Dymitr - Friedrich Schiller - ebook + książka

Dymitr ebook

Friedrich Schiller

5,0
37,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ostatnie, niedokończone dzieło Fryderyka Schillera z 1804 roku w nowym przekładzie Antoniego Libery opatrzone przedmową prof. Andrzeja Nowaka. "Dymitr" w literackim ujęciu niemieckiego romantyka poświęcony jest legendarnej mistyfikacji w dziejach Rosji; dramat ukazuje wypadki z przełomu XVI i XVII wieku poprzez los Dymitra Samozwańca (1581–1606). Zdumiewa wiedza Schillera o historii Rosji i Polski tamtego czasu oraz głęboka znajomość relacji między dwoma narodami. Obraz sejmu walnego w Krakowie, podczas którego Dymitr wygłasza swą mowę i w którym uczestniczy znaczna część ówczesnej elity politycznej z królem Zygmuntem III na czele, jest imponujący, z kolei scena między matką prawdziwego Dymitra a patriarchą Moskwy, nakłaniającym ją, aby wyparła się syna, pokazuje, jak dawną praktyką w Rosji jest kłamstwo i zmuszanie podwładnych do składania fałszywych zeznań.
Sztuka ze wszech miar interesująca, zwłaszcza w dzisiejszej dobie, gdy znów zbudziły się demony z epoki Iwana Groźnego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 124

Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Podstawa przekładu

Friedrich Schiller, Sämtliche Werke, Berliner Ausgabe, tom 5.1, 5.2, Aufbau Verlag 1990

Okładka i strony tytułowe

Jan Libera

Korekta

Renata Kuk, Jadwiga Piller

Przekład © by Antoni Libera

Posłowie © by Andrzej Nowak

Copyright © by Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2022

Księgarnia internetowa

www.piw.pl

Polub PIW na Facebooku!

www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy

O S O B Y 

AKT I

KRÓL POLSKI

[Zygmunt III Waza]

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

[prymas Bernard Maciejowski]

ARCYBISKUP LWOWSKI

BISKUP KRAKOWSKI

BISKUP WARMIŃSKI

WIELKI KANCLERZ KORONNY

[hetman Jan Zamojski]

WIELKI MARSZAŁEK KORONNY

KASZTELAN KRAKOWSKI

[Janusz Ostrogski]

LEW SAPIEHA

[wielki kanclerz litewski]

KORELA

[hetman kozacki]

ODŹWIERNY

[postać fikcyjna]

JERZY MNISZECH

[wojewoda sandomierski]

MARYNA

[jego córka]

DYMITR SAMOZWANIEC

[podający się za syna Iwana Groźnego]

ODOWALSKI

[postać fikcyjna]

ROKOL

[dowódca kozacki, postać fikcyjna]

SZLACHCIC PIERWSZY

SZLACHCIC DRUGI

OPALIŃSKI

ZAMOJSKI

OSSOLIŃSKI

BIELSKI

 [zubożali szlachcice, postaci fikcyjne]

AKT II

MARFA

[Maria Nagoj, matka carewicza Dymitra]

OLGA

[mniszka, przyjaciółka Marfy, postać fikcyjna]

ARCHIREJ HIOB

[prawosławny arcybiskup, postać historyczna]

POSADNIK

[urzędnik carski]

RYBAK

KSENIA

ALEKSJA

SIOSTRA FURTIANKA

  [mniszki, postaci fikcyjne]

RAZIN

[dowódca kozacki, postać fikcyjna]

GLEB

ILIA

TIMOSZKA

OLEG

  [wieśniacy rosyjscy]

IGOR

IWASZKA

PIETRUSZKA

 [wieśniacy rosyjscy, stronnicy Dymitra]

A K T   I 

S C E N A   P I E R W S Z A 

Sala Senatu w Krakowie.

Walne posiedzenie Stanów Rzeczypospo­litej Polski.

Na podium o trzech stopniach, pokrytym kobiercem, stoi tron pod baldachimem, na którym siedzi Król. Po lewej i po prawej herby Polski i Litwy, a dalej, z każdej strony, po pięciu dygnitarzy koronnych.

Poniżej podium, również po obu stronach, siedzą biskupi, wojewodowie i kasztelani. Przodem do króla, z odkrytymi głowami, stoją w dwóch szeregach uzbrojeni posłowie.

Najbliżej proscenium siedzi Arcybiskup Gnieźnieński, prymas Polski; za nim, z wielkim złotym krzyżem, stoi kapelan.

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

Kończymy nasze burzliwe obrady

Porozumieniem korzystnym dla wszystkich:

Król ze Stanami rozchodzą się w zgodzie;

5 Szlachta wygasza podniesiony rokosz

I składa broń, jak się zobowiązała,

A król solennie przyrzeka rozpatrzyć

Wniesione skargi i zadośćuczynić

Sprawiedliwości…

A teraz, gdy mamy

10 Już te wewnętrzne sprawy rozstrzygnięte,

Możemy przejść do kwestii zagranicznych.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Otóż pytamy tu wysokie Stany,

Czy jest właściwe, byśmy wysłuchali

Księcia Dymitra, który się podaje

15 Za syna cara Iwana i twierdzi,

Że jest następcą tronu Wielkorusi?

Czy wyrażacie zgodę, aby tutaj,

Na walnym sejmie, oddano mu głos,

By mógł dowodzić swoich praw i racji?

KASZTELAN KRAKOWSKI

20 Zarówno honor, jak i racja stanu

Każą przychylić się do jego prośby.

BISKUP WARMIŃSKI

Liczne świadectwa, jakie nam okazał,

Są wiarygodne. Można go wysłuchać.

KILKU POSŁÓW

Trzeba. – Koniecznie!

LEW SAPIEHA

Ale to oznacza,

25 Że w pewnym stopniu już go uznajemy.

ODOWALSKI

Lecz nie wysłuchać – to z góry odrzucić,

Bez usłyszenia jego wersji zdarzeń.

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

Pytam więc po raz wtóry czy wręcz trzeci:

Godzicie się, by został wysłuchany?

WIELKI KANCLERZ KORONNY

30 Niech stawi się przed majestatem tronu.

SENATORZY

Tak, tak, niech mówi.

POSŁOWIE

Wysłuchajmy go!

Wielki Kanclerz Koronny daje znak laską Odźwiernemu, by ten otworzył drzwi.

LEW SAPIEHA

do Kanclerza

Mości Kanclerzu, proszę odnotować,

Że się sprzeciwiam temu posłuchaniu.

To posunięcie nie służy Koronie:

35 Możemy stracić kruchy pokój z Moskwą.

Wchodzi Dymitr.

Idzie w kierunku tronu i nie zdejmując nakrycia głowy,

składa kolejno ukłony: Królowi, Senatorom i Posłom.

Ci odkłaniają mu się.

Wreszcie przystaje – tak, by nie stać tyłem do króla,

a zarazem widzieć obecną w sejmie publiczność.

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

Kniaziu Dymitrze! Potomku Iwana!

Jeśli przytłacza cię ogrom tej sali

I dostojeństwo zebranych tu osób,

Jeśli ten splendor krępuje ci język,

40 Możesz skorzystać z prawa do pomocy

I dobrać sobie biegłego rzecznika,

Który za ciebie wyłoży twe racje.

DYMITR

Księże biskupie! Czcigodni panowie!

Staję przed wami, aby wam przedłożyć

45 Moje roszczenia do carskiego tronu.

Gdybym w obliczu senatu i króla,

Przed trybunałem szlachetnego ludu

Pogubił się i stracił język w gębie,

To moje racje nie byłyby mocne.

50 Owszem, przyznaję, nie stawałem jeszcze

Przed tak szacownym i dostojnym gremium;

Lecz im świetniejsze jest ono, tym bardziej

Podnosi mnie na duchu i uskrzydla.

Tak, im świetniejsze, tym dla mnie cenniejsze,

55 A jest doprawdy najprzedniejszej próby!

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

Rzeczpospolita Obojga Narodów

Przychyla się łaskawie do twej prośby.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – –

DYMITR

Wielmożny królu! Czcigodni biskupi!

60 I wy, posłowie prześwietnej Korony!

Nie będę taił, że widząc się tutaj –

W sali senatu polskiego narodu –

Ja, syn Iwana, wprost nie wierzę oczom,

Ale i jestem głęboko wzruszony.

65 Przecież za życia mojego rodzica

Nasze narody dzieliła nienawiść

I trwała między nami krwawa wojna.

A oto jednak, dzięki Opatrzności,

Ja, syn Iwana, który z mlekiem matki

70 Wyssałem wrogość do tego, co polskie,

Przychodzę właśnie do was, do Polaków,

Aby was błagać o łaskę i wsparcie

W moich dążeniach do zdobycia tronu,

A raczej odzyskania mojej władzy.

75 A więc nim przejdę do rzeczy, upraszam,

Byście puścili w niepamięć urazy

I zapomnieli memu ojcu gwałty,

Których dopuścił się na waszych ziemiach.

Dziś staje tu przed wami jego syn,

80 Upokorzony i wydziedziczony,

Prosząc o wsparcie i wierząc głęboko,

Że mimo owych zaszłości ma prawo

Szukać pomocy u prawych sąsiadów.

Bo i któż inny jak nie oni właśnie,

85 Dzielni, potężni i wspaniałomyślni,

Mający zawsze na względzie Człowieka,

Powinni troszczyć się o sprawiedliwość?

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

A więc powiadasz, że jesteś rodzonym

Synem Iwana. – Zaiste, masz w sobie

90 Jakąś wyniosłość, pewien rodzaj dumy,

Które by mogły tłumaczyć twój zamiar.

Musisz wszelako przekonać nas o tym.

Jeżeli zdołasz, to możesz być pewny,

Że wspomożemy twoje przedsięwzięcie.

95 Bo dumna Polska, jak zawsze odważnie

Stawiała czoło moskiewskiej nawale,

Tak w słusznej sprawie, gdy car jest w potrzebie,

Będzie mu sprzyjać i okaże wsparcie.

DYMITR

Iwan, car Rusi, miał łącznie pięć żon;

100 Ale potomstwo dały mu jedynie

Pierwsza i piąta. Z pierwszą – Romanowną,

Z rodu bojarów – miał między innymi

Syna Fiodora, i to właśnie on

Zasiadł na tronie, kiedy ojciec umarł.

105 Piąta zaś, Marfa, z rodziny Nagojów,

Dała mu syna Dymitra na starość;

Którego jednak szybko osierocił.

Car Fiodor, młokos niezbyt rozgarnięty

I niemający głowy do rządzenia,

110 Przelewał z wolna całą swoją władzę

Na swego najstarszego koniuszego,

Borysa Godunowa, który chytrze

Służalstwem i pochlebstwem go omotał.

A kiedy Fiodor zmarł, a zmarł bezdzietnie,

115 Bezczelny Borys, będąc blisko tronu,

Zaczął starania, aby go zagarnąć:

Knuł, intrygował i uwodził lud.

Ale zawadzał mu w tym przedsięwzięciu

Przyrodni brat Fiodora, mały Dymitr,

120 Który pod bokiem owdowiałej matki

Spędzał dzieciństwo w pałacu w Ugliczu.

Cóż więc ten łotr spod ciemnej gwiazdy czyni?

Ano wysyła do Uglicza zbirów,

Aby zabili nieletniego księcia,

125 Lecz tak, by winą obciążyć przypadek.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – –

W nocy, w pałacu podłożono ogień –

Tam, gdzie carewicz mieszkał z opiekunem.

Rozgorzał z tego błyskawicznie pożar,

Który obrócił cały dom w ruinę.

130 Ponieważ w trakcie pożogi i później

Nikt z ocalałych nie widział Dymitra,

Uznano, że nie przeżył kataklizmu

I opłakano go jak umarłego.

I tak to poszło do Moskwy i w świat.

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

135 Mówisz nam rzeczy powszechnie wiadome.

Że książę Dymitr padł ofiarą spisku

I zginął podczas pożaru w Ugliczu,

To, jak sam mówisz, poszło zaraz w świat

I błyskawicznie trafiło na dwory

140 Całej Europy. Bądź co bądź ten fakt

Legitymuje obecnego cara;

Choć i zarazem stanowi poszlakę,

Że się dopuścił niesłychanej zbrodni.

Lecz przecież tobie nie chodzi tu o to,

145 By nam potwierdzić, że carewicz  z g i n ą ł, 

Lecz wręcz przeciwnie: że  p r z e ż y ł   i   ż y j e, 

I że to ty nim jesteś, jak rozumiem.

A zatem na to potrzeba dowodów –

Tego masz dowieść przed tym zgromadzeniem.

150 Skąd mamy wiedzieć, że Dymitr to ty?

Po jakim znaku mamy cię rozpoznać?

Jak to się stało… jak do tego doszło,

Że nie wytropił cię twój prześladowca?

A przede wszystkim czemu dziś dopiero,

155 Po aż szesnastu latach się ujawniasz –

Tak niespodzianie dla całego świata?

DYMITR

Czynię to teraz, bo teraz dopiero –

A ściśle mówiąc: przed niespełna rokiem –

Odkryłem swoją prawdziwą tożsamość.

160 Do tego czasu, zamknięty w klasztorze,

Nic nie wiedziałem o swym pochodzeniu.

Jedynym jego znamieniem czy znakiem

Był mój rycerski duch i krew książęca,

Które się w pewnej chwili tak wzburzyły

165 Przeciw klasztornym regułom i więzom,

Że zdarłem z siebie habit i bez słowa

Wyrwałem się spod kurateli mnichów.

Uciekłem stamtąd na zachód, do Polski,

A tu mnie przyjął pan na Sandomierzu –

170 Człowiek niezwykle prawy i szlachetny –

I na swym pięknie położonym dworze

Zaczął mnie wprawiać w rycerskie rzemiosło…

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

Zaraz, chwileczkę! Tu się coś nie zgadza.

Mówisz, żeś nie znał swojej tożsamości.

175 To skąd się wzięły – już wtedy – pogłoski,

Że Dymitr jednak nie zginął, lecz żyje?

A były one tak przekonujące,

Że sam car Borys traktował je serio,

Skoro nakazał swoim tajnym służbom

180 Stać na granicy i badać każdego,

Kto tylko wydał im się podejrzany.

Któż oprócz ciebie miałby w tym interes,

Aby rozsiewać takie wiadomości?

Lecz by to robić, trzeba mieć świadomość,

185 Kim się naprawdę jest, a ty powiadasz…

DYMITR

Mówię, co wiem! – A jeśli jakieś wieści

Krążyły jednak o mnie, to Bóg tylko

Mógł je rozsiewać. Ja nic nie wiedziałem

O swoim rodowodzie. Żyłem skromnie

190 U pana wojewody, służąc mu…

– – – – – – – – – – – – – – – –

Lecz chociaż znałem swe miejsce w szeregu,

Nie byłem w stanie pohamować serca,

195 Aby nie lgnęło do uroczej córki

Mojego pana. – Ale chociaż skrzętnie

Kryłem się z moim uczuciem przed światem,

Wytropił jednak je kasztelan lwowski,

Który się starał o rękę tej panny.

200 Pyszny i krewki, nawymyślał mi

I jeszcze rzucił się do mnie z pięściami.

Nie mogłem tego znieść. Upokorzony,

Dobyłem broni i tak, w zamieszaniu,

Zabiłem go niechcący…

JERZY MNISZECH

Tak, tak było.

DYMITR

205 Straszna historia. Brak mi słów, doprawdy.

Ja, bezimienny uciekinier z Rusi,

W gościnnym domu mego dobrodzieja

Pozbawiam życia polskiego szlachcica –

Ba, przyjaciela mego gospodarza,

210 A nadto jeszcze przyszłego małżonka

Jego nadobnej córki, chluby rodu…

– – – – – – – – – – – – – – – – – –

Lecz chociaż byłem niewinny – nie ja

Wszcząłem tę zwadę o tragicznym skutku –

Nic nie pomogły próby mej obrony:

215 Zarówno mego łaskawego pana,

Jak i ze strony świadków i czeladzi.

Prawo jest w Polsce łaskawe dla swoich;

Dla obcych nie ma wyrozumiałości.

I tak zostałem skazany na śmierć.

Idę na ścięcie. Klękam i odsłaniam

220 Szyję i kark, by katu je nadstawić,

A przez to również – złoty krzyż na piersi,

Pełen wspaniałych, błyszczących kamieni,

Który mi dano w dniu mojego chrztu.

Zgodnie z tradycją ten znak odkupienia

225 Nosiłem zawsze na piersi w ukryciu.

Teraz, gdy przyszło mi zakończyć życie

I oto znów wychynął spod koszuli,

Chwyciłem go, szukając w nim pociechy,

I modlitewnie wpiłem w niego usta.

Polscy panowie kiwają ze współczuciem głowami.

230 Ten drogocenny klejnot w moich rękach

Wzbudził ciekawość i podziw zebranych.

Przerwano egzekucję i spytano,

Skąd go dostałem – od kiedy go noszę.

Odrzekłem, zgodnie z prawdą, że od zawsze;

235 Odkąd pamiętam, od najmłodszych lat.

Reszty dopełnił zbieg okoliczności.

Otóż wśród ludzi, co się tam tłoczyli,

Było trzech synów pewnego bojara,

Którzy umknąwszy przed knutem Borysa,

240 Schronili się we włościach mego pana.

To oni właśnie – po tym, że w tym krzyżu

Wśród ametystów i innych kamieni

Widniało również aż dziewięć szmaragdów –

Poznali zaraz, że jest to ten sam,

245 Który na chrzcie, z rąk kniazia Mścisławskiego,

Dostał ostatni z potomków Iwana.

Dostrzegli również mój szczególny znak,

Że lewe ramię mam krótsze niż prawe.

Ale nieufni i nieprzekonani

250 Dalej mnie przypierali pytaniami.

Wspomniałem w końcu, że prócz tego krzyża

Mam jeszcze mały podręczny psałterzyk,

Który zabrałem ze sobą z klasztoru,

A w którym wpisał kiedyś coś po grecku

255 Jego ihumen – przeor monasteru;

Nie wiem jednakże co, bo nie znam greki.

Kazano mi okazać tę pamiątkę,

A kiedy ją przyniosłem, odczytano

Słowa zapisu: „Brat Wasyl Filaret” –

260 Takie nosiłem imię w monasterze –

„Właściciel tego skromnego psałterza,

Jest  s y n e m   c a r a   I w a n a,  Dymitrem,

Uratowanym przez diaka Andreja

Ze zbrodniczego pożaru w Ugliczu.

265 Stosowne dokumenty są złożone

W dwóch monasterach” – i tu je wskazano.

Młodzi bojarzy, gdy to usłyszeli,

W kornym pokłonie padli mi do stóp,

Witając we mnie prawdziwego cara.

270 Oto jak los z samego dna niedoli

Wyciągnął mnie i wyniósł na szczyt szczęścia!

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

[Doprawdy, niebywały zbieg przypadków!

Ale czy ręka Bożej Opatrzności?]

DYMITR

To właśnie wtedy przejrzałem na oczy.

275 W mojej pamięci ożyły obrazy,

Które przez lata mnie nie nawiedzały,

A które – jak dalekie wieże w słońcu,

Co wytyczają właściwy kierunek –

Uprzytamniały mi z wolna, kim jestem.

280 Pierwszy przedstawiał ową straszną noc,

Kiedy przedarłszy się przez ścianę ognia,

Biegłem przed siebie na oślep w ciemności,

Byleby tylko dalej od pożogi.

Jest to wspomnienie bodaj najwcześniejsze,

285 Bo nic innego z tamtego okresu,

A zwłaszcza dawniejszego nie pamiętam.

Powiadam: tylko ta noc i ucieczka.

Z późniejszych lat przypomniał mi się jeszcze

Pewien incydent z jakimś rówieśnikiem,

290 Który mnie w złości nazwał synem cara,

Za co bezmyślnie go poturbowałem,

Lecz co mi z czasem dało do myślenia,

A dziś stanowi niezbitą przesłankę,

Że to ja właśnie jestem owym księciem

295 Rzekomo uśmierconym przez Borysa.

„Syn cara” – te dwa słowa mnie olśniły

I rozproszyły wszelkie niewiadome

Związane z moim niejasnym żywotem.

Tak, właśnie one (a nie jakieś znaki,

300 Które są zawsze zwodnicze lub złudne),

A w ślad za nimi – siła moich uczuć

I pulsowanie mej królewskiej krwi!

Dlatego właśnie prędzej ją wytoczę,

Kropla po kropli, nim zrzeknę się prawa

305 Do dziedziczenia tronu i korony.

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

Mamy traktować ten wpis do psałterza,

Który wyniosłeś jakoby z klasztoru,

A także słowa kilku przypadkowych

Uciekinierów z Rusi, jako dowód,

310 Że jesteś tym, za kogo się podajesz?

Wybacz, młodzieńcze, ale to za mało.

Twoje szlachetne obejście i ton

Z pewnością zasługują na szacunek

I zdają się naprawdę wiarygodne;

315 Lecz mogłeś być też wprowadzony w błąd.

Nie można tego wykluczyć. A zatem?

Jak nas przekonasz do swej opowieści?

DYMITR

Mogę przywołać tu waszych współbraci,

Rdzennych Polaków ze szlachetnych rodów

320 O niesposzlakowanych życiorysach,

Którzy zaświadczą, i to pod przysięgą,

Że wszystko, co mówiłem, jest prawdziwe.

Siedzi tu z wami pan na Sandomierzu,

A obok niego kasztelan lubelski.

325 Niech oni stwierdzą, czy mówiłem prawdę.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI

Czcigodne Stany, co o tym sądzicie?

W obliczu tylu świadectw – wątpliwości

Tracą na sile, a nawet pierzchają.

Tym bardziej że od dawna już słyszymy,

330 Jakoby syn Iwana jednak przeżył;

I Borys o tym wie, i spać nie może.

A ten tu oto wymowny młodzieniec

Zarówno wiekiem, jak i swym wyglądem,

Nie mówiąc o śmiałości i obyciu,

335 Zdaje się odpowiadać opisowi

Księcia Dymitra, który niby zginął.

Pchany wrodzoną naturą rycerza

Zrzuca sutannę i zbiega z klasztoru,

Choć mnisi byli dla niego łaskawi.

340 Ma na swych piersiach drogocenny klejnot,

Który carewicz otrzymał na chrzcie;

A nadto jeszcze pisemne świadectwo,

Złożone ręką bezspornie nabożną.

Czyż nie dowodzi to wszystko niezbicie

345 Książęcej krwi? Carskiego pochodzenia?

Lecz jeszcze silniej, o czym już mówiłem,

Przemawia za nim jego naturalność:

Otwarte czoło i prostota mowy.

Kłamca nie mówi w tak swobodny sposób;

350 Kłamca okrywa swój fałsz wielosłowiem

I retoryką pełną ozdobników.

Co do mnie więc, przyjmuję jego słowa

Jako prawdziwe i daję mu wiarę,

Że jest, kim jest, i tron mu się należy.

355 I z mocy mojego tytułu prymasa

Pierwszy oddaję za nim głos.

ARCYBISKUP LWOWSKI

Ja też.

INNI BISKUPI

I my!

WOJEWODOWIE

My także!

ODOWALSKI

I ja!

POSŁOWIE

I my również!

SAPIEHA

Panowie! – Księża! – Spokojnie! Powoli!

To walny sejm! Nie można rozpatrywać

360 Wszystkiego tak beztrosko i pochopnie!

Nie można tak ulegać – – – – – – – – –

ODOWALSKI

Niby czemu?

Co tutaj jeszcze budzi wątpliwości?

Co tutaj jeszcze trzeba udowadniać?

Tutaj nie Moskwa, gdzie panuje strach

365 I pęta ludziom myśli i języki.

U nas nie trzeba się kryć ze swą prawdą;

Mówi się o niej z podniesionym czołem.

A nie dopuszczam myśli, aby car

Tu, na tym sejmie, zwołanym w Krakowie,

370 Miał swoich ludzi, których był przekupił.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

DYMITR

Stokrotne dzięki, czcigodni panowie,

Żeście uznali moją wersję zdarzeń.

A teraz skoro już wiecie, kim jestem,

Jakie mam prawa i do czego zmierzam,

375 Uczyńcie coś, by temu nędznikowi

Odebrać władzę i strącić go z tronu,

Który przywłaszczył sobie moim kosztem.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –