20,00 zł
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
E. T. A. Hoffmann
Don Juan
tłum. Antoni Lange
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Epika Gatunek: Opowiadanie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 21
tłum. Antoni Lange
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
Dźwięczny a mocny głos wołający: „Widowisko się zaczyna!” zbudził mnie ze słodkiego snu, w jakim byłem pogrążony. Basy brzęczą, jedne przez drugie — uderzenie bębna — huk trąby — jasne A wydobyte z obojów — preludium skrzypcowe: oczy sobie przecieram, czy diabeł drwi sobie ze mnie?... Nie, jestem w pokoju hotelu, dokąd przybyłem pod wieczór, znużony i zmęczony. W pobliżu mam sznurek dzwonka, ciągnę, zjawia się posługacz.
— W imię Boga, cóż to za pomieszana muzyka, co tu dzwoni koło mnie? Czy tu koncert odbywa się w domu?
— Ekscelencja — (piłem przy obiedzie szampana) — nie wie być może, że ten hotel styka się z teatrem. Te drzwi tapetą osłonięte otwierają się na korytarzyk prowadzący do numeru 23, loży cudzoziemców.
— Jak to? Teatr! Loża cudzoziemców!
— Tak jest, mała loża na dwie lub trzy osoby najwyżej, to dla gości bardzo dostojnych. Ma okno ze sztachetą, obicie zielone i mieści się w pobliżu sceny. Czy wasza ekscelencja nie raczyłaby? Dają dziś Don Juana1 sławnego Mozarta. Miejsce kosztuje półtora skuda2; umieścimy w rachunku.
Ostatnie słowa mówił, otwierając drzwi loży; gdyż, usłyszawszy to imię Don Juan — szybko rzuciłem się w korytarz.
Sala była obszerna, ozdobiona ze smakiem i dobrze oświetlona; loże i parter pełne słuchaczy. Pierwsze akordy orkiestry dały mi wyborne pojęcie o orkiestrze i jeżeli śpiewacy jej dorównają, to będę się rozkoszował należycie arcydziełem wielkiego mistrza. W andante3 zgroza straszliwego podziemnego regno all pianto4 — przepełniła mi ducha dreszczem przerażenia. Radosna fanfara siódmego taktu allegra5 zabrzmiała jak oszałamiający wykrzyknik zbrodni; zdawało mi się, że wychodzą z mroku duchy ogniste o płomiennych szponach; potem ludzie, co tańczą jak opętani nad brzegiem przepaści. Walka natury ludzkiej z nieznanymi potęgami, co dążą ku jej unicestwieniu, ukazała się memu duchowi. Na koniec burza cichnie, zasłona się podnosi.
Drżąc z zimna w swoim płaszczu, ze smutną twarzą, zbliża się Leporello6, pośrodku nocy, przed pawilonem, i szepce: Notte e giorno faticar7. — A, więc po włosku — tu, w Niemczech, po włosku: ach, che piacere! Usłyszę więc wszystkie recytatywy, jak je wielki mistrz zrozumiał i nam pozostawił.
Don Juan wchodzi na scenę, a za nim Dona Anna8, trzymając winowajcę za płaszcz. Co za widok! Mogłaby być większą, smuklejszą, bardziej majestatyczną w ruchu; ale co za głowa! Oczy, z których wybłyska niby snop iskier elektrycznych, niby ogień grecki9