Diabelski młyn - Kristina Ohlsson - ebook + książka

Diabelski młyn ebook

Kristina Ohlsson

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

W nowym domu Heidi dzieją się dziwne rzeczy. Robotnik zburzył jedną ze ścian jej sypialni, a pod podłogą znalazł stary dziecięcy bucik i zabawkę. Co noc szaleje straszliwa burza, a w tym samym czasie Heidi słyszy, jak ktoś skrada się do pokoju obok niej, kiedy śpi.

Na szczęście latem do miasteczka przyjechało diabelskie koło. Właścicielem koła jest miły Bill, który wprowadza się do pokoju gościnnego w domu Heidi. Ale coś jest nie tak. Ciężarna dziewczyna taty jest coraz bardziej zmęczona, a zdezorientowana babcia Heidi wydaje się przerażona diabelskim młynem i chce, aby zarówno koło, jak i Bill zniknęli. Wkrótce Heidi zdaje sobie sprawę, że w domu, w którym mieszka, wydarzyło się coś przerażającego. Coś, co może się zdarzyć ponownie.

„Diabelski młyn” to niezależna opowieść i pierwszy tom trylogii o przyjaciołach Heidi, Alvie i Harrym - oraz o wakacjach pełnych mrocznych tajemnic i okrutnych wydarzeń z przeszłości.

Kristina Ohlsson to jedna z czołowych szwedzkich autorek powieści sensacyjnych i książek dla dzieci. Od czasu debiutu książki „Szklane dzieci” zajmuje centralne miejsce w świecie książek dla dzieci. Z niezawodną dziecięcą perspektywą i wyczuciem tego, co paskudne i przerażające, pisze ekscytujące i wysokiej klasy książki, które przyciągają.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 182

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ty­tuł ory­gi­nałuEl­dh­ju­let
Co­py­ri­ght © by Kri­stina Ohls­son, 2023 Pu­bli­shed by agre­ement with Sa­lo­mons­son Agency
Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion by Me­dia Ro­dzina Sp. z o.o., 2024
Pro­jekt okładki i skład książkiAn­drzej Ko­men­dziń­ski
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Prze­druk lub ko­pio­wa­nie ca­ło­ści albo frag­men­tów książki – z wy­jąt­kiem cy­ta­tów w ar­ty­ku­łach i prze­glą­dach kry­tycz­nych – moż­liwe jest tylko na pod­sta­wie pi­sem­nej zgody wy­dawcy.
Me­dia Ro­dzina po­piera ści­słą ochronę praw au­tor­skich. Prawo au­tor­skie po­bu­dza róż­no­rod­ność, na­pę­dza kre­atyw­ność, pro­muje wol­ność słowa, przy­czy­nia się do two­rze­nia ży­wej kul­tury. Dzię­ku­jemy, że prze­strze­gasz praw au­tor­skich, a więc nie ko­piu­jesz, nie ska­nu­jesz i nie udo­stęp­niasz ksią­żek pu­blicz­nie. Dzię­ku­jemy za to, że wspie­rasz au­to­rów i po­zwa­lasz wy­daw­com na­dal pu­bli­ko­wać ich książki.
ISBN 978-83-8265-965-8
Wy­dawca: Me­dia Ro­dzina Sp. z o.o. ul. Pa­sieka 24, 61-657 Po­znań tel. 61 827 08 50wy­daw­nic­two@me­dia­ro­dzina.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

ROZ­DZIAŁ 1

„Tu się nie da miesz­kać” – po­my­ślała He­idi.

Stała w progu swo­jego po­koju i przy­glą­dała się znisz­cze­niom, któ­rych do­ko­nał sto­larz. Tata na­zy­wał to re­mon­tem, ale zda­niem He­idi była to jedna wielka ka­ta­strofa.

Przy jej no­gach stała wa­lizka, a na ra­mio­nach miała ple­cak. He­idi, tata i jego dziew­czyna Jen­ni­fer wła­śnie wró­cili z Go­tlan­dii. Spę­dzili tam dwa ty­go­dnie, miesz­kali w wy­na­ję­tym domu let­ni­sko­wym. Mama nie za­dzwo­niła ani razu.

– Pew­nie jest po pro­stu bar­dzo za­jęta – po­wie­działa wtedy Jen­ni­fer.

A po­tem po­gła­skała He­idi po ple­cach.

„Po pro­stu bar­dzo za­jęta”.

Tak bar­dzo, że już w ogóle nie miała czasu dla He­idi. Mama prze­pro­wa­dziła się do Nie­miec za­raz po Bo­żym Na­ro­dze­niu. Od tam­tej pory wi­działa się z He­idi tylko raz. W ho­telu. Po­dróż do sa­mego Ho­ve­näset była dla niej za długa, więc He­idi mu­siała wy­brać się au­to­bu­sem do od­da­lo­nego o dwie go­dziny Göte­borga, gdzie mama za­trzy­mała się na week­end.

W domu było te­raz duszno. Na ze­wnątrz pa­no­wał upał, choć niebo było za­kryte chmu­rami. Nad Ho­ve­näset nad­cią­gała bu­rza.

Tata wbiegł na górę po scho­dach.

– Gdzie je­steś, He­idi?

Nie od­po­wie­działa.

– Ojej – jęk­nął tata na wi­dok po­koju. – O, kur­czę. No nie­źle. Ups.

Za­czął wy­rzu­cać z sie­bie słowa, jak zwy­kle, gdy się zde­ner­wo­wał.

Ob­jął He­idi ra­mie­niem i ją przy­tu­lił. Nie od­wza­jem­niła uści­sku. Oczy za­szły jej łzami, po­czuła gulę w gar­dle. Za otwar­tym oknem drzewa sze­le­ściły na wie­trze. W od­dali wi­dać było mo­rze, na po­wierzchni wody pod­no­siły się wzbu­rzone fale.

– Rany, prze­pra­szam cię, słońce – po­wie­dział tata. – Na­prawdę my­śla­łem, że sto­la­rzowi uda się z tym uwi­nąć. Ale prze­cież wi­dzia­łaś, jak ład­nie jest te­raz na dole? U cie­bie na gó­rze na pewno też bę­dzie su­per.

„Na dole”.

Tam, gdzie mieli spać tata i Jen­ni­fer.

I „na gó­rze”.

Gdzie miesz­kała He­idi.

W osob­nej czę­ści domu. Żeby miała święty spo­kój, jak po­jawi się dzi­dziuś. Tak jej to przed­sta­wili. Że jako dwu­na­sto­latka po­trze­buje wła­snej prze­strzeni. Ale He­idi miała ra­czej wra­że­nie, że dzięki temu tata i Jen­ni­fer będą mo­gli za­po­mnieć o jej ist­nie­niu.

Tata znów ją ob­jął.

– Ja­koś to bę­dzie? Co nie?

He­idi nie wie­działa, co od­po­wie­dzieć. Przed wy­jaz­dem po­pro­sili sto­la­rza o po­więk­sze­nie jej po­koju. Wy­bu­rzył więc jedną z dłuż­szych ścian, żeby po­sta­wić nową ka­wa­łek da­lej. Pro­blem po­le­gał jed­nak na tym, że no­wej ściany nie było. Za­stali tylko rząd de­sek się­ga­ją­cych od pod­łogi do su­fitu. Roz­miesz­czone były w tak sze­ro­kich od­stę­pach, że He­idi z ła­two­ścią mo­gła mię­dzy nimi sta­nąć.

– Sto­larz wróci za cztery ty­go­dnie – wy­ja­śnił tata. – Tak so­bie my­ślę, że w tym cza­sie mo­żemy za­wie­sić na de­skach plan­dekę. Bę­dzie pra­wie jak ściana.

He­idi za­drżała.

– Cztery ty­go­dnie? Będę całe lato miesz­kać bez ściany?

Kiedy tata zo­ba­czył minę He­idi, od razu do­dał:

– No ale... Masz prze­cież trzy po­zo­stałe. I oczy­wi­ście za­nim roz­wie­szę plan­dekę, tro­chę tu po­sprzą­tamy. I wnie­siemy z po­wro­tem wszyst­kie me­ble. Co ty na to?

Za­pa­dła ci­sza. Z ze­wnątrz do­bie­gło głu­che dud­nie­nie. Nad­cho­dziła bu­rza. W tej sa­mej chwili wiel­kie kro­ple desz­czu za­częły bęb­nić o szybę.

He­idi spoj­rzała na tatę. Cza­sami wy­da­wał się taki nie­roz­gar­nięty. Kto chciałby mieć w po­koju pla­sti­kową ścianę? Nikt. Ab­so­lut­nie nikt.

– Prze­cież ci tłu­ma­czy­łem – cią­gnął tata. – Sto­larz nie wróci, do­póki mu wię­cej nie za­pła­cimy. Wszystko oka­zało się jed­nak droż­sze, niż za­kła­da­li­śmy. A ja nie mogę nic po­ra­dzić na to, że stra­ci­łem pracę.

He­idi za­ci­snęła pię­ści w kie­sze­niach. Zda­wała so­bie sprawę, że nie po­winna mieć pre­ten­sji. To, że tata je­sie­nią ze­szłego roku stał się bez­ro­botny, nie było prze­cież jego winą. A Jen­ni­fer nie miała wpływu na to, że wy­słano ją na zwol­nie­nie le­kar­skie. Te­raz tata do­stał już nową pracę, więc He­idi miała na­dzieję, że to wy­star­czy.

Tata stał przez chwilę w mil­cze­niu i cze­kał, aż jego córka się ode­zwie. Wciąż mil­czała, więc spró­bo­wał zmie­nić te­mat.

– Wi­dzia­łaś, że na kem­pingu sta­nie dia­bel­ski młyn?

He­idi po­pa­trzyła na niego z nie­do­wie­rza­niem.

– No co ty!

Tata się oży­wił, bo znów ze sobą roz­ma­wiali.

– Se­rio! – za­pew­nił. – Pi­sali o tym dziś w „Bo­hu­slän­nin­gen”. Ma stać po­mię­dzy tymi wszyst­kimi kam­pe­rami. Wiesz, to ta­kie wiel­kie koło z gon­do­lami do sie­dze­nia, które kręci się jak ka­ru­zela.

– Tato, wy­obraź so­bie, że wiem, czym jest dia­bel­ski młyn.

Po­czo­chrał ją po krót­kich wło­sach.

– Mo­gli­by­śmy się kie­dyś prze­je­chać – za­pro­po­no­wał.

Wtedy Jen­ni­fer za­wo­łała z dołu:

– Fredde! Mo­żesz tu przyjść? Po­mo­żesz mi pod­nieść kar­ton?

He­idi prze­wró­ciła oczami.

Jen­ni­fer nie­ustan­nie trzeba było te­raz z czymś po­ma­gać. Jej brzuch rósł z każ­dym ty­go­dniem, w za­sa­dzie cią­gle stę­kała i sa­pała.

Tata po­gła­skał He­idi po po­liczku.

– Może wpad­niesz na chwilę do babci? – za­pro­po­no­wał. – Pew­nie się ucie­szy.

Bab­cia miesz­kała sama w domu po­ło­żo­nym rzut ka­mie­niem od domu He­idi. Była stara i szwan­ko­wała jej pa­mięć. W do­datku miała bar­dzo kiep­ski wzrok. To ko­lejna straszna rzecz, jaka zda­rzyła się w ostat­nim roku. Że bab­cia na­gle się tak zmie­niła.

– Może póź­niej – od­po­wie­działa. – To zna­czy, je­śli nie będę wtedy z Alvą i Har­rym.

Alva i Harry byli jej naj­lep­szymi przy­ja­ciółmi. Pod­czas po­bytu na Go­tlan­dii co­dzien­nie za nimi tę­sk­niła.

– Ja­sne. A te­raz mu­szę już iść do Jen­ni­fer.

He­idi nie od­po­wie­działa. Po chwili usły­szała, jak tata zbiega po scho­dach, a jesz­cze póź­niej jak śmieje się ra­zem z Jen­ni­fer.

We­szła do swo­jego po­koju. Przed wy­jaz­dem na Go­tlan­dię cała jego za­war­tość zo­stała wy­nie­siona. Spo­dzie­wała się, że wszystko bę­dzie go­towe, jak tylko wrócą do domu.

Wyj­rzała przez okno i zo­ba­czyła, że tata idzie do sa­mo­chodu. Wciąż jesz­cze nie prze­nie­śli wszyst­kich wa­li­zek. Pa­dało, więc tata się spie­szył.

He­idi zro­biła krok w tył. Skoro miała te­raz spać w tym okrop­nym po­koju, po­winna tu po­sprzą­tać.

Ale na­gle coś przy­kuło jej uwagę.

Coś dziw­nego.

W ką­cie le­żała ja­kaś drew­niana skrzynka.

He­idi przy­kuc­nęła przy niej. Wiel­ko­ścią przy­po­mi­nała kar­ton po bu­tach, tylko taki bar­dziej spłasz­czony.

Na wieku ktoś zo­sta­wił kartkę.

Zna­la­złem to pod pod­łogą.

Ro­ger

Ro­ger to ten sto­larz. Ale o co mu cho­dziło z tym „pod pod­łogą”?

Spoj­rzała na kon­struk­cję, która miała się za­mie­nić w ścianę. Na dole była spo­rej wiel­ko­ści dziura. Sto­larz usu­nął dwie dłu­gie de­ski pod­ło­gowe, pod któ­rymi naj­wy­raź­niej le­żała skrzynka.

He­idi ob­ra­cała ją na wszyst­kie strony. Skrzynkę po­kry­wał brud i kurz, ale dało się za­uwa­żyć, że była po­ma­lo­wana błysz­czącą czarną farbą.

De­li­kat­nie nią po­trzą­snęła. W środku coś było, wy­raź­nie to sły­szała. Coś śli­zgało się tam i z po­wro­tem.

Pod­nio­sła wieko.

Jedno szarp­nię­cie i skrzynka się otwo­rzyła.

He­idi zaj­rzała do środka.

Dzie­cięcy bu­cik.

Tylko on znaj­do­wał się w środku drew­nia­nej skrzynki. Wy­jęła go. Bu­cik był stary, w ca­ło­ści zro­biony ze skóry, która od brudu ze­sztyw­niała i na­brała prze­bar­wień. Po bo­kach wi­doczne były czarne plamy i pęk­nię­cia. Po­de­szwa była twarda, a cienka sznu­rówka zwi­sała luźno z cho­lewki.

Do kogo na­le­żał? I dla­czego się zna­lazł w drew­nia­nej skrzynce pod pod­łogą w po­koju He­idi?

Bu­rza za­dud­niła te­raz jesz­cze bli­żej.

He­idi zer­k­nęła w stronę okna. Niebo nad mo­rzem za­snuły jesz­cze gęst­sze ciemne chmury.

A po­tem usły­szała krzyk Jen­ni­fer.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki