Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Intymne notatki Baudelaire’a odkryte po jego śmierci. Myśli, tematy fragmenty, materiały do dwóch nienapisanych książek, Moje serce obnażone i Biedna Belgia!
W pierwszej „parzącym niby lód stylem, spiekłym i zmrożonym w abstrakcję” chciał zamknąć swoją wściekłość na cały świat oraz najbardziej osobiste myśli i uczucia. Miało to być podsumowanie jego życia.
Druga, pierwotnie pomyślana jako rodzaj literackiego przewodnika, przekształciła się w zjadliwy i stronniczy pamflet, wyraz rozpaczy i bezradności „znużonego człowieka, który za sobą, w głębi lat, widzi jedynie gorycz rozczarowań, a przed sobą burzę, nie wróżącą niczego, ani nowej nauki, ani bólu”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 282
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
I
Materiały do dwóch zamierzonych książek – wydane później jako Dzienniki intymne i Biedna Belgia! – znaleziono po śmierci Baudelaire’a w jego tajemniczym drewnianym kuferku przywiezionym z Brukseli do Paryża w końcu czerwca 1866 roku. Dotknięty afazją i częściowym paraliżem poeta strzegł go jak oka w głowie. W klinice doktora Duvala, gdzie przebywał od początku lipca do śmierci, 31 sierpnia 1867, nie pozwolił wynieść go na strych, trzymał w szafie, a klucz od niego miał zawsze przy sobie. Były tam – jak pisał w lipcu 1866 roku Auguste Poulet-Malassis, wydawca Kwiatów zła i towarzysz brukselskiego wygnania, do przyjaciela chorego poety, Charles’a Asselineau – „książki i papiery przywiezione do Brukseli [z Paryża w kwietniu 1864], kilka książek ofiarowanych przez przyjaciół, […] egzemplarz Kwiatów, przygotowany do wydania w ostatecznym kształcie, rękopisy poematów prozą oraz stosy kartek i karteczek, notatek o Belgii, które stanowczo nie nadają się do publikacji”. Zagadkowy tom Kwiatów przygotowany do trzeciego wydania nigdy się nie odnalazł, okazał się pewno egzemplarzem drugiego z powtykanymi tu i tam późniejszymi wierszami. W stosach notatek o Belgii ginęły mniejsze i większe kartki przyszłych Dzienników intymnych.
Chociaż w znakomitej większości pisane na gorąco, kartki z kuferka często zaskakują precyzją, zwięzłością, zręcznością sformułowań, subtelnością ironii oraz przenikliwością analiz – jak maksymy francuskich moralistów.
Sześć dni po śmierci Baudelaire’a urządzono licytację wyposażenia jego pokoju u doktora Duvala. Drewniany kuferek podróżny, brzytwę, neseserek z przyborami do mycia zębów i inne akcesoria toaletowe kupił ktoś za trzy franki. Matka zachowała wszystkie papiery i wywiozła je do Honfleur, gdzie zamieszkała w roku 1857, po śmierci drugiego męża, generała Aupicka.
Luźne kartki przyszłych Dzienników wypożyczył od niej niebawem Asselineau, przygotowując wydaną w roku 1869 biografię poety, gdzie zacytował ich małe fragmenty. Później trafiły do Poulet-Malassisa, bibliofila i kolekcjonera rękopisów, ten je wstępnie poklasyfikował, dość przypadkowo ponumerował i nakleił po kilka na duże arkusze brystolu. Po jego śmierci przeszły w ręce Eugène’a Crépeta, który w roku 1887 opublikował tom Dzieł pośmiertnych Baudelaire’a, włączając do niego Dzienniki intymne (z drobnymi opuszczeniami); to on wymyślił ten niezbyt fortunny tytuł. Z późniejszych wydań najważniejsze są dwa: edycja z roku 1949 opracowana przez Jacques’a Crépeta (syna Eugène’a) przy współudziale Georges’a Blina oraz edycja Claude’a Pichois w Bibliotece Plejady z roku 1975, na której opiera się niniejsze tłumaczenie. Na uwagę zasługuje też wydanie kartek z kuferka opracowane dla serii Folio wydawnictwa Gallimard przez André Guyaux, które ukazało się w roku 1986.
Biedna Belgia! była wstępnie uporządkowana – Baudelaire podzielił swoje notatki na trzydzieści trzy części, odpowiadające obecnym trzydziestu trzem rozdziałom tekstu oraz sporządził szczegółowy konspekt całości. Rękopis trafił najpierw do Asselineau, który w biografii Baudelaire’a podał spis rozdziałów planowanej książki, a potem do Poulet-Malassisa; ten – odwołując się do konspektu – ponumerował kartki całości zgodnie z przewidzianym przez autora porządkiem. Kolejny właściciel, Eugène Crépet, opublikował fragmenty Biednej Belgii! w Dziełach pośmiertnych. Pierwsze pełne wydanie notatek, opracowane przez Jacques’a Crépeta i Claude’a Pichois, ukazało się dopiero w roku 1952; prócz tekstu zawierało także streszczenia zgromadzonych przez Baudelaire’a wycinków z prasy belgijskiej. Na tej edycji Claude Pichois oparł Biedną Belgię!, wznawiając ją w Bibliotece Plejady – ten tekst jest podstawą naszego tłumaczenia. W wydaniu z 1986 roku André Guyaux podał pełny tekst wycinków i wzbogacił przypisy.
II
Na Dzienniki intymne składają się trzy odrębne całostki: Race, Higiena i Moje serce obnażone. Każda z prawie dwustu kartek Dzienników nosi, wypisany ręką Baudelaire’a jeden z tych trzech tytułów, co pozwoliło podzielić kartki na trzy kategorie, odpowiadające trzem różnym projektom, które zresztą częściowo na siebie zachodziły – można przypuszczać, że gdyby Baudelaire zaczął je realizować, zmieniłby przeznaczenie niektórych karteczek, a co najmniej ich fragmentów. Race, pochodzące z lat 1855–1862, miały być zbiorem luźnych spostrzeżeń, pomysłów literackich, aforyzmów i paradoksów rozświetlających mroczne duchowe niebo autora. Byłyby spokojniejsze od nierzadko agresywnego Mojego serca. Higiena pochodzi zapewne z pierwszej połowy roku 1862 i jest zapisem nieudanych prób odzyskania wiary, spłacenia długów i odbudowy moralnej ufundowanej na upartej, codziennej pracy. Sens tytułu Baudelaire wyjaśnił w szkicu o Teofilu Gautierze, to „szacunek, jaki pisarz winien jest swemu ciału”, w znaczeniu: sobie samemu. Moje serce obnażone byłoby autobiografią w stylu Wyznań Jana Jakuba Rousseau, raczej duchową niż anegdotyczną i zarazem zbiorem krótkich esejów i obserwacji. Zapowiadające dzieło notatki powstawały w latach 1859–1866.
Z tego opisu widać, że Baudelaire nie zamierzał pisać „dzienników”, choć niektóre notatki, także te z Biednej Belgii!, są bardzo intymne. Byłyby to raczej jakieś „rozmaitości”, może coś podobnego do kajetu Balzaka wydawanego pod tytułem Myśli, tematy, fragmenty, który autor nazywał swoją „spiżarnią”, bo zaglądał tam, kiedy brakowało mu pomysłów.
W korespondencji Baudelaire’a słowo Race jako tytuł planowanego dzieła pojawia się tylko raz, w sierpniu 1862 roku, bez żadnego komentarza. O Higienie nie ma w niej ani słowa, prawdopodobnie te rzeczywiście intymne notatki poeta poczynił dla samego siebie, bez myśli o druku. Natomiast o Moim sercu wspomina parokrotnie w listach do matki, co pozwala wyrobić sobie o nim pewne pojęcie.
Pierwszego kwietnia 1861 pisze:
„Tym, co mnie ocaliło od samobójstwa, były dwie myśli, które wydadzą Ci się dość dziecinne. Pierwsza to myśl, że mam obowiązek zostawić Ci dokładne wskazówki dotyczące spłaty wszystkich moich długów a wobec tego muszę przedtem pojechać do Honfleur, gdzie są stosowne notatki, zrozumiałe tylko dla mnie. Druga – mam się przyznać? – to myśl, że ciężko byłoby skończyć ze sobą przed publikacją choćby prac krytycznych, jeśli już mam zrezygnować z dramatów (mam pomysł na drugi), powieści i wielkiej książki Moje serce obnażone, o której rozmyślam od dwóch lat i w której zamknę całą swoją wściekłość. Ach! Jeśli kiedyś ta książka ujrzy światło dzienne, Wyznania Jana Jakuba wydadzą się całkiem blade. – Jak widzisz, wciąż marzę. Do napisania tej osobliwej książki przydałoby mi się mnóstwo różnych listów, które przez dwadzieścia lat, niestety, rozdawałem albo paliłem”.
Nieco później, szamocząc się między upojeniem i splinem, traci nadzieję:
„Mam nadal jakieś plany: Moje serce obnażone, powieści, dwa dramaty, jeden dla Comédie Française, ale czy kiedyś to wszystko napiszę? Już nie wierzę”.
Niebawem odzyskuje wiarę w siebie, planuje pobyt u matki, gdzie w roku 1859 wydajnie pracował przez kilka miesięcy; w liście z 25 lipca 1861 czytamy:
„Nie piszę o wszystkich marzeniach literackich, które chciałbym zrealizować w Honfleur. Zajęłoby to zbyt wiele czasu. Szybciej będzie opowiedzieć Ci, jak przyjadę. Mówiąc krótko, mam dwadzieścia pomysłów na powieść, dwa na dramaty i będę pisał wielką książkę o sobie samym, moje Wyznania”.
Przez dwa lata Baudelaire nie wspomina o swojej „wielkiej książce”; nie wyjechał na dłużej do matki, wpadał tam tylko na krótko po pieniądze. Sytuacja zmieniła się w roku 1863, kiedy poeta zawarł umowę na wydanie Mojego serca obnażonego ze znanym i energicznym wydawcą Hetzlem. Na początku czerwca pisze do matki:
„Potem wrócę na pół roku do Honfleur, postaram się spisać kilka chodzących mi po głowie nowel i skończę Moje serce obnażone, o którym wciąż namiętnie myślę i które będzie czymś całkiem niepodobnym do sławetnych Wyznań Jana Jakuba Rousseau. Mam już propozycję [publikacji], na razie jest tylko zbiorem notatek”.
I odpowiadając na jej list dodaje:
„To, co piszesz o Moim sercu obnażonym, jest dla mnie przykre […]. Ależ tak! Naturalnie! Książka, o której marzę, będzie pełna goryczy. Z pewnością oszczędzę matkę, a nawet ojczyma. Ale opowiadając o swoim wychowaniu, o kształtowaniu się mych poglądów i uczuć, chcę wciąż podkreślać, że czuję się obcy światu i jego sprawom. Zwrócę przeciwko całej Francji swój niewątpliwy talent mówienia impertynencji. Potrzeba mi zemsty, jak zmęczonemu kąpieli. […] To jasne, że nie wydam Mojego serca obnażonego, dopóki nie zbiorę sumy, która pozwoliłaby mi w razie potrzeby schronić się za granicą”.
Tymczasem Baudelaire udaje się do Brukseli, by umknąć paryskim wierzycielom i odczytami podreperować swoją sytuację finansową. Przyjęty obojętnie, postanawia zemścić się pamfletem Biedna Belgia! i przedłuża pobyt, by zbierać materiały, ale zgromadzi jedynie stos notatek. Nie przestawał też myśleć o Moim sercu, ale zdołał dodać do niego jedynie kilka kartek (te o numerach 3, 15 i 84 noszą suchy stempel hotelu Grand Miroir, w którym zamieszkał). Nie rezygnował jednakowoż z zamiaru dokończenia i wydania tego – jak pisał w lutym 1865 do jednego ze znajomych – „grubego potwora, traktującego deomni re, zatytułowanego Moje serce obnażone”. Nie opuszczały go jednak wątpliwości, w styczniu tegoż roku zwierzał się matce: „Moje serce obnażone napiszę przy Tobie. To będzie wielkie święto macierzyństwa. Oby go nie zepsuła przedwczesna starość!”.
Moje serce obnażone miało zatem być wielką książką o nim samym, gorzkim, wściekłym, dygresyjnym traktatem moralnym pełnym impertynencji i prowokacji; zemstą – na kim i za co? Na wszystkich Francuzach, podwórzowym ptactwie tak oswojonym, że nie śmie wyjść za płot, zemstą na całej Francji; zemstą za to, że świat i jego sprawy są autorowi obce. Gwałtowność ataków, także personalnych, niekiedy budzi zażenowanie czytelnika; odrzuca go skrajny mizoginizm i wizja państwa rządzonego przez arystokratów, w którym najważniejsi są poeta, ksiądz i żołnierz, a reszta to hołota pod knut; ale żarliwość, przenikliwość i szczerość imponują. Właśnie szczerość, w której widzi swoją przewagę nad autorem Wyznań. Mówiłby więc szczerze o swoim dzieciństwie, przebudzeniu uczuć, o wychowaniu i kształceniu poglądów, opowiedziałby też zapewne o kryzysie opisanym w Higienie. A także o ludziach, z którymi się zetknął; żałuje, że spalił i rozdał ich listy, teraz by mu się przydały. Z jakąż satysfakcją czytalibyśmy te portrety, których szkice i okruchy znajdujemy w Dziennikach!
Obok rozdziałów autobiograficznych w Moim sercu znalazłyby się rozdziały spekulatywne, małe eseje, bo miała to być książka de omni re – de omni re scibili, o wszystkich rzeczach, które można poznać. A więc przeczytalibyśmy o niespożytym, wiecznym, powszechnym i przemyślnym ludzkim okrucieństwie, o sztuce wróżenia, z wody, kart, ręki itp., o stroju, jego cnotach i rozkoszach, jak i o tym, skąd w duszy człowieka bierze się powołanie aktorskie, o sławie i kondycji aktora oraz o jego miejscu w społeczeństwie.
Nienapisana książka przypominałaby zapewne Malarza życia nowoczesnego, gdzie małe eseje na różne tematy łączy pojęcie nowoczesności i postać Guysa. Tutaj łączyłoby je poszukiwanie prawdy o człowieku i postać autora. Baudelaire nie budował długich, skomplikowanych fabuł prozą czy wierszem, wyrażał się większymi i mniejszymi fragmentami, z których przemyślnie komponował swoje dzieła.
III
Tak więc 24 kwietnia 1864 roku Baudelaire znalazł się w Belgii. Był w kiepskiej formie, od 23 stycznia 1862, kiedy to „owiało [go] skrzydło demencji”, dokuczały mu zawroty głowy, nieustające zmęczenie, a przede wszystkim niemoc twórcza; dręczyli go wierzyciele. Sądził, że pomoże mu zmiana klimatu i otoczenia. Liczył, że w Brukseli znajdzie wydawcę na zebrane szkice o sztuce i literaturze oraz na wznowienie Sztucznych rajów; zaproponowano mu napisanie powieści. Za odczyty spodziewał się co najmniej pięciuset franków, dostał sto.
Rosła w nim złość i pretensja. Belgia była wstrętna, zdecydował, że zniesławi ją książką. Zwiedził kilka prowincjonalnych miast, Malines, Antwerpię, Liège, Gandawę i Brugię, parę dni spędził w Namur u Ropsa, malarza, z którym się zaprzyjaźnił. Pracował intensywnie od czerwca do września, robiąc notatki i gromadząc wycinki prasowe, potem zwolnił tempo, a w lutym 1865, po bliżej nieokreślonym „piekielnym ataku”, książkę zarzucił. Nie przeszkadzało mu to zapewniać matki i swego kuratora sądowego, Ancelle’a, że jest prawie gotowa i miesiąc wystarczy na jej wykończenie. Czasem dopisywał jakiś mały fragment, jak ten o epidemii cholery w Epilogu, bardzo osobisty i okrutny; po śmierci króla dopisał cały rozdział. Na przełomie lat 1865 i 1866 sporządził szczegółowy konspekt dzieła na użytek ewentualnych wydawców paryskich. Chociaż intelekt działał całkiem sprawnie, czego niezbicie dowodzi korespondencja i ostatnie notatki, właściwe mu trudności z pisaniem wzrosły do tego stopnia, że nie był zdolny skończyć żadnego dłuższego utworu. Niedokończona Biedna Belgia! stała się dlań istnym koszmarem.
Ogarniała go bezradność i wściekłość. Wściekłość na cały świat: „Chciałbym obrócić przeciwko sobie cały rodzaj ludzki – wyznaje matce – widzę w tym rozkosz, która mi wszystko wynagrodzi”. Tymczasem wprawia się na Belgii, bo Belgię ma pod ręką. Ten młody kraj amerykanizuje się szybciej niż inne państwa europejskie, a Bruksela jest w porównaniu z Paryżem małym, kołtuńskim miasteczkiem. Wszystko go tutaj drażni, wszystko mierzi: rozpanoszony materializm, atrofia ducha, zanik religijności, demokracja, buńczuczna wiara w postęp, której towarzyszy ogólne schamienie i spodlenie. Grzmiał na to wszystko już we Francji, teraz dawne obsesje się potęgują. Tyrania ludzkiej twarzy jest tu „dotkliwsza niż gdzie indziej”. Wszędzie wyczuwa się wrogość: „Wrogie oczy i wrogie twarze, wszędzie, wszędzie”. Dręczy go „obfitość garbusów”, koślawców i kulawych. Czuje się osaczony. Ucieka w samotność, izoluje się, jest więźniem hotelu Grand Miroir i swojej choroby. Jego, trzeba to przyznać dość osobliwe, sposoby wymiany myśli: ironia, paradoks, prowokacja i przesada, są niezrozumiałe dla prymitywnych Belgów. Czuje się jak Epimenides po latach zbudzony ze snu w zupełnie innym, niemieszkalnym świecie. Jedyną pociechą jest piękno kościelnych wnętrz i flamandzkiego malarstwa.
W końcu lutego 1866 ukazuje się jego ostatnia książka, czy raczej książeczka: wydane podziemnie przez Poulet-Malassisa w nakładzie 260 egzemplarzy Szczątki są zbiorem dwudziestu trzech wierszy, zawierają sześć skonfiskowanych utworów z Kwiatów zła, kilka wierszy młodzieńczych, które nie weszły do Kwiatów, parę wierszy z lat 1861–1862 (w tym piękny Głos), świeższe wierszyki okolicznościowe oraz trzy, stosunkowo łagodne, antybelgijskie „błazeństwa”. W tym czasie drastycznie pogorszył się stan jego zdrowia. Dręczyły go uporczywe bóle i zawroty głowy, mdłości, torsje, zaburzenia chodu i równowagi, upadki. Narastała degradacja psychiczna: zanik woli, apatia, nastroje depresyjne, ataki złości. Słabość i smutek zrodziły strach. Był czterdziestoczteroletnim starcem.
W marcu 1866 znowu odwiedził Namur i Ropsa. Piętnastego kolejny raz podziwiał Saint-Loup, swój ulubiony kościół, arcydzieło „stylu jezuickiego” (termin „barokowy” nie był jeszcze w użyciu). Potknął się i upadł. Pojawiły się zaburzenia czynności mózgu. Odwieziono go do Brukseli. Trzydziestego albo trzydziestego pierwszego marca nastąpił udar i paraliż prawej strony ciała. Matka przewiozła go do Paryża 29 czerwca.
Los Biednej Belgii! był przesądzony: miała na zawsze pozostać stosem kartek. A czym Baudelaire chciał ją uczynić? „Pod pozorem błazeństwa książką bardzo poważną i surową” oraz „atakiem na liberałów i wolnomyślicieli” – to jego sformułowania. Potwierdził je dobitnie w liście do Ancelle’a z 18 lutego 1866: „celem tej satyry jest wyszydzenie wszystkiego, co nazywają postępem – a co ja nazywam pogaństwem idiotów”.
Flaubert, kiedy pisał Panią Bovary, przeżywał męki przedstawiając znienawidzone prowincjonalne mieszczaństwo; Baudelaire nie miał jego hartu, Belgia odpychała go tak mocno, że opisanie jej było ponad jego nadwątlone siły. Miał zebrany materiał, wiedział, co chce napisać, ale nie wiedział jak. I czy taka kombinacja pamfletu, przewodnika i rozprawy moralno-politycznej w ogóle da się napisać; nie wiedział, jak zespolić przyziemny opis z satyrą i naganą. Stąd pomysł wprowadzenia anegdotycznych przystawek.
I stąd AmoenitatesBelgicae. Połączone w rękopiśmienny tomik przez Poulet-Malassisa i obdarzone przez niego łacińskim tytułem epigramaty Baudelaire’a nigdy nie miały być zbiorkiem poetyckim. Ich przeznaczenie Baudelaire objaśnił na przedostatniej kartce Biednej Belgii!: „MAŁE BŁAZEŃSTWA – rozsiać, każde w stosownym miejscu”. Te dwadzieścia trzy epigramaty oraz trzy „błazeństwa” ze Szczątków miały zostać wplecione w tekst pamfletu, który upodobniłby się w ten sposób do wydanej w roku 1594 Satyry menippejskiej o cnotach hiszpańskiego Katolikonu skierowanej przeciwko katolickiej Lidze wojującej z protestantami. Wydaje się, że Baudelaire, szukając kształtu dla swojego pamfletu na Belgię, postanowił odwołać się do tego właśnie utworu. Można nawet przypuszczać, że wystraszony gwałtownością i przesadą wstępnych notatek, dopisał do nich jeszcze bardziej gwałtowne i przesadne epigramaty, by zbliżyć się do napastliwego tonu Satyry. Nadając dziełu odcień pastiszu, usprawiedliwiłby swój rabelaisowski niekiedy język i łatwiej uchyliłby się od odpowiedzialności za dosadność ataku.
*
Fragmenty Dzienników intymnych mają podwójną numerację: Liczby rzymskie pośrodku kolumny to numery arkuszy brystolu, na które naklejono kartki z kuferka Baudelaire’a ponumerowane trochę przypadkowo w prawym górnym rogu liczbami arabskimi. Żadna z tych numeracji nie pochodzi od poety.
Kartki Biednej Belgii! ponumerowane są w sposób ciągły liczbami arabskimi i podzielone na rozdziały opatrzone numeracją rzymską; Baudelaire dokonał jedynie tego podziału.
Autorski konspekt Biednej Belgii! jest tutaj (za wydaniem Claude’a Pichois) rozbity na streszczenia poszczególnych rozdziałów zamieszczone petitem na początku odpowiedniej partii notatek. Baudelaire w swoich niecierpliwych zapiskach dość kapryśnie używa dużych liter i wyróżnień kursywą, wydawcy tradycyjnie zachowują te dowody spontaniczności.
Ryszard Engelking
I
1.
RACE
Nawet gdyby Bóg nie istniał, Religia wciąż byłaby Święta i Boska.
Bóg jest jedyną istotą, która, by rządzić, nie musi istnieć.
To, co stworzył duch, żywotniejsze jest od materii1.
Miłość to skłonność do prostytucji2. Bo też nie ma szlachetnej rozkoszy, której nie dałoby się sprowadzić do Prostytucji.
W teatrze, na balu każdy posiada wszystkich.
Czym jest sztuka? Prostytucją.
Przyjemność bycia w tłumie to tajemniczy wyraz rozkoszy płynącej z pomnożenia liczby.
Wszystko jest liczbą. Liczba jest we wszystkim. Liczba jest w każdej istocie. Upojenie jest liczbą3.
Ludzi dojrzałych nawyk twórczej koncentracji chroni przed rozproszeniem4.
Miłość może się zrodzić ze szlachetnego źródła: potrzeby prostytucji; kazi ją jednak szybko potrzeba zawłaszczania.
Miłość pragnie wyjść z siebie, zespolić się ze swoją ofiarą jak zwycięzca ze zwyciężonym, a jednocześnie zachować przywileje zdobywcy.
Protektor kosztuje rozkoszy anioła i rozkoszy posiadacza. Miłosierdzia i okrucieństwa. Niezależnie od płci, urody i gatunku zwierzęcia.
Zielony mrok wilgotnych letnich wieczorów5.
Niezmierzona głębia myśli w potocznych powiedzonkach, tunele drążone przez pokolenia mrówek6.
Anegdota o myśliwym, dowód ścisłego związku miłości z okrucieństwem7.
II
2.
RACE
O kobiecości Kościoła jako źródle jego wszechpotęgi8.
O barwie fioletowej (tajemna miłość, milcząca i skryta, kolor panien kanoniczek)9.
––––––
Kapłan jest wielki, gdyż skłania do wiary w mnóstwo przedziwnych rzeczy.
To, że Kościół chce się zajmować wszystkim i być wszystkim, jest potrzebą ludzkiego ducha.
Lud ubóstwia władzę.
Kapłani to słudzy i apostołowie wyobraźni.
Tron i ołtarz, maksyma rewolucyjna.
––––––
E. G. albo UROCZA AWANTURNICA10
––––––
Religijne upojenie wielkim miastem. – Panteizm. Ja to wszyscy; wszyscy to ja.
Wir.
III
3.
RACE
Chyba zapisałem już gdzieś w moich notatkach, że miłość zdecydowanie przypomina torturę bądź operację chirurgiczną11. Tę myśl można rozwinąć w sposób zaiste gorzki. Nawet gdy kochankowie bardzo są w sobie zadurzeni i bardzo się nawzajem pożądają, zawsze jedno z nich jest spokojniejsze, znaczy: mniej opętane. Ten bądź ta to chirurg czy kat – drugie to pacjent, ofiara. Słyszycie te westchnienia, preludium hańbiącego dramatu, te jęki, krzyki, rzężenia? Któż ich nie wydawał, któż ich nie wymuszał? Czyż jest coś gorszego w torturze zadawanej staranną dłonią oprawcy? Te wywrócone niczym w hipnozie oczy, te napięte mięśnie kończyn, stężałe jak pod działaniem stosu galwanicznego – pijaństwo, szał i opium w swych najwścieklejszych skutkach nie ukażą wam tak strasznych, tak frapujących tego przykładów. Patrzcie! twarz człowieka, stworzona, jak chce Owidiusz, aby odbijać gwiazdy12, nabiera wyrazu obłąkanego okrucieństwa lub rozpręża się w jakiejś odmianie śmierci. Gdyż doprawdy dopuściłbym się profanacji, nazywając ekstazą ów rodzaj rozpadu.
– Przerażająca gra, w której jedno z grających musi stracić panowanie nad sobą!
Zastanawiano się kiedyś przy mnie, co w miłości jest najprzyjemniejsze. Ktoś oczywiście powiedział: brać – ktoś inny: dawać. Jeden twierdził: tryumf ambicji! – drugi: rozkosz pokory! Całe to bractwo świntuchów przemawiało niczym Naśladowanie Chrystusa13. – Znalazł się także bezwstydnik utopista, który oświadczył, że w miłości najprzyjemniejsze jest przysparzanie ojczyźnie obywateli.
Ja zaś powiadam: jedyną i najwyższą rozkoszą miłości jest pewność czynienia zła14. – Albowiem mężczyzna i kobieta wiedzą od chwili narodzin, że zło zawiera w sobie wszelkie rozkosze.
IV
4.
PLANY.RACE.PROJEKTY
– Komedia w stylu Silvestre’a15.
Barbara i baran16.
– Chenavard stworzył typ ponadludzki17.
– Przyrzeczenie złożone Levaillantowi18.
– Przedmowa – mieszanina mistyki i żartu.
Sny i teoria snów à la Swedenborg19.
Myśl Campbella (The Conduct of Life.)20
Koncentracja.
Potęga upartej myśli.
– Absolutna szczerość, sposób na oryginalność.
– Opowiadać z patosem komiczne historie21.
5.
RACE.SUGESTIE
Gdy człowiek zachoruje, nieomal wszyscy jego przyjaciele po cichu życzą mu śmierci; jedni, by skonstatować, że są o wiele zdrowsi; drudzy bezinteresownie – w nadziei, że obejrzą agonię22.
Arabeska jest najbardziej uduchowionym z rysunków.
V
6.
RACE, SUGESTIE
Pisarz obraca kapitałem, zaszczepiając upodobanie do gimnastyki intelektualnej.
Arabeska jest najczystszym z rysunków.
Kobiety kochamy tym mocniej, im bardziej są nam obce. Kochać kobietę inteligentną to rozkosz pederasty23. Natomiast wulgarność odpycha pederastów.
Zmysł błazeństwa niekiedy nie wyklucza miłosierdzia, ale to rzadkie24.
Entuzjazm dla czegoś, co nie jest abstrakcją, to oznaka słabości i choroby.
Chudość jest bardziej naga, bardziej nieprzyzwoita niż tłuszcz25.
VI
7.
– Tragiczne niebo. Abstrakcyjny epitet odniesiony do bytu fizycznego26.
– Człowiek pije światło wraz z powietrzem. Zatem lud ma rację, twierdząc, że nocne powietrze jest niezdrowe do pracy27.
– Lud z natury jest czcicielem ognia.
Sztuczne ognie, pożary, podpalacze.
Typ urodzonego czciciela ognia, Parsa z natury, to temat na nowelę.
8.
Pomyłki w ocenach z twarzy wynikają z zaćmienia rzeczywistego obrazu przez halucynację, którą ten obraz rodzi28.
Poznaj więc radości surowego życia; i módl się, módl bez przerwy. Modlitwa to zbiornik siły. (Ołtarz woli. Dynamika moralna. Czarnoksięstwo sakramentów. Higiena duszy)29.
Muzyka drąży niebo.
Jan Jakub opowiada, że wchodząc do kawiarni, zawsze czuł pewien niepokój. Naturom nieśmiałym bileterzy teatralni przywodzą na myśl Trybunał Piekielny30.
Życie ma tylko jeden niewątpliwy urok; to urok Gry. A jeśli nie obchodzi nas przegrana i wygrana?31
VII
9.
SUGESTIE. RACE
Narody wydają wielkich ludzi wyłącznie wbrew sobie – tak samo jak rodziny32. Czynią wszystko, co mogą, żeby ich nie było. A zatem aby istnieć, wielki człowiek potrzebuje siły szturmowej większej niż siła obronna miliona śmiałków.
Oto, co da się powiedzieć o śnie, strasznej cowieczornej przygodzie: dzień w dzień ludzie zasypiają z odwagą, której nie można by zrozumieć, gdybyśmy nie wiedzieli, że wynika z nieświadomości niebezpieczeństwa33.
10.
Zdarzają się istoty tak gruboskórne, że nie można zemścić się na nich pogardą34.
Wielu przyjaciół, wiele par rękawiczek35. Ci, którzy mnie kochali, byli ludźmi pogardzanymi, rzekłbym nawet: godnymi pogardy, gdybym chciał przypochlebić się ludziom przyzwoitym36.
Girardin mówi po łacinie! Pecudesque locutæ37.
Zaiste to godne społeczeństwa niedowiarków – wysłać Roberta-Houdina do Arabów, by wykorzenić ich wiarę w cudy38.
VIII
11.
Te piękne, wielkie żaglowce, kołyszące się lekko (tańczące) na spokojnych wodach, te krzepkie żaglowce, bezczynne, nostalgiczne, czyż nie pytają nas w niemym języku: „Kiedy popłyniemy ku szczęściu?”39.
W dramacie pamiętać o baśniowości, czarnoksięstwie i romantyzmie40.
Dekoracje, nastroje, w których trzeba skąpać całą opowieść. (Przejrzeć Usherów41 i odwołać się do najgłębszych wrażeń zrodzonych z haszyszu i opium).
12.
Czy istnieją szaleństwa matematyczne i szaleńcy twierdzący, że dwa i dwa to trzy? Albo inaczej: czy halucynacja – oby słowa się nie pogryzły – może zawładnąć sferą ścisłego rozumowania?
Jeśli człowieka, który przyzwyczaił się do nieróbstwa i marzeń, do tak skrajnego lenistwa, że dzień w dzień odkłada na jutro to, co najważniejsze, inny człowiek obudziłby któregoś ranka brutalną chłostą i chłostałby go bezlitośnie, aż tamten, niezdolny do pracy dla przyjemności, zacznie pracować ze strachu – czyż ten drugi, chłoszczący, nie byłby prawdziwym przyjacielem i dobroczyńcą pierwszego?42 Można zresztą przypuszczać, że z czasem przyszłaby i przyjemność, bliższe to prawdy niż mniemanie, że miłość przychodzi po ślubie.
Podobnie w polityce, prawdziwym świętym jest ten, kto chłoszcze i katrupi lud dla dobra ludu.
Wtorek, 13 maja 185643
Wziąć egzemplarze od Michela
Napisać do Manna,
do [Willisa],
do Marii Clemm44.
Posłać do pani Dumay – spytać, czy Mirès45……
Wszystko, co nie jest z lekka zniekształcone, wydaje się nieczułe; – wynika stąd, że nieprawidłowość, to znaczy zaskoczenie, niespodzianka, zdumienie, stanowi istotny element i charakterystyczną cechę piękna46.
IX
13.
NOTATKI.RACE
Théodore de Banville nie jest bynajmniej materialistą; jest promienisty47.
Jego poezja przywołuje szczęśliwe godziny48.
Po każdym liście od wierzyciela napisz pięćdziesiąt linijek na jakiś pozaziemski temat, a będziesz zbawiony.
Wielki uśmiech na pięknej twarzy olbrzyma49.
14.
O samobójstwie i manii samobójczej z punktu widzenia statystyki, medycyny i filozofii50.
Brierre de Boismont
Odszukać fragment:
Żyć z istotą, która nie czuje do ciebie nic prócz wstrętu…
Portret Serenusa u Seneki i Stagiriusza u św. JanaChryzostoma.
Acedia, choroba mnichów.
Tædium vitæ51.
15.
RACE
Interpretacja i parafraza porzekadła: Namiętność wszystko odnosi do siebie52.
Rozkosz duchowa i cielesna wzbudzona burzą, elektrycznością, piorunami – larum mrocznych miłosnych wspomnień z głębi minionych lat.
X
16.
RACE
Znalazłem definicję Piękna – mojego Piękna. To coś, co jest żarliwe i smutne, a także trochę niejasne, otwierające pole domysłom. Pozwólcie, że odniosę swe przemyślenia do obiektu obdarzonego czuciem, obiektu najciekawszego w świecie, mianowicie kobiecej twarzy. Głowa urzekająca i piękna, kobieca oczywiście, to głowa skłaniająca do marzeń, w których rozkosze mieszają się mgliście ze smutkiem; wionąca melancholią, znużeniem, nawet przesytem – bądź też, przeciwnie, żarem, pragnieniem życia, zmieszanym jednak z resztką goryczy, zrodzonej z wyrzeczeń albo rozpaczy. Inne cechy Piękna to żal i tajemnica.
Piękna twarz męska nie musi podsuwać – chyba że oczom kobiety (oczywiście o męskim oku) – owych obrazów rozkoszy, którymi twarz kobieca prowokująco emanuje tym bardziej nieodparcie, im więcej w niej melancholii. Ale również w tej głowie musi być coś żarliwego i smutnego: potrzeby ducha i ambicje zepchnięte w mrok, cień siły gniewnej i bezczynnej, czasem cień mściwej obojętności (bo nie wolno tutaj zapomnieć o idealnym typie Dandysa), czasem także – i to jedna z najciekawszych cech piękna – tajemnica; wreszcie (obym miał odwagę wyznać, jak bardzo nowoczesna jest moja estetyka) Nieszczęście. – Nie twierdzę bynajmniej, że Radość nie może towarzyszyć Pięknu, lecz sądzę, że stanowi ona jedną z jego najbardziej prostackich ozdób – podczas gdy Melancholia jest, by tak rzec, jego dostojną towarzyszką, właściwie nieodłączną, bo nie wyobrażam sobie niemal (byłbyż mój umysł zaczarowanym zwierciadłem?) odmiany Piękna zupełnie pozbawionej Nieszczęścia. – Wychodząc z powyższych przesłanek – ktoś mógłby powiedzieć: opętany nimi – nie mogę nie zakończyć wnioskiem, że najdoskonalszym przykładem męskiego Piękna jest Szatan – w duchu Miltona53.
XI
17.
RACE
Samouwielbienie54.
Harmonijna układność charakteru.
Eurytmia charakteru i możliwości.
Spotęgować wszystkie możliwości.
Zachować wszystkie możliwości.
Kult (magia, wzywanie duchów).
Ofiara i przyrzeczenie to najwznioślejsze formuły i symbole wymiany55.
Dwie podstawowe zalety w literaturze: nadnaturalizm i ironia56.
Własny punkt widzenia, postać, w jakiej rzeczy objawiają się pisarzowi, potem szatańska przekora myśli. Nadnaturalizm obejmuje ogólne zabarwienie i akcent, to jest intensywność, dźwięczność, przejrzystość, wibracyjność i głębię, a także echa przestrzenne i czasowe.
Są w życiu chwile, kiedy czas i przestrzeń stają się głębsze, a poczucie istnienia ogromnie się nasila.
O stosowaniu magii do przyzywania wielkich zmarłych, do przywracania i wzmacniania zdrowia57.
Natchnienie przychodzi zawsze, kiedy tego chcemy, ale nie zawsze odchodzi na nasze życzenie58.
O mowie i piśmie jako działaniach magicznych, wzywaniu duchów59.
O kobiecych minach.
Czarujące minki gwarantujące piękno to:
Minka obojętna,
Minka władcza,
Minka znudzona,
Minka uparta,
Minka trzpiotliwa,
Minka zagniewana,
Minka bezwstydna,
Minka cierpiąca,
Minka oziębła,
Minka kocia – figlarna,
Minka niezwykle skupiona,
leniwa i zaczepna.
W pewnych, prawie nadnaturalnych stanach duszy cała głębia życia objawia się w najzwyklejszym choćby widoku, który nagle przyciągnie oczy. Staje się on tej głębi symbolem60.
Kiedy w pośpiechu przechodziłem na drugą stronę bulwaru, usiłując umknąć powozom, moja aureola odczepiła się i potoczyła w błoto na asfalcie. Szczęśliwie zdążyłem ją podnieść; ale zaraz przyszła mi do głowy przeklęta myśl, że to z pewnością zły omen; w żaden sposób nie mogłem się jej pozbyć; dręczyła mnie cały dzień61.
O kulcie samego siebie w miłości – pod kątem zdrowia, higieny, stroju, duchowego szlachectwa i wymowy62.
Self-purification and anti-humanity.
W akcie miłosnym jest wielkie podobieństwo do tortury bądź operacji chirurgicznej63.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Jak wyjaśniono w Przedmowie, fragmenty Dzienników intymnych mają podwójną numerację; w przypisach liczby arabskie odsyłają do kartek z notatkami Baudelaire’a, a rzymskie do arkuszy, na które oryginalne kartki zostały naklejone. Utwory Baudelaire’a, do których odsyłają przypisy (z wyjątkiem wierszy z Kwiatów zła) można znaleźć w niedokończonym wydaniu Pism (słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2000–2012, cztery tomy).
1 Sens tego stwierdzenia precyzuje 79 kartka Mojegoserca obnażonego i Sztuczne raje (Palimpsest): „Pewien człowiek, geniusz, melancholik i mizantrop, szukając zemsty za niesprawiedliwość współczesnych, spalił pewnego dnia wszystkie swoje dzieła pozostające w rękopisie. A gdy mu wyrzucano tę straszną ofiarę złożoną na ołtarzu nienawiści, niweczącą zresztą do szczętu jego własne nadzieje, odparł: «Jakie to ma znaczenie? Ważne było jedynie, żeby te rzeczy stworzyć: były, a więc są»”.
2 Baudelaire używa tu słowa „prostytucja” w znaczeniu odmiennym od powszechnie przyjętego. W jego moralistyce oznacza ono dzielenie się sobą z innymi i czerpanie z innych. To pojęcie służy mu do opisu relacji międzyludzkich, w szczególności związków miłosnych, współuczestnictwa w sztuce oraz stosunku jednostki do tłumu. O miłości jako prostytucji pisze również w Moim sercu obnażonym na kartkach 45 i 64, nie rozwija jednak tego tematu. Jedynie w Racach XV (Wzruszony dotknięciem…) daje przykład dobrej, a na kartce 54 Serca, złej miłosnej prostytucji. Do sztuki jako prostytucji już nie wraca, ale można się domyślać, że także w tym kontekście przeciwstawia złą prostytucję dobrej: sprzedajne pióro i sztukę tandetną, przeznaczoną dla profanów, sztuce wielkiej, dostępnej tylko wybranym.
Najobszerniej komentuje trzecią odmianę prostytucji, „pławienie się w rojnym tłumie”. W Dziennikach intymnych zwięźle na 20 kartce Serca, obszerniej zaś w dwóch poematach Paryskiego splinu: Tłumach i Samotności. W pierwszym pisze o dobrej, świętej prostytucji, w drugim o złej, „fraternitarnej”. Dobra prostytucja polega na poczuciu wspólnoty, na zmysłowym zespoleniu z tłumem i czerpaniu z niego energii, bo jak twierdzi w Malarzu życia nowoczesnego, tłum jest zbiornikiem ludzkiej elektryczności. Dzięki wyobraźni i marzeniu można być wówczas kimś innym, nie przestając być sobą, można wstąpić w dowolną osobę, nie wychodząc z siebie, ale śledzeni i podpatrywani nie powinni wiedzieć, że ktoś na ich rachunek uprawia poezję i tworząc o nich legendy, odkrywa prawdę o sobie. Zła prostytucja to szukanie w tłumie i w innych zapomnienia, dzielenie z bliźnimi niewybrednych przyjemności, rezygnacja z ideału dla osiągnięcia sławy, poszukiwanie prawdziwej wspólnoty w tym, co ludzie nazywają miłością.
3 Szczególnie ciemna sentencja. Wydaje się, że Baudelaire nadaje słowu „liczba” szerokie i dość płynne znaczenie. Liczba to także rytm, harmonia, porządek, jej przeciwieństwem jest groźna „otchłań”. To nie tylko konkretna liczba 6, 66 czy 666 również cały ciąg liczb 1, 2, 3… To mnogość, wielość – tłum jest liczbą. To przez mnożenie i potęgowanie upojenie. Upojenie, czyli wirtualna nieskończoność, jest liczbą, gdyż potęguje osobowość. Można się domyślać, że poeta odwołuje się również do mistycznego i magicznego znaczenia liczby, do pojęcia liczby jako filaru świata, do tradycji pitagorejskiej i kabalistycznej.
Podobne liczbę rozumie de Maistre (zob. Higiena II, kartka 88 i przypis 6): „Bóg dał nam liczbę i przez liczbę sam się nam okazał, podobnie jak przez liczbę człowiek ukazuje się swemu bliźniemu. Wygnajcie liczbę – a znikną sztuki, nauki, mowa, wreszcie zaś rozum. Lecz sprowadźcie ją na powrót! Wraz z nią pojawią się jej dwie niebiańskie córy, harmonia i piękno – krzyk staje się śpiewem, hałas nabiera rytmu, skok jest tańcem” (Wieczory petersburskie, Rozmowa ósma, tłum. Marta Bucholc).
4 Tę myśl Baudelaire zapożyczył z dzieła Ralfa Waldo Emersona The conduct of life (zob. Higienę VIII). Rozpoznał w niej swoje własne doświadczenie życiowe. Poulet-Malassis uznał ją za początek Mojego serca obnażonego, ale część egzegetów twierdzi, że początkiem byłoby trzecie zdanie pierwszej kartki Serca. Podobną maksymę, autorstwa Pascala, Baudelaire zacytował w poemacie prozą Samotność: „«Prawie wszystkie nasze nieszczęścia biorą się stąd, że nie umiemy usiedzieć w swoim pokoju» – powiada […] Pascal, jeśli się nie mylę, wzywając tym samym do zacisznej celi wszystkich szaleńców szukających szczęścia w nieustannym ruchu i prostytucji, którą mógłbym nazwać fraternitarną, gdybym chciał się posłużyć pięknym współczesnym językiem”.
Przeciwieństwo koncentracji i rozproszenia jest bliskie przeciwieństwu dobrej i złej prostytucji. Życie duchowe Baudelaire’a to szamotanina między parami przeciwieństw, sprowadzonych do zasadniczego przeciwieństwa w jego chyba najczęściej cytowanym zdaniu z 19 kartki Serca: „W każdym człowieku, o każdej porze, współistnieją dwie tęsknoty: do Boga i do Szatana”. Zob. też przypis 105 do Mojego serca obnażonego.
5 Baudelaire może tu mieć na myśli zjawisko zielonego promienia występującego niekiedy podczas zachodu i wschodu słońca. Zapewne przywołuje je także w poemacie prozą Powołania („promienie jesiennego słońca jakby nie chciały jeszcze odchodzić, pod zieleniejącym już niebem…”) i w wierszu Półmrok poranny („Zziębła jutrzenka w sukniach zielono-różanych…”) (tłum. Marcin Ciura).
6 Głębia w komunale? Dalej (Higiena III) Baudelaire doszuka się w nim także piękna. Paradoks dający do myślenia, powtórzony w Salonie 1859: „Czy istnieje […] rzecz bardziej urocza, bardziej płodna i z natury swej bardziej pobudzająca niż komunał?” (tłum. Joanna Guze). Baudelaire i Flaubert, mający wiele wspólnego, różnią się diametralnie w ocenie komunału, autor Słownika komunałów zdaje się w nim widzieć jedynie dowód i symbol głupoty mieszczucha. Być może Baudelaire przez komunał rozumie truizm?
7 Dotąd nie natrafiono na ślad tej anegdoty.
8 W języku francuskim „Kościół” (Église) jest rodzaju żeńskiego. To nasza Matka, strojna i zdaniem Baudelaire’a kokietliwa. Wnętrza belgijskich barokowych kościołów kojarzyły się poecie z buduarami.
9 Baudelaire uparcie szukał odpowiedników. Wśród dzieł „spłodzonych” przez Samuela Cramera, bohatera Panny Fanfarlo (1847), w jakimś stopniu autokarykatury, wymienił „traktat o symbolice barw”. Spisując tytuły zamierzonych powieści i nowel, w notatce XIV postanowił „Odkryć sens barw (ogólny i niejasny). Podziały i podpodziały”. Z Salonu 1859 dowiadujemy się, że „barwy: żółta, pomarańczowa, czerwona, nasuwają i wyrażają idee radości, bogactwa, sławy i miłości”, a z Malarza życia nowoczesnego, że „różowość oznacza ekstazę we frywolności” (tłum. Joanna Guze).
10 Baudelaire zamierzał napisać powieść bądź nowelę o „uroczej” lub „pięknej awanturnicy”. Była nią prowadząca bujne życie znajoma Teofila Gautiera, Elisa Gnerri. Ostatecznie poświęcił jej sonet Sisina, umieszczony w drugim wydaniu Kwiatów zła (zob. przypis 5 do Biednej Belgii).
11 Tę notatkę można znaleźć na 17 kartce Rac. Wynika stąd, że kolejność, w jakiej zostały ułożone kartki Dzienników intymnych, nie odpowiada kolejności ich powstawania, której nie udało się odtworzyć. Na pokrewieństwo miłości i tortury bądź operacji Baudelaire zwrócił także uwagę w poemacie prozą Kuszenie, gdzie u przepaski Erosa zwisają „błyszczące noże i narzędzia chirurgiczne”.
12 Odwołanie do Przemian Owidiusza (koniec pierwszej księgi):
A gdy każde ze zwierząt wzrok w ziemię spuszczało,
Postawę człowiekowi nadaje wspaniałą
I w niebo patrzeć każe i do gwiazd sklepienia
Pozwala mu wyniosłe obracać wejrzenia.
(tłum. Bruno Kiciński)
Ten sam fragment jest przywołany w siódmej strofie wiersza Łabędź.
13 Nawiązanie do Naśladowania Chrystusa (ks. III, rozdz. LIV, werset 4): „Natura jest chciwa, chętniej bierze, niż daje, lubi mieć i posiadać, łaska jest otwarta i ogarniająca, unika posiadania, zadowala się małym, uważa, że większym szczęściem jest dawać, niż otrzymywać” (tłum. Anna Kamieńska).
14 Baudelaire nie musiał czytać Poego, by odkryć istnienie „biesa przewrotności”, skłaniającego nas do czynienia zła przez samą miłość zła. Znalazł jednakże sposób na jego częściowe obłaskawienie: świadomość czynienia zła. Pisze o tym kilkakroć, najpiękniej w poemacie prozą Fałszywy pieniądz: „Dla złych czynów nie ma usprawiedliwienia; w świadomości, że się je popełnia, tkwi jednak pewna zasługa, bo najcięższym występkiem jest czynić zło z głupoty”. Okazuje się, że w świadomym czynieniu zła można nawet znaleźć rozkosz.
15 Théophile Silvestre (1823–1876) nie był komediopisarzem, lecz zaprzyjaźnionym z Baudelaire’em krytykiem sztuki. Jednocześnie z nim zabiegał o względy Eugeniusza Delacroix; zapewne chodzi tutaj o komizm zachowania Silvestre’a.
16 Charles Barbara (1817–1866) to zapomniany (lecz warty przypomnienia) pisarz i nowelista, amator i naśladowca Poego. W Scenach z życia cyganerii Murger przedstawił go w karykaturze jako Karolusa Barbemuche. Baudelaire lubił go i cenił jego pisarstwo. Zręczna powieść kryminalna Morderstwo przy Czerwonym Moście (1855) miała podobno inspirować Zbrodnię i karę, a wśród opowieści o uczłowieczonych automatach nowela Major Whittington (1858) zajmuje poczesne miejsce między Piaskunem Hoffmanna i Ewą jutra Villiersa. Na ślad anegdoty o baranie dotąd nie natrafiono.
17 Paul Chenavard (1808–1895) – malarz; aluzja nieodcyfrowana.
18 Pod nekrologiem Baudelaire’a podpisało się trzech powinowatych tego nazwiska, dwóch generałów i major, synowie François Levaillanta (1753–1824), podróżnika i ornitologa. Treść przyrzeczenia pozostaje nieznana.
19 Prawdopodobnie chodzi o klasyfikację snów opisaną w Sztucznych rajach (Teatr Serafina): „Sny człowieka dzielą się na dwie kategorie. Jedne są pełne jego zwyczajnych zajęć, trosk, pragnień i grzechów, mniej lub bardziej pomieszanych z tym, co widział w ciągu dnia i co się natrętnie utrwaliło na wielkim płótnie pamięci. To sny naturalne, tożsame ze śniącym. A drugi rodzaj snów! Sny absurdalne, nieprzewidziane, bez związku i zgody z charakterem, zajęciem, namiętnościami śpiącego? – Te sny, nazwę je hieroglificznymi, łączą się niewątpliwie z nadprzyrodzoną stroną życia i właśnie dlatego, że są absurdalne, starożytni uznali je za boskie”.
20 To myśl przypisana Campbellowi w dziele Emersona The conduct of life: „Poeta Campbell twierdził, że człowiek nawykły do pracy potrafi sprostać każdemu zadaniu, jakie przed sobą postawi, że bodźcem jego muzy była potrzeba, nie natchnienie” (zob. Higienę VIII).
21 Dwa ostatnie zdania tego akapitu i przedostatnie poprzedniego to zapisy stylistycznych zamysłów autora.
22 To żartobliwe szyderstwo Baudelaire zapożyczył od Emersona, w nieco innym sformułowaniu można je znaleźć u wcześniejszych moralistów, m.in. u La Rochefoucaulda.
23 Mizoginizm Baudelaire’a znajduje często ujście w prowokacyjnych paradoksach i żartach graniczących z absurdem. O związku między urodą i głupotą kobiet tak pisał w Wyborze pocieszających maksym o miłości (1846): „Niektórzy mężczyźni wstydzą się swej miłości, odkrywszy, że kochanka jest głupia. To próżne osły, godne najkolczastszych pod słońcem ostów i względów kobiet literatek. Głupota często bywa ozdobą piękności; to właśnie ona nadaje oczom ową niemą przejrzystość mrocznych stawów, ów oleisty spokój tropikalnych mórz. Głupota świetnie konserwuje urodę i zapobiega zmarszczkom; to boski kosmetyk chroniący nasze boginie przed inwazją myśli, które nam, paskudnym mędrkom, zorały czoła!”.
24 W szkicu O istocie śmiechu Baudelaire pisze: „Śmiech jest sataniczny, a więc głęboko ludzki. Płynie z wyobrażenia człowieka o własnej wyższości” (tłum. Joanna Guze).
25 Upodobanie do kobiet chudych towarzyszy poecie od młodości; w Wyborze pocieszających maksym pisze: „Tęga bywa miłą rozrywką; chuda – to studnia mrocznych rozkoszy!”.
26 Poeta stosuje ten chwyt stylistyczny w Kwiatach zła, ale bynajmniej go nie odkrył, znany był już w starożytności.
27 Baudelaire pracował nocą – zob. w Paryskim splinie zakończenie poematu O pierwszej w nocy i poemat Zmierzch („noc […] w [mój] mózg wnosi światło”). Wygląda na to, że cechującą go trudność tworzenia przypisywał po części temu nawykowi.
28 Ta myśl nie jest specjalnie odkrywcza. Już osiemdziesiąt lat wcześniej Laclos zauważył, że: „Ów czar, jakiemu ulegamy niekiedy, istnieje tylko w nas samych: miłość to jedynie tak upiększa przedmiot ukochania” (Niebezpieczne związki, List 134, tłum. Tadeusz Boy-Żeleński). Dziesięć lat później Rétif de la Bretonne pisze w Panu Mikołaju: „Co jest istotą uczuć? Czyżby to była prawda, że w miłości nie kochamy jej obiektu, a jedynie przelotny urok, jaki nadaje on naszemu istnieniu, i że duchowa miłość do kobiety nie jest niczym innym jak wróżkową, zaczarowaną miłością do nas samych?”.
29 Baudelaire cenił ascezę, przynajmniej teoretycznie; Baudelaire się modlił. Czy był i w jakim stopniu chrześcijaninem, tego nie wiadomo; niewątpliwie w swych próbach zrozumienia sensu istnienia używał pojęć wypracowanych przez chrześcijaństwo, jak choćby ofiara, grzech i diabeł. W pierwszej części Rac stwierdził, że religia jest święta i boska, a Bóg rządzi światem, być może nie istniejąc. W jedenastej wyraził bogoburczą opinię, że w modlitwie jest coś z obrządku magicznego i z indukcji elektrycznej. Wygląda na to, że obok sensu metafizycznego modlitwa miała dla niego wartość użytkową, była wstępem do uspokojenia, koncentracji i pracy. O modlitwie i ascezie pisze obszerniej w Higienie.
30 Te same dowody nieśmiałości Baudelaire przytacza w Złym szklarzu z Paryskiego splinu. Ale tu i tam myli dwóch nieśmiałków. To nie Jan Jakub Rousseau, a Mikołaj Rétif de la Bretonne odczuwał niepokój przed wejściem do kawiarni. Pisze o tym w dwusetnej Nocy Paryskiej. Jan Jakub wyznaje natomiast, że onieśmielały go panienki ze sklepu pasztetnika i owocarka.
31 Ostatnie zdanie jest w swojej zwięzłości wstrząsające. To kwintesencja Baudelaire’owskiego splinu, a w naszym języku – depresji.
32 Pierwsza część zdania to jedno z tych potocznych, a głębokich powiedzonek, które Baudelaire nazwał tunelami drążonymi przez pokolenia mrówek – drugą poeta dodał od siebie; w liście do matki z 1 kwietnia 1861 roku pisze: „Ty pierwsza rzucasz we mnie kamieniem. Dobrze wiesz, że trwa to od dzieciństwa. Jak to się dzieje, że nie umiałaś być dla syna przyjaciółką, chyba że w sprawach pieniężnych”.
33 Sen jest przygodąniebezpieczną, bo „z pogrążonym [w nim] człowiekiem sekretnie komunikuje się Piekło i po tajemnych schodach rusza do szturmu na jego chwilową słabość” – powiada Baudelaire w Paryskim splinie (Kuszenie), a w Sztucznych rajach (Teatr Serafina) sen nazywa cud[em], którego tajemnicę stępiła punktualność.
34 Wariant sentencji z Marginaliów Poego; inny wariant Baudelaire zapisze w części XI.
35 Koncept z rękawiczkami jest wykorzystany w poemacie prozą O pierwszej w nocy; będzie powtórzony w części XI.
36 Autor niemal dosłownie powtórzy to stwierdzenie w części XI, adaptując wyznanie De Quinceya z Zakończenia Opiożercy „przepełniające go niemal braterską sympatią”: „Nieliczne indywidua, które budziły moją odrazę, na ogół cieszyły się sukcesami i nieposzlakowaną opinią. Jeśli zaś idzie o łobuzów, których miałem okazję poznać, a było ich wielu, to wszystkich bez wyjątku wspominam życzliwie i z przyjemnością”.
37 Émile de Girardin (1806–1881) – antypatia Baudelaire’a; nader przedsiębiorczy redaktor wielkonakładowego dziennika „La Presse”, twórca nowoczesnej prasy francuskiej, zwolennik postępu. Baudelaire wyśmiewa go na 4 kartce Serca, a na 50 umieszcza na liście kanalii. Pecudesque locutæ – cytat z Georgik Wergiliusza („Bydlęta przemówiły”).
38 Jean Eugène Robert-Houdin (1805–1871) – prestidigitator i sztukmistrz francuski, konstruktor automatów. W latach 1845–1852 prowadził w paryskim Palais-Royal teatr magii, a zgromadziwszy pokaźny majątek, przeniósł się na prowincję. W roku 1856 rzeczywiście wysłano go do Algierii, gdzie serią występów miał zdemaskować magiczne sztuczki marabutów i pozbawić ich wpływu na Arabów buntujących się przeciw francuskiej kolonizacji. Znakomity iluzjonista amerykański przełomu XIX i XX wieku Ehrich Weiss przyjął na jego cześć nazwisko Harry Houdini.
39 Wykorzystane w Sztucznych rajach (Teatr Serafina): „Te […] piękne żaglowce, bezczynne i nostalgiczne, kołysane wodami przystani i jak my zdające się pytać: «Kiedy popłyniemy ku szczęściu?»”. Poetę urzekał czar żaglowców, pisze o nim w XI części Rac.
40 Baudelaire próbował pisać dramaty, ale nie wyszedł poza plany i scenariusze (zob. przypis 32 do Mojego serca obnażonego). W XIX wieku sztuki teatralne przynosiły autorom spore dochody i także dlatego pisali je nawet koryfeusze literatury. Sztuka Flauberta Kandydat zrobiła pamiętną klapę. Ten i następny fragment to wskazówki autora dla siebie samego.
41 Mowa o Zagładzie domu Usherów, opowieści Poego, którą Baudelaire przetłumaczył w roku 1855.
42 Baudelaire’a cechowała prokrastynacja, odkładał wszystko „na jutro”. Pisząc w Paryskim splinie (Zły szklarz) o tych, „co dwa tygodnie nie mogą się zdobyć na otwarcie listu, lub dopiero po sześciu miesiącach wahań podejmują nieodzowne od roku zabiegi”, ma na myśli siebie. Mówiąc o chłoście, też myśli o sobie; w liście do matki z 21 czerwca 1861 roku pisał: „Życie spędzam na prawieniu sobie kazań, podniosłych i przekonujących, które nigdy nie pomagają. – Jestem i zawsze byłem rozsądny i narowisty zarazem. – Niestety! Brakuje mi chyba chłosty, jaką dostają dzieci i niewolnicy”.
43 Jedyna datowana kartka w Racach. W połowie marca 1856 roku w wydawnictwie Michela Lévy ukazały się Opowieści nadzwyczajne Edgara Allana Poe w tłumaczeniu Baudelaire’a. W następnym akapicie mowa o egzemplarzach autorskich, które chce rozesłać wraz z listami; zwlekał z tym dwa miesiące, może stąd uwagi o odkładaniu na jutro.
44 Mann to mieszkający w Paryżu Amerykanin, który pożyczał tłumaczowi oryginały; Willis – krytyk amerykański, wydawca i przyjaciel Poego; Maria Clemm – ciotka i zarazem teściowa autora Opowieści nadzwyczajnych, której Baudelaire zadedykował swój przekład.
45 Mirès był bankierem, finansistą i właścicielem dziennika „Le Pays”; Baudelaire prowadził z nim pertraktacje w sprawie druku w odcinkach tłumaczenia Relacji Arthura Gordona Pyma z Nantucket. Teraz chce napisać do jego sąsiadki, pani Dumay, i spytać, czy już wrócił po krótkiej nieobecności.
46 W Wystawie Powszechnej 1855 (Metoda krytyczna) i w Salonie 1859 (Nowoczesna publiczność i fotografia) Baudelaire pisze: „piękno jest zawsze dziwne”, „piękno jest zawsze zdumiewające” (tłum. Joanna Guze). Odpowiedni fragment Wystawy pojawił się w dzienniku „Le Pays” w końcu maja 1855, a w lutym tegoż roku tamże ukazało się Baudelairowskie tłumaczenie Ligei Poego, w którym czytamy: „Nie ma doskonałego piękna […] bez pewnej dziwności w proporcjach”.
47 Krytycy zarzucali poezji Banville’a materializm. Pierwszy wers decymy Do Charles’a Baudelaire’a z cyklu Stalaktyty (1846) brzmi: „Poeto, nie ma rady, trzeba czcić Materię”; rok wcześniej Baudelaire napisał sonet Do Teodora de Banville.
48 Wykorzystane w Rozważaniach o niektórych moich współczesnych (Teodor de Banville): „Poezja Banville’a przedstawia szczęśliwe godziny życia, to znaczy chwile, gdy człowiek czuje się szczęśliwy z tego, że myśli i żyje” (tłum. Andrzej Kijowski).
49 Wykorzystane w Rozważaniach o niektórych moich współczesnych (Wiktor Hugo): „Uśmiech i łza na twarzy olbrzyma to oryginalność prawie boska” (tłum. Andrzej Kijowski).
50 Autorem tego dzieła, wydanego w roku 1856, jest wybitny psychiatra Alexandre Jacques François Brierre de Boismont (1797–1881). Zacytowany tam fragment Żyć z istotą, która nie czuje do ciebie nic prócz wstrętu… pochodzi z listu samobójcy, któremu nieznośna towarzyszka życia obrzydziła egzystencję. Baudelaire znalazł w nim nie tylko pożywkę dla swego mizoginizmu, ale także echo własnych doświadczeń. W liście do matki z 27 marca 1852 roku pisał: „Jeanne stała się dla mnie przeszkodą nie tylko w dążeniu do szczęścia – to nie miałoby większego znaczenia, bo i ja potrafię rezygnować z przyjemności, czego nieraz dowiodłem – ale także w doskonaleniu mego umysłu. […] Dawniej miała pewne zalety, ale je straciła, a ja zacząłem wszystko lepiej widzieć. ŻYĆ Z ISTOTĄ, która za nic ma moje starania, która je niweczy przez swą niezręczność i złośliwość, traktuje mnie jak lokaja i swoją własność, z którą nie można rozmawiać ani o polityce, ani o literaturze, […] ze stworzeniem, KTÓRE MNIE NIE PODZIWIA, nie interesuje się wcale, czym się zajmuję, które cisnęłoby moje rękopisy w ogień, gdyby przyniosło to więcej pieniędzy niż ich publikacja, które wypędziło mojego kota, moją jedyną radość, i sprowadza psy, dlatego że ich nie cierpię. […] Jak to można wytrzymać? Czy to jest do wytrzymania? Pisząc to wszystko, mam w oczach łzy. […] Za skrót wszystkich moich refleksji i efekt wszystkich przemyśleń niech Ci posłuży ten ostateczny wniosek: jedynie kobieta, która cierpiała i urodziła, jest równa mężczyźnie. Tylko poczęcie budzi w samicy świadomość moralną […]. Muszę od niej uciec. I to uciec NA ZAWSZE”.
Jeanne, o której mowa w tym liście, to kwarteronka Jeanne Duval, długoletnia kochanka poety uwieczniona na obrazie Maneta. Była aktorką grającą pokojówki w podrzędnych teatrzykach. Nie znamy daty jej urodzin ani śmierci. Z tych, co ją widywali, jedni twierdzą, że była prawie czarna i brzydka, drudzy się nią zachwycają; Théodore de Banville pisze (w Urojonych listach, 1885), że była „zachwycająco piękna, miła i dowcipna, […] bynajmniej nie czarna, całkiem biała, […] szczupła, zręczna, ujmująca leniwym, zniewalającym wdziękiem właściwym mulatkom”. Baudelaire poznał ją wiosną 1842 roku, czasem mieszkali razem, czasem osobno, nie byli zgodnym stadłem. Wbrew temu, co zwierzył matce, w roku 1852 nie zdecydował się odejść od niej na zawsze. Wyprowadził się od niej, ale się z nią widywał, nawet pomieszkiwali razem. Dłuższe zerwanie nastąpiło w roku 1856, ale dwa lata później znowu z nią mieszkał. Przez cały czas wspierał ją finansowo. A kiedy w roku 1859 zachorowała, umieścił ją w lecznicy. Wyszła z niej częściowo sparaliżowana. Wtedy poczuł litość, zbudziły się w nim uczucia ojcowskie (zob. Race XV i notatkę XXIV z tytułów zamierzonych powieści i nowel). Dwukrotnie jeszcze na krótko z nią zamieszkał i stale dawał jej niewielkie sumy (patrz Higiena VI). Ostateczne rozstanie nastąpiło w styczniu 1862 roku, ale nawet będąc w Belgii wspierał ją finansowo.
51Tædium vitæ i Acedię można uznać za dawne miana splinu. Brierre de Boismont cytuje w swym dziele rady, jakie usłyszeli dotknięci tą chorobą Serenus i Stagiriusz odpowiednio od Seneki i św. Jana Chryzostoma.
52 Ten i następny akapit wykorzystane w Sztucznych rajach (Człowiek-Bóg): „Czy mam ciągnąć dalej tę analizę zwycięskiej monomanii? Tłumaczyć, jak mój ujarzmiony trucizną bohater uznaje się niebawem za centrum wszechświata, jak staje się żywym, aż nazbyt dobitnym potwierdzeniem porzekadła: «namiętność wszystko odnosi do siebie»?”. To porzekadło nie jest zbyt jasne; wydaje się, że Baudelaire przekształca tu obiegowe stwierdzenie: „Człowiek wszystko odnosi do siebie. «Słońce stworzono, by oświetlało Ziemię»” (zob. np. list Flauberta do panny Leroyer de Chantepie z 12 grudnia 1857 roku).
Piękny zwrot „głębia lat” (les années profondes) został użyty we fragmencie: „Mówiłem już chyba dosyć o potwornym spotęgowaniu czasu i przestrzeni, jak zawsze ze sobą sprzężonych, którym wszelako umysł stawi teraz czoła bez smutku i bez lęku. Patrzy z melancholijną rozkoszą w głębię lat i zapuszcza się śmiało w nieskończoność perspektyw”.
53 Milton tak opisuje Szatana w wersach 689–706 I księgi Raju utraconego (tłum. Maciej Słomczyński):
On nad innymi ruchem i postawą
Dumnie górował, stojąc jako wieża;
Z kształtów nie znikła jeszcze dawna jasność,
I był upadłym archaniołem, który
Nadmiar swej chwały stracił: niby słońce
Wschodzące, kiedy spogląda przez mglisty
Nad widnokręgiem przestwór, pozbawione
Promieni lub gdy skryte za księżycem
W mrocznym zaćmieniu, rzuca zmierzch niszczący
Na pół narodów wszystkich, a monarchów
Przepełnia lękiem przed zmianą; tak, chociaż
Przyćmiony, jaśniał ów archanioł bardziej
Niż inni: jednak w obliczu głębokie
Bruzdy mu wyrył piorun i osiadły
Troski na licu bladym, choć pod czołem
Nieustraszonym, mężnym, pełnym pychy,
Knującym zemstę tkwi okrutne oko.
Lecz wzdycha, znak to dręczących wyrzutów.
54 Prawdopodobnie kartka 17 zawiera elementy czwartej części Poematu o haszyszu zatytułowanej Człowiek-Bóg; w tej właśnie części blisko siebie występują słowa „wzywanie duchów”, „harmonia” i „eurytmia”. Dalej pojawią się zdania bliskie opisowi upojenia haszyszowego: „Są w życiu chwile, kiedy czas i przestrzeń stają się głębsze, a poczucie istnienia ogromnie się nasila”; oraz „W pewnych, prawie nadnaturalnych stanach duszy cała głębia życia objawia się w najzwyklejszym choćby widoku, który nagle przyciągnie oczy. Staje się on tej głębi symbolem”.
55 I narzędzia dobrej prostytucji.
56 Tu autor jakby dawał wskazówki sobie samemu.
57 Tą magią jest modlitwa.
58 Baudelaire nie wierzył w natchnienie i przeciwstawiał mu codzienną pracę. Najzwięźlej wyraził to w Radach dla młodych literatów: „Natchnienie jest bez wątpienia efektem codziennej pracy”.
59 Można się domyślać, że Baudelaire mówi o stwarzaniu bytów mową i pismem.
60 Baudelaire udowodnił to w swoich poematach prozą.
61 Wykorzystane w Paryskim splinie (Utrata aureoli).
62 Czyli o dandyzmie.
Tytuły oryginałów: Journaux intimes, Pauvre Belgique! Podstawa przekładu: Oeuvres complètes, texte établi par Claude Pichois, t. I-II, „Bibliothèque de la Pléiade”, Gallimard, Paris 1975 i 1976 (przedruk: 2004 i 1999).
© for the Polish translation and comments by Ryszard Engelking © for this edition by Officyna
Wydanie drugie zmienione, Łódź 2023
Korekta: Paweł Wielopolski Redakcja techniczna: Maja Wójcik
Projekt okładki: Maciej Mraczek
Wydawnictwo Officyna s.c. 93-114 Łódź, ul. Przędzalniana [email protected],www.officyna.com.pl
Adres korespondencyjny: skrytka pocztowa nr 15, 90-987 Łódź
ISBN 978-83-66511-79-8
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Ossowska