Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
13 osób interesuje się tą książką
Znasz to powiedzenie, że nie może być już gorzej? Kłamstwo. Zawsze może być gorzej.
Myślałam, że sięgnęłam dna tego dnia, kiedy uciekłam od chłopców z Bellerose. Dnia, w którym mafijne zbiry schwytały mnie i pobiły niemal na śmierć.
Uratował mnie Angelo Ricci, mój Angel. Nie podarował mi jednak wolności, lecz zniewolił, jednocześnie karząc mnie i chroniąc. Jeśli jego ojciec kiedykolwiek odkryje nasz sekret, śmierć będzie dla mnie wybawieniem.
Jestem zmęczona, przerażona i nie wiem, komu mogę zaufać. Tęsknię za chłopcami z Bellerose. Grayson i Rhett skradli moje serce, a uczuć do Jace’a nawet nie potrafię nazwać.
Los ponownie stawia Bellerose na mojej drodze, kiedy ich wytwórnia staje się własnością… zgadnijcie czyją!
Chłopcy z Bellerose i Angelo to nie mieszanka wybuchowa, to przepis na epicką katastrofę. Jednak wszyscy musimy wyjść z tego żywi. Nie powinno być to zbyt trudne, skoro jestem tą Billie Bellerose.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 387
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
I
Niniejsza książka jest hołdem dla naszego pochopnego optymizmu i notorycznego przerostu ambicji. Idealnyduet, połączony w niebie! Lub może raczej, gdy się nad tym głębiej zastanowić, w piekielnychczeluściach.
Ale co za różnica, skoro todziała.
„Chłopcy z Bellerose” to składająca się z czterech tomów seria z motywami odwróconego haremu, gwiazd rocka oraz mafii, w której główna bohaterka zakochuje się w więcej niż jednym mężczyźnie. Znajdziecie w niej wiele trzymających w napięciu momentów, które będą prowadziły aż do szczęśliwegozakończenia.
Ta seria porusza również mroczniejsze tematy i zawiera sceny zarówno ostrego seksu, jak i bardzo wizualnie opisanych aktówprzemocy.
Niektóre z postaci mają za sobą traumatyczną przeszłość, stąd też w fabule pojawiają się wzmianki o poronieniach, zażywaniu narkotyków, uzależnieniach czymorderstwach.
Prosimy, by decyzja o przeczytaniu tej serii została podjęta przez ciebieświadomie.
Tate & Jaymin
Laska krzyczała, gdy wszedłem w nią jeszcze dwa razy, po czym szybko wystrzeliłem cały ładunek. Blondi nie przestawała jęczeć i wić się, niewątpliwie w nadziei, że doprowadzę i ją do orgazmu, ale dla mnie impreza dobiegła końca. Ostatnimi czasy już się nawet nie tłumaczyłem. Chciały kutasa gwiazdy rocka, to go dostawały, z tym że gówno obchodziły mnie one same, a tym bardziej sprawianie imprzyjemności.
Wstałem, szybko zlokalizowałem spodnie, wciągnąłem je i ruszyłem w stronę drzwi. Dziewczyna lekko chropowatym głosem krzyknęła za mną: „Jace, kochanie!”, ale ja z nią skończyłem. Jej cholerne imię zdążyło już wyparować mi zgłowy.
Spytałem ją w ogóle o imię? Chyba nie. I tak okazała się kiepskim wyborem. Z wyglądu za bardzo przypominała ją. Pieprzoną BillieBellerose.
Na zewnątrz czekali ochroniarze. Jeden z nich podał mi skórzaną kurtkę, którą niedbale narzuciłem na ramiona. Coraz częściej zdarzało mi się paradować bez koszuli, na szczęście ci goście dobrze się znali na swojej robocie. Żaden się nawet nie odezwał, podążając za mną do samochodu. Płaciłem za całą noc, ale zostawałem jedynie do momentu, ażdojdę.
Nie mając ochoty stać się łatwym łupem dla paparazzich, którzy wszędzie za mną chodzili, opuściłem nisko głowę i wślizgnąłem się na tylne siedzenie SUV-a z przyciemnionymi szybami. Przez to dopiero po zamknięciu drzwi uświadomiłem sobie, że nie jestemsam.
– Nawet, kurwa, nie zaczynaj – warknąłem i wyjąłem skręta z kieszeni. Rano ukradłem go Rhettowi, zanim ten się obudził; ostatnio był tak potwornie rozbity, że pewnie się niezorientował.
W westchnieniu Graysona dało się wyczuć nutkę cierpienia, lecz nie wydusił z siebie ani słowa. Na razie. Zaczekał, aż zapalę, po czym wyrwał mi skręta z ust, nim zdążyłem się porządniezaciągnąć.
– Kutas – mruknąłem.
Gray zaciągnął się i oddał mi skręta. Długo wypuszczał powietrze, a tył samochodu wypełnił dym o specyficznym zapachuzioła.
– Zajebisty towar – burknął. – ToRhetta?
Odchyliłem się na siedzeniu, dym wypełniał płuca, aż zaczęło mi się kręcić w głowie. Brałem dragi i piłem alkohol częściej niż zwykle, ale to było nic w porównaniu z tym, co wyprawiał Rhett. Biedny sukinsyn miał złamane serce. Doskonale go rozumiałem. Przechodziłem przez to samo z tą samą bezdusznąsuką.
– Co tu robisz, Gray? – wycedziłem, skupiając całą uwagę na tym barczystymkutasie.
Spojrzał na mnie surowymwzrokiem.
– A potrzebuję powodu, żeby tu być? Myślałem, że stanowimy zespół, Jace.
Wyśmiałemgo.
– Nie wciskaj mi takiego kitu, Gray. Rozjebał nas Huragan Billie i dobrze o tymwiesz.
Wykrzywił usta ze złości. Zależało mu na tej kuszącej suce bardziej, niż chciałby przyznać, ale ja widziałem to w jego oczach za każdym razem, gdy wymawiałem jej imię. Niemal pragnąłem, żeby się znowu tutaj pojawiła, tylko po to, by zobaczyć, jak Gray przeleci ją naostro.
– Billie nie ma z tym nic wspólnego – powiedział niskim tonem. – To wina Flo. I Tuckera. Gdybynie…
– Gówno prawda. – Splunąłem. – Fakt, Flo i Tom odjebali niezłą akcję, próbując sprzedać ją Riccim, ale sam popatrz, jak to się skończyło. Nikt jej nie porwał, zwiała, bo tak jej się podobało. Nikt jej do tego nie zmuszał, Gray, zrobiła to z własnej, nieprzymuszonej woli. Im szybciej obaj to zrozumiecie, tym lepiej dlawas.
Gray zacisnął pięści, a ja odniosłem wrażenie, że miał ochotę przywalić mi w tej chwili w zęby. Tylko że mnie to nie obchodziło. Może nawet lepiej, gdyby się zdecydował… Poczułbym coś innego niżodrętwienie.
– Skąd masz taką pewność? – spytał cicho. – Akuratty…
– Akurat ja?! – krzyknąłem i wyprostowałem się, rzucając mu mordercze spojrzenie. – Mimo wszelkich uwodzicielskich historyjek, którymi cię karmiła, znam ją o wiele lepiej niż ty. Wiem, że według ciebie wiadomość wideo, którą wysłała, została nagrana pod przymusem, ale to tylko twoje pieprzone urojenia. Nikt nie jest w stanie zmusić Billie Bellerose do czegoś, czego sama niechce.
Grayson nie odpowiedział, ale jego milczący sprzeciw był cholernie głośny. Nawet po tym, gdy Billie przesłała nagranie, w którym jasno mówi, by przestał jej szukać, nie potrafił zaakceptować faktu, że dziewczynie nie groziło żadneniebezpieczeństwo.
Od zawsze wiedziałem, że Rhett cierpi na kompleks bohatera, ale to Gray wyniósł to zaburzenie na zupełnie inny poziom. W pierwszym tygodniu po jej zniknięciu przeistoczył się w kompletnie obcą osobę – przerażającego, agresywnego nieznajomego. Jedyną rzeczą, jaka ratowała go przed obłędem, była wiadomość od Billie, w której zapewniała, że miewa się dobrze, i prosiła, by zaakceptować jejwybór.
Pieprzonadziwka.
I nie mogli powiedzieć, że ich nie ostrzegałem. Żaden z nich. Od samego początku powtarzałem, że się nimi bawi i że prędzej czy później ucieknie z powrotem do Angela. Ten wiecznie zadowolony z siebie sukinsyn zawsze potrafił dopiąćswego.
– Wytwórnia próbowała się z tobą skontaktować – zmienił temat Gray. – Oddzwoniłeś?
– Pieprzyć wytwórnię – odparłem rozdrażnionymtonem.
Poczułem, jak Grayson wbija mi łokieć w żebra, tak, że aż nie mogłem złapać oddechu i zacząłem się krztusićdymem.
– Pieprzyć ciebie, Adams – burknął. – Zespół to nie tylko ty. Wciąż przeżywasz laskę, która osiem lat temu złamała ci serce, a przy okazji nam wszystkim rozpieprzaszkariery.
Spiorunowałem gowzrokiem.
– I kto to mówi, palancie.
– Oddzwoń do nich, Jace. Gdybyś przypadkiem zapomniał, to przypominam, że mamy podpisane kontrakty i aktualnie naruszamy ich warunki. – Powiedział to z beznamiętnym wyrazem twarzy. Zimnym. Pozbawionym emocji. Zazdrościłem mu tejumiejętności.
Wkurzał mnie jedynie fakt, że miał rację. Nie tylko skróciliśmy trasę koncertową, zamiast ruszyć z nią za granicę, ale także zalegaliśmy wytwórni materiał na kolejny album, a w tej chwili posiadałem na swoim koncie całe okrągłe zero numerów, które moglibyśmy impodesłać.
Kłopot w tym, że nie miałem ochoty na pisanie niczego nowego. Z powodu braku weny cierpiałem, jeszcze zanim na mojej drodze ponownie stanęła Billie. Nie mogłem przecież cały czas tworzyć numerów o niej; robiłem to już i tak zdecydowanie zbyt długo i czułem się tym zmęczony. Potem jednak Billie z hukiem znów wparowała w moje życie i teraz za każdym razem, gdy przymierzałem się do naskrobania jakiegoś tekstu, to właśnie ona zaprzątała wszystkie mojemyśli.
– Jestem zbyt trzeźwy na to gówno – mruknąłem i zastukałem w przegrodę oddzielającą nas od kierowcy. – Wysadź mnietutaj.
Widziałem, że Gray jest gotów w każdej chwili roztrzaskać mi głowę o szybę samochodu, miał to wypisane na twarzy. Wolałem więc wysiąść, niż skończyć ze złamanymnosem.
– Jace, nie możesz cały czas udawać. Prędzej czy później i tak będziesz musiał wziąć się w garść i zmierzyć z problemami.
Roześmiałem siędrwiąco.
– I tu się właśnie mylisz, Gray.
Gdy kierowca zatrzymał się przed kolejnym zatłoczonym klubem, otworzyłem drzwi i wygramoliłem się z auta na nieco chwiejnychnogach.
– Jestem młody, bogaty, sławny i seksowny. Żyję swoim wymarzonym życiem, wolnym od wszelkich problemów. To ona uciekła w ramiona zdradliwego kochasia, więc ja umywamręce.
Nie czekając na odpowiedź, trzasnąłem drzwiami i dotarłem do wejścia do lokalu, omijając zgromadzoną przed nim kolejkę. Bramkarz wyciągnął rękę, by mnie zatrzymać, ale gdy skojarzył, kim jestem, natychmiast wpuścił mnie do środka. Sława się jednak czasemprzydaje.
Jak zwykle towarzyszył mi ochroniarz Ralph, a ja jak zwykle nie zwracałem na niego uwagi. Gray zalazł mi za skórę na tyle, że nagle poczułem się zbyt wkurzony, by wrócić do hotelu. Tym bardziej że zastałbym tam użalającego się nad sobą Rhetta, a na to już na pewno nie byłem gotowy. Nigdy dotąd nie żałowałem, że dzielę apartament z najlepszym kumplem, ale, cholera, zaczynało się robićniezręcznie.
W drodze do baru obserwowałem imprezowiczów. Potrzebowałem wysokoprocentowego drinka, a potem czegoś jeszcze mocniejszego. Zerknąłem przezramię.
– Skombinuj mi koks – rozkazałem Ralphowi, który stał za mną. – Gray totalnie zjebał minastrój.
Ralph był mistrzem w swoim fachu. Skinął lekko głową i wtopił się w tłum, by wykonać moje polecenie. Na wszelki wypadek nie oddalał się za bardzo, ale ja i tak się niemartwiłem.
– Hej, ty jesteś Jace Adams, prawda? – Chrypliwy damski głos spowodował, że spojrzałem wlewo.
Moje niewątpliwie przekrwione oczy uważnie przyjrzały się dziewczynie. Była młoda, dałbym jej najwyżej dwadzieścia jeden lat. Włosy w kolorze mysi blond związała wysoko w dwa kucyki. Przez to sprawiała wrażenie niewinnej dziewczynki, ale wyrachowanie, które dostrzegłem w jej spojrzeniu, potwierdzało, że miała dziką ochotę zabalować z gwiazdąrocka.
– We własnej osobie – odparłem, uśmiechając sięszelmowsko.
Oczy aż zapłonęły jej z podekscytowania. Dosłownie oblizaławargi.
– Czy reszta Bellerose też tujest?
To pytanie zgasiło mój entuzjazm. Kolejna laska, która wolałaby pieprzyć się z Rhettem albo Graysonem bardziej niż ze mną? Być może traciłem swójurok.
– Nie – odparłem i olewając ją, odwróciłem się ponownie w stronębaru.
Nie minęła nawet chwila, gdy jej delikatne palce owinęły się wokół mojego nadgarstka, by znów przyciągnąć mojąuwagę.
– Czegochcesz?
Słysząc ostry ton mojego głosu, uniosła brwi, a potem spuściła wzrok w wyćwiczonym nieśmiałymgeście.
– Czy mogę ci zrobić laskę wtoalecie?
Boże. Już nawet nie musiałem sięstarać.
– Jasne. – Wzruszyłemramionami.
Wyszczerzyła się jak głupia i jeszcze mocniej chwyciła mój nadgarstek, po czym z zapałem pociągnęła mnie w stronę toalet. Po drodze Ralph zaopatrzył mnie w małą torebkę kokainy, a ja posłałem mu znaczący uśmiech, żeby wiedział, dokądzmierzam.
Dziewczyna się nie ociągała, rozpięła mi spodnie, zanim zdążyłem domknąć drzwi, następnie uklękła na obskurnej posadzce i wzięła do ust mojego powoli twardniejącegofiuta.
– O cholera. – Chrząknąłem, oparłem się o futrynę i chwyciłem ją zakucyki.
Tak łatwo było zamknąć oczy i wyobrazić sobie… kogoś innego. To sprawiło, że od razu mi stanął. W słabym świetle patrzyłem na nią spod na wpółotwartych powiek iudawałem.
Byłem wobec niej brutalny, nie przejmowałem się zupełnie jej uczuciami, a później doszedłem w jej ustach bez słowa ostrzeżenia. Zakrztusiła się, ale ja już naciągałem jeansy na mokregokutasa.
– Dzięki – wymamrotałem i otworzyłem drzwi kabiny, podczas gdy ona dalejpokasływała.
Podszedłem do umywalki, gdzie dłonie myła inna dziewczyna. Była tak mocno zaskoczona moim widokiem, aż zapomniała, że woda cały czas leje się zkranu.
Nie zwracałem jednak na nią uwagi, tylko osuszyłem kawałek marmurowego blatu i wysypałem na niego niewielką porcję kokainy. Wyjąłem z kieszeni czarną kartę kredytową, którą podzieliłem proszek na kilka kresek, po czym wciągnąłem jedną za pomocą zwiniętego w rulonik studolarowego banknotu. W końcu stereotyp rockmana do czegośzobowiązuje.
– Jace, co… – Dziewczyna wyszła z kabiny, wycierając rozmazany makijaż. Zamilkła, gdy dostrzegła tę drugą, wpatrującą się we mnie. A później spiorunowała mniespojrzeniem.
– Trzymaj – powiedziałem i wręczyłem jej zwinięty banknot. – Poczęstuj się. Zasłużyłaś. – Ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem ją w usta. Na języku poczułem posmak własnego nasienia i całe morze pogardy dla samego siebie. Była tylko… jakąś tam laską. Nie mojądziewczyną.
Westchnąłem ciężko z rozczarowaniem i oddaliłem się, zostawiając jej pozostałekreski.
– Kurwa – rzuciłem cicho, gdy ponownie znalazłem się przybarze.
Istniał tylko jeden powód, dla którego mój kutas stwardniał w obecności tamtej laski, a było nim jej bliżej nieokreślone podobieństwo do pieprzonej Billie Bellerose. Może Gray miał rację… Chyba potrzebowałemterapii.
– Wszystko gra? – spytał Ralph, gdy opuściliśmyklub.
Parsknąłem, ale w moim śmiechu słychać byłorozgoryczenie.
– Ani trochę – jęknąłem i potarłem dłońmi twarz. Postanowiłem, że rano umówię się na wizytę u psychologa. – Wracajmy. Muszę się upewnić, że Rhett jeszczeżyje.
Nie przesadzałem. Mój najlepszy kumpel staczał się na dno, a ja nie zrobiłem nic, by mu pomóc. Kurwa, jeszcze gorzej, zostawiłem go samego ze złamanym sercem, bo tak naprawdę czułem się zazdrosny. Nie chciałbym być znowu z Billie, nawet gdyby mi za to zapłaciła, ale ciągle byłemzazdrosny.
Teraz nienawidziłem Billie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Skrzywdziła nie tylko mnie, ale również Rhetta. I Graya. Billie Bellerose miała sporo na sumieniu, więc… może już czas na kolejnyalbum.
Odebrałem telefon zaraz po pierwszym sygnale. Spodziewałem się go. Czekałem na niego z taką niecierpliwością, że nie zamierzałem się ruszyć sprzed pieprzonego komputera ani nakrok.
– Mów – rzuciłemkrótko.
Nastąpiła cisza, przerwana w końcu cichym westchnieniemJohnsona.
– Od paru dni jest dokładnie tam, gdzie była cały tydzień, w Sienie, zaszyła się w rezydencji Riccich, tej po drugiej stronie rzeki – oznajmił.
Gniew był moim stałym towarzyszem, ale gdybym pozwolił sobie wpaść w tę otchłań, stałbym się tak samo bezużyteczny jak Jace czy Rhett. W takim stanie żaden facet nie potrafiłby nikogo uratować. Wiedziałem o tym z doświadczenia i nie byłem gotów zrezygnować z odpowiedzialności za pewnąblondynkę.
– Obserwuj ją – powiedziałem. – Czekam na info jutro, tylko, do cholery, tym razem się niespóźnij.
Johnson był śmieciem, ale niezwykle dobrym w tym, czym się zajmował – tropieniu, śledzeniu, wsadzaniu nosa w nie swoje sprawy. W obecnych okolicznościach dokładnie tych umiejętności potrzebowałem, by zapobiec eskalacji sytuacji zBillie.
Nim zdążył powiedzieć coś jeszcze, rozłączyłem się i ponownie rozsiadłem na krześle. Stukając palcami o blat, starałem się wyrównać oddech i pozbyć złości, którą czułem. Chęć szturmu na posiadłość Riccich i zabicia wszystkich znajdujących się tam sukinsynów nie dawała mi spokoju i nawet kiedy schowałem głowę w dłoniach i masowałem skronie, żeby złagodzić napięcie, ta potrzeba niesłabła.
Gdy dwa miesiące temu Billie od nas uciekła, natychmiast zacząłem działać, ale ze względu na pieniądze i wpływy Riccich zlokalizowanie miejsca, w którym ją trzymali, zajęło mi dwa tygodnie. Upłynął kolejny tydzień, zanim mogłem ujrzeć ją na własne oczy, podążającą apatycznie za Angelem. Śmieć okazał się na tyle szarmancki, by zaprowadzić ją do wozu, otworzyć jej drzwi i nawet zapiąć pas, ale na twarzy dziewczyny trudno było dostrzec jakąkolwiek oznakę radości czyszczęścia.
Była więźniem. W tej kwestii nie miałem wątpliwości, ale równie dobrze wiedziałem, że to nie tylko fizyczna niewola trzymała ją przy Riccich. Musiał istnieć poważniejszy powód, a dopóki nie rozwikłam tej zagadki, nie mogę rozpętać cholernej wojny, żeby jąuwolnić.
To właśnie dlatego Johnson miał ją stale na oku i przy okazji co tydzień przytulał tysiaka. Za natychmiastową informację o grożącym jej niebezpieczeństwie zapłaciłbym i dziesięć razy tyle. Ja byłem zbyt rozpoznawalny, by samemu ją obserwować, więc w tej sytuacji Johnson zdawał się najlepsząopcją.
Pomimo tego, w co wierzyli Jace i Rhett, ja czułem, że Billie nie odeszła dobrowolnie. Byłem dobry w odczytywaniu ludzi, a ta dziewczyna wydawała mi się zupełnie oddana Bellerose. Do momentu, gdy przestała, i to była tajemnica, którą musiałemodkryć.
Zamknąłem zaszyfrowane pliki zawierające wszystkie informacje o tej sprawie, jakie dotychczas udało mi się zebrać, po czym wstałem od komputera. Musiałem się skontaktować z moją rodziną na Hawajach i poprosić o pomoc w zhakowaniu policyjnego systemu. Co prawda mógłbym się do tego zabrać sam, ale brakowało mi odpowiednich warunków, by nie zostawić po sobie śladów. Chociaż niewykluczone, że nawet nie dałbym rady tego zrobić. Świat hakerów szybko się rozwijał, by nadążyć potrzebne były ciągle nowe umiejętności, a ja trochę w tym temacie zardzewiałem, od kiedy grałem zBellerose.
Była jednak pewna umiejętność, której nigdy nie straciłem – zabijanie z zimną krwią. Gdyby Billie mnie potrzebowała, to właśnie ta cecha okazałaby się dużo bardziej przydatna niż hakowanie. Dawniej byłem uważany za mięśniaka. Cichego pana życia i śmierci kroczącego za ofiarą w ciemnościach. Nazywali mnie Stwórcą, nawiązując do tego Stwórcy, przed którego obliczem się staje, bo byłem ostatnim, co widzieli na tymświecie.
Słońce już niemal zaszło, gdy wyszedłem ze swojego biura i wróciłem do salonu. Rozważałem, czy wziąć prysznic, czy coś zjeść, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Mieszkałem na jednym z najlepiej strzeżonych osiedli w Naples, więc nie było powodu, żeby ktokolwiek się do mniedobijał.
Jedyne osoby, które miały do mnie nieograniczony dostęp, to Jace i Rhett, ale wiedziałem, że ci dwaj na pewno nie byliby w stanie wydusić z siebie ani słowa, a co dopiero przywlec tu swoje tyłki. Po drodze do drzwi wyjąłem więc z szuflady glocka i schowałem go za plecami. Nawet nie spojrzałem przez wizjer, czy raczej celownik, jak lubiłem go nazywać. Rozwalenie komuś łba bez patrzenia, do kogo należy, to moja ulubionametoda.
Zacisnąłem dłoń na klamce i odliczyłem do trzech, szykując się, by otworzyć drzwi jednym szarpnięciem i zaskoczyć stojącą za nimi osobę. Gdyby okazała się napastnikiem, w ułamku sekundy padłaby trupem. Już dawno zapomniałem, jak to jest martwić się zabójcą siedzącym mi na ogonie, ale to ryzyko powróciło z chwilą, gdy poprosiłem o pomoc swoich starych znajomych. Nie miałem wątpliwości, że przez takie działanie przypomniałem kilku parszywym dupkom, że nie tylko żyję, ale też wypełzłem napowierzchnię.
No i byli jeszcze Ricci. Być może wywęszyli Johnsona i przyszli załatwić sprawę zemną.
Nieważne, kto stał po drugiej stronie. Jeśli myślał, że pójdzie mu ze mną łatwo, czekała go zajebistaniespodzianka.
Cicho nacisnąłem klamkę i z rozmachem otworzyłem drzwi. Błyskawicznie wycelowałem broń prosto w twarz swojego gościa. Gdy do moich uszu dotarł kobiecy, gwałtowny wdech, cofnąłem się i opuściłembroń.
– Ze wszystkich ludzi, których nie spodziewałem się powitać w moich skromnych progach… – Schowałem glocka za pasek jeansów i skrzyżowałem ramiona, piorunując spojrzeniem stojącą na werandzie kobietę. – Czego chcesz, Florence?
Przygryzła wargę i popatrzyła na mnie wystraszonym, niepewnymwzrokiem.
– Potrzebuję twojej pomocy, Gray.
W jej głosie pojawił się jęk, którego nigdy wcześniej u niej nie słyszałem. Zdradzał słabość, ale nie miałem wobec niej ani gramawspółczucia.
– Sama się w to wpakowałaś, Flo – odparłem, gotów zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, nadal wkurwiony o to, co odwalili z Tomem. Wykorzystali Billie. Gówno obchodziło ich, co Ricci z nią zrobią, i dopóki dziewczyna nie zniknęła, nie pisnęli nawetsłowa.
– Gray, proszę – błagała. – Nie odwracaj się ode mnie. Jesteście całym moim światem. I przepraszam. Bardzo cię przepraszam, ale przecież nikomu nie stała się krzywda, prawda? Billie sama z nimi poszła, więc musiała być zadowolona, że skontaktowaliśmy się z jejchłopakiem.
Zacisnąłem zęby, zwalczając chęć urwania jej głowy. Nie miała pojęcia, że ktoś śledzi Billie z mojego polecenia, a gdybym pokazał jej zdjęcia dostarczone przez Johnsona, pewnie też powiedziałaby, że sprawia wrażenieszczęśliwej.
Szczęśliwej. Akurat. Co za stek bzdur. Ale bez żadnego konkretnego dowodu moje podejrzenia były tylko wymysłami rozwścieczonegoparanoika.
– Czego chcesz, Florence? – Powtórzyłem pytanie, zamiast wylać z siebie wszystko, co miałem ochotę jejpowiedzieć.
Oblizała usta, a w palcach zwijała rąbek T-shirtu z logoBellerose.
– Nadal zalegamy wytwórni materiał na nową płytę, prawda? Z pewnością nie są zachwyceni tym, że skróciliśmy trasę, więcpomyślałam…
Mój gorzki śmiech przerwał jej wypowiedź, a pełna nadziei mina szybko zniknęła z jejtwarzy.
– Co pomyślałaś? Że poskładasz zespół do kupy i wyczarujesz nowe kawałki? – Potrząsnąłem głową i przeczesałem dłonią włosy. – Maszzłudzenia.
– Gray! – krzyknęła, uderzając dłonią w drzwi, gdy próbowałem je zamknąć. – Proszę cię, to ważne. Nie mogę… Kurwa, nie stać mnie na zwrócenie wytwórni tego, co nam z góry zapłacili, a jeśli naspozwą…
Zmarszczyłem brwi, przyglądając się jej z większąintensywnością.
– Jak to? Coś ty, kurwa, zrobiła ze swoją działką, Flo? – O ile mi wiadomo, nie posiadała żadnej nieruchomości ani wypasionych aut, ciuchy kupowała zawsze w second handach lub nosiła gadżety zespołu. Nawet bez trasy koncertowej, przez której skrócenie tkwiliśmy po uszy w prawniczym gównie, nadal zarabialiśmy krocie na sprzedaży płyt. Prawdopodobnie już do końca życia żadne z nas nie będzie musiałopracować.
Spuściłaoczy.
– Wszystko zabrał Tom – wyszeptała. – Jestem totalnie spłukana. Izdesperowana.
Moje usta rozchyliły się w szoku, gdy dotarły do mnie jej słowa. Zacisnąłem pięść i uderzyłem w ścianę, wyobrażając sobie twarz TomaTuckera.
– Cholera, Gray! – krzyknęła Flo, chwytając moją dłoń, gdy strzepywałem z knykci resztki tynku. – Co tywyprawiasz?
Delikatnie uwolniłem rękę z jej uścisku, nie czułem bólu z powodu skaleczeń, które pojawiły się w miejscu dawnychblizn.
– Jesteś pieprzoną idiotką, Florence. Zdajesz sobie z tegosprawę?
– Tak. – Wykrzywiłatwarz.
Westchnąłemciężko.
– To nie zależy ode mnie i dobrze o tym wiesz. Jeżeli zamierzasz wrócić doBellerose…
– Wiem – wyszeptała. – Rhett musi miwybaczyć.
– To będzie trudniejsze, niż sądzisz – powiedziałem, mrużąc oczy i oglądając dłoń. Cholera, krew kapała na kremowy dywan. – Ustawię ci z nim spotkanie, reszta zależy od ciebie. Radzę ci wymyślić jakiś zajebiście dobry argument, bo drugiej szansy nie dostaniesz. Jasne?
Flo pokiwała nerwowo głową na znak, żezrozumiała.
Uniosłem wzrok ku niebu, po raz kolejny żałując, że nie wierzę w siłę wyższą. Może wtedy mógłbym przerzucić ciężar problemów innych na kogoś lepiejwykwalifikowanego.
– Zadzwonię – burknąłem, dając do zrozumienia, że nie zaproszę jej do środka. Nie chciałem, żeby zobaczyła notatki i zdjęcia z obserwacji Billie, które walały się na stoliku. Wyszedłbym wtedy na maniaka i desperata, podczas gdy ja po prostu się o niąmartwiłem.
Florence chyba zamierzała mnie uściskać, więc delikatnie wypchnąłem ją za próg i zatrzasnąłem drzwi. Nie trawiłem odwiedzin. Następny niezapowiedziany gość prawdopodobnie zaliczy kulkę włeb.
– Okej, dzięki! – zawołała z zewnątrz stłumionym głosem. – Będę… będę czekać na twój telefon! Dobrze cię znów zobaczyć, Gray.
Westchnąłem poirytowany i poszedłem opatrzyć dłoń. Pieprzona Flo… Powinniśmy byli wiedzieć, że Tom ją dymał. Cholera, to wiedzieliśmy, ale nie zauważyliśmy, że oprócz tego jąokradał.
Gdybym tylko dorwał tego obleśnegośmiecia…
Wyjąłem z szafki buteleczkę ze środkiem odkażającym i zacisnąłem pięść wokół niej tak mocno, że szkło pękło, a brązowawopomarańczowa ciecz rozbryzgała się po posadzce. Wyobraziłem sobie, że to krew cieknąca z rozwalonego łbaToma.
Jeśli to byłoby najgorsze, co mogłoby go spotkać, Tom Tucker miałby sporoszczęścia.
– Jedna tequila… druga tequila… trzecia tequila – podśpiewywałem sobie między shotami bursztynowego alkoholu. Już prawie nie czułem palenia w przełyku. Do diabła, moje żyły przestały pompować krew wieki temu, teraz płynęły w nich alkohol ikokaina.
Co to jamówiłem?
Zdezorientowany ześlizgnąłem się z sofy na dywan. Tak bardzo kręciło mi się w głowie, że nie byłem w staniesiedzieć.
– Podłoga. – Usłyszałem czyjś cichygłos.
W sofie, tuż nad moją leżącą na podłodze głową, zrobiło się wgłębienie, a gdy z trudem uchyliłem powieki, ujrzałem Jace’a.
– Słucham?
– Jedna tequila, druga tequila, trzecia tequila, podłoga*. – Skinął w stronę pustych kieliszków, po czym wskazał na leżącą na dywanie postać. Czyli na mnie. Pieprzonyżartowniś.
Nie było mi do śmiechu, więc jedynie jęknąłem. A potem ziewnąłem. Kiedy ja ostatni razspałem?
– Dawaj, pomogę ci wgramolić się do wyra – powiedział Jace, jak gdyby czytał mi w myślach. Albo, do diabła, powiedziałem to na głos. Kto by towiedział.
Odtrąciłem jego rękę, gdy próbował mnie podnieść zdywanu.
– Odpierdol się – wymamrotałem. – Nie potrzebuję twojejpomocy.
Jace znał mnie na tyle dobrze, by nie protestować. Usiadł więc z powrotem na sofie i obserwował, jak chwieję się na czworakach niczym zalany w trupa pancernik, a następnie wywlekam swój tyłek z salonu. Miałem wystarczające doświadczenie w byciu pijanym, by nawet nie próbować wstać na nogi. Ostatnim razem wszedłem w futrynę i skończyłem z podbitymokiem.
Zanim dotarłem do sypialni i rzuciłem się w skotłowaną pościel, zdążyłem już zapomnieć, że szedł za mną Jace. Wzdrygnąłem się, gdy postawił wiadro na drewnianej podłodze obok łóżka. Rzuciłem mu gniewnespojrzenie.
– No co? – odpowiedział, krzywiąc się. – Podziękujesz za nie, gdy zaczniesztrzeźwieć.
Przewróciłem oczami. Jasna cholera, kiedy wsiedliśmy na statek? To było jedyne logiczne wytłumaczenie, dlaczego tak mocno mną kołysało. Prawda? Chyba że to przeztequilę.
– Spierdalaj z tym twoim pełnym samozadowolenia ryjem, Jace – wymamrotałem, a następnie parsknąłem śmiechem. – Podaj mi trochę tych… – Wskazałem stolik, na którym stała na wpół opróżniona buteleczka ztabletkami.
Jace podniósł ją, przeczytał etykietkę – co za wścibski kutas – iwestchnął.
– Rhett, totalnie cię pogięło, chłopie. Musisz się pozbierać i odstawić togówno.
W odpowiedzi wyciągnąłem rękę, ponownie prosząc o podanie mitabletek.
Jace spiorunował mnie wzrokiem, ale odkręcił buteleczkę, a dwie białe pigułki wylądowały na mojej dłoni. Nie zawracałem sobie głowy popiciem ich wodą, połknąłem je na sucho, po czym zanurzyłem twarz w poduszce. Działały zaskakująco szybko, gdy płynęło we mnie tyle alkoholu. Czy się obudzę? Ryzykowne. Nie na darmo ostrzegali, że nie powinno się mieszać wódki ze środkami nasennymi, ale wolałem to niż pieprzonąbezsenność.
– Będę tu, kiedy sięobudzisz.
Nigdy go nie było, również wtedy, gdy zasypiałem nieco bardziej trzeźwy. Stał się zbyt zajęty uciekaniem od przeszłości, nawet gdy ta go dopadła i dręczyła. Zbyt pochłonięty ignorowaniem własnych problemów, zatracił się w uzależnieniu, które sam dla siebie wybrał: bezimiennychcipkach.
Też chciałbym móc tak postępować, ale sama myśl o pieprzeniu się z jakąś fanką sprawiała, że czułem sięchory.
A może to znów sprawkatequili.
Kto by tam wiedział. Kogo to, do cholery, obchodziło.
***
– Wstawaj, Silver – powiedział ktoś zdecydowanie zbyt blisko mojegoucha.
Skrzywiłem się i nakryłem twarz poduszką, by stłumić dźwięk.
– Odwal się, palancie – odburknąłem.
Gówno mnie obchodziło, czy intruz mnie słyszy. To znów Jace. Tak mi się wydawało. A może Gray? Nie, głos był zbyt melodyjny, a Gray brzmiał, jakby śpiewał w zespole trash metalowym. W takim razie to na pewno Jace. Kutas.
Zerwał ze mnie koc zbyt gwałtownym ruchem, czym wprawił moje ciało wdrżenie.
Rechotu, który się potem rozległ, nie da się pomylić z niczym innym. To musiał byćJace.
– Odpierdol się! – krzyknąłem, sięgając po zabrane miokrycie.
Było zdecydowanie za zimno, by paradować jedynie w bokserkach, a ja miałem na to zbyt wielkiego kaca. Gdzie butelka ztequilą?
– Wstawaj, Silver – powtórzył. Po czym wykrzywił twarz i dodał: – I weź, do cholery, prysznic. Cuchniesz.
Złapałem ręcznik, który mi rzucił, i uniosłem rękę, by powąchać pachę. Miał rację. Mój własny odór sprawił, że prawie mnie zemdliło, i był powodem, dla którego zawlokłem tyłek do łazienki. Tyran Jace nie miał z tym nicwspólnego.
– Czemu jesteś dziś w takim dobrym nastroju? – spytałem, przeciągając samogłoski, po czym się rozebrałem i wgramoliłem podprysznic.
Jace poszedł za mną, a ja nie miałem nic przeciwko. Byliśmy najlepszymi kumplami i kolegami z zespołu wystarczająco długo, by z tysiąc razy zdarzyło mu się oglądać mojego fiuta. W kwestii nagości nie mieliśmy już nic doukrycia.
– Wczoraj wieczorem zacząłem pisać nowy kawałek – powiedział z szelmowskimuśmieszkiem.
Uniosłem brwi, łypiąc na niego przez szklane drzwikabiny.
– Serio?
– Czułem, że już pora. – Wzruszyłramionami.
– Gray cię dopadł, co? Tutaj też wczoraj był. – Roześmiałemsię.
– Serio? Jak ci się udało gospławić?
Zmrużyłem oczy, próbując sobieprzypomnieć.
– Pewnie rzuciłem w niego butelką ginu i nazwałem wstrętnąryjówką.
Jace parsknąłśmiechem.
– Jak, kurwa? Wstrętną ryjówką? Skąd ty bierzesz takie gównianeepitety?
Prychnąłem, nacierając pachy, a później krocze sporą ilościąmydła.
– Nie mam, kurwa, pojęcia. Byłem najebany, a on wparował tutaj i gderał niczym irytujący Wielki Ptak. A wiesz, jak potrafi się wkurwić, gdy się go nazywabrzydalem.
Bo to ewidentne kłamstwo. Gray był przystojny, tylko że potężny i szeroki w barach, z licznymi bliznami i długimi włosami… Nie wyglądał jak przystojniaczek Jace, więc często słyszał, że jest tym mniej atrakcyjnym członkiemBellerose.
– Nie nadążam – przyznał Jace, co było także widoczne na jego twarzy. – Jakim cudem z Wielkiego Ptaka stał się nagle ryjówką? Czy Wielki Ptak to czasem niekurczak?
Zmyłem mydło i zakręciłemwodę.
– Jace, stary, uwielbiam cię, ale, kurwa, czasem tępak z ciebie. Wielki Ptak to kanarek z potężnym dupskiem, a ryjówka to taki, no wiesz, drągowaty ptak z dorodnym dziobem przynoszący dzieci. – Wytarłem się ręcznikiem, który mipodał.
Jacezarechotał.
– Mówisz o bocianie. Ryjówka to bardziej taki szczur. Albo kret. Albo inny gryzoń z jadem w ślinie. Wyobrażam sobie, jak się zdziwił Gray, gdy tak go nazwałeś. A skoro wróciliśmy do Graysona, faktycznie przypomniał mi, że wisimy wytwórni album, więc zacząłem pisać i chciałbym, żebyś tegoposłuchał.
– Tak po prostu posłuchał, tak? – Rozgoryczenie w moim głosie było ostre jakbrzytwa.
Owinąłem się ręcznikiem wokół pasa i przeczesałem dłonią niebieskiego irokeza – od tygodni nie zawracałem sobie głowy nakładaniem na niego żelu, a na bokach zaczynały odrastać włosy w kolorze brudny blond, moim naturalnymodcieniu.
Wymaszerowałem z łazienki i ruszyłem w stronę kuchni. Byłem zbyt trzeźwy, żeby znosić bredzenie Jace’a, kac rozsadzał mi czaszkę. Miałem wrażenie, że Grayson zamieszkał w moim mózgu i robił z niegomiazgę.
Rozejrzałem się, ale nigdzie nie dostrzegłem butelki tequili, którą napocząłem zeszłej nocy. A może dziś rano? Nieważne, i tak jej nie było. Może ją dokończyłem, a Jaceposprzątał.
Albo…
– Kurwa, gdzie jest alkohol? – Odwróciłem się i zażądałem wyjaśnienia tej posuchy wkuchni.
Jace skrzyżował ramiona, a na jego twarzy zauważyłem malujący sięupór.
– Wywaliłem. Czas, żebyś wytrzeźwiał, Rhett. Użalasz się nad sobą, jakbyś był w tej sucezakochany.
Szczęka opadła mi do samejpodłogi.
– Żeco?
– Dobrze, kurwa, słyszałeś. Pieprzyłeś się z nią dwa tygodnie, a zachowujesz się, jakby żona rzuciła cię po dwunastu latach małżeństwa. Weź się w garść, stary, musimy stworzyć album. Jeżeli twój kutas czuje się samotny, to jest mnóstwo lasek gotowych przeczołgać się po potłuczonym szkle, byle tylko wyruchał je wielki RhettSilver.
Chwyciłem kryształową szklaneczkę, którą miałem pod ręką, i w przypływie wściekłości z całej siły cisnąłem nią w Jace’a. Roztrzaskała się o ścianę za nim, a drań nawet nie zrobiłuniku.
– To tylko udowadnia, że mam rację – powiedział cicho i przyjrzał się kawałkom szkła. Westchnął i podszedł bliżej, jak gdyby prosił się ośmierć.
– Rhett, rozumiem, że cała ta gówniana sprawa z Billie rozbudziła w tobie bolesne wspomnienia. Nie jestem aż takim ignorantem, za jakiego mnie masz. Ale musisz też dostrzec pewne różnice. Ona nie jest twoją mamą, a wyrachowaną, zdradliwą suką. Nie kochała cię i ty też jej nie kochałeś. To jedynie niezła dupa i nic poza tym. Ale rozumiem cię. Mnie też tak załatwiła. Potrafi sprawić, że uważasz ją za swoją bratnią duszę, prawda? Jakbyś znał ją w poprzednim życiu albo jakbyście byli sobie pisani czy inne takie gówniane bajeczki, ale to wszystkobrednie.
Potrząsnąłem głową, by powstrzymać ten przepełniony nienawiścią słowotok. Niczego nie rozumiał. Nie miał bladegopojęcia.
– Kurwa, nie kumasz tego, Jace – wymamrotałem i w przypływie frustracji potarłem twarz dłońmi. Potrzebowałem alkoholu, dragów lub czegokolwiek, co zapewni mi przerwę od własnych myśli. – To nie wystarczy. To nigdy, kurwa, nie wystarczy. Co mam zrobić? Co mam zrobić, żeby ten jeden jedyny raz wybrałamnie?
Gdy tylko to powiedziałem, zbladłem i poczułem skręt w żołądku. Kurwa, miał rację. Myliłem zdradę Billie z tym, co dziesięć lat temu zrobiła moja matka. Jezu Chryste, muszę się naćpać. Może to dobry dzień na odlot? Nie, halucynacje to teraz chyba kiepskipomysł.
– Zostaw mnie w spokoju – powiedziałem, a właściwie jęknąłem zrezygnowany izawstydzony.
– Nie ma opcji – odparł, potrząsając głową. – Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Nie mogę stać z założonymi rękami i patrzeć, jak siebie niszczysz. Tak więc wytrzeźwiejesz, nażresz się zieleniny, nawodnisz, a potem pomożesz mi z tym tekstem, który wczorajzacząłem.
Poklepał mnie po ramieniu, jak to robią faceci, zamiast się ściskać, ale odtrąciłem go. Nie miałem w tej chwili sił na jego optymizm – dobijał mniekac.
– Do diabła z tobą, Jace. Nie naprawisz wszystkiego w mgnieniu oka, nawet jeśli nagle spłynęła na ciebiewena.
Wysunąłem szufladę i wyłowiłem z niej kluczyki do samochodu. Nie mogłem znaleźć kurtki, ale Jace przesunął się w stronę wyjścia. Zawsze to jakiśpozytyw.
– Dokąd się wybierasz, Rhett? – spytał mój przyjaciel, gdy włożyłem buty. – Musimy… – Przerwało mu głośne pukanie do drzwi. Rzuciłem Jace’owi gniewne spojrzenie, ale wyglądał na równie zdezorientowanego. – Kurwa, ktoto?
– Ty mi powiedz – wymamrotałem i otworzyłem gwałtownym szarpnięciem. Nie obawiałem się, że to napalona fanka, bo najpierw musiałaby sforsować ochronę w holu. – Serio? Co, do cholery, Jace? Czy to jakaś pieprzonainterwencja?
Grayson spojrzał na mnie, wyraźnie wkurwiony. Być może nadal miał żal o tę paskudnąryjówkę.
– Jeśli chcesz, to może być interwencja. Wpuścisznas?
Z obrzydzeniem wykrzywiłemusta.
– Ciebie? Jasne. Ją? Nie ma mowy. Wynoś się, Florence.
– Jezu, Rhett – warknął Jace i odsunął mnie na bok, by wpuścić Graya. – Nie musisz od razu tak na wszystkich naskakiwać, jesteśmy twojąrodziną.
Parsknąłem śmiechem i teraz to ja potrząsnąłemgłową.
– Niewiarygodne – wymamrotałem. – Ale proszę bardzo, zajmijcie się tą podstępną żmiją. Jaspadam.
Nie czekając na odpowiedź, przemknąłem obok Flo – cholernej zdrajczyni – i wskoczyłem do windy, zanim ta zdążyła odjechać. Pieprzyć to, pieprzyć ich i ich pieprzoną interwencję, nie miałem zamiaru tegotolerować.
Rodzina nic już dla mnie nie znaczyła i Jace dobrze o tymwiedział.
Musiałem się narąbać, bo jedyne, o czym potrafiłem teraz myśleć, to fakt, że Billie wróciła do toksycznego związku. Dokonała takiego samego wyboru jak moja matka, gdy dziesięć lat temu zostawiła mnie na pastwę losu. Nie zniósłbym tych wspomnień, więc jedyną opcją było nafaszerowanie się czymkolwiek, co wpadnie mi wręce.
Może tym razem zaćpam się na śmierć. Wszystko mijedno.
*Bohater cytuje słowa piosenki 3 Tequila FloorJosiaha Siski (przyp. red.).
Jeżeli lubisz dyskutować o książkach, zgarniać prezenty i być na bieżąco z tym, co słychać u Tate i Jaymin, wskakuj do naszych grup czytelniczych naFacebooku:
The Fox Hole – Tate James
The Nerd Herd – Jaymin Eve
Dirty Truths
Copyright © Jaymin Eve & Tate James
Copyright © Wydawnictwo Inanna
Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak
Copyright © for the translation by Dominika Szafrańska-Lichwała
Copyright © for the cover art by InksyndromeArtwork |Adobe Stock
Wszelkie prawa zastrzeżone. All rightsreserved.
Tytuł oryginału: Dirty Truths
Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2024r.
książka ISBN 978-83-7995-693-7
ebook ISBN 978-83-7995-694-4
Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski
Tłumaczenie: Dominika Szafrańska-Lichwała
Redakcja: Ewelina Nawara, Joanna Błakita
Korekta: Paulina Kalinowska
Projekt i adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski
Projekt okładki: Ewelina Nawara
Skład i typografia: proAutor.pl
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgodywydawcy.
MORGANA Katarzyna Wolszczak
ul. Kormoranów 126/31
85-432 Bydgoszcz
www.inanna.pl
Książkę i ebook najtaniej kupisz na: www.MadBooks.pl