Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Fallon Walker, córka bardzo znanego człowieka w Houver Bridge, po kilku latach wraca do rodzinnego miasta. Dziewczyna szybko się orientuje, że sprawy w jej domu nie uległy zmianie. Ojciec nadal chce kontrolować każdy jej krok.
Jednak, o dziwo, kiedy pyta go, czy może sama bez ochroniarzy pojechać do przyjaciół, mężczyzna się zgadza. Wymarzony wieczór nie kończy się tak, jakby dziewczyna chciała. Przez nieuwagę Fallon powoduje wypadek i wtedy pierwszy raz na swojej drodze spotyka Kadena Reda.
Od tej pory Kaden wciąż pojawia się w jej otoczeniu. Niczego nieświadoma Fallon staje się marionetką w jego rękach. Okazuje się, że mężczyzna zaplanował zemstę na jej rodzinie, a nowa znajoma spadła mu z nieba.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 389
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © 2023
Julia Sander
Wydawnictwo NieZwykłe
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Redakcja:
Magdalena Magiera
Korekta:
Katarzyna Chybińska
Dominika Kalisz
Karolina Piekarska
Redakcja techniczna:
Paulina Romanek
Projekt okładki:
Paulina Klimek
Projekt ilustracji:
Marta Michniewicz
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8362-054-1
Ogień wydał wyrok egzekucji.
Płomienie szalały, wijąc się pod wpływem wiatru. Przejmowały kolejne części budynku, jakby wzdłuż wytyczonej ścieżki. Niszczycielski żywioł zamieniał wszystko w popiół, nie pozostawiając nic na swojej drodze. Wystarczyła jedna iskra, aby wszystko stanęło w płomieniach, a potem kilka wybuchów, które rozpaliły ogień jeszcze mocniej. Płomienie co chwilę buchały, a iskry wylatywały wysoko w powietrze. Ogień szalał coraz bardziej, trawiąc wszystko i pozostawiając za sobą tylko popiół. Ściany budynku zaczęły się walić, z okien wydobywał się czarny dym.
To wszystko, co kiedyś tutaj stało, powoli zaczęło znikać pod pokrywą płomieni i dymu. Przerażający widok. Ale nie dla niego.
On temu wszystkiemu się przyglądał. Miał nad wszystkim kontrolę.
Mężczyzna rozkoszował się ciepłem płomieni, które rozprzestrzeniały się z sekundy na sekundę, coraz bardziej się do niego zbliżając. Nie odczuwał strachu, czuł tę cholerną satysfakcję. Kontrola nad niszczycielskim żywiołem była upajająca. Miał ją i uwielbiał to, bo była dla niego naprawdę istotną sprawą. Nienawidził jej tracić.
Dziesięć sekund – dokładnie tyle pozostawił sobie czasu na rozkoszowanie się widokiem egzekucji, której dokonał. Wyrok nie na człowieku, a nad tym, co posiadał.
Obserwował płomienie, a te mieniły się w jego oczach. Zaciągnął się ostatni raz papierosem, a niedopałek rzucił w stronę płomieni, które od razu go pochłonęły. Schował do kieszeni zapalniczkę, poprawiając swoje skórzane rękawiczki. Odszedł zostawiając za sobą zniszczenie, które wciąż trwało i trwać będzie.
Bo to on był niszczycielem, dopóki miał kontrolę.
Tamtego wieczoru jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że wkrótce straci tę kontrolę. Będzie to dla niego niezwykle ciężkie, ale jednocześnie przyniesie ze sobą coś dobrego. Ponieważ zemsta ma słodko-gorzki smak. Słodkość jest rozkoszna, lecz zaraz po niej przychodzi gorycz, będąca jej przeciwieństwem.
Wyroki losu są nieprzewidywalne, a on już wkrótce miał się o tym przekonać.
– Jesteśmy już na miejscu.
Zamrugała kilka razy i spojrzała na widok za oknem. Od razu się rozbudziła, jakby wcześniejsze słowa mężczyzny nie miały większego znaczenia. Nie dostrzegła momentu, kiedy kierowca wyszedł z samochodu, dopiero w chwili, gdy drzwi się otworzyły, wpuszczając promienie słońca do środka, rozbudziła się na dobre. Blondynka zignorowała pomocną dłoń swojego szofera. Była zbyt podekscytowana, a zarazem zestresowana przyjazdem w rodzinne strony. Rozglądała się po podjeździe z uśmiechem nieschodzącym jej z ust. Wzrok dziewczyny po chwili padł na rezydencję, która, ku jej uldze, nic się nie zmieniła. Biały budynek otaczały idealnie przycięte krzewy. Przed wejściem znajdowały się dwie kolumny, które nadawały mu uroku. Trawnik był idealnie przystrzyżony, a woda w fontannie po prawej szumiała. Gdyby nie chrząkniecie starszego mężczyzny zapewne stałaby tak przy samochodzie i wszystko dalej obserwowała. Speszyła się nieco i odsunęła. Pan Smith podszedł do bagażnika, żeby wyjąć walizki i torbę. Mimo jego lekkiego sprzeciwu odebrała mu swoje rzeczy, uwalniając mężczyznę od dodatkowego ciężaru i czym prędzej skierowała się w stronę wejścia do budynku. Chwilę później mogła się rozejrzeć po wnętrzu, w którym panowała cisza. Nie trwała ona jednak zbyt długo, gdyż nagle rozbrzmiał pośród ścian uradowany głos kobiety.
– Fallon, słoneczko! – Dziewczyna po chwili dostrzegła starszą kobietę, która ze szczęścia klasnęła w dłonie i czym prędzej podeszła do niej, mocno ją do siebie tuląc. – Tak czułam, że przyjedziesz trochę wcześniej.
Na twarzy młodej Walker zawitał uśmiech, kiedy mogła przytulić kobietę. Ramiona jej drgnęły i opadły, jakby spadł z nich cały ciężar. Odetchnęła, czując ulgę. W duszy prosiła, aby tak zostało. Nie chciała napotkać okropnych demonów przeszłości, które czaiły się w każdym zakątku tego domu. Łzy zapiekły ją pod powiekami, lecz nie pozwoliła im wypłynąć. Oderwała się od kobiety, która zaczesała jej kosmyk włosów za ucho.
– Chodź, przygotowałam twoje ulubione danie. – Pociągnęła ją delikatnie za rękę, prowadząc w stronę jadalni połączonej z kuchnią. – Po podróży na pewno jesteś głodna i zmęczona. – Kobieta zdawała się mówić sama do siebie.
Fallon uśmiechnęła się, kręcąc głową.
Teresa była gospodynią w rezydencji Walkerów od czasów, kiedy dziewczyna miała zaledwie kilka lat. Od razu nawiązały dobry kontakt, a blondynka traktowała ją jak swoją babcię, zaś starsza kobieta ją jak wnuczkę. Młoda Walker uwielbiała brunetkę o kręconych włosach. Była jedną z najserdeczniejszych i najbardziej opiekuńczych osób, jakie znała. Mogła przy niej płakać, żalić się jej i śmiać z nią najgłośniej, jak potrafiła. To ona wypełniała pustkę w sercu dziewczyny. Gdyby nie ona, pogrążyłaby się w samotności.
– Tak bardzo się cieszę, że wróciłaś. Nawet nie wiesz, jak spieszyłam się dzisiaj i wczoraj z przygotowaniem wszystkiego, żeby zdążyć na czas – oznajmiła starsza kobieta, uśmiechając się szeroko. – Nareszcie jesteś.
– Ja też tęskniłam – przyznała Fallon, a jej głos niespodziewanie przycichł.
Właściwie to poczuła się nareszcie gotowa wrócić do rodzinnego miasta i wręcz nie mogła się doczekać, aż w końcu zobaczy swojego tatę i swoich przyjaciół. Po śmierci matki wiele rzeczy ją przytłoczyło. Wspólnie ze swoim ojcem zdecydowała, że wyjedzie na tak długo, jak będzie tego potrzebowała. Nie chciała zostawiać taty samego, jednak po długiej i szczerej rozmowie z nim zdecydowała się to zrobić. Hiram odwiedzał swoją córkę podczas świąt i przy innych okazjach. Fallon spędziła całe dwa lata poza swoim rodzinnym domem, a jej serce nadal było pełne obaw związanych z powrotem. Dlatego nie chciała pozwolić, aby nieproszone myśli wkradły się do jej głowy. Pomagała jej w tym Teresa, opowiadając, co przygotowała. Cieszyła się z powrotu dziewczyny, jednak Fallon w pewnym momencie wyłączyła się z rozmowy, czując niespodziewany chłód w sercu.
– Gdzie tata? – zapytała.
Starsza kobieta na chwilę się zatrzymała, spuściła wzrok i westchnęła. Fallon wiedziała, co to wszystko znaczyło, kąciki jej ust opadły. Radość zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Obietnica jedna z wielu złamana. Przez moment zdawało jej się, że wszystko było tak jak dawniej, ale się myliła. Relacje z ojcem uległy znaczącej zmianie.
– Powinien zaraz przyjechać – poinformowała starsza kobieta. – Powiedział, że potrwa to zaledwie kilka godzin.
Fallon spuściła wzrok, czując, jak smutek powoli otacza jej serce. Odkąd wyjechała, kontakt z ojcem zaczął się pogarszać. Podejrzewała, że się przepracowuje i skupia za bardzo na firmie. Poczucie winy czuła za każdym razem, kiedy myślała o swoim ojcu. Młoda Walker obwiniała się, że zostawiła ojca samego w ciężkich chwilach. Nie potrafiła rozwiać smutku, który rozgościł się w jej sercu. Tata obiecał, że będzie na nią czekał w domu i spędzą ten dzień razem, tak jak dawniej.
Na swoim podbródku poczuła ciepły dotyk palców, które zmusiły ją, aby uniosła głowę. Spojrzała w czekoladowe tęczówki Teresy. Kobieta uśmiechała się do niej pocieszająco, jednak wszelkie starania poszły na marne. Fallon nawet na chwilę nie potrafiła zmusić się do uśmiechu, zaledwie kącik jej ust drgnął o milimetr do góry.
– Nie smuć się, słoneczko – powiedziała, zaczesując kosmyk włosów dziewczyny za ucho.
– Po prostu… – zaczęła i wzięła większy wdech, usilnie starając pozbyć się ucisku smutku w klatce piersiowej. – Myślałam, że tutaj będzie na mnie czekał i spędzimy ten dzień razem. Tak dawno się nie widzieliśmy. – Spuściła wzrok, odsuwając się delikatnie od brunetki.
– Za niedługo wróci, miał ważne spotkanie i… – Teresa przerwała, gdy spostrzegła smutny wzrok Fallon. Odsunęła krzesło, żeby usiąść i z całych swoich sił pocieszyć blondynkę. Chociaż nie były spokrewnione, traktowała ją jak swoją wnuczkę. Opiekowała się nią, gdy Fallon była małą dziewczynką, czytała jej bajki, zabierała ją na spacery. Nie potrafiła patrzeć, gdy podopieczna była smutna i jej oczy szkliły się od łez. Teresa dotknęła dłoni dziewczyny, lecz zanim zdążyła usiąść, ta gwałtownie wstała i odeszła kilka kroków.
– Muszę się rozpakować. Zejdę na obiad – oznajmiła Fallon, zanim zniknęła za rogiem.
Nie odeszła zbyt daleko. Kiedy wyszła z pomieszczenia, oglądając się jeszcze za starszą kobietą, której rzuciła ciche „przepraszam”, wpadła na coś, a raczej… na kogoś. Cofnęła się kilka kroków, unosząc jednocześnie wysoko głowę. Napotkała zdziwione spojrzenie szarych tęczówek.
– Fallon – wydusił z siebie po chwili ich właściciel. Zdziwienie było wyraźnie słyszalne w jego niskim głosie, który teraz nie brzmiał tak poważnie jak zazwyczaj. – Panno Walker – poprawił się.
Kobieta próbowała powtrzymać śmiech, jednak niezbyt jej się to udało. Widząc zmieszanie mężczyzny, wypuściła z siebie cichy odgłos rozbawienia. Odchrząknęła po chwili, przybierając poważniejszy wyraz twarzy.
– Ciebie też miło widzieć – odpowiedziała, mijając mężczyznę.
– Dlaczego nie poinformowałaś, że przyjedziesz wcześniej? – Brunet szedł za nią krok w krok.
– Może chciałam zrobić niespodziankę? Zresztą, jak widzisz, udało się.
– Moim obowiązkiem było dopilnowanie, żebyś trafiła bezpiecznie do domu.
– Taksówki nie są wcale takie złe, zresztą nic mi się nie stało – westchnęła.
– Tym razem. Twój ojciec nie będzie zadowolony, jeśli dowie się, że nikogo nie poinformowałaś…
– Poinformowałam. Zadzwoniłam do Teresy.
Poirytowane westchnięcie wydobyło się z ust mężczyzny.
– Panno Walker, takie postępowanie na pewno nie przyniesie niczego dobrego. Wręcz przeciwnie. Dobrze znasz zasady.
– Może ojciec po kilku latach spędzonych przeze mnie poza murami rezydencji zmieni trochę te zasady.
Przez chwilę toczyła z brunetem walkę na spojrzenia.
Derek Collins był jednym z ochroniarzy opiekujących się rodziną Walkerów. Ojciec Fallon po śmierci swojej żony zatrudnił więcej ochrony. Miał od tamtego czasu fioła na punkcie bezpieczeństwa. Kiedy córka wyjechała, nie zrezygnował z ochronyzapewnił córce ochronę tam, gdzie przebywała. Kontrolował Fallon, pilnując, żeby nic się jej nie stało. Derek był kiedyś ochroniarzem Fallon, a kiedy wyjechała, służył jej ojcu. Nie widział dziewczyny przez cały ten czas.
– Nie sądzę.
– Jestem już dorosła – przypomniała.
Derek wbił w nią spojrzenie – jedne z tych twardych i oceniających, które rzucał, kiedy nie podobały mu się jej słowa. Fallon zignorowała go i przeszła w stronę schodów. Nie miała ochoty z nim dłużej rozmawiać. Zanim jednak weszła na piętro, drzwi wejściowe się otworzyły. Dostrzegła, jak wysoki blondyn przekracza próg i zatrzymuje się, unosząc wzrok wprost na nią. Szok wymalował się na jego twarzy, aby później mogła zastąpić go radość, kiedy Fallon zbiegła ze schodów. Silne ramiona mężczyzny szczelnie ją otuliły, przyciskając do siebie jej drobne ciało.
– Tato – wypowiedziała z trudem. – Trochę mnie dusisz.
Niski gardłowy śmiech rozbrzmiał wokół nich. Mężczyzna wypuścił ją z objęć.
Spojrzał na córkę, przyglądając jej się uważnie, jakby upewniał się, czy wszystko jest w porządku. Odetchnął z ulgą, uśmiechając się do niej łagodnie.
Smutek Fallon odszedł w zapomnienie.
– Przyjechałaś wcześniej? – zapytał, spoglądając na swoją córkę podejrzliwym wzrokiem.
Blondynka spięła się, spoglądając kątem oka w stronę Dereka. Była pewna, że zaraz usłyszy jego głos i mężczyzna ją wyda.
– Nie. Jestem tak, jak miałam być. Moja wiadomość nie doszła?
Hiram Walker był jednym z najbardziej znanych i największych przedsiębiorców w Houver Bridge. W firmie nie brakowało pracy, dlatego Fallon była przyzwyczajona już od dziecka, że ojciec dużo pracuje.
Obdarzył ją uśmiechem, który szybko odwzajemniła.
– Chodź, Teresa na pewno już coś przygotowała na obiad.
Objął córkę ramieniem i razem przeszli w stronę jadalni. Starsza kobieta chwilę później przyniosła im posiłek. Fallon nie czuła już smutku, a samą radość oraz szczęście, że mogła spędzić trochę czasu z ojcem. Tak jak dawniej. Brakowało jej tego i dopiero w tamtym momencie odczuła jak bardzo. Ta chwila jednak była jak jedna z wielu – ulotna i krótka.
Po zwykłej rozmowie ojca z córką, podczas której Fallon została wypytana o wszystko, dziewczyna postanowiła podjąć temat.
– Tato?
– Tak?
– Pomyślałam, że jestem już dorosła i nie potrzebuję tej całej ochrony – powiedziała na jednym wydechu i obserwowała zmieniający się wyraz twarzy ojca.
– To nie najlepszy pomysł – odparł, wstając ze swojego miejsca i odstawiając pustą szklankę.
Zdezorientowana Fallon obserwowała, jak zasuwa krzesło i zabiera swoją teczkę.
– Uważam, że powinno zostać tak jak wcześniej.
– Co? Tato… – zawołała za nim, gwałtownie wstając z miejsca.
Hiram wyszedł z jadalni, kierując się w stronę holu. Fallon zmarszczyła brwi całkiem zdezorientowała. Myślała, że dotrzyma jej dłużej towarzystwa.
– Nie zostaniesz?
– Nie. Przykro mi, ale muszę jechać do firmy – oznajmił stanowczo.
– Ale…– Westchnęła. – Dlaczego nie pozwolisz mi zrezygnować z ochrony? Dobrze wiesz, jakie to męczące.
– Rozmawialiśmy już o tym – wtrącił, poprawiając swoją marynarkę.
– Wiem, ale chciałabym chociaż móc do Diany jeździć sama. Chociaż do niej mi pozwól, proszę.
Mężczyzna westchnął cicho, spoglądając zmęczonym i lekko poirytowanym wzrokiem na swoją córkę.
Fallon za wszelką cenę chciała zmusić ojca, żeby przystał na jej prośbę. Pamiętała, że kiedy Derek ją ochraniał, nie zawsze zgadzał się na jej odwiedziny u przyjaciółki.
– To niekomfortowe, gdy będąc u niej, wiem, że ktoś czeka na mnie i obserwuje nas za oknem.
– Fallon…
– Proszę – przerwała mu.
– Zgoda – powiedział niespodziewanie.
Dziewczyna zamrugała kilka razy, niedowierzając w to, co słyszy.
– Jedź, ale informuj mnie o wszystkim.
Ekscytacja i radość błysnęły w niebieskich oczach blondynki, gdy Hiram wypowiedział słowa, które od dawna pragnęła usłyszeć. Szczęście i nagły przypływ emocji sprawiły, że Fallon nawet nie spostrzegła spojrzenia, które ojciec rzucił w kierunku Dereka.
***
Zaparkowała samochód na podjeździe jednego z domów, który prawie niczym nie różnił się od pozostałych. Jednak był dla niej wyjątkowy, bo kiedyś spędzała w nim dużo czasu. Zawsze po szkole szła do niego z Dianą się pouczyć lub pooglądać ich ulubiony serial. To tutaj pierwszy raz zapaliła papierosa i pierwszy raz spróbowała alkoholu. Uśmiechnęła się na sam widok budynku, gdy wspomnienia zaczęły wirować w jej głowie.
Wysiadła z samochodu, przewieszając torebkę przez ramię i skierowała się w stronę drzwi. Wiatr rozwiewał jej włosy, gdy wchodziła po schodach i stanęła przed czerwonymi drzwiami. Odetchnęła głęboko, nim zapukała. Miała nadzieję, że przyjaciółka jest w domu albo chociaż jej starszy brat. Nie zapowiadała wizyty. Usłyszała szmery, dochodzące zza drzwi i po chwili w progu stanął brunet.
Zaskoczenie przebiegło przez jego twarz, a następnie na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Otworzył szerzej drzwi, wpuszczając dziewczynę do środka. Nim się obejrzała, chłopak złapał ją w ramiona, mocno przytulając. Przedpokój wypełnił się ich śmiechem, gdy kręcili się dookoła.
– Tęskniłem, a Diana jeszcze bardziej – powiedział, odstawiając Fallon na podłogę. – Przeczuwałem w kościach, że przyjedziesz wcześniej – dodał, uśmiechając się dumnie.
– Jasne! – Poklepała go po klatce piersiowej. – Gdzie Diana? – zapytała, gdy przeszli do kuchni połączonej z salonem.
– Jak to gdzie? Ze swoim lowelasem – prychnął, podchodząc do szafki.
– Kiedy przyjdzie?
– Nie mam pojęcia. – Wzruszył ramionami. – Gdzie twoja obstawa? Twój tata wie, że przyjechałaś? Czy może uciekłaś?
– Przekonałam go, że ich nie potrzebuję.
– Wow, nie spodziewałbym się.
Wyciągnął szklanki i podał jedną Fallon, która usiadła już przy wyspie kuchennej. Podszedł do lodówki i nie pytając, na co dziewczyna ma ochotę, wyciągnął butelkę coca-coli i nalał do szklanek. Usiadł obok blondynki.
– Jak dobrze, że przyjechałaś. Miałem dość marudzenia Diany. – Przewrócił oczami, na co Fallon się uśmiechnęła. – Zamówiłem pizzę i masz szczęście, bo jestem dzisiaj skłonny do dzielenia się. – Puścił jej oczko.
– Chętnie skorzystam z tej dobroci! – przyznała. – I z waszej łazienki – dodała, wstając z krzesła.
Kiedy Fallon wyszła z kuchni, rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi i chłopak zerwał się z miejsca. Niemal tanecznym krokiem przeszedł w stronę korytarza, a następnie z wielkim uśmiechem na twarzy otworzył drzwi. Uśmiech jednak szybko zniknął z jego ust, gdyż za drzwiami zamiast dostawcy pizzy, ujrzał swoją siostrę. Wpuścił ją niechętnie do środka.
– Też się cieszę, że cię widzę – mruknęła, gdy zauważyła wyraz twarzy swojego brata.
Diana przeszła w stronę kuchni i zmarszczyła brwi, dostrzegając torebkę na blacie. Odwróciła się i spojrzała na uśmiechniętego brata.
– Kto tutaj jest? – zapytała, patrząc na niego podejrzliwie.
– Moja kochanka, wiesz?
Diana patrzyła na niego przez chwilę, a później wybuchła śmiechem. Brunet spojrzał na nią zaskoczony, gdy ta prawie dusiła się swoim rechotem. Podparła się o blat kuchni jedną ręką, a drugą położyła na brzuchu, który ten zaczął już ją boleć. Wzięła kilka głębszych wdechów i przetarła łzy, które napłynęły jej do oczu.
Bliźniaki to jedyni i najlepsi przyjaciele Fallon, do których za każdym razem mogła zwrócić się o pomoc. Znała ich od dziecka i pozostawali niegdyś nierozłączni, spędzając ze sobą mnóstwo czasu. Naprawdę mieli, co wspominać. Ich mamy również bardzo się lubiły.
– Dobre, Felix! – Poklepała go po ramieniu. – Ty i dziewczyna! – Parsknęła śmiechem.
– Ha, ha, ha, zabawne – fuknął. – Żebyś się czasem nie zdziwiła.
Spojrzał na swoją siostrę, która nadal była rozbawiona. Jej wyraz twarzy jednak zmienił się diametralnie, gdy zobaczyła swoją najlepszą przyjaciółkę schodzącą po schodach. Ominęła brata, podchodząc do blondynki. Objęła ją mocno, czując, jak łzy szczęścia napływają jej do oczu.
– Tęskniłam – powiedziała, przytulając Fallon jeszcze mocniej.
– Ja też – odpowiedziała jej dziewczyna wzruszona równie mocno.
– Uroczo – mruknął Felix, przewracając oczami.
Jego humor poprawił się w chwili, gdy znowu usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi. Ponownie, niemal tanecznym krokiem, ruszył w ich stronę. Dziewczyny razem wybuchły śmiechem, patrząc na szczęśliwego chłopaka. Po chwili usiadły przy wyspie kuchennej.
– Opowiadaj! Chcę wiedzieć wszystko. Mam nadzieję, że stęskniłaś się dość mocno za imprezami i zakupami, bo musisz ze mną koniecznie iść! – Diana szturchnęła przyjaciółkę łokciem.
– Z tobą zawsze – odpowiedziała Fallon. – Ostatnie dni głównie spędziłam na pakowaniu się i żegnaniu ze znajomymi. Lepiej ty opowiadaj co u was.
– A po staremu, kilka siwych włosów przybyło mi przez tamtą marudę. – Wskazała na brata, który akurat wszedł z pizzą.
– Ja natomiast przy tobie zacząłem łysieć – odparł Felix.
– Brakowało mi waszych kłótni – przyznała Fallon i zaśmiała się.
– To co? Zostajesz dzisiaj na dłużej?
– Tak.
– W takim razie przyniosę talerze na pizzę – oznajmiła brunetka, wstając z miejsca.
Fallon i Felix odprowadzili brunetkę wzrokiem.
– Diana ma za niedługo urodziny – zaczął przyjaciel.
– Wiem, dlatego też przyjechałam wcześniej. Macie coś zorganizowane?
– No właśnie chodzi o to, że nie.
– Felix, jej urodziny są za kilka dni. – Westchnęła zrezygnowana blondynka.
– Wiem, wiem. Wpadłem na pomysł, żeby wynająć lożę w klubie, skoro ojciec dał ci więcej luzu.
– W klubie?
– Powstał taki jeden, gdy wyjechałaś – odpowiedział. – Byłem w nim z Dianą i jest zajebisty, ale loże trzeba rezerwować.
– Dlaczego tak na mnie patrzysz? Felix, no błagam, wiesz, że u mnie będzie ciężko.
– Ja nie mam czasu, pracuję.
Blondynka przewróciła oczami.
– Dobra, postaram się to ogarnąć.
– Jesteś najlepsza.
Brunet mocno ją przytulił, prawie pozbawiając tchu. Diana w międzyczasie weszła do salonu i postawiła talerz na stoliku.
– Ja też chcę.
Oboje przytulili się do Fallon, rozpromieniając jej serce. Radość wymalowała uśmiech na jej twarzy.
***
Zapadł zmrok. Ulice Houver Bridge oświetlały wyłącznie światła latarni. Fallon tak jak sobie obiecała, spędziła ten wieczór w radosnej atmosferze. Przyjaciele opowiadali sobie, co się u nich wydarzyło przez ten czas, kiedy się nie widzieli, śmiejąc się przy tym i zajadając pizzę. Do czasu aż blondynka zorientowała się, że powinna już wracać. Nie chciała przegiąć już podczas swojego pierwszego wyjścia z domu i zmartwić ojca.
Wyszła od swoich przyjaciół, kierując się w stronę samochodu na podjeździe. Wsiadła do niego, odkładając torebkę na miejsce pasażera. Ruszyła, włączając radio, po czym w samochodzie rozbrzmiała piosenka Why You Only Call Me When You’re High? zespołu Arctic Monkeys, która dodawała jeździe klimatu, jaki blondynka uwielbiała. Tego dnia rozluźniła się i nie pozwoliła, żadnym zbędnym zająć sobie głowę. Czuła, że odżyła.
Jednak zapomniała, że życie potrafi zaskoczyć i czasem sytuacje, które wydają się nic nie znaczyć, mogą wywrócić nasze życie do góry nogami.
Wjechała na mniej ruchliwą drogę. Spojrzała w kierunku swojej torebki, z której wydobywał się dźwięk dzwonka. Lekko się zestresowała. Mógł dzwonić jej tata, a jeżeli się martwił i Fallon nie odbierze, mógł cofnąć swoją obietnicę. Przeskakiwała wzrokiem z jezdni na czarna torebkę, z której po odpięciu zamka wyciągnęła telefon, przez chwilę nie patrząc na drogę.
Nie zdążyła spojrzeć, kto dzwonił. Silne uderzenie wyrzuciło jej telefon z ręki, a głowa zatrzymała się kilka centymetrów nad kierownicą, unikając uderzenia w nią. Oddech i serce w jednym momencie przyspieszyły. Spuściła głowę, przymykając na chwilę oczy. W uszach zaczęło jej piszczeć, a w myślach rozbrzmiewało w kółko:
Cholera. Cholera. Cholera.
Uniosła z przerażeniem oczy i spojrzała na znajdujący się tuż przed nią samochód, w który uderzyła. Nawet nie musiała wychodzić ze swojego auta, aby zobaczyć, jak dużych szkód narobiła. Palce zacisnęły się na kierownicy na tyle mocno, że knykcie aż pobladły. Strach i panika zaczęła narastać w klatce piersiowej Fallon, kiedy zdała sobie sprawę, co się właśnie stało. Miała ochotę odjechać, a jednocześnie zostać na miejscu, zadzwonić do taty i po prostu się rozpłakać. Wir najgorszych myśli szalał w jej głowie i nawet na krótką chwilę nie chciał odpuścić. Dlatego patrzyła przez długie sekundy pustym wzrokiem na samochód przed nią. Do czasu, aż nie zauważyła otwierające się drzwi. Zamrugała parokrotnie oczami. Ruch przed nią był jak kubeł zimnej wody i wyrwał ją z odrętwienia. Zauważyła, jak ciemna sylwetka mężczyzny wyłania się zza drzwi samochodu. Miała ochotę skulić się pod fotelem i zniknąć. Strach wywołał szybsze bicie serca, nad którym nie potrafiła zapanować. Kilka głębokich wdechów, odpędzenie łez i była gotowa odpiąć pas, żeby wyjść i skonfrontować się z mężczyzną.
Kiedy otworzyła drzwi swojego samochodu, starając się postawić krok, chociaż nogi odmawiały jej posłuszeństwa, dotarły do niej siarczyste przekleństwa poszkodowanego kierowcy. Miała ochotę uciec, jednak zdecydowała się do niego podejść. Z bijącym mocno sercem patrzyła, jak schylony mężczyzna obserwuje szkody na swoim samochodzie. Nawet nie spojrzał na Fallon.
– Jesteś normalna? – zapytał odwrócony do niej plecami. W jego głosie dało się wyczuć nuty kpiny, jak i złości. – Prawo jazdy wylosowałaś, kurwa, w paczce chipsów?
W chwili, gdy wypowiadał te wszystkie słowa, jej wzrok padł na uszkodzenia, które były jej udziałem. Otworzyła szerzej oczy i cofnęła się o krok.
– Boże drogi… – zaczęła. Głos jej drżał. – Przepraszam, Jezu. Przepraszam. – Panika i strach nasiliły się, gdy wypowiedziała te słowa.
Mężczyzna przerwał oglądanie wgnieceń w swoim samochodzie i uniósł głowę. Spojrzał na dziewczynę przez ramię i powoli się podnosząc, rzucił:
– Zwykłymi przeprosinami nic nie zdziałasz.
Fallon miała ochotę uciec. Teraz, natychmiast. Zrobiła kolejny krok do tyłu i przełknęła ślinę, zdając sobie sprawę, jak bardzo zaschło jej w gardle.
Mężczyzna nie wyglądał, jakby mu się spieszyło. Wyprostował się i odwrócił w jej stronę. Dopiero teraz mogła go ujrzeć całego. Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę i tego samego koloru T-shirt oraz spodnie. Jej uwagę przykuły dłonie odziane w skórzane rękawiczki. Zamrugała kilkukrotnie, starając się za wszelką cenę odpędzić strach i myśli, które krzyczały: Uciekaj! Nie odważyła się spojrzeć w oczy mężczyzny.
Natomiast w jego myślach zatliły się dwa słowa: Zmieniła się.
– Zapłacę za wszystkie szkody – powiedziała, przerywając tym samym ciszę między nimi. – Przepraszam. Proszę, żeby obeszło się bez policji – dodała błagalnym tonem. – Zapłacę i…
– Pieniądze nie wystarczą – wtrącił.
Zaskoczenie, które przebiegło po jej twarzy, było łatwe do odczytania. Zebrała się na odwagę, aby spojrzeć prosto w jego oczy. Wtedy dostrzegła tęczówki, które tak bardzo różniły się od siebie. Brązowa była na tyle ciemna, że zlewała się ze źrenicą. Niebieska natomiast była jasna i wpadała w odcień błękitu. Czarne jak smoła kosmyki włosów opadały na jego czoło.
Blondynka zamrugała kilka razy, zdając sobie dopiero po chwili sprawę, jak długo się przygląda mężczyźnie.
– Wolałabym, żeby obeszło się bez policji – oznajmiła, wracając myślami na właściwe tory.
Mężczyzna pokręcił głową z nutą rozbawienia, która zagościła na chwilę w kącikach jego ust.
– Nie chodzi tutaj o policję – odparł. – Na razie nie, jeśli się dogadamy – dodał ozięble
Westchnęła, zaciągając się chłodnym wieczornym powietrzem, zanim odważyła zadać kluczowe pytanie:
– W takim razie co chcesz w zamian za szkody?
Mogła się spodziewać wszystkiego, ale odpowiedź jaką usłyszała, była ostatnią rzeczą, której mogła się spodziewać. Z tych wszystkich emocji z trudem powstrzymała nerwowy śmiech, gdy mężczyzna powiedział:
– Twój numer telefonu.
– To żart, prawda? – zapytała, gryząc się we wnętrze policzka, aby powtrzymać nerwowy uśmiech. – Myślę, że się nie dogadamy. Czy możemy załatwić to zapłatą?
– Nie żartowałem. To wszystko, czego bym chciał – stwierdził, mrużąc oczy. Ton jego głosu, przybrał zimną barwę.
Przełknęła ślinę, przestępując z nogi na nogę, a kiedy już miała coś powiedzieć, brunet ją wyprzedził:
– Rozumiem, że się jednak nie dogadamy. Myślę, że ktoś inny będzie potrafił rozwiązać nasz spór – mruknął pod nosem i sięgnął dłonią do kieszeni, z której wyciągnął telefon.
Fallon poczuła, jak dreszcze przechodzą w górę jej kręgosłupa. Serce na nowo przyspieszyło i nie myśląc wiele, zerwała się z miejsca. Dotknęła jego odzianej w skórzaną rękawiczkę dłoni, którą trzymał telefon. Mężczyzna uniósł spojrzenie znad smartfona, wbijając je w Walker. Dziewczyna, gdy tylko zorientowała się, co robi, oderwała gwałtownie od niego dłonie, jakby jego skóra parzyła. Nie potrafiła utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego, dlatego spuściła głowę.
– Przepraszam. – Odgarnęła z zakłopotaniem włosy do tyłu. – Możemy… – wzięła głębszy wdech, zamykając na chwilę oczy – …możemy to załatwić tak, jak chciałeś. Podam ci swój numer. – Jej głos jednocześnie wyrażał prośbę, przeprosiny i strach. Załamał się, gdy wypowiedziała dwa ostatnie słowa. Była zakłopotana i roztargniona.
To wystarczyło, aby kącik ust mężczyzny powędrował delikatnie w górę.
– W takim razie słucham.
Czuła w kościach, że przez to będzie miała dodatkowe kłopoty, ale nie myśląc wiele, podyktowała cyfry.
– To wszystko, czego chcesz? – zapytała, kiedy już zapisał jej numer telefonu. Mężczyzna kiwnął delikatnie głową. – Och, w takim razie… – urwała, spoglądając na swój samochód – …miłego wieczoru.
– Miłego wieczoru – odpowiedział.
Odeszła czym prędzej w stronę swojego samochodu. Powoli zaczęła się uspokajać, a jej oddech wracał do normy.
Głośno westchnęła, gdy oparła się o bok auta, obserwując, jak mężczyzna odjeżdża. Wszystkie emocje zaczęły powoli puszczać, głowa promieniowała z nadmiaru stresu.
I nie tylko przez to. Myśli zaczęły przekrzykiwać siebie nawzajem. Nie chciała zawieść swojego ojca i nadszarpnąć zaufania, którym ją obdarował. Obawiała się, że swoim lekkomyślnym działaniem ściągnie tylko problemy i na nowo straci, to co dzisiaj zyskała. Gdy tak stała pośrodku opustoszałej ulicy, pozostało jej modlenie się, aby nikt się o tym nie dowiedział. Układała sobie w głowie plan, co powinna zrobić, żeby to wszystko się nie wydało.
Przejechała dłońmi po włosach, odgarniając je do tyłu i odchylając głowę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Odsunęła się od samochodu, chcąc otworzyć drzwi. Zatrzymała się z dłonią przy klamce, gdy oślepiły ją światła nadjeżdżającego pojazdu. Ku jej zaskoczeniu zatrzymał się tuż przy niej. Zmrużyła oczy, chcąc dostrzec, kim była osoba wysiadająca z auta.
– Nic ci nie jest?
Poczuła, jak krew odchodzi jej z głowy, a skóra twarzy zaczyna blednąć, gdy usłyszała głos Dereka, a chwilę później go zobaczyła. Wszystkie uporczywe myśli, dotyczące wydarzenia sprzed kilku minut, zniknęły. Zupełnie jak pęknięta bańka. Mężczyzna szybkim krokiem ruszył w jej kierunku, a gdy znalazł się przy niej, złapał ją za ramiona, dokładnie przyglądając się jej twarzy.
– Fallon – powiedział stanowczo, wyczekując odpowiedzi blondynki.
Milczała.
– Spójrz na mnie – nakazał ostrzejszym tonem.
Dziewczyna wykonała jego polecanie. Patrzyła na swojego ochroniarza niewyraźnym wzrokiem. Zrozumiała, że Derek nie pojawił się tutaj przypadkowo. Mówił i powtarzał w kółko to samo zdanie, denerwując się coraz bardziej.
Milczała. Rozczarowanie i smutek wypełniły jej serce.
– Co tutaj robisz? – zapytała cicho, ignorując wszystkie jego poprzednie pytania. – Kazał ci za mną jechać, prawda?
Derek zamilkł, zaciskając usta w wąską linię.
Spuściła wzrok, prychając pod nosem cicho, i delikatnie podkręciła głową.
Nie zyskała zaufania swojego ojca. Wciąż była pod jego kontrolą. Czuła rozczarowanie, a przede wszystkim frustrację. Nie pragnęła niczego bardziej od braku kontroli. Chciała poczuć wolność, a przede wszystkim normalność.
Zakazane rzeczy przyciągają najbardziej i sprawiają, że chcemy je zdobyć za wszelką cenę.
– Zechcesz mi wytłumaczyć, co wczoraj się wydarzyło?
Spuściła wzrok, odłożyła widelec i spojrzała ukradkiem na ojca. Był zły. Nie wiedziała, co dokładnie Derek mu powiedział, ale czuła, że nie szczędził mu szczegółów. Ochroniarz dopiero po dłuższej chwili od powrotu do domu pozwolił zniknąć jej za drzwiami swojego pokoju.
Nie spała dobrze, była wykończona. Nie potrafiła zmrużyć oka przez to, co się stało. Na dodatek budziła się za każdym razem, kiedy z jej telefonu wydobył się dźwięk powiadamiający o wiadomości przychodzącej.
Westchnęła, zbierając myśli.
– Ten temat nie podlega dyskusji – powiedział stanowczo, wbijając wzrok w swoją córkę.
– Ale…
– Koniec dyskusji, Fallon – wtrącił, nie pozwalając jej dokończyć.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, czując coraz większą złość i bezradność.
Hiram nawet nie chciał jej wysłuchać. Emocje jednak sprawiły, że starała się dążyć do swojego celu mimo wyraźnego gniewu ojca. Wzięła więc głęboki wdech, obserwując, jak mężczyzna odkłada sztućce.
– Nie możesz… – Zanim zdążyła dokończyć, sprzeciwić się, ojciec gwałtownie wstał, odchodząc od stołu. Fallon poczuła smutek, gdy jeszcze rzucił przez ramię, aby zastanowiła się nad swoim zachowaniem. Wyrzuty sumienia szybko dołączyły do reszty emocji. Jej ramiona zaczęły się trząść, gdy do oczu napłynęły łzy.
***
Kącik ust mężczyzny uniósł się delikatnie w górę, gdy nareszcie padła propozycja, jakiej oczekiwał. Kaden nienawidził niezdecydowanych osób, które zabierały mu jego cenny czas. Jednak tego dnia zrobił wyjątek. Mężczyzna, który przyszedł po pomoc, strasznie go irytował.
Branson Evans początkowo zachowywał dystans i próbował nieudolnie manipulować rozmową.
Kaden, chociaż nie miał tego w zwyczaju, poświęcił mu więcej czasu, przejmując kontrolę nad rozmową na tyle, aby w końcu rozmówca mu uległ. Zrobił to w momencie, kiedy brunet zamierzał już odpuścić. Czysta desperacja przedsiębiorców.
Uwielbiał patrzeć, jak za wszelką cenę zrobią wszystko, aby uprzykrzyć życie konkurencji, a nawet ją wyeliminować. Desperacja i chęć wygranej wzięła górę nad Bransonem.
Kaden wstał ze swojego miejsca, kierując się w stronę wyjścia. Miał serdecznie dość towarzystwa mężczyzny i chciał jak najszybciej zakończyć spotkanie. Zdezorientowany Branson poszedł czym prędzej za nim. Kaden stanął przy barierce schodów i odwrócił się w jego stronę.
– W takim razie mamy umowę – powiedział, wyciągając dłoń odzianą w skórzaną rękawiczkę.
Evans uśmiechnął się, podchodząc do Kadena. Był wyraźnie zadowolony z takiego obrotu spraw.
Mężczyźni przypieczętowali umowę mocnym uściskiem dłoni.
– Do tygodnia będzie wszystko załatwione – dodał Kaden.
– Myślałem, że da radę w pięć dni – odpowiedział z uśmiechem Branson.
Chłodny wyraz twarzy Kadena pozostał bez zmiany. Rzucił rozmówcy poirytowane spojrzenie, z każdą kolejną chwilą zmywające uśmiech z twarzy Bransona, który przestraszył się i wycofał. Puścił dłoń Kadena, odchrząkując pod nosem i nerwowo się uśmiechając.
– Żartowałem. – Poklepał bruneta po ramieniu. – Tydzień.
Wyraz twarzy Kadena jednak pozostał chłodny i wyzuty z emocji. Obserwował poczynania Bransona, który założył swoją marynarkę i powoli kierował się w stronę wyjścia.
– Zapewniam, że dowiesz się, kiedy wszystko zostanie wykonane – rzucił, opierając się o barierkę schodów.
Branson już nic więcej nie powiedział, zszedł po schodach, czując na sobie cały czas wzrok mężczyzny. Miał ochotę się skulić.
Kaden odetchnął, gdy Evans przekroczył próg klubu.
Tego dnia było tu wyjątkowo pusto. Kilku pracowników przechadzało się po głównej sali, a z głośników dobiegała cicha muzyka.
Cisza i spokój, zupełne przeciwieństwo tego, co dzieje się w tym miejscu w weekendy.
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej paczkę papierosów i zapalniczkę. Odpalił jednego z nich, a kiedy już miał wrócić do swojego apartamentu, ktoś przykuł jego uwagę. Blondwłosa drobna kobieta przekroczyła próg klubu, a zaraz za nią wszedł mężczyzna w czarnym garniturze. Kobieta miała na sobie długą, czarną sukienkę na ramiączkach. Włosy, które układały się w delikatne fale, zarzuciła na plecy. Weszła do głównej sali, rozglądając się dookoła. Stawiała nieśmiałe i niepewne kroki, kierując się w stronę baru. Drobna, delikatna dziewczyna, która kompletnie nie pasowała do tego miejsca.
Metalowe drzwi, znajdujące się za Kadenem, rozsunęły się, wydając charakterystyczny dźwięk. Brunet spojrzał przez ramię na osobę, która wyszła z windy.
– Udało ci się coś załatwić czy wyrzuciłeś go? – zapytał David, kierując się w stronę Kadena. Poprawił kołnierzyk swojej koszuli i widząc wyraz twarzy kolegi, dodał: – Czyli go wywaliłeś?
– Nie, doszliśmy do porozumienia – rzucił od niechcenia Kaden, nie odrywając wzroku od blondynki, która właśnie podeszła do baru.
David zmarszczył brwi, podążając wzrokiem w miejsce, na którym Kaden skupił uwagę i zdziwiony zapytał:
– Co tutaj robi Fallon Walker?
Kącik ust bruneta uniósł się delikatnie w górę.
– Nie mam pojęcia, ale najwidoczniej mamy nową klientkę – odwrócił się w stronę kolegi i odsunął od barierki. – Zajmij się nią – rzucił przez ramię, kierując się do windy.
David westchnął, przewracając oczami. Przyjaciel od siedmiu boleści, pomyślał, kiedy jeszcze przez chwilę obserwował młodą Walker. Wiedział, że Kaden nie robił niczego, co nie miałoby konkretnego celu. Niebezpodstawnie powiedział, aby zajął się Fallon. Planował coś, ale David nie wiedział, co dokładnie. Przyjaciel niechętnie zdradzał swoje zamiary.
Szatyn westchnął, poprawiając włosy i koszulę. Przekonał się, że jego podejrzenia były słuszne, kiedy telefon zawibrował mu w kieszeni. Wyciągnął go i spojrzał na ekran, odczytując wiadomość.
Kaden Red:Wszystkie loże są zajęte. Jeśli Walker przyszła po rezerwację, dopilnuj, aby dostała swoje miejsce. Nawet jeśli będziesz musiał kogoś wywalić.
Cholerny Red, przeklinał go w myślach, kiedy tylko pomyślał sobie, ile będzie miał z tym wszystkim roboty.
***
Cudem wybłagała Dereka, aby pojechał z nią do klubu, załatwić rezerwację na urodziny przyjaciółki. Nie chciał się zgodzić. Uważał, że te urodziny to bardzo zły pomysł, zważając na to, gdzie mają się odbyć. Zgodził się dopiero, gdy oczy Fallon zaszkliły się łzami i patrzyła na niego błagalnie. Niczym kot ze Shreka.
Rozglądała się nerwowo po wnętrzu. Nie miała nigdy okazji być w tym klubie, bo przeważnie z przyjaciółmi odwiedzała bary w Houver Bridge. Poza tym ten klub był nowy. Trzeba przyznać, że był też ogromny. Fallon zdawała sobie sprawę, że mogłaby się w nim zgubić. A co dopiero, gdy jest pełny rozbawionych ludzi. Ochrona klubu, o dziwo, pomimo zamknięcia, nie miała żadnego problemu z wpuszczeniem jej do środka. To była jedna z tych nielicznych chwil, kiedy cieszyła się, że towarzyszył jej ochroniarz. Obawiała się, że w przeciwnym razie mogłaby się zgubić. Dodatkowo do jej głowy napływały przeróżne myśli, kiedy rozglądała się po wnętrzu klubu.
W końcu podeszła do baru, za którym stał młody chłopak i czyścił szkło. Nachyliła się i oparła dłonie na blacie.
– W czymś mogę pomóc? – zapytał barman.
– Dzień dobry, czy jest jeszcze szansa na rezerwację loży?
– Nie sądzę. Dzisiaj mamy zamknięte, a ja rezerwacji nie robię.
– Rozumiem, ale czy mogłabym z kimś o tym porozmawiać? Zależy mi na wynajęciu loży w ten weekend. To dla mnie dość ważne.
Barman spojrzał ukradkiem na dziewczynę, po czym na krótką chwilę zawiesił wzrok na ochroniarzu tuż za nią, który śledził każdy jego ruch. Z powrotem spojrzał na blondynkę wpatrującą się w niego z determinacją. Kąciki ust delikatnie drgnęły jej ku górze, zaś ochroniarz dziewczyny posłał mu uśmiech, który nie należał do najmilszych.
– Zadzwonię do szefa, ale…
– Nie trzeba – przerwał mu głos dochodzący zza pleców dziewczyny.
Natychmiast oboje spojrzeli w tamtym kierunku. Fallon dostrzegła, jak elegancko ubrany mężczyzna z dłońmi schowanymi w kieszeniach spodni zmierza w ich kierunku. Ochroniarz od razu na niego spojrzał, gotowy w każdej chwili zareagować. Jeden szatyn, który szedł w jej stronę, ani trochę się tym nie przejął. Nawet nie obdarzył Dereka spojrzeniem. Był skupiony na kobiecie.
– Szef jest dzisiaj zajęty – oznajmił i przystanął w odległości jednego kroku od dziewczyny. – W czym mogę pani pomóc?
– Ach, gdzie moje maniery… David Morris, współwłaściciel tego klubu.
– Fallon Walker.
– W czym mogę pomóc, panno Walker? – zapytał ponownie.
– Chciałabym wynająć lożę na ten weekend.
– Och, zdaje mi się, że wszystkie loże są już zajęte, ale zaraz to sprawdzimy. Proszę za mną – powiedział i gestem dłoni poprosił dziewczynę, aby razem ze swoim ochroniarzem poszła za nim.
Po chwili znaleźli się w pomieszczeniu, które pełniło prawdopodobnie rolę gabinetu mężczyzny.
Fallon usiadła na jednym z krzeseł naprzeciwko Davida. Natomiast Derek stał tuż za nią, bacznie obserwując sytuację. Współwłaściciel klubu klikał coś na swoim komputerze i w skupieniu wpatrywał się w monitor.
– Wolałaby pani standardową lożę w sali głównej, lożę VIP… – na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu – …czy może miejsce w pokoju VIP?
– Nie mam pojęcia. – Westchnęła. – Jestem tutaj pierwszy raz, nie bardzo orientuję się, gdzie co jest – oznajmiła.
– W porządku. W takim razie wolałaby pani lożę z boku czy bardziej na widoku?
Nie zdążyła odpowiedzieć, Derek zrobił to za nią.
– Z boku, najlepiej w miejscu, gdzie nie przechodzi dużo ludzi. Odizolowana loża byłaby najlepsza.
Fallon wiedziała, że dzień, w którym odbędzie się impreza, będzie bardzo długi. Jednak cieszyła się na myśl, że spędzi go ze swoimi przyjaciółmi w miejscu, w którym jeszcze nie była. Dlatego, kiedy udało się zarezerwować lożę, poczuła prawdziwą radość. Wiedziała jednak, że zanim pozwoli sobie na chwilę zabawy, będzie musiała porozmawiać poważnie z ojcem. A on może popsuć jej całą przyjemność, zabraniając wyjścia.