliśmy ten taniec, odkąd zaczęłam dla nich pracować. Żaden z członków klubu nie rozumiał, dlaczego byłam taka formalna, ale miałam swoje powody. Owszem, MC dobrze płacił, ale nie chciałam się do nich zbliżać. Lubiłam swoje granice.
– Raczej nie – odpowiedziałam głosem zdradzającym zmartwienie.
– Co się dzieje? – zapytał, słysząc mój ton.
To był cały Bolt – widział i słyszał wszystko, czy tego chciałeś, czy nie.
– Mam problem i mam nadzieję, że mi pomożesz.
Cisza.
Prawdopodobnie go przestraszyłam. Nigdy wcześniej nie prosiłam o pomoc. Właściwie ostatnio rzadko go widywałam. Przez pierwsze kilka miesięcy obserwował nas jak jastrząb, ale ostatnio zaczęłyśmy wtapiać się w tło. Nikt nie zwraca uwagi na sprzątaczki, co zawsze mnie fascynowało. Nikt by mi nie uwierzył, co widziałam i jakie sekrety poznałam. Może właśnie dlatego zachowanie Reese’a było takie niepokojące – sześć miesięcy pracy, a ten człowiek nadal mnie dostrzegał.
– Pewnie tego nie wiesz, ale jestem prawnym opiekunem córki mojej kuzynki – zaczęłam. – Jedna z jej przyjaciółek właśnie mi powiedziała, że Jess poszła dziś wieczorem na imprezę do waszego domu klubowego. Martwię się o nią… Jest wspaniałym dzieckiem, ale nie potrafi podejmować słusznych decyzji. Pomożesz mi ją namierzyć?
Zaległa jeszcze większa cisza, aż się skuliłam. Zdałam sobie sprawę, że go uraziłam swoimi słowami. Implikowały pewne rzeczy o imprezach w domu klubowym, które – jak wszyscy wiedzieli – nie były pogłoskami, ale nikt nie lubił o tym mówić, a tym bardziej tego przyznawać. Te zabawy były niebezpieczne dla młodych kobiet, a klubowi nie można ufać.
– Jest dorosła?
– Ma osiemnaście lat, a dwa tygodnie temu ukończyła szkołę. Jednak zachowuje się bardzo infantylnie jak na swój wiek.
Bolt prychnął.
– Słonko, przykro mi to mówić, ale dziewczyna jest wystarczająco dorosła, aby podejmować własne decyzje dotyczące tego, gdzie się bawić.
Teraz nadeszła moja kolej na milczenie.
Mogłam wiele powiedzieć – może i była na tyle dorosła, żeby imprezować, ale nie na tyle, żeby legalnie pić. I mogli mieć z tego powodu masę kłopotów, nawet jeżeli imprezowali z gliniarzami.
Ale trzymałam gębę na kłódkę. Dawno temu nauczyłam się, że jeżeli przez długi czas komuś nie odpowiesz, sam sobie dopowie resztę.
– Dobrze – oznajmił w końcu. – Rozumiem, do czego zmierzasz. Nie ma mnie w domu klubowym, ale jest Pic.
Cholera. Pic był skrótem od Picnica i była to ksywka Reese’a. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak go nazywali, i na pewno nie miałam zamiaru pytać. Był najmniej piknikową osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam w swoim życiu.
– Jedź do Zbrojowni i zapytaj o niego – kontynuował Bolt. – Powiedz mu, że cię przysłałem, powiedz, że to osobista przysługa. Może namierzy Jess, a może nie. Jak mówiłem, dziewczyna jest dorosła. Wiesz, jak tam dojechać?
– Oczywiście.
Roześmiał się. Wszyscy w Coeur d’Alene wiedzieli, gdzie znajdowała się Zbrojownia.
– Dziękuję, panie Harrison – powiedziałam szybko, rozłączając się, zanim zdążył zmienić zdanie.
Potem przekręciłam kluczyk w stacyjce i uruchomiłam furgonetkę. Natychmiast zapaliła się kontrolka check engine, która prześladowała mnie przez ostatni tydzień. Zdecydowałam się ją zignorować, bo nawet gdyby ktoś obejrzał silnik, nie mogłam sobie pozwolić na jego naprawę. Dopóki samochód jeździł i mogłam go używać, to tak naprawdę nie był zepsuty. Przynajmniej w teorii. Wrzuciłam wsteczny bieg, po czym wycofałam się z podjazdu.
Och, Jessie będzie przeszczęśliwa. Ciocia London jechała na ratunek minivanem z logo firmy sprzątającej.
Ha. Nie żeby to był pierwszy raz.
***
Dom klubowy Reapersów znajdował się jakieś siedemnaście kilometrów na północny wschód od Coeur d’Alene. Prowadziła do niego prywatna droga wijąca się wśród gęsto zalesionych wzgórz. Nigdy tam nie byłam, chociaż zaprosili mnie na kilka imprez, kiedy zaczęłam sprzątać Pawns.
Grzecznie odmówiłam, wolałam zachować dystans. Po odejściu mojego męża Joego ograniczyłam kontakty towarzyskie. Nie obwiniałam go, że zakończył nasz związek – od początku stawiał sprawę jasno, żadnych dzieci w domu. Kiedy sześć lat temu Amber przedawkowała i prawie umarła, nie mogłam znieść tej sytuacji i wybrałam między nim a Jess. Wybór był jasny, a rozwód… wystarczająco przyjazny. A mimo to i tak przez jakiś czas lizałam rany.
Pomiędzy budowaniem biznesu a wychowywaniem kuzynki nawet nie próbowałam umawiać się na randki, dopóki nie poznałam Nate’a kilka miesięcy temu. W takie noce jak dziś zastanawiałam się, czy te wszystkie lata były tego warte. Nie chodziło o to, że Jess była zła. Tyle że nigdy do końca nie zrozumiała, czym jest związek przyczynowo-skutkowy, i prawdopodobnie nigdy nie zrozumie.
Prawie o trzeciej w nocy podjechałam pod Zbrojownię. Nie wiem, czego oczekiwałam po domie klubowym Reapersów. Wiedziałam, że to stary budynek Gwardii Narodowej, ale jakoś nie przełożyłam tego na „fort” w mojej głowie. A tym w zasadzie był. Duży, solidny, co najmniej trzypiętrowy. Wąskie okna, balustrada na dachu. W bocznej ścianie była brama prowadząca w miejsce, które wyglądało na dziedziniec.
Bezpośrednio przed budynkiem stały w rzędzie motocykle pilnowane przez kilku młodych mężczyzn w charakterystycznych skórzanych kamizelkach, które od lat widywałam w mieście. Po prawej stronie znajdował się żwirowy parking, na którym roiło się od samochodów. Wjechałam na sam koniec, zaparkowałam i wyłączyłam silnik.
Nie przyszło mi do głowy, że po sześciu godzinach sprzątania, wproszę się na imprezę. Wspaniale. Prawdopodobnie wyglądałam jak uciekinierka z zakładu dla obłąkanych. Opuściłam lusterko – oczywiście moje blond włosy były zmierzwione, a makijaż już dawno zniknął. No cóż… Nie pierwszy raz ścigałam Jess, w momencie kiedy potrzebowałam prysznica i łóżka. Ale pierwszy raz ściągnęła mnie w tak przerażające miejsce.
Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę głównych drzwi. Jeden z mężczyzn stanął mi na drodze. Gdy na niego spojrzałam, poczułam się staro. Chłopak miał najwyżej dwadzieścia lat, a broda, którą nosił z wyraźną dumą, ledwo była pełna. Nie był tak muskularny jak jego przyjaciel sterczący przy drzwiach. Był szczupły, ale umięśniony.
– Przyjechałaś na imprezę? – zapytał, przyglądając mi się sceptycznie.
Nie mogłam go winić – moje znoszone jeansy może się nie wyróżniały, ale koszulka widziała lepsze czasy, a bandana, którą podtrzymywałam włosy była przepocona. Zapewne miałam też smugi brudu na twarzy. Całe szczęście nie widzieli ich w słabym świetle.
No i naprawdę poczułam się staro. Mając trzydzieści osiem lat, mogłam być mamą tego dzieciaka. Zdecydowałam, że go nie lubię.
– Nie, przyjechałam pogadać z panem Hayesem – odparłam grzecznie. – Pan Harrison powiedział, żebym się z nim zobaczyła.
Chłopak spojrzał na mnie tępo.
– Nie mam pojęcia, o kim mówisz – odezwał się w końcu. Przerośnięte niemowlę udające dorosłego odwróciło się i wrzasnęło do swojego przyjaciela: – BB, masz pojęcie, kim jest Hayes?
BB podszedł do nas jak niedźwiedź. Ciemne włosy miał związane w warkocz, który opadał na plecy. Wydawał się starszy od kolegi, ale niewiele.
Westchnęłam. Dobry Boże, to były tylko dzieciaki. Niebezpieczne dzieciaki, przypomniałam sobie, przyglądając się łańcuchom przypiętym do ich spodni i masywnym sygnetom na palcach. W zasadzie były to mosiężne kastety.
– To Picnic, durniu – odparł BB, patrząc na mnie poważnie. – Dlaczego nazywasz go panem Hayesem? Masz dla niego jakieś dokumenty? Nie wiem, gdzie on jest.
Pokręciłam głową. Żałowałam, że to nie było takie proste.
– Nazywam go tak, bo dla niego pracuję – powiedziałam rzeczowym i opanowanym głosem. – Jestem właścicielką London’s Cleaning Service. Obsługujemy kilka waszych interesów. Przysłał mnie pan Harrison, mam znaleźć pana Hayesa.
– Bolt ją wysłał – powiedział BB młodszemu koledze. Skinął mi głową. – Pójdę z tobą, może znajdziemy Picnica.
– Dziękuję.
Wzięłam głęboki wdech i się przygotowałam. Słyszałam tak dużo historii o tym miejscu, że nie byłam pewna, czego się spodziewać. Jeśli wierzyć plotkom, Zbrojownia była kombinacją burdelu i miejsca podziemnych walk, ze stosami skradzionych towarów wypełniającymi budynek po sufit. W pięćdziesięciu procentach była piracką jaskinią, w kolejnych pięćdziesięciu składowiskiem narkotyków, a w stu procentach była niebezpiecznym miejscem. BB otworzył drzwi i podążyłam za nim.
Rozejrzałam się.
Cóż.
Pogłoski na temat skradzionych towarów z pewnością były fałszywe. Uznałam, że gdyby urządzili Zbrojownię nielegalnie pozyskanymi przedmiotami, wybraliby ładniejsze niż te, które widziałam.
Pomieszczenie było duże i rozciągało się na przednią połowę budynku. Po prawej stronie znajdował się bar. Stare kanapy i niewyściełane krzesła stały wzdłuż ścian, a kilka poobijanych, niedopasowanych stołów zajmowało środek. Po lewej znajdowały się stół bilardowy, rzutki i szafa grająca, która miała czterdzieści lat albo była cholernie dobrą repliką. Miejsce nie było brudne… po prostu bardzo zniszczone.
Zabawne, ale rozglądając się, w pierwszej kolejności pomyślałam, że byłam przesadnie ubrana – a mówiąc przesadnie, mam na myśli, że dosłownie za dużo materiału zakrywało moje ciało. Zdecydowanie za dużo. Kobiety były nagie lub ubrane swobodnie w obcisłe jeansy i skąpe topy.
Sterczałam jak… Cóż, jak sprzątaczka na imprezie motocyklowej. Połowa facetów miała na kolanach kobiety, częściowo ubrane lub nagie, a w kącie – byłam prawie pewna – jakaś para uprawiała seks. Rzuciłam kolejne szybkie spojrzenie. Zdecydowanie uprawiali seks.
Obrzydliwe… i dziwnie hipnotyzujące…
Zmusiłam się do odwrócenia wzroku, mając cholerną nadzieję, że nie rumienię się niczym pensjonarka.
Masz trzydzieści osiem lat i wiesz, skąd biorą się dzieci, upomniałam się stanowczo. Tylko dlatego, że nie uprawiasz seksu, nie oznacza, że inni nie mogą.
Ludzie zaczęli mnie zauważać – wielcy faceci pokryci tatuażami i noszący skórzane kamizelki w barwach Reapersów. Ich spojrzenia były różne – od ciekawskich po jawnie podejrzliwe.
Cholera. Popełniłam błąd.
Jasne, Bolt mnie przysłał, ale to jeszcze nie oznaczało, że było bezpiecznie lub że to dobry pomysł. Nie był moim przyjacielem. Prawdopodobnie cenił mnie jako pracownika, tak samo jak klub cenił striptizerki. A to z pewnością ich nie powstrzymywało przed wywaleniem na zbity pysk każdej dziewczyny, której osobisty dramat wyrwał się spod kontroli.
Otrząśnij się!
Wzięłam kolejny głęboki wdech, po czym uśmiechnęłam się promiennie do BB. Obserwował mnie wyczekująco, jakby myślał, że ucieknę. Ale nie jestem cieniasem. Może i nie przeklinam, ale nie jestem znowu taka grzeczna.
Spojrzałam na wysokiego mężczyznę z długimi do ramion falującymi włosami i taką ilością zarostu na twarzy, że z pewnością można to było uznać już za brodę. Nosił kamizelkę z naszywkami. Na jednej widniało jego imię „Gage”, a pod spodem była mniejsza z napisem „Sierżant”. Nigdy nie widziałam tego faceta w sklepie, ale to niewiele znaczyło – nie bez powodu przychodziliśmy po godzinach.
– Mówi, że przyszła zobaczyć się z Picnikiem – powiedział BB. – Przysłał ją Bolt.
– Doprawdy? – spytał, mierząc mnie badawczym spojrzeniem.
Zmusiłam się do uśmiechu.
– Szukam córki mojej kuzynki – odpowiedziałam. – Najwyraźniej przyjechała na imprezę razem z koleżankami. Pan Harrison zasugerował, że pan Hayes pomoże mi ją znaleźć.
Mężczyzna uśmiechnął się.
– Czyżby? Już to sobie wyobrażam.
Nie byłam pewna, jak zinterpretować jego słowa, więc zdecydowałam, że wezmę je za dobrą monetę. Milczałam, czekając, aż coś doda.
– BB, wyjdź – powiedział mężczyzna. – Zajmę się nią. Jesteś sprzątaczką, prawda?
Spojrzałam na moje brudne ubranie.
– Jak na to wpadłeś? – zapytałam suchym tonem.
Roześmiał się, a ja poczułam, że część mojego napięcia znika.
– Jestem Gage – przedstawił się. – Sprawdźmy, czy znajdziemy Pica.
– Nie chcę mu przeszkadzać. Pewnie jest zajęty – powiedziałam szybko. – Jesteś Oficerem w klubie. Może ty mi pomożesz?
Uniósł brew.
– Bolt wysłał cię na rozmowę z Picnikiem?
Kiwnęłam głową, zastanawiając się, czy popełniłam błąd.
Dobrze zagrane, London. Zraziłaś do siebie jedynego faceta, który chciał ci pomóc.
– Więc porozmawiasz z Picnikiem – dodał.
Posłałam mu kolejny uśmiech, zastanawiając się, czy zauważył, że był wymuszony. Odwrócił się, a ja podążyłam za nim przez pomieszczenie, unikając wszelkich spojrzeń. Niektórzy faceci wydawali się mną zainteresowani, ale większość była zbyt zajęta piciem, rozmową i robieniem bardziej intymnych rzeczy, aby zwrócić uwagę na niechlujną kobietę.
Pośrodku tylnej ściany było przejście na korytarz prowadzący w głąb budynku. Szłam za Gage’em coraz bardziej zdenerwowana. Przekroczenie progu Zbrojowni było wystarczająco złe, a teraz w jakiś sposób było jeszcze gorzej. Jakbym trafiła do punktu bez powrotu, a na pewno do punktu bez świadków.
Przed nami otworzyły się drzwi i wyszły dwie rozchichotane dziewczyny.
Jessica? Nie, ale rozpoznałam jedną z nich.
– Kimberly Jordan, czy twoja matka wie, gdzie jesteś? – zapytałam głosem smagającym jak bicz.
Wszyscy na korytarzu zamarli, łącznie z Gage’em. Kim wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami.
– N-nie – wydukała.
Rozejrzała się, jakby sprawdzała, czy i jej matka na nią nie naskoczy. Dobrze. Może to zmusiło ją do myślenia.
– Chcesz porozmawiać z Prez czy nie? – zapytał Gage chłodnym głosem. – Wybierz swoje bitwy, kochanie. Chcesz tę dziewczynę czy dzieciaka kuzynki?
Przełknęłam ślinę, zdając sobie sprawę, że Rodzicielski Autorytet nie był tutaj mile widziany. Ups.
– Przyjechałam po Jessicę – odpowiedziałam.
Uśmiechnął się do mnie, jego zęby były jasne i lśniące w przyćmionym świetle.
– Świetnie, więc zostawmy je w spokoju, dobrze? Dziewczyny, wynoście się stąd.
Szybko nas minęły, szepcząc zachwycone i podekscytowane.
– Pozwalacie pić nieletnim dziewczynom? – zapytałam, nie mogąc tak łatwo odpuścić.
– Nie obsługujemy nikogo niepełnoletniego – odparł stanowczo.
Uniosłam brew, bez słowa mówiąc mu, że gadał bzdury.
Wyszczerzył zęby.
– Spojrzysz mi w oczy i powiesz, że nigdy nie piłaś, dopóki nie skończyłaś dwudziestu jeden lat?
Westchnęłam. Oczywiście, że nie. Mało tego, często to się zdarzało i nie zostałam alkoholiczką, nie zaszłam w ciążę ani nie zrobiłam niczego strasznego. Nancy Reagan się pomyliła – przynajmniej w moim przypadku. Amber prawdopodobnie powinna była powiedzieć nie.
– Możemy iść?
Gage pokręcił głową, nawet nie próbując ukryć rozbawienia, po czym zrobił krok do przodu i zapukał do nieoznakowanych drzwi po naszej lewej stronie.
– Pic? Jesteś zajęty?
***
Reese
Siedziałem na kanapie w biurze, zastanawiając się, dlaczego, do cholery, mam w dupie, że piękna dziewczyna ssie mojego fiuta. Jasne, lubię dobrego lodzika tak samo jak każdy facet. Ale dziś zdecydowanie nie potrafiłem się zaangażować. Co było niefortunne, ponieważ dziecinka klęcząca między moimi nogami miała usta jak odkurzacz i małe poczucie moralności. Była nową gwiazdą w Line – chłopcy przyprowadzili ją tylko dla mnie.
Prezent urodzinowy.
Czterdzieści trzy pieprzone lata.
Przesunęła delikatnie palcami pod moimi jajami, a językiem wokół penisa. Sięgnąłem po piwo, po czym wziąłem długi, powolny łyk. Zimny płyn spłynął w dół gardła i zdecydowałem, że mam w dupie, czy skończyła, czy nie.
Kochanie, chcę twojego szczęścia. Stać cię na więcej…, szepnęła mi do ucha Heather.
Słyszałem ten głos od dnia jej śmierci. Chryste, tęskniłem za tą kobietą i chciałem, żeby te małe szepty były czymś więcej niż moją chorą wyobraźnią. Może gdyby duch Heather stał obok mnie, oferując rady, nie spieprzyłbym tak z córkami.
Spojrzałem na czarną metalową szafkę na akta. Na niej stało zdjęcie w matowej, srebrnej ramce.
Moja Lady.
Fotografia została zrobiona na jednej z ostatnich rodzinnych imprez, która odbyła się, kiedy wyzdrowiała po mastektomii, ale przed ostatnią rundą chemii. Mocno obejmowała dwie piękne dziewczyny, wszystkie trzy śmiały się z czegoś, co było poza kadrem.
„Odkurzacz” wybrała ten moment, by wziąć mnie głęboko w gardło, i musiałem zamknąć oczy. Cholera, Bolt powiedział, że dziewczyna ssie kutasa jak zawodowiec, ale jej nie docenił. Kobieta miała dar. Przyjęła każdy centymetr, a nie byłem mały.
Jęknąłem, odchylając głowę.
Dlaczego poczułem, że zdradzam Heather?
„Odkurzacz” zachichotała irytująco. Chciałem jej powiedzieć, żeby się zamknęła, ale wzięła mnie z powrotem w usta, zanim miałem okazję. Cholera, to było dobre. Ogarniająca mnie nuda zniknęła, pozostawiając jasność, którą miałem tylko podczas seksu lub dobrej walki.
Czułem się wspaniale. Odpłynąłem błogo oderwany od rzeczywistości. Bez poczucia winy wobec Heather, bez obaw o Klub, w tym miejscu nawet nie mogły mnie dopaść myśli o moich córkach. Byłem jak maszyna, potężna i wolna.
Leżący obok mnie telefon zawibrował i spojrzałem na wiadomość.
Bolt: Podoba ci się impreza? Posyłam ci kolejny prezent. Spróbuj go nie zniszczyć.
Spojrzałem na brązowowłosą głowę podskakującą na moich kolanach i pomyślałem, że moje życie nie było idealne, ale troszczyli się o mnie przyjaciele. Jeśli w niebie był Bóg, właśnie miałem spotkać siostrę bliźniaczkę tej suki.
Od wejścia dobiegło głośne pukanie.
– Pic? Jesteś zajęty? – usłyszałem głos Gage’a. – Masz towarzystwo. Bolt ją przysłał.
Złapałem striptizerkę za włosy i spowolniłem jej ruchy.
– Wpuść ją.
Drzwi otworzyły się i do pokoju wpadła niska, krągła blondynka ubrana w brudną koszulkę i zmechacone jeansy. Rozszerzyła oczy, gdy przyjrzała się scenie. Napis London’s Cleaning Service rozchodził się na jej bujnych cyckach.
Kurwa! Kurwa jebana! Cholerny drań. Bolt za to zapłaci, ponieważ London Armstrong była ostatnią osobą, która powinna znaleźć się w Zbrojowni. Ta suka i jej wspaniałe zderzaki zmieniły moje życie w piekło. Nie chciałem jej w swoim życiu, a jednocześnie nigdy bardziej nie pożądałem żadnej kobiety.
Nawet Heather.
I w tym właśnie był problem. Nieważne, jak cudownie wyglądałyby jej cycki ściskające mojego fiuta, gdy doszedłbym na jej ładnej twarzy. Była zbyt miła, zbyt czysta i zbyt dojrzała. Pani Armstrong była cywilem1, kierującym się zasadami moralnymi, i nie było dla niej miejsca w moim świecie. Uciekłaby z krzykiem w ciemność, gdybym zachował się przy niej swobodnie.
Najgorsze, że polubiłem ją jako osobę.
„Odkurzacz” wydała z siebie nagły odgłos krztuszenia się i zdałem sobie sprawę, że odciąłem dziewczynie dopływ powietrza. Puściłem ją, a wtedy odskoczyła, patrząc na mnie zdezorientowana. Miała czerwone, mokre usta. Poklepałem ją po głowie niczym psa.
Chryste.
O czym, do diabła, myślał Bolt, przysyłając London?
Wziąłem głęboki wdech, ponieważ kobieta wpatrywała się we mnie, jakbym był mordercą z siekierą. Miałem wrażenie, że za chwilę odwróci się na pięcie i pobiegnie w siną dal. Chciałem ją gonić… Dorwać, zerwać z niej jeansy i wejść w nią głęboko, aż będzie jęczała.
Taak, nic złego nie było w tym pomyśle, prawda? Pieprzyć to.
Sześć miesięcy waliłem konia, wyobrażając sobie cycki London, ale postąpiłem słusznie i dałem jej spokój. To nie moja wina, że sama wpadła do mojego przeklętego biura. Nie moim obowiązkiem było ratowanie tej kobiety.
Ponownie poczułem jasność i zdecydowałem, że był tylko jeden sposób, aby to zakończyć. Posłałem jej drapieżny uśmiech, a następnie wskazałem dłonią kanapę.
Wszystkiego najlepszego dla mnie.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
1 Cywil – slangowe określenie osoby w żaden sposób niezwiązanej z klubem MC (przyp. tłum.).